- To... - zaczęłam, lecz głos ugrzązł
mi w gardle. Naprawdę, nie byłam pewna, czy te słowa kiedykolwiek przejdą mi
przez gardło.
- No mów! – Mateusz
ponaglał mnie.
Spojrzałam na niego, a następnie na blondyna stojącego naprzeciwko
mnie.
- To twoje dziecko, Niall.
W pomieszczeniu zapanowała przerażająca cisza. Żadne z nas nie
wiedziało, co można by jeszcze dodać to tych cholernych czterech słów, które
powiedziały same za siebie. To
jego dziecko. Od tego momentu
wszystko miało się zmienić, a ja za wszelką cenę nie chciałam przyjąć tego do
wiadomości. Wszyscy wpatrywaliśmy się tępo w tą cholerną kartkę z wynikami,
która leżała na stoliku, zupełnie nieświadoma, jak wiele kłopotów przysporzyła
nam wszystkim.
- To niemożliwe… - krzyknęła Pen,
szybkim ruchem sięgając po wyniki. Spojrzała na treść a następnie na Nialla,
który z kolei wciąż wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą leżała kartka.
- Coś ty narobił –
szepnęła, wlepiając swoje przerażone spojrzenie w blondyna.
- To nie może być prawda! – Josh wyrwał
kartkę Pen, jednak nim chłopak zdążył na nią zerknąć, znów usłyszeliśmy głos
brunetki.
- Wątpię, aby
renomowane laboratorium robiło sobie z tego żarty, idioto – prychnęła. – Pisze
jak wół, Niall jest ojcem! Czy nie może być normalnie chociaż przez chwilę?!
Wciąż coś dzieje się coś złego i mam już tego dosyć. Najpierw wypadek Harry’ego, kłopoty Mags z
fundacją, a teraz to... Znów ty, Niall. Kolejny pieprzysz życie mojej
przyjaciółce.
- Ja nic… - zaczął,
jednak Penelope natychmiastowo mu przerwała.
- Nic?! Niczym
nazywasz dziecko, które urodzi ci twoja była? Czy ty siebie słyszysz?! Wszyscy
dobrze wiemy, że jesteś zbyt szlachetny, aby zostawić tą cholerną wywłokę na
pastwę losu; jestem pewna, że postanowisz się nią zaopiekować, podczas gdy Mags
znów będzie udawać, że wszystko z nią w porządku, a tak naprawdę będzie płakać
po nocach! Wszyscy wiemy, że tak będzie i nawet nie próbuj zaprzeczać! –
wściekła Penelope spojrzała na blondyna.
– Do diabła z tobą, Horan.
Zszokowana patrzyłam, jak moja przyjaciółka opuszcza patio, głośno
trzaskając drzwiami. Tuż za nią wybiegł Mateusz. Po chwili zauważyłam, iż Josh
również powoli wstaje z fotela, poprawia swoje szaty, po czym obdarzywszy nas
zmartwionym spojrzeniem, wyszedł za drzwi.
Spojrzałam bez jakichkolwiek emocji na Nialla, który nadal
wpatrywał się w kartkę z wynikami. Żadne z nas nie potrafiło się odezwać.
Miałam wrażenie, że milczenie potęguje przepaść, która zaczęła nas dzielić,
odkąd znów próbowaliśmy być ze sobą już
na poważnie. Z każdą kolejną sekundą moja nadzieja, na to, że cokolwiek
pójdzie po mojej myśli, gasła coraz bardziej. W końcu odważyłam się odezwać.
Cisza, panująca pomiędzy nami zaczynała doprowadzać mnie na skraj szaleństwa i
szału jednocześnie.
- Penelope miała
rację, prawda? – spytałam cicho, nie będąc pewna, czy Niall usłyszał mój głos.
Niall podniósł na mnie wzrok, nie dając żadnej konkretnej odpowiedzi; w duchu
jednak wiedziałam, oboje wiedzieliśmy, że blondyn postąpi dokładnie tak, jak
powiedziała Pen.
- Co mam ci
powiedzieć? – jego głos załamał się. – Kocham cię, ale teraz wszystko się
zmieni? Doskonale wiesz, że jesteś całym moim życiem, ale skoro to moje
dziecko… Nie zostawię jej z tym samej – odparł, a ja poczułam, jak wielka fala
rozpaczy w szybkim tempie nadciąga, aby we mnie uderzyć. Z całych sił
próbowałam bronić się przed tym, rozpaczliwie próbując znaleźć inne
rozwiązanie, niż to, które miałam na myśli. Niestety – najgorsze rozwiązanie
musiało okazać się tym najlepszym. Popatrzyłam na Nialla, po czym głośno
wypuściłam powietrze z płuc.
- Myślę, że… - mój
głos załamał się. Nie chciałam płakać, przecież wiedziałam, że potrafię
wykrzesać z siebie choć cząstkę determinacji, aby nie robić tego z obecności
blondyna. Z drugiej strony, patrzenie na to, jak kolejny raz zostaje ci
odebrany twój cały świat, jedyny powód dla którego żyjesz i jednocześnie jesteś
w stanie umrzeć, sprawia, że wszystkie negatywne emocje atakują cię ze zdwojoną
siłą. Siłą, która dała mi do zrozumienia, że moja pozycja z walką z płaczem
jest praktycznie skazana na porażkę. – Myślę, że nie powinniśmy się już
spotykać.
Niall natychmiast spojrzał na mnie zszokowany. Czy naprawdę nie
spodziewał się, że do tego dojdzie? Przecież to było nawet przewidywalne. On
musiał zdawać sobie sprawę, że nie miałam zamiaru być weekendową dziewczyną.
- Co? – spytał, wciąż
będąc w szoku. Spojrzałam na niego twardo nic nie mówiąc. – Żartujesz, prawda?
- Nie. To koniec,
Niall.
Dlaczego kiedy powiedziałam, nie płakałam, nie rzucałam się po
kafelkach i nie wyłam niczym wilk
szukający swojej watahy? Nie czułam kompletnie nic – emanowała ze mnie jedna,
wielka pustka, wielkie nic, zero. Wstałam, wciąż patrząc na zszokowaną twarz
blondyna.
- Nie rób tego – usłyszałam jego szept. Jego
słowa spowodowały, że coś mnie tknęło. Rozpacz w jego głosie uświadomiła mi, że
nie jest mi wcale obojętne to, jak zakończy się nasza historia. Niall miał
rację – byłam jego życiem, tak, jak on był moim. To on był tym pasującym
elementem w mojej życiowej układance. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że już
nigdy nie znajdę kogoś, kto tak bardzo pasowałby do mnie i już do końca swoich
dni będę żyć ze świadomością, że czegoś mi brakuje. Nie mogłam jednak pozwolić,
aby dziecko, jego dziecko, wychowywało
się jedynie z matką; ono niczym nie zawiniło, aby pozbawić go ojca. Gdzieś w
głębi duszy wiedziałam, że postępuje właściwie, a Niall kiedyś to zrozumie i
będzie mi wdzięczny. Po prostu tak musiało być, żadne inne wytłumaczenia nie
istniały.
Moje rozmyślania przerwał Niall, szybko do mnie podchodząc. Stanął
naprzeciw mnie, wlepiając we mnie pełne strachu, niebieskie tęczówki.
- Nie rób tego,
proszę – szepnął ponownie. – To – ujął moją dłoń i położył sobie na sercu – nie
chce się dzielić na pół.
Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w jego oczy, całkowicie
zapominając o tym, że posiadam zdolność mówienia. W duchu wiedziałam jednak, że
nie mogę mu ulec – zbyt wiele kosztowało mnie to za pierwszym razem, a
świadomość, że historia znów się powtarza, sprawiło, że zrozumiałam, iż nasze
rozstanie było jedynym sensownym wyjściem w sytuacji, w której się znaleźliśmy.
- Kiedyś mi za to
podziękujesz – powiedziałam cicho, wyswobadzając swoją dłoń z jego uścisku. –
Musisz to zrozumieć.
Chłopak spojrzał na mnie, jakby w ogóle nie docierały do niego
moje słowa. Podczas gdy on wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, ja twardo
patrzyłam w jego oczy, tłumiąc i hamując napływające emocje.
Nie mam pojęcia ile czasu minęło, kiedy tak staliśmy naprzeciwko
siebie. Żadne z nas znów nie potrafiło nic powiedzieć. A może to i lepiej? Może
w tej sytuacji słowa były absolutnie zbędne?
- Mógłbyś już iść?
Chciałabym zostać sama – mruknęłam, wlepiając wzrok w swoje skarpetki.
Niall posłusznie skierował się ku wyjściu z patio, jednak w
ostatniej chwili odwrócił się.
- Zawsze będę cię
kochał. Pamiętaj, Mags.
Nim zdążyłam zareagować, blondyn nacisnął klamkę, po czym zniknął
za plastikowymi drzwiami prowadzącymi na zewnątrz. Cisza okalająca mnie po jego
wyjściu bezlitośnie informowała mnie, że bagno, w którym utkwiłam w ostatnich
dniach, wciąż się pogłębia i naprawdę niewiele brakowało, abym znalazła się na
dnie. Naprawdę, chciałam być twarda.
***
Trzy dni później.
Pospiesznie nacisnęłam klamkę, niczym burza wpadając do domu.
Zziajana pobiegłam do kuchni, zgarniając z blatu papiery, które były mi
potrzebne do spotkania z Danielem Ramosem. Przez cały wczorajszy dzień prawnik
dobijał się do mojej komórki, twierdząc, że
ma, w jego cholernym mniemaniu, mega ważną sprawę, która może zaważyć na
sądowej wokandzie w sprawie Trekstock, a
że ostatnio moim jedynym priorytetem była fundacja, postanowiłam za wszelką
cenę postawić na swoim chociaż w tej sprawie.
Upewniając się, że wszystkie dokumenty tkwią w czerwonej teczce,
otworzyłam buzię z zamiarem poinformowania Mateusza o tym, że wychodzę, jednak
chwilę później zdałam sobie sprawę, że od dwóch dni stałam się jedyną lokatorką
domu w Ealing. Chłopaki naprawdę nie żartowali – ich fascynacja buddyzmem miała
naprawdę jakieś głębsze podłoże, skoro bez wahania wsiedli w samolot do Pekinu,
skąd mieli dostać się do jednego z tybetańskich klasztorów. O ile myśl o tym,
że w klasztorze będzie obowiązywał post, nie zrobił na nich większego wrażenia,
o tyle widząc minę Josha, kiedy Pen uświadomiła mu, że w Tybecie na pewno nie
działa wi-fi, sprawiła, że dawałam im góra tydzień z miesiąca, który mieli
spędzić z dala od wszelkich, hałaśliwych,
ludzkich bzdur. Penelope obstawiała jeszcze niżej – założyła się z Eleną o
sto funtów, że chłopcy wrócą po trzech dniach. Na wspomnienie o tym zdarzeniu mimowolnie
uśmiechnęłam się. Moja przyjaciółka oraz Elena były jedynymi istotami, które
wywoływały uśmiech na mojej twarzy od momentu wyników analizy DNA.
Postanowiłam, że nie będę rozpamiętywać tego felernego dnia, jak i wmawiać
sobie, że Niall nie będzie całkowicie obecny w moim życiu. Po prostu próbowałam
o tym nie myśleć i skupić się na tym, co w ostatnich dniach było dla mnie
najważniejsze – fundacji i pokazywaniu wszystkim wokół, że naprawdę nic mi nie
jest i fizycznie czuję się naprawdę dobrze. Mentalnie – tutaj bywało już
gorzej. Naprawdę chciałam czuć się dobrze, jednak świadomość, że od naszej
ostatniej rozmowy Niall zadzwonił tylko raz, wprawiało mnie w stan przed
depresyjny. A ja miałam coraz mniej siły, aby z tym walczyć.
Nie zastanawiając się dłużej, włożyłam teczkę pod pachę, po czym w
pośpiechu opuściłam dom. Przed spotkaniem z Ramosem miałam jeszcze masę rzeczy
to zrobienia – począwszy od zrealizowania czeku dla domu dziecka w Swansea,
poprzez spotkanie z Eleną w fundacji i zaplanowanie grafiku Pen na następny
tydzień, a kończąc na spotkaniu z Ramosem. Początkowo wydawało mi się, że
załatwienie tylu spraw w ciągu dwóch godzin jest zupełnie niemożliwe, jednak z
zaskoczeniem odkryłam, że im mniej myślę, tym moja praca jest bardziej
efektywna. Postanowiłam więc odgonić natarczywe, niallowe myśli i z pustką w mózgu wyruszyłam odhaczyć pierwszy z
punktów w mojej dzisiejszej to do list.
Kiedy kierując się w stronę metra przechodziłam obok kiosku,
zamarłam. Na okładkach prawie wszystkich czasopism widniał Niall. Zszokowana
wodziłam wzrokiem po nagłówkach. Niall
Horan ojcem! Nowy Daddy Direction! Niall i Sophie – dziecko w drodze! Co na to
Milewska?!
Spoglądałam na te wszystkie tytuły, czując, że z każdą następną
linijką moja szczęka znajduje się coraz bliżej chodnika. Jak to możliwe?!
Przecież chłopaki już od dobrego kawałka czasu nie byli wikłani w żadne ustawki
z paparazzi, co więcej – dałabym sobie uciąć rękę, że wytwórnia chciałaby za
wszelką cenę zatuszować i ukryć fakt, że jeden z najbardziej pożądanych facetów
na świecie zostanie ojcem.
Zastanawiałam się, kto był na tyle odważny i głupi, aby zrobić coś
takiego. Stojąc naprzeciwko tego cholernego kiosku, uświadomiłam się, że cynk gazetom
musiał dać któryś z naszych znajomych. Przecież niewiele osób wiedziało, że
Sophie jest w ciąży…
Pomimo tego, że od trzech dni baby
drama, jak zdążyła nazwać to Penelope, już mnie nie dotyczyła, widząc te
wszystkie nagłówki gazet, w głębi duszy poczułam, że w takim momencie jak ten, Niall
naprawdę mnie potrzebuje. Kiedy wyciągałam telefon z zamiarem zadzwonienia do
niego, nagle na wyświetlaczu pojawiła się zezowata twarz Penelope. Nim
odebrałam połączenie i zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam głośny krzyk
mojej przyjaciółki.
- Powiedz, że nie
widziałaś dzisiejszych gazet!
- Za późno, Pen –
odparłam, swój wzrok kierując znów na okładki.
- Kto był tak
porąbany i doniósł o tym bachorze? Całe media szaleją, Mags!
- Trzeba to przeczekać, Pen. –
powiedziałam. – Ta sprawa już nas nie dotyczy, możemy jedynie współczuć
Niallowi.
- Um… - po drugiej
stronie usłyszałam jakiś szmer. – Chyba
jednak nie. Paparazzi oblegają cały chodnik przed fundacją. Elena histeryzuje,
jest przerażona!
- Co… - zdążyłam
wydusić, lecz Pen znów mi przerwała.
- Zresztą, jakoś
poradzimy sobie z tą bandą frajerów. Ty idź na spotkanie z Ramosem, spotkamy
się później!
Nim zdążyłam powiedzieć jej, jak bardzo ją kocham i jaką jest
wspaniałą przyjaciółką, rozłączyła się. Ale taka właśnie była Pen.
Spoglądając na zegarek i widząc, że znów niewiele brakuje, abym
spóźniła się na spotkanie, ruszyłam w kierunku linii Picadilly Line. W
międzyczasie wybrałam numer Nialla i z niecierpliwością oczekiwałam, aż
odbierze połączenie.
- Nie będę komentował
tego, co piszą w gazetach! – nagle w słuchawce usłyszałam podirytowany głos
chłopaka.
- Niall, to ja.
- Och – ton jego
głosu był co najmniej zdziwiony.
- Chciałam ci tylko
powiedzieć, że jeżeli chciałbyś pogadać o tym… - zaczęłam, jednak w tle
usłyszałam damski głos należący do Sophie. To uświadomiło mi, że robię z siebie
idiotkę, ponieważ doskonale wiedziałam, dlaczego Niall nie odzywał się do mnie
– jego dziecko było ważniejsze niż wszystko inne. A ja znów mimowolnie
rozdrapywałam rany. Po co w ogóle wykonałam ten telefon!? – Widzę, że jesteś
zajęty. Nie będę ci przeszkadzać, cześć.
Rozłączyłam się, po czym szybko wyciszyłam telefon i wrzuciłam go
do torby. W tamtym momencie zrozumiałam, że muszę skupić się na najważniejszych
rzeczach i zostawić Nialla w spokoju. Czas zostawić swoją przeszłość za sobą i
rozpocząć wszystko jeszcze raz. Ale… czy miałam w sobie tyle siły?
***
Dochodząc na miejsce spotkania, ostatni raz przyjrzałam się sobie
w sklepowej witrynie, chowając niesforne kosmyki w głąb mojego koka. Tym razem
postanowiłam ubrać się bardziej casualowo
i założyłam opiętą, ołówkową spódnicę i marynarkę, a na nogi założyłam
skradzione z szafy Pen, sandałki na platformie od Jimmy’ego Choo. Kiedy
ujrzałam stojącego Daniela, a następnie miejsce, które wybrał na nasze
spotkanie, pokręciłam głową z niedowierzaniem. Ten facet zdecydowanie miał coś
z głową. Nagle Ramos obrócił się i widząc mnie, jego uśmiech stawał się
szerszy, z każdym moim krokiem.
- Kiedy wyglądam jak
ostatni wieśniak, umawiasz się ze mną w najdroższej restauracji na ziemi, a
kiedy w końcu ubrałam się stosownie, ty chcesz omawiać te ważne sprawy w
McDonald’s? - spojrzałam na niego, a
jego uśmiech znów poszerzał.
- Popadania ze
skrajności w skrajność nauczyłem się od ciebie – odparł, patrząc mi w oczy.
Przez moment utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy; nie bardzo wiedziałam, jak
zripostować to, co powiedział przed chwilą. W końcu Ramos uciął moje katorgi,
kładąc rękę na mojej talii i kierując w stronę Milton St.
- Dokąd idziemy? –
spytałam kompletnie zdezorientowana. Nie byłam pewna, czy powodem mojego
rozkojarzenia był fakt, iż nie wiedziałam gdzie idziemy, czy to, że… wciąż
trzymał rękę na mojej talii. Czułam się niezręcznie, przecież tak naprawdę
nawet nie znam tego faceta!
Nagle Daniel stanął i delikatnie obrócił mnie twarzą do siebie, po
czym złożył pocałunek na moim policzku. Zszokowana spojrzałam na niego, jednak
ten ponownie pochylił się nade mną i szepnął wprost do mojego ucha.
- Paparazzi na
drugiej, udawaj, że jesteś szczęśliwa i zadowolona. Masz szansę pokazać
wszystkim, że gówno cię obchodzi, sprawa dziecka Horana.
Nim zdążyłam zareagować, Ramos wziął moją dłoń i uśmiechnął się
czule. Wyraz jego twarzy totalnie mnie sparaliżował, ten pewny siebie gnojek
był doskonałym aktorem. Już miałam wyrwać swoją rękę z jego uścisku, kiedy moja
podświadomość szepnęła mi, że takie coś może faktycznie pokazać, że jestem
nawet w dobrej formie. Widząc nieopodal łysego grubasa z aparatem przewieszonym
na szyi, ścisnęłam mocniej rękę Ramosa i pewnym krokiem ruszyliśmy przed
siebie. Z zadowoleniem mijałam kolejnych ludzi, zauważając, że wszystkie
mijające nas kobiety zawieszały spojrzenie na towarzyszącym mi prawniku. Dan
był niezaprzeczalnie przystojny, jednak jego zbytnia pewność siebie i
umiejętność manipulowania innymi, sprawiały, że w moich oczach był zwykłym, nic
nie wartym dupkiem. Nawet jeśli próbował mi pomóc z fundacją.
Nagle zauważyłam, że nasze
poczynania osiągają efekt. Grubas widząc nas, natychmiastowo schował
telefon i zabrał się za robienie zdjęć. Ostentacyjnie zasłoniłam sobie twarz,
na co Ramos zareagował podobnie.
- Dobry z ciebie aktor
– powiedziałam, widząc jak facet intensywnie robi następnie ujęcia, co jakiś
czas poprawiając ostrość albo jakieś inne pierdoły, które robią paparazzi.
- Cóż, dzięki. Granie
szumiącej trawy w szkolnym przedstawieniu w trzeciej klasie na coś się przydało.
Nie zważając na to, że znajdujemy się w miejscu publicznym,
wybuchłam głośnym śmiechem. Po chwili dołączył do mnie Dan. Słysząc jego
dźwięczny chichot zaczęłam się zastanawiać, czy to również jego aktorskie
zdolności, czy może prawdziwy odruch – bądź co bądź wciąż obserwował nas
cholerny fotograf.
Nagle Dan skierował nas w prawo, po czym weszliśmy do jednej z
kamienic znajdujących się tuż przy ulicy. Po chwili znaleźliśmy się w
przytulnym biurze. Centralne miejsce w pomieszczeniu zajmowało wielkie biurko,
na którym piętrzyły się sądowe akta, brudny kubek po kawie, stos innych
papierów i laptop. Pod oknem znajdowała się czarna, skórzana kanapa, a po lewej
stronie znajdowały się mahoniowe drzwi, zapewne prowadzące do innego
pomieszczenia. Rozglądając się z zaciekawieniem, doszłam do wniosku, że
znaleźliśmy się w jego kancelarii.
- Rozgość się –
usłyszałam jego głos. Wciąż przytłoczona sytuacją sprzed kilkunastu minut,
posłusznie usiadłam na kanapie, obserwując jak Ramos zdejmuje marynarkę, rzuca
ją na oparcie krzesła i kieruje się do mahoniowych drzwi, skąd po chwili
wrócił, trzymając w rękach dwie filiżanki herbaty. Z gracją postawił je na
szklanym stoliku stojącym przed kanapą, po czym usiadł obok mnie.
- Masz te papiery, o
które cię prosiłem? – spytał, a ja pokiwałam głową, wyjmując z teczki kilka
kartek. Dan wziął je ode mnie, po czym obserwowałam, jak w skupieniu czyta
dokumenty. Zauważyłam, jak ściska usta w wąską kreskę, a jego brwi unoszą się
coraz bardziej. Kompletnie nie rozumiałam o co tutaj chodzi, ale postanowiłam
mu zaufać, w końcu był prawnikiem i znał się na tym, jak mało kto.
Nagle blondyn wstał i podchodząc do swojego biurka, wziął z niego
jedno z opasłych akt, po czym wrócił na miejsce. Otworzył akta, po czym zaczął
zawzięcie szukać w nich czegoś. W końcu wyjął jakąś kartkę i zaczął porównywać
z jedną z moich, po czym odłożył je na bok i spojrzał na mnie.
- Tak myślałem.
- Co takiego? –
spytałam, kolejny raz nic nie rozumiejąc.
- Znalazłem coś, co
daje ci wielką przewagę sprawie.
- Co? – pisnęłam,
kierując wzrok na jego twarz.
- To co słyszałaś.
Dzięki temu wygraną masz praktycznie w kieszeni. Widzisz, Victoria Miller jest
nie tylko pośredniczką nieruchomości ale też nałogową hazardzistką, która od
lat ma ogromne długi. Namawiając dziadka na sprzedaż lokalu postanowiła oszukać
starszego człowieka i w aneksie umowy o sprzedaży dopisała sobie, że w razie
gdyby to właśnie ona miała dokonywać transakcji kupna pomiędzy Millerem a tobą,
dostanie prowizję. Kosmiczną prowizję – powiedział, pokazując mi fragment, o
którym mówił wcześniej. Spojrzałam na dokument, marszcząc brwi.
- Suka.
- W rzeczy samej.
Chyba już wiem, gdzie podziała się pozostała kwota.
- Myślisz, że Miller
wie, że jego wnuczka najzwyczajniej w świecie oszukała go i mnie?
- Gdyby wiedział, na
pewno nie siedzielibyśmy tutaj teraz, razem – odparł, patrząc na mnie. Widząc
jego spojrzenie, poczułam się nieswojo. W tamtym momencie Ramos wcale nie
wyglądał jak zadufany w sobie dupek, ale facet, który faktycznie chce mi pomóc.
Może wcześniej niesłusznie go oceniłam?
- Świetnie! Daj mi
to, trzeba to koniecznie wytłumaczyć Millerowi! – sięgnęłam po kartkę, jednak w
tym samym momencie wyciągnięta ręka Ramosa przerwała mi tę czynność.
- W dzisiejszym
świecie nic nie ma za darmo – powiedział, a uśmiech z mojej twarzy natychmiast
znikł. Cofam to, co wcześniej o nim myślałam. Wciąż jest cholernym, widzącym
tylko czubek swojego nosa, dupkiem.
Przygryzając wargę spojrzałam na niego, krzyżując swoje ręce na
piersi.
- Co chcesz w zamian? – spytałam
- Obiad w twoim towarzystwie. Czysto prywatnie.
Uniosłam brwi. Czy on właśnie zaprasza mnie na randkę?! Nic z
tego! Co ja powiem Niallowi? Jak on na to zareaguje?
W tym momencie w głowie zobaczyłam uśmiechniętego Nialla głaszczącego
wielki brzuch Sophie i zalała mnie złość. Nie będę z niczego rezygnować z jego
powodu. Przecież to on nabroił, nie ja. Spojrzałam na Dana, wpatrującego się we
mnie z wyczekiwaniem.
- Dobrze.
Zauważyłam błysk w jego oczach. Dupek, spodziewał się takiej
odpowiedzi. Jego spojrzenie wręcz krzyczało prędzej
czy później i tak będziesz moja!
Cóż, nie masz na co liczyć, Ramos. Moje serce nadal jest zajęte i
nie mam pojęcia czy kiedykolwiek przestanie być.
- Świetnie, w takim
razie widzimy się jutro. Sprawię, że to będzie niezapomniany dzień – ton jakim
to powiedział, przyprawił mnie o dreszcze. Cholera, on wie, jak działać na
kobiety. Stop, Mags, ogarnij się, nie możesz myśleć o nim w taki sposób.
Z lekkim uśmiechem wolno wstałam z kanapy, kierując się do drzwi
wyjściowych. Ramos podążył za mną. Tuż przy wyjściu odwróciłam się, napotykając
jego niezwykle intensywne spojrzenie.
- Dzięki –
wymamrotałam, starając się, aby pod wpływem jego spojrzenia nie zapomnieć
języka w gębie.
- Nie ma za co –
powiedział cicho, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego twarz była
zdecydowanie za blisko mojej. Czułam, jak każda komórka mojego ciała zostaje
sparaliżowana.
- Dlaczego mi pomagasz,
Dan? – mój głos przerodził się w szept. Nie miałam pojęcia dlaczego.
- Po prostu… po
prostu mam swoje powody – powiedział cicho, a w jego głosie usłyszałam
niepewność. Poczułam, jak jego dłoń styka się z moją. To, co działo się między
nami nie miało żadnego racjonalnego wytłumaczenia. To po prostu było. Całą swoją silną wolą przerwałam ten cholernie
gorący kontakt wzrokowy. Przecież on był moją konkurencją, poza tym nie miałam
ochoty pakować się w następną skomplikowaną relację; już dość namieszałam w
życiu Zayna przez takie zachowanie. Zresztą, Daniel Ramos był nawet osobą
niegodną mojej przyjaźni – musiałam więc w porę się opamiętać.
- Do zobaczenia –
powiedziałam szybko, po czym zniknęłam za drzwiami prowadzącymi na zewnątrz.
Ciepły podmuch wiatru postawił mnie do pionu. Co ja wyprawiałam!?
Musiałam natychmiast przestać analizować to, co działo się przed chwilą.
Pospiesznie wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Pen.
- Sytuacja opanowana?
– spytała. W tle słychać było szmer, co dawało mi do zrozumienia, że dziewczyna
również przebywa na zewnątrz.
- Tak jakby –
odparłam, czekając na przejściu na pieszych. – Paparazzi nadal oblegają
fundację?
- Coś ty –
prychnęła. – Powiedziałam im, że Niall już cię nie obchodzi i spotykasz się z
przystojnym skurwysynem Danielem Ramosem – powiedziała rzeczowo, a ja stanęłam
jak wryta.
- Co? Żartujesz?
- Nie. To rozjuszyło
tą bandę idiotów, a kiedy powiedziałam im, że Harry wychodzi dziś ze szpitala,
to już przeważyło szalę – odparła zadowolona.
Pokręciłam głową. Pen właśnie strzeliła sobie w stopę. Czy ona
zdawała sobie z tego sprawę, że odbiera
go dziś ze szpitala? Na pewno będzie jej miło podczas przepychania się z tłumem
facetów oślepiających skurwiałym fleszem.
- A, właśnie – głos
brunetki przywołał mnie na ziemię – wygrałam zakład – powiedziała radośnie, a
ja nie rozumiałam o co jej chodzi. – Chłopaki są już na lotnisku w Pekinie.
Widocznie brak wifi przeważyło na długości pobytu chłopaków w
klasztorze. Albo brak fast foodów. Albo celibat.
Śmiejąc się z głupoty mojego kuzyna i jego przyjaciela, pożegnałam
się z Pen, po czym udałam się na stację metra. Miałam zamiar zrelaksować się
przed wspólnym wieczorem z Hazzą, Eleną
i Pen, która zarządziła piżama party w rezydencji Stylesa. Wiedziałam, że to
dość kiepski pomysł, zważając, że a) Harry będzie jedynym samcem w grupie i b)
wątpię, aby był on skory do zabawy w gipsie pokrywającym trzy czwarte jego
ciała. Ale to były pomysły Pen, która zawsze, ale to zawsze stawia na swoim. A
ja mimo swojej sceptyczności, naprawdę potrzebowałam takiego szalonego
wieczoru. Na pewno będzie fajnie, prawda?
***
Kiedy wycierałam ostatnie krople spływające z końcówek moich
włosów, rozległ się głośny dzwonek do drzwi. Pospiesznie okrywając się
ręcznikiem, zeszłam na dół, aby otworzyć. W progu stał Zayn trzymający butelkę
taniego wina z Lidla.
- Och – wyrwało mu
się, kiedy lustrował mnie od stóp do głów. – Chyba ci w czymś przeszkodziłem –
wymamrotał, widząc mnie jedynie w ręczniku. Pomyślałam, że teraz jesteśmy kwita
– ja też kiedyś widziałam go jedynie w ręczniku i byłam tak samo zakłopotana
jak on teraz.
- Daj spokój, Zayn –
uśmiechnęłam się. – Wejdź.
Chłopak wszedł do środka, kiedy ja w ekspresowym tempie pobiegłam
na górę ubrać się. Kiedy po chwili zeszłam do kuchni zastałam go siedzącego
przy kuchennej wyspie i czytającego Daily
Mail. Zayn natychmiastowo podniósł
na mnie wzrok.
- Niezły gnój, co? –
spytał, wskazując na okładkę, na której widniał Niall. Pokiwałam głową,
opierając się o futrynę. – Słuchaj – Zayn znów spojrzał na mnie. – Chciałem po
prostu zobaczyć jak się trzymasz. Martwię się o ciebie.
Spojrzałam na niego, czując, że za chwilę sprawy między nami znów
przybiorą niechciany obrót. Postanowiłam jednak poczekać na dalszy rozwój
wydarzeń, czekając na odpowiednią chwilę.
- Wiem, że teraz
jesteś sama, więc przyszliśmy dotrzymać ci towarzystwa – rzucił głupkowato,
przytulając butelkę wina do policzka. Mimowolnie wybuchłam śmiechem. – W której
szufladzie trzymasz otwieracz?
- Zayn – przerwałam mu.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco. – Myślę, że powinieneś porozmawiać z Cailin.
Zayn wyprostował się patrząc na mnie dziwnie. Nie rozumiałam o co
mu chodzi, czułam jednak, że to właśnie ta odpowiednia chwila.
- Dlaczego? –
spytał, zapewne nie rozumiejąc, co mam na myśli.
- Ta dziewczyna jest
zbyt delikatna, abyś ją zranił. I jeżeli jest ktoś, o kogo musisz się martwić w
tym momencie, to właśnie o Cailin. Ja jak widać, jeszcze żyję i w życiu nie
czułam się tak silna jak teraz – uśmiechnęłam się lekko, w duchu wiedząc, że
nie do końca tak jest. Ale po co ma wiedzieć o tym Malik? – Ona naprawdę cię
lubi i wiem, że ty czujesz to samo. Nie próbuj zaprzeczać, widziałam co się
działo między wami u Rodriguezów. Dlatego zabieraj to wino i biegnij do niej. Ona
zdecydowanie jest tego warta. A jeżeli nic z tego nie będzie – dopiero wtedy
najebiemy się jak mopsy – dokończyłam, widząc jak Zayn jest coraz bardziej
osłupiały. Przez chwilę stał nieruchomo, po czym z lekkim wahaniem wziął wino
ze stołu.
- Jesteś wspaniała,
wiesz? – podszedł do mnie i wziął mnie w objęcia. Odwzajemniłam uścisk, w końcu
wiedząc, że chociaż raz zrobiłam coś słusznego w historii mojej i Zayna.
Czułam, że w końcu Zayn stanie się szczęśliwy. Chciałam, żeby tak było.
Z uśmiechem obserwowałam jak Zayn odjeżdża swoim BMW w stronę
centrum, po czym skierowałam się na górę z zamiarem spakowania paru rzeczy na
dzisiejszą piżamową imprezę. Miałam zamiar naprawdę ostro się nawalić – tak jak
półtora roku wcześniej, kiedy każdy nie miał takich problemów i co drugi dzień
chodził na kacu.
Mimowolnie spojrzałam na moje zdjęcie z Niallem stojące obok
łóżka. Patrzenie na nas, takich uśmiechniętych i beztroskich, spowodowało, że
dziura w moim sercu znów się otworzyła. Wiedziałam jednak, że postąpiłam
właściwie. Ostatni raz rzuciłam okiem na zdjęcie, jak mantrę powtarzając kiedyś mi za to podziękujesz, Niall.
A dziura w sercu wciąż była większa i większa…
***
Zayn.
Stałem pod drzwiami Cailin, kolejny raz naciskając dzwonek. Wiedziałem,
że jest w domu, jej głośno szczekający szczeniak zdemaskował ją. Postanowiłem nie
dawać za wygraną i kolejny raz nacisnąłem dzwonek. Zero odzewu. Westchnąłem, po czym usiadłem pod jej drzwiami. Mowa Mags
o tym, że Cailin naprawdę coś do mnie czuje, podziałała na mnie jak kubeł
zimnej wody. Zupełnie nie umiałem sobie z tym poradzić, przecież odkąd poznałem
Mags, miałem nadzieję, że kiedyś dopuści mnie do siebie na tyle, aby nasza
znajomość przeszła na wyższy poziom. Niestety, to zawsze był Niall… Jednak
teraz, kiedy pojawiła się moja szansa, na drodze pojawiła się zakochana Cailin.
Mags miała rację – Cai była zbyt delikatna aby ją zranić. Nie chciałem robić
tego kolejny raz. W głowie wyświetlił mi się obraz jej roześmianej buzi, kiedy
tańczyliśmy razem na barbecue. Była śliczna, kiedy się uśmiechała. Na to
wspomnienie kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. Nie miałem jednak
pewności, czy to, co do niej czułem było wystarczająco silne, aby zapomnieć o Mags…
Mimo targających mną niepewności, wyjąłem z kieszeni telefon, wybierając numer.
Po czwartym sygnale usłyszałem cichy głos.
- Dlaczego dzwonisz?
- Chcę pogadać. Przeprosić.
Spędzić miło wieczór.
Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza. Cailin milczała,
jednak nie miałem wątpliwości, że zastanawia się nad moimi słowami. Po chwili
usłyszałem westchnięcie.
- Mam dość, Zayn.
Wybieraj. Albo ja, albo Mags. Nie możesz zjeść ciastka i mieć je jednocześnie. Określ
się z końcu. Jeżeli wybierzesz ją – w porządku. Jeżeli jednak chcesz, aby nasza
znajomość trwała nadal, zapukaj w drzwi, tak, jak kiedyś.
Dwa razy szybko, raz wolno. Nasz sekretny szyfr, który mieliśmy w zwyczaju
stosować w naszych pierwszych schadzkach. Wciąż
pamiętała.
Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Cailin rozłączyła się. Wstałem i
stanąłem naprzeciwko drzwi, powoli zmierzając do pukania, jednak moja pięść
zatrzymała się w połowie drogi. Wciąż nie byłem pewien. Obraz uśmiechniętej Cailin,
zastąpiły chwile z Mags, które znaczyły dla mnie więcej niż można to było sobie
wyobrazić. Z drugiej strony nigdy nie będę drugim Niallem Pieprzonym Horanem.
Serce waliło mi ze zdenerwowania; czułem wielką presję i nie
wiedziałem co robić.
Po kilku minutach analizowania wszystkich za i przeciw, wziąłem
głęboki oddech. Miałem nadzieję, że decyzja, którą podjąłem będzie właściwa.
***
- Jesteś! –
krzyknęła radośnie Pen, otwierając mi masywne drzwi. Weszłam do środka i
spojrzałam z rozbawieniem na jej czerwoną jednoczęściową piżamę w logo 1D.
- Myślałam, że już z
tego wyrosłaś – wyszczerzyłam się.
- Nie mogłam się
powstrzymać - powiedziała głupkowato,
wciskając mi szklankę z drinkiem. – Idź się przebrać, w takim odzieniu nie masz
szans wejścia na tą epicką imprezę – powiedziała, znikając za ścianą.
Dom Harry’ego nie zmienił się ani trochę od czasu, kiedy byłam tu
ostatni raz. Chłopak wciąż nie wymienił pękniętego w Halloweenową imprezę
kafelka, a na oknach wisiały te same zasłony. To miejsce sprawiało, że w mojej
głowie roiło się od napływających wspomnień. Technicznie rzecz biorąc to
wszystko zaczęło się od tamtej imprezy. Nasze przebrania, jedzenie octowych
Walkersów, popijanie wódki mlekiem, leżenie na chodniku, szalone karaoke…
Miałam wrażenie, że im bardziej nie chciałam myśleć o Niallu, tym więcej
wspomnień z nim w roli głównej napływało do mojej głowy.
Próbując uporać się z moimi myślami, udałam się do pokoju
gościnnego, gdzie przebrałam się w moją niebieską piżamę i z wódką i winem
zapakowanymi w torbę, udałam się do pokoju skąd dochodziła głośna muzyka.
- Jesteś! Błagam,
zabierz je ode mnie – błagalny głos Harry’ego doszedł do moich uszu. Spojrzałam
na niego i z całych sił próbowałam się nie śmiać. Chłopak ubrany był w koszulę
nocną z Hello Kitty, a część jego gipsu pokryły kwiatki, gwiazdki i serduszka. Spojrzałam
na Elenę, która tłumiąc w sobie śmiech, ocierała łzy. Obserwowałam, jak Pen
podchodzi do chłopaka, całuje go delikatnie w czubek głowy, po czym związuje
jego niesforne loki w wysokiego koczka i diabolicznym wzrokiem patrzy na Elenę, która cicho wyjmuje
zza siebie mazaki, a następnie na mnie. Posłałam przepraszające spojrzenie
Hazzie, a następnie łapiąc rzucone w moją stronę mazaki, rzuciłam się w stronę
czystego kawałka gipsu. Słysząc rozpaczliwy pisk Harry’ego i wyklinanie nas od
najgorszych dziewczyn ever, poczułam, że ten wieczór naprawdę będzie
niesamowity.
Siedziałam po lewej stronie Harry’ego, pozwalając, aby jego zdrowa
ręka malowała na moim ramieniu jakieś dziwne rysunki. Impreza trwała w
najlepsze – z każdą minutą stężenie
alkoholu w mojej krwi rosła. Elena robiła przepyszne drinki, Penelope z gracją
psychopaty śpiewała najnowsze piosenki FabFive,
ja próbowałam stworzyć nowy język, a Hazza przeżywał z nami katorgi.
- Gotowe –
wybełkotał, podając mi lusterko. Spojrzałam w nie i ujrzałam wielkiego penisa
na moim policzku. Niezłe połączenie, pomyślałam, widząc, na czole kwiatki,
napis „cipa” i „największa fanka 1D”. Kompletnie nie przejmując się rysunkami
na mojej twarzy, podeszłam do Hazzy, dając mu siarczystego buziaka w policzek.
- Wynocha –
powiedział zadziornie, próbując mnie odsunąć od siebie jak najdalej. Zaśmiałam
się, sięgając po telefon i robiąc z nim kolejne selfie. Bawiłam się naprawdę
świetnie. Podśpiewując piosenkę, która właśnie leciała, podeszłam w stronę
Eleny, która pomimo swojego stanu, szczebiotała do telefonu jak nigdy.
- Z kim ona gada,
chomiczku? – krzyknęłam w stronę Pen, która właśnie oddała swoją twarz w ręce
mistrza rysunku, Harry’ego.
- Zgaaaaaaadnij!
Przez moment stałam, zastanawiając się, z kim Elena mogłaby
prowadzić tak żywiołową rozmowę, mając trzy promile we krwi, podczas kiedy ja
będąc w tym samym stanie nie potrafię powiedzieć alfabetu w kolejności. Nagle Bóg
postanowił się nade mną zlitować i mnie olśnić.
- Nie! – wrzasnęłam
i wyszczerzyłam się w stronę Eleny, która pokazała mi środkowy palec. – Ona i
Louis? Serio? – zwróciłam się w stronę Pen i Harry’ego, którzy pokiwali
energicznie głowami. Kątem oka zauważyłam, że Harry dyskretnie zapina zamek
błyskawiczny od piżamy Pen. A więc historia znów zatacza koło - czy ostatnio
moje życie to jakieś pieprzone deja vu?
Zamiast użalać się nad tym, że czuję się jak piąte koło u wozu,
postanowiłam, wzorem Eleny, zadzwonić do kogoś. Nie zastanawiając się dłużej
wybrałam numer i mając gdzieś fakt, że zapewne go obudzę, czekałam aż usłyszę
jego głos.
- Wiem, jest późno,
a ty nie lubisz kiedy budzę cię w środku nocy, ale wiesz co? Mam to w dupie,
jestem pijana – zaczęłam, kiedy tylko usłyszałam jak odebrał. – Chciałam ci
tylko powiedzieć, że wcale sobie nie radzę. Jest mi cholernie ciężko ze
świadomością, że już nigdy nie będziemy razem. Za błędy się płaci… Szkoda, że
my zapłaciliśmy za to najwyższą cenę. Nie wiem dlaczego to robię, po prostu
musiałam to zrobić… Z całych sił próbuję być silna, jednak cały czas atakują
mnie wspomnienia. I to jest cholernie uciążliwe, wiesz? Bo widzisz, wspomnienie
jest jak ulubiony fragment książki. Mimo że czytasz go tysiące razy i tak
zawsze do niego wrócisz, czy tego chcesz czy nie. Ja mam masę wspomnień, z których można by
zrobić opasły tom, którego tytuł składałby się jedynie z dwóch liter: TY.
To właśnie ty jesteś moim ulubionym fragmentem naszej wspólnej
powieści, w którym chcę się zatracać się na okrągło. Kocham cię, Niall,
pamiętaj o tym. Zawsze.
Pospiesznie rozłączyłam
się, czując, że do oczu napływają mi łzy. Mimo że znów samoistnie rozwaliłam
się emocjonalnie, poczułam się lepiej. On musiał o tym wiedzieć. Biorąc głęboki
oddech, wróciłam do pokoju, starając się przywrócić swój humor do momentu zanim
zadzwoniłam do Nialla. Położyłam telefon na podłodze, po czym sięgnęłam po
drinka. Nagle mój telefon zasygnalizował nadejście nowej wiadomości.
- Kto pisze do naszej Mags o tak później porze? – Harry sięgnął
ręką po mój telefon, zanim zdążyłam zdać sobie z tego sprawę. Kiedy rzuciłam
się, aby go odzyskać, Elena odciągnęła mnie od niego, ponaglając chłopaka, aby
w końcu przeczytał smsa. – Na jego miejscu
zapłaciłbym każdą cenę, aby znów być z tobą.
Uh, ale romantyk z tego
Daniela!
-Prawnik-skurwysyn? – spytała Elena, podbiegając do Pen i
Hazzy.
- Daniela? – spojrzałam oszołomiona na Harry’ego. – Dlaczego
Ramos do mnie napisał? – spytałam zdezorientowana.
Ujrzałam jak Pen wyrywa Stylesowi mój telefon
i coś w nim przegląda.
- Może dlatego, że przed chwilą do niego zadzwoniłaś?
***
Jak na szpilkach
czekałam na Ramosa w umówionym miejscu. Wciąż miałam kaca, jednak nie to było
najgorsze – myśl, że do właśnie on usłyszał to, co miałam zamiar powiedzieć
Niallowi, sprawiała, że czułam się jak ostatnia idiotka. Widząc go idącego w
moją stronę, moje serce zabiło mocniej. Nie miałam pojęcia jak się zachowa w
stosunku do mnie. Gdyby nie to, że w zamian za urocze spędzenie popołudnia
dostanę papiery gwarantujące rozwiązanie sprawy Trekstock, już dawno
spieprzyłabym stąd i nigdy więcej nie spojrzała mu w oczy.
Widząc, jak Ramos kroczy
ku mnie w innym stroju, niż widziałam go dotychczas, na chwilę zapomniałam o
tym, jak wielką kretynką jestem. Dan wyglądał zupełnie inaczej w dżinsowych
spodniach do kolan, białym T-shircie i koszuli w kratę. Na nosie miał czarne
Ray Bany, a jego roztrzepane włosy, sprawiały, że wcale nie wyglądał jak nadęty
prawnik.
- Hej – powiedziałam nerwowo. Dan uśmiechnął się do mnie,
również się ze mną witając. – To gdzie idziemy? – spytałam, rozglądając się
wokół. W pobliżu nie zauważyłam żadnej restauracji, kawiarni albo chociaż budki
z kebabem. Uśmiech blondyna stał się szerszy.
- Chodź. Obiecałem ci niezapomniany dzień – powiedział
tajemniczo, po czym wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę samochodu. Posłusznie
wsiadłam na miejsce pasażera, kompletnie nie mając pojęcia dokąd mnie zabiera.
- Gdzie jedziemy? – spytałam, widząc, że opuszczamy Londyn,
jednak w odpowiedzi dostałam jedynie kolejny tajemniczy uśmiech.
- Zobaczysz.
Przez kilka następnych
minut siedzieliśmy milcząc. Ciszę w samochodzie przerywała jedynie muzyka
lecąca w radiu. W połowie nowego kawałka Rihanny, nie wytrzymałam.
- Przepraszam.
- Za co? – Ramos obrócił głowę w moją stronę. Poczułam, że
się czerwienię.
- Za… no wiesz. Wczoraj.
- W porządku.
Znów cisza. Zaczynało doprowadzać
mnie to do szału. Nim zdążyłam znów się odezwać, Ramos zaparkował samochód, po
czym wyszedł i otworzył przede mną drzwi, nim zdążyłam sama to zrobić.
Zaskoczona jego manierami, podążyłam za nim, kierując się w stronę grupki
ludzi, która stała, opierając się o barierki. Zaniepokojona spojrzałam na
Daniela, który widząc moje spojrzenie, uśmiechnął się szeroko.
- Nie bój się – powiedział.
– Nic ci się nie stanie, kiedy jesteś ze mną.
Postanowiłam uwierzyć w
jego słowa, pozwalając aby wziął mnie za rękę i prowadził.
- Gdzie właściwie jesteśmy?
- Niedaleko Wouldham. Tutaj Medway – wskazał na rzekę
przepływającą pod mostem – jest najgłębsza.
Zszokowana spojrzałam na
niego, zastanawiając się, po jaką cholerę mnie tutaj zabrał.
- Chcesz mnie zabić? – zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam
jego śmiech.
- Zabicie cię, to ostatnie co chciałbym zrobić, Mags –
powiedział miękko, a pode mną ugięły się kolana. Ramos, kiedy nie był odziany w
garniak i nie recytował paragrafów, był zupełnie inną osobą. Taką, którą
mogłabym nawet polubić. – Będziemy skakać na bungee.
Stanęłam jak wryta, nie
wiedząc, co powiedzieć. On chce, abym skoczyła na bungee. Kurwa. Samo patrzenie
z tego mostu przyprawiało mnie o zawroty głowy. Przecież ta cholerna rzeka
znajdowała się jakieś sto metrów pod nami!
Widząc moją reakcję, Dan
stanął naprzeciwko mnie i położył mi ręce na ramionach.
- Na początku miałem zamiar zabrać cię na najwyższą ściankę
wspinaczkową w Londynie, ale kiedy usłyszałem w nocy to, co mówiłaś, doszedłem
do wniosku, że trochę zmienimy plany. Bungee będzie odpowiedniejsze niż
ścianka. – powiedział.
- Jesteś fanem sportów ekstremalnych, czy coś?
- To moje drugie życie. Myślałaś, że jestem tylko gburem,
non stop chodzącym w garniturze i napierdalającym paragrafy jak Meserszmit? –
zaśmiał się, a ja uśmiechnęłam się głupkowato. Tak właśnie myślałam, Ramos. –
Cóż, muszę cię rozczarować. Poza pracą jestem całkiem fajny – powiedział dziarsko,
a ja wybuchłam śmiechem. – Nie bój się. Skoczymy razem – dodał, patrząc mi
oczy. Nie miałam pojęcia dlaczego, jednak widząc jego spokojne, zielone tęczówki,
postanowiłam mu zaufać. W końcu i tak nie wyjdę przy nim na większą idiotkę niż
wczoraj.
- Dobrze – powiedziałam,
kierując się w stronę ludzi. – Zróbmy to.
Stałam na krawędzi
barierki spoglądając w dół. Myśl, że za chwilę miałam się najzwyczajniej w
świecie rzucić w mostu, napawała mnie przerażeniem, ale też ekscytacją.
Spojrzałam na Dana stojącego obok mnie, który tak jak ja był ubrany w tą całą,
śmieszną uprząż.
- Pamiętaj, na mój znak pociągniesz za tą linkę – kolejny raz
instruował mnie, a ja pokiwałam głową w geście zrozumienia. Tessa, jedna z
koleżanek Daniela, która pomogła mi zapiąć te wszystkie paski i linki, posłała
mi pokrzepiające spojrzenie. Wciąż nie byłam pewna, czy naprawdę chcę to
zrobić, jednak widząc Ramosa cieszącego się jak dziecko, postanowiłam, że
dołączę się do jego zabawy. – Gotowa? – spytał, wyciągając ku mnie rękę. Trzymając
się kurczowo barierki, podałam mu szybko swoją dłoń. Moje serce waliło jak
oszalałe, a krew w żyłach pulsowała. Wzięłam głęboki oddech, po czym skinęłam
głową.
- Na trzy. Raz.
Poczułam jak moje
wnętrzności skręcają się w jedną całość. Głośno przełknęłam ślinę.
- Dwa.
Serce przyspieszyło do
zastraszającego tempa. Ścisnęłam mocniej rękę Daniela.
Nagle przed oczami
przemknęła mi twarz Nialla.
- Trzy.
Oboje jednocześnie
puściliśmy barierkę. Poczułam jak moje ciało bezwładnie szybuje ku dole, a
jedyne co widzę to coraz bardziej oddalające się twarze ludzi stojących na
moście. Pomimo strachu, byłam podekscytowana. Ramos miał genialny pomysł. W
mojej głowie nie było już wspomnień, myśli, niczego. Byłam tu i teraz i jedynie
mój głośny krzyk dawał mi do zrozumienia, że to się dzieje naprawdę. Wciąż
trzymałam rękę Daniela, który krzyczał równie głośno co ja. Nagle Dan krzyknął
coś w moją stronę, a ja natychmiast pociągnęłam za odpowiednią linkę, która
odpięła mnie od liny. Moja dłoń puściła rękę Ramosa; poczułam, że zaczynam
spadać szybciej. Z oddali usłyszałam jeszcze krzyk blondyna, jednak to nic nie
dało. Z impetem wpadłam w wodną taflę. Woda natychmiastowo wdarła mi się do
ust. Otworzyłam oczy i widziałam tylko słabe światło przebijające się pod wodę.
Próbowałam wypłynąć na powierzchnię, jednak jedna z lin zahaczyła o moją stopę,
uniemożliwiając pracę nogami. Próbowałam rozwiązać supeł, jednak z każdą
sekundą zaczynało brakować mi powietrza. Zaczęła ogarniać mnie panika.
Rozpaczliwie szukałam wzrokiem Ramosa, jednak nigdzie go nie widziałam. Wciąż próbowałam
rozwiązać supeł, jednak brakowało mi sił. Jedyne co widziałam momenty, w
których Niall mówił mi, jak bardzo mnie kocha. Kiedy otrząsnęłam się z letargu,
zdałam sobie sprawę, że światło jest coraz słabsze, a ja opadam powoli na dno.
Panika ogarnęła mnie całkowicie. Wpadłam w pułapkę z której nikt nie mógł mnie
wydostać. A może takie właśnie było moje przeznaczenie? Może historia w końcu
skończy zataczać koło?
Może, pomyślałam, zanim moje powieki opadły. Ostatnią rzeczą, która pojawiła
się w mojej głowie pojawiła się Pen, krzycząca z całych sił, abym się nie
poddawała. A potem?
A potem nie było już
nic.
_____________________________________________________
Heeeej, przepraszam, że znów się spóźniłam z dodaniem, ale musiałam skończyć ten rozdział tak, a nie inaczej :) Dziękuję, że tyle czekaliście na nowy rozdział, obiecuję Wam, że na następny nie będziecie musieli czekać tyle :)
Ponadto dziękuję bardzo za tyle obserwatorów i ponad 40 000 wyświetleń! Ja pierdole, to więcej, niż mieszka ludzi w moim mieście xD
+ jeżeli macie, skargi, zażalenia, bądź cokolwiek, klikajcie w zakładkę PYTANIA, chętnie odpowiem na każde :D
To już wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie tego rozdziału i mam nadzieję, że widzimy się już niedługo!
Kocham Was! xxx
http://devil-fanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zakończyć ten rozdział w taki sposób? Przez Ciebie nie będę mogła zasnąć ^^ A oprócz tego, to rozdział jak zwykle. Pełen wzruszenia i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Naprawdę wspaniały <3
OdpowiedzUsuńmusiałam tak zakończyć, trochę dramy musi być :D
UsuńDziękuję bardzo kochana, Twoje słowa wiele dla mnie znaczą! <3
wow bosko kocham cie i zycze weny;***********<3
OdpowiedzUsuńdzięki ;**********
UsuńKurde!!! Jak można skakać na bungee i byc na tyle głupim, by sie odczepic, gdy pod sobą ma się tylko wodę?!
OdpowiedzUsuńA no i jeszcze to dziecko Nialla. Oboje są biedni, tyle klopotow ich spotkało... Pozostaje tylko współczuć :-S
Buziaki. :-*
Tylko Mags potrafi być taką idiotką ;/
UsuńFakt, tyle kłopotów... Czasem warto być zwykłym, szarym człowiekiem :D
Świetny długi dużo się dzieje :)prawnik zapewne dużo. Namiesza ale ja i tak liczę na to ze ona będzie z niallem ;)
OdpowiedzUsuńDzieki :) to prawda, prawnik zagości na dłużej, jednak dalej nie wiem z kim ostatecznie będzie mags ;o
UsuńBoże dziewczyno!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś to zakończyć w takim momencie?
Momenty z Niallem doprowadzają mnie do łez. Ryczałam jak Bóbr. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Jesteś genialna i jak na razie to mój ulubiony blog. Jeśli skończysz pisać to opowiadanie od razu zacznij kolejne bo Twoje drugie z Kat też jest bardzo fajne. Masz ogromny talent. Wszystko co piszesz czyta się z taką lekkością. Dodawaj kolejny jak najszybciej. Ostatnio sprawdzałam co kilka godzin czy może pojawiło się coś nowego i teraz będzie tak samo.
Kochanie, jeszcze raz będziesz płakać podczas czytania mojego opowiadania to zakażę Ci je czytać! :D u mnie nie ma płakania, jak już to ze śmiechu :)
UsuńOd razu po skończeniu tego zabieram się za Kat i może zacznę jeszcze jedno, kto wie :)
Nowy już jest :) Pozdrawiam x
Jak mogłaś zakończyć to w takim momencie?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny. Na tych scenach z Niallem płakałam a myślałam, że dam rade i się nie popłaczę.Widzisz do jakiego stanu mnie doprowadzasz?
Oby tak dalej.
Życzę weny i dawaj szybko następny rozdział.
Pozdrawiam xx
@MrsHoran13_09
Nie ma płakania!!!! Musiałam zakończyć tak, innego pomysłu nie miałam :) Dzięki, wena się przydała, jakoś wymęczyłam ten czternasty rozdział :)
UsuńBuziaki :*
kiedy kolejny roszdzial??a po za tym super;**
OdpowiedzUsuńNowy już jest :*
UsuńTo jedno z lepszych ff! Świetnie piszesz, a Twoje pomysły dotyczące fabuły....szok :D. Czekam na więcej. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńBOŻE ŚWIĘTY, DZIEWCZYNO KOCHAM TWÓJ KOMENTARZ <3
UsuńHa! Chyba właśnie Cię przejrzałam. Najpierw prawie ryczałam ,czytając scenę, w której Mags zrywa z Niallem, potem kipiałam ze złości na randce z tym przebiegłym prawnikiem, ale jeszcze potem doczytując do końca rozdziału uznałam, że wszystko dobrze przemyślałaś. Moja koncepcja jest taka: Mags po wypadku na bungee trafia do szpitalu, czuwa przy niej Niall, oboje po raz kolejny zdają sobie sprawę z tego ,że nie mogą bez siebie żyć, Niall udowadnia Mags jak bardzo ją kocha, a dziecko z Sophie nie przeszkodzi im w byciu razem i wracają do siebie po tych dramatycznych wydarzeniach. Hahahahha.
OdpowiedzUsuńCo do Zayna, jest kochany, prawdziwy przyjaciel, ale Mags dobrze zrobiła odsyłając go do Cailin, ale szczerze mówiąc nie pogardziłabym kolejnym namiętnym pocałunkiem miedzy Zaynem i Mags. Wiem, wariatka ze mnie. Mam nadzieję jednak, że Zayn w końcu znajdzie "tę jedyną", bo zdecydowanie na to zasługuje.
Elena i Lou - proszę, oni muszą być razem, oboje zasługują na to, żeby w końcu mieć kogoś bliskiego.
Jeśli chodzi o Hazzę, to wyczuwam jego powrót do zwariowanej Hiszpanki. Są dla siebie przeznaczeni i męczą się w innych związkach.
Matt i Josh - hahahahhaha. Co ten współczesny świat robi z człowieka? Kilku dni bez wifi nie da się wytrzymać! A mnisi w tybetańskich klasztorach jakoś żyją, hmmm, dziwne, dziwne...
Teraz kolej na pana Ramosa, ten gnojek jednocześnie działa mi na nerwy, ale też ma w sobie coś tajemniczego, co sprawie, że chce go więcej. Zaskakująca postać.
Troszkę się rozpisałam, ale wręcz musiałam Ci to wszystko napisać. Poza tym Twój styl pisania ahhh można być długo wyliczać jego zalety, Przede wszystkim, i tu się powtórzę, piszesz "po angielsku" tzn. znasz kulturę, styl życia w UK, nazwy dzielnic Londynu czy miast pod Londynem, po prostu znasz realia życia, co sprawia że całe opowiadanie staje się dużo bardziej wiarygodne. Uwielbiam to, bo uwielbiam wszystko, co związane z UK i taki też jest Twój blog. Poza tym, sposób, w który opisujesz myśli bohaterów jest z jednej strony prosty, a z drugiej idealnie oddaje uczucia człowieka w danej chwili. Ahh, Mags, co Ty ze mną robisz.
Uwielbiam to opowiadanie, jak i jego autorkę <3
Do następnego!
Nika
PS. Liczę na równie wyczerpującą odpowiedz na ten komentarz ;) ~N
Droga Niko, Twoje rozumowanie dotyczący następnych wydarzeń trochę się różnią od mojej chorej wizji, ale mimo wszystko Twoja wersja też jest super :D
UsuńCzas aby i Zayn był szczęśliwy, zresztą niedługo koniec, więc musi sobie kogoś znaleźć :) między Zaynem a Mags na pewno jeszcze coś się pojawi, ale nie mogę powiedzieć co, bo nie będzie niespodzianki :D Hazza i Pen -> przed nimi jeszcze kręta droga, wciąż kręci się Mateusz, a ona głupia dalej nie wie kogo wybrać xd
Kochana, doskonale rozumiem brak wifi, jestem totalnie uzależniona od internetu więc rozumiem ból chłopaków, jak i innych, którym siada internet w najmniej oczekiwanych momentach :D
Ramos jest pełen sprzeczności, super, że masz w stosunku do niego takie odczucia, kiedy wymyśliłam sobie jego postać, taka własnie miała być. Poza tym nie przepraszaj mnie za długość komentarzy! Kocham takie czytać! Bardzo mi schlebiasz, uważaj bo zachłysnę się i osiądę na laurach xd
Myślę, że skoro akcja opowiadania dzieje się na obczyźnie, to analogicznie powinno dostosować się historię do warunków, przecież nie można napisać, że w UK płaci się złotówkami :D Bardzo się cieszę, że to Ci się podoba, ja ze swojej strony staram się, aby czytelniczki w jakimś tam stopniu poczuły ten "klimat" Anglii i mam nadzieję, że choć trochę mi się to udaje.
Jezu, nie masz nawet pojęcia jak bardzo się uśmiecham, ilekroć czyta Twój komentarz, jest po prostu cudowny <3 Uwielbiam Cię <3
Do zobaczenia w następnym, buziaki xx
Zawsze kończysz w takich miejscach... Kogo wybrał Zayn, co się stanie z Mags? Nienawidze cię za tą niepewność ;)
OdpowiedzUsuńTo był ostatni raz, obiecuję!
UsuńNajpierw to cholernie smutne zakończenie w Hunger a teraz TU! No ja nie moge XD
OdpowiedzUsuńMasz rację, zakończenie Hungera powaliło mnie z bóg ;c
UsuńA moje się jeszcze się nie skończyło, poza tym u mnie nikt nie umrze :D
Właśnie przeczytałam na twoim asku, że planujesz zmieścić się w 20 rozdziałach, a potem zakończyć prowadzenie tego bloga. Spytam spokojnie: CHCESZ WPIERDOL?
OdpowiedzUsuńNie ma! 20 rozdziałów i koniec xD przygotuj się na to psychicznie :*
UsuńKurczęęę....znowu tyle dramatów i znowu się zepsuło i znowu brak odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńBożeeee oby Zayn wybrał Mags. XD Uwielbiam ich jak są razem i fajnie by było jakby zaczęli coś ze sobą ten... ;D
Pozdrawiam i czekam na następny! ;)
Drama musi być! A to dopiero początek XD
UsuńOpowiadanie jeszcze się nie kończy, momentów Mags i Zayna jeszcze nie zabraknie :)
Pozdrawiam :*
Mags! To jest najlepszy rozdział, serio. Był tu Niall, Zayn, Daniel, Pen, Hazza, Mateusz no wszyscy. Rozstanie było takie, jakie być musiało. Oboje wiedzą, że to da nowy początek i będą mile wspominać, to że nie rozstali się w bólu i płaczu, tylko jak normalni ludzie. Towarzysze, którzy niosą niezły bagaż wspólnych wspomnień. Niall zajmie się swoim dzieckiem, a Mags w końcu zajmie się życiem. Ich historia była i jest piękna ale miłość jest przewrotna.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co zrobił Zayn. Mam nadzieje, że wybrał Cailin, bo nie chce by znów cierpiał przez Mags. Mimo, że coś ich do siebie cięgnie, to jedynie bliskość. Przyjaźń damsko-męska jest dziwna, a to najlepszy dowód na to. Muszą ułożyć sobie życie ale będą obok siebie zawsze :D
Ramos zaskoczył mnie mile swoją pasją do sportów ekstremalnych. Z aroganckiego prawnika, w niesamowitego chłopaka. Od razu wiedziałam, że on będzie kimś niezwykłym. Jestem ciekawa co zajdzie między nim, a Mags. Właśnie, co z Mags? Ten koniec był dla mnie wyjątkowym zaskoczeniem!
Było to coś innego, żadna tragedia dla Mags, żadnych lamentów i myśli z jej strony tylko pustka, która może znaczyć wiele. Nie zrób tylko naciąganej utraty pamięci :p
Okey, okey. Dawno nie było moich analiz :D Jak ja to kocham! Szkoda tylko, że nie wypisałam się wiecej i dogłebniej. Ale to innym razem :D Kocham twoje pisanie Mags! Czekam na kolejny i zapraszam do mnie xx
http://not-only-1d.blogspot.com/
Omg Olivio, Ty jak zwykle zaczynasz swój komentarz z grubej rury :D W ogóle kocham Twoje komentarze :D Rozstania, powroty, znów rozstania.... nie nudzi Cię to? :D Taaaak, zgadzam się, ich miłość była wyjątkowa (:
UsuńOdpowiedź na to, kogo wybrał Zayn jest w czternastym rozdziale, ale to już pewnie wiesz :D Przyjaźń damsko-męska to gówno,chyba, że przyjaźnisz się z gejem, to wtedy może to istnieć xd
Kocham Ramosa w c**j, to moja ulubiona postać, musiałam pokazać go z trochej innej strony, zanim wszyscy by go doszczętnie znienawidzili xD
Mags nie może być wiecznie płaczącą cipą, czas wziąć się w garść i przestać płakać! Kochana i tak napisałaś więcej, niż większość komentujących, za co serdecznie Ci dziękuję <3
Kocham Cię normalnie :D pozdrawiam xxx
1. Dziecko what!!!??? 2.To ta zdzira Sophie wygadala o dziecku 3. Zayn walcz o Cailin 4. Harry ty biedaku haha 5. Ramos nuezly plan z tym paparazzy 6. Mags jak moglas pomylic numer 7. Pen geniuszu Mags I Ramos??? 8. Skok na bangee O Matko ja bym nie skoczyla 9. Daniel strzelam ze nie bedziesz z Milewska, nawet jesli to ona nadal mysli o Niallu 10. Mags gasz rade jestes silna nie utoniesz!!! Rozdzial jak zawsze zajebisty, czekam na nn!!! :D Cukierkowa <3
OdpowiedzUsuńSorka za bledy :) Cukierkowa<3
UsuńTe podpunkty mnie rozwalają :D Wiedziałaś jak dobrze podsumować :D Jesteś cudowna <3
UsuńNa początek dziękuje za tak cuuudowny i dłuuugi rozdział. Powiem szczerze zaskakujesz mnie na każdym kroku, naprawdę Mags masz prawdziwy talent i jesli kiedyś książkę to kupię ją i wybiegnę na ulicę i zatańczę taniec miłości do Ciebie!
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ
_________________________________________________
HHAHAHAHAH nasza kochana parka wraca czyżby brak cywilizacji był powodem ,że stwierdzili jednak ,że buddyzm to nie to? AHAHHAHAHAHA
Niall ojcem... KOSZMAR.... Milewska.... KONIEC ;( ale cały czas mam nadzieje na szczęśliwe zakończenie :* Pen i Harry ! <3 no proszę wróćcie do siebie jesteście dla siebie stworzeni <3 tak jak Mags i Niall <3
Zayn walcz o Cailin, zasługujecie oboje na prawdziwą miłość.
Cofam wszystko co myslałam o prawniku. Naprawdę polubiłam go, mogły być fajnym facetem ale nie dla Milewskiej... jakoś mi do sibeie nie pasują.
SKOK NA BANGEE, świetny pomysł ! takie wyzwolenie :D szkoda ttylko ,że kończy się tak jak się kończy... Mags kochana WALCZ! Jestem z Tobą!
ROZDZIAŁ JEST NIESAMOWITY< TYLE EMOCJI <3
Czekam na nexta. KOCHAM I POZDRAWIAM <3 :*/Add
Ja to w ogóle Ci dziękuję kochana, że czytasz tego bloga i cały czas go komentujesz! Jesteś niesamowita, cudowna i w ogóle kocham Cię jak nie wiem <3333333
UsuńM&J 0:1 Internet :D tak można to najprościej podsumować :D
Już wiem jak bedzie wyglądać zakończenie, ale nie powiem hihi :*
Zayn i Cailin? Zajrzyj do czternastki ;>
Ja Ci powiem, że kocham Ramosa jak cholera, może trochę mniej niż Ciebie, ale kurde kocham go po prostu :D On i Milewska? Zobaczymy co wyniknie z tej znajomości, póki co drą koty o fundację :>
Sama bym chciała skoczyć, ale się boję :d Może kiedyś zrobimy to razem? :D będziemy się trzymać za ręce hahaha :D
KOCHAM CIĘ BEJBE :*
chętnie oddam moją głowę i napiszesz za mnie ten bonusik, co Ty na to?
OdpowiedzUsuńjak przestanę bawić się na twitterze, dodam komentarz, obiecuję. ^^
ej, jest na dole u mnie. xD @margoleciak :>
OdpowiedzUsuńmoja droga, w tym odcinku serwujesz mi taki koktajl emocjonalny, że jego smak wymusza grymas na twarzy, a wahanie nastroju graniczy z tym, jakie przechodzi kobieta w ciąży. zaraz siądę na środku z płaczem, i zażyczę sobie słoik ogórków z bitą śmietaną.
OdpowiedzUsuńsłone łzy skapujące do kubka doprawiają mi zupę, kiedy kolejny raz czytam początkowy fragment. nie chcę wierzyć. po prostu nie wierzę, że to zrobiłaś. :c czytając zdanie 'To Twoje dziecko, Niall', myślałam, że mój mózg chce mi wywinąć jakiegoś okropnego psikusa. to ja tu trwam w radosnym oczekiwaniu, choć w głowie mam ułożoną własną wersję odcinka. w moim scenariuszu nie było mowy o takich wynikach badań, takim rozwoju wydarzeń ani o jakimkolwiek przedświątecznym zakończeniu związku! do jasnej cholery Mags, zaburzasz ich szczęście i mój rytm pracy serca. :c
postać Boga Ramosa nieco gasi płonącą w moim sercu rozpacz. ta ręka na talii musi coś oznaczać. hmmm. może to znak, że już wkrótce przyczyni się do jej śmierci? (sama nie wiem, czego spodziewać się po końcówce w Twoim wykonaniu. ja już usypuję mogiłę bohaterce i nucę Anielski orszak).
nie wiem, czy to facet godny zaufania. jego tajemnicza aura udziela się wszystkim, chociaż pewność siebie chwilami sprawia, że chcę sprzedać mu plaskacza w ten idealny policzek. ciekawe, czym szumiał podczas pamiętnego wcielania się w rolę trawy, to moja nowa rozkminka. ^^
next dylemat - kogo wybierze Zayn. sądzę, że jego postać przewijająca się przez ostatnie kilka odcinków dość mocno odcisnęła swoje piętno na tym, co dzieje się teraz. wszystko powinno wyjaśnić się w scenie rodem z randki w ciemno - między nimi rozsuwająca się ścianka, prowadzący wstrzymuje powietrze podobnie jak widownia i blogowa sfera. wszyscy dobrze wiemy, że będzie tam połamana Mags, przywieziona prosto z chirurgii po tym jak Ramos pomógł jej w rozwiązaniu wszelkich problemów. tak przeczuwam. o ile pozwolisz naszej bohaterce jeszcze chwilę pożyć.
Harry i piżama to widok wprost zalewający mój umysł! mam nadzieję, że znana i ceniona pani doktor bardzo dużo czasu spędzi na odpieczętowaniu go z gipsu - może być to jej prezent pod choinkę, akurat do rozpakowania/odkucia jak znalazł. będzie się delektować aż do nowego roku. może nawet weźmie urlop na tę okazję. xD
przypadkowy telefon pod wpływem - to było coś. niby wpadka roku, a jednak podświadomość wiedziała co robić. szkoda tylko, że był to jeden w powodów dla którego mamy trupa na stanie. to znaczy właściwie nie wiemy czy mamy trupa, ale jedyne, co kojarzy mi się z tym skokiem to szybki
i bezbolesny zgon. dlaczego nie może być niallowo-kwiatkowo-miodowo-radośnie? dlaczeodlaczegodlaczego? :c
po przywitaniu nas fantastycznymi wynikami badań, mam dreszcze na myśl o tym jak rozpoczniesz następny rozdział. dosłownie drżę jak świąteczne nóżki w galarecie.
nie wiem czego się spodziewać, podłączam się do respiratora, oddaję w ręce kardiologa i liczę na to, że oszczędzisz nieco moje zdrowie w następnym odcinku.
mimo to czekam - Twoja wyobraźnia przekracza wszelkie granice. <3
ps: to nie czas na jedzenie zupy, po prostu komentarz poleżakował chwilę w wordzie zanim go dopieściłam, sorry. ^^
jak zawsze, onieśmielasz mnie długością swojego komentarza.
Usuńjest po prostu przepiękny, a to, że jakimś cudem znalazłaś mojego bloga, sprawia, że kurde, wygrałam życie :D właśnie, jak znalazłaś moje opowiadanie? :D
co tu mogę jeszcze powiedzieć - KOCHAM CIĘ W CHUJ, MARGO :*
COO???
OdpowiedzUsuńMags!? Ale się porobiło :(((
Niall jest jednak ojcem? Głupia sytuacja :( Z jednej strony mi zaimponował bo nie chce zostawić swojego dziecka, jednak co z Mags? Co z nimi?
Jestem ciekawa kto powiedział o dziecku. Pewnie Sophia -.-
Pan Tajemniczy chyba powoli staje się dla mnie panem Danielem Ramosem. Wiesz co, jesteś wielka! Przez ten rozdział (ja i mój dziwny gust xD) polubiłam Daniela xD (właśnie a propo, fajne imię ;D) Ten 'pedałowaty prawniczek cytujący paragrafy' nabrał tutaj charakterku :) Ohh a ten telefon w środku nocy!? Strasznie się cieszyłam że zadzwoniła do Nialla, a tu nagle okazało się inaczej... Co z tego wyniknie? Ile on jeszcze namiesza? A może to właśnie on sprawi że wszystko się ułoży?
Mags!- no uwielbiam ją! Bardzo podobało mi się to jak porozmawiała z Zaynem :) Prawdziwa przyjaciółka ;') Potrzebowała jego wsparcia ale wolała żeby był szczęśliwy z Cailin :) Jestem ciekawa jaką decyzję podejmie. Kogo wybierze Zayn?
Haahahaha Matty&Josh duet doskonały! Jestem ciekawa co skłoniło ich do powrotu xD Może to nie tylko brak wi-fi i celibat xD Wkrótce się dowiem :)))
Hehehe Elena&Louis (osz ale imiona, się zszipować nie da :c) Nie ma chyba sensownego połączenia ;c
A Pen i Harry? Coś między nimi będzie?
Mags! Otwieraj swoje śliczne oczęta! Oddychaj, oddychaj! Rozumiesz? To nie tak ma się skończyć, więc dalej!
Ok, to chyba wszystko :)
Serdecznie pozdrawiam :) Mam nadzieję że przed świętami pojawi się jeszcze rozdział, więc na razie nie życzę wesołych świąt ;D
PS Liam, ohh niech on się tak nie spieszy, no jakże to tylko bodajże 156 lat! Co to dla nas? (ja jestem w stanie tyle poczekać :D może spotkamy się w innym wcieleniu, po reinkarnacji jak wcielę się w postać seksownej Pen hihi ^^)
Pozdrawiam, czekam nieciekawie na następny, ściskam mocno <3
Tak musiało być ;< Co zrobisz, jak się komuś robi dziecko, to się na lodzie potem nie zostawia :<
UsuńDaniel jest gorący i taki świetny i w ogóle :D spoko kochana, myślimy tak samo, ja też go lubię :D Kto powiedział o dziecku, już niedługo się wyjaśni, obstawiam, że będziesz w szoku ;>
Kochana, gwarantuje Ci, że na pewno wszystko się ułoży, pytanie tyko - jak?
Zayn już wybrał, mam nadzieję, że będziesz zadowolona z jego wyboru :D M&J to kwintesencja absurdu, czego chcieć więcej? :D
Mamy gorący trójkąc MPH, który powoli przekrzywia się w jedną ze stron, pomocy!
Mags walczy, a co się stanie to pewnie już wiesz :D
PS. Dominika, proszę Cię 156 lat to minie jak jeden dzień :D w razie co, polecam Ci wybór jakiegoś dobrego kremu przeciwzmarszczkowego :D Och, nie, Pen po reinkarnacji będę ja :D
Cóż, nie wiem co jeszcze napisać, mam nadzieje, że spotkamy się w nexcie, do zobaczenia, ściskam i całuję <3
Jeeej, dzięki <3
OdpowiedzUsuńZaraz zajrzę :)
OMG kocham kocham cie zawsze komenuje i codziennie zagladam jestes zaje*****!!!!!!!!!!!!kCKCKCKC,nie da sie opisac twojego bloga po prosu jest ghdiufdgi<33 zycze weny i pozdro;3
OdpowiedzUsuńo jeeeeeeejku, dzięki :* JESTEŚ CUDOWNA, BARDZO MOCNO CIĘ KOCHAM <33333333333333
Usuń