Wciąż stałam oparta o ścianę, w ciszy obserwując zszokowaną
minę Penelope, rozdziawioną buzię Zayna i zaskoczoną Elenę.
Postanowiłam wyrzucić wszystkie myśli z mojej głowy, jedyną
czynnością, na której się skupiałam, było oddychanie.
Rozpaczliwie broniłam się przed tym, aby ostatnie pokłady mojej
psychiki nie rozkruszyły się niczym grudka ziemi. Tak bardzo
chciałam pokazać sobie i wszystkim wokół, że przez te półtora
roku stałam się nową Mags – silniejszą, pewniejszą siebie i
nie płaczącą po kątach. Moje powieki wciąż pozostawały suche,
jednak gula, która narastała z każdą sekundą, boleśnie dawała
mi do zrozumienia, że jest ze mną gorzej niż myślałam. Historia
zatoczyła koło; ktoś znów stanął na drodze do mojego szczęścia
i samorealizacji.
- Ale... jak to się stało? - zapytała z niedowierzaniem Penelope,
która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku.
Spojrzałam na nią smętnie, w myślach odtwarzając wydarzenia,
które rozegrały się raptem pół godziny wcześniej.
Niedowierzanie malowało się na mojej twarzy, które szybko
zostało zmienione przez szok, kiedy mój wzrok powędrował w dolne
partie ciała Sophie Ward. Jej brzuch, kiedyś tak strasznie płaski,
teraz był okrągły, zupełnie jakby pod swoją dżinsową koszulą
miała schowaną piłkę do kosza. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam
się w jej brzuch, gorączkowo modląc się, aby to, o czym myślałam
nie okazało się prawdą.
- Cześć – Sophie posłała mi smutne spojrzenie. Patrząc na
jej nieumalowaną twarz, włosy spięte w niechlujnego kucyka i
zmęczone spojrzenie, mogłabym nawet zacząć jej współczuć i
zapytać, czy chce pogadać, jednak, na miłość boską, istniało
prawdopodobieństwo, że Niall ma z nią dziecko!
- Czy możesz w końcu powiedzieć, o co chodzi? - głos Nialla,
jak echo, przeszedł w mojej głowie. Wciąż patrzyłam na Sophie.
- Miałam powiedzieć ci wcześniej, ale...nie było okazji –
wzrok dziewczyny utkwił w moim chłopaku, a jej dłonie zaczęły
gładzić swój brzuch.
- Sugerujesz... - głos Nialla ugrzązł mu z gardle. Zauważyłam,
że jego dłonie zaczynają się trząść.
- Tak. Będziesz tatą.
Zszokowana spojrzałam na Nialla, który wyglądał jakby właśnie
zajrzał śmierci w oczy. Jego twarz była biała jak kreda, a jego
klatka piersiowa zaczęła unosić się i opadać coraz szybciej.
Mogłabym przysiąc, że słyszałam głośne bicie serca blondyna.
Zamknęłam oczy. To niemożliwe. To musi być jakiś cholerny
koszmar. Zaczęłam na przemian wbijać w swoją dłoń paznokcie i
rozluźniać ręce, rozpaczliwie licząc na to, że jakimś cudownym
sposobem Sophie sobie z nas żartuje. Niestety, kiedy otworzyłam
powieki, przede mną znów stała ciężarna brunetka, która
wpatrywała się w swoje splecione dłonie. Patrzyłam na dziewczynę
starając się z wszystkich sił nie wariować i nie rozglądać się
dookoła, rozpaczliwie szukając ukrytej kamery.
- Który to miesiąc? - Niall w końcu odzyskał zdolność
mówienia.
- Szósty. – Sophie niemal szepnęła.
Ostatkiem rozumu zaczęłam szybko kalkulować wydarzenia z
ostatniego okresu. Mieliśmy maj, co oznaczało, że w ciążę
zaszła w... grudniu? Jak najszybciej umiałam wyszukałam z
zakamarków swojego mózgu parę grudniowych wydarzeń. Święta w
Polsce, Sylwester w Rzymie z Jordanem, zimowe egzaminy na LSE, nowa
płyta One Direction, SKANDAL NIALLA I SOPHIE. Cholera, to był ten
czas. Rozstali się na początku stycznia. A to znaczyło, że
prawdopodobieństwo, iż Niall ma z Sophie dziecko było coraz
większe. O kurwa. To mogło być prawdą. Spojrzałam na Nialla i z
miejsca wiedziałam, że tak jak ja stara się przypomnieć sobie, co
działo się pół roku wcześniej.
- Dlaczego dowiaduje się o tym dopiero teraz? - warknął Niall,
patrząc z pogardą na Sophie, która pod wpływem jego spojrzenia,
skuliła się.
- Byłam w Bristolu, u rodziców... Chciałam poczekać na
odpowiedni moment...
- Odpowiedni moment! - Niall niemal wrzasnął. Jesteś w szóstym
miesiącu ciąży, do cholery! Skoro jestem ojcem, dlaczego mówisz
mi o tym dopiero teraz!? ODPOWIEDZ!
Zapanowała przerażająca cisza. Zauważyłam, że na twarzy
dziewczyny zalśniły łzy. Spojrzałam na blondyna, gdzie nie było
widać śladu po jego fazie „niedowierzanie”. Teraz na jego
twarzy malowała się wściekłość i bezradność spowodowana tą
sytuacją.
Nagle poczułam, że to odpowiedni moment na wyjście i
zostawienie ich samych. Skoro teraz łączy ich coś więcej niż
łóżko, uznałam, że nie ma sensu stać tam i pozwalać, aby moje
życie znów rozpadało się na kawałki. Bez słowa sięgnęłam po
swój płaszcz i torebkę, po czym mijając Sophie, nacisnęłam
klamkę drzwi.
- Mags! - za plecami usłyszałam głos Nialla. Posłałam mu
smutny uśmiech po czym opuściłam apartament blondyna, z którym
wiązałam coraz więcej złych wspomnień niż tych dobrych.
- To jest, kurwa, niemożliwe! - krzyknęła Penelope, kiedy tylko
skończyłam opowiadać. - Ona was wrabia! To nie jest normalne,
kiedy dziewczyna która jest w szóstym miesiącu, tak nagle
przypomina sobie o ojcu dziecka! - grzmiała.
Spojrzałam na nią smętnie. Wiedziałam, że ma rację. To
kompletnie nie było normalne. Akurat w momencie, kiedy myślałam,
że powoli odnajduję się w życiu i znów zaczynam się nim cieszyć
u boku chłopaka, którego kocham, nagle pojawia się jego była w
dzieckiem w drodze. Z jego dzieckiem. Owszem, istniało
prawdopodobieństwo, że to nie Niall był ojcem, jednak zachowanie
Sophie wcale nie wyglądało na takie, aby robiła to specjalnie.
Radosna Mags znów rozpadała się na kawałki, moje emocje szalały
– były jedną wielką kulistą plątaniną. Nagle poczułam, jak w
moich oczach gromadzi się tabun łez. Uniosłam swój wzrok na
sufit, byle nie pozwolić wydostać się im na zewnątrz. Dlaczego?
Czy ktokolwiek potrafi sensownie wytłumaczyć mi, dlaczego znów coś
staje na mojej drodze do szczęścia? Czy może w ten sposób los,
Bóg, czy ktokolwiek tam sprawuje nade mną pieczę, daje mi do
zrozumienia, że Niall wcale nie jest mi pisany?
Przykryłam twarz dłońmi próbując się uspokoić, kiedy w tym
samym momencie poczułam, jak okalają mnie czyjeś ręce i
delikatnie przyciągają do siebie. Poczułam woń męskich perfum i
drapiący zarost, który kuł mnie z dłonie. Nie zmieniłam swojej
pozycji, po prostu pozwoliłam Zaynowi tulić siebie do swojego
ciała. Kolejny raz poczułam, że historia znów zatoczyła koło.
Drama z Niallem rozpoczęła się od nowa, moje życie znów rozpada
się na kawałki, a rola pocieszyciela znowu przypadła Zaynowi.
Poczułam się jak ostatnia ofiara. Znów byłam tą, która
przesadnie cierpi. I przy okazji popsułam im imprezę.
- Będzie dobrze – usłyszałam szept Zayna, tuż przy uchu. - Damy
radę...
Wsłuchiwałam się w jego kojący szept, nie dopuszczając do siebie
krzyków i bluźnierstw Penelope i Eleny. Tak bardzo chciałam
wierzyć, że słowa, które kierował do mnie Zayn, okażą się
prorocze.
Ale... już raz tak mówiłeś, Zayn...
Siedziałam na kanapie w salonie, otulona moim ulubionym kocem. Na
stoliku stały dwa kubki po herbacie, a obok mnie siedział
zdezorientowany Mateusz. Nie miałam kompletnie pojęcia, czy chłopak
zrozumiał to, co się stało, w końcu jego życie przez ostatnie
dwanaście godzin również nie było kolorowe.
- Niemożliwe – kolejny raz mruknął pod nosem. Odwróciłam głowę
w jego stronę obdarzając go obojętnym spojrzeniem. - To przecież
niedorzeczne. Śmierdzi intrygą na kilometr – dodał, a ja
ponownie wlepiłam wzrok w telewizor, gdzie właśnie pojawił się
Alan Carr. Intryga intrygą, ale co, jeśli dziecko, które nosi
Sophie, jest naprawdę Nialla? Nie miałam już siły myśleć o tej
sytuacji, byłam po prostu zmęczona tym dniem. Jedyne czego
chciałam, to położyć się w swoim łóżku i mieć gdzieś
wiadomości, które co kilka minut przychodziły od Penelope,
Nialla, Eleny i Zayna. Chciałam znów pogrążyć się w samotni,
tak jak półtora roku wcześniej, jednak uniemożliwiał mi to
Mateusz Milewski, który nie wiedząc czemu, postanowił, że będzie
dzielnie mnie wspierał po moim kolejnym rozstaniu z Niallem.
Problem w tym, że... ja wcale z nim się nie rozstałam. Po prostu
mamy... chwilowe problemy techniczne. O ile problemem technicznym
można nazwać jeszcze nienarodzone dziecko. W Londynie byłam
dopiero kilka dni, a już zdążyło wydarzyć się więcej niż w
całym moim życiu. A mogłam zostać w Leeds, na cholerę był mi
przyjazd tutaj.
- Co teraz? - z rozmyślań wyrwał mnie głos kuzyna. Spojrzałam na
niego, napotykając jego badawcze spojrzenie. Wzruszyłam ramionami.
Co teraz? Kompletnie nie miałam pojęcia. Czułam się emocjonalnie
pusta, jakby wszystkie uczucia uleciały gdzieś daleko, a moją
jedyną reakcją na wszystko była obojętność. Wiedziałam
jedynie, że najbliższe dni będą najcięższymi w moim życiu i,
że nikt mi nie powiedział, że życie u boku Nialla Horana, to nie
tylko błyski fleszy, śpiewanki, muzyka, seks i czułe słówka.
Życie u boku takiej osoby jak on oznaczało zmaganie się z
wszelkimi przeciwnościami losu, i to zależało tylko i wyłącznie
ode mnie, czy znajdę w sobie tyle siły, aby sobie z tym poradzić.
Kolejny raz odwróciłam się na bok. Westchnęłam, patrząc na
zegarek, którego cyfry wskazywały na 3:14. ilekroć zamykałam
oczy, w głowie pojawiał mi się szczęśliwy obraz Nialla,
pchającego wózek, przewijania syna, który był jego kopią, czy
spacery we trójkę – on, Sophie i ich maluch. Wizje Nialla
układającego sobie życie z kimś innym, niż ja skutecznie
sprawiały, że sen nie miał zamiaru mnie zmorzyć. Myśli kłębiące
się z moim umyśle powoli dawały mi się we znaki. Chciałam mieć
spokój. Chciałam już przestać myśleć, chociaż na chwilę.
Czując, że za moment przed oczami znów pojawi mi się fantastyczny
obrazek Nialla jako przykładnego ojca, wstałam i podeszłam do
okna. Ealing w nocy nie różniło się niczym szczególnym. Wciąż
panowała tu cisza, co jakiś czas tłumiona przez oddalone dźwięki
syreny karetki, policji czy straży pożarnej. Jedyną ekstrawagancją
był intensywnie niebieski neon usytuowany na ścianie domu kilka
metrów dalej, gdzie jeden z Turków prowadził swój bar z kebabem.
Wpatrywałam się w migający szyld, a w mojej głowie wciąż nie
pojawił się żaden pomysł, jak rozwiązać tą sytuację. Może ta
sytuacja nie wymagała żadnego rozwiązania? Może najlepszym
rozwiązaniem było po prostu... odpuścić? Kochałam Nialla,
jednak wizja życia ze świadomością, że to ja jestem tą, która
pozbawiła ojca dziecku, nie napawała mnie jakoś specjalnie
optymizmem. Ilekroć o tym myślałam, tym bardziej dochodziłam do
wniosku, że to może być najrozsądniejsza decyzja. Musiałam
myśleć jak osoba dorosła, przecież nie byłam już tą zahukaną,
rozhisteryzowaną dziewiętnastką. Byłam starsza, miałam własną
fundację, sprawowałam pieczę nad karierą mojej przyjaciółki,
czas nauczyć się stawiać czoło problemom. Wciąż wpatrując się
w neonowy szyld, zacisnęłam pięści. Musiałam dać radę,
chciałam wierzyć, że podniosę się po tym upadku. Poradzę
sobie.
Siedziałam przy kuchennej wyspie, ze spokojem mieszając zawartość
mojego kubka. Karmelowa latte była wtedy najprzyjemniejszą rzeczą,
która ostatnio mnie spotkała. Napawałam się przyjemnym zapachem,
jednocześnie wyobrażając sobie, że żyję w wyidealizowanym
świecie fan fiction, gdzie wszystko układa się pięknie i
nieskazitelnie. Z drugiej strony, równie dobrze mogłam być
bohaterką jakiegoś wielce dramatycznego fanfica, no bo dajcie
spokój, która autorka wpadłaby na taki wątek z dzieckiem?!
Zdecydowanie musiałaby mieć coś z głową.
Moje rozmyślania przerwał zaspany Mateusz, który rozciągając
się, stanął w drzwiach kuchni.
- Już nie śpisz? - ziewnął, patrząc na zegarek, na którym
widniała godzina wpół do dziesiątej. Wzruszyłam ramionami,
upijając łyka kawy. Brunet spojrzał na mnie badawczo.
- Nie martw się – poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu. -
Wszystko będzie dobrze.
Nie odpowiedziałam. Dlaczego wszyscy ciągle mówią mi, że będzie
dobrze, chociaż wiedzą, że nie?! Pieprzony optymizm ludzi, z
którymi się zadaję. Czułam, że moje ciało i dusza prędzej, czy
później podda się w walce o Nialla. Czy w ogóle był sens
walczyć? Kolejny raz zadawałam sobie pytanie. Wiedziałam, że moim
ostatecznym ratunkiem może być wykonanie przez Nialla testu DNA.
Chwytałam się tego pomysłu jak tonący brzytwy, jednak kiedy
uświadomiłam sobie, że jest duża szansa na to, że mój chłopak
będzie miał dziecko z byłą, a wtedy mój świat znów legnie w
gruzach. Wczorajsza wiadomość jedynie naruszyła konstrukcję, ale
wiedziałam, że wkrótce może się to zmienić.
- Powiedz mu, że ma zrobić testy na ojcostwo. To będzie najlepsze
rozwiązanie. - Z rozmyślań wyrwał mnie Mateusz, który spojrzał
na mnie badawczo, jedząc swoją kanapkę z pomidorem i popijając
ją cytrynową herbatą Twinings. Spojrzałam na niego
smętnie. Wcale nie wyglądał na faceta, który zaledwie
dwadzieścia cztery godziny wcześniej zmienił swój status z „w
związku” na „wolny”. Nim zdążyłam coś powiedzieć,
usłyszałam głośny trzask drzwi i chwilę później do kuchni
wbiegła Penelope w swoim szarym dresie. Splątane włosy upięła
wysoko na czubku głowy, a jej oczy były jeszcze podpuchnięte.
Brunetka na widok Mateusza gwałtownie stanęła i, wciąż patrząc
na mojego kuzyna, nerwowo przygryzała wargę. Brunet wpatrywał się
w nią jak zahipnotyzowany, nie zauważając, jak pomidor z jego
kanapki zsuwa się prosto do kubka z herbatą. Widząc ich w takim
stanie, zdałam sobie sprawę, że wczorajsza impreza Pen i
dzisiejszy optymizm Mateusza był tylko przykrywką. Sprawy pomiędzy
nimi wciąż były świeże i nierozwiązane, a ich spojrzenia,
które kierowali do siebie, dawały mi do zrozumienia, że oboje
przeżywają to, co się stało. Według mnie byli najbardziej
porąbaną i kochającą się parą we wszechświecie, jednak jeżeli
miałabym wybierać pomiędzy Penelope i Harrym a Penelope i
Mateuszem, bez wahania wybrałabym drugą parę. Gdybym nie miała
własnych, o wiele większych i poważniejszych problemów, na pewno
starałabym się pomóc im w uporządkowaniu swoich uczuć.
- Test DNA! - nagle Pen odwróciła się w moją stronę, głośno
krzycząc. - Całą noc o tym myślałam, i to jest totalnie
konieczne, przecież to nie może być, że twój facet będzie
wychowywał cudze dziecko! A może ona żartowała z tą ciążą?
Kopnęłaś ją w brzuch? Może pod tą bluzką miała taki udawany
brzuszek, no wiesz, takie jak czasem noszą te aktorki w telewizji,
albo może ona chce wyciągnąć od niego pieniądze? Znów? On musi
zrobić ten test! - powiedziała, każde słowo ostatniego zdania
akcentując waleniem pięścią w kuchenną wyspę.
Nim zdążyłam coś powiedzieć, frontowe drzwi znów otworzyły się
i do kuchni wpadł Josh, który wcale nie wyglądał, jakby wychodził
do pracy.
- Cześć wam – powiedział, podchodząc do ekspresu i nalewając
sobie kawy do filiżanki. Spojrzałam na niego. Ten chłopak
definitywnie zachowywał się jak u siebie. Josh wziął swoją
filiżankę i usiadł obok mnie, po czym lekko zdezorientowany
spojrzał na Pen i Mateusza.
- O, wróciliście już do siebie? - spytał.
- Nie – Pen i Mateusz odpowiedzieli jednocześnie. Kolejny raz dali
mi do zrozumienia, że oni są idealnie zsynchronizowani i co za tym
idzie – stworzeni dla siebie.
- Och. - Josh wziął łyk kawy. - Mags, co z tobą? Masz taką minę,
jakbyś dowiedziała się, że Niall ma dziecko z inną – blondyn
zaśmiał się, a ja zakrztusiłam się swoją kawą.
Po chwili ujrzałam, jak Pen bierze do ręki pomarańczę, po czym
rzuca ją w stronę Josha.
- Kiepski żart, O'Keefe – mruknął Mateusz, ignorując mordercze
spojrzenie przyjaciela, który masował sobie właśnie ramię.
-Nie znacie się na żartach – burknął.
- Tak się składa, że twój badziewny żart ma odzwierciedlenie z
rzeczywistości, idioto – powiedziała z niesmakiem Pen.
Josh gwałtownie postawił swoją filiżankę na spodek, po czym
spojrzał na mnie zszokowany.
- Niall jest w ciąży. To znaczy... Niall jest w ciąży z Sophie, to
znaczy Sophie... - próbowałam wypowiedzieć zdanie, które będzie
miało jakieś sensowne brzmienie, jednak na darmo. Z opresji
uratowała mnie Pen.
- Sophie tak nagle przypomniała sobie, że jest w ciąży z Niallem –
powiedziała, opierając się o blat.
- O kurde – mina Josha była niezwykle poważna. - Niech zrobi test
na ojcostwo, to niemożliwe, żeby po takim czasie zaszła z nim w
ciążę. - powiedział.
- Widzisz? - Pen spojrzała na mnie. - Dzwoń do Nialla i mu to
powiedz!
Nim znów zdążyłam coś powiedzieć, drzwi, kolejny raz tego
poranka, otworzyły się i w kuchni pojawił się Zayn.
- Hej – Zayn podszedł do mnie, kładąc mi ręce na ramionach.
Kątem oka dostrzegłam, jak Mateusz patrzy pytająco na Penelope, a
ta wzrusza ramionami. - Jak się trzymasz? - zapytał, a w jego
głosie odnalazłam nutkę troski.
- Jak ma się czuć dziewczyna, której facet prawdopodobnie ma
dziecko ze swoją byłą? Cudownie – powiedziałam ironicznie.
- Wiesz, mam pomysł. Znajomy mojej mamy ma znajomego, który pracuje
w laboratorium. Wystarczy, że Niall dostarczy do analizy swój
materiał i dziecka... - powiedział cicho.
Przez chwilę w kuchni panowała cisza. Wiedziałam, że moi
przyjaciele mają racje, ale im bardziej byłam przekonana do ich
pomysłu, tym wyraźniej widziałam w głowie, jak Niall trzyma w
ręku kartkę, która dobitnie daje wszystkim do zrozumienia, że za
niespełna trzy miesiące na rękach będzie trzymał swoją małą
kopię, którą urodzi mu mój wróg numer jeden.
- Dlaczego nic nie mówisz? Czy to, co mówimy, w ogóle do ciebie...
- Pen nie zdążyła dokończyć zdania kiedy drzwi wejściowe znów
trzasnęły i po chwili w kuchni znalazł się Niall.
- Zrobię testy DNA. Nie myśl, że tak łatwo sobie nas odpuszczę,
Mags – powiedział jednym tchem. Zamilkł, kiedy ujrzał Zayna
trzymającego swoje ręce na moich ramionach. - Widzę, że nie
próżnujesz – powiedział chłodno, mierząc wzrokiem Malika.
Zayn natychmiastowo zdjął swoje ręce. Westchnęłam. Czułam się,
jakbym brała udział w tej dyskusji jedynie ciałem, a dusza
przyglądała się temu wszystkiemu z boku. Zresztą, ile bym dała,
aby teraz tak właśnie było...
świetnie. Nie dość, że moja sytuacja była czym gorszym niż
określenie jej słowem „przejebana”, to jeszcze czuje się, jak
cholerna karta przetargowa.
- Żadnych kłótni! – krzyknęła Penelope, widząc, że sekundy
dzielą od tego, aby Niall nie rzucił się na Zayna z pięściami.
- Ty – wskazała na Zayna – załatwiaj numer do tego
laboratorium, a ty – skierowała wzrok na Nialla – szykuj
jakiegoś włosa, paznokcia, rzęsę czy cokolwiek, a potem siłą
zaciągnij Sophie na te badanie – powiedziała.
Posłałam jej pełne wdzięczności spojrzenie. Pierwszy raz to ona
dyktowała ludziom warunki i całkiem nieźle jej to wychodziło.
Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowało poruszenie.
Wszyscy przerzucali się w pomysłach, kiedy ja nadal milczałam. Czy
to dziwne, że wszystko powoli mnie przerastało? Całe towarzystwo
gwałtownie umilkło, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Jak
gazela zerwałam się z krzesła, aby pójść otworzyć. Nie miałam
już ochoty przebywać w pomieszczeniu, którego atmosfera cały czas
przypominała mi o tym, że Niall będzie tatą.
W duchu dziękując osobie, która zauważyła cholerny dzwonek i
wiedziała, jak go obsługiwać, otworzyłam szeroko drzwi i moim
oczom ukazał się wysoki blondyn w eleganckim garniturze, idealnie
skrojonym dla jego postury. Jego zielone oczy emanowały bystrością,
a kilkudniowy zarost dodawał mu uroku. Miałam wrażenie, że już
go gdzieś widziałam, jednak mój mózg przytłoczony wydarzeniami z
ostatniego tygodnia, nie bardzo umiał kojarzyć fakty i
okoliczności, z jego osobą.
Blondyn uśmiechał się pod nosem, lustrując uważnie moją
sylwetkę – dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż jestem
w piżamie.
- W takim stroju wygląda pani równie uroczo – jego mocny,
brytyjski akcent sprawiał, że moje wnętrzności skręciły się w
jeden, wielki supeł. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, gdzie
widziałam go wcześniej. To był ten sam facet z mojej
charytatywnej imprezy, gdzie o mało nie wylałam szampana na jego
cholernie drogi smoking. To on był tym cholernie seksownym
blondynem, który był obecny w moich myślach, do momentu mojej
kolacji z Niallem. Przede mną stał właśnie Pan-Tajemniczy w
swoim niezwykle casualowym stroju, podczas kiedy ja witam go od
progu moją piżamą z hello kitty, kompletnie nieumalowana i
nieuczesana. Poczułam, jak moje policzki zaczyna trawić czerwień.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, blondyn postanowił znów
uraczyć mnie swoim akcentem.
- Ale przejdźmy do rzeczy. Nazywam się Daniel Ramos i reprezentuje
pana Tony'ego Millera. Chodzi o lokal, który mój klient pani
sprzedał. - wsłuchiwałam się w jego głos i czułam, jak fala
gorąca zalewa każdą cząstkę mojego ciała.
- O co chodzi? - za wszelką cenę starałam się, aby mój głos nie
był piskliwy.
- Pan Miller domaga się odszkodowania i wypłacenia należytych
odsetek z racji tego, iż transakcja kupna lokalu, została
przeprowadzona na niekorzyść mojego klienta – odparł fachowym
tonem. Spojrzałam na niego zszokowana.
- Jak to odszkodowania? Przecież wpłaciłyśmy pieniądze na konto
pana Millera zaraz po tym, jak dostałyśmy akt notarialny od jego
wnuczki – powiedziałam cicho.
- Mój klient uznał, że kwota, którą pani zapłaciła za lokal nie
jest adekwatna do usytuowania budynku – ciągnął, a ja miałam
wrażenie, że zaraz zemdleję. - Pan Miller domaga się za to
odszkodowania w wysokości siedmiuset tysięcy funtów.
Kiedy usłyszałam jak Brytyjski Daniel Ramos wypowiada kwotę, którą
chce wyłudzić ode mnie Miller, z wrażenia oparłam się o framugę
drzwi głośno dysząc. Przez kilka sekund próbowałam dojść do
siebie i kiedy mi się to udało, natychmiastowo przyjęłam obronną
pozycję.
- Co jeśli się nie zgodzę? - zapytałam, a uśmieszek blondyna
powiększył się.
- Wtedy odbierzemy pani lokal – powiedział z manierą godną
rodziny królewskiej.
A to skurwysyn. Nie pozwolę, aby ktokolwiek na tej planecie odebrał
mi moją fundację. Nim zdążyłam wymyślić inną ripostę niż
obrzucanie go bluźnierstwami, dostrzegłam, jak ręka blondyna sięga
do wewnętrznej kieszeni jego marynarki, po czym wyciąga stamtąd
wizytówkę.
- Myślę, że ta sprawa wymaga przedyskutowania. Powinniśmy się
spotkać i ustalić warunki. Poniedziałek w południe pani pasuje?
- spytał, z uśmiechem godnym hollywoodzkiego aktora, podając mi
wizytówkę.
Oszołomiona blaskiem jego zębów, wzięłam do ręki kawałek
kremowego kartoniku. Pokiwałam jedynie głową – tylko na tyle
było mnie stać.
- W takim razie do zobaczenia – blondyn posłał mi kolejny, szeroki
uśmiech, po czym odwrócił się na pięcie i skierował się w
stronę czarnego Lexusa, który zaparkowany był naprzeciwko mojego
domu.
Przez chwilę wpatrywałam się w odjeżdżający samochód, po czym
zamknęłam drzwi i ponownie weszłam do kuchni, gdzie każdy
odwrócił głowę w moją stronę.
- Co się stało? - Penelope obdarzyła mnie pytającym spojrzeniem.
Podeszłam do lodówki, opierając na jej drzwiach mój rozpalony
policzek. Za wszelką cenę starałam się nie oszaleć. To było
zdecydowanie za dużo jak na te kilka dni.
- Właśnie się dowiedziałam, że Pan Miller żąda siedmiuset
tysięcy funtów odszkodowania za lokal, który mi sprzedał –
opowiedziałam, zaskoczona spokojnym tonem. W kuchni natychmiast
zrobiło się niewiarygodnie cicho. Chwilę później nastąpiło
wielkie poruszenie.
- Mags, ja ci pomogę, studiowałem przecież prawo! Znam na to
paragraf! - pierwszy krzyknął Josh.
- Studiowałeś dwa dni, stary – Mateusz spojrzał na niego z
politowaniem.
- Co teraz? - zapytał cicho Niall, podchodząc do mnie. Westchnęłam,
wzruszając ramionami.
- Nie mam tyle pieniędzy – szepnęłam, czując jak pod powiekami
gromadzą mi się łzy.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, w jakim gównianym położeniu
się znalazłam. Wypadek Harry'ego, zerwanie Pen i Mateusza, sprawa
dziecka Nialla i do tego jeszcze to, na czym ostatnio zależało mi
bardziej, niż czymkolwiek innym. Czułam, że już nie wytrzymam.
Głośny szloch wydobył się z mojej piersi. Nie mogłam się
opanować. Pozwoliłam, aby Niall przyciągnął mnie do siebie,
całując w czubek głosy i kołysał mnie w swoich ramionach. Po
chwili poczułam, jak okala mnie następna para rąk, która należała
do Penelope.
- Nie będziemy nic płacić! - krzyknął Mateusz, a Zayn i Josh
przytaknęli. - Nasz prawnik sprawdzi, czy takie coś jest zgodne z
prawem. O nic się nie martw – dodał, i po chwili wyszedł na
patio, wykonując jakiś telefon. Jego słowa nieco mnie uspokoiły;
teraz jedynie próbowałam uspokoić swój oddech i doprowadzić się
jako tako do porządku.
- Na razie o tym nie myśl – powiedziała cicho Penelope, gładząc
mnie po włosach. - Jutro jest barbecue, potańczymy, upijemy się,
rozluźnimy... Będzie fajnie. A o dzieciaku i tym kurewskim
prawniku pomyślimy później. Na razie wyłącz się, Mags. Dobrze
ci to zrobi. - dodała.
O dziwo, kolejny raz w swoim nędznym życiu postanowiłam posłuchać
rady Penelope. Wyswobodziłam się z objęć jej i Nialla, po czym
szurając stopami o kafelki, powlokłam się na górę. Weszłam do
swojego pokoju, i wskoczyłam do łóżka, uprzednio zrzucając z
niego książki z LSE, którymi próbowałam się zająć, byle nie
myśleć o tym całym gównie, w którym się znalazłam. Przykryłam
się kołdrą po sam czubek głowy, mocno ściskając powieki. Mój
koszmar nadal trwał, a najbardziej przerażającą rzeczą było to,
że to dopiero początek. Czy to możliwe, aby przeżywać to co ja i
nie zwariować?
Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Ktoś wszedł i
tak po prostu położył się na łóżku, tuż obok mnie. Poczułam
znajomą woń perfum i mimowolnie uśmiechnęłam się. Poczułam,
jak Niall ściąga kołdrę z mojej głowy i wtula twarz w moje
włosy.
- Poradzimy sobie – szepnął, splatając ze sobą nasze dłonie.
Tak bardzo chciałam wierzyć w jego słowa, jednak nie potrafiłam.
W środku krzyczałam, jednak na zewnątrz starałam się zachować
spokój. Powoli ocierałam się o szaleństwo, jednak świadomość,
że Niall był tutaj, ze mną, a nie gdzie indziej, trzymała mnie
jeszcze w stanie jakiegokolwiek funkcjonowania; wiedziałam jednak,
że istnieje możliwość, że już za kilka miesięcy u jego boku
może pojawiać się inna dziewczyna, a ta myśl powoli zabijała
mnie od środka.
- A co jeśli to dziecko naprawdę jest twoje? - szepnęłam,
wpatrując się w ścianę naprzeciwko.
Niall milczał. Nie znał odpowiedzi. W duchu byłam mu wdzięczna,
że nie wciskał mi żadnych żenujących formułek. Z drugiej
strony, cisza dawała mi do zrozumienia, że blondyn cholernie boi
się następnych dni i przeraża go myśl, że te kilka pieprzonych
dni zadecyduje o całym jego życiu. Życiu, które miał dzielić ze
mną.
Z.
Stałem przez mahoniowymi drzwiami, naciskając dzwonek znajdujący
się tuż obok numeru mieszkania. W jednej ręce trzymałem bukiet
czerwonych róż. Wciąż nie wiedziałem, czy robię dobrze, czy
powinienem to robić, jednak po wczorajszej rozmowie z Penelope i
Eleną doszedłem do wniosku: dlaczego nie? Może czas spróbować
czegoś nowego i pójść naprzód, zostawiając za sobą wszystkie
uczucia, które żywiłem do Mags przez ostatnie dwa lata. Na samą
myśl o blondynce, kąciki moich ust uniosły się ku górze. Zanim
całkowicie zatraciłem się w myślach o niej, drzwi, do których
przed chwilą dzwoniłem, otworzyły się i ujrzałem w nich
dziewczynę, dla której ostatnimi czasy zachowywałem się jak
kutas. Na mój widok Cailin zdziwiła się, jednak chwilę potem na
jej twarzy malowało się zmęczenie i zakłopotanie tym, że
postanowiłem odwiedzić ją bez żadnego wcześniejszego telefonu.
- Nie mam dziś ochoty, Zayn – powiedziała cicho, opierając się o
framugę, wzdychając głośno. Coś kazało mi myśleć, że
smutek, który słyszałem w jej głosie jest w pewnym sensie
związany ze mną. Postanowiłem jednak zignorować tą myśl.
Przypomniałem sobie o kwiatach i pospiesznie podniosłem bukiet do
góry, i uśmiechając się ciepło spojrzałem na blondynkę, która
jak zahipnotyzowana wpatrywała się w pąki czerwonych róż.
- Jestem ci winien przeprosiny – powiedziałem, patrząc w jej
brązowe oczy. Dziewczyna przeniosła swój wzrok na mnie. Im
bardziej jej oczy lustrowały moją twarz, tym bardziej czułem się
głupio.
- Ostatnio wyszedłeś bez pożegnania – powiedziała. - Gdyby nie
to, że widziałam w wiadomościach informację o wypadku Harry'ego,
pomyślałabym, że traktujesz mnie jak jakąś cholerną groupie.
Bo tak nazywa się dziewczyny, które dają dupy gwiazdorom, prawda?
- powiedziała ironicznie. Wzdrygnąłem się na ton głosu, jakim
mówiła. Doskonale wiedziałem, że to, co przed chwilą
powiedziała, jest najczystszą prawdą, co jeszcze bardziej
utwierdziło mnie w przekonaniu, że byłem podłym kutasem.
- Przepraszam – powiedziałem, wkładając w najwięcej szczerości,
na ile było mnie stać. - Przepraszam, że zachowywałem się jak
ostatni dupek. Chciałbym to zmienić. Jutro rodzina mojej
przyjaciółki organizuje barbecue. Pójdziesz ze mną? Poznasz
wszystkich... będzie świetnie, zobaczysz. Naprawdę chciałbym z
tobą pójść – kontynuowałem, obserwując jak twarz Cailin
zmienia się pod wpływem emocji. Dla mnie też było to coś nowego
– dotąd nie pokazywaliśmy się nigdzie razem, zawsze
spotykaliśmy się u mnie, albo u niej. Nie było nic innego niż
konkretne bzykanie i parę przytulasów na koniec. Wciąż nie byłem
przekonany do tego pomysłu, jednak wiedziałem, że decydując się
na taki krok, to będzie mój definitywny koniec z Mags, a ja nie
wiedziałem, czy jestem na to gotowy. Mimo wszystko postanowiłem
spróbować.
- Mówisz poważnie? - jej mina wskazywała na to, że wciąż do
końca nie wierzy, że zapytałem ją o coś takiego. Zresztą, ja
sam nie byłem pewien co powiedziałem. Czy na pewno zaprosiłem ją
tylko na barbecue Rodriguezów? Przez chwilę z napięciem
wpatrywałem się w twarz Cailin; dziewczyna była naprawdę
zaskoczona moją propozycją.
- Poważnie – uśmiechnąłem się ciepło, z napięciem oczekując
jej odpowiedzi.
Blondynka wciąż wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem, jednak
po chwili na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech.
- Dobrze – odparła, patrząc mi w oczy, a ja poczułem, że w serca
spada mi ogromny kamień. Gdyby jej odpowiedź brzmiała inaczej,
dziwna atmosfera wprawiłaby nas oboje w zakłopotanie. Na mojej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- To... - zacząłem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. - Może
wpuściłabyś mnie do środka... - plątałem się w słowach. Sam
nie wiedziałem dlaczego. - Oglądnęlibyśmy coś, posiedzieli...
Uważnie obserwowałem Cailin, która ponownie oparła się o framugę
drzwi i zakładając ręce na piersi, patrzyła na mnie z
obojętnością. Mierzyła mnie wzrokiem, a ja znów zacząłem się
niepokoić.
- Ja wybieram film – powiedziała zadziornie, uśmiechając się
lekko. Odsunęła się, pozwalając mi wejść do środka.
Przekraczając próg jej mieszkania w kontekście innym niż
seksualny, uznałem to za swoisty nowy początek. Nie wiedziałem co
z tego wyniknie, jednak postanowiłem zaryzykować. Czas zrozumieć,
że Mags nie jest jedyną dziewczyną na ziemi. Przez swoją ślepą
miłość do niej mogłem nie zauważyć innych, które również
zasługiwały na moją uwagę. Z pewnością zasługiwała na nią
Cailin, która wsadzając moje kwiaty do wazonu, wpatrywała się w
nie, jakby były najlepszym prezentem jaki dostała w życiu.
Uśmiechnąłem się na ten widok i rozsiadłem się wygodnie na jej
śliwkowej kanapie w niewielkim saloniku połączonym z kuchnią.
Po chwili dziewczyna znalazła się obok mnie z miską wypełnioną
popcornem. Przysunęła się ostrożnie, jakby bała się zrobić
pierwszy krok. Bez skrępowania, położyłem jej rękę na talii i
przyciągnąłem do siebie bliżej. Cailin spojrzała na mnie i po
raz pierwszy od naszego poznania ujrzałem jej szeroki uśmiech.
- Co oglądamy?
[podczas pisania tego fragmentu, słuchałam TEGO; też możecie sobie włączyć :))
H.
H.
Kolejny raz przekręciłem się na szpitalnym łóżku. Gips, w który
wsadzili mi trzy czwarte ciała zaczynał mnie niemiłosiernie
irytować. Westchnąłem, próbując znaleźć jakąkolwiek pozycję,
w której będzie mi wygodnie. Był już wieczór i jak zwykle o tej
porze zaczynałem się cholernie nudzić. Zdrową ręką otworzyłem
laptopa, którego przemyciła dla mnie Mags. Zacząłem wystukiwać w
Google swoje nazwisko, by po chwili ujrzeć miliardy stron. Ciekawy
byłem z kim w tym tygodniu prasa połączyła mnie w związek. To
chyba te prochy, którymi faszerowała mnie doktor Margo, tak na mnie
działały – przecież w życiu o zdrowych zmysłach nie wszedłbym
na takie portale. Powoli przesuwałem stronę w dół, śmiejąc się
pod nosem z niektórych absurdalnych nagłówków. Nagle zauważyłem
jeden, który przykuł moją uwagę na dłużej.
Była dziewczyna Stylesa znów do wzięcia!
Kliknąłem w link i moim oczom ukazało się zdjęcie uśmiechniętej
Penelope. Szybko przeczytałem artykuł, by po chwili zobaczyć jedno
z naszych wspólnych zdjęć. Uśmiechnąłem się na to
wspomnienie. Byliśmy wtedy na premierze najnowszego filmu Willa
Smitha, a Penelope tak bardzo chciała, aby Will podpisał jej się
na cyckach. W tamtym momencie miałem ochotę zapaść się pod
ziemię, ale teraz, z perspektywy czasu wydawało mi się to zabawne
i totalnie pasowało do jej stylu. Była taka roztrzepana, zabawna i
nie raz doprowadzała mnie do szału, ale mimo tego wszystkiego była
tą, która w każdym stopniu uzupełniała mnie. Dopiero teraz,
spędzając z nią czas w tym cholernym szpitalu, uświadomiłem
sobie, ile ona dla mnie znaczy, ile dałbym, aby znów ją tu
zobaczyć... Być może Mags miała rację, nie powinienem mówić
Pen tego wszystkiego tak szybko. Nie miałem najmniejszego pojęcia,
że to ja mogłem by ogniwem, które przesądziło o jej rozstaniu z
Mattym. Co ja sobie myślałem? Że powiem jej, że cholernie za nią
tęsknię i że żałuje, że wtedy nasza znajomość skończyła się
w ten sposób, a nie inny, a wtedy ona rzuci mi się w ramiona? Nigdy
nie byłem mistrzem podrywu; uważałem, że szczerość to najlepszy
sposób. Szkoda, że nikt wcześniej mnie nie uprzedził, że to może
wyrządzić najmniej pożądany efekt, jakiego chciałem.
Moje rozmyślanie przerwało ciche pukanie do drzwi. Automatycznie
odwróciłem głowę w tamtą stronę i zamarłem.
- Cześć, stary – powiedział Matty, przysuwając sobie krzesło i
usadawiając się wygodnie. - Jak się czujesz? - zapytał, a ja
wciąż wpatrywałem się w niego zaskoczony. Ten facet był
ostatnim gościem, o którym pomyślałbym, że chce mnie odwiedzić.
- Lepiej, dzięki – mruknąłem. - Nie myślałem, że przyjdziesz –
wypaliłem i natychmiast tego pożałowałem, kiedy uchwyciłem
dziwne spojrzenie bruneta.
- Taa – odparł. - Sam się sobie dziwię, że tu jestem. Ale chyba
mamy parę spraw do wyjaśnienia, prawda?
Głośno przełknąłem ślinę. Ton jego głosu nie sugerował
niczego złego, jednak, doskonale wiedziałem o co chodzi. Nim
zdążyłem coś powiedzieć, ponownie usłyszałem jego głos.
- Wiedziałem, że Penelope nigdy nie uwolniła się od uczuć do
ciebie. - Mój oddech stał się płytszy i szybszy. Nie tego
spodziewałem się usłyszeć. Przecież przez większość czasu
Pen nienawidziła mnie, za to, co jej zrobiłem, a ja nie mogłem
sobie wybaczyć tego, że zaczęła układać sobie życie z kimś
innym. W życiu nie spodziewałbym się, że ona wciąż coś
do mnie czuła.
- Jak to? - tylko na tyle było mnie stać. Matty spojrzał na mnie
dziwnie.
- Daj spokój. Wiem, że doszło do czegoś między wami. Nie jestem
taki głupi. Myślisz, że ona zerwałaby ze mną bez jakiegokolwiek
powodu?
Nie odpowiedziałem. Moje sumienie dało o sobie znać, boleśnie
dając mi do zrozumienia, że rozwaliłem udany i dobrze rokujący na
przyszłość związek.
- To nie tak...
- Nie tłumacz się. Gdyby nie to, że znajdujesz się tu cały
połamany, z chęcią bym ci przywalił. Chciałbym ją odzyskać,
wiesz? Ale nie mogę.
- Oczywiście, że możesz. Nikt ci nie broni być z nią. - mówiłem,
choć miałem cichą nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Nie mogę, bo nie chce żyć w kłamstwie przez następne lata.
Widzisz, ty i ja jesteśmy jak dwa gatunki czekolady. Kiedy już się
spróbowało tą lepszą, potem już nie mamy ochoty wracać do tej
gorszej. A ja jestem tą gorszym gatunkiem. Bez względu na to, ile
razy będzie mi mówić, że mnie kocha, jej oczy ją zdradzą. Bo
Pen nigdy nie będzie patrzeć na mnie tak, jak patrzy na ciebie i
to jest gorsze niż wszystko inne. I to tak zajebiście boli.
Patrzyłem na jego twarz i miałem ochotę przywalić kolesiowi,
który sprawił, że chłopak siedzący obok mnie, czuje się jak
gówno. Szkoda, tylko, że to ja byłem tym kolesiem.
- To zawsze będziesz ty.
- Daj spokój – zacząłem – przecież możesz z nią... -
umilkłem w połowie zdania, widząc, że za plastikową szybą,
która dzieliła moją salę z korytarzem, stoi Penelope,
rozmawiająca z doktor Margo. Matty zauważył moje roztargnienie i
również spojrzał w tamtą stronę. Przez chwilę wpatrywał się
w sylwetkę dziewczyny, po czym odwrócił się w moja stronę,
prychając i kręcąc głową.
- Widzisz? - powiedział. - To zawsze będziesz ty, Harry.
W osłupieniu patrzyłem jak spokojnie wstaje z krzesła i kieruje
się w stronę wyjścia.
Z uśmiechem pożegnałam wzrokiem doktor Margo. Jak to miałyśmy w
zwyczaju, po kilkuminutowych ploteczkach, kobieta opuściła mnie,
tłumacząc, że czas na jej dyżur podczas obchodu. Kierowałam się
w stronę sali Harry'ego, kiedy tego pomieszczenia wyszedł Matty.
Zamarłam, obserwując, jak bez słowa mija mnie, obdarzając mnie
jedynie wzrokiem pełnym bólu i zawodu. Stanęłam jak wryta, obserwując chłopaka, który właśnie skręcał w stronę wyjścia. Jego spojrzenie dopiero wtedy uświadomiło mi, jak wielki błąd popełniłam. Przecież kochałam go... Wciąż kocham. Czy naprawdę było warto zakończyć to wszystko przez parę głupich słów Harry'ego? Może to, co do niego czuję, to jedynie wytwór wyobraźni? W moich oczach zgromadziły się łzy. Powoli gubiłam się w tym wszystkim. Wciąż wpatrywałam się w korytarz, gdzie przed chwilą znajdował się Matty. Chciałam pobiec za nim, jednak moje nogi, nie miały zamiaru odrywać się od powierzchni. Łzy popłynęły po moich policzkach. Odwróciłam się za siebie, napotykając intensywne spojrzenie Harry'ego. Gwałtownie obróciłam głowę. Głośno oddychając, zmusiłam się do przejścia w pobliże pierwszego lepszego krzesła. Opadłam na nie, chowając twarz w dłoniach. Nie wiedziałam już nic, w mojej głowie była pustka. W życiu nie czułam się gorzej. Do tej pory obwiniałam wszystkich wokół, jednak dziś, widząc wzrok Matty'ego, uświadomiłam sobie, że to ja jestem jedyną winną. Powoli zaczynałam panikować; nie byłam przyzwyczajona do obecności problemów.
- Nie martw się - usłyszałam ciepły głos jednej w pielęgniarek. Automatycznie podniosłam na nią wzrok. - On wyjdzie stąd szybciej niż myślisz. To silny chłopak - dodała, patrząc, na salę, w której leżał Harry, po czym oddaliła się w stronę pokoju pracowniczego.
Jakie to zabawne - ona myśli, że ubolewam nad kondycją Stylesa. Gdyby wiedziała, że jedyna kondycja, która jest tutaj trudna do wyleczenia, to ta mojego serca. Wątpiłam, czy jakikolwiek lek pomoże mi w podjęciu decyzji; a najgorsze w tym wszystkim było to, że sama nie wiedziałam czego chciałam.
Czas dorosnąć, Penelope.
____________________________________________________________
Heeeeeeeeej, przepraszam, za taki mega gówniany rozdział, aż wstyd to publikować,
ale naprawdę nie mam czasu na pisanie, mam taki zapierdol, że hej :< następny pewnie pojawi się w następny weekend :) dziękuję za tyle komentarzy, mój osobisty rekord :D JESTEŚCIE KOCHANE <3
Przypominam o głosowaniu na blog ELENN -> KLIK + zagłosujcie, ona na pewno się ucieszy, tym bardziej, że W NIEDZIELE TA MURZYŃSKA PAŁA MA URODZINY :D
Pozdrawiam i do następnego :)
Ciężko zebrać mi myśli po tym rozdziale, mogłabym napisać, że jest zajebisty, świetny, niesamowity, ale nie. Te słowa nie mają takiej mocy, ogólnie w naszym życiu nadużywamy tych słów, więc jak określić coś co nas NAPRAWDĘ ruszyło? Hm..? Chyba jak zwykle zacznę od opisywania moich odczuć co do poszczególnych scen. Zacznę od końca, mam wrażenie, że największą głębie i drugie dno mają postacie drugoplanowe. Dziwny trójkąt, Pen, Haz, Matty, podoba mi się sposób w jaki wszystko ujęłaś. Cała scena dwóch chłopaków zakochanych w modelce był jak pięknie opakowany cukierek, powoli go rozpakowałam, zastanawiając się co jest w środku, ale wygląd mnie nie zmylił, krył się tam pyszny smak dobrze przemyślanej wewnętrznej strony bohaterów. Ich głębia mnie naprawdę zadziwia, Pen niby kocha Matty'ego, ale wiadomo, że serce nie sługa i coś może czuć do Harrego. Niby wszystko zależy od niej, ale niekoniecznie, bo czasami mamy wrażenie, że jesteśmy tylko kukiełkami w tym wielkim świecie, a kto pociąga za sznurki? Tego nie wiem. Tekst o gatunkach czekolady, był bardzo prawdziwy i przemówił do mnie zupełnie. Chociaż wiele goryczy było w tym wyznaniu, Mateusz to tak bardzo porządny chłopak.
OdpowiedzUsuńTeraz czas na Zayna, jego historia nie wiem dlaczego ale najbardziej mnie porusza, jest w niej coś. Miłość do dziewczyny, potem zagłuszanie jej by poszukać szczęścia gdzie indziej. Cały rozdział kojarzy mi się z dobrymi angielskimi filmami, takie jak lubię najbardziej, gdzie nie jest idealne, każdy ma swoje problemy, nie są one infantylne tylko mają głębsze podłoże w duszy. Zbudowanie w ten sposób postaci jest na najwyższym poziomie, szczerze mówiąc, czasami wydrukowane powieści nie mają takiego rysu. Widać, że skupiasz się na bohaterach i posługujesz się nimi zgrabnie z przemyśleniem, to są charaktery znające swoje miejsce w historii a nie wrzucone by zapchać dziurę fabularną.
Jeśli chodzi o sprawę Nialla i Mags, hmmm... Nie wiem co powiedzieć, życzę im jak najlepiej, ale zastanawiam się czy nadal warto, tak po prostu. Niech Horan zrobi te testy i się wyjaśni, a potem się trzeba będzie konfrontować z sytuacją.
Piosenka Eda przepiękna, słuchałam jak pisałam komentarz <3
Kocham Cię <3
A no i jeszcze jedno, TAK WŁAŚNIE POWINNO BYĆ, każdy rozdział coraz lepszy i lepszy! Bo ten jest wielkim majstersztykiem, chciałabym pożyczyć od Ciebie ten pomyślunek nad postaciami i umiejętność stawiania średników :D
UsuńEd Sheeran zawsze i wszędzie sprawia, że wszystko wydaję się takie piękne :D generalnie kocham Cię i tyle <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOd następnego rozdziału będę pisać, z czyjej perspektywy piszę rozdział :) Dziękuję i mam nadzieję, że widzimy się w nexcie :*
Usuńte czwartkowe wieczory, kiedy jedyne na co mnie stać to paść twarzą wprost na klawiaturę i stracić ostatnią nadzieję po wypraniu mojego mózgu, sprawiają, że jeszcze intensywniej śledzę tutejsze blogowe perypetie, a wskaźnik poczucia bezsensu maleje z każdym kolejnym czytanym zdaniem. <3
OdpowiedzUsuńta filozofia nie była zamierzona. wybacz, Mags. ^^ to wypłynęło z mego wnętrza, choć może nie chcę wypaść blado pod tym fantastycznym odcinkiem, którym po raz kolejny nas zaszczyciłaś. jakby był gówniany, to bym siedziała ze spinaczem na nosie, a w ogóle tak nie jest. nabieram głęboko powietrza i wyłączam się na jakiś czas. dobra, do rzeczy!
od razu mówię, że Sophie z tą całą ciążą to jedna wielka ściema, a sztuczny brzuszek zapożyczyła od Bijonse. :D tak czuję przynajmniej, gdy czytam o tej kobiecie, której jedynym życiowym celem jest zaszkodzić naszym gołąbeczkom, do czego w ogóle nie powinnaś dopuścić. :< niech test rozwieje nasze wątpliwości. jeszcze na dodatek Zayn chce zgrabnie wykorzystać swoje pięć minut, bo nadarza się ku temu okazja. i te ręce na ramionach Mags. stary, ogarnij, ona nigdy nie będzie Twoja! siooo! +
nareszcie pojawia się Tajemniczy Blondyn. tak. czekałam. tęskniłam. śniłam. <3 mimo, iż nie przyszedł z najlepszymi wieściami, to właściwie ta cała otoczka związana z jego postacią tak bardzo przyćmiewa wypowiadane przez niego słowa, że oh. zamiast nóg mam kruche ciasto. Daniel, zamilcz i bierz moje pieniądze. <3
z tego miejsca chcę serdecznie pozdrowić Josha. studencie, tak bardzo mnie rozumiesz, ta świadomość, że wdepnęło się w jedno gówno dodaje mi sił. choć były to zaledwie dwa dni, whatever. :D
czuły Niall zawsze i wszędzie, nawet, jak coś się psuje, albo jest bliskie spierdolenia, Horan czuwa, jest obecny i wyszepcze kilka słówek do ucha. podziwiam Mags za cierpliwość i umiejętność ogarnięcia tego wszystkiego. ja bym już dawno płynęła zapomniana z nurtem jakiejś rzeki, a w tle nagrywaliby V sezon Titanica.
widzę, że mimo widocznej poprawy stanu zdrowia Harryego, doktor Margo zawsze na czasie. ^^ ah, ta kobieta będąc jedynie elementem tła zbiera laury za postawienie naszego gwiazdora na nogi. i to nie były żadne prochy tylko proszki: vizir, bryza, dosia... xD
dobrze, że Styles nie był podłączony do żadnych respiratorów czy innych urządzeń bo po wejściu Mateusza na jego salę obleciał mnie chłód przerażenia. kto wie, może byłby skłonny pomóc Harry'emu z przejściu na tamten świat za całą tę zabawę z Penelope. kurde. kobieta to nie zabawka, nie mogą się nią podzielić niestety, ponieważ ta wyjątkowa kobieta zasługuje na stałe, ciepłe miejsce w sercu jednego z tych panów. (tak, to będzie H., prawda? zapłacę!)
Penelope, nie dorastaj, pozostań największym mentalnym dzieckiem tego opowiadania, kobietą skłonną do wzruszeń, ale również do upijania się czymkolwiek/gdziekolwiek/ z kimkolwiek.
i co do jasnej cholery z tym barbecue?! czekam na cały gejzer hiszpańskich emocji! potrzebuje gwaru, ognia, żaru rodziny Rodriguez, tańca i śpiewu! już dziś rozwieszam w oknie hiszpańską flagę na znak oczekiwania na wielką fiestę! ^^
mimo rozterek, jakie przechodzą bohaterowie i faktu, że nie wszystko się układa po ich myśli, pozostanę w radosnym oczekiwaniu na dalszy rozwój zdarzeń, choć na chwilę obecną to czekanie wydaje się wiecznością, ale, niech mnie szlag, czytanie blogowych opowiadań nadaje rytm każdego tygodnia i aż chce się zapierdalać cały tydzień, by na sam koniec otrzymywać takie wisienki. <3 teraz już swobodnie mogę udać się na spoczynek. dziękuję za uwagę, dobranoc. :*
Margo, jesteś królową blogosfery pod każdym względem, amen. <3
UsuńHiszpańska fiesta rozpocznie się dziś wieczorem, mam nadzieję, że nie zawiodę nikogo, bądź co bądź wyszłam trochę z wprawy :< Pen i Harry, Mateusz i Pen, a może Mateusz i Harry? :D Wariantów jest wiele, zobaczymy który wybierze Pen, ja tu akurat nie mam nic do gadania :D Daniel Ramos i jego prawnicze paragrafy pozostaną z nami jeszcze przez jakiś czas, mogę jedynie obiecać, że zrobi niemałą rozjebundę! Niall i Mags -> czy Ty też uważasz, że to początek końca? :< Pozdrawiam Cię serdecznie i ogólnie wychwalam pod niebiosa! <3
Mags takie pytanko: To Twój pierwszy blog/ Jedyny blog? Twoje odpowiadanie od początku było bardzo ciekawe i w bardzo szybkim czasie się w nim zakochałam. Od pierwszego rozdziału byłam pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu, z każdym rozdziałem stajesz się coraz lepsza, rozwijasz się. Twój aktualny poziom pisania powala na kolana, sprawia ,że zbieram szczenę z podłogi! BARDZO CI DZIĘKUJE KOCHANA :* + uwielbiam to ,że odpisujesz na komentarze ;) to sprawia ,że czuje się w jakiś sposób z Tobą zżyta <3
OdpowiedzUsuń____________________________________________
Co do samego rozdziału to myślę ,że dla Mags i Nialla to będzie największa próba ich miłości, okaże się jak silne są ich uczucia i czy naprawdę się kochają. Osobiście trzymam za nich kciuki bo oni są sensem mojego życia :p Przede wszystkim muszą oboje siebie wspierać i nie skreślać swojego związku bez względy na wszystko. Mam nadzieje ,że ten blondyn nie przyniesie ze sobą większych problemów niż to odszkodowanie... Biedna Polka w takim krótkim czasie wszystko zwaliło się jej na głowę :(
ZAYN :) Pozytywnie mnie zaskoczył, super ,że przestaje być tą postacią tragiczną. Może ułoży sobie życie z Cailin, uważam ,że to urocze jak ją zaprosił <3 Za tą parą jestem jak najbardziej na TAK :)
Również bardzo miło zaskoczył mnie Mateusz ,że mimo swojej miłości do Pen zachował się tak w porządku w stosunku do Hazzy :) Wydoroślał i jest super facetem. Teraz wszystko leży w rękach Pen, kogo wybierze? Już nie mogę się doczekać poznania tej jak i tausiowej tajemnicy! Mam nadzieje ,że rozdział pojawi się szybko ale wiem jedno WARTO CZEKAĆ NA TWOJE ROZDZIAŁY/Add :*
Kochana Add, nie umiem wyrazić tego jak mega się cieszę, widząc Twoje komentarze :) W życiu nie pomyślałam, że można zżyć się z ludźmi komentującymi blogi, ale to naprawdę jest możliwe <3 Jeszcze jeden blog, który pisałam dla zabicia czasu -> You Can't Stop Me, jest w zakładkach :D pewnie zabiorę się za niego po zakończeniu tego opowiadania :) Kochana skoro Niall i Mags są sensem Twojego życia, to w takim razie Ty jesteś sensem mojego :D Blondyn pozostanie z bohaterami jeszcze jakiś czas, zobaczymy co z tego wyniknie ;> Jak problemy, to od razu wszystko na raz, a co! Zaynie i jego nowa panna pojawią się u Rodriguezów, fiesta przyniesie wiele dziwnych sytuacji :D Ach, wydaję mi się, że Mateusz przejął pałeczkę po Zaynie i zostanie tragiczną postacią HILY ;< Kogo wybierze Pen, dowiemy się w ostatnich rozdziałach :)
UsuńROZDZIAŁ JUŻ WIECZOREM, MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ NIE ZAWIEDZIESZ <3 #loveyou :*
Głęboki... Tak, głęboki będzie chyba jak dla mnie najlepszym określeniem tego rozdziału. Wbrew pozorom dla niektórych to tylko zwyczajne ff, jednak dla mnie stało się czymś więcej. Pouczające, to chyba zbyt małe słowo. Bohaterowie dorastają, problemy się zmieniają, praca, miłość taka "na zawsze", rodzina. Najwspanialsze jest to że jestem tego świadkiem i mam wrażenie jakbym "dorastała", nabywała nowych umiejętności wraz z bohaterami.
OdpowiedzUsuńMags, Niall i Zayn; Pen, Mateusz i Harry- niebezpieczne trójkąty, które mam nadzieję że wkrótce się wyjaśnią.
Cieszę się bardzo że Zayn przeprosił Cailin. Ona przecież też ma uczucia... Może w końcu zrozumiał...
"-Mags, ja ci pomogę, studiowałem przecież prawo! Znam na to paragraf..." Przepraszam ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zacytować xD Josh rozwalił system xD
Szkoda mi strasznie Mateusza... Oni byli sobie pisani <3 Ale może nie takie ich przeznaczenie... Cóż, wkrótce mam nadzieję, że się dowiem :)
I See Fire <333 Jejku! Uwielbiam tą piosenkę <3 Super że ją dodałaś :D
Pan Tajemniczy... Jak dla mnie on mógłby być dalej tajemniczy, a nie okazywać się jakimś ehh... prawnikiem...
Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać :( Strasznie podobało mi się to, jak Niall się zachował. Poszedł za nią, okazał jej wsparcie i nie owijał w bawełnę :)
Barbecue xD Już się nie mogę doczekać xD Czuję że będzie się działo :D
Jestem ciekawa co z Sophią i dzieckiem... Zrobią testy? Jaki będzie wynik?
Mówią, że nieszczęścia chodzą parami... W tym wypadku jakimś dziwnym trafem dobrały się w stada...
PS Dziękuję za wcześniejszy komentarz <3
Pozdrowienia dla kuzynki <3
PS 2 Ahhh... A pana ze zwiędłymi kwiatami jak nie było, tak nie ma xD Uzbrajam się w cierpliwość i czekam, bo z świętokrzyskiego na górny śląsk jest całkiem niedaleko xD Ponoć na to co najwspanialsze musimy długo czekać <3
Droga Dominiko, pierwsze co pomyślałam sobie, po przeczytaniu tego komentarze: OMG, MOJA KUZYNKA TEŻ MIESZKA NA GÓRNYM ŚLĄSKU xD Ale by były jaja, gdyby okazało się, że on to tak naprawdę Ty :D
UsuńStrasznie mnie poruszyłaś początkiem opowiadania, jeszcze sobie włączyłam Eda i się zwyczajnie popłakałam. To cholernie niesamowite, jak potrafisz wprowadzić mnie w skrajne emocje :D poza tym, kiedy tylko się uspokoiłam, zaczęłam się cieszyć i wariować jak pięciolatka, po prostu nie mam słów, aby wyrazić jak bardzo kocham Twoje komentarze <3 Wszystkie trójkąty wyjaśnią się pod koniec :) Josh jest stylem życia, on jest tak doświadczony, że nie da się tego określić :D Tajemniczy jeszcze zostanie z nami na trochę, mam nadzieję, że przypadnie Ci jego rola i to będzie działo się pomiędzy nim, a.... STOP. Już nic nie mówię, daję wszystkim za dużo spoilerów :D
Barbecue już dziś, mam już napisane 3100 słów hiszpańskiej fiesty, a wciąż nie jestem w punkcie kulminacyjnym rozdziału :D
Dziękuję Ci pięknie za to, że po prostu jesteś ze mną <3
PS. Nasze drogi są w opłakanym stanie, Liam bardzo się stara nie zgubić koła od swojego samochodu :D Najwspanialsze przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie :)
:*
to jest piękne! :)
OdpowiedzUsuńSUPER ROZDZIAŁ, ZAPRASZAM DO MNIE www.allyandonedirection.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWYNOCHA MI STĄD <3
UsuńOMG! Pierwszy raz od okolo pól roku przeczytalam blog,który jest poświęcony w większości Niallowi, a przynajmniej mam taka nadzieje xD i teraz z przykrością musze stwierdzic dla autorki poprzedniego, ze "rzucam ją" dla tego opowiadania. Jest swietne, ma bardziej rozrysowana fabułę, rozdzialy są dłuższe i co tu dużo gadac: glowny watek skupia w sobie 1D 😍 kolejnycblog ląduje do zakladek w komórce. 😜
OdpowiedzUsuńBuziaki :-* Ann
Witam nową czytelniczkę :) Tak, blog jest w 80% poświęcony Niallowi, jednak jak widać pojawiają się też inni bohaterowie :) O Boże, ktoś kogoś rzucił dla mnie, jakie to fajne uczucie :D Dziękuję bardzo za te słowa, bardzo się ciesze, że podoba Ci się jak piszę i o czym piszę :) Mam nadzieję, ze widzimy się w następnym rozdziale :)
UsuńPozdrawiam x
SUPER :*
OdpowiedzUsuńDZIĘKI :*
UsuńKażdy wpadł na ten sam pomysł :D
OdpowiedzUsuńMÓJ BLONDYN <3 :D Nareszcie hehe :3 Ciekawe jak to będzie dalej :x
Już sb wyobrażam te przenikające na wylot tęczówki i ten piękny uśmiech :D
Taki niby podobny do Horana, a jednak tak bardzo inny.
Jejusiu nwm co powiedzieć ;C Ale no cóż więcej można by dodać?
Love Mags xx
Może wszyscy posiadają jeden mózg? :D
UsuńJest i Blondyn! Zostanie z nami na dłużej, i masz rację - jest kompletnie inny niż N. :>
Love you too :*
kocham cie i twoje opowiadanie tez jestes boska ghiufdgi<33
OdpowiedzUsuń