wtorek, 24 listopada 2015

AFTER

W Londynie mieszka osiem i pół miliona ludzi. Codziennie w mieście rodzi się blisko dwanaście tysięcy nowych obywateli, a kolejne dziesięć umiera. Pojawia się więc pytanie – dlaczego spośród tylu ludzi w mieście, akurat to ja musiałam dziś zginąć? Wcale tego nie chciałam. Czułam się przegrana jak nigdy dotąd. Świetnie, przecież to było dokładnie coś, czego potrzebowałam. To wcale nie tak, że nadal chciałam żyć, prowadzić swoją ukochaną fundację, cieszyć się z życia i pić alkohol na potęgę. Cóż najwidoczniej los tak zadecydował. Niemoc – to  było najbardziej frustrujące uczucie jakiego kiedykolwiek doznałam.  Po raz pierwszy straciłam kontrolę nad swoim życiem i efekt uzyskałam gorszy, niż mierny. Czy ja umarłam? Zamiast przejmować się faktem, że prawdopodobnie nie żyję, ja gorączkowo myślałam o tym, że nikt nie zna mojego hasła na Fejsie i nie będzie mógł go skasować. Boże, jestem taka żałosna.   
Absolutnie nie chciałam dopuścić do siebie takiej myśli, jednak smuga świata z każdą sekundą przybliżająca się do mnie, sprawiała, że za wszelką cenę chciałam zobaczyć co się tam znajduje. Cholera, zawsze mówili nie idź w stronę światła. Ciekawość wzięła górę i skierowałam się w stronę jasnego snopu światła, który był coraz bliżej mnie. Cała ja, mistrzyni życia na przekór wszystkiemu i wszystkim. A co mi tam, może po przekroczeniu świetlistej smugi wszystko jakoś samoistnie się ułoży? W końcu błoga cisza i wszechogarniający spokój były całkiem spoko.
Nagle oślepił mnie blask poświaty. Nie przygotowałam się zbytnio na to, co za chwilę się stanie, jednak co miałam do stracenia?  Przecież moje życie nie będzie już nigdy takie same. Ach, zapomniałam – przecież już nie żyłam.

Kiedy otworzyłam oczy znalazłam się w… szpitalu. Dokładnie tym samym, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej zawalił mi się świat. Rozejrzałam się po sterylnie białych korytarzach, zastanawiając się, co się do cholery dzieje. Przez całe życie, pomimo swoich porażek i błędów, myślałam, że jestem za zła na niebo i jednocześnie za dobra na piekło. To musiał być jakiś znak.  Oho, czuję podstęp. Utknęłam w matriksie? Może Bóg pozwoli mi chociaż na pożegnanie się ze wszystkimi? Może bez naprawienia wszystkiego, co popsułam, nie będę mogła osiągnąć spokoju? Więc w czymkolwiek się teraz znajdywałam, podświadomie wiedziałam, że właśnie nadarza się szansa, której nie mogę przegapić.
Uważnie lustrowałam każdy skrawek pomieszczenia, szukając jakiejkolwiek wskazówki. Wszystko widziałam w zwolnionym tempie, co nieźle mnie zdezorientowało. Widząc dyspozytorkę siedzącą w kącie i odbierającą telefony, pielęgniarki szybkim krokiem przemierzające korytarz, lekarzy, którzy przed gabinetami odbywali krótkie pogawędki na prywatne tematy, nie nasuwało mi się na myśl nic sensownego. Nagle ujrzałam ratowników, którzy niemal biegiem przewozili na noszach kogoś, komu jak najszybciej należało pomóc. Na widok krwi, która pokrywała całą twarz, wzdrygnęłam się. Podświadomie czułam, że mnie też to spotkało. No tak, przecież miałam wypadek. To takie niesprawiedliwe – dlaczego spośród tylu sposobów na śmierć, mi musiała przytrafić się najbanalniejsza? Dzięki, losie, moje ostatnie chwile życia były naprawdę spektakularne. To już wolałam umrzeć, kiedy skakałam na bungee z Ramosem. Poczułam ogrom smutku i żalu, który przepełnił moje ciało. Było mi ogromnie żal z powodu tej osoby. Chciałam podążyć za ratownikami, jednak nie mogłam się poruszyć. Próbowałam ze wszystkich sił zrobić krok, jednak bez skutku – jakaś niewidzialna siła postanowiła mnie uziemić.
Odprowadziłam wzrokiem ranną i zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi? To było już coraz mniej zrozumiałe. Dlaczego nie mogę się ruszyć? I dlaczego znów ogarnia mnie ta cholerna niemoc?
Nie mając nic lepszego do roboty, z rezygnacją powróciłam do obserwacji otoczenia. Czułam się jakbym wylądowała na planie jakiegoś niemego filmu.  To było dziwne odgadywać emocje ludzi jedynie po mimice, jednak nie miałam z tym większych problemów – w końcu znajdowałam się w szpitalu, gdzie skupione oraz smutne i pełne goryczy spojrzenia były na porządku dziennym. Kiedy zastanawiałam się, czy może w tym samym szpitalu nie znajduje się Sophie, nagle ujrzałam Penelope. Uśmiechnęłam się na jej widok. Tak dobrze było ją zobaczyć. Niestety jej mina nie wyrażała nic dobrego. Włosy, o które tak zawsze  dbała, teraz były w totalnym nieładzie. Sądząc po jej przemokniętym ubraniu, na dworze musiał padać deszcz. Jej makijaż, który był dopełnieniem jej perfekcyjnego wyglądu, teraz widniał rozmazany na całej twarzy.  Jej klatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, a oddech był bardzo niemiarowy. Szlochała. Moja Penelope płakała jak nigdy wcześniej, a ja byłam całkowicie bezradna. Tak bardzo chciałam ją pocieszyć,  dać jej sygnał, że chyba nie jest ze mną aż tak źle, skoro tu jestem?

Podążyłam za nią wzrokiem. Gwałtownie podbiegła do recepcji, gdzie czarnoskóra dyspozytorka z poważną miną wskazała jej kierunek. Moja przyjaciółka natychmiast się odwróciła i pobiegła w stronę wskazaną przez kobietę. Westchnęłam zrezygnowana – jedyne co mogłam zrobić, to odprowadzenie jej wzrokiem.  Po chwili w drzwiach wejściowych pojawił się też Mateusz, Louis i zapłakana Elena. Zziajani odszukali wzrokiem Penelope, po czym dołączyli się do biegu. A ja ciągle stałam i mogłam jedynie obserwować to wszystko.  Podświadomie czułam, że to bardzo poważna sytuacja, wewnątrz odczuwałam wielkie poddenerwowanie i chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Zanim zdążyłam odwrócić wzrok, ujrzałam jeszcze dwie inne biegnące sylwetki. Postanowiłam spróbować jeszcze raz zrobić krok w stronę, w którą pobiegła Penelope i spółka – na próżno. Kiedy naburmuszona w myślach puszczałam niezłą wiązankę przekleństw, w wejściu ujrzałam Nialla, na którego widok prawie umarłam. Ha ha, co za żart. Chyba przez to wszystko stałam się bardziej zabawna. Wydawał się załamany jak nigdy wcześniej.  Blondyn zamiast gnać za przyjaciółmi stanął i wpatrywał się prosto we mnie. Znieruchomiałam. Jakim cudem on wie, że ja tu jestem?!

Jego spojrzenie, tak intensywne, rozpaczliwie lustrowało moją twarz. W tamtym momencie brak zdolności ruchu nic nie znaczył. Jego wzrok dosłownie miażdżył moje serce i sprawiał, że kolana ugięły się pode mną, jak jeszcze nigdy wcześniej. Ciszę, która do tej pory mnie otaczała, została przerwana przez odgłos bicia serca. Spojrzałam na niego zaskoczona. Niall wciąż nie odrywał ode mnie wzroku. Jego serce, które pracowało jak szalone, było jedynym dźwiękiem, który słyszałam. Moje wnętrze natychmiast otoczyła bezgraniczna miłość do tego człowieka. Chłopak jakby to wiedział, bo nagle otworzył usta i rozpaczliwie kręcąc głową, błagalnie wypowiedział trzy słowa, po czym ruszył w stronę Pen i reszty. Nie teraz, Mags. Miłość, która jeszcze wcześniej przygniatała mnie swoją intensywnością, zaczynała ustępować cholernej niemocy. Nie chciałam już ciszy i spokoju. Pragnęłam niekończącego się chaosu, dźwięków i piętrzących się problemów. Za wszelką cenę zapragnęłam znów żyć.

__________________________

+ HALO, CZY WRZUCANIE OPOWIADAŃ NA BLOGSPOT JEST JESZCZE MODNE?????
Do zobaczenia! :>

13 komentarzy:

  1. Boże kobieto co ty ze mną robisz?! Po tym rozdziale nie bedę w stanie normalnie funkcjonować. Co się w nim dzieje? Czm Niall ja widział a reszta nie? Czekam na 3 część. Pozdrawiam xoxo /Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wszystko się wyjaśni niedługo! Trójka już w produkcji :) Pozdrowienia :*

      Usuń
  2. O co chodzi? Mags jest jakimś duchem, ona w ogóle żyje?! Bardzo zaskoczyłaś mnie takim rozdziałem i mam nadzieję, że w trzeciej części się wszystko wyjaśni.
    Tak w ogóle to rozdział jest świetny, najlepszy i kocham twój styl pisania!
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mags nie jest duchem :D to po prostu jej przemyślenia, coś w rodzaju halucynacji :D

      Usuń
  3. Jezusie *>* Mags mam ochotę cię wyściskać. Generalnie to już to pewnie pisałam ale najwyżej się powtórzę xd. Po pierwsze to od momentu w którym Cailin przyniosła wyniki badań ryczalam jak dziecko. Po drugie myślałam że dostanę zawału kiedy Mags miała wypadek. Po trzecie chyba teraz nie będę spała pół nocy bo tak Przeżywam to co się tu wydarzyło ;> a tak w ogóle to przepraszam za błędy ale pisze z telefonu ^^ Ja chyba nie wytrzymam...normalnie żyję informacją o trzeciej części <3 I fajnie że się odezwałaś bo tak smutno trochę było przy paru rozdziałach bez żadnej notki ;C Ale rozumiem twoją sytuację i będę czekać na ciebie jak długo będzie Trzeba ;* Pozdrawiam cieplutko i weny życzę (na pewno się przyda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :* :* :*
      Miałam kryzys i musiałam wszystko sobie poukładać od początku :(
      Teraz już tu zostaję i będę się odzywać jak nigdy wcześniej! :D
      Wena póki co jest, cały wolny czas poświęcam pisaniu, więc za jakieś 3-4 tygodnie świeża porcja przygód Mags :D Od razu uprzedzam o dłuższym czasie, bo chcę napisać parę rozdziałów w przód aby potem regularnie je wstawiać :)
      Dziękuję, że ze mną jesteś tutaj! Lovka!

      Usuń
  4. Jezuu!!! Co TY ze mną robisz ? 😭😭. Czekam na 3 + WENY ŻYCZĘ. Kc <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg jakie emocje!!! Wow już myślałam że serio Mags nie żyje i to będzie koniec. Ten rozdział mnie na prawdę zaskoczył! Nie mogę się doczekać co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super zapraszam do mnie
    http://youaremytherapyniallhoran.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. ,,HALO, CZY WRZUCANIE OPOWIADAŃ NA BLOGSPOT JEST JESZCZE MODNE?????'' ależ oczywiście że jest modne. Mam nadzieję że nie przeniesiesz nigdzie tego opowiadania i pozostaniesz tutaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zamiaru go przenosić, tylko zastanawiałam się. Wszystkie blogi, które czytałam zakończyły się już, a wiele zostało niedokończonych, więc martwiła mnie ta cisza :P

      Usuń