Miesiąc
później
Kiedy wyszłam z gmachu budynku, promienie słońca
próbowały przedzierać się przed wielką kopułę chmur, która pokrywała Londyn.
Kolejny tydzień panowała butelkowa pogoda, jednak dziś nic nie zmąciłoby mojego
wspaniałego humoru. Westchnęłam, po czym skierowałam wzrok na Harry’ego i Pen,
która szczerzyła się do mnie, trzymając w ręce transparent Gratulacje! Uśmiechnęłam się szeroko, z piskiem wpadając jej w
ramiona.
-
Wiedziałam, że się uda! – krzyknęła mi wprost do ucha.
Przytaknęłam, po czym ścisnęłam ją mocniej. Udało
się. Wygrałam ten proces, nie stracę swojej fundacji. Ostatni` miesiąc był najbardziej stresujący w
moim życiu, ale na szczęście wszystko powoli zaczynało się układać. Oczywiście
jeżeli chodzi o sprawy zawodowe, moje
życie uczuciowe wypadało nieco blado na tym tle. Zresztą, nie miałam czasu się
tym zajmować, miałam ważniejsze rzeczy na głowie. Proces, egzaminy końcowe,
spotkania charytatywne, pocieszanie Penelope i tak dalej; czasu na moje sprawy
zostało niewiele… Ale to się zmieni.
-
Nie było innej opcji – zawtórował jej Harry, podchodząc do mnie. Z jego gipsu
pozostała jedynie kupka połamanych kawałków, które jakaś fanka zlicytowała za
piętnaście tysięcy. Piętnaście tysięcy za brudny, śmierdzący gips. Pozostawię
to bez komentarza. W każdym bądź razie Harry
był już w pełni sprawny i z tego co zdołałam się dowiedzieć, za kilka
dni wyruszają do Meksyku ze swoją opóźnioną, i jak się okazało pożegnalną,
trasą koncertową. Na wieść o tym, fanki popadły w histerię – groźby śmierci pod
ich adresem przeplatały się z błaganiem o pozostanie na scenie muzycznej.
Współczułam chłopakom z całego serca; założę się, że zupełnie nie spodziewali
się, że ich ogłoszenie dotyczące końca działalności zespołu wywoła taką
rozpacz. Cóż, wywołała, fanki nie mogły uwierzyć, że to koniec. Zresztą ja tak
samo – przecież to właśnie ten zespół zapoczątkował moją przygodę, która wciąż
trwała, dlatego mi również było ciężko się z tym pogodzić. Ale, cóż, wszystko a
swój początek i koniec. Taka kolej rzeczy prawda?
Nagle z gmachu budynku wyszedł Robert, adwokat
Mateusza i Josha, po czym stanął obok nas, wyraźnie zadowolony z takich obrotów
sprawy.
-
Wszystko potoczyło się po naszej myśli. Te dokumenty przesądziły sprawę. Wciąż
się zastanawiam, skąd je do cholery wzięłaś!
Odpowiedziałam mu przyjaznym uśmiechem, po czym
skierowałam wzrok na Ramosa, który ubrany w togę, schodził właśnie ze schodów.
Tuż obok niego kroczył naburmuszony Tony Miller, który pospiesznie ścisnął rękę
Dana, po czym odszedł w bliżej nieokreślonym kierunku. Blondyn spojrzał na
mnie, a następnie na transparent, który trzymała Pen, po czym skierował się w
naszą stronę.
-
Wygrałam – wyszczerzyłam się w jego stronę. – Jesteś gównianym adwokatem,
Ramos.
-
Byłem na z góry przegranej pozycji. Ale przynajmniej zarobiłem niezłą sumkę –
odparł dumnie, a ja zachichotałam.
Pen spojrzała na mnie uważnie; w jej oczach ujrzałam
sceptyczność. Cóż, pomimo tego, że nawet lubiła Ramosa, na każdym kroku
powtarzała, że Dan wciąż ostrzy sobie na mnie zęby, mimo że po sprawie z
pocałunkiem, dosadnie powiedziałam mu, że nic z tego nie będzie. Zrozumiał i
więcej tego nie zrobił. W tamtym momencie byłam z siebie dumna – przynajmniej
raz wiedziałam czego dokładnie chcę. A raczej czego nie chcę. Zresztą, Ramos
więcej nie próbował mnie całować; zamiast tego zrodziła się między nami całkiem
niezła przyjaźń. Tym bardziej, kiedy co wieczór przyjeżdżał do Ealing, aby
odebrać od nas kompletnie pijaną Tessę, która upierała się, że koniecznie musi
spróbować wszystkich smaków wódki, którą produkuje firma Josha i Mateusza. O
ile ja i chłopaki byliśmy przyzwyczajeni do tego, w jakich ilościach pije się w
Ealing, Tessa, pomimo tego że mieszkała w sąsiedniej dzielnicy, nie bardzo
potrafiła przystopować, w efekcie czego nasz dom śmierdział wymiocinami przez jakiś
czas. W każdym bądź razie z Ramosem nie byłam, co bardzo zadowalało Penelope,
która wciąż wierzyła, że jakimś cudem Niall opamięta się, po czym wpadniemy
sobie w ramiona niczym w końcówkach komedii romantycznych. Taa. Zważając na
zaawansowaną ciążę Sophie i to, że odkąd spotkaliśmy się na pikniku, Niall nie
odezwał się do mnie ani razu, na pewno będzie tak, jak przewidywała Penelope.
Zresztą, jakim prawem mówiła mi co mam robić, skoro sama nie potrafiła pozbierać
do kupy swojego życia uczuciowego? Wciąż nie wiedziała z kim chce być. Odkąd
Harry pozbył się gipsu, miał coraz mniej czasu dla niej, a Mateusz z kolei
umawiał się na kolacje z Tessą. Kiedy spanikowana uświadomiła sobie, że oboje
prędzej znajdą sobie kogoś innego, niż będą czekać na jej werdykt, postanowiła
działać. Razem z Eleną ogłosiły problem Pen na jakimś kobiecym forum, gdzie
kobiety miały zagłosować, z kim wolałyby moją przyjaciółkę. Kobiety pomogły,
lecz to nie usatysfakcjonowało Pen – głosy oddane były po połowie. Wściekła
przyszła wtedy do mojego domu, po czym uderzała głową w naszą prowizoryczną
dyktową ściankę, w efekcie czego ona przez tydzień nosiła wielkiego guza na
czole, a ścianka uzyskała nowy design w postaci odciśniętej czaszki. W każdym
bądź razie – nadal nie wiedziała, którego wybrać.
-
Mam nadzieję, że pamiętasz, co mi obiecałaś? – spytał Ramos, patrząc na mnie
uważnie.
No tak, obiecałam mu, że razem z nim pójdę odwiedzić
jego ciężarną siostrę, w której rzekomo podkochiwali się wszyscy koledzy Dana.
Przez ostatni miesiąc blondyn często ją odwiedzał, ponieważ odkąd dowiedział
się, że zostanie wujkiem, kompletnie oszalał na punkcie nowego członka rodziny
i razem z jego matką, popadli w baby-szał. Dziś miałam ją oficjalnie poznać, po
tym jak Ramos błagał mnie przez tydzień, abym poszła z nim, tylko po to, aby
jego matka przestała jęczeć, że wciąż nie znalazł sobie nikogo odkąd rozstał
się z Julie. Widząc jego dość niekonwencjonalne próby przekonania mnie,
uległam, jednak od razu zastrzegłam sobie, że chcę zostać przedstawiona jako
jego znajoma. Przecież nie miałam
najmniejszej ochoty na wikłanie się w kolejną dziwną relację.
Pokiwałam głową, w odpowiedzi dostając uśmiech
Ramosa. Ten po chwili pożegnał się z nami, po czym skierował się do swojego
Lexusa i odjechał w stronę Blackburn St. Przez kilka sekund spoglądałam w
stronę odjeżdżającego samochodu, po czym odwróciłam się w stronę moich
przyjaciół i Roberta.
-
To co, dziś poznajesz swoją przyszłą szwagierkę? – zapytała uszczypliwie
Penelope, na co odpowiedziałam jej środkowym palcem. Harry zaśmiał się pod
nosem, natomiast Robert wyglądał na nieco zdezorientowanego – cóż, zawsze tak
wyglądał, jeżeli chodziło o moje życie i otoczenie. Biedny Robert. Moje
rozmyślania na temat mojego adwokata przerwała brunetka, która popatrzyła na
mnie świdrującym wzrokiem.
-
Dobra, koniec tego dobrego. Wracaj do domu się zrelaksować, pamiętaj, że
wieczorem szykuje się impreza na cześć wygranego procesu, który z góry był
wygrany – powiedziała dumnie, a ja zdążyłam obdarzyć ją pobłażliwym
spojrzeniem. –Robert, czuj się zaproszony. Może w końcu ujrzymy cię bez tego
wykrochmalonego garnituru – dodała zalotnie, pociągając lekko za krawat
bruneta. Robert przełknął głośno ślinę, wyraźnie onieśmielony gestami Pen.
Wywróciłam oczami, po czym pożegnałam się z nimi i skierowałam się do samochodu zostawiając moich
przyjaciół , nim Penelope zdążyła obrzucić mnie prowizorycznym konfetti. Cóż,
jeżeli do kategorii konfetti można zaliczyć ryż i jednopensówki, to w takim
razie w porządku. Pomysłowość mojej przyjaciółki nigdy nie przestanie mnie
zadziwiać.
Pół godziny później znalazłam się w Ealing. Wysiadając
z samochodu i ignorując bez przerwy
dzwoniący telefon, szybkim krokiem skierowałam się do drzwi. Już od progu
miałam przeczucie, że powinnam się bać, tym bardziej, kiedy usłyszałam błagalne
krzyki Josha. O co chodzi?! Sąsiad Albańczyk znów próbuje go zamordować
otwieraczem do puszek po tym, jak kolejny raz zastawił mu samochód? Znów błaga
Mateusza, aby podał mu brakującą liczbę w numerze telefonu sekretarki, która
dla nich pracuje? Możliwości było wiele, jednak byłam pewna, że moje
podejrzenia są do dupy; pewnie za chwilę dowiem się czegoś, co znów zaburzy mój
pogląd na temat mojego szalonego przyjaciela.
I, cóż, nie myliłam się. Faktycznie, kiedy weszłam
do domu, zastałam Josha w kuchni, który widząc mnie momentalnie zastygł w
ruchu, oraz Mateusza, który wyglądał, jakby właśnie popuścił ze śmiechu w
majtki. Spojrzałam zdezorientowana na chłopaków, a następnie na wielką, żółtą
kałużę, która znajdowała się tuż obok piekarnika. Początkowo pomyślałam, że
któryś z nich rozlał sok jabłkowy, jednak kiedy spojrzałam obok, ujrzałam małą
puchatą, białą kulkę, która właśnie kopulowała z moją draceną, którą postawiłam
obok drzwi prowadzących na patio.
-
Co wy robicie? I co robi tu ten pies? – skonsternowała spojrzałam na psa, który
zawzięcie uprawiał seks z moim niczemu winnym kwiatkiem.
-
To – Josh urażony wziął na ręce psa, który wciąż machał swoim penisem – Jest Al
Pacino, mój nowy przyjaciel.
-
Przepraszam bardzo, ale po co ci pies? – spojrzałam pytająco na chłopaka, który
postawił pieska z powrotem na ziemię, który z kolei był wyraźnie z tego
zadowolony, po czym pobiegł w celu znalezienia nowego obiektu do przelecenia.
-
Wszyscy macie już kogoś. Matty randkuje z Tessą, Ty masz Ramosa – skrzywiłam
się słysząc to – a ja wciąż sam. Dlatego sprawiłem sobie przyjaciela.
-
Nieco nadpobudliwego przyjaciela – zachichotał Mateusz, widząc jak Al Pacino
przegryza właśnie jakiś kapeć. – Dlaczego nazwałeś go Al Pacino?
-
Po tym słynnym reżyserze – odparł z dumą, jednak jego mina zrzedła, kiedy
zobaczył pobłażliwy wzrok mój i Mateusza.
-
Al Pacino jest aktorem – powiedziałam krótko, po czym kręcąc głową spojrzałam
na białego puchatego Ala, który właśnie postanowił zabawić się z rurą od
odkurzacza. Tak, Josh od dziś na pewno nie będzie się nudził.
Mój telefon ponownie zadzwonił, a ja zirytowana w
końcu odebrałam.
-
Mam nadzieję, że pamiętasz, że za godzinę jedziemy do sklepu dziecięcego? –
Ramos nie krył swojego podekscytowania, a ja ponownie wywróciłam oczami.
-
Pamiętam – odparłam. – Daj mi żyć, chcę nacieszyć się wygranym procesem.
- To wieczorem. Pen i Elena z Louisem
zorganizowali całkiem fajną imprezę, na pewno ci się spodoba. – Mogłabym się
założyć, że w tym momencie blondyn uśmiecha się złośliwie. To wyobrażenie
sprawiło, że ton jego głosu zaciekawił mnie.
-
Zdradzisz mi jakieś szczegóły? – zapytałam z udawanym błaganiem. Pierwszy raz
nikt nie powiedział mi o szczegółach imprezy, a bycie jedyną z towarzystwa,
która nic nie ogarnia, zaczynało być lekko irytujące.
-
Zobaczysz wieczorem. Do zobaczenia! – sygnał zakończonego połączenia rozległ mi
się w uszach. Westchnęłam, po czym skierowałam się na górę, po drodze o mało
nie zabijając się o Ala Pacino. Głupie imię, ale kto inny mógł je wymyślić, jak
nie Josh?
-
Znów tutaj? Myślałam, że ostatniego razu wykupiłeś cały asortyment – spojrzałam
zdziwiona na szyld Hamleys. –
Dostajesz przynajmniej jakiś rabat, za to, że ostatnio przychodzisz tu co drugi
dzień? – zapytałam uszczypliwie, na co ten pokazał mi środkowy palec.
Oboje wysiedliśmy z samochodu kierując się do środka
sklepu. Czy wszystkie luksusowe sklepy mają to do siebie, że z zewnątrz
wyglądają na malutkie, podczas gdy przejdziesz przez próg, masz wrażenie, że
znajdujesz się w jakieś wielkiej hali!? Znów gadam od rzeczy.
Podczas kiedy Dan niczym przyszła mama zawzięcie
buszował pomiędzy regalikami i drążkami z powywieszanymi ubrankami i gadżetami,
ja przechodziłam smętnie wzdłuż sklepu. Totalnie nie rozumiałam tego wielkiego
szału, tego oczekiwania i takich tam ciążowych problemów. Kompletnie nie wiedziałam
od czego zacząć, jednak kiedy tylko przypomniałam sobie, w jaki dziecięcy szał
wpadłam, kiedy dowiedziałam się, że mojemu bratu urodzi się dziecko,
postanowiłam wskrzesić swoje podekscytowanie z tamtego okresu. Nieco żwawiej
zabrałam się za przebieranie w malutkich ubrankach. Kiedy obracałam w rękach
różową, falbaniastą sukieneczkę do głowy przyszła mi myśl, czy kiedykolwiek ja
będę wybierać takie rzeczy dla swojego dziecka.
Mimowolnie uśmiechnęłam się myśląc, że może kiedyś, z kimś… Cóż, dotychczas
jako ojca moich przyszłych dzieci wyobrażałam sobie tylko jedną osobę, ale
widocznie on za bardzo się pospieszył i w efekcie jedno dziecko już ma. W
zasadzie to za półtora miesiąca, ale to nieistotne. W każdym bądź razie będzie
miał już dziecko. Na myśl o Niallu spochmurniałam. Zupełnie nie rozumiałam
dlaczego nie odezwał się do mnie ani razu. Przecież wtedy na tym pikniku…
myślałam, że może coś jednak… Cóż, widocznie myliłam się. Jak zwykle za dużo
sobie wyobrażałam.
Z racji tego, że siostra Dana wciąż nie wiedziała co
urodzi, oparłam się pokusie kupienia różowej sukienki; zamiast tego wylądowałam
w dziale „neutralnym” i postanowiłam zastanowić się nad wyborem zielonych albo
żółtych śpioszków. Kiedy trzymając w ręce jedne z nich, sięgnęłam po kraniec drugich,
poczułam, jak ktoś ciągnie w swoją stronę ten sam kawałek materiału. Zaskoczona
podniosłam głowę i ujrzałam Nialla,
który przypatrywał mi się z podobnym wyrazem twarzy. Świetnie, czy nie mogłam
go spotkać gdzieś indziej? Serio, Boże? Nie musiałeś tak dobitnie dawać mi do
zrozumienia, że już nigdy z nim nie będę.
Niall wciąż patrzył na mnie, nie puszczając
zielonych śpiochów. Głośno przełknęłam ślinę, rozpaczliwie zastanawiając się,
co mogłabym powiedzieć. Cokolwiek byłoby lepsze od położenia się na tej białej
posadzce i zalania się łzami.
-
Co tu robisz? Czy ty… - Niall spojrzał uważnie na mój brzuch.
-
Nie, nie! – natychmiast zaprzeczyłam. Jeszcze czego. Z kim niby miałabym zajść
w ciążę? Chyba z Alem Pacino, który próbował zgwałcić moją stopę, kiedy
wychodziłam z domu. – Po prostu dziś
wybieram się do koleżanki, która jest w ciąży – jasne, Mags, kłam dalej. Jakiej
koleżanki, przecież ty jej nawet nie znasz. – i pomyślałam sobie, że powinnam
coś, wiesz…
-
Rozumiem – przerwał mi. Zamilkłam zastanawiając się, co takiego powiedziałam.
Jego ton był oschły jak nigdy. Co ja mu takiego zrobiłam? Przecież to on to
popsuł, nie ja. Dlaczego więc to zawsze mi obrywało się najbardziej!? – Jak
proces? – zapytał nagle.
-
Wygrałam – odparłam z dumą, uśmiechając się szeroko. Kątem oka ujrzałam, że
oczy Nialla rozbłysły.
-
Super – powiedział szczerze. –
Wiedziałem, że ci się uda.
Zarumieniłam się. Matko jedyna, tak bardzo
chciałabym wtulić się w niego! Dlaczego mi to robisz?! Poniesiona fantazją
postanowiłam posunąć się nieco dalej.
-
Dziś wieczorem w fundacji jest impreza. Wpadnij… jeżeli chcesz, oczywiście.
Będzie stały skład, trochę wódki no i może jakieś tańce…
-
Dzięki – mruknął. Moja podświadomość zapaliła płomyczek nadziei. – Ale nie
mogę. – Co?! Jak to? Moja podświadomość z płaczem zdmuchnęła płomyczek. Kurwa
mać. Dlaczego?! – Nie sądzę, abym był tam mile widziany, no wiesz, Penelope na
pewno próbowałaby zabić mnie wykałaczką, czy coś – zaśmiał się. – Poza tym, nie sądzę, aby twój…
-
Tu jesteś! Patrz co znalazłem – Dan pomachał mi becikiem z limitowanej serii Ciasteczkowy Potwór. – Och, cześć stary,
nie zauważyłem cię – Dan podał dłoń blondynowi, który lekko nią potrząsnął.
Spuściłam głowę, spodziewając się burzy. Doskonale wiedziałam, że Niall myśli,
że ja i Ramos jesteśmy razem, dlatego oczekiwałam, że zaraz rzucą się na
siebie, demolując pół sklepu, a gdzieś w tle wesoły piesek Josha, będzie bzykał
becik z Ciasteczkowym Potworem. Zamiast tego stało się jeszcze gorsze – oni…
zaczęli rozmawiać.
-
Nie bierz tego, on drażni skórę noworodka – Niall wyjął Ramosowi becik z rąk.
Ten wpatrywał się z Horana z zainteresowaniem. Jezu, tylko nie to. Jeszcze tego
brakowało – może jeszcze usiądą przy filiżance herbaty i będą wymieniać się
informacjami na temat procentu bawełny z bawełnianych dziecięcych śpioszkach?
Boże, zaraz się zrzygam.
-
Tamten jest o wiele lepszej jakości – Niall wskazał na jasnoniebieski becik z
białymi wzorkami. – Jest też nieprzemakalny i w dodatku dostajesz butelkę
gratis.
-
Naprawdę? – Ramos ożywił się, a ja chciałam wejść do jednego z łóżeczek i nigdy
już stamtąd nie wychodzić. Kiedyś mówiłam, że moje życie jest jak kiepskie fan
fiction. Myliłam się. To, co dzieje się teraz, nie zasługiwało nawet na Złotą
Malinę.
Cailin.
-
Zayn, wróciłam! – krzyknęłam w głąb mieszkania, po drodze rzucając swoją teczkę
na komodę w przedpokoju. – Zayn, jesteś?
Po chwili zza ściany wyłonił się Zayn, w koszulce i
bokserkach. Zaspany uśmiechnął się do mnie, a moje serce podskoczyło. Jego
uśmiech wynagradzał mi wszystko, z miejsca wybaczyłam mu nawet to, że śpi
pomimo tego, że jest już druga po południu.
Chłopak podszedł do mnie wolnym krokiem, po czym
objął mnie i położył swój drapiący podbródek z zgłębienie mojej szyi. Przez ten
miesiąc zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. On naprawdę
się zmienił. Co prawda wciąż nie określił poziomu znajomości, lecz mi to w
zupełności nie przeszkadzało. Miałam go na co dzień, nic więcej nie było mi
trzeba.
- W
końcu jesteś – wymruczał mi w szyję, a mnie przeszły dreszcze. – Tęskniłem.
Uśmiechnęłam się. Cały czas marzyłam o chwilach
takich jak te… Kiedy to wszystko dzieje się teraz na jawie, wciąż wydaje mi się
to wszystko takie surrealistyczne…
-
Pamiętasz, że dzisiaj idziemy na imprezę do fundacji? – za wszelką cenę
próbowałam zachować chociaż resztki racjonalnego myślenia.
- A
może jednak odpuścimy sobie to? Kolejna, nic nie znacząca impreza… - Zayn nie
przestawał składać pocałunków na moim obojczyku. – Nawet nikt nie zauważy, że
nas nie będzie…
-
Zayn! – pisnęłam, kiedy chłopak uszczypnął mnie w tyłek. Odskoczyłam na bok, wpatrując się w
Zayna, na którego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
-
No weź… - jego zachrypnięty głos i roztrzepana fryzura wciąż nie dawały za
wygraną.
-
Mags zrobi się przykro, kiedy nie przyjdziemy. Przecież jesteście najlepszymi
przyjaciółmi.
-
Ta, przyjaciółmi – powtórzył cicho, a jego nastrój wyraźnie przygasł. Wiedziałam,
że rozmowy o niej są między nami tematem tabu; wiedziałam jednak, że Mags wciąż
coś czuje do Nialla i wobec tego nie mam żadnych powodów do niepokoju. Nie chciałam
denerwować Zayna, było nam razem dobrze i za nic nie chciałam tego popsuć
swoimi głupimi oskarżeniami.
W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam
na wyświetlacz, po czym posłałam Zaynowi przepraszające spojrzenie.
-
Caleb znów mnie wzywa – jęknęłam.
-
Jeszcze raz? Przecież prowadziłaś jego zajęcia chyba z sześć razy!
-
Może i tak, ale co zrobię? Jest szefem, on tu rządzi, poza tym ruch to zdrowie.
Muszę lecieć, widzimy się wieczorem! – szybko pocałowałam go w usta, po czym
skierowałam się do holu. Kiedy ubrałam buty i narzutę, miałam zamiar sięgnąć po
swoją teczkę jednak niefortunnie strąciłam ją i inne dokumenty, które leżały na
komodzie. Pospiesznie pozbierałam rzeczy, po czym sięgnęłam po jedną z czarnych
teczek. To na pewno była moja, zawsze miałam w niej stos papierów i programów ćwiczeniowych.
Pospiesznie wzięłam ją pod pachę, po czym wybiegłam z mieszkania mojego faceta.
O mój Boże, właśnie przyznałam się przed sobą, że traktuję nas jak parę. Bo może tak właśnie jest? Czas na
poważną rozmowę z Zaynem. A może nie? Przecież jest dobrze, po co to psuć?
Razem z Ramosem siedzieliśmy w jego aucie przed
jednym z szeregowych domków w Brighton. Jego siostra mieszkała w dosyć
spokojnej dzielnicy, z dala od centrum, gdzie powoli emigrowała większość
mieszczuchów, chcących się wyrwać z miejskiego zgiełku.
Na kolanach trzymałam swój skromny prezent dla niej –
zielone śpiochy, zestaw grzechotek i zbiór bajek na dobranoc, co było niczym
przy stercie akcesoriów, które zawalały cały tył samochodu i bagażnik. Ramos oprócz
poleconego przez Nialla becika, kupił jeszcze rzewijak, miliard ubranek,
pieluch, spacerówkę, elektroniczną nianię i kilka rodzajów kocyków i ręczników.
Boże drogi, współczuję jego przyszłej żonie – on zachowywał się tak, jakby sam
był w ciąży. To niedorzeczne.
-
Gotowa? - Dan spojrzał na mnie, a w jego
oczach dostrzegłam podekscytowanie. – Mama z Frankiem już są – powiedział,
wskazując na czerwoną Mazdę stojącą przed nami. Myśl o tym, że ja, nie
posiadająca żadnej bliższej więzi z Ramosem, zostanę zaraz przedstawiona jego
rodzinie, zaczęła przyprawiać mnie o mdłości. A może po prostu udzieliła mi się
ta ciążowa gorączka?
Wzięłam parę głębokich oddechów, po czym ponownie
spojrzałam na biały domek.
-
Dobra, zróbmy to – powiedziałam głośno. Ramos posłał mi swój chłopięcy uśmiech
i wyszedł z samochodu, aby otworzyć mi drzwi. Nerwowo wygładziłam swoją
sukienkę, po czym trzymając w ręku torbę z Kaczorem Donaldem, wyszłam z
samochodu. Ledwie moje stopy dotknęły chodnika, drzwi białego domku otworzy się
i moim oczom ukazała się przepiękna kobieta w granatowym kostiumie. Jej blond
loki okalały jej twarz, na której widniał uśmiech. A więc to jest mama Dana. W sumie,
teraz nie mam pytań, po kim odziedziczył urodę. Czemu ja nie urodziłam się w
tak pięknej rodzinie?! Przy nich czuję się jak szara myszka.
-
Daniel! – jego matka wystrzeliła jak z procy, aby jak najszybciej znaleźć się
przy ukochanym synu i wyściskać go. Cóż, widzieli się wczoraj, czy to
dostateczna ilość czasu, aby stęsknić się podobnie jak za kimś, kogo nie
widziało się dwa lata? Przecież Bristol jest tylko dwie godziny drogi od
Londynu. – A to pewnie twoja nowa dziewczyna? – kobieta zlustrowała mnie od
stóp do głów. Boże, czułam się, jakbym stała przed nią naga. A może po prostu ona
ma w oczach jakiś superaktywny skaner, przez co serio widzi mnie gołą?
Kiedy powtrzymałam chęć zakrycia rękoma cycków i
swojego krocza, z domu wybiegł biały labrador, który swoją masą o mało co mnie
nie powalił.
-
Och, Bentley, przestań! – pani Ramos skarciła psa, a mi z niewiadomych przyczyn
przypomniał się pies Josha. Ciekawe co teraz stało się jego seksualnym
obiektem? – Przepraszam bardzo za niego, weterynarz powiedział, że nic nie
można zrobić z jego nadpobudliwością – powiedziała skruszona. Spojrzałam na
psa, który merdał ogonem, wyraźnie zadowolony, z odciśnięcia swoich łap na
mojej kremowej kiecce. Super, zawsze coś. Może wylansuje nową modę? Sukienka w
odciśnięte łapy psa siostry Ramosa, coś genialnego.
Po krótkim przywitaniu się z panią Ramos i jej
drugim mężem, Frankiem, skierowaliśmy się do domu. Kątem oka na podjeździe
zauważyłam samochód łudząco podobny do tego, który miał Niall. Śmieszna jestem,
przecież miliony Brytyjczyków jeżdżą identycznymi Range Roverami. Śmiejąc się i
płacząc w duchu jednocześnie nad poziomem swojej żałosności, razem ze
wszystkimi przekroczyliśmy próg mieszkania, gdzie omiótł mnie przyjemny zapach.
-
Nim zdążyłam odłożyć swoją kurteczkę na wieszak, Ramos natychmiast minął mnie i
zamknął w uścisku swoją siostrę. Widziałam jedynie jej brązowe loki i drobną
posturę, która wzbogacona była teraz o ciążowy brzuch. Z boku wyglądała całkiem
ładnie, ciekawe jak z twarzą? Rany, co ja gadam, to siostra Ramosa, na pewno
jest tak samo ładna, jak reszta jej rodziny.
-
Poznaj moją przyjaciółkę – Dan w końcu puścił dziewczynę, aby mogła się ze mną
przywitać. Na twarzy przylepiłam sobie szeroki uśmiech i ścisnęłam mocniej torebkę
z prezentem, którą natychmiast puściłam, widząc dziewczynę. Byłam w szoku nie
dlatego, że była brzydka czy coś. Również dlatego, że pomimo ciąży wciąż
zachwycała figurą. Byłam w totalnie nieodwołanym i nieodwracalnym szoku dlatego,
że siostrą Dana był nie kto inny, tylko najbardziej znienawidzona przeze mnie
istota na świecie – Sophie.
____________________________________________
Witam po długiej nieobecności! Taka przerwa była pierwszą i ostatnią tak długą.
Przepraszam za opóźnienia, złapałam totalną blokadę. To, co własnie przeczytaliście nie jest rozdziałem wysokich lotów, jednak gwarantuje Wam, że druga część będzie o wiele, wiele lepsza :)
Przepraszam Was za wszystko i dziękuję każdemu, kto czekał tyle na nowy <3
Do zobaczenia (mam nadzieję w weekend) niedługo! W końcu będę miała czas na pisanie :)
Pozdrowienia z UK! :)
Matko, cudowny! Sophie siostra Ramosa.. I tam będzie Niall xd i to jak w tym sklepie myslala ze jej wcale nie zna hahaha kurde, teraz wez sobie czekaj na 2 czesc ehh ZYCZE WENY!
OdpowiedzUsuńO mój boże,jak przeczytałam że ona ma jechać do kogoś ciężarnego to od razu pomyślałam o Sophie i tylko czekałam na ten moment.Mam nadzieje że nie będę musiałam znowu długo czekać na następny rozdział. Życzę tak samo jak dziewczyna u góry WENY.Rozdział zajebisty jak zawsze.
OdpowiedzUsuńWoooow.. :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze geniallny ♥
Warto było czekać. Już się nie mogę doczekać następnego :D
Dziękuję Ci, że piszesz!
@koniczynkaa
Najbardziej oczekiwany rozdział! Ale i tak warto było :)
OdpowiedzUsuńawo
Moje odczucie i slowa w końcówce? " o cholera" O_O
OdpowiedzUsuńIle jeszcze ona musi przechodzić? To jakiś koszmar. Mimo wygranej sprawy sądowej wszystko jej sie wali na głowę i jak na złość siostrą Dana jest Sophie... Ciekawe co na to wszystko Niall, ciekawe czy wiedzial o tym xD
Buziaczki:-*
Bosz nie wytrzymam do weekendu!
OdpowiedzUsuńRozdzial zajebisty jak zawsze <334
O kurwa ! Ale się porobiło, koniec kariery 1D, wygrana sprawa Mags, sklep dziecięcy w którym dziwnym trafem jest też Niall. No i kurwa Sophia która okazuje się być siostrą Dana... jak widać cała ta rodzina jest popierdolona ! Jestem ciekawa jak na to zareaguje Niall i czy wiedział że matka jego dziecka jest siostrą tego dupka którego przyłapał na całowaniu z dziewczyną którą kocha... Chce Niall'a i Mags spowrotem ! Oni są idealni ♥ ohh i jeszcze mam nadzieję że Zayn w końcu będzie oficjalnie z Cailin ! Są równe idealni co "Horanowie". Boże ten rozdział jest boski ! Naprawdę warto było trochę poczekać :) jednak liczę że na kolejny nie będziesz nam kazała aż tak długo czekać bo nie wytrzymam ! Tym bardziej że zakończyłaś ta 1 część w takim momencie ! / Lulu
OdpowiedzUsuńAle jak to 1D się rozpada?!! :OOOO gdyby to było naprawdę umarłabym! Naprawdę nie lubie Dana ale zdziwiłam się że Soph to jego sis ! Ja też chce powrotu Mags i Nialla tak strasznie błagam zlituj się nad nami i niech oni będą razem przecież to jest prawdziwa miłość! Proszę, błagam...
OdpowiedzUsuńCo do Cailin ona jest przecudowna <3 jest idealna dla Zayna mam nadzieje że będa oficjalnie razem. Rozdział jest świetny, kocham i życzę weny :* Twoja wierna fanka/Add
HAHAHAHAHAHAHAHHAA!!! Coś tak czułam że tajemniczą siostrą okaże się Sophie xD Jedno tylko mnie dziwi- Ramos nie znał ojca dziecka? Ukrywał to przed Mags? Przecież wiedział że była z Niallem :)
OdpowiedzUsuńJosh! JOSH! Josh! To nie imię, to stan umysłu xD Podziwiam tego faceta ;D Genialny jest. Jestem ciekawa co jeszcze wymyśli xD Jestem pewna że na piesku się nie skończy :) Mój miszczu ;D Jestem jego największą fanką ;)
Jestem ciekawa jak Mags zareaguje. Co zrobi w takiej sytuacji. Czy zmieni się jej stosunek do Daniela?
Pen xD Jej i Eleny akcja na kobiecym forum :) One są genialne ;) Hahaha ona się nigdy nie zdecyduje ;)
Cailin. Aiajmaakjaaj zżera mnie ciekawość. Jestem ciekawa czy na prawdę zbudują fajny związek, który nie będzie się opierał tylko na sprawach łóżkowych, tak jak było kiedyś. Magiczna teczka... Niepokoi mnie nieco co się tam znajdzie, bo coś czuję że ona trochę namiesza. Mam swoją tezę, ale zachowam ją dla siebie :)
Impreza z okazji wygrania sprawy hihihi efekt zapewne będzie powalający :) Nie mogę doczekać się 2-giej części :) Impreza zapowiada się emocjonująco :)
Pozdrawiam :)
Życzę weny i wspaniałych pomysłów :)
PS Całkowicie rozumiem to że rozdział lekko się opóźnił :) Każdy z nas ma swoje sprawy i własne życie :)
Warto jest czekać, nawet całą wieczność na coś tak wspaniałego :)
Życzę powrotu do zdrowia i pełnej sprawności :)
Hahhaaah tylko ja potrafię tyle razy pod rząd pisać "Jestem".
OdpowiedzUsuńTo przez emocje, jakie wywołuje Twoje opowiadanie ;)
Moja blokada sięga niepamiętnych czasów. Nie umiem znów się przełamać i zacząć pisać. Pozostają mi tylko komentarze. No więc zdziwiło mnie, że Ramos i Mags się tak przyjaźnią. Myślałam, że ich upór będzie podsycał tą znajomość aż zacznie ich coś łączyć. Sytuacja w sklepie dziecięcym powala na kolana! A zakończenie uhhh... Mags doznała niemałego szoku. Ciekawi mnie tylko jedno, czy Daniel nie wiedział, że Niall jest z jego siostrą Sophie?
OdpowiedzUsuńGdy tylko przeczytałam, że mają poznać jego ciężarną siostrę ona przyszła mi na myśl ale wydawało mi się to dosyć niedorzeczne. Przecież Ramos powinien wiedzieć. Ciekawe co zrobi Mags. No nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pozdrawiam xx
Weekend się już zaczął więc czekam na next'a <333
OdpowiedzUsuńKocham Twojego bloga!
A jeszcze bardziej kocham Ciebie!!!!
Jesteś najlepsza!
japierdziu czytam końcówkę i nie wierzę to się będzie w kolejnym działo :D
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twoje opowiadanie, dlatego nominowałam cię do Libsrer Award. Szczegóły na moim blogu: http://dieyoung-zaynmalik.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper. ;* Kiedy Next??
OdpowiedzUsuńTrochę dziwne, że za tak ogromny talent i starania, jakie włożyłaś w ten (jak i w inne) rozdzial dostajesz tak mało komentarzy. Z lekkością moglabym powiedzieć, ze TO opowiadanie jest lepsze od tłumaczenia After :)
OdpowiedzUsuńCudooooo. :* Kiedy next?
OdpowiedzUsuńcoś mi sie wydaje ze w teczce którą zabrała Callin będą informacje o tym że dziecko Sophie tak naprawde nie jest Nialla
OdpowiedzUsuńMi też się coś tak wydaje ;)
UsuńMusze powiedziec szczerze, że TO opowiadanie jest najlepsze jakie czytalam! Uwielbiam je ♥♡♥ NIE MOGE DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU :-*
OdpowiedzUsuńOMG!!!! Te całe opowiadanie jest chore!!!! Juz po pierwszym rozdziale wydawało mi się że to wszystko dzieje się naprawde!!! Masakra!!! ZAJEBITE opowiadanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Od kilku rozdziałów tylko się wkurwiam:( Czy Ona w końcu nie może być szczęśliwa z Niallem? Coś czuje podstęp, może Zayn przekupił kolesia w laboratorium, i sfałszował wyniki? Może tak naprawdę Niall nie jest ojcem dziecka?;) OBYYY!!!!!
OdpowiedzUsuńAgnieszka.
Uwielbiam tego bloga :) zapraszam do mnie <3 http://lovehateonedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjejku Mags musi być z Niallem oni są idealni razem :)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział?Jestem spragniona nowego epizodu na twoim opowidanku,na jednym jak i na drugim. ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i mam nadzieję,że niedługo się tu coś pojawi.
Długo każesz nam jwszcze czekać? :(
OdpowiedzUsuńMags, kochana umieramy z niecierpliwości!!! xoxo
OdpowiedzUsuńTo jest GENIALNE Dodawaj następne <3 <3 <3... Kiedy next?.
OdpowiedzUsuńHej wie ktoś co się dzieje z Mags? może są tu wśród nas jej znajomi np ze szkoły... Martwię się :( /Add
OdpowiedzUsuńPopieram Add, czy ktoś tu wie co się dzieje z Mags? Martwimy się, dość długo jest nieobecna..
UsuńMags, WHERE R Y? Tęsknimy:-(
UsuńBardzo tęsknimy :(
Usuńczytam to i takie OMG SOPHI?!!!!!!
OdpowiedzUsuńChyba o nas zapomniała ;C
OdpowiedzUsuńCo się dzieję z Mags....?
UsuńEj no kiedy będzie następny.....i czy w ogóle będzie?> :/
OdpowiedzUsuńAaaaa! Wlaśnie nadrobilam drugą część! Wiedzialam, PRZECZUWAŁAM, że to będzie Sophie! Czulam to od drugiego zdania tego rozdziału! Nie mogę uwierzyć trochę, bo w inne nazwiska ale nie takie rzeczy sie w świecie widzialo. Będzie ciekawie, szczególnie ze Niall i Ramos kupili te same beciki. Nie no zartuje, ale serio - Ramos, Sophie, Niall? Jak bardzo gorsze moze byc jeszcze życie Mags? Ja sie powaznie o nią obawiam, szczególnie ze zbliza sie koniec drugiej części! OMG. Mowilam juz ze cię zaczne blagac o część 3, nie? Jejujejujeju!!! Mam nadzieje ze juz w najbliższej przyszłości naskrobiesz dla nad drugą czesc rozdzialu 17. :) pozdrawiam! xx
OdpowiedzUsuńWypierdolmy tą całą Tessę! Ja chcę Pen z Matty'm!!!
OdpowiedzUsuń