sobota, 4 stycznia 2014

16. The way I like you.

Koleżance z aska, która zamiast pójść spać, czekała na rozdział :*



                - Co teraz? – Penelope poprawiła swojego koka na głowie. Spojrzałam na nią smętnie, wzruszając ramionami.
Razem z nią, Eleną i Louisem siedzieliśmy w Trekstock, popijając cidera, którego kupiła Pen i tequilę, którą przyniosłam wracając z mojego „spotkania” z Ramosem. Perfidny dupek. Kiedy znów miałam nadzieję, że sytuacja choć trochę się unormuje, znów wszystko się wali, niczym domek z kart.
Pen spojrzała na mnie, po czym zamyśliła się. Mnie również udzielił się melancholijny nastrój; zamknęłam oczy, próbując sobie poukładać jakoś logicznie to wszystko, co się wydarzyło do tej pory. Najpierw wypadek Harry’ego, później ciąża Sophie, rozterki Zayna i sprawa z Ramosem. Boże, to za dużo na moje biedne serce i duszę. W tamtym momencie chciałam po prostu zniknąć, ale jeszcze bardziej chciałam przytulić się do osoby którą kocham niemożliwie mocno, jednak ta tak jakby, um… technicznie przestała być moja w momencie, kiedy dowiedziałam się, że ma dziecko ze swoją poprzednią miłością. Świetnie, czy można upaść jeszcze niżej?
Moje żałosne rozmyślania przerwała Pen, spoglądając na mnie i zabierając głos:
                -  Nie mamy tyle pieniędzy... Nie będziemy obciążać Matty’ego, a moje i Twoje oszczędności nie wystarczą. Na kredyt też nie mamy co liczyć, nie mamy wystarczająco stałych dochodów, poza tym, który bank udzieliłby nam kredytu na prawie milion funtów? – podkuliła nogi.
                - Dobrze wiecie, że jedno słowo i jutro na konto Millera przeleje brakującą kwotę plus te cholerne odszkodowanie – powiedział Louis, przytulając do siebie Elenę.
                - Hm, dzięki – mruknęłam, podziwiając jak ta dwójka nie szczędzi sobie czułości.  – Ale to nie twoja sprawa, Lou, poradzimy sobie jakoś – uśmiechnęłam się blado.
                - Kto by pomyślał, że Ramos okaże się takim dupkiem – Elena pokręciła głową, a ja przytaknęłam. Kiedy naprawdę zaczynałam wierzyć, że nie jest takim bufonem, za jakiego się podaje na zewnątrz i postanowiłam, że go polubię, on robi mi takie coś. Chyba nie byłam aż tak złą osobą, aby na to zasłużyć, prawda?
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy; żadne z nas nie miało żadnego pomysłu. W głowie miałam jedną, wielką pustkę. Czułam, że gdzieś naprawdę blisko znajduje się rozwiązanie tego problemu, jednak ja idę zupełnie w inną, odwrotną stronę. Musiałam dobrze nad tym pomyśleć, aby nie odejść od tego jeszcze dalej niż teraz.
Wstałam, kierując się do kuchni. Czekając aż zagotuje się woda, wyjmując kubki znów zaczęłam myśleć o dzisiejszym dniu, o Ramosie, o Jordanie, o tej nieszczęsnej kolacji i Niallu… Zastanawiałam się jak mogłam być tak głupia. Miałam zostawić go w spokoju, a nie wypisywać do niego jakieś głupie smsy, typu „tęsknie za tobą”. W skali od 1 do 10 jak bardzo jest to żałosne?
Koniec myślenia o Niallu, pomyślałam, zalewając herbatę i biorąc do ręki kubki. Mam ważniejsze rzeczy na głowie.
Kiedy weszłam do głównego pomieszczenia, zamurowało mnie. W środku, oprócz Eleny, Pen i Louisa, pojawił się również Josh z Mateuszem i Liam. Cała szóstka patrzyła na mnie tak samo jak ja na nich.
                - Co tu robicie? – wyjąkałam, kompletnie nie wiedząc jaki jest ich powód przybycia tutaj. Upicie się? Zagranie w rozbieranego pokera? Siedzenie w kręgu i zrobienie sobie wieczorka szczerości? Grupowa psychoterapia?
                - Słyszałem, że macie mały problem – powiedział z uśmiechem Liam. – Przybyły posiłki. Czas na wielką burze mózgów.
Bez słowa odstawiłam kubki na szafkę, po czym najzwyczajniej w wiecie podbiegłam i wtuliłam się  w bruneta. Chłopak z chichotem pogładził mnie po plecach, a ja dziękowałam wszystkim świętym, że poza tymi wszystkimi kłopotami, otaczają mnie ludzie, na których zawsze mogę liczyć. Uśmiechnęłam się i uścisnęłam go mocniej. Liam i reszta z pewnością zaliczała się do tych osób.

***

Siedzieliśmy już godzinę i wciąż nie znaleźliśmy odpowiedniego rozwiązania, za to zdążyliśmy nieźle się wstawić. Jeżeli twój kuzyn i jego najlepszy przyjaciel prowadzą imperium alkoholowe, nie sposób tego uniknąć, przysięgam.
                - Stop, nie mogę już – wymamrotałam, ostatkami sił odsuwając od siebie pustą szklaneczkę po drinku. – Jutro muszę być na tym charytatywnym pikniku. Jezu, dopomóż, nie mogę być tam na kacu.
                - Zaraz – Josh gwałtownie podniósł się z podłogi, sprawiając, że wszyscy podnieśliśmy na niego wzrok. – A co, gdyby część dochodu z tego pikniku przeznaczyć na odszkodowanie? Jeżeli to nie wystarczy, mam jeszcze trochę oszczędności, dorzucę się.
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej? Boże, to przecież…
                - Genialny pomysł! – pisnęła Elena, a pozostali pokiwali głowami z aprobatą. Spojrzałam na Josha, który z wyrazem dumy na twarzy, wyglądał, jakby dokonał jakiegoś przełomowego odkrycia w historii. I dokonał, jego pomysł być może ocali moją fundację.
                - Możemy zrobić licytację jakiś pamiątek, czy coś – powiedziała Penelope .  – Założę się, że chłopaki na pewno przeznaczą na ten cel swoje majtki z draską, czy coś – dodała, a reszta wybuchła śmiechem.
                - A my nauczymy ludzi, jak robić bimber – Josh dorzucił kolejny pomysł.
                - A my możemy dać mini koncert  - dodał Liam, a Louis pokiwał głową. – Założę się, że Paul nie będzie miał nic przeciwko, a reszta chłopaków na pewno się zgodzi. Tu przede wszystkim chodzi o pomaganie.
Na myśl o tym, że jutro znów miałabym zobaczyć Nialla, moje serce nieznacznie skurczyło się. Wciąż w głowie miałam obraz jego obojętnej miny, którą obdarzył mnie, wtedy w restauracji. To był jednak najmniejszy problem.  One Direction nie mogło wystąpić w niepełnym  składzie – to był warunek ich managera. Niall kiedyś mi o tym opowiadał, dzięki temu widziałam mniej więcej jak działa ta popieprzona showbiznesowa machina. Postanowiłam podzielić się z pozostałymi swoimi spostrzeżeniami.
                - Ale… nie możecie przecież wystąpić bez Harry’ego  - powiedziałam, jednak nie zrobiło to wrażenia ani na Liamie, ani na Lou.
                - Ależ oczywiście że Harry wystąpi z nami.
                - Chciałam wam tylko przypomnieć, że trzy czwarte ciała Stylesa pokrywa gips.
                - I co z tego? – Liam poprawił się na fotelu. – Owiniemy go jakimiś szalami, tam gdzieś kokarda, tu znów wstążki i wszystko będzie jak najbardziej w porządku. Nikt nie zauważy, że w ogóle jest niepełnosprawny!
Roześmiałam się, wciąż nie wierząc, jak skłonni do pomocy są moi przyjaciele; jednak jeszcze jedna kwestia nie pomagała mi całkowicie podpisać się pod pomysłem Josha.
                - Dobrze, mamy pomysł, wszystko jest pięknie, jednak jak przyciągniemy więcej ludzi? Nikt nie wie, że One Direction zamierza wystąpić na kameralnym pikniku charytatywnym – mruknęłam, a Pen prychnęła, rzucając we mnie pustym kubkiem.
                - Jesteś idiotką, Mags. Co może pomóc bardziej w ogłoszeniu czegoś, niż Twitter? – powiedziała, wyciągając telefon. Pozostali podążyli za jej pomysłem i po chwili każdy z nas siedział i tweetował o jutrzejszym pikniku. Po chwili odłożyłam telefon i spojrzałam na resztę ludzi, którzy byli bardzo podekscytowani jutrzejszym wydarzeniem. Dochodziła pierwsza, a było jeszcze dużo do zrobienia. A najważniejszym punktem na mojej liście było brak jutrzejszego kaca. I przestać tyle myśleć o Niallu.
­

***

Razem z Eleną i Pen, całą noc siedziałyśmy w jej mieszkaniu, dopracowując nasz pomysł; jedynie hektolitry kawy, które pochłaniałyśmy co jakiś czas, sprawiły, że wciąż  byłyśmy na nogach. Kofeina dobrze na nas działała – z każdą następną filiżanką miałyśmy coraz więcej pomysłów.
Nim zdążyłyśmy się zorientować, za oknem zaczęło świtać, jednak to, co zobaczyłam, było dalekie od moich oczekiwań – Londyn pokrywała gruba warstwa czarnych chmur i wszystko wskazywało na to, że lada moment zacznie padać.
                - Świetnie – mruknęłam. – Zdajecie sobie sprawę, że połowa tych rzeczy nie wypali przy takiej pogodzie?
                - Bez obaw – odparła Elena ziewając. – Dopiero siódma, do południa zdąży się wypogodzić, zobaczysz.
Postanowiłam przestać smęcić i zająć się wszystkim. Po kilkunastu minutach razem z Eleną byłyśmy w drodze do naszych mieszkań, tylko po to, aby zrobić szybki prysznic, ubrać się w coś ładnego i zjeść porządne śniadanie, by zaraz po tym spotkać się w Green Park, gdzie odbywało się całe dzisiejsze przedsięwzięcie. Dość skomplikowany rajd, jeśli dodam, że mój dom znajduję dobre czterdzieści minut samochodem od parku. Cóż, wszystko dla moich przyjaciół. Wszystko dla mojej fundacji. Pomimo tego, że padałam z nóg, myśl o tym, że w ten sposób mogę uratować fundację, dawała mi wielkiego kopa do działania.
Do domu wpadłam jak tropikalna burza. Nie zważając na to, czy Mateusz śpi czy też nie, wpadłam do kuchni z zamiarem wypicia kolejnej kawy, kiedy ujrzałam rozbłyskający się flesz. Gwałtownie wrzuciłam wsteczny, po czym cofnęłam się do salonu, skąd ujrzałam to zjawisko o w pół do ósmej rano. Znów coś dziwnego dzieje się w tym domu. Boże przenajświętszy, mieszkam w tym domu już trochę czasu, powinnam już przywyknąć do tego. Jednak to, co zobaczyłam w salonie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Stałam w wejściu do salonu, z oczami jak dwupensówki i rozdziawioną buzią. Duet M&J przeszedł samych siebie. Byłam zbyt zszokowana aby przerwać to, co działo się na moich oczach; mój mózg nie pracował, więc tylko stałam i patrzyłam na tą dwójkę kompletnych idiotów. Mateusz, zaabsorbowany robieniem zdjęć, zupełnie mnie nie zauważył, podobnie jak Josh, który kompletnie goły siedział na wielkiej, gumowej piłce, której używałam do ćwiczeń przed telewizorem z Mel B, która była przepasana taśmą, liną i przymocowana do haka na suficie. Słodki Jezu, już nigdy nie dotknę tej piłki.
                - Super! Ale czekaj, możesz nieco się rozbujać? Twoja grzywka będzie wyglądała ekstra. O tak! Ale hej, zasłoń ptaka, to ma być sztuka, nie porno! Josh, znów widać ci jaja!
                - O Boże, przestań. Miało być w stylu Wrecking ball! Moimi klejnotami, jakoś nie odstaje od tematyki. Poza tym byłem na brazilianie*, nawet nie masz pojęcia, jak to boli! Po takim cierpieniu, moje kuleczki zasługują na byciu na zdjęciach!
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę w to, co właśnie usłyszałam. Poza tym, że byłam w kompletnym szoku, nie potrafiłam do końca zrozumieć dlaczego chłopaki bawią się w sesję zdjęciowe tak wcześnie rano, a Josh udaje Miley Cyrus. Czy ja na pewno trafiłam pod dobry adres?
                - Co się tutaj, do cholery dzieje? – wydukałam, po chwili milczenia, która trwała dobre dziesięć minut.
                - Och – Mateusz odwrócił się do mnie i obdarzył szerokim uśmiechem.  – Wróciłaś! Wpadliśmy z Joshem na genialny pomysł. Zrobimy kalendarz z naszymi zdjęciami!  To będzie hit, mówię ci! – powiedział zadowolony, a Josh pokiwał głową.
                - Jezu, Josh, ubierz się! – powiedziałam, zakrywając oczy kiedy widząc, jak blondyn zeskakuje z piłki wyglądając, jakby wcale nie miał zamiaru ubrać spodni, albo chociaż przepasać się jednym z prześcieradeł, którymi obwiesili całe pomieszczenie. – Czy wy zdajecie sobie sprawę, że zamierzacie sprzedawać wasze gołe zdjęcia w miejscu, gdzie będą dzieci? Pójdę za to do więzienia!
                - Nie są takie gołe – obruszył się Mateusz, biorąc do rąk laptopa i stawiając go na komodzie. – Zobacz – wskazał na czarno-białe zdjęcia, które zrobili, podczas mojej nieobecności.  Totalnie skonsternowana spojrzałam w ekran. Josh smażący omlet jedynie w fartuchu, Mateusz, nakryty białym prześcieradłem, niczym grecki bój zjadający winogrona; Josh stojący z nagim torsem, podczas przesadzania kwiatka… Jezu. Mimo ich totalnie porąbanego pomysłu, te ujęcia były faktycznie dobre.
                - To jest fajne – mruknęłam, widząc Mateusza, który wyprężał swoją wyrzeźbioną klatę, nad którą pracował od trzech lat. Był całkowicie nagi; jego krocze zasłaniała jedynie para rąk. Zdjęcie w Stylu Adama Levine. Gdyby nie to, że ciała Mateusza nie zdobi żaden tatuaż, dałabym sobie rękę uciąć, że pozwolił sobie dokleić swoją głowę do klaty Adama. – Zaraz... – wymamrotałam, bliżej przyglądając się zdjęciu. – Skoro nie dokleiłeś sobie głowy Adama, to kogo są…
                - Patrz jak poświęcam się dla sztuki – jęknął Josh, pokazując paznokcie, z których zdążył zdrapać lakier. – Prawie naprawdę dotknąłem jego krocza! Oby to okazało się hitem, co ja mówię, to będzie hit jak nic!
Spojrzałam na Josha, nie potrafiąc sobie wyobrazić momentu w którym razem z moim kuzynem robili to zdjęcie; kiedy już to sobie wyobraziłam, poczułam jak bajgiel, którego jadłam w metrze, oraz kawa, podchodzą mi do gardła z zamiarem szybkiego wydostania się na zewnątrz. Z trudem powstrzymałam się od zarzygania laptopa Mateusza, jednak niesmak pozostał. Postanowiłam jednak dać im wolną rękę, trudno, w razie czego, kiedy przyjedzie policja, powiem, że ich nie znam.
Spojrzałam dziwnie na Josha, który chyba zrozumiał moją aluzję, ponieważ założył ręce na piersi i wlepił we mnie wzrok.
                - Nawet nie myśl, że jestem gejem, Mags – oburzył się.
                - Nawet nie przeszło mi to przez myśli. – przeszło. I to wiele razy. Cóż, nie ma co mnie osądzać, w przypadku Josha widać, że bycie przystojnym, nie idzie w parze w byciu dobrym w rozmowie z dziewczynami. Owszem, dziewczyny to nawet kręci, jeżeli chłopak jest odrobinę nieśmiały, jednak… no wiecie, Josh to wciąż idiota. Postanowiłam jednak nie dzielić się swoimi myślami z chłopakami. Zamiast tego pobiegłam na górę, aby doprowadzić się do porządku. Miałam mało czasu, byłam cholernie zmęczona, a do tego wciąż nie miałam napisanej mowy. Cudownie!

 Piętnaście minut później, już umyta i pachnąca, pochłaniałam następną kawę, w międzyczasie przegryzając cynamonową bułeczkę maczaną w jogurcie truskawkowym. Josh i Mateusz nadal zajmowali się sobą i fotografowali się w coraz dziwniejszych miejscach i pozach; jedno pozostało niezmienne – wciąż nie mieli na sobie nic. Nie zwracałam już na to uwagi, większość mojego prowizorycznego śniadania spędziłam, na tuszowaniu moich gigantycznych cieni pod oczami.  Im bliżej było południa, tym bardziej się denerwowałam. Zupełnie jak przed ekskluzywną kolacją charytatywną, od której moja historia znów zaczęła się od nowa. Cholera, a mogłam zostać w Leeds.
                - Wychodzę!  Spotkamy się na miejscu! – krzyknęłam, po czym nie czekając na odpowiedź, trzasnęłam drzwiami i wyszłam na zewnątrz. Westchnęłam spoglądając w górę. Niebo wciąż było szare i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek się poprawi. Cóż, dobre i to, oby się nie rozpadało.


           

     -  Wszystko gotowe? – spytałam, a pozostali pokiwali głowami. Do południa została godzina, więc park powoli zapełniał się ludźmi. Po raz ostatni zerknęłam na plan przygotowany przez Elenę, która w takich momentach jak ten, zamieniała się z roztrzepanej dziewczyny w doskonale zorganizowaną asystentkę i wspólniczkę. Cudowna dziewczyna, możecie tylko zazdrościć. Moja przyjaciółka znów odwaliła kawał dobrej roboty. Czasem się zastanawiałam się, czy ona przypadkiem nie posiada jakiś super mocy, które pozwalając dokonać takich rzeczy.  Pomimo gównianej pogody, park przygotowany do imprezy był po prostu… wow. Na jeden dzień Green Park zamienił się w istny raj dla dzieciaków, ich rodziców i osób starszych. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, o czym informowały rozstawiane stoiska, które były istnym festiwalem kolorów. Szliśmy wzdłuż alei ozdobionej girlandami, połyskującymi wiatrakami i balonami z helem. Czułam się jak w jakieś krainie czarów, zresztą nie tylko ja. Wszyscy pozostali również wpatrywali się w dekoracje z nieukrywanych zachwytem.
                - Tak, przestań ciągle o to pytać. – Elena wywróciła oczami. – Dmuchane zamki dla dzieciaków właśnie przyjechały, kącik gospodyń domowych z Essex rozkłada swoje stoisko. Matty i Josh właśnie  rozkładają swoje, dziewczyny od malowania twarzy też już są. Mini scena już stoi, teraz wystarczy uzgodnić z Paulem o której chłopaki dadzą występ. Myślałam nad drugą, ale możemy poczekać do trzeciej. O, właśnie ich widzę! Hej, One Direction! – zwróciła się w stronę chłopaków, machając jak nienormalna. Po chwili dołączyła się do nich Pen, która darła się jeszcze głośniej niż Elena. Wywróciłam oczami, podążając za nimi. Przywitałam się z każdym po kolei, przy okazji opieprzając Zayna za wczorajszą akcję na kolacji. Chłopak słysząc moje niecenzuralne słowa, które skierowałam w jego stronę, jedynie zaśmiał się i przybił piątkę z Penelope, która nie wiedząc dlaczego, wciąż uważała swój żart za niezwykle zabawny. Gówno prawda, wcale taki nie był.
Zostawiając Zayna, który przez telefon instruował Cailin jak ominąć korki w drodze do parku, jeszcze raz spojrzałam na pozostałych chłopaków. Jednego z nich wciąż nie było, a ja nawet wiedziałam z jakiego powodu. A myśl o tym, znów rozdzierała moje serce.              
                - Nie martw się – Louis objął mnie ramieniem. – Stoi w korku, zaraz będzie na miejscu.
Pokiwałam głową, uśmiechając się blado, w duchu jednak zastanawiałam się, czy to możliwe, aby to, o czym, a raczej o kim myślę,  było tak przewidywalne. To nie jest tak, że non stop o nim myślę. Po prostu się… martwię. Boże, znów gadam głupoty. 
Po chwili do naszej dwójki podeszła Penelope i Josh, którzy zaczęli gadać jakieś głupoty. To nie tak, że ich nie słuchałam, po prostu moje myśli znów krążyły wokół Nialla. A co, jeśli on przyprowadzi tu Sophie? Czy naprawdę chcę rzucić się w dmuchanego zamku w obecności tylu osób? Cóż, przynajmniej byłby niezapomniany piknik, a moja śmierć niezwykle spektakularna.
- O. mój. Boże. Ramos na drugiej,  Mags – powiedziała cicho Pen, a mnie zmroziło. Odwróciłam głowę i potwierdziły się moje cholerne obawy. Prosto w naszą stronę kroczył niezwykle pewny siebie Daniel Ramos, człowiek, który zaledwie siedemnaście godzin temu pogrzebał moje nadzieje na wyjście bez szwanku w sprawie fundacji. Wspominałam już, jak bardzo go nienawidzę? Pomimo tego, że w czarnych dżinsach i błękitnej koszulce wyglądał naprawdę gorąco. Cholera.
                - Ramos? Gdzie? Ten skurwiały prawnik? – usłyszeliśmy Elenę, która wcisnęła głowę pomiędzy mnie a Lou. Niestety, było już za późno – w momencie wypowiedzianych przez brunetkę słów, Ramos właśnie stanął naprzeciwko mnie.
                - Skurwiały prawnik? Nawet mi się podoba. Chyba będę musiał zmienić wizytówki – powiedział z uśmiechem, na co Elena zarumieniła się.
                - Co tu robisz? – spytałam chłodno, krzyżując ręce na piersi. Ramos uniósł brwi, a szeroki, chłopięcy uśmiech zamienił na ten złośliwy.
                - To tereny publiczne. Każdy ma prawo przyjść tutaj i wspomóc domy dziecka w Cardiff – odparł. – Poza tym, chyba musimy….
                - Cześć! Boże, nie widziałam cię trzy dni, a wydaje się jakby to była wieczność! – nagle zza Daniela wyłoniła się Tessa, która wzięła mnie w ramiona i mocno wyściskała. – Zapowiada się fajny dzień, co nie? To ty to wszystko zorganizowałaś? Jezu, ekstra! Widziałam tyle świetnych stoisk! Dan, tu są nawet babcie z Essex, wiedziałeś!? – spojrzała z podekscytowaniem na Ramosa, który zignorował ją – jego wzrok wciąż bacznie mnie obserwował, a ja byłam coraz bardziej wkurzona i zażenowana tą sytuacją. Postanowiłam udawać, że nie zauważam tego, że ten cholerny dupek gapi się we mnie, jak wół w malowane wrota i skupiłam całe swoje zainteresowanie na Tessie. – W ogóle na Twitterze pisali, że ma być sprzedaż jakiś porno kalendarzy, czy to prawda? – dziewczyna nachyliła się nade mną, szepcąc konspiracyjnym tonem. Roześmiałam się, po czym odpowiedziałam jej w podobnym tonie.
                - Niekoniecznie porno, ale tak, będzie sprzedaż kalendarzy – powiedziałam, jednak to sprawiło, że Tessa zrobiła kwaśną minę.
                - No cóż, idę zobaczyć, co jeszcze ten piknik oferuje. Widzimy się później, do zobaczenia! – dziewczyna pocałowała mnie w policzek, po czym siłą zabrała Ramosa ze sobą. Odetchnęłam z ulgą widząc jak Pan-Niebieska-Koszulka znika w tłumie, który z momentu na moment robił się coraz większy. Chłopaki mieli rację – Twitter był doskonałym posunięciem, w życiu nie spodziewałam się, że przyjdzie aż tyle ludzi.
                - Kto to był? – spytała po chwili Pen.    
                - Przyjaciółka Ramosa. Poznałam ją ostatnio, kiedy skakałam na bungee.
                - Co robiłaś? – Penelope wytrzeszczyła oczy, a ja wzruszyłam ramionami. – nie wierzę! Moja mała, pokemońska Mags skoczyła na bungee i nie osrała przy tym swoich gaci? Wow, robisz postępy, gratulacje – powiedziała, na co pozdrowiłam ją środkowym palcem. – Zresztą, i tak nic nie przebije tego porno kalendarza, który mają dziś sprzedawać. Ktokolwiek to wymyślił, jest genialny! Myślisz, że którymś miesiącem jest Leo Messi? Albo niech chociaż Pique, proszę! – zawyła, a ja zastanawiałam się, czy ona naprawdę jest taka głupia, czy zaszkodziła jej ta ilość kawy. To niemożliwe, aby nikt nie wiedział, kto jest autorem tych zdjęć. A raczej autorami.
                - Zamknij się, Pen. To nie jest porno kalendarz – odparłam spokojnie. – To po prostu… sztuka nowoczesna.
                - Czyli porno jak nic – odparła, ładując sobie do buzi popcorn, który wzięła od faceta, który właśnie przejeżdżał mobilną budką obok nas. – Coś czuję, że ten piknik będzie  czadowy!
Uśmiechnęłam się do niej, po czym z Eleną poszłyśmy w stronę kącika organizatorskiego. Pomimo tego, że wciąż nie było słońca, miałam nadzieję, że choć z małym stopniu się rozpogodzi. I, że Niall w końcu się pojawi.

- O, nasza zguba się znalazła. Mówiłem, abyś pojechał z nami! – powiedział Paul, widząc jak podchodzi do nas Niall. Gwałtownie wciągnęłam powietrze, widząc jak ubrany w szary podkoszulek i dżinsy blondyn staje obok nas, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.  Moja podświadomość z całych sił próbowała nie dopuścić do tego, aby moje serce rozdarło się na pół. Czy wczorajszym smsem już dostatecznie pogrzebałam naszą relację? Ale ja przecież nie napisałam, że chce go zabić, tylko że za nim tęsknie! Pod pretekstem sprawdzenia, czy obsługa techniczna jest już przygotowana, odeszłam od nich, za wszelką cenę starając się przełknąć gulę, która wytworzyła się w moim gardle. Mój skok z dmuchanego zamku staje się coraz bardziej prawdopodobny.

Stałam przed tłumem ludzi, niedowierzając, jak tyle ludzi mogło zebrać się w tym miejscu w tak krótkim czasie. Wiedziałam, że ten sukces zawdzięczam jedynie moim przyjaciołom i darmowym koncercie chłopaków. Liczyłam, ze w parku pojawi się z dwa tysiące ludzi, a tymczasem jest ich dziesięć razy więcej! Boże drogi, w życiu bym się tego nie spodziewała. Techniczny uniósł do góry kciuk na znak, że mogę zaczynać. Wzięłam głęboki oddech, po czym przybliżyłam się do mikrofonu. W głowie miałam kompletną pustkę.
                - Um… Cześć – zaczęłam. Brawo, Mags, bardzo udany początek przemowy. – Bardzo dziękuję za przybycie, pomimo niezbyt ciekawej pogody  przygotowaliśmy dla was wiele atrakcji, dzięki którym możecie wspierać domy dziecka w Cardiff – i moją fundację. Nie, tego nie powiedziałam na głos. – Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić, nie tylko przy wszystkich stoiskach, ale również podczas koncertu One Direction, które pojawiło się w pełnym składzie – uśmiechnęłam się, zauważając, jak Harry głośno wiwatuje. – To wszystko, co chciałam powiedzieć. Bawcie się dobrze! – powtórzyłam, po czym żegnana owacjami zeszłam z podestu. Po chwili tłum rozszedł się w kierunku wszystkich atrakcji, a do mnie podeszła Elena ze swoim czarnym notesem. – Wiesz, że właśnie powiedziałaś jedno z najgorszych powitań z historii wszystkich powitań? – powiedziała, a ja szturchnęłam ją. – Daj spokój. Właśnie dostałam mega wiadomość: książę Harry ma zamiar wpaść do nas! Książę Harry, rozumiesz!? Boże drogi, jak ja mam się z nim przywitać? Ukłonić się? Paść na kolana?
                - Najpierw się uspokój. Jeszcze nie przyszedł, a skoro ma tu być, trzeba jak najszybciej sprawić, aby stoisko z kalendarzem znikło jak najszybciej. Wątpię, aby Harry’emu spodobało się, że w jego kraju imigrantki szerzą pornografię. Wiesz, kto w końcu jest jego autorem?
                - Oczywiście, że tak – prychnęła. – Kto inny mógł wpaść na tak głupi pomysł, jak nie Matty i Josh?
Wzruszyłam ramionami.
                - Przynajmniej ty, El. Swoją drogą, wciąż nie rozumiem, jak Pen może być tak głupia i nie domyślić się tego?
                - Może dlatego, że wpadłaby w szał? Wciąż nie wie którego kocha bardziej, a widok roznegliżowanych zdjęć jej byłego, nie wróżą nic dobrego.  Lepiej noś przy sobie Xanax, w razie czego dasz jej podwójną dawkę.
                -Jezu, do czego to już dochodzi. Ona jest gorsza niż pies ogrodnika.
Może i jest gorsza, ale ja już ją w tym doganiam. Sama zachowuje się nie lepiej niż ona, moja psychika jest już na granicy wytrzymałości, po tym co zrobił dziś Niall. Albo raczej, czego nie zrobił. Elena chyba zauważyła moją skwaszoną minę, ponieważ wzięła mnie za ramiona i spojrzała na mnie bacznie.
                - Daj spokój, Mags. Przestań wyolbrzymiać wszystko i po prostu się wyluzuj – mruknęła zniecierpliwiona Elena. – Idę sprawdzić, czy ten facet od lepienia glinianych garnków ma papiery BHP. Wygląda nieco podejrzanie – dodała, na co głośno się roześmiałam. – W razie czego jestem pod telefonem.
Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym ruszyłam aleją, podziwiając ludzi, którzy tłumnie stawiali się przy różnych stoiskach; część z nich trzymała kolorowe żelki i watę cukrową. Kiedy postanowiłam, że dla poprawy humoru sprezentuje sobie wielką, różową, cukrzaną, bombę kaloryczną, nagle pod mój nos została podstawiona wata w kolorze zielonym. Spojrzałam zdziwiona na tego, kto mi ją oferował, po czym natychmiast odwróciłam się na pięcie i przyspieszyłam kroku.
                - Hej, zaczekaj – zawołał Ramos, wciąż trzymając kije z gigantyczną watą. – Czy możemy w końcu porozmawiać?
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego znów przyspieszyłam. Wow, nie wiedziałam, że potrafię tak szybko chodzić. To chyba działa tylko, jeśli łazi za tobą namolny dupek, który cię okłamał.
                - Daj spokój – Dan wciąż za mną szedł. Jego marudzenie jeszcze bardziej działało mi na nerwy. – Nie dałaś mi wytłumaczyć, to musiało….
                - Och, zamknij się w końcu – warknęłam, odwracając się i w tym samym momencie wpadłam twarzą w wielką, zieloną watę. Dobrą chwilę zajęło mi wyswobodzenie się. Kiedy wściekła w końcu wyplątałam się z niej, wściekła spojrzałam na Ramosa, który uśmiechał się szeroko.
                - Karma w końcu cię dopadła – powiedział rzeczowo, biorąc resztki waty w moich włosów i wsadzając sobie to buzi. Spojrzałam na niego groźnie, marząc, aby drzewo, obok którego stał, tak nagle na niego spadło.
                - Daj mi spokój. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Oszukałeś mnie, co tu więcej mówić?
                - Znów nie dajesz mi…
                - Dość. Nie chcę cię widzieć na oczy.
Czując, jak moja twarz wciąż lepi się od waty, zostawiłam osłupiałego Daniela, po czym zniknęłam w tłumie ludzi. Byłam coraz bardziej zła na to wszystko; chciałam zostawić ten cały piknik, wrócić do domu i przykryć się kołdrą po samą szyję. Wciąż brnąc w tłumie, dostrzegłam Nialla, który stał w wianuszku dziewczyn rozdając autografy i robiąc sobie zdjęcia. Nagle chłopak uniósł głowę, a jego oczy były skierowane wprost na mnie. Zupełnie jakby wiedział, że tam się znajduję. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w niego, chcąc, aby na moment świat zatrzymał się, bym mogła ot tak podejść do niego i po prostu go pocałować, a potem zostawić go niczego nieświadomego i sprawić, aby świat znów działał. Zastanawiałam się, jaka jest przyczyna tego, że blondyn wciąż mnie ignoruje. Przecież ilekroć było między nami źle, zawsze potrafiliśmy rozmawiać jak normalni ludzie. Co takiego mu zrobiłam?
W myślach przewijałam wspomnienia z Niallem, które miały miejsce kilka dni wcześniej. Próbowałam się skupić, jednak ten jego wzrok…
Nagle mnie olśniło. Mój research przyniósł moje oczekiwania – on wciąż myśli, że to ja doniosłam na niego gazetom! Dlaczego nie wpadłam na to wcześniej?! Kompletnie o tym zapomniałam; muszę z nim porozmawiać, zanim znienawidzi mnie do końca.
Ukradkiem spojrzałam w miejsce, gdzie stał Niall. Jego niebieskie tęczówki wciąż mnie obserwowały…
Nie wytrzymam, chyba zaraz zemdleję.



Mateusz
Z wielkim uśmiechem na ustach, podałem kalendarz kolejnej kobiecie.  Nasze stoisko było jednym z najbardziej obleganych; miałem rację – ten pomysł był genialny!
                - Stary! Zarobiliśmy już prawie trzy tysiące, a patrz jaka jest kolejka! – powiedział uradowany Josh, który właśnie zrobił sobie zdjęcie z jakąś napaloną pięćdziesiątką. – Dzwoń do Adama, musimy mieć więcej tych kalendarzy! Mags będzie dumna!
Pokiwałem głową, po czym odszedłem trochę dalej i zadzwoniłem do Kenta, prosząc go o kolejny dodruk. W międzyczasie szukałem wzrokiem Pen, przecież mówiła, że będzie się tu gdzieś kręcić. Zamiast wysokiej, szczupłej brunetki,  zauważyłem niską blondynkę, która z zainteresowaniem oglądała nasz kalendarz. Instynktownie podszedłem do niej; ta na mój widok uśmiechnęła  się szeroko, po czym zaczęła wskazywać na jedno ze zdjęć, na którym Josh prawie dotknął moich jaj.
                - Moje ulubione – powiedziała. – Chciałabym być tą, którą trzyma twoje klejnoty, a widzę, że jest co trzymać – dodała, wpatrując się w zdjęcie i unosząc brew.
Spojrzałem na nią zaskoczony jej bezpośredniością, co sprawiło, że chciałam pociągnąć tą rozmowę jak najdłużej. Dziewczyna zdecydowanie nie była w moim typie – była bardzo niska, miała króciutkie blond włosy i jej figura była daleka od tej, jaką miała Penelope. Mimo tego nie mogłem oderwać od niej wzroku – zaintrygowała mnie.
                - Hm, dzięki – mruknąłem zawstydzony. Wciąż się w nią wgapiałem, w duchu jednak kopnąłem się w jaja. Zajebisty początek rozmowy. Kiedy już myślałem, że dziewczyna zapłaci za kalendarz i po prostu odejdzie, ona znów się odezwała.
                - Mags mówiła, że nie będzie porno kalendarzy. Wiedziałam, że kłamie, podstępna jędza.
                - Taa, czasem potrafi kłamać jak w nut. Hej, to nie jest porno kalendarz! To sztuka nowoczesna – powiedziałem wzburzony, na co dziewczyna się roześmiała.
                - Skąd znasz Mags?
                - Skąd? Mieszkam z tą idiotką pod jednym dachem – prychnąłem, a po twarzy blondynki przeszedł cień zaskoczenia. – Jestem jej kuzynem. A Ty? Skąd ją znasz?
                - Och, poznałyśmy się niedawno.  Nie wspominała, że w jej rodzinie są tacy przystojniacy – puściła mi oczko i żartobliwie szturchnęła w ramię. Jeżeli to był sygnał chcę uprawiać z tobą seks!, to bez wahania opuściłbym spodnie w dół i zrobił to z nią pod tym stołem. Na myśl o tym, mój przyjaciel zaczął trochę się napiął, więc zażenowany próbowałem ustawić się tak, aby nie było widać. Ale było. I to z każdej strony. Kurwa.
                - Jestem Tessa – blondynka z uśmiechem wyciągnęła rękę w moją stronę. Podałem jej swoją i uścisnąłem lekko jej miękką dłoń.
                - Przyszłaś tu sama? – wymsknęło mi się zanim zdążyłem ugryźć się w język.
                - Nie, z Ramosem – odparła, a ja miałem wrażenie, że gdzieś już słyszałem to nazwisko. Podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami z dziewczyną, na co ona uśmiechnęła się przebiegle. – Ze skurwiałym prawnikiem- dodała.
Roześmiałem się, nie dowierzając, że nawet ona tak nazywa tego typa. Podły jebaniec.
Zacząłem się coraz bardziej rozluźniać w jej towarzystwie, wiec postanowiłem zacząć mówić podobnie do niej.
                - To w którym miejscu mam złożyć swój autograf? – zapytałem seksownym tonem, na co blondynka znów zaczęła się śmiać. – Na tej obłędnie seksownej klacie, czy…
                - Tu jesteś! Wszędzie cię… - nagle z tłumu napalonych kobiet 30+ wyszła Penelope.  Posłałem jej spojrzenie typu wynoś się stąd, jednak to ją jeszcze bardziej zachęciło do tego, aby podejść do mnie i Tessy. – Co ty robisz? Dlaczego nie jesteś przy stoisku?
                - Jestem – powiedziałem rzeczowo. Pen spiorunowała mnie wzrokiem, a Tessa cicho zachichotała.
                - Przepraszam bardzo, ale myślałam, że sprzedaż porno kalendarzy, na którym widniejesz ty i Josh, o czym mnie nie poinformowaliście, nie wymaga indywidualnego kontaktu z klientem – odparła chłodno.
Razem z blondynką unieśliśmy brwi. Boże, odkąd jest sama jest coraz bardziej wkurzająca. Ale nadal taka śliczna…
Nim zdążyłem zareagować, Penelope podeszła to Tessy i wyrwała jej kalendarz.
                - To nie jest na sprzedaż, koleżanko.
                - Co? – spytała zdezorientowana Tessa.
                - Nie rób cyrku Pen – powiedziałem ostrzegawczo. – oddaj Tessie ten kalendarz.
                - Nie – spojrzała na mnie. W jej oczach widziałem cisnące pioruny. – Kupuję go. Kupuję wszystkie!
Osłupiałem. Ogłupiałem. Co ona wyprawia?
                - Mówisz poważnie? – Tessa postanowiła uprzedzić moje pytanie.
                - Jak najbardziej – powiedziała triumfalnie, po czym weszła między tłum kobiet, krzycząc: - Halo, stop! To już nie jest na sprzedaż! Kupiłam je wszystkie! Zostaw to!
Bezradnie spojrzałem na to, co wyprawiała moja była, która w tym momencie kłóciła się z Joshem, a następnie na blondynkę, która obserwowała wszystko z otwartą buzią.
                - Dziwna dziewczyna – mruknęła. – Kro chciałby z nią być?!
Jeszcze dziesięć minut wcześniej, ja. Teraz zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno.


***


Weszłam do małej, zabudowanej drewnianej altany, którya służyła za centrum dowodzenia. Musiałam przygotować jeszcze kilka rzeczy. Kiedy po kilku minutach uwinęłam się z tym, odwróciłam się gwałtownie i z wielkim impetem wpadłam na kogoś. Spojrzałam na Nialla, który trzymał mnie kurczowo w ramionach. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot, a ja tradycyjnie, kiedy znajdowałam się przy nim, zapomniałam jak się oddycha. Mijały kolejne minuty, a on wciąż mnie trzymał. Wpatrywaliśmy się  na siebie bez żadnego słowa. Nagle poczułam, jak Niall delikatnie pcha mnie do tyłu, abym po chwili znalazła się przy drewnianej ścianie. Stojąc do niej przyparta, znalazłam się w potrzasku; z tą różnicą, że w takim mogłabym tkwić wieczność.  Chłopak wciąż nie odrywał ode mnie wzroku; delikatnie przygryzłam wargę.
                - Niall – zaczęłam drżącym głosem. – To nie ja doniosłam na ciebie…
                - Nic nie mów – szepnął.
Jego ręka delikatnie założyła za ucho kosmyk moich włosów, a druga nie zauważenie znalazła się na mojej. Mój oddech przyspieszył, tak samo jak serce. Jestem pewna, że Niall usłyszał łomotanie w mojej klatce piersiowej, bo po chwili na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Napięcie, które wytworzyło się między nami, było coraz większe. Zupełnie nie miałam pojęcia, jak to wszystko dalej się potoczy – bądź co bądź nasze relacje ostatniego czasu były nieprzewidywalne non stop.
Nim zdążyłam się zorientować, jego twarz znalazła się naprawdę blisko mojej. Kiedy już czułam jego ciepły oddech, usłyszeliśmy głośne wrzaski, które były coraz donośniejsze. Gwałtownie od siebie odskoczyliśmy, po czym blondyn szybko wyszedł, posyłając mi uprzednio ostatnie spojrzenie. Spojrzenie, które było identyczne, jak kiedyś, przepełnione tymi wszystkimi emocjami, o których bałam się mówić.
Cała magiczna aura zniknęła z momentem, w którym wyszedł. Znów mnie zostawił, kompletnie zdezorientowaną i z milionem nasuwających się pytań. Ale jeżeli było coś, co dawało mi nadzieję na to, że wszystko jakoś się ułoży, był jego wzrok. On niezaprzeczalnie w to wierzył.


                - Mówiłam ci już, jak bardzo jesteś popierdolona? – powiedziała Elena do siedzącej obok mnie Penelope. – Wykupić wszystkie porno kalendarze!  Nieładnie jest nie dzielić się z bliźnim.
                - Och, zamknij się, Eleno – warknęła. – Gdybyś tylko widziała, jak on na nią patrzył. Przecież on nie lubi blondynek!
                - Kto – zapytałam zdezorientowana.
                - Jak to kto? Matty!
                - Zdecyduj się w końcu! Chcesz wziąć xanax samoistnie, czy mam ci go wepchnąć do buzi!? – Elena wyciągnęła w jej stronę opakowanie tabletek.
                - Zabieraj to ode mnie! Przecież jestem spokojna! To nie jest takie łatwe, dziewczyny… Wciąż nie wiem, czy chcę być Bradem czy Naomi – westchnęła, opierając łokcie na kolanach.
Posłałam Elenie pytające spojrzenie, dała mi znak, że opowie mi wszystko później. Nie pytałam o nic więcej, wiedziałam, że historie miłosne mojej przyjaciółki było czymś, o czym należy dyskutować tylko w domu i przy alkoholu powyżej 25%.
Siedziałyśmy na mini trybunie, z której doskonale było widać podest, na którym za chwilę mieli wystąpić chłopaki. Nagle w naszą stronę zaczęły iść Cailin i brunetka, która od pewnego czasu imprezowała, dzieliła łóżko i spotykała się z Liamem – Monica. Przywitałyśmy się z dziewczynami, które usiadły obok nas. Cailin, która usiadła po mojej lewej stronie, uśmiechnęła się blado i bez słowa wlepiła wzrok w chłopaków, którzy właśnie zaczęli śpiewać. Już po pierwszej piosence razem z Eleną, Pen i Monicą zaczęłyśmy tańczyć i wygłupiać się. Jedynie Cailin siedziała spokojnie, obserwując Zayna. Zrobiło mi się jej szkoda, po czym położyłam jej dłoń na ramieniu zachęcając do zabawy. Blondynka uśmiechnęła się lekko, po czym wstała i również zaczęła się za nami bujać, by po następnej piosence zachowywać się równie nienormalnie ja my. Zaskoczyła mnie, zupełnie się tego po niej nie spodziewałam.
Z zaskoczeniem i podziwem obserwowałam Harry’ego, który pomimo okalającego go gipsu, na którym pozwolił się podpisać fankom, doskonale radzi sobie na scenie i szaleje. Cóż, może to było za dużo powiedziane, w każdym bądź razie było zabawnie, widząc, jak chłopaki co chwile zmieniają się, aby powozić go po scenie wózkiem od Pen, który o dziwno jeszcze się nie rozleciał.
                - Tęsknisz za nim, prawda? – usłyszałam głos Cailin. Spojrzałam na nią zaskoczona.
                - Za kim? – postanowiłam grać głupią, jednak wiedziałam, że Cailin jest bystra i doskonale wie, że ma racje.
                - Za nim – brodą wskazała Nialla, który właśnie siedział na skraju sceny i hipnotyzował publiczność swoim głosem w You&I. – Widać.
                - Nic na to nie poradzę  - odparłam, przygryzając wargę. Zaraz, dlaczego ja jej to mówię?!
                - Dlaczego o niego nie walczysz?
                - On będzie miał dziecko, jestem na przegranej pozycji.
                - Człowiek nie może walczyć ze swoim przeznaczeniem, pamiętaj. Walcz o swoje życie.
                - Nie muszę o nie walczyć, przecież jestem wolna.
                - Nie, nie rozumiesz. Twoje życie jest właśnie tam, na scenie, w szarej koszulce, wykonując właśnie najtrudniejszy chwyt  barowy.
Spojrzałam na nią ponownie, jednak ona uśmiechając się nieśmiało, ponownie skierowała wzrok na chłopaków, którzy zaczęli śpiewać finałową piosenkę. Cailin była niezaprzeczalnie mądrą dziewczyną. Wlepiłam wzrok w Nialla, który z uśmiechem wpatrywał się w zgromadzony tłum. Uśmiechnęłam się blado. Zawsze było widać, że robi to, co kocha. Zresztą, on nigdy nie potrafił ukrywać emocji. Może to co powiedziała Cailin ma jakiś sens? Może naprawdę powinnam przestać w końcu użalać się nad sobą i wziąć sprawy w swoje ręce? Kiedy już byłam bojowo nastawiona, moja podświadomość natychmiast podsunęła mi obraz ciężarnej Sophie. I właśnie to boleśnie dało mi do zrozumienia, że moje życie już nigdy nie będzie kompletne.


 ***


Było już grubo po jedenastej, a ja dopiero wracałam do domu. Byłam wykończona ale też niezwykle szczęśliwa – piknik okazał się olbrzymim sukcesem. Kiedy posprzątaliśmy park, razem z 4/5 zespołu, ich dziewczynami, Eleną, Pen i Paulem poszliśmy opić ten dzień. Niestety, Niall tuż po mini koncercie pospiesznie wrócił do domu. Wszyscy wiedzieli o co chodzi, jednak ze względu na mnie postanowili nie poruszać tego tematu, dzięki Bogu. Mimo tych wszystkich zawirowań, po jednym piwie odprężyłam się i śmiałam się i żartowałam razem z resztą.
Na dworze zrobiło się coraz zimniej. Potarłam swoje ramiona; na szczęście byłam już blisko domu. Padałam ze zmęczenia i miałam ochotę jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku, jednak moje niecne plany postanowił pokrzyżować Ramos, który siedział na kamiennym murku przed moim domem. Spojrzałam na niego smętnie; byłam zmęczona, że nawet nie miałam siły powiedzieć mu, żeby stąd wypierdalał.
                - Co tu robisz? – spytałam zrezygnowana, myśląc nad tym, jak bardzo uparty potrafi być Ramos. Ten widząc mnie, gwałtownie wstał i podszedł do mnie.
                - Zanim mnie wygonisz, wysłuchaj mnie – zanim zdążyłam zaprotestować, Dan znów zaczął mówić – Pozew tak czy inaczej musiał wpłynąć do sądu. Dowody mogłaś okazać tylko w sądzie! Czy ty naprawdę myślałaś, że ot tak pójdziesz do Milera i pokażesz mu te papiery? Masz – Dan podał mi czarną teczkę – tu jest wszystko, tak jak obiecałem.
 Niepewnie sięgnęłam po dokumenty, dochodząc do wniosku, że może rzeczywiście zbyt pochopnie go oceniłam.  
                - Możesz mówić co chcesz, możesz mnie odpychać od siebie, krzyczeć… Ja nie odpuszczę.
                - Nie odpuścisz cze… - zanim zdążyłam dokończyć, usta Ramosa wylądowały na moich.  Jego miękkie wargi wciąż delikatnie muskały moje. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Może to było zmęczenie? Może halucynacje? Ponieważ kiedy pomyślałam o Niallu, zrobiłam najgłupszą rzecz na świecie – odwzajemniłam pocałunek.


Stałem z bezruchu, patrząc na to, co działo się pod jej domem. Na początku widząc jej zaskoczenie byłem pewien, że natychmiast się od niego odsunie i trzaśnie mu w pysk. Miałem tak cholernie wielką nadzieję, która prysła, kiedy zauważyłam, jak Mags zakłada ręce na jego kark. Miałem wielką ochotę iść stamtąd, jednak nie mogłem. Wciąż patrzyłem na nią i miałem ochotę krzyczeć. Dlaczego? Dlaczego mi to robiła? Przecież dziś, w tej cholernej altanie jej ciało mówiło co innego… jej wzrok, jej gesty. Wszystko mi mówiło, że jej uczucia do mnie są wciąż tak silne. Gdyby nie wrzaski Penelope i Matty’ego, z pewnością miałbym wszystko gdzieś i po prostu ją pocałował. Pocałował i powiedział, że tęsknie za nią, jak jeszcze nigdy za nikim innym. Nie udało się, chciałem spróbować teraz. Chciałem jej tak samo, jak ona chciała mnie, jednak widząc to, co właśnie działo się na moich oczach, przed jej domem, pogrzebało moje wszystkie nadzieje.
Uświadomiłem sobie, że taki widok to moja osobista kara, za krzywdę, jaką jej wyrządziłem. Miała prawo być szczęśliwa, może to właśnie on był tym, przy którym miała o mnie zapomnieć? Nie mogła non stop czekać, nawet nie mógłbym jej o to prosić. Musiałem ponieść za swój błąd największą karę w życiu. Podświadomie chciałem, aby ułożyła sobie życie, jednak każdego dnia miałem nadzieję,  że może to wszystko jednak okaże się jakimś cholernym snem na jawie…

Nagle mój telefon zawibrował i na ekranie ukazała się twarz Sophie. Odrzuciłem połączenie, po czym ostatni raz zerknąłem na Mags i Ramosa, i odwróciłem się na pięcie, idąc w stronę parkingu. Założyłem kaptur na głowę, a ręce włożyłem do kieszeni kurtki. Moje nogi wolno szybko stawiały kroki; milczałem, jednak w środku krzyczałem. Walczyłem ze sobą aby jeszcze raz nie odwrócić się; zamiast tego twardo szedłem ze złamanym sercem, którego kawałki zostawały w Ealing z każdym moim następnym krokiem.

25 komentarzy:

  1. Boże, cudowny rozdział! Jeszcze godzinę temu byłam na twoim blogu i nic nie było.. Już miałam wyłaczyć komputer, ale coś mnie tknęło zeby jeszcze wejść na bloggera. Nie żałuję. Naprawdę szkoda, że ta historia dobiega końca. Mam nadzieję, że w przyszłosci zaczniesz pisać kolejne fanfiction, które z pewnocią będę czytać. Masz wielki talent, nie zmarnuj go :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkurwia mnie strasznie ten Ramos, nie lubie goscia. Pen i wykupienie wszystkich porno kalendarzy - mistrzowskie! :D Podoba mi sie to, ze piszesz w dosyc luznym stylu i nie starasz sie omijac potocznego jezyka i zastepowac go jakimis przedpotopowymi zwrotami.
    Co do koncowki rozdzialu... Szkoda mi Nialla, nawet jesli zaciazyl Sophie i zranil Mags. No i kurwa, Mags, co to mialo byc?! Ramos? Serio? Blagam, nie wiaz ich ze soba, bo powiesze go za jaja na suficie! :D Niech sie od niej buja.
    Szkoooda, ze zblizamy sie do konca opowiadania, ale moze (taka cichutka nadzieja sie we mnie rodzi) wrocisz na innym blogu? Chetnie poczytalabym wiecej historii Twojego autorstwa!
    @ogryzzz_ xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiaty rozdział tyle emocji :) niech ten Ramos się od niej odwali ona sama wie ze kocha tylko nailla a przez to wszystko nie wie co ma robić ;) mam nadzieje ze beda razem ze się ułoży chociaż jak tak czytam to to uświadamiam sobie jakie to wszystko skomplikowane jest i coraz mniej myślę ze oni do siebie wrócą ale głupia nadzieja jest :| ciekawa jestem kogo Pen wybierze bi dziewczyna też jest zagubiona w uczuciach :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże dziękuję Ci że przekonałeś Mags żeby dodała nowy rozdział! ;)

    Hah Pen z tym wykupieniem wszystkim kalendarzy - niezastąpiona!

    Dobra a co do tego pierdolonego i jebanego skurwiałego chuja- prawnika!
    Po gówno się tam wpierdolił!

    Biedny Niall ;(
    Tak mi go szkoda no ale z jednej strony to ma rację - to jest jego kara za to co zrobił Mags.............
    Ahh i jak Mags pomyślała o Niall'u to odwzajemniła pocałunek ........
    Hahaha najgłupsza rzecz jaką mogła zrobić hah XD

    No nic teraz pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział :((
    Mam nadzieję że się pojawi już za niedługo !


    Buziaki Mags i do następnego! ;*
    ~Karolcia D.

    Ps. Zmieniłam nazwę więc teraz będzie pisało że autorka to Karolaa Horan ale to ja xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże TO JEST GENIALNE ! Nie mam słów żeby to opisać, rozdział jest niesamowity. Wszystko pięknie i wspaniale, ale jestem na ciebie cholernie zła xD Dlaczego najpierw robisz mi nadzieję, że Niall i Mags się pogodzą a potem pojawia się albo Sophie, albo ten pieprzony prawnik ?! Dobra i tak cię uwielbiam :D Czekam na next'a / Lulu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy następny rozdział jest lepszy od poprzedniego... Jak Ty to robisz? :D. Cierpliwie czekam na M&N :)
    awo

    OdpowiedzUsuń
  7. serdecznie witam w nowym roku z czwórką na końcu. ^^ za rok będzie piątka, symbol całego one direction, to oznacza tylko jedno - w 2015 liczę na ich przyjazd! także widzimy się na koncercie, załatwiam wejściówki za kulisy. xD
    rozdziałem kompletnie rozłożyłaś mnie na łopatki, chichrałam się w głos czytając go podczas śniadania na telefonie. musiałam wyglądać jak kompletna idiotka, która wróciła z odwyku i ponownie zatraca się w jakimś uzależnieniu. ślady pasów jeszcze odbite na ciele, hehe. ^^
    na początku podkreślam, iż na obecną chwilę moim największym marzeniem jest wieść życie w każdym calu tak szalone jak perypetie bohaterów tego opowiadania. mogę mięć fundację i masę problemów z jej prowadzeniem, mogę pozować nago jako miley i wisieć u kogoś na ścianie, choince albo nad kiblem w łazience, mogę również do końca życia mieć dylemat, którego wybrać - Stylesa czy Matty'ego. to wszystko jest esencją życia, jakie chcę wieść. być może do końca życia pozostanę nudną, samotną babą, która pozostaje w fikcyjnym związku z gwiazdą na odległość. jeśli Bóg ma dla mnie taki plan, niech chociaż umili mi czas i pozwoli czytać Twoje opowiadania w nieskończoność. <3
    okej, po tej zajebistej laurce konkrety. xD
    oczywiście jestem pierwsza w kolejce do uczestniczenia w tego typu festynach. czy ja już wspominałam, że masz nieujarzmioną wyobraźnię? to po prostu jakiś kosmos, wypalenie pola konopi nie daje takiego efektu jak Twoje pomysły. po prostu rozjeżdża mi mózg, mieli w maszynce, wrzuca do morza i wypluwa na brzeg. xD taki pomysł mógł zrodzić się tylko w towarzystwie najlepszych przyjaciół. <3
    oczywiście moment z Joshem i Matty'm - bezcenny. zabiorę ich dwóch do grobu, dosłownie. młodość, głupota, niezapomniane wspomnienia! kalendarz dżentelmenów 2014, który chcę mieć w każdym pokoju, kuchni i łazience! :D
    Ramosek też się pojawia, hehe. nadal mam rozdwojenie jaźni, gdy przypadkiem wplątujesz go niespodziewanie. (okej, wiem, że masz wszytko zaplanowane co do literki!)
    starcie na linii Tessa-Pen. brakowało tylko jakiegoś bajorka wypełnionego lepką, kisielowatą cieczą a zapewne działoby się wiele, wiele więcej. xD wyprzedaż całego kalendarzowego asortymentu jako dowód nieugaszonego uczucie w stosunku do Mateusza? bardzo oryginalne. :)
    jak mogłaś przerwać najgorętszy, najbardziej wyczekiwany i wytęskniony pocałunek tej serii?! Mags, do jasnej cholery, ja się już nie doczekam wyjaśnień! jeszcze końcówka robi mi mętlik w głowie, tak bardzo chcę, by w końcu się odnaleźli i zrozumieli, że bez ich razem to opowiadanie traci ducha.
    :<
    Harold na wózku inwalidzkim, na scenie, w gipsie. gdzie moje serce? Styles, oddawaj je natychmiast szkodniku! <3
    doczytuję do końca.
    chwila refleksji.
    nabieram oddech.
    czytam od nowa. <3
    ps: nie mogę się zebrać do otworzenia książek, sesja nadciąga, a ta koza styles skacze sobie po stokach z jakąś brunetką. jak żyć, Mags? :<

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczne od tej pozytywnej strony ;) kocham Mateusza i Josha haha porno kalendarz haha tzn sztuka nowoczesna :D ta 2 sprawia ze zawsze sie smieje! Pozytywnie zaskoczylo mnie tez zainteresowanie Mattiego Tessą :3 +piknik był świetnym Pomysłem. Uwielbiam Cailin jest cuuudowną osobą i Elene <3 scena Nialla i Mags na pikniku achhhhhhhh <3 szkoda że potem wszystko się posypało... (teraz te negatywne opinie) po raz pierwszy w życiu wkurzyła mnie Pen!!! Zachowuje się beznadziejnie :/ ale i tak jej przyjaciółka jest gorsza!!! Główna bohaterka wkurwia mnie z każdą chwilą bardziej, jest takim egoista ze ja p*******, nienawidze tego prawnika jest chujem i naprawde jak tylko sie pojawia mam ochote wywalic kompa przez okno! Mogło byc tak pieknie a wyszlo jak zwykle i to wszystko wina skurwiela-prawnika !!!!!!! Chyba zmieniłam zdanie Pen powinna być sama a Mags to na 10000% nie zasługuje na żadnego -.- Sophie wydaje mi sie lepsza od Mags...
    Przepraszam musialam to napisac :( i tak kocham cie i to opowiadanie :* kocham i pozdrawiam /Add

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże! Ja kocham tego bloga jak tylko można <3
    Piszesz świetnie <3
    Piszesz często<3
    I wgl jest super <3
    <3
    <3
    <3
    <3
    <3
    <3
    <3
    <3
    <3
    <3
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Um....no i jeszcze jest taka sprawa,bo...ja czytałam tamtego bloga o Kat i teraz piszę,że dla zaproszonych i czy ja też mogłabym go czytać? :)

      Usuń

  10. Nominuję Cię do "The Versetile Blogger Awards"
    Należy podziękować osobie nominującej
    Napisać 7 faktów o sobie
    Przesłać 11 blogą,które nominujesz i poinformować je o tym <3
    http://harry-turn-around-before-you-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. jezu jaką miałam bekę z robienia zdjęć przez Mateusza i Josh'a. haha:)
    ale i tak wiesz że Mags ma być tylko i wyłącznie z Niallem:)
    i chcę w końcu też dostać dedykację, no!:D
    czeeeekam <3
    @ass_of_Horan

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam w nowym roku :)
    O kurcze... Ale się porobiło. Mags- zdradź mi receptę na to, żeby tak za mną faceci latali... (albo po prostu oddaj mi jednego). Chociaż w sumie lepiej jedny ale wierny ;) Ta końcówka była powalająca... MAGS? RAMOS? NIALL? Ja się pytam co to jest? (ja nie chcę Maniela :( *nie wiem czy ktoś już ich połączył xD* ale gajjiisjjajaa jak tu mu się nie oprzeć ^^) Dobrze że jej oddał te papiery i wszystko wyjaśnił ;) Może nie musiał aż w TAKI sposób tego wyjaśniać. Wypadałoby żeby było mi teraz żal Nialla itp, ale szczerze to jestem raczej na niego wkurzona. Denerwuje mnie -.- Powinien zawalczyć (huuh jestem okropna, ale jakbym miała mu radzić to powiedziałabym mu żeby dał solidnie w mordę Ramosowi) Co prawda teraz ponoć wszyscy pownni rozmawiać o problemach i pokojowo je rozwiązywać ale widać do czego to prowadzi..
    Harry? Takiego widoku na scenie to ja nigdy sobie nie wyobrażałam xD (I mam nadzieję że nigdy takiego nie zobaczę)
    Hahahah o mało się nie udusiłam ze śmiechu jak czytałam scenkę z M&J ;D te zdjęcia ;) (lepiej nie będę pisać jak wyobraziłam sobie scenkę z pozą "Adam Levine") Josh! On to się potrafi poświęcić xD
    MONICA? Kto to jest i jakim prawem dzieli łóżko z Liamem? Zazdrosna jestem. Ja mu jeszcze pokażę jak się spotkamy xD
    Uuuu związek Eleny i Lou widzę rozkwita, rozkwita ;) Oby tak dalej!
    Powalająca przemowa ;) Haha ja pewnie nawet słowa nie potrafiłabym wypowiedzieć. Dużo ludu ;)
    Hahaha anegdota o Twitterze xD Racja, w błyskawicznym tempie rozprzestrzeniają się informacje ;) Szybciej niż Teleekspres.
    Cailin kolejny raz mnie zadziwia. Niby się szczególne nie wyróżnia, ale to jaka jest bystra i jak widzi świat... Imponujące. Chyba dużo przeżyła w swoim życiu i dlatego teraz tak jest.
    James! *.* Uwielbiam tą piosenkę *.*
    Dziękuję za każdy Twój komentarz :) To miłe <3
    Pozdrawiam, czekam na następny rozdział :)
    PS Liam? Niech on się nie martwi, ja wiem że to tylko ustawka. Rozumiem to. Jestem dla niego zbyt ważna i nie chce narażać mnie na kontakt z mediami. Wybaczam mu xD Hahaah xD (Pofantazjować można xD)

    OdpowiedzUsuń
  13. WTF??? Jak juz myslalam, ze zacznie sie układać między Mags a Niallem musiał pojawic się ten pieprzony prawnik. A co mu szkodzilobdac te papiery i odejsc? Nie ma oczu, ze nie widzi, ze Mags woli Nialla? Przestaje już rozumiec ten trójkącik. A teraz jest mi tak zal Niallera. Za to ciesze się, że nie odebrał telefonu od Sophie:D
    Kocham porno kalendarz :P i tak baaardzo zazdrosną Pen. Ona jest mistrzowska. Ale żeby wykupić wszystkie kalendarze, bo nikt bie moze ich kupić, a w szczególności Tessa? Rozwaliło mnie to <3
    I jeszcze jedno, ciekawe co będzie sie dzialo w sądzie. Oby fundacja przetrwała, a Mags nie musiała płacić odszkodowania :/
    Buziaczki :-*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Szkoda, że on pocałowała się z tym cholernym Dan'em na oczach Niall'a ! W każdym bądź razie czekam na NEXT ! ~Sholly ♀♥♀§

    OdpowiedzUsuń
  15. Rycze i nie wstaje! Jak Mags i Dan mogli się pocałować! Już myślałem, że wszystko się jako tako ułoży! Po cholerę tu tego prawnika przywiało! Przykre, że Niall to widział!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam właśnie pierwszą część. Pod koniec po prostu ryczałam jak bóbr. Koniec? Że niby jak to?! Dlatego czym prędzej zabieram się za drugą część bo mam nadzieję że adres bloga mówi za siebie i Horan też tam będzie... Ale jednocześnie patrzę, że przewidujesz jeszcze tylko pięć, PIĘĆ, 5 rozdziałów drugiej części więc zabieram się o błaganie o więcej. BŁAGAM, TRZECIA CZĘŚĆ. Co z tego, że nie znam jeszcze treści drugiej, skoro piszesz tak świetnie, tak dobrze się to czyta, że ja po prostu chcę więcej? Co pan zrobisz, nic pan nie zrobisz! Tyle, urok na mnie rzuciłaś. Właściwie to nie pogardziłabym jakimś kolejnym opowiadaniem o Niallu, mało ich, wszystko przytłacza Harry xd A twoje jest takie świetne że mi się smutno robi jak pomyślę że się kończy (bullshit, jakoś cię przekonam o więcej).
    IDĘ CZYTAĆ.

    OdpowiedzUsuń
  17. KIEDY NASTĘPNY ?! <333333 TO JEST ŚWIETNE *__*

    OdpowiedzUsuń
  18. kiedy dodasz rozdział nastepny? juz nie moge sie doczekac ;D

    OdpowiedzUsuń
  19. BOŻE NIE RÓB TEGO!! ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM! PROSZĘ ZRÓB TO DLA NAS ! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Proszę dodaj następny!!!! ;c I połącz tych dwóch idiotów!!! Bo na serio to co piszesz jest świetne, obyś kontynuowała pisanie!! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jedyne co robiłam przez ostatni tydzień to czytałam twoje opowiadanie, to jest świetne, serio :D Masz talent do tego :) Dosyć dawno dodałaś cokolwiek, ale mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz :) Czekam z niecierpliwością :3

    OdpowiedzUsuń
  23. Cholera tak baaardzo bym chciala zeby Pen byla z Matty'm. Czemu wszystko zawsze musi sie spierdolic?!

    OdpowiedzUsuń
  24. kiedy będzie następny bo ile dobrze pisze to opublikowałaś to 4 stycznia mam nadzieje ze nie zapomniałaś o tym!!! <3

    OdpowiedzUsuń