niedziela, 29 grudnia 2013

15. Boy-friends.

         - Jestem Julie.
Siedziałam zapatrzona w blondynkę, która nadal miała na ustach swój wkurzający uśmieszek i z wielką pewnością wyciągała ku mnie rękę. Głośno przełykając ślinę, niepewnie podałam jej swoją dłoń.
         - Co słychać u Daniela? Nie widzieliśmy się wieki – westchnęła, teatralnie opadając na kanapę. Obdarzyłam ją beznamiętnym spojrzeniem.
         - Co cię to obchodzi? Przecież go zdradziłaś – odparłam chłodno. Twarz Julie na moment zastygła, jednak po chwili odzyskała rezon i znów wlepiała we mnie sukowaty wzrok.
         - Och, czy zawsze zaczynasz rozmowę wyciągając najgorsze rzeczy?
         - Tylko w twoim przypadku.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy nawzajem mierząc się wzrokiem. Naprawdę, nie miałam pojęcia dlaczego tak zareagowałam – przecież to jego była, totalnie nie powinnam się mieszać w takie sprawy, w takim razie – dlaczego to robię? Przecież Ramos nie jest dla mnie kimś ważnym, to, że spędziliśmy razem jeden dzień nie oznacza, że mam ingerować w jego sprawy. Cholerna Tessa, nie powinna tyle mówić. Cholerna ja, nie powinnam nawet jej słuchać.
         - Nie pasujesz do niego – nagle usłyszałam jej głos. Uniosłam wysoko brwi, zastanawiając się, po jaką cholerę ona mi to mówi.
         - Co? – mój głos przerodził się w pisk. O nie, to brzmi co najmniej dziwnie.
         - No. Nie jesteś w jego typie – powiedziała, mieszając słomką w drinku, którego właśnie ktoś jej przyniósł. – Ramos to dupek, nie zasługuje na kogoś takiego jak ty.
Zdębiałam. Co? O co tu chodzi? Chyba się pogubiłam. Sukowata, zdradziecka Julie… ostrzega mnie przed Ramosem?
Dziewczyna chyba wyczuła moje zaskoczenie, bo po chwili znów zaczęła mówić.
         - Chyba nie myślałaś, że zdradziłam go ot tak po prostu, bez żadnego powodu?
Widząc twoją twarz, tak, tak właśnie sobie pomyślałam.
         - Podobno poświęcał ci za mało czasu.
         - Och – Julie spojrzała na mnie z zaciekawieniem.  – To był główny powód?
         - Z mojego źródła, tak – odparłam twardo.
         - Cóż, twoje źródła są gówniane. Ramos naprawdę nie powiedział ci, dlaczego tak naprawdę się rozstaliśmy?
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Julie, widząc moją minę, wybuchła gromkim śmiechem.
         - Co takiego zrobił?- moja ciekawość wzięła górę.
         - Dowiedz się sama. Ja będę się temu biernie przyglądać, jak krok po kroku odkrywasz, jaki jest naprawdę. A teraz przepraszam, idę poszukać niebywale przystojnego solenizanta. – Julie wstała z kanapy, po czym odeszła w stronę Liama, który na jej widok o mało nie opluł się drinkiem.
Odprowadziłam ją wzrokiem, zastanawiając się o co do cholery jej chodziło. Z jednej strony Ramos pomimo tego, że sprawia wrażenie zajebiście pewnego siebie skurwysyna, to ujrzenie jego dziś z zupełnie innej strony, sprawiło, że moje przekonania dotyczące niego, nieco się zmieniły; z drugiej jednak, słowa Julie dały mi do myślenia. Zresztą, o czym tu myśleć, spotykam się z Ramosem tylko i wyłącznie dla dokumentów. Nic więcej. Zupełnie nic.
Moje żałosne rozmyślania na temat Ramosa przerwał Mateusz wchodzący do pokoju i Pen, natychmiast układająca włosy, wchodząca za nim. Spojrzałam na nią pytająco, kiedy usiadła obok mnie.
         - Nic nie mów – powiedziała, gwałtownie opierając się o kanapę. Zmarszczyłam brwi, w ogóle nie wiedząc o co jej chodzi.
         - No dalej Yoko, powiedz swojej przyjaciółce, co robiłaś z Panem Kasetą – powiedziałam złośliwie, zauważając rozmoczony bok Mateuszowego przebrania.
Uniosłam wysoko brwi, widząc, że Pen przygryza policzek wlepiając wzrok w kasetowego Mateusza.
         - Zamknij się, ok?
         - Daj spokój, Yoko, myślałam, że znasz się na żartach. Po prostu wy dwoje  tak nagle zniknęliście i tylko sobie tak myślałam…
         - Muszę się napić – Pen przerwała mi w połowie zdania, po czym sięgnęła po drinka stojącego na stoliku obok i duszkiem wypiła go.
         - Co robisz!? A może była tam tabletka gwałtu!? – wrzasnęłam, trącając jej drinka, przez co moja wykładzina nabrała nowego koloru.
         - Niech sobie będzie. I tak gorzej być nie może – odparła.
         - Hej, przystopuj, jutro masz sesje – ręką zagrodziłam jej dostęp do następnej szklanki. Pen usiadła naburmuszona, krzyżując ręce na piersi. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy do momentu, w którym, na swojej alternatywnej wersji wózka inwalidzkiego, dołączył do nas Harry. Swoją drogą, nigdy nie widziałam pijanego inwalidy – Styles swoją postawą dał mi do zrozumienia, jakim rodzajom osób alkohol powinien być po prostu zabroniony.
         - John Lennon przynosi wam pokój i miłość – wybełkotał, poprawiając swoje okulary. Spojrzałam na Harry’ego, zalanego w trupa, po czym zwróciłam się do Pen.
         - Chyba czas odholować Johna do domu.
Brunetka pokiwała głową, po czym pospiesznie wstała z kanapy. Kiedy wychodziła razem ze Stylesem, śpiewającym na cały regulator utwory Beatlesów, zauważyłam dziwny wzrok Mateusza. Spojrzałam na niego, który widząc mój wzrok, speszył się i natychmiast odwrócił się ode mnie. O co tutaj chodzi!?



Przechodziłam po naszym skromnym ogródku, chcąc zobaczyć, ile uczestników imprezy zdążyło już ją skończyć. W trakcie oględzin ludzi leżących bezwładnie na trampolinie, za plecami usłyszałam znajomy głos.
         - Uważaj, Pikachu wciąż rzyga. – Odwróciłam się i ujrzałam Zayna, opierającego się o murek i palącego papierosa. Uśmiechnęłam się szeroko, po czym usiadłam obok niego i przez chwilę wpatrywaliśmy się w imprezowe zwłoki.
         - Nadzorca całego przedsięwzięcia, jak zwykle – uśmiechnął się, na co pokazałam mu środkowy palec. – Nie umiesz się bawić, czy co? – spytał złośliwie.
         - Chyba kpisz – prychnęłam,  biorąc od niego papierosa i zaciągając się nim. Zayn obserwował jak leniwie wypuszczam dym z ust, po czym mu go oddaje. 
         - Szalona – mruknął, wsadzając sobie papierosa do ust. Szturchnęłam go w ramię, na co zachichotał.
         - Gdzie Cailin? – zapytałam. Zayn wzruszył ramionami. Jak zwykle tajemniczy. – Więc wy… no wiesz, jesteście ze sobą, czy coś?
Zayn spojrzał na mnie natychmiastowo. Jego ciemne tęczówki błyszczały w świetle lampionów ustawionych wokół ogródka. Cholera, znów to robił. Doskonale wiedział, że nie będę potrafiła przerwać kontaktu wzrokowego; zawsze miękłam pod wpływem jego spojrzenia. Zresztą, która nie mięknie?
         - Nie wiem, Mags – westchnął, odwracając swój wzrok, co przyjęłam z ulgą, ale też z pewnym żalem. – To wszystko jest trochę… skomplikowane.
         - Ja tu nie widzę niczego skomplikowanego – odparłam rzeczowo, znów biorąc od niego papierosa. – Ty jej się podobasz, ona tobie, jest wam ze sobą dobrze, czego chcieć więcej? – zapytałam.
         - Widzisz, to, co łączy mnie z Cailin ma dość specyficzną formę…
         - Niby jaką? Sypiasz z nią dla zabawy? – zaśmiałam się, jednak widząc dziwny wzrok Zayna, momentalnie umilkłam. – Nie... Żartujesz, prawda?
Milczał. Jego pieprzone milczenie mówiło za niego. Jak on mógł? Cailin z pewnością na to nie zasługiwała.
         - Czy ciebie do końca popierdoliło, Malik!? – syknęłam, nachylając się nad nim. Omiotło mnie ciepło jego ciała, przez co przeszły mnie dreszcze.
         - To nie tak, Mags – odparł przeciągle, przysuwając się do mnie. – Po prostu zaczęliśmy od dupy strony. Ale teraz jest okej. Naprawdę.
Spojrzałam na niego badawczo, podając mu papierosa. Miałam wielką ochotę pogłębić ten temat, jednak wszelkimi siłami próbowałam temu zapobiec. Miałam już na dziś dość rewelacji – bungee, Ramos, Pen, teraz jeszcze to… Dość.
Znów siedzieliśmy w ciszy, co chwilę podając sobie papierosa. Wsłuchiwaliśmy się w bas dudniący z wnętrza domu i o ile Zayn przypatrywał się Pikachu, który wydawał jakieś niezidentyfikowane dźwięki, ja wpatrywałam się w niego. Malik definitywnie nad czymś głęboko rozmyślał, a ja koniecznie chciałam wiedzieć o czym.
         - Grosik za twoje myśli? – zagaiłam, uparcie się w niego wpatrując.
Zayn głośno westchnął, po czym zgasił papierosa i spojrzał na mnie.
         - Obiecaj mi, że bez względu na wszystko, bez względu na to, co zrobiłem albo zrobię, już zawsze będziemy przyjaciółmi, dobrze?
Wciąż wpatrując się w niego jak zhipnotyzowana, ledwo skinęłam głową, a wtedy Malik beż żadnego pozwolenia i uprzedzenia, ujął moją twarz w dłonie i przyciągnął do swojej. Byłam zbyt oszołomiona i zszokowana, aby cokolwiek zrobić. Jego dotyk przyprawiał mnie o dreszcze, a serce biło niewiarygodnie szybko. Zayn wpatrywał się w moje oczy, wciąż nic nie mówiąc. Ja zaś siedziałam nieruchomo, zastanawiając się, jak to możliwe, abym za każdym razem patrząc mu w oczy, była sparaliżowana. Czy to legalne?
Nagle usłyszałam, jak Zayn cicho wypuszcza powietrze z płuc.
         - Ona nigdy nie będzie taka, jak ty. Żadna nie będzie taka jak ty – szepnął, po czym pocałował mnie w czoło i jak gdyby nic wstał i zniknął za drzwiami prowadzącymi na patio, zostawiając mnie samą. Kompletnie samą i oszołomioną. Zaskoczoną. Zszokowaną. I… o mój Boże, Malik właśnie mnie pocałował!
Siedziałam z otwartą buzią; powoli dochodziło do mnie, co on właśnie zrobił. W mojej głowie znów powstał mętlik i znów nie miałam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Wiedziałam jedynie jedno – moje życie było bardziej popieprzone, niż dotychczas.




         - Mówiłam żebyś wczoraj tyle nie piła – mruknęłam, próbując sprawić, aby Pen była choć w połowie przytomna. Byłyśmy już spóźnione dobre dziesięć minut, a nie byłyśmy nawet w połowie drogi do studia. Cholera jasna. Widząc, jak moja przyjaciółka ledwo żyje, z całej siły trzasnęłam ją w twarz. Penelope natychmiast otworzyła oczy, groźnie mierząc mnie wzrokiem.
         - Suka. Jeszcze się zemszczę, zobaczysz.
Uśmiechnęłam się do niej sztucznie, po czym obserwowałam, jak wściekła masuje sobie czerwony policzek.
         - Wiesz, że przez twoje zaspanie, jesteśmy już zajebiście spóźnione? Nina mnie zabije, jeśli się o tym dowie. Masz dziś zdjęcia do Vanity Fair, na miłość boską!
         - Niech was wszystkich szlag trafi. Nienawidzę was – mruknęła, po czym podniosła się z miejsca, kiedy nasza taksówka zaparkowała pod studiem. Pospiesznie wręczyłam taksówkarzowi dziesięć funtów, po czym pospiesznie, ciągnąc ją za sobą, wpadłam do środka, gdzie podbiegłyśmy do szatynki, siedzącej w portierni.
         - Siódme piętro – uśmiechnęła się życzliwie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie i ruszyłyśmy w stronę wind. Kiedy znalazłyśmy się we właściwym miejscu, ujrzałyśmy Molly, makijażystkę, która z reguły współpracowała z nami przy większych sesjach.
         - Pierdolone korki – mruknęłam, na co Molly zachichotała.
         - Nie przejmujcie się, fotograf też utknął w tym kotle – odpowiedziała, a ja poczułam wielką ulgę. Tym razem nam się upiekło, dzięki ci Boże Wszechmogący. - Jezu, Pen, coś ty sobie zrobiła? – Molly uważnie obejrzała policzek mojej przyjaciółki.
         - Ta idiotka mnie uderzyła – powiedziała naburmuszona. Molly wlepiła we mnie wzrok, a ja wzruszyłam ramionami.
         - Znów nie chciałaś wstać? Czasem jesteś taka wkurzająca, Penny – ruda uśmiechnęła się pobłażliwie, sadzając brunetkę na krześle przed lustrem, po czym biorąc do ręki jeden z pędzli, zaczęła ją malować.
         - Wiesz, że cię nienawidzę? – spytała słodko, a Molly uśmiechnęła się szeroko do jej odbicia.
Podczas, kiedy Molly doprowadzała Penelope do stanu używalności, ja opadłam na welurową kanapę, stojącą pod oknem. Miałam masę na głowie – począwszy od dzisiejszej sesji Pen, musiałam jeszcze spotkać się z Ramosem i odebrać dokumenty, zająć się piknikiem charytatywnym, no i jeszcze tysiąc innych papierkowych robót w fundacji. Mojej beznadziejnej sytuacji nie poprawiał fakt, że niedługo rozpoczynały się egzaminy końcowe na LSE, do których musiałam się przygotować lepiej, niż dobrze. Och, jak ja kocham mieć tyle na głowie. Dodam jeszcze do tego wszystkiego sprawę z Niallem, pocałunek Zayna i innego Ramosa. Tak, życie bywa cudowne, prawda? Pieprzyć to.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk windy, po czym z jej wnętrza wyszedł facet, zapewne będący fotografem. Pospiesznie się przywitał, po czym czmychnął ustawiać sprzęt. Nie zdążyłam ujrzeć jego twarzy, jednak po wyglądzie uznałam, że skądś go kojarzę. Z pewnością gościa kojarzyła Pen, która, kiedy ujrzała go, wydobyła z siebie jedynie głośne „o kurwa!”. Zaciekawiona, podążyłam za nią i wtedy moje serce stanęło. O cholera. Nie dalej, niż pięć metrów ode mnie, stał Jordan Spencer, facet, który jeszcze kilka dni temu był moim chłopakiem i którego technicznie rzecz biorąc, hm… zdradziłam.
         - Mags? – Jordan podniósł wzrok znad aparatu, wpatrując się we mnie; w jego głosie słychać było zaskoczenie.
         - Um… No… Hej – odparłam zażenowana. Nim zdążyłam się ewakuować, Jordan oplótł mnie swoimi ramionami. Stałam zatrzaśnięta w jego uścisku, nie bardzo wiedząc, co zrobić w takiej sytuacji.
         - Jeny, nie widzieliśmy się tyle czasu – powiedział.
         - Nie dalej niż dwa tygodnie temu zerwałeś z nią przez telefon, buraku – prychnęła Pen podchodząc do nas. Jordan obdarzył ją krótkim spojrzeniem, po czyn znów przeniósł wzrok na mnie, uśmiechając się lekko.
         - Co tu robicie? Myślałem, że wróciłaś do Leeds. Pen, jak miło cię widzieć – ponownie obdarzył ją wzrokiem, na co moja przyjaciółka pokazała mu środkowy palec.
         - Zostałam tutaj. –Mój błąd. – A co tam u ciebie? Jak kalendarz?
Jordan słysząc moje pytanie momentalnie się ożywił. Podczas, kiedy on paplał jak najęty, ja obserwowałam, jak Molly i Jenna, stylistka Vanity Fair nanoszą ostatnie poprawki na Pen. Nie miałam pojęcia, czy on zdaje sobie sprawę z tego, że kompletnie go nie słucham, jednak niewiele mnie to obchodziło.
         - … i tak to teraz wygląda. Słuchaj – głos Jordana sprowadził mnie na ziemię. – Może wyskoczylibyśmy gdzieś dzisiaj?  Jestem w Londynie do jutra. Pogadalibyśmy, zjedli coś, no wiesz, tak jak za dawnych czasów…
         - Hm – mruknęłam, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Z jednej strony, gdybym się zgodziła, z pewnością na cały wieczór utonęłabym w Jordanowej krainie szczęśliwości, z  drugiej strony, dlaczego miałabym się nie zgodzić? Przecież był moim chłopakiem, przez kawał czasu, nawet, jeśli widywaliśmy się raz w miesiącu. – Dobrze – odpowiedziałam, po czym ujrzałam Pen robiącą dziwne znaki, raz po raz pukając się w czoło. No tak, zapomniałam, że moja przyjaciółka była wierną shipperką mnie i mojego byłego, która wyrażała to w trochę inny sposób. Tak, właśnie.
         - Świetnie – Jordan wyszczerzył się, ukazując szereg białych zębów. – Widzimy się dziś o ósmej w Julie’s Restaurant, dobrze?
Skinęłam głową, na co chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym podszedł do Pen i zaczął ją ustawiać tak, aby wyszła jak najkorzystniej. Zignorowałam Penelope, pukającą się otwartą dłonią w czoło i spoglądającą na mnie w tym samym momencie. Założyłam ręce na piersi, uśmiechając się szyderczo pod nosem. Wkurzanie Penelope było jedną z moich ulubionych rzeczy w życiu. Jednak robiąc jej na złość, nie zrobiłam tego samego… sobie?




Penelope
Wpadłam z hukiem do fundacji Mags, chcąc jak najszybciej zapomnieć o tej głupiej sesji z Jordanem. Zobaczenie jego twarzy było ostatnim, co chciałam zobaczyć, ale cóż – przecież jestem profesjonalistką. To co, że dziś odrobinę się spóźniłam. Zresztą, miałam na głowie ważniejsze rzeczy, niż przejmowanie jakimś głupim Jordanem i głupią sesją, których będę jeszcze miała tryliard w swoim wspaniałym życiu, a jedyna osoba, która mogła mi pomóc, oprócz Mags, która niewiarygodnie mnie dziś wkurzyła, znajdowała się właśnie w tym miejscu. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
         - O mój Boże, miałam nadzieję, że tu będziesz, musisz mi pomóc! – krzyknęłam w stronę Eleny, stawiając na jej biurku wielką butlę Cidera, którą kupiłam w pośpiechu od jakiegoś Araba stojącego na rogu Hunnington i Stampel Road. – Louis, wyłaź zza tej szafy!
Jak na moją komendę po chwili ujrzałam Lou trzymającego swoje spodnie. Spojrzałam na Elenę, która zażenowana wpatrywała się we mnie.
         - Skąd wiedziałaś, że on tu jest? – zapytała oskarżycielsko.
         - Następnym razem lepiej ukrywajcie dowody zbrodni, gołąbeczki – prychnęłam, rzucając w Louisa zużytą prezerwatywą. – Musisz mi pomóc!
         - Co znów? – westchnęła, opadając na fotel.
         - Mam dylemat! Louis, wynocha, to babskie sprawy! – odwróciłam się w stronę chłopaka, który będąc wciąż w samych slipach, rozwalił się na kanapie patrząc na nas z zainteresowaniem.
         - Nie szkodzi, posłucham – wyszczerzył się, jednak jego uśmiech natychmiast zgasł, kiedy obdarzyłam go morderczym spojrzeniem.
         - Nie mam czasu cię słuchać, Pen…
         - Od kiedy seks jest ważniejszy od moich emocjonalnych problemów!? Halo, Elena! Rozpadam się, a ty jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc! – przerwałam jej, znacznie unosząc swój głos. Z tyłu usłyszałam chichot Louisa, w którego stronę po chwili leciał biurowy zszywacz.
         - A gdzie Mags? – spytała naburmuszona Elena, podchodząc do Lou.
         - Och, umówiła się z tym idiotą, Spencerem.
         - Co?
         - Czy ja powiedziałam coś po chińsku? Umówiła się ze Spencerem. Miałam dziś z nim sesję. Zaprosił ją na kolację, a ona się zgodziła. Głupia.
         - Och – wyrwało się Lou. – Spencer to ten nadęty prawnik?
         - Nie. Tamten to Ramos. Ten był wcześniej jej chłopakiem, zanim znów zaczęła umawiać się z Niallem.
         - Pogubiłem się – jęknął. Poklepałam go pokrzepiająco po ramieniu.
         - Trudno. Nie obchodzi mnie to. A teraz wynoś się, chcę porozmawiać z Eleną. Och, i ubierz spodnie, twój widok w slipach z Kaczorem Donaldem jakoś mnie nie kręci.
Z rosnącą niecierpliwością obserwowałam, jak Louis nakłada spodnie, po czym, całując Elenę, wychodzi. Z ulgą odetchnęłam i rzuciłam się na kanapę obok dziewczyny, ignorując jej zabójcze spojrzenie.
         - No co? – spytałam, widząc jej minę. – Mam problem.



         - I tak to jest. Co o tym myślisz? Elena! – krzyknęłam niecierpliwie, widząc, jak brunetka znów zajęta jest pisaniem ze swoim facetem. Od godziny przebywałam w fundacji, a Elena nadal nie powiedziała mi co o tym myśli.
         - Taaaaaak. Weź tę zieloną – mruknęła, nadal stukając w telefon.
Oburzona podeszłam do niej, siedzącej na biurku, po czym wyrwałam jej telefon i z całej siły rzuciłam nim o podłogę.
         - Elena! – wrzasnęłam, zawzięcie gestykulując i ignorując szok na twarzy dziewczyny.  – Miałaś mnie słuchać!
         - Pieprz się – mruknęła, schodząc z biurka i zbierając części telefonu porozrzucane po całym pomieszczeniu. – Masz problem z głową.
Prychnęłam, po czym pomogłam pozbierać szczątki jej Blackberry’ego. Po chwili usiadłyśmy razem opierając się o kanapę. Odkręciłam butelkę i pociągnęłam z niej dużego łyka.
         - Nie wiem co mam zrobić…- jęknęłam. Elena głośno westchnęła.
         - Jezu, Pen, zdecyduj się w końcu! Drążysz ten temat od tygodnia! Mam cię już dość.
Kiedy dziewczyna chciała wstać, automatycznie przyparłam ją do kanapy, po czym wlazłam jej na kolana.
         - Ostatni raz! Ostatni raz coś mi poradzisz i dam ci spokój – powiedziałam błagalnie. Elena wywróciła oczami, po czym zepchnęła mnie ze swoich kolan.
Doprowadziłam się do porządku, po czym spojrzałam wyczekująco na brunetkę.
Ta poprawiła swoją bluzkę, po czym zaczęła.
         - Okej. No więc… sama komplikujesz sobie życie. Z jednej strony opiekujesz się Harrym i spędzasz u niego większość swojego czasu, ale z drugiej wciąż ciągnie cię to Matty’ego, czemu dałaś upust na wczorajszej imprezie.
         - Czyli mnie słuchałaś – wtrąciłam dumnie, lecz Elena zignorowała mnie.
         - Myślę, że kochasz ich obu, wiec to czyni sprawę nieco bardziej porąbaną. Och, ta sprawa jest mega popierdolona  - ciągnęła, sięgając po butelkę i biorąc z niej łyka. Ale nie tylko ty przecież miałaś taki dylemat. Spójrzmy na najbliższy przykład. Mags. Ona, Jordan i Niall. W tym przypadku wygrała pierwsza miłość, prawda? Najpierw była z blondaskiem, aby potem być z fotografem, by na końcu uświadomić sobie, że jej jedyną miłością jest Niall – dodała, rzeczowym tonem.
         - Ale w moim przypadku nie ma dziecka uciskającego mój pęcherz – odparłam. – Mags to kiepski przykład.
         - Fakt – Elena przygryzła wargę. – A co było z Bradem, Jennifer i Angeliną? Brad był z Jen, aby potem rzucić ją dla Angie. W tym wypadku wygrał drugi wariant, czyli ty jesteś Bradem, a Matty Angeliną. Harry-Jennifer odpada z gry.
Pokiwałam głową, mniej więcej rozumiejąc o co jej chodzi. Kurde, dobra była.
         - Ale – Elena uniosła rękę, na znak, abym przedwcześnie nie weszła w fazę euforii – jak było z Emily i Naomi w Skins? Obie się kochały, ale Naomi musiała zaliczyć epizod z Sophią, aby potem zrozumieć, że jej jedyną miłością jest Emily?
         - Czyli… - umilkłam, układając sobie wszystko w głowie. – Jestem Naomi, która ostatecznie wybrała Emily-Harry’ego, bo spotykałam się z nim, zanim zaczęłam być z Mattym, czyli Sophią… Och, rozumiem, w tym starciu wygrywa Styles.
         - Dokładnie – Elena spojrzała na mnie z powagą. – Czyli jest po jeden.
         - I znów wracamy do punktu wyjścia – westchnęłam, opadając na wykładzinę. – Co teraz?
         - Nie mam pojęcia. Zrób jakiś ankietę w necie czy coś… - brunetka zamyśliła się. – Ludzie kochają demokrację, na pewno ci pomogą.  
         - A co jeśli wybiorą źle?
         - Przecież kochasz ich obu. Żaden wybór nie będzie zły. Chyba, że tylko ci się wydaje, że dzielisz swoją miłość na dwie równe połowy.
Zamyśliłam się. Cholera, Elena była niezłą terapeutką, zdecydowanie marnowała się, wypełniając papierkową robotę w fundacji. Mimo że sytuacja po rozmowie z nią nieco się sklarowała, miałam wrażenie, że wciąż stoję w miejscu. I wciąż nie wiedziałam co robić, a fakt, że Matty wczorajszej nocy całował się z inną, dał mi do zrozumienia, że obydwoje nie będą czekać wiecznie. Czas ucieka, a ja nadal nic nie wiedziałam. Może oddanie swojego losu w ręce kogoś innego to faktycznie dobry pomysł?





Razem z Jordanem siedzieliśmy przy jednym ze stolików w Julie’s Restaurant. Z zapałem pałaszowałam swoją porcję nadziewanego kurczaka, wsłuchując się w leniwą muzyczkę sączącą się z wnętrza lokalu. Pochłaniając kolejne kęsy pysznej kolacji, musiałam przyznać, że zgodzenie się na wieczór w towarzystwie byłego chłopaka był naprawdę dobrym pomysłem. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach dokładnie tak, jak kiedyś. W trakcie konsumowania przepysznej margarity, drzwi restauracji otworzyły się i moje serce zamarło. Do środka wszedł właśnie Daniel Ramos, ubrany w swój najlepszy służbowy garnitur, trzymający w prawej ręce swoją skórzaną teczkę. Och, zapewne ma jakieś spotkanie - ale dlaczego akurat tutaj?! Moja podświadomość natychmiast ostudziła moje pędzące myśli. Uspokój się idiotko, każdy może przyjść tu i umówić się na spotkanie.  W duchu przyznałam jej rację, widząc, jak blondyn szuka kogoś wzrokiem. Kiedy już się rozluźniłam i postanowiłam cieszyć się towarzystwem Jordana, Ramos nagle zauważył mnie i ze swoim złośliwym uśmieszkiem na ustach. Nie. Nie, nie, nie, nie, nie. On nie może tutaj podejść. Ramos, wynoś się stąd, ale już! Mój oddech stał się płytszy z każdym następnym krokiem Daniela, który był coraz bliżej naszego stolika. Kurwa mać. Z coraz bardziej rosnącym napięciem obserwowałam, jak Ramos zręcznie przechodzi obok naszego stolika, po czym nagle cofa się.
         - Dobry wieczór. Co za spotkanie – Daniel uśmiechnął się pod nosem. Cholerny skurwysyn, znów wprowadza w życie jego aktorskie zdolności.
         - Dobry wieczór, Danielu – uśmiechnęłam się uprzejmie, jednak w środku miałam ochotę go udusić na oczach wszystkich obecnych tutaj gości. Jordan posłał mi pytające spojrzenie, a ja tym samym niewerbalnym sposobem dałam mu do zrozumienia, że zaraz to załatwię i wszystko będzie w porządku.
         - Jordanie, to jest Daniel. Daniel to Jordan – zażenowana przedstawiłam sobie tych dwoje. Obaj faceci skinęli sobie głowami, po czym z wyczekiwaniem patrzyłam na Ramosa, modląc się, aby jak najszybciej zniknął mi z pola widzenia. Ale on wciąż stał. Skurwiały dupek.
         - Więc – zaczęłam, chcąc przerwać cisze, która wytworzyła się między naszą trójką – zakładam, że zupełnie przypadkiem jesteś umówiony w tym samym miejscu, gdzie ja spędzam uroczy wieczór w towarzystwie mojego starego znajomego – powiedziałam zirytowana.
         - Byłego chłopaka – wtrącił Jordan, którego obdarzyłam groźnym spojrzeniem. Uśmieszek Ramosa poszerzył się, na co miałam ochotę uderzyć go w twarz. Jezu, jak ja go nienawidzę.
         - Tak się właśnie złożyło, moja droga – Ramos wycedził te słowa z idealnym, brytyjskim akcentem. – Victoria Beckham potrzebuje dobrego prawnika.
         - Beckhamowie się rozwodzą!? – zapytał z niedowierzeniem Jordan. Kilka osób odwróciło głowy w naszym kierunku. Daniel pokiwał głową.
         - Nie żartuj – Jordan spojrzał na niego. – Jesteś zajebiście ekskluzywnym prawnikiem, czy jak?
         - Coś w ten deseń. Macie coś przeciwko, abym dołączył do was? – spytał.
         - Właściwie to… - spierdalaj stąd, Ramos. Właśnie to chciałam powiedzieć, jednak zamiast tego usłyszałam głos Jordana.
         - Oczywiście, że nie, stary! Rany, znasz Beckhamów! Czy podczas waszego spotkania też była taką suką, kiedy miała ze mną sesję do Vogue’a? – zapytał podekscytowany.
         - Ale przecież masz spotkanie z Victorią, poza tym to stolik dla dwóch osób – powiedziałam, piorunując wzrokiem blondyna.
Ramos nie odpowiedział. Zamiast tego, przyłożył do ucha telefon.
         - Halo, Vic? Niestety musimy odwołać spotkanie, coś mi wypadło. Tak… Następna środa? Oczywiście, nie ma problemu. Buziaczki – Ramos rozłączył się, po czym zawołał kelnera. – Prosimy o jeszcze jedno nakrycie, Kevin. Dziękuję – dodał, wsadzając mu do kieszeni fartucha pięć dwudziestofuntowych banknotów. W osłupieniu obserwowałam, jak kelner Kevin pospiesznie znika za przejściem dla personelu, zupełnie zapominając przeanalizować fakt, który, do jasnej cholery, facet żegna się mówiąc do telefonu „buziaczki”. To trochę gejowskie. Może to właśnie miała na myśli Julie? Ramos wykorzystuje takie dziewczyny, aby służyły mu za brodę, podczas kiedy on tak naprawdę lubi zabawiać się penisami jakiś opalonych Włochów?
Nim zdążyłam dojść do ładu, przed naszym stolikiem znów pojawił się kelner Kevin, niosący dodatkowe nakrycie. Dopiero teraz zrozumiałam, że to nie jest żart i Ramos naprawdę siada na krześle po mojej prawej stronie. Och Ramos, ty cholernie wkurzający skurwysynie.
         - Moje dokumenty – wypaliłam, wlepiając świdrujący wzrok w Ramosa.
         - Nie mam ich przy sobie – odparł spokojnie, zabierając się za homara.
         - Chcę. Je. Kurwa. Mieć. Dziś. Na. Moim. Biurku. – każde słowo wypowiedziałam wolno, tak, aby każda zawarta w nim litera dotarła do niego. Jordan spojrzał na nas i cicho gwizdnął.
         - Wow. Lepiej z nią nie zadzieraj, potrafi pokazać charakterek – powiedział konspiracyjnie w stronę Daniela, na co ten uśmiechnął się lekko. – A właśnie, skąd się znacie?
Przez następne dziesięć minut Ramos wtajemniczał Jordana w moje popierdolone ostatnimi czasy życie, kiedy dzwonek w drzwiach wesoło zadźwięczał, zwiastując nowego gościa. Znudzona i wściekła podniosłam wzrok i wtedy o mało co nie zakrztusiłam się liściem sałaty. Co tutaj robił Zayn!? Co więcej, dlaczego on idzie w moją stronę!?
         - Tu jesteś! Myślałem, że już nigdzie cię nie znajdę – Zayn uśmiechnął się szeroko. – Słuchaj, mam mega ważną sprawę!
Spojrzałam z otwartą buzią na Malika, a następnie na Ramosa, który wciąż żując homara, wlepiał wzrok w Zayna, i Jordana, który wyglądał na coraz bardziej zagubionego.
Nim zdążyłam się odezwać, ujrzałam chłopaka, który bez krępacji podchodzi do stolika obok, gdzie kolacje jadła para po sześćdziesiątce. 
         - Przepraszam, wolne? Dziękuję – Malik odsunął krzesło, zanim starszy pan zdążył cokolwiek powiedzieć, po czym przysunął się do nas, siadając po mojej lewej stronie.
         - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – powiedział, zdejmując katanę. Zignorował mój piorunujący wzrok, po czym zwrócił się do Jordana. – Jestem Zayn, przyjaciel Mags. Najlepszy przyjaciel – położył nacisk na ostatnie zdanie, po czym uścisnął dłonie obu facetów. 
W środku aż się zagotowałam. Co to jest, do chuja!? Najpierw Ramos, teraz on… nie, to jakoś chory spisek.
         - Więc, co takiego było tak ważne, że wtargnąłeś tutaj bez żadnej zapowiedzi – spytałam złośliwie Zayna, który uśmiechał się szeroko i udawał, że głęboko się nad czymś zastanawia.
         - Um… Zapomniałem. Ale czekaj, zaraz sobie przypomnę. Zgłodniałem od tego myślenia. Kelner! – krzyknął, a ja miałam ochotę go zabić. Zayna, nie kelnera.
         - Nie wiedziałem, że umówiliście się we trójkę – powiedział pełnymi ustami Zayn, kiedy Kevin przyniósł mu talerz z kurczakiem po tajsku. Przygryzłam wewnętrzną część policzka, marząc, aby ten wieczór już się skończył.
Chłopak rozumiejąc, że nic mu nie odpowiem, zwrócił się do Jordana.
         - A więc ty jesteś tym słynnym fotografem, który był z Mags? – Jordan pokiwał głową. – Nigdy cię nie lubiłem – wypalił, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Podczas kiedy ich trójka żywo dyskutowała o najnowszym modelu Xboxa, a ja zastanawiałam się, jak wysoki dostałabym wyrok za podwójne morderstwo, drzwi knajpki ponownie otworzyły się. Tym razem bałam się podnieść wzrok, aby nie zobaczyć kogoś, kto idzie w stronę naszego stolika; moja ciekawość była silniejsza, czego natychmiast pożałowałam widząc… Nialla. Moje serce ponownie przyspieszyło do miliona uderzeń na minutę. Nie, tylko nie to.
Czując, jak mój mózg powoli zamienia się w papkę, skierowałam wzrok na Nialla, który właśnie zatrzymał się przy naszym stoliku, uśmiechając się.
         - Słyszałem o jakimś spotkaniu byłych-obecnych chłopaków – Niall posłał mi figlarno-kpiące spojrzenie. – Co przegapiłem?

I stało się. Siedziałam w Julie’s Restaurant na uroczej kolacji z Jordanem, do której tak nagle przyłączyli się Ramos, Zayn i Niall. Ściśnięta pomiędzy Zaynem a Niallem, przysłuchując się opowieści Jordana o pracy z modelkami Victoria’s Secret. Smętnie jeździłam widelcem po talerzu, marząc, aby ten, magicznym zbiegiem okoliczności zsunął się z talerza i wbił się prosto w czaszkę, któregoś z niezapowiedzianych gości. Wszystko sobie obmyślałam – jeden z nich zginąłby od ataku sztućcem, pozostałą dwójkę udusiłabym gołymi rękami. Albo odwrotnie.
To jakiś zły sen. To jakiś cholerny spisek. O ile Ramos faktycznie wyglądał, jakby był umówiony na spotkanie, o tyle Zayn i Niall nie potrafili ukryć, że przyszli tu celowo, zresztą – oni nawet tego nie ukrywali. Zastanawiałam się, kto nienawidził mnie na tyle, aby posunąć się do czegoś takiego i nagle mnie olśniło. Przebiegła, pierdolona jędza. Niech tylko wrócę do domu.
         - Cóż… myślę, że powinniśmy wznieść toast – Ramos wzniósł swoją szklankę z whisky. – Za to niezwykle… urocze spotkanie.
W ramach protestu nie podniosłam kieliszka z winem, co nie przeszkadzało pozostałym stuknąć swoimi szklankami w brzeg mojej.
Nagle mój telefon zawibrował. z podirytowaniem wyjęłam telefon z torebki, zastanawiając się, czy dostałam wiadomość od następnego „niezapowiedzianego” gościa. Cóż, ten przynajmniej wykazałby się taktem i zapowiedziałby się. Wbiłam wzrok w wyświetlacz i uniosłam wysoko brwi. Nachyliłam się lekko w stronę Nialla.
         - Dlaczego piszesz do mnie smsa, podczas gdy siedzisz obok? – spytałam. Jego zapach obezwładnił moje nozdrza i jedyne na co miałam ochotę to rzucić się na niego i już nigdy nie wypuszczać go z objęć. Niall nie odpowiedział; zamiast tego zauważyłam, że mój wyświetlacz ponownie się zaświecił.


Od: Niall
Tak jest zabawniej.  Świetny wieczór, prawda?
 Twoja sukienka jest zabójcza. Taka krótka…


Czerwona jak burak, włożyłam telefon z powrotem do torby. Z jednej strony byłam wściekła, bo jego wiadomość dała mi do zrozumienia, że ten wieczór to faktycznie spisek; z drugiej strony ta jego wzmianka o sukience... tak, to na pewno podbudowało moje ego. I dało do zrozumienia, że wciąż pożera mnie wzrokiem. A więc wciąż… Jezu, tak strasznie za nim tęsknię.
Nagle poczułam dłoń na swoim kolanie. Zaskoczona, momentalnie podskoczyłam na krześle, sprawiając, że wszystkie sztućce na stole niebezpiecznie zadźwięczały. Zażenowana przeprosiłam wszystkich, po czym udałam się toalety, w myślach odtwarzając widok Nialla przygryzającego wargę, starając się tłumiąc śmiech, kiedy to robił.
Wpadłam do łazienki, opierając czoło o chłodne beżowe kafelki. Za dużo rewelacji. Za dużo testosteronu wokół mnie. O ile obecność Zayna i Ramosa zdołałam jakoś przełknąć, o tyle pojawienie się Nialla rozstroiło mnie jak… jak nie wiem co. Jego ciepło, dotyk, jego głos – to wszystko sprawiało, że moje uczucia do niego wzmagały i wyparły wszystkie inne, które żywiłam do innych chłopaków siedzących przy stoliku. Miałam coraz większe wrażenie, że się rozpadam, że nie umiem udźwignąć tego wszystkiego. Tak bardzo chciałam włożyć łeb do muszli klozetowej i naciskać spłuczkę do momentu aż się utopię, jednak zrobiłam coś jeszcze głupszego.
Pospiesznie wyjęłam telefon i niesiona emocjami, pozwoliłam, aby moje palce wystukały wiadomość.

Do: Niall
Tęsknię za tobą.

Przez chwilę wpatrywałam się w te trzy słowa, które dawały mi nadzieję, że może jednak Niall się opamięta i rzuci ciężarną byłą. Nadzieja umiera ostatnia, pomyślałam, wciskając­ wyślij.
Ale jest też matką głupich. A ja byłam najgłupszą osobą na świecie i właśnie dlatego, aby uniknąć totalnego ogłupienia i zażenowania swoją osobą, musiałam jak najszybciej opuścić to miejsce.
Kiedy podeszłam do stolika cała czwórka spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
         - Przepraszam cię najmocniej, Jordan, ale musze już lecieć – skierowałam  swój wzrok na bruneta. – Właśnie dzwoniła do mnie Elena, muszę pilnie wstawić się w fundacji. Zadzwoń kiedy będziesz znów w Londynie. Koniecznie umówimy się na kawę. Do zobaczenia – cmoknęłam go w policzek, po czym skierowałam się w stronę wyjścia, starając się wymazać z pamięci Nialla, kiedy mnie zobaczył po przyjściu z łazienki. Minę, która kompletnie nie wyrażała nic. A więc jestem głupia.
Wspominałam już, że jestem tak strasznie głupia?


Kiedy moja stopa wsunięta w złote sandałki z zajebiście wysokim obcasem, przekroczyła próg sieni budynku, w którym znajdowała się moja fundacja, od razu wiedziałam, że ktoś w niej jest. Z głębi słyszałam delikatny bas muzyki i co chwila wybuchający śmiech. Ledwie otworzyłam drzwi, a omiótł mnie smród papierosów, wódki i czegoś jeszcze. Weszłam do środka, gdzie zastałam siedzących na środku Penelope, Louisa i Elenę. Opierając się o framugę, obserwowałam, co ta trójka wyprawia. Na głowie Pen widniał wielki kok, a pomiędzy nią siedzieli Louis i Elena.
         - Następne pytanie – wybełkotała Pen. – Jak nazywa się Louis Tomlinson?
Pozostała dwójka sprawiała wrażenie jakby naprawdę się nad tym zastanawiała.
Nagle zauważyłam, jak Louis pospiesznie naciska koka Pen i odzywa się profesjonalnie.
         - Ja!
         - Poprawna odpowiedź to…- Pen spojrzała na kartkę i zmrużyła oczy – nie wiem co tu pisze… Elena, naucz się w końcu ładnie pisać! Nie mam poprawnej odpowiedzi, pijecie oboje!
W tym momencie postanowiłam dać o sobie znać. Podeszłam do wieży, maksymalnie ją ściszając. Wszystkie trzy głowy spojrzały na mnie, a Pen uśmiechnęła się radośnie.
         - O, wróciłaś? Jak tam wieczór? Udany? Założę się, że przy stoliku było dość tłoczno – powiedziała, głośno wybuchając śmiechem. – Zemsta jest słodka, chomiczku.
         - Królowa żartów sytuacyjnych. Zabiję cię, wiesz?
         - To nie tylko ja! – Pen podniosła ręce w geście obrony – oni też mi pomagali! Ja tylko sprowadziłam Ramosa, oni pozostałą dwójkę!
Spiorunowałam wzrokiem Lou i Elenę, po czym zostawiłam ich, przechodząc do swojego gabinetu.
Usiadłam przy biurku głośno wzdychając.  Musiałam odreagować; zdjęłam buty i położyłam głowę na biurku, parę razy uderzając o blat czołem. Cholerne uczucia. Wszystko jest cholerne. Złapałam się za głowę, zastanawiając się jak to możliwe, abym była tak popierdolona. Jeszcze wczoraj wieczorem chciałam bronić Ramosa, sprawa z Zaynem, a dziś Jordan, ta cholerna kolacja i Niall… To wszystko… to było za dużo. Jeszcze te dokumenty. Nie, dziś o tym nie myślę.
Nie wiedząc co począć, zaczęłam przeglądać korespondencję, którą Elena zostawiła na biurku. Nagle jedna koperta znacząco przykuła moją uwagę. Z szybkością geparda otworzyłam ją i przeczytałam jej zawartość, po czym zabierając go ze sobą, gwałtownie wstałam i wyszłam z fundacji, ignorując zdziwione spojrzenia moich przyjaciół.



Jak na moje możliwości chodzenia w niebotycznie wysokich obcasach, szłam naprawdę szybko. W ręku wciąż ściskałam jedną kartkę, która sprawiła, że wszystkie moje emocje zastąpiło jedno odczucie: wielki, niebotyczny gniew. Pierdolony kutas. Chyba właśnie zrozumiałam, co miała na myśli Julie.
Nie miałam pojęcia, czy zastanę go w jego kancelarii, wszak było już grubo po jedenastej. W sumie, szanse były na to nikłe, jednak moje przeczucie mówiło mi, że spotkam go właśnie tam. I nie myliłam się. Kiedy byłam w połowie ulicy, na której znajdowała się jego kancelaria, zauważyłam go, wychodzącego z budynku. Nieco się chwiejąc, postanowiłam zmusić się bo biegu. Kiedy moje oczekiwania nie przyniosły rezultatu, stanęłam.
         - Ramos! – krzyknęłam z całych sił. Blondyn odwrócił się i po początkowym zaskoczeniu, na jego twarzy znów ujrzałam ten złośliwy uśmieszek.
         - Co to jest? – spytałam wściekła, ciskając w jego tors kartkę. Daniel spokojnie wziął ją ode mnie i spojrzał na jej treść.
         - Mmm.. wezwanie na rozprawę – odparł rzeczowo.
         - Przecież wiem! Pytanie tylko, dlaczego to gówno znalazło się na moim biurku?! Miało do tego nie dojść!
         - Posłuchaj – Daniel zaczął spokojnie, jednak ponownie mu przerwałam, unosząc głos jeszcze mocniej, niż przedtem.
         - Nie, to ty posłuchaj, ty cholerny… - pokręciłam z niedowierzeniem głową – powinnam była to przewidzieć! Od początku nie chciałeś dać mi tych papierów, prawda?
         - Ale…
         - Daruj sobie! Boże, jak mogłam  być taka naiwna!? Przeciwnik, który ot tak pomagałby mi? Co ja sobie myślałam – mój głos zadrżał. – Po co to robiłeś? Żeby pod pretekstem dania mi tych pieprzonych dokumentów spotykać się ze mną co raz, aby później mnie przelecieć? – jego oczy rozszerzyły się słysząc moje słowa. – Ile dziewczyn nabrało się na takie coś?
         - Czy w końcu dasz…
         - Nie. Pierdol się, Ramos. Nie chcę cię więcej widzieć.
Odwróciłam się, odchodząc w stronę najbliższej stacji metra. Szłam pewnym krokiem, ciesząc się, że w porę otworzyłam ten cholerny list z sądu. Miałam dość. Wściekłość znów opanowała całą mnie. Wiedziałam, że muszę znów walczyć, że muszę wykrzesać ostatki tej siły, której u mnie było coraz mniej. Fundacja była jedynym, co mi zostało, musiałam pozbierać się do kupy.
Kiedyś będąc w tarapatach, emocjonalnym rozstrojeniu, czy po prostu z powodu złamanego paznokcie, wiedziałam, że jedyną osobą, która potrafi pociągnąć mnie na górę, był Niall.
Teraz też spadałam w dół, jednak nikt nie przyszedł mi z pomocą. Wciąż spadałam i uświadomienie sobie tego było najgorszym, o czym mogłam pomyśleć.

A łzy wciąż skapywały z mojej twarzy. 

____________________________________________________________
Hej :) Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym rozdziałem :) Od razu mówię, że 
NIE MAM POJĘCIA KIEDY POJAWI SIĘ NOWY ROZDZIAŁ.
Rozwalił mi się laptop i nie mam dostępu do neta, a mój kochany brat jakoś się nie kwapi 
aby mi odstąpić swój (teraz go ubłagałam). Poza tym możecie zadecydować, z kim ma być Penelope!:)
Na początku, albo końcu komentarza napiszcie czy wolicie Pen z Mattym albo Harrym :), piszcie, jeżeli chcecie mieć na to wypływ :) GŁOSUJEMY DO PIĄTKU!
Chyba wszystko już napisałam, co chciałam + życzę Wam udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku! xx KOCHAM WAS <3
+ 5 rozdziałów do końca kahbfuhyavbg ;)

61 komentarzy:

  1. klepię!
    Pen ma być z Harry'm. czy ja w ogóle muszę pisać takie rzeczy?
    pozdro, idę czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. siemka w ostatnim dniu starego roku, Mags! tak naprawdę wcale nie chcę, żeby się kończył. odpuszczę jakiekolwiek podsumowanka z mojej strony. tego typu kwestie zawsze wywołują u mnie strumyk łez w którym tonę przez kolejne godziny. na poprawę humoru dawkuję sobie powyższy odcinek, jest naprawdę genialny. <3
      już wypowiedziałam się w temacie przyszłości Pen. po prostu wyobraź sobie, że piszę do Ciebie konając na łożu śmierci, a moim ostatnim życzeniem jest jej związek z Harry'm. moja siła przekonywania jest piorunująca, wypełnij ostatnią wolę umierającej albo będę Cię straszyć po nocach. xD
      temat Zayna kręci się jak letnia burza w polu, coś czuję, że w ostatnim odcinku będzie takie pierdolnięcie z jego osobą, że część czytelniczek skończy na krawędzi wieżowców z listami pożegnalnymi w dłoniach. czy Ty oby dobrze się zastanowiłaś nad tym jak wiele młodych dziewczyn to czyta? hormony buzują Mags, Ty się lepiej nie baw naszymi uczuciami. ^^ chociaż nie powiem, scena z ustami Malika na czole Mags wymaga dłuższej refleksji. +
      plaskacz w stronę Pen lepszy niż budzik, dobry Boże, przyjaźń bohaterek jest naprawdę niezwykle heroiczna i pełna poświęceń. ^^
      seks Lou i Eleny całkiem spoko, nikt nic nie zauważył i obyło się bez dzieci. ^^
      wieczór z Jordanem i resztą ekipy - to po prostu trzeba przeżyć żeby zrozumieć. ja już nie mówi o żadnych trójkątach, skoro tu powstał taki wielokąt! mrau, sama chciałabym uczestniczyć w takiej libacji, szkoda, że nie pociągnęłaś tego dalej Mags, myślę, że powinnaś tu wstawić rozbieranego pokera i postać Pen - omg, niezliczone orgazmy to byłoby coś. xD
      czyżbyś znowu zapalała uczuciem do Nialla? robi się ciekawie, żadne uczucia nie umierają, a jedynie powracają ze zdwojoną mocą. mam nadzieję, że będzie tak również w tym przypadku. <3
      Ramos okazał się kompletnym dupkiem, to było pewne od samego początku gdy jego postać wkroczyła w ramy tego bloga. mimo niezwykłego pociągu, jaki odczuwałam w stosunku jego osoby, okazał się typowym samcem. sama nie wiem czego się spodziewałam. :<
      mimo trwania sylwestrowego nastroju, kopnę Cię w dupę Mags, za to odliczanie do końca tej historii! nie chcę w ogóle o tym słyszeć, oszczędź moje biedne serce. :<
      życzę szampańskiej zabawy, dużo procentowych trunków i zabawy do samego rana. :D do zobaczenia w Nowym Roku, idę na zabawę z moim telewizorem, ahoj przygodo, odpłynę tej nocy! xD :*
      ps: śniłaś mi się ostatnio. wybrałyśmy się do Berlina na koncert chłopaków. szaleństwo w pierwszym rzędzie, czujesz to? ^^

      Usuń
    2. po pierwsze, czy to już robi się nudne, kiedy non stop gadam, że kocham Twoje komentarze? ^^ jesteś perłą blogosfery, przysięgam <3 przykro mi, kochana, tutaj panuje demokracja, nie wywieraj na mnie presji :<
      tak masz, będzie pierdolnięcie w ostatnim rozdziale, i jestem pewna, że jedne z shipperek znajdą mnie i zabiją za takie zakończenie, ale co tam, będzie fajnie :D w razie co już zaczęłam dmuchać strażacki materac, aby uchronić je przed śmiercią :D Elena i Lou to bezpieczna para, już dość dzieci na tym blogu XD trójkąty wyszły z mody, czas na więcej! zastanawiałam się nad tym pokerem, ale stwierdziłam, że to by było zbyt hardcorowe, szczególnie jeśli siedzisz w jednej z najlepszych restauracji w Londynie, lmao
      Och, Ramos jeszcze się być może zrehabilituje, zobaczymy :)
      Mój Sylwester nie był aż tak szampański, skończyłam szałową imprezę z niewiarygodnym bólem zęba i również spędziłam tę noc przed TV - gdzie Ci się podobało najbardziej? w Gdyni, Wrocławiu czy Krakowie? :D
      ps. już czuję te basy, kiedy stoimy przed tymi zabezpieczającymi barierkami XD chociaż ja swoim cielskiem pewnie bym je staranowała, wszystko, aby być bliżej Horana <3 :D
      :*

      Usuń
  2. Jebłam, Mags... Jebłam podczas czytania o tej kolacji HAHAHAHAHAHAHA
    Nie wierzę....................

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogłam się już doczekać! Akcja z byłymi-obecnymi facetami była najlepsza, Pen jest świetna :D. Mags wreszcie przestała się oszukiwać,ciągnie ją do Nialla. I bardzo dobrze, tak trzymać!
    Ciężki wybór...ale wolę Pen z Mattym, chyba :D.
    awo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że Pen jest większą gwiazdą tego opowiadania niż Mags XD Nialine, hm? ;>

      Usuń
  4. Pen i Harry :) Nalezy im sie druga szansa!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciężkie życie. Ja bym się dawno załamała. Wolę Pen z Mattym

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale, ale jak to? Zaczynam czytać, wszystko się rozkręca a tu bum- koniec rozdziału :( Hahahaha porażka. Niech Mags odda mi choć jednego swojego adoratora, ja chętnie przyjmę (ale proszę, niech nie każe mi wybierać, bo za żadne skarby nie umiałabym się zdecydować) Ja to jej współczuję, wszystko jej sie pieprzy... I co z Ramosem? Jak było naprawdę? Nie pozwoliła mu wyjaśnić, a ja strasznie jestem ciekawa dlaczego tak się stało (on nie może być aż taki zły, jak wszyscy myślą ;D) Zayn? A co z Cailin? Ale ja go chyba rozumiem. Taka głupia, felerna sytuacja... (czasem zachowuje się jak starszy brat, a czasem liczy na coś więcej) Nie wiem dlaczego ale strasznie się do niego przywiązałam. Taki trochę wujek dobra rada z wielkim doświadczeniem ;) Nie wiem, czy ma mi być go żal, czy mam mu współczuć, płakać razem z nim, czy wierzyć że sam sobie na to zasłużył... Myślę że on jest idelanym obrazkiem tego jak najczęściej zachowują się ludzie, pokazuje to co tak naprawdę siedzi w większości nas... Czytając o nim dostrzegam w nim cząstkę siebie (taka malutka dygresja c:)
    Hahaha a ta sytuacja na planie z Jordanem xD Mi by było niezręcznie ;D Niall, Niall, Niall- ty dupku! Coraz bardziej on mnie denerwuje... (hihihi ja cosik czuję, że to jednak nie jego dziecko *jestem okropna, ale chciałabym żeby tak było*)
    Tak, masz rację ;) Julie kojarzy mi się z taką wielką, nieszczerą intrygantką, która wkłada łapy w nie swoje sprawy i knuje za plecami eghhh...
    I teraz jestem między wódką a zakąską... Jaram się jak głupia Penn i Mateuszem, a jak pomyślę o Harrym to aż nie mogę sobie wyobrazić żeby był z kimś innym niż Penelope :( No i co teraz? Szczerze, będę się cieszyć jak będzie zarówno z Harrym jak i Mateuszem. Najważniejsze żeby ona była szczęśliwa i nie żyła w poczuciu że to jednak nie ten :) (hihihi jestem okropnie ciekawa *o ile można być okropnie ciekawym xD* jak to wyjdzie wszystko ;D zadzwoni do jednego, umówi się a potem rozstanie, wyśle smsa?)
    Może to się wydać głupie, ale przeżywam to wszystko tak jakby chodziło conajmniej o moją przyjaciółkę xD Zżyłam się z bohaterami i kurczę, ciężko będzie się rozstać :(
    Generalnie to wszystko smutne :(((
    Wszystko się kąplikuje :( (Trudne wybory, wszędzie trudne wybory :c)
    Ehh to chyba tyle. Twoje opowiadanie w pewien sposób pomaga mi dorastać. Dziękuję za wszystko, do napisania w przyszłym roku :*
    PS Ohh Liam, ja nie wiem jak on mi to czekanie wynagrodzi xD Tak mi się teraz skojarzyło, to wyraża mój obecny stan: "Czekasz na tę jedną chwilę, serce jak szalone bije..." Ogólnie, ta piosenka przypasowała mi do Mags xD "Wielka miłość, nie wybiera, Czy jej chcemy, nie pyta, nas wcale." Tylko kto okaże się tą wielką miłością? Mam nadzieję że dowiem się wkrótce c: (Seweryn Krajewski- Czekasz na tę jedną chwilę)
    Pozdrawiam i życzę udanego Sylwestra <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie masz pojęcia, jak mocno poruszyłaś mnie tym komentarzem. Jestem cholernie szczęśliwa, że mam taką czytelniczkę jak Ty <3
      Myślę, że każdy, kto to czyta odnajduje jakąś cząstkę swojego charakteru. Może dlatego, niektórzy lubią utożsamiać się z bohaterami? :) Ramos wciąż jest wielką zagadką, mam nadzieję, że wyjaśni Ci wszystko następny rozdział :) Co do Zayna - chyba nikt nie rozumie jego rozterek... niby z Cai, ale jednak potem Mags... Rany, chciałabyś być z kimś takim? :D O tak, można być okropnie ciekawym, ja zawsze taka jestem ilekroć czekam na Twój komentarz :D Jezu, nie miałam pojęcia, że tak to przeżywasz :D bardzo mi miło z tego powodu :) Każdy w życiu stoi przed wyborami, od nas tylko zależy jaką ścieżką pójdziemy :) Taki moment własnie czeka bohaterów, historia powoli się kończy, więc oni też musza zdecydować , co dalej :) Nie, to ja dziękuję, że w ogóle weszłaś na tego bloga i jesteś ze mną ;')
      ps. uwierz mi, wynagrodzi :D i znów wszyscy muszą czekać, ile można :D (przesłuchałam piosenki, jest świetna :) :*

      Usuń
  7. HAHHAHAHHA zemsta Pen mnie rozwaliła :D HAHAHA jak ja ją kocham :D Sytuacja w restauracji mnie rozbawiła. Scena z Niallem... ach jak ja chce żeby oni byli razem! Za to fragment z Zaynem mnie irytuje mam dosyć go... :/
    Generalnie rozdział jest świetny aaa i Elena i Lou <3

    Co do Pen oczywiście że jestem za : HARRY+PEN
    Kocham , pozdrawiam życzę duuuuużo weny :*/Add

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto nie kocha Pen? :D chciałabym zobaczyć taką scenę w restauracji na żywo hahah XD Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy :)
      Fakt, Malik jest nieznośnym, ale może w końcu się ogarnie? :)
      Taaak, Loulena (jak bardzo wieśniacko to brzmi? :D) jest ostatnio moją ulubioną parą :)
      Kocham mocno! <3

      Usuń
  8. Uwielbiam scene z resto :D przebiegła Pen :) Rozdział bardzo mi się podoba. Czekam na nexta
    I jestem za Pen i Harrym <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże, kocham Cię, ale Ty bardzo dobrze o tym wiesz:)
    + tylko i wyłącznie z Harrym :)
    Twoja, @ass_of_Horan

    OdpowiedzUsuń
  10. Błagam Pen i Haaaaaaza

    OdpowiedzUsuń
  11. Pen + Matt
    Ta sytuacja w restauracji mnie rozwaliła. Mags powinna być z Ramosem, sory Niall ale za dużo krzywdy jej wyrządziłeś dupku.
    Pozdrawiam Patuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, pierwszy Raz spotykam się z tym, żeby ktoś chciał, aby Mags była z Ramosem ;> super!
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  12. mi jest obojętne z kim będzie Pen , ale proszę niech Mags będzie z Niallem prooooooosze :((

    OdpowiedzUsuń
  13. Pen i Matty <3 Uwielbiam ich *_*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja nie chce końca tego boga!!! Hahaha fajne spotkanie. Gdy czytałam SMS od Nialla miałam motyle w brzuchu <3 Wnerwil mnie Ramos i całkiem go nie lubie. Ja CHCE ŻEBY MAGS BYŁA Z Niallem!!! A Pen z Mattym :D Cukierkowa<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze nie koniec! :) Po tym rozdziale Ramos chyba każdego wkurzył ;< Ja już wiem z kim Mags będzie pod koniec, ale nie mogę zdradzić :(

      Usuń
  15. Kocham tego bliga, ale zastanawia mnie kiedy planujesz dodać rozdział na Twojego drógiego bloga??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż piszę nowy rozdział, ale mam zbyt mało, aby wstawić :< postaram się zrobić to jak najszybciej :)

      Usuń
  16. Hej <3
    Przepraszam ,że się w pewien sposób promuję ,ale to jest mój nowy blog : http://harry-turn-around-before-you-die.blogspot.com/ i zachęcam do czytania :*
    Komentarz wysyłam tylko na blogi ,które czytam <3
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. SPAM SPAM SPAM
    FOLLOW YOUR HEART

    Dwójka przyjaciół, w młodości wybiera się w podróż dookoła świata. Za ich przyjaźnią, tak naprawdę kryje się wielka miłość. Niestety na jego drodze pojawia się ktoś inny i ich drogi rozchodzą się. Po latach dzieci zaciekawione wspomnieniami, zapiskami również wyruszają w taką podróż, samotnie.
    Los chce, aby się poznali.
    Zapraszam serdecznie na http://followyourheart-ff.blogspot.com/ ! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Juz niedlugo chcesz go zakończyć??? No nie:'( a sie tak wciągnęłam :D polubiłam Julie chociaz nie wiem czemu ;)
    Penn+Harry <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, niestety, cztery rozdziały i koniec :< super, bardzo milo mi to słyszeć :D

      Usuń
  19. Rozdział jak zawsze genialny :)
    Ja jestem za Pen + Matty ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham twoje opowiadanie,jest cudowne! <3
    Zawsze z wielką niecierpliwością czekam na nowy rozdział. :)
    Jeśli chodzi o Pen to tylko i wyłącznie z Mattym! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :* jeeeeeej, nawet nie wiesz jak mi miło :*

      Usuń
  21. cudowny rozdzial... :)
    Pen+Matty! :D

    OdpowiedzUsuń
  22. KOCHAM TWOJEGO BLOGA MAGS <3 chce żeby Mags była z Niallem a Pen z Harrym :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE, TO JA CIEBIE KOCHAM, ZA TO, ŻE TO CZYTASZ <3
      następna zwolenniczka N&M, świetnie :D

      Usuń
  23. Hahahah Pen geniusz hahahha mags takie małe zdziwko co :P achh i ten Niall brakuje mi ich razem :( już nie mogę doczekać się nexta :* Co do pen to zdecydowanie jestem za HARRYM + PEN!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kto by nie był zdziwiony na miejscu mags? :D pozostaje się tyko cieszyć, że tylko tyle byłych przybyło xD next już jest :*

      Usuń
  24. Jak Mags ma być z Niallem jak on będzie miał dziecko z inną? Chyba,że to jednak nie jego dziecko no,ale takich wyników chyba by nie sfałszowali...
    PEN+MATTY! ^^

    OdpowiedzUsuń
  25. Pan i Mateusz :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nominuję Cię do Libster Award ;) Tutaj więcej informacji. Zapraszam. xx http://say-love-and-stay.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń