Razem z Niallem staliśmy w hali odlotów, czekając na odprawę
paszportową.
- Tak, przecież już mówiłem – powiedział zirytowany, kiedy
setny raz spytałam, czy to na pewno dobry pomysł.
Przygryzłam wargę. Nie byłam do końca przekonana do tego pomysłu; nie wiedziałam, czy w ogóle jestem gotowa poznać rodzinę Horanów
w tym momencie. Przecież wróciliśmy do siebie zaledwie kilka dni
wcześniej! Jak to będzie wyglądać w oczach jego rodziców? Poza
tym, w głowie wciąż siedział mi Harry i jego stan zdrowia, nawet
mimo tego, że zapewnił nas, iż możemy spokojnie wyjechać na parę
dni i nie obrazi się na nas; w końcu i tak mu nie pomożemy, a
goście zaczynali go trochę męczyć. Wszyscy oprócz Penelope,
która kompletnie nie przeszkadzała Harry'emu siedząc w sali przez
cały dzień. Poświęcała mu całą swoją uwagę, rzucała swoje
zlecenia, sesje i tym podobne, by jak najwięcej czasu spędzić przy
jego łóżku. Cóż, bardzo się cieszyłam, że tak dba o
przyjaciela, jednak niepokojącym faktem było to, że odkąd Harry
wylądował w szpitalu, moja przyjaciółka widziała się z
Mateuszem raz – wtedy, kiedy przywieźli tutaj. To trochę nie w
porządku olewać swojego chłopaka, z którym jest się prawie dwa
lata, na rzecz byłego, z którym było się niecałe trzy miesiące.
Jednak, kiedy moja podświadomość przypomniała mi moją sytuację
z Jordanem, przestałam się czepiać, chociaż z drugiej strony...
Mateusz był dla mnie jak brat. Nie chciałam aby cierpiał, tym
bardziej przez moja najlepszą przyjaciółkę.
Z rozmyślań wyrwał mnie Niall, który pochylił się nade mną.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Mama już nie może się doczekać –
mruknął wprost do mojego ucha.
Nie wiem, może gdybym to ja skierowała to zdanie do niego, może by
to uspokoiło. Na mnie zrobiło wręcz odwrotny skutek – strach
opanował każdą komórkę mojego ciała. Dzięki, Niall, naprawdę
mnie pocieszyłeś. Teraz całą drogę będę się zastanawiać, czy
sprostam wymaganiom twojej mamy i czy przypadnę jej do gustu. Nie
wiedziałam, czego się spodziewać, bądź co bądź znałam ją
tylko z opowieści Nialla. Na szczęście z pomocą przyszedł mi
Liam, który zasugerował, że mama Horan uwielbia wiśniowe Martini.
Zastosowałam tą wiedzę w praktyce i w mojej walizce leżało
szczelnie zawinięte wino, tuż obok krowy Krupniku, którą wzięłam
tak na wszelki wypadek.
Im było bliżej lądowania, tym nerwy coraz bardziej ogarniały mój
umysł. Pojawiały się setki pytań i niewiadomych. To naprawdę było
stresujące spotkać się z jego rodzicami. Kiedy głos pilota
oznajmił mi, że za piętnaście minut będziemy lądować w
Dublinie, moje serce zaczęło bić w niewiarygodnie szybkim tempie,
a ręce trzęsły się jak galareta. Cholera jasna, nie dam rady,
kompletnie nie jestem na to gotowa.
Niall zauważył moje zdenerwowanie, bo złapał mnie za rękę i
spojrzał na mnie łagodnie.
- Mags, jeżeli w tym momencie nie przestaniesz się denerwować,
przysięgam, że samodzielnie wyrzucę cię zaraz z tego samolotu -
powiedział lekko zniecierpliwiony, a ja naburmuszyłam się. O tak,
Niall, skok z samolotu linii Easy Jet byłby najlepszym rozwiązaniem
w tej sytuacji.
Wchodząc do hali przylotów moje zdenerwowanie znów przybrało na
sile, kiedy Niall oznajmił, że na lotnisku czekać będzie jego
tata, a nie jak wcześniej mówił, Greg. Już miałam go obdarzyć
moim morderczym spojrzeniem, kiedy usłyszeliśmy radosny głos taty
H.
- Nialler! - powiedział radośnie, zamykając syna w uścisku.
Spojrzałam na ten uroczy obrazek, dostrzegając zarazem, jak bardzo
są do siebie podobni. Ojciec Nialla odsunął się od syna, po czym
przeniósł swój wzrok na mnie. Trzęsłam się jak osika, jednak
kiedy spojrzałam w jego niebieskie, pełne radości i spokoju oczy,
trochę się uspokoiłam.
- Dzień dobry – bąknęłam, nie bardzo wiedzieć jak się
przywitać. Pan Tata z uśmiechem podszedł do mnie, po czym
przytulił. Wow, teraz wiem, po kim Niall ma taki uścisk.
- W końcu się poznaliśmy, kochana – powiedział. - Niall dużo mi
o tobie opowiadał – dodał, a ja poczułam, że policzki
zaczynają mnie piec. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak niezręcznie
czułam w towarzystwie Bobby'ego. Teraz wiem, jak się czuł mój chłopak,
kiedy stanął w obliczu poznania mojej porąbanej rodziny. Biedny
Niall.
Przez całą drogę do Mullingar, przysłuchiwałam się rozmowie obu
panów, obserwując niezwykle malownicze krajobrazy Irlandii. Zielone
pastwiska, niczym ocean niemal dotykały horyzontu, a owce pasące
się na trawie, były miłym dla oka dodatkiem.
Przeniosłam wzrok na Nialla, który wykłócał się z tatą na
temat wyższości jednej drużyny rugby nad drugą. On i Bobby byli
niezwykle do siebie podobni. Nie chodziło tu tylko o wygląd. Ich
sposób mówienia, gestykulacja, identyczne marszczenie prawej
brwi... Niall definitywnie nie był adoptowanym dzieckiem, wziętym z
okna życia, albo coś w tym rodzaju. Bobby Horan był dostatecznym
dowodem, że w żyłach Nialla płynie krew jego rodu.
Czterdzieści minut później stałam przed jednym z szeregowych
domków, tępo wpatrując się w numer 7851. Mój mózg i wszystkie
myśli wyparowały. W głowie miałam tylko te brudno złote cyfry.
Pomimo tego, że tata Nialla był naprawdę ciepłym i uroczym
człowiekiem, myśl o tym, że za chwilę poznam jego mamę i brata
napawała mnie przerażeniem. Boże, chcę stąd uciec. Zabierzcie
mnie.
Kiedy już wyobrażałam sobie, że ziemia pode mną rozstępuje się
i cudownie spadam w dół, poczułam szarpnięcie. Ocknęłam się i
uchwyciłam pytające spojrzenie Nialla. Wzruszyłam ramionami i
smętnie podreptałam za nim. Wchodząc do jego domu, uderzył mnie
przyjemny zapach ciasta jagodowego, zmieszanego z ostrą wonią
chili. Usłyszałam brzdękanie garnków, piosenkę Gwen Stefani,
która skutecznie ogłuszana była przez głosy postaci z bajek,
które leciały w telewizji w którymś z pokoi. Nagle usłyszałam
radosny, dziecięcy pisk, a następnie z jednego z pomieszczeń
wybiegł głośno śmiejący się chłopczyk a za nim wysoka
blondynka. Stałam w tym korytarzu próbując nie oddychać, byle nie
zakłócić tego wspaniałego obrazka. Wow. Nie spodziewałam się,
że będzie tutaj tak... domowo. Niall zawsze mówił, że jego
rodzice są bardzo zapracowani i większość czasu spędzają w
Dublinie. Jednak z drugiej strony było to kompletnie zrozumiałe –
rodzice Nialla, widząc syna raz na kilka tygodni za wszelką cenę
chcieli sprawić aby czuł się u siebie jak najlepiej. Byłam w tej
samej sytuacji – moja rodzina za każdym razem, ilekroć
przyjeżdżałam na moje ukochane Pomorze, ogromną, powitalną
fiestę łączyła z irytującymi pytaniami i pretensjami, dlaczego
przyjeżdżam tak rzadko. Cóż, kochana rodzino, prowadzenie
fundacji wcale nie jest tak prostym zajęciem jakby mogło się
wydawać...
Niall kolejny raz szturchnął mnie w ramię, sugerując, że
wypadałoby wejść w głąb domu. Biorąc głęboki oddech, zmusiłam
swoje nogi do robienia kroków. Skręciliśmy w lewo i weszliśmy do
kuchni. Jasne meble, ściany o kolorze kawy z mlekiem szeroki stół,
z czerwonym obrusem w białą kratę, stojący pod oknem, zioła na
parapecie i warkocze czosnku wiszące tuż obok kuchenki sprawiały,
że wnętrze tego miejsca było przytulne i chciało się w nim
przebywać. Po obejrzeniu każdego szczegółu , który znajdował
się w pomieszczeniu, przeniosłam wzrok na niską kobietę, która
mieszając coś w garnku, wesoło podśpiewywała Lady in black [klik], kręcąc przy tym biodrami. Cóż za zbieg okoliczności, doskonale znałam ten utwór - tata podczas każdej rodzinnej imprezy katował nas piosenkami Bad Boys Blue. Z podziwem obserwowałam jak mama
Nialla, mieszając w garnku, drugą ręką otwiera piekarnik,
wyjmując z niego ciasto. Wciąż śpiewając, nogą, na której
umiejscowiony był różowy kapeć, z hukiem zamknęła piekarnik, po
czym tanecznym krokiem zaczęła poruszać się w stronę szerokiego
stołu. Może to niegrzeczne, obleśne i nieodpowiednie, ale
większość czasu gapiłam się, na biodrowe ruchy Pani Horan.
Cholera, ta to się rusza. Przyłapałam się na tym, że zaczynam
się poruszać w rytm tej piosenki, która dosłownie kipiała latami
osiemdziesiątymi.
W trakcie obrotu z ciastem, mama Horan w końcu nas zauważyła. Na
jej twarzy malowało się lekkie zaskoczenie, które natychmiast
ustąpiło szerokiemu uśmiechowi. Pospiesznie odłożyła ciasto,
podchodząc do nas swoim tanecznym krokiem. Kiedy wciąż kołysząc
się, stanęła przy mnie, sparaliżowało mnie i zapomniałam języka
w gębie. Ta jednak z uśmiechem ujęła moją dłoń, po czym znów
zaczęła śpiewać.
- She give me a sign – melodyjny głos wydobył się z jej
ust, a ja, widząc wesołe iskierki w jej oczach, postanowiłam
się trochę rozluźnić.
- And I followed her – zaśpiewałam, a mama Nialla, wciąż
trzymając mnie za rękę, zaprowadziła mnie na środek kuchni,
po czym drugą położyła mi na talii, zaczynając tym samym
prowadzić nasz dziwny taniec.
- Behind the window, the symbols of red – do naszej
śpiewającej dwójki dołączył głos Nialla, który trzęsąc
tyłkiem ładował sobie do buzi ciasto, które jego mama przed
chwilą wyjęła z piekarnika. Pani Mama, nie przerywając naszego
tańca, z gracją trzepnęła swojego syna w łeb, na co ten
wypluł kawałki ciasta prosto na okno. Maura wywróciła oczami,
a ja zachichotałam. Nagle w kuchni pojawił się Bobby, który
spojrzał na nas, a następnie z niedowierzaniem spojrzał na
radio.
- Jezu Chryste, wieki tego słyszałem! Najlepsza piosenka na
świecie! Nialler, podgłośnij ten kawałek, synu! - krzyknął,
a kiedy Niall (nadal tanecznym ruchem) spełnił prośbę taty,
ten stanął obok nas i zamknął oczy, skupiając się na czymś.
- Behind the window, I'll never forget, the magic lady, THE LADY
IN BLACK! - donośny głos Bobby'ego skutecznie zagłuszył
mnie, Nialla i jego i mamę. Cała nasza czwórka wciąż śpiewała
i tańczyła w rytm piosenki. Po chwili do kuchni weszła szczupła
blondynka z małym chłopcem na rękach, który z zaciekawieniem
obserwował spontaniczną imprezę w kuchni. Muzyka się
skończyła, a Maura Horan spojrzała na mnie z radością.
- Wiedziałam, że się nadajesz – powiedziała zadziornie, ja
zarumieniłam się. - Miło cię w końcu poznać, Madeline –
dodała, ściskając mnie. Ta kobieta była jednym wielkim
zaskoczeniem. Spontaniczna, radosna, nieprzewidywalna, wręcz
szalona... Zupełnie się tego nie spodziewałam. A może jednak
tak? Zresztą, sama już nie wiem, mój mózg wciąż nie
pracował.
Kiedy przywitałam się z Marnie, szwagierką Nialla oraz jego
bratankiem, Gregiem Juniorem, usłyszałam głos Pani Horan.
- Mam nadzieję, że lubisz kurczaka z chili? Moje popisowe danie.
Jeżeli ci nie zasmakuje, będzie źle. Zwiąże cię, a potem...
- … a potem zabijesz, poćwiartujesz i wrzucisz do starego
rurociągu nieopodal Kinnegad. Mamo daj już jej spokój –
powiedział podirytowany Niall, przyciągając mnie do siebie.
Maura zaśmiała się, puszczając mi oczko.
- Siadajcie do stołu, obiad już gotowy – powiedziała, po czym
odwróciła się przodem do blatu kuchennego.
Niall uśmiechnął się lekko, obejmując mnie w pasie i kierując
się do wyjścia, jednak ja stanęłam, po czym odwróciłam się w stronę jego mamy.
- Um, może potrzebuje pani pomocy? - zapytałam nieśmiało, a
kobieta, natychmiast się odwróciła.
- A gdzie tam, kochaneczko, przecież jesteś naszym gościem, goście
nie pomagają! Siadaj z chłopakami i Marnie do stołu, jestem
pewna, że i Greg zaraz do nas dołączy, Chryste, ten mój syn to
zapracuje się na śmierć, jeden pracuje ciężej od drugiego, i co
ja mam począć? - szybkość z jaką mama Horan wypowiadała te
słowa, przekroczyły prędkość światła. Nie byłam pewna czy
wszystko zrozumiałam, jednak pokiwałam głową i z uśmiechem
wyszłam z kuchni. Ta kobieta wciąż mnie lekko onieśmielała,
jednak jej radosna aura i specyficzne poczucie humoru sprawiały, że
czułam się coraz swobodniej. Poza tym, w życiu nie widziałam
innej kobiety w jej wieku, która tak dobrze wyglądałaby w
leginsach i swetrze w kolorze fuksji.
Niepewnie przekroczyłam progi salonu, gdzie w centralnym punkcie
pokoju stała brązowa kanapa i stół równie szeroki, co tamten w
kuchni, na którym znajdowała się piękna zastawa obiadowa w
kolorze kości słoniowej. Spojrzałam na kanapę, na której
siedziała męska część znajdująca się w domu. Bobby, Niall i
nawet mały Greg wlepiali swoje oczy w telewizor wiszący na ścianie
naprzeciwko kanapy, oglądając jakiś magazyn o piłce nożnej.
Spojrzałam na nich, a w głowie automatycznie pojawił mi się
obrazek mojego taty, brata i chrzestnego, którzy z równie zapartym
tchem oglądali kanały sportowe. Zresztą, oni każdy program
oglądali z zapartym tchem – nieważne czy był to film, mecz,
serial, transmisja obrad sejmu, telezakupy Mango, czy prognoza
pogody. Przecież sześćdziesiciocalowa plazma sprawia, że każdy
program i reklama wygląda interesująco. Typowe samce. Wpatrywałam
się w błyszczące oczy Nialla, kiedy poczułam czyjąś dłoń na
swoim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą twarz
Marnie. Odwzajemniłam jej uśmiech i kiedy blondynka już otwierała
usta, aby coś powiedzieć, do salonu dumnie wkroczyła Maura niosąc
półmisek z pięknie pachnącym kurczakiem. Jeżeli jest coś, co
daje radę odciągnąć Horanów od telewizora, to właśnie zapach
kurczaka z chili. Kiedy półmisek z daniem zdążył dotknąć
blatu, Bobby wraz z Niallem już siedzieli przy stole, trzymając w
rękach sztućce. Maura wywróciła oczami, a ja kolejny raz
zachichotałam. Dlaczego jej wywracanie oczami tak strasznie mnie
bawi?
Wraz z Marnie i Gregiem Juniorem podeszłam do stołu i usiadłam
obok Nialla. Po prawej stronie siedział Bobby, a naprzeciwko mnie
Pani Horan, która właśnie nakładała mi wielką porcję kurczaka
na talerz. Obok niej usadowiła się Marnie z Gregiem na kolanach.
Miejsce naprzeciwko Bobby'ego pozostało puste. Greg Senior wciąż
nie wrócił. (od autorki: macie mały schemat dla większego wyobrażenia :D )
Kiedy każdy nałożył sobie adekwatną dla siebie
porcję jedzenia, wszyscy, w całkowitej ciszy, zaczęliśmy
konsumować posiłek. Mama Nialla zrobiła najpyszniejszego kurczaka,
jakiego kiedykolwiek jadłam. Z zapałem pochłonęłam całą swoją
porcję, uchwyciwszy zadowolone spojrzenie Maury, zaskoczone Nialla
oraz Bobby'ego, który patrzył na mnie z podziwem. O co chodzi? Ten
kurczak był naprawdę dobry. Ciszę przy stole przerywał Greg
Junior, który próbował powtarzać słowa uchwycone w „Britain's
Got Talent”, które właśnie leciało w telewizji, oraz brzdąkanie
sztućców. Spojrzałam na Maurę. Była niezwykle dystyngowaną
kobietą, pełną gracji i dobrego smaku. Swoim wyglądem
przypominała mi księżnę Dianę. Przez następne kilka minut
postanowiłam pobawić się w „jakich znanych ludzi przypomina
rodzina Horanów”. I tak jak Maura została z moim mniemaniu
księżną Dianą, tak Marnie wyglądała jak nieco bardziej
zaokrąglona Dianna Argon, Greg przypominał mi dziecko z reklamy
Bobo Fruit, a Bobby – cóż, był po prostu Bobbym Horanem.
- Dawaj ten talerz, Bob, już wystarczająco dzisiaj zjadłeś. –
Maura próbowała wyrwać talerz tacie Nialla, który wyglądał,
jakby miał się zaraz rozpłakać. Kiedy kobiecie udało się
to, wówczas zobaczyłam jak Bobby udaje, że urania łzę,
szepcząc przy tym „żegnaj”, jednak natychmiast jego humor
się zmienił, kiedy mama Horan postawiła przed nim mały,
deserowy talerzyk.
- Dzień, w którym się z tobą rozwiodę nastąpi szybciej niż
myślisz, wstrętna babo – powiedział naburmuszony, jednak na
Maurze nie zrobiło to żadnego wrażenia. Spojrzałam na Nialla,
który wyglądał jakby ktoś wsadził mu twarz do sosu
pomidorowego. Czerwień pokrywała jego twarz po same koniuszki
uszów.
- Obiecaliście, że będziecie normalni – jęknął Niall, a ja
zaśmiałam się razem z Marnie.
Bobby już otwierał usta z zamiarem powiedzenia czegoś, kiedy
usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych i po chwili naszym oczom
ukazał się Greg Senior. Jego syn natychmiast podbiegł do niego,
uczepiając się jego nogi. Greg przywitał się ze wszystkimi, a
jego pogodny wyraz twarzy znikł, kiedy zobaczył... mnie. Jego
spojrzenie przeszywało mnie na wylot, co sprawiało, że znów
poczułam się skrępowana. I to na tyle, że to nie minie przy
tańczeniu do Lady in black.
- Cześć – powiedział chłodno, wyciągając ku mnie swoją rękę.
- Miło cię poznać, Mags. - uścisnęłam jego dłoń, patrząc mu
w oczy. Nie widziałam w nich żadnego przyjacielskiego nastawienia
ani chociażby uprzejmości. Szybko puściłam jego dłoń i
usiadłam na swoim miejscu. Greg Horan Senior zdecydowanie mnie nie
polubił, a ja totalnie nie miałam pojęcia dlaczego.
Przez następną godzinę byliśmy zmuszeni do słuchania opowieści
Bobby'ego, o jego kapeli rockowej, z liceum, ignorując prośby i
groźby swojej żony, że jeśli się nie zamknie, nie puści do na
jutrzejszy mecz Derby. Cóż, może opowieści z młodości taty
Nialla nie były jakoś specjalnie interesujące, jednak to było o
wiele lepsze od opowiadania o sobie. Pomimo tego, że śmiałam się
i żartowałam razem z resztą, w głowie wciąż miałam spojrzenie
Grega. Wiem, że nie da się nikogo zmusić, aby cię polubił,
jednak nie lubić kogoś od pierwszego wejrzenia? Takie coś chyba
nie istnieje.
Kiedy zadzwonił mój telefon, przeprosiłam wszystkich i wyszłam z
salonu. Usiadłam na schodach i przez następne kilka minut zdawałam
relacje Pen z tego, co się obecnie dzieje. Jej głos pomimo stanu
ożywienia w niektórych momentach, był strasznie zmęczony, więc
mogłam się założyć, że wciąż siedziała w szpitalu. Kiedy po
skończonej rozmowie podniosłam się ze schodów, moim oczom ukazał
się Greg. Stałam jak słup, próbując nawet nie oddychać. Może o
to mu właśnie chodziło – o oddychanie jego prywatnym powietrzem?
- Co tam słychać? - zapytałam niepewnie, wysilając się na słaby
uśmiech. Greg spojrzał na mnie, a ja znów chciałam się skulić
za szafką na buty i nigdy stamtąd nie wychodzić.
- On jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek. Nie spieprz tego –
odparł, po czym minął mnie, wchodząc na piętro. Osłupiałam.
Co prawda to zdanie nie było jakoś nadzwyczaj rozbudowane, jednak
ta groza w jego głosie... Boże. Równie dobrze mógł dodać coś
w stylu chowam pięć rodzajów siekier pod łóżkiem, kiedy
skrzywdzisz mojego brata, wypróbuję tą nowo zakupioną na tobie.
Dobra, Greg, zrozumiałam. Problem tylko, że ja go nie
skrzywdziłam. To wtedy, półtora roku wcześniej on skrzywdził
mnie. Ilekroć próbuję, rozmowa pomiędzy Borisem a Niallem wciąż
wraca do mnie jak bumerang, nie dając całkowicie odciąć się od
przeszłości. To naprawdę spowodowało głębokie szramy w mojej
psychice i jeszcze głębsze w sercu, które naprawił fotograf mody
Jordan Spencer. Jordan. Ten facet przypominał mi dobitnie o tym, że
to właśnie Niall był winien temu wszystkiemu, a Greg, mówiąc mi
takie coś, zdecydowanie wiedział jedynie okrojoną wersję
historii naszego rozstania. Dlaczego to zawsze ja obrywałam
najbardziej?
Wróciłam do salonu w zupełnie innym humorze. Towarzystwo przy
stole śmiało się i dyskutowało o występach, które właśnie
pojawiały się w telewizji. Po chwili w salonie pojawił się Greg
Senior, który spokojnie usiadł na swoim miejscu i wyglądał, jakby
pełna ciepła rozmowa, którą prowadziliśmy kilka minut wcześniej,
w ogóle się nie wydarzyła. Miałam wrażenie, że kompletnie nie
pasuję do tego towarzystwa. Westchnęłam cicho, dochodząc do
wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie milczenie, niż psucie
wszystkim humoru. Moje samopoczucie spadło o jakieś trzydzieści
procent. Jedynym sensownym wyjściem było porządne upicie się.
Nagle poczułam, jak Niall ściska moje kolano i patrzy na mnie
badawczo. Automatycznie odwróciłam głowę w jego kierunku, gdzie
moje oczy spotkały się z jego pytającym, błękitnym spojrzeniem.
Wzruszyłam ramionami uśmiechając się blado. Kątem oka
dostrzegłam mamę Nialla, która udając, że bardzo interesuje ją
reklama proszku do prania, co chwila zerka w naszym kierunku. Nagle
przypomniałam sobie o alkoholu, który miałam w walizce. Ponownie
odeszłam do stołu i wyruszyłam na poszukiwania swojego bagażu. O
dziwo, nie musiałam długo szukać – Niall całkowicie
zaabsorbowany domowym jedzeniem, rzucił wszystkie walizki tuż obok
balustrady na piętrze. Biorąc do ręki Martini oraz wódkę,
zastanawiałam się, czy lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu
oprzeć się o barierki i upić się w samotności, użalając się
nad swoją żałosną osobą, jednak wiedziałam, że takie coś
kompletnie nie wchodziło w rachubę. Wstałam w podłogi i po chwili
dziarsko maszerowałam w stronę salonu niosąc pod pachą dwie
butelki. Z nieco lepszym humorem weszłam do pomieszczenia, stawiając
na stole trunki. Spojrzałam na zdziwioną mamę Nialla, która
natychmiast się rozpromieniła.
- Wiśniowe! - klasnęła w dłonie. - Przyniosę kieliszki. Marnie,
kochanie, wypijesz lampkę, prawda? Greg będzie dziś prowadził. –
spojrzała na syna wzrokiem, który nie znosił żadnego sprzeciwu.
Kobieta uśmiechnęła się do zgadzającej się blondynki. - Ty –
wskazała na mnie – coraz bardziej cię lubię - puściła mi
oczko, po czym w ekspresowym tempie zniknęła za ścianą.
Przygryzłam wargę, czerwieniąc się. Spojrzałam na Marnie, która
szczerzyła się do mnie, a następnie na Bobby'ego, który z
zaciekawieniem oglądał butelkę Krupniku. Po chwili
usłyszeliśmy radosne nucenie Maury, która pojawiła się przy
stole niosąc trzy kieliszki do wina i jeden do wódki.
- Ty dziś nie pijesz, stary buraku. – Maura wyrwała swojemu mężowi
kieliszek, stawiając go obok talerza Nialla. Bobby spojrzał na nią
naburmuszony. Spojrzał morderczym wzrokiem na kobietę, po czym
wziął do ręki swoją szklankę po napoju, wlewając do niej
wódki. Razem z Niallem i Gregiem seniorem spojrzeliśmy na niego
zszokowani. Bobby ze stoickim spokojem odstawił butelkę na miejsce
i przyglądając się płynowi w szklance, prychnął:
- Myślicie, że nie umiem pić.
- Nie umiesz. – Maura, Greg i Niall odparli chórem. Spojrzałam na
Marnie, która patrzyła na mnie z miną spokojnie, to normalne.
Spojrzałam na Pana Horana, który podniósł szklankę do ust i
wypił połowę jej zawartości. Z niepokojem patrzyłam, jak jego
twarz robi się coraz bardziej czerwona. Po chwili mężczyzna
odkaszlnął i spojrzał na Nialla.
- I co? - zapytał triumfalnie. - Więcej wiary w ojca, dzieciaki.
Niall zachichotał, nalewając wódki
do swojego kieliszka. Maura wywróciła oczami, pociągając łyka
wina. Greg spojrzał na mnie z... podziwem? Nie miałam pojęcia o
co mu chodziło, raz najzwyczajniej w świecie z jego ust padają
groźby skierowane do mnie, a teraz co?
- Myślę, że też spróbuję tego trunku - powiedział cicho Greg. -
Mamo, mam nadzieję, że nie nie masz nic przeciwko, abyśmy zostali
dziś na noc? - zapytał, a oczy Maury rozbłysły.
- Jak możesz o to pytać?! To przecież oczywiste. - mama Nialla
postawiła kieliszek przed starszym synem. Spojrzałam na niego,
uśmiechając się pod nosem. Jeden do zera dla mnie, Greg.
- Wiedziałam, że mój stary tak skończy – westchnęła Maura.
Razem z nią i Marnie siedziałyśmy przy stole, podziwiając
rozwalonych na kanapie Grega i Bobby'ego. Pan Tata tulił do twarzy
nogi swojego starszego syna, który leżąc na drugim końcu kanapy,
głośno chrapał.
- No więc – Pani Mama odstawiła swój kieliszek i razem z Marnie
nachyliły się w moją stronę. - O czym rozmawiałaś z Gregiem? -
zapytałam, a ja cała się spięłam. Natychmiastowo chciałam
wymyślić jakieś małe kłamstewko, jak to Greg bardzo mnie
polubił, jednak widząc badawczy wzrok mamy Nialla, odpuściłam.
Westchnęłam.
- Cóż – zaczęłam – powiedział, że Niall nie widzi za mną
świata – powiedziałam,
- A
gdzie, zdanie o tym, że masz tego nie spieprzyć? - zapytała
Marnie, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. Cholera, czy ona ma
supersłuch i słyszy przez ściany?! Spuściłam głowę zmieszana.
Westchnęłam, nie bardzo wiedząc jak to wszystko skomentować.
Ciszę przerwał płacz Grega Juniora. Marnie spojrzała na mnie
przepraszająco, po czym wyszła z salonu. Maura również wstała,
po czym biorąc mnie za rękę, wyprowadziła na taras. Kobieta
oparła się o barierkę, wyciągając spod dziury w desce paczkę
Black
Devili.
Włożyła jednego papierosa w usta, zapalając go. Wyciągnęła
paczkę w moją stronę, a ja stałam jak kołek zastanawiając się,
czym ta kobieta jeszcze mnie zaskoczy. Automatycznie pokręciłam
głową; Maura uśmiechnęła się zadziornie, chowając papierosy
do swojej skrytki. Kobieta spojrzała na mnie badawczo.
- Tylko nie mów nic Horanom – powiedziała, wskazując na papierosa
– Czasem muszę odreagować; te chłopy doprowadzą mnie do grobu
- dodała, a ja uśmiechnęłam się. - A teraz mów – co się dzieje? - Maura wypuściła dym z płuc.
Spojrzałam na nią niepewnie.
- Greg chyba nie jest zbyt przyjaźnie do mnie nastawiony –
mruknęłam, wpatrując się w zieloną zjeżdżalnie, która stała
tuż przy schodkach pozwalających wejść do ogrodu. Usłyszałam
ciche westchnięcie kobiety.
- Greg
jest bardzo związany z Niallem – powiedziała. - Jeden oddał by
własne życie na rzecz drugiego. On naprawdę nie chce, żeby Niall
przeżywał to samo kolejny raz. - Maura zamyśliła się. - Nikt
się nie spodziewał, że Sophie tak go zniszczy psychicznie. Greg
przeżywał to najbardziej, on uwielbiał tą dziewczynę –
zamyśliła się. - Może dlatego teraz jest tak bardzo
powściągliwy wobec ciebie, jednak uwierz mi, przejdzie mu, kiedy
lepiej cię pozna – dodała. Przez chwilę tkwiłyśmy w ciszy.
Zastanawiałam się nad tym, co powiedziała. To wszystko sprawiło,
że zaczęłam nienawidzić Sophie jeszcze bardziej, niż wcześniej.
- Wiesz co jest największym szczęściem matki? - zapytała.
Spojrzałam na nią. - Wiedzieć szczęście swoich dzieci. Uśmiech
swojego dziecka wynagradza wszystko; wszelkie zmartwienia, kłopoty,
czy zły dzień. A jeżeli jest ktoś, kto naprawdę uszczęśliwia
Nialla, to właśnie jesteś ty. Ale widzę jednak, że nie jesteś do
końca przekonana do bycia z moim synem. - Spojrzałam na nią z
niedowierzaniem. Nic się nie dało przed nią ukryć. Czy ona
czytała mi w myślach?
- Raz już nam nie wyszło. Co, jeśli popełniam błąd? -
zapytałam cicho, patrząc na Maurę. Ta dopaliła swojego papierosa i
zgasiła go o kamiennego grilla.
- Jeżeli drugi raz popełniasz błąd, to już nie jest błędem. To
decyzja. I tylko od ciebie zależy czy będzie właściwa –
powiedziała cicho, kładąc dłoń na moim ramieniu. Przygryzłam
wargę. Rozsądek kolejny raz bił się z sercem. Znów nie
wiedziałam czym się kierować. Blondynka znów, jakby czytając mi
w myślach, dodała:
- Rozsądek bywa omylny, dlatego kieruj się sercem, zawsze i
wszędzie.
Zamilkłam. Maura postanowiła przerwać tą nostalgię panującą za
ramię, ponieważ znów wzięła mnie pod ramię, ciągnąc do
salonu.
- Idź, kochaneczko, on pewnie już na ciebie czeka. - Maura spojrzała
na mnie, uśmiechając się i otwierając tym samym tarasowe drzwi - Zapewne jest w kuchni, pożerając
lazanię, która miała być na jutro. - kobieta uśmiechnęła się
triumfalnie, słysząc głośny trzask drzwi lodówki.
Kiedy weszłam do kuchni, zastałam Nialla, który pospiesznie
wycierał ścierką swoje ręce. Podszedł do mnie, wtulając swoją
głowę w mój ramię.
- Przepraszam – jęknął. - Rodzice i ich obietnice, które można
o kant dupy rozbić.
Uśmiechnęłam się, czując jego ciepły, alkoholowy oddech. Chodź,
chcę ci coś pokazać – szepnął, biorąc mnie za rękę i
prowadząc do góry.
[NASTRÓJ] Po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju. Nie
miałam czasu dobrze się rozejrzeć, ponieważ Niall szybkim ruchem
otworzył skrzypiące okno i przeszedł przez nie, pnąc się na
dach. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Chodź! - chłopak ponaglił mnie, wyciągając rękę w moją stronę.
Oszołomiona podałam mu dłoń, przedostając się tym samym na
zewnątrz.
- Wooouuu! - Niall zręcznym ruchem wciągnął mnie na dach po tym,
jak moja noga ześlizgnęła się z parapetu. Stanęłam na nogi,
niepewnie spoglądając w dół. Nie było tak wysoko, ale...
wysoko.
Spojrzałam na Nialla, który położył się wygodnie na dachu.
Ostrożnie położyłam się tuż obok niego.
- Co tu robimy? - zapytałam, wpatrując się w bezchmurne niebo.
Miliony gwiazd świeciło nad naszymi głowami, a ja jak zaczarowana
wpatrywałam się w to zjawisko.
- Oglądamy gwiazdy – odparł rzeczowo, zakładając sobie ręce za
głowę. - Totalne lamerskie, prawda? – zapytał, a na mojej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Taa, totalnie lamerskie – odparłam, co spotkało się z jego
cichym chichotem.
Przez chwilę leżeliśmy w ciszy, podziwiając migoczące punkciki
na niebie.
- Pamiętasz,
swoją listę życzeń? Tą, którą tak uparcie chciałaś
zrealizować przed urodzinami? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
Bądź co bądź nie udało mi się wszystkiego zrealizować, jednak
to, co zrobiłam i czego się nauczyłam, skutecznie rekompensowało
mi te kilka punktów, których nie zdążyłam osiągnąć. - Ja
też miałem swoje życzenia – dodał. - Jedno z nich brzmiało
patrzeć
w gwiazdy z osobą, którą kochasz. -
Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę. Niall, uśmiechając
się, wciąż patrzył w górę.
- Myślisz, że nam się uda? - zapytałam cicho, patrząc na niego.
Usłyszałam jego westchnięcie.
- Musi. - Jego ręka przysunęła mnie do siebie. Nasze usta dzieliły
milimetry i kiedy już miałam zatopić swoje wargi w jego,
usłyszeliśmy donośny głos mamy Nialla.
- Bob, nie śliń nóg Grega! Boże, za jakie grzechy musiałam wyjść
akurat za ciebie!? - grzmiała.
Nie
mogłam się powstrzymać. Zachichotałam cicho razem z Niallem,
który po chwili mi zawtórował. Przekręciłam swoją głowę i
oparłam ją o ramię blondyna, a swoją nogę zarzuciłam na jego.
Ciepło jego ciała i zdecydowany uścisk dał mi pewność, że
teraz jest nasz
czas.
Widocznie wcześniej musiało tak być. Musieliśmy dorosnąć,
zrozumieć swoje błędy, być z kimś innym, aby finalnie zrozumieć,
że nie umiemy żyć bez siebie. To, co działo się między nami nie
miało żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Jeżeli istniało coś
silniejszego niż miłość, to właśnie to łączyło mnie i Nialla
Horana, z którym leżałam na dachu jego rodzinnego domu w
Mullingar, patrząc w gwiazdy i myśląc, że w końcu od dłuższego
czasu poczułam się naprawdę zrelaksowana i wolna od wszelkich
problemów.
________________________________________________
Dobry wieczór! Nie mam na nic czasu, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam,
zaraz nadrabiam zaległości w czytaniu Waszych blogów, a później zaczynam pisać nexta, trzymajcie kciuki, aby wyszło mi coś sensownego.
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem, chyba nigdy nie miałam tyle pod jednym postem :D DZIĘKUJĘ <3
+ nie jestem pewna, czy dam radę wyrobić się z nowym do poniedziałku, więc zrobię to teraz :) Dlatego co prawda przyspieszone, ale z serca :)
Ściskam Was mocno i do zobaczenia w następnym :) KOCHAM WAS <314564156
Pierwsza? :D
OdpowiedzUsuńBoże też bym chciała leżeć z nim na dachu i patrzec w gwiazdy.
Ah. <3
Rozmarzyłam się.
A Greg jeszcze pokocha Mags i wszyscy byli szczesliwi.
W koncu cały odcinek o Niallu, mogłabym czytać i czytać tylko, że moje oczy już niedomagają, ale dotrwałam do konca.
I jaram sie a wokolo mnie są tęczowe płomienie.
:D
Czekam na ciąg dalszy.
:*
Przepraszam za tak długi rozdział, dziewiątka będzie też długa, ale następne już bedą krótsze :) Tęczowe płomienie zawsze na propsie <3 hahaha, jesteś niesamowita! <3
UsuńKocham cie :*
OdpowiedzUsuńnie, to JA CIĘ KOCHAM :*
UsuńSposob przedstawienia horanow jest genialny!
OdpowiedzUsuńpierwsza myśl jaka nasunęła mi się po przeczytaniu odcinka? Niall, też chcę poznać Twoich rodziców! tu i teraz!
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że zapowiedź pod ostatnim rozdziałem nie jest kłamstwem. więc czekałam grzecznie, udając cierpliwą. a teraz czytam i czytam, jaram się jak niemowlę na widok cycka i chcę więcej i więcej! kurde, chyba zabawię się w jakiegoś mnicha i przepiszę sobie ręcznie ten odcinek na jakimś starożytnym papirusie, żeby mieć pamiątkę na całe życie! Twój styl i sposób, w jaki przekazujesz swoje wyobrażenia, jest nie do podrobienia Mags. <3 to cudeńko zajmuje pierwsze miejsce w rankingu Najlepszych Odcinków Twojego bloga! nie kłamię. ^^
na początku bałam się o Mags, która była dosyć sceptycznie nastawiona na ten cały wyjazd. ma kurde szczęście, że nie odwróciła się na pięcie, uciekając w podskokach. to byłby największy błąd, jaki popełniła. ale dzięki Bogu nie przyszło jej to do głowy. uzbrojona w procentową tarczę, z pełnymi gaciami, udaje się na podbój horanowej dzielnicy.
scena z mamą Horana w kuchni - bezcenna! chyba utkwi mi najbardziej w pamięci, a za każdym razem, gdy będę kierowała się w stronę własnej lodówki, zapewne mignie mi przed oczami różowy kapeć. :D normalnie taniec z gwiazdami się kłania i jakiś szybki konkurs eurowizji. nie wiem skąd czerpiesz pomysły na postacie, ich cechy charakteru, osobowości, ale cholera - niczego innego teraz nie pragnę tak bardzo jak poznać tych zajebistych ludzi i potańczyć sobie z nimi, wypić cysternę wódki a rano obudzić się na zajebistym kacu! <3
jak myślisz, czy mama Stylesa też mogłaby mnie tak powitać od samego progu? ^^
wjeżdża obiad a wraz z nim arcydzieło życia - mały zarys kolacji z kurczakiem w jej centralnym punkcie. szczerze? padłam, jak do tego doszłam, genialne! i ten kurczak taki prowokujący,, rozlany, rozgotowany. :D mrau. nic tylko zatopić zęby w soczystym mięsku. ^^
Greg nie był miły, trochę popsuł atmosferę swoim kilkusekundowym wystąpieniem. :< jednak będąc z tym opowiadaniem już od jakiegoś czasu mam świadomość, jak bardzo alkohol łączy bohaterów - wszyscy zawsze wychodzą z tego na plus, ba, nawet w niektórych zachodzą znaczące zmiany. ^^
moje dalsze pierdolenie po prostu nie ma sensu. jedyne, na co mnie teraz stać to zajarać sobie z mamą Nialla i popatrzeć na księżyc - gwiazdy zostawiam naszym gołąbeczkom, o tak, scena na dachu to jest dopiero apogeum ich uczucia i dowód jego nieśmiertelności. kocham to. kocham ich. kocham cały świat.
a to wszystko dzięki temu opowiadaniu. nawet chroniczny brak snu, chrapanie dobiegające z pokoju obok ani zakwasy po mordującym wf-ie nie odciągną mnie od ponownego przeczytania tego rozdziału. a Ty moja droga już się rozglądaj za jakimś wydawnictwem, bo chcę mieć tę historię na papierze, i to w twardej oprawie! będę na głos Harry'emu czytać przed snem. :D
ciepłe pozdróweczka znad kubka truskawkowej herbaty i dzięki za piękne słowa u mnie - cholera, aż chce się doprowadzać te wypociny do końca. :***
Harry jako Adonis - już wiem, o kim będę śniła dzisiejszej nocy! xD
droga M., ostatnio robię sobie print screeny Twoich komentarzy i ilekroć mam zły dzień patrzę na nie i ryj sam się cieszy :D hahaha Margo mnich, jakoś mi to do Ciebie nie pasuje xD podejrzewam, że mama Stylesa powita Cię ciepłą szarlotką, zatańczyć też może :D tylko od razu ostrzegam - różowe kapcie zarezerwowała sobie Maura! :D Moje zdolności malarskie są cudowne - Paint nie ma przede mną tajemnic xD sam Picasso lepiej by tego nie zobrazował :D gwiazdy księżyc i to, że Margo kocha cały świat, rozjebało system. idę płakać, to jest tak cholernie miłe, a ja kompletnie nie wiem, czym sobie zasłużyłam na takie coś :< i OMG JESZCZE NIKT NIE POWIEDZIAŁ MI TAK MIŁYCH SŁÓW <3333 obiecuję, że jeżeli dojdzie do takich rzeczy, przyjadę do Poznania, bądź Holmes Chapel/Londynu i osobicie wręczę Ci pierwszy egzemplarz :D Pozdróweczka i dziękóweczka ;***
UsuńBardzo fajny rozdział i do tego długi :D świetnie to wszystko przedstawilas i ta końcówka :-) czekam na jest :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ♥ Szczerze pod koniec się popłakałam :c Masz wielki talent do pisania. Zastanawia mnie czy stanie się coś więcej między Pen a Hazzą, chyba tak ale to tylko takie moje przyouszczenie :) Czekam na następny rozdział xx
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo <3 Co dalej z Pen i Hazzą - wyjaśni się w 9 rozdziale :) pozdrawiam xx
UsuńJqk ja strasznie chciałabym być na miejscu Mags i poznać rodziców Niallera :3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Greg przekona się do dziewczyny i zaakceptuje miłość swojego brata :)
Mama Horan jest genialna! Nie ma to jak rodzinne śpiewanie piosenki w kuchni xd
Mmm zrobiłaś mi mega smaka na kurczaka :p ale rymy xd
Oglądanie gwiazd z Niallem to coś o czego pragnie każda dziewczyna :D W tym także ja xd
Czekam na nexta i przepraszam za błędy :*
only-to-die.blogspot.com
kochana, przykro mi, ale Nialler może oglądać gwiazdy tylko ze mną xD zresztą, on może robić wszystko inne tylko ze mną :D
Usuńdziękuję za komentarz :*
Ok, w końcu mogę coś naskrobać. Piosenka Radiohead jest super dobrana do nastroju love scenki na dachu :) O ile gadałyśmy o tym, że obie miałyśmy pomył na tany tany hiszpańskie, to obie też miałyśmy pomysł na oglądanie gwiazd(chciałam to wykorzystać w HYESA), ale zasadą kto pierwszy ten lepszy, pomysłu już nie powielam :)
OdpowiedzUsuńZa dużo piszemy ze sobą i nasze charaktery się wyrabiają i zaczynamy tymi samymi torami myślowymi iść!
Rodzinka Horana przypomina mi moją własną, ze względu na te dissy w szczególności.
*scena z życia rodziny elenniowskich*
Mama:Zrobisz mi herbaty, Elenn?
Elenn: Już, już, tylko znajdę trucizne.
*koniec sceny*
Więc to mi przypomina coś takiego xD
W pisaniu jest taki fajny trick uosabiania bohaterów z charakterystycznymi wartościami lub uczuciami. Tak więc widzę w mamie Horana ucieleśnienie mądrości. Tekst o błędzie jako swoistej decyzji był bardzo głęboki, chyba gdzieś to zapiszę sobie, jeżeli sama to wymyśliłaś, to klękajcie narody mamy drugiego Platona :)
Greg nadal trochę smaczku tej sielance, ale jego słowa musiały zaboleć Mags, ja chyba bym padła tam :< Szkoda, że przestał ufać dziewczynom swojego brata, ale mu się nie dziwie. Więzi rodzinne są mocniejsze niż więzi miłości pary, żony, dziewczyny, mężowie, kochankowie, wszystko się zmienia, a rodzina zostaje z Tobą i daje Ci siłe by dalej walczyć, Greg był z Niallem zawsze a i z racji tego że jest starszy troszczy się o niego, to naturalne, ale nie powinien od razu skreślać Mags. Chociaż de facto nie skreślił jej, tylko jej pogroził, ale to i tak słabe z jego strony, ponieważ chyba psuje relacje N i M.
Tata Horan to super człowiek, prostolinijny i dobroduszny, cała rodzinka jest bardzo serdeczna i irlandzka :) Podoba mi się ich luźne podejście i otwartość na innych. Serdeczność bije z tej rodziny jak promienie słońca ^^
Dodatkowe pytanie, co z Pen i Harrym :C?
Czekam na jakieś sceny z pkt widzenia jednego albo drugiego, bo to mnie bardziej nurtuje!
Chapter bardzo przyjemny, ciekawe jak dalej potoczą się losy boahterki w IRL :)
#MagsCatsforeva!
1:1 w pomysłach! Fakt, za dużo "spędzamy ze sobą czasu" (nie wiem, jak to ująć inaczej), że może faktycznie nasze mózgi mają podobny tok rozumowania? ;o Tekst o błędach sama wymyśliłam, ale znając życie, ktoś przede mną już to wymyślił, więc nie ma się czym jarać :D
UsuńOch, a tak poza tym to #mags #kocha #elenn
Rozdział...
OdpowiedzUsuńBrak słów.
Majstersztyk no po prostu wyborny!
Mags i Niall, Niall i Mags <3 Oni powinni być definicją miłości. <3
Mówiłam już, że masz talent? Nie? Ohh to napiszę to jeszcze raz i coś czuję, że nie ostatni. Lepszego opisy rodzinki Horanów nawet nie mogłam sobie wymarzyć :) Swoimi słowami stworzyłaś wspaniałych ludzi. Poczułam że ci ludzie istnieją gdzieś na prawdę :) To cudowne! Nadałaś tej rodzinie cudowny klimat! To wspaniałe jak za pomocą paru słów przeniosłaś mnie do innego świata! Dziękuję! Nie wiem jak jeszcze mogłabym skomentować ten rozdział :(
Niepokoi mnie Harry i Pen :( Z jednej strony cieszę się że się dogadują, fajnie jakby byli razem, ale gdy pomyślę o niej i Mateuszu... Eh no ale co my mamy do gadania, jeżeli chodzi o miłość. Może tak ma być :)
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
A właśnie :) Widzę że jesteś artystyczną duszą i masz wszechstronny talent :) Jakby kiedyś Ci nie wyszło z pisaniem (hahaha ale ja dowcipna xD) to śmiało możesz malować xD
Jejj! Taki widok w kuchni :D Aż się śpiewać chce :)
Podczas rozmowy Mamy Nialla i Mags to aż się wzruszyłam :') Skarb kobieta!
Dziękuję za tak miłe komentarze pod moimi :)))
Pozdrawiam :) Do następnego xX
PS jak to mówią: jak kocha to poczeka xD Wybaczam Liamowi :) On niech się lepiej zajmie śpiewaniem, a nie dzikimi podróżami :D Może kiedyś trafi :D
O Matko Boska, Dominiko, czymże zasłużyłam na tak piękne słowa z Twojej strony? Co do Horanów - ludzie z podobnym charakterem istnieją! :) O tak, widzę, że moje zobrazowanie obiadu robi furorę w blogosferze xD
Usuńtak btw moje pierwsze dzieło (te u góry xD) jest dedykowane Tobie <3
To ja dziękuję kolejny raz, za to, że poświęcasz czas na napisanie tego komentarza, to wiele dla mnie znaczy <33333
Pozdrawiam x
PS: Specjalnie dla Ciebie Liam zerwał z Sophią! Przysięgałam, że widziałam go w północnej polsce z wielkim bukietem czerwonych róż :D jest już blisko Ciebie :D
Awwwwwww....... *.*
OdpowiedzUsuńnie mam narazie czasu przeczytac, ale rozpłynęłam się na widok kartki.
Uwielbiam cię, Mags hahahaha <3
Och, wiesz, musiałam jakoś uczcić Twoje wejście w dorosłość hahaha :D :*
Usuńświetny rozdział :3 boże piszę to pod każdym rozdziałek! NO ALE WEŹ piszesz w taki sposób ,że wszystkim się podoba ,jesteś genialna Mags, jesteś moim osobistym bogiem blogów :* TAK TAK TAK Pen poświęca czas Hazzie <3 tak bardzo cieszy mnie ten fakt i czekam na ich dalsze losy. Mags nie bądź nie pewna swoich uczyć do Nialla on tak bardzo Cię kocha! Pokochałam rodzinę Horan <3 Bardzo Bardzo <3/Add
OdpowiedzUsuńO BOŻE, WZRUSZYŁAM SIĘ, CZYTAJĄC TWÓJ KOMENTARZ <3 Nie wiem co powiedzieć :< Pen i Hazzy będzie dużo w nexcie! Pozdrawiam :*
UsuńPen i harry!
OdpowiedzUsuńHarry i Pen!
UsuńKurcze... Przeglądam sobie blogi z opowiadaniami o 1D... Włącza mi się Twój blog, na którego widok myślę ''Nagłówek świetny rozdziały są długie, więc mam lekturę na wieczór''. Zabieram się za czytanie właśnie tego rozdziału... NIESAMOWITY! Od początku do końca. Teraz przyszło mi żałować, że nie trafiłam tutaj już wcześniej. Cieszę się, że nie mam zbyt dużych zaległości, ponieważ wolę być na bieżąco. :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do mnie: http://in-the-darkness-harry-styles.blogspot.com/
Jejku, dziękuję bardzo :* Jutro zabieram się za Twojego bloga :)
UsuńPozdrawiam :*