sobota, 26 października 2013

8. The Horan Family.

 Razem z Niallem staliśmy w hali odlotów, czekając na odprawę paszportową.
       - Tak, przecież już mówiłem – powiedział zirytowany, kiedy setny raz spytałam, czy to na pewno dobry pomysł.
Przygryzłam wargę. Nie byłam do końca przekonana do tego pomysłu; nie wiedziałam, czy w ogóle jestem gotowa poznać rodzinę Horanów w tym momencie. Przecież wróciliśmy do siebie zaledwie kilka dni wcześniej! Jak to będzie wyglądać w oczach jego rodziców? Poza tym, w głowie wciąż siedział mi Harry i jego stan zdrowia, nawet mimo tego, że zapewnił nas, iż możemy spokojnie wyjechać na parę dni i nie obrazi się na nas; w końcu i tak mu nie pomożemy, a goście zaczynali go trochę męczyć. Wszyscy oprócz Penelope, która kompletnie nie przeszkadzała Harry'emu siedząc w sali przez cały dzień. Poświęcała mu całą swoją uwagę, rzucała swoje zlecenia, sesje i tym podobne, by jak najwięcej czasu spędzić przy jego łóżku. Cóż, bardzo się cieszyłam, że tak dba o przyjaciela, jednak niepokojącym faktem było to, że odkąd Harry wylądował w szpitalu, moja przyjaciółka widziała się z Mateuszem raz – wtedy, kiedy przywieźli tutaj. To trochę nie w porządku olewać swojego chłopaka, z którym jest się prawie dwa lata, na rzecz byłego, z którym było się niecałe trzy miesiące. Jednak, kiedy moja podświadomość przypomniała mi moją sytuację z Jordanem, przestałam się czepiać, chociaż z drugiej strony... Mateusz był dla mnie jak brat. Nie chciałam aby cierpiał, tym bardziej przez moja najlepszą przyjaciółkę.
Z rozmyślań wyrwał mnie Niall, który pochylił się nade mną.
       - Będzie dobrze, zobaczysz. Mama już nie może się doczekać – mruknął wprost do mojego ucha.
Nie wiem, może gdybym to ja skierowała to zdanie do niego, może by to uspokoiło. Na mnie zrobiło wręcz odwrotny skutek – strach opanował każdą komórkę mojego ciała. Dzięki, Niall, naprawdę mnie pocieszyłeś. Teraz całą drogę będę się zastanawiać, czy sprostam wymaganiom twojej mamy i czy przypadnę jej do gustu. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, bądź co bądź znałam ją tylko z opowieści Nialla. Na szczęście z pomocą przyszedł mi Liam, który zasugerował, że mama Horan uwielbia wiśniowe Martini. Zastosowałam tą wiedzę w praktyce i w mojej walizce leżało szczelnie zawinięte wino, tuż obok krowy Krupniku, którą wzięłam tak na wszelki wypadek.

Im było bliżej lądowania, tym nerwy coraz bardziej ogarniały mój umysł. Pojawiały się setki pytań i niewiadomych. To naprawdę było stresujące spotkać się z jego rodzicami. Kiedy głos pilota oznajmił mi, że za piętnaście minut będziemy lądować w Dublinie, moje serce zaczęło bić w niewiarygodnie szybkim tempie, a ręce trzęsły się jak galareta. Cholera jasna, nie dam rady, kompletnie nie jestem na to gotowa.
Niall zauważył moje zdenerwowanie, bo złapał mnie za rękę i spojrzał na mnie łagodnie.
       -  Mags, jeżeli w tym momencie nie przestaniesz się denerwować, przysięgam, że samodzielnie wyrzucę cię zaraz z tego samolotu - powiedział lekko zniecierpliwiony, a ja naburmuszyłam się. O tak, Niall, skok z samolotu linii Easy Jet byłby najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.


Wchodząc do hali przylotów moje zdenerwowanie znów przybrało na sile, kiedy Niall oznajmił, że na lotnisku czekać będzie jego tata, a nie jak wcześniej mówił, Greg. Już miałam go obdarzyć moim morderczym spojrzeniem, kiedy usłyszeliśmy radosny głos taty H.
       - Nialler! - powiedział radośnie, zamykając syna w uścisku. Spojrzałam na ten uroczy obrazek, dostrzegając zarazem, jak bardzo są do siebie podobni. Ojciec Nialla odsunął się od syna, po czym przeniósł swój wzrok na mnie. Trzęsłam się jak osika, jednak kiedy spojrzałam w jego niebieskie, pełne radości i spokoju oczy, trochę się uspokoiłam.
       - Dzień dobry – bąknęłam, nie bardzo wiedzieć jak się przywitać. Pan Tata z uśmiechem podszedł do mnie, po czym przytulił. Wow, teraz wiem, po kim Niall ma taki uścisk.
       - W końcu się poznaliśmy, kochana – powiedział. - Niall dużo mi o tobie opowiadał – dodał, a ja poczułam, że policzki zaczynają mnie piec. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak niezręcznie czułam w towarzystwie Bobby'ego. Teraz wiem, jak się czuł mój chłopak, kiedy stanął w obliczu poznania mojej porąbanej rodziny. Biedny Niall.
Przez całą drogę do Mullingar, przysłuchiwałam się rozmowie obu panów, obserwując niezwykle malownicze krajobrazy Irlandii. Zielone pastwiska, niczym ocean niemal dotykały horyzontu, a owce pasące się na trawie, były miłym dla oka dodatkiem.
Przeniosłam wzrok na Nialla, który wykłócał się z tatą na temat wyższości jednej drużyny rugby nad drugą. On i Bobby byli niezwykle do siebie podobni. Nie chodziło tu tylko o wygląd. Ich sposób mówienia, gestykulacja, identyczne marszczenie prawej brwi... Niall definitywnie nie był adoptowanym dzieckiem, wziętym z okna życia, albo coś w tym rodzaju. Bobby Horan był dostatecznym dowodem, że w żyłach Nialla płynie krew jego rodu.
Czterdzieści minut później stałam przed jednym z szeregowych domków, tępo wpatrując się w numer 7851. Mój mózg i wszystkie myśli wyparowały. W głowie miałam tylko te brudno złote cyfry. Pomimo tego, że tata Nialla był naprawdę ciepłym i uroczym człowiekiem, myśl o tym, że za chwilę poznam jego mamę i brata napawała mnie przerażeniem. Boże, chcę stąd uciec. Zabierzcie mnie.
Kiedy już wyobrażałam sobie, że ziemia pode mną rozstępuje się i cudownie spadam w dół, poczułam szarpnięcie. Ocknęłam się i uchwyciłam pytające spojrzenie Nialla. Wzruszyłam ramionami i smętnie podreptałam za nim. Wchodząc do jego domu, uderzył mnie przyjemny zapach ciasta jagodowego, zmieszanego z ostrą wonią chili. Usłyszałam brzdękanie garnków, piosenkę Gwen Stefani, która skutecznie ogłuszana była przez głosy postaci z bajek, które leciały w telewizji w którymś z pokoi. Nagle usłyszałam radosny, dziecięcy pisk, a następnie z jednego z pomieszczeń wybiegł głośno śmiejący się chłopczyk a za nim wysoka blondynka. Stałam w tym korytarzu próbując nie oddychać, byle nie zakłócić tego wspaniałego obrazka. Wow. Nie spodziewałam się, że będzie tutaj tak... domowo. Niall zawsze mówił, że jego rodzice są bardzo zapracowani i większość czasu spędzają w Dublinie. Jednak z drugiej strony było to kompletnie zrozumiałe – rodzice Nialla, widząc syna raz na kilka tygodni za wszelką cenę chcieli sprawić aby czuł się u siebie jak najlepiej. Byłam w tej samej sytuacji – moja rodzina za każdym razem, ilekroć przyjeżdżałam na moje ukochane Pomorze, ogromną, powitalną fiestę łączyła z irytującymi pytaniami i pretensjami, dlaczego przyjeżdżam tak rzadko. Cóż, kochana rodzino, prowadzenie fundacji wcale nie jest tak prostym zajęciem jakby mogło się wydawać...
Niall kolejny raz szturchnął mnie w ramię, sugerując, że wypadałoby wejść w głąb domu. Biorąc głęboki oddech, zmusiłam swoje nogi do robienia kroków. Skręciliśmy w lewo i weszliśmy do kuchni. Jasne meble, ściany o kolorze kawy z mlekiem szeroki stół, z czerwonym obrusem w białą kratę, stojący pod oknem, zioła na parapecie i warkocze czosnku wiszące tuż obok kuchenki sprawiały, że wnętrze tego miejsca było przytulne i chciało się w nim przebywać. Po obejrzeniu każdego szczegółu , który znajdował się w pomieszczeniu, przeniosłam wzrok na niską kobietę, która mieszając coś w garnku, wesoło podśpiewywała Lady in black [klik], kręcąc przy tym biodrami. Cóż za zbieg okoliczności, doskonale znałam ten utwór - tata podczas każdej rodzinnej imprezy katował nas piosenkami Bad Boys Blue. Z podziwem obserwowałam jak mama Nialla, mieszając w garnku, drugą ręką otwiera piekarnik, wyjmując z niego ciasto. Wciąż śpiewając, nogą, na której umiejscowiony był różowy kapeć, z hukiem zamknęła piekarnik, po czym tanecznym krokiem zaczęła poruszać się w stronę szerokiego stołu. Może to niegrzeczne, obleśne i nieodpowiednie, ale większość czasu gapiłam się, na biodrowe ruchy Pani Horan. Cholera, ta to się rusza. Przyłapałam się na tym, że zaczynam się poruszać w rytm tej piosenki, która dosłownie kipiała latami osiemdziesiątymi.
W trakcie obrotu z ciastem, mama Horan w końcu nas zauważyła. Na jej twarzy malowało się lekkie zaskoczenie, które natychmiast ustąpiło szerokiemu uśmiechowi. Pospiesznie odłożyła ciasto, podchodząc do nas swoim tanecznym krokiem. Kiedy wciąż kołysząc się, stanęła przy mnie, sparaliżowało mnie i zapomniałam języka w gębie. Ta jednak z uśmiechem ujęła moją dłoń, po czym znów zaczęła śpiewać.
       - She give me a sign – melodyjny głos wydobył się z jej ust, a ja, widząc wesołe iskierki w jej oczach, postanowiłam się trochę rozluźnić.
       - And I followed her – zaśpiewałam, a mama Nialla, wciąż trzymając mnie za rękę, zaprowadziła mnie na środek kuchni, po czym drugą położyła mi na talii, zaczynając tym samym prowadzić nasz dziwny taniec.
       - Behind the window, the symbols of red – do naszej śpiewającej dwójki dołączył głos Nialla, który trzęsąc tyłkiem ładował sobie do buzi ciasto, które jego mama przed chwilą wyjęła z piekarnika. Pani Mama, nie przerywając naszego tańca, z gracją trzepnęła swojego syna w łeb, na co ten wypluł kawałki ciasta prosto na okno. Maura wywróciła oczami, a ja zachichotałam. Nagle w kuchni pojawił się Bobby, który spojrzał na nas, a następnie z niedowierzaniem spojrzał na radio.
       - Jezu Chryste, wieki tego słyszałem! Najlepsza piosenka na świecie! Nialler, podgłośnij ten kawałek, synu! - krzyknął, a kiedy Niall (nadal tanecznym ruchem) spełnił prośbę taty, ten stanął obok nas i zamknął oczy, skupiając się na czymś.
       - Behind the window, I'll never forget, the magic lady, THE LADY IN BLACK! - donośny głos Bobby'ego skutecznie zagłuszył mnie, Nialla i jego i mamę. Cała nasza czwórka wciąż śpiewała i tańczyła w rytm piosenki. Po chwili do kuchni weszła szczupła blondynka z małym chłopcem na rękach, który z zaciekawieniem obserwował spontaniczną imprezę w kuchni. Muzyka się skończyła, a Maura Horan spojrzała na mnie z radością.
       - Wiedziałam, że się nadajesz – powiedziała zadziornie, ja zarumieniłam się. - Miło cię w końcu poznać, Madeline – dodała, ściskając mnie. Ta kobieta była jednym wielkim zaskoczeniem. Spontaniczna, radosna, nieprzewidywalna, wręcz szalona... Zupełnie się tego nie spodziewałam. A może jednak tak? Zresztą, sama już nie wiem, mój mózg wciąż nie pracował.
Kiedy przywitałam się z Marnie, szwagierką Nialla oraz jego bratankiem, Gregiem Juniorem, usłyszałam głos Pani Horan.
       - Mam nadzieję, że lubisz kurczaka z chili? Moje popisowe danie. Jeżeli ci nie zasmakuje, będzie źle. Zwiąże cię, a potem...
       - … a potem zabijesz, poćwiartujesz i wrzucisz do starego rurociągu nieopodal Kinnegad. Mamo daj już jej spokój – powiedział podirytowany Niall, przyciągając mnie do siebie. Maura zaśmiała się, puszczając mi oczko.
       - Siadajcie do stołu, obiad już gotowy – powiedziała, po czym odwróciła się przodem do blatu kuchennego.
Niall uśmiechnął się lekko, obejmując mnie w pasie i kierując się do wyjścia, jednak ja stanęłam, po czym odwróciłam się w stronę jego mamy.
       - Um, może potrzebuje pani pomocy? - zapytałam nieśmiało, a kobieta, natychmiast się odwróciła.
       - A gdzie tam, kochaneczko, przecież jesteś naszym gościem, goście nie pomagają! Siadaj z chłopakami i Marnie do stołu, jestem pewna, że i Greg zaraz do nas dołączy, Chryste, ten mój syn to zapracuje się na śmierć, jeden pracuje ciężej od drugiego, i co ja mam począć? - szybkość z jaką mama Horan wypowiadała te słowa, przekroczyły prędkość światła. Nie byłam pewna czy wszystko zrozumiałam, jednak pokiwałam głową i z uśmiechem wyszłam z kuchni. Ta kobieta wciąż mnie lekko onieśmielała, jednak jej radosna aura i specyficzne poczucie humoru sprawiały, że czułam się coraz swobodniej. Poza tym, w życiu nie widziałam innej kobiety w jej wieku, która tak dobrze wyglądałaby w leginsach i swetrze w kolorze fuksji.
Niepewnie przekroczyłam progi salonu, gdzie w centralnym punkcie pokoju stała brązowa kanapa i stół równie szeroki, co tamten w kuchni, na którym znajdowała się piękna zastawa obiadowa w kolorze kości słoniowej. Spojrzałam na kanapę, na której siedziała męska część znajdująca się w domu. Bobby, Niall i nawet mały Greg wlepiali swoje oczy w telewizor wiszący na ścianie naprzeciwko kanapy, oglądając jakiś magazyn o piłce nożnej. Spojrzałam na nich, a w głowie automatycznie pojawił mi się obrazek mojego taty, brata i chrzestnego, którzy z równie zapartym tchem oglądali kanały sportowe. Zresztą, oni każdy program oglądali z zapartym tchem – nieważne czy był to film, mecz, serial, transmisja obrad sejmu, telezakupy Mango, czy prognoza pogody. Przecież sześćdziesiciocalowa plazma sprawia, że każdy program i reklama wygląda interesująco. Typowe samce. Wpatrywałam się w błyszczące oczy Nialla, kiedy poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą twarz Marnie. Odwzajemniłam jej uśmiech i kiedy blondynka już otwierała usta, aby coś powiedzieć, do salonu dumnie wkroczyła Maura niosąc półmisek z pięknie pachnącym kurczakiem. Jeżeli jest coś, co daje radę odciągnąć Horanów od telewizora, to właśnie zapach kurczaka z chili. Kiedy półmisek z daniem zdążył dotknąć blatu, Bobby wraz z Niallem już siedzieli przy stole, trzymając w rękach sztućce. Maura wywróciła oczami, a ja kolejny raz zachichotałam. Dlaczego jej wywracanie oczami tak strasznie mnie bawi?
Wraz z Marnie i Gregiem Juniorem podeszłam do stołu i usiadłam obok Nialla. Po prawej stronie siedział Bobby, a naprzeciwko mnie Pani Horan, która właśnie nakładała mi wielką porcję kurczaka na talerz. Obok niej usadowiła się Marnie z Gregiem na kolanach. Miejsce naprzeciwko Bobby'ego pozostało puste. Greg Senior wciąż nie wrócił. (od autorki: macie mały schemat dla większego wyobrażenia :D )



Kiedy każdy nałożył sobie adekwatną dla siebie porcję jedzenia, wszyscy, w całkowitej ciszy, zaczęliśmy konsumować posiłek. Mama Nialla zrobiła najpyszniejszego kurczaka, jakiego kiedykolwiek jadłam. Z zapałem pochłonęłam całą swoją porcję, uchwyciwszy zadowolone spojrzenie Maury, zaskoczone Nialla oraz Bobby'ego, który patrzył na mnie z podziwem. O co chodzi? Ten kurczak był naprawdę dobry. Ciszę przy stole przerywał Greg Junior, który próbował powtarzać słowa uchwycone w „Britain's Got Talent”, które właśnie leciało w telewizji, oraz brzdąkanie sztućców. Spojrzałam na Maurę. Była niezwykle dystyngowaną kobietą, pełną gracji i dobrego smaku. Swoim wyglądem przypominała mi księżnę Dianę. Przez następne kilka minut postanowiłam pobawić się w „jakich znanych ludzi przypomina rodzina Horanów”. I tak jak Maura została z moim mniemaniu księżną Dianą, tak Marnie wyglądała jak nieco bardziej zaokrąglona Dianna Argon, Greg przypominał mi dziecko z reklamy Bobo Fruit, a Bobby – cóż, był po prostu Bobbym Horanem.
       - Dawaj ten talerz, Bob, już wystarczająco dzisiaj zjadłeś. – Maura próbowała wyrwać talerz tacie Nialla, który wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. Kiedy kobiecie udało się to, wówczas zobaczyłam jak Bobby udaje, że urania łzę, szepcząc przy tym „żegnaj”, jednak natychmiast jego humor się zmienił, kiedy mama Horan postawiła przed nim mały, deserowy talerzyk.
       - Dzień, w którym się z tobą rozwiodę nastąpi szybciej niż myślisz, wstrętna babo – powiedział naburmuszony, jednak na Maurze nie zrobiło to żadnego wrażenia. Spojrzałam na Nialla, który wyglądał jakby ktoś wsadził mu twarz do sosu pomidorowego. Czerwień pokrywała jego twarz po same koniuszki uszów.
       - Obiecaliście, że będziecie normalni – jęknął Niall, a ja zaśmiałam się razem z Marnie.
Bobby już otwierał usta z zamiarem powiedzenia czegoś, kiedy usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych i po chwili naszym oczom ukazał się Greg Senior. Jego syn natychmiast podbiegł do niego, uczepiając się jego nogi. Greg przywitał się ze wszystkimi, a jego pogodny wyraz twarzy znikł, kiedy zobaczył... mnie. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot, co sprawiało, że znów poczułam się skrępowana. I to na tyle, że to nie minie przy tańczeniu do Lady in black.
       - Cześć – powiedział chłodno, wyciągając ku mnie swoją rękę. - Miło cię poznać, Mags. - uścisnęłam jego dłoń, patrząc mu w oczy. Nie widziałam w nich żadnego przyjacielskiego nastawienia ani chociażby uprzejmości. Szybko puściłam jego dłoń i usiadłam na swoim miejscu. Greg Horan Senior zdecydowanie mnie nie polubił, a ja totalnie nie miałam pojęcia dlaczego.

Przez następną godzinę byliśmy zmuszeni do słuchania opowieści Bobby'ego, o jego kapeli rockowej, z liceum, ignorując prośby i groźby swojej żony, że jeśli się nie zamknie, nie puści do na jutrzejszy mecz Derby. Cóż, może opowieści z młodości taty Nialla nie były jakoś specjalnie interesujące, jednak to było o wiele lepsze od opowiadania o sobie. Pomimo tego, że śmiałam się i żartowałam razem z resztą, w głowie wciąż miałam spojrzenie Grega. Wiem, że nie da się nikogo zmusić, aby cię polubił, jednak nie lubić kogoś od pierwszego wejrzenia? Takie coś chyba nie istnieje.
Kiedy zadzwonił mój telefon, przeprosiłam wszystkich i wyszłam z salonu. Usiadłam na schodach i przez następne kilka minut zdawałam relacje Pen z tego, co się obecnie dzieje. Jej głos pomimo stanu ożywienia w niektórych momentach, był strasznie zmęczony, więc mogłam się założyć, że wciąż siedziała w szpitalu. Kiedy po skończonej rozmowie podniosłam się ze schodów, moim oczom ukazał się Greg. Stałam jak słup, próbując nawet nie oddychać. Może o to mu właśnie chodziło – o oddychanie jego prywatnym powietrzem?
       - Co tam słychać? - zapytałam niepewnie, wysilając się na słaby uśmiech. Greg spojrzał na mnie, a ja znów chciałam się skulić za szafką na buty i nigdy stamtąd nie wychodzić.
       - On jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek. Nie spieprz tego – odparł, po czym minął mnie, wchodząc na piętro. Osłupiałam. Co prawda to zdanie nie było jakoś nadzwyczaj rozbudowane, jednak ta groza w jego głosie... Boże. Równie dobrze mógł dodać coś w stylu chowam pięć rodzajów siekier pod łóżkiem, kiedy skrzywdzisz mojego brata, wypróbuję tą nowo zakupioną na tobie. Dobra, Greg, zrozumiałam. Problem tylko, że ja go nie skrzywdziłam. To wtedy, półtora roku wcześniej on skrzywdził mnie. Ilekroć próbuję, rozmowa pomiędzy Borisem a Niallem wciąż wraca do mnie jak bumerang, nie dając całkowicie odciąć się od przeszłości. To naprawdę spowodowało głębokie szramy w mojej psychice i jeszcze głębsze w sercu, które naprawił fotograf mody Jordan Spencer. Jordan. Ten facet przypominał mi dobitnie o tym, że to właśnie Niall był winien temu wszystkiemu, a Greg, mówiąc mi takie coś, zdecydowanie wiedział jedynie okrojoną wersję historii naszego rozstania. Dlaczego to zawsze ja obrywałam najbardziej?
Wróciłam do salonu w zupełnie innym humorze. Towarzystwo przy stole śmiało się i dyskutowało o występach, które właśnie pojawiały się w telewizji. Po chwili w salonie pojawił się Greg Senior, który spokojnie usiadł na swoim miejscu i wyglądał, jakby pełna ciepła rozmowa, którą prowadziliśmy kilka minut wcześniej, w ogóle się nie wydarzyła. Miałam wrażenie, że kompletnie nie pasuję do tego towarzystwa. Westchnęłam cicho, dochodząc do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie milczenie, niż psucie wszystkim humoru. Moje samopoczucie spadło o jakieś trzydzieści procent. Jedynym sensownym wyjściem było porządne upicie się. Nagle poczułam, jak Niall ściska moje kolano i patrzy na mnie badawczo. Automatycznie odwróciłam głowę w jego kierunku, gdzie moje oczy spotkały się z jego pytającym, błękitnym spojrzeniem. Wzruszyłam ramionami uśmiechając się blado. Kątem oka dostrzegłam mamę Nialla, która udając, że bardzo interesuje ją reklama proszku do prania, co chwila zerka w naszym kierunku. Nagle przypomniałam sobie o alkoholu, który miałam w walizce. Ponownie odeszłam do stołu i wyruszyłam na poszukiwania swojego bagażu. O dziwo, nie musiałam długo szukać – Niall całkowicie zaabsorbowany domowym jedzeniem, rzucił wszystkie walizki tuż obok balustrady na piętrze. Biorąc do ręki Martini oraz wódkę, zastanawiałam się, czy lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu oprzeć się o barierki i upić się w samotności, użalając się nad swoją żałosną osobą, jednak wiedziałam, że takie coś kompletnie nie wchodziło w rachubę. Wstałam w podłogi i po chwili dziarsko maszerowałam w stronę salonu niosąc pod pachą dwie butelki. Z nieco lepszym humorem weszłam do pomieszczenia, stawiając na stole trunki. Spojrzałam na zdziwioną mamę Nialla, która natychmiast się rozpromieniła.
       - Wiśniowe! - klasnęła w dłonie. - Przyniosę kieliszki. Marnie, kochanie, wypijesz lampkę, prawda? Greg będzie dziś prowadził. – spojrzała na syna wzrokiem, który nie znosił żadnego sprzeciwu. Kobieta uśmiechnęła się do zgadzającej się blondynki. - Ty – wskazała na mnie – coraz bardziej cię lubię - puściła mi oczko, po czym w ekspresowym tempie zniknęła za ścianą. Przygryzłam wargę, czerwieniąc się. Spojrzałam na Marnie, która szczerzyła się do mnie, a następnie na Bobby'ego, który z zaciekawieniem oglądał butelkę Krupniku. Po chwili usłyszeliśmy radosne nucenie Maury, która pojawiła się przy stole niosąc trzy kieliszki do wina i jeden do wódki.
       - Ty dziś nie pijesz, stary buraku. – Maura wyrwała swojemu mężowi kieliszek, stawiając go obok talerza Nialla. Bobby spojrzał na nią naburmuszony. Spojrzał morderczym wzrokiem na kobietę, po czym wziął do ręki swoją szklankę po napoju, wlewając do niej wódki. Razem z Niallem i Gregiem seniorem spojrzeliśmy na niego zszokowani. Bobby ze stoickim spokojem odstawił butelkę na miejsce i przyglądając się płynowi w szklance, prychnął:
       - Myślicie, że nie umiem pić.
       - Nie umiesz. – Maura, Greg i Niall odparli chórem. Spojrzałam na Marnie, która patrzyła na mnie z miną spokojnie, to normalne. Spojrzałam na Pana Horana, który podniósł szklankę do ust i wypił połowę jej zawartości. Z niepokojem patrzyłam, jak jego twarz robi się coraz bardziej czerwona. Po chwili mężczyzna odkaszlnął i spojrzał na Nialla.
        - I co? - zapytał triumfalnie. - Więcej wiary w ojca, dzieciaki. 
Niall zachichotał, nalewając wódki do swojego kieliszka. Maura wywróciła oczami, pociągając łyka wina. Greg spojrzał na mnie z... podziwem? Nie miałam pojęcia o co mu chodziło, raz najzwyczajniej w świecie z jego ust padają groźby skierowane do mnie, a teraz co?
       - Myślę, że też spróbuję tego trunku - powiedział cicho Greg. - Mamo, mam nadzieję, że nie nie masz nic przeciwko, abyśmy zostali dziś na noc? - zapytał, a oczy Maury rozbłysły.
       - Jak możesz o to pytać?! To przecież oczywiste. - mama Nialla postawiła kieliszek przed starszym synem. Spojrzałam na niego, uśmiechając się pod nosem. Jeden do zera dla mnie, Greg.


       - Wiedziałam, że mój stary tak skończy – westchnęła Maura. Razem z nią i Marnie siedziałyśmy przy stole, podziwiając rozwalonych na kanapie Grega i Bobby'ego. Pan Tata tulił do twarzy nogi swojego starszego syna, który leżąc na drugim końcu kanapy, głośno chrapał.
       - No więc – Pani Mama odstawiła swój kieliszek i razem z Marnie nachyliły się w moją stronę. - O czym rozmawiałaś z Gregiem? - zapytałam, a ja cała się spięłam. Natychmiastowo chciałam wymyślić jakieś małe kłamstewko, jak to Greg bardzo mnie polubił, jednak widząc badawczy wzrok mamy Nialla, odpuściłam. Westchnęłam.
        - Cóż – zaczęłam – powiedział, że Niall nie widzi za mną świata – powiedziałam,
        - A gdzie, zdanie o tym, że masz tego nie spieprzyć? - zapytała Marnie, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. Cholera, czy ona ma supersłuch i słyszy przez ściany?! Spuściłam głowę zmieszana. Westchnęłam, nie bardzo wiedząc jak to wszystko skomentować. Ciszę przerwał płacz Grega Juniora. Marnie spojrzała na mnie przepraszająco, po czym wyszła z salonu. Maura również wstała, po czym biorąc mnie za rękę, wyprowadziła na taras. Kobieta oparła się o barierkę, wyciągając spod dziury w desce paczkę Black Devili. Włożyła jednego papierosa w usta, zapalając go. Wyciągnęła paczkę w moją stronę, a ja stałam jak kołek zastanawiając się, czym ta kobieta jeszcze mnie zaskoczy. Automatycznie pokręciłam głową; Maura uśmiechnęła się zadziornie, chowając papierosy do swojej skrytki. Kobieta spojrzała na mnie badawczo.
       - Tylko nie mów nic Horanom – powiedziała, wskazując na papierosa – Czasem muszę odreagować; te chłopy doprowadzą mnie do grobu - dodała, a ja uśmiechnęłam się. - A teraz mów – co się dzieje? - Maura wypuściła dym z płuc. Spojrzałam na nią niepewnie.
       - Greg chyba nie jest zbyt przyjaźnie do mnie nastawiony – mruknęłam, wpatrując się w zieloną zjeżdżalnie, która stała tuż przy schodkach pozwalających wejść do ogrodu. Usłyszałam ciche westchnięcie kobiety.
      - Greg jest bardzo związany z Niallem – powiedziała. - Jeden oddał by własne życie na rzecz drugiego. On naprawdę nie chce, żeby Niall przeżywał to samo kolejny raz. - Maura zamyśliła się. - Nikt się nie spodziewał, że Sophie tak go zniszczy psychicznie. Greg przeżywał to najbardziej, on uwielbiał tą dziewczynę – zamyśliła się. - Może dlatego teraz jest tak bardzo powściągliwy wobec ciebie, jednak uwierz mi, przejdzie mu, kiedy lepiej cię pozna – dodała. Przez chwilę tkwiłyśmy w ciszy. Zastanawiałam się nad tym, co powiedziała. To wszystko sprawiło, że zaczęłam nienawidzić Sophie jeszcze bardziej, niż wcześniej.
       - Wiesz co jest największym szczęściem matki? - zapytała. Spojrzałam na nią. - Wiedzieć szczęście swoich dzieci. Uśmiech swojego dziecka wynagradza wszystko; wszelkie zmartwienia, kłopoty, czy zły dzień. A jeżeli jest ktoś, kto naprawdę uszczęśliwia Nialla, to właśnie jesteś ty. Ale widzę jednak, że nie jesteś do końca przekonana do bycia z moim synem. - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Nic się nie dało przed nią ukryć. Czy ona czytała mi w myślach?
       - Raz już nam nie wyszło. Co, jeśli popełniam błąd? - zapytałam cicho, patrząc na Maurę. Ta dopaliła swojego papierosa i zgasiła go o kamiennego grilla.
       - Jeżeli drugi raz popełniasz błąd, to już nie jest błędem. To decyzja. I tylko od ciebie zależy czy będzie właściwa – powiedziała cicho, kładąc dłoń na moim ramieniu. Przygryzłam wargę. Rozsądek kolejny raz bił się z sercem. Znów nie wiedziałam czym się kierować. Blondynka znów, jakby czytając mi w myślach, dodała:
       - Rozsądek bywa omylny, dlatego kieruj się sercem, zawsze i wszędzie.
Zamilkłam. Maura postanowiła przerwać tą nostalgię panującą za ramię, ponieważ znów wzięła mnie pod ramię, ciągnąc do salonu.
       - Idź, kochaneczko, on pewnie już na ciebie czeka. - Maura spojrzała na mnie, uśmiechając się i otwierając tym samym tarasowe drzwi - Zapewne jest w kuchni, pożerając lazanię, która miała być na jutro. - kobieta uśmiechnęła się triumfalnie, słysząc głośny trzask drzwi lodówki.
Kiedy weszłam do kuchni, zastałam Nialla, który pospiesznie wycierał ścierką swoje ręce. Podszedł do mnie, wtulając swoją głowę w mój ramię.
       - Przepraszam – jęknął. - Rodzice i ich obietnice, które można o kant dupy rozbić.
Uśmiechnęłam się, czując jego ciepły, alkoholowy oddech. Chodź, chcę ci coś pokazać – szepnął, biorąc mnie za rękę i prowadząc do góry.
[NASTRÓJ] Po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju. Nie miałam czasu dobrze się rozejrzeć, ponieważ Niall szybkim ruchem otworzył skrzypiące okno i przeszedł przez nie, pnąc się na dach. Spojrzałam na niego zaskoczona.
       - Chodź! - chłopak ponaglił mnie, wyciągając rękę w moją stronę. Oszołomiona podałam mu dłoń, przedostając się tym samym na zewnątrz.
       - Wooouuu! - Niall zręcznym ruchem wciągnął mnie na dach po tym, jak moja noga ześlizgnęła się z parapetu. Stanęłam na nogi, niepewnie spoglądając w dół. Nie było tak wysoko, ale... wysoko.
Spojrzałam na Nialla, który położył się wygodnie na dachu. Ostrożnie położyłam się tuż obok niego.
       - Co tu robimy? - zapytałam, wpatrując się w bezchmurne niebo. Miliony gwiazd świeciło nad naszymi głowami, a ja jak zaczarowana wpatrywałam się w to zjawisko.
       - Oglądamy gwiazdy – odparł rzeczowo, zakładając sobie ręce za głowę. - Totalne lamerskie, prawda? – zapytał, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
       - Taa, totalnie lamerskie – odparłam, co spotkało się z jego cichym chichotem.
Przez chwilę leżeliśmy w ciszy, podziwiając migoczące punkciki na niebie.
       - Pamiętasz, swoją listę życzeń? Tą, którą tak uparcie chciałaś zrealizować przed urodzinami? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Bądź co bądź nie udało mi się wszystkiego zrealizować, jednak to, co zrobiłam i czego się nauczyłam, skutecznie rekompensowało mi te kilka punktów, których nie zdążyłam osiągnąć. - Ja też miałem swoje życzenia – dodał. - Jedno z nich brzmiało patrzeć w gwiazdy z osobą, którą kochasz. - Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę. Niall, uśmiechając się, wciąż patrzył w górę.
       - Myślisz, że nam się uda? - zapytałam cicho, patrząc na niego. Usłyszałam jego westchnięcie.
       - Musi. - Jego ręka przysunęła mnie do siebie. Nasze usta dzieliły milimetry i kiedy już miałam zatopić swoje wargi w jego, usłyszeliśmy donośny głos mamy Nialla.
       - Bob, nie śliń nóg Grega! Boże, za jakie grzechy musiałam wyjść akurat za ciebie!? - grzmiała.
Nie mogłam się powstrzymać. Zachichotałam cicho razem z Niallem, który po chwili mi zawtórował. Przekręciłam swoją głowę i oparłam ją o ramię blondyna, a swoją nogę zarzuciłam na jego. Ciepło jego ciała i zdecydowany uścisk dał mi pewność, że teraz jest nasz czas. Widocznie wcześniej musiało tak być. Musieliśmy dorosnąć, zrozumieć swoje błędy, być z kimś innym, aby finalnie zrozumieć, że nie umiemy żyć bez siebie. To, co działo się między nami nie miało żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Jeżeli istniało coś silniejszego niż miłość, to właśnie to łączyło mnie i Nialla Horana, z którym leżałam na dachu jego rodzinnego domu w Mullingar, patrząc w gwiazdy i myśląc, że w końcu od dłuższego czasu poczułam się naprawdę zrelaksowana i wolna od wszelkich problemów.

________________________________________________
Dobry wieczór! Nie mam na nic czasu, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam, 
zaraz nadrabiam zaległości w czytaniu Waszych blogów, a później zaczynam pisać nexta, trzymajcie kciuki, aby wyszło mi coś sensownego.
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem, chyba nigdy nie miałam tyle pod jednym postem :D DZIĘKUJĘ <3
+ nie jestem pewna, czy dam radę wyrobić się z nowym do poniedziałku, więc zrobię to teraz :) Dlatego co prawda przyspieszone, ale z serca :)


Ściskam Was mocno i do zobaczenia w następnym :) KOCHAM WAS <314564156

24 komentarze:

  1. Pierwsza? :D
    Boże też bym chciała leżeć z nim na dachu i patrzec w gwiazdy.
    Ah. <3
    Rozmarzyłam się.
    A Greg jeszcze pokocha Mags i wszyscy byli szczesliwi.
    W koncu cały odcinek o Niallu, mogłabym czytać i czytać tylko, że moje oczy już niedomagają, ale dotrwałam do konca.
    I jaram sie a wokolo mnie są tęczowe płomienie.
    :D
    Czekam na ciąg dalszy.
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za tak długi rozdział, dziewiątka będzie też długa, ale następne już bedą krótsze :) Tęczowe płomienie zawsze na propsie <3 hahaha, jesteś niesamowita! <3

      Usuń
  2. Sposob przedstawienia horanow jest genialny!

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwsza myśl jaka nasunęła mi się po przeczytaniu odcinka? Niall, też chcę poznać Twoich rodziców! tu i teraz!
    wiedziałam, że zapowiedź pod ostatnim rozdziałem nie jest kłamstwem. więc czekałam grzecznie, udając cierpliwą. a teraz czytam i czytam, jaram się jak niemowlę na widok cycka i chcę więcej i więcej! kurde, chyba zabawię się w jakiegoś mnicha i przepiszę sobie ręcznie ten odcinek na jakimś starożytnym papirusie, żeby mieć pamiątkę na całe życie! Twój styl i sposób, w jaki przekazujesz swoje wyobrażenia, jest nie do podrobienia Mags. <3 to cudeńko zajmuje pierwsze miejsce w rankingu Najlepszych Odcinków Twojego bloga! nie kłamię. ^^
    na początku bałam się o Mags, która była dosyć sceptycznie nastawiona na ten cały wyjazd. ma kurde szczęście, że nie odwróciła się na pięcie, uciekając w podskokach. to byłby największy błąd, jaki popełniła. ale dzięki Bogu nie przyszło jej to do głowy. uzbrojona w procentową tarczę, z pełnymi gaciami, udaje się na podbój horanowej dzielnicy.
    scena z mamą Horana w kuchni - bezcenna! chyba utkwi mi najbardziej w pamięci, a za każdym razem, gdy będę kierowała się w stronę własnej lodówki, zapewne mignie mi przed oczami różowy kapeć. :D normalnie taniec z gwiazdami się kłania i jakiś szybki konkurs eurowizji. nie wiem skąd czerpiesz pomysły na postacie, ich cechy charakteru, osobowości, ale cholera - niczego innego teraz nie pragnę tak bardzo jak poznać tych zajebistych ludzi i potańczyć sobie z nimi, wypić cysternę wódki a rano obudzić się na zajebistym kacu! <3
    jak myślisz, czy mama Stylesa też mogłaby mnie tak powitać od samego progu? ^^
    wjeżdża obiad a wraz z nim arcydzieło życia - mały zarys kolacji z kurczakiem w jej centralnym punkcie. szczerze? padłam, jak do tego doszłam, genialne! i ten kurczak taki prowokujący,, rozlany, rozgotowany. :D mrau. nic tylko zatopić zęby w soczystym mięsku. ^^
    Greg nie był miły, trochę popsuł atmosferę swoim kilkusekundowym wystąpieniem. :< jednak będąc z tym opowiadaniem już od jakiegoś czasu mam świadomość, jak bardzo alkohol łączy bohaterów - wszyscy zawsze wychodzą z tego na plus, ba, nawet w niektórych zachodzą znaczące zmiany. ^^
    moje dalsze pierdolenie po prostu nie ma sensu. jedyne, na co mnie teraz stać to zajarać sobie z mamą Nialla i popatrzeć na księżyc - gwiazdy zostawiam naszym gołąbeczkom, o tak, scena na dachu to jest dopiero apogeum ich uczucia i dowód jego nieśmiertelności. kocham to. kocham ich. kocham cały świat.
    a to wszystko dzięki temu opowiadaniu. nawet chroniczny brak snu, chrapanie dobiegające z pokoju obok ani zakwasy po mordującym wf-ie nie odciągną mnie od ponownego przeczytania tego rozdziału. a Ty moja droga już się rozglądaj za jakimś wydawnictwem, bo chcę mieć tę historię na papierze, i to w twardej oprawie! będę na głos Harry'emu czytać przed snem. :D
    ciepłe pozdróweczka znad kubka truskawkowej herbaty i dzięki za piękne słowa u mnie - cholera, aż chce się doprowadzać te wypociny do końca. :***
    Harry jako Adonis - już wiem, o kim będę śniła dzisiejszej nocy! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. droga M., ostatnio robię sobie print screeny Twoich komentarzy i ilekroć mam zły dzień patrzę na nie i ryj sam się cieszy :D hahaha Margo mnich, jakoś mi to do Ciebie nie pasuje xD podejrzewam, że mama Stylesa powita Cię ciepłą szarlotką, zatańczyć też może :D tylko od razu ostrzegam - różowe kapcie zarezerwowała sobie Maura! :D Moje zdolności malarskie są cudowne - Paint nie ma przede mną tajemnic xD sam Picasso lepiej by tego nie zobrazował :D gwiazdy księżyc i to, że Margo kocha cały świat, rozjebało system. idę płakać, to jest tak cholernie miłe, a ja kompletnie nie wiem, czym sobie zasłużyłam na takie coś :< i OMG JESZCZE NIKT NIE POWIEDZIAŁ MI TAK MIŁYCH SŁÓW <3333 obiecuję, że jeżeli dojdzie do takich rzeczy, przyjadę do Poznania, bądź Holmes Chapel/Londynu i osobicie wręczę Ci pierwszy egzemplarz :D Pozdróweczka i dziękóweczka ;***

      Usuń
  4. Bardzo fajny rozdział i do tego długi :D świetnie to wszystko przedstawilas i ta końcówka :-) czekam na jest :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział ♥ Szczerze pod koniec się popłakałam :c Masz wielki talent do pisania. Zastanawia mnie czy stanie się coś więcej między Pen a Hazzą, chyba tak ale to tylko takie moje przyouszczenie :) Czekam na następny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <3 Co dalej z Pen i Hazzą - wyjaśni się w 9 rozdziale :) pozdrawiam xx

      Usuń
  6. Jqk ja strasznie chciałabym być na miejscu Mags i poznać rodziców Niallera :3
    Mam nadzieję że Greg przekona się do dziewczyny i zaakceptuje miłość swojego brata :)
    Mama Horan jest genialna! Nie ma to jak rodzinne śpiewanie piosenki w kuchni xd
    Mmm zrobiłaś mi mega smaka na kurczaka :p ale rymy xd
    Oglądanie gwiazd z Niallem to coś o czego pragnie każda dziewczyna :D W tym także ja xd
    Czekam na nexta i przepraszam za błędy :*

    only-to-die.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana, przykro mi, ale Nialler może oglądać gwiazdy tylko ze mną xD zresztą, on może robić wszystko inne tylko ze mną :D
      dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  7. Ok, w końcu mogę coś naskrobać. Piosenka Radiohead jest super dobrana do nastroju love scenki na dachu :) O ile gadałyśmy o tym, że obie miałyśmy pomył na tany tany hiszpańskie, to obie też miałyśmy pomysł na oglądanie gwiazd(chciałam to wykorzystać w HYESA), ale zasadą kto pierwszy ten lepszy, pomysłu już nie powielam :)
    Za dużo piszemy ze sobą i nasze charaktery się wyrabiają i zaczynamy tymi samymi torami myślowymi iść!
    Rodzinka Horana przypomina mi moją własną, ze względu na te dissy w szczególności.
    *scena z życia rodziny elenniowskich*
    Mama:Zrobisz mi herbaty, Elenn?
    Elenn: Już, już, tylko znajdę trucizne.
    *koniec sceny*
    Więc to mi przypomina coś takiego xD
    W pisaniu jest taki fajny trick uosabiania bohaterów z charakterystycznymi wartościami lub uczuciami. Tak więc widzę w mamie Horana ucieleśnienie mądrości. Tekst o błędzie jako swoistej decyzji był bardzo głęboki, chyba gdzieś to zapiszę sobie, jeżeli sama to wymyśliłaś, to klękajcie narody mamy drugiego Platona :)
    Greg nadal trochę smaczku tej sielance, ale jego słowa musiały zaboleć Mags, ja chyba bym padła tam :< Szkoda, że przestał ufać dziewczynom swojego brata, ale mu się nie dziwie. Więzi rodzinne są mocniejsze niż więzi miłości pary, żony, dziewczyny, mężowie, kochankowie, wszystko się zmienia, a rodzina zostaje z Tobą i daje Ci siłe by dalej walczyć, Greg był z Niallem zawsze a i z racji tego że jest starszy troszczy się o niego, to naturalne, ale nie powinien od razu skreślać Mags. Chociaż de facto nie skreślił jej, tylko jej pogroził, ale to i tak słabe z jego strony, ponieważ chyba psuje relacje N i M.
    Tata Horan to super człowiek, prostolinijny i dobroduszny, cała rodzinka jest bardzo serdeczna i irlandzka :) Podoba mi się ich luźne podejście i otwartość na innych. Serdeczność bije z tej rodziny jak promienie słońca ^^
    Dodatkowe pytanie, co z Pen i Harrym :C?
    Czekam na jakieś sceny z pkt widzenia jednego albo drugiego, bo to mnie bardziej nurtuje!
    Chapter bardzo przyjemny, ciekawe jak dalej potoczą się losy boahterki w IRL :)
    #MagsCatsforeva!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1:1 w pomysłach! Fakt, za dużo "spędzamy ze sobą czasu" (nie wiem, jak to ująć inaczej), że może faktycznie nasze mózgi mają podobny tok rozumowania? ;o Tekst o błędach sama wymyśliłam, ale znając życie, ktoś przede mną już to wymyślił, więc nie ma się czym jarać :D
      Och, a tak poza tym to #mags #kocha #elenn

      Usuń
  8. Rozdział...
    Brak słów.
    Majstersztyk no po prostu wyborny!
    Mags i Niall, Niall i Mags <3 Oni powinni być definicją miłości. <3
    Mówiłam już, że masz talent? Nie? Ohh to napiszę to jeszcze raz i coś czuję, że nie ostatni. Lepszego opisy rodzinki Horanów nawet nie mogłam sobie wymarzyć :) Swoimi słowami stworzyłaś wspaniałych ludzi. Poczułam że ci ludzie istnieją gdzieś na prawdę :) To cudowne! Nadałaś tej rodzinie cudowny klimat! To wspaniałe jak za pomocą paru słów przeniosłaś mnie do innego świata! Dziękuję! Nie wiem jak jeszcze mogłabym skomentować ten rozdział :(
    Niepokoi mnie Harry i Pen :( Z jednej strony cieszę się że się dogadują, fajnie jakby byli razem, ale gdy pomyślę o niej i Mateuszu... Eh no ale co my mamy do gadania, jeżeli chodzi o miłość. Może tak ma być :)
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
    A właśnie :) Widzę że jesteś artystyczną duszą i masz wszechstronny talent :) Jakby kiedyś Ci nie wyszło z pisaniem (hahaha ale ja dowcipna xD) to śmiało możesz malować xD
    Jejj! Taki widok w kuchni :D Aż się śpiewać chce :)
    Podczas rozmowy Mamy Nialla i Mags to aż się wzruszyłam :') Skarb kobieta!
    Dziękuję za tak miłe komentarze pod moimi :)))
    Pozdrawiam :) Do następnego xX
    PS jak to mówią: jak kocha to poczeka xD Wybaczam Liamowi :) On niech się lepiej zajmie śpiewaniem, a nie dzikimi podróżami :D Może kiedyś trafi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Matko Boska, Dominiko, czymże zasłużyłam na tak piękne słowa z Twojej strony? Co do Horanów - ludzie z podobnym charakterem istnieją! :) O tak, widzę, że moje zobrazowanie obiadu robi furorę w blogosferze xD
      tak btw moje pierwsze dzieło (te u góry xD) jest dedykowane Tobie <3
      To ja dziękuję kolejny raz, za to, że poświęcasz czas na napisanie tego komentarza, to wiele dla mnie znaczy <33333
      Pozdrawiam x
      PS: Specjalnie dla Ciebie Liam zerwał z Sophią! Przysięgałam, że widziałam go w północnej polsce z wielkim bukietem czerwonych róż :D jest już blisko Ciebie :D

      Usuń
  9. Awwwwwww....... *.*
    nie mam narazie czasu przeczytac, ale rozpłynęłam się na widok kartki.
    Uwielbiam cię, Mags hahahaha <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, wiesz, musiałam jakoś uczcić Twoje wejście w dorosłość hahaha :D :*

      Usuń
  10. świetny rozdział :3 boże piszę to pod każdym rozdziałek! NO ALE WEŹ piszesz w taki sposób ,że wszystkim się podoba ,jesteś genialna Mags, jesteś moim osobistym bogiem blogów :* TAK TAK TAK Pen poświęca czas Hazzie <3 tak bardzo cieszy mnie ten fakt i czekam na ich dalsze losy. Mags nie bądź nie pewna swoich uczyć do Nialla on tak bardzo Cię kocha! Pokochałam rodzinę Horan <3 Bardzo Bardzo <3/Add

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O BOŻE, WZRUSZYŁAM SIĘ, CZYTAJĄC TWÓJ KOMENTARZ <3 Nie wiem co powiedzieć :< Pen i Hazzy będzie dużo w nexcie! Pozdrawiam :*

      Usuń
  11. Kurcze... Przeglądam sobie blogi z opowiadaniami o 1D... Włącza mi się Twój blog, na którego widok myślę ''Nagłówek świetny rozdziały są długie, więc mam lekturę na wieczór''. Zabieram się za czytanie właśnie tego rozdziału... NIESAMOWITY! Od początku do końca. Teraz przyszło mi żałować, że nie trafiłam tutaj już wcześniej. Cieszę się, że nie mam zbyt dużych zaległości, ponieważ wolę być na bieżąco. :)
    Obserwuję i zapraszam do mnie: http://in-the-darkness-harry-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję bardzo :* Jutro zabieram się za Twojego bloga :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń