wtorek, 22 października 2013

7. Emergency Room

[MUZYKA]
 Siedziałam razem z innymi w tej cholernej poczekalni, tępo wpatrując się w bladoniebieskie ściany szpitala. Nienawidzę czekać. Wciąż trzymałam rękę Nialla, który był w podobnym stanie, co ja. W mojej głowie miałam tylko obraz Range Rovera owiniętego wokół drzewa i zakrwawioną bandanę Harry'ego, leżącą nieopodal wraku. Widząc ten widok momentalnie zabrakło mi powietrza, jakby ktoś odessał tlen z całego świata. Przed upadkiem powstrzymał mnie Louis, który przerażony tym widokiem, ze łzami w oczach próbował mnie uspokoić. Po tym znaleźliśmy się w tym przeklętym szpitalu. Nie wiem ile tam już siedzieliśmy. Po prostu siedziałam i gapiłam się w tą cholerną ścianę jak zahipnotyzowana, modląc się w duchu, aby Harry przeżył. Nadal nie mieliśmy informacji o jego stanie. Nagle w drzwiach ujrzeliśmy zziajanego Zayna. Jego włosy były w nieładzie, a na twarzy malowało się skrajne przerażenie.
       - Co z nim? - zapytał.
       - Jeszcze nic nie wiadomo. Wciąż go operują. Gdybyś... gdybyś widział ten wrak samochodu... Boże... - Liam ukrył twarz w dłoniach.
Spojrzałam na niego. W życiu nie widziałam go tak roztrzęsionego. Siedział na posadzce z podkulonymi nogami. Obok niego na krześle siedział Louis, trzymający rękę na jego ramieniu. Naprzeciwko mnie siedziała Penelope z Mateuszem, którzy oboje byli bladzi jak ściana.
       - Jak to się stało? - Zayn spojrzał na nas wymownie. Niall widząc karcące spojrzenie Malika, spuścił głowę, a jego oczy zaszkliły się.
       - To moja wina. Zostawiłem te cholerne kluczyki na stole... Wszyscy byliśmy w salonie, kiedy on... kiedy on wybiegł na zewnątrz. Zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, on już odjechał - powiedział cicho.
        - Niall, nie obwiniaj się, to nie ty kazałeś mu wsiadać do tego samochodu. - Penelope spojrzała na blondyna – Styles zawsze miał głupie pomysły.
Miał... Zaraz, dlaczego mówią o nim w czasie przeszłym, przecież on dalej żyje! Błagam, niech te czekanie już się skończy... Z rozmyślań wyrwał mnie Malik, który ciężko usiadł obok mnie. Przejechał dłonią po twarzy, po czym spojrzał na mnie. Bez słowa wzięłam jego rękę, uśmiechając się blado. Zayn ścisnął moją rękę mocniej, po czym dołączył się do mojego bardzo ciekawego zajęcia, jakim było gapienie się w bladoniebieskie ściany, w których tak bardzo chciałam znaleźć chociaż małe potwierdzenie, że Harry żyje. Musi żyć.

Godzinę później, drzwi, którymi wszedł Zayn ponownie otworzyły się i ujrzeliśmy Paula, rodziców Harry'ego i jego siostrę. Louis widząc dziewczynę, momentalnie wstał i zamknął ją w szczelnym uścisku, pomimo którego nadal było słychać jej rozpaczliwy szloch.
       - Co się stało? - łamiący głos mamy Harry'ego rozdzierał moje serce.
Penelope opowiedziała jej całą historię, a my mogliśmy jedynie patrzeć jak jej twarz robi się coraz bardziej blada.
       - Ale jak to? Wziął ten samochód tak bez powodu!? Przecież Harry to dobry kierowca - szepnęła, a z jej policzków pociekły łzy.
       - Był pijany... - odezwałam się cicho. Oczy mamy Harry'ego zwróciły się ku mnie.
       - Boże... Ale dlaczego? Dlaczego?! Mój, kochany synek...- powtarzała histerycznie. Niewiele myśląc wstałam i przytuliłam ją. Kobieta oplotła swoje ręce wokół mnie, głośno szlochając.
       - Wyjdzie z tego – szepnęłam. - Musi.


Na zewnątrz zaczęło świtać, a my wciąż nie mieliśmy żadnych informacji o Harrym. Nadal siedzieliśmy w poczekalni, obserwując innych ludzi, którzy tak jak my czekali na jakiekolwiek informacje o swoich bliskich. Moja głowa znajdowała się na ramieniu Nialla; uporczywie walczyłam ze snem. Próbowałam się skupić na czymkolwiek, byle nie zamykać oczu – na bladoniebieskiej ścianie, na pielęgniarce, która z szybkością pantery biegała po oddziale, na dzwoniącym co chwila telefonie, na kciuku Zayna, który jeździł po mojej dłoni...
Nagle drzwi po drugiej stronie korytarza otworzyły się i wyszedł z nich facet w białym kitlu. Wszyscy automatycznie podskoczyliśmy ze swoich miejsc, po czym okrążyliśmy go niczym drapieżnicy swoją ofiarę.
       - Panie doktorze, mój syn... - głos mamy Stylesa ugrzązł jej w gardle - miał wypadek...
Lekarz spojrzał na nas. Jego obojętny wyraz twarzy zaczął mnie coraz bardziej niepokoić. 
      - Przykro mi... Nie udało się nic zrobić.
Zamarłam. Jak w zwolnionym tempie widziałam, jak Louis pada na kolana, twarz Penelope wykrzywiła się wskutek szlochu; Zayn założył sobie ręce na kark, spoglądając w sufit, a Liam przytulał Nialla. A ja? A ja po prostu stałam, zastanawiając się, czy to przypadkiem nie jest jakiś cholerny koszmar. Moje ciało ogarnął niemiłosierny chłód. To nie może być prawda. Wokół mnie nastała cisza. Jedynym sygnałem, który dawał mi do zrozumienia, że wciąż żyję, były łzy, które spływały po moich policzkach. Harry... nie. To nie może być prawda. Mój mózg kompletnie nie przyjmował do siebie tej wiadomości. Nie, nie nie. Proszę...
Spojrzałam na mamę Harry'ego, której klatka piersiowa unosiła się w spazmatycznym płaczu. Widząc ją, dźwięki powróciły; znów słyszałam płacz, charakterystyczny odgłos biegania po gumolicie, słabe syreny karetek, dzwoniące telefony. 
       - Boże, mój Harry... - mama Stylesa ukryła twarz w ramieniu swojego męża. 
       - Harry? - facet w kitlu spojrzał na nas, kompletnie zdezorientowany. - Nie operowałem żadnego Harry'ego... - powiedział. Słysząc go, wszyscy zwróciliśmy ku niego wzrok. Co? 
Kiedy już miałam coś powiedzieć, zza drzwi z napisem SALA OPERACYJNA, wyszła kobieta, zdejmując sobie maskę ochronną. Wszyscy, łącznie z panem doktorem, spojrzeliśmy na nią.
       - Margo! - lekarz utkwił wzrok w kobiecie. - Skończyłaś operować?
       - Tak... -  odparła, podchodząc do nas. Spojrzałam na nią. Wyglądała zupełnie jak jakaś bohaterka jednego z seriali medycznych, które nałogowo oglądałam z Liamem. Jej delikatne rysy twarzy, bystre, niebieskie oczy i jasnobrązowe włosy, spięte w kucyka sprawiały, że wyglądała po prostu... pięknie.  - W czym mogę pomóc? - spytała, patrząc na swojego kolegę, a następnie na zapłakaną mamę Harry'ego.
       - Mój, syn Harry... przywieźli go tu z wypadku - mama Stylesa próbowała uspokoić drżący głos.
       - Ach, ten Harry. Harry Styles. - lekarka spojrzała na nas bez jakiekolwiek wyrazu twarzy. Znów zaczęłam się bać. - Powiem tyle: ten chłopak miał więcej szczęścia niż rozumu. On miał trzy i pół promila we krwi! Przecież to praktycznie niemożliwe, aby ktoś wyszedł z tego cało, co więcej z tak stosunkowo niewielkimi obrażeniami jak on. – Pani piękna bohaterka z serialu kontynuowała, a ja odetchnęłam z ulgą. Żyje. Ten cholerny, głupi gnojek żyje. Dzięki Ci Boże Wszechmogący. - Połamane nogi, pęknięty obojczyk, wstrząs mózgu. W trakcie operacji nastąpił krwotok wewnętrzny, jednak w porę go zatamowaliśmy. Jego stan jest ciężki, ale stabilny, teraz trzeba tylko czekać, aż się obudzi.
Usłyszałam jak Liam głośno oddycha, a Niall uśmiecha się do Zayna. Podczas gdy wszyscy napajaliśmy się tą jakże dobrą wiadomością, uśmiechnięty Paul wykonywał telefony do speców od PR zespołu. Przecież trzeba powiadomić media, że Styles żyje oraz zatuszować fakt, że prowadził po pijaku. Kto jak kto, ale ten facet też był nieźle pokręcony, jednak był o wiele przyjemniejszym facetem niż popierdolony Boris Dołov. I teraz widziałam w jego oku jedną łzę wzruszenia, która była niczym w porównaniu z płaczem, który opanował siostrę Harry'ego i Penelope. Czując, że mi też niewiele brakuje do tego stanu, wtuliłam się w Nialla, który gładził mnie po plecach. Co chwila składał pocałunki na moich włosach, a ja w końcu od kilku godzin poczułam się spokojna.

Godzinę później, wyczerpani, znaleźliśmy się w Ealing. Doktor Margo nie pozwoliła nikomu z nas wejść do Harry'ego, mogliśmy zrobić to najwcześniej jutro. Rodzina loczka została jeszcze w szpitalu, a my, po kilkukrotnym zapewnieniu przez panią Styles, że poinformuje nas, kiedy Harry się obudzi, wróciliśmy do Zachodniego Londynu. Spojrzeliśmy na bałagan panujący wokół. Liam, Niall i Louis nieprzytomnie odgarniali nogami wszystkie śmieci walające się po podłodze, podczas gdy ja i Penelope poszłyśmy na górę po poduszki i koce. Postanowiliśmy, że prześpimy się ze dwie, trzy godziny, po czym pojedziemy do Harry'ego. Nie miałam siły. Chciałam w końcu dotknąć swoją głową tej wspaniale miękkiej poduszki. Ostatni raz spojrzałam na moich przyjaciół, którzy zdążyli już usnąć. Nasze jedno, wielkie legowisko na środku salonu było co najmniej dziwne i wyglądało jak masowe odpoczywanie po jakieś orgii, ale każdy miał to gdzieś. To, że jesteśmy rodziną, było wiadome już od dawna. A wydarzenia z minionej nocy utrwaliły mnie w przekonaniu, że bez względu na wszystko mogę na nich liczyć. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, prawda?
Nie wytrzymując dłużej weszłam pomiędzy śpiącego Nialla i Josha, po czym przytulając się do pleców mojego cudownego blondyna, błyskawicznie usnęłam.


Obudził mnie głośny dźwięk telefonu. Pieprzyć to, chcę dalej spać, pomyślałam, i już miałam się położyć, kiedy uświadomiłam sobie, że to może być telefon od mamy Harry'ego. Wystrzeliłam jak z procy w kierunku dzwoniącego urządzenia, depcząc przy tym tyłek Louisa.
       - Halo? - powiedziałam zdyszana pięciometrowym sprintem. Dwadzieścia sekund później miałam ochotę wyrzucić ten cholerny telefon za okno. Zamiast ciepłego głosu Anne, usłyszałam automatyczny głos telemarketera, próbującego wcisnąć mi komplet emaliowanych garnków w różnych kolorach.
Nie słuchając jego dalszej paplaniny, rozłączyłam się. Wiem, to takie niegrzeczne, ale na miłość boską, nie jestem zainteresowana nabywaniem jakiś głupich garnków o godzinie siódmej rano. Och, no dobra, była już trzecia po południu. Wściekła, odłożyłam telefon na szafkę, jednak to cholerne urządzenie zadzwoniło ponownie. Zirytowana nacisnęłam zieloną słuchawkę.
       - Mówiłam już, że nie chcę żadnych garnków! - powiedziałam zniecierpliwiona.
       - Um, Madeline? - po drugiej stronie usłyszałam niepewny głos Anne. O Boże, co za wpadka.
       - Och, przepraszam, po prostu... um... przed chwilą... - z każdym następnym słowem byłam coraz bardziej zażenowana. Pani Cox postanowiła uciąć moje marne próby wytłumaczenia się.
       - Harry się obudził - w jej głosie usłyszałam nutkę radości. Uśmiechnęłam się.
       - Zaraz będziemy. - rozłączyłam się, po czym, kolejny raz miażdżąc stopą tyłek Louisa, zaczęłam wydawać z siebie odgłosy walenia w okresie godowym, krzycząc:
       - Wstawać, gamonie!
Żadnego odzewu. Cóż z nich za okropne potwory, doskonale wiem, że mnie słyszą.
       - Harry się obudził! - krzyknęłam.
Jak na komendę wszystkie siedem głów leżących na dywanie w salonie podniosło się. W jeszcze bardziej ekspresowym tempie doprowadzili się do porządku i piętnaście minut później jechaliśmy do szpitala, w którym leżał ten zielonooki idiota.
Z hukiem wpadliśmy na ostry dyżur od razu zauważając mamę i siostrę Stylesa, czekające przed drzwiami, gdzie się znajdował. Anne wyglądała zupełnie inaczej niż kilka godzin wcześniej.
       - Widziała go pani? - spytał ją Louis. Kobieta przecząco pokręciła głową.
       - Nie, wciąż jest u niego lekarz – odpowiedziała, po czym spojrzała w lewo, gdzie za drzwiami o numerze 63 znajdował się Harry.
Zrezygnowana usiadłam na plastikowym krześle. Czy może życie ostatnio składało się z czekania na coś? W duchu dziękowałam Bogu kolejny raz. Harry wykazał się totalną niedojrzałością, biorąc ten cholerny samochód Nialla, niemniej jednak byłam wdzięczna Bogu i Wszystkim Świętym, że Harry wyszedł z tego jedynie połamany. Przecież to mogło skończyć się inaczej... Już wolałam, kiedy jeździł nago na rowerze po jednej z paryskich ulic. Mimo tego, że kochałam go jak brata, kiedy już wydobrzeje i wyjdzie ze szpitala, z całkowitą przyjemnością wsadzę mu palec pomiędzy żebra, za to, co zrobił.
Nagle drzwi naprzeciwko nas otworzyły się i wyszła z nich doktor Margo, a za nią dwie pielęgniarki. Po dostaniu od niej pozwolenia na odwiedziny, cała grupa wtoczyła się do sali., gdzie leżał Styles. Uderzył mnie charakterystyczny, szpitalny zapach. Spojrzałam na Harry'ego. Leżał z zamkniętymi oczami, podłączony do wszelkich, piszczących i migających urządzeń. Większość jego ciała pokrywały bandaże i gips, w który wsadzili jego obie nogi i lewą rękę. Na twarzy miał kilka siniaków i zadrapań. Wyglądał trochę inaczej, jednak to wciąż był nasz kochany, niezastąpiony Haz. Cała nasza gromada otoczyła jego łóżko. Wyglądaliśmy nieco komicznie, jakbyśmy obserwowali jakiś nowy gatunek zwierzęcia w zoo. Harry otworzył leniwie oczy, po czym obiegł wzrokiem nas wszystkich, po czym zatrzymał go dłużej na zatroskanym Niallu. Przez kilka chwil wlepiał swoje zielone, zmęczone tęczówki w blondyna, po czym niemal niesłyszalnie szepnął:
       - Przepraszam.
W oczach Nialla dostrzegłam łzy. Delikatnie położył swoją dłoń na dłoni Harry'ego, sugerując, że nie ma do niego o nic żalu.
       - Najważniejsze, że żyjesz, bracie – powiedział równie cicho Niall, a Harry próbował się uśmiechnąć.
       - Wiszę ci samochód, stary – odparł zielonooki, tym razem głośniej, a Niall pokręcił z niedowierzaniem głową.
       - Nawet w takim stanie trzymają się ciebie, te twoje żarty, dowcipnisiu – uśmiechnął się blondyn.
Tuż obok Nialla pojawiła się Anne, z głośnym szlochem tuląc do siebie syna.
       - Nic mi nie jest, mamo – powiedział Harry. Dałabym sobie rękę uciąć, że usłyszałam w jego głosie odrobinę zniecierpliwienia.
Mama Stylesa za nic miała jego słowa, nadal siedziała na skraju jego łóżka i tuliła jego ramię, które było sprawne. Spojrzałam ukradkiem na Penelope, na której twarzy dostrzegłam potok spływających łez. W ciągu następnych kilkunastu minut w ciasnej salce 63 rozpętał się istny chaos. Każdy z nas chciał się przywitać z Harrym, co doprowadzało do wzajemnych przepychanek, zirytowań i naburmuszeń. Spojrzałam na Harry'ego, który z zażenowaniem obserwował to, co się działo na jego oczach. Zignorowałam krzyczącą Gemmę, która próbowała ustalić kolejność, z jaką mamy podchodzić do jej brata. Niezauważenie usiadłam na skraju jego łóżka. Uśmiechnął się do mnie, a ja pochyliłam się nad nim.
       - Jak już wyjdziesz z tego paskudnego szpitala, to spuszczę ci taki wpierdol, że znajdziesz się tu ponownie, tyle, że z większymi obrażeniami. Nigdy więcej nam tego nie rób – szepnęłam, a w oczach Hazzy pojawił się błysk. rozbawienia.
       - Też cię kocham, Mags – jego usta musnęły delikatnie mój policzek.
Nim zdążyłam coś odpowiedzieć, zostałam brutalnie odciągnięta od Stylesa, przez rozgniewanego Louisa, który stwierdził, że bezpodstawnie wepchałam się w kolejkę. Wywróciłam oczami, po czym posłałam całusa Harry'emu i wyszłam na korytarz, gdzie siedzieli już Zayn, Mateusz i Niall. Bez słowa podeszłam do blondyna i z całą siłą wtuliłam się w jego tors. Poczułam jak jego ręce zaciskają się na mojej talii, przyciągając mnie bliżej.
       - Tak się bałam... - szepnęłam. Dopiero teraz wszystkie moje emocje, które kumulowały się przez ostatnie godziny dały o sobie znać. Stres, strach, przerażenie, ulga – w ciągu sekundy opanowało mnie stado uczuć, których z nic nie potrafiłam ogarnąć. Tak bardzo chciałam znaleźć się w swoim łóżku, położyć się spać i zapomnieć o tej dobie, która spowodowała tak wiele złego.
Magiczny uścisk Nialine, w tak kluczowym momencie, przerwał sam Niall, który poczuł, że hektolitry kawy, które wypił przez ostatnią godzinę, dają o sobie znać. Odprowadziłam do wzrokiem do drzwi, gdzie znajdowały się toalety, po czym spojrzałam za siebie. Mateusz rozmawiał przez telefon, stojąc kilka metrów ode mnie, a przede mną siedział Zayn. Przypomniałam sobie o jego dziwnym, wczorajszym zachowaniu. Podeszłam i usiadłam obok niego.
       -  Zayn?- zapytałam. Brunet uniósł głowę i spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Jego czekoladowe oczy przeszyły mnie na wskroś i znów niewiele brakowało, abym zapomniała, co mam powiedzieć. - Dlaczego wczoraj wyszedłeś tak wcześnie?
Zayn ponownie opuścił głowę, bawiąc się swoimi palcami.
       - Musiałem załatwić parę spraw.
Doskonale wiedziałam, że coś ukrywa. Fakt, Zayn był chodzącą tajemnicą, jednak półtora roku wcześniej dopuścił mnie nieznacznie do swojego świata i dzięki temu wiedziałam, że coś jest nie tak. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
       - Dobrze wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć – powiedziałam cicho.
Zayn wciąż wpatrywał się w swoje splecione dłonie. Wziął głęboki oddech, po czym, ze smutnym uśmiechem, pokręcił głową.
       - Są rzeczy, o których mogę wiedzieć tylko ja, Mags. - odparł.
Spojrzałam na niego. Wciąż unikał mojego wzroku. Podświadomie czułam, że jego nieciekawa forma może być związana nie tylko z wypadkiem jego najlepszego przyjaciela, ale też ze mną. Nie mam pojęcia, czy dobrze myślałam, nie chciałam się nawet nad tym teraz zastanawiać.
Podeszłam do ściany, gdzie przez szybę mogłam ujrzeć Penelope pochylającego się nad Harrym. Mówiła coś do niego, a kiedy on słabo podniósł rękę, aby otrzeć jej łzy, ona znów się rozpłakała. Styles gładził ją po twarzy. Z ruchu warg Harry'ego, wyczytałam „nie płacz”. Nadal wpatrywałam się w ten obrazek. Wyglądali jak dwoje zakochanych w sobie ludzi. Bliskość, jaka ich łączyła dosłownie od nich biła. Zupełnie jakbym widziała tych dwójkę jeszcze za czasów, kiedy byli razem... Ciekawe, czy gdyby wtedy Harry nie stosował się do pojebanych wymogów wytwórni, nadal byłby z Pen? Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie, oboje zmienili się od tamtego czasu. Bynajmniej jedno z nich. Penelope nie była już rozkrzyczaną psychofanką One Direction, od kiedy dotarło do niej, że zespół w większej części był kurą znoszącą miliony funtów. Naprawdę, dziwnie było zobaczyć jej pokój bez tych wszystkich plakatów Harry'ego, jednak myślę, że wyszło jej to na dobre – w końcu mogła skupić się na innych rzeczach, jak na przykład pracy, która pochłonęła ją całkowicie, oraz Mateuszu.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie Niall, który stanął obok mnie.
       - Chyba nic tu po nas. Chodźmy do mnie, zjemy coś, oglądniemy jakiś film – powiedział.
       - Przepraszam, ale wolałabym wrócić do siebie i położyć się. To był szalony czas – odparłam, a Niall pokiwał ze zrozumieniem głową. Złożył na moich ustach ostatni pocałunek, po czym pożegnał się w pozostałymi i skierował się w stronę wyjścia.
Spojrzałam na Mateusza, który spoglądał na Penelope. Przytuliłam się do jego ramienia.
       - Wracamy? - zapytałam. Brunet pokiwał głową. - Pójdę tylko po Pen – dodał, po czym wszedł do sali. Zdziwiona patrzyłam jak moja przyjaciółka kręci przecząco głową, po czym znów odwraca swoją głowę w stronę Harry'ego. Spojrzałam na Mateusza, który tylko wzruszył ramionami. Szliśmy w stronę wyjścia, kiedy odwróciłam głowę. Zayna już nie było. Nie dość, że tajemniczy, to jeszcze bezszelestny. Prawdziwy Ninja Direction.


Kiedy razem z Mateuszem wróciliśmy do domu, było już grubo po ósmej. Nie zawracając sobie głowy zdejmowaniem kurtek, czy butów, wyjęliśmy z lodówki sześciopak Koppabergów, po czym usiedliśmy na miękkich, ogrodowych fotelach, stojących na naszym patio.
       - Najbardziej pojebane dwa dni w moim życiu – mruknął Mateusz, zapalając papierosa.
Pokiwałam głową, obserwując jak wypuszcza dym z płuc.
       - To śmieszne i jednocześnie przerażające, jak życie jest kruche- mruknęłam, pociągając łyk zimnego piwa.
       - Mhm – odparł. - W jednej chwili bawisz się, śmiejesz, a w następnej... - mój kuzyn wzdrygnął się na to, o czym pomyślał.
Zamyśliłam się. To naprawdę jest straszne. Większość z nas nie docenia życia, dopóki nie wydarzy się coś, co sprawi, że poważnie zastanawiamy się nad naszą egzystencją. Dopiero wypadek Harry'ego uświadomił mi, że wszystko może się zdarzyć. Czasem od tragedii dzielą nas sekundy, milimetry, krok... Może to, co wydarzyło się zeszłej nocy, miało dać nam wszystkim do zrozumienia, że życie jest tylko jedno i trzeba wyciskać z niego jak najwięcej, ale trzeba też znać umiar? Może...
       - Hej, nie miej takiej tragicznej miny – usłyszałam głos Mateusza. - Wyglądasz tak, jakby Harry umarł – dodał, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
       - Nawet tak nie żartuj, głupku – odparłam gniewnie, a on posłał w moją stronę przepraszające spojrzenie. Niewiele myśląc wstałam z miejsca, wdrapałam mu się na kolana i wtuliłam, tak jak za dawnych czasów.
       - Harry się wyliże, nie martw się – szepnął, a ja pokiwałam głową. Przez kilka chwil tkwiliśmy w ciszy w swoim uścisku.
       - Kiedy robiliśmy to ostatnio? - zapytałam, kiedy minęła nasza chwila zadumy.
       - Chyba kiedy miałem osiem lat, a ty udawałaś, że jesteś moją dziewczyną – wyszczerzył się, a ja zachichotałam.
       - Teraz też jest fajnie. Zrobiłeś się taki męski, Matty – odparłam, palcami szczypiąc go po jego mięśniach.
       - Tak, teraz też jest fajnie. Ale już złaź, wtedy ważyłaś też dwadzieścia kilo mniej, teraz miażdżysz mi nogi swoim grubym tyłkiem – powiedział, po czym zwalił mnie z siebie, co sprawiło, że z hukiem wylądowałam na kafelkach.
       - Dupek! - pokazałam mu środkowego palca, a Mateusz znów się wyszczerzył.
Pożegnałam się z nim, po czym poszłam na górę. W końcu znalazłam się we własnym łóżku. Znów poczułam się senna. Ledwie zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Zirytowana podniosłam się, wędrując na drugi koniec pokoju, gdzie on się znajdował.
       - Spałaś? - usłyszałam ciepły, zmęczony głos Nialla.
       - Właśnie się kładłam – odparłam. Kolejny raz złapałam się na tym, że powracają do mnie uczucia, które tkwiły we mnie półtora roku temu. I strasznie mi się to podobało.
       - Chciałem ci tylko powiedzieć... – Niall zamilkł. - Chciałem ci powiedzieć, że dzisiaj, widząc Harry'ego, tam, w szpitalu, zdałem sobie sprawę, że życie jest tak kruche i nieprzewidywalne. - Boże, czy on czytał mi w myślach?! 
       - Wiem. Myślałam o tym samym, Nialler – uśmiechnęłam się. Dlaczego jego głos sprawiał, że byłam bardziej zrelaksowana, niż po weekendzie w spa?
       - I to, co się stało, jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że po co czekać.. - nadal mówił, a ja osłupiałam. Nie. Nie żartuj, Niall. Nie możesz oświadczyć mi się przez telefon!
       - Dlatego bardzo chciałbym, abyś poznała moją rodzinę – odparł, a ja znów osłupiałam. Co ma życie do poznania rodziny?
       - Jestem pewna, że kiedyś w końcu poznam twoją rodzinę. Bardzo chciałabym to zrobić.
       - Wiem – odparł. - Właśnie dlatego jutro wylatujemy – dodał, a ja wpadłam znów znalazłam się w ogłupiającym stanie wegetatywnym..
       - Dokąd? - to jedyne na co było mnie stać, byłam zbyt zaskoczona, aby powiedzieć cokolwiek innego. Usłyszałam dźwięczny śmiech Nialla.
       - Lecimy do Mullingar, mała.


_________________________________________________
Dobry wieczór, mam nadzieję, że się podobało, proszę o opinię w komentarzach.
Jak zwykle mocno Was ściskam i kocham, do zobaczenia w nexcie, który jest/będzie moim ulubionym rozdziałem :D
Do napisania xx

PS. Zapomniałabym! Ostatnio mam trochę mało czasu na pisanie, więc rozdziały będą się pojawiać nieco rzadziej, więc mam pytanie - wolicie, abym dodawała je na początku, czy na końcu tygodnia? ;>
Pozdrawiam once again! x


29 komentarzy:

  1. Nie doczekam się tego 'momentu Zayna', no! Dobra, koniec zawracania dupy, pora wziąć się za konkretny komentarz, oh tak!
    Harry, Hazza, Harold i jego typowe szczęście w każdym opowiadaniu. Nie wiem czy ten chłopak wydziela coś w swoim pocie, że tworzy się wokół niego jakaś otoczka niesmiertelności czy zajebistego szczęścia, to naprawdę intrygujące. W ogóle to mogłabyś coś fajnego z nim zrobić, bo ostatnio przerzuciłam się na loczki. Coś fajnego - mam na myśli coś naprawdę fajnego, a nie znowu jakieś wypadki, nieszczęśliwa miłość, wspominki po Pen czy cokolwiek tam chodzi ci po głowie.
    Niall zabiera Madzię do Mullingar. Ta dziewczyna też ma ciekawe przeznaczenie. Przyjechała z zapijaczonej Polski po to, by zalkoholizować Anglię, a na końcu podbija Irlandię, która wysysa wódkę z mlekiem matki. Ona chyba nigdy nie będzie abstynentką, nie? No nieważne, póki magiczne 40% nie wyssało całej powierzchni jej mózgu to niech pije.
    Cóż mi pozostaje? czekać na nowość, bo co tu można... No ewentualnie mogę cię ładnie poprosić o prezent w postaci jakiegoś najzajebistrzego rozdziału roku - w poniedziałek kończę ten wiek, kiedy to podobno dzieci przestają być dziećmi, a zaczynają poważnie myśleć o swojej przyszłości. Kiedy to niby można legalnie spożywać alkohol i bez przypału kupować go w monopolowych. Eh, mam wrażenie, że ja i Mags całkiem niedługo się zgramy. No... więc jak już wytrzeźwieje po weekendzie to będzie mi miło sobie poczytać coś specjalnie dla mnie. Nie no... Nie ma to jak Melie i jej delikatne sugestie hahahaha.
    Wracam do książek udając, że jestem trochę mądra i powtarzam ostatni raz, że chcę ZAYNA!
    Dziękuję dobranoc, może w końcu rozpatrzysz moją prośbę pozytywnie. (dobra, wiem, że niby za kilka rozdziałów muzułmańska dupeczka wchodzi do gry, ale jestem niecierpliwym stworzeniem).
    Miłego życia, pisania czy czego ludzie potrzebują. No.
    Do kiedyś tam!
    Kocham! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry posiada dziewięć żyć, zupełnie jak kot :D Postaram Cię w pełni zadowolić, aby Haz miał swoje pięć minut, masz może jakiś pomysł? :)
      Mags sieje zgorszenie w świecie, już boję się pomyśleć, co zrobi z Mullingar, ostry z niej zawodnik, nie ma co xD Muzłumańska dupeczka pojawi się w 9 rozdziale, mam nadzieję, że poczekasz :D
      Tobie też życzę miłej zabawy (pewnie teraz szalejesz na swojej imprezie :D) i jak najmniejszego kaca :D Kocham także! :*

      Usuń
  2. Tralalala, zacznijmy od pierwszych spostrzeżeń.
    Primo, pierwszy raz rozdział mi tak szybko się skończył, chwilę temu czytałam początek, trach a tu koniec.
    Secundo, głupia myśl mi przyszła, w pewnym momencie naprawdę sądziłam, że Harry pożegnał się z życiem na tym ziemskim padole, stwierdzam, że co jak co, ale to by mnie powaliło na kolana, bym leżała i kwiczała. Moment w którym okazało się, że nasz Styles żyje, sprawił że parsknęłam śmiechem, pora nie była zbyt odpowiednia, ale wydało mi się to całkiem komiczne, chociaż w rzeczywistości oznaczało to że ktoś inny pożegnał się ze swoim życiem. Chwile opisane w w szpitalu są naznaczone cierpieniem całej ekipy, która w gruncie rzeczy jest bardzo ściśle związana ze sobą(oprócz Louisa, którego bezczelnie bijesz po tyłku i pokazujesz jako chama i prostaka xD). Super, że wszyscy jednoczą się ze sobą, takie łandipałer. Chciałabym stworzyć kiedyś taką paczkę przyjaciół, z autopsji wiem że to mega trudne w tak wiele osób stworzyć paczkę, z różnych względów, czasowych, kulutrowych, obowiązków, ale wiem, że jeśli wszystkich łączy coś niesamowitego, to da się góry przenosić. Każdy zapomina w pewnym momencie o tym co było złe. Sytuacja opisana tutaj z pewnych względów jest mi znajoma, jeśli wiesz o co chodzi, jeśli przeanalizuje sobie to w główce wszystko, to naprawdę świetnie to opisałaś, w takich sytuacjach najbardziej szkoda mi zawsze rodziców poszkodowanego, ponieważ to na nich spoczywa cały ciężar sytuacji, nie dziwie się mamie Harrego, ja bym dostawała kręćka gdyby mój syn(którego w sumie nie planuje :P)był w szpitalu. Ważna sprawa jest taka, że teraz sobie uświadomiłam, że złamałaś pewną zasadę, która była moim dogmatem, brzmi ona tak: "Jeżeli sam zrobiłeś sobie krzywdę, nie mam współczucia dla ciebie". Z reguły zawsze myślę w takich sytuacjach, że skoro sam sobie kuku zrobiłeś, to cierp. Tutaj nie było złośliwości z mojej strony kierowanej do Stylesa, chociaż mu nie współczuję, bo za głupotę swoją się płaci najsroższą karę, to sympatyzuje z jego otoczeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tertio, sprawa Pen i ewentualnego partnera jej jest bardzo ciężka dla mnie, zachowuje się jak chorągiewka, która powiewa w stronę w którą sobie życzysz. Więc o ile kiedyś tam loffciałam związek Matty'ego i Pen, tak teraz totalnie shippuje Stylesa z nią. Po prostu sceny szpitalne są dla mnie mega romantyczne. Szkoda mi Mateusza, ponieważ jest bardzo prostolinijnym chłopakiem, według mnie bardzo pewnie by go zraniło gdyby zaszły sytuacje, że Pen zaczyna coś czuć do Hazzy. Trudny temat do rozstrzygnięcia, na szczęście nie ja muszę to załatwiać. Tylko błagam zrób to przy jak najmniejszej ilości ofiar, załatw jednemu jakąś laskę, by mu smutno nie było :(
      Quarto, Zayn nasz kochany, tutaj jest postacią najtragiczniejszą ze wszystkich, pełną rozstrojów emocjonalnych, uważam też że chyba jest najbardziej realny ze wszystkich bohaterów, których wykreowałaś w swoim opowiadaniu. Nie jest płaski jak papier, a jego zachowanie jest bardzo ludzkie. Człowiek dąży do szczęścia wszelkimi sposobami, woli czasami być przez chwilę naprawdę szczesliwym, by potem przez długi czas dochodzic do siebie, to bardzo smutne, ale jak prawdziwe. Teraz poruszę temat pewnej historii, którą Ci opowiadałam, nie wiem czy pamiętasz historię prostytutki, która zaczęła czuć coś więcej niż obojętność. Tutaj chyba jest coś podobnego, nie tak spotęgowanego i w innym wymiarze, ale tak mi się kojarzy. Zayn jest tutaj bardzo smutną postacią, tak naprawdę nie ma miejsca na szczęście dla niego, bo skoro przez 2 lata jest na maxa zakochany w Mags, to chyba to nie jest miłostka. Z drugiej strony Niall, chodzący miś z sercami w oczach. Ale jakby dobrze się zastanowić, to chyba Malik "bardziej zasługuje" na nią, oczywiście miłość to nie licytacja kto kogo bardziej kocha, bo i tak robi każdy wg własnego serca, ale w mojej opinii to chyba on bardziej cierpi dla tej trudnej miłości, która szczerze wątpie by miała szczęśliwy finał. Tylko jak zrobić by wszyscy byli szczęśliwi? Może bohaterka nie powinna być z żadnym z nich? To jest pewne wyjście, chociaż dosyć ryzykowne, patrząc na zapotrzebowanie czytelników, mimo wszystko na sceny totally love.
      Quinto, spotkanko z rodziną Niallera, co tu dużo mówić, czekam z niecierpliwością <3
      Rozdział jest naprawdę świetny, trochę w innych charakterze, ale dla mnie na plus zdecydowanie, wzbudził we mnie najwięcej emocji(o ja pierdole, Elenn coś poruszyło w opku, ale jaja!). Przemyślenia na górze i tak są totalnie bez sensu i sa wytworem mojej chorej główki.
      Po za tym widzę, że wcielasz swoich komentatorów w opowiadanie, lekarz Margo zawsze na propsie :)
      #MagsCatsnadżycie
      #can'twaitfornext
      musisz mi wybaczyć, ale zawsze komcie pisze dosyć "zimne", ale to nie wynika z mojej złej woli czy coś, po prostu lubię tak sobie poanalizować, chłodno pokalkulować!
      PIERWSZY RAZ PRZEKROCZYŁAM LIMIT, LOOOOOL

      Usuń
    2. W KOŃCU NAPISAŁAŚ COŚ PORZĄDNEGO, LOL
      Lovka :*

      Usuń
  3. jeśli mój tok rozumowania nadąża za tym, co dzieje się w opowiadaniu, to czy ja przypadkiem nie zamieniłam się na ten jeden odcinek w jakąś seksowną panią doktor, w białym, obcisłym kitlu i cielistych rajstopkach? ^^ matko, Mags, nigdy bym nie pomyślała, że tak skończę. chyba, żę ostro rozwodzę się tutaj ze szczegółami, a to tylko zbieżność imion/nazwisk. od tej blogowej sławy zaczyna boleć mnie tyłek. xD
    od razu wtrącę, nie wiem jak pozostałe czytelniczki, że najlepszym rozwiązaniem będą dwa rozdziały w tygodniu. wszystkie dobrze wiemy, że stać Cię na to. ^^
    uf. niezwykle zniecierpliwiona zaczęłam czytać, nabierając dużo powietrza i chyba gdzieś w połowie zapomniałam, że mimo wszystko powinnam oddychać. od razu zapowiadam Ci, że nie chcę więcej takich żarcików z cyklu: przykro mi... Jezu. Myślałam, że umarłam razem z nim a moja dusza wychodzi z ciała, goniąc Harry'ego w drodze do niebios bram. + Mags, nigdy więcej, stracisz masę czytelniczek takimi zagraniami, a jedyne kto na tym zarobi to służba zdrowia!
    także ten, smuteczek od samego początku, siniaki, zadrapania. dobrze, że tych rurek mu w dupę nie włożyli, chociaż myślę, że jako doktor Margo mogłabym się zająć tą sprawą.
    mamy okazję poznać panią Styles i Gemmę. uhu, nie ma to jak rodzinny spektakl na szpitalnej sali, normalnie kłania się kadr sceny z jakiegoś brazylijskiego serialu, zwłaszcza, gdy siostra Harryego krzyczy i próbuje ustalić kolejkę do uścisków i przywitań z poszkodowanym eS. dobrze, że Penelope nie wystarowała z otwieraniem szampana bo wtedy to bym już pierdolca dostała.
    zainteresowanie stylesową osobą nigdy nie spadnie, serio. myślę, że nawet, gdybyś go pogrzebała w tym odcinku (tfu!), to któraś z szalonych fanek o zaburzeniach na tle psychicznym, czatująca w cmentarnej gęstwinie nocą, z pewnością kopałaby do momentu, aż pod łopatą stuknęłoby trumienne wieko. dobra, wybacz, nie ta godzina na takie pierdoły. +
    w tym odcinku to właściwie Harry i Harry (na szczęście cały). gdzie Niall i Mags? ^^
    zachowanie Zayn'a nadal owiane tajemnicą. co on tam sobie układa w tej głowie? jakiś plan na miarę zniszczenia związku przyjaciela? uprowadzi Mags czy co?
    rozczula mnie to, że dopiero takie nieszczęście doprowadziło do zbliżenia Penelope i Harryego. łezka się kręci jak wyobrażam sobie tę dwójkę i ich wzajemne czułości. oh i ah. błogosławię im na następne odcinki. +
    na sam koniec Niall funduje Mags mała niespodziankę! oooooooou, wyczuwam coś mocnego, napływ nowego wątku, przygodę życia, nie mam pojęcia, gdzie jest cholerne Mullingar, ale obstawiam dużo jedzenia+seks co godzinę+jakiś nieoczekiwany zwrot akcji. obym miała rację chociaż w jednym. xD
    Skoro ma to być Twój ulubiony rozdział, na pewno będzie niezła beka, jak nic. :D
    pozdrawiam, dziękuję za rozdział w środku tygodnia, który pozwoli mi przeżyć 2 najgorsze dni życia. <3 ale za to uniemożliwi wczesne wstanie rano.
    czekamczekamczekam na następny!
    P.S.: biegnę na castingi do Lekarzy, uhu, oł jessss. :D
    P.S. 2: a gdzie tekst w stylu: basen dla pana Stylesa! na dwójkę, szyyybko! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haz ma swoje pięć minut, a co! nie wiem, czy coś sensownego mogę jeszcze tutaj napisać, powiem tylko, że dziękuję, że poświęcasz czas na czytanie tego i w ogóle :*
      btw - Pani doktor, czas zmienić opatrunek! :D

      Usuń
  4. Achh, wczoraj kładąc się spać coś czułam ,że dodałaś rozdział! Już nie mogłam doczekać się rana ,żeby móc przeczytać wpis na ulubionym blogu :) Przez pierwszą część opowiadania wstrzymałam oddech ,kiedy lekarz powiedział ,że Harry nie żyje myślałam ,że oszaleje ze smutku! Łzy płynęły mi ciurkiem... Cały czas miałam myśli w stylu " Co będzie dalej" "One Direction się rozpadnie" "Co z Pen?" "Przecież oni wszyscy się załamią"... Uffff to co czułam ,kiedy lekarz zorientował się ,że nie mówił o Hazz było nie do opisania! Tak bardzo cieszę się ,że przeżył! Chwała Ci za to! + Ta scena z Pen, o matko! Tak bardzo romantycznie <3 Ciekawe co będzie dalej z nimi. Jeśli chodzi o główną parę to oni są cudowni, kiedy Niall zadzwonił do Mags myślałam ,że padnę hahahah oświadczyny przez telefon! hahahah dobrze ,że tego nie zrobił bo zaczęłabym się obawiać jego pomysłów :p Wyjazd i poznanie jego rodziny będzie czymś co zrobi na pewno krok dalej w ich związku :) M&N są po prostu stworzeni dla siebie i broń boże nie niszcz ich związku PROSZĘ! Zayn... fakt jest postacią tragiczną w tym opowiadaniu i troszkę mi go żal. Chciałabym żeby poczuł czym jest PRAWDZIWA miłość, ODWZAJEMNIONA. Może znajdziesz mu jakąś fajną dziewczynę? + to byłaby nowa postać w opowiadaniu ;) Niech już zostawi Mags w spokoju. Oczywiście wybór jest Twój a wiem ,że Ty zawsze masz najlepsze pomysły :* Chyba na 8 rozdział czekam najbardziej podekscytowana <3 skoro to Twój ulubiony to musi być nieziemski! Cudownie, cudownie/wierna fanka Add :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaaaaaaaaaa i myślę ,że lepiej jak rozdziały będą pojawiać się pod koniec tygodnia <3 /Add

      Usuń
    2. Jezu przenajświętszy, Twoje komentarze są promyczkiem słońca w mojej prywatnej blogosferze <3 jestem totalnie wzruszona Twoim komentarzem, kocham je czytać i w ogóle to Cię strasznie kocham i nie wiem, jak mogę bardziej wyrazić to, że chce Ci się komentować :) Jesteś świetna Add!
      Takie nieogarnięte te angielskie szpitale, tylko straszą ludzi! 1D bez Hazzy to tak jak bułka bez masła :D Zayn już ma dziewczynę, szkoda tylko, że on jej nie chce :< Spokojnie, Niall jeszcze wymyśli nie jedno, uwierz mi, będziesz o wiele bardziej zaskoczona :D Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam! <3

      Usuń
  5. Jestem twoją fanką<3

    OdpowiedzUsuń
  6. HARRY!
    Jak ja się cholernie przestraszyłam! Już tu serce przestaje mi bić, zapominam oddychać, łezka spływa po policzku i trach! Na szczęście Harry żyje! Dałam się wkręcić w jego śmierć :(( Uff.. Jak dobrze że to pomyłka :)))
    Wyjątkowy rozdział <3
    Co do Zayna to trochę mi go szkoda :( Zakochał się, ale niestety bez wzajemności.. Szkoda :( Jak już wcześniej pisałam, fajnie by było, gdyby znalazł jakąś dziewczynę i zakochał się z wzajemnością- ale cóż to nie takie proste:)
    Co do rozdziałów to nie mam zdania. Jak trzeba będzie to poczekam nawet dwa tygodnie :) Rozumiem że każdy,tak samo Ty ma swoje własne życie... Twoje opowiadanie jest wspaniałe <3
    Nialine- aww oni są kochani <3
    Ten cały wypadek, był nie tylko przykrym doświadczeniem, ale także bardzo pouczającą lekcją :)
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału <3
    Nialine w Mullingar *.*
    Nie będę kolejny raz pisać, jak wielki masz talent, bo za bardzo się powtarzam :)
    Pozdrawiam, całuję, ściskam mocno :)
    PS Liam jeszcze nie dopłynął :((( Mam nadzieję że wkrótce dopłynie :))
    PS2 Baardzo, baardzo dziękuję za Twoje komentarze pod moimi komentarzami :)) Czytam je wszystkie i nie mogę przestać się uśmiechać :))) To wspaniałe uczucie, gdy widzisz że to co napisałeś tak bardzo uszczęśliwia drugą osobę :) A ja nie robię nic takiego, tylko piszę to, co myślę i wyrażam własną opinię :)
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wyżej pisałam, angielska służba zdrowia jest jeszcze mniej ogarnięta niż nasza, ale okej, umówmy się, że lekarz, z którym rozmawiali na początku, to po prostu stażysta :D Zayn ma Cailin, ale to, że jakoś mu się nie spieszy do związku z nią, to już inna sprawa :(
      Kochana, nie ma mowy, żebym zostawiła Was na 2 tygodnie! Po prostu nawał nauki powoli mnie przytłacza i nie wiem, czy dam radę pisać w tempie dwóch na tydzień :( Następny zaraz! :D
      Dziękuję bardzo, a ja zawsze będę powtarzać, że jesteś moją ulubioną komentatorką! <3
      PS. Liam jest bardzo słaby w terenie, podejrzewam, że popłynął w zupełnie inną stronę, niż trzeba <:
      Pozdrawiam, ściskam i całuję! <3

      Usuń
  7. oo jaki piękny początkiem to mnie zaskoczyłaś :D Harry bez mózg :D dobrze że z tego wyjdzie :)) ciekawa jestem następnego co to będzie się działo u rodziny Nialla :D myślę że lepiej na koniec tygodnia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo! Harry bezmózg totalny, ale jak widać dobrze się skończyło :)

      Usuń
  8. Cześć kochana!
    Od razu mi się humor poprawił jak zobaczyłam, że rozdział dodałaś :) No to zacznę od naszego kochanego Harry'ego. Nawet nie masz pojęcia jak się wystraszyłam kiedy przeczytałam, że ten lekarz powiedział, że nie udało się go uratować. Myślałam, że się załamie, że to koniec, że on na to nie zasługiwał. Ale gdy lekarz powiedział, że nie operował żadnego Harry'ego, to kamień spadł mi z serca. Tak się cieszę, że wszystko z nim okej. Naprawdę miał chłopak dużo szczęścia. Rozwalił mnie moment z Mateuszem i Mags, a najbardziej tekst "Chyba kiedy miałem osiem lat, a ty udawałaś, że jesteś moją dziewczyną", haha. Uwielbiam ich teksty. Ooo, jestem ciekawa jak wypadnie ich ta wizyta w rodzinnym mieście Nialla. Jak Mags wypadnie przed jego rodziną? Jestem pewna, że coś odwali, haha. Rozdział kapitalny. Jesteś fenomenalna. Pozdrawiam, Weronika :) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry miał dużo szczęścia, dzięki mu za to! M&N to taki słodki duet, trzeba coś z tym zrobić :D Mags jest nieobliczalna, zobaczymy co odwali w nexcie :D Dziękuję i pozdrawiam! :*

      Usuń
  9. Jestem na siebie strasznie zła :// dwa dni temu dodałaś rozdział a ja go czytam dopiero teraz ;c
    Takiego stresu chyba nigdy nie miałam kiedy czytałam jak lekarz mówił o Harry'm. Szok i wielka ulga gdy okazało się, że to nie jego nie udało się uratować.
    Rozdział jak zwtkle cudny! Zero błędów, literówek a nawet jeśli to takich dobnych że nawet ich nie widziałam xd
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nexta! *o*

    only-to-die.blogspot.com
    wpadniesz? Dodałam nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuuuuuuuję :) Dodaję nowy u siebie i lecę nadrabiać zaległości u Ciebie :) Pozdrawiam! xx

      Usuń
  10. Świetny! Nie moge doczekac sie kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Siemaneczko :)
    Muszę ci powiedzieć, że twoje opowiadanie jest niesamowite ! Genialnie piszesz i do tego wszystko da się przeżyć razem z bohaterami. No szczerze Ci powiem, że się strasznie wczułam w ten rozdział i przeżywałam wszystko razem z nimi. Myślałam, że zawału dostanę, gdy ten idiota- lekarz powiedział, że nic się nie da zrobić.! Na szczęście to nie był Harry ! :D Normalnie kamień z serca :)
    Fajnie, że Niall zabiera główną bohaterkę do swojej rodziny. To bardzo miłe :D
    Ciekawe o co chodzi z Zaynem ? Mam nadzieję, że Mags wyciągnie tak czy siak wszystko od niego i się dowiemy :)
    Muszę nadrobić twoje rozdziały i oczywiście zabieram się do roboty zaraz ! Bo bardzo, ale to bardzo mi się spodobał ten rozdział :D Naprawdę piszesz świetnie i ja nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D
    życzę ci dużo weny i do zobaczenia przy następnym rozdziale :D
    ♥♥♥
    http://justgivemeafreelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, nie mam słów, jak wyrazić to, co napisałaś, ubóstwiam Cię! Zayn to postać tragiczna, on zawsze dostaje po dupie, ale poczekamy zobaczymy - może w końcu los się do niego uśmiechnie :) Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  12. Mags, Ty wariatko!
    Chcesz żebym zawału dostała czytając słowa: przykro mi.. nie udało się nic zrobić..
    Myślałam, że on naprawdę nie żyje !!
    A jestem po dwóch kawach, wiec na zawał akurat. :D
    A po drugie: Boże jakie TY długie odcinki piszesz, przewijam, przewijam i końca nie ma xDDDD
    Ale jakoś dotrwałam.
    Ciekawe o co chodzi Zaynowi?
    Na pewno wie coś o czym Mags nie może się dowiedzieć, ale prędzej czy pozniej to i tak wyjdzie na jaw prawda ?? :D
    Ej!
    Niech Niall mnie tez zabierze w rodzinne strony będę jako bagaż podręczny :D:D
    Odcinki zdecydowanie w weekend <3
    Buziaki :*
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ann, moja największa gwiazdko! :D Gdzie tam, Hazza i śmierć? No daj spokój, prędzej ja wywinę się na tamten świat niż on :D okej, mogę pisać krócej, nie ma sprawy :D Zayn i jego tajemnice to już temat na odrębne opowiadanie :D Niall serdecznie zaprasza do swojego bagażu :D
      Buziaczki :*

      Usuń