czwartek, 10 października 2013

4. There's nothing like you and I.



UWAGA!
W tym rozdziale mogą pojawić się wulgarne sceny.


Leniwie przeciągnęłam się w łóżku, obserwując jak promienie słońca przedzierają się do pomieszczenia przez żaluzję. Uśmiechnęłam się na myśl o wczorajszych wydarzeniach. To było jak sen. Spojrzałam na zegarek - spalam prawie osiemnaście godzin! No tak. Przypomniałam sobie końcówkę wczorajszego wieczoru, kiedy to prawie spałam na stole. Cholerny jetlag. Wiedziałam że tak będzie, powinnam iść spać, a nie włóczyć się po dzielnicy wczorajszego ranka. Kiepska ze mnie prezeska fundacji, dzięki Bogu za Elenę, która zajęła się wszystkim, kiedy kompletnie odleciałam ze zmęczenia. Moja głowa nie wpadła do talerza z krewetkami z sosem miętowym, tylko dzięki uprzejmości Nialla, który był na tyle trzeźwy, aby zabrać mnie stamtąd do domu, podczas gdy reszta szalała na parkiecie w rytm utworów Elvisa. Pamiętam tylko bardzo wygodne ramię Nialla, zapach jego perfum i nasze splecione dłonie. Nie mam pojęcia jak on mnie przetransportował do łóżka i tym bardziej jak przebrał w moją piżamę Hello Kitty.
Wczoraj czułam się jak dawniej, jak półtora roku wcześniej. Jakby nic się nie stało. Jakbym dalej była dziewczyną Nialla, a nie Jordana...
No właśnie, Jordan. Kurwa. Zatracając się w magii poprzedniego wieczoru, zupełnie zapomniałam o tym, że byli tam paparazzi, którzy zapewne widzieli moje romantyczne tańce z blondynem.Co ja gadam, oni na pewno to widzieli. W głowie już widziałam okładki dzisiejszego The Sun czy Daily Mail. Zupełnie nie wiedziałam, co powiem mojemu chłopakowi. Okręcając się na brzuch, sięgnęłam po telefon, który bezpiecznie leżał na szafce nocnej. Trzy wiadomości i pięć nieodebranych połączeń. Jezu. Nie byłam dostępna tylko przez osiemnaście godzin.

Od: Niall
Śpij dobrze, maleńka. x

Od: Jordan
Właśnie wylądowaliśmy. Brazylia jest świetna!

Od: Jordan
Musimy porozmawiać. Zadzwoń kiedy wstaniesz. x

Kurwa.
Kurwa, kurwa, kurwa. Wiedziałam, że te cholerne portale i gazety przekażą mu informacje szybciej niż ja. Boże, co ja mu powiem? Przepraszam, ale nie mogłam się oprzeć, bo wciąż kocham byłego!? To wszystko zaczyna przypominać marną telenowelę. Czułam się jakbym została przyłapana na czymś złym. Ale to co zrobiłam BYŁO ZŁE. Cholera, naprawdę nie miałam pojęcia co zrobić. Ze ściśniętym żołądkiem, drżącymi rękami wybrałam numer Jordana. Oczekując na połączenie miałam wrażenie, że moje serce nie wytrzyma takiego poziomu stresu. To gorsze niż oczekiwanie na wyniki egzaminów na LSE.
       - Hej kotku. - po trzecim sygnale usłyszałam znajomy, łagodny głos. - Jak kolacja? - zapytał, a ja poczułam, że supeł w moim wnętrzu się zacieśnia.
        - Hm, w porządku. - Mags, Ty kurwa, cholerny tchórzu. - Jordan, bo ja...
        - Chciałem pogadać, ponieważ coś się stało. - Chłopak przerwał mi, mówiąc poważnym głosem. No to świetnie, wpadłam. Po drugiej stronie usłyszałam westchnięcie. - Kotku, bardzo cię przepraszam, za to, że znów nawaliłem. Ale teraz jest mój czas. Mam coraz więcej zleceń, i coraz mniej czasu na nasz związek. Doskonale wiem, ze twoje obowiązki zawodowe też są dla ciebie ważne. Bardzo chciałbym wynagrodzić ci te wszystkie chwile, kiedy nie jesteśmy razem, ale wiesz jak jest. Tym bardziej, że teraz dostałem propozycję stworzenia kalendarza Pirelli, rozumiesz? Zamierzam zrealizować ten projekt, a to zajmie sporo czasu. Doszedłem do wniosku, że ten związek nie wypali. Nie da się budować związku na spotkaniach raz w miesiącu, prawda? - powiedział, a ja słuchałam w osłupieniu.
       - Tak...- powiedziałam cicho. Bo tylko na tyle było mnie stać w tym momencie.
       - No więc, sama widzisz. Przepraszam, że tak wyszło. Wiedz, że cię kocham i może kiedyś... w każdym bądź razie, przepraszam. Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz przykro mi, muszę iść. Trzymaj się. - po drugiej stronie usłyszałam jedynie sygnał kończącego połączenia.
Siedziałam na łóżku, nadal trzymając telefon przy uchu. O co tu do cholery chodzi? Czy Jordan przed chwilą ze mną zerwał?
Wciąż byłam oszołomiona. Nie docierało to do mnie do końca. Boże, czy to było zamierzone? Czy to jakiś znak? Jednego dnia zsyłasz przede mną Nialla, a drugiego każesz Jordanowi ze mną zerwać?
Wow, niezły plan, Boże. W każdym bądź razie jestem już wolna, prawda?
Zwlokłam się z łóżka, siadając przy biurku i uruchamiając laptopa, starałam się poukładać w głowie ten cały zamęt, który wydarzył się przed ostatnie siedemdziesiąt dwie godziny. W wyszukiwarkę wklepałam pospiesznie frazę „Niall Horan”. Tak jak myślałam. Internet dosłownie huczał od plotek, zupełnie tak jak wtedy, kiedy sfotografowali nas razem po raz pierwszy. Przebiegłam wzrokiem po nagłówkach, które były niemal identyczne.

Milewska i Horan ZNÓW RAZEM!?

Stara miłość nie rdzewieje! Madeline i Niall wrócili do siebie!?

Wydał na nią pół miliona! Niall Horan WCIĄŻ KOCHA BYŁĄ DZIEWCZYNĘ!?

Niall Horan z byłą dziewczyną na kolacji charytatywnej!  ZDJĘCIA!

Wielki come back NIALINE?! Co na to Spencer?!

Spojrzałam na ostatni nagłówek i marszcząc brwi kliknęłam w artykuł.

Stara miłość nie rdzewieje! To stare przysłowie potwierdzają Magda Milewska i Niall Horan, oboje 21, którzy zostali razem zauważeni podczas wczorajszej imprezy charytatywnej fundacji Trekstock, którą zarządza była dziewczyna wokalisty 1D. Niegdyś najgorętsza para showbiznesu da sobie drugą szansę!? To możliwe! Jak wiemy Madeline już dawno przestała być widywana z fotografem Jordanem Spencerem, jednak para nigdy nie potwierdziła swojego rozstania. Horan od miesiąca leczy złamane serce po skandalu, który zafundowała mu była dziewczyna, Sophie Ward, 22. Obecni na imprezie zgodnie twierdzą, że chemia pomiędzy nimi była bardzo widoczna. - Zachowywali się jakby wciąż byli razem. Wspaniale było na nich patrzeć.
Ponadto, Horan wylicytował randkę z byłą dziewczyną, za bagatela, pół miliona funtów! To musi coś znaczyć, jesteśmy tego pewni! Czy to potwierdza spekulacje, które snuły się długo po ich rozstaniu, jakoby wytwórnia płytowa One Direction maczała w tym palce, tworząc kolejny związek pod publikę? Poniżej prezentujemy zdjęcia, z wczorajszego wieczoru. Czy wyglądają jak udawana para, czy też łączy ich prawdziwa miłość? Yahoo OMG! nie ma wątpliwości – nikt nie potrafiłby udawać takiego uczucia!

Spojrzałam na zdjęcia z wczorajszego wieczoru. Ja i Niall przy stoliku, uśmiechający się promiennie. Nasz taniec. Nawet nasze ukradkowe spojrzenia. Faktycznie, wyglądaliśmy jak zakochani. Położyłam łokcie na blacie biurka i opierając na nich głowę, westchnęłam. Przytoczyło mnie to stado emocji, które wkroczyło do mnie ni stąd ni zowąd. Nadal wpatrywałam się w uśmiechniętego Nialla, który patrzył w obiektyw, obejmując mnie w pasie. Chyba muszę z nim porozmawiać.

Zeszłam do kuchni, gdzie siedziała Penelope, pijąc kakao i przeglądając coś w laptopie. Luźny warkocz zwisał z jej prawego barku, a na nogach miała swoje kapcie z pszczółkami.
       - O, królowa balu wstała. - uśmiechnęła się szeroko, widząc jak wkraczam do kuchni kompletnie bez życia. - Jetlag cię dobił, chomiczku. Ale to w sumie dobrze, że już doszłaś do siebie, przed tobą tyle pracy. Mam nadzieję, że pamiętasz o jutrzejszych planach? Rano moje przymiarki do DKNY i Karla. Potem masz spotkanie z tym miłym dziadkiem w sprawie tego lokalu do fundacji, och, a potem ta sesja i wywiad do Elle, a i w ogóle Niall dzwonił i kazał ci przekazać, że dzisiaj o dziewiątej wybieracie się na tą kolacje, no wiesz z licytacji. No, a pojutrze... Mags, coś się stało? - przerwała swój monolog, widząc, jak siedzę cicho i słucham, podczas gdy zawsze wtrącam swoje uwagi, ewentualnie to ona na mnie krzyczy, że znów o czymś zapomniałam.
       - Jordan ze mną zerwał - powiedziałam marszcząc brwi, wciąż skupiając wzrok na czajniku, który stał na jednym z blatów.
Oczy Pen otworzyły się szeroko. Nagle z jej gardła wyrwał się radosny pisk. Jak z procy wystrzeliła w stronę lodówki, wyciągając szampana.
       - O mój Boże, to świetnie! - pisnęła, po czym z hukiem otworzyła butelkę.
Zdezorientowana tylko patrzyłam jak uradowana upija łyka z butelki, po czym podaje ją mi.
Przez następne pięć minut biegała wokół kuchennej wyspy, krzycząc: O Boże, w końcu! Dzięki Ci Panie! Wysłuchałeś moich modlitw! W końcu przystanęła i spojrzała na mnie badawczo.
       - Jak to właściwie się stało? - zapytała. - Widział zdjęcia, które nawiasem mówiąc zalały cały internet i, które jeszcze jednym nawiasem mówiąc są obłędne, a ta kiecka wyglądała na tobie super?
Spojrzałam na nią, przechylając głowę na bok i unosząc brwi.
       - Zerwał, bo kariera jest dla niego ważniejsza - powiedziałam. - A zdjęcia widziałam, czytałam nawet parę artykułów.
Penelope usiadła, wyraźnie zmęczona tym pięciominutowym skakaniem.
       - No, to teraz możesz bez przeszkód spotykać się z Niallem  - powiedziała uradowana. - Mam nadzieję, że po wczorajszym wieczorze w końcu doszło do ciebie, że wciąż go kochasz.
Spojrzałam na nią niepewnie. Nie musiałam nic mówić, doskonale wiedziałam, że ma rację.
      - Ale... - zaczęłam, jednak brunetka natychmiastowo mi przerwała.
      - Mags, czy ty naprawdę jesteś taką ignorantką? Nawet ślepy zauważyłby, co się wczoraj działo. Te wasze spojrzenia, gesty... Boże, wy jesteście dla siebie stworzeni!
       - Pen, nie chcę wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Tutaj nie ma znaczenia, co czuję. Po prostu skąd mam wiedzieć, że on znów nie robi tego pod publikę?
Z niepewnością obserwowałam jak przyjaciółka wzdycha zrezygnowana.
       - Mags, on nigdy nie udawał - powiedziała. - To były wymogi ich pojebanej wytwórni, tak samo jak Harry i Taylor Swift, Perrie i Zayn, nawet ja i Harry – spuściła głowę.
Spojrzałam na nią zszokowana. Tego się nie spodziewałam, przecież ta dwójka była ze sobą jakiś miesiąc! To niemożliwe. To cholernie niemożliwe, aby moja przyjaciółka została wykorzystana przez cholernego Borisa Dołova, pieprzonego menadżera 1D.
       - Wiem, też byłam w szoku, ale to wszystko się wydało no wiesz... Po tym wszystkim. Harry powiedział, że zrywając ze mną dla tej śmiesznej Dove, chciał mnie tylko chronić. Może wtedy byłam na niego wściekła, jednak z perspektywy czasu dziękuję mu za to. Ale teraz już nie masz się czym martwić. Chłopaki zmienili wytwórnię, po tym, jak Niall zagroził, że odejdzie.
Boże. Zaraz, dlaczego o tym nie wiedziałam!? One Direction, zmieniło wytwórnię?
          - Dlatego teraz osobiście dopilnuję, abyś wyglądała przepięknie dzisiaj. I przestań pieprzyć, że nie wchodzisz do tej samej rzeki. Już wczoraj w nią weszłaś. Jordan wyświadczył ci przysługę, więc do cholery idź tam i powiedz, że go kochasz! - powiedziała.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Może to faktycznie jakiś znak? Bardzo pragnęłam Nialla, nie chciałam nikogo innego. Bałam się jednak, że znów któregoś dnia powtórzy się sytuacja sprzed półtora roku... A to zabiłoby mnie totalnie. Wystarczy, że po tamtym razie musiałam zbierać się do kupy przez kilka miesięcy. Gdyby nie praca, już dawno skoczyłabym z okna z żalu i tęsknoty za nim. W końcu jednak nauczyłam się żyć bez niego. Na pewno?

***

Razem z Pen i Eleną wysiadłyśmy z samochodu, szukając wzrokiem budynku o numerze 195. To właśnie tam, na pierwszym piętrze miała mieścić się nowa siedziba Trekstock. Byłam szalenie podekscytowana, jednak czułam także gulę w gardle. Nie byłam pewna, czy do dobra decyzja, chyba podjęłam ją zbyt pochopnie, jednak Pen kazała mi się zamknąć, mówiąc, że decyzje podjęte na szybko są najlepsze. Poza tym, Pan Miller, od którego miałam kupić lokal, sprawiał wrażenie ciepłego i godnego zaufania człowieka, a dzielnica, gdzie mieścił się budynek, była spokojna i położona blisko innych, ważnych instytucji. Nerwowo poprawiałam swój granatowy żakiet. Elena widząc mój stan, poklepała mnie krzepiąco po ramieniu. 
       - Daj spokój, Mags. Damy radę. - uśmiechnęła się. Odwzajemniłam jej gest. Nagle przed drzwiami pojawiła się niska blondynka, nerwowo szarpiąca się z zamkiem drzwi. Spojrzałyśmy na nią zdziwione, nadal obserwując jej poczynania. Kiedy w końcu uporała się z drzwiami, odwróciła się do nas.
       - Panie w sprawie lokalu? - Pokiwałyśmy głowami. - W takim razie proszę za mną - powiedziała, po czym nie czekając na nas, weszła do środka. Zdezorientowane podążyłyśmy za nią. W drodze na pierwsze piętro, cała czwórka milczała. Ciszę przerywało jedynie stukanie Penelope w ekran swojego telefonu. Po chwili znalazłyśmy się na piętrze. Pospiesznie przeszłyśmy przez całą długość korytarza, gdzie na końcu znajdowały się drzwi do mojej przyszłej siedziby. Blondynka szybko otworzyła je, po czym weszłyśmy w głąb pomieszczenia. Rozejrzałam się - ten lokal był idealny na moją siedzibę. Moje myśli pracowały na wysokich obrotach. W tamtym momencie już wiedziałam, w którym pomieszczeniu będzie mieściło się biuro Eleny, gdzie będziemy przyjmować ludzi i pić kawę. Moje różowe myśli przerwał dziwny głos Penelope.
       - Um... Kim właściwie pani jest? Umawiałyśmy się z Panem Millerem, Tonym Millerem. Nie wygląda pani na mężczyznę - powiedziała. Bez zastanowienia szturchnęłam ją w ramię, a Elena z całych sił próbowała nie parsknąć śmiechem. Usta niskiej blondynki również wykrzywiły się w uśmiechu. 
      - Tony Miller to mój dziadek. Z powodów... zdrowotnych nie mógł się pojawić, więc w jego zastępstwie pojawiłam się ja. - kobieta wyjaśniła szybko. Razem z Eleną spojrzałyśmy na siebie. Ta sprawa była dziwna, jednak skoro to jego wnuczka...
      - Dobrze, czy ma pani ze sobą akt własności? - zapytała uprzejmie Elena, a blondynka zaczęła grzebać w swojej czarnej teczce, by po chwili wyjąć czerwoną teczkę ze złotym godłem Wielkiej Brytanii. Elena spokojnie wzięła od niej teczkę, po czym razem z nią studiowałam zawartość. Kątem oka zauważyłam, że kobieta nerwowo spogląda na nas. Zobaczyłam wzrok Penelope, który mówił coś tu śmierdzi. Zignorowałam ją. Elena z hukiem zamknęła teczkę, spoglądając na mnie. Razem odwróciłyśmy się w stronę kobiety, która patrzyła na nas z wyczekiwaniem.
       - Pieniądze pojawią się jutro na koncie pani dziadka - powiedziałam oficjalnie, potrząsając ręką uradowanej blondynki. Podpisałam akt własności, po czym kobieta uroczyście wręczyła mi klucze. 
     - Nie będzie pani żałować - uśmiechnęła się życzliwie. Po kilku minutach blondynka wyszła z lokalu, zostawiając nas same. 
      - No - Elena westchnęła, obracając się dookoła. - Trekstock London - powiedziała radośnie, po czym wszystkie trzy zaczęłyśmy piszczeć i skakać. 
     - Tu będzie mój gabinet - powiedziała brunetka, kładąc się na wielkim, czarnym biurku. 
     - Będzie super - rozmarzyłam się, rzucając się na skórzaną kanapę, stojącą obok okna. Penelope podążyła moim śladem.  
     - Swoją drogą, ta babka była jakaś dziwna - powiedziała Pen, rzucając swoje zielone szpilki na ciemne panele.
     - Było minęło, teraz świętujemy! - krzyknęła Elena, wciąż leżąc na biurku. Penelope sięgnęła do swojej obszernej torby wyjmując szampana, którego ukradła z wczorajszej imprezy oraz plastikowe kubeczki. Rzuciła po jednym mi i Elenie, po czym uroczyście stanęła na środku pomieszczenie z butelką w ręce. 
     - Za waszą fundację, dziewczyny! - krzyknęła radośnie, drugi raz dzisiejszego dnia otwierając trunek. Korek w zastraszającym tempie wystrzelił w sufit, trafiając w kryształkowy żyrandol, który z hukiem spadł na podłogę. Spojrzałyśmy zaskoczone na siebie, odganiając od siebie tumany kurzu, który znajdował się na żyrandolu. Nagle z usłyszałyśmy trzask drzwi wejściowych i po chwili ujrzałyśmy zdziwionego Mateusza, który trzymając w ręku doniczkę z kwiatkiem, przyglądał się temu całemu zamieszaniu.
       - Co ty tu robisz? - spytałam, otrzepując swoją marynarkę z kurzu. Mateusz spojrzał na mnie badawczo. 
       - Um, dostałem wiadomość od Pen. Przyszedłem na parapetówkę z małym prezentem - Mateusz kiwnął głową na kwiatka - Ale chyba powinienem kupić wam nową lampę - powiedział, patrząc na stłuczony żyrandol. Podążyłam za nim wzrokiem. Tysiące sztucznych diamencików leżało bezwładnie na podłodze. Spojrzałam na Elenę i na jej twarzy widniało rozbawienie. Spojrzała za mnie i już wiedziałam, że myślimy tak samo - w nowej siedzibie Trekstock na pewno nie będziemy się nudzić.


***

Stałam przed drzwiami Nialla, nerwowo poprawiając sukienkę, którą wybrała dla mnie Penelope.  Odkąd wróciłyśmy z mojego nowego biura, moja przyjaciółka natychmiast zaciągnęła mnie do łazienki, mówiąc, że muszę wyglądać jak bóstwo na kolacji z Niallem. Byłam rozdarta, nie wiedziałam kompletnie czego się spodziewać. Z jednej strony to była bardzo kosztowna kolacja, warta pół miliona funtów, jednak z drugiej strony zorganizował to wszystko u siebie w domu, równie dobrze mogłam spodziewać się podwójnej porcji kurczaka Peri-Peri z Nando's.
Byłam wystylizowana jak na jakąś imprezę, a nie na zwykłą kolację. Do krótkiej, białej koronkowej sukienki, utargowałam jedynie ukochane białe conversy. Moje włosy w nieładzie opadały na ramiona.
Boże, chciałam stamtąd uciec. Serce waliło mi jak oszalałe. Przepraszam, czy taki poziom stresu nie zabija człowieka? Moje rozmyślania przerwał Niall, który widząc mnie, natychmiast się rozpromienił.
       - Hej. - szarmanckim gestem zaprosił mnie do środka. Nieśmiało uśmiechnęłam się, wchodząc przez próg.
Spojrzałam na niego. Ciemne dżinsy i biały podkoszulek, spod którego widziałam zarysowane mięśnie. O wiele wyraźniejsze niż kiedyś.
       - Wyglądasz ślicznie - powiedział, całując mnie w policzek, a mnie przebiegły przyjemne dreszcze.
Weszłam w głąb pomieszczenia, gdzie obok szklanej ściany stał pięknie nakryty stolik dla dwóch osób. Uśmiechnęłam się, przygryzając wargę. Przyciemnione światło dawało piękną, intymną i tajemniczą atmosferę. Z zachwytem oglądałam panoramę Londynu, która z apartamentu Nialla zapierała dech w piersiach.
Blondyn odsunął moje krzesło, abym mogła usiąść.
       - Przepraszam, jeżeli nie będzie ci smakować. Kucharz ze mnie marny, ale liczą się chęci. W razie czego po prostu zamówimy pizzę - powiedział, a jego oczy rozbłysły, kiedy zaczęłam się śmiać.
       - Co mamy w menu, szefie? - zapytałam zadziornie.
       - Kurczak w ananasie - powiedział, z dumą stawiając pachnący półmisek na środku stołu.
Przyjemny zapach wypełnił moje nozdrza. Danie wyglądało przepysznie. Niall nałożył porcję na mój talerz, a do kieliszka nalał wina. Przez chwilę jedliśmy w ciszy.
       - Przepyszny kurczak, szefie - powiedziałam, ochoczo biorąc kęs.
       - Starałem się - wyszczerzył się.
       - Więc... Jutro wylatujesz do Meksyku? - zapytałam.
       - Taa... - westchnął - całe cztery dni koncertów, a potem Brazylia, Chile i Argentyna. Brak czasu na cokolwiek - powiedział smutno. - A ty? Długo zostajesz w mieście?
       - Na dłużej. Miałam w Londynie coraz więcej spraw do załatwienia, więc zdecydowałam się przenieść siedzibę Trekstock tutaj. Dzisiaj podpisałam umowę - powiedziałam dumnie, a Niall uśmiechając się przyglądał mi się uważnie. - Poza tym, zaraz rozpoczyna się Tydzień Mody, więc będę miała masę roboty w Pen i gdzieś w tym wszystkim muszę znaleźć czas na charytatywny pokaz Victoria's Secret, gdzie zostałam zmuszoną przez Elenę wystąpić - paplałam bez opamiętania. Dostrzegłam, że na dźwięk o znanym producencie bielizny, oczy Nialla rozbłysły.
       - Victoria's Secret?  Chciałbym cię kiedyś zobaczyć na takim pokazie. - powiedział zadziornie. Przez kilka następnych minut rozmawialiśmy na błahe tematy, jednak rozmowa totalnie nas pochłonęła. Nie było chwil krępującej ciszy; wszystko co działo się między nami, układało się niezwykle gładko.
Nagle zachciało mi się do łazienki. Przeprosiłam mojego towarzysza, po czym udałam się na piętro, gdzie znajdowała się jego wielka łazienka. Gdy miałam wracać do Nialla, instynktownie skręciłam do jego sypialni. Nic się nie zmieniła. Na szafce nocnej wciąż miał nasze zdjęcie z wesela mojego brata. Doskonale pamiętałam tamte chwile. Byliśmy tacy szczęśliwi... Zaraz. Dlaczego to zdjęcie wciąż tu stało, skoro miał przez pewien czasu dziewczynę? Zeszłam na dół, gdzie zastałam blondyna, który patrzył przez okno, a w ręku trzymał kieliszek z winem.
       - Już myślałem, że uciekłaś. - powiedział łagodnie.
       - Niall...- zaczęłam. Chłopak spojrzał na mnie uważnie. - Wciąż masz nasze zdjęcie w pokoju.
Skinął głową. - Dlaczego? Sophie nie miała nic przeciwko?
      - Lubię to zdjęcie. Sophie nie miała nic do gadania – odparł, znów wpatrując się w okno.
Zapadła między nami cisza. Spojrzałam na chłopaka. Definitywnie nad czymś rozmyślał. Kompletnie nie miałam pojęcia o czym. Zresztą ja też zastanawiałam się czy powiedzieć mu o sytuacji z Jordanem, o tym, że nadal wciąż coś do niego czuje. Bałam się, że może jednak źle zrozumiałam jego wczorajsze sygnały.
       - O czym myślisz? - zapytałam.
Blondyn wzruszył ramionami. Zrobił to tak nie fortunnie, że wino, które miał w kieliszku, wylało się na moją sukienkę.
      - Cholera, przepraszam! - powiedział spanikowany, próbując serwetką wycierać plamę.
      - Daj spokój Niall - powiedziałam lekko. Spojrzałam na plamę, która pokrywała większość mojej kiecki, a następnie na chłopaka. Podeszłam do stolika, umoczyłam dłoń w sosie, po czym odcisnęłam ją na koszulce Nialla.
       - Teraz lepiej - powiedziałam zadziornie. Ten spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
       - To wojna, kotku.
Patrzyliśmy sobie w oczy, po czym z piskiem puściłam się pędem w głąb pomieszczenia, a on za mną. Przez następne dziesięć minut ganialiśmy się po jego apartamencie co chwila rzucając w niego kawałkami kurczaka, podczas gdy on atakował mnie sosem barbecue wyciągniętym z lodówki. W końcu schowałam się w jego garderobie, ciężko dysząc. Cholera, czas popracować nad kondycją. Miałam nadzieję, że tutaj szybko mnie nie znajdzie. Uspokajałam oddech gdy nagle usłyszałam dziki wrzask Nialla.
       - Mam cię! - rzucił się na mnie niczym lew na swoją zdobycz. W ciągu sekundy znalazłam się na plecach nad sobą mając szczerzącego się blondyna.
No tak, przecież właśnie w ten sposób zachowują się ludzie będący na kolacji za pół milion funtów – leżą w garderobach, w międzyczasie rzucając się jedzeniem. A przecież tyle dzieci głoduje. Szczerze powiedziawszy, w tamtym momencie miałam gdzieś głodujące dzieci, jedyne co mnie interesowało to niezwykle intensywne spojrzenie Nialla, który obserwował mnie uważnie.
       - Nie poddam się tak łatwo – powiedziałam, wkładając całą swoją siłę w zepchnięcie go z siebie.
Ten jednak pozostał niewzruszony, z rozbawieniem obserwując moje bezradne poczynania. Za sto trzecim razem w końcu udało mi się przekręcić tak, że tym razem to Niall leżał pode mną. Spojrzałam na niego z triumfalnym uśmiechem.
       - I co teraz? - spytałam dumnie.
W odpowiedzi usłyszałam jedynie ciszę, a następne jedno wielkie... pierdnięcie.
       - NIALL! - krzyknęłam i natychmiastowo zeskoczyłam z niego, odchodząc na bezpieczną odległość.
Blondyn podniósł się z podłogi głośno się przy tym śmiejąc. Naprawdę, nie sądzę abym znała kogokolwiek innego, kto tak strasznie się cieszy, że puścił bąka. Na kolacji. Z dziewczyną. ZA PÓŁ MILIONA. Po chwili jednak dołączyłam do niego i oboje śmialiśmy się wniebogłosy.
       - Jesteś obrzydliwy - stwierdziłam, ocierając łzę, która podczas śmiania pojawiła się na moim policzku. On słysząc to, zaśmiał się głośniej.
Sekundę później podszedł do mnie i przewiesił sobie mnie przez ramię. Chichocząc, krzyczałam, żeby mnie postawił na ziemi. Okładałam go pięściami, podczas gdy Niall, niczym nie wzruszony, maszerował, niosąc mnie jak jakiś worek kartofli.
Kiedy poczułam pod stopami miękką fakturę wykładziny w salonie, rzuciłam się na niego. Niall zaciekle odpierał moje ciosy, szczerząc się przy tym jak głupi. Co w tym takiego śmiesznego?
Nie wiem jak długo okładałam go pięściami. Nie mam pojęcia kiedy nasze usta złączyły się w pocałunku. Nie pamiętam kiedy moje ręce oplotły jego szyję, przyciągając go tym samym mocniej. Jego malinowe usta smakowały tak jak je zapamiętałam – słodkie, miękkie, zmysłowe, idealne. Całowaliśmy się tak jak kiedyś, wkładając w tę czynność wszystkie pokłady pasji, pożądania i namiętności, które w sobie mieliśmy. Nie czekając dłużej zaczęliśmy zrzucać z siebie wszystko, co mieliśmy na sobie. Nie myślałam o niczym innym niż dłonie Nialla, które błądziły po moim ciele. O jego ustach, które zachłannie całowały każdy skrawek mojej skóry. Jego dotyk wywoływał u mnie dreszcze, chęć na więcej. W tamtym momencie zrozumiałam, jak bardzo za nim tęskniłam, jak strasznie go potrzebowałam. Uświadomiłam sobie, że moje miejsce na ziemi to każde, gdzie w danym momencie znajdował się Niall. Chłopak, którego kochałam bardziej niż kogokolwiek i kiedykolwiek. Miałam tego stuprocentową pewność, kiedy doznałam najbardziej intensywnego orgazmu we wszechświecie, który poraził moje ciało niczym piorun. Przysięgam, w tamtym momencie zdarłam sobie gardło. Chyba nigdy wcześniej nie krzyczałam czyjegoś imienia tak głośno. Hm, nie miałam pojęcia, że moje struny głosowe są tak mocne. Może pomyliłam zawody?
Hej, Horan, nie szukacie może jakiegoś dodatkowego głosu w zespole?

Niall opadł bez życia na podłogę, tuż obok mnie. Pomimo tego, że światło dawało jedynie kilka świec ustawionych na stole, widziałam, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. Bez słowa przysunęłam się do niego, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Słysząc miarowe bicie jego serca uśmiechnęłam się lekko. Może ta cała paplanina Penelope o przeznaczeniu to jednak prawda?


***


Wpatrywałam się z konsternacją w bałagan panujący w salonie i aneksie kuchennym. Beżowa dotąd wykładzina dostała nowy wygląd w postaci cętek z keczupu, sosu barbecue i majonezu. Drapiąc się po głowie, slalomem przeszłam obok porozrzucanych kawałków kurczaka, mieszanki sosów, żelków i bitej śmietany. Wczorajsza noc była niesamowita. Warta każdej sumy, nie tylko pół miliona. Po krótkim odpoczynku znów się kochaliśmy. I potem jeszcze raz. I znowu. Gdzieś pomiędzy czwartym a piątym orgazmem, zgłodnieliśmy. Zrobiliśmy więc sobie ucztę na własnych, nagich ciałach. Przysięgam, moment, w którym Niall zjadał żelki spomiędzy moich nóg, był najprzyjemniejszym na świecie. Nie miałam pojęcia, skąd on to wytrzasnął. Zapewne z jednego ze swoich świerszczyków, które trzyma w komodzie, ukryte pod bielizną. Uwierzcie mi, Niall miał ich więcej niż przeciętny nastolatek w okresie dojrzewania. W sumie, nie zdziwiło mnie to. Dziewczyny mają Galmour, Cosmpolitan, Elle i Vogue a faceci Playboye, Maximy, FHM-y i inne magazyny dla dorosłych. Pamiętam jak kiedyś w jednym z saloników prasowych Niall dorwał Playboya, po czym oboje przeglądaliśmy jego zawartość, głośno debatując, czy cycki z sześćdziesiątej ósmej strony są sztuczne czy też prawdziwe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, jednak (dosłownie) dwa metry dalej odbywało się czytanie Biblii przez zakonnicę w ramach akcji Czytamy czterolatkom. Do końca życia nie zapomnę jej zszokowanej miny, kiedy robiąc pauzę w czytaniu, usłyszała Nialla, który głośno mówił, no daj spokój, popatrz na jej prawego cycka, nie widzisz, że jej sutek znajduje się prawie na plecach!? Biedna zakonnica. Biedne dzieci. Tak małe, a już zdemoralizowane. Ale przynajmniej w przerwie czytania o przygodach Jezusa, dowiedziały się, że cycki z sześćdziesiątej ósmej są jednak sztuczne.
Cóż, wielokrotnie przekonywałam się, że każdy nasz następny pomysł jest totalnie poroniony, ale tamten był na szczycie mojej listy. No, przynajmniej do tej pory.
Zerknęłam na płytę indukcyjną, na której widniały odciśnięte pośladki. Moje pośladki, powinnam dodać. Aby stłumić w sobie zażenowanie, wmawiałam sobie, że to element sztuki abstrakcyjnej. Tym bardziej, że na drzwiach lodówki widniały odciśnięte, hm, genitalia Nialla. Cóż, abstrakcja na sto procent.
Stanęłam na palcach, sięgając po herbatę. Nagle poczułam jak ciepłe dłonie obejmują moją talię. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
       - Herbaty? - odwróciłam się, czego skutkiem był leniwy pocałunek, którym obdarzył mnie Niall.
       - Mam ochotę na coś innego - poruszał brwiami, a ja wywróciłam oczami, rzucając w niego pustym pudełkiem po herbacie.
       - Daj spokój, kochanie. Wczoraj nie byłaś taka pruderyjna - wymruczał mi do ucha, a moją twarz zalała fala czerwieni. - Istny demon seksu.
Boże, czy on kiedykolwiek przestanie mnie zawstydzać?


Siedzieliśmy przy stole, popijając herbatę, wśród tego całego ambarasu, który panował wokół nas. Prawdziwa sielanka, nie ma co. Odkąd wczorajszego wieczoru przekroczyłam próg jego apartamentu, wiedziałam, że czeka nas poważna rozmowa. Wciąż nie powiedziałam mu, że Jordan nie był już moim chłopakiem. Zresztą, mieliśmy ważniejsze rzeczy do roboty, niż rozmowy o moim byłym chłopaku. Ale dzisiaj jest nowy dzień i czas na to. Kompletnie nie miałam pojęcia jak się za to zabrać. Wzięłam głęboki oddech.
       - Niall? - blondyn na dźwięk swojego imienia podniósł swój wzrok. - Musimy pogadać. - jego twarz natychmiast spoważniała.
       - Wiem, nie musisz nic mówić. Rozumiem. - spuścił głowę, skupiając się przy tym na intensywnym mieszaniu łyżeczką w swoim kubku.
       - Ja... - zaczęłam, jednak chłopak wszedł mi w słowo
      - Mags, doskonale wiem, że to był błąd. - zaraz...CO? BŁĄD? - nie powinniśmy tego robić, przecież masz faceta, Jezu. - patrzyłam zdezorientowana na niego. - Nie martw się, nie powiem nic nikomu, to po prostu była chwila zapomnienia. Ale wiedz, że niczego nie żałuję. To było, po prostu... nie do opisania.
       - Niall, Jordan... - moje słowa kolejny raz zjadł monolog Nialla.
       - Daj spokój, wiem, Ty go kochasz i takie tam. Szczęścia - prychnął, po czym wstał.
Zszokowana obserwowałam jak idzie w głąb mieszkania, by za chwilę zawrócić.
        - Albo wiesz co? Żadnego, kurwa, szczęścia z tym frajerem. Kocham Cię i wiedz, że zrobię wszystko, aby ciebie odzyskać. Nie zmarnuję takiej szansy, jaka mi się nadarzyła, słyszysz? Kocham Cię, Mags. Bardziej niż Nando's, czekoladki Terry's, cebulkowe Walkersy, Justina Biebera i moją mamę.
Boże Wszechmogący, czy może być coś bardziej romantycznego? Z całych sił starałam się: a) nie rozpłakać, b) nie rozpłynąć, c) powiedzieć mu w końcu, do jasnej cholery, o tym, że jestem wolna!
Niall wciąż stał i patrzył na mnie bezradnie. Nie miał pojęcia, jak zareaguje, a moje siedzenie jak słup soli i gapienie się na niego z otwartą buzią, nie za bardzo mu pomagało.
       - Dlatego nie myśl, że pozwolę ci... - zaczął znów, jednak zniecierpliwiona przerwałam mu.
       - Horan, do cholery, ja i Jordan nie jesteśmy już ze sobą! - krzyknęłam.
Twarz Nialla skamieniała. W jego oczach ujrzałam bezkresną radość, pomimo odległości, która nas dzieliła. Nic nie musiał mówić. Jego pocałunek, którym mnie obdarzył powiedział wszystko.

       - Co teraz? - spytał, gładząc mnie po głowie. Siedzieliśmy oparci o tył jego kanapy. Na naszym specjalnym miejscu, które służyło do poważnych rozmów, godzeniu się po kłótni, czy po prostu, do zwierzania się sobie nawzajem.
Ścisnęłam usta w kreskę. Właśnie, co teraz? Spojrzałam w okno, jakby szukając odpowiedzi na to pytanie. Ciężkie, ciemne chmury nie dość, że nie zwiastowały dobrej pogody, to jeszcze nie dały mi żadnego pomysłu co dalej.
Zawsze chociaż mniej więcej wiedziałam czego chcę, jednak w tamtym momencie mój umysł przestał pracować, moje wszystkie myśli zniknęły w czarnych, ponurych obłokach, podobnych do tych za oknem. Z jednej strony naprawdę chciałam, aby było jak dawniej, chciałam mieć go przy sobie i cieszyć się każdym kolejnym dniem, godziną u jego boku. Z drugiej strony, nie byliśmy już tymi samymi ludźmi co półtora roku temu. Cóż, przynajmniej ja nie byłam. On rozpoczynał właśnie trasę koncertową w Ameryce Środkowej i Południowej, ja zaś często nie wiedziałam, w której części świata znajdę się pojutrze - praca w fundacji wcale nie ograniczała się od siedzenia za biurkiem, w dodatku częste wyjazdy z Pen robiły swoje. A związki na odległość to kiepska inwestycja; przekonałam się o tym jakieś dwadzieścia sześć godzin temu. Spojrzałam na niego niepewnie.
       - Związki na odległość są do dupy.
Niall popatrzył na mnie zaskakująco spokojnie.
      - Cóż, w takim razie rzucam zespół, Ty kończysz swoją karierę, twoja wspólniczka na pewno doskonale zajmie się fundacją, pakujemy się i lecimy gdziekolwiek chcesz. Później zbudujemy dom, posadzę jakieś tam drzewo czy coś, ewentualnie zbuduję budę dla psa, weźmiemy ślub i urodzisz mi piękne, blondwłose dzieci.
Spojrzałam na niego w uniesionymi brwiami. W sumie to głupi pomysł. Chociaż z drugiej strony... brzmi naprawdę kusząco.
       - Kocham Cię, Nialler, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, szczególnie to całe odchodzenie z zespołu. Co? - spytałam, widząc jak Niall uśmiecha się od ucha do ucha.
       - Kochasz mnie – wyszczerzył się. - więc od teraz jesteś moją dziewczyną, a ja twoim chłopakiem.
No tak, nie ma prostszego rozwiązania problemu miłosnego niż metoda siedmiolatka, który pierwszy raz się zakochuje. Nie zdążyłam nic powiedzieć, jego usta zmiażdżyły moje, a dalszą część tego co robiliśmy, zostawię już dla siebie. Wiedzcie tylko jedno: jeżeli pomyślicie kiedyś, że trafiliście do jakiegoś miejsca, w którym panuje rozpusta, wiedzcie, że tutaj, w Londynie, znajduje się apartament Nialla Horana, magiczne miejsce, gdzie majtki same się ściągają, penisy same odnajdują swoje miejsce, a orgazm jest zjawiskiem tak zwyczajnym, jak popołudniowa herbatka o piątej.


__________________________________________________________
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 20500 WYŚWIETLEŃ xxxxxx
Mam nadzieję, że Wam się podobało :) I dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem, nigdy tyle nie dostałam zbdaysuvbfaebygvukyghao *.*
Do zobaczenia w następnym, KOCHAM WAS xx

33 komentarze:

  1. kurde no weź dlaczego ty mnie tak onieśmielasz swoim talentem czuje się zazdrosna, ale przynajmniej mam co czytać co jest boskie :) zawszę to będę czytać <3 kocham i czekam na następne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, toć ja nikogo nie onieśmielam! :) dziękuję, wielkie lovki w Twoją stronę! xxx

      Usuń
  2. Hahahahahha :D
    Umarłam ! Uwielbiam reakcje Pen, gdy dowiedziała się o zerwaniu Mags z Jordanem. No po prostu kocham :D Jak bym była na jej miejscu, chyba zrobiłabym to samo :D
    No ale cóż, do jakiejkolwiek modelki mi dużo brakuje, a co dopiero do takiej jak ona więc na jej miejscu nie byłabym nigdy :D
    Nie podoba mi się sprawa z tym wynajętym lokalem. Coś jest nie tak. Boję się, że wszystko się spieprzy ;c
    A nie lubię jak się pieprzy !!!
    Wszystko do tej pory było ładne i piękne. Ale końcówka rozdziału totalnie zwaliła mnie z nóg <3 Noooo umarłam x34223439583
    Kolacja, Nialler jako kucharz ( chociaż jakoś wątpię by był dobrym kucharzem. Jest dobrym konsumentem. ooo to, to na pewno :D )
    Wyścigi i bitwa na jedzenie zawsze prowadzi do seksu ! - Nie żebym wiedziała z własnego doświadczenia. Nie, nie ;P
    Co do Nialla, bardzo nieładnie, że przerywał Mags i nie dał jej dojść do słowa, ale wydaje mi się, że pocałunek zrekompensował jej wszystko :D
    Iiiii w końcu znów są parą <3
    NIALINE FOREVER <3
    Jeśli byłaby to prawda to bym im kibicowała <3 i nie chciałabym zabić Mags za to, że ukradła mi Horanka. ;p Mogłybyśmy się nim dzielić :D
    No, kochana nie zawiodłaś mnie już setny raz i wątpię byś kiedykolwiek to zrobiła :)
    Rozdział kolejny raz mnie zachwycił i nadal zachwyca :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego, więc codziennie będę na bloggerze !
    (przez Ciebie i twojego bloga zawalam szkołę ! Jutro mam spr z majcy !)
    Dobra, dobra. Tęsknie bardzo, bardzo <3 Napiszę Ci mejla <3
    Kocham, kocham mocno <3
    I dziękuję za rozdział <3
    Twoja Kamisia ^^ :D
    xoxo

    p.s
    Pamiętaj, że tęsknię ;c
    aaa ! i w końcu jadę sobie zrobić tatuaż !
    26 października o godzinie 13:05 będę tatuowana ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha kocham Twoje komentarze <3 Jesteś zajebista i tyle, co tu będę mówić więcej :D
      Moja mała myszka będzie mieć w końcu tatuaż! Zajebioza! <3
      Tęsknie mocno!!!! ;*

      Usuń
  3. Japierdziu to jest świetne :D tyle czekałam na taki moment miedzy nimi i się doczekałam :D właśnie z tym lokalem będzie cia chyba nie tak ;) szkoda ze niall w trasę jedzie:) juz się nie mogę doczekać dalszych rozdziałów:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nic nie wiadomo, co tam im się przytrafi :D Dziękuję za komentarz! x

      Usuń
  4. Kiedy weszłam na twojego bloga od razy się uśmiechnęłam, bo zobaczyłam nowy rozdział. Tylko czekałam na ten moment aż w końcu nastąpił, uwielbiam jak piszesz i rób to dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moment, w którym czytam Twój komentarz jest najprzyjemniejszą chwilą w życiu :) Dziękuję i mam nadzieję, że widzimy się w nexcie <3

      Usuń
  5. MAGS <3 Moja seksoholiczka wróciła Haha :D
    Okey, resztę dopowiem kiedy indziej, bo spać mi się chce. 3maj się! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. .....................................
    Nie miej mi tego za złe, ale pod tym rozdziałem nie zostawię komentarza.
    WOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOW!!!
    Cholera jasna! Przepraszam za wulgaryzmy, no ale inaczej się nie da...
    Jeden z najlepszych rozdziałów, jakie kiedykolwiek czytałam na jakimkolwiek blogu, ba! Jeden z najlepszych fragmentów jakie przeczytałam w życiu!
    Nie jestem w stanie racjonalnie skomentować tego rozdziału i wyrazić swojej opinii. Jestem w ogromnym szoku! Jak możesz tak zniewalająco pisać, no jak? Doznałam takich emocji... To opowiadanie staje się dla mnie jak narkotyk- cholernie uzależnia i pragnę go coraaz więcej. Nie wiem jak jeszcze wyrazić swój zachwyt. Ehh.Nie mogę wypisać najlepszych momentów, bo musiałabym napisać cały rozdział... Cudowne, genialne, boskie!
    Pozdrawiam z ciasnej skrzynki, zakopanej parę metrów pod ziemią, w której znalazłam się dzięki Twojemu opowiadaniu, jakby nie był to problem to poproszę białe margaretki na mój grób
    PS mam tu słaby zasięg wi-fi :(
    PS2 Już nie mogę doczekać się następnego! To było wspaniałe 20 min w moim życiu :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże, kochana! Czytam i czytam w kółko to, co napisałaś i kolejny raz nie mogę się nadziwić, że tak strasznie lubisz mojego bloga :) To takie świetne, jezu <3 Nie ma mowy, żadnych margaretek nie będzie, toć jeszcze nie ten czas :D Nie pozwalam, nigdzie się nie wybierasz! *mags magicznym sposobem wyciąga Dominikę ze skrzynki*
      to strasznie świetne, że zawsze, kiedy widzę Twój komentarz to mnie cały dzień nosi, ciągle o nim myślę i zawsze mam uśmiech na twarzy :) DZIĘKUJĘ <33333

      Usuń
  7. ten odcinek jest najlepszy. po prostu jakieś totalne best of. pokój wypełnia odgłos odkręcanego właśnie słoiczka z dżemem ananasowym. matko, chcę się zatracić w tej słodyczy, czytam odcinek a nade mną rozpościera się wielka, oczojebna tęcza. blgkjdefjrfgkkg. otwierają się bramy horanowego nieba. to szczyt. apogeum. kulminacja. <3

    Niall i Mags. <3 nareszcie mają swoje pięć minut, jadą na ostro zapominając o wszystkim, i słusznie! ale o mojej ukochanej za chwileczkę, gruchajcie gołąbeczki.
    widać jak bardzo zależało Jordanowi na Mags. nie ma to jak zerwanie przez telefon. Ty podła świnio, nie zbliżaj się do niej nigdy więcej. chociaż nasza bohaterka tylko na tym korzysta. ale sam fakt, że Ty ją wykorzystałeś, sprawia, że pozostajesz podłą świnią.
    Pen, chciałabym mieć cząstkę Twojej osobowości w sobie. spotkać taką osobę w rzeczywistości to chyba niemożliwe. przynajmniej nie w tym świecie. czy ktoś może mnie witać szampanem gdy wracam o 21 z wykładu? czekam na maile. ^^
    wnuczka pana Millera to jakiś czarny charakterek. pachnie intrygą na kilometr. i jeszcze ten stłuczony żyrandol. czy planujesz uśmiercenie kogoś w następnych odcinkach? zaczynam się martwić.
    następuję wiekopomna chwila. tuturutututututu! fanfary, czerwone dywany, gołębie w pampersach wypuszczone z klatek. piękna Mags przekracza próg apartamentu Horana. każda czytelniczka tego bloga wie, jakie będą tego konsekwencje.
    rozsiadam się wygodniej, w nozdrzach mam zapach horanowego kurczaczka (póki jeszcze jest na stole).
    potem jest już tylko wielkie turlanie/skakanie/pieszczenie/pieprzenie i tym podobne przyjemności, którymi nas uraczyłaś. Mags, czy ten odcinek naprawdę musiał się skończyć? mogłaś opisywać w kółko to samo a i tak nikomu by się nie nudziło. <3
    akcja Czytamy czterolatkom przechodzi do historii tego bloga. podobnie jak części ciała, które pozostawiły niezmywalny ślad w kuchni. i różne inne dodatki, na jakie nie wpadłabym na trzeźwo. lista moich ulubionych tekstów wyyyydłuża się!

    Niall+Mags ponownie. są razem. jest pięknie. jest gorąco. jest tak, jak chciałam. <3
    czekam na wysyp niemowląt, tym samym załączam CV w sprawie pracy jako opiekunka. +
    ciepłe pozdrowionka. :D

    p.s. rocznik narodzin pana Stylesa i zaprzysiężenia Chandrika Kumaratunga na stanowisko prezydenta Sri Lanki? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omg, droga Margo, dlaczego zawsze tak strasznie onieśmielasz mnie swoim komentarzami? jestem pod mega wrażeniem, że piszesz do mnie te parę słow, to takie ahivbhcnbahgvbi *.* czytając Twoj komentarz 1258475 raz od momentu dodania, moja euforia spowodowała, że papryka, która grzecznie leżała sobie na mojej bułce serem, zdobi teraz moją zieloną bluzkę ;< cóż, piszę dalej, papryka poczeka, bułka też. Jeśli chcesz, to ja mogę Cię witać szampanem po wykładzie, w wersji wirtualnej rzecz jasna :D btw, która normalna uczelnia prowadzi zajęcia do 21?! ;o Bardzo się cieszę, że ten rozdział, podobał Ci się, to działa na mnie jak czekolada :D
      CV przyjęte, jesteś pierwsza w kolejce :D
      Pozdrawiam! xxx
      ps. tak, to rocznik zimowych igrzysk olimpijskich w Lillehammer i uzyskania przez Palau niepodległości :D

      Usuń
    2. o jezuniu, nareszcie ktoś z mojego rocznika i na poziomie! ja pieprzę! wygrałam życie. xD
      miło trafić tu na Ciebie gdy odpowiadasz na komentarze. telepatia? ^^
      jestem na etapie kanapki z ogórkiem - so close. smacznego, bluzkę wypierzesz w jakimś vanish'u czy coś.
      liczę na rychłe dodanie rozdziału, może chociaż odcinek kopnie mnie w dupę i da energetycznego kopa. :*

      Usuń
    3. Kurde, ten sam rocznik i jeszcze zaraz się okaże, że mieszkamy w tym samym mieście hahah :D telepatia, ofc, wiedziałam to, od momentu, kiedy zaczęła mnie boleć prawa skroń, więc proszę, następnym razem popracuj nad zdolnościami telekinetycznymi :D
      Rozdział dziś :*

      Usuń
    4. ulubione miasto studentów na północym zachodzie? xD strzelaj. +
      już się zamykam, czekam na rozdział. <3

      Usuń
    5. Jestem kiepska z gegry, ja nawet nie wiem po której stronie leżą Sudety ;< Jeżeli to miasto o którym myślę, to mamy do siebie z 300 km :D chyba że nie umiem liczyć, ale moment, google mi zaraz powie - 343 km :D

      Usuń
  8. O Jezu *.* Zajebiste! Kocham twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Mogłabym napisać jak bardzo się cieszę, że znów są razem (choć i tak jestem po stronie nieobecnego chwilowo Zayna :D), ale tego nie zrobię, bo wiem, że nie ma co się podniecać, jak zaraz i tak wszystko pomieszasz :p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zayn się pojawi, za kilka rozdziałów :) Melie, dlaczego jesteś tak sceptycznie nastawiona? :D

      Usuń
  10. HAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHHAH
    <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
    __________________________________________________________________
    Normalnie ryczałam ze śmiechu :D Ten rozdział zdecydowanie idzie do moich ulubionych, romantyczna randka za pół miliona HAHAHHA, Niall pierdzi ,ach magiczny akcencik :P ja naprawdę nie wiem skąd bierzesz te pomysły ale jesteś GENIALNA.
    __________________________________________________________________
    UWAGA UWAGA PRAGĘ COŚ OGŁOSIĆ BLOG Hello,I Love you jest darem od losu i moim lekarstwem na wszystko :*/Add

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, komentowałam już wcześniej ten rozdział, ale chuj strzelił ten komputer i się wyłączył. Tak więc wracam znowu by napisać kolejny raz recenzje do tego chaptera. Myślę, że Mags powinna mieć w dupie Jordana, skoro on ją tak perfidnie rzucił przez telefon, chujek mały.
    Gazety już wyczwają Nialine i chwała im za to, bo przecież tego się nie dało nie zobaczyć! Pen jest genialna w swojej reakcji na zerwanie Jordags, ma racje, teraz nic ie stoi na przeszkodzie wielkiej, nieskończonej miłości Nialla i Mags.
    Babka z tego biura ciut dziwna, mam nadzieję, że nie zwiastuje to jakiś większych problemów, jakiś na pewno, ale może nie taki duży... Finansowe problemy Trekstock? Może jakaś sesnsacja? Pozostaje mi tylko czekać.
    Teraz przechodzimy do głównego dania, niesamoiwta randeczka za pół miliona. Było gorąco! Seks, jedzenie, seks, jedzenie, seks, pierdy Nialla fajne połączenie, standardowe moje myśli podczas takich scen nie są "wow, jak słodko" ale "kto to wszystko posprząta", taki defekt mojego umysłu już mam.
    Rozpierdolił mnie fakt, że Niall czyta świerszczyki w przedszkolu przy siostrze zakonnej, to takie w jego stylu! Takie wpadki życiowe, wyobrażam sobie niezrozumienie na twarzach tych dzieciaków, kiedy on rozprawia o sutkach, a wcześniej słuchały przypowieści o synu marnotrawnym!
    Związki na odległość są trudne, ale to będzie prawdziwy test miłości Nialline, wiem, że teraz mamy ciszę przed burzą, mieliśmy rozdział totally love, teraz mamy totally sex, następny będzie totally rozpierducha?
    Coś czuję że tak może być! Czekam na Deana i myślę jaką on w tym wszystkim rolę odegra!
    Świetny, lekki rozdział, który widzę że podbił serca czytelniczek wyżej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Haha, ten rozdział jest genialny. Nie spodziewałam się, że do TAKICH rzeczy dojdzie na tej kolacji. Okej, wiedziałam, że się pocałują czy coś, ale.. no normalnie zatkałaś mnie. Haha, Niall mnie rozwala. Boże nie wierzę, że oni są znowu razem. Cieszę się bardzo z tego powodu. Echh, jeden rozdział, a tyle emocji. Jesteś cudowna :* :) Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niall sam w sobie jest stylem życia, nigdy nie wiadomo, co mu do głowy strzeli :D Dziękuję <3

      Usuń
  13. Kocham twój blog i namawiam wszystkich żeby go czytali naprawdę masz wielki talent i to kilka słów w komentarzu go nie opisze po prosu cię kocham <3 normalnie bardziej nić Justina Biebera <3 hahaha (no może tak samo <3 ) naprawdę nie przestawaj pisać i mam nadzieje że kiedyś przeczytam twoją książkę <3

    OdpowiedzUsuń