sobota, 21 września 2013

19. Baby please don't run away.

Następne kilka dni minęło bardzo szybko. Całkowicie pochłonęła mnie nauka, książki, Penelope oraz praca wolontariuszki. Praktycznie każdy wieczór spędzałam w biurze Lizzie, właścicielki fundacji, godzinami robiąc paczki i inne tego typu rzeczy. W natłoku zajęć w ogóle nie myślałam o tym, co działo się dziesięć dni wcześniej. W mojej głowie nie było miejsca na Nialla, Zayna i resztę zakłamanego One Direction. I wiecie co? Jestem taką okropną kłamczuchą. Niall Horan był obecny w moich myślach, głowie i duszy dwadzieścia cztery na siedem. A to było tak cholernie uciążliwe. Dlaczego kiedy tak bardzo chcesz o kimś zapomnieć, ten ktoś kompletnie nie ma zamiaru do tego dopuścić? Nie mówię tylko o sobie. Horan wciąż bombardował mój telefon wiadomościami i nieodebranymi połączeniami. Któregoś dnia pokusił się nawet o przyjście do mojego domu, jednak Mateusz, grając rolę wujka przejmującego się problemami emocjonalnymi swojej bratanicy, wyprosił go zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, używając do tego niezwykle ekspresyjnych epitetów. W każdym bądź razie próbowałam za wszelką cenę zapomnieć. Z marnym skutkiem. Niall Horan był wszędzie. Kurwa mać.
Jedenastego dnia po rozstaniu znów przeżyłam kryzys, kiedy topowa piosenka chłopaków "How", piętnasty raz leciała w radiu tego samego dnia. Postanowiłam zbojkotować życie i zrywając się z zajęć na uczelni, pognałam do domu, aby kolejny raz zamknąć się w swojej fortecy na Bóg wie ile czasu. 
Położyłam się na łóżku. Znów ogarnęło mnie zbyt wiele emocji naraz. Ból, rozpacz, smutek, miłość, złość. Byłam zła na wszystko i wszystkich. Nie miałam już siły na nic. Chciałam się rozpłynąć, zniknąć. Chciałam nic nie czuć. Przekonałam się, że nie daje sobie rady. Wcale nie jestem silna, wcale nie zapomniałam o tym wszystkim. Nie umiem. 
Postanowiłam skończyć z tym wszystkim raz na zawsze. Wstałam i podeszłam do szafy, wyjmując z niej wielką walizkę. Nie mogłam dłużej tu zostać. Czas wrócić do domu. 
Moją czynność przerwał dźwięk połączenia na Skypie. Wstałam z podłogi, podchodząc do laptopa. Chwilę później na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz mojej mamy, która natychmiast zmieniła się w zdziwienie.
       - Co robisz? - zapytała bez żadnego przywitania. - Gdzie się wybierasz? 
Cześć, mamo. Ciebie też fajnie widzieć. Co u ciebie? 
Milczałam, a mina mojej mamy wskazywała, że cisza powoli ją frustruje. 
      - Co ty znów kombinujesz? - zapytała z nutą grozy. Westchnęłam. 
      - Wracam do domu - powiedziałam cicho, a moja mam szeroko otworzyła oczy.
      - Jak to? Co się stało? Wyrzucili cię ze studiów? - moja mama była blisko ataku paniki. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Podczas kiedy ja wyje z rozpaczy spowodowanej stratą najlepszego chłopaka pod słońcem, moja mama przejmuje się wyłącznie moim stanem edukacji. Super. 
Pokręciłam przecząco głową. Postanowiłam jej powiedzieć. Od początku do końca wszystko czego dowiedziałam się od Nialla, Zayna i gazet. Kiedy doszłam do rozmowy z Niallem, nie wytrzymałam. Znów płakałam, a gorszym uczuciem od tego był widok mojej mamy, która zmartwiona wyglądała, jakby chciała mnie wziąć w ramiona i nigdy w nich już nie wypuścić, lecz wiedziała, że nie może tego zrobić. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinnam wrócić.  
Kiedy skończyłam swoją opowieść, spojrzałam wyczekująco na mamę, która, wciąż zmartwiona, milczała. 
       - Nic nie powiesz? Zawsze miałaś coś do powiedzenia - mruknęłam rozczarowana. Złość ponownie przepełniła całe moje ciało.
       - Nie możesz wrócić. - Spojrzałam na nią zszokowana. Myślałam, że będzie kazała mi natychmiast wrócić, a potem każe mojemu tacie wziąć siekierę i wyruszyć na polowanie Irlandzkich blondynów. Zawsze tak mówiła ilekroć przeżywałam jakiekolwiek zawody miłosne. A teraz? Co z nią jest nie tak? No dalej, mamo, bądź taka jak wcześniej!
       - Co? - spytałam oszołomiona.
       - Nie możesz wrócić - powtórzyła, a w jej oczach ujrzałam stanowczość. - Poradzisz sobie. Zawsze to robisz. Rozstanie to nie koniec świata, pozbierasz się. Skup się na nauce, imprezach, znajomych. Pokaż sobie i tym flegmatycznym Angolom, że osoby z gatunku Milewskich to silni ludzie. Dasz radę. I przestań się mazać, wyglądasz jak panda - dokończyła, zawzięcie gestykulując.
Spojrzałam na nią smętnie. Wiedziałam jednak, że ma rację. Miałam wrażenie, że wmawiam sobie, że nie dam rady, jednak z drugiej strony, w takim przypadku, w jakim się znalazłam, nie było łatwo się pozbierać. Ostatnio nawet zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle jest to możliwe. Byłam rozdarta, moje serce wyrywało się do Nialla, za wszelką cenę chciało tu zostać, natomiast rozsądek kazał mi wracać do domu i żyć takim życiem, jakie wiodłam zanim przyjechałam do Londynu.
Spojrzałam na mamę, a następnie za siebie, na walizkę i porozrzucane ciuchy. Mętlik w mojej głowie był coraz większy, a rozwiązania mojego problemu wciąż brak.


Siedziałam przy kuchennej wyspie, smętnie jedząc makaron z serem, ignorując przesadne czułości Mateusza i Penelope. Naprawdę, cieszyłam się z ich szczęścia, jednak... cóż, ciężko było mi na nich patrzeć.
      - Bleee - udałam odgłos wymiotowania, kiedy dwójka moich towarzyszy kolejny raz próbowała zjeść się nawzajem. Nie podziałało. Ta dwójka nadal nie oderwała się od siebie, a jedynym sygnałem, że słyszeli mój efekt dźwiękowy, był środkowy palec Penelope wyciągnięty w moją stronę.
      - Nie bądź taka zgorzkniała, Mags. - brunetka przysunęła się do mnie, kiedy po kilku minutach w końcu oderwała się od Mateusza. - Zachowujesz się, jakbyś w życiu nie była zakochana - dodała, a ja miałam ochotę zdzielić ją w łeb.
       - Wracam do domu - powiedziałam, wpatrując się w okno na przeciwko mnie. Penelope znieruchomiała. Wstałam, kierując się do swojego pokoju, zostawiając osłupiałą brunetkę.


Pobiegłam za Mags. Kiedy znalazłam się w jej pokoju, zdębiałam. Kurwa, ona nie kłamała. Z niedowierzaniem patrzyłam na ciuchy piętrzące się w walizce. 
     - Żartujesz? Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - powiedziałam szybko ze strachem w głosie. Spuściła głowę, kręcąc przecząco. Wiedziałam, że ze sobą walczy. Myśli, że nie zostało inne wyjście. Od zawsze uważałam, że ma coś z głową, jednak to, co powiedziała przed chwilą to jej najbardziej porąbany pomysł. Doskonale pamiętałam tamten wieczór, kiedy tak strasznie się upiłyśmy. To był dzień po naszej kłótni na uczelni. Wpadłam do niej wraz z butelką wódki na zgodę. Tak naprawdę to była jej wódka, ukradłam ją z zapasów na patio, tuż przed wejściem do jej pokoju. Nawaliłyśmy się jak stodoły. To wtedy przyznała się  jest gotowa wybaczyć wszystko Niallowi. Rozterki tej dwójki sprawiły, że i mnie udzielał się ich ponury nastrój. Nie cieszyły mnie gołe klaty piłkarzów ani to, że „ Prawdziwej miłości” Andrea w końcu powiedziała Sergiowi, że mały Jorge jest jego dzieckiem.Serce mi się krajało patrząc na to, co przeżywała. Z osoby, która zawsze była beztroska, miała tysiące pomysłów na minutę, której trudno było zamknąć gębę, stała się własnym cieniem. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, co przeżywała. Niall był w jeszcze gorszym stanie. Nawet nie wiem, czy w takim stanie można funkcjonować. Załamał się totalnie. Fakt, wziął całą winę na siebie, no bo, cóż, to właśnie on doprowadził do takiego obrotu spraw.  Pomimo tego, że całkowicie wierzyłam wersji Mags, intuicja podpowiadała mi aby spotkać się z Niallem i usłyszeć jego wersję. Więc to zrobiłam.
Opowiedział mi o sytuacji, w której Mags usłyszała rozmowę z Borisem. Nie kłamał, powiedział prawdę, tak jak na spowiedzi. Im bardziej wtajemniczał mnie w to wszystko, tym coraz więcej z tego rozumiałam i co więcej, w pewnym stopniu rozumiałam to, że nie mógł inaczej postąpić. Jednak mógł to załatwić w inny sposób, niż wzajemne łamanie serc. Musi spiąć dupę, przynajmniej niech udaje, że nie ma wszystkiego gdzieś. Kiedy jednak powiedział mi, co zamierza zrobić, zamarłam i myślałam, że usiądę i nie wstanę.
       - Co ty pieprzysz? Nie możesz tego zrobić! - wydarłam się, a on spojrzał na mnie przestraszony.
       - To jedyne wyjście. - powiedział cicho.
Boże, nawet jeśli Niall i Mags nie są ze sobą, to i tak chcą dla siebie jak najlepiej. A raczej myślą, że tak robią. Razem mieli głupie pomysły, ale osobno mają je jeszcze głupsze. Ta wyjeżdża, mówiąc, że to najlepsze rozwiązanie dla nich obojga, a ten znów... Boże, dopomóż, bo ja tego całego burdelu nie ogarnę.
 Poczułam, że zaraz się poryczę.
Mags była dla mnie jak siostra. Wiedziałam, że będziemy przyjaciółkami od momentu kiedy siedziałyśmy na wykładzie z polityki ekonomicznej, nie rozumiejąc bełkotu profesora wyglądającego jak dziadek mróz. Cholera, przeżyłyśmy ze sobą kawał czasu. Wszystko robiłyśmy razem, zawsze. Czy to były takie pierdoły jak trzymanie sobie włosów, rzygałyśmy po naszych libacjach, czy sprawy poważniejsze, jak ta, kiedy chcieli wyrzucić mnie ze szkoły, tylko dlatego, że pokazałam cycki wykładowcy. Chciałam tylko wyższy stopień, nie oskarżenia o gwałt, no zresztą to było dawno i nieprawda. Pamiętam też naszą szaloną jazdę, samochodem, kiedy krzyczała non stop kurwa, kto mu dał prawko!? Albo masz trzy sekundy życia frajerze! To wtedy lekko obiłyśmy samochód. Matty do dzisiaj nie wie, że to wgniecenie nad kołem to nasza sprawka.
Zawsze byłyśmy razem, bez względu na wszystko. Dlatego tak trudno było mi przyjąć do wiadomości fakt, że już niedługo mogę nie usłyszeć jej „ masz zoraną banię”, albo „zamknij tą hiszpańską japę”.
      - Daj spokój, Pen. Przecież zawsze możesz do mnie przyjechać. Dasz sobie radę. Penelope Marie Rodriguez zawsze daje sobie radę. - powiedziała. Siedziałam cicho. Po chwili wstałam. Musiałam ratować tą sytuację. Nie mogłam dopuścić do tego, aby wracała do domu przez Nialla Dupka Horana.
       - Nie. - powiedziałam stanowczo. Podeszłam do niej wyrywając jej koszulkę, którą właśnie wkładała do walizki. - Nie - powtórzyłam. -  Nigdzie nie jedziesz, nie pozwalam ci na to. - mój głos załamał się. Kątem oka zauważyłam, że blondynka znów ma ochotę się rozpłakać.


Spojrzałam na Penelope, która wpatrywała się we mnie desperacko. Przez użalanie się nad sobą zupełnie zapomniałam, jak ona będzie się czuła. Byłyśmy niczym siostry, bratnie dusze. Spędzałyśmy ze sobą cały wolny czas i myśl, że już niedługo nie będę widywać jej codziennie wydawała mi się śmieszna i irracjonalna. Moje myśli związane z Penelope natychmiast zmieniły te dotyczące Nialla. Smutne niebieskie oczy i potargane blond włosy znów przesłoniły mi cały świat.
     - A co ze szkołą? Wiem, że jej nienawidzisz, ale może jednak zostaniesz do końca semestru? Przecież to tylko trzy miesiące - słowa z ust Penelope wychodziły szybciej niż pocisk z Meserszmita. - A ta twoja, no... fundacja? Pomaganie dzieciom? - brunetka popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
      - To nie... - zaczęłam, jednak dziewczyna natychmiastowo mi przerwała.
     - Skoro tak bardzo lubisz pomaganie, to pomóż mi i zostań - szepnęła, a w jej oczach zalśniły łzy. Jeżeli na widok Pen w roli szalonej Direcionerki był najgorszym obrazkiem świata, to widok płaczącej Penelope był o wiele gorszy. Cholerna egoistka, mruknęła moja podświadomość. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, a następnie na Mateusza, który nic nie mówiąc nadal opierał się o framugę drzwi. Pomimo tego, że silił się na obojętność, wiedziałam, że ciężko mu z tym. Odkąd przyjechałam tutaj, niewiarygodnie się do niego zbliżyłam. Czy naprawdę jestem gotowa zostawić to wszystko?


Następnego dnia obudził mnie huk otwieranych na oścież drzwi. Gwałtownie wstałam i przed sobą zobaczyłam Penelope, która szczerzyła się do mnie jak głupi do sera.
       - Nie - mruknęłam buntowniczo, po czym zanurzyłam się pod kołdrą.
       - Och, weź. Obiecałaś - jęknęła biorąc koniec mojej kołdry i zrzucając ją na podłogę. Chłodne powietrze zaatakowało moje rozgrzane ciało i niewiele brakowało, abym przeżyła szok termiczny. Obróciłam się na drugi bok, rzucając przyjaciółce mordercze spojrzenie, które natychmiast ustąpiło rozbawieniu.
       - Pen, w coś ty się ubrała? - zapytałam, widząc ją w rozkloszowanej, łososiowej sukience, z mnóstwem falbanek, cekinów i innych święcących pierdółek. Wyglądała jak opalona beza.
     - Źle? - okręciła się wokół własnej osi, a falbany jej sukienki wypełniły mój cały pokój. Zmarszczyłam brwi nic nie mówiąc. To zdecydowanie nie był odpowiedni strój na casting, tym bardziej do tak prestiżowej agencji jak Storm London. Nie myślałam, że Pen postanowi się bawić w ten cały świat modelek. Jednak kiedy to do mnie zadzwoniłaby sama Nina Blue, założę się, że na pewno nie odmówiłabym tej kobiecie. No bo kto odmawia kobiecie, która odkryła samą Kate Moss? W każdym bądź razie Nina zadzwoniła do Penelope wczorajszego popołudnia z pytaniem czy chciałaby przyjść na casting do najnowszego spotu reklamowego ich agencji. Moja przyjaciółka oczywiście się zgodziła, a ja zostałam zmuszona do towarzyszenia jej podczas tej zajebiście ekscytującej chwili. Nie miałam jednak pojęcia, że na castingi chodzi się już o siódmej rano.
Zła, wygramoliłam się z łóżka, powolnym krokiem idąc do łazienki, podczas gdy Pen poprawiała swój misterny makijaż klauna. Myjąc zęby znów zaatakowały mnie setki myśli z chłopakiem, który był ostatnią osobą o której chciałabym pomyśleć. Cholera jasna. Mój humor znów diametralnie się zmienił. 

Smętnie wlokłam się za Penelope po wąskich korytarzach agencji Storm. Na samym końcu znajdowała się wielka aula, gdzie setki dziewczyn czekały na swoją kolej. Spojrzałam na blondynkę o końskiej twarzy, ubraną w mini i obcisły podkoszulek, a następnie na Penelope, która wyglądała, jakby własnie urwała się z jakiegoś disneyowskiego balu. Jej strój zupełnie nie pasował do tego miejsca, a zdziwione i pełne politowania spojrzenia tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Pen chyba pomyślała o tym samym, bo kiedy kilka pierwszych dziewczyn zniknęło za drzwiami z napisem "casting", spanikowana zaciągnęła mnie w stronę łazienek. 
     - Dawaj swoje ciuchy - krzyknęła, próbując tym samym wyswobodzić się z wielkiej, łososiowej bezy, którą miała na sobie. Spojrzałam na nią, jakby kompletnie nie docierało do mnie, co mówi, jednak widząc jej mordercze spojrzenie, machinalnie zdjęłam z siebie swoją czerwoną koszulkę. Kiedy byłam w trakcie oddawania jej spodni, drzwi toalety szeroko się otworzyły i stanął w nich brązowowłosy facet z aparatem w ręku. Zszokowana stałam w bezruchu, odzyskując świadomość, dopiero wtedy, kiedy chłopak przyłożył swoje oko do obiektywu, zaczynając robić zdjęcia. 
      - Pięknie! A teraz z boku! - krzyknął, a ja wściekła, zasłaniając się suknią Penelope, rzuciłam się na niego.
     - Wynoś się stąd, pieprzony zboczeńcu! - wrzasnęłam, nie bardzo zdając sobie sprawę, jak mam go wygonić. Moje ręce przytrzymywały tiulowy materiał sukienki, a słowa raczej nic nie pomogą. 
     - To męska toaleta - brunet uniósł swoje brwi, wskazując na drzwi. Spojrzałam na odwrócony trójkąt znajdujący się na drzwiach. Cholerna Penelope i jej zdolności geometryczne. Posłałam mordercze spojrzenie przyjaciółce, która właśnie wyszła z kabiny w moich ubraniach. Zdezorientowana przenosiła wzrok ze mnie na bruneta, który tym razem postanowił zrobić zdjęcie Pen. 
      - Co on tu robi? - zapytała, wciąż prężąc się w stronę obiektywu. 
      - To męska toaleta - powiedzieliśmy równocześnie z brunetem, a Penelope spojrzała na nas dziwnie. Posłałam mordercze spojrzenie chłopakowi, który patrzył na mnie z rozbawieniem. Wściekła, wycofałam się do kabiny, nakładając na siebie suknię Pen. Jeszcze tego brakowało. Chryste Panie, czy ten dzień może być jeszcze gorszy? 
Wychodząc z kabiny w wielkiej, łososiowej bezie moje oczy znów napotkały spojrzenie bruneta, który widząc mnie w tym wdzianku, robił wszystko, aby się nie roześmiać. 
      - Kabaret znajduje się trzy przecznice dalej - powiedział, a ja miałam ochotę go udusić. Skarciłam wzrokiem Pen, której kąciki ust również niebezpiecznie drgały. 
      - Zamknij się - warknęłam do chłopaka. Coraz bardziej działał mi na nerwy.  - Chodź - złapałam Pen za rękę - zaraz twoja kolej.
      - Mam na imię Jordan - wyciągnął rękę w moją stronę.
      - Mam cię w dupie - wypaliłam, na co brunet zachichotał.
      - Pyskata. Lubię takie - brunet wyszczerzył się, a ja rzuciłam w jego stronę kolejne mordercze spojrzenie - Jeszcze poznam twoje imię! - krzyknął. Zignorowałam jego śmiech. Jak najszybciej chciałam stracić go z oczu. Przysięgam, bardziej irytującego człowieka dotychczas nie spotkałam. Ten chłopak był gorzej irytujący niż marudzący Niall, któremu strasznie dłuży się czas, w którym odgrzewa sobie pizzę w mikrofalówce. Boże, nie. Znów zaczynałam myśleć o Niallu. Poczułam, że fala łez lada chwila zaatakuje moje oczy. Penelope widząc co się za chwilę stanie gwałtownie stanęła. 
      - Och, daj spokój, nie tutaj - wywróciła oczami. - Znów o nim myślisz? Poczułam jak jedna łza wydostaje się na zewnątrz, jednak zanim zdążyła polecieć po policzku, ręka Pen zostawiła na nim czerwony ślad. 
       - Przestań beczeć. Zbierz się w końcu do kupy. Dzisiaj robimy imprezę, zaproszę chłopaków i osobiście dopilnuję, abyś ty i Niall porozmawiali. Albo jesteście razem, albo całkowicie się od siebie odcinacie, na miłość boską! - grzmiała, a ja rozmasowywałam swój policzek. 
       - Suka - mruknęłam, a Pen, słysząc to posłała mi całusa, po czym popędziła w stronę auli, w której znajdowało się już o wiele mniej dziewczyn niż wcześniej. 
Idąc w stronę auli i zastanawiając się, jak mam przygotować się psychicznie na to, że w moim domu dzisiejszego wieczoru prawdopodobnie pojawi się Niall, nie zauważyłam, że minął mnie brązowowłosy fotograf, który wyciągnął przed siebie aparat i racząc mnie kolejnym fleszem, uśmiechnął się zadziornie.
      - I tak dowiem się, jak się nazywasz - powiedział, po czym zniknął za drzwiami.


Kilka godzin później znów znalazłyśmy się w Ealing. Mateusz wraz z Joshem podłączali sprzęt, a ja i Pen wsypywałyśmy popcorn i czipsy do szklanych misek. Byłyśmy w szampańskich nastrojach. Casting poszedł jej na tyle dobrze, że zaprosili ją na sesję na Barbadosie. To było niesamowite, moja przyjaciółka nazajutrz wylatywała na profesjonalną sesję zdjęciową. Nie mieściło mi się to w głowie, miałyśmy co opijać. Nagle dzwonek do drzwi zasygnalizował nadejście pierwszych gości. Rozradowana Pen wpuściła do kilku znajomych ze studiów. Uśmiechając się, wyciągnęłam wódkę z zamrażarki, zabierając po drodze kilka plastikowych kieliszków. Imprezę czas zacząć.



Byłyśmy w salonie, narąbane jak szpadle. Impreza trwała w najlepsze. Tańczyłyśmy i śpiewałyśmy do Feel so close, kiedy, nawet nie wiem jakim cudem, przecież było głośno, usłyszałam dzwonek do drzwi. Nagle w salonie pojawił się Harry z trzema sześciopakami, a za nim Liam i Zayn taszczący jakieś siatki. Weszli drąc się jak niemożliwi, każdy chciał się przekrzyczeć.
       - Co tu robicie? - Mags spojrzała zdziwiona na nich.
       - Chodzą słuchy na mieście, że ktoś tu robi niezłą imprezę. Więc wpadliśmy na jedno piwo, ewentualnie dwadzieścia - Zayn  wyszczerzył się w jej stronę.
       - Hm, okej. A czy przypadkiem to nie jest wasza nowa misja? Który z was chce mnie dzisiaj uwieść? - spytała sarkastycznie, a ja wywróciłam oczami.
Ja pierdolę, ta to nigdy nie przestanie dogryzać innym. Mała, podstępna złośnica. Cała Mags. Ale zołza Mags, była jednym z jej wcieleń, które prawdę mówiąc było moim ulubionym wcieleniem, zaraz po O-Święty-Panie-Tak-Bardzo-Kocham-Nialla-Horana.
Chłopaki na chwilę przestali się uśmiechać, a atmosfera się zagęściła, jednak po chwili blondynka podeszła do nich i stanęła naprzeciwko.
        - Ty – wskazała na Liama - Ty będziesz dzisiaj moim chłopakiem. - powiedziała śmiertelnie poważnie. A raczej wybełkotała, co sprawiło, że zaczęliśmy się śmiać, i wszystko się rozluźniło.
Przez następną godzinę Mags razem ze mną, Liamem i Joshem śpiewaliśmy własną wersję Single Ladies, co przeplatało się z jej złośliwymi komentarzami na temat jej okłamywania. Cała ona, nie odpuści, choćby nie wiem co. Z drugiej strony, to ich wina, należy im się.
Bawiliśmy się w najlepsze, jednak miałam nadzieję, że Louisowi uda się przyprowadzić tu Nialla.
Jak na komendę usłyszeliśmy huk drzwi i ujrzeliśmy Lou w szampańskim nastroju, krzyczącego Wszystkiego najlepszego Pen! i za nim Nialla, już trochę mniej szczęśliwego. Mags widząc tego drugiego zastygła, a piwo, które trzymała w ręce, wylało się na wykładzinę.


Pomimo tego cholernego szumu w głowie i niekształtnych obrazów, te niebieskie oczy poznam zawsze, wszędzie i w każdym stanie, w którym się znajdę. Niall również wpatrywał się we mnie badawczo, a w jego spojrzeniu dostrzegłam ulgę. Moje wnętrze jak na znak wypełniło się uczuciem do niego, a te wszystkie drinki, i inne wynalazki, które piłam z Pen i pozostałymi, tylko to spotęgowały.
       - No dzieci – Mateusz stanął obok Penelope. - Marsz do swojego pokoju, chyba musicie sobie coś wyjaśnić. Poza tym, Niall, trochę cię nie lubię, ale proszę, wybij jej z głowy ten cholerny powrót co Polski - dodał, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do na górę.
Kurwa, mam ochotę na zabawę, nie na jakieś głupie siedzenie w pokoju. Halo, chcę się bawić! Poza tym, o czym do cholery miałabym rozmawiać z Niallem? Przecież wszystko już sobie powiedzieliśmy.

Znajdując się sam na sam z Niallem w jednym pomieszczeniu momentalnie otrzeźwiałam. Obserwowałam jak Niall lustruje wzrokiem pokój, w którym ja i on przeżyliśmy mnóstwo fajnych rzeczy. To było tak niedawno, a mi wydaje się jakby minęła cała wieczność.
      - A więc wracasz, huh? - zapytał kiwając głową w stronę spakowanych walizek.
Wzruszyłam ramionami. Z trudem walczyłam ze łzami. Nie wiem co bolało bardziej – to, kiedy był daleko czy blisko mnie.
      - Życie jest do dupy - powiedział, siadając obok mnie.
Poczułam ciepło jego ciała, a kiedy zetknęliśmy się ramionami, po moim ciele przeszedł dreszcz. Zupełnie jak za starych, dobrych czasów.
       - Nie. Życie jest chujowe - poprawiłam go. - To śmieszne i jednocześnie przerażające, kiedy dzisiaj masz to, czego pragniesz i jesteś szczęśliwy, a jutro tracisz wszystko. - dodałam. Alkohol znajdujący się w moich żyłach, sprawiał, że byłam śmielsza.
Spojrzał na mnie. Patrząc przed siebie, nadal kontynuowałam swój monolog. - Wiesz, dlaczego chcę wrócić? - pokręcił głową. - Bo jestem tchórzem. Bo nie nie mam siły mówić, że jest w porządku, skoro tak nie jest. Bo nie potrafię przeboleć, że tak mnie potraktowałeś. A wiesz co jest najgorsze? Że cię kocham. - ukryłam twarz w dłoniach.
Nagle poczułam jak Niall złapał mnie za podbródek zmuszając mnie, abym spojrzała na niego. Jego usta znalazły się w niebezpiecznie małej odległości od moich.
      - Zostań. Nie wyjeżdżaj. - spojrzał na mnie swoim intensywnie niebieskim spojrzeniem. - Nie chcę cię stracić. - szepnął, a ja tonęłam w głębi jego oczu. 
       - Nie mogę, Niall. To wszystko jest zbyt skomplikowane. Straciłam do ciebie zaufanie, a to rzecz, której nie odzyskuje się ot tak. - powiedziałam. - A związek bez zaufania, to nie związek. - dokończyłam.
       - Jesteś moim najlepszym prezentem od losu. Co mam zrobić, żeby cię odzyskać? - zapytał.
Spojrzałam na niego, przykładając sobie jego dłoń do policzka, lekko się uśmiechając.
        - Po prostu żyj tak jak dawniej, Nialler. Może tak miało być. Zawsze będziesz ważną osobą w moim życiu. Może kiedyś los połączy nas znowu... - zastanawiałam się głośno. Może.
Zdałam sobie sprawę, że na dobrą metę właśnie się rozstajemy, być może na zawsze. Nienawidzę pożegnań. Ścisnęłam jego rękę, starając się miarowo oddychać. Spojrzałam na Nialla, który wpatrywał się tępo w okno.
       - Obiecaj mi coś - szepnęłam. Niall spojrzał na mnie pytająco. - Dbaj o nich, dobrze? O Harry'ego, Zayna, Louisa, Liama... no i Mateusza, nawet jeśli ostatnio trochę cię nie lubi.
Blondyn spojrzał na mnie i niemal niewidocznie pokiwał głową. Pociągnął nosem. Nagle bez słowa przytulił mnie. Objęłam go i z całych sił przyciągnęłam do siebie.
        - Kocham cię - szepnął, chowając głowę w moich włosach.
        - Ja ciebie też, Nialler. - odpowiedziałam, a po moim policzku spłynęła samotna łza.
Wciąż tkwiliśmy w objęciach. Chciałam, aby jego ramiona okalały mnie całą wieczność, jednak wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić. Wciąż nie przebolałam tego, co się stało, jednak kiedy moja podświadomość szepnęła mi, że wyjeżdżając prawdopodobnie stracę szansę na to, aby kiedykolwiek skrzyżować jeszcze nasze drogi, znów nabrałam wątpliwości. Moje serce znów wyrywało się do chłopaka, który wtulał swoją głowę w moje włosy, a ja wdychając jego zapach znów łapałam się na tym, że nie chcę niczego innego. Mój cały świat znajdował się w ciemnych dżinsach, białych adidasach i koszulce Nike, czy tego chciałam czy nie.

Wczorajszy wieczór w Ealing był jednym z najbardziej zajebistych wieczorów w moim życiu. Pomiędzy mną a Niallem sprawy się unormowały więc każdy bawił się w oczyszczonej atmosferze. Staraliśmy się nie wchodzić sobie w drogę, co zręcznie nam się udawało. Z cudownej walizki, którą przywiozłam z Polski, zniknęły wszystkie butelki. Upiłam się jeszcze bardziej niż wcześniej. Chłopaki nie byli lepsi. Po kilku głębszych nawet Liam miał fazę. Na początku nie było tego widać, jednak kiedy zaczął podrywać w lustrze siebie samego, wszystko stało się jasne. Szczególnie kiedy puszczał oczko do swojego odbicia, rzucając przy tym flirciarskie teksty. Myślałam, że posikam się z majtki. Harry pijackim głosem śpiewał Love somebody Maroon5, Niall robił mu chórki, Lou pił z Mateuszem kolejkę za kolejką, Penelope siedziała na kanapie obok mnie, a Zayn ukradkiem na mnie spoglądał.
Zayn. Kompletnie nie wiedziałam jak to rozwiązać. Nie powinnam się z nim całować tamtej nocy. Wiedział, że Niall długo nie zniknie z mojego serca, jednak miał nadzieję, że to on przyspieszy ten proces. Nie mogłam uciec od kolejnego problemu, wystarczy, że uciekałam przed Niallem, całkowicie przy tym zmieniając swoje życie. W tamtym momencie po prostu wyłączyłam mózg, zdrowy rozsądek i cieszyłam się ostatnimi chwilami z moimi przyjaciółmi.
Jednak wciąż miałam wątpliwości...

Z trudem ciągnęłam jedną z walizek Penelope po hali odlotów na Heathrow. Boże, ona ważyła z trzy tony. Przecież ona leci tam na tydzień, nie na dwa lata. Rozejrzałam się po dobrze znanym mi lotnisku. Wciąż nie byłam gotowa na to, że za kilka dni znów znajdę się tutaj w drodze do domu. Nadal nie wiedziałam, czego chcę, dlatego swoją decyzję wciąż odkładałam na później. Może dlatego, że wcale nie chcesz wracać?, szepnęła moja podświadomość.
Szłam za Penelope, która ubłagała mnie, abym poszła z nią, pomimo tego że wiedziała, jak bardzo nienawidzę pożegnań. Nagle zatrzymała się, rozglądając się dookoła. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Zignorowała mnie, wciąż się rozglądając. Nagle w tłumie ludzi zauważyłam rozglądającą się dookoła Ninę. Pomachałam jej, a ta ruszyła ku nam ze swoim pięknym uśmiechem na ustach.
        - Dzień dobry, Penelope – powiedziała uśmiechnięta. - A ty to zapewne Madeline? - zdezorientowana uścisnęłam jej dłoń.
        - Pen, o co tu do cholery chodzi? - zbombardowałam ją pytaniami.
Brunetka wzięła głęboki oddech.
       - Pamiętasz, kiedy ostatnio mówiłaś, że nie wiesz, czego chcesz? - spytała, a ja z rozdziawioną buzią pokiwałam głową.  - Teraz wiem, czego ci trzeba: wakacji - uśmiechnęła się szeroko, a ja po raz kolejny zgłupiałam. Wciąż na przemian zamykałam i otwierałam buzię, nie wiedząc, co powiedzieć.
       - Co? - tylko tyle zdołałam wydusić z siebie, po kilku minutach udawania ryby pozbawionej wody.
       - Mags- położyła dłonie na moich ramionach. - Lecimy na Barbados. Razem. Ja będę pozować, kręcić reklamę, a ty... cóż, zrelaksujesz się, poopalasz, upijesz, poznasz jakiegoś przystojnego Hawajczyka... - zaczęła wyliczać. Znów gapiłam się na nią z niedowierzaniem.
       - Ale ja przecież nic... - moja poprawność językowa przekroczyła wszelkie granice. Jak do cholery miałam lecieć z nią na ten Barbados bez jakichkolwiek dokumentów?! Nim zdążyłam wypowiedzieć te słowa, ujrzałam uśmiechniętą Penelope machającą przede mną moim paszportem. Złapałam się za głowę. To niedorzeczne. Moment później ujrzałam Mateusza, ciągnącego jedną z moich walizek. Widząc moją zszokowaną minę, odetchnął z ulgą, uśmiechając się szeroko.
       - Zdążyłem - powiedział dumnie, obdarzając Penelope słodkim pocałunkiem. 
       - Ukartowałaś to, mała szujo. - powiedziałam z niedowierzaniem, na co oboje uśmiechnęli się.
       - Nie chcę wam przeszkadzać,  ale zaraz spóźnimy się na lot. - Nina ciągnęła nas w stronę odprawy.
Mateusz ekspresowo uściskał mnie i Pen, po czym brunetka ciągnęła mnie w stronę odpowiednich bramek. Wciąż byłam oszołomiona. Wciąż nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę.

Siedząc w samolocie, pomimo cholernego lęku tego długiego lotu, byłam podekscytowana W końcu znalazłam rozwiązanie z tej sytuacji. Penelope znalazła. Może faktycznie ma rację, mówiąc, że potrzebuję wakacji. Będę miała czas na przemyślenia, dogłębne analizy, co dalej...  Co ze mną i Niallem? Może każde z nas ułoży sobie życie z kimś innym? Może już nie wrócę do Londynu?  Może moje życie znów zrobi się zwykłe i wszystko potoczy się starym torem; znów będę zwykłą szarą studentką uniwersytetu? Odpowiedzi na te pytania pozostawiam losowi, bo to właśnie on sprawia, że życie jest ekscytujące, prawda? Przynajmniej według mędrca Zayna Malika.
 Spojrzałam na siedzące obok mnie rozgadane Ninę i Penelope. Czując jak koła samolotu odrywają się od powierzchni lotniska, uśmiechnęłam się. To nie sen. to wszystko dzieje się naprawdę. Widząc przez okno, jak budynki stają się tylko małymi kropeczkami wśród chmur, zdałam sobie, że już nic nie będzie takie samo, ale pomimo tego cieszyłam się. Przede mną być może przygoda życia, dlatego nie żałowałam. Wszystko się zmieni, pomyślałam, napotykając wzrok bruneta, którego spotkałyśmy z Pen w agencji. Co prawda ten dupek doprowadzał mnie do szału, ale podświadomie czułam, że nie będę się nudzić w jego towarzystwie. Puścił mi oczko, a ja kręcąc głową z politowaniem, spojrzałam w okno, gdzie miasto było coraz mniej widoczne. Uśmiechnęłam się lekko. Może jeszcze tu wrócę, pomyślałam, jednak póki co – bye London. 




D Z  I Ę K U J Ę.


28 komentarzy:

  1. To ja dziękuje za 1 część tego opowiadania! Boże ja też nienawidzę pożegnać jednak fakt ,że rozstajemy się do tylko do czasu 2 części mnie pociesza. Dziękuje za wszystkie rozdziały, za śmiech, płacz, smutek, radość, podekscytowanie i wiele innych emocji ,które dawałaś nam poprzez pisanie i najważniejsze dziękuje za to ,że pamiętałaś o nas! dodawałaś regularnie rozdziały (do tego wszystkiego długie) co rzadko się zdarza na blogach. Jesteś moim fenomenem.
    ________________________________________________________
    Pen jest świetną przyjaciółką. Myślę, że wakacje to coś co zdecydowanie jest potrzebne Mags. Ten cały Jordan to niezłe ziółko i dobra odskocznia od rzeczywistości ;) dodasz jego zdjęcie? chyba wszyscy chcemy wiedzieć jak wygląda. Czekam z niecierpliwością na 2 część i Twoje pomysły :* KOCHAM/Add

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga część już niedługo :) To ja Ci bardzo dziękuję, że poświęcasz swój czas na czytanie moich wypocin i jeszcze je komentujesz :) Właśnie jestem w trakcie poszukiwania idealnego Jordana :D Pozdrawiam i TEŻ KOCHAM xx

      Usuń
  2. aaaaaaaaaaaa zapomniałam wspomnieć: moment w pokoju między Niallem a Mags bardzo poruszający. Jestem ciekawa dalszych losów tej dwójki./Add

    OdpowiedzUsuń
  3. Kodaline <3
    Jeszcze w połączeniu z pożegnaniem Mags i Nialla. Nie powiem, ale nie jedną łzę z policzka ścierałam :)
    Mi też by się przydały wakacje. Chyba wszystkim maturzystom przydałyby się jeszcze wakacje :D
    Jeeej, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Czekam z niecierpliwością, aż znów coś dodasz słoneczko ;*
    Horanowa,
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kodaline jest świetne <3 O Matko, przecież Ty nigdy nie płaczesz :D Oj tak, ale i tak chodzimy tylko do kwietnia :D Love ya x

      Usuń
  4. Kiedy II część opowiadania. No bo wiesz...

    JA KOCHAM TO OPOWIADANIE !

    DAWAJ NASTĘPNY JAK NAJSZYBCIEJ ! NIE KAŻ MI CZEKAĆ !

    OdpowiedzUsuń
  5. tyle emocji we mnie teraz jest :D
    dziękuję za to opowiadanie ;)
    czekam na następna cześć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za to, że czytasz moje opowiadanie :) Następna część już niedługo :)

      Usuń
  6. Przyjmuje zakłady, że na samych wakacjach na Barbadosie się nie skończy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, obiecuję że przeczytam jak wrócę, weszłam tylko na kompa by dodać u siebie, ponieważ mnie już męczono o nexta... Ale przeczytam na komórce w autobusie rozdział i napiszę późnym wieczorem komentarz, kocham pa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział bardzo mi przypomina ostatnie odcinki seriali, tam też często pojawia się motyw podróży, pożegnań, decyzji. Bardzo mi się to podoba, ale nutka podana jest przezajebista!
      Mam wrażenie, że pisarsko wskoczyłaś na swoje tory i odlazłaś styl, bardziej zrównoważony, ale i tak z Twoim typowym pazurem. Oczami wyobraźni widziałam tę scenę z tą kosmiczną sukienką, to brzmi bardzo jak sytuacje z mojego nędznego życia xD
      pogłębiłaś postać Pen, co jest bardzo na plus, cały charakter został ubarwiony o jakieś większe przemyślenia co bardzo mi się spodobało i żądam więcej! Na początku postacie w każdym opowiadaniu, nawet moim są schematyczne, ponieważ łatwiej nam myśleć stereotypowo, ciężko by było od razu wymyślać jakieś zawiłe charaktery, a sami czytelnicy tez by się zagubili, ale odsłaniając z każdym rozdziałem kolejne karty robisz super zabieg. Bo kolejne części opowiadania, to nie tylko sama akcja, ale też dorastanie bohaterów. Boże, o czym ja mówię, lol, wracam do rozdziału xD
      Pokochałam Jordana i tylko jego chce! Naprawdę polubiłam go megaaaaaaaa i oczekuje z nim scen! Pożegnanie Nialine daje mi jakąś nadzieję, bo skoro oboje wiedzą że się kochają, to może czas uleczy ich obecne problemy, ale jak wiadomo w opowiadaniu minie kolejne 20 rozdziałów zanim się dowiemy tego :D
      Bardzo interesuje jaki plan może mieć Niall, martwi mnie to z jednej strony, może chce odejść z zespołu? Wyjechać do Polski i zamieszkać na wsi i doić krowy?
      Btw. nawet jakby było dobrze między Mags i Niallem, to by ona musiała wrócić do Polski, po alkohol na przykład! Tym końcem magicznej walizki złamałaś mi serce bardziej niż rozstaniem głównej pary, jak to koniec? :(
      Jak ja wytrzymam tyle czasu bez kolejnej części? Co?
      Czekałaś na dissy ode mnie więc masz "Zamknij tę swoją mal****ką japę i pisz dalej!"
      Bo ja czekam, i to bardzo! Co takiego ma zrobić Niall! Help me! pomóżcie mi! powiedzcie! Błagam, na kolanach!
      *w moim mózgu pojawiła się kolejna dziwna myśl, mianowicie zabrzmiała mi piosenka K. Cerekwickiej "I choćbyś upadł na kolana, i choćbyś błagał" lalalalal*
      Mags Cats nad życie :D Ma zryty beret <3

      Usuń
    2. Ty wiesz, co ja myślę i nic nie muszę tu pisać <3

      Usuń
  8. bądźmy fair, Ty sporo czasu wkładasz w napisanie opowiadania, więc tym razem i ja wysilę się na kilka słów więcej. będzie dużo dużo zachwytu, ale okej, do rzeczy.
    po pierwsze, odcinek jest jeszcze lepszy od poprzedniego. właściwie najlepszy na świecie. całym blogowym świecie. chyba, że masz jeszcze w zanadrzu jakieś perełki, które czekają, by ujrzeć światło dzienne. ale wtedy to chyba mi już słów braknie.
    jest co czytać, na błędach się nie skupiam, bo nawet ich nie ma. historia mnie pochłania, czytam całą sobą, a emocje wahają się od spazmatycznego entuzjazmu (o, nareszcie odcinek, tak!) do nagłego napływu łez (czekam na zgodę z Niallem. zgody nie ma, okej, zostawcie mnie, idę sobie pobeczeć).
    na otarcie łez mam garść tekstów, przy których śmieję się w głos do ekranu monitora. chyba przepiszę sobie je na jakiejś karteczce i będę nosić w kieszeni spodni, na wypadek chwilowego załamania: 'wyruszyć na polowanie irlandzkich blondynów', 'wyglądasz jak panda', 'chciałam tylko wyższy stopień, nie oskarżenia o gwałt'. nie mam pytań po prostu.
    hmmm. to by było na tyle. mam co czytać na calutki nadchodzący tydzień, kto wie, może wykuję odcinek na blaszkę.
    nie chcę czytać tego co napisałam powyżej, to pewnie jakiś emocjonalny bełkot, ale najnormalniej w świecie mnie wzruszasz, czego efektem jest ten komentarz. najdłuższy komentarz jaki napisałam w życiu. (kto wie jaki będzie pod następnym odcinkiem).
    p.s. jeśli można, spiszę i schowam pod poduszkę fragment z Niallem i Mags w roli głównej. 'Mój cały świat znajdował się w ciemnych dżinsach, białych adidasach i koszulce Nike, czy tego chciałam czy nie.' trudno o piękniejszą definicję miłości.
    już odsuwam się od klawiatury, mimo, że nadal mam w sobie mnóstwo niewypowiedzianych słów.
    pozdrawiam!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Matko, Twój komentarz czytam chyba z 10 razy dziennie, bo jest po prostu piękny <3 Dziękuję, że poświęciłaś swój czas na skomentowanie moich wypocin i cieszę się, że Ci się podobają :) x

      Usuń
  9. ale super zakończenie 1 części <3 kiedy 2?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatni? Ale jak to? :(((
    Jak dobrze, że SOON będzie 2 część :)) Cholernie się cieszę :)) Co do Pen to ona mnie tu coraz bardziej zadziwia xD Ma talent xD Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej. Jak to się wszystko ułoży?. Mags + wakacje na Barbadosie= mega, mega rozdział. Ten Barbados to totalne zaskoczenie xD Jak Mags rozmawiała z mamą, to byłam pewna, że postanowi wrócić :) Jejj.. Zakończenie pierwszej części poprostu genialne. Już wcześniej nie mogłam się doczekać 2 części, a po przeczytaniu końca moje podekscytowanie i ciekawość wzrosły do maksimum... Masz ogromny talent, jej, zazdroszczę *.* Klimat opowiadania jest cudowny, mam wrażenie jakbym była tam wśród nich ^^
    Pozwolę sobie zacytować "Margo": "Mój cały świat znajdował się w ciemnych dżinsach, białych adidasach i koszulce Nike, czy tego chciałam czy nie.' trudno o piękniejszą definicję miłości." Uważam tak samo jak ona. To najwspanialsza definicja miłości. Dlatego mam nadzieję, że będą razem i wszystko ułoży się dobrze :)
    To więc, hmm... Chyba tyle. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na 2 część opowiadania.
    Chciałabym Ci podziękować za to że tak wspaniale piszesz, że miałam zaszczyt przeczytać pierwszą część i mam nadzieję że dane mi będzie towarzyszyć bohaterom podczas drugiej części Twojego wspaniałego dzieła :)))
    Pozdrawiam, życzę weny. :) <3
    Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Dominiko, nawet nie masz pojęcia, jak uwielbiam Twoje komentarze, zawsze z niecierpliwością czekam na nie :) Bardzo się cieszę, ża zakończenie Ci się podobało i jednocześnie mam nadzieję, że będziesz mi towarzyszyć podczas drugiej części, która pojawi się naprawdę soon :D Pozdrawiam, ściskam i całuję! x <3

      Usuń
  11. Świetne tylko szkoda ,że się rozstali :C Jest mi bardzo smutno z tego powoduuu ;X Chciałabym aby wrócili do siebie :*** Tak strasznie pasują do siebie :/ Nie szkoda ci ich rozłączać ?!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurde, poprostu brak słów. Te opowiadanie zryło mi psychike ale kit z tym ♥ jest to jedno z moich ulubionych opowiadań i lece czytać 2 cz. Kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Znalazłam twoje opowiadanie niedawno a już zdążyłam je pokochać *.* Świetny rozdział jak wszystkie i bardzo wciągający :) Masz talent więc go nie zmarnuj :* Kocham, Pozdrawiam i Zapraszam http://one-direction-love-trouble.blogspot.com/?m=1

    Mrs.Tommo

    OdpowiedzUsuń
  15. KOCHAM!! Jeszcze jak słuchałam Love Sombody Maroon5 to po prostu wysiadłam. Za dużo pytań mam teraz w głowie. Biorę się za drugą część. Ja Ci dziekuję. Za te piękne rozdziały przy, których płakałam, śmiałam się i wzruszałam. Kocham Cię! Pozdro :))

    OdpowiedzUsuń
  16. Znalazłam twojego bloga przez spis odnośnie One Direction. Na początku przeczytałam przypadkowy rozdział, a trafiłam akurat na 7 odcinek pierwszego sezonu. Zaciekawiłaś! Może nie posiadasz wybitnego stylu, który by mnie zachwycił, ale piszesz w taki sposób, że zaciekawiasz.
    Stworzyłaś naprawdę ładny obrazek w pierwszym sezonie. Miałaś Nialla, Mags i do tego wszystko zaczęłaś dorzucać jakieś przeciwności losu i wyszło z tego coś naprawdę pięknego. Magicznego, gdzie mnie osobiście kupiłaś w połowie tej części.
    Jakoś nie byłam przekonana do końca, jeśli chodzi o Penelope i Harry'ego, bo jakoś nie jestem wielką fanką "przyjaciółka głównej bohaterki jest z drugim członkiem zespołu". Zawsze wydawało mi się to troszkę przereklamowane i jakoś nie pasujące do wybuchowej Penelope. I nawet cieszyłam się, że rozstali się, chociaż... Chociaż cały czas liczyłam, że Harry wyjaśni Mags tą całą sytuację z rozstaniem. Chyba kiedyś nawet zaczął ten temat, ale później zostało to IM przerwane. Szkoda, bo może w takiej sytuacji wszystko wydawałob się bardziej przejżyste.
    Zayn? Jakoś nie kupuję tej miłości Zayna do Mags. Rozumiem zauroczenie. Rozumiem przyjaźń. Jednak w przypadku miłości to jestem zdecydowanie na nie. Powód? Zbyt przewidywalne. Jeśli chodzi o ICH przyjaźń to w stu procentach będę to popierała (nie wiem, co wymyśliłaś w drugiej części, więc odnoszę się jedynie do tej pierwszej). Uwielbiałam ich przyjaźń, która była naprawdę wspaniała. Zayn jest wspaniałym przyjacielem, więc sama z chęcią bym chciała takiego przyjaciela :D
    Niall i Mags... Stworzyłaś wspaniałą parę. Stworzyłaś bohaterów, który posiadają zalety i wady. Wyszli ci naprawdę dobrze i śmiało mogę powiedzieć, że powinnaś być z NICH dumna.
    Osobiście ukazałaś krok po kroku, jak to wszystko idzie w kierunku związku. Nie spieszyłaś się, a jedynie szłaś swoim rytmem. No i te przypadkowe spotkania to już w ogóle było cudo.
    Natomiast jeśli chodzi o ich związek to wykreowałaś dwoje ludzi, którzy z krwi i kości się kochają. Są zakochani, ale jednocześnie mają inne życie, niż to u boku drugiej osoby.
    Najbardziej utkwiła mi w pamięci ta kłótnia na urodzinach Zayna. Rozumiem, że Niall mógł być zły na Mags, bo jakby nie patrzeć ośmieszyła go na oczach innych gości. Przecież całowała się z innym facetem i w dodatku z jego kumplem. Ale najbardziej zastanawiające były słowa Harry'ego (to chyba on powiedział, jeśli dobrze pamiętam), że Mags niszczy ICH zespół. Niby w jaki sposób? Te słowa musiały mieć drugie dno, bo na pewno nie chodziło o spotkania Nialla i Mags, o wspólnie spędzany czas. To musiało być coś więcej, skoro Harry wypowiedział te słowa w tym konkretnym momencie.
    No i na zakończenie ICH rozstanie. Zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałam się, że w taki sposób nasza główna bohaterka dowie się o planie Borisa i Nialla. Kreowanie wizerunku One Direction! Phi! Aby było głośno o One Direction! Kłamstwa, kłamstwa i kłamstwa.
    Wszystko ładnie i pięknie, ale do momentu, kiedy nie niszczy się serca drugiej osoby. Skoro Niall tak bardzo wczuł się w rolę "aktorską" to nie musiał przyjeżdżać na wesele i odwiedzać Mags w Polsce, kiedy przyjechała na święta. Chyba, że to zakochanie Horana pojawiło się z czasem, kiedy poznał Mags lepiej. Jednak nie zmienia to faktu, że zachował się ochydnie. Miałam nawet wrażenie, że musiał naprawdę nie posiadać uczuć, skoro tak dobrze wyszedł ten plan zainicjowany przez Borisa.
    Dlaczego omijasz Louisa? Nie piszesz o nim, a One Direction to pięciu chłopaków.
    Kończąc powiem, że historia jest naprawdę dobra. Wykonałaś kawał dobrej roboty i powinnaś być z siebie dumna.
    A tak z ciekawości: Interesujesz się piłką nożną i ligą hiszpańską? :) cz.1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cz.2/2
      Błędy:
      1) Nie zaczynamy zdania od słowa "który, więc etc.".
      2) Czasami mylisz słowa "z, za, w, we". Zwracaj na to uwagę.
      3) Przecinki. Kiedy na przykład masz jakieś zdanie i sytuację "...., że, więc" -> przecinek stawiamy jedynie przed że.
      4) Wcięcia akapitowe. Lepiej będzie wyglądał rozdział.
      5) Narracja. W ostatnich odcinkach bardzo mieszałaś narrację. Pisałaś cały czas w pierwszoosobowej i się tego trzymaj. Jeśli natomiast chcesz napisać coś z punktu widzenia innego bohatera to zdecydowanie proponuję pisać w trzeciej osobie. Dlaczego? Mieszając ciągle między bohaterami i pisząc w pierwszej osobie możesz spowodować, że Czytelnik zgłupieje. Mnie w kilku momentach zgrzytnęło i do końca nie byłam pewna, kto co mówi.
      6. Powtórzenia. Zwracaj na to uwagę. Sama mam z tym problem, ale próbuję z tym walczyć.
      7. Czasami piszesz słowo, które albo nie pasuje do konktekstu, albo jest źle odmienione. Staraj się nad tym pracować. Synonimy, synonimy i jeszcze raz synonimy.
      8. Czasami miesza ci się duża czcionka z małą? To tak specjalnie czy blogspot wariuje?
      9. W momencie, kiedy piszesz jakieś wspomnienie to najczęściej używamy kursywy. Chodzi mi o końcówkę odcinka 15 część 1. Było to wspomnienie Zayna, ale nie zastosowałaś czegoś takiego. Celowo? :)
      10. Początkowo chyba stosowałaś metodę duże litery przy "ciebie, tobie", ale mogę się mylić, bo mam sklerozę. Jednak w dalszych odcinkach tego nie zauważyłam, więc pomijam tę kwestię, a jedynie powiem, że stosujemy w przypadku listu i kiedy chcemy zwrócić uwagę Czytelnika w tym konkretnym zdaniu.
      11. Boże, jak mnie wkurzało to stwierdzenie: "moja podświadomość...". Jednak z czasem przestałam na to zwracać uwagę.
      Tyle wywnioskowałam z tej pierwszej części, więc kończę mój komentarz, bo wyjdzie dłuższy, niż odcinek.
      Liczę, że w żaden sposób nie uraziłam Cię swoimi wypowiedziami.

      p.s.1. Zostawię komentarz na twojej stronie z pytaniami, abyś dojrzała mój komentarz.
      p.s.2. Czy jest z Tobą jakiś konktakt typu gg?

      Życzę weny i pozdrawiam.

      Usuń