czwartek, 22 sierpnia 2013

14. Make a wish.

       UWAGA!
Rozdział zawiera sceny, które mogą urazić niektórych czytelników.
Czytasz na własną odpowiedzialność!



Stałam na lotnisku nerwowo przygryzając wargę, razem z tysiącem innych dziewczyn, oczekujących na przylot chłopaków z Los Angeles. Stałam z boku, dziękując niebiosom za to, że nikt mnie nie rozpoznał. Pobyt chłopaków w LA nieco się wydłużył, z racji tego, że zdecydowali się nagrać tam teledysk do ich nowego singla She's so good, który będzie promował ich nową płytę. Ups, chyba się wygadałam!
       Pięć dni temu wróciłam do Londynu. Niechętnie, ponieważ tak bardzo chciałam zostać. Dodatkowo Nialla nie było na miejscu, co tylko potęgowało moją niechęć. Całe pięć dni spędziłam przy nauce do międzysemestralnych egzaminów, wychodząc gdzieś z Penelope, albo oglądając głupie programy z Mateuszem i Joshem. Co do Penelope – cóż, po rozstaniu z Harrym, Panna Stylesowa i jej cała wiara legła w gruzach. Koszulki z Harrym, w tym moją ulubioną – z pieskiem, którą nosiła zawsze w środy, wyrzuciła do śmieci, a jedynym kolorem, który nosiła była czerń. Kiedy po praz pierwszy ją zobaczyłam w takim wydaniu, oniemiałam. Z kolorowej dziewczyny, której mottem życiowym było hasło „Harry Styles”, zamieniła się w księżniczkę ciemności. Boże. Naprawdę nie mam nic do gotów, heavy metalowców i innch takich, ale Pen swoim ubiorem definitywnie ośmieszała te subkultury – szczególnie, kiedy na jej szyi obok sztucznych kości, zawisnął naszyjnik z My Litte Pony. Poza tym, jej ciągłe rozprawianie nad sensem życia i śmierci doprowadzało mnie do stanu przeddepresyjnego. Macie szczęście, że nie słyszeliście jej wywodów. Przy niej nie miałam serca mówić jaki Niall jest kochany, dobry i tak dalej. Stęskniłam się za nim, pomimo tego, że był trochę dziwny odkąd wyjechał. Ilekroć siedziałam z nim na Skypie, miałam wrażenie, że jest spięty i nieswój, zupełnie jakby ktoś mu narzucał to, co ma do mnie mówić. Jakby tuż przed nim stał Boris i kazał mu uważać na słowa. Popierdolone, wiem, jednak tamtej nocy, kiedy Niall obrzygał pół łazienki, obiecałam sobie, że nie będę do tego wracać. Więc to był pewnie tylko moje urojenie. To wszystko przez Penelope i jej nowy styl życia. Dlatego kiedy wczoraj wieczorem dostałam esemesa, że już wracają, dzisiaj rano szybko wstałam z łóżka, i pognałam na Heathrow, zrobić niespodziankę mojemu facetowi i niczym wzorowa dziewczyna, powitać go na lotnisku. Taa, powinnam wziąć w bonusie chleb, sól i kieliszek wódki, aby było bardziej swojsko. Tradycyjnie.
       Czekając w hali przylotów, poczułam się niemal identycznie jak wtedy, kiedy moja noga po raz pierwszy stanęła w tym miejscu. To właśnie tutaj, technicznie rzecz biorąc, poznałam Nialla.
Moje przemyślenia przerwał niemiłosierny pisk, przeszywający lotnisko na wskroś. Chwilę później cała rzesza fanek zaczęła napierać na piątkę swoich idoli, którzy właśnie weszli do hali.
Przez kilka minut stałam i przypatrywałam się, jak chłopcy popisują kartki, koszulki, ręce, majtki i inne dziwne rzeczy. Westchnęłam zrezygnowana. Cholera, nigdy nie przepcham się przez ten tłum. Postanowiłam zaryzykować i pewnym krokiem szłam w stronę tłumu.
       - O Matko, co za tłum. One są nawiedzone! - usłyszałam głos jakiegoś starszego człowieka, przechodzącego obok mnie.
Przeciskałam się przez dziewczyny, wrzeszczące coś pomiędzy: Harry, kocham Cię!, a Louis, weź mnie tu i teraz! Boże, te dziewczyny są zdecydowanie za młode na takie coś.
Dopchałam się niemal na początek tłumu, ignorując zawistne głosy innych typu: ej, ja tu stałam! Możesz się nie pchać!? Nagle dostrzegłam Louisa, który był najbliżej mnie. Postanowiłam pobawić się w szaloną fankę. Rozpięłam swoją kurtkę, rozwichrzyłam włosy i uszczypałam się w policzki, aby nabrały trochę koloru. Odetchnęłam i wepchałam się na sam początek, stając tuż obok bruneta.
       - Louis, och, Louis! Jestem twoją fanką! Kocham cię najbardziej na świecie! Podpiszesz mi się na cyckach!? - przedrzeźniając inne dziewczyny, darłam się jak opętana.
Lou spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął .
       - Moment, moje drogie, muszę podpisać się na cyckach mojej największej fanki – powiedział z gwiazdorską nonszalancją.
       - Hej. - powiedział, przytulając mnie.
       - A gdzie ten blond gamoń? - zapytałam, wciąż tkwiąc w niedźwiedzim uścisku Tommo.
       - Odpiera atak napalonych fanek z drugiej strony. Ale nie martw się, mogę zostać twoim chłopakiem przez ten czas – wyszczerzył się, a ja przytaknęłam ochoczo, jak na fankę przystało.
Lou nadal się uśmiechając, wyciągnął telefon i przycisnął sobie go do ucha, wciąż rozdając autografy. Podziwiałam go, że potrafił doskonale skupić się na obydwu rzeczach.
       - Blondi? Znalazłem coś, co należy do ciebie – brunet uśmiechnął się tajemniczo.
Moment później moim oczom ukazał się Niall, który widząc mnie, przyspieszył kroku.
       - Hej. Tęskniłaś? - zamruczał wtulając się w moją szyję. Boże, jak mi tego brakowało! Znajomy zapach jego perfum omiótł moje nozdrza.
       - Troszkę. - uśmiechnęłam się i zamykając się oczy, zatraciłam się w moim prywatnym raju, gdzie nie roiło się od krzyków: O Boże, przecież to dziewczyna Nialla! To Madeline! Niall i Madeline! No na co czekasz, rób zdjęcie! Wszystko czego potrzebowałam, właśnie obejmowało mnie mocno, stojąc wśród rozwrzeszczanych fanek. Znów byłam w swoim, prywatnym, irlandzkim raju.




       - Nareszcie. – Niall westchnął, opadając na moje łóżko.
       Podobnie jak on, byłam wykończona tym dniem. Tuż po przyjeździe z lotniska, Niall, Harry i Louis przyjechali do mojego domu, gdzie uraczyłam ich obiadem, czym zapewniłam sobie dozgonną miłość z ich strony, jak powiedział to Lou. Dołączył do nas Mateusz, Josh, a także Penelope, której pojawienie się, w swoim nowym, mrocznym outficie sprawiło, chłopakom opadły szczęki.  Spojrzałam wymownie na Harry'ego, który skulił się widząc morderczy wzrok dziewczyny z lekką nutką psychopatyzmu. Boże, już wolałam stylesizm. Haz, coś Ty narobił?! Natychmiast do niej wróć!
Zauważyłam, że loczek czuł się strasznie niezręcznie w jej towarzystwie. Mogłabym przysiąc, że wpatrywał się w moją przyjaciółkę tęsknym wzrokiem nawet w tym okropnym przebraniu rodem z teledysku Thriller, podczas gdy ona, siedząc pomiędzy mną a Mateuszem, ignorowała go kompletnie, nie zaszczycając go nawet wzrokiem, (pomijając ten jeden, który wywołał u mnie dreszcze. Wolę nawet nie wiedzieć, co on wywołał u Harry'ego) Wszyscy śmieli się z opowieści  Nialla, który opowiadał o czasie spędzonym w Polsce. Potem oczywiście, na stół wjechały procenty, które skutecznie pokonały Josha, Louisa i Harry'ego, który był tak wstawiony, że nie raczył nawet przenieść się na kanapę, tylko usnął z głową w talerzu. Penelope spojrzała na niego z odrazą, po czym poszła spać do pokoju naprzeciwko mojego. W sumie to był tak jakby jej pokój, i tak więcej czasu spędza u nas niż u siebie. Może z nami zamieszka? Tak, to fajny pomysł, Mateusz na pewno nie miał by nic przeciwko częstszemu widokowi Pen owiniętej jedynie w ręcznik, kiedy wychodzi z łazienki.
Wtuliłam się z Nialla, uporczywie walcząc z ciężkimi powiekami. Delikatnie odwróciłam głowę na bok i napotkałam spojrzenie mojego chłopaka.
      - Co to za mina? - zapytała.
      - Jaka mina? - zapytał z delikatnym uśmiechem. - Po prostu jestem szczęśliwy – odparł.
Przytuliłam się do niego mocniej.
       - Dlaczego nie powiedziałeś mi, że napisałeś dla mnie piosenki? - zapytałam, przerywając ciszę.
       - Chciałem, żeby była to niespodzianka, skarbie. - blondyn schylił się, aby pocałować mnie w czoło. I nie, nie pokaże cię ich teraz, musisz poczekać, aż jedna z nich wyjdzie jako singiel. - dodał, zanim zdążyłam cokolwiek się zapytać. Faktycznie chciałam go zapytać, czy pokaże mi chociaż jedną z nich.
Hipnotyzujący głos Florence Welch wypełniał ciszę, która zapadła pomiędzy nami. Niall przekręcił głowę, co spowodowało szelest papieru pod poduszką. Zaciekawiony odgłosem sięgnął pod nią ręką, wyciągając pognieciony zwitek kartki. O niee, doskonale wiem co to. Zostaw to, proszę!
       - Co to? - spytał, rozwijając zwitek. Spojrzał na treść i zmarszczył brwi. - Nic nie rozumiem – wymamrotał, nadal wpatrując się w kartkę.
Poczerwieniałam, ale w duchu dziękowałam Trójcy Świętej, za to, że Niall nie rozumie polskiego.
       - Um, przed wyjazdem tutaj, postanowiłam sobie, że do dwudziestki zrobię te wszystkie rzeczy z listy. - powiedziałam, czerwieniąc się
Niall popatrzył na mnie z błyskiem w oku.
       - Przetłumacz to, ale już, moja kobieto – dodał, z rozbawieniem na twarzy.
       - Daj spokój, to głupie. - powiedziałam.
       - Nic, co dotyczy ciebie, nie jest głupie – odparł. - No już, tłumacz - dodał.
       - Ani mi się śni - powiedziałam, po czym przechyliłam się, aby zabrać mu pomiętą kartkę. Niall był jednak szybszy, wyciągając rękę przed siebie, co sprawiało, że nie byłam w stanie dosięgnąć tej przeklętej kartki. Przez kilka minut szamotaliśmy się, co sprawiło, że byłam coraz bardziej zirytowana, a Niall rozbawiony. Nagle usłyszałam wołanie z dołu. Przerwałam naszą walkę, zastanawiając się, czy zostawić go z moją listą, czy ostatni raz spróbować mu ją wyrwać, zanim zejdę. Po krótkiej analizie, postanowiłam zostawić go z tą kartką. Przecież on i tak nic nie rozumie. Zadowolona, zeszłam z niego, po czym skierowałam się na dół, zostawiając zadowolonego Nialla, rozprostowującego pomięty papier.


Dziesięć minut później zła wchodziłam na piętro, nazywając Mateusza wszelkimi niecenzuralnymi epitetami, które znałam. Zwlókł mnie na dół tylko po to, aby powiedzieć mi, że wychodzi z Joshem na jakiś mecz i, że mam się opiekować ledwie żywą Penelope i jeszcze mniej żywym Harrym, który spał na kanapie na dole. Cholera jasna, czy nie mógł napisać mi esemesa, jak to zawsze ma w zwyczaju!? Przerwał mi moją misję.
Kiedy otworzyłam drzwi mojego pokoju, zastałam Nialla siedzącego z moim laptopem na kolanach, zawzięcie stukającego w moją klawiaturę. Obok niego wciąż leżała moja pomiętolona lista, na której widniały skreślone punkty. Punkty, których nie skreślałam ja. O cholera. On własnie używał translatora. Poczułam jak moje policzki palą mnie od nadmiaru zażenowania. Niall podniósł na mnie wzrok, po czym wyszczerzył się do mnie.
      - Jestem sprytniejszy niż myślisz - powiedział, a ja myślałam, że gorszego buraka spalić nie można. Zszokowana i zażenowana patrzyłam na niego, a on niewzruszony moim zaniemówieniem, ciągnął:
       - Jesteś strasznie niegrzeczna, Mags. - No nie. Ziemio rozstąp się przede mną, chcę się pod ciebie zapaść. 
      - A ty... zaczęłam gniewnie, po czym w mojej głowie pojawił się pomysł, który był najbardziej szalonym pomysłem dzisiejszego dnia, jednak nie był tak szalony, biorąc pod uwagę to, że w moim domu znajdowała się para totalnie nawalonych ludzi. Cóż, żyje się raz, mam nadzieję, że to mi się uda. Jestem totalnie i nieodwołalnie popierdolona.
 Podeszłam do szafki z bielizną i wyciągnęłam z niej pakunek.
       - Zaraz wrócę – powiedziałam zadziornie i ignorując pytające spojrzenie swojego chłopaka, w tempie gazeli pognałam do łazienki. 
Zamykając drzwi na klucz, pospiesznie zrzuciłam z siebie ciuchy i wyjmując z torby, chyba najseksowniejszą bieliznę jaką kiedykolwiek kupiłam. Ann Summers jest naprawdę genialnym sklepem. Czerwone koronkowe stringi i stanik idealnie podkreślające moje krągłości, pończochy i pas do nich.  Włożyłam to wszystko i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak dziwka. Rozpuściłam i natapirowałam włosy, oblizałam usta pociągnięte intensywnie czerwoną szminką. Tak, definitywnie wyglądam jak dziwka. Z powrotem nałożyłam swój rozciagnięty top oraz wzorzyste spodnie. Teraz wyglądałam jak dziwka przed pójściem do pracy.
Cicho wymknęłam się z łazienki pędząc do pokoju. Jeszcze brakowało tego, żeby Penelope, albo co gorsza Harry widzieli jak wyglądam. Jednak szanse na to były nikłe, za co kolejny raz dziękowałam Bogu. W stroju dziwki, ale mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczy.
       - Zamknij oczy. - powiedziałam cicho wychylając głowę do swojego pokoju.
       - Dlaczego? - zapytał, odwracając głowę.
       - Po prostu je zamknij. - powiedziałam.
Nie pytał więcej, spełnił moją prośbę. Zamknęłam drzwi na klucz. Puściłam Corrupt [klik] i zaczęłam się delikatnie poruszać w takt muzyki. Niall słysząc pierwsze nuty piosenki otworzył oczy i widząc mnie w moim makijażu i włosach oniemiał.
       - Co do... - zaczął, jednak szybko zamilkł. Zszokowany patrzył jak kontynuuje swoje kocie ruchy. Głośno przełknął ślinę, kiedy moja koszulka bezceremonialnie zsunęła się z moich ramion. Pochyliłam się przejechałam swoimi rękami od nóg do piersi, ściskając je. Czułam się seksownie jak nigdy dotąd. Niall obserwował mnie z otwartą buzią, nieudolnie próbując zakryć w spodniach jego rosnącego przyjaciela.
Odwróciłam się do niego tyłem, po czym pochylając się wolno zsunęłam swoje spodnie. Usłyszałam jak wciąga powietrze, kiedy zobaczył mnie w pończochach. Podeszłam do ściany i oparłam się o nią, rytmicznie kołysząc biodrami. Przynajmniej raz przydały się na coś moje umiejętności taneczne.
       - O Jezusie Przenajświętszy – jęknął, kiedy podciągnęłam zalotnie skrawek koszulki, odsłaniając fragment czerwonej koronki. Uśmiechnęłam się seksownie i przygryzłam wargę, nie przestając tańczyć.
Wiłam się, dotykając całego mojego ciała. Wyglądało to trochę jak samo zaspokajanie się w rytm muzyki. Wplotłam swoje ręce we włosy i z zalotnie patrzyłam Niallowi w oczy, nadal tańcząc swój seksowny taniec. Wolno szłam w stronę łóżka, podwijając co chwilę moją koszulkę. Kiedy byłam obok blondyna, usiadłam na niego okrakiem i patrząc mu w oczy, zdjęłam ją odsłaniając stanik.
       - O kurwa - mruknął, z zachwytem wpatrując się w mój dekolt.
Położyłam ręce na jego torsie, ocierając biodrami o jego krocze. Usłyszałam jak głośno wciąga powietrze. Złapałam za koniec jego koszulki, a on ochoczo podniósł się, ściągając ją i rzucając na podłogę. Moim oczom ukazał się wyrzeźbiony tors. Niall już nie przypominał nieśmiałego, chudego chłopaka z początków kariery. Regularna siłownia i poranne joggingi sprawiły, że jego ciało nabrało rzeźby. Seksownej rzeźby, powinnam dodać. Wbiłam paznokcie w jego klatkę piersiową, delikatnie przesuwając je aż do linii spodni, co spotkało się z jego cichym pomrukiem. Pochyliłam się nad nim i złożyłam długi, powolny, namiętny pocałunek na jego ustach. Spojrzałam w jego oczy. Błękit jego tęczówek zamienił się w granat. Płonęły pożądaniem. Zachwytem. Namiętnością. Zmysłowością. Seksapilem.
Zręcznym ruchem zdjęłam z niego spodnie razem z bokserkami, sprawiając, że został nagi.
       - Mags, ty...  – wychrypiał, kiedy położyłam mu ręce na moich biodrach.
Czułam tak wielkie podniecenie, moje ciało drżało z pożądania. Czy to możliwe pragnąć kogoś tak, jak ja pragnę jego?
Pozwoliłam aby on przejął inicjatywę. Podniósł się do pozycji siedzącej i zręcznym ruchem odpiął mi stanik, namiętnie całując moje wargi, które były spragnione jego dotyku. Powoli zdejmował pończochy, całując każdy milimetr moich nóg, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Blondyn znalazł się nade mną. Jego zamglony wzrok sprawiał, że pragnęłam go coraz bardziej i bardziej. To był Niall, który kręcił mnie najbardziej. Stanowczy. Odrobinę brutalny. Niesamowicie seksowny. Wiedzący czego chce. Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował, bo po chwili pogłębić pocałunek, doprowadzając mnie na skraj rozkoszy. Wplotłam swoje ręce w jego włosy, lekko za nie pociągając. Blondyn uznał to za zachętę i nie przerywając pocałunku, zdecydowanym ruchem odsunął na bok moje stringi, wypełniając mnie sobą, całą swoją okazałością. Moje biodra ochoczo go powitały, niezmiernie prosząc o więcej. Jego ruchy były coraz mocniejsze. Szybsze. Mieszanka potu, jęków, pomruków, urywanych oddechów, seksu, pożądania i namiętności obezwładniła nas swoją siłą. Drżąc z podniecenia, każdy jego ruch sprawiał, że pięłam się stopień po stopniu do nieba rozkoszy. Nigdy wcześniej nie odczuwałam tego tak intensywnie. Jego ruchy sprawiały, że chciałam więcej i więcej. Zręcznie zmieniliśmy pozycję, gdzie teraz ja byłam górą. Postanowiłam zmienić tempo, ruszając biodrami w rytm Paradise. Co za zbieg okoliczności, akurat w tamtym momencie znajdowałam się w raju. Wolniejsze tempo, sprawiło, że mało nie eksplodowałam. Poczułam, że jestem już naprawdę blisko.
       - O cholera. Jesteś niesamowita. - wychrypiał, oddając się rozkoszy, którą mu fundowałam. Nagle moje ciało opanowała fala przyjemnych dreszczy.
       - Boże, Niall! - krzyknęłam, nie zważając na fakt, że jest środek nocy, a w domu znajdują się inni. Moje ciało rozpadło się na kawałki, wspięłam się na szczyt Mount Everest. Poszłam do nieba. Osiągnęłam apogeum.
Moment później z gardła Nialla wydobył się głośny jęk, przeplatany moim imieniem. Opadłam na niego. Oboje ciężko oddychaliśmy, jakbyśmy co najmniej przebiegli maraton. Niall podniósł mój podbródek, po czym złożył na moich spuchniętych ustach delikatny pocałunek.
       - Kocham cię, maleńka. - wyszeptał.
Leżeliśmy w ciszy, wyrównując swoje oddechy i wsłuchując się w melodyjny głos Lany del Rey, której miejsca ustąpiło wcześniej grające Coldplay.
      - Numer sześć – powiedział nagle.
      - Co? - podniosłam głowę, patrząc na niego pytająco.
      - Numer sześć na liście: zrobić striptiz. Czas go skreślić. - odparł z zadziornym uśmieszkiem.
Zaśmiałam się cicho. No tak. Kolejny punkt na liście odhaczony.


***


Kiedy rano weszliśmy do kuchni, zastaliśmy tam Mateusza, Penelope i Harry'ego, którzy prowadzili ożywioną dyskusję pochylając się nad jednym z garnków.
       - Nie, to nie tak! Mówiłam ci, że ona tego nie dodawała. - powiedziała zniecierpliwiona Penelope, wyrywając z rąk Harry'ego łyżkę.
Niall zręcznie wykorzystał moment, kiedy nikt nie zwracał na nas uwagi i uszczypnął mnie w tyłek. Pisnęłam, na co cała czwórka odwróciła się w naszą stronę.
       - No jesteś w końcu! - Harry odetchnął z ulgą. - Babcia do jajecznicy nie dodawała papryki, tylko pomidory, prawda? - złożył ręce na piersi i razem zresztą wyczekująco spojrzeli na mnie i Nialla.
Westchnęłam zrezygnowana i podeszłam do kuchenki, gdzie w garnku znajdowało się coś żółto-zielono-czerwone, zupełnie w niczym nie przypominające jajecznicy.
       - Boże, odsuńcie się - powiedziałam. Na twarzy Harry'ego i Mateusza pojawił się szeroki uśmiech.
       - Wiedziałem, że zadziała. - powiedział dumnie Mateusz, na co Styles ułożył dłonie w geście klaskania.
Udałam, że nie widzę ich radości, zręcznie rozbijając jajka do miski. Pozostała czwórka usiadła przy laptopie Mateusza, przeglądając poranne newsy i inne pierdoły.
       - Zaraz – zmarszczyłam brwi - Dlaczego smażymy jajecznicę w garnku? - spojrzałam ostrożnie na moich towarzyszy.
       - Ach, to. - Mateusz wyszczerzył się. - Cóż, jakby ci to powiedzieć, Styles jest mistrzem kuchni w smażeniu bez tłuszczu. - dokończył, a Penelope i Niall zachichotali. Spojrzałam na Harry'ego, który czerwony, wpatrywał się w blat.
No tak, powinnam była się spodziewać, że jeżeli zostawisz Harry'ego Stylesa w kuchni, większość sprzętu na tym ucierpi. Zapomniałam, że jedyną czynnością w kuchni, którą potrafi pan Haz, jest wyjęcie z szuflady sztućców i wkładanie naczyń do zlewu.
Kilka minut później, wszyscy zajadali się posiłkiem, który przygotowałam.
       - Boże, jakie to pyszne. - powiedział Harry, biorąc do buzi kolejny kęs.
       - A właśnie, co do tematów duchowych – Penelope popatrzyła na mnie i Nialla. - Od kiedy wy dwoje zrobiliście się tacy religijni, co? - zapytała, a reszta chłopaków zachichotała.
No tak, poznajcie Penelope Rodriguez – mistrzyni taktu i bezpośredniości.
      - Nie wiem o czym mówisz – powiedziałam lekko, jednak doskonale widziałam, że ona wie, że kłamię.
      - Wczorajszej nocy chyba cała dzielnica słyszała, jak głośnym O Boże! zwieńczyliście swoją, hm, litanię. - odparła. Cholera, ona miała spać, a nie podsłuchiwać! Przecież była taka pijana!
Z zażenowaniem wpatrywałam się w swój talerz, starając się ignorować ryk śmiechu, który opanował wszystkich, oprócz mnie i Nialla. To chyba nic złego, że uprawialiśmy seks. Głośny seks. Dziki. Namiętny. Szybki. Lekko brutalny. Przynajmniej się zabezpieczyliśmy. 


Resztę sobotniego poranka i popołudnie, spędziłam w towarzystwie Penelope i Mateusza, którzy jak zwykle, nie mogli usiedzieć przez chwilę w ciszy. Co rusz jedno dogryzało drugiego. Siedziałam pomiędzy nimi, próbując skupić się na oglądaniu Wielkiego Gatsby'ego, i tłumiąc w sobie chęć dokonania zabójstwa z premedytacją na tych dwoje.
       - Hej, mówiłam już, że wy dwoje powinniście się umówić? - powiedziałam, nadal patrząc w telewizor. Zadziałało. Oboje natychmiast umilkli, a Pen posłała mi mordercze spojrzenie.
       -Tak myślałam  - uśmiechnęłam się triumfalnie i wyszłam z salonu. - Możecie się całować, nie będę podglądać! - krzyknęłam jeszcze, gdy tylko znalazłam się za ścianą.
Zostawiając tą dwójkę, skierowałam się na górę. Musiałam się w miarę ogarnąć, Niall chciał koniecznie mnie gdzieś zabrać. I kolejny raz nie wiedziałam, co on do cholery kombinuje.




***

       - Jeszcze nie. - powiedział rozbawiony Niall.
Siedziałam na przednim siedzeniu jego Range Rovera, z czarną opaską na oczach. Co minutę pytałam się czy mogę już zdjąć to cholerstwo, ale za każdym razem odpowiedź była taka sama.
Nie miałam pojęcia dokąd jechaliśmy. Kiedy przyszłam do domu, obładowana torbami, on już na mnie czekał. Kazał mi wsiąść do samochodu i zawiązał mi oczy. Kiedy spytałam dlaczego, po co i dokąd, Niall powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Nic więcej. Tak po prostu. A ja byłam zbyt zaskoczona aby drążyć temat. Siedziałam więc z tą głupią opaską, wsłuchując się w Disparate Youth, która właśnie leciała w radiu.
       - No, jesteśmy. - powiedział, a w jego głosie wyczułam podekscytowanie. Pomógł mi wysiąść z samochodu i pochylił się nade mną aby rozwiązać opaskę. Mrugnęłam parę razy, aby przyzwyczaić się do światła. Spojrzałam przed siebie i moim oczom ukazał się stadion Arsenalu.
       - Niall? - spojrzałam na niego pytająco. Kompletnie nie rozumiałam o co chodzi.
Ten nadal uśmiechał się jak idiota. Co się dzieje, do cholery?! Dlaczego przywiózł mnie na stadion?
Nagle Niall wyciągnął z tylnej kieszeni spodni pomiętą kartkę. Machając nią mi przed nosem, powiedział jedynie: - Numer dziewięć, maleńka. - jego oczy błyszczały.
Moje źrenice rozszerzyły się na dźwięk tego zdania. O cholera. Ten chłopak jest porąbany. Co ja mówię, on jest niesamowicie porąbany!
Z piskiem rzuciłam się mu na szyję.
       - Jesteś nienormalny, ale kocham cię, Nialler! Dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ! - piszczałam jak głupia, nie zważając na pobłażliwe spojrzenia przechodniów. Ten wariat spełnia moje postanowienia z listy. To było nie do pomyślenia. Po prostu... wow.
Skakałam wokół niego, dobitnie demonstrując swoje podekscytowanie i radość. Niall przyłączył się do mnie, po czym pociągnął mnie w stronę loży dla VIP-ów.
       - No – powiedział dziarsko, kiedy znajdowaliśmy się już za szklaną ścianą, obserwując piłkarzy rozgrzewających się przed meczem. - Arsenal z pewnością skopie tyłek Manchesterowi United.
       - Słucham?! Chyba kpisz! - spojrzałam na niego. Podał mi szalik Czerwonych Diabłów, który wcześniej mi kupił, a na swoją szyję zarzucił szalik Kanonierów. - Dwadzieścia razy zdobyli mistrzostwo kraju! Zmiecie twój Arsenal na pył! - dodałam wyniośle, krzyżując ręce na piersi. Ludzie, którzy byli z nami w loży, zaczęli cicho chichotać.
       - Jeżeli Manchester wygra, spełniam twoje życzenie, jeśli Arsenal – odwrotnie. - Niall spojrzał na mnie poważnie.
Oblizałam usta i obdarzyłam go równie poważnym spojrzeniem.
       - Zgoda. - powiedziałam twardo, ściskając jego wyciągniętą rękę. - Jeśli ja wygram, zabierasz mnie na zakupy. - dodałam.
      - Jeśli ja wygram- Niall zawiesił głos, rozglądając się na boki, aby mieć pewność, że nikt nas nie słyszy. - zrobisz dla mnie to samo, co wczoraj. - powiedział zadziornie, a ja spaliłam buraka. Zaraz,od kiedy jesteś taka pruderyjna?!, pisnęła moja podświadomość.
Niall widząc mój rumieniec, zaśmiał się głośno. W tym samym momencie usłyszeliśmy gwizdek sędziego rozpoczynający pierwszą część spotkania. Zafascynowana patrzyłam to na piłkarzy, to na kibiców. Boże, jaką oni tworzyli atmosferę! W życiu nie widziałam czegoś podobnego, nawet na naszych, polskich stadionach. W tamtym momencie nie było żadnych barier, ci wszyscy ludzie złączyli się w jedność, mieli jeden wspólny cel – wspierać, dopingować swoją drużynę ze wszystkich sił.
Moje rozmyślania przerwał Niall.
       - Jeeeest! - wrzasnął, wylewając przy tym połowę napoju, który trzymał. - Jeden do zera, maleńka! - uradowany cmoknął mnie w usta.
Kurwa. To nie miało być tak, Manchester musi wygrać! Usiadłam z posępną miną, podczas gdy blondyn skakał uradowany, razem z innymi fanami Arsenalu.
        - Chodźmy na chwilę do łazienki. - mruknął mi do ucha Niall. - Jest tam przytulnie i bardzo przestronnie. Och, i jest tam jeszcze sofa. - mrugnął do mnie porozumiewawczo, na co ja szturchnęłam go w ramię. Odskoczył ode mnie, śmiejąc się i pocierając ramie.
       - Głupek. - powiedziałam, a w odpowiedzi Niall wystawił język.
Trwała druga połowa, w której nie padł żaden gol, co oznaczało, że jestem bliska przegrania zakładu. Cholera. Ja naprawdę chciałam pójść na te zakupy. Nawet upatrzyłam sobie uroczą sukienkę w butiku Victorii Beckham.
        - TAAAAK! - tym razem to ja poderwałam się z krzesła, tańcząc dziki taniec masajskich plemion. Rooney wyrównał wynik, co przybliżało mnie do wygranej.
Niall patrzył na boisko z morderczym wzrokiem.
       - Pieprzony Sagna. - mruknął, kiedy gracz Kanonierów, zagrał piłkę na aut. - Kurwa. ROBISZ TO ŹLE! PODAJ NA LEWO! - krzyknął, a ja zachichotałam.
       - Hej, fanatyku, nie napinaj się tak. - wyszeptałam mu do ucha, obejmując go od tyłu.
Uśmiechnął się, nakładając swoje dłonie na moje.
       - Kocham cię, ale ONI MUSZĄ KURWA WYGRAĆ! - znów podniósł głos, z frustracją patrząc jak kolejny raz Walcott gubi piłkę.

Dwadzieścia minut później sędzia odgwizdał koniec meczu. Staliśmy z Niallem naprzeciw siebie. Pozostali już wyszli, zostaliśmy tylko my.
       - Remis. - powiedziałam.
       - Remis. - powtórzył. - Co teraz? - zapytał, a jego dłonie powędrowały na moją talię
       - Albo dzielimy wygraną, albo jej nie ma. - powiedziałam rzeczowo.
Na jego twarzy pojawił się łobuzerki uśmieszek. Doskonale wiedziałam co to znaczy. Przygryzłam wargę i uniosłam znacząco jedną brew.
       - Nawet nie wiesz jak to na mnie działa - wymruczał, przyciągając mnie bliżej siebie.
       - Lubię tak na ciebie działać. - powiedziałam rzeczowo, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Spojrzałam w stronę łazienki. Niall doskonale wychwycił mój wzrok. Nagle przerzucił mnie sobie przez ramię, kierując się w stronę kremowych drzwi.
       - Hej! - powiedziałam, tłumiąc śmiech. - Puść mnie! Najpierw zakupy, potem twoje życzenie! - dodałam, a Niall przystanął.
       - Są rzeczy ważne i ważniejsze, kotku. – uśmiechnęłam się słodko, gdy postawił mnie na ziemię.
       - Kobiety. - westchnął głęboko. - Dobrze, że nie powiedziałaś, że boli cię głowa.
       - Skąd wiesz? Zanim wrócimy do ciebie, wszystko może się zdarzyć. - odparłam, a blondyn wywrócił oczami.
Obdarzył mnie pocałunkiem, po czym wziął za rękę i razem wyszliśmy z pomieszczenia. Kolejny raz nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. To zbyt niesamowite, aby było prawdziwe. Kiedy Niall otwierał przede mną drzwi samochodu, w duchu modliłam się, aby ten pakiet szczęścia trwał jak najdłużej.


_____________________________________________________________________
I'm baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaack :D
Generalnie wróciłam, wypoczęłam, przeżyłam najlepszy weekend w życiu i jestem znów :D
Powoli zbliżamy się do końca tej części opowiadania, spodziewajcie się niezłego rollercoastera w najbliższych rozdziałach! Do następnego xx

14 komentarzy:

  1. Kocham Cię i nienawidzę jednocześnie ! Czy to możliwe ? Najwidoczniej ! ;p
    Nienawidzę, za te nic niewnoszące fragmenciki i to, że tak długo musiałam czekać !
    A kocham za te fragmenciki i za to, że dodałaś ten rozdział !
    Boże jestem dziwna ! :D
    Striptiz ! Cholera ! Poczułam się jak Niall tylko, nie musiałam ukrywać swojego przyjaciela xD
    Kobieto, ty jak nikt inny umiesz opisać scene seksu ! Jesteś moją boginią. hm Boginią seksu ! :D

    Spełnia jej życzenia z listy <3
    No boże ! Takiego chłopa to ze świeczką szukać !
    Nie podoba mi się, że Pen i Hazz już nie są ze Sobą ;c To smutne bo przy nim była szczęśliwa ;c

    Mam nadzieję, że rozdział +18 nie był ostatnim bo łohoho przyjadę i Cię zbiję !
    Błagam dodaj szybko bo umrę !
    Twoja na zawsze wierna fanka Horanowa forever ever i kiedy tylko chcesz ! <3
    Lof Ju Bjacz ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie czekałaś długo, nie przesadzaj :D haha, żadna tam ze mnie bogini ;d
      Lowjutu <3

      Usuń
  2. Myślę, że masz bardzo ciekawe pomysły na fabułę, nie ma scen jałowych.
    Związek Nialla i Mags tryska szczęściem i namiętnością. Nie boisz się pokazania związku z tej bardziej prawdziwej strony co jest naprawdę świetne w Twoim opowiadaniu. Dodatkowo charakteryzuje je pewna dojrzałość, ciężko tak naprawdę znaleźć dojrzałe opowiadanie o 1D.
    Totalnie kibicuje Pen i Matiemu, mam nadzieję, że się wszystko uda i będą razem.
    Głowie się jaka bomba może rozpieprzyć szczęście N&M a wyczuwam taki wątek, bo tak by było zbyt nudno.
    Zabrakło mi naszego kochanego Zayna w chapku no i Liama. Może jakiś wątek dla naszego Daddego?
    Scena striptizu mnie totalnie rozpierdoliła, nie mogło się to skończyć inaczej niż gorącym seksem, opisanym w niemniej gorący sposób. Muszę chyba otworzyć okno!
    Mecz był zarąbisty, sama nie znam się na p. nożnej, ale najwidoczniej mam do czynienia z ekspertem. Też bym chciała, by Niall mnie wziął na zakupy :<
    Podsumowując, czekam z niecieprliwością na nexta! Widzę, że zaczyna się dziać. Czekam na moje wybuchy, szybkie samochody i piękne kobiety.
    Lepiej piszesz dialogi ode mnie.
    I ogólnie jesteś lepsza.
    ale o tym wiesz :D
    Twoja na zawsze oddana Elenn.
    Dzięki Tobie zaczynam wierzyć w przyjaźnie przez internet :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze - jeżeli z naszej dwójki ktoś jest lepszy w blogowaniu, to na pewno jest to Elenn Elennowicz :D
      Po drugie - kocham Twoje komentarze i jak zwykle nie wiem co napisać, i tak wszystko przedyskutujemy gdzie indziej.
      Po trzecie - ostatnie zdanie: mam tak samo :)

      Usuń
  3. No nieźle, takiej akcji to ja się w życiu nie spodziewałam.
    Niall mondrasek wszedł se na tłumacza, haha i przechytrzył Mags :)
    Fajnie, że chciał spełnić jedno z życzeń z tej listy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niall to przebiegły lis chociaż to nie zmienia faktu, że Mags ma z nim za dobrze :)

      Usuń
  4. Oni są tacy słodcy że tylko prosić o więcej :D ale czuję że niedługo coś się wydarzy :)) Zabrał ją na mecz no jak pięknie też chcę :D nie ma co opowiadanie jest naprawdę świetne stwierdzam że najlepsze jakie teraz czytam :) chyba dlatego że fabuła nie jest taka przewidywalna jak w niektórych opowiadaniach o 1D:) to teraz czekam na następny bo jak zawsze wiem że mnie czymś zaskoczysz i znowu będę cieszyć się jak głupia do laptopa :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydarzy się i to dużo :) Ja mogę udawać Twojego Nialla i zabrać Cię na mecz hahaha :D nawet nie wiesz jak mi miło czytać takie piękne słowa, które napisałaś :) Pozdrawiam i dziękuję :*

      Usuń
  5. hahahahahahahahhahahahahahahahhaaha xD
    Miałam dziś zjebany humor ale, jak przeczytałam twój rozdział to mam banana na twarzy :D
    Niall spryciarz i zboczuch :3 ( o słodziaku nawet nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość) Wie jak poprawić Mags humor.
    Ten striptiz mnie rozwalił ale najbardziej reakcja Nialla (pozdrowienia z podłogi) I potem ten mecz i ten zakład, hahahaha nie no gadam bez ładu i składu ale naprawdę potrzebowałam takiego luzu i twój rozdział mi go zapewnił.
    Najlepsza jest ta lista! <3
    Przepraszam za mój poryty komentarz:*:* + zapraszam do siebie, rozdział 7 już jest ;))
    http://not-only-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że poprawiłam Ci humor :)
      I przestań w końcu przepraszać za swoje komentarze, uwielbiam każdy, który do mnie napiszesz! <3

      Usuń
  6. OMG ale zarąbiste *-* Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  7. genialne opowiadanie! pisz dalej, dziewczyno, my chcemy więcej! :D

    OdpowiedzUsuń