sobota, 20 lipca 2013

8. Papa-paparazzi


       Następnego dnia ze snu wyrwał mnie dzwoniący budzik. Już chciałam szybkim ruchem zrzucić z szafki to gówno, gdy zdałam sobie sprawę, że to mój telefon. Wyciągnęłam spod kołdry rękę i zaczęłam stukać w każdy jego centymetr, byle tylko już tak nie drażnił moich uszów.
Za piątym podejściem, to cholerne diabelskie urządzenie przestało dzwonić.
       - Kurwa – mruknęłam.
Byłam kompletnie niewyspana, no, ale dziś trzeba iść na uczelnię, przecież technicznie rzecz biorąc po to tu przyjechałam - pogłębiać swoją ekonomiczną wiedzę, a nie marnować czas na jakieś inne głupie rzeczy, jak na przykład mocne imprezy z One Direction i randki. Taa.
 Powolnym ruchem wstałam do pozycji siedzącej, kiedy moje drzwi otworzyły się z hukiem i zza progu wpadła Penelope jedynie w majtkach i klubowej koszulce Barcelony, która od razu rzuciła się w stronę mojej garderoby.
       - Cholera, mamy godzinę z kawałkiem, żeby dojechać na LSE, a przecież jeszcze muszę wpaść do siebie po moje rzeczy, ale to nic, przecież to po drodze, a Matty powiedział, że nas podrzuci. No co tak patrzysz? Rusz ten tyłek i ruszaj się, mamy mało czasu! - powiedziała do mnie, widząc mój zdezorientowany wzrok. Boże, tyle słów już od samego poranka zaatakowało moją głowę.
Zdolności logistyczne Penelope zadziwiły mnie, nie mogłam tylko pojąć dlaczego powiedziała, że jej dom jest „po drodze”, skoro znajduje się po drugiej stronie Londynu, w Hackney.
Penelope pospiesznie nałożyła na siebie jedne z moich dżinsów i miętową koszulkę, którą się wczoraj tak strasznie zachwycała, a na ramiona zarzuciła swoją czarną ramoneskę. Włosy upięła w niechlujny kok. Spojrzałam na nią. Jak ona może być taka piękna z samego rana, podczas gdy ja muszę na ten sam wygląd poświęcić co najmniej cztery dni? Zsunęłam się w łóżka i pospiesznie doprowadziłam do porządku, jednak w żadnym stopniu nie wyglądałam tak jak moja przyjaciółka. No wiecie, to jakby porównać piękny, pięćdziesięciopiętrowy wieżowiec, do rozkopanych fundamentów. Tak, to ja byłam tym fundamentem.
Szukając drugiego czarnego buta, który byłby dopełnieniem mojej zielonej, luźnej bluzeczki, krótkiej kurteczki i obcisłych legginsów, spojrzałam na zegarek. Ósma trzynaście, a to oznacza, że mamy zaledwie czterdzieści siedem minut na pokonanie całego zakorkowanego Londynu aby dostać się do szkoły, plus zajechać do Penelope. To się nie uda. Och tak, witaj mój poranny optymizmie.

Kiedy zeszłam na dół, Mateusz już otwierał drzwi, w jednej ręce trzymając kluczyki i kubek z kawą jednocześnie. Wciąż byłam nieprzytomna, rozpaczliwie potrzebowałam kofeiny. Wychodząc z domu, przywitał nas niezwykle chłodny i słoneczny poranek. No tak, nie dość, że byłam nie wyspana i potrzebowałam kawy, to jeszcze trzęsłam się z zimna. W sumie nie powinnam narzekać, w Polsce zapewne leży już śnieg.
Władowaliśmy się do samochodu i Mateusz ruszył w stronę centrum. Wzięłam od niego kubek i razem w Penelope rozkoszowałyśmy się kawą, której mój kuzyn jeszcze nie dopił.
       - Nie zdążymy – jęknęła Penelope, widząc sznurek samochodów przed nami.
       - Wyłaź, pójdziemy piechotą, to już niedaleko – powiedziałam, otwierając drzwi i ciągnąc za sobą zdziwioną Pen.
Przeszłyśmy pomiędzy samochodami na chodnik i szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę LSE.
       - Poczekaj! - Penelope przystanęła przed jakimś salonikiem prasowym – Musimy zaopatrzyć się w coś bardziej ciekawego niż wykłady – wyszczerzyła się, biorąc do ręki Hello, OK!, Daily Mirror  i jeszcze z pięć innych brukowców, po czym płacąc zadowolonemu sprzedawcy, ruszyła w moją stronę. No tak, podczas kiedy moim jedynym poniedziałkowym kołem ratunkowym było spożycie hektolitrów kawy, Penelope nie przeżyłaby pierwszego dnia tygodnia bez najnowszych ploteczek ze świata gwiazd (jednak nie ukrywajmy, chodziło jej głównie o wyłapywanie zdjęć 1D w gazetach, których wycinki lądowały później w jej sekretnym albumie na temat Harry'ego, który, jak powiedziała, Styles otrzyma przed jej śmiercią. Patologiczne, co nie? Pojebało ją do końca).
Na uczelnię wpadłyśmy dosłownie w ostatniej chwili. Zwykle nie spieszyłyśmy się, jednak dzisiaj był poniedziałek, co oznaczało, że zajęcia prowadzi profesor, który nie znosi spóźnialstwa.
       - Boże, właśnie pobiłam swój życiowy rekord w sprincie. Trener wuefu byłby ze mnie dumny – sapnęła Pen, ciężko siadając na swoim miejscu.
Przez następne półtorej godziny zamiast czytać gazety kupione przez Pen, byłyśmy zmuszone brać udział w dyskusji, dlaczego wzrost cen paliw ma znaczący wpływ na spadek popytu na owoce (uwierzcie mi, ma znaczenie. I to duże -.-)
Nienawidziłam tych zajęć, w ogóle, nienawidziłam tych studiów. Fajnie jest być studentem, ale na kierunku, który lubisz i który cię interesuje, a ekonomia z pewnością nie zaliczała się do moich kręgów zainteresowań. Z rozmyślań nad moją beznadziejną przyszłością, wyrwała mnie Penelope, podając mi jeden z kubków ze Starbucksa. Usiadłyśmy przy jednym ze stolików a Penelope wzięła do ręki jeden z brukowców, który kupiła dziś rano.
       - No to zobaczmy, co słychać u naszych celebrytów – powiedziała, otwierając Hello.

Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk, który oznaczał, że Google skierowało na telefon Pen jakąś super gorącą ploteczkę z życia Harry'ego i reszty. Nadal nie potrafiłam zrozumieć jej psycho fascynacji tymi chłopakami, czy to nie podchodzi pod stalking?
Ja też wzięłam do ręki jedno pismo. Przygryzając co chwila ciasto z jabłkiem, byłam w trakcie czytania artykułu o nowej kolekcji Victorii Beckham, gdy nagle usłyszałam głośne o kurwa wydobywające się z ust Penelope. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, a ona bez słowa podała mi swój telefon. Wzięłam go do ręki i zamarłam. O kurwa.



Spojrzałam zaskoczona na Penelope, a potem jeszcze raz na artykuł.

       - Niall całą swoją uwagę skupiał wyłącznie na niej, widać było, że świetnie się dogadują – powiedział nam jeden z nich.
Po wyjściu z knajpy, Horan, czule objął swoją towarzyszkę i skierowali się w stronę samochodu. Czy to oznacza, że nasz wiecznie wolny Niall w końcu znalazł odpowiednią dziewczynę? Sam zainteresowany podgrzał atmosferę, publikując wczoraj wieczorem bardzo ciekawego tweeta. Czy to oznacza, że Irlandczyk w końcu zmieni status związku? Czy może to kolejne nic nie znaczące spotkanie? Ostatnio Horan był łączony z Louise Green oraz z irlandzką modelką Isabellą Morrison jednak sam zainteresowany nie potwierdził tych doniesień. My tymczasem z niecierpliwością czekamy na rozwój wydarzeń i mamy nadzieję, że szybko dowiemy się, kim jest tajemnicza przyjaciółka Nialla!

O kurwa. Spojrzałam na nasze zdjęcie z wczorajszego wieczoru. Śmiejąc się, spoglądamy na siebie. Dobrze, że zdjęcie było zrobione z boku, a moje włosy skutecznie zakryły połowę twarzy.
Spojrzałam przerażona na Penelope, która pospiesznie wyrwała mi swój telefon.
       - Jesteście na każdej możliwej stronie plotkarskiej - szepnęła. - Nawet na Sugarscape! - wrzasnęła, a kilka głów obróciło się w naszą stronę.
Gapiłam się na nią i nie wiedziałam co mam zrobić. Milion myśli zalało mój mózg. Nie widziałam tam żadnego paparazzi, byliśmy tylko my dwoje. Jezu. To przecież niemożliwe. Jezu.
Przyjaciółka spojrzała na mnie i już spokojniejszym wzrokiem, spojrzała na mnie, mówiąc:
       - Następnym razem niech robią ci zdjęcia tylko z lewego profilu. Z prawego twój nos wygląda jak rozgotowany kalafior.
Zignorowałam jej wypowiedź. Szybko wyjęłam telefon i postanowiłam napisać do Nialla.

Do: Niall
Jednak mam z tobą pamiątkowe zdjęcie na Sugarscape. Zresztą, nie tylko tam.

Chwilę później dostałam odpowiedź.

Od: Niall
Och... Niedobrze. Napisz mi gdzie jesteś, zaraz po ciebie będę.

Do: Niall
Jestem na uczelni, to chyba nie jest dobry pomysł.

Od: Niall
Daj spokój, dam ci znać jak będę na miejscu. Weź ze sobą Penelope.

Zrezygnowana odłożyłam telefon i napotkałam pytający wzrok przyjaciółki.
       - Zrywamy się stąd – zakomunikowałam, a brunetka podniosła się z krzesła.
       - Co zamierzasz teraz zrobić? – zapytała, prawie biegnąc, chcąc dotrzymać mi kroku.
       - Nie wiem Pen, to nie tak miało wyglądać – jęknęłam.
Przyjaciółka stanęła przede mną i położyła mi ręce na ramionach.
       - Czy ty wcześniej zdałaś sobie sprawę z tego, że umawiając się z jedną z największych gwiazd popu, będziesz musiała się zmierzyć z czymś takim? - spytała.
Fakt, o tym nie pomyślałam. W końcu powiedziała coś mądrego.
Pokręciłam przecząco głową. Przez całe dziewiętnaście lat mojego życia, byłam zwykłą dziewczyną, mieszkającym w małym miasteczku na północy Polski. Teraz to wszystko miałoby się zmienić, ot tak? Boże, faktycznie nie zdawałam sobie z tego sprawy. W końcu traktowałam go jak zwykłego chłopaka, a nie jakąś gwiazdę. I, tak, miałam nadzieję, że wszystko co dzieje się między nami, będzie miało charakter prywatny, a nie skalę ogólnokrajową.
Chwilę później dostałam wiadomość, że Niall czeka tuż za rogiem uczelni. Razem z Penelope wyszłyśmy głównym wyjściem, gdy nagle kilka metrów przed nami ujrzałyśmy trzech facetów z aparatami, uważnie obserwującą każdą osobę, która wchodziła, bądź też wychodziła z uczelni. Skąd oni do cholery wiedzieli, gdzie studiuję?
       - Tylko spokojnie, oni przecież niewiedzą, że to ty. Zachowuj się normalnie – mruknęła Penelope.
Pokiwałam głową i razem ruszyłyśmy w stronę, gdzie miał czekać na nas Niall. Gdy przechodziłyśmy obok paparazzich, usłyszałyśmy cichy szept:
       - To ona?
       - Nie, tamta miała jaśniejsze włosy.
Udało się. Po kilku minutach ujrzałyśmy samochód przy którym czekał Niall, Louis i Harry.
       - I jak tam? - Louis z rozbawieniem skomentował moją przerażoną minę.
       - Ty już jej nie denerwuj. Nie widzisz w jakim jest stanie? - Penelope objęła mnie ramieniem.
Zaraz, nie róbcie ze mnie ofiary, przecież jestem tylko w szoku. Och, Boże, znów kłamię, NIE BYŁAM PRZYGOTOWANA NA TAKIE COŚ, AAAAAAAAAAAAAAAAACH!
Niall spojrzał na mnie, jego mina również nie wskazywała na to, że nie jest zadowolony z tego, że ktoś „życzliwy” dostarczył nasze zdjęcia prasie. Podszedł do mnie i bez słowa mnie przytulił.
Stałam tam i wdychałam zapach jego perfum. Boże, to wszystko dzieje się tak szybko. Kompletnie nie byłam gotowa na takie coś.
       - Hej Mags, nie przejmuj się, kiedy mi zrobili pierwsze zdjęcie do gazety, wyglądałem o wiele gorzej – Harry zrobił minę jakby właśnie dostał cegłą w krocze.
Po chwili, cala nasza piątka wpakowała się do czarnego Range Rovera Nialla. Harry, siedzący na miejscu pasażera, wyciągnął telefon i zaczął przeglądać przeróżne strony.
       - Wow, faktycznie w necie aż huczy od plotek – cicho gwizdnął.
       - Ty i Niall wywołujecie większe zamieszanie, niż kiedyś Harry i Taylor – powiedział Louis śmiejąc się, na co Harry obdarzył go morderczym spojrzeniem.
Siedziałam na tylnej kanapie obok Louisa i Penelope, nic nie mówiąc. Ten artykuł w necie... Niby nic takiego, przecież nie wiedzą, że to ja, jednak jeżeli ja mam świadomość, że tamta blondynka to JA...  Przestań pieprzyć. Wyluzuj, nie pierwszy i nie ostatni raz zostaniesz sfotografowana. Moja podświadomość popatrzyła na mnie wzrokiem spod okularów. W sumie fakt. Zachowuję się jak idiotka. Postanowiłam się uspokoić i wziąć to wszystko na dystans. Przecież umiem to zrobić, prawda?
Wzięłam osiem głębokich oddechów.
       - Boże, jestem sławna. Chyba zrobię sobie album z tymi wszystkimi wycinkami na mój temat – powiedziałam nagle, na co Harry, Penelope i Louis ryknęli śmiechem. Zauważyłam, że Niall przygląda mi się w lusterku i również lekko się uśmiecha.
       - Co jak co, ale od dziś będę wiernie shippował was dwoje – Harry spojrzał na mnie a potem na Nialla.        - To jak będziecie się nazywać? Niallena, Nialine, Naddie? - głośno zastanawiał się, podczas gdy pozostali, łącznie ze mną i Niallem, wybuchnęli śmiechem. Harry nie jest gwiazdą, on jest popierdolony.
       - No co? - Harry spojrzał na nas nadąsany. - Wymyśliłem nazwę zespołu, to z tym sobie nie poradzę!?
Atmosfera w samochodzie nieco się rozluźniła. Harry nadal wymyślał coraz dziwniejsze nazwy, a my zaczęliśmy rozmawiać na temat wczorajszego meczu i „afera artykułowa” całkowicie zeszła na drugi plan. Nagle zatrzymaliśmy się przy jednym z apartamentowców. Wszyscy wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych, gdy nagle Harry cicho gwizdnął i powiedział:
       - Niall, chyba masz kłopoty – spojrzał w stronę blondyna pokazując mu głową czarne BMW stojące nieopodal jego samochodu.
 Nie wiedziałam o co chodzi, mogłam jedynie się domyślać, że to nie jest nic dobrego. Weszliśmy do windy. W oczekiwaniu na znalezienie się na dwudziestym piętrze Louis stukał coś w swoim iPhonie, Harry i Penelope szczegółowo omawiali swoje wieczorne spotkanie a Niall stał zamyślony nerwowo ściskając moją rękę. Cały czas zastanawiałam się dlaczego blondyn wpadł w kłopoty. Moje rozmyślania przerwały otwierające się drzwi windy. Cała nasza piątka wyszła z niej i ruszyła w stronę końca korytarza, gdzie pod drzwiami czekał jakiś facet w garniturze chodząc w kółko i co chwila zerkając w swój telefon.
       - Niall! - mężczyzna zauważając naszą gromadkę, zaczął iść w naszym kierunku. - Musimy poważnie porozmawiać. - dodał.
       - Hej Boris – mruknął Louis.
Boris zignorował Lou, wpatrując się w blondyna, który trzęsącymi się rękami próbował otworzyć drzwi do swojego mieszkania. Gdy w końcu mu się udało, wszyscy weszliśmy do środka. Moim oczom ukazała się wielka, biała przestrzeń. Naprzeciwko wejścia była ściana cała złożona z okien, z których można było podziwiać wspaniałą panoramę Londynu. Po prawej stronie znajdował się aneks kuchenny, i tylko połyskujące, czarne meble kontrastowały tutaj z bielą. Naprzeciwko kuchni znajdował się otwarty salon, a obok, między ścianą salonu a oknem panoramicznym znajdowały się schody prowadzące na piętro.
       - Co to jest? - Boris rzucił najnowszy numer The Sun na stolik. - Niall, nie tak się umawialiśmy.     Prosiłem cię tyle razy, żebyś na takie gesty pozwalał sobie w domu, a nie w miejscach publicznych – westchnął.
Co? The Sun też? Jezusie Przenajświętszy, zaczynam hiperwentylować.

Blondyn spuścił głowę, uważnie oglądając swoje splecione ręce.
       - Dobrze wiesz, że nie zabraniam ci się z nią spotykać...  Ale umowa to umowa, rozumiesz? - Boris spojrzał na mnie. - Od początku byłeś kreowany na singla i niech tak zostanie. Więc teraz, gdy oboje rozpętaliście takie zamieszanie, grzecznie was proszę, abyście od teraz zaprzeczali, jakoby łączyło was coś więcej niż przyjaźń. Prywatnie róbcie to chcecie, a publicznie – tylko przyjaźń. Zrozumiano? - Boris spojrzał wyczekująco na Nialla, a ten ponuro pokiwał głową.
       - Ale, zaraz zaraz... czy ty nie jesteś tą dziewczyną z koncertu? - facet w garniturze wpatrywał się we mnie badawczym wzrokiem. -  Hm, zapomnijcie o tym co powiedziałem przed chwilą – dodał.
Spojrzałam ukradkiem na Harry'ego, Lou i Penelope. Cała trójka nie rozumiała zachowania menadżera.
       - To nawet dobrze się składa, to będzie idealne. Tak, to będzie właśnie to. - Boris uśmiechnął się do siebie. - Dobra dzieciaki, róbcie co chcecie, ale jeżeli będziecie chcieli ujawnić wasz związek, najpierw poinformujcie mnie o tym. A teraz przepraszam, muszę załatwić parę spraw związanych z waszym nagraniem - dodał.
       - Ale my nawet... - zaczął Niall, jednak nie zdążył dokończyć, bo Boris zdążył zniknąć za drzwiami.

***

Ostatni raz spojrzałem na drzwi, którymi przed sekundą wyszedł Boris. Czułem się jak gówno. Przeniosłem wzrok na pozostałych, a moje spojrzenie zatrzymało się dłużej na brązowookiej blondynce, która wpatrywała się we mnie z troską. Przywołałem wszystkie miłe wspomnienia z nią związane. Podświadomie czułem, że ta drobna dziewczyna robi się coraz ważniejsza w moim życiu. Chciałem ją chronić, nie dopuścić, aby stała się jej krzywda. Mój złośliwy mózg natychmiast przywołał w mojej głowie słowa Borisa sprzed kilku tygodni. Na myśl o naszej tamtej rozmowie przeszły mnie ciarki. To nie miało być tak. Wszystko idzie nie tak. A ja nic nie mogłem na to poradzić.

***

W mieszkaniu panowała cisza. Pierwsza odezwała się Penelope.
       - Boże, co za burak – powiedziała, ciężko opadając na kanapę w salonie.
       - Daj spokój. Czasem mu odwala, ale generalnie to fajny facet – powiedział Louis, siadając obok Pen.
       - Zgłodniałem. - dało się usłyszeć Nialla, który skierował się w stronę kuchni. Podążyłam za nim.
       - Hej, co jest? - zapytałam widząc posępną minę blondyna.
W niczym nie przypominał tego uśmiechniętego chłopaka sprzed piętnastu minut. - Przecież nic się nie stało – dodałam.
       - Widzisz? Mówiłem ci, że zawsze muszę tańczyć jak mi zagrają – stwierdził z goryczą, wyciągając z lodówki mrożoną bagietkę. Hm, myślałam, że niewiele pamięta z tamtej rozmowy na chodniku.
Spojrzałam ukradkiem na pozostałą trójkę siedzącą w salonie. Siedzieli i oglądali telewizję, jednak wiedziałam, że Penelope bardziej skupia się na podsłuchaniu naszej rozmowy niż na powtórce East Enders.
       - Nie mów tak. Czy on był zły? Przecież powiedział, że możesz robić co chcesz – stwierdziłam.
       - Właśnie o to chodzi, Madeline. Boris to przebiegła bestia, nie wiadomo, co wymyśli tym razem - westchnął zrezygnowany.
       - Przestań, poradzimy sobie – podeszłam do niego.  - No chyba, że już więcej się nie zobaczymy – dodałam.
Blondyn natychmiast podniósł wzrok na mnie.
       - Przestań pieprzyć głupoty. – powiedział zniecierpliwionym głosem próbując rozerwać opakowanie.
       - Chciałam się tylko upewnić – posłałam mu uśmiech. - A teraz daj mi to, nie będziemy jedli tego gówna. Masz mąkę i jajka? - zapytałam, na co on pokiwał głową.
Ominęłam blondyna i udałam się w stronę lodówki. W zamrażarce znalazłam opakowanie mrożonych owoców, które z pewnością mi się przydadzą. Wyjęłam je i wrzuciłam do zlewu, aby choć trochę się rozmroziły. Niall spojrzał na mnie zdezorientowany, jednak w jego oczach widziałam zaciekawienie.
       - Co robisz? - zapytał.
       - Pierogi – odpowiedziałam, na co Niallowi rozbłysły oczy.
       - Nie wiem co powiedziałaś, ale to brzmi strasznie seksownie - odparł, a ja posłałam mu głupkowaty uśmiech. Pierwszy raz spotykam się ze stwierdzeniem, że "pierogi" po polsku brzmią seksownie. Ciekawe czy tak samo brzmi po angielsku? Hm, nawet nie znam takiego słówka, ach to moje ubogie słownictwo. Marny ze mnie student, i gdzie takiego na wymianę wysłać?!
Nagle w ekspresowym tempie przy kuchennej wyspie pojawiła się Penny wraz z Harrym.
       - Czy ja słyszałam pierogi? - oczy Penelope błyszczały nie mniej niż Niallowi. - Zrobisz takie jak ostatnio? - zapytała podekscytowana. Kiwnęłam głową, na co brunetka aż pisnęła.
       - Pomogę ci – powiedziała dziarsko, zakasując rękawy i zanurzając ręce w mące, zaczęła wyrabiać ciasto.
Dziesięć minut później nakładałyśmy owoce i zlepiałyśmy ciasto, co chwilę spoglądając na chłopaków, do których dołączył Zayn.
       - Stresujesz się? - zapytałam przyjaciółkę.
       - Czym? - spojrzała na mnie niepewnie.
       - Randką.
       - Nie wiem. Wciąż nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak on chce się umówić z kimś takim jak ja – westchnęła.
Przerwałam zlepianie pierogów i spojrzałam się na nią.
       - Penelope Rodriguez, czy cię do końca pojebało? Dałabym się zabić żeby wyglądać jak ty. Jesteś najpiękniejszą istotą jaką widziałam, serio – powiedziałam dobitnie.
       - Co z tego, skoro przy Harrym Stylesie to wszystko znika – westchnęła.
       - Boże – wywróciłam oczami – skończ już ten lament. Hej, a może dzisiaj dasz mu twój sekretny album? Jestem pewna, że mu się spodoba strona sześćdziesiąta dziewiąta - powiedziałam, wracając myślami do owej strony, gdzie wkleiła print screena z jakiegoś pornosa, po czym dokleiła do niego głowę swoją i Harry'ego.
Penelope spojrzała na mnie, a ja pierwszy raz zobaczyłam na jej twarzy rumieńce. Och, nawet wtedy jest taka ładna! To takie niesprawiedliwe.
       - Um, wiesz co? Chyba zaraz zafunduję ci darmowy skok bez spadochronu. Niall mieszka tak wysoko... - odparła, po czym zaśmiała się. Wredna, hiszpańska małpa.
       - Jesteś nienormalna - skwitowałam, po czym wzięłam się za dokańczanie ciasta.
       - A ty jesteś z Polski. - spojrzałam na nią, a ona wzruszyła ramionami. Rodriguez i jej żarty. Może już niech lepiej zostanie przy tworzeniu albumu o Harrym.

Pół godziny później wszyscy zajadaliśmy się pierogami. Zdziwiło mnie to, że chłopaki pierwszy raz  jedli pierogi z owocami. Przecież w każdym sklepie można dostać opakowanie pierogów z takim nadzieniem. No, ale nieważne, ważny był fakt, że były dobre.
       - Boże, to jest takie świetne – powiedział Louis z pełną buzią, a reszta pokiwała głowami.
       - Było fajnie, ale muszę lecieć – Zayn wstał z kanapy. - Ale zabiorę dwa na drogę i jednego dla Pagsley – wyszczerzył się biorąc z talerza parę pierogów, po czym skierował się w stronę wyjścia. Wspominałam wam, że Zayn i Pagsley zeszli się z powrotem? I to wcale nie dla promocji, Malik naprawdę się zaangażował. Byli taką słodką parą.
       - Cześć – krzyknął będąc już przy drzwiach.
Kilka minut później Penelope i Harry z Louisem również wyszli z mieszkania Nialla, tłumacząc się przygotowaniami do randki, w przypadku Pen i Harry'ego oraz, w przypadku Lou, spotkaniem z Eleanor. Widząc jednak chytry uśmieszek na ustach Penelope, wiedziałam, że to wszystko było ukartowane.
       - Nasi przyjaciele to idioci – stwierdził Niall wycierając talerz i odkładając go do szafki. - Widziałaś, jak kombinowali jak tu zostawić nas samych? - zapytał śmiejąc się.
       - Nie dało się nie zauważyć – odpowiedziałam.
Na dworze zaczęło się ściemniać i Londyn powoli zaczął zamieniać się w migotającą mieszankę różnokolorowych świateł. Podeszłam do okna i podziwiałam ten niesamowity widok. To coś nie do opisania, po prostu... wow.
Niall nic nie mówiąc stanął obok mnie. W tym momencie cisza wyrażała więcej niż tysiąc słów.
       - Jesteś za cicho – powiedziałam. - Zawsze myślałam, że jesteś żywiołowy, wszędzie cię pełno. To do ciebie zupełnie niepodobne – dodałam.
       - Nie znasz mojego drugiego ja. Czasami lubię tak po prostu być sam i pomilczeć. - odpowiedział.
Znów nastała cisza, jednak żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Nagle ręka Nialla napotkała moją. Czując ciepło jego dłoni i widząc tak niesamowity widok za oknem, zapomniałam o całym świecie – o zdjęciach w internecie, o Borisie. Było mi dobrze. Cholernie dobrze. Podświadomie czułam, że pomiędzy mną a Niallem rodzi się coś na kształt przyjaźni. Znamy się zbyt krótko, żeby myśleć o czymś innym. Na myśl o tym, że może kiedyś faktycznie mogłoby być coś więcej między nami mimowolnie się uśmiechnęłam. Zobaczymy co będzie dalej.
Nagle zobaczyłam gitarę stojącą nieopodal. Puściłam rękę Nialla, po czym podeszłam do niej. Wzięłam instrument do ręki i próbowałam chociaż potrzymać go jak profesjonalistka.
Niall podszedł do mnie.
       - Grasz? - zapytał, z rozbawieniem widząc jak nieudolnie próbuję wykonać jeden chwyt, którego nauczyła mnie kiedyś moja przyjaciółka z liceum, Aśka.
       - Um, nie, ale zawsze chciałam się nauczyć - odparłam.
Niall wziął ode mnie swoją gitarę, po czym zaprowadził mnie na sofę. Usiadł obok mnie, kładąc na moich kolanach jej gryf.
       - Poznaj Niallera, najlepszego nauczyciela gry na gitarze w całym Londynie - powiedział dumnie, a ja zachichotałam.
Chłopak wziął moją dłoń i razem ze swoją położył na gryfie. Ułożył mi palce w odpowiednich miejscach, po czym drugą ręką szarpnął za struny.
       - To D - szepnął do mojego ucha, a ja zadrżałam. Poczułam jak przesuwa moje palce w inne miejsce i ponownie szarpie strunami, wydobywając inny dźwięk.
       - To G - oparł swoją głowę na moim ramieniu kompletnie zatracając się w pokazywaniu mi chwytów, a ja nie myślałam o niczym innym, niż blond włosach Nialla, które nawet pomimo później pory, pachniały niesamowicie.
Jego dłoń ani na chwilę nie opuściła mojej, wciąż pokazując mi nowe chwyty. Starałam się skoncentrować na tym co robię, jednak przyjemne ciepło jego dłoni i gorący oddech na mojej szyi skutecznie mnie od tego odciągały. Myślałam, że zwariuje.
       - Teraz spróbuj sama - Niall oderwał głowę od mojego obojczyka, na co moja podświadomość rzuciła się z płaczem na podłogę.
       - C-co? - znów powróciłam do świata realnego.
       - Teraz spróbujesz sama - powtórzył, zabierając rękę.
Niepewnie spojrzałam na niego, po czym z całych sił usiłowałam przypomnieć jakikolwiek chwyt, który mi pokazał. Ułożyłam palce na strunach i biorąc głęboki oddech zaczęłam szarpać strunami. Góra, dół, dół, góra, dół. Wow, to nawet nie jest takie trudne. Spróbowałam zmienić chwyt, jednak zamiast tego, moich uszu dobiegł niezwykle dziwny dźwięk. Hm, chyba właśnie stworzyłam jakiś nowy akord.
Usłyszałam chichot Nialla. Jego dłoń znów powędrowała na moją, kładąc moje palce na odpowiednich strunach.
      - Jeszcze raz - szepnął, a ja myślałam, że dostanę zawału serca. To straszne, że on za każdym razem działał na mnie tak samo.
Po kilku minutach mojego, jakże wspaniałego, pokazu umiejętności, Niall spojrzał na mnie.
- No to teraz coś zagramy - oznajmił, a ja zadrżałam. Matko Święta, chyba przecenił moje umiejętności. Ze znajomością trzech akordów, raczej nie zastąpię Josha, gitarzysty One Direction.

Tym razem to on przeniósł swoją dłoń na gryf, a moją i swoją drugą dłoń położył na strunach. Poczułam jak podnosi nieznacznie moją rękę, której palce, razem z jego szarpały za struny. Zaczął (zaczęliśmy?) grać nieznaną mi melodię. [klik]
Jego twarz znów znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Ja już nie funkcjonowałam. Byłam po prostu wolno wegetującą rośliną, którą nieświadomie zrobił ze mnie Niall Horan. Moje ciało było bezwładne. Moje gałki oczne jedynie rejestrowały jak moja dłoń, przykryta dłonią Nialla, wydobywa wspaniałe dźwięki gitary. Zamknęłam oczy, rozkoszując się tym dotykiem. Kiedy znów wkraczałam do swojego prywatnego niallowego raju, usłyszałam jego głos przy mojej twarzy.
 - Every day should be a new day/ To make you smile and find a new way of falling in love/ Yeah, falling in love - jego oddech okalał mój policzek, a moje uszy wychwytywały każdy dźwięk jego melodyjnego głosu, który sprawiał wrażenie, jakby ta piosenka była wręcz stworzona specjalnie dla niego.

Wsłuchiwałam się w ten piękny głos, nadal nie poruszając się. Wciąż nie odzyskałam tej zdolności życiowej. Niall był moim paralizatorem, uderzającym we mnie piorunem i  rażącym prądem o sile dwóch tysięcy voltów w jednym.
A jego usta wciąż były niebezpiecznie blisko moich.


_________________________________________________________
NIE MAM WEEEEEEEEEEENYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY AJNXDCSUIBVUBSBNSIBNINWSNVUINVUIHUGHEORHG!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

+ Pomorze, albo i reszta kraju! Czy ktoś z Was był może na tegorocznym Oblężeniu Malborka? :D
Czekam na opinie, zarówno z tego wydarzenia jak i z rozdziału :)
Kocham Was :*






12 komentarzy:

  1. Jak mogłaś mi to zrobić i przerwać w takim momencie?!!! Kocham tego bloga, a rozdział cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się sobie dziwie, że to zrobiłam, jakbym nie była autorką tego opowiadania, chyba dorwałabym tą osobę piszącą i rozszarpała, za przerwanie w takim momencie :D
      Dziękuje za tak miłe słowa :* pozdrawiam! x

      Usuń
  2. świetny czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, zaraz ci coś zrobię! Przerwałaś w takim momencie! I znając ciebie i tak się nie pocałują. Albo zadzwoni telefon, albo ktoś im przerwie. Super rozdział! Z rozdziału na rozdział kocham cię jeszcze mocniej :* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuuuuuje bardzo :* lubię przerywać w takich momentach, przepraszam :D
      Pozdrawiam x

      Usuń
  4. Od razu strasznie przepraszam, że tak krótko, ale moi rodzice już czekają w samochodzie bo trzeba jechać, ale ja nie mogłam zostawić Twojego bloga bez komentarza. Miałabym wyrzuty sumienia xd
    Rozdział pisany przez Ciebie czy też nie zawsze wyjdzie genialnie *-*
    Za końcówkę jestem w stanie zabić, ale czasu już nie mam :p
    Jestem Twoim fanem #1
    Czekam na nexta! :*

    my-world-and-one-direction.blogspot.com
    Nowy rozdział już jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało :)
      Dziękuje za tak śliczne komplementy, szkoda, że nie widzisz teraz mojego uśmiechu :)
      Udanego wyjazdu! :*

      Usuń
  5. Hej, hej, hej ! :**
    Nominuję cię do The Versatile Blogger. Więcej znajdziesz na:
    http://teczowemarzenia.blogspot.com/

    Horanowa ;)
    xoxox

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę powiedzieć, że totalnie zrobiłaś mi z mózgu papkę sceną z gitarą, to było takie, hmmm, właśnie jakie? Magnetyzujące,romantyczne, piękne, idealne. Kocham jak opisujesz sceny tej parki, wtedy naprawdę się wczuwam i sobie myślę czemu ja tak nie mam? Do tego, jak opisujesz londyńskie życie Mags to mam wrażenie jakbyś mieszkała tam od urodzenia, tak czarujesz swoim pisaniem, to naprawdę niesamowite. Nie mam ochoty zaczynać swojego nowego rozdziału, bo nie wyjdzie w połowie tak dobrze jak Twój, nawet jak nie masz weny to i tak tworzysz coś niesamowitego. Btw. Nie wiedziałam, że taka fanka piłki nożnej jest z Ciebie:)
    3 maj się, Słońce.
    Marvellous as always :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie mam pojęcia jak Ci odpowiedzieć, bo nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Jak nikt inny motywujesz mnie do dalszego pisania, po prostu nie mam słów jak Ci podziękować, za te wszystkie komentarze! xxx
      + nie jestem fanką piłki nożnej :D

      Usuń
  7. Czułam się jakbym to była ja *O* cudowne ♥

    OdpowiedzUsuń