niedziela, 14 lipca 2013

7. It feels like a perfect night

       - Pen – jęknęłam w słuchawkę telefonu – nie wiem w co się ubrać! Ratuj!
       - Nic się nie martw, za piętnaście minut będę – powiedziała, po czym rozłączyła się.
Siedziałam kolejną godzinę wśród sterty ubrań, nie wiedząc, co na siebie włożyć. Daj spokój, to tylko zwykłe spotkanie, moja podświadomość próbowała mnie uspokoić, jednak niewiele to dało.
Całą noc przewracałam się z boku na bok, ciągle myśląc o dzisiejszym dniu.
Chyba nigdy wcześniej tak bardzo nie stresowałam się randką. Niby nic takiego, a jednak...
       Z rozmyślań wyrwała mnie Penelope, która weszła do pokoju.
       - Pogotowie ciuchowe, przyszło z pomocą – uśmiechnęła się i zaczęła przeglądać całą garderobę.
Nie zważając na nią, podeszłam do laptopa i kliknęłam pierwszą lepszą piosenkę z playlisty. Mój pokój wypełnił głos Eda Sheerana śpiewającego The A Team.
       - Chyba nie myślisz, że założę to dzisiaj – powiedziałam, widząc jak Penelope ogląda z każdej strony czarny t-shirt z One Direction, który kupiłam sobie po koncercie. Że niby jestem taką wielką fanką, no wiecie.
       - Nie, ale zastanawiam się, jak ja bym w niej wyglądała. Chyba włożę ją na moją randkę z Harrym – odpowiedziała, uśmiechając się lekko. Boże, już myślałam, że jej psychiczne oblicze trochę zelżało, ale widocznie znów się myliłam. Ten jej cały "stylesizm" chyba wręcz przybrał na sile odkąd imprezowała całą noc w towarzystwie Harry'ego podczas Halloween.
Pen dalej buszowała z mojej w mojej szafie, tym razem wyciągając z niej miętową, jedwabną bluzeczkę.
       - Ta będzie idealna! - skrawkiem materiału pomachała w moja stronę. - Idealna dla mnie - dodała, widząc moją dziwną minę.
       - Denerwujesz się? - zapytała widząc, jak drżącymi rękami sprawdzam, która godzina. - Nie martw się, Niall od rana też chodzi jak na szpilkach. Harry mi powiedział – dodała widząc moją zszokowaną minę. O kurwa, tego się nie spodziewałam.
       - A co jeśli nie będziemy mieli o czym gadać? - zapytałam cicho.
Penelope odłożyła miętową koszulkę i spojrzała na mnie.
       - Chyba sobie żartujesz – prychnęła – z tego co widziałam i słyszałam, dogadywaliście się świetnie.                - Przestań robić problemy na siłę i uśmiechnij się. Czeka cię randka z gwiazdą, oooooooch – udała typową fangirl, a ja zaśmiałam się. W sumie, chyba tego nie udawała. Ona nigdy nie udaje takich rzeczy.
Chwilę później Penelope rzuciła we mnie jakąś sukienką.
       - Przestań, nie pójdę w sukience. Przecież idziemy tylko do Nando's – powiedziałam odrzucając jej ciuch.
       - Do Nando's? Myślałam, że zabierze cię w jakieś inne miejsce, no, ale czego można się spodziewać po Niallu – Nando's to jego życie – zmarszczyła czoło i westchnęła. - Masz – rzuciła we mnie kolejnym ciuchem – to powinno być idealne.
Ubrałam się i spojrzałam w lustro. Wyglądałam nieźle. Biała koszula luźny,beżowy sweter i ciemne, obcisłe dżinsy idealnie współgrały ze sobą. Elegancko, ale na luzie. Zrobiłam delikatny makijaż i rozpuściłam włosy.
       - Boże, dokonałam cudu – Penelope obracała mnie w każdą stronę. Spojrzałam na zegarek. Było piętnaście po czwartej – miałam trzy kwadranse na dojechanie do centrum, w godzinach szczytu.
Szybko zeszłam po schodach w pośpiechu zakładając czarny płaszczyk. Powoli zaczęło się ściemniać.
       - No, moje dziecko, baw się dobrze – Penelope cmoknęła mnie w policzek. - I pamiętaj, czekam na relację! - dodała.
       - Na razie! - krzyknęłam w głąb salonu. Mateusz i Josh wyciągnęli ręce w geście pożegnania.
Spojrzałam jak Penelope rozsiada się wygodnie na kanapie z miską popcornu i zaczyna kłócić się z Joshem na temat wyższości Barcelony nad Realem.
       - Żartujesz?! - krzyknęła brunetka. - Jestem dzieckiem Katalonii, stamtąd wywodzi się najlepszy klub świata! Visca el Barca! - wrzasnęła.
       - Ekstra, teraz przynajmniej wiem, gdzie rodzą się tacy nienormalni ludzie! - odparł Mateusz.
Zaśmiałam się. Wiedziałam, że na jednej wymianie zdań się nie skończy. Przyzwyczaiłam się do ciągłych przekomarzań tej dwójki, czasem dochodziło nawet do rękoczynów, a ja w tym wszystkim chciałam otworzyć prywatny zakład bukmacherski i przyjmować zakłady, które z nich pierwsze zabije przeciwnika. Z drugiej strony nie chciałam pojawiać się na pogrzebie któregoś z nich, wieńce w Londynie są takie drogie... Więc sami widzicie, jestem tylko biedną studentką, której ledwie starcza na miesięczny na metro. No i na skrzynkę piwa tygodniowo.
Wyszłam na zewnątrz. Taksówka już czekała.
       - Do centrum – mruknęłam.
Im bliżej byłam docelowego miejsca, tym bardziej się denerwowałam. Spojrzałam na telefon – szestasta czterdzieści sześć. Chyba prędzej umrę z tego stresu niż dojadę na miejsce.
Jesteśmy- oznajmił mi kierowca.
 Pospiesznie podałam mu dwudziestofuntowy banknot, po czym w laparcim tempie wyskoczyłam z taksówki i skierowałam się w stronę Nando's. Oparlam się o ścianę budynku, rozglądając się na boki, z nadzieją, że ujrzę blondyna. Moje serce biło jak oszalałe. Zaczął padać deszcz. Nie czekając na Nialla, weszłam do knajpki. W środku było pełno nudzi. Zdjęłam swój płaszcz i zajęłam jeden ze stołków tuż przy barze. Spojrzałam na telefon. Szesnasta pięćdziesiąt osiem. Nagle dostalam esemesa.

Od: Niall
Przepraszam, spóźnię się. Głupie korki!


Do: Niall
Nic nie szkodzi. Czekam w środku :) 

Westchnęłam odkładając telefon i wpatrując się w menu. Nagle zza baru wyłonił się czarnowłosy facet. Sądząc po jego budowie ciała i wyglądzie był grubo po czterdziestce. Jego wąsy sprawiały, że łudząco przypominał ojca mojego byłego chłopaka. W swoim czerwonym fartuchu wyglądał jak Mario. Pan z Nando's, nie tata mojego byłego.
       - Coś podać? - uśmiechnął się życzliwie. W jego oczach mogłam zobaczyć wesołe iskierki.
       - Nie mam pojęcia co wybrać – westchnęłam, oglądając kartę. - Jestem tu pierwszy raz – powiedziałam.
Pan z wąsami rozpromienił się.
       - Poczekaj młoda damo, zaraz przygotuję ci coś, co sprawi, że już zawsze będziesz chciała wracać do Nando's – uśmiechnął się, po czym zniknął za drzwiami dla personelu.
Rozglądnęłam się na boki. Wystrój kojarzył mi się z typową pizzerią, nic oszałamiającego. Drewaniane ściany restauracji przypominały mi góralską chatę. Kwadratowe stoliki z obrusem w niebiesko-czerwono-białe pasy idealnie komponowały się w wystrój pomieszczenia. Po prawej stronie, na ścianie dostrzegłam zdjęcia rożnych znanych osób, którzy odwiedzali ten lokal. Na jednym z nich widniał Niall. Uśmiechając się szeroko, pozował z facetem z wąsami. Na jego widok od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.
Chwilę później wąsaty facet postawił przede mną talerz z jedzeniem. Pachniało przepysznie.
       - Smacznego – powiedział szczerząc się do mnie. Uśmiechnęlam się nieśmiało.
Niepewnie wzięłam do ust pierwszy kęs. Smakowało wyśmienicie. Ochoczo wbiłam na widelec kolejny kawałek kurczaka.
       - I jak? - facet spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.
       - To jest pyszne – powiedziałam zgodnie z prawdą, po czym władowałam sobie kolejny kęs do ust.
Wąsaty przez następne pół godziny podsuwał mi kolejne popisowe dania Nando's, ciesząc się, że taka drobna dziewczyna jak ja, nie wstydzi się jeść. Kiedy śmiałam się z jego kolejnej opowieści, do środka wpadł przemoczony i zziajany Niall. Rozbieganym wzrokiem patrzył na salę, szukając mnie. Widząc, że siedzę z buzią pełną jedzenia, rozpromienił się i podszedł do mnie.
       - Nialler! - krzyknął wesoło wąsaty.
       - Hej Mike. Znowu podrywasz mi dziewczynę? - zapytał zadziornie, po czym przytulił mnie.
       - Przepraszam, starałem się być jak najszybciej, ale te korki, a potem fanki i... - szeptał mi do ucha. Wdychałam jego perfumy, które zmieszane z rześkim powietrzem, stwarzały nieziemską mieszankę. Poczułam jak dreszcze przechodzą przez całe moje ciało.
       - Hej, hej, spokojnie. Nie gniewam się – powiedziałam, a na twarzy Horana pojawił się najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam.
       - Twój przyjaciel umilił mi czas – odwróciłam się w stronę wąsatego, na co ten uśmiechnął się do mnie ciepło.
       - To co zawsze, Nialler? - zapytał Mike, a gdy Niall pokiwał głową, ten zniknął za drzwiami.
Spojrzałam na blondyna. Białe adidasy, dżinsy i zwykły biały podkoszulek sprawiał, że Niall wyglądał świetnie. W sumie, nawet w worku po ziemniakach wyglądałby rewelacyjnie.  Ten jakby przeczuwając, że myślę o nim, odwrócił głowę w moją stronę.
       - Ślicznie wyglądasz – powiedział, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. - Co jesz? - zapytał, spoglądając w mój talerz.
       - Kurczaka Peri-Peri – odpowiedziałam, biorąc widelec i wkładając kolejny kawałek kurczaka do ust. - Jest przepyszny - dodałam.
       - Wiem – wyszczerzył się.
       - Ej! - powiedziałam, widząc jak Niall bierze palcami kawałek mojego kurczaka i wkłada sobie do ust.
       - No co? - spytał z pełną buzią.
Chwilę później dołączył do nas Wąsaty Mike, niosąc ogromny talerz wypełniony takim samym kurczakiem jak mój.
Zajadając się naszym jedzeniem, opowiadaliśmy sobie nawzajem nasz dzień. Blondyn śmiał się jak głupi, gdy opowiedziałam mu o sprzeczce Penelope z chłopakami, przed wyjściem z domu.
W sumie nie dziwię się jej, w końcu dzisiaj jest Gran Derbi, ma obowiązek dopingować swoją drużynę  – powiedziałam.
Widelec Nialla zastygł w połowie drogi do jego ust. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
       - Znasz takie pojęcie? - zapytał.
       - Jasne – wzruszyłam ramionami. - Nawet wiem, co to spalony – dodałam dumnie, a Niall wybuchnął śmiechem. Chwilę później, wciąż się śmiejąc złożył ręce jak do modlitwy i unosząc głowę do góry, powiedział: - Dzięki Ci, Boże, za taką dziewczynę jak ona.
Tym razem ryknęłam głośnym śmiechem, nie zważając na zaciekawione spojrzenia innych gości.
       - Jesteś fanką futbolu? - zapytał. Pokiwałam głową.
Mój były chłopak zaraził mnie kibicowaniem. Raz wybraliśmy się na mecz klubu, któremu on kibicuje. Grali akurat z drużyną z czoła tabeli Ekstraklasy – to taki odpowiednik Premier League – ciągnęłam, a Niall patrzył na mnie ze skupieniem, rozbawieniem i niedowierzaniem. - Spodobała mi się ta atmosfera na stadionie i na jednym meczu się nie skończyło. Od tamtego czasu ja również zostałam fanką tego klubu i staram się być na każdym spotkaniu, jakie rozgrywają w mieście. - dokończyłam.
       - Nie wierzę, że spotkałem dziewczynę, która jest kibicem. – pokręcił głową z niedowierzaniem - Chłopaki padną, jak im to powiem – dodał, wkładając sobie kawałek kurczaka do ust.
       - Żebyś zobaczył, jak śpiewam klubowe przyśpiewki – zaśmiałam się. - dorównuję nawet największym fanatykom.
       - Musimy kiedyś wybrać się na mecz – powiedział, a ja entuzjastycznie pokiwałam głową.
Kolejną godzinę spędziliśmy na śmianiu się i jedzeniu. Nagle mój telefon poinformował mnie o nowej wiadomości.
       - Przepraszam - uśmiechnęłam się do blondyna i odczytałam wiadomość.

Od: Penelope
Jak Twój kuzyn śmie mówić mi prosto w twarz, że piłkarze Barcelony to cioty???  Przysięgam, zaraz go zabiję. Czy nie będziesz miała mi za złe, gdy poplamię dywan krwią? A tak poza tym, jak randka?

Wybuchnęłam gromkim śmiechem, i widząc pytający wzrok Nialla, podałam mu telefon. Ten po chwili zawtórował mi.
       - Chyba na mnie już czas – powiedziałam, zsuwając się z krzesła. - Nie chcę być potem oskarżona o zabójstwo mojego członka rodziny, w końcu będę jedną z podejrzanych, skoro z nim mieszkam. - dodałam, zakładając płaszcz.
       - Nie martw się, w razie czego dam ci alibi – powiedział a ja wyszczerzyłam się do niego.
Wyszliśmy na zewnątrz. Chłodne powietrze sprawiło, że otuliłam się mocniej swoim szalikiem.
       - Chodź, odwiozę cię – powiedział, po czym objął mnie w pasie i ruszyliśmy w kierunku jego samochodu.
       - Niall? - spojrzałam na niego. Ten spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
       - Nie boisz się, że ktoś, no wiesz... jakiś paparazzi zrobi nam zdjęcie? - zapytałam cicho.
Zatrzymaliśmy się. Blondyn wciąż trzymał rękę na mojej talii.
       - Nie chcesz mieć ze mną pamiątkowego zdjęcia w gazecie? - zażartował, a ja uśmiechnęłam się słabo.
Spojrzał mi w oczy i przyciągnął mocniej do siebie. Jego oczy błyszczały.
       - Nie o to chodzi – mruknęłam, po raz pierwszy unikając jego wzroku. - Po prostu widziałam twoje zdjęcia z przyjaciółkami i zawsze szedłeś z nimi ramię w ramię i... – mój głos był ledwie słyszalny.
       - Skąd wiesz, że ciebie nie traktuję inaczej? - przerwał mi. Po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos, po czym na jego twarzy pojawił się wielki rumieniec.
Otworzyłam szeroko oczy. Wow, nie spodziewałam się tego. W duchu moja podświadomość z radości tańczyła salsę.
Tym razem to ja objęłam go mocniej. Ten podniósł moją głowę, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Spojrzałam na jego usta, a potem znów w jego oczy. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi. Napięcie między nami było tak  wielkie, że gdyby mogło wytworzyć elektryczność, prądu spokojnie starczyłoby dla połowy Londynu. Nasze usta powoli się do siebie zbliżały. Czułam jego oddech na moich ustach, gdy nagle z jego kieszeni usłyszałam dźwięk iPhone'a. Niall gwałtownie odsunął się ode mnie i szarpał się z zamkiem kieszeni, aby wyciągnąć dzwoniący telefon. Kompletnie skołowana obserwowałam poczynania blondyna. Kurwa mać. Cholerny telefon. W końcu Niall uporał się z zamkiem i przyłożył telefon do ucha.
       - Halo? - zapytał, a ja spojrzałam na niego. Jego mina wyrażała chęć zabicia swojego rozmówcy.
       - Jak tam Niall? Randka udana? Słuchaj, jak będziesz w pobliżu domu Mags, daj znać, to zabiorę się z tobą do domu, bo wiesz, jesteśmy razem z Harrym u niej i oglądamy mecz na rzutniku, mówię ci, to jest czad, jest sto razy lepiej niż na naszej plazmie no i mówię ci, co za emocje, a Penelope ciągle kłóci się z Mattem i jego kolegą, no mówię ci, jaja jak nic, a dopiero skończyła się pierwsza połowa. Jesteś tam? - po drugiej stronie usłyszałam słowotok Zayna, który na pewno nie był trzeźwy.
       - Kiedyś. Cię. Kurwa. Zabiję. - Niall powiedział wyraźnie każde słowo, aby mieć pewność, że Malik na pewno zrozumie sens tego zdania.
       - Dzwonię z złym momencie? No to okej, nie przeszkadzam, bawcie się dobrze, narka! - Zayn za nic miał groźbę Nialla.
Niall westchnął i schował telefon do kieszeni. Spojrzał na mnie. Ja dalej stałam jak debil na środku chodnika.
       - To co, idziemy?  - uśmiechnął się blado, kierując się w stronę samochodu.
       - Zdążymy na drugą połowę. -  już otwierałam drzwi samochodu, gdy blondyn ze zdziwieniem spojrzał na mnie.
       - Chcesz prowadzić? - zapytał w rozbawieniem. Spojrzałam na niego i nagle uświadomilam sobie, że pakuję się na miejsce kierowcy. Cholera, znów pomyliłam strony.
       - Cholerne, angielskie samochody – mruknęłam wsiadając na miejsce pasażera. Niall zaśmiał się.
Przez połowę drogi do domu narzekałam na to, że w Wielkiej Brytanii trzeba jeździć po lewej stronie, a Niall trzęsąc się ze śmiechu, ledwie trzymał kierownicę. Nagle w radiu usłyszałam znajomą melodię.
       - O mój Boże – wrzasnęłam - Daj głośniej!
Niall posłusznie wykonał polecenie i chwile potem, razem z głosem Rojka wydobywającym się z radia, śpiewałam Dla Ciebie. Nie zważając na płaczącego ze śmiechu blondyna, kontynuowałam mocno przy tym gestykulując.
Kiedy dojechaliśmy pod mój dom, piosenka akurat się skończyła.
       - Ty chyba chcesz doprowadzić do wypadku swoim zachowaniem – wysapał Niall śmiejąc się wniebogłosy. - Jazda z tobą jest niebezpieczna – dodał.
Przez kilka minut śmialiśmy się oboje z mojego „występu”.
       - Fajna ta piosenka. Kto to śpiewa? - zapytał, gdy tylko przestał się śmiać.
       - Myslovitz, jeden z najlepszych polskich zespołów – uśmiechnęłam się. - Trochę ją zmasakrowałam swoim śpiewem, ale przepraszam, nie mogłam się powstrzymać. - dodałam.
Oboje wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę  mojego miejsca zamieszkania.

Nacisnęłam klamkę. Gdy weszliśmy do środka, z salonu słychać było mecz lecący w telewizji i przekrzykująca się nawzajem mieszanka głosów.
       - Kurwa! Taka okazja!
       - No podaj tą piłkę!
       - Ja pierdolę, no to był ewidentny spalony! Gdzie ten zjebany sędzia ma oczy!?
       - Meeeeeeesssssssiiiiii!!!
       - Co za ciota, nie trafił!
Towarzystwo było tak zaabsorbowane piłkarskim widowiskiem, że nie zauważyli, kiedy razem z Niallem usiedliśmy na kanapie.
       - O, jesteście – Penelope spojrzała na nas. - Jak tam... KURWA PODAJ!! - ponownie wlepiła wzrok w telewizor, łapiąc się przy tym za głowę.
Spojrzałam na pozostałych. Mateusz z Joshem siedzieli z prawej strony Penelope i oglądali mecz z takim samym zaangażowaniem jak ona.
W fotelu obok nas siedział Malik, co chwilę wkładając sobie popcorn do ust, nie odrywając wzroku od ekranu. Harry siedział między nogami Penelope i podobnie jak ona starał się przekrzykiwać komentatorów. Na podłodze leżało kilkanaście pustych puszek po piwie. Uśmiechnęłam się do Nialla i poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki sześciopak i colę, po czym wróciłam do salonu. Teraz również blondyn w skupieniu wlepiał swoje niebieskie tęczówki w ekran. Położyłam piwo i colę na szklanym stoliku, o który swoje nogi opierał Harry.
       - Kocham Cię, dziewczyno – powiedział, po czym rzucił się na jedną z puszek.
 Pozostali również sięgneli po piwo. Niall chwycił szklankę z colą, nadal z uwagą obserwując to, co się dzieje na boisku.
Po chwili mi równieź udzieliły się emocje i razem z innymi darłam się jak opętana do telewizora.
       - JEEEEEEEEEEEEST! - krzyknęła radośnie Penelope, w momencie, gdy Fabregas posłał piłkę do bramki rywala. Zayn, Niall i ja poszliśmy za jej przykładem, zrywając się z kanapy i ciesząc się jak idioci ze zdobytego gola.
       - Kurwa, nie zdążą – jęknął Josh, spoglądając na czas, który pozostał do końca meczu.
Trzy minuty później rozległ się gwizdek sędziego, oznaczający koniec spotkania. Penelope odwróciła się do Mateusza.
       - I co, kochaniutki? Dwa, zero! DWA DO ZERA! Słaby coś ten wasz Real, chłopaki – stwierdziła.
       - Sędzia był przekupiony! Nie zauważyłaś tego? - do dyskusji włączył się Harry.
Pokój znów wypełnił się krzykami. Spojrzałam na Nialla, który również starał się przekrzyczeć Harry'ego, Malika, Josha i Penelope. Wyglądał strasznie zabawnie.

Pół godziny później, Penelope, zmęczona krzykiem, usnęła na kolanach Mateusza. Josh również powoli zasypiał.
       - To my się będziemy zbierać – Malik chwiejnym wstał w kanapy. Był już trochę wstawiony.
       - Cholera, ledwie mogę mówić – wychrypiał Harry, a Niall zaśmiał się.
       - Boris zabije cię jak cię usłyszy – powiedział Zayn, zakładając buty. - Przecież w czwartek wchodzimy do studia.
       - Kurwa, kompletnie o tym zapomniałem. – brunet podrapał się po głowie.
       - No nic, mała, to do zobaczenia. – Zayn uśmiechnął się, czule mnie przytulając. Harry powtórzył ten gest, przy czym dodał:
       - Przekaż tej śpiącej fance śmierdzącej Barcelony, że wpadnę po nią jutro o siódmej.
Niall rzucił kluczyki Zaynowi, aby ten razem z Harrym mógł wsiąść do samochodu.
Blondyn obrócił się w stronę Harry'ego. Ten nadal stał a drzwiach, szczerząc się w naszą stronę.
       - Nie krępujcie się, ja tylko sobie popatrzę. - powiedział.
 Zayn widząc to, wywrócił oczami i zawołał:
       - Styles, chodź tutaj i daj się pożegnać naszym gołąbeczkom!
Harry, spojrzał na nas i nadal się szczerząc uniósł kciuki do góry, po czym wyszedł zostawiając nas samych, krzycząc na Malika, aby przestał mówić z akcentem Ahmeda z pakistańskiego bazaru sprzedającego poliestrowe swetry rosyjskim turystom.
       - To był świetny wieczór. - uśmiechnęłam się do niego.
Staliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy, nic nie mówiąc. Wiem, to takie lamerskie i przereklamowane, jednak ja miałam to w dupie. W oczach Nialla dostrzegłam wesołe iskierki.
       - Naprawdę świetnie się bawiłem – powiedział, obejmując mnie w pasie i nieśmiało przyciągając do siebie. Kolejny raz zbliżaliśmy do siebie nasze usta, gdy nagle usłyszeliśmy wrzask i klakson samochodu.
       - BAR-CE-LO-NA! - wrzeszczący Zayn wychylał się przez okno samochodu, każdą sylabę akcentując dźwiękiem klaksonu.
       - Boże, co za debil. A mówią, że to ja jestem tym najmniej ogarniętym. – mruknął, a ja spojrzałam na niego i westchnęłam. Kolejny raz tego wieczoru Malik okazał się cholernym clock blockerem.
       - Odezwę się do ciebie później. Na razie – Niall cmoknął mnie w czoło, po czym wyszedł i skierował się w stronę samochodu. W samą porę, bo zauważyłam, że Harry, skandując nazwę klubu z Madrytu, już dobierał się do klaksonu. Niall wszedł do auta, po czym cała trójka odjechała w stronę Kensington.

Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do salonu. Cała trójka już spała. Ściągnęłam koc lezący na oparciu kanapy i przykryłam nim zmęczonych kibiców. Uśmiechnęłam się i wyłączając telewizor, skierowałam się na piętro. Weszłam do swojego pokoju i opadłam na łóżko. Kolejny dzień w Londynie skończył się niesamowicie. Po dzisiejszym wieczorze, wiedziałam, że ta znajomość nie skończy się na jednym spotkaniu. Nadal w głowie miałam obraz naszych, prawie złączonych, ust. W tamtym momencie wiedziałam, że pomimo tego, że znałam go zaledwie parę dni, będzie on bardzo ważną osobą w moim życiu. Niall Horan całkowicie zawładnął moimi myślami i jest na najlepszej drodze do zawładnięcia także moim sercem.
Spojrzałam na zegarek. Kwadrans do północy. Euforia, która zawładnęła mną dzisiejszego wieczoru, skutecznie wyparła zmęczenie. Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Facebooka. Milion powiadomień i dwa razy więcej wiadomości. Poodpisywałam przyjaciołom, pisząc, że nadal żyję i mam się dobrze. Fakt, to co się dzieje tutaj od mojego przyjazdu, sprawiło, że totalnie zapomniałam o moich znajomych z Polski. Jestem gównianą przyjaciółką. Z przyzwyczajenia weszłam jeszcze na Twittera. Uśmiechając się, wystukałam parę słów i opublikowałam je.

Najlepszy wieczór na świecie! Dziękuje, było wspaniale x

Specjalnie nie oznaczyłam Nialla w poście, dobrze wiedziałam, że byłby koniec mojej anonimowości. Nikt dalej nie wie, kim jest Tajemniczą Dziewczyną Nialla, czy jakoś tak.
Nagle zauważyłam posta, którego dodał blondyn. Nie było trudno go zauważyć, w ciągu paru sekund zdążyło go reetweetować z tysiąc osób. Gapiłam się w ekran z otwartą buzią, a moje serce znów zabiło mi mocniej. Jezu, jak on tak dalej będzie na mnie działał, przez niego nabawię się jakieś arytmii, serio.

Chyba znalazłem swoją przyszłą żonę

To naprawdę zadziwiające, że jedno głupie zdanie na głupim portalu może sprawić, że w moment zostaniesz najszczęśliwszą osobą na całej planecie.
Złapałam telefon i już miałam napisać do blondyna, jednak w tym samym momencie dostałam od niego smsa. Normalnie telepatia. Normalnie nie mogę. Byłam w totalnej euforii i to bez żadnych magicznych tabletek Luisa Suareza.

Od Niall:
Możesz mi zdradzić, kto był takim szczęściarzem i spędził z tobą uroczy wieczór? 

Uśmiechnęłam się i zabrałam się do odpisania.

Do: Niall
To sekret :) a ty możesz mi zdradzić kim jest ta szczęściara, którą zamierzasz poślubić?

Od: Niall
To sekret :) śpij dobrze maleńka xxxx

Do: Niall
Dobranoc xx

Odłożyłam telefon na stolik obok mojego łóżka, szczerząc się jak idiotka. Z dnia na dzień czułam, że Londyn to moje miejsce na Ziemi, a blondwłosy, śpiewający chłopak tylko utwierdzał mnie w tym przekonaniu. Z niecierpliwością oczekiwałam co przyniesie kolejny dzień. To się dopiero nazywa carpe diem. Nie uwalniając się od myśli, które krążyły wyłącznie wokół dzisiejszego wieczoru, zasnęłam głębokim, spokojnym snem.
Gdybym tylko wiedziała, jaki kubeł zimnej wody, postanowił wylać na mnie los, w życiu nie chciałabym obudzić się następnego ranka.





Dzień dobry, robaczki! Mam nadzieję, że rozdział Was nie zawiódł, mi szczerze powiedziawszy troszkę się nie podoba :< miało wyjść inaczej, no ale cóż...
Chciałam Was też poinformować, że od tej pory rozdziały będą dodawane nieco później, ponieważ od jutra zaczynam pracę, jednak postaram się, aby dodawać je szybko i w miarę dobrze napisane :)
A teraz idę rozkoszować się słonecznym, angielskim popołudniem :)
Love ya xx

15 komentarzy:

  1. Dziewczyno, to jest cudne! Świetny rozdział. Tylko liczyłam jeszcze na jakiś pocałunek. Zayn 2 razy im przerwał :C Nie wiem czemu Pen mnie rozwala. Czekam na dalszy ciąg wydarzeń. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera jasna! Nie mogę znaleźć odpowiedniego przymiotnika by opisać ten rozdział.
    Dziewczyno KOCHAM CIĘ! to nic,ze cię nie znam ale i tak cie kocham<3
    pen strasznie mnie rozwala tą miłością do Stylasa i One Direction ale to do nie pasuje. Jest...pozytywnie pierdolnięta heh:D
    No i kurna dlaczego Zayn im przerwał?! A już było tak blisko! I to w dodatku DWA razy no nie mogę tak nie powinno być!
    Ogółem zajebiście piszesz i już nie mogę się doczekać kolejnego niesamowitego rozdziału.
    P.S Pisze strasznie chaotycznie ale to przez to,że jaszcze się nie ogarnęłam po przeczytaniu rozdziału Sorry:D
    Powodzenia przy następnym:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, bardzo się cieszę, że tak Ci się podobało :D Zayn to pierwsze przeszkadzacz Londynu haha :D Dziękuje za tak miłe słowa i nie przepraszaj za chaos, ja kocham takie komentarze! :D Pozdrawiam i wiedz, że też Cię kocham :D <3

      Usuń
  3. Kurde !!
    Co jak co, ale Ty to masz taki talent, że ja pierdziele! *-*
    Kocham to jak piszesz!
    Haha sweetaśna randka w Nando, potem mecz i dwa nieudane pocałunki! Tyle emocji w jednyn rozdziale! ^^
    Zawału dostanę przez Ciebie jak tam dalej pójdzie xd
    Dzisiaj taki zwalony dzień miałam.. Nagle wchodzę na bloga i NOWY WPIS !! :3 Potem mama mówi że moja ukochana cukiernia otwiera lokal obok domu! Przypadek? Nie sądze ;p
    Już nie mogę się doczekać nexta!

    my-world-and-one-direction.blogspot.com
    Nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie dostań tylko tego zawału, niby jakiś papierek o skończeniu kursu pierwszej pomocy mam, ale nie wiem czy dałabym radę Cię reanimować, czy coś :D
      Dziękuje za bardzo miłe słowa i pozdrawiam! :*

      Usuń
  4. Hahaha. :)) Genialny rozdział.!
    The a Team <3 Uwielbiam tą piosenkę :)
    I na dodatek ten mecz... Fantastycznie opisany :D
    Pen jest zdrowo rąbnięta, dlatego ją lubię :)
    Aww... Horan <3
    Nie mogę doczekać się następnego. *.*
    PS Powodzenia w pracy :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Ed w ogóle jest świetny :)
      Pen to fenomen, ta dziewczyna zawsze wymyśli coś szalonego :D
      Dziękuje bardzo, praca jest mega w porządku, lepiej trafić nie mogłam :D pozdrawiam! :*

      Usuń
  5. genialny rozdział i jeju oni mieli się pocałować!i to dwa razy a Zayn wszystko zespół,dlaczego on to zrobił?!
    jak mógł!z niecierpliwościa czekam na nowy rozdział,pisz szybko :D
    ZAPRASZAM DO MNIE: http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zayn wszystko popsuł bo jest wredny :D
      Dziękuję za tak miłe słowa, aż sama się do siebie uśmiecham :D

      Usuń
  6. maskara taki świetny rozdział :D gęba mi się przez cały czas cieszyła czytając go :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah, to bardzo się cieszę z tego powodu :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Niall w tym opowiadaniu jest obłędnie cudowny i uroczy, dobrze budujesz emocje i sceny są w detalach opisane, co ubarwia całe opowiadanie. Mam nadzieję, że nic bardzo złego nie trafi się naszej kochanej Mags, następny rozdział może mi to powie:) Tak jak czytam sobie Twojego bloga, to czuje, że moje zdania w moim nexcie będą na poziomie przedszkolaka, ale no cóż... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie osłabiaj mnie, toć ja uczę się od Ciebie jak sklecać w miarę sensowne zdania!
      :*

      Usuń
  8. zajebisty <3 <3 <3 <3 <3 mogę wiedzieć kto gr magde?

    OdpowiedzUsuń