Oczywiście
gdy tylko wróciłam na uczelnię, zostałam zmolestowana przez
Penelope, która chciała wiedzieć wszystko, co wydarzyło się w
tamtym dniu.
- Boże,
Penelope, mówiłam Ci o tym chyba już z milion razy. –
westchnęłam, gdy kolejny raz chciała usłyszeć historię o piciu
wódki w garderobie z chłopakami.
- Nie
marudź. Nawet nie wiesz jaka z Ciebie szczęściara. Pieprzona
szczęściara. – uśmiechnęła się.
Siedziałyśmy
na dziedzińcu, wpatrując się bezsensownie w przejeżdżające
autobusy. Mimo że pogoda w Londynie o tej porze roku powinna być
nieciekawa, tym razem świeciło słońce.
- Wiesz
co? - Penelope upiła łyk swojego cappuccino z papierowego kubka. -
Mam przeczucie, że jeszcze nie raz spotkasz chłopaków. -
powiedziała.
- Fakt,
obiecałam im wpaść na jeszcze jeden koncert. Kiedyś. -
powiedziałam.Nie
o to chodzi. Moja babcia ma zdolności paranormalne. Serio! -
spojrzała na mnie z oburzeniem, kiedy parsknęłam niepohamowanym
śmiechem. - Powiedziała mi, że w życiu zawsze trzeba słuchać
intuicji, głosu serca i ufać przeczuciom. Poza tym,
przepowiedziała też, że będę dziewczyną Harry'ego. -
dokończyła dumnie, gdy skończyłam się śmiać.
- Naprawdę?
Przykro mi Penelope, ale jakoś nie chce mi się za bardzo w to
wierzyć. Już raz zaufałam intuicji i doprowadziło mnie to
donikąd. No, chyba, że moja intuicja kiepsko działa.
- Jak
to? Opowiedz mi o tym! - Penelope odwróciła się do mnie tak, że
teraz siedziała naprzeciwko mnie.
Spojrzałam
na nią. Moja przyjaciółka, pomimo maniakalnego zainteresowania
Harrym Stylesem, była niezaprzeczalnie najpiękniejszą istotą
jakąkolwiek wiedziałam. Często zastanawiam się jak ktoś taki
piękny może chodzić po tej planecie, serio.
Jej
śniada cera i piękne, długie, ciemne włosy świetnie
kontrastowały się z jej czerwoną pelerynką, którą dzisiaj
założyła. O dziwo, dzisiaj nie miała na sobie koszulki a
wizerunkiem Stylesa. A przecież była środa. Środy zawsze należą
do koszulki Harry'ego z pieskiem. Boże, czyżby fascynacja tym
lokatym chłopaczkiem malała? Odezwała się ta, która wcale się
nie jara Niallem Horanem, moja podświadomość popatrzyła na
mnie pobłażliwie. W myślach strzeliłam jej wielkiego liścia, na
co ta skuliła się w najgłębszy kąt mojego umysłu.
Dziwie
się, że ktoś taki jak Penelope nie posiadał jeszcze drugiej
połówki. Ale jak sama twierdziła, nie znalazła jeszcze kogoś,
kto byłby Harrym Stylesem albo Gerardem Pique. Pen wciąż miała
nadzieję, że cudowny Gerard w końcu rzuci Shakirę dla swojej
największej miłości, którą była właśnie moja przyjaciółka.
No, jeśli nie wyszłoby jej z Harrym, rzecz jasna. Poza tym jej
chłopak musiałby być na tyle świetny, aby dostał szansę na
poznanie jej rodziny. Wielkiej rodziny, powinnam dodać. Mimo że
pochodziła z Hiszpanii, Penelope miała typową, głośną, włoską
rodzinę. Przekonałam się o tym, gdy kiedyś ją odwiedziłam –
kiedy zerknęłam z kim rozmawia na Skypie, moim oczom ukazało się
więcej niż dziesięć głów, przepychających się i krzyczących
jednocześnie. Wyglądało to trochę patologicznie. I słodko, ale
nadal patologicznie. No, nieważne.
- Raz
moja intuicja – zrobiłam w powietrzu cudzysłów –
podpowiedziała mi, aby wrócić do chłopaka, który kilka miesięcy
wcześniej mnie rzucił. Rzuciłam wszystko żeby tylko być z nim,
na przekór rodzinie i przyjaciołom postanowiłam spróbować
jeszcze raz. Było fajnie, przez pewien czas. Potem jednak zaczęły
się problemy, ciągłe kłótnie. Moja psychika praktycznie nie
istniała. Ale potem pojawiła się szansa wyjazdu i postanowiłam
to skończyć, a to chyba była jedna z najlepszych decyzji w moim
życiu. - skończyłam.
- Wow.
Normalnie jak w telenoweli – Penelope westchnęła. - To teraz nie
ma przeszkód, żebyś z kimś się związała. Na przykład z takim
Niallem z One Direction. O Boże, ty się rumienisz! - zaśmiała
się, gdy zobaczyła, że moje policzki przybierają koloru
dojrzałej róży.
- Daj,
spokój, ile razy mam Ci mówić, że ja już nigdy go nie zobaczę?
- spojrzałam na nią.
- Skąd
wiesz? Przecież powiedziałaś, że pamięta cię z lotniska, więc
to chyba coś znaczy, prawda? - spojrzała na mnie wzrokiem eksperta.
- Tak,
ale... - zaczęłam, jednak nagle przed nami pojawiła się jakaś
dziewczyna, która wcisnęła nam jakieś ulotki, po czym
rozradowanym głosem powiedziała:
Spojrzałam
na ulotkę. Kampus organizował w piątek imprezę Halloweenową.
Podniosłam głowę i zauważyłam, że przyjaciółka patrzy na mnie
pytającym wzrokiem.
- Szykuj
przebranie maleńka, czas się zabawić. – powiedziałam z
zadziornym uśmieszkiem.
***
Gdy
weszłam do domu, w kuchni zastałam Mateusza, który zawzięcie coś
mieszał w garnku.
- Jesteś
wreszcie. Siadaj, zaraz będzie gotowa.
- Spojrzałam na
niego a potem w głąb garnka, który swoją zawartością
przypominał wymiociny zmieszane z rzadką kupą. Jezu, nie każ mi
tego jeść, proszę.
- Co
to jest? - zapytałam.
- Zupa
rybna. - odpowiedział z dumą.
Jeszcze
raz spojrzałam na zawartość garnka a potem na kuzyna, który
najwyraźniej nie mogąc się doczekać, posmakował swojego
'dzieła', jednak chwilę później na jego twarz wyglądała, jakby
zobaczył, że Chalizard, pies sąsiadki, właśnie zrobił kupę na jego
ulubione buty.
- Chyba jednak zamówimy pizze. – powiedział, a ja poklepałam go po ramieniu w geście współczucia.
- Chyba jednak zamówimy pizze. – powiedział, a ja poklepałam go po ramieniu w geście współczucia.
- No,
szefie kuchni, Master Chef na Ciebie czeka. – powiedziałam,
chwytając telefon i wykręcając numer naszej ulubionej pizzeri.
Godzinę
i dwa pudełka pizzy później, oboje leżeliśmy na kanapie, nie
dając znaku życia. Z policzkiem przyłożonym do kanapy, jednym
okiem spojrzałam na lekko pochrapującego Mateusza.
Nagle
w telewizji zobaczyłam FabFive. Podgłośniłam lekko dźwięk.
- Właśnie
daliście koncert zamykający wasze światowe tournée. –
powiedziała prezenterka, z uśmiechem, który spokojnie mógłby
reklamować sieć gabinetów dentystycznych. - Jakie macie teraz
plany?
- Cóż,
przede wszystkim odpoczynek w gronie rodziny i znajomych. –
odpowiedział Liam, na co reszta mu przytaknęła.
- Tak,
najpierw wybierzemy się na wakacje, a potem rozpoczynamy pracę nad
naszym trzecim albumem. – dodał Louis.
Następna
część wywiadu głównie skupiała się na tych tematach, jednak
nagle usłyszałam:
- Nie
od dziś wiadomo, że fani są nieodłączną częścią zespołu.
Dziesiątki, a może nawet setki fanów spotkało się z wami po
koncertach. Czy któreś spotkania z nimi szczególnie zapadły wam
w pamięć? - zapytała dziennikarka.
- O
tak, było wiele ciekawych spotkań, ale szczególnie jedno zapadło
nam w pamięci. – powiedział Zayn, a reszta z entuzjazmem mu
zawtórowała.
- Kilka
dni temu po koncercie spotkała się z nami pewna dziewczyna.
Rozmawialiśmy z nią jakbyśmy znali się od lat, a na koniec dala
nam nietypowy prezent. – powiedział Louis, a Harry zachichotał.
- Taa,
do dziś na myśl o tym piecze mnie gardło. – dodał Zayn, na co
reszta wybuchła gromkim śmiechem.
- Czyli
mam rozumieć, że owa fanka skradła wasze serca? - prezenterka
kolejny raz wyszczerzyła swoje idealne, białe zęby.
- Tak,
w szczególności skradła serce jednemu z nas. Prawda Niall? -
Harry z głupawym uśmieszkiem spojrzał na blondyna, na co ten
natychmiast się zaczerwienił.
Niestety
chłopak nie zdążył odpowiedzieć na to pytanie, które bardzo
mnie interesowało,
ponieważ
idealna prezenterka zmieniła temat.
Pieprzona
dziwka. Doskonale
wiedziałam, że chodzi o mnie. Jak mogła przerwać w takim
momencie!? Szczerze mówiąc miałam nadzieje, że ten rumieniec na
jego twarzy w jakiś sposób wiąże się ze mną, jednak dzięki
cholernej dziennikarce i jej białym zębom nie dowiedziałam się
tego i już chyba nigdy nie dowiem. Przysięgam,
znajdę Cię i poćwiartuję, mała zołzo.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
- O MÓJ BOŻE,
WŁAŚNIE MÓWILI O TOBIE W TELEWIZJI!!! - dziki wrzask Penelope
wypełnił moje uszy. Zupełnie nie rozumiałam jej ekscytacji.
- Co? Przecież nawet
nie padło tam moje imię. – powiedziałam.
- Czyli oglądałaś?
O mój Boże, i tak wiem, że to o Tobie, przecież to wiem! - dalej
krzyczała w słuchawkę.
- Daj spokój,
Penelope, to i tak nic nie znaczy. - powiedziałam rzeczowym tonem,
jednak w moim wnętrzu odpaliło się tysiące fajerwerków.
- Nic nie znaczy?
Dziewczyno, czy Ty naprawdę nie widziałaś tego rumieńca na jego
twarzy? Rumieniec numer sześćdziesiąt dwa! Zarezerwowany tylko
dla dziewczyn, którymi się zainteresował!
- Co? - moja mina
wyrażała tyle co nic.
- Podobasz mu się! O
Boże, Ty pieprzona szczęściaro. – Penelope nie przestawała
wrzeszczeć.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ moja krzycząca przyjaciółka rozłączyła się.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ moja krzycząca przyjaciółka rozłączyła się.
Z
westchnieniem opadłam na kanapę. Moja podświadomość studziła
mój zapał. Daj,
spokój, to nic nie znaczy, jednak
z drugiej strony, mała część mnie miała wielką nadzieję, że
to co powiedziała Penelope, jest prawdą. Podświadomość jednak
szybko ostudziła mój zapał, przypominając mi, że moja intuicja
już raz dała dupy. Ekstra.
Zamknęłam oczy i
próbowałam ustabilizować swój oddech. Próbowałam sobie
wyobrażać zieloną łąkę, szumiący strumyczek i tęczę na
niebie. Byłam bliska realizacji tego wyobrażenia, ale na miłość
boską, NIALL HORAN ZARUMIENIŁ SIĘ NA WSPOMNIENIE O MNIE!
Kilka godzin
później, jak co wieczór, razem z Mateuszem robiliśmy kolację a
następnie mieliśmy obejrzeć jakiś beznadziejny film. Właśnie
robiliśmy pesto, gdy zauważyłam, że mój wspaniałomyślny
współlokator zamiast bazylii, kupił miętę. Zrezygnowana, ubrałam
się i udałam się w stronę Tesco. Wychodząc z domu, uderzyło
mnie chłodne powietrze. Opatuliłam się mocniej szalikiem, klnąc
pod nosem na pogodę, przecież kilka godzin wcześniej świeciło
słońce!
W sklepie szybko
znalazłam potrzebny artykuł, jednak postanowiłam jeszcze odwiedzić
swoją ulubioną alejkę i kupić trochę słodyczy. Obładowana
ruszyłam w stronę kas, gdy nagle usłyszałam pisk. To mogło
oznaczać tylko jedno. Nie myliłam się. Tuż obok stoiska z
nabiałem stał Louis obtoczony wianuszkiem fanek. Spojrzałam na to
zbiorowisko i mimowolnie przypomniało mi się spotkanie w
garderobie. Louis jakby wiedział, że myślę o nich, bo chwilę
później podniósł wzrok i nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Chłopak uśmiechnął się i pomachał. Ja również odwzajemniłam
gest. Ciekawskie fanki natychmiast obróciły się w moją stronę,
szeptając sobie nawzajem coś do ucha. Przez chwilę miałam
wrażenie, że brunet chce do mnie podejść, jednak drogę zastąpiła
mu jakaś szczerząca się blondynka, prosząc idola o autograf.
Hm, punkt ósmy
mojej listy non stop mnie prześladuje. Właśnie, czas go skreślić.
- Chyba
nigdy nie zobaczymy jakiegoś dobrego filmu. – westchnął
Mateusz, wyjmując płytę z DVD i chowając ją do pudełka.
- Taa. - mruknęłam, włączając laptopa i logując się na Twittera.
Naprawdę nie wiem co mnie tknęło, jednak postanowiłam zajrzeć
na konto Louisa.
- O kurwa.
– mruknęłam, z niedowierzaniem gapiąc się w ekran.
- Co jest?
Mateusz spojrzał w ekran po czym przeczytał:
- Zakupy stają
się przyjemniejsze, gdy spotykasz osobę, z którą wiążesz miłe
wspomnienia ;) Co w tym dziwnego? - zapytał.
- Spotkałam go
dzisiaj w sklepie. - powiedziałam, nadal gapiąc się w tweeta
Louisa.
- Zaraz, to jest ten
śpiewający pedałek z koncertu? - zapytał Mateusz spoglądając
na miniaturkę zdjęcia.
Pokiwałam głową.
Jezu, to chyba jakiś żart. Może Penelope naprawdę miała rację,
co to tej całej siły wyższej? Chyba muszę umówić się na
spotkanie z jej babcią.
- Pff,
tyle szumu o głupie zdanie. Idę spać, narka, mała. – Mateusz
podniósł się z kanapy i powlókł się na górę.
Westchnęłam i
zajrzałam na Twittery pozostałej czwórki. Na Twitterze Liama
zobaczyłam wpis z dnia koncertu, na którym byłam:
Najmilsze
spotkanie everrrrr! Dzięki bezimienna dziewczyno, twój prezent był
genialny! :D
Bezimienna? No tak,
spędziłam z nimi godzinę, a nawet nie się nie przedstawiłam.
Gdzie moje maniery?
Spojrzałam na
Twittera Nialla. Widząc jego niebieskie oczy, mimowolnie
uśmiechnęłam się. W radiu usłyszałam piosenkę Demi Lovato,
śpiewającą o zawale serca.
Tak, na widok Nialla Horana definitywnie przeżywam mały heart attack.
***
Czwartek. Błogi,
studencki day off. Miałam nadzieję odespać te wszystkie
ranne pobudki, jednak nagle do mojego pokoju wpadło brązowowłose
tornado, śmiejąc się i rzucając się na moje łóżko.
- Dzień dobry,
śpiochu! - Penelope spojrzała na mnie uśmiechając się szeroko.
- Idź stąd, nie
znam Cię. - przekręciłam się na drugi bok.
Brunetka jednak nie
dała za wygraną.
- Oj Mags, rusz dupę,
jest dwunasta, na miłość boską! - ściągnęła ze mnie kołdrę.
- Chłodne powietrze
spowodowało, że natychmiast podniosłam się i usiadłam. Gdyby
mój wzrok mógł zabijać, ciało Penelope byłoby już dawno
poćwiatrowane i wrzucone do Tamizy.
- Masz szczęście,
że Cię kocham, inaczej już byś nie żyła. – mruknęłam,
przecierając oczy.
Penelope nic sobie
z tego nie robiła. Nadal siedziała na brzegu łóżka ze swoim
uroczym uśmiechem. Wyglądała jak szczeniaczek.
- Och, zamknij się w
końcu. Czas na zakupy. – pisnęła radośnie.
Zakupy? Przecież
nie umawiałyśmy się na zakupy. Pen jakby czytając w moich
myślach, dodała:
- Halloween, jutro,
przebranie.
No tak, przez
wydarzenia z wczorajszego wieczoru zupełnie o tym zapomniałam. W
pośpiechu wzięłam prysznic i zaczęłam kompletować garderobę,
podczas gdy Penelope rozsiadła się wygodnie na łóżku z moim
laptopem, zapewne przeglądając Facebooka, Twittera, Sugarscape i
milion innych dziewczyńskich rzeczy, które zawsze robimy. Dzisiaj
miała na sobie koszulkę, której jeszcze nie widziałam.
„Stylesizm moją religią”, głosił napis na jej bluzce.
Pojebało ją do reszty.
-Mówiłam
już, że jesteś taką cholerną szczęściarą? - powiedziała
Pen, biorąc łyka swojej latte.
Szłyśmy wzdłuż
Hammersmith do jednego z największych sklepów świadczącym usługi
na takie eventy jak Halloween. Londyńska pogoda wcale nie była taka londyńska. Pomimo końca października słońce, niczym te z teletubisiów, wesoło zsyłało na nas ciepłe promienie słoneczne.
- Widziałam wczoraj
Louisa. Chyba nawet mi pomachał. – mruknęłam patrząc przed
siebie.
- Wiem. Wiedziałam
to od momentu, kiedy wyszłaś z Tesco na Emmerson Road. - Jezu, czy ona mnie
prześladowała? Wróć, czy ona prześladowała Louisa? Zaczynam
się jej bać, serio. - Boże, dlaczego ja nie mam takiego
szczęścia? Gdzie nie spotkasz tych chłopaków, natychmiast
tweetują o Tobie. - westchnęła.
- Daj spokój.
Szkoda, że to nie był ten jeden, który nie daje mi spać. –
powiedziałam cicho, a w mojej głowie znów pojawiły się
niebieskie tęczówki.
- Och, zamknij się i
nie marudź. - kurwa, ona miała tego nie słyszeć. - I tak
widziałaś ich więcej razy, niż zwykły śmiertelnik, a nawet nie
jesteś taką wielką fanką jak ja! - na jej ślicznej twarzy
pojawiła się podkówka, na co ja wybuchłam śmiechem.
Weszłyśmy do
sklepu. Faktycznie, to był chyba największy sklep z przebraniami
jaki kiedykolwiek widziałam. Znowu kłamię, to był pierwszy sklep
z przebraniami jaki widziałam. Spojrzałyśmy na siebie z Pen, po
czym w lamparcim tempie rzuciłyśmy się na wieszaki.
Pszczółki,
hot-dogi, pokojówki, pokemony, teletubisie – ilość strojów była
przytłaczająca. Zastanawiałam się jaki strój wybrać, typowo
halloweenowy, czy polecieć na całość i wyskoczyć z czymś
alternatywnym, jak na przykład strój biedronki. Nagle przede mną
pojawiła się Penelope machająca jakimiś wieszakami.
- Zobacz, co
znalazłam! - wyszczerzyła się.
- Nie. Nie, nie, nie.
Chyba nie myślisz, że przebiorę się za Harry'ego Stylesa? -
zapytałam.
- Och, weź. Będzie
zabawnie. - znów zrobiła minę szczeniaczka.
- Nie! Chyba już
wolę przebrać się za księżniczkę, niż nosić brązową perukę
i mikrofon.
Penny natychmiast
porzuciła stroje z serii Bądź jak Harry Styles, aby zapalić
się do mojego pomysłu. Obie przeszłyśmy w alejkę z przebraniami
księżniczek. Co chwilę wciskałyśmy sobie przeróżnego rodzaju
przebrania, wybuchając śmiechem. Po pół godzinie znalazłyśmy
odpowiednie w naszym mniemaniu stroje.
- Pen, przysięgam,
jeżeli żaden facet nie zwróci na ciebie uwagi w tym stroju,
specjalnie dla ciebie zostanę lesbijką na ten wieczór. –
powiedziałam patrząc na moją przyjaciółkę.
- Brunetka ryknęła
śmiechem, nie zważając, że stoimy na jednej z najbardziej
ruchliwych ulic w Londynie.
Weszłyśmy do
jednej z licznych cukierni. Jasne ściany i kontrastujące z nimi
meble z ciemnego drewna sprawiały, że wnętrze nabierało
elegancji, a jednocześnie było bardzo przytulne. Razem z Pen
usiadłyśmy przy oknie.
- Ale jutro będzie
impreza. – powiedziała Penelope, po czym zabrała się za swojego
ptysia.
- Mhm. Przedtem
trzeba będzie zrobić jakieś before party. – powiedziałam
z buzią pełną ciasta wiśniowego.
- Penelope z
entuzjazmem pokiwała głową.
- W końcu
skorzystamy z twojej walizki szczęścia, czy jakoś tak. –
powiedziała.
No tak, walizka
wciąż pozostała nietknięta, no, z wyjątkiem jednej butelki,
którą wzięłam na spotkanie z One Direction. Do dziś pamiętam
minę Pen, kiedy pierwszy raz zobaczyła nasz arsenał. Takich
wielkich oczu nie widziałam nigdy.
- No cóż, na mnie
już czas. – spojrzała w ekran swojego telefonu.– Będziemy w
kontakcie. - spytała.
- Jasne. -
odpowiedziałam.
- Świetnie, w takim
razie widzimy się jutro u Ciebie. – powiedziała, po czym
zniknęła za drzwiami.
Siedziałam
dojadając ciastko, gdy nagle dzwonek w drzwiach obwieścił
pojawienie się nowego gościa. Odruchowo spojrzałam w tamtą
stronę, ot, takie polskie przyzwyczajenie, i wtedy doznałam
totalnego heart attack.
Przy ladzie stał
blondwłosy chłopak. Ktoś inny spojrzałby na niego i pomyślał:
co jest takiego niesamowitego w zwykłej, niebieskiej bluzie z
kapturem, dżinsach i białych adidasach? Ja, Magda,
doskonale wiedziałam, kim jest postać, która przy ladzie
zamawiała chyba z kilo sernika. Lotnisko, identyczna bluza.
Hm, w sumie istnieje prawdopodobieństwo, że to nie będzie Niall,
ale w tym momencie pozwoliłam działać swojej intuicji. Może
faktycznie trochę się naprawiła od ostatniego razu.
Nagle
Pan-Niebieska-Bluza odwraca się i... BINGO! Miałam ochotę
przyklasnąć w dłonie, jednak jego spojrzenie sprawiło, że czułam
się jakbym dostała paralizatorem z bardzo małej odległości. Jego
niebieskie oczy przeszywały mnie na wskroś a ja nic nie mogłam na
to poradzić – nadal byłam sparaliżowana. Jednak moja intuicja
przejęła inicjatywę, krzycząc: To twoja szansa idiotko!, a
podświadomość uszczypnęła mnie w dupę. To sprawiło, że się
ogarnęłam. W końcu.
Wzięłam głęboki
wdech i uśmiechnęłam się.
- Cześć. –
powiedziałam.
Blondyn stał przez
chwilę nieruchomo, jakby analizował to jedno słowo, które do
niego skierowałam. W końcu ocknął się i posłał mi
najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałam.
- Cześć, znów się
widzimy. – powiedział podchodząc do stolika, przy którym
siedziałam.
- Yhm. – mruknęłam.
Wstałam z miejsca i
razem z Niallem skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- Co robisz w tej
części miasta? - zapytał, kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz.
- Zakupy. -
powiedziałam, machając mu przed nosem torbą.
- Carnival Store.
- uśmiechnął się, czytając napis na torbie. - Tym razem jest
napisane w języku, który rozumiem. – wyszczerzył się.
Zaśmiałam się.
- Nie wiem czy
mogę zapytać, ale po co Ci tak wielki kawałek ciasta? -
spojrzałam na jego dosyć dużą siatkę.
-
Najlepszy sernik w mieście, nie można mu się oprzeć. –
uśmiechnął się. - Louis mówił, że widział Cię wczoraj w
sklepie. – Niall spojrzał na mnie.
- Tak,
nie dało się go nie zauważyć. – uśmiechnęłam się, mając
w głowie obraz grupki, która niemal nie staranowała biedaka.
Jak na gwiazdę światowego formatu, śmierć w Tesco, nie byłaby
zbyt eleganckim pożegnaniem się ze światem.
- Idziesz gdzieś
na Halloween? - zapytał.
- Razem z
przyjaciółką i kuzynem wybieramy się na studencką imprezę.
No wiesz, picie, seks, palenie i takie tam typowe studenckie
rozrywki. – wzruszyłam ramionami, na co blondyn się
wyszczerzył. Jezu Przenajświętszy, dlaczego on jest taki
słodki?
- Jasne. Za kogo
się przebierasz? - spojrzał na mnie.
- To tajemnica. –
tym razem ja wyszczerzyłam się, na co on się lekko zarumienił.
W głowie miałam obraz Penny pokładającej się ze śmiechu, gdy
zobaczyła, że zamierzam ubrać ten strój.
- Oj weź, nie bądź
taka. - blondyn starał się zajrzeć w głąb mojej torby.
- Nie ma mowy!
Pokażę Ci w zamian za ten sernik, który nawiasem mówiąc na
wystawie wyglądał przepysznie.
- Nie ma mowy, moja
droga! Nic nie jest warte sernika z Berrie's. - wyszczerzył się.
Zrobiłam podkówkę
w stylu Penelope, na co blondyn zaczął się śmiać. Nie potrafiłam
utrzymać swojego stanu i po chwili śmiałam się razem z nim.
Nagle z kieszeni
mojej kurtki wydobył się dźwięk telefonu. Ukradkiem spojrzałam
na nadawcę smsa, po czym wywróciłam oczami.
Za jakie grzechy
zasłużyłam sobie na mieszkanie z takim osłem? Niebiosa, ratujcie.
- Przepraszam, ale
muszę już iść – powiedziałam. W oczach Nialla ujrzałam
zawód.
- Jasne, nie będę
cię zatrzymywał. - uśmiechnął się blado.
- Miło było znów
cię zobaczyć, Niall. – powiedziałam i odwróciłam się.
Zaczekaj! - blondyn
złapał mnie za ramię a po moim ciele przeszły rozkoszne dreszcze. - Powiedz mi chociaż
jak masz na imię.
- Magdalena, albo
Madeline, jak wolisz. – powiedziałam, a Niall znów obdarzył mnie
tym pięknym uśmiechem.
- Wow, podoba mi się.
Chyba nazwę tak swoją córkę – powiedział a ja zachichotałam.
Spojrzałam na
Nialla. Chyba chciał coś powiedzieć, w jego oczach widziałam
wahanie.
- Hej, może kiedyś
gdzieś... - zaczął, jednak nie skończył ponieważ zza rogu
wyskoczył wianuszek dziewczyn, które prosiły idola o zdjęcie.
Kurwa. Tak bardzo chciałam ukryć swoje rozczarowanie. Niall
chyba to zauważył, bo między podpisywaniem kartki a zdjęciem
posłał mi przepraszające spojrzenie.
Cóż, nic tu po
mnie. Ostatni raz spojrzałam w jego niebieskie tęczówki.
Powiedziałam jedynie bezgłośne cześć, po czym poszłam w
swoją stronę. W tamtym momencie miałam ochotę dokonać masowego
morderstwa z premedytacją. Przepraszam, czy jest w pobliżu jakiś
sklep z bronią?
Całą drogę do
domu rozmyślałam o Niallu i o naszym spotkaniu. Chyba będę już
skazana na widywanie chłopaków w One Direction w najmniej
oczekiwanych miejscach i w otoczeniu co najmniej dziesięciu fanek.
No cóż.
Szłam
szczerząc się jak głupia na każde wspomnienie naszej rozmowy.
Weszłam do domu i przeskakując po dwa stopnie na schodach,
znalazłam się w moim pokoju. Padłam na łóżko i zamknęłam
oczy. Czy mój mózg płata mi jakiś beznadziejny figiel, czy
naprawdę miałam wrażenie jakby Niall chciał mi zaproponować
randkę? W duchu już chciałam odpalać fajerwerki, gdy moja
podświadomość ostudziła mój entuzjazm. O
nic Cię nie zapytał, a zachowujesz się jakby co najmniej Ci się
oświadczył.
Nawet
nie masz jego numeru.
Fakt. Podświadomość już miała rozpocząć taniec triumfu, gdy
do rozmowy włączyła się moja, coraz lepiej sprawująca się
intuicja. Przecież
jest Twitter – szepneła
radośnie. Podświadomości momentalnie zrzedła mina, po czym
pozdrowiła intuicję środkowym palcem. Podniosłam się do
pozycji siedzącej. Pomysł niby łatwy do zrealizowania, ale jak,
na litość boską, on znalazłby mnie wśród swoich tysięcy
followersów, który dodają go do obserwowanych każdego dnia?
Wątpię by Niall poświęcał cały swój wolny czas na namiętne
przeglądanie profili osób, które go followują każdego dnia.
Naprawdę nie wiedziałam jak doprowadzić do porządku tą całą
sytuacje. Wiem, zachowywałam się żałośnie podniecając się
głupią wymianą zdań, jednak ta rozmowa sprawiła, że zaczynałam
wariować i w głowie układałam sobie obrazy z naszych następnych
rozmów. O ile jeszcze się odbędą. O ile go kiedykolwiek spotkam. Och,
zamknij się, mieszkacie w jednym mieście, spotkanie go jeszcze
nigdy nie było prostsze! -
moja podświadomość spojrzała na mnie zniecierpliwiona. Fakt,
punkt dla niej. W końcu powiedziała coś mądrego. Westchnęłam.
Boże, to naprawdę wygląda jak scena rodem z tych wszystkich
opowiadań o One Direction, no wiecie, główna bohaterka przecież
nie zna takiego zespołu, a jak przyjdzie co do czego to zakochuje
się w jednym z nich. Uwierzcie mi, czytałam takie rzeczy, kiedy
googlowałam chłopaków parę dni przed koncertem. Historie prawie
identyczne co moja. Z wyjątkiem punktu o zakochaniu się – tego
jeszcze nie przerobiłam. I
nie przerobisz.
No i wychodzę z założenia, że nie umrę na końcu tej historii.
To znaczy, tak, kiedyś na pewno umrę, ale chodziło mi o te
wszystkie zakończenia tych love story typu omójboże
big love ze śmiercią w tle.
Moje rozważania
przerwał Mateusz, który zawołał mnie na dół.
Gdy zeszłam, na
blacie naszego kuchennego stołu stały dwa ośmiopaki, trzy butelki
wódki, sześć paczek czipsów i cztery paczki fajek. Obok tego
stał mój uśmiechnięty współlokator i jego kolega, którego nie
znałam.
- Party time w środku
tygodnia. – powiedział uroczyście, po czym otworzył puszkę z
charakterystycznym dla tego zjawiska dźwiękiem. - I tak by the
way, to jest Josh, mój kumpel z pracy.
- Hej – Josh
uśmiechnął się i podał mi rękę.
Jego brązowe
włosy, zielone oczy i lekki zarost sprawiał, że kumpel mojego
kuzyna wyglądał seksownie. Cholernie seksownie. Ale nie był
Niallem Horanem.
Godzinę
później nasza wspaniała trójka poczuła wyższość procentów
nad naszymi głowami. Razem z Joshem wykonywaliśmy jakieś
futurystyczne figury w dźwięki White
noise, podczas
gdy Mateusz uwieczniał nasz taniec, nagrywając cały nasz „występ”.
Psssst. Każda
kolejna puszka piwa, sprawiała, że czułam się fantastycznie.
Wolna od wszystkiego, od problemów, od tych zawikłanych sytuacji
rodem z brazylijskiej telenoweli.
- Fredoom! -
wrzasnęłam i czując dopływ adrenaliny, zaczęłam tańczyć
jeszcze energiczniej, niż wcześniej. Josh z Mateuszem widząc
mnie w takim stanie ryknęli ze śmiechu, jednak po paru chwilach
obaj dołączyli się do mojego dzikiego tańca.
- Moment! -
krzyknęłam w stronę tańczących towarzyszy, po czym zniknęłam
z salonu. Niczym japoński ekspres przebiegłam przez kuchnię i znalazłam się na patio,
gdzie trzymaliśmy naszą cudowną walizkę. Szybko chwyciłam jedną
z butelek i pobiegłam do salonu.
- Moi drodzy –
powiedziałam, wdrapując się niezdarnie na komodę, uprzednio z niej zlatując.Witajcie w świecie alkoholowej koordynacji Magdy Milewskiej. Chłopaki
przerwali swój energiczny występ i spojrzeli na mnie.
- To
historyczna chwila w naszym życiu – ciągnęłam, mówiąc
patosem. Chyba wtedy za bardzo poczułam ducha przywódcy. - Tym
oto cudem, rozpoczynamy historyczny moment naszego życia! –
ciągnęłam, nie zważając na mój plączący się język, moje
powtarzanie się oraz śmiech chłopaków.
Podniosłam
butelkę Finlandii w górę, widząc jak miny Josha i
Mateusza wyglądają, jakby przed chwilą zostali pobłogosławieni
przez samego papieża.
- Ta
butelka rozpoczyna nasz wieczny melanż! - zakończyłam moją
przemowę, po czym otworzyłam butelkę i upiłam parę łyków
wódki z butelki.
Oboje
chłopaków zaczęło wiwatować. Podałam im butelkę i zaczęłam
kołysać się na komodzie w rytm Rock That Body. To co, że
w mojej głowie szumiało, niczym jakiś wodospad. To co, że miałam
nie mieszać piwa i wódki. To, co, że jutro obudzę się z mega
kacem. Liczy się here and now. Tak, tego było mi trzeba.
Obudziło
mnie słońce, które niemiłosiernie świeciło mi w oczy i głowa,
która pękała od bólu. Niechętnie uchyliłam jedno oko.Wciąż grająca muzyka katowała mój umysł. Zignorowałam myśl, dlaczego Josh na swoim iPodzie ma koncert szwedzkiego kwartetu smyczkowego.Odgłos skrzypiec piłował mój mózg bez żadnych skrupułów. Leżałam
w salonie, we wczorajszych ciuchach, z jakimiś niezidentyfikowanymi
bohomazami na ręce. Obok mnie, leżał Mateusz, w podobnym stanie co
ja. Zauważyłam, że jeden z jego rękawów od koszuli leży na
podłodze, obok którego spał Josh z lizakiem wplątanym we włosy.
Jęknęłam,
czując nasilający się ból głowy. Czułam się jak materac, z
którego ktoś przed chwilą spuścił powietrze. Zamknęłam oczy i
poczułam, że wszystkie wydarzenia z poprzedniego dnia wracają do
mnie. Piwo, tańce, Josh, wódka, melanż życia, Mateusz tańczący
na stole, Josh rozwalający piniatę zrobioną z kartonu po mleku.
Teraz wiem co robią na podłodze te rozdeptane żelki. Mateusz
rozrywający rękaw aby zawiązać mu oczy. I Magdalena prosząca
Josha żeby zrobił jej tatuaż. Hm, sądząc po imitacji rysunku na
moim ramieniu, stwierdzam, że musieliśmy naprawdę dużo wypić
wczorajszego wieczoru. W mojej głowie pojawiło się nowe
wspomnienie – Josh pijący wódkę prosto z butelki i Mateusz
biegający wokół niego, krzycząc: nie możesz pić tak dużo,
nie jesteś Polakiem! W momencie gdy wpatrywałam się w moją
rękę zastanawiając się czy Josh narysował mi drzewo czy też
grzyba atomowego, usłyszałam jęk.
- O
kurwa. Gdzie jestem? Magda, czy to nasz do... – Mateusz wstał i jeszcze szybciej
wziął do ręki pustą paczkę po czipsach, po czym głośno do
niej zwymiotował. Boże, proszę, za jakie grzechy?
No
ładnie. Kac kacem, ale dzisiaj czeka nas jeszcze jeszcze jedna
impreza. Przy naszych melanżach imprezy Geordie Shore to
emeryckie prywatki w klubie seniora.
Nienawidzę
kaca.
__________________________________________________________
No to mamy czwóreczkę :) Jak widać nie potrafię pisać krótkich rozdziałów, więc kolejny raz ślę pokłony wszystkim tym, którzy dotrwali do końca :D
Przepraszam, że rozdział z dupy, mam nadzieję, że się nie gniewacie ;< w następnym przewiduję Halloweenowe party, będzie się działo!
Założyłam ask'a - ktoś chce o coś zapytać, śmiało, odpowiem na wszystko :)
A teraz uciekam, idę celebrować dzisiejsze zdanie prawka :D Przepraszam, musiałam się pochwalić :D
Poza tym, pozdrawiam serdecznie Elenn, w której stronę ślę jednego Baranka z Happy Meala <3
Dziękuje za wszystkie wejścia, obserwatorów i komentarze <3
Pozdrawiam xx
genialny i takie dłuuuuuuugi,jeju ona to masz szczęście najpierw Louis potem Niall :D
OdpowiedzUsuńbiedny Niall chyba chciał ja gdzieś zaproście,ale fanki mu nie dały :c
ciekawe co będzie działo się na tym hallowen,coś czuję że będę też tam i oni.
pisz szybko nowy, i dodawaj.
ZAPRASZAM DO MNIE: http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że Ci się podobał! Co do Halloween: nie potwierdzam i nie zaprzeczam do tego, czy będzie tam 1D :D
UsuńPozdrawiam :*
łaaaaa, oby więcej takich długich rozdziałów! i gratuluję zdania prawka. :D
OdpowiedzUsuńJeju, z rozdziału na rozdział coraz bardziej kocham to opowiadanie! Haha, Twoje poczucie humoru jest powalające! Cieszę się, że znowu się spotkali z Niallem i nie mogę się doczekać, by pokazała nam swój tajemniczy strój. :D
Hahaha, ostra impreza ;D Rozwaliło mnie przemówienie Magdy, ona jest genialna! :D
Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się doczekać nn! Gdy wiedzę, że jest następny, normalnie jaram się, jak helikopter ogniem. :D
Pisz szybciutko, bo umieram. ;*** iii nie mogę się doczekać halloweenowej imprezy :D
I miłych wakacji ^^
Kukardka, xoxo
+ Tobie, Ty itd. piszemy z dużej litery tylko w listach, bądź gdy odnosimy się bezpośrednio do czytelnika. W opowiadaniach powinno być z małej. To tak, żeby za słodko nie było ;D
Dziękuje bardzo :* Podejrzewam, że strój Magdy całkowicie Cię zaskoczy :D " jarasz się jak helikopter ogniem" - hahahah, muszę sobie to gdzieś zapisać i umieścić w opowiadaniu :D
UsuńCo do zwrotów typu: Ty, Ci itd. - myślałam, że jest odwrotnie i ten rodział dwa razy czytałam i poprawiałam te formy na duże litery :P Dziękuję za zwrócenie uwagi :D
Pozdrawiam x
Świetny i fajnie że długi jest co czytać :D nie mogę się doczekać aż Niall z Magdaleną się spotkają :D
OdpowiedzUsuńNie umiem pisać krótkich rozdziałów :D następny rozdział mam już w połowie napisany i jest to już prawie sześć stron, więc pewnie podzielę go na dwie części :) co do spotkania Magdy i Nialla - nie mam jeszcze pojęcia, kiedy ta dwójka znów się spotka :D
Usuńpozdrawiam x
Uwielbiam taaaakie długie rozdziały, więc to dla mnie nie problem :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, uuu szykuje się jakiś romański hehe :)
Zapraszam do mnie, przeczytaj i wyraź swą opinię. Nawet jeżeli miała by być nie miła to chcę wiedzieć co robię źle:
www.friendship-love-and-1d.blogspot.com
Bardzo się cieszę, że lubisz takie długie rozdziały :D
UsuńZaraz wejdę na Twojego bloga :)
Dziewczyno, postarałaś się z tym rozdziałem. Wiesz co mnie najbardziej cieszy? A raczej śmieszy - że mam kuzynkę o tym samym nazwisku i imieniu :) Ale co do rozdziału, to bardzo mi się podoba. Szkoda, że Magda i Niall się nie umówili. Ale chociaż zna jej imię. Fajnie, że chłopcy pisali o niej na Twitterze. To takie SOŁ SŁIT. Czekam na Halloween. Pozdrawiam i życzę udanych wakacji :*
OdpowiedzUsuńhttp://you-and-me-equals-we.blogspot.com/
Ojej, pozdrów kuzynkę :D Wiem, pisanie o niej na tt było totalnie soł słit, ale nie mogłam się powstrzymać :)
UsuńPozdrawiam i również życzę udanych wakacji! :*
OJEJUU! Zakochałam się w tym. xD <3
OdpowiedzUsuńNiaal, słodka scenka. CIĄGLE SPOTYKA 1D xD ( przypadek(?), Nie wydaje mi się)
Weny życzę, ZAJEBISTYCH WAAKACJI, Melanży:3 itd.
Długie rozdziały są najlepsze. Jeszcze raz pokłony dla twojej pracy i OBY TAK DALEJ. ;D
Pozdrawiam xx.
przypadek czy nie, to wszystko zależy od Twojej interpretacji :D Dziękuje bardzo, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się podoba! <3
UsuńPozdrawiam i również życzę ekstra wakacji bez kaca, rzecz jasna! xx
OMG masz wielki talent na pewno wiele razy ci ktoś to mówił a ty myślałaś że ktoś ci nie chce zrobić przykrości, ale ja taka nie jestem pisze szczerze i długie rozdziały są najlepsze. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. też chcę mieć takiego kuzyna i tym bardziej w londynie kocham <3
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo! <3 jak widać nie umiem pisać krótko i co jeden to dłuższy ;o uwierz mi, też bym chciała być na miejscu mojej bohaterki i przeżywać to wszystko, co ona :D
Usuńpozdrawiam! xx
Co by Ci tutaj napisać, skoro piszemy parę godzin na gadu-gadu?:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Nialla z Twojego opowiadania, nie wiem czy mam dobre wrażenie, ale jest taki speszony, wrażliwy i nieśmiały. Do tego jest wokół niego jest jakaś mistyczna aura, nie umiem tego powiedzieć, ale jak czytam o jego niebieskich oczach, to mam takie poczucie "piękna"? Ciężko mi to opisać! Lubię Mags, za jej podejście do życia, lekkość ducha, ale umie przynajmniej wsłuchać się w swoje uczucia i nie oszukuje się, że nie podoba jej się Niall. Nie zgrywa twardzielki! Pen też lubię, jej kult Stylesa jest zabawny. Ubóstwiam komentarze Mags typu "Pojebało ją do reszty"
Wiem doskonale, że w realnym życiu nie mam szans u nikogo z 1D, ale błagam chociaż mnie umów z Mateuszem!
Jeśli nie, to chociaż Josh
Jestem taka szczęśliwa z powodu pozdrowień dla mnie i baranka, rozpływam się!
Nie mogę się doczekać balu na Halloween, myślę, że będzie srogo. Czekam na rozlew krwi!
Jedyny blog który czytam jak na razie i który mogę każdemu polecić, elo elo 3 2 0!
Co by Ci tu odpisać, skoro tyle czasu piszemy na gadu? ;o Bardzo się cieszę, że tak odbierasz Nialla, sama go tak odbieram :)
UsuńChcesz umówić się z Mateuszem? No problemo, kupujesz mu czarne Black Devily i już jest Twój :D powinnam dodać, że postać Mateusza jest w stu procentach wzorowana na moim osobistym, prywatnym kuzynie :D w każdym bądź razie też ma zryty beret jak ja, może nawet w większym stopniu :D
Halloween - czuję, że to będzie rozjebunda stulecia!
DZIĘKUJĘ ZA TAK PIĘKNY KOMENTARZ <3