poniedziałek, 2 września 2013

16. Love games.

Ostatnimi czasy moje życie przypomina wzloty i upadki. Coś w rodzaju sinusoidy - wznosi się i upada. Szkoda tylko, że ostatnimi czasy wciąż upadam i nie zanosi się na to, abym w najbliższym czasie zaliczyła jakikolwiek wzlot.
Atmosfera pomiędzy mną a Niallem była napięta jak nigdy wcześniej. Od pięciu dni nie odzywał się do mnie ani słowem, a jedynym dowodem na to, że żyje, były jego krótkie wiadomości na Twitterze mówiące o tym jak bardzo jest podekscytowany wydaniem nowej płyty zespołu. Pomimo usilnych prób kontaktu z nim i wysyłaniu trzystu tysięcy esemesów na minutę, mój chłopak pozostał niewzruszony. Liczba odzewu z jego strony wciąż wynosiła zero.
Z resztą One Direction było nie lepiej. Jedynie Harry, który zjawił się u mnie dwa dni po imprezie, potrafił się do mnie normalnie odzywać. I to własnie od niego dowiedziałam się, że Liam się nie odzywa, chcąc solidaryzować się z chłopakami, Louis najzwyczajniej w świecie mnie nienawidzi, Zayn chodzi skołowany, a Niall robi wszystko aby nie obić twarzy Malika z drugiej strony. Z opowieści Harry'ego wynikało, że podczas wywiadu, którego udzielali zanim wpadł z wizytą do Ealing, stosunki między chłopakami zmieniły się nie do poznania. Nawet pomimo profesjonalizmu, który sobie wypracowali przez te wszystkie lata, dziennikarka zorientowała się, że coś nie gra. A ja byłam tym ogniwem, które powodowało taką atmosferę w zespole. Przynajmniej jedną drugą tego ogniwa. Podczas tych pięciu "cichych dni" zdążyłam przeanalizować tą feralną imprezę na wszystkie możliwe sposoby i każdą metodą. I w każdym wypadku wniosek był jeden - byłam winna. Nawet moja najlepsza przyjaciółka, Penelope, trzymała stronę Nialla. Nawet, kiedy setny raz mówiłam jej, że to Malik mnie pocałował, ona wciąż utrzymywała, że takie coś nadal nie robi ze mnie anioła. Ten incydent porównała w swoim starym "stylesistowskim" stylu - robiąc coś takiego z Zaynem za plecami Nialla to tak jakby Directionerka rzuciła chłopców, dla słuchania gównianego The Wanted.*
Potem było jeszcze gorzej - porównała mnie do Judasza. W sumie, ma racje. Byłam Judaszem. Złym, niedobrym, blond Judaszem. Gorzej być nie mogło.
Szóstego dnia odkąd ostatni raz widziałam , słyszałam i czułam Nialla, wieczorem, kiedy kładąc się spać miałam znów zacząć odprawiać swój wieczorny rytuał pod tytułem próbuję wywołać powódź dzielnicy swoimi łzami, moja komórka zawibrowała, zwiastując nadejście nowej wiadomości. Podeszłam do biurka, i widząc, kim jest nadawca esemesa, westchnęłam. Zrezygnowana zeszłam na dół, gdzie w kuchni czekał na mnie Mateusz, Penelope i Josh. Spojrzałam na nich smętnie, po czym usiadłam na stołku po drugiej stronie kuchennej wyspy.
      - Nigdzie nie idę - wymamrotałam. Cała trójka spojrzała na mnie, a potem na siebie.
     - Ależ oczywiście, że idziesz, Mags - prychnął Josh.  - nie pozwolimy ci siedzieć tu samej, jak sierota. Przestań udawać, że wszystko jest w porządku.
      - Ale wszystko jest w porządku - odparłam, siląc się na to, aby brzmiało to chociaż w połowie prawdziwie.
       -Jasne - Penelope wywróciła oczami - Przecież to takie normalne, cały czas olewać szkołę i to, czy zdało się te głupie egzaminy, non stop chodzić w piżamie i całymi dniami oglądać powtórki Austina i Ally. 
Zrobiłam się czerwona. To, że oglądam ten serial miało zostać moim sekretem, który zabiorę do grobu. Penelope korzystając z mojej chwili nieuwagi, złapała mnie za rękę, po czym zaciągnęła do góry, każąc mi się przebrać w cokolwiek, co nie będzie piżamą z Kaczorem  Donaldem. Po kilku minutach rzuciła mi spódniczkę i koszulę, a włosy związała w coś, co miało przypominać kucyka.
       - No daj spokój, ile można - jęknęła Pen, kiedy kolejne dziesięć minut siedziałam z ustami ściśniętymi w kreskę. - Przestań już być taka, on jutro odezwie się do ciebie - dodała, a ja natychmiastowo obróciłam głowę w jej stronę. Pen spojrzała na mnie zmieszana.
       - To znaczy... mam nadzieję, ze się odezwie - powiedziała, a ja z miejsca wiedziałam, że brunetka kłamie.  
       - Rozmawiałaś z nim, prawda? - spytałam cicho, a Penelope niemal niewidocznie pokiwała głową.
      - Po prostu rozerwijmy się dziś, pójdziemy na miasto i zapomnimy o tej drętwej atmosferze - powiedziała.
Zamyśliłam się. Jeżeli Niall faktycznie się do mnie odezwie, to może czas skończyć z tym smętnym nastrojem? Może naprawdę potrzebuję innej rozrywki niż oglądanie Austina i Ally..
       Kiedy Penelope skompletowała moją garderobę [link] i doprowadziła mnie do porządku, zeszłyśmy na dół, gdzie czekali na nas Mateusz i Josh. Nadal byłam w smętnym nastroju, jednak myśl o tym, że Pen zapewniła mnie, że Niall odezwie się do mnie następnego dnia, nieco poprawiła mi humor.
Dwadzieścia minut później wysiadaliśmy z taksówki w samym centrum Londynu. Widok tego miasta z perspektywy nocy, od zawsze napawał mnie jakiegoś rodzaju magią. Szliśmy wzdłuż skąpanych światłem latarni ulicznych alejek, rozmawiając na błahe tematy, jak na przykład ostatni odcinek Made in Chelsea. Na początku wciąż byłam bez humoru, jednak widząc karcące spojrzenie Penelope, postanowiłam się chociaż odrobinę wyluzować i dać ponieść się dzisiejszemu wieczorowi, cokolwiek ta trójca wymyśli. Szliśmy w kierunku Picadilly Circus, śmiejąc się z wygłupów Josha, który postanowił poderwać sześćdziesięciolatkę, która szła przed nami. Poprzez jego zachowanie zupełnie zapomniałam o moim  depresyjnym nastroju. Razem z Penelope skakałyśmy, śmiałyśmy się i zachowywałyśmy się jak dzieci. To co, że w świetle prawa mamy po dziewiętnaście lat i jesteśmy dorosłe? Wewnątrz wciąż jesteśmy dzieciakami, które tylko czekają, aby się ujawnić, na przykład w takich momentach, jak tamte. Noc była młoda, a my mieliśmy w sobie wielkie pokłady energii. Razem z Penelope wskoczyłyśmy chłopakom na barana, robiąc sobie małe zawody. Darłyśmy się jak opętane, zupełnie nie przejmując się zdziwionymi i zdegustowanymi minami przechodniów.
Drużyna składająca się ze mnie i Josha sprawnie wygrała naszą gonitwę, co ukoronowaliśmy tańcem zwycięstwa tuż przy Big Benie.
Kilka minut później siedzieliśmy oparci o chłodne, metalowe barierki, jedząc ChupaChupsy i podziwiając Tamizę nocą, której wody skrzyły się od blasku księżyca, co dawało niesamowity efekt, szczególnie, kiedy dodatkowo mieliśmy doskonały widok na Tower Bridge. Jak zaczarowana wpatrywałam się w ten widok, zapominając o bożym świecie. Nie myślałam już o Niallu, Zaynie, problemach związanymi z nimi, o niczym. Po prostu siedziałam i skupiałam swój wzrok na tym pięknym, zachwycającym widoku. Nagle poczułam szturchnięcie, po czym mój lizak został strącony do wody przez łokcia Josha.
Z udawanym oburzeniem spojrzałam na niego. Nie minęło kilka sekund a blondyn rzucał się do ucieczki, a ja niczym kłusownik chcący zdobyć zwierzynę, rzuciłam się w pogoń za nim. Biegłam ile sił w nogach, a Josh wciąż oddalał się ode mnie. Słyszałam jedynie jego głośny śmiech, po czym zniknął za ścianą jakiegoś budynku. Podążyłam za nim, jednak nie znalazłam go tam. Mój głos odbijał się echem. Zrezygnowana zaczęłam iść przed siebie, chcąc wyjść z tego labiryntu, który tworzyły budynki. Po kilkunastu minutach wyszłam na ulicę. I tu pojawił się problem.  Spojrzałam dookoła, kompletnie nie mając pojęcia, gdzie się znajduję. Mój zmysł orientacyjny nigdy nie był dobry. Super. Z torby wyciągnęłam telefon, chcąc zadzwonić do Penelope, jednak po pierwszym sygnale mój telefon rozładował się. Świetnie, czy może być jeszcze gorzej, niż teraz? Mój dobry humor diametralnie znikł. Ostatnie pięć dni to jakaś kpina. Straciłam przyjaciela, prawdopodobnie chłopaka, nie mam pojęcia gdzie jestem i bateria w moim telefonie postanowiła również być przeciwko mnie. Zastanawiałam się czy najlepszym rozwiązaniem z tej sytuacji będzie po prostu usiąść na chodniku i czekać na powolną, długą śmierć. Westchnęłam, opierając się o ścianę jakiegoś budynku, próbując uporządkować swoje myśli. Dotychczas myślałam, że w centrach miast są same porządne, schludne i czyste dzielnice, jednak, cóż, myliłam się. Wydawało mi się, że własnie poznawałam Londyn od jego mroczniejszej i ponurej strony. Cała uliczka była oświetlona jedynie kilkoma latarniami. Z obdartych kamienic sypał się tynk, a chodnik bardziej przypominał tor przeszkód. Wyglądało to jak plener jakiegoś kiepskiego thrillera, gdzie za chwilę rozegra się jakaś strzelanina. Moje ciało pokryła gęsia skórka.  Na horyzoncie nie widziałam żywej duszy. To dodało mi otuchy, wolałam już, kiedy nie było w tym miejscu nikogo, niż mieliby kręcić się tu jacyś ludzie. Wystarczająco, że miejsce, w którym się znalazłam było dość straszne. Wciąż nie mając pojęcia dokąd pójść, skierowałam się w ulicę, którą oświetlały latarnie. Jedyną oznaką, że ktoś w ogóle tu mieszkał, były światła pozapalane w niektórych oknach. Nadal szłam przed siebie, starając się, ze wszystkich sił zachować spokój. Było coraz zimniej, a moja skórzana kurtka była słabym okryciem. Ale kto wiedział, że nasz wypad do miasta tak się zakończy. Głupi Josh, to wszystko jego wina. Przestań obwiniać wszystkich wokół!. moja podświadomość spojrzała na mnie gniewnie. Miała racje. Od tygodnia nie robiłam nic innego, niż obwinianie wszystkich wokół. Jestem nienormalna.
 Mój mózg znów zaczął płatać mi figle, sugerując, że ktoś za mną idzie. Co chwila odwracałam się za siebie. Za pięćdziesiątym razem, obracając się, ni stąd ni zowąd zderzyłam się z kimś. Osiągnęłam stan przedzawałowy. Z całej siły odepchnęłam zakapturzonego kolesia, po czym pospiesznie wyciągnęłam z torebki gaz pieprzowy.
       - Co ty robisz? - usłyszałam głos, który wydawał mi się znajomy, jednak zignorowałam to. Kiedy byłam gotowa nacisnąć przycisk, do tajemniczego chłopaka chyba dotarło co zamierzam zrobić, bo pospiesznie odsunął się ode mnie.
      - Mags, nie rób tego, do cholery! - krzyknął, a ja kompletnie zgłupiałam. Wciąż stałam na środku chodnika, w gotowości, by rozpylić gaz, jednak kiedy chłopak zwrócił się do mnie tak, jak robią to przyjaciele, w dodatku jego głos, tak bardzo znajomy...
Nagle ujrzałam jak chłopak zdejmuje kaptur i moim oczom ukazał się Zayn. Otworzyłam oczy ze zdumienia. Jego twarz wykrzywiła się w totalnym szoku  i przerażeniu, widząc, że wciąż trzymam wyciągniętą rękę z gazem pieprzowym. Spojrzałam na niego. Jego opuchlizna pod okiem zdążyła już zejść, jednak wciąż widać było fioletowo-zieloną obwódkę, która była jedyną pozostałością po jego imprezie urodzinowej. Imprezie, która była najgorszą w moim życiu, o której za wszelką cenę chciałam zapomnieć. Wciąż patrząc na niego, powolnie zaczęłam opuszczać rękę, zastanawiając się, o co do cholery tutaj chodzi.
        - Co tu robisz? - zapytałam, kiedy tylko moje serce znów zaczęło bić w normalnym tempie. Zayn spojrzał na mnie dziwnie.
        - Odwiedzałem znajomego. To raczej ja powinienem zapytać, co tutaj robisz. Limehouse o tej porze jest niespecjalnie bezpieczną dzielnicą - odparł. Dzięki, Zayn, naprawdę, nie wiedziałam, że tu nie jest bezpiecznie.
       - Um, trochę... trochę się zgubiłam. Tak jakby. - Dlaczego nawet w takiej sytuacji jak ta, czuję się przy nim niezręcznie? I lekkie poddenerwowanie?
      - Tak jakby? - w jego oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.
     - To wcale nie jest śmieszne - odpowiedziałam oburzona, a Zayn spojrzał na mnie dziwnie.
       - Chodź, idziemy - powiedział, a ja, całkowicie oszołomiona, podążyłam za nim. Tak bardzo chciałam znaleźć się w domu.
Szliśmy ramię obok ramienia, w całkowitej ciszy. Nie miałam pojęcia dokąd idziemy, po prostu postanowiłam mu zaufać. Cisza, panująca między nami była wręcz denerwująca. Pomiędzy nami było tyle niedopowiedzeń, znaków zapytania i problemów, których żadne z nas nie miało odwagi poruszyć. Nie miałam pojęcia, jakie stosunki panują między nami, miałam wrażenie, że po tym, co stało się w tamten piątek, nic już mnie nie zaskoczy.
       - Przepraszam. - nagle usłyszałam cichy głos Zayna. - Nie wiem, co mi wtedy odbiło.
 Stanęłam i spojrzałam na niego. Zayn nieśmiało przyglądał mi się.
       - Czujesz coś do mnie? - wypaliłam, a Zayn spojrzał na mnie przerażony. Kompletnie nie miałam pojęcia, jak to mam odebrać. Boże, Zayn, proszę, powiedz, że nie.
       - Daj spokój, Mags - zaśmiał się nazbyt żywo. Ściągnęłam brwi. -  Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Po prostu wtedy zachowałem się szczeniacko. To więcej się nie powtórzy - odpowiedział, a ja poczułam że kamień spadł mi z serca. Super, przynajmniej jeden problem mniej. Uśmiechnęłam się.
       - Rozmawiałaś z Niallem? - zapytał, a ja poczułam, jak na moje serce spada stos cegieł. Pokręciłam przecząco głową, walcząc z tym, aby łzy, które zdążyły zgromadzić się w moich oczach, nie dostały się na powierzchnię.
       - Nie chce ze mną rozmawiać - powiedziałam cicho. Zayn westchnął.
       - Przepraszam, to moja wina - spuścił głowę, a samotna łza spłynęła po moim policzku. Cholera.  To wszystko jest takie przytłaczające.
      - Jutro spróbuje z nim porozmawiać. Obiecuję. - dodał. Nic nie odpowiedziałam. Miałam cichą nadzieję, że rozmowa pomiędzy nimi, trochę naprostuje tą sprawę. Och, tak naprawdę pokładałam w to całą swoją nadzieję.
Te kilka słów pomiędzy mną a Zaynem sprawiło, że znów rozpogodziłam się i wierzyłam, że wszystko się ułoży. Pomiędzy nami znów panowała atmosfera taka jak wcześniej. Wciąż szliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim, zręcznie omijając krępujące tematy.
       - ... tak, i wtedy Penelope... - zamilkłam w połowie zdania. Cholera, Penelope. Zupełnie zapomniałam o moim rozładowanym telefonie i o tym, że miałam do niej zadzwonić. Poprosiłam Zayna o pożyczenie iPhone'a, po czym pospiesznie wybrałam numer swojej przyjaciółki, mając nadzieję, że przez ten czas, który mnie nie było, nie zdążyła jeszcze zawiadomić sił zbrojnych albo Królowej o moim chwilowym zaginięciu.
       - Zayn? - usłyszałam zdziwiony głos Pen, jednak kiedy usłyszała w słuchawce mój głos, zaczęła wrzeszczeć. - Czy Ty jesteś normalna?! Wszędzie cię szukaliśmy?! Gdzie jesteś?! - jej skrzeczący głos napawał mnie o ból głowy. Przez następne dziesięć minut zapewniałam ją, że jestem cała, zdrowa i nikt mnie nie zgwałcił. Zażenowana słuchałam jej wrzasków, podczas gdy Zayn z całych sił starał się nie roześmiać.
       - Współczuję jej przyszłemu chłopakowi - Malik spojrzał na mnie z uśmiechem, kiedy cała czerwona oddawałam mu telefon. Pół biedy, że mrok częściowo ukrywał moje czerwone policzki.
       - To moja wina. Powinnam była wcześniej do niej zadzwonić - powiedziałam, a Zayn pokiwał głową.
W końcu dochodziliśmy do centrum, z daleka widziałam już charakterystyczne, neonowe reklamy, billboardy i inne pierdoły, którymi obwieszone było pół Picadilly Circus.
       - Zjemy coś? - zaproponowałam, widząc nieopodal szyld Antonio's Ristorante - jednej z najlepszych włoskich restauracji w Londynie. Zayn skinął głową, po czym stanęliśmy na przejściu dla pieszych oczekując na zielone światło. Nagle nasze dłonie niespodziewanie dotknęły się. Poczułam, jakby kopnął mnie prąd. Stado dreszczy przeszło po moim ciele. Ciepło jego dłoni było niezwykle przyjemne. Moja intuicja i podświadomość znów otoczyły wszystkie myśli dotyczące Nialla, jakimś wielkim, niewidocznym murem. Nie umiałam cofnąć ręki, liczyłam, że zrobi to Malik - na próżno. Nasze dłonie wciąż się stykały, a spojrzenia przeszywały siebie nawzajem. Mur w mojej głowie wciąż nie dopuszczał do siebie myśli innych, niż te związane z Zaynem. Zielone światło już dawno zdążyło się zapalić, a my wciąż staliśmy w miejscu patrząc na siebie. Doskonale wiedziałam, że nie mam prawa posunąć się dalej, to Niall był moim chłopakiem, nie on. Dalej nie potrafiłam przerwać tego kontaktu wzrokowego, to było silniejsze ode mnie...
       Pierwszy oprzytomniał Zayn. Uśmiechnął się lekko do mnie, po czym poszedł naprzód, a ja, po kilku sekundach zarejestrowania tego, co się przed chwilą działo, podążyłam za nim. Dalej, Milewska, ogarnij się. Poczułam się mega zażenowana swoją osobą. Skoro chcę odzyskać Nialla i sprawić, aby wszystko znów było tak jak dawniej, dlaczego odkąd spotkałam Zayna, moje myśli wciąż krążą wokół niego?
Kilka metrów przed lokalem,  zadzwonił telefon Malika. Odbierając go poprosił, abym poszła już coś zamówić, po czym pogrążył się w rozmowie.
       Weszłam do restauracji. Ciepłe powietrze omiotło moje policzki. Kilka twarzy siedzących przy stolikach zwróciło się w moją stronę. Zignorowałam to. Podeszłam do baru, biorąc do ręki menu, zastanawiałam się, na co mam ochotę. Kiedy już się zdecydowałam, szukałam wzrokiem kogoś z obsługi. I wtedy moje spojrzenie padło na niego. Siedział w rogu, pogrążony w rozmowie z piękną brunetką, co jakiś czas wybuchając śmiechem. Po jego oczach było widać, że naprawdę jest zainteresowany dziewczyną. Stałam tam, wgapiając się w Nialla i jego towarzyszkę, czując jak moje serce przebija sztylet. Podczas  gdy ja, każdego wieczoru rozpaczam i zastanawiam się, kiedy porozmawiamy, on prowadzi sobie romantyczne pogawędki z uroczą brunetką. Otrzeźwiałam. Dopiero teraz doszło do mnie to, że przez tamten feralny wieczór wszystko się popsuło, a to co własnie zobaczyłam, utwierdziło mnie w przekonaniu, że Niall uważał nasz związek za skończony. Penelope mnie okłamała. On wcale nie zamierzał się do mnie odzywać. To był dostateczny dowód. Szybko odwróciłam się, chcąc jak najszybciej wydostać się z tego miejsca i z wielkim impetem wpadłam na kelnera niosącego tacę z naczyniami. W jednej chwili usłyszałam odgłos tłuczonych talerzy, zobaczyłam przestraszonego chłopaka, który wpatrywał się we mnie zdumiony oraz wszystkie pary oczu, gapiące się na mnie, które były obecne w restauracji; również te niebieskie, które kochałam najbardziej na świecie. Wychodząc, kątem oka dostrzegłam dziewczynę, która dotrzymywała mu towarzystwie. Sophie. Ta sama Sophie, która już raz próbowała poderwać mi chłopaka. Tego było już za wiele. Moje serce oficjalnie zostało rozdeptane i przemielone przez maszynkę do mięsa. Bez słowa minęłam zaskoczonego Zayna, który próbował mnie dogonić. Nie patrzyłam nawet, gdzie idę. Moje myśli gnały setki mil na sekundę.
       - Zayn, chcę być sama - powiedziałam, kiedy Malik stanął tuż obok mnie. - Proszę - dodałam, widząc, jak Zayn otwiera usta, aby coś powiedzieć. Skinął jedynie głową, po czym puściłam się biegiem w stronę Paddington Street. Nie miałam pojęcia dokąd pójść. Emocjonalny ból był tutaj jedyną rzeczą, którą wiedziałam.

[muzyka]
Siedziałam na jednej z licznych ławek stojących obok tarasu widokowego nad Tamizą, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt. Zastanawiałam się co dalej, skoro Niall zamknął już rozdział w życiu, zatytułowany "Niall i Mags". To śmieszne i przerażające, jakie piętno w twoim życiu może odbić głupie trzydzieści sekund. Pieprzone trzydzieści sekund, które sprawiło, że nic już nie będzie takie samo.  Zastanawiałam się co dalej. Tamiza wciąż była spokojna, pomimo chłodnego wiatru, który z każdą sekundą wzmagał na sile. W głowie wciąż miałam obraz śmiejącego się Nialla, który karmił Sophie swoim grzybowym tagiatelle. Był tak szczęśliwy... mogłoby się wydawać, że ta brunetka, która ewidentnie zawstydzała mnie poziomem swojej urody, jest jego dziewczyną. Nie ja, siedząca teraz samotnie na ławce, która jeszcze tydzień wcześniej była ławką Nialine. Z całych sił starałam się nie rozpłakać. Łzy nie były w tym momencie rozwiązaniem.  Musiałam pozbierać się do kupy, pomyśleć, co było kompletnie głupia rzeczą, skoro moje serce i dusza były rozdarte na kawałki. Moja przyjaźń z Malikiem zrobiła swoje. Powinnam była to przewidzieć - 99 procent przyjaźni damsko-męskich opiera się na czymś więcej niż tylko czystej przyjaźni. Ale Mags, mistrzyni życia na przekór wszystkiemu i wszystkim, w końcu się doigrała. I to doigrała się w najgorszy możliwy sposób. Gdyby Niall był tam sam... nie bolałoby to tak bardzo jak to, że był tam z Sophie, która powinna dostać zakaz zbliżania się do niego.
Oparłam łokcie na kolanach, przyciskając swoje dłonie do ust. W jednej chwili tak bardzo chciałam znaleźć się w swoim rodzinnym domu, przytulić się do mamy i wypłakać się. Znów chciałam być dzieckiem. Beztroską, wesołą i uśmiechniętą czterolatką, której największym zmartwieniem był spadek gałki lodowej prosto na chodnik. Tak bardzo tęskniłam za tymi czasami. Miałam wrażenie, że jestem słaba, że nie potrafię udźwignąć rzeczywistości, która teraz mnie otacza, że problemy, które ciągle się piętrzą, są nie do rozwiązania. Moje życie łamało się na pół. Mój świat powoli walił się, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Byłam jak akcje jakieś kiepsko prosperującej firmy, które na giełdzie gwałtownie lecą w dół.
       - Zmarzniesz. - znajomy głos sprawił, że obróciłam głowę w bok. Obok mnie usiadł Niall, który owijał mnie właśnie swoim miękkim szalikiem. Zdziwienie skutecznie odebrało mi mowę - co on tutaj robi?!
Spojrzałam zaskoczona na niego. Jego wzrok wciąż skupiał się na wiązaniu szalika tak, aby zakrywał całą moją szyję.
       - Wiedziałem, że cię tu znajdę - powiedział, kończąc swoją czynność. Wciąż milczałam. Kolejny raz zgłupiałam. W jednym momencie gubię się i znajduję w jakieś podejrzanej dzielnicy, po której spaceruje sobie Zayn, wyjaśniamy sobie wszystko, jest w porządku, wszystko jest na dobrzej drodze, w następnej chwili wchodzę do Antonio's, widzę Nialla z Sophie, moje serce łamie się na pół, rozwalam połowę restauracji, później idę nad Tamizę rozmyślać o moim beznadziejnym życiu i nagle zjawia się tu Niall. A gdzie tęcza, jednorożce i konfetti w kształcie serduszek?
Siedzieliśmy w ciszy, patrząc na wody Tamizy. Żadne z nas nie kwapiło się do rozpoczęcia rozmowy, która pozwoliłaby nam określić, na czym stoimy - czy Niall da radę mi wybaczyć, czy to, cóż... czy to koniec. Zresztą, nad czym się tu zastanawiać - widząc jego i tą cholerną wywłokę razem otrzymałam odpowiedź na wszystkie dręczące mnie od pięciu dni pytania. To był definitywny koniec tej historii, a ja nie miałam już nic do powiedzenia. Jedyne co mogłam powiedzieć w tej sytuacji to życzyć mu...
       - Szczęścia. - mruknęłam, wciąż wpatrując się przed siebie. Usłyszałam szelest kurtki Nialla.
       - Co? - zapytał kompletnie zdezorientowany, a ja robiłam wszystko, aby się nie rozpłakać i uniknąć jego spojrzenia.
       - No wiesz... Ty i Sophie. Bo chyba to mówi się ludziom na nowej drodze życia, co? - odpowiedziałam, starając się, aby brzmiało to sensownie, jednak poziom mojej wypowiedzi był żenująco niski.
Oczekując na odpowiedź, moje serce kolejny raz waliło jak młot. Myliłam się myśląc, że jestem psychicznie przygotowana na to, że to koniec. Byłam w kompletnej, emocjonalnej rozsypce, której nie pozbierają nawet wszystkie sezony Austina i Ally. Jednak to, co zrobił Niall całkowicie zbiło mnie z tropu i pozwoliło zgłupieć mi do reszty. Niall Horan zaczął się śmiać. Niezwykle dźwięczny głos wydobywał się z jego gardła.
       - Czy ty naprawdę myślałaś, że ja i Sophie... - urwał wpół zdania, znów się śmiejąc. No dajcie spokój. Ja już zrobiłam z siebie głupka, on nie musiał już robić.
       - Cóż, wyglądało to dosyć realistycznie - mruknęłam, ignorując nadal śmiejącego się blondyna.
       - Daj spokój, Mags. Po prostu musiałem przemyśleć parę spraw, pogadać z kimś - odparł, a ja spojrzałam na niego.
       - Jasne, i akurat ją musiałeś wybrać na towarzyszkę swoich rozmów - powiedziałam, powoli tracąc nad sobą kontrolę. Uśmiech znikł z jego twarzy.
       - Nie miałem wyboru, bo wiesz, jakby ci to powiedzieć... Mój najlepszy przyjaciel bardzo mnie wkurwił. Dziewczyna zresztą też. - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Jego przeszywający wzrok, który był pełen rozgoryczenia i zawodu był o wiele gorszą rzeczą niż wiązanka soczystych przekleństw, albo spoliczkowanie. Spuściłam głowę.
       - Niall, wiem, że wina leży też po mojej stronie, ale... - zaczęłam, jednak Niall przerwał mi.
       - Nie obchodzi mnie to już - powiedział, a w moich oczach zebrały się łzy. A jednak. To koniec. Pierdolony koniec. Tak właśnie wygląda koniec sielanki spowodowany cholernymi trzydziestoma sekundami. Nie wytrzymałam. Kolejny raz okazałam się za słaba. Łzy powoli skapywały po moich policzkach. W myślach gorączkowo powtarzałam sobie: Poradzisz sobie, Mags, będzie dobrze. Poradzisz sobie, nie ten to inny... Problem był w tym, że ja chciałam jego, nie kogoś innego. Jednak jego "nie obchodzi mnie już to" dobitnie dało mi do zrozumienia, że będę musiała poszukać sobie innego faceta. Boże, nie. Nie ogarnę tego. Moja psychika znów połamała się na kawałki.
Przygryzałam wewnętrzną stronę wargi, starając się za wszelką cenę nie pozwolić aby szloch wydobył się z moich płuc. Nie mogłam rozpaczać tutaj, na tej ławce, po prawej stronie mając Nialla. Musiałam natychmiast znaleźć się w Ealing, w swoim pokoju, w swoim łóżku...
       - Mam nadzieję, ze będziesz szczęśliwy - szepnęłam. Pospiesznie wstałam, kierując się w stronę alei, którą dostanę się na najbliższą stację metra. Nie potrafiłam opanować już łez. Moja twarz wykrzywiła się kiedy kolejna porcja łez zaatakowała moje oczy. W głowie miałam pustkę, wszystkie moje myśli skupiały się na łzach. Pozwoliłam, aby moje ręce oplotły moje ciało, a moim nogom stawiać kroki. Serce i dusza już dawno przestały funkcjonować. Zanim moje emocje zdążyły się całkowicie wyłączyć, ujrzałam Nialla, który podbiega do mnie i staje naprzeciwko mnie. Jego wzrok znów mnie uwodził. Kolejny raz zatracałam się w jego oczach, które pomimo niewidocznego w mroku błękitu, wciąż zawierały jakąś magię, od której nie sposób było się odciąć.
      - Jestem szczęśliwy - powiedział cicho. Spojrzałam na niego zaskoczona.
      - Przecież to koniec. - mój głos załamał się. Blondyn nic nie powiedział. Łzy znów zalśniły na moich policzkach.
       - Koniec - powtórzył, po chwili milczenia. - Dlatego, że to daje szansę na nowy początek. - dodał, a ja zamarłam. Otworzyłam usta z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak blondyn położył swój palec na moich wargach.
     - Nie mam pojęcia, czy robię dobrze. Ale przemyślałem to sobie i nie jestem gotowy na utratę ciebie. Nie wiem, czy damy radę, ale czuję, że tak właśnie powinienem zrobić. Potrzebujemy czasu.

Miał rację. Czas był tutaj najlepszym rozwiązaniem. Chciałam być ostrożna,  nie mogłam tego zepsuć. Miałam wielką nadzieję, że z czasem dojdziemy do tego punktu w którym było między nami coś, co zdarza się wyłącznie w filmach o miłości.
Niall otarł moje łzy, po czym stanął obok mnie. Znów wpatrywaliśmy się w Tamizę, która z każdą minutą przybierała coraz głębszy odcień czerni. Nasze palce stykały się nieśmiało. Zupełnie jak dwoje nieznajomych ludzi, poznających się na nowo. Niezwykle dziwne i jednocześnie przyjemne uczucie.
Pomimo tego, że nasza przyszłość stanęła pod wielkim znakiem zapytania, podświadomie czułam, że on zawsze będzie przy mnie, niezależnie od tego co się stanie. Nie pozwoli mi upaść na sam dół, a jeżeli to zrobię - on umiejętnie pociągnie mnie ku górze. Bo właśnie na tym polega uczucie, którego pragniemy najbardziej w świecie, prawda?


__________________________________________________
Miał być później, ale skoro napisałam go wcześniej, to wstawiam. Wena znów mnie opuszcza.
Mam nadzieję, że Was nim nie zawiodłam, w razie czego - piszcie w komentarzach, co Wam się nie podoba. Następny postaram się dodać w weekend. Kocham Was i pozdrawiam. xxxx






16 komentarzy:

  1. Myślałam że się popłaczę! I dire sie nie pomyliłam. Popłakałam sie na końcu że szczęścia. Emocje które towarzyszą temu rozdziałowi są nie do opisania.
    A teraz mniej poważnie!
    Zajebiste dziewczyno tu mi nie wmawiaj że cię wena opuszcza tylko pisz tak dalej!
    To ma być motywacja!
    Choć życie sie wali, psychika wysiada idź dalej przed siebie-to moja zasada!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omg nie wiem co powiedzieć, nie płacz więcej, proszę :) dziękuję pięknie za Twoją opinię :* x

      Usuń
  2. "Znów chciałam być dzieckiem. Beztroską, wesołą i uśmiechniętą czterolatką, której największym zmartwieniem był spadek gałki lodowej prosto na chodnik."
    Jakie to cholernie prawdziwe *.*
    A tak z innej beczki, to zaskoczył mnie ten zwrot akcji, bardzo pozytywnie :)
    Jesteś genialna <3
    Zazdroszczę talentu :)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podobał. Stawia trochę pytań, trochę odpowiedzi.
    Nie wiem, dlaczego, ale czasami wolę Mags z Zaynem, a czasami nie widzę niczego poza Horanem. Gdybyś mi powiedzmy przekazała to opowiadanie, to bym zwariowała, bo naprawdę nie wiem z kim bohaterka naprawdę będzie szcześliwa. Z jednej strony Niall dał szanse jej, ale tak naprawdę to Bogu winna dziewczyna i on nie rozumie, że to nie ona pocałowała Malika, ale on ją. W przyszłości to może powodować dużo dziwnych sytuacji. Za to Malik jest takim sbitym psiaczkiem, że aż rozpływam się tutaj nad klawiaturą. Najgorsze jest to, że Mags powoli uświadamia sobie, że darzy uczuciem nie tylko Horana. To nie wróży zbyt dobrze.
    Zapędzenie się bohaterki w podejrzane okolice Lonydnu kojarzy mi się z dobrze nam znanym i kochanym Hunslow xD Normalnie jakby nie spojrzeć, to ile podejrzanych miejsc jest w stolicy UK.
    Muzyka fajnie dobrana do momentu, naprawdę lubię Birdy.
    Tak mnie zastanawia jeden fakt, dlaczego Niall szukał ukojenia u Sophie, coś mi tu śmierdzi i bardzo się nie podoba.
    Harry okazał się być głębsza postacią niż tylko wydmuszka podrywacza, co mi się podoba, bo się spodziewałam że Daddy tutaj będzie wspierał w potrzebie, a tu Styles okazał się być najbardziej w porządku. A Louis to głupia pała, kropka.
    Opis przeżyć Mags jest bardzo ujmujący i naprawdę mi się podobał. Ja też robię głupie rzeczy jak jestem smutna, ale cicho sza :)
    Teraz czekam tylko na finał I części opowiadania, czekam na zakończenie, które sprawi, że zapomnę jak się nazywam, bym zbierała szczękę z podłogi, by mi było wstyd jak lamersko pisze. Przyjmujesz wyzwanie?
    Ja jestem w fandomie MAGS-CATS jak co xD
    przyjmuje zapisy na moim blogu, haha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zaskoczyło mnie, że romantiś scena nad Tamizą, była z Niallem. I to zarzucenie szala, omg, padam do stóp xD

      Usuń
    2. ja jak zwykle odbiegam od skomentowania komentarza, bo i tak wszystko analizujemy gdzie indziej, więc teraz też odbiegnę - ja tam bardzo lubię te nasze fandomy, niezależnie, czy są one jednoosobowe czy nie :D

      Usuń
  4. Rozdział naprawdę dobry. Szczerze to nadal mam nadzieję, że Mags, bd z Zaynem. Nie spodziewałam sie takiej reakcji ze strony Nialla, chociaż jak teraz pomyślę, to było dość przewidywalne. Czekam na następny rozdział. Miley xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej. Myśl co chcesz.
    Ale po raz pierwszy miałam łzy w oczach podczas czytania rozdziału. A uwierz. Przeczytałam ich tyle, że ciężko zliczyć.
    Kocham sielankę !
    Jednak spotkanie Nialla z Sophie mnie zdenerwowało. Miał tyle ludzi których mógł wybrać do rozmowy a wybrał akurat ją ! -.-
    Przepraszam, że wczoraj zaniemogłam i nie przeczytałam go wtedy. ;*
    Ale nooooo, kochaniutka ! Wielki szacunek, bo uwielbiam to co piszesz <3
    BIG LOVE <3
    A za dedykacje nie dziękuj ;D
    Horanowa (http://teczowemarzenia.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matko, tak strasznie się ciesze, że Cię poruszyłam :D
      Lovkam :*

      Usuń
  6. jak ty to robisz że tak świetnie piszesz :) naprawde nie chciałam aby łzy mi poleciały przy czytaniu sceny z Niallem ale to było tak romantyczne że się rozkleiłam ;D mam nadzieję że wszystko się między nimi ułoży i będzie tak jak kiedyś. Mags musi sobie wszystko przemyśleć bo z tym co się z nia dzieje gdy jest blisko Malika daleko nie zajdzie :)) Jestem za tym aby Mags Była z Niallem ale to twoję opowiadanie i to się okaże jak to się wszystko potoczy ale mam nadzieje że Malik się od niej odwali a Mags sama zrozumie że Niall to jest ten właściwy :D czekam na następny :D weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aj proszę Cię, nie płacz, bo nie ma czemu, i teraz mi smutno, bo doprowadziłam Cię do płaczu :<
      Dziękuję <3

      Usuń
  7. Świetny rozdział i w 100% nas nie zawiodłaś jest idealny <3 wzruszający kocham i czekam na następny <3 i życzę dużo, ale to bardzo dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Cię nie zawiodłam :*
      Ja Ciebie też kocham <3

      Usuń
  8. Ojej ojej jak dawno mnie tu nie było! Ale już wszystko nadrobiłam :D
    No więc jak zwykle mnie nie zawiodłaś, jest naprawdę ciekawie. Podsumowując ostatnie rozdziały ( chyba 3 ) jeszcze na początku było słodko <3, oczywiście były momenty gdzie śmiałam się jak szalona ( naprawdę nie wiem jak Ty to robisz, ale dziękuje za to <3) później zaczęły się te wszystkie kłopoty pod hasłem "Zayn" w ogóle fajny pomysł. W ostatnim rozdziale popłakałam się, końcówka piękna <3
    ps. cały czas liczę że Harry i Pen będą raze./ Twoja wierna fanka Add

    OdpowiedzUsuń