No to zaczynamy. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca tego rozdziału :)
Enjoy!
Pierwszy września. Teoretycznie, jak większość dzieciaków powinnam być dzisiaj na rozpoczęciu roku szkolnego, ignorując nudne przemówienie dyrektora. Ale nie ja. Tak, na tym właśnie polegał urok studenckich wakacji. Trzy miesiące laby, obijania się, odreagowywania tego całego uczelnianego zgiełku. No chyba, że ktoś oblał jakiś egzamin, wtedy jego wakacje są nieco krótsze. Mi, dzięki Bogu, udało się tego ominąć. Na myśl o tym, że do końca wakacji nie muszę zagłębiać się w żadne problemy makroekonomiczne, finansowe i gospodarcze, uśmiechałam się sama do siebie. No bo, cóż, nie ukrywajmy - ja i kierunek studiów, który wybrałam, niezbyt się lubimy. Rozwiązywanie problemów międzynarodowych stosunków gospodarczych wywoływało u mnie emocje podobne do tych, które emeryci przeżywają podczas swoich niedzielnych rozgrywek w BINGO. Istne szaleństwo.
Pierwszy rok studiów na Uniwersytecie Gdańskim minął bardzo szybko. Do dziś pamiętam mój pierwszy dzień na uczelni. Ja, niespełna osiemnastoletnia Magdalena, sama, w wielkim holu, rozglądająca się nerwowo dookoła i rozpaczliwie próbująca znaleźć jakąkolwiek drogę do sali, w której miały odbyć się zajęcia inauguracyjne. Czułam się jak dziecko, które zgubiło w sklepie mamę. Tak było rok temu.
Pamiętam również pierwszy dzień po przeprowadzce na Kołobrzeską, gdzie ja i mój ówczesny chłopak wynajęliśmy mieszkanie. Wiecie, przecież tak robią studenci - wynajmują mieszkania, chleją na umór, i sporadycznie przychodzą na wykład, gdzie po chwili okazuje się, że jest jakieś "niezapowiedziane" zaliczenie. Pewnie myślicie, że należałam do tego grona. Cóż, muszę Was rozczarować - moje studenckie życie wcale nie było takie kolorowe, jak moich koleżanek. Mieszkanie
z chłopakiem było kompletną pomyłką. Moja mama miała rację –
nie powinnam była mieszkać z Pawłem, jednak wszechwiedząca
Magdalena postawiła na swoim i od października była
(nie)szczęśliwą lokatorką mieszkania przy ulicy Kołobrzeskiej.
Wraz z chłopakiem oczywiście.
Mój
związek z Pawłem nie był idealny. Zaraz, kogo ja próbuje oszukać?
Ten związek był do dupy. Po zamieszkaniu z nim poznałam jego
drugie oblicze. Wspólne mieszkanie tylko potęgowało kłótnie,
które i tak miały miejsce przed przeprowadzką. Ciągłe wyzwiska,
obrażanie się, nieustające krzyki, poniżanie – to była nasza
codzienność. Ten toksyczny związek zabijał mnie zarówno
psychicznie jak i fizycznie. Mimo że milion razy miałam to
zakończyć, ten koniec następował tylko w głowie. Nie umiałam
tego skończyć, mimo że męczyłam się w tym wszystkim. Miałam
jeszcze nadzieję. Że się opamięta, że będzie taki jak dawniej.
Nie umiałam tego skończyć, bo przecież gdzie ja znajdę kogoś
takiego, kto zdoła mnie pokochać taką jaką jestem? Spójrzmy
prawdzie w oczy – nie jestem żadną pięknością. Długie,
zniszczone, blond włosy i wiecznie zmęczone, smutne oczy. Tak, tak
właśnie wyglądała Magdalena, kiedy jest z Pawłem. Bałam się,
że nikt się mną nie zainteresuje. Niejedna dziewczyna też miała
takie napady strachu. Nie byłam jedyna.
Wszystkim
wmawiałam, że jest świetnie, że tak dobrze mi z Pawłem, jednak
tylko nowo poznane osoby wierzyły. Moi przyjaciele z liceum,
rodzice, babcia – już nie. Wiedzieli jak się w tym męczę, nie
wiedzieli jednak co tak naprawdę działo się w mieszkaniu na
Kołobrzeskiej. Pomimo kilku początkowo fajnych momentów, jakie
spędziłam w tym mieszkaniu, kiedy Paweł był jeszcze spokojnym,
fajnym chłopakiem, moja psychika osiągnęła dno.
Gdy
nadszedł upragniony 24 czerwca, koniec egzaminów, wiedziałam, że
moja przygoda z mieszkaniem na Kołobrzeskiej dobiega końca.
Powinnam dodać, że wraz z końcem umowy skończył się związek,
jednak niestety nie. Związek zakończył się miesiąc po
wyprowadzce. Okazało się, że dostałam się na wymianę studencką,
która pozwoli mi rozpocząć drugi rok studiów w jednej z
najbardziej prestiżowych szkół w Zjednoczonym Królestwie - London
School of Economics. Moi rodzice pękali z dumy, jako że ich
najmłodsza latorośl nie dość, że skończyła pierwszy rok
studiów ( nie ukrywajmy, mój duch ekonomisty spierdzielił, zanim
zdążył się ujawnić i pewnie śmieje się ze mnie ze swojego
misternego ukrycia), to jeszcze dostała roczną szansę na naukę na
takiej uczelni. Na początku sama nie mogłam w to uwierzyć,
dzwoniłam nawet do dziekanatu, aby upewnić się czy to na pewno ja
wyjeżdżam. Ja, dziewczyna, którą jest kompletną dupą, jeżeli
chodzi o sprawy ekonomiczne. Ale wyjazd nie był pomyłką –
dokładnie za dwa tygodnie miałam znaleźć się w zatłoczonym
Londynie, aby zaaklimatyzować się, po czym rozpocząć naukę.
Przysięgam, gdy dowiedziałam się o tym wyjeździe moja radość
była nie mniejsza, gdy dowiedziałam się, że powstanie kolejny
sezon The Vampire Diaries.
Gdy
Paweł dowiedział się o moim wyjeździe wpadł w szał. Krzyczał,
że to co robię, zrujnuje nasz związek, że robię to na złość
mu, że mi już nie zależy na nim, że go nie kocham. Nie
wytrzymałam. Powiedziałam mu, że robię to dla siebie, chcę w
końcu zacząć żyć. Wkurwił się jeszcze bardziej.
- Myślałem,
że traktujesz poważnie nasz związek. Masz jeszcze czas, aby
zrezygnować z tego wyjazdu. Jeżeli pojedziesz, nas już nie będzie. – powiedział wtedy.
- Nie
zrezygnuję – odpowiedziałam.
- W
takim razie nie ma już nas. – powiedział i skierował się w
stronę wyjścia mojego domu. Nagle zatrzymując się przed drzwiami, odwrócił się w moją stronę, po czym rzucił:
- Kiedy zrezygnujesz, zadzwoń.
Nie
zadzwoniłam.
Kilka
dni po rozstaniu faktycznie płakałam, że już nikogo lepszego od
niego nie znajdę, że jestem brzydka i tym podobne. Następnie
przechodziłam fazę depresji, a później nie czułam już nic. Była
tylko pustka. Na miłość boską, miałam dopiero dziewiętnaście
lat! To nie czas na jakieś cholerne smęty!
-
I tak to teraz wygląda. - westchnęłam, patrząc na ekran laptopa,
w którym widniał mój kuzyn, a właściwie wujek Mateusz (
jest najmłodszym z rodzeństwa mojego taty, dzieli nas tylko 10
miesięcy i jeden dzień, więc przepraszam, nie będę do niego
mówić wujku :D)
Dzięki
Ci, Boże, za takie coś jak Skype. Mateusz zaraz po maturze wyjechał
do Leeds do siostry, aby troszkę zarobić na studia. Cóż,
chłopak na studia nie poszedł, jednak życie w Wielkiej Brytanii spodobało mu
się na tyle, że postanowił zostać tam na jakiś czas. W ciągu
roku dorobił się wystarczająco, że było go stać na zmianę
pracy na lepszą oraz przeprowadzkę do Londynu. Gdy Mateusz się
dowiedział o moim wyjeździe, z miejsca zaproponował mi kąt w
swoim lokum. Było mi to na rękę, we dwoje zawsze raźniej, poza
tym londyński kampus pochłaniałby znaczną cześć mojego
stypendium.
- Młoda,
nie przejmuj się. Paweł to kutas. – Mateusz pociągnął łyk
piwa. On także znał jedynie okrojoną wersję mojego rozstania z
chłopakiem.
- Taa..
Życie jest do dupy.
Uśmiechnęłam
się blado. Hm, mój entuzjazm przekroczył dopuszczalne normy.
Mateusz, widząc, że jego pocieszenia nie przynoszą rezultatu,
pokręcił głową i powiedział:
- Daj
spokój, dobrze wiesz, przechodziłem przez to samo. Poza tym,
pieprzyć to, za dwa tygodnie będziesz w Londynie, mieście, które
nigdy nie śpi! Będziemy imprezować dzień i noc, najebiemy się
jak szpadle, dopóki starczy nam forsy! Wiesz, to będzie taka
powtórka z Leeds, tylko milion razy lepsza! - wyszczerzył się.
Na
samo wspomnienie o imprezach w Leeds mimowolnie uśmiechnęłam
się. To właśnie tam odkryłam fenomen życia na wiecznym kacu. Do końca życia nie zapomnę naszych dzikich tańców w rytm
Feel the love. Nie zapomnę też sposobu, w którym pijani
piliśmy kolejną z rzędu butelkę szampana Martini, co zaowocowało
uszczerbkiem mojej górnej jedynki. Ugh. Mateusz pewnie też nie
zapomni moich lamentów, które były podobne do litanii, które
odmawia się w kościołach – Jezu, co teraz? Boże, jak ja
wyglądam?
Tak,
w tamtym momencie nadużyłam imienia Pańskiego chyba z milion razy.
O nie, złamałam jedno z przykazań. Jeden level bliżej w stronę
piekła, ot co.
- Wiesz
co? Masz rację. Pieprzyć to wszystko, to będzie najlepszy rok
mojego życia – krzyknęłam do niego z uśmiechem od ucha do
ucha.
Natchniona
buntowniczym duchem, postanowiłam sobie, czas między dziewiętnastym
a dwudziestym rokiem mojego życia, będzie tym najlepszym. To
właśnie w tym czasie chciałam realizować swoje marzenia –
począwszy od tych małych, jak na przykład spróbować szpinaku, a
kończąc na tych, które w moim mniemaniu są praktycznie niemożliwe
do zrealizowania. Usiadłam przy biurku i bez zastanowienia zaczęłam
wypisywać rzeczy, które chciałabym zrealizować.
Kiedy
skończyłam spojrzałam na moją listę.
RZECZY DO ZROBIENIA PRZED DWUDZIESTKĄ:
1. Nauczyć się grać na gitarze.
2. Spróbować szpinaku.
3. Wrócić z imprezy całkowicie TRZEŹWA.
4. Zjeść kolację z najdroższej restauracji w Londynie.
5. Iść na najlepszą imprezę na świecie.
6. Zrobić striptiz. (?)
7. Pojechać na V Festival!!!
8. Poznać kogoś sławnego.
9. Pójść na mecz Manchesteru United.
10. Przestać się wszystkim przejmować.
11. Więcej się uśmiechać.
12. Skoczyć na bungee.
13. Być bardziej pewna siebie.
14. Polecieć na jakieś egzotyczne wakacje.
15. Zorganizować najlepszą imprezę urodzinową, o jakiej świat słyszał!!!
16. Nauczyć się przeklinać po szwedzku.
17. Wykąpać się nago w jeziorze.
18. Kupić szpilki Louboutina!
19. Zakochać się.
20. Być szczęśliwą.
Życzenia
do dupy, chyba naoglądałam się za dużo Zdążyć przed
śmiercią. Nie, to jest do kitu, pomyślałam i gniotąc
kartkę, z impetem rzucając ją do śmietnika. Coś mnie jednak
tknęło i rozprostowałam papier. Magdaleno Milewska, jesteś
idiotką, pomyślałam. Schowałam pomiętą kartkę do portfela.
Może to całe spełnianie życzeń będzie dobrą zabawą?
***
Dwa
tygodnie później ciągnęłam wózek z moimi walizkami na lotnisku
w Gdańsku – Rębiechowie. Byłam wystraszona i podekscytowana
jednocześnie. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać, bałam
się, że się nie dogadam i co najgorsze – że nie przeżyje tego
cholernego lotu. Strasznie boję się latać i uważam to za zło
konieczne, ale wychodzę z założenia, że lepiej przemęczyć się
w stresie
dwie
godziny w powietrzu, niż dwadzieścia pięć w niewygodnym
autokarze.
- Pasażerowie
lotu A17515 do Londynu... - uprzejmy głos pani w megafonie
uświadomił mi, że czas pożegnać się z moimi rodzicami i
bratem. Mama z trudem ukrywała łzy.
- Tylko
bądź grzeczna. - tata dał mi buziaka na pożegnanie, a za nim to
samo zrobił brat oraz mama. - Będziemy codziennie dzwonić. I
pamiętaj – żadnych głupstw. - pogroziła mi palcem.
Uśmiechnęłam
się do niej i wyściskałam mocno, po czym skierowałam się w
stronę bramek, gdzie odbywała się kontrola. Po raz ostatni
obróciłam się i zobaczyłam moją rodzinę. Do zobaczenia za
rok, mruknęłam sama do siebie.
W
samolocie, oprócz ataków paniki na każde zatrzęsienie się
samolotu, miałam sporo czasu na filozoficzne przemyślenia
Kurwa,
oby się nie rozbił.
Trzęsącymi
dłońmi przerzuciłam piosenkę w moim iPodzie. Aksamitny głos
Adele wypełnił moje uszy. Starałam się głęboko oddychać, w
duchu modląc się żarliwie, ale ta cholerna kupa złomu nie spadła
i dostarczyła mnie na moje destination place.
Słodki
Jezu, co to za trzask?!
Zastanawiałam
się, czy wyjazd na pewno był dobrym pomysłem, czy to całe
breaking up z Pawłem było dobrym posunięciem. Mimo że
niejednokrotnie doprowadzał mnie do szału i w myślach tworzyłam
sobie przeróżnego rodzaju alibi, które uratowałoby mi tyłek, po
doskonałym zabójstwie, które planowałam na moim, już byłym,
chłopaku. Bardzo było mi żal tak długiego związku, jednak mój
cichy głosik mówił: dobrze zrobiłaś, to wszystko i tak było
do dupy. Nagle samolot
szarpnął i zapaliła się lampka, mówiąca do zapięciu pasów.
Boże,
turbulencje. Nie chcę umierać! O Panie, proszę, jeszcze nie teraz!
Spojrzałam na
osoby obok, które przyglądały mi się z pobłażliwością. Hm,
założę się, że w chwili tych małych turbulencji wyglądałam
jakby przebiegło przeze mnie stado żyraf pędzących do wodopoju.
Cóż, życie,
pomyślałam poprawiając się na fotelu z gracją, której nie
powstydziłaby się księżna Kate. Nie wszyscy muszą uwielbiać
latać. Punkt pokonać strach przed lataniem, definitywnie
trzeba umieścić na mojej liście.
Jebany
samolot.
Dokładnie
dwie i pół godziny później byłam na lotnisku Heathrow. Wow, to
wszystko jest takie wielkie. Wbrew pozorom szybko ogarnęłam się z
tymi całymi granicznymi formalnościami, po czym podeszłam do
taśmy, na której znajdowały się setki walizek, w tym moje. Gdy
odnalazłam wszystkie trzy, ruszyłam w stronę głównego holu,
gdzie czekać miał na mnie Mateusz. Wchodząc na tak wielką
powierzchnię, poczułam się jak rok temu, kiedy to wchodziłam na
uczelnię. Przez chwilę stałam i niepewnie rozglądałam się
dookoła. Jednak potem uśmiechnęłam się do siebie. Życie jest
do dupy, pomyślałam, ale pieprzyć to, to będzie najlepszy
rok w moim życiu!
London,
here I come!
___________________________________________________
No to pierwszy za mną, na początek mega nudny rozdział, ale musiało być jakieś wprowadzenie ;)
Jeżeli Wam się spodoba, dajcie znać :)
x
Początki są trudne, już chce się napisać czytelnikowi najlepsze sceny, a tu nie można tak z dupy ze wszystkim wystrzelić :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, boję się czytać opowiadania osób które komentują mojego bloga. Mimo że jestem osobą szczerą, to nie mam serduszka napisać czasami "Wiesz, co to jest chujowe"
Uważam to za swoją powinność zajrzeć na blogi na które mnie zapraszają, ale zawsze przysparza to dużo męki.
A teraz wielka ulga, ponieważ tutaj nie muszę kłamać, skoro mówiłaś, że pierwszy raz coś piszesz, to mogło być różnie, a jest naprawdę zaawansowanie!
Pomysł z listą jest mega i nie mogę się doczekać aż bohaterka będzie spełniać kolejne z nich, myślę, że będzie to spajać fabułę w super sposób:)
Świetnie, że Magda zerwała z tamtym Pawłem!
Czekam na dalszy rozwój fabuły!
Nie popełniasz błędu, który widać w fazie początkowej bloga, tzn pierwsze rozdziały są parawie zawsze za krótkie, nawet ja pisałam na początku na jakieś mizerne 900 słów. Gratulacje za wyjście przed szereg! Mi nie pozostaje nic innego jak czekać na nexta:) Tytuł bloga kojarzy mi się z piosenką The Doors "Hello, I love you", czy słusznie;)?
ojej, dziękuję bardzo za tak miłe słowa :) wolę prawdę, że faktycznie chujowo pisze i lepiej to skończyć, niż żyć w przekonaniu, że oh, jaka to jestem świetna i w ogóle :P hm, szczerze powiedziawszy to strasznie się bałam, że ten rozdział będzie za długi. Mam nadzieję, że udało mi się stworzyć coś, co zaciekawi czytelnika :)
UsuńCo do tytułu? Racja, słuchając tej piosenki zrodził się pomysł na to opowiadanie :)
No powiem Ci, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Magdy :)
Pozdrawiam i zapraszam do Siebie :)
Hej hej :) Wpadłam jak tylko zobaczyłam u siebie twój komentarz! Niestety nie mam teraz czasu czytać, zabiorę się za to wieczorem, albo jutro z rana :D Dam znać!
OdpowiedzUsuńWyjechała do Londynu aby przeżyć przygodę.
OdpowiedzUsuńNa początku było pięknie i słodko. Ale przecież nic nie trwa wiecznie.
Miłość?
Zdrada?
Wybaczenie?
Dwóch chłopców, a ona jedna. Kogo wybierze? Czy dokona właściwego wyboru?
http://because-dreams-come-true.blogspot.com/
fajny ;D
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawe opowiadanie. Gdy nie blog o Kai to nigdy bym na nie nie wpadła. W końcu blog, w którym nie ma ironicznej laski, boskiej piękności albo kruchej istoty o trudnych przeżyciach jako głównej bohaterki. No i wielki plus za długie rozdziały <3
OdpowiedzUsuńNa samym początku bardzo dziękuję za komentarz u siebie bo co jak co, ale Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna :*
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka od razu przypadła mi do gust! Wszystko napisane genialnie i jak najbardziej wciągająco.
Już wpisując adres bloga stwierdziłam, że będzie moim ulubionym, ponieważ (mam nadzieję, że się nie mylę) będzie o Niall'u i Magdzie *-* Chyba nie muszę pisać, że kocham tego wiecznie głodnego blondasa.
Ale wracając do rozdziału - do tej pory uśmiech nie znika mi z twarzy! Jesteś niesamowita! :3
Dopiero zaczynam czytać dlatego komentuję tutaj.
Masz gigantyczny (to za mało powiedziane, ale nie nam innego określenia xd) talent, którego zazdroszczę Ci jak cholera! :p
Jutro zabieram się za czytanie reszty, bo teraz niestety mama przejmuje lapka ;/
Całuję
my-world-and-one-direction.blogspot.com
Dopiero teraz znalazłam tego bloga i wiesz co? Jest cudowny <33 i ta lista-wspaniały pomysł
OdpowiedzUsuń