tag:blogger.com,1999:blog-35568965240033231942023-11-16T12:23:32.509+01:00Hello, I love you.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.comBlogger58125tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-16606529574010469232016-01-18T23:59:00.004+01:002016-01-18T23:59:52.119+01:004. Truth or dare?<br />
<br />
Notka ode mnie tradycyjnie na końcu, proszę przeczytajcie ją.<br />
<br />
***<br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przerwałam pakowanie kolejnych rzeczy
do jednego z kartonów, które porozwalane były w każdym kącie
pokoju, kiedy ujrzałam migoczącą twarz Penelope na ekranie
telefonu. Skonsternowana przygryzłam wargę, bijąc się myślami.
Powinnam odebrać? Nie wiedziałam, czy jestem gotowa na informacje,
że Niall jednak zmienił stan cywilny, pomimo jej interwencji, kiedy
to postanowiła przerwać ceremonię i rzuciła się prosto na
ołtarz. Wiedziałam, że taka opcja była najmniej prawdopodobna,
jednak znałam temperament i nieobliczalną naturę mojej
przyjaciółki, więc i takie rozwiązanie musiałam brać pod uwagę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po kilku chwilach bicia się z myślami,
w końcu zdecydowałam się na przesunięcie ekranu i kiedy
przyłożyłam telefon do ucha, natychmiast odsunęłam go na
bezpieczną dla mojego zdrowia odległość, kiedy tylko usłyszałam
niemiłosierny pisk dziewczyny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- ON ZWIAŁ Z OŁTARZA, MAGS! NAWET
NIE ZDĄŻYŁAM NIC ZROBIĆ, KIEDY ON PO PROSTU UCIEKŁ!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co? – miałam wrażenie, że to co
mówi do mnie Penelope, to jakiś głupi żart. Serio, Niall? To
kompletnie burzy moje wyobrażenie na temat chłopaka, który nigdy,
nawet pomimo swojego beznadziejnego zorganizowania, nie uciekał od
obowiązków.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To, co słyszałaś, idiotko! Nie
wziął tego cholernego ślubu! Po prostu postanowił zostać
pieprzoną Julią Roberts i tak po prostu zwiać z kościoła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak po prostu – westchnęłam,
siadając na krawędź łóżka. Po głowie chodziła mi jedna,
jedyna myśl – czy zrobił to z mojego powodu? Przecież nasze
nocne spotkanie, jak oboje zauważyliśmy, było <i>pożegnan</i>i<i>em.
</i>Dlaczego więc, po kilku godzinach od naszego pożegnania, ot tak
wybiega sobie z kościoła, zostawiając za sobą Sophie, rodziców
i wszystkich gości spragnionych zabawy i alkoholu na zarąbiście
ekskluzywnym weselu? O co tu chodzi?! Nagle do głowy przyszło mi
coś jeszcze. Boże, oby nie było to, o czym myślałam. – Pen? On
się nie dowiedział, prawda?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Milczenie mojej przyjaciółki
sprawiło, że zaczęłam nieźle fiksować. Wtedy miałabym nieźle
przerąbane. Boże. Oczyma wyobraźni już widziałam, jak dosłownie
za kilka sekund zadzwoni dzwonkiem i ujrzę jego pełen wyrzutów
głos. Kiedy już miałam zamiar, w ramach poszukiwania schronienia,
wpełznąć do kartonu, Penelope w końcu postanowiła się odezwać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Eee… nie. Ale jest coś jeszcze, o
czymś powinnaś wiedzieć. – Zmarszczyłam brwi. Jezu, naprawdę
nie wiem, czy moje serce zdąży pomieścić jeszcze jedną,
szokującą informację.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wal – naprawdę, chciałam brzmieć
kompletnie obojętnie, jednak sama wiedziałam, że marna ze mnie
aktorka, kiedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo drży mi głos.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- On nie uciekł stamtąd sam. Zrobili
to razem z Sophie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niall’s POV</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zerknąłem na zegarek i uśmiechnąłem
się mimowolnie. Od pół godziny razem z Soph mielimy bawić się na
naszym weselu i udawać super zakochanych i szczęśliwych. Kolejny
raz odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na dziewczynę naprzeciwko,
która z wielkim apetytem pałaszowała ciasto czekoladowe.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- W skali od jeden do dziesięć, jak
bardzo zawiedliśmy wszystkich i jak bardzo jesteśmy z tego powodu
zadowoleni? – spytała Sophie, nie przerywając jedzenia. Ponownie
uśmiechnąłem się szeroko i po chwili zastanowienia powiedziałem
pewnie:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jakiś miliard.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Usłyszałem chichot dziewczyny.
Siedzieliśmy w jakieś kawiarni, starając się nie zwracać na
siebie uwagi, co było i tak trudne, zważywszy na to jak
wyglądaliśmy. Póki co ukrywanie się przed paparazzi mieliśmy z
głowy, dlatego w spokoju jedliśmy swoje kawałki ciast, popijając
je herbatą. Dawno nie czułem się tak wyluzowany i wolny.
Dosłownie. Gdyby nie ona, nie wiem, czy miałbym wystarczająco
odwagi aby to zrobić. Po spotkaniu z Mags, myślałem o tym za
każdym razem, ilekroć w głowie pojawiła mi się jej twarz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiedziałem jak teraz będzie
wyglądać moje życie. Nie miałem pojęcia jak będą wyglądać
moje stosunki z niedoszłą <i>żoną </i>i Mags. Co będzie z
Tylerem i jak bolesna będzie kastracja wykonana przez macochę
Sophie. Znałem tą bezwzględną babę i wiedziałem, że nie
popuści tego płazem ani pasierbicy, ani tym bardziej mi. Głośno
przełknąłem ślinę i instynktownie pogładziłem się po kroczu,
chcąc zapamiętać swój sprzęt. Sophie spojrzała na mnie i
ponownie wybuchła śmiechem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiesz jak bardzo mamy przerąbane? –
zapytałem, ignorując jej chichot. Pokiwała głową. – Co teraz?
– zapytałem poważnie, widząc, jak brunetka również staje się
spokojniejsza.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mam pojęcia, Niall. –
powiedziała, skupiając wzrok na mojej twarzy. Jej idealna fryzura
nieco się popsuła podczas biegu, jednak nie zmieniało to faktu, że
wciąż wyglądała pięknie i niejeden facet chciałby stanąć z
nią przed ołtarzem. – Po prostu żyjmy dalej. Bez presji
rodziców, menedżerów i całego, gównianego otoczenia. Może
niech będzie tak, jak...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Przed narodzinami Tylera? –
zapytałem, a ona niemal niezauważalnie pokiwała głową. W duchu
cieszyłem się z takich obrotów sprawy, jednak wiedziałem, że to
nie rozwiąże naszych problemów. Wprawdzie mogliśmy w spokoju
zacząć żyć jak przyjaciele i zacząć związki od nowa z
właściwymi osobami, jednak wciąż musieliśmy pamiętać o synu. W
szczególności ja. Przecież nie mogłem dopuścić do tego, aby
młody wychowywał się w niepełnej rodzinie. Nawet, jeśli nie
kochałem jego matki. Czułem, że znów się pogubiłem. Znowu
pojawiła się narastająca frustracja i wielka niewiadoma
przyszłość. Zacisnąłem zęby. Czy rzeczywiście znów miałem
słuchać rozsądku, skoro to, co dziś zrobiliśmy, wydawało się
najlepszą decyzją z możliwych? Może teraz kolej na serce i
odzyskanie Mags, bez której wszystko, łącznie oddychaniem,
stawało się trudniejsze?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje rozmyślanie przerwał dźwięk
mojego telefonu, do którego po sekundzie dołączyła się komórka
Soph. Oboje spojrzeliśmy na wyświetlacze, a następnie na siebie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Bardzo źle? – zapytałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Alice – skrzywiła się, przenosząc
wzrok na telefon. – U Ciebie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Liam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oboje wzięliśmy głęboki oddech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dobra, na trzy. Lepiej żebyśmy
najgorsze mieli za sobą. – Sophie posłała mi pokrzepiający
uśmiech, po czym odliczyliśmy i w tym samym momencie odebraliśmy
połączenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Niall, jesteś najbardziej pojebanym
facetem na świecie – usłyszałem głos przyjaciela. Skinąłem
głową na jego słowa, czekając na jego dalszy monolog. – Uciec z
własnego ślubu, niewiarygodne. Nie posądziłbym cię o ten chory
pomysł – ucichł, a ja zacząłem mieć wyrzuty sumienia. Serio
zawiodłem wszystkich? Kiedy już formowałem w głowie mowę
obronną, Liam postanowił coś dodać:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dobra robota, stary. Mam nadzieję,
że teraz wszystko wróci do normy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uśmiechnąłem się pod nosem. Miałem
cholerną nadzieję, że słowa Liama okażą się prorocze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mags' POV</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Od kilku minut wpatrywałam się w
telefon, kolejny raz analizując rozmowę Penelope. Chyba wciąż
nie potrafiłam uwierzyć w jej wersję o ucieczce Nialla sprzed
ołtarza. To było kompletnie niedorzeczne! Niall jakiego znałam, na
pewno nie dopuściłby się takiego czegoś. Właśnie, <i>znałam</i>.
Czy to możliwe, żeby w ciągu tego okresu, w którym nie byliśmy
ze sobą, ktoś mógł zmienić się do tego stopnia, żeby podjąć
decyzję, za którą mógł słono zapłacić? Przecież nie wyglądał
na takiego, kiedy jeszcze wczoraj tuliłam się do jego boku i
próbowałam zapamiętać każdy szczegół jego sposobu bycia,
uśmiechu, marszczenia nosa, czy głębi jego niebieskich oczu.
Cholera, dlaczego to wszystko było takie porąbane?!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Spakowana? – z letargu wyrwał mnie
obojętny głos Mateusza opierającego się o framugę. Wolno
spojrzałam w jego stronę. Chciało mi się płakać – najbliższa
osoba, którą miałam w tym całym gównie, teraz traktowała mnie
jak swojego największego wroga. Śmierć wspólnego przyjaciela
paradoksalnie sprawiła, że zamiast łączyć się w bólu i razem
przeżywać żałobę, traktujemy siebie jak nowo poznane osoby. To
znaczy, Mateusz. Ja wciąż próbowałam ocieplić nasze stosunki,
jednak powoli odpuszczałam nie widząc rezultatów. To wykańczało
mnie psychicznie, a raczej to, co z niej zostało.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Skupiłam swój wzrok na jego oczach,
dostrzegając w nich zalążek nadziei na poprawę. Ból mieszkał
się z żalem. Żalem, że przygoda w Ealing dobiega końca, podobnie
jak nasza przyjaźń. To bolało, cholernie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Długo będziemy traktować się tak
obojętnie? Dobija mnie to. – skupiłam wzrok na swoich dłoniach,
w których wciąż trzymałam telefon. W odpowiedzi dostałam wymowne
milczenie, które skwitowałam jako brak jakichkolwiek nadziei na
poprawę. Jak się okazało, nie myliłam się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Zdania nie zmienię – powiedział z
lekkim drżeniem. – Mam nadzieję, że do jutrzejszego wieczoru
zabierzesz te wszystkie rzeczy. O siódmej spotykam się z Wilsonem,
żeby oddać mu klucze.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Naszą oficjalną wymianę zdań
przerwała wpadająca do pokoju, niczym burza, Penelope. Spojrzałam
na jej krótką, czerwoną sukienkę, której ramiączka zasłaniały
staranne brązowe fale. W rękach trzymała swoje ulubione, złote
Louboutiny z limitowanej kolekcji. Uspokoiła swój oddech, po czym
ciężko klapnęła na krzesło.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Boże, ja nie wiem. Chyba dziś
wszyscy celebrują dzień biegaczy – powiedziała, masując sobie
stopy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chcesz powiedzieć… - zaczął
podejrzliwie Mateusz, jednak dziewczyna natychmiast mu przerwała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak, biegłam, z tego cholernego
kościoła, prosto do waszego domu. Tak, całe dwanaście kilometrów
– dodała, pokazując nam czarne jak smoła stopy. Zaskoczona
wpatrywałam się w przyjaciółkę, czując, że naprawdę już nic
mnie nie zdziwi. Jak ona to robiła? – Ale jazda, co? Najlepsze
jest to, że nikt nie ma pojęcia, gdzie oni teraz znajdują –
pokręciła głową z niedowierzaniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Podróż poślubna? – zapytał
kąśliwie kuzyn, nie omieszkując zaszczycić mnie pogardliwym
spojrzeniem. Zmarszczyłam brwi, pierwszy raz od dawna stwierdzając,
że odkąd zginął Josh, Mateusz był ostatnim kutasem. I dupkiem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co? – tym razem to Pen wlepił
wzrok z Mateusza i pokręciła głową z dezaprobatą. – Czy ty
przeglądałeś dziś wiadomości, idioto?! Piszą o tym nawet na
BBC! – powiedziała jednym tchem. Cmoknęła zniecierpliwiona i
widząc pytające spojrzenie chłopaka, dodała: - Niall z Sophie
zwiali z kościoła, zanim ksiądz zdążył dokończyć mowę
otwarcia, czy coś. Wiem, bo sama to widziałam. Podwójny bojkot.
Totalna padaka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Usłyszałam, jak Mateusz cicho wciąga
powietrze, wyraźnie zaskoczony tą informacją. Nie on jeden. Kiedy
znów usłyszałam tą wiadomość od niej, ponownie moja szczęka
niemal zetknęła się z podłogą. To było takie porąbane.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Zresztą, później o tym pomyślimy.
Teraz zajmiemy się twoją przeprowadzką i planem jak was pogodzić
Mattym.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ja to słyszę – mruknął.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Miałeś – prychnęła. – Kiedy
przestaniecie zachowywać się jak dzieci? Nie tylko ty jesteś
zraniony, Matty! Ona i ja także. Nie możesz jej wiecznie obwiniać
za wypadek, który był po prostu tragicznym zbiegiem okoliczności!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Daj mi spokój – Mateusz powiedział
ze złością, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął za
ścianą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cóż, popracujemy nad tym później
– przerzuciła do tyłu włosy, kompletnie nie przejmując się
wcześniejszą wymianą zdań. – Gadałam z Ramosem. Przed
południem spotyka się z tą babą i podpisuje dokumenty wynajmu, a
potem możesz się wprowadzać. Bez obaw, załatwiłam ci tragarzy –
ciągnęła, nie zważając na to, że od kilku minut próbuję
przerwać jej monolog. – A właśnie, zapomniałabym. Od
poniedziałku chodzisz na terapię.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co? – poderwałam się z łóżka,
obdarzając zszokowanym wzrokiem Penelope, która wzruszyła
ramionami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Te-ra-pia – powiedziała. –
Obiecałam Margo, że zaczniesz uczęszczać do jakiegoś zajebiście
skutecznego psychiatry, który pomoże ci uporać się ze stresem
pourazowym. Gdyby nie to, nadal byś leżała w tym głupim szpitalu
i popadała w skrajną depresję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dzięki, że sama podejmuje decyzje –
mruknęłam sarkastycznie. – Umiem o siebie zadbać, Pen.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jasne – ziewnęła. – Gdyby tak
było, nie miałabyś tak porąbanego życia. Zresztą, nie będę
cię już dobijać. Jutro zaczynasz nowe życie. Może znajdzie się
w nim miejsce dla Nialla, który w końcu się dowie, że ten mały
dzieciak nie jest jego - spojrzała na mnie wymownie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Wczoraj próbowałam</i>, pomyślałam. Z
marnym skutkiem. Wciąż nie powiedziałam jej o spotkaniu w
apartamencie Nialla. Może to i lepiej? To była najbardziej intymna
i sekretna rzecz, jaka zdarzyła się w moim życiu w ostatnim
czasie. I nie chciałam się z nikim dzielić moimi prywatnymi
chwilami szczęścia. Bo to były ostatnimi czasy jedyne momenty,
kiedy zapominałam o wszystkim i cieszyłam się z każdej sekundy
życia, które było powalone jak nigdy wcześniej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Liam's POV</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Z drugiej strony szkoda, że ta cała
szopka nie wypaliła. Naprawdę chciałem pobawić się w końcu na
czyimś weselu – westchnąłem, biorąc jedno z kartonów Mags.
Penelope pozostała nieugięta i pod groźbą sprzedania prasie moich
nagich zdjęć, razem z Harrym postanowiliśmy pomóc przyjaciółce w
przeprowadzce. Oczywiście, że nie kierowały mną tylko groźby
tej powalonej dziewczyny. Czas spędzony z Mags też mi
rekompensował stracone godziny, kiedy tylko razem zamknęliśmy się
w łazience i zapaliliśmy cholernie mocnego skręta.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po kilku buchach przyjemnej roślinki,
w końcu postanowiliśmy zacząć przeprowadzkę. Dziwnie się
czułem, wiedząc, że już nigdy nie będzie nam dane spotkać się
w tym domu i upić się, obejrzeć film, albo po prostu pogadać.
Miałem wrażenie, że tylko Ealing i mieszkający tutaj przyjaciele
sprawili, że nie zwariowałem do końca w tej przeklętej show –
biznesowej dżungli. Znajomi poza branżą byli cenni niczym złoto,
dlatego trochę bolało to, że wraz z opuszczeniem murów tego domu
skończy się jakaś epoka – nasze beztroskie, szczeniackie
wybryki, pierwsze miłości, alkohol i inne używki przejdą do
historii, a te czasy będę wspominał niemalże ze czcią.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po piętnastu minutach ponownie
wróciłem do pokoju Mags, czując ulgę, że czeka mnie ostatni
karton do zniesienia. Przetarłem skrawkiem koszulki strużkę potu,
która pojawiła się na mojej skroni i zbliżyłem się do pudła.
Kiedy je podnosiłem, spod spodu wypadła jakaś pomięta kartka.
Westchnąłem i odkładając karton, schyliłem się, aby wyrzucić
papier, jednak widząc logo laboratorium medycznego, moja ciekawość
i pewność siebie spowodowana zielskiem sprawiły, że czym prędzej
rozprostowałem kartkę. Wodziłem wzrokiem po każdym zdaniu, które
powodowały, że moje źrenice gwałtownie zaczęły się rozszerzać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mags' POV</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To już ostatnie – powiedział
Harry, opadając na kanapę w moim mikrosalonie. Chwilę później
przy moim boku pojawił się Ramos, ubrany w swój adwokacki
uniform, składający się z idealnie skrojonej koszuli Armaniego,
która okalana była garniturem Hugo Bossa. Naprawdę, w tym wydaniu
wyglądał niesamowicie seksownie i gdyby nie to, że a) byłam
strasznie zmęczona tym dniem i b) moje serce wciąż należało do
Nialla, mogłabym spędzić z nim uroczy wieczór nie tylko przy
kolacji ze świecami. Czułam, że Dan chce czegoś więcej,
jednocześnie zdając sobie sprawę, że w najbliższym czasie nie
będę mogła mu tego dać. Nie chciałam ranić i jego, miałam już
dość kłopotów na głowie. Być może teraz powinnam odpocząć
od swoich zawirowań miłosnych, kiedy i tak dostatecznie już
wariuje z powodu ostatnich wydarzeń.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Gdzie Liam? - zapytałam,
ignorując dłoń Dana spoczywającą na moim ramieniu. Doskonale
widziałam jak brwi Harry'ego unoszą się ku górze, widząc gest
Ramosa, jednak, dzięki Bogu, postanowił powstrzymać się od
komentarzy na ten temat. Kiedy ponowiłam pytanie, wzruszył
ramionami, mówiąc, że miał do załatwienia jakąś sprawę na
mieście. Zastanawiałam się jaki biznes można załatwić w
niedzielny wieczór, jednak sekundę później uświadomiłam sobie,
że showbiznes nigdy nie śpi. Zresztą, nie wnikałam, jego życie,
jego sprawy i obowiązki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po kilku minutach niezobowiązującej
gadki o niczym, w końcu z ulgą pożegnałam obu facetów.
Doskonale widziałam ociągającego się Dana, jednak po stukrotnym
zapewnieniu, że dam sobie radę i zadzwonię do niego z samego rana,
w końcu z ogromnym żalem, wyszedł z mieszkania. Kiedy usłyszałam
trzask, opadłam na kanapę, gdzie kilka minut wcześniej siedział
Harry i zatopiłam się we własnych myślach. Tego mi było trzeba –
ciszy i spokoju. To był odpowiedni czas na zrobienie prywatnego
rachunku sumienia i wytknięcia sobie wszystkich błędów.
Rozłożyłam się wygodnie i wytężyłam umysł. Mój dorobek z
ostatniego miesiąca? Śmierć przyjaciela, szpecące blizny na
większej powierzchni ciała, nienawiść kuzyna, prawnik, z którym
przeżyłam całkiem niezły seks, były chłopak z którym spędziłam
przedwczorajszy wieczór, który później uciekł sprzed ołtarza z
matką nie swojego dziecka. Gdzieś w tej całej plątaninie był
jeszcze skruszony Zayn, załamana Cailin i przyjaciele bojący się
przyznać się do tego, że poniekąd miałam zły wpływ na ich
życie i decyzje. Boże, byłam taka beznadziejna. Z nogami
położonymi na stoliku do kawy, w ciszy obserwowałam szare niebo
Londynu, którego urok dzielnie reprezentowały latarnie i migoczące
światła centrum. Zawsze fascynował mnie ten widok; nie inaczej
było tym razem. Zawsze było w tym coś intrygującego i
jednocześnie pociągającego. Myślami wróciłam do momentów,
kiedy razem z Joshem skradaliśmy się na dach jednej ze starych
fabryk gdzieś w Hackney i oglądaliśmy zapierający dech w
piersiach zachód słońca, ilekroć pogoda postanowiła mile nas
zaskoczyć. To tam, zawsze rozmawialiśmy o sensie życia, co było
śmieszne, zważając na fakt, że Josh był człowiekiem najmniej
ogarniającym życie. Beztroska była jego drugim imieniem, jednak
ilekroć spotykaliśmy się na tym dachu, potrafił mówić mądrze i
z sensem, dlatego też przywołałam sobie jego słowa podczas
jednego z naszych spotkań.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Twoje życie wcale nie musi tak
wyglądać, Mags. Każdy w swoim życiu przechodzi okres, kiedy nad
naszymi głowami problemy wiszą niczym chmura burzowa. Cierpienie i
troski nieraz będą ciosać tak jak piorun, jednak pamiętaj, że po
burzy zawsze wychodzi słońce. Nie jestem pewien kiedy u ciebie się
to skończy, ale wiem, że wyjdziesz na prostą szybciej niż
myślisz. Tylko przestań się do cholery poddawać. Bo poddanie się
to najgorsza porażka człowieka.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><br /></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dlatego w tamtym momencie
postanowiłam, że koniec z użalaniem się ze sobą. Najwyższy czas
doprowadzić się do porządku i chociaż wiedziałam, że mówiłam
to sobie nie pierwszy raz od dłuższego czasu, jednak postanowiłam
być konsekwentna jeżeli chciałam aby moje życie w końcu weszło
na właściwy tor. Limit zakrętów już dawno wykorzystałam, na
miłość boską. Czując napływ nowej energii postanowiłam, że
powinnam posłuchać Penelope i Margo, dlatego musiałam powiedzieć
Niallowi prawdę. Nie miałam już nic do stracenia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje kontemplacje na kanapie przerwał
dzwonek do drzwi. Lekko podirytowana, w głowie układałam wiązankę
wyzwisk, która miała polecieć z stronę Penelope, która zapewne
stała pod drzwiami z butelką wina. Jakież było moje zdziwienie,
kiedy otwierając, moje serce zabiło milion razy szybciej, kiedy
dostrzegłam Nialla, bacznie mnie obserwującego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć. – Jego głos sprawił,
że mój puls znów przyspieszył i stopniowo odbierało mi funkcje
życiowe.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co ty tu robisz? - zdążyłam
zapytać, zanim całkowicie odebrało mi mowę. Niall zamiast odpowiedzieć,
nonszalancko oparł się o framugę wciąż otwartych drzwi i znów
świdrował mnie wzrokiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chyba zapomniałaś mi o czymś
powiedzieć – powiedział wolno, podnosząc pomiętą kartkę na
wysokość moich oczu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszystkie moje zdolności życiowe
odeszły w zapomnienie i jedynym dowodem, że jeszcze nie umarłam,
było moje bijące do granic możliwości serce i wzrok, który z
przerażeniem lustrował treść sekretu, do którego dopiero co
dojrzałam aby go wyjawić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szkoda, że odkrył go zanim zdążyłam
to zrobić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>O Boże, on mnie zabije.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
___________________________</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Od razu Was przepraszam za ten chłam, który właśnie przeczytaliście. Rozdział nie miał tak wyglądać, wszystko przez mojego laptopa, który się rozwalił i wessał nie wiadomo gdzie wszystkie moje foldery, łącznie z gotowymi rozdziałami. Jestem wściekła na siebie, bo mogłam wcześniej pomyśleć i gdzieś zgrać to na pendrive, czy coś, a tak w wyniku mojej głupoty, musiałam pisać rozdział z pamięci. Boże, miej mnie w opiece.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Druga sprawa - nie wiem czy dam radę dodać rozdział za równo tydzień, ponieważ zbliża się sesja na mojej uczelni i mam totalne kongo i gorący okres, także proszę o wyrozumiałość :)</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Do szybkiego zobaczenia! Życzcie mi weny i zdania tych cholernych egzaminów w pierwszym terminie :D</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Love, Mags x</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
‘</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-54994101213997068992016-01-11T00:18:00.002+01:002016-01-11T00:18:42.061+01:003. Sweet escape<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Nadal nie wierzę, że on to zrobił. – Z uwagą
wpatrywałam się w Penelope kręcącą głową z dezaprobatą. </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 105%;">Zafascynowana wpatrywałam się w jej brązowe
pukle, próbując nie myśleć o tym, co stało się pięć dni wcześniej, kiedy
Mateusz dobitnie oznajmił mi, że czas pożegnać się z Ealing w trybie
natychmiastowym. Nieco podłamana ostatnimi wydarzeniami, wciąż próbowałam się
zmusić do szukania czterech kątów w którym mogłabym mieszkać. Nie mogłam dłużej
nadużywać gościnności Penelope, a mieszkanie w </span><i style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 105%;">Trekstock </i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 105%;">byłoby moim całkowitym upadkiem. Miałam jeszcze jeden
dzień na znalezienie mieszkania i zabrania reszty rzeczy z domu. Mało czasu,
ale cóż – nie pierwszy raz przychodzi mi myśleć pod presją.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Miał do tego prawo – mruknęłam, podpierając brodę na
dłoni. Drugą ręką, kolejny raz, odrzuciłam połączenie od Ramosa. Blondyn nie
dawał za wygraną i uparcie proponował mi mieszkanie ze sobą, kiedy ja za każdym
razem konsekwentnie odmawiałam. Chciałam poradzić sobie z tym problemem sama,
bez udziału osób trzecich. Odwróciłam telefon ekranem do dołu po czym
napotkałam pełne dezaprobaty spojrzenie mojej przyjaciółki. Westchnęłam głośno
i biorąc kolejnego cukierka, mentalnie przygotowałam się na umoralniającą
gadkę. Boże, już wolałam, kiedy jej jedynym, ulubionym tematem był Harry, nie
moje, rozwalone do granic możliwości, życie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Dalej będziesz go unikać? – zapytała z wyrzutem. –
Przecież on chce ci pomóc. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Mieszkanie z nim pod jednym dachem nazywasz pomocą?
– zapytałam, ładując sobie cukierka do ust. – To nie ma racji bytu. Jesteśmy
tylko przyjaciółmi, w innej relacji na sto procent pozabijalibyśmy się –
dodałam z pełną buzią czekolady. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Tym bardziej powinniście razem zamieszkać razem,
kretynko – prychnęła. – Dobrze wiesz, że wolałam Nialla, ale teraz kiedy rzeczy
się nieco, hm, skomplikowały, to miłe ze strony Ramosa, że tak się tobą
opiekuje – stwierdziła. – Odbierz ten pieprzony telefon, zanim zgniotę go swoim
obcasem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Z rezygnacją podniosłam aparat i odebrałam połączenie,
kompletnie ignorując pełen wyczekiwania wzrok Penelope.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Mówiłam ci już, nie zamieszkam z tobą, Dan –
westchnęłam, wywracając oczami. Boże, jaki ten człowiek jest upierdliwy i
uparty. Teraz nie dziwie się, że został jednym z najlepszych adwokatów w kraju.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Jezu, wiem – mruknął zniecierpliwiony, na co zmarszczyłam
brwi. Co? Odpuścił? A niech mnie, więc kontynuuj, dupku. – Dzwonię, żeby ci
powiedzieć, że znalazłem dla ciebie mieszkanie. Jest gotowe do sprzedaży, ale
jeżeli nie dostaniesz kredytu, właściciel jest gotowy wynajmować je dla ciebie
przez jakiś czas – powiedział swoim popisowym, profesjonalnym tonem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Zamurowało mnie. Nie tego się spodziewałam. To nie był
pierwszy raz, kiedy Dan został moim wybawcą, ale fakt, że odpuścił namawianie
mnie na mieszkanie w jego czterech kątach i postanowił poszukać innego wyjścia,
sprawił że zrobiło mi się cieplej w okolicy serca. To było tak cholernie miłe z
jego strony. Nie zważając na Penelope, która omal nie wyrwała mi telefonu aby
słyszeć wszystko co mówi blondyn, odchyliłam się i spytałam równie
profesjonalnie:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Kiedy mogę je obejrzeć?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"> ***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Godzinę później razem z Penelope i Danem szarpiącym
się z zamkiem, znajdowałam się na
siedemnastym piętrze jednego z luksusowych kompleksów znajdujących się na
granicy Ealing i Fulham. Z konsternacją
wpatrywałam się w złote cyfry, które składały się na numer 1724, myśląc o tym, że ludziom mieszkającym w tym
miejscu, pieniądze na pewno wystają z tyłków. W tym przekonaniu utwierdziła
mnie kobieta przechodząca obok nas, która miała na sobie ubrania z logo
wszystkich liczących się domów mody na świecie. Boże, ten nowobogacki styl to
kompletnie nie moja bajka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Kiedy już miałam zamiar uciekać z tego luksusowego
przepychu, Ramos w końcu uporał się z zamkiem i wpuścił nas do środka. Moim
oczom ukazała się niewielka przestrzeń. Naprzeciwko wejścia znajdowało się
panoramiczne okno, gdzie z lampką wina można by usiąść i podziwiać zachodzące
słońce Londynu, po lewej stronie znajdował się mały aneks kuchenny, a tuż za
nim, niewielki salon; po prawej stronie zaś znajdowała się para ciemnobrązowych
drzwi. Patrzyłam na całe wnętrze uważnie zastanawiając się jakim cudem takie
mikroskopijne wnętrze ma w sobie tyle nonszalancji i uroku. To przecież
niemożliwe. Te lśniące meble, pachnący nowością dywan w saloniku… I ta piękna
podłoga... Zaraz, czy to marmur?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Ramos spojrzał na mnie z ukosa, kiedy nieudolnie
próbowałam podnieść szczękę z podłogi. To było piękne mieszkanie, pomimo swoich
czterdziestu pięciu metrów kwadratowych. Pomimo tego że było mikroskopijne i
pomimo tego, że zapewne jestem zbyt biedna na posiadanie tego mieszkania,
oczami wyobraźni już widziałam siebie tutaj, samotnie leżącą na zapewne
niewiarygodnie miękkiej kanapie, sączącą jakieś dobre wino i spokojnie
kontemplującą nad swoim żałosnym żywotem. Tak, to była bardzo przyjemna myśl.
Na moją twarz wpełzł leniwy uśmiech. Kiedy do końca zatracałam się w swoich
myślach, poczułam jak Penelope delikatnie szturcha mnie w ramię. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Nie żeby coś, ale… eee… nie stać cię na to
mieszkanie – spojrzała na mnie zrezygnowana.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Prychnęłam. Oczywiście, że nie.
Ale z drugiej strony – czas nagli, a ja nie mam planu B, ani innego
potencjalnego schronienia, nie licząc Penelope i Dana. Z moją przyjaciółką
spędzanie połowy dnia było uciążliwe i ciężkie do zniesienia i mieszkając z nią
załamałabym się psychicznie do końca, natomiast Dan… cóż, nie chcę z nim
mieszkać, bo… nie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Uniosłam brwi i spojrzałam na Penelope, która
próbowała się nie śmiać. Wywróciłam oczami. Wiedziałam, że moja blizna na czole
jest jeszcze bardziej widoczna, kiedy marszczę czoło. To był jeden z powodów,
że wolałabym skoczyć z Tower Bridge, niż przebywać z nią dwadzieścia cztery
godziny na dobę. Uwierzcie lub nie, ale
ciągłe docinki Pen, która ochrzciła mnie zaginioną siostrą Harry’ego Pottera,
zaczynały mnie już nudzić i drażnić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Ponownie na nią spojrzałam. Jeżeli miałam odbudowywać
swoje życie, to właśnie tutaj. To będzie mój mały azyl, własne forteca. To co,
że będę klepać biedę do końca życia. Za głupotę się płaci, jednak to, co za
chwilę miałam zrobić, na pewno kiedyś zapewni mi szczęście. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Dan, ile właściciel chce za to mieszkanie? - zapytałam, patrząc prosto w jego oczy. Ten
spojrzał na mnie z błyskiem i zaglądnął do teczki, którą dopiero teraz
dostrzegłam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Cóż, wartość tego mieszkania jest kurwesko wysoka,
ale zrobię tak, że będziesz mieszkać tu na godnych warunkach – jego głos znów
był taki profesjonalny. – Mam haka na
właściciela.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Spojrzałam na Penelope, po czym obie wolno kroczyłyśmy
ku Ramosowi. Kompletnie nie miałam pojęcia co ta przebiegła bestia kombinowała,
jednak znając jego nieprzewidywalny i popierdolony charakterek, mogłam
spodziewać się niezłej bomby. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Co takiego znalazłeś na tego… - Penelope wyrwała mu
kartkę z dłoni i zaczęła wodzić po niej wzrokiem - … Andersona? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Lydia. Lydia Anderson – Ramos poprawił swoją
koszulę. – Och, po prostu zdobyłem zdjęcia jak ta ździra bzyka się z dozorcą
mojego mieszkania – powiedział, jakby mówił najbardziej oczywistą rzecz na
świecie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">No proszę, wiedziałam, że nikt za małoważne informacje
nie oddałby tego mieszkania za bezcen. Kiedy zaczęłam się zastanawiać czy Ramos
przypadkiem nie należy do jakieś mafii, usłyszałam głos Pen.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Ty naprawdę jesteś pojebany, Dan – powiedziała z
podziwem, a chłopak wyszczerzył się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Niewiele myśląc podeszłam do niego i obdarzyłam go siarczystym
buziakiem w same usta. Ramos spojrzał na mnie zaskoczony, kiedy nie zważając na
lekkie zawroty głowy, pisnęłam podekscytowana. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Chcę już jutro tu mieszkać – oświadczyłam, na co Dan
pokręcił głową. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Jutro nie ma szans. Muszę być na ślubie – spojrzał
na mnie przepraszająco, a mój entuzjazm zmalał. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 105%;"> No tak, kompletnie zapomniałam
o tym, że Niall się żeni. To było tak abstrakcyjne. Ponownie przywołałam w
głowie wspomnienia z okresu wiecznej szczęśliwości, którą zburzyła niejaka
Sophie Ward i jej dziecko. Cóż, byłam konsekwentna i mając w głowie obraz
Nialla trzymającego syna dziewczyny, postanowiłam milczeć. Lepiej dla nas
wszystkich – on zacznie nowe życie i ja. Bez żadnych dramatów, nieswoich
dzieci, sławy i alkoholu. Będę zwyczajną dwudziestojednolatką z olbrzymim
kredytem do usranej śmierci, żywiącą się jedynie chlebem i wodą i będę
zajebiście szczęśliwa.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Dobrze, więc zróbmy to w niedzielę – powiedziałam
twardo, na co Dan potaknął, a na moje usta po raz pierwszy od dawna wpełzł
szczerzy uśmiech.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"> ***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Wciąż uważam, że jesteś porąbana, Mags – Penelope
pociągnęła łyk wina z kartonu, będąc oparta o biurko w <i>Trekstock. </i>Spojrzałam na nią smętnie, wzruszając ramionami. Wiedziałam,
że przychodząc do fundacji czeka nas rozmowa o życiu – było to wiadome w
momencie, kiedy kupowała najtańsze wino od jakiegoś Araba, który prowadził
mobilny monopolowy sklepik oraz kiedy w wejściu ujrzałam Elenę. I nie chodziło
tutaj o przedyskutowanie mojego przyszłego mieszkania. Nie miałam ochoty znów
wykłócać się o to, czy powinnam powiedzieć Niallowi prawdę. Postępuje tak, jak
uważam – właściwie. Szkoda tylko, że mojej decyzji nie akceptuje istota, która
śmie nazywać się moją przyjaciółką od ponad dwóch lat. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- On się jutro żeni. To twój ostatni dzwonek –
mruknęła Elena, przejmując karton od Penelope. Nie zdziwiły mnie słowa
dziewczyny – znając krótki język Pen, na pewno wiedziała o mojej tajemnicy
wcześniej, jednak postanowiła pozostać wierna groźbom mojej przyjaciółki i nie
puszczać pary z ust. Z drugiej strony Elena była zaufaną osobą, ale mój żołądek
zrobił fikołka, kiedy pomyślałam, że krąg wtajemniczonych się powiększa. Jasna
cholera. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Nie – powiedziałam sucho, odbierając karton od
Eleny. Pociągnęłam dużego łyka, krzywiąc się. To cholerstwo było obrzydliwe,
jednak poczułam się troszkę lepiej. – Lepiej będzie tak, jak jest. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Nie, nie, nie – Pen pokręciła głową, a Elena jej
zawtórowała. – Ty po prostu boisz się reakcji Nialla. To niemożliwe, abyś tak
nagle odkochała się i przestało ci na nim zależeć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Uwierz mi, nawet najgorsza prawda jest najlepszym
rozwiązaniem. Ty wmawiasz sobie, że tak będzie lepiej, podczas kiedy w głębi
doskonale wiesz, że to totalna głupota. Potrzebujecie siebie nawzajem i oboje
doskonale to wiecie. Więc może raz do cholery zajmij się sobą i spraw, że twoje
życie będzie normalne i szczęśliwe, nie patrząc na wszystkich wokół. Po prostu
zrób to i powiedz mu. – Elena wbiła we mnie zdeterminowany wzrok. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Czy miękłam? Owszem. Obie miały absolutną rację. To moja
duma nie pozwalała mi zrobić tego, czego każdy oczekiwał. Natarczywe głosy
serca i rozumu robiły mi papkę z mózgu. Pociągnęłam ponownie łyk obrzydliwego
wina i oparłam się o sofę, kładąc głowę na siedzisku. Boże, to było takie
pogrzane. Dlaczego w ogóle musiałam zakochać się w Niallu? Przecież inne pary
nie miały takich przygód – prowadziły zwykłe, nudne życie, gdzie jedyną kłótnią
była ta, które z dwojga miał wyprowadzać psa. Nie byłam aż taką złą osobą i
cholernie pragnęłam takiej zwykłej, nudnej miłości. Więc Boże, dlaczego?
Dlaczego musiałam pokochać właśnie go?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Bo to Niall – najbardziej nieidealny człowiek na
ziemi. Pełen wad i dziwnych zachowań. Pełny uroku, empatii i pozytywnej aury, a
oprócz tego niesamowity bałaganiarz i żarłok. A ja pomimo tego dziwnego
miszmaszu jego osobowości, zdałam sobie sprawę, jak moje życie było bez niego
niekompletne. Bo to właśnie jego wady i dziwne nawyki sprawiły, że nauczyłam
się go kochać całego. A cichy głosik wciąż powtarzał mi, że ukrywając przed nim
prawdę, narażam go na życie bez kompletnego szczęścia. Jego szczęście było
rzeczą, na której najbardziej mi zależało, dlatego wstałam i bez słowa skierowałam
się do wyjścia, aby zrobić prawdopodobnie najgłupszą rzecz na świecie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Niall's POV<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Pierwsza dwadzieścia. Kolejny raz zmieniłem pozycję,
która pozwoliłaby mi zasnąć, jednak bez skutku. Zrezygnowany przetarłem twarz
dłońmi i wlepiłem wzrok w sufit. Zastanawiałem się jak od jutra będzie wyglądać
moje życie. Czy oprócz tego, że tak cholernie niechętnie zmienię stan cywilny, będzie inaczej? Pokręciłem
głową. Kurwa, to nie Soph miała nosić moje nazwisko. Wszystko szło nie tak. Potrzebowałem
rozmowy, a jedyną osobą, która była w stanie mi pomóc była Mags. Nie ważne jak
po rozmowie z nią będę przygnębiony, w tamtej chwili jak nigdy wcześniej
chciałem usłyszeć jej głos. Tak po prostu – jej melodyjny głos, który zawsze
mnie koił. Niewiele myśląc sięgnąłem po telefon. kiedy wyszukiwałem jej numeru
usłyszałem piszczenie tuż obok drzwi wejściowych. Wywróciłem oczami, myśląc o
sąsiadce, która wciąż myliła swój numer mieszkania z moim. Nie zdziwiło mnie,
że odrzuciło jej kod do drzwi. Po chwili sytuacja znów się powtórzyła. Zmarszczyłem
brwi, zastanawiając się nad tym, że być może ktoś próbuje się włamać do mojego
mieszkania. Cholera. Nagle mój telefon rozdzwonił się. Niewiele myśląc
odebrałem połączenie, będąc jednocześnie coraz bardziej podirytowany piszczącym
domofonem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Panie Horan? – usłyszałem głos dozorcy. – Jakaś
kobieta próbuje się włamać do pańskiego mieszkania. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- W takim ra</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 105%;">zie wiesz, co robić, George – westchnąłem.
Facet pracował już dwa tygodnie, powinien przestać dzwonić do mnie z byle
gównem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Tak, ale… ona twierdzi, że pana zna. Trochę się
awanturuje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Zmarszczyłem brwi, wytężając słuch. Po drugiej stronie
słuchawki wyraźnie słyszałem podniesiony głos dziewczyny. Dziwnie znajomy… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Wpuść ją do mnie – powiedziałem jedynie, po czym
rozłączyłem się. Serce biło mi z zastraszającym tempie. To nie mogła być ona. Cholera
jasna. Kurwa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Pospiesznie założyłem na siebie koszulkę i wolno
podszedłem do drzwi, gorączkowo zastanawiając się co powiedzieć. Po chwili
usłyszałem delikatne pukanie do drzwi. Bez namysłu otworzyłem drzwi i moim
oczom ukazała się sylwetka Mags. Jej włosy były potargane, na twarzy nie miała
ani grama makijażu, a obszerny sweter zniekształcał jej sylwetkę. Utkwiłem wzrok
w ciemnoróżowej bliźnie usytuowanej tuż nad jej lewym łukiem brwiowym. Jak zahipnotyzowany
lustrowałem jej twarz, niedowierzając, że ona tu stoi. To chyba jakiś sen. Wątpiłem,
żeby sama zdecydowała się tutaj przyjść. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Wpuścisz mnie? – powiedziała cicho, budząc mnie z
letargu. Ponownie spojrzałem jej w oczy i bez żadnego ostrzeżenia, pociągnąłem
ją za rękę aby wpadła w moje objęcia. Oparłem swoją brodę o jej głowę, wciąż
przyciskając jej ciało do piersi. Cholera, dopiero teraz uświadomiłem sobie,
jak bardzo brakowało mi jej obecności. Rozkoszowałem się jej bliskością, kiedy
poczułem, jak Mags odwzajemnia mój uścisk, i jej ręce zaciskają się na mojej
talii. Nie wiem ile czasu tkwiliśmy
przytuleni w przedpokoju. Miałem wszystko inne w dupie, byłem szczęśliwy znów
trzymając swój cały świat. Koncentrowałem się na jej dotyku, zapachu jej
włosów, miękkiej skórze. Boże, jak mi tego brakowało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Muszę ci coś powiedzieć – szepnęła, a ciepłe
powietrze omiotło mój tors. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Nic nie mów – odparłem również szeptem, głaszcząc
jej włosy. - Pozwól mi cię poczuć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Odchyliłem ją lekko i spojrzałem w jej oczy
przepełnione ciekawością i niedecydowaniem. Wiedziałem, że muszę to zrobić. Ostatni
raz zasmakować starego życia, skoro od jutra będę wiódł nowe. Wolno
przybliżałem swoją twarz do jej. Usłyszałem jak jej oddech przyspiesza, a wzrok
przemieszcza się pomiędzy moimi ustami a oczami. W jej brązowych tęczówkach
zauważyłem błysk i delikatnie się uśmiechnąłem. Ona doskonale wiedziała co
zaraz się wydarzy i tym razem to ona wolno się przysunęła. Napięcie między nami
było nie do opisania, nigdy wcześniej nie było między nami takiej tęsknoty i
pożądania. Ta dziwna mieszanka przeważyła szalę i po chwili wpiłem się w jej
usta. Nie wydawała się być ani trochę zaskoczona, natychmiast odwzajemniając
pocałunek. Czułem, że nadal ze sobą walczy, jednak postanowiłem, że dziś nie
będzie między nami żadnych granic i barier. Chciałem ją mieć dla siebie, nawet
jeśli miałby być to <i>ostatni raz. </i>Jeżeli
tak mam się żegnać z kawalerstwem to.. kurwa, cholernie mi się to podoba. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Muszę ci naprawdę… - wyszeptała w moje usta, kiedy
oboje próbowaliśmy złapać oddech. Natychmiast przerwałem jej, ponownie
przyciskając jej usta do swoich. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Pozwól mi się nacieszyć tobą… nami. Ostatni raz –
wymruczałem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- <i>Ostatni raz</i>
– wyszeptała, po czym ponownie złączyliśmy nasze usta w pełnym pasji pocałunku.
Jej wargi były tak samo miękkie jak je zapamiętałem. Smakowały ciastem
czekoladowym i tanim winem, którym kiedyś upiliśmy się niemal do
nieprzytomności. Uśmiechnąłem się w jej usta, nie przestając jej całować. W głowie
niczym film przewijały mi się wspomnienia z nią związane. Za nic nie chciałem
tego zatrzymywać. Jeżeli nie było mi dane być z Mags całe życie, postanowiłem,
że nasza wieczność będzie trwała tutaj – w przedpokoju mojego mieszkania. Oboje
zdawaliśmy sobie z tego sprawę, dlatego tym bardziej pozwoliliśmy sobie na
chwilę zapomnienia. Tamtej nocy delektowałem się jej obecnością, próbując
zachować w pamięci każdą chwilę naszej prywatnej wieczności. Bo tak cholernie
mocno ją kochałem i chciałem aby <i>nasza wieczność</i>
trwała dłużej niż te kilka godzin.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"> ***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Rano byłem ledwie żywy. Spojrzałem na zegarek i z
wielkim bólem zdałem sobie sprawę, że za półtorej godziny miałem stawić się w
tym cholernym kościele. Smętnie spojrzałem na garnitur zawieszony obok szafy. Tak
bardzo nie chciałem tego robić. Kurwa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Kiedy po plecach spływała mi gorąca woda, oparłem się
rękoma o kafelki i w kółko odtwarzałem nocne chwile spędzone z Mags. Jej dotyk,
ciepło, każdy uśmiech, każdą łzę, każde spojrzenie. Oboje próbowaliśmy odwlec w
czasie nasze pożegnanie i kiedy o piątej nad ranem opuszczała moje mieszkanie,
zapłakana i szczęśliwa jednocześnie, poczułem jakby ze sobą zabrała też moje
serce. W głowie miałem coraz większy mętlik i coraz mniej potrafiłem sobie z
nim poradzić. Nie potrafiłem racjonalnie myśleć, bo jedyne o czym myślałem to
cholerne, błyszczące oczy Mags. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"> </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 105%;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Półtorej godziny później znajdowałem się pod
kościołem. Ignorowałem zewsząd błyskające flesze, ciekawskie spojrzenia
przechodniów i jakąś dziennikarkę, która z zapałem relacjonowała na żywo
przebieg tego wydarzenia. Skrzywiłem się. Nie byłem jakimś cholernym następcą
tronu, tylko zwykłym człowiekiem pragnącym chwili prywatności. Z niecierpliwością
czekałem do końca miesiąca, kiedy kontrakt wygaśnie i będę miał czas na odpoczynek
i złapanie oddechu. Póki co wciąż muszę się z tym zmierzać. Kurwa mać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Z tłumu gości i gapiów, wyłapałem sylwetkę Liama,
który kiedy mnie dostrzegł natychmiast skierował się w moją stronę, szczerząc
się od ucha do ucha. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Pięknie wyglądasz – powiedział sarkastycznie, na co
wywróciłem oczami. Cholerny żartowniś.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Już żałuje, że jesteś moim świadkiem – wymamrotałem,
widząc jak pod kościół podjeżdża limuzyna z której wysiada Alice i Frank,
trzymający nosidełko małego Tylera. Na widok syna moje serce nieco zmiękło,
jednak wciąż nie było to wystarczające abym zmienił swoją decyzję. <i>Nie chciałem tego wszystkiego</i>. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Wyglądasz jakoś inaczej – Liam przyjrzał mi się
uważniej. – Jakoś bardziej pogodnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Posłałem mu słaby uśmiech. Nie chciałem mówić mu o
odwiedzinach Mags. Po prostu to było zbyt intymne i prywatne. Dotyczyło to
tylko naszej dwójki i tak miało pozostać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, ujrzałem Sophie. Sekundę
później nasze spojrzenia się spotkały, a ja nie mogłem wyjść z podziwu jak
pięknie wyglądała w białej sukni. Długie włosy spięła w klasycznego koka, jej
makijaż był nad wyraz delikatny i dziewczęcy, a jej suknia leżała na niej
idealnie. Sprawiła, że zaparło mi dech w piersiach, jednak wiedziałem, że to
kompletne inne uczucie. <i>To nie ona miała
tu stać.</i> Nim się obejrzałem, Liam pociągnął mnie w głąb kościoła, gdzie
przed ołtarzem miałem czekać na Soph. Przeszukałem wzrokiem kościelne nawy,
wyłapując parę znajomych głów. Po jednej
stronie zasiadła rodzina i przyjaciele dziewczyny, natomiast po „mojej” stronie
siedziała jedynie garstka osób. Spojrzałem na Louisa i zmartwioną Elenę, Harry’ego
który wydawał się być znudzony, Monicę, która co chwilę zerkała za siebie i morderczy wzrok Penelope. Zauważyłem jak
Marnie posyła mi pokrzepiający uśmiech, a siedzący obok niej Greg unosi kciuki
do góry. Moje serce znów przyspieszyło; stres zaczął robić swoje. Gdy zastanawiałem
się na tym, czy już całkiem spociłem się ja świnia, zabrzmiała jakaś melodia i
w drzwiach ujrzałem Sophie, która dumnie kroczyła w stronę ołtarza ze swoim
ojcem. Poczułem jak gula w moim gardle rośnie z każdym jej następnym krokiem. Kiedy
myślałem, że zemdleje, Soph pojawiła się obok mnie. Jej piękny uśmiech był
jedynie przykrywką – oczy wyrażały wielki strach. Trochę ją znałem i
wiedziałem, że ta cała zabawa w ślub też jest jej nie na rękę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Odwróciliśmy się w stronę księdza, który wygłaszał
mowę o pięknej miłości i który wyglądał, jakby mówił sam do siebie. Chciało mi
się śmiać i płakać. Boże, tak bardzo nie chciałem tu stać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Nagle poczułem jak Sophie lekko nachyla się w moją
stronę i posyła mi niepewne spojrzenie. Zamrugałem i obdarzyłem ją ciepłym
uśmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Niall – szepnęła. – Nie chcę tego robić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Zamarłem, nie wierząc w to, co właśnie powiedziała. Poczułem
jak kamień spada mi z serca, po czym natychmiast wlepiłem w nią wzrok,
kompletnie ignorując księdza, który przerwał swoje kazanie i badawczo nas
obserwował. Spojrzałem na dziewczynę i promiennie się uśmiechnąłem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">- Więc zróbmy to, Soph. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">W jednej chwili wszystko wyglądało jak żywcem wyjęte z
jakieś taniej, żenującej komedii romantycznej. Złapałem Sophie za rękę i
biegiem puściliśmy się w stronę wyjścia, za nic mając zduszone okrzyki gości i
płacz Alice. Zignorowaliśmy błyskające flesze i zdziwionych reporterów, którzy
kiedy tylko zorientowali co się dzieje, pobiegli w pośpiechu za nami. Biegliśmy
ile sił w nogach. Gdzieś w głowie przemknęła mi myśl, jakim cudem Sophie
biegnie tak szybko w obcasach, jednak w tamtym momencie miałem to gdzieś. Wciąż
trzymając jej dłoń, skręciliśmy w jedną z uliczek, starając się zgubić
natrętnych paparazzi. Po kilkuminutowym, szaleńczym sprincie oboje opieraliśmy
się o ścianę obdrapanego budynku. Spojrzeliśmy na siebie, ciężko dysząc, po
chwili wybuchając śmiechem. To musiało się tak skończyć. Jeżeli Bóg istniał, to
właśnie miałem wrażenie, że maczał w tym wszystkim palce. Wyraźnie dał mi do
zrozumienia, że jeszcze oboje nie jesteśmy mile widziani przed ołtarzem. Słońce
niemiłosiernie piekło moje plecy, a temperatura na pewno przekraczała
trzydzieści stopni. Razem z Sophie wciąż staliśmy pod ścianą, śmiejąc się wniebogłosy. To była najbardziej porąbana rzecz, którą zrobiłem w swoim życiu. I
czułem, że najbardziej właściwa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">____________________________________________</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 105%;">Koniec z nudą :D Teraz jedziemy z koksem, będzie dużo dramy niekoniecznie dotyczącej <i>Nialine</i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16.8px;">Kolejny raz dziękuję Wam, że czytacie moje wypociny, to wiele dla mnie znaczy i nawet nie macie pojęcia jak bardzo Was kocham! <3</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16.8px;">Do zobaczenia za tydzień! </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16.8px;">Love, Mags</span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-59638953668417372342016-01-02T23:34:00.000+01:002016-01-03T01:43:42.464+01:002. Say goodbye<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></i>
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;">Kilka słów ode mnie tradycyjnie na końcu rozdziału,</span></span><br />
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;">Chciałam tu Wam tylko powiedzieć, że zaktualizowałam zakładkę <b>Bohaterowie</b>, zaglądnijcie! :></span></span><br />
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span>
<i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></i>
<i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></i>
<i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Trzy
tygodnie później<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Błyskawicznie wraca do zdrowia – usłyszałam stłumiony głos. – Myślę, że nie
będzie przeciwwskazań aby szybciej wypuścić ją do domu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Opadłam
na poduszki, głośno wzdychając. Naprawdę, miałam już po dziurki w nosie tego
szpitalnego otoczenia. Przez ostatnie kilkanaście dni próbowałam za wszelką
cenę odzyskać siły by móc jak najszybciej się stąd wydostać. To nie tak, że nie
miałam towarzystwa – całymi dniami przy moim łóżku siedział Dan, Penelope,
Elena z Louisem, Liam i Harry, a także
rodzice, dopóki nie kazałam im wracać do domu, sto razy zapewniając, że już mam
się dobrze i lada dzień wypiszą mnie z tego przeklętego miejsca. Chciałam już znaleźć się we własnym łóżku,
zatopić po czubek głowy w pościeli i rozmyślać na temat ostatnich wydarzeń z
mojego życia. Niewiedza Nialla, skruszenie Zayna i śmierć Josha sprawiły, że
funkcjonowałam jedynie za pomocą leków, którymi nieustannie faszerowała mnie
Margo. Wiedziałam, że od ostatniego spotkania z Zaynem i wysłuchaniem jego
tłumaczeń, jego noga za sprawą Pen więcej tu nie postanęła. Niall – wiedziałam,
że bywał tu często, głównie późnymi wieczorami.
Wiedziałam, że to wszystko za sprawą Margo, która wpuszczała go do mnie poza
wyznaczonymi godzinami odwiedzin, kiedy za każdym razem, kiedy wyczułam woń
jego perfum, udawałam, że śpię. Wmawiałam sobie, że to była dobra taktyka – nie
wiem czy umiałabym spojrzeć mu w oczy, wiedząc, że chowam przed nim ogromny
sekret. Z drugiej strony podświadomie czułam, że Niallowi także jest na rękę
moje „spanie”, kiedy przychodził. Przez pierwsze spotkania opowiadał mi o tym,
co się działo, zręcznie unikając tematu Sophie i dziecka. Z czasem jego
rozmowność malała i później jego odwiedziny sprowadzały się jedynie do
milczenia i trzymania mnie za rękę. Jego dotyk za każdym razem mnie paraliżował
i przypominał jednocześnie jak ciężko jest go nie kochać i jak bardzo są
popieprzone nasze relacje. Martwiła mnie
także nieobecność Mateusza. Odkąd pojawiłam się w szpitalu, odwiedził mnie
tylko raz. Potem nie odbierał ani moich telefonów, ani nie odpisywał na
wiadomości. Penelope tłumaczyła go tym, że ma masę spraw do załatwienia po
utracie wspólnika, jednak znałam ją na tyle dobrze i wiedziałam, że za tym
kryje się coś więcej. Nie pytałam, nie
miałam już siły zajmować się kolejną rzeczą sprawiającą, że moje życie stawało
się jeszcze bardziej beznadziejne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Nagle
drzwi Sali, w której przebywałam otworzyły się i ujrzałam z nich Margo i
Ramosa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
To twój szczęśliwy dzień – Margo uśmiechnęła się szeroko – Od dziś nie będziemy
musieli się z tobą użerać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Wstałam do pozycji
siedzącej i wyszczerzyłam się. Nareszcie, wracam do domu! To było takie cudowne
uczucie. Czym prędzej zeszłam z łóżka, jednak przy gwałtownym ruchu, pojawiły mi się mroczki przed oczami.
Cholera. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Hej, hej, księżniczko. Nie tak szybko – Ramos w mgnieniu oka pojawił się przy
mnie, sprawiając, że tylko dzięki niemu nie runęłam na podłogę. Przeklinając
swoje nie do końca naprawione zdrowie, podreptałam za Margo do jej gabinetu aby
podpisać dokumenty i wziąć wypis. Usiadłam wygodnie w fotelu naprzeciwko jej
biurka i obserwowałam jak zręcznie kartkuje papiery, by po chwili podać mi ten
dla mnie, dokładnie w tym samym momencie, kiedy zastanawiałam się, czy Hary
zaliczył Margo na jej szerokim biurku.
Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc z medycznego słownictwa i przeniosłam
wzrok na Margo, która bacznie mnie obserwowała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Dalej będziesz go okłamywać? – spojrzała na mnie wyczekująco. Posłałam jej
pytające spojrzenie, na co prychnęła i z niedowierzaniem pokręciła głową. – Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Zamrugałam parę razy,
mając cholerną nadzieję, że nie wie o Niallu i jego nie–dziecku. Kto do cholery
mógł jej powiedzieć?! Jedyną osobą, która o tym wiedziała, była Penelope.
Wiedziałam, że była idiotką, ale nie do tego stopnia, aby mówić coś, kiedy
prosiłam, aby zachowała tajemnicę. W głowie zrobił mi się istny mętlik i kiedy
miałam otworzone usta, by coś powiedzieć i natychmiast je zamknęłam, kiedy
Margo pokazała mi pomięty papier z wynikami badań. Cholera jasna, czy ona
pokazała to wszystkim?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Czy ty… – zaczęłam ostrożniej, jednak natychmiast mi przerwała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Nie. Nie martw się, Penelope prosiła, żeby zachować to w tajemnicy, nie wiem po
co – oburzyła się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
To dlatego wpuszczałaś go do mnie wieczorami? – zapytałam obojętnie, chociaż
moje serce biło w niewiarygodnie szybkim tempie. Wiedziałam jaka będzie jej
odpowiedź, jednak nie wiedziałam, czy chciałam ją faktycznie usłyszeć. Miałam już
wystarczający nieład w głowie, nie chciałam kolejnego poplątanego faktu do
kolekcji. Wlepiałam oczy w zaskoczoną Margo, która ledwie skinęła głową. No
świetnie, tego było mi trzeba. Naprawdę. – Przecież sama mówiłaś, że powinnam
skończyć ze wzdychaniem do niego i spróbować zacząć żyć na nowo – dodałam z
przekąsem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
On mnie błagał, Mags – powiedziała cicho po chwili milczenia. – Był tu tego
samego dnia kiedy się tutaj znalazłaś. Nie widziałaś jak wyglądał – jakby
chciał położyć się tam za ciebie. W życiu nie widziałam kogoś tak cierpiącego,
a uwierz mi, pracując tutaj , widziałam naprawdę wiele. Jesteście kurewsko
dobrymi aktorami, broniąc się przed tym co nieuniknione – podsumowała. – Po za tym, jest jeszcze coś…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Zmarszczyłam brwi i w
milczeniu opuściłam jej gabinet. Nie chciałam już jej słuchać. Umoralniające
gadki na temat miłosnej telenoweli dotyczącej mojego życia, były ostatnią
rzeczą, których miałam ochotę słuchać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Gotowa? – Ramos spojrzał na mnie troskliwie, biorąc na ramię torbę z moimi
rzeczami. Skinęłam głową, po czym oboje skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
Wyjścia, które symbolizowało mój powrót do życia, które znów stało się bardziej
pogmatwane, niż kiedykolwiek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;"><span style="font-size: x-small;">Mateusz POV</span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Cześć, stary – utkwiłem wzrok w tabliczce, na której wyryte było imię i
nazwisko Josha. – Mógłbyś w końcu do mnie zadzwonić, to już robi się nudne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Zawsze kręciłem z
politowaniem głową ilekroć ktoś wspominał, że chodzi na cmentarze po to, aby <i>pogadać</i> ze zmarłym. Nie sądziłem, że ja
też będę to robić. <i>Wizyty </i>u Josha stały
się moją codziennością. Opowiadałem mu o pracy, jak idą poszukiwania nowego
pracownika naszej firmy, mojej relacji z Tessą, o tym co zamierzałem zrobić na
kolację. Odetchnąłem i zacząłem odkręcać
jedno z piw, które ze sobą przyniosłem. </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Twoje zdrowie – uniosłem butelkę, po czym upiłem z niej kilka łyków. Znoszenie
jego nieobecności łatwiej znosiłem, nie będąc do końca trzeźwy. – Napij się, widzę, że tobie też nie jest z
tym łatwo – dodałem, po czym chlusnąłem piwem na <i>jego</i> tablicę. Przez następne
kilka minut stałem w ciszy zastanawiając się nad okrucieństwem tego świata.
Chyba do końca nie będę mógł się pogodzić z tym, co się stało i to było tak
cholernie przygnębiające. </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Nagle zauważyłem, że ktoś
stoi obok mnie. Obojętnie odwróciłem głowę i ujrzałem Penelope, która
wpatrywała się w zacieki na tablicy, pozostawione przez piwo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Zdecydowanie powinieneś przestać go non stop upijać – usłyszałem i mimowolnie
się uśmiechnąłem. Bez słowa podałem jej butelkę, z której upiła łyka. W
milczeniu powróciliśmy do naszego zajęcia, jakim było lustrowanie każdej złotej
litery, które składały się na nazwisko Josha. Nie wiedziałem, dlaczego, ale jej
obecność uspokoiła mnie bardziej, niż hektolitry piwa, które wlewałem w siebie
po każdej wizycie na cmentarzu. Pomimo tego, co między nami działo się przez te
dwa lata, wiedziałem, że zna mnie jak nikt inny i tylko ona potrafiła zrozumieć
to, przez co przechodziłem. Nie Tessa, tylko ona. Nie potrafiłem tego
wytłumaczyć, tak po prostu było. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Tęsknię za nim – mruknąłem, pociągając łyk z butelki. Poczułem ciepłą dłoń
dziewczyny na swojej. Chciała dodać mi otuchy. Wiedziała jak mi pomóc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Wiem – odpowiedziała cicho. – Wszyscy za nim tęsknimy, Matty – ścisnęła moją
rękę mocniej. – Dobrze wiesz, że on nie chce, żebyśmy nad nim stali i się
użalali. Dostalibyśmy za to niezłego kopa – dodała. Skinąłem głową. Miała
rację, tylko dlaczego nie chciałem przyjąć tego do wiadomości? To było tak
cholernie pojebane.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Zróbmy dziś imprezę – powiedziała nagle. – Dla Josha. Zbierzemy znajomych,
upijemy się i powspominamy Josha. Jak za starych dobrych czasów. To będzie
nasza pożegnalna ceremonia, po czym wszyscy wrócimy do dawnego życia. Wiesz, że
musi to nastąpić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Spojrzałem na nią i
napotkałem jej wyczekujące spojrzenie. Pierwszy raz rozmawiałem z tak dojrzałym
wcieleniem Penelope. W niczym nie przypominała już tej rozkrzyczanej
psychofanki, którą kiedyś była. Nie sądziłem, że to, co działo się przez
ostatnie tygodnie, sprawi, że tak mocno wydorośleje. Jej brązowe oczy były
przepełnione troską. Tęskniłem za jej spojrzeniem. Otrząsając się ze swoich
myśli, pokiwałem twierdzącą głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Dobrze, zróbmy to. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;"><span style="font-size: x-small;">Mags POV<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Matka nigdy nie da mi spokoju – powiedział zniecierpliwiony Dan, kończąc
rozmowę. Pokiwałam głową i wróciłam do poprzedniego zajęcia, jakim było obserwowanie
ulic, które pokonywaliśmy w drodze do domu. Nie byłam dziś dobrą kompanką do
rozmowy. Ramos to rozumiał i postanowił prowadzić monolog, narzekając na swoją
matkę, uporczywych klientów w kancelarii, czy innych kierowców na drodze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
To co, wybierasz się ze mną w sobotę na ślub? – To pytanie skutecznie oderwało
mnie od krajobrazów za szybą. Spojrzałam na niego zaskoczona, nie bardzo
wiedząc o czym mówi. – No wiesz, ślub Soph.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Jesteś niedorzeczny – wywróciłam oczami. Doskonale wiedziałam, że się ze mną
droczył, gnojek. – Poza tym, czy twoja siostra nie wyszła już za mąż?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Miała, ale jak widzisz, maluch postanowił pokrzyżować jej plany. Teraz, kiedy
Tyler troszkę urósł, matka zarządziła, że pobiorą się w ten weekend. Totalnie
jej nie rozumiem, ale wiem jedno – zabije mnie, jeśli nie pojawię się w
kościele – odparł rozbawiony, podczas kiedy mój żołądek zrobił salto. Wciąż
ciężko było mi słuchać o Soph i Niallu, tym bardziej, kiedy chłopak regularnie
odwiedzał mnie przez ostatni miesiąc w szpitalu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Tyler? – mruknęłam, wracając do podziwiania widoków za oknem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Tyler. Jest mega słodkim bobasem. Jak nie śpi, to prawie cały czas się śmieje.
A wiesz co jest najlepsze? Że mały nie jest podobny to żadnego z nich…
Czytałem, że rysy twarzy niemowlaków i tak jeszcze trochę się zmienią, ale to
nie zmienia faktu, że na pewno nie jest podobny do… ojca – Ramos zerknął na
mnie, celowo nie wymawiając imienia Nialla. – Póki co, do Soph też nie. Ma
jakąś taką ciemniejszą karnację i główkę pełną czarnych włosów…<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Och, Boże, Ramos, gdybyś
wiedział, dlaczego mały kompletnie nie jest podobny do Nialla. </span><br />
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Och, Boże,
gdybym miała tyle odwagi, żeby ogłosić to całemu światu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span>
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Pół godziny później
znaleźliśmy się pod moim domem. Mając nogi jak z waty, wysiadłam z samochodu i
skierowałam się do drzwi. Czułam się, jakby to nie było już moje miejsce, w
którym kiedyś byłam tak cholernie szczęśliwa… Czułam, jakby Ealing było dla
mnie kompletnie obcym miejscem. Drżącymi rękami przekręciłam klucz i otwierając
drzwi szerzej, uderzył mnie znajomy zapach domu. Domu, w którym panowała
zatrważająca cisza. Powoli przekroczyłam próg, czując jak atakują mnie miliony
wspomnień, z Joshem na czele. Znów poczułam się cholernie winna za to wszystko.
Ramos chyba zauważył moje pogorszone samopoczucie, ponieważ w sekundę znalazł
się przy mnie i położył mi ręce na barkach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
To nie twoja wina, pamiętaj – jego intensywnie zielone oczy bacznie mnie
obserwowały. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%; text-indent: 35.4pt;">Zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam. Wiedziałam, że miał rację,
jednak za nic nie potrafiłam tego przyjąć do wiadomości. Myśl, że przeze mnie
zginął Josh, już na zawsze pozostawi piętno w moim życiu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Weszłam do kuchni, która
wyglądała dokładnie tak, jak pamiętałam ją tamtego felernego dnia. Odłamki
zbitego kubka, który wypadł mi wtedy z rąk. Pomięta koperta na blacie. Jeden z
kapci Josha. Miałam wrażenie, że czuć jeszcze woń perfum Cailin. Zastanawiałam
się gdzie jest Mateusz. Przecież nigdy wcześniej nie traciliśmy kontaktu na tak
długo. To było co najmniej dziwne, tym bardziej, kiedy dom wyglądał tak, jak go
zostawiłam i tylko stos pustych butelek walających się obok lodówki
sygnalizowały, że ktoś tu zaglądał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Odwracając się na pięcie,
skierowałam się na piętro. Wchodząc do swojego pokoju czułam się jeszcze
bardziej nieswojo. Niepewnie rozglądnęłam się po wnętrzu, chcąc zauważyć
jakikolwiek upływ czasu. Pomieszczenie wyglądało jak miesiąc wcześniej. Uwagę
przykuło łóżko, na której walały się jakieś papiery. Nie przypominając sobie,
abym coś takiego na nim zostawiła, podeszłam bliżej i moim oczom ukazało się
kilkanaście zdjęć, które przedstawiały mnie z Mateuszem, Penelope i Joshem.
Zmarszczyłam brwi, podnosząc jedno z nich, które było podarte. Spojrzałam
ponownie na stertę fotografii, zauważając, że wszystkie z nich są w takim samym
stanie jak ta, którą trzymałam<i>. Podobno
wspomnienia bolą bardziej niż cokolwiek innego.</i> Najwidoczniej tak walczył
ze stratą najlepszego przyjaciela – niszcząc przez lata nagromadzone
wspomnienia uwiecznione na zdjęciach. Te mógł zniszczyć, wymazać z głowy już
nie. Moja warga zaczęła niebezpiecznie drgać. Domyślałam się, kto to zrobił i
dlaczego nie utrzymywał ze mną kontaktu. A moje poczucie winy przekroczyło
wszelkie granice. </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Uporczywie walcząc z
napływającymi łzami, wyjęłam z kieszeni telefon, który zasygnalizował nadejście
nowej wiadomości. Kątem oka zauważyłam, że Ramos także sięga po swój aparat. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Ceremonia pożegnalna? – uniosłam brew, czytając treść wiadomości. Penelope jak
zwykle przechodziła samą siebie. Nim zdążyłam doczytać esemesa do końca, na
ekranie ujrzałam twarz Pen.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Co to ma znaczyć? – spytałam, kiedy tylko odebrałam połączenie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Ile agresji w czterech słowach – żachnęła się. – Po prostu uznałam, że zrobimy
drugie przyjęcie pożegnalne dla Josha w naszym stylu. Dobrze wiesz, że takie
coś podobałoby mu się o wiele bardziej, niż sztywna stypa z płaczącą matką i
markotnym księdzem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Będąc nafaszerowana
wszystkimi możliwymi uspokajaczami, kompletnie zapomniałam o pogrzebie. Może to
i lepiej? Nie chciałabym, aby trumna wolno zsuwająca się do dołu prześladowała
mnie co noc. Niemniej jednak było mi głupio i miałam do siebie ogromny żal za
to, że się tam nie pojawiłam. Z drugiej strony, potrzebowałam takiego
pożegnania się z nim, więc musiałam przyznać, że to nie był taki zły pomysł. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
U was o siódmej, pamiętaj – powiedziała. Mimowolnie przytaknęłam, słysząc jej
słowa. Po wysłuchaniu instrukcji, rozłączyłam się i spojrzałam na Dana. Ten
podszedł do mnie i zamknął mnie w uścisku. Odwzajemniłam gest, zamykając oczy i
wtulając się w jego koszulę. Być może to właśnie Ramos miał być tym, który
pomoże mi się otrząsnąć z tego wszystkiego i ponownie zbudować mur, który
będzie dzielił mnie od reszty świata i problemów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Punkt siódma wszyscy
zaproszeni przez Penelope pojawili się w Ealing – Louis z Eleną, Harry, Liam, Cailin, Tessa,
Margo i Dan. Zgodnie z jej prośbą wszyscy mieli mieć na sobie jakąś część
garderoby, z której Josh zwykł się śmiać i nabijać, ilekroć w nas w niej
widział. Mimowolnie parsknęłam, widząc Pen w pomarańczowej koszulce z
wizerunkiem Harry’ego z pieskiem. Nie sądziłam, że jeszcze ją trzyma, byłam
pewna, że po ich zerwaniu wszystkie te rzeczy wylądowały w koszu. Liam miał na
sobie obrzydliwą koszulkę w banany, a Louis podkoszulek głoszący <i>robię cuda w seksie. </i>Zastanawiałam się,
gdzie do cholery jest Mateusz i jak na zawołanie usłyszeliśmy odgłos
otwieranych drzwi i po chwili w salonie znalazł się mój kuzyn. Zauważyłam, że
lekko się spiął na mój widok, jednak w sekundę odzyskał rezon i spokojnie
usiadł obok Tessy, która posłała mu troskliwe spojrzenie. Kiedy wszyscy zajęli
swoje miejsca, Pen włączyła muzykę i
dała znak Liamowi, który wstał i odchrząknął.</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">– Uhm, trochę ciężko jest mówić mowę, kiedy w
tle leci Becky G<i>,</i> ale cóż. Moi
drodzy! Zebraliśmy się tutaj aby uczcić tą pożegnalną imprezą pamięć naszego przyjaciela
Josha O’Keefe. Był wspaniałym facetem i jeszcze większym kretynem, ale może
właśnie dlatego wszyscy go kochaliśmy – mimowolnie zaśmiałam się razem z
innymi. – Josh – Liam wlepił wzrok w punkt na ścianie – wiemy, że jesteś tu z nami i pewnie tarzasz
się ze śmiechu widząc nasze obciachowe ciuchy, ale to wszystko jest dla ciebie.
Wódka też. Jest nam trochę przykro, że odłączyłeś się od naszej ekipy i
postanowiłeś poimprezować z Bogiem, ale rozumiemy. Pan potrzebował osoby, która
potrafi rozkręcić każdy melanż, a ty byłeś idealnym kandydatem. Mamy nadzieję,
że w niebie jest tak samo zajebiście jak tutaj, w domu Mags i Matty’ego, który
jest przepełniony wspomnieniami związanymi z tobą. Kochamy cię, stary, dla nas
wciąż żyjesz i zostanie tak, dopóki nie spotkamy się tam, na górze. Za Josha! –
wzniósł swój kieliszek, a my podążyliśmy za nim. Wypijając bezbarwną ciecz, w
pierwszej chwili poczułam jak cholernie piecze mnie gardło – miesiąc bez
alkoholu zrobił swoje. Walczyłam o dojście do siebie po alkoholowym szoku a
także ze łzami, które chciały wydostać się na zewnątrz. </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
To nie twoja wina, kretynko – powiedziała łamiącym głosem Pen. Ujęła moją dłoń,
na co w odpowiedzi zwiększyłam nacisk. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Gdyby nie ty, nie dałabym rady – powiedziałam cicho, po czym położyłam głowę na
jej ramieniu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Dałabyś. Moja Mags nigdy się nie poddaje, prawda? – zapytała posyłając mi
uśmiech. – Matty też się otrząśnie. Daj mu czas – szepnęła. Pokiwałam głową,
rzucając spojrzenie na kuzyna, który właśnie rozmawiał z Harrym. Wiedziałam, że
przyjaciółka ma rację. Jedyną rzeczą, która pozwoli nam ochłonąć i zapomnieć o
gorzkich wspomnieniach, był czas.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Pół godziny później nie
byłam pijana. Było jeszcze gorzej – leżałam na podłodze w łazience, co chwilę
ucinając sobie pogawędkę z sedesem. Nie spodziewałam się, że smak alkoholu
sprawi, że będę miała taki odrzut. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Już nie mam czym rzygać – powiedziałam słabo, kiedy Penelope wywiązywała się ze
swoich przyjacielskich obowiązków i dzielnie wspierała mnie, podtrzymując mi
włosy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Jesteś pewna, że to nic poważnego? – zapytała podejrzliwie, na co znów moja
głowa znalazła się w kiblu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">–
Nie – powiedziałam po chwili, przylepiając policzek do chłodnych kafelków. –
Margo mówiła, że mogę mieć odruchy wymiotne jeszcze kilka dni po odstawieniu
leków, ale żeby aż tak… – przyłożyłam sobie rękę do czoła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Penelope przemilczała
moją odpowiedź, uznając tym samym za zakończenie tematu. Przez dziesięć
następnych minut siedziałyśmy w milczeniu, podczas kiedy ja próbowałam dojść do
siebie. w duchu dziękowałam Bogu, że to właśnie ona była przy mnie, a nie
Ramos. Odkąd znalazłam się w szpitalu, cały czas obchodził się ze mną jak z
jajkiem, co irytowało mnie bardziej niż cokolwiek. Po zebraniu się do kupy,
wstałam z kafelek i po głębokim wdechu postanowiłam wrócić na imprezę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"> - Niall w sobotę się żeni. – Głos Pen sprawił, że
zastygłam z ręką na klamce. Byłam zmęczona psychicznie bardziej niż
kiedykolwiek, więc temat mojego byłego chłopaka w ogóle nie był mi na rękę.
Doskonale jednak wiedziałam, że moja przyjaciółka tak szybko nie porzuci tego
tematu do rozmowy, więc dla świętego spokoju postanowiłam pociągnąć tą rozmowę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"> - Wiem – odparłam, nie odwracając się do niej. – Ramos
pytał się, czy nie wybiorę się z nim – prychnęłam. Dziewczyna przez chwilę
milczała, aby potem położyć mi rękę na ramieniu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"> - Przestaniesz w końcu wszystkich okłamywać? – zapytała.
– Wszyscy mają już dosyć waszej popierdolonej telenoweli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"> - Nie wiem o czym mówisz. Przecież ta sprawa już jest
zakończona – rzuciłam, po czym otworzyłam drzwi. Naprawdę, nie miałam ochoty
znów kłócić się z nią o moje, nie do końca trafione, życiowe wybory. Przecież
ja chciałam dla wszystkich dobrze, w szczególności dla Nialla. Co zmieniłoby
powiedzenie mu prawdy? Wciąż byłabym tą drugą. Doskonale wiedziałam, że jego
charakter i przekonania nie pozwoliłyby mu tak <i>po prostu</i> odejść. Był zbyt dumny i odpowiedzialny, aby to zrobić, a
ja świetnie zdawałam sobie z tego sprawę i właśnie to było głównym powodem,
który sprawiał, że wszystko czego się dowiedziałam, zachowam dla siebie.</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Kilka godzin później,
pożegnaliśmy ostatniego gościa. Każdy z zaproszonych wywiązał się z obowiązków
i zakończył imprezę z solidną bombą w głowie i prawdopodobieństwem
gigantycznego kaca następnego wieczoru. Kiedy odprowadziłam wzrokiem taksówkę,
w której właśnie odjeżdżała Penelope, zamknęłam drzwi i wymownie spojrzałam na
Mateusza, który natychmiast odwrócił wzrok, udając że strasznie interesuje go
barierka naszych schodów. Miałam dosyć tej napiętej sytuacji, która sprawiała,
że atmosfera gęstniała z każdą następną minutą, co doprowadzało mnie do
szaleństwa. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam przerwać ciszę panującą
między nami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"> - Czy możesz w końcu
przestać mnie unikać? – zapytałam, wciąż wlepiając w niego wzrok. Nie odpowiedział, chociaż widziałam, że miał
zamiar, kiedy zaczął przygryzać wewnętrzną część wargi. – Nie wytrzymam już
dłużej w tej atmosferze!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"> - Ja też – powiedział szybko,
patrząc na mnie beznamiętnie. – Ja też
już nie wytrzymuję. Dlatego musisz się stąd wyprowadzić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Osłupiałam. Zamrugałam
kilka razy, zastanawiając się, czy to mój mózg pod wpływem leków płata mi
figla, czy on naprawdę to powiedział. Kiedy zanim zdołałam wydusić z siebie
cokolwiek, chłopak postanowił kontynuować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"> - Nie chcę tu już
mieszkać. Ten dom zawiera zbyt wiele wspomnień, rozumiesz? Za cholerę nie
rozumiem, jak możesz się pytać czy wszystko w porządku? Nic nie jest w
porządku, do chuja! Wszyscy skaczą koło ciebie jakbyś była pierdolonym pępkiem
świata, ale nim nie jesteś! Zawsze owijałaś sobie wszystkich wokół palca i to
teraz ty jesteś największą ofiarą – prychnął z pogardą. – Chyba zapomniałaś, że
Josh już nie żyje i jak ja się z tym czuję, do cholery! Że upijam się
codziennie, żeby zapomnieć, żeby do niego nie dzwonić! Żeby nie myśleć, że
nazajutrz mam go zjebać, bo nie przygotował papierów do pracy, bo już kurwa NIE
ŻYJE! Był dla mnie jak brat – powiedział
cicho. – Jak brat, którego mi zabiłaś, przez swoje popierdolone wybory. Zjebałaś
mi życie, dziewczyno. Odkąd tutaj przyjechałaś, jebiesz życie wszystkim wokół,
a wszystko przez ciebie i Nialla i jego świtę! Gdyby nie to wszystko, Josh nie
musiałby zawozić cię na to jebane lotnisko i wciąż by żył! Dlatego nie chcę tu
już mieszkać, z tobą tym bardziej. Możesz zostać do końca tygodnia, później już
mnie nie obchodzisz. – powiedział sucho i skierował się na górę. <o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">Zesztywniała,
odprowadzałam go wzrokiem, w głowie mając mętlik myśli. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego
on jedyny potrafił powiedzieć mi tą cholerną prawdę. Miał rację, każde słowo,
które do mnie powiedział było prawdą. Osunęłam się na podłogę, patrząc przed
siebie. już nie płakałam. Jedyne o czym wtedy myślałam, to to aby jak
najszybciej zniknąć, bo nie umiałam naprawić tego, co popsułam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 100%;">_________________________________________</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;">To znowu ja! :D </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;">Witam w Nowym Roku i życzę wszystkiego dobrego! :*</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;">Tak jak obiecałam, 2016 się rozpoczął, ruszamy z trzecią częścią. To już koniec dołujących scenek, teraz przyjdzie czas na ciekawsze sytuacje, więc róbcie fryzury i prasujcie sukienki, bo w następnym rozdziale będzie ślub :D </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;">Pozdrawiam i do zobaczenia! :*</span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-29823866939799856232015-12-20T00:39:00.000+01:002015-12-20T14:52:26.659+01:001. Take a breath<br />
HAAAAAAAALO! :D Czy ktoś tu jeszcze zagląda? Nie mogłam wytrzymać i postanowiłam wstawić premierowy rozdział trzeciej części. Cieszycie się? ;d To raz, dwa - uprzedzam, że w tej części opowiadania będzie pojawiać się dużo przemyśleń innych bohaterów. Trzy - rozdział może powodować płacz, przepraszam :(<br />
Tak czy inaczej, miłego czytania i napiszcie czy jest w ogóle sens to pisać, bo jeżeli nie, to wstawiam alternatywne zakończenie drugiej części i kończymy z tematem.<br />
Lovu, Mags x<br />
<br />
A, zapomniałabym - to i tak pojawi się tutaj w najbliższym czasie, ale dla niecierpliwych - początki HILY w nieco zmienionej formie -> klik na okładkę :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://www.wattpad.com/story/56182581-hello-i-love-you-before-you-lie" target="_blank"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYeYwc_2UY7nUt23lNNSjw-_OqJy5UNEo2l-enfPAnIncqeURbK0IJyXsTDJvkqsaTe_lw2ZdH54HINEtBHu9IfX-pHAehD-i5zH-X313OsqrSpN37c5FE2LwvqnuZcVkGOUps1fb-6UqN/s200/BEFOREYOULIE.png" width="155" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Jak chcecie się zdołować jeszcze bardziej, polecam: <a href="https://www.youtube.com/watch?v=YgMl2C6Y0xY" target="_blank">klik</a><br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Mags</b></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Moje powieki gwałtownie uniosły się ku
górze, a jarzące światło niemal mnie oślepiło. Czułam się tak strasznie
otępiała i miałam wrażenie, że boli mnie każda komórka mojego ciała. Zamrugałam
kilka razy i kiedy mroczki w końcu odpuściły, mogłam się skupić na obrazach,
które mnie otaczały. Problem tkwił w tym, że jedyne co widziałam to biel. Po
kilkunastu sekundach tępego wpatrywania się w kawałek czegoś białego, zaczęłam
odczuwać inne bodźce – dźwięk pikających urządzeń, stłumione głosy jakiś ludzi,
stukot butów na posadzce. Ogrom doznań zaczął mnie przytłaczać, miałam
wrażenie, że za moment eksploduje mi mózg. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę,
że moją głowę okala coś bardzo ciasnego. Przez moment próbowałam ponownie dojść
do siebie, jednak im bardziej się na tym skupiałam, tym większe przerażenie
mnie ogarniało. Nie miałam pojęcia dlaczego tu jestem, dlaczego wszystko mnie
boli i dlaczego czuję się jak więzień we własnym ciele. Nurtowało mnie tyle
pytań, a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby zaspokoić moją ciekawość. Tego
było za wiele. Ponownie zamknęłam oczy, starając się uspokoić. W gardle czułam
niesamowitą suchość. Miałam wrażenie, że jestem na kacu życia. Przez chwilę
pomyślałam, że to skutki ostatniej imprezy, ale uczucie ogłupienia było
zupełnie inne niż po spożyciu alkoholu. Byłam coraz bardziej podirytowana tym,
co właśnie się ze mną działo. Postanowiłam wstać i wyruszyć na poszukiwania
jakiejkolwiek odpowiedzi na to, co właśnie się ze mną działo. Niestety, moja
próba podniesienia głowy spotkała się w przeszywającym bólem w czaszce.
Automatycznie jęknęłam, po czym usłyszałam szelest nieopodal mnie. Nie byłam
sama? W następnej chwili nas sobą ujrzałam twarz. Oszołomiona wciąż miałam
problem z ostrością wzroku, więc po kilkukrotnym zamruganiu ujrzałam zmartwione
spojrzenie Penelope. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, brunetka zerwała się i,
sądząc po odgłosie otwieranych drzwi, wyszła na zewnątrz. W nozdrzach poczułam
charakterystyczny zapach leków i środków chemicznych. I wtedy już wiedziałam – znajdowałam się w
szpitalu. Nienawidziłam tego miejsca, w tym roku zdecydowanie bywałam tu za
dużo razy. Delikatnie obróciłam swoją głowę, ignorując ból. Nagle w wejściu
ponownie pojawiła się Penelope, a za nią Margo oraz dwóch innych lekarzy.
Rozpoczął się typowy przegląd pacjenta – jeden z lekarzy kazał mi wodzić
wzrokiem za światłem latarki, kolejny kazał mrugać oczami na znak tego, że
rozumiem co do niego mówię. Nadal nie wiedziałam co się dzieje. Oszołomiona i
przerażona jednocześnie spojrzałam na trójkę lekarzy opatrujących mnie, a
następnie na Penelope, która ze łzami w oczach przyglądała się temu co robili.
Margo zauważyła mój stan, bo po chwili nachyliła się do mnie i spojrzała mi w oczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Wszystko będzie w porządku, uspokój się. – Wpatrując się w jej czekoladowe,
spokojne tęczówki postanowiłam podążyć za jej radą. Wzięłam głęboki wdech i
skrzywiłam się – moje płuca najwidoczniej nie chciały ze mną współpracować, bo
jedyne co czułam to piekący ból w klatce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Dlaczego tu jestem? – szepnęłam, próbując przełknąć ślinę. Margo ponownie
obdarzyła mnie łagodnym wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Miałaś wypadek, kochanie. – Nagle w głowie zaczęły mi przesuwać się kadry z
tego dnia. Szpital, Niall trzymający dziecko, podróż na lotnisko i ten
niemiłosierny huk… Zaczęłam szybciej oddychać, a mój puls przyspieszył, co
odnotowały maszyny, które zaczęły szybciej pikać. Margo położyła dłoń na mojej,
ponownie mówiąc abym się uspokoiła. Nie mogłam, nie chciałam. Musiałam jak
najszybciej się dowiedzieć, co się stało, jak i co z Joshem?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Gdzie jest Josh? - zapytałam głośniej.
Tym razem lekarka odwróciła wzrok i wyczekująco spojrzała na Penelope. Jej
zmartwiona twarz nie wróżyła nic dobrego. Delikatnie odwróciłam głowę w stronę
mojej przyjaciółki. Nigdy nie potrafiła ukrywać emocji. Na jej twarzy
wymalowany był ból tak ogromny, jakiego nigdy w życiu nie widziałam. – Pen? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Widziałam jak Penelope patrząc na mnie,
gorączkowo zastanawia się co powiedzieć. Miałam nadzieję, że z Joshem nie było
gorzej niż ze mną. Bardzo chciałam w to wierzyć i co chwilę powtarzałam to
sobie w myślach, jednak mina Penelope sprawiała, że to wszystko odeszło w
niepamięć. W końcu dziewczyna wzięła głęboki oddech i otworzyła usta.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Nie żyje – szepnęła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> Mój
oddech znów przyspieszył, a w oczach pojawiły się łzy. Jak to?! To niemożliwe.
Dlaczego ona robi sobie takie głupie żarty?! Jakim cudem, przecież ten cholerny
wypadek nie był aż taki poważny! Dwa słowa, które przed chwilą wypowiedziała
Pen, sprawiły, że zawalił mi się świat jak nigdy dotąd. W niepamięć puściłam
swoje załamania z powodu zawirowań miłosnych. Jedyne co siedziało mi w głowie,
to to, że jeden z moich najbliższych przyjaciół zginął, a ja się do tego
przyczyniłam. Gdyby nie wsiadł ze mną do tego samochodu! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Czułam się, jakbym nie panowała nad swoim
ciałem i emocjami. Słyszałam swój szloch. Czułam histerię, która wznieciła się
we mnie. Znów ogarnęło mnie znajome uczucie – niemoc. Cholerna, bezlitosna
niemoc, która sprawiła, że czułam się jeszcze gorzej. Moje myśli galopowały
wokół tych związanych z Joshem – pierwsze spotkanie, pierwsza impreza,
podkradanie papierosów Mateuszowi, pogawędki przez telefon... A teraz jego już
nie ma i to sprawiło, że popadłam w jeszcze większą histerię. Łzy spływały z
mojej twarzy, podczas kiedy Margo pospiesznie wyjęła strzykawkę i wcisnęła
jakiś płyn w moje żyły. Znów poczułam piekący ból, jednak był on niczym w
porównaniu z tym, jak czułam się mentalnie. Zabiłam swojego przyjaciela i
gorszego uczucia na świecie nie znałam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
To moja wina – łkałam. Penelope usiadła obok mnie i wzięła moją rękę. Poczułam,
że ona również płacze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Nawet tak nie myśl, Mags! – ponownie usłyszałam głos Margo. Nie chciałam jej
słuchać. Chciałam jedynie aby powiedzieli mi, że to jakiś chory żart. Cholernie
na to czekałam. – To nie twoja wina, że wpadliście w poślizg! Josh nie miał
żadnych szans – jej głos załamał się, a ja poczułam jak moje serce właśnie się
rozdarło. – Kiedy przyjechała karetka, on już nie żył. Myśleliśmy, że ty też,
ale nagle odzyskałaś puls – szepnęła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Nie chciałam tego słyszeć. Tak bardzo
chciałam przywrócić Josha do życia, podzielić się z nim swoim, zrobić
cokolwiek, aby był tutaj z powrotem. Prawda była jednak brutalna, a ja miałam
coraz mniej siły aby się przed nią bronić. Powoli docierało do mnie, że jego
już nie ma, a pustka, którą po sobie
pozostawił była przerażająca. Kiedy sobie o tym pomyślałam, ponownie zaczęłam
płakać razem z Penelope. Ścisnęłam jej
rękę i czułam gorące łzy skapujące z jej twarzy. Byłam tak strasznie wściekła,
smutna i bezsilna. Jedyne co mogłam, to cicho łkać, a wewnątrz krzyczeć i mieć
cholerny żal do świata i losu za to, że zabrał nam Josha i że już nic nie
będzie takie samo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Zmęczona i przytłoczona tym, co działo się
wokół mnie, nie marzyłam o niczym innym, niż sen. Ciszę w Sali przerywał głos
Penelope, która co chwilę rozmawiała przez telefon, zapewniając, że już wiem i
będzie ze mną w porządku. Problem w tym, że nie będzie. Mój przyjaciel nie żył.
Czułam się, jakbym to ja go zabiła. Gdyby nie to, że zgodził się zawieźć mnie
lotnisko… Cholera jasna. Nie miałam nawet siły płakać, najwidoczniej leki,
którymi nafaszerowała mnie Margo i spółka miały doskonałą moc przymulania. Moje
powieki stawały się coraz cięższe. Wokół mnie znów nastała cisza, co oznaczało,
że Penelope prawdopodobnie wyszła. Kiedy już usypiałam, usłyszałam skrzypienie
drzwi i szuranie krzesła obok. Tak bardzo chciałam otworzyć oczy i zobaczyć co
się dzieje, jednak nie udało mi się to. Zrezygnowana, postanowiłam wytężyć
słuch do granic możliwości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Hej - Na dźwięk głosu Zayna moje serce zabiło mocniej. Nie miałam pojęcia co tu
robił, tym bardziej jak udało mi się tu wejść, skoro wartę przed moją salą
pełnili na przemian Pen i moi rodzice. Przecież on zniszczył mi życie i
przyczynił się do tej nieszczęśliwej serii zdarzeń. – Jest mi tak strasznie
przykro – pociągnął nosem, a po chwili jego dłoń dotknęła mojej. Chłód
przeniknął przez moje ciało. No proszę, skrucha? Za późno, Zayn.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
To nie miało się tak potoczyć, Mags – ból, który usłyszałam, mało mnie
wzruszył. – Miłość to najcięższa rzecz,
która przytrafiła mi się w życiu, wiesz? Nie miałem pojęcia, jak potrafi ranić,
jakich wymaga poświęceń, ile kosztuje nerwów, łez i wyrzeczeń. Ile stawia
wyzwań. Nie wiedziałem o tym, dopóki nie
poznałem ciebie. Każda chwila z tobą utwierdzała mnie w przekonaniu, że
pierwszy raz w życiu czuję do kogoś coś tak mocnego. To wtedy zacząłem
doświadczać tego, jaką miłość potrafi być bezlitosną i bezwzględną szmatą. Jesteś tak piękną, inspirującą dziewczyną,
która codziennie motywowała mnie do wstania z łóżka. Zawsze potrafiłaś sprawić,
że mój nastrój zmieniał się o 180 stopni.
Nie wiem kiedy to się stało, ale zacząłem się cholernie przywiązywać do
ciebie. Myślałem, że te wszystkie gesty, pocałunki znaczą dla ciebie tyle samo
co dla mnie. Naprawdę, chciałem temu położyć kres, ale wyzwanie, które przede
mną nieświadomie postawiłaś mnie przerosło. Próbowałem przestać o tobie myśleć,
żyć w świecie wyobrażeń. Czułem, jakbyś ty była moim jedynym powodem, dla
którego chcę żyć i dla którego mogę umrzeć. Chciałem zaprzestać tego, co działo
się w mojej głowie, ale ilekroć widziałem twój uśmiech i spojrzenie skierowane
do mnie, moje starania trafił szlag. Tak bardzo chciałem być na miejscu Nialla.
On nie zasługiwał na ciebie. To było tak bardzo pojebane i nie umiałem się w
tym odnaleźć. A zdrowy rozsądek kazał mi odciąć się od tego wszystkiego, ale
kiedy zobaczyłem Sophie, moja głupota wzięła górę. Kiedy zmieniłem te wyniki,
myślałem, że to moja szansa, ale nie przewidziałem, że w moje plany wpierdoli
się Ramos. Dopiero wtedy zrozumiałem jak cholerny błąd popełniłem, a już było
za późno żeby coś z tym zrobić. Dopiero wtedy brutalnie uświadomiłem sobie, że
jesteśmy dla siebie stworzeni, tylko spotkaliśmy się w niewłaściwym miejscu i
czasie. Jesteś cholernie toksyczna, nie pozwalasz o sobie zapomnieć, a
najgorsze jest to, że kiedy przechodziłem tortury, ty byłaś nieświadoma, że to
robisz. Za każdym razem kiedy cię widziałem, dawałaś mi pierdolone nadzieje. I
chociaż nie wiem jak bardzo bym cię za to wszystko nienawidził, nie wybaczyłbym
sobie, że coś ci się stało. Dlatego teraz, przepraszam cię. Tylko na tyle mnie
stać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Z całej siły próbowałam powstrzymać łzy,
które zaczęły mi gromadzić się w oczach. Tak bardzo go nienawidziłam, ale jego
szczerość sprawiła, że byłabym gotowa wybaczyć. Znów czułam jak się w tym
wszystkim gubię. Znałam go już trochę i widziałam, że zawsze stawia na swoim.
Nie sądziłam, że w kwestii jego miłości do mnie, też posunie się tak
daleko. Byłam tak bardzo na niego
wściekła. Miałam wrażenie, że Zayn, którego znałam i ten, który podmienił
wyniki badań, to dwie całkowite inne osoby. Bezwzględność chłopaka, jego cynizm
i nadmierna pewność siebie w ogóle nie pasowały do charakteru Zayna, którego ja
<i>znałam, </i>który właśnie siedział przy
moim łóżku. Pod wpływem nadmiaru informacji i emocji, w głowie miałam coraz
większy mętlik. Chciałam mu wykrzyczeć jak bardzo zrujnował mi życie, ile
wylałam łez, ile musiałam przejść. Miałam prawo obwiniać go o to wszystko. Bo
to jego wina.</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Nagle usłyszałam ponowne skrzypienie
drzwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">- Co tu robisz? –
usłyszałam chłodny głos Penelope.
Poczułam jak Zayn puszcza moją rękę i wstaje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">- Chciałem z nią
pogadać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">- Śpi, nie widzisz? – prychnęła z pogardą.
Chyba nigdy wcześniej w jej głosie nie było czuć tak ogromnego jadu. - Jak
możesz się tu pokazywać? Wynoś się – powiedziała twardo Pen. Miałam wrażenie,
że chciała zamknąć drzwi, jednak Zayn był na tyle zdesperowany i nie pozwolił
jej na to. - Ona już wie. I ja też.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Oboje zamilkli. Wyznanie Penelope
najwyraźniej zaskoczyło Malika. Nie
musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć, że w tym momencie Pen piorunuje go
wzrokiem. Nigdy za nim nie przepadała, a ja starałam się zwykle łagodzić
sytuacje między nimi, jednak dziś z ochotą jej na to pozwalałam. Ciszę ponownie
przerwał Zayn.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Ktoś jeszcze wie? – zapytał cicho.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Nie. Masz szczęście, ty cholerny gnoju. Mags miała zamiar pokazać te pierdolone
papiery Niallowi, ale wtedy zobaczyła go z dzieciakiem Sophie. Odpuściła.
Odpuściła, bo myśli, że to jego dziecko! Jesteś z siebie zadowolony? Gdyby nie
ty, nie leżałaby tutaj połamana i ledwie żywa, a Josh wciąż byłby z nami! –
Penelope swoją całą złość i frustracje przelała na niego. Nawet ja dostrzegłam
gorycz, którą włożyła w swoje słowa. – Dlatego wyjdź stąd i daj nam wszystkim
spokój, ty chory pojebie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">W końcu udało mi się otworzyć oczy i
spojrzeć w ich stronę. Oboje wydawali się być zaskoczeni. Zayn przeniósł wzrok
na mnie. Wlepiałam w niego oczy, zastanawiając się, jak mógł być tak głupi.
Chłopak chyba domyślał się o czym myślałam, bo z jego ust wydobyło się
bezgłośne <i>przepraszam</i>, po czym
pospiesznie wyszedł z Sali.</span> <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> - Słyszałaś? – spytała cicho Pen po kilku
minutach milczenia. Podeszła do mnie i ujęła moją dłoń. Spojrzałam na nią, niepewnie kiwając głową.
Penelope westchnęła i usiadła na moim łóżku uśmiechając się blado. – Nie martw się, Mags, nie pozwolę aby ten
cholerny dupek cię nachodził. Ramos już się wszystkim zajmie. Właśnie pisze
pozew. Nawet nie wiesz jak ciężko było go oderwać od twojego łożka. Jest
gorszy, niż pies pasterki – pokręciła głową, głośno wzdychając, a ja mimowolnie
się uśmiechnęłam. Cieszyłam się, że wśród tego całego cholernego zła i
rozpaczy, ujrzałam choć namiastkę starej, dobrej Penelope. Tak bardzo chciałam
wrócić to tych czasów, gdzie jedynym płaczem był ten ze śmiechu. - Przed nami
ciężki okres, ale damy radę. Rodzina zawsze sobie poradzi – ścisnęła moją rękę
bardziej. Ponownie potakując, wysiliłam się na półuśmiech i również ścisnęłam
jej dłoń. Pokładałam całą nadzieję w
słowach, które wypowiedziała. Naprawdę, bardzo chciałam w to wierzyć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"><b>Niall</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"><b><br /></b></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Wpatrywałem się w okno w ramionach
trzymając małego Tylera. Pogładziłem synka po głowie i powróciłem do
obserwowania świata za oknem. Syn… jak to abstrakcyjnie brzmiało. W życiu nie
pomyślałbym, że w wieku dwudziestu dwóch lat już założę rodzinę i to nie z tą
kobietą, z którą chciałem. Westchnąłem, kołysząc malucha. Mimo że cała moja
uwaga powinna się skupiać na dziecku, myślami wciąż byłem w szpitalu, gdzie
leżała Mags. Nie mogłem wymazać z pamięci jej twarzy, pokrytą licznymi
bandażami i widoku rurek powtykanych w jej żyły. Czułem się jakbym przeżywał to
z nią. Każde uczucie bólu, miarowe bicie serca. To nie miało być tak, ja nie
miałem być ojcem a ona nie miała teraz leżeć walcząc o życie. Kurwa. Ta
dziewczyna była warta wszystkiego, oddałbym za nią życie. Z całych sił
próbowałem tyle o niej nie myśleć, ale na próżno. Cholernie chciałem być teraz
przy niej, powinienem, ale… nie mogłem. To było straszne uczucie i nie
wynagradzał mi tego nawet widok Tylera. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Bo
moje serce wciąż należało do niej i to nigdy się już nie zmieni. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"><b>Matty</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Automatycznie zatrzasnąłem za sobą drzwi i
wszedłem do pustego domu. W ręku trzymałem czteropak naszego ulubionego piwa.
Rozluźniając krawat, skierowałem się do kuchni, gdzie na blacie położyłem
alkohol i usiadłem. Otworzyłem jedno z piw i zastygłem w połowie otwierania
drugiego. Po co to robiłem? Przecież Josha już nie było. Całą drogę do domu
próbowałem znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego akurat on? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Dlaczego? – zapytałem rozpaczliwie, jednak odpowiedziała mi głucha,
przerażająca cisza. W życiu nie czułem się gorzej, niż teraz. Śmierć jest takim
cholernie bezwzględnym gównem. Straciłem jedną z najważniejszych osób w swoim
życiu i to było tak bardzo pojebane. Utkwiłem wzrok na jednej z szuflad,
starając się za wszelką cenę powstrzymać łzy. Facetowi nie wypada płakać. A
może jednak? Pociągnąłem łyk z butelki. Mieliśmy tyle planów, kurwa!
Planowaliśmy braterską wycieczkę na Maltę, powiększenie naszej firmy, głupiego
golfa w przyszły weekend… Planowanie nie miało największego sensu, kiedy teraz
mój przyjaciel wybrał się w najdłuższą podróż samotnie gdzieś tam, na górze.
Nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać. Potrząsnąłem głową, starając się odsunąć
obraz urny z prochami, która wkładana była do rodzinnego grobowca Josha. Nie
sądziłem, że ostatnią imprezą, którą razem zaliczymy, będzie jego własny
pogrzeb. Zamiast tego przywołałem moment, w którym poznaliśmy się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Usłyszałem
trzask drzwi prezesa i automatycznie odwróciłem się w tamtą stronę, gdzie
zobaczyłem chłopaka, który z miną zbitego psa przemierza drogę do swojego
stanowiska. Koleś spędzał w gabinecie tego frajera większość swojej przerwy,
gdzie dostawał regularne zjeby za coś, co rzadko było jego winą. Było mi to
trochę żal, pracował tutaj kilka dni dłużej ode mnie, a wszyscy uważali go za
kozła ofiarnego. Kiedy skończyliśmy naszą zmianę, podszedłem do niego i
zapytałem czy ma ochotę na piwo. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Podrywasz mnie? – zapytał podejrzliwie, czym mnie zaskoczył. Zaczynałem
rozumieć ludzi, których denerwował. Po kilku minutach zastanawiania się,
chłopak zgodził się i godzinę później byliśmy już nieźle nawaleni w barze
naprzeciwko naszego biura. Wtedy myślałem, że to będzie tylko parę piw, jednak
później totalnie nawaleni nie wiadomo dlaczego, poszliśmy pod dom naszego
szefa. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> -
Pierdol się, skończony kutasie! – wrzasnął Josh, po czym rozpiął rozporek i
zaczął sikać na nowo kupioną brykę prezesa. Spojrzałem na niego osłupiały,
jednak po chwili bez najmniejszej chwili wahania zrobiłem to samo. Oboje
sikaliśmy na samochód i darliśmy się na cały Londyn. Skończyło się wizytą na
komisariacie, jednak warto było. Już wtedy wiedziałem, że Josh będzie jednym z
moich dobrych przyjaciół.</span></i><span style="font-size: 12.0pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;">Nie panowałem już nad łzami, które
ciurkiem płynęły po moich policzkach. Nie umiałem przyjąć do wiadomości, że już
nigdy nie zobaczę tego idioty, który codziennie wpadał do nas z samego ranka.
Nie potrafiłem zdefiniować tego bólu, który rozdzierał mnie od środka. Nie potrafiłem
wymazać jego twarzy z pamięci. To było tak bardzo pojebane. Głośny szloch
wyrwał się z mojej piersi. Płakałem jak małe dziecko, nie umiałem się już
powstrzymywać. Świat zabrał mi mojego najlepszego przyjaciela, a ja nie mogłem
już nic zrobić. Byłem całkowicie bezradny i bezbronny wobec okrucieństwa losu.
Patrząc na łzy skapujące na blat, wyobraziłem sobie Josha, który patrzy na mnie
z odrazą. Uśmiechnąłem się mimowolnie, widząc w głowie jego twarz wykrzywioną w
grymasie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> - <i>Nie
bądź pizdą, Matty. – powiedział. – Będzie dobrze. Braci się nie traci, prawda?<o:p></o:p></i></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"></span></i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt;"> - Braci się nie
traci – powtórzyłem cicho, po czym wsłuchiwałem się w ciszę, zastanawiając się, czy kiedykolwiek będzie lepiej niż teraz.<o:p></o:p></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-879451433045124932015-12-06T00:01:00.001+01:002015-12-06T01:13:56.428+01:00HILY NA WATTPADZIE Heeeej!<br />
<br />
Przychodzę z notką informacyjną, więc:<br />
<br />
1. <b>Trzecia część Hello, I love you pojawi się najwcześniej na początku 2016 r.!</b> Wszystko po to, aby dodawać regularnie rozdziały, które piszę teraz na zapas.<br />
<br />
2. Tak, jak w tytule - Hello, I love debiutuje na Wattpad! Jeżeli chcecie sobie od początku przeczytać opowiadanie, to zapraszam klikając <b><a href="https://www.wattpad.com/story/56182581-hello-i-love-you-before-you-lie" target="_blank">TU</a>.</b> Rozdziały są trochę zmodyfikowane, więc może warto zobaczyć, jak teraz wyglądają początki Mags i Nialla.<br />
<br />
3. Jeżeli chcecie sobie umilić jesienne wieczorki, to zapraszam na nowe opowiadanie z Niallem w roli głównej :) <b><a href="https://www.wattpad.com/story/56179702-jedyny-pow%C3%B3d" target="_blank">KLIK</a></b><br />
<br />
Do zobaczenia niedługo, misie!<br />
<br />
lovu, Mags<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-42010816344083959802015-11-24T13:54:00.002+01:002015-11-24T22:55:08.760+01:00AFTER<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W Londynie mieszka osiem i pół
miliona ludzi. Codziennie w mieście rodzi się blisko dwanaście tysięcy nowych
obywateli, a kolejne dziesięć umiera. Pojawia się więc pytanie – dlaczego spośród
tylu ludzi w mieście, akurat to ja musiałam dziś zginąć? Wcale tego nie
chciałam. Czułam się przegrana jak nigdy dotąd. Świetnie, przecież to było
dokładnie coś, czego potrzebowałam. To wcale nie tak, że nadal chciałam żyć,
prowadzić swoją ukochaną fundację, cieszyć się z życia i pić alkohol na potęgę.
Cóż najwidoczniej los tak zadecydował. Niemoc – to było najbardziej frustrujące uczucie jakiego
kiedykolwiek doznałam. Po raz pierwszy
straciłam kontrolę nad swoim życiem i efekt uzyskałam gorszy, niż mierny. Czy
ja umarłam? Zamiast przejmować się faktem, że prawdopodobnie nie żyję, ja
gorączkowo myślałam o tym, że nikt nie zna mojego hasła na Fejsie i nie będzie
mógł go skasować. Boże, jestem taka żałosna. <br />
Absolutnie nie chciałam dopuścić do siebie takiej myśli, jednak smuga świata z
każdą sekundą przybliżająca się do mnie, sprawiała, że za wszelką cenę chciałam
zobaczyć co się tam znajduje. Cholera, zawsze mówili <i>nie idź w stronę światła</i>. Ciekawość wzięła górę i skierowałam się w
stronę jasnego snopu światła, który był coraz bliżej mnie. Cała ja, mistrzyni
życia na przekór wszystkiemu i wszystkim. A co mi tam, może po przekroczeniu
świetlistej smugi wszystko jakoś samoistnie się ułoży? W końcu błoga cisza i
wszechogarniający spokój były całkiem spoko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle oślepił mnie blask
poświaty. Nie przygotowałam się zbytnio na to, co za chwilę się stanie, jednak
co miałam do stracenia? Przecież moje
życie nie będzie już nigdy takie same. Ach, zapomniałam – przecież <i>już nie żyłam.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy otworzyłam oczy znalazłam
się w… szpitalu. Dokładnie tym samym, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej
zawalił mi się świat. Rozejrzałam się po sterylnie białych korytarzach,
zastanawiając się, co się do cholery dzieje. Przez całe życie, pomimo swoich
porażek i błędów, myślałam, że jestem za zła na niebo i jednocześnie za dobra
na piekło. To musiał być jakiś znak.
Oho, czuję podstęp. Utknęłam w matriksie? Może Bóg pozwoli mi chociaż na
pożegnanie się ze wszystkimi? Może bez naprawienia wszystkiego, co popsułam,
nie będę mogła osiągnąć spokoju? Więc w czymkolwiek się teraz znajdywałam,
podświadomie wiedziałam, że właśnie nadarza się szansa, której nie mogę
przegapić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uważnie lustrowałam każdy skrawek
pomieszczenia, szukając jakiejkolwiek wskazówki. Wszystko widziałam w
zwolnionym tempie, co nieźle mnie zdezorientowało. Widząc dyspozytorkę siedzącą
w kącie i odbierającą telefony, pielęgniarki szybkim krokiem przemierzające
korytarz, lekarzy, którzy przed gabinetami odbywali krótkie pogawędki na
prywatne tematy, nie nasuwało mi się na myśl nic sensownego. Nagle ujrzałam
ratowników, którzy niemal biegiem przewozili na noszach kogoś, komu jak
najszybciej należało pomóc. Na widok krwi, która pokrywała całą twarz,
wzdrygnęłam się. Podświadomie czułam, że mnie też to spotkało. No tak, przecież
miałam wypadek. To takie niesprawiedliwe – dlaczego spośród tylu sposobów na
śmierć, mi musiała przytrafić się najbanalniejsza? Dzięki, losie, moje ostatnie
chwile życia były naprawdę spektakularne. To już wolałam umrzeć, kiedy skakałam na bungee z Ramosem. Poczułam ogrom smutku i żalu, który
przepełnił moje ciało. Było mi ogromnie żal z powodu tej osoby. Chciałam
podążyć za ratownikami, jednak nie mogłam się poruszyć. Próbowałam ze
wszystkich sił zrobić krok, jednak bez skutku – jakaś niewidzialna siła
postanowiła mnie uziemić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odprowadziłam wzrokiem ranną i
zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi? To było już coraz mniej zrozumiałe.
Dlaczego nie mogę się ruszyć? I dlaczego znów ogarnia mnie ta cholerna niemoc?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie mając nic lepszego do roboty,
z rezygnacją powróciłam do obserwacji otoczenia. Czułam się jakbym wylądowała
na planie jakiegoś niemego filmu. To
było dziwne odgadywać emocje ludzi jedynie po mimice, jednak nie miałam z tym
większych problemów – w końcu znajdowałam się w szpitalu, gdzie skupione oraz
smutne i pełne goryczy spojrzenia były na porządku dziennym. Kiedy
zastanawiałam się, czy może w tym samym szpitalu nie znajduje się Sophie, nagle
ujrzałam Penelope. Uśmiechnęłam się na jej widok. Tak dobrze było ją zobaczyć.
Niestety jej mina nie wyrażała nic dobrego. Włosy, o które tak zawsze dbała, teraz były w totalnym nieładzie.
Sądząc po jej przemokniętym ubraniu, na dworze musiał padać deszcz. Jej
makijaż, który był dopełnieniem jej perfekcyjnego wyglądu, teraz widniał
rozmazany na całej twarzy. Jej klatka piersiowa
gwałtownie unosiła się i opadała, a oddech był bardzo niemiarowy. Szlochała.
Moja Penelope płakała jak nigdy wcześniej, a ja byłam całkowicie bezradna. Tak
bardzo chciałam ją pocieszyć, dać jej
sygnał, że chyba nie jest ze mną aż tak źle, skoro tu jestem? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podążyłam za nią wzrokiem. Gwałtownie
podbiegła do recepcji, gdzie czarnoskóra dyspozytorka z poważną miną wskazała
jej kierunek. Moja przyjaciółka natychmiast się odwróciła i pobiegła w stronę
wskazaną przez kobietę. Westchnęłam zrezygnowana – jedyne co mogłam zrobić, to
odprowadzenie jej wzrokiem. Po chwili w
drzwiach wejściowych pojawił się też Mateusz, Louis i zapłakana Elena. Zziajani
odszukali wzrokiem Penelope, po czym dołączyli się do biegu. A ja ciągle stałam
i mogłam jedynie obserwować to wszystko.
Podświadomie czułam, że to bardzo poważna sytuacja, wewnątrz odczuwałam
wielkie poddenerwowanie i chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Zanim zdążyłam
odwrócić wzrok, ujrzałam jeszcze dwie inne biegnące sylwetki. Postanowiłam
spróbować jeszcze raz zrobić krok w stronę, w którą pobiegła Penelope i spółka
– na próżno. Kiedy naburmuszona w myślach puszczałam niezłą wiązankę
przekleństw, w wejściu ujrzałam Nialla, na którego widok prawie umarłam. Ha ha,
co za żart. Chyba przez to wszystko stałam się bardziej zabawna. Wydawał się
załamany jak nigdy wcześniej. Blondyn
zamiast gnać za przyjaciółmi stanął i wpatrywał się prosto we mnie.
Znieruchomiałam. Jakim cudem on wie, że ja tu jestem?! <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego spojrzenie, tak intensywne,
rozpaczliwie lustrowało moją twarz. W tamtym momencie brak zdolności ruchu nic
nie znaczył. Jego wzrok dosłownie miażdżył moje serce i sprawiał, że kolana
ugięły się pode mną, jak jeszcze nigdy wcześniej. Ciszę, która do tej pory mnie
otaczała, została przerwana przez odgłos bicia serca. Spojrzałam na niego
zaskoczona. Niall wciąż nie odrywał ode mnie wzroku. Jego serce, które
pracowało jak szalone, było jedynym dźwiękiem, który słyszałam. Moje wnętrze
natychmiast otoczyła bezgraniczna miłość do tego człowieka. Chłopak jakby to
wiedział, bo nagle otworzył usta i rozpaczliwie kręcąc głową, błagalnie
wypowiedział trzy słowa, po czym ruszył w stronę Pen i reszty. <i>Nie teraz, Mags. </i>Miłość, która jeszcze
wcześniej przygniatała mnie swoją intensywnością, zaczynała ustępować cholernej
niemocy. Nie chciałam już ciszy i spokoju. Pragnęłam niekończącego się chaosu,
dźwięków i piętrzących się problemów. Za wszelką cenę zapragnęłam znów żyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
__________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
+ HALO, CZY WRZUCANIE OPOWIADAŃ NA BLOGSPOT JEST JESZCZE MODNE?????</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do zobaczenia! :><br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-244195614822535542015-11-20T20:13:00.003+01:002015-11-20T20:13:59.470+01:0020. If I go<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 17.12px;"> Na początek parę słów wyjaśnienia:</span></span></div>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium; line-height: normal;">
</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: auto; text-align: start; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 17.12px;">Strasznie Was przepraszam za moją nieobecność :( Przez ten cały czas gdy nie było, walczyłam z laptopem, maturą, początkiem studiów. Wobec natłoku spraw nie starczało mi czasu na bloga, a nie chciałam też wstawiać tutaj jakiegoś gówna, którego potem mogłabym się przed Wami wstydzić. Cały rok praktycznie zbierałam się, żeby coś napisać, jednak mi to nie wychodziło. Pochłonęło mnie studenckie życie. Było mi mega ciężko czytać Wasze komentarze dotyczące mojej nieobecności, jednak wiem, że zasłużyłam sobie na to jak mało kto. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie, bo mam jeszcze pięćset milionów pomysłów na opowiadania! </span></span><span style="font-family: "times new roman" , serif; line-height: 17.12px;">Mimo wszystko dziękuję nielicznym, którzy śledzą jeszcze to opowiadanie i niecierpliwie czekają następny rozdział.</span><span style="font-family: "times new roman" , serif; line-height: 17.12px;"> Jeżeli kolokwia mnie nie przerosną, postaram się za kilka tygodni wrzucić Wam wszystkie części opowiadania w wersji pdf :) Być może warto będzie je przeczytać, gdyż niektóre rozdziały są nieco zmodyfikowane :) Ale to za niedługo, a tymczasem zapraszam na konkretną jazdę bez trzymanki! Pamiętajcie, że kocham Was najmocniej! A przed Wami kolejny rozdział: </span></div>
</div>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"> Stało się – w Ealing zapanowały stare, dobre czasy.
Kupa ludzi, muzyka dudniąca z każdego kąta domu i morze alkoholu przypomniały
mi, jak wspaniałe chwile spędziłam tutaj zanim nasze spotkania alkoholizacyjne
siłą rzeczy przeniosły się na do saloniku w siedzibie mojej fundacji. Byłam już
nieźle wstawiona i wraz z Eleną i Harrym z zapałem tańczyliśmy do najnowszego
Justina Biebera. Zaabsorbowana zabawą zapomniałam o tym, że nie dalej niż trzy
godziny temu odwiedził mnie Niall i ponownie rozkruszył mnie psychicznie.
Miałam to wszystko gdzieś, miałam alkohol i przyjaciół, a tego wieczoru to
całkowicie mi wystarczyło. Potrzebowałam takiej chwili wyluzowania. Tłum ludzi
w naszym salonie był niesamowity i można by pomyśleć, że trafiło się do
jakiegoś super modnego klubu, gdzie na podestach tańczą półnagie dziewczyny, a
drinki serwują faceci z gołymi, umięśnionymi klatami. Liam jako pierwszorzędny
didżej naszych spotkań, całkiem nieźle wywiązywał się ze swojego zadania.
Doznawszy kolejnej dawki euforii zaczęłam jeszcze bardziej skakać do piosenki,
którą właśnie puścił. Nawet nie zauważyłam, że ktoś położył mi ręce na biodrach
i po chwili zaczął obracać w swoją stronę. Mając chwilowe zaćmienia mózgu i
uaktywniony w tym stanie tryb <i>slow motion</i>,
dopiero po jakiś dziesięciu sekundach zobaczyłam przed sobą twarz Ramosa.
Niewiele myśląc, uśmiechnęłam się do niego leniwie i zarzuciłam ręce na szyje.
Blondyn odwzajemnił mój uśmiech i zaczął poruszać się w rytm muzyki. Cholera,
czy można być tak idealnym we wszystkim co się robi!? Ramos zdecydowanie
należał do tej kategorii ludzi. Miał niewiarygodne poczucie rytmu, zupełnie
jakby przed chwilą zszedł z planu <i>Step
Up. </i>Rozejrzałam się po pokoju i wśród ludzi ujrzałam Louisa, który ocierał
swoje krocze o tyłek Eleny, Penelope wciskała swój język w usta naszego kolegi
z uczelni, a na prowizorycznej didżejce ujrzałam tańczącą Margo. No nieźle. W
mikrosukience nie wyglądała jak wszechstronna pani doktor. Nagle poczułam jak
moja głowa odwraca się w stronę Dana i czuję miękkość i słodycz jego warg. Co?
Jak to? Pocałował mnie, czy może to ja jego? Niewiele mnie obchodziło kto
zaczął, bez zahamowania oddałam się tej czynności, wciąż tańcząc. Kiedy w końcu
oderwaliśmy się od siebie, wyłapałam pełne odrazy spojrzenie Harry’ego i
dezaprobatę Liama. Wzruszyłam ramionami odwracając od nich wzrok. Jezu, to
przecież tylko całowanie. Przecież nie wyznałam Ramosowi miłości, ani nie
oświadczyłam, że chcę spędzić z nim resztę życia. Zupełnie ich nie rozumiałam –
przecież byłam dorosła, wolna i miałam prawo układać życie jak mi się podoba.
Skoro Niall mógł, to dlaczego nie ja? </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"> <span style="line-height: 16.64px;">–</span> Kocham cię, Ramos – wybełkotałam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"> <span style="line-height: 16.64px;">–</span> Powiesz mi to jutro na trzeźwo – odpowiedział
szybko, a moja mina zrzedła. Jezu, czy ja naprawdę to powiedziałam? Mam
nadzieję, że jutro nie będę tego pamiętać. I on też… ale zaraz. On na każdej
imprezie jest jedynie lekko wstawiony i nigdy nie był w stanie, w którym ja
pokazuje się ludziom praktycznie na każdym spotkaniu na którym jest alkohol.
Musiałam coś z tym naprędce zrobić.
Pospiesznie odwróciłam się od niego i przeciskając się przez tłok w
salonie postanowiłam poszukać Mateusza, który, miałam nadzieję, że mi pomoże i
zrozumie mój bełkot. Kiedy byłam pijana zdawało mi się, że mówię w innym języku
niż wszyscy, on był jedyną osobą, która pod wpływem potrafiła mnie mniej więcej
zrozumieć. Nim zdążyłam przekroczyć próg kuchni, poczułam szarpnięcie i z
impetem wpadłam na Harry’ego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Jesteś taką idiotką, Mags – powiedział jedynie, po
czym zniknął. Przez następne dwie minuty próbowałam zarejestrować że coś do
mnie powiedział i co to było. Byłam tak pijana, że mało mnie obchodziło, co ma
mi do powiedzenia. Wzruszyłam ramionami i weszłam do kuchni. Dostrzegłam go
razem z Tessą przy kuchennej wyspie, gdzie nalewał drinki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Co znów zrobiłaś? Zabiłaś Dana swoim kiepskim
żartem? – zapytał, kiedy darłam się, że potrzebuję jego pomocy, na co Tessa
zachichotała, a ja pokazałam mu środkowego palca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Gorzej. Powiedziałam mu, że go kocham. – Tym razem
uśmiech zszedł z twarzy Tessy, a Mateusz spojrzał na mnie jak na kretynkę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Gratuluję pomysłu. I co ja mam mieć z tym wspólnego?
Też mam mu wyznać miłość? – Mateusz najwidoczniej nie podzielał mojej paniki.
Pospiesznie wyrwałam mu kubek i wypiłam całą zawartość. Paliło jak diabli,
widocznie do wódki nie zdążył wlać soku. Walić to, musiałam jak najszybciej
odkręcić sprawę z Ramosem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Wystarczy, że go upijesz tak, żeby nic na pamiętał –
powiedziałam, wielce dumna ze swojego pomysłu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nic z tego, Mags. Dan nie pije dużo na imprezach na
których przebywasz ty. Wiesz, chce mieć na ciebie oko i takie tam – powiedziała
zaczepnie Tessa, puszczając mi oczko. Opuściłam bezradnie ręce. Świetnie,
gorzej być nie mogło. Błagam, niech oni coś zrobią. Mateusz był ostatnią deską
ratunku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"> Pospiesznie wyszłam z kuchni, gdzie w progu natknęłam
się na Ramosa. No świetnie, lepiej być nie mogło. Cholera. No dalej, Mags, wysil swoje szare
komórki, które jeszcze pozostały w twojej kretyńskiej główce. Podczas kiedy ja rozpaczliwie
próbowałam odkręcić to, co nabroiłam i wysilałam się aby powiedzieć coś
sensownego i nie urażającego jednocześnie, on, najwidoczniej zachęcony moim
wcześniejszym wyznaniem, nachylił się nad moim uchem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Szukałem cię – wymruczał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Chce mi się pić – wypaliłam, siląc się na uśmiech.
Ten spojrzał na mnie zdziwiony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Przecież właśnie wyszłaś z wodopoju – powiedział,
wskazując Mateusza ponownie zajmującego się produkcją drinków. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> To, co przynieś mi coś do picia – wypaplałam z
prędkością światła, po czym minęłam go i skierowałam się do salonu. Miałam
nadzieję, że nie polezie za mną. W tamtym momencie potrzebowałam spokoju i
ogromnej ilości alkoholu. Musiałam się znieczulić bo: a) powiedziałam <i>kocham </i>komuś, kto nie powinien teraz
tego usłyszeć i b) kocham kogoś, kto już nigdy nie będzie należał do mnie.
Tkwiłam w totalnej beznadziejności i już nie wiedziałam, co robić. Nie miałam
siły nawet o tym myśleć. Wizje Nialla i Ramosa przeplatające się w mojej głowie
jednocześnie zaczynały doprowadzać mnie do szału, czułam, że wariuje. Czy może
być gorzej? Chyba pójdę potańczyć.</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: x-small;">Ramos</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Drzwi są obok – zachichotała Mags, kiedy próbowałem
wnieść ją do pokoju. Zawtórowałem jej i po omacku zacząłem szukać klamki,
ignorując dziewczynę, która masowała sobie tył głowy. Impreza już dawno się
skończyła i oboje byliśmy mocno zmęczeni. Od godziny marzyłem żeby w końcu się
położyć i żeby świat wokół mnie przestał przypominać karuzelę. Niestety razem z
Mags nie potrafiliśmy wejść po schodach. Kiedy w końcu nam się udało, wziąłem ją
na ręce i postanowiłem zanieść do łóżka. Nie skalkulowałem dokładnie w którym
miejscu są drzwi do jej pokoju i cóż, przywaliłem jej głową o framugę. Najwyżej
będzie miała sine czoło przez kilka dni. Podobno są na to jakieś dobre
kosmetyki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"> Nie miałem najmniejszego pojęcia jakim cudem byłem tak
mocno wstawiony. Przecież kiedy tylko wszedłem do kuchni porozmawiałem chwilę z
Tessą i Mattym, który zaproponował mi grę. Ochoczo się zgodziłem, zapominając o
Mags. Nie miałem pojęcia, że będzie to gra w alkohol., która mnie totalnie
zniszczyła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Jestem wykończona – powiedziała, kiedy rzuciłem ją
na łóżko. – Rozbierz mnie, chcę spać. Niewiele myśląc w moim stanie, niezdarnie
ściągnąłem jej spodnie i podkoszulek, po czym bezceremonialnie rzuciłem w
któryś kąt. Na widok jej bielizny zrobiło mi się gorąco i postanowiłem czym
prędzej zakryć ją zanim rzucę się na nią. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Chodź spać ze mną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 104%;">Cztery słowa wystarczyły, żebym w ciągu sekundy
rozebrał się i położył obok Mags, która spała już w najlepsze. Delikatnie przyciągnąłem
jej ciało do siebie. Była niezwykle drobna. Czułem jej lekkie unoszenie i
opadanie klatki piersiowej. Uśmiechnąłem się sam do siebie. W końcu czułem, że
jestem we właściwym miejscu i czasie. Miałem ją całą dla siebie, nie musiałem
się z nią nikim dzielić, a to było fantastyczne uczucie. Wiedziałem, że ona
doskonale podniosła mnie po mojej porażce z Julie, dzięki niej znów stałem się
taki jak kiedyś. Ona zmieniła mnie na lepsze. Nie miałem pojęcia, co takiego ma
w sobie, że tak doskonale potrafiła zjednać w sobie człowieka, sprawić, że
chociaż na chwilę zapominało się o tym, co w życiu cię trapiło, pomimo tego że
sama miała nieźle pojebane życie. Wiedziałem jednak, że ona nigdy się nie
podda, zawsze zawalczy o to, co jest dla niej najważniejsze. Taka już była.
Uśmiechnąłem się i wtuliłem twarz w zgłębienie pomiędzy jej głową a ramieniem.
Świetnie czułem się w jej towarzystwie. Zastanawiałem się jak ona odbiera naszą
relację. Czy brała to wszystko tak samo na poważnie jak ja? Na myśl o tym, momentalnie
wytrzeźwiałem. Jakoś nie potrafiłem wyobrazić sobie Mags, która bawi się
kogokolwiek uczuciami, w szczególności moimi. Ostatnimi czasy przeżyliśmy
sytuacje, po których niejeden człowiek by się załamał. Ale nie my.
Przetrwaliśmy to i staliśmy sobie bliżsi
jak nigdy. Nie było dnia, kiedy bym o niej nie myślał Wiedziałem, że to, co do niej czuje jest
silniejsze niż wszystko inne, co dotychczas czułem do innych kobiet. To było
dla mnie całkowicie nowe uczucie, jednak bardzo intensywne i przyjemne. Nie mogłem jednak wyrzucić z głowy pytania,
które powracało do mnie </span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">– kim ja dla niej byłem? </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Nagle poczułem, jak blondynka przekręca się w moją
stronę i wygodnie sytuuje się na moim torsie. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją
w czubek głowy. Gdzieś w środku miałem cichą nadzieję, że te gesty, którymi
mnie obdarza, znaczą o wiele więcej, niż zwykła przekazywać mi słowami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: x-small;">Mags</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Następny dzień przywitał mnie koszmarnym bólem
głowy. Jak mogłam się tak upić!? Czy
takie zachowanie przystoi kobiecie? Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie.
Jestem taką okropną idiotką, czułam się strasznie. Zastanawiałam się, czy na
świecie żyje gorsza kretynka ode mnie, jednak kiedy tylko pomyślałam sobie o
Pen, zrobiło mi się jakoś mniej źle. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Z trudem przekręcając się na drugi bok, zamarłam. Tuż
obok mnie leżał śpiący w najlepsze Ramos. Ostatkiem sił próbowałam dojść, czy
zaszło coś między nami, ale w głowie miałam jedną, wielką pustkę. Podniosłam
kołdrę i zauważyłam, że mam na sobie bieliznę. Uf, to znaczy, że wczoraj byłam
zbyt pijana aby robić cokolwiek innego poza położeniem się do własnego łóżka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Zamknęłam oczy. To mój ostatni dzień tutaj. Jutro
wsiądę w samolot i podobnie jak dwa lata temu rozpocznę nowe życie. Pogodziłam
się już ze stratą Nialla, więc dlaczego nie pójść na przód i od nowa
poszukać w sobie tego ognia, który tlił
się we mnie, za każdym razem, kiedy spędzałam z nim czas? Miałam prawo
poukładać sobie to wszystko od nowa. Chciałam znów żyć i nie tracić czasu na
bezsensowne kłótnie, płacz czy zastanawianie się co by było, gdyby. To już nie
wróci, a ja musiałam w końcu przyznać się do tego sama przed sobą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Spojrzałam Ramosa. Zupełnie nie miałam pojęcia co się
ze mną dzieje. Przecież ja go nie znoszę! Nie ma prawa być między nami ta
chemia, która z każdą następna sekundą przyciąga nas do siebie jeszcze bardziej
niż zazwyczaj. Kolejny raz naszła mnie wątpliwość wobec naszego wspólnego
wyjazdu. Nie bałam się tego, że spędzę z nim trzy miesiące od tego całego
zgiełku. Nie bałam się podróży w nowe i zamknięcia drzwi ze starym życiem, ale tego co
zaczynałam do niego czuć. Nie potrafiłam
zdefiniować tego dziwnego związku. O ile można to nazwać związkiem. Nie
rozumiałam nawet własnych uczuć. Nie rozumiałam siebie. Chyba stałam się robotem.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Moje żałosne przemyślenia przerwała Pen, z hukiem
otwierając drzwi do pokoju. Niemiłosierny trzask źle odbił się na moim
samopoczuciu; czułam że za sekundę zwymiotuję wszystkie wnętrzności, łącznie z
mózgiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Co prawda nie widziałam jeszcze siebie przed lustrem,
jednak z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że moja przyjaciółka wyglądała
miliard razy gorzej ode mnie. Brunetka spojrzała smętnie na mnie i leżącego
obok Dana, po czym bez słowa wskoczyła na łóżko i usadowiła się między nami.
Spojrzałam na nią pytająco. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> – Chyba się z kimś całowałam – szepnęła rozpaczliwie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> – To chyba oczywiste. Cały wieczór chodziłaś z Jessym.
Przynajmniej do momentu, w którym urwał mi się film. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nie, nie o to mi chodzi, idiotko. Całowałam się z
dziewczyną – Pen zażenowana schowała głowę pod kołdrę<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Co? – to już było za dużo na moją biedną, skacowaną
głowę. Z drugiej strony, było coraz mniej rzeczy, które mnie w niej dziwiły. Ta
wiadomość akurat nie zrobiła na mnie żadnego większego wrażenia. – I jak? Mam nadzieję, że zbytnio jej nie
obśliniłaś. Wiesz, że właśnie włożyłaś palce w żebra Danowi, zamiast mi? –
zachichotałam cicho, widząc minę Pen. Ach ten Ramos, nawet we śnie przyjmuje
ciosy przeznaczone dla mnie. Chyba powinnam poważnie zastanowić się nad tym
wszystkim. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nie to chodzi kretynko – moja przyjaciółka spojrzała
na mnie z odrazą, po czym pochyliła się w moim kierunku. – Ona nie była byle kim. mam nadzieję, że tego nie pamięta,
bo jeśli tak, to mam przerąbane u jej chłopaka – szepnęła pośpiesznie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Kompletnie nie miałam pojęcia o kim mówi. Wiedziałam
jednak, że Pen ma zdolność do przesadzania, jednak pod wpływem alkoholu to, co
powiedziała może mieć faktyczne odzwierciedlenie w realu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> W coś ty znów się wpakowała? Kim była twoja ofiara?
– próbowałam powstrzymać się przed śmiechem, jednak nie wyszło mi. Po chwili
masowałam sobie ramię. Tym razem Pen trafiła w kogo trzeba. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Przed kilka minut Pen siedziała cicho, zupełnie jakby
bała się przyznać z kim to zrobiła. W tym czasie do głowy przychodziły mi różne
dziewczyny. Ja odpadałam, nie miałam chłopaka, po za tym już to raz zrobiłyśmy.
Elena również posiadała lesbijskie zapędy, byłam jednak pewna, że wczoraj
jedyną osobą, którą wkładał jej język do buzi, był Louis. W głowie pojawiło mi
się jeszcze parę innych imion, jednak im więcej o tym myślałam, tym głupsze
odpowiedzi przychodziły mi do głowy. Kiedy wyobrażałam sobie Pen całującą się z
Kylie Jenner, brunetka postanowiła w końcu się przyznać. Ponownie nachyliła się
nade mną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> To była Margo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">No nie. Ona chyba nie mówiła poważnie. Całowała się z
dziewczyną, na której nie dalej niż pięć
dni planowało morderstwo, za które dostałaby dożywocie? Jeszcze sekunda, a moja
głowa eksploduje od nadmiaru informacji i emocji. Dlaczego nie mogłam mieć
normalnych przyjaciół? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nie masz się czego bać, Pen. Harry sam was do tego
namawiał – nagle usłyszałyśmy głos Ramosa. Razem z Pen pospiesznie złapałyśmy
go za bok i obróciłyśmy go na swoją stronę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Gadaj co wiesz – brunetka spojrzała na niego
złowrogo. – Co widziałeś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Wszystko. Nawet byłem przy tym – uśmiechnął się leniwie,
spoglądając na nas obie. Widok Ramosa tuż po przebudzeniu sprawił, że moje
wnętrzności znów niebezpiecznie się skręciły. I tym razem nie chodziło o chęć
wymiotów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Blondyn zdawał się mieć świetny ubaw z tej sytuacji,
podczas kiedy Pen próbowała ratować swoje życie. Ja niestety mogłam jedynie
biernie się temu wszystkiego przyglądać, widocznie za szybko wczoraj skończyłam
imprezę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> – </span>Siedzieliśmy wtedy w kuchni, razem z Tessą, Mattym ,
Liamem i Joshem. Nie pamiętasz? Po jakimś czasie przyszli do nas Harry z Margo.
Zachowywałyście się jakbyście były najlepszymi przyjaciółkami – Dan ciągnął
swoją opowieść, na co spojrzałam w wyrzutem na Pen. Ta odpowiedziała mi
skruszonym wzrokiem. – Zaczęliśmy grać w
butelkę. Mi przypadła Margo, z którą nie za bardzo miałem ochotę się całować.
Na szczęście ty stwierdziłaś, że chętnie zrobisz to za mnie – ciągnął, a mina
Pen z każdym następnym słowem była coraz bardziej przerażona. – Przylgnęłyście
do siebie i całowałyście się z dobre pięć minut. Z resztą, to było wczoraj, po
co to rozpamiętujesz? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Bo zrobiła mi malinkę! – Pen wrzeszcząc, odkryła
kawałek szyi, na której widniało sporej wielkości zaczerwienie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nieźle – ocenił, przyglądając się rance. – Wyżarła
cię prawie do mięsa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Nie mogąc się powstrzymać parsknęłam śmiechem. Poprzez
łzy widziałam, jak wściekła brunetka rzuca się z pięściami na Dana. Nie
zauważyłam jak do pokoju niepostrzeżenie weszła Tessa i pytająco patrzy na
naszą trójkę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Trójkącik z rana? Dlaczego mnie nie zawołaliście?
Dan, dupku, doskonale wiesz, że lubię takie rzeczy – powiedziała zadziornie,
puszczając mi oczko. Pen słysząc to, momentalnie przestała szarpać się z
Ramosem. Obie patrzyłyśmy, jak chichocząc wkrada się do łóżka obok Dana.
Spojrzałam na nich i uśmiechnęłam się. Być może jestem ostatnią kretynką,
jednak ci ludzie sprawiali, że byłam szczęśliwa. I nigdy się nie poddam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Pozostała część upłynęła mi na leczeniu kaca,
oglądaniu beznadziejnych programów z Pen, Mateuszem i Joshem. Cieszyłam się, że
to właśnie z nimi spędzę swoje ostatnie godziny przed wylotem. Dokładnie tak
wszystko się zaczęło ponad dwa lata temu. Nasza czwórka była najbliższymi sobie
przyjaciółmi i niezależnie od tego co nas dzieliło, pomimo wszystkich burz i
awantur nadal byliśmy razem. Spojrzałam na Pen i Mateusza. Nawet oni potrafili
się jakoś dogadać po tym wszystkim co przeszli. Coś w środku kazało mi myśleć,
że robią to nie tylko ze względu na mnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> I jaki macie plan wycieczki? – Josh podniósł się z
moich nóg, kiedy na ekranie pojawiła się reklama. Zamyśliłam się na chwilę. Plan wycieczki?
Jutro zapewne razem z Ramosem wsiądziemy do samolotu lecącego do Nowej
Zelandii, a potem Tokio, Kanada, Stany, Ameryka Łacińska. Dalej już nie
pamiętałam. Grenlandia? - Ambitnie – odparł,
kiedy podzieliłam się tym z nimi, na co pozostali pokiwali głowami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> – Nie chcę, żebyś jechała – jęknęła po chwili Pen,
opierając głowę na moim ramieniu. – Nie wytrzymam tyle bez ciebie, to już nie
będzie to samo. Dobrze wiedziała, że jadę tylko na trzy miesiące i po tym
czasie znów wrócę do Londynu. Po prostu jest czasem w życiu taki czas, że
trzeba sięgnąć po przycisk <i>reset.</i> Ja
po ostatnich zawirowaniach z Niallem, fundacją i próbą odnalezienia siebie w
tym wszystkim potrzebowałam tego jak nikt inny. To na pewno wyjdzie mi na
dobre, pytanie natomiast, czy dobrze robię wyjeżdżając tam z Danem?! </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Obyś nie wpakowała się w większe gówno – mruknął
Mateusz, jakby czytał mi w myślach. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi. Nie
miałam zamiaru pakować się w związek z Danem. Jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> I raz na jakiś czas lubicie się ze sobą
przespać - dodała Pen, nabierając sobie
do buzi popcornu. Cholera, znów powiedziałam to na głos. Zdecydowanie muszę
bardziej kontrolować swoje myśli. Pół biedy, że nie powiedziałam im o
wieczornej wizycie Nialla. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nie pakuj się w to, Mags. Nie rozumiem po co z nim
jedzie, serio, nie mam nic do niego, ale nie sądzę, żeby nadawał się do naszej
rodziny. Oczywiście nie tak bardzo jak Pen, ale to już osobny temat.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Śmieć – krzyknęła Pen, rzucając w Mateusza
ziarenkami popcornu. Dostrzegłam jednak ich uśmiechy i wiedziałam, że wszystko
wróciło do normy. Zastanawiałam się nad słowami kuzyn. Być może miał rację,
jednak ze swojego zamiłowania do pakowania się w kłopoty, postanowiłam
zaryzykować. Dlaczego zatem w mojej głowie ciągle siedziało stwierdzenie, że to
wszystko nie idzie tak jak powinno i powód dla którego mogłabym tu zostać jest
bliżej niż mi się wydaje!?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Nagle mój telefon zawibrował, a na ekranie pojawiła
się twarz Cailin. Odrzuciłam połączenie. Zadzwonię do niej przed wylotem, dziś
zamierzałam poświęcić czas trzem ludziom, bez których moje życie w
Londynie byłoby pozbawione kompletnego
sensu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> </span></span><br />
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> </span></span><br />
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Wiedziałam, że to się tak skończy – mruknęła Pen,
kładąc głowę na blacie. Ochoczo podążyłam za jej pomysłem. Znając swoje
zdolności masochistyczne, nie zdziwiłam się zbytnio, że nasz wieczorek
telewizyjny przekształcił się w klasyczne spożywanie alkoholu w dużych
ilościach. Jeżeli kaca można by było obsadzić w jakiś ramach liczbowych, moje
natężenie znajdowałoby się gdzieś pomiędzy milion a milion jeden. Kiedy
myślałam o tym powodzie, który miał mnie tu zatrzymać, niekoniecznie miałam na
myśli wódkę. Bądź co bądź, moje paskudne samopoczucie skutecznie pozbawiło mnie
jakichkolwiek chęci do latania po świecie. Chciałam po prostu położyć się do
łóżka i przeczekać te szalejące tsunami w moim wnętrzu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. To były tylko dwa
dźwięki, a ja miałam wrażenie, że siedzę w jakiejś filharmonii i orkiestra
przygrywa wyjątkowo zrąbany kawałek. Nim zdążyłam zejść ze stołka, w kuchni
pojawiła się Cailin. Wszyscy spojrzeliśmy na nią zaskoczeni. Co robiła tu o
takiej porze?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Coś się stało? – zapytałam. Widząc jej minę, mój kac
minął całkowicie. Miałam wrażenie, że dziewczyna zaraz zrzuci na nas bombę.</span><br />
<span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 16px; line-height: 16.64px;"> –</span><span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Musimy pogadać. – Jej stanowczość była dla mnie
nowością. Chyba nigdy nie widziałam jej w takim stanie. – Wiem, że dziś
wyjeżdżasz, ale mam coś, co na pewno przykuje twoją uwagę. Ty mi kiedyś
pomogłaś, więc teraz ja mogę zrobić to samo – uśmiechnęła się blado, podając mi
czarną teczkę, którą trzymała w ręku.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Sięgnęłam po teczkę, patrząc podejrzliwie na Cailin.
Nic już nie rozumiałam. Spojrzałam na kawałek czarnego kartonu z gumką. Bałam
się sprawdzać zawartość. A co, jeśli okaże się, że jestem adoptowana? Albo to
moje nagie zdjęcia, które zrobił Ramos kiedy byłam pijana i nieświadoma?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Próbując się uspokoić, drżącymi rękami otworzyłam
teczkę. Wyjęłam z niej kilka kartek i zaczęłam uważnie je czytać. Moje oczy robiły się coraz większe, a oddech i
tętno przyspieszyło. Nie rozumiałam za wiele z tego, co widniało w tych
dokumentach, jednak wiedziałam, że powód, o którym wczoraj myślałam, trzymam w
rękach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Próbując nie zapomnieć oddychać spojrzałam na Cai. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Skąd to masz? – szepnęłam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Znalazłam to przypadkowo w papierach Zayna. Chciałam
ci to dać wczoraj, ale nie odbierałaś telefonu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Patrzyłam na nią tępo, starając się ogarnąć to
wszystko, co właśnie działo się wokół mnie.
Jak to było możliwe? Poczułam niesamowitą suchość w gardle. Szok powoli
zabierał moje wszystkie funkcje życiowe. Wiedziałam jednak, że muszę wziąć się
z garść, teraz tylko ode mnie zależało, to jak to wszystko się potoczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Mags? Co to jest? – Pen spojrzała na mnie. Jej głos
niemal drżał. Nie odpowiedziałam na jej pytanie. Z bijącym go dranic możliwości
sercem znów wpatrywałam się w te dwie kartki papieru, które sprawiły, że znów
mój świat zawalił się i to w takim stopniu, że nie wiedziałam, czy kiedykolwiek
to wszystko odbuduje. Z uporem wpatrywałam się w jedno zdanie, które kłuło w
oczy i porażało swoją prawdziwością. <i>Laboratorium
nie stwierdza żadnego pokrewieństwa pomiędzy Niallem Horanem a dzieckiem Sophie
Ward. </i>Jak to możliwe, ze takie
rzeczy przydarzały się tylko w moim życiu? </span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Nagle mój umysł postanowił przywrócić mnie do
rzeczywistości. W jednej chwili usłyszałam odgłos rozbijającego się kubka,
który wypadł mi z dłoni, szczekanie psa Josha i trzy pary oczu wpatrującym się
we mnie z wyczekiwaniem. Spojrzałam na Cailin, która patrzyła smutno w swoje
spodnie. To było oczywiste, że cierpiała. Skoro znalazła te dokumenty w teczce
Zayna, to mogło jedynie oznaczać, że to
całe zamieszanie było jego sprawką. Nie potrafiłam pojąć dlaczego? Dlaczego
chłopak, którego uważałam za swojego przyjaciela postanowił spieprzyć mi i
innym życie? W głowie mi się to mieściło. To było za dużo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Być może było to głupie, ale zastanawiałam się, czy
warto znów przewracać swoje życie do góry nogami. Niall już się przyzwyczaił do
świadomości bycia ojcem, a ja też powoli układałam sobie życie. W grę wchodziło
także uczucia to Ramosa. Nie miałam pojęcia co działo się między nami przez
ostatnie tygodnie, jednak wyobrażając go sobie, że stoi tu i widzi te cholerne
dokumenty, miał nadzieję, że wybiorę go, po czym podrę te dokumenty i pozwolę
żyć Niallowi i reszcie świata w niewiedzy do końca życia. Bardzo chciałam to
zrobić, jednak wiedziałam, że nie mogę.
To Niall był moją jedyną prawdziwą miłością. Wiedziałam to już wtedy na
lotnisku, kiedy wzięłam go za członka super popularnego youtubera<i> </i>i myślałam, że gra covery Coldplay.
Zawsze to ja byłam tą która pomagała wszystkim wokół, jednak teraz przyszedł
czas, abym pomogła sama sobie. I niezależnie ile osób stracę przez swoją
decyzję, wiedziałam, że w grę wchodzi tylko jedna opcja. Spojrzałam ponownie na
Cailin, która chyba czytała w moich myślach, bo uśmiechnęła się lekko, a jej
usta bezgłośne wypowiedziały <i>idź.</i> W
moich oczach pojawiły się łzy.</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 16px; line-height: 16.64px;"> –</span><span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Cai, nie mów o tym nikomu – z całej siły starałam
się panować nad drżącym głosem. – Penelope, chodź! – dodałam, po czym
skierowałam się w stronę wyjścia. Wiedziałam, że wszyscy oczekują, że powiem im
co się dzieje, jednak nie było na to teraz czasu. Za plecami usłyszałam
jedynie, jak Mateusz rzuca Pen kluczyki do samochodu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Możesz mi do cholery powiedzieć co się tu dzieje? –
wrzasnęła, patrząc na mnie wyczekująco. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Niall nie jest ojcem. – Beznamiętnie podałam jej
papiery. Penelope z każdą następną sekundą coraz szerzej otwierała buzię.
Spojrzała na mnie zaskoczona i przez chwilę siedziałyśmy w ciszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Musimy do niego jechać, Mags! – Pen przerwała nasze
milczenie, po czym zaczęła pakować się na siedzenie kierowcy. Spojrzałam na nią
pytająco. – Nie marudź, po za tym nie pozwolę ci jechać na takim kacu. Jasne,
to wcale nie tak, że ona czuła się pięćset razy gorzej ode mnie. Szczerze,
miałam gdzieś kto prowadzi, chciałam jak najszybciej dostać się do… właśnie,
gdzie on w tej chwili przebywał?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> – </span>Na co czekasz Dzwoń do Nialla! – Pen jako jedyna nie
traciła zdrowego rozsądku. Pospiesznie wyjęłam telefon i znalazłam jego numer.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Kurwa – łzy znów napłynęły mi do oczu. –
Poczta. Penelope spojrzała na mnie jak
na idiotkę. No tak, mogłam się nagrać, a potem dzwonić do każdej możliwej
osoby, która miała z nim kontakt. Opadłam na fotel kręcąc głową. Taki właśnie
był Niall – zawsze kiedy działo się coś ważnego, on miał wyłączony telefon albo
nie odbierał go. Kurwa, kurwa, kurwa. Bezradnie spojrzałam na Pen, która
właśnie wybierała jakiś numer z listy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Dokąd dzwonisz? – zapytałam, kiedy usłyszałam
pierwszy sygnał połączenia. Pospiesznie wyrwałam jej telefon z ręki. – Nikt nie
może się o tym dowiedzieć!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Jak to? – Pen spojrzała na mnie jak na idiotkę. </span><span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 16px; line-height: 16.64px;">–</span><span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Przecież o to chodzi! Wszyscy muszą
dowiedzieć się, jak Zayn nas wszystkich oszukał! Liam? – zapytała, kiedy po
drugiej stronie usłyszała zaspanego chłopaka. </span><span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 16px; line-height: 16.64px;">–</span><span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Gdzie jest Niall?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nie mam pojęcia, nie rozmawiałem z nim od dwóch dni
– odparł, ziewając. – Coś się stało?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Pospiesznie spojrzałam błagalnie na moją przyjaciółkę,
aby nic mu nie mówiła. Wolałam mu jako pierwsza przedstawić tą informację.
Dziewczyna spojrzała na mnie z niepokojem, po czym westchnęła i powiedziała
jedynie, że nic i że ma sprawę do niego, po czym rozłączyła się. Pełna
wdzięczności pocałowałam ją w policzek, po czym ruszyłyśmy w kierunku
autostrady. To, co się działo było kompletnie surrealistyczne. Działałam jak w
amoku. Podczas kiedy Pen co chwilę wykonywała telefony do wszystkich pytając
czy jakimś cudem ktoś widział wczoraj Nialla,
ja siedziałam i próbowałam nagrać jakąś sensowną wiadomość do niego.
Miałam nadzieję, że odsłucha ją jak najszybciej. Pierwszy raz byłam tak mocno
zdeterminowana, ale wiedziałam, że to szansa, której nie mogłam przegapić i jej
zaprzepaścić. Napojona takimi myślami, ponownie wzięłam telefon i rozpoczęłam
szturm na telefon Nialla.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="font-size: x-small;">Niall</span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Niechętnie otworzyłem oczy. Kolejny raz źle przespana
noc. Spojrzałem w okno, gdzie dzień przywitał mnie deszczem i tabunem chmur,
przez które nic nie było widać. Londyn w niczym nie przypominał lata, które powinno trwać już w najlepsze.
Być może pogoda czując moje rozterki postanowiła się ze mną zsolidaryzować?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Odwróciłem się i za plecami ujrzałem śpiącą Sophie.
Wyglądała tak pięknie i niewinnie… Jej klatka piersiowa miarowo unosiła się i
opadała. Z jednej strony już nie mogłem doczekać się aż zobaczę swojego syna,
ale z drugiej strony przerastało mnie to jak nic innego wcześniej. Nie czułem
do Sophie tego, co czułem do Mags, jednak zdrowy rozsądek kazał mi porzucić
miłość na rzecz rodziny. Nie chciałem, żeby moje dziecko dorastało w niepełnej
rodzinie. Może kiedyś to wszystko obróci się w korzystną dla mnie stronę i będę
mógł być szczęśliwy, nie raniąc przy tym nikogo. Zastanawiałem się tylko kiedy
to nastąpi i czy Mags będzie wtedy sama… Z westchnieniem opadłem na poduszki.
Miałem już dosyć tego wszystkiego co wokół mnie się działo. Coraz częściej
zastanawiałem się, czy nie skończyć tego wszystkiego, spakować walizkę i
wyjechać gdziekolwiek, jednak kiedy pomyślałem, że gdzieś mógłbym spotkać Mags
z Ramosem, przechodziła mi ochota na jakiekolwiek wyjazdy. Odkąd widziałem ją
ostatni raz, znów nie mogłem przestać o niej myśleć. Tak bardzo chciałem wtedy
zostać u niej, położyć się obok niej i zapomnieć o całym świecie. Kochałem ją
do szaleństwa, a uczucie, które do niej żywiłem było sto razy mocniejsze od
normalnej miłości. Jednak to wszystko musiało zejść na dalszy plan. Liam miał
rację – musiałem się ogarnąć i wziąć na swoje barki rodzinę, którą chcąc nie
chcąc już założyłem. Moim obowiązkiem było opiekowanie się Soph i dzieckiem,
które już za chwilę miało się urodzić. Nie istniało już inne wyjście. Rozważania
na temat mojego beznadziejnego życia, przerwał dzwoniący telefon Soph. Poczułem
jak dziewczyna zaspana bierze do ręki telefon, po czym wstaje w łóżka i kieruje
się w stronę salonu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Niewiele myśląc sięgnąłem po telefon i kiedy go
włączyłem, oniemiałem. Chyba w życiu nie miałem tylu nieodebranych połączeń. Z
uniesionymi brwiami przewijałem listę, widząc kto do mnie dzwonił. Ciągle
przewijały się te same osoby – Penelope, Liam, Harry i… Mags. Na widok jej
imienia serce zabiło mi mocniej. Domyślałem się, że musiało coś się chodzić o
nią, skoro dzwonili wszyscy, którzy w jakiś sposób byli z nią powiązani. Nagle
spojrzałem na malutką słuchawkę w kopertą, która widniała przy jej imieniu.
Drżącymi rękami i z gulą w gardle postanowiłem odsłuchać jej wiadomość. Nagle w
moich uchu zabrzmiały wrzaski Penelope. Z mieszaniny głosów zdążyłem wyłapać
tylko swoje imię. Nie zastanawiałem się nad tym zbytnio, bo nagle usłyszałem
drżący głos Mags.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> <i>Niall? Gdzie
jesteś? Włącz ten pierdolony telefon, proszę – </i>jej błagalny głos niemal
rozdzierał mi serce. – <i>Zadzwoń do mnie
jak to odsłuchasz.</i></span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Z bijącym sercem natychmiast wybrałem jej numer,
jednak linia była zajęta. Wybrałem numer Liama – to samo. Zrezygnowany wstałem
z łóżka, po czym wszedłem do salonu, gdzie ujrzałem Sophie, która wciąż
rozmawiając przez telefon była blada jak ściana. Jej spojrzenie przepełnione
było przerażeniem. Spojrzałem na nią pytająco, kiedy tylko skończyła rozmawiać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Co się dzieje, Soph? – Dziewczyna wyglądała jakby za
chwilę miała się rozpłakać. Wciąż patrzyła na mnie, w jej oczach dostrzegłem
łzy. Ta sytuacja, mimo że nie miałem pojęcia co się dzieje, zaczynała mnie
przerażać. Z wyczekiwaniem wpatrywałem się w nią, nie mając nawet pojęcia co
mógłbym powiedzieć. Nic już z tego nie rozumiałem. – Soph? - powtórzyłem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Nagle usłyszałem kapanie na podłogę, zupełnie jakby
ktoś nie dokręcił kranu. Instynktownie spojrzałem w stronę kuchni – nic stamtąd
nie kapało. Ponownie przeniosłem wzrok na Sophie, która tym razem z
przerażeniem wpatrywała się w swoje spodnie do piżamy, które były wilgotne, a
pomiędzy jej nogami widniała spora kałuża.</span><br />
<span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 16px; line-height: 16.64px;"> – </span><span style="font-family: 'times new roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Niall… - szepnęła.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Niewiele myśląc pobiegłem do sypialni, wyciągając z
niej torbę i pakując rzeczy dziewczyny i kilka ubranek dla dziecka. W myślach
wielokrotnie odtwarzałem tą scenkę, jednak na miłość boską, było za wcześnie!
Panikowałem, jednak ostatkiem rozsądku próbowałem uspokoić się i doprowadzić
się do porządku. Nie było teraz czasu na przemyślenia, teraz liczyło się tylko
to, aby jak najszybciej zawieźć Soph do szpitala.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="font-size: x-small;">Mags</span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Wyłączył telefon – powiedziałam rozpaczliwie do Pen.
Stałyśmy przed drzwiami jego apartamentu, co sekundę dzwoniąc dzwonkiem i
pukając. Jeżeli nie było go w domu, w grę wchodziło jeszcze jedno miejsce, do
którego bałam się jechać. Nie wiem czy chciałabym być tą, która przekaże
Niallowi to wszystko w obecności Sophie. Wystarczy, że słyszałam, jak ogłaszała
mu swoją ciążę. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym pomysłem, kiedy z
letargu wyrwał mnie dzwoniący telefon. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Niall? – powiedziałam z nadzieją. Po drugiej stronie
usłyszałam zdziwionego Ramosa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Niekoniecznie – odparł z przekąsem. – Gdzie jesteś?
Pamiętasz, że o czwartej jedziemy na lotnisko? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Muszę kończyć – powiedziałam pospiesznie. Zupełnie
zapomniałam o mojej podróży z Ramosem, wydarzenia i informacje z ostatniej
godziny spowodowały, że zapomniałam o całym świecie. Kiedy Penelope
powiedziała, że Liam nadal nie mógł skontaktować się z Niallem, zrezygnowana
osunęłam się na podłogę. No to świetnie.
Sytuacja, zamiast klarować się coraz bardziej, znów się nieźle skomplikowała.
Miałam już dosyć, jednak chciałam doprowadzić tą historię do końca. Nie ważne
jak to wszystko miało się skończyć, miałam zamiar osiągnąć spokój, a aby to
zrobić potrzebowałam Nialla, a on zniknął. Ignorowałam lamenty Pen, która
wyzywała Zayna od najgorszych i obiecała wysłać do gazety jego nekrolog, a za
Niallem posłać list gończy. W połowie rozmyślań o tym jaki jest numer
kierunkowy do brytyjskiego wywiadu, dziewczyna nagle zamilkła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">- Wiem, gdzie możemy go znaleźć – Penelope odezwała
się po chwili, po czym wzięła mnie za rękę i obie pobiegłyśmy w stronę wind.
Nie miałam pojęcia co się dzieje, jednak kierując wzrok na papiery, które wciąż
trzymałam w dłoni, uzmysłowiłam sobie, że te całe zamieszanie może zaraz się
skończyć, a ja wtedy już na zawsze będę szczęśliwa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<span style="font-size: x-small;">Liam</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Owszem, wczoraj nie wyglądałeś na pijanego, ale żeby
mieć prawie cztery promile we krwi… – dałbym sobie rękę uciąć, że w głosie
Margo usłyszałem podziw. – Wstydź się, Harry.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Siedzieliśmy z Harrym w jednym z gabinetów
zabiegowych. Mój głupi przyjaciel widocznie wczorajszego wieczoru przeliczył
się z tym ile może wypić. Sam byłem nieźle skacowany po imprezie u Mags, jednak
nie byłem w chociaż w połowie w takim stopniu jak ten idiota Styles. Więc kiedy
zobaczyłem go w swoim domu, bez życia leżącego na mojej kanapie w morzu
wymiocin, postanowiłem zadzwonić do Margo i zapytać czy coś można zrobić, zanim
Harry nie zarzyga mi całego salonu. Niestety, kobieta kazała przywieźć do na
oddział, co nie wpłynęło dobrze na mojego kaca. Jechałem przepisowo, jak nigdy
wcześniej. Nie chciałem narazić się patrolom policji i menago zespołu. Myślę,
że nie byłby zadowolony, kiedy na jutrzejszych gazetach pojawiłbym się na
zdjęciach skuty kajdankami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Kiedy Margo podratowała kroplówką mało świadomego
Harry’ego, wykopała nas z gabinetu i kazała poczekać na korytarzu do momentu
kiedy organizm całkowicie pochłonie kroplówkę. Patrząc na ciecz skapującą do
żył chłopaka, sam zastanawiałem się czy nie wkuć sobie tego samego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">- Podziel się trochę tym płynnym życiem, stary –
mruknąłem do niego. Kiedy byłem bliski odłączenia rurek przyjacielowi, nagle
usłyszałem głośny krzyk Nialla. Mimo pulsującego bólu głowy, odwróciłem się w
tamtym kierunku. Niall prowadził Sophie,
która wyglądała jakby miała za chwilę zemdleć. Momentalnie razem z Harrym i
jego kroplówką podnieśliśmy się z krzeseł i ruszyliśmy w jego kierunku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Zawołajcie pomoc, ona zaczęła rodzić! – wrzasnął
rozhisteryzowany, po tym, jak z ust Sophie wydobył się głośny jęk. Harry,
widząc co się dzieje, natychmiast pobladł, a ja pędem pobiegłem po jakąś
pielęgniarkę. Po chwili zza rogu wyłoniła się Margo. Zaskoczona spojrzała na
Sophie i Nialla. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Dobra, Molly, zabieraj ją na salę A, za moment
przyjdę. – Pielęgniarka przytaknęła, po czym posadziła Sophie na wózku i
pospiesznie skierowała się w stronę wind. Margo spojrzała na nas ponownie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Matko, co za porąbany dzień – rozłożyła ręce. – Aż
boję się pomyśleć, co będzie później.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Odprowadziłem wzrokiem Nialla, Margo i Sophie, po czym
mój telefon zawibrował. Z całych sił ignorując ból głowy, odczytałem wiadomość.
Byłem nieźle wkurzony. Miałem kaca, litery z esemesa nie zlewały mi się z jedną
zielono – czarną plamę, byłem zmęczony i w dodatku z niewiadomych przyczyn
Penelope postanowiła dziś uprzykrzać mi życie wysyłając miliard wiadomości.
Siedziałem w tym głupim szpitalu, zastanawiając się, po jaką cholerę szukają
Nialla. Sceptycznie podchodziłem do jej wiadomości, tym, że ma mega ważną
wiadomość, która zwali nas z nóg. Ilekroć tak pisala, zawsze okazywało się, że
dostała angaż w jakimś piśmie modowym, albo po prostu zapraszała nas na wódkę.
Dla świętego spokoju odpisałem jej, mając nadzieję, że w końcu się ode mnie
odpierdoli i będę miał święty spokój.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Mags</span><br />
<i style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 17.12px;"> – </i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 17.12px;">Powiesz mi łaskawie, gdzie, do cholery, mnie wieziesz?! </span><i style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 17.12px;">–</i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 17.12px;"> byłam już szczerze podirytowana sytuacją. - Mullingar, serio?! </span><i style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 17.12px;">– </i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 17.12px;">wrzasnęłam, kiedy dziewczyna mi odpowiedziała. Jesteś kompletnie pojebana, ja wysiadam. Nim zdążyłam otworzyć drzwi i rzucić się na pełną samochodów jezdnię, poczułam jak telefon Pen wibruje.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Niall. Szpital w Whitechapel. Sophie rodzi.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Pen! – wrzasnęłam, kiedy odczytałam na jej telefonie
wiadomość od Liama, na co brunetka gwałtownie zahamowała. – Jedziemy do Royal
Hospital, natychmiast!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Penelope nie zadając zbędnych pytań, niczym zawodowy
kierowca, z piskiem opon zawróciła, o mały włos nie zderzając się z samochodem
jadącym z naprzeciwka. Wspaniałomyślna Pen, chcąc uniknąć stania w korku,
postanowiła jak gdyby nic wjechać na chodnik.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Co ty wyprawiasz!? – wrzasnęłam przerażona. – Patrz
na drogę! – dodałam, kiedy ta zaczęła pokazywać środkowy palec kierowcy,
któremu zajechałyśmy jezdnię. Nagle znów poczułam szarpnięcie. – Przesiadaj
się, ja prowadzę, skoro ty nie umiesz – wściekła położyłam dłoń na klamce i
spojrzałam na Pen, która wpatrywała się we mnie przerażona. - Co się tak
patrzysz? Prawie złamałam kark przez to twoje gwałtowne hamowanie – obruszyłam
się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Chyba ktoś nam wpadł pod koła! – krzyknęła, po czym
wyszła z samochodu. Zszokowana podążyłam za nią. Tego już było za wiele. Przed
maska faktycznie leżał pogięty rower, a obok niego masujący sobie rękę jakiś
chłopak. Penelope widząc, że wszytko z nim w miarę w porządku, odetchnęła z
ulgą i niezadowolona podeszła do poszkodowanego łapiąc go za ramię. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Hej, ty – Pen zwróciła się do bruneta patrzącego z
przerażeniem na nas obie – sorki, że cię przejechałam, ale mamy ważną sprawę,
tu chodzi o jej miłość! Musimy jak najszybciej dojechać do Whitechapel zanim
jej przyszły mąż weźmie na ręce nie swoje dziecko i szepnie szczęśliwy „ cześć
synku”! – powiedziała, wskazując na mnie. No świetnie, jeszcze brakowało żeby
mnie w to wciągnęła. A ja chciałam przecież tylko odnaleźć Nialla. A może to
jakiś znak? Ciągle się mijaliśmy. Ale kto powiedział, że to będzie łatwa
miłość? W kompletnie ciężkim szoku obserwowałam, jak Penelope ponownie klepie
chłopaka po jego obitym ramieniu, po czym sprawnie bierze, z hukiem odrzuca
jego rower na pobocze i wsiada do samochodu ze spokojem. Wyglądała jakby takie
sytuacje przytrafiały się jej codziennie. Widząc jej ponaglający wzrok, wciąż
nie mogąc wydusić z siebie słowa, podążyłam za nią.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Co ty robisz? – zapytałam szokowana, patrząc to na
obcego, to na nią. – Czy ty jesteś normalna? – Nie odpowiedziała, zamiast tego
poczułam jak znów rusza z piskiem opon. – Policja! – dodałam, widząc w lusterku
dwa migające koguty. Ta pozostała niewzruszona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Penelope! – darłam się. Tego już było za wiele. –
Uspokój się! Najpierw prawie nas zabijasz, potem prawie tego biednego
człowieka, uciekłaś z miejsca wypadku, a teraz uciekasz przed policją! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Brunetka słysząc moje słowa, natychmiast przycisnęła
gaz do dechy, po czym spojrzała na mnie szczerząc się od ucha to ucha.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nie zapominaj, że jesteśmy w tym wszystkim razem!
Robię to wszystko dla ciebie. Na tym polega przyjaźń!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Mimowolnie uśmiechnęłam się na jej słowa. Miała rację.
Byłyśmy dla siebie jak siostry. Ja wpakowałam ja w moje gówniane życie, a ona
pomagała mi się z niego wydostać, nieważne jakim kosztem. Trzymając jej rękę,
pędziłyśmy ulicami Londynu, po to, aby odzyskać mój powód do szczęścia i swój
dawny świat. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> – </span>Idź, ja zaraz przyjdę! – krzyknęła Pen, która
właśnie próbowała przekupić swoimi wdziękami policjanta, aby zamiast jej
aresztować za złamanie miliona przepisów drogowych, dał jej jedynie gigantyczny
mandat. Przez chwilę zastanawiałam się, czy dobrze robię, jednak po chwili
skierowałam się do holu szpitala, w którym był Niall. Kiedy wbiegłam do środka,
w poczekalni ujrzałam Liama i Harry’ego podłączonego do kroplówki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Gdzie on jest? – zapytałam pośpiesznie. Miałam gdzieś, że wszyscy się na mnie patrzą,
chciałam znaleźć Nialla zanim będzie za późno. Kiedy usłyszałam odpowiedź, bez
zastanowienia rzuciłam się w stronę wind. Nie zauważyłam, że Liam z Harrym
podążają w tym samym kierunku. Wjeżdżając na trzecie piętro, modliłam się do
wszystkich świętych, aby w porę pokazać Niallowi te cholerne dokumenty.
cholernie się bałam, że mnie wyśmieje, mówiąc, że to jakiś kosmicznie głupi
żart, jednak miałam nadzieję, że mi uwierzy, w końcu nie jechałabym tutaj
narażając swoje życie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Idąc szybkim krokiem, rezolutnie lustrowałam każdą
salę, którą zobaczyłam, w nadziei, że w któreś z nich ujrzę Nialla. Nagle w
oddali usłyszałam jego głos i zachęcona tym, pobiegłam w stronę, z której on
dochodził. Trzymając papiery w dłoni już miałam wchodzić do sali, kiedy zamarłam.
Moja ręka opadła wzdłuż tułowia, a ja ze ściśniętym sercem oglądałam tą całą
scenkę. Niall. Szczęśliwy Niall, który
właśnie trzymał w ramionach dziecko. Spojrzałam na zmęczoną Sophie, która z
równie wielkim uśmiechem przypatrywała się tej dwójce. A więc to koniec. Sophie
i Zayn wygrali. Równie dobrze mogłam tam wejść i zepsuć ich rodzinną sielankę,
ale nie potrafiłam. Widząc bijące szczęście z chłopaka, którego kochałam nad
życie, nie umiałam i nie mogłam im tego popsuć. Z ciężkim sercem uzmysłowiłam
sobie, że czas odpuścić i dać Niallowi spokój. Kochałam go mocniej niż
kogokolwiek i to na jego szczęściu mi najbardziej zależało. Był szczęśliwy
nawet jeśli to nie było jego dziecko. Łzy popłynęły na mojej twarzy w momencie,
kiedy Niall przybliżył swoje usta do głowy dziecka i delikatnie ją pocałował.
To ostatecznie dało mi do zrozumienia, że sekret, który powierzyła mi Cailin
zabiorę do grobu. Niewiedza Nialla dobrze mu zrobi. Nie chciałam tego psuć, za
bardzo mi na nim zależało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Mags – z letargu przywrócił mnie głos Penelope.
Odwróciłam się w jej stronę i zauważyłam, że ona także z niedowierzaniem
wpatruje się w scenę, która rozgrywała się za ścianą. – Co teraz? – szepnęła,
wskazując skinieniem głowy na dokumenty. instynktownie spojrzałam na nie, po
czym zgniotłam je.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Teraz? Teraz jadę do domu, biorę walizki i jadę na
lotnisko. Pewnie Ramos już tam czeka. Trzeba o tej całej sprawie zapomnieć –
powiedziałam cicho, wciąż łkając.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> O jakiej sprawie? – Liam był skołowany tym, co się
właśnie działo. Spojrzałam smętnie na niego, po czym odwróciłam się na pięcie i
skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. Jeżeli miałam jeszcze jakiekolwiek
nadzieję, że wszystko się ułoży, to to wszystko runęło jak domek z kart. Nie
było już nic. Byłam tak cholernie beznadziejna. Głupia. Zła. Zmęczona. Dzień
pełen wrażeń, nie ma co. Nie miałam już najmniejszych wątpliwości, że los znów
spłatał mi figla. Jeżdżenie jak szalona po całym mieście wcale nie przysporzyło
mi szczęśliwego zakończenia i spotkania się z Niallem, ale jedynie problemów.
Mogłam od razu wrzucić te cholerne papiery. Kiedy znów zrobiłam sobie nadzieję,
że Cailin pokazała mi wyjście z mojego największego koszmaru, było już za późno. Nienawidzę czasu. Nienawidzę życia. Miałam
wrażenie, że jestem największą przegraną dzisiejszego dnia. Nie miałam nawet
siły płakać. To był definitywny koniec tego, co nas łączyło. Musiałam pozbierać
się w garść, może tak właśnie miało być. Próbowałam z całych sił odrzucać myśli
o Niallu, skupiając się na tym, że muszę dostać się do domu i przygotować się na
to, że w jutrzejszych wydaniach gazet razem z Penelope pojawimy się na
okładkach. A potem wrócę do życia, które wiodłam bez Nialla.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=DujKJ1OaLQE" target="_blank">muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"> Kiedy weszłam do domu i zostałam zasypana pytaniami ze
strony Josha i Mateusza i natychmiast zapewniłam, że wszystko jest w porządku,
spojrzeli na mnie jak na idiotkę. Rzeczywiście, musiałam ich przekonać, sądząc
po moim makijaży spływającym z mojej twarzy. Czym prędzej pobiegłam na górę, za
wszelką cenę starając się nie myśleć o tym, jak wielką kretynką byłam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;">– </span> Nie myśl, że pozwolę ci wyjechać w takim stanie. –
Mateusz zagrodził mi drogę, kiedy próbowałam znieść walizki z piętra. – Powiem nam
co się co cholery dzieje? Gdzie jest Penelope?
I co dała ci Cailin? Niall jednak nie jest ojcem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Na dźwięk tego pytania, momentalnie znieruchomiałam. Nie
mogłam zdradzić im tej tajemnicy. Losy moje i Nialla i tak już obrały inny
kierunek i nic już nie można było zrobić, aby to naprostować. Trzeba było żyć
dalej. Westchnęłam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Nie żartuj sobie. Po prostu musiałam załatwić
ostatnią sprawę tutaj i tyle. A teraz pozwól, że zrobię sobie trzy miesiące
relaksu gdzie będzie nieskończenie wiele alkoholu i tona słońca. Więc nie
próbuj mnie zatrzymywać, wiesz że i tak zrobię co będę chciała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Moje słowa chyba nie uspokoiły Mateusza, bo nadal wpatrywał
się we mnie oskarżycielsko. Spojrzałam na Josha, który najwidoczniej miał mętlik
w głowie. Zmartwiony przenosił wzrok to na mnie, to na niego, po czym
westchnął, biorąc kluczyki do swojego auta.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Ona i tak by to zrobiła, Matty. Chodź, zawiozę cię
na lotnisko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Mateusz obdarzył mnie zrezygnowanym spojrzeniem po
czym, odsunął się i pozwolił mi przejść. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Do zobaczenia niedługo – wtuliłam się w niego. Wiedziałam,
że jest mu ciężko z moją decyzją, ale tylko tak mogłam ukoić mój wewnętrzny
ból. Nie chciałam nikogo w to mieszać, wolałam to przeżywać sama. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Uważaj na siebie – mruknął, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
Mając jego słabe błogosławieństwo, mogłam bez przeszkód ruszać na przygodę mojego marnego, żałosnego życia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;">Praktycznie od momentu wyjechania z Ealing to wjazdu
na autostradę Josh próbował mnie w typowy dla niego sposób pocieszyć. Mimowolnie
zaśmiałam się, kiedy opowiadał o przygodach z Alem Pacino. Tego było mi trzeba –
prostego humoru Josha, który mimo swojego dziwnego charakteru był niesamowicie
wiernym i oddanym przyjacielem. Dzięki niemu chociaż na chwilę zapomniałam o
widoku w jednej z Sali w Royal Hospital. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Ale to nie wszystko. Poczekaj, zaraz pokażę ci co
ten mały kutas zrobił ostatnio – powiedział, na co zaśmiałam się. Josh schylił
się, aby znaleźć telefon. – Kurde, wpadł mi pod siedzenie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> –</span> Poczekaj, pomogę ci – razem z nim schyliłam się pod
siedzenie. Kiedy znalazłam jego telefon, usłyszałam głośny wrzask Josha.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 104%;"><span style="line-height: 16.64px;"> – </span>Kurwa! – przez naszą nieuwagę samochód o mało nie
wjechał w barierki zabezpieczające. Nim odetchnęłam z ulgą, samochód wpadł w
poślizg. Josh próbował z całych sił zapanować nad pojazdem, a ja darłam się wniebogłosy
modląc się abyśmy wyszli z tego cało. Kiedy tylko wydawało się, że jest na
dobrej drodze do opanowania auta, usłyszałam głośny huk. Poczułam ogromną siłę
uderzenia, na co moje ciało zareagowało bólem. Potem nastąpił kolejny trzask. Krzyczałam,
a łzy płynęły z mojej twarzy mieszając się ze strużką krwi. Poczułam niewiarygodny ból w okolicach klatki
piersiowej. Usłyszałam kolejny trzask i odgłos łamanej blachy. Cały świat
wirował mi przed oczami, wszystkie wspomnienia przesuwały się w mojej głowie
niczym kadry filmu. Niemal wszędzie widziałam piękne, błękitne, hipnotyzujące
spojrzenie najważniejszego dla mnie człowieka na świecie. Nie chciałam umierać.
<i>Nie w ten sposób.</i> Czy to była moja
kara, za wszystkie złe czyny, które zrobiłam? Wow, nie sądziłam, że przyjdzie
mi zabrać sekret do grobu tak szybko. W głowie znów pojawił mi się uśmiechnięty
Niall. Jeżeli było coś, co mogło mnie zatrzymać, to właśnie on. Niezależnie od
tego, czy dane mi było z nim być czy nie. On zawsze był moim kołem ratunkowym i
człowiekiem, który dawał mi nadzieję. Miłość do niego była silniejsza, jednak
czy w tym wypadku wystarczająca?<i> </i>Ostatkiem
sił modliłam się i próbowałam zachować świadomość, jednak ból i chęć
osiągnięcia spokoju okazały się silniejsze ode mnie. Ostatnie co udało mi się zapamiętać
to krople deszczu cicho odbijające się od tego potrzasku w którym tkwiłam. A
potem? Potem była już tylko błoga cisza. <o:p></o:p></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-75199457561261778192015-10-26T14:30:00.000+01:002015-10-26T14:33:25.273+01:0019. Graduation cz. II<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><b>CZĘŚĆ PIERWSZA -> <a href="http://hello-horan.blogspot.com/2015/10/19-graduation-cz-i.html" target="_blank">KLIK</a></b></span></div>
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></span>
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></span>
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Kiedy
tylko zamknęłam drzwi za Danielem, natychmiast doskoczyły do mnie
Pen i Elena.</span></span></div>
<div style="orphans: auto; text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; orphans: 1;"> - Ty
pojebana idiotko – wrzasnęła mi do ucha Pen. - Uprawiałaś seks
z Ramosem!</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 1; text-align: justify;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie
odpowiedziałam. Dopiero teraz, widząc oskarżycielskie miny
dziewczyn, poczułam, że miałam wyrzuty sumienia. Czułam się,
jakbym kogoś zdradziła, jednak moja podświadomość natychmiast
przypomniała mi, że jestem wola i mogę robić co mi się żywnie
podoba.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Z całych sił
starłam się nie patrzeć w oczy żadnej z nich, jednak będąc pod
takim ostrzałem zmieszanym z ogromną dozą niecierpliwości i
oskarżycielstwa, było to szalenie trudne. Bez słowa odwróciłam
się na pięcie i czym prędzej ruszyłam w stronę swojego pokoju.
Niestety – podirytowana Penelope we właściwym momencie
postanowiła zagrodzić mi wejście na górę.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Nie wymigasz się od odpowiedzi! – grzmiała.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Jaki jest w łożku? Czy jego mięśnie faktycznie napinają się
tysiąc razy bardziej, kiedy w ciebie wchodził, tak jak sobie to
wyobrażałyśmy kiedy byłyśmy pijane? – piszczała Elena, a ja z
każdym jej słowem czułam się coraz bardziej zażenowana. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> Spuściłam
głowę. Naprawdę, nie miałam ochoty wdrażać je w szczegóły. To
był jednorazowy impuls. Całkiem przyjemny. No dobra, było ekstra,
a Ramos nago faktycznie wygląda jak skrzyżowanie topowego modela
Calvina Kleina z mistycznym, idealnym bogiem. Taka chwila
przyjemności była mi potrzebna, ale boję się co teraz? Jak będą
wyglądać nasze stosunki? Jak teraz mamy wybrać się razem w
podróż? Przez ostatnie tygodnie zdążyliśmy się zbliżyć do
siebie, zaczęłam mu ufać, zwierzać się, a nawet przyznawać się
do otwartej niechęci wobec jego siostry… A teraz uprawialiśmy
seks, który naprawdę mi się podobał! Boże, jestem kompletną
wariatką. Ale dlaczego mam wrażenie, że robiąc to z Ramosem, w
pewnym sensie zdradziłam Nialla? Chyba znów się w tym wszystkim
gubię. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Jesteś bardziej powalona niż myślałam – powiedziała cicho
Elena, siadając na schodach obok zszokowanej Penelope. Zmarszczyłam
brwi nie bardzo wiedząc o co chodzi. Dopiero po kilku sekundach moja
twarz zmieniła odcień w ognistą czerwień. Nie, nie powiedziałam
tego na głos. Powiedziałam?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Czując,
że gorzej skompromitować się nie mogę, z rezygnacją usiadłam
pomiędzy nimi. Przez dłuższą chwilę żadna z nas nie powiedziała
słowa. Ciszę przerwała Penelope, kręcąc z dezaprobatą głową. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Naprawdę jest z tobą źle. Myślałam, że odzyskałaś zdolność
poprawnego myślenia, kiedy przespałaś się z Danem, ale kiedy
usłyszałam , że czujesz jakbyś zdradziła Nialla, ręce mi
opadły. Ty chyba naprawdę jesteś popierdolona, i nie ma dla ciebie
jakiegokolwiek ratunku – powiedziała. – Czy naprawdę chcesz
dalej tkwić w tym Niallowym gównie dopóki na własne oczy nie
przekonasz się, że z wami naprawdę już koniec? Ogarnij się, ty
życiowa pierdoło – dodała po chwili, dając mi kuksańca.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> Westchnęłam.
Byłam bezradna, bumerang wciąż wracał, a ja kolejny raz nie byłam
pewna, czy sobie z tym wszystkim poradzę. Moja podświadomość w
końcu dała mi do zrozumienia , że sytuacja z Danem otworzyła
pewnego rodzaju furtkę, która pozwalała mi na nowe życie, w
którym nie było miejsca na Nialla. on już dawno poszedł do
przodu, teraz czas na mnie. Nie byłam co prawda gotowa na nowy
związek, jednak to co zaszło między mną a Ramosem pozwoliło mi
dojść do wniosku, że to koniec mojej przygody z Niallem w stu
procentach. I chociaż nie wiadomo jak chciałabym, aby ten bumerang
znów wrócił, wiedziałam że nadszedł czas połamać go, spalić
i wysłać w kosmos. Inaczej już nigdy nie zaznałabym spokoju. A
tak bardzo chciałam poczuć się szczęśliwa i przestać mazać
się jak ostatnia ciota.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Jak dobrze, że dziś ta impreza. Mam ochotę na niewiarygodnie
mocnego drinka - mruknęłam, a w odpowiedzi poczułam dwie pary
rąk obejmujących mnie z obu stron. Siedziałyśmy w milczeniu na
schodach, zastanawiając się, co przyniesie dzisiejszy wieczór.
Wiedziałyśmy, że to nasze ostatnie takie chwile zanim wyjadę.
Oczywiście, mogłam zostać tutaj, jednak wszystkie zdawałyśmy
sobie sprawę, że to nie wyszłoby mi na dobre. Ominięcie ślubu
Nialla i narodzin jego dziecka to było najlepsze, co mogłam dla
siebie zrobić. Naprawdę chciałam w to wierzyć, jednak nie
chciałam myśleć co będzie później. Moim jedynym marzeniem było
dziś nawalić się w towarzystwie moich znajomych, zupełnie jak za
starych dobrych czasów, a potem na ciężkim kacu wsiąść do
samolotu i wylecieć z Ramosem w nieznane. I być całkiem
szczęśliwa.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> Z
westchnieniem zanurzyłam się w głąb swojej mini garderoby,
uporczywie próbując znaleźć moją sukienkę na dzisiejszy
wieczór. Byłam nieźle podirytowana, za godzinę mieli schodzić
się goście, ja byłam w proszku, a sytuacji nie poprawiała
zrozpaczona Penelope, użalająca się wszystkim, że dziś tylko ona
została bez pary. Cóż, kiedy razem z Eleną próbowałam ją
pocieszyć mówiąc, że również jestem singielką, to rozjuszyło
ją jeszcze bardziej, kiedy niechcący wspomniałyśmy o Ramosie.
Nie widząc innego sposobu zaprowadziłyśmy ją do łazienki, aby
mogła sobie spokojnie popłakać. Nie dodałyśmy, że specjalnie
pogrzebałyśmy w zamku, aby mógł się otwierać jedynie od
zewnętrznej strony. Pen zajęta swoją rozpaczą, nawet nie
dostrzegła, że jest zamknięta. To było dobrre posunięcie, tym
bardziej, że na imprezie miał pojawić się Mateusz i Tessa oraz
Harry z Margo. To na pewno spowodowałoby niekontrolowany szał
Penelope, a ja miałam ochotę dziś pobawić się na imprezie, a nie
w sędziego na bokserskim ringu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Kiedy
w końcu znalazłam sukienkę i ze zwycięską miną wracałam do
pokoju, usłyszałam dziwny szelest zza okna. Wystraszona szybko
chwyciłam buta z zamiarem zaatakowania intruza. Mój strach rósł z
każdym następnym szelestem, do momentu, kiedy okno zaczęło się
otwierać. Gwałtownie ruszyłam w stronę okna z moją bronią w
ręku, gdy nagle do mojego pokoju z hukiem wtoczyła się
zakapturzona postać. Moje tętno wzrosło, jednak nie w takim
stopniu, kiedy ujrzałam, kto mnie właśnie odwiedził.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> Z
rozdziawioną buzią obserwowałam, jak Niall wstaje z podłogi
masując sobie ramię. Zastanawiałam się czy to jakiś kiepski
żart? Kiedy znów próbuję sobie ułożyć życie, pojawia się
Niall jak gdyby nigdy nic. Cholera jasna. W tym wypadku przysłowie
„jak nie drzwiami to oknami” nabrało nowego znaczenia. Kurwa
mać.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Co ty tu robisz? – zapytałam ostrożnie, zauważając że daleko
mu do trzeźwości. – Mogło ci się coś stać, zważając na to,
że jesteś pijany.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Daj spokój – Niall uśmiechnął się leniwie. – Jeszcze nie
zapomniałem jak to się robi.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Spojrzałam
na niego, a moje serce znów rozkruszyło się na kawałki.
Momentalnie zapomniałam o imprezie, o tym co robiłam z Ramosem i
podróży. Czułam, jakby te dwanaście metrów kwadratowych, na
których się teraz znaleźliśmy, stały się całym moim światem.
Światem, gdzie mogłam oddychać, normalnie funkcjonować i być
szczęśliwa. Kompletnie nie potrafiłam sobie poradzić z tymi
uczuciami, które pojawiły się we mnie, kiedy tylko przekroczył
parapet mojego pokoju. Jego uśmiech ponownie niczym buldożer
zmiażdżył mój mur przeciwko niemu ale również, kolejny raz,
moje serce. Dlaczego ta pieprzona historia nie może dobiec końca?!</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Co ty tu robisz? – spytałam ponownie, siląc się na spokój. W
środku jednak cała drżałam. Nie chciałam, żeby tu był,
jednocześnie tak bardzo chcąc aby został. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Przyszedłem życzyć ci przyjemnej podróży – wymamrotał, wciąż
stojąc dwa metry ode mnie. Jego zdanie momentalnie sprowadziło mnie
na ziemię. Kraina szczęśliwości, w której znajdowałam się
zaledwie kilka sekund wcześniej, znów stała się moim zwykłym
pokojem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Dzięki – powiedziałam cicho. – Przykro mi, że nie pojawię się
na twoim ślubie, ale dzięki za zaproszenie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Czy ty siebie słyszysz? – Niall zapytał z sarkazmem, dokładnie w
tym samym momencie, kiedy ja sama zadałam sobie to pytanie. Zanim
poczułam się całkowicie zażenowana, Niall postanowił
kontynuować. – Nie powinno być ci przykro. Dasz wiarę, że nawet
moja mama bojkotuje ten ślub? To nie tak miało się potoczyć.
Doskonale wiesz, że jedyna kobieta, z którym chciałbym się
ożenić, stoi naprzeciwko mnie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Już tyle razy to przerabialiśmy, Niall… – szepnęłam, czując,
że znów się łamię. – Chcę w końcu pójść do przodu.
Spuściłam głowę, nie potrafiąc patrzeć mu w oczy. To było
ostatnie czego potrzebowałam – pijany były chłopak w moim
pokoju. A ja chciałam dzisiaj tylko trochę potańczyć i się upić.
Za dużo emocji na jeden dzień.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
– <span style="font-family: Times New Roman, serif;">Z
resztą, to już nie ważne. Chciałem ci tylko życzyć powodzenia
na tej wycieczce. No i z Ramosem, bo wiem że to z nim wyjeżdżasz.
I naprawdę chcę żebyś była szczęśliwa, znów uśmiechała się
z byle powodu i żeby w twoich oczach znów będą widnieć te urocze
iskierki. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> Kurwa.
To już za dużo. Wiedziałam, że ma rację, jednak za nic nie
chciałam powiedzieć, że moje iskierki pojawiają się w moich
oczach tylko kiedy widzę… jego. To było spojrzenie zarezerwowane
jedynie dla mojej jedynej, szalonej miłości na całe życie, która
niestety od kilkunastu tygodni przestała istnieć. Kiedy już
myślałam, że mojego serca nie da się jeszcze bardziej pokruszyć,
on zrobił to już drugi raz w ciągu kilkunastu minut. Czułam, że
znajdowałam się o krok od rozpaczy i za wszelką cenę nie chciałam
znów w nią wpaść.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, Mags. Bo ja sobie nigdy nie
wybaczę, że cię straciłem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Świetnie.
Czy może być jeszcze gorzej? Spojrzałam na niego i napotkałam
jego wzrok. Serce biło mi jak oszalałe. Chyba nigdy wcześniej nie
czułam takiej bezradności wobec jego słów. W tamtym momencie nie
potrafiłam obarczać go winą za to, że będzie miał dziecko i za
to, że bierze ślub. Jego słowa poraziły mnie swoją prawdziwością
i szczerością. Walczyłam ze sobą, jednak wiedziałam, że nie
mogę się poddać i wpaść mu w ramiona. On też tego nie chciał,
oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że to by było zgubne. w gardle
znów zaczęła formować mi się gula, której szczerze
nienawidziłam. Byłam już zmęczona tym wszystkim i z miejsca
zmieniłam swoje marzenie na najbliższy czas: nie chciałam już być
szczęśliwa. Chciałam mieć po prostu spokój.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> Nagle
usłyszałam pukanie do drzwi. Gwałtownie odwróciłam się tamtą
stronę, modląc się, aby nie naciśnięto klamki. Znów wracałam
do rzeczywistości.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Mags, wyłaź! Przyszli pierwsi goście! Poza tym chyba czas wypuścić
Penelope z kibla! – usłyszałam głos Eleny.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Idę – odparłam pospiesznie, mając nadzieję, że nie słyszała
mojego rozedrganego głosu. Przełknęłam głośno ślinę. Starałam
się pozbierać do kupy. Wiedziałam, że czas powiedzieć Niallowi,
aby wyszedł. nie chciałam problemów, tym bardziej, że na imprezie
będzie Dan. Jednak kiedy odwróciłam się w jego stronę, nie
zastałam nikogo. Jedyne co widziałam, to zasłona, którą
przytrzasnął wychodząc przez okno. Znów mnie zostawił, tylko że
tym razem wszystkie kawałeczki mojego serca, które rozłupał z
premedytacją, zabrał ze sobą. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif; font-size: x-small;">Zayn</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> Otworzyłem
drzwi mieszkania Cailin. Byłem podirytowany i zmęczony dzisiejszym
dniem. Dostałem niezły ochrzan za te dokumenty, których
zapomniałem z domu i tych, które obiecała podwieźć mi Cai. Kiedy
dzwoniłem do niej pięćset razy, za każdym razem włączała się
poczta głosowa. To zupełnie nie było do niej podobne. Z uczuciem
niepokoju wszedłem w ciemność. To było bardzo dziwne, tym
bardziej, że nikt nie miał z nią kontaktu od południa, a od
godziny powinna być na imprezie u Mags. Coś musiało się stać, a
to, że nie odbierała moich telefonów i nie było jej w domu było
bardzo dziwne. Kiedy zapaliłem światło, Cailin siedziała
nieruchomo przy stole. Jej wzrok był nieobecny, a na blacie
porozrzucane jakieś papiery. Przełknąłem głośno ślinę, nie
bardzo wiedząc o co chodzi, jednak widząc ją w takim stanie, na
pewno nie był to nic dobrego. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Cai? – nawet nie podniosła wzroku. Serce zaczęło mi być dwa
razy mocniej. O co tu do cholery chodzi? </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nagle
jej spojrzenie powolnie przeniosło się na mnie. Wpatrywała się we
mnie pustym wzrokiem, a jak byłem całkowicie zdezorientowany. – O
co chodzi?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> Cailin
w końcu wstała i wolnym krokiem szła w moją stronę. Widząc ją
w takim stanie, niewiele dzieliło mnie od dostania zawału. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"> -
Co to jest? – powiedziała twardo, trzymając w dłoni papiery z
mojej teczki. Zamarłem. – Rozpierdoliłeś mi życie.
Rozpierdoliłeś życie nam wszystkim, Zayn. </span>
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie
wiedziałem co powiedzieć. Stałem naprzeciw Cailin, spoglądając
na przemian na nią i na papiery. Miała rację. Nie tylko rozwaliłem
jej życie i wszystkim. Rozwaliłem przede wszystkim swoje i osoby,
na której zależało mi tak, jak na nikim innym.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-18238479702746824442015-10-26T14:27:00.000+01:002015-10-26T14:27:17.453+01:0019. Graduation cz. I<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Niniejszym przedstawiam absolwentów rocznika 2014! - głos
rektora rozniósł się po sali, a ja razem z innymi
<i>już-nie-studentami</i> podrzuciłam biret w górę.
Wyszczerzyłam się sama do siebie. Stało się. Skończyłam
studia. Już nigdy więcej nie będę musiała pisać jakiś głupich
egzaminów. Żadnych zaliczeń, przepisywania esejów z Wikipedii,
widywania tych wszystkich obrzydliwych twarzy znienawidzonych
profesorów ani nauki przez Internet. Wolność! Uśmiechając się
od ucha do ucha, spojrzałam za siebie, gdzie w tłumie gości
odnalazłam Penelope, Josha, Mateusza, Ramosa i - o dziwo - Zayna i
Cailin. Wszyscy głośno wiwatowali i klaskali z innymi. Teraz wszystko się zmienia - Niall powoli już znikaz mojego życia, wyjeżdżam z Danielem, a moje zajebiste wykształcenie pozwoli mi może nawet na pracę na Wall Street, ale po co mi to - giełda mi nie kręci, wolę pomagać i upijać się w mojej ukochanej siedzibie <i>Trekstock.</i> Byłam taka podekscytowana!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> A więc udało się. Skończyłam jeden z etapów w moim życiu i
gdyby ktoś w dniu mojego przyjazdu powiedział mi, że stanie się
tyle rzeczy – poznam tylu wspaniałych ludzi, założę fundację,
z całkiem niezłym wynikiem skończę studia, a nawet się zakocham
– z pewnością popukałabym się w czoło. Trochę żałowałam, że było ze mną rodziców, jednak obiecałam im, że po podróży z Ramosem, przyjadę do domu na cały miesiąc, choć jestem pewna, że zacznę działać im na na nerwy już tydzień po przyjeździe. To było naprawdę niezwykłe, czułam, że powoli zamykam w życiu wszystkie rozdziały, które miały jakiś wpływ na moje stosunki z Niallem. Studia, które właśnie skończyłam również się do tego zaliczały, bo przecież najwięcej chwil spędziłam z nim właśnie podczas mojej edukacji. A teraz? Teraz ponownie uczyłam się jakoś radzić sobie z jego nieobecnością. Swoją drogą, mogłam być z siebie dumna – od wczorajszego wieczoru nie pomyślałam o Niallu ani razu. Wiadomo, że nie dam rady zapomnieć o nim ot tak, jednak i tak uznałam swoje osiągnięcie za niemały sukces, biorąc pod uwagę, że od kiedy dowiedziałam się, że mój były już chłopak będzie ojcem, prawie cały czas płakałam, a uwierzcie mi – zeschnięty tusz na pościeli nie schodzi nawet w tempertaurze 60 stopni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Wszystkiego najlepszego z okazji zakończenia edukacji! - Pen
razem z Eleną rzuciły się na mnie. Roześmiana objęłam je i
mocno przytuliłam. - Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie abyś
została kasjerką w Asdzie! - dodała Elena, na co pokazałam jej
środkowy palec.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Brawo, mała. Jestem z ciebie dumny – Mateusz wręczył
mi butelkę wódki w kształcie tulipana. Pokręciłam z
niedowierzaniem głową, uświadamiając sobie, że kreatywność
mojego kuzyna i jego przyjaciela nie ma granic.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Przez następne kilka minut byłam osaczona przez ludzi, którzy
składali mi gratulacje i uściski. Byli wszyscy – pojawił się
nawet Harry, Tessa, Louis i Liam z Monicą. Naprawdę, nie
spodziewałam się, że wszyscy się pojawią, przecież to tylko
głupie zakończenie studiów, nie pogrzeb czy wesele. W każdym razie, było mi bardzo miło.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Duma rozpiera moje ciało. Teraz, kiedy masz już dyplom
jakże prestiżowej uczelni, możemy rozmawiać na poważne tematy –
Ramos podszedł do mnie ze swoim ironicznym uśmieszkiem, po czym
zamknął mnie w objęciach. - Zresztą, mam gdzieś twój dyplom.
Lepiej pokaż tą obłędną sukienkę, której zdjęcie przesłałaś
mi wczoraj na fejsie i którą masz pod tym obrzydliwym workiem –
dodał, po czym złapał za suwak od mojej togi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Och, zamknij się, Ramos. Jesteś takim idiotą – mruknęłam
z rozbawieniem, po czym odsunęłam się od niego. - Zupełnie nie
mam pojęcia jak wytrzymam z tobą następne trzy miesiące.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co? Jakie trzy miesiące? Czy my o czymś nie wiemy? - Liam
spojrzał na mnie pytająco, podobnie, jak Harry.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jedziemy na wycieczkę. Zasłużyłam na to – odparłam,
dumnie machając dyplomem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Byłabym kompletną ignorantką, jeśli powiedziałabym, że nie
widziałam twarzy chłopaków, na których malowało się
zaskoczenie, zdezorientowanie i niezręczność w jednym. Może oni
też wciąż myśleli, że nadal myślę o Niallu. Cóż, może i mam
go w głowie, ale o nim nie myślę. Serio.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - To co, musimy uczcić ten dzień! - Harry klasnął w dłonie,
zupełnie nie przypominając tego zdezorientowanego sytuacyjnie
człowieka, którym był przez momentem. - Zamierzam się ostro
nawalić, skoro masz wyjechać z... - Harry spojrzał spode łba na
Dana. - … nim. Właśnie, kiedy jest ten wasz cały wyjazd? -
spytał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Pojutrze – odparłam wzruszając ramionami. Słysząc to,
na twarzy Harry'ego znów malowało się zaskoczenie i
zdezorientowanie. No proszę, chłop-kalejdoskop. Może powiesz mi w
takim razie, jaka pogoda będzie w Sydney pod koniec tego tygodnia?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Tym bardziej muszę się nawalić – odpowiedział
zrezygnowany.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Świetnie! Może przyjdziesz ze swoją nową dziewczyną?
Założę się, że aby uzyskać naszą sympatię, da nam zniżki na
operacje i inne konsultacje medyczne – usłyszałam kąśliwą
uwagę Pen skierowaną do Stylesa. No świetnie – wojna murowana.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nim zdążyłam się wtrącić, mój telefon dał o sobie znać.
Pospiesznie przesunęłam palcem po ekranie i odebrałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Halo? Mamo? Nie słyszę cię – krzyczałam do słuchawki,
jednocześnie przedzierając się przez tłum absolwentów. Kiedy
tylko uznałam, że poziom decybeli w pomieszczeniu pozwala na jako
taką rozmowę, i kiedy miałam zamiar odezwać się do mamy, głos
ugrzązł mi w gardle, a ja o mało nie zemdlałam. O Boże, co on
tu robi?!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Jak wół w malowane wrota gapiłam się na Nialla kroczącego w
moją stronę z wielkim bukietem róż. O kurwa. On idzie w moją
stronę! On idzie w moją stronę, a ja stoję w tej cholernej todze!
Ramos, dlaczego nie rozpiąłeś mi tego przeklętego worka na śmieci
do końca!? Cholera, co robić... gdzie jest wyjście ewakuacyjne!?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Mamo? Słabo cię słyszę. Zadzwonię kiedy będę w domu.
Kocham cię! - nie mam pojęcia, jakim cudem udało mi się
wypowiedzieć te słowa. Naprawdę, nie wiem jak. To nie był sen.
on tu jest. I idzie tutaj, jest już jakieś dziesięć metrów ode
mnie. Boże, co robić... O cholera.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nim zdążyłam wymyślić jakieś sensowniejsze rozwiązanie, niż
gapienie się na niego z otwartą buzią, dzięki Bogu, to on przejął
inicjatywę. Stanął przede mną niepewnie, po czym spojrzał mi w
oczy, a ja pod wpływem intensywności koloru jego oczu myślałam,
że rozmawiam z aniołem. I przedstawienie znów się zaczęło, czego tak bardzo rozpaczliwie chciałam uniknąć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Wszystkiego dobrego, absolwentko – powiedział miękko,
uśmiechając się nieśmiało. Jeżeli tak wygląda śmierć, mogę
umierać tak na okrągło. - Och, to dla ciebie – dodał,
wręczając mi kwiaty. Oszołomiona, jak w zwolnionym tempie,
widziałam jak podaje mi kwiaty, a ja jakimś cudem nie wypuszczam
ich. Gdyby nie to, że boleśnie ukułam się w palec, mogłabym
dalej tak stać i się na niego gapić. Jestem kompletnie powalona, To nie możliwe, aby przez jednego człowieka zanikały moje wszystkie funkcje życiowe. Błagam, niech on już sobie stąd pójdzie, pozwólcie skończyć moją osobistą katorgę. Zaraz, on nadal się na mnie patrzy, zdziwiony. Czy jeszcze się nie odezwałam? Jasna cholera. No dalej, Mags, oddychaj. I przestań być taką kretynką.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dzięki – mruknęłam. - Więc, co u ciebie? Jak Sophie? -
NIE WIERZĘ, ŻE TO POWIEDZIAŁAM. Brawo, Mags – osiągnęłaś
poziom ekspert w masochiźmie!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - W porządku.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Świetnie, wszyscy święci, tak bardzo wam dziękuje, że nie
zagłębiał tematu i nie opowiadał o tym, jak już za niecały
miesiąc Sophie urodzi mu syna albo córkę. Jeszcze bardziej
dziękuję za to, że nie zagłębiał tematu ślubu. Nie wiem czy
nie słuchałabym tych rewelacji z podłogi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co tu robisz? - zagadnęłam, nie bardzo wiedząc o czym mam
z nim teraz mówić. Ten oto facet, z którym łączy(ło?) mnie
tyle rzeczy, że nie mogliśmy się nagadać, stoi przede mną, a
ja jestem totalnie onieśmielona. Przez te wszystkie zawirowania,
miałam wrażenie, że żaden z tematów, które pojawiły się w
mojej głowie był zbyt delikatny i tak jakby trochę tabu. A,
przypominam, ja już płakać nie chciałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Żartujesz sobie? W życiu nie odpuściłbym zobaczenia cię w tej
czarno-fioletowej plandece – powiedział,lustrując mój od stóp
do głów, a ja mimowolnie zaśmiałam się. - Strasznie cię
przepraszam, że przegapiłem rzucanie biretów, ale wjechać tutaj o
tej godzinie to istny koszmar.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Mimo tej rozmowy, która przybrała lekką i obojętną formę,
nadal czułam się dziwnie spięta w jego towarzystwie. Naprawdę,
widok faceta, z którym miesiąc temu planowałaś dzieci i wnuki,
który teraz będzie realizował ten plan z inną i to w trybie
natychmiastowym, jakoś nie zachęca do siedzenia przy piwie i
krakersach i opowiadaniu sobie nawzajem, co się u nas działo przez
ten czas, kiedy nie mieliśmy kontaktu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Słuchaj, wiem, że ostatnio... - zaczął.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - No nie! - głos Penelope zagłuszył wszystko wokół. O ile
pozostali widząc nas razem otworzyli buzię ze zdziwienia, o tyle
Pen postanowiła wyrazić swoją ekspresję w inny sposób niż
inni. - Nie wierzę, że on tu jest!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Wszyscy stanęli naprzeciwko nas, nie bardzo wiedząc co
powiedzieć. Z tego, co mówił Louis, stosunki Nialla zresztą
Directions nie były tak serdeczne, jak
wcześniej i większość ich spotkań ograniczały się jedynie do spraw służbowych. Pierwszy raz cieszyłam się, że przeszkodzili nam w
rozmowie. Ta sytuacja zaczynała być niezręczna, jednak nie tak
niezręczna jak zrobiła się po przybyciu wszystkich. Teraz błagałam, aby moje funkcje życiowe znikły. Chciałam bez życia upaść na posadzkę i nie podnosić się z niej do czasu, aż ta komiczna sytuacja dobiegnie końca.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Cześć – bąknął Niall. Pozostali odpłacili się mu
tym samym i przed moment panowała między nami cisza. To naprawdę
było dziwne, jak mogły się zmienić nasze stosunki w tak bardzo
krótkim czasie. Chyba nikt z nas nie przypuszczał, że to
wszystko może przybrać taki obrót, jednak jak widać, życie
jest tak cholernie nieprzewidywalne i jeszcze bardziej
niesprawiedliwe. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Kątem oka dostrzegłam jak Niall zauważając Dana w gronie
znajomych, posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. Utrzymywali kontakt
wzrokowy przez dłuższy czas co mogło skończyć się albo
namiętnym całowaniem albo konkretną bójką. Jako że druga
opcja wydawała mi się bardzo prawdopodobna, postanowiłam
zainterweniować.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Słuchaj, dziś opijamy mój dyplom. Jeśli chciałbyś...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie, nie, nie. Wybacz, Niall, ale to nie tak, że nie chcemy
żebyś przyszedł, bo teraz większość z nas cię nienawidzi i
ma do ciebie żal za ten cyrk z dzieckiem i ślubem, i tak dalej...
- Penelope jak zwykle nie potrafiła trzymać języka za zębami. Z
każdym jej następnym słowem na mojej twarzy malowało się coraz
większe zażenowanie, Niall wyglądał jakby ktoś wylał na niego
wiadro pomyj, a kurewski uśmieszek Ramosa z każdą następną
sekundą się powiększał. Super. Mam najbardziej beznadziejną
przyjaciółkę na świecie. Chyba dobrze mi zrobi odpoczynek od
jej porąbanej osoby. - Więc sam widzisz, to wcale nie jest tak,
jak myślisz – brunetka dokończyła, a ja miałam ochotę
przejechać jej głową po tej podłodze, aby sprawdzić, czy ten
szampon, którym dziś rano myła włosy i który sprawił, że
miała piękne, błyszczące włosy, będzie równie pięknie
błyszczał, kiedy przejadę jej włosami na posadzce.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dobry Boże, naprawdę nieźle wykorzystujesz moją cierpliwość.
Kiedy tylko miałam się odezwać, zrobił to za mnie Niall. Cholera
jasna, czy ja kiedykolwiek będę miała prawo głosu!?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jasne, rozumiem. - uśmiechnął się blado, a ja poczułam,
jakby ktoś wyrwał mi serce i kopnął je na drugi koniec Londynu.
Na miłość boską, jeszcze tego brakowało. Dzięki mamo, mogłaś
trochę przystopować z tym genem empatii, który mi przekazałaś.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Przez następne kilka sekund staliśmy w żenującej ciszy, a mnie
wydawało się, że stoimy tam jakieś dwa lata. Ilekroć poparzyłam
w niebieskie tęczówki Nialla, miałam wrażenie, że odrywam się
od rzeczywistości i nie ważne jak bardzo go nienawidziłam za to co
zrobił, chciałam trwać tak w nieskończoność. Wiedziałam, że
to bardzo zgubne uczucie i na pewno odbije się to dziś na mojej
psychice, jednak gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że moja zwykła
rzeczywistość nie ma sensu, kiedy nie ma go ze mną. To zupełnie
tak, jakby ktoś wyrwał kartkę z bardzo cennej książki. On był
moją kartką z najważniejszą dla mnie treścią, a ja tą
niekompletną, pozbawioną wartości książką. I choćby nie wiem
jak bardzo bym chciała, ta kartka już nigdy nie będzie doskonale
dopasowana jak wcześniej. Czy mogę już zacząć płakać?
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Mimowolnie się
odwróciłam, napotykając pokrzepiające spojrzenie Ramosa. Daj
spokój, nie potrzebuje twojego wsparcia! Chcę tylko, aby ta
cholerna sytuacja dobiegła końca.
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Bóg chyba wysłuchał moich próśb i postanowił się zlitować
nade mną, ponieważ nagle usłyszeliśmy dźwięk telefonu Nialla.
Chłopak spojrzał na wyświetlacz, po czym mruknął, że musi już
iść. Kiedy tylko zniknął, dało się wyczuć rozluźniającą się
atmosferę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Ale to było dziwne – mruknął Josh.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie sądzisz, że potraktowałaś go trochę za ostro? -
Harry spojrzał na Penelope. O nie. Harry, właśnie rozbroiłeś
bombę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Za ostro? Czy widzisz jak przez niego wygląda jej życie? -
rozległ się jej piskliwy głos. Wymieniłam spojrzenia z Zaynem.
Wiedzieliśmy co się szykuje. - Przez niego udaje, że wszystko
jest świetnie, a tymczasem w tajemnicy przed nami pakuje manatki i
wyjeżdża nie wiadomo gdzie! Poza tym, ty nie jesteś lepszy!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Skończ już, Pen – podirytowany Harry machnął ręką. -
Wyglądasz okropnie z tą zmarszczką pomiędzy brwiami kiedy się
złościsz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Okropnie? - wysyczała brunetka. - Nic się nie martw, twoja
dziewczyna na pewno zrobi mi zabieg wygładzający, ty obleśny,
mały...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Razem z Liamem wzięliśmy ją pod ręce nim niczym taran ruszyła
w stronę Harry'ego. Kierując się w stronę wyjścia, trzymając
rozwrzeszczaną Penelope, mając na sobie kawał błyszczącego
materiału imitującego togę, w wysokich szpilkach, pomyślałam
sobie, że to całkiem normalny dzień. Widocznie moje życie nie ma
sensu bez codziennej dramy. No cóż. Może moja egzystencja na tym
świecie jest uwarunkowana uczestniczeniem w takich sytuacjach?
Świetnie, przynajmniej będę miała co opowiadać wnukom na
starość. O ile znajdę jakiegoś potencjalnego faceta, który
zgodzi się być moim mężem. No cóż. Moje życie jest do bani.
</span></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: x-small;">Sophie</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Kochanie! A może ta? - Alice podała mi śnieżnobiałą
suknię z połyskującym trenem. - Będziesz w niej wyglądała
przepięknie! Szczególnie o zachodzie słońca, kiedy ta złota nić
na welonie będzie pięknie połyskiwać – kobieta rozmarzyła
się, a ja popatrzyłam na nią sceptycznie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Miałam serdecznie dosyć – siedziałyśmy w tym salonie już
ponad dwie godziny, a ja z każdą następną minutą chciałam stąd
uciec. Maluch w brzuchu również podszedł do tego pomysłu z
aprobatą, co jakiś czas dając mi niezłe kopniaki. W milczeniu
wzięłam suknię od rozmarzonej Alice, po czym razem z konsultantką
z salonu poszłyśmy do przebieralni. Po kilku minutach wyszłam zza
kotary i stanęłam na specjalnie przygotowanym podeście.
Oddychałam głęboko, za wszelką cenę starając się, aby łzy
zmieszane z tuszem do rzęs nie skapnęły na suknię.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jest idealna. Sophie, wyglądasz przepięknie – szepnęła
zachwycona macocha. Konsultantki pokiwały głową z aprobatą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Uśmiechnęłam się blado, po czym odwróciłam się do lustra.
Faktycznie, suknia była przepiękna, dokładnie taka jak sobie
wymarzyłam. Im dłużej wpatrywałam się w swoje odbicie, tym
bardziej chciałam wybuchnąć płaczem. Nie mogłam już dłużej
wytrzymać; ostatnie wydarzenia sprawiły, że nigdy nie czułam się
tak beznadziejnie i bezsilnie jednocześnie. Coraz częściej
zdawałam sobie sprawę, że wyobrażenie posiadania czegoś, a
rzeczywistość były nad wyraz odległymi sprawami. Kiedy kolejny
raz pomyślałam sobie nad moimi ostatnimi dokonaniami, poczułam,
jak moja dolna warga zaczyna niebezpiecznie drgać, a jedna z łez,
które wypełniały moje oczy, spłynęła po moim policzku. Jedna z
konsultantek zauważyła to, po czym pospiesznie podbiegła do mnie
z chusteczką i zaczęła wycierać łzy, nad którymi już
kompletnie nie panowałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Wiedziałam, że się wzruszysz! Ojciec zaniemówi, jak
zobaczy cię tuż przed wejściem do kościoła – powiedziała
zachwycona, co tylko spowodowało kolejny potok łez. - Sophie,
wyglądasz pięknie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nie słuchałam ani Alice, ani tych wszystkich kobiet, które
zachwycały się moim wyglądem w tej sukni. Stałam na tym podeście
jak ostatnia sierota, patrząc na swoje lustrzane odbicie, na którym
wyglądałam żałośnie, jednak to było nic w porównaniu z tym,
jak żałośnie czułam się w duszy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Alice – mój głos drżał – Nie chcę brać tego ślubu.
W salonie zrobiło się cicho. Wszystkie kobiety spojrzały na mnie
zszokowane, a ja nadal stałam i płakałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Sophie – Alice wstała z białej skórzanej kanapy i
podeszła do mnie. - wiem, że się boisz. To nic strasznego
wychodzić za mężczyznę, którego się kocha - powiedziała
łagodnie, biorąc mnie za rękę. Spojrzałam na nią, wybuchając
płaczem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie rozumiesz – pokręciłam głową – To skomplikowane,
to wszystko dzieje się za szybko... Po prostu nie chcę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nim Alice zdążyła cokolwiek powiedzieć, usłyszeliśmy dzwonek
w drzwiach, który sygnalizował pojawienie się nowego klienta.
Instynktownie odwróciłam głowę, gdzie zobaczyłam stojącego
Nialla, który wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem
twarzy. Jak w zwolnionym tempie ujrzałam, jak macocha biegnie w
stronę blondyna, krzycząc, że nie może mnie teraz zobaczyć i
podbiegające do mnie konsultantki za wszelką cenę chcące zasłonić
mnie w sukni. Ponownie spojrzałam w lustro. Było mi już wszystko
jedno. Jedyne o czym myślałam, to mina Nialla, która dawała mi do
zrozumienia, że popełniłam największy błąd w życiu, który
będzie mnie wiele kosztować. A kopnięcie malucha, które poczułam,
tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu.</span></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: x-small;">Cailin</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jasne. A może zrobię te babeczki z marakują, które tak
ostatnio ci smakowały? Świetnie, w takim razie widzimy się
wieczorem – powiedziałam, po czym rozłączyłam się. Nie
spodziewałam się, że sprawy przybiorą taki obrót – całkiem
nieźle dogadywałam się z Mags, byłam zakochana, miałam pracę, którą
lubię... Byłam naprawdę szczęśliwa.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Z uśmiechem zaczęłam pakować do torby swoje notatki oraz inne
papiery potrzebne do pracy. Dziś naprawdę miałam świetny humor,
co postanowiłam wykorzystać wieczorem, gdzie miałam zamiar nieźle
się upić. Przez ostatnie dni, kiedy większość czasu spędzałam
na dziewczyńskich spotkaniach wsparcia organizowanych przez Penelope,
zdążyłam się zżyć ze wszystkimi. Naprawdę było mi żal Mags.
Wtedy, na tym pikniku, miałam nadzieję, że wszystko między nią a
Niallem jakoś się ułoży, jednak ten cholery ślub przekreślił
wszystko. Nie wiedziałam co o tym myśleć, jednak podświadomie
wiedziałam, że musi o nim zapomnieć. Rozpamiętywanie chwil z
Niallem nie miało sensu, tym bardziej, że Mags miała szansę
pójścia naprzód i rozpoczęcia wszystkiego jeszcze raz od nowa. Ta
perspektywa mogła się spełnić, tym bardziej, że widziałam jak
Ramos na nią patrzy. Nawet ślepy by zauważył, że ona jest dla
niego ważna i świata poza nią nie widzi, a Mags mówiąca, że to
tylko przyjaźń, jakoś brzmi mało wiarygodnie. Wszyscy widzieli, tą
niesamowitą chemię między nimi i tylko czekaliśmy, które z nich
pierwsze pęknie. Naprawdę, polubiłam Mags i chciałam aby jej się
ułożyło. Musiała jednak w końcu dostrzec to, że bajka z Niallem już się
skończyła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Z przemyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na
wyświetlacz i mimowolnie się uśmiechnęłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Już za mną tęsknisz? - spytałam zaczepnie, na co po
drugiej stronie usłyszałam śmiech.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> -Jasne, że tak. Słuchaj, Cai, możesz coś dla mnie zrobić?
To super ważne. Zanim powiesz, jakim jestem niemyślącym trollem,
uwierz mi, że to nie moja wina, że nie myślę o niczym innym, niż
o tobie...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Przestań – zaśmiałam się – czego znów zapomniałeś?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Czarnej teczki. Mogłabyś mi ją przywieźć? Menadżer mnie
zabije, jeśli nie dostanie tych papierów za godzinę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Spojrzałam za siebie. Faktycznie, na komodzie leżały dwie,
jednakowe czarne teczki. Westchnęłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jasne, podrzucę ci ją w drodze do pracy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jesteś najlepsza – powiedział uradowany. - Muszę wracać
na próbę, do zobaczenia wieczorem!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Odłożyłam telefon, zastanawiając się, po kim Zayn
odziedziczył notoryczne spóźnialstwo i zapominalstwo, które było
na swój sposób urocze. Niewiele myśląc podeszłam do komody,
zastanawiając się, która z teczek jest tą właściwą.
Wiedziałam, że nie ładnie jest grzebać w czyiś rzeczach, jednak
w tym wypadku było to konieczne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Wzięłam jedną z nich, ostrożnie ją otwierając. W środku
były moje materiały do zajęć. Odłożyłam ją na miejsce, po
czym pospiesznie sięgnęłam po drugą. Nagle dolna część teczki
otworzyła się i wszystkie papiery wyleciały na podłogę. Niewiele
myśląc, padłam na kolana, po czym zaczęłam zbierać porozrzucane
kartki. Nic ciekawego, umowy, wyciągi bankowe, potwierdzenia za
otrzymane honoraria. Nagle moją uwagę przykuł niebieski papier,
który wystawał z pliku kartek. Ciekawość zwyciężyła i po
chwili mój wzrok lustrował kolejne linijki tekstu. Z każdym
następnym słowem moje brwi unosiły się coraz wyżej, a buzia
otwierała się coraz szerzej. Ale... jak to możliwe!?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jesteś cholernym lamusem! Nienawidzę cię, śmieciu! –
wrzasnęła Pen do słuchawki, po czym rzuciła telefon na kuchenny
blat. Widząc mój zdezorientowany wyraz twarzy, wzruszyła jedynie
ramionami. - Właśnie ustalałam z Harrym szczegóły dzisiejszej
imprezy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Och – to było jedyne na co było mnie stać. Serio, kiedy
już myślałam, że Penelope niczym mnie nie zaskoczy, zawsze
znajdowała jakiś nowy sposób, aby to zrobić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nieważne, nadal nie rozumiem jak on może się spotykać z
tą cholerną Margo!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Może dlatego, że jesteś największą idiotką na ziemi? -
powiedziała słodko Elena, wchodząc do kuchni. Pen posłała jej
wściekłe spojrzenie. Dziewczyna nic sobie z tego nie robiła, po
czym skierowała wzrok na mnie. - Wszystko załatwione. Wysłałam
maile do każdego adresu w skrzynce z zawiadomieniem, że teraz ja
będę pełnić wszystkie funkcje w fundacji w zamian na ciebie –
powiedziała, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Jesteś pewna,
że ten wyjazd to dobra decyzja?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie wiem – odparłam, odgryzając kawałek marchewki.
Miałam już dość wałkowania tego tematu. - Może będzie fajnie.
Może w podróży poznam jakiegoś opalonego latynosa z
sześciopakiem, zakocham się i osiedlę się z nim w gdzieś w
środkowej Amazonii, gdzie założymy wypożyczalnie kajaków? Kto
wie – dodałam, biorąc kolejnego gryza.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Mags – Pen zbliżyła się do mnie – zaczyna mnie
niepokoić twoja obojętność i zadziwiający spokój.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zmarszczyłam brwi. Co? Przecież jestem normalna! Nie płaczę,
nie rzucam się na podłogę w rozpaczy i nie moczę łzami poduszki.
Cała noc rozmyślałam nad tym, co powiedziała Margo i nad tym, czy
warto rozpamiętywać to, co już nigdy nie wróci. Owszem, jest to
bolesne i mój mózg co jakiś czas stara się odpierać te myśli,
jednak muszę, jeżeli w przyszłości chcę normalnie żyć. Poza
tym, odkąd zaczęłam spędzać więcej czasu z Ramosem, znacznie
spokojniej znoszę wszelkie rewelacje związane z Niallem. Chyba, że
widzę go na żywo jak, dziś – wtedy jest trochę gorzej. No cóż,
jak na taki rodzaj terapii, nie jest całkiem źle.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Powoli godzę się z rzeczywistością – powiedziałam
spokojnie – Może kiedyś będę w stanie normalnie spotkać się
z nim na kawę i pogadać o starych czasach. Teraz będę się
bawić, a dziś nawalę się jak ostatnia świnia i mam nadzieję,
że pomożecie mi w tym.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie rozumiem – Elena pokręciła głową. - Nie, żebym
miała coś do Ramosa, ale... co się stało, że tak nagle
zmieniłaś postrzeganie tej sprawy z tobą i Niallem?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Może to? - podsunęłam jej kremową kopertę ze złotą
czcionką, która idealnie składała się w moje imię i nazwisko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Sophie Anne Ward i Niall James Horan mają zaszczyt zaprosić
pannę... - Elena zamilkła, po czym rzuciła zaproszeniem o
podłogę. - Jak on mógł?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Widocznie mógł – wzruszyłam ramionami. - Nie dostałaś
swojego?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie sprawdzałam poczty – odparła zszokowana.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Przez chwilę wszystkie trzy siedziałyśmy w ciszy. Też się
zastanawiałam, po jakie licho wysłali mi to cholerne zaproszenie?
Może faktycznie chcą, żebym była świadkową? Jezu, jak ja się
cieszę, że wyjeżdżam. I bardzo dobrze, że ta kartka
przekreślająca na tryliard procent moje szanse ponownego życia z
Niallem, leży na podłodze. Nie chciałam kolejny raz czytać tych
150 słów, które wbijały szpilki w moje serce.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zresztą – wstałam z krzesła – nie ma tematu. Pojutrze
wyjeżdżam, a dziś się upijemy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dziewczyny spojrzały na mnie, niepewnie kiwając głowami.
Doskonale wiedziałam, że nie nie wierzą mi, że tak nagle
przestałam myśleć o Horanie. Doskonale wiedziałam, że sama
siebie oszukuje, jednak fałszywe myślenie pozwalało mi jakoś
przetrwać to wszystko i pozostać normalną. Naprawdę, chciałam,
aby to wszystko się skończyło. Tak bardzo chciałam w to wierzyć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Chyba sobie żartujesz – Ramos z niedowierzaniem pokręcił
głową widząc stos zapakowanych walizek w moim pokoju. Spojrzałam
na niego zdziwiona, nie przestając pakować ostatniej z toreb. - Po
co ci tyle rzeczy?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Przestań – prychnęłam. - I tak się ograniczyłam.</span></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Ramos uniósł swoje brwi, jednak nic nie powiedział. Dzięki
Bogu. Już miałam dość pyskówek z nim. Ignorując go powróciłam
do mojego zajęcia, jakim było pakowanie przypadkowych rzeczy, które
tylko znalazły się w zasięgu moich rąk do torby. Tak naprawdę
nie skupiałam się na pakowaniu. Chciałam po prostu zagłuszyć
czymś wszystkie swoje myśli, które dotyczyły Nialla. Zupełnie
nie rozumiałam dlaczego w jednej chwili przychodzi na moje rozdanie
dyplomów, daje mi wielki bukiet kwiatów, by potem otrzymać
zaproszenie na jego ślub z moim największym wrogiem na świecie.
Przecież to kompletnie nielogiczne. Wydawało mi się, że doskonale
wiedział jak bardzo mnie zranił, więc dlaczego zaproszenie mnie na
swój własny ślub wydawało mu się doskonałym pomysłem? Moja
głowa niemal eksplodowała od nadmiaru myśli, wiedziałam jednak,
że ciągłe zadręczanie się tym tematem nie wychodzi mi za dobrze.
Moje tuszowanie beznadziejności w radzeniu sobie ze stratą Nialla
za pomocą wódki ocierało się o alkoholizm – przynajmniej tak
stwierdziła Margo, zanim Penelope postanowiła ją zabić własnymi
rękami. Westchnęłam. Wiedziałam, że jedynym wyjściem aby pójść
naprzód ze swoim życiem było pozostawienie za sobą swojej
przeszłości i tym co mnie z nią trzyma. Rozum za wszelką cenę
chciał aby moje użalanie się nad sobą skończyło się w jednej
chwili i abym na nowo zaczęła cieszyć się życiem, jednak serce
rozpaczliwie trzymało się myśli, że być może jakimś
niewytłumaczalnym sposobem dziecko nie jest Nialla. Cholera jasna,
moje psychiczne rozterki denerwowały już każdego, ze mną na
czele. Nie chciałam całymi dniami czuć się jak gówno i płakać
za każdym razem, jak ktoś wspomni o nim i o Sophie. Kurwa, przecież
tak dobrze mi szło dochodzenie do siebie po jego stracie. Jednak
dziś, kiedy ujrzałam go w gmachu uczelni, mój mur, który tak
pieczołowicie budowałam starając się odgrodzić od uczuć do
niego, runął z wielkim hukiem, poruszając moje serce na nowo. On
był jak cholerny bumerang, a ja od zawsze nienawidziłam bumerangów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Trudno, czas znów rozpocząć moje mozolne pozbieranie swojego
życia . Oby ta podróż z Ramosem pomogła mi zapomnieć o tym
wszystkim jak najbardziej.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - No proszę – z letargu wyrwał mnie Ramos, przyglądając
się pomiętej kopercie leżącej na komodzie. - Nawet ja nie
dostałem jeszcze swojego. Świeczka, którą miałam właśnie
miałam włożyć to torby, wypadła mi rąk. Spojrzałam z
niedowierzaniem na Dana.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co? - w moim gardle uformowała się nieprzyjemna gula. No
dajcie spokój, przecież to jakiś żart.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Widocznie jesteś jedynym pożądanym gościem na tej wielce
ekskluzywnej imprezie – Ramos zaśmiał się pod nosem. Zagotowało
się we mnie. Ramos,ty pierdolony dupku.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zamkniesz się w końcu? - warknęłam. - Mam gdzieś ten
cholerny ślub, Nialla i twoją pieprzoną siostrę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie mów tak o niej – tym razem to Dan niebezpiecznie
podniósł głos. Wiedziałam, że przekroczyłam granicę. Złe
wyrażanie się o rodzinie Ramosa skutkowało nie tylko jego
zdenerwowaniem, ale czasem także jego pięścią lądującą na
czyjeś twarzy. W tamtym momencie miałam to gdzieś. Chciałam go
wkurzyć, żeby dał mi spokój.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Bo co? Doskonale wiesz, że to ona zniszczyła mi życie –
odparłam z wściekłością, wstając z podłogi. - Gdyby nie ona,
na pewno nie stałbyś tutaj i nie patrzył jak się pakuje na
wyjazd z tobą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Ramos zacisnął usta w wąską kreskę. Doskonale zdawałam sobie
sprawę, że za chwilę wybuchnie. Mogłam na tym poprzestać, jednak
byłam wściekła jak nigdy dotąd.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Ty nigdy nie dorównasz jemu – powiedziałam triumfalnie.
Nim mrugnęłam, Ramos stał przy mnie. Jego wzrok płonął z
wściekłości. Jeden zero dla mnie, Ramos. Trafiłam w czuły
punkt, co?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nagle w jego oczach ujrzałam rozbawienie tą całą sytuacją,
czym całkowicie mnie zdezorientował. O co tu chodzi do cholery?!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> -Chyba już dorównałem, Mags – powiedział cicho, wciąż
patrząc mi w oczy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Kurwa. Znów to robił. Nie wiadomo jak odkrył, że jego
spojrzenie sprawiało, że cała mięknę, a ten skurwysyn właśnie
wykorzystywał to przeciwko mnie. Naprawdę, chciałam przerwać ten
kontakt wzrokowy, jednak zieleń jego tęczówek dziwnym trafem
przyprawiała mnie o palpitacje serca. Stałam, wciąż milcząc.
Dopiero teraz zauważyłam jak znajdujemy się blisko siebie. Jego
czoło niemal stykało się z moim, a jego spojrzenie, które z
figlarnego teraz zmieniło się w uwodzicielskie, kompletnie nie
ułatwiało mi zerwania tej cholernej więzi, która wytworzyła się
między nami. Czułam, jak powietrze zagęszcza się od nadmiaru
emocji.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Prawda? - szepnął prosto w moje usta. Zadrżałam,
oszołomiona tym, jak on na mnie działał. Mój oddech
przyspieszył, po tym, jak jego dłoń musnęła moje ramię, sunąc
do góry, doprowadzając mnie do zawału. Moja podświadomość
doskonale wiedziała, że Dan robi to po to, aby mnie rozwalić
emocjonalnie. Jednak cichutko dała do zrozumienia, że jego zamiary
nie ograniczają się jedynie do zrobienia mi na złość...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie dam ci się sprowokować – odparłam cicho, muskając
jego usta. Przyjemne dreszcze rozeszły się po moim ciele. Czułam
jednak, że moje posunięcie nieźle go zaskoczyło. Dwa zero, Dan.
Wszelkimi sposobami chciałam zmusić się do myślenia, że nasze
zachowanie to jedynie swoista wymiana ciosów, jednak podobało mi
się to, co się działo. Cholera jasna, to nie miało być tak.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Mój puls znów przyspieszył, kiedy jego dłoń znalazła się na
moim karku, natomiast druga objęła mnie w pasie. Poczułam, jak
tracę oddech za każdym razem, kiedy podnosiłam wzrok z jego ust w
jego oczy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Już to zrobiłaś – szepnął, znów dotykając moich ust.
Miękkość jego warg doskonale wystarczała by moje nogi zrobiły
się jak z waty, jedynie silne ramiona Ramosa, które trzymały mnie
w objęciach nie pozwalały, abym osunęła się na podłogę. Jego
pocałunek bardzo różnił się od tego, którym mnie obdarzył po
pikniku w parku. Może dlatego, że tym razem chciałam, żeby to
się stało?Rozchyliłam wargi, pozwalając aby jego język wślizgnął się
do środka i zarzuciłam mu ręce na szyję. W mojej głowie nie
znajdowało się nic innego, jak odgłos odpalanych fajerwerk i
zielone oczy Ramosa. Naprawdę, nie mam pojęcia, jakim cudem on
wyzwala we mnie tak sprzeczne uczucia? Najpierw nienawidzę go do
szpiku kości i chcę go zabić, a po chwili całuję się z nim i
nie myślę o niczym innym, niż o pójściu z nim do łózka. Byłam tak bardzo popierdolona.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Ramos, ty chory skurwysynie – mruknęłam w przerwie
naszych pocałunków.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zamknij się w końcu – odparł, po czym ponownie wpił
swoje wargi w moje. Moje serce waliło jak oszalałe. Chyba w życiu
nie czułam tak wielkiego pożądania. Nawet nie wiem kiedy moja
koszula znalazła się na podłodze, a moje dłonie niecierpliwie
próbowały zdjąć z Ramosa podkoszulek. Nie mam pojęcia jakim
cudem znaleźliśmy się na moim łóżku, ani kto zamknął drzwi.
W tamtym momencie miałam wszystko gdzieś. Jedyne co kłębiło się
w mojej głowie, to brak myśli dotyczących Nialla oraz myśl, że
to co właśnie wyprawiamy cholernie mi się podoba.</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: x-small;">Liam</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Kiedy tylko przekroczyłem próg zatłoczonego baru, od razu
zauważyłem Nialla siedzącego przy barze. Z westchnieniem
pokręciłem głową i ruszyłem w jego kierunku. Doskonale
wiedziałem, że od jakiegoś czasu kompletnie nie radzi sobie ze
swoim życiem. I chociaż bardzo wszyscy chcieliśmy, żeby było jak
dawniej, wiedzieliśmy że to nigdy nie nastąpi. Niall również
zdawał sobie sprawę, jednak za nic nie potrafił pójść do przodu
i pozbierać się do kupy. Dlatego, kiedy zobaczyłem jego wiadomość,
w której niemal błagał abym z nim pogadał, wiedziałem, że to ja
muszę być tym, który poprzez terapię szokową pozwoli mu ogarnąć
jego życie i przystosować je do doroślejszych i bardziej
odpowiedzialnych warunków.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Gorszy dzień, huh? - spytałem, z uśmiechem podchodząc do
mojego przyjaciela. Ten smętnie na mnie spojrzał, po czym w
odpowiedzi przesunął w moją stronę kufel piwa. Usiadłem na
stołku obok niego biorąc piwo do ręki. Przełknąłem gorzkawą
ciecz, po czym spojrzałem badawczo na Nialla, który sprawiał
wrażenie jakby za chwilę miał się rozpłakać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Stary, nie chcę się żenić – jęknął, opróżniając
swój kufel do końca, po czym skinął w stronę barmana, aby podał
mu to samo. - Kompletnie nie jestem na to gotowy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Wbiłem wzrok w swój kufel, zastanawiając się co powiedzieć.
Jasne, nie był gotowy stanąć przed ołtarzem, a co dopiero na
bycie ojcem. Nieźle się wkopał, a czas nieubłaganie dawał do
zrozumienia, że nie da się już tego wszystkiego odkręcić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jestem takim kretynem, Liam. Dlaczego? Wytłumacz mi to –
powiedział, po czym znów sięgnął po kufel, wypijając połowę
jego zawartości.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Wiesz, masz całkiem niezły dorobek jak na dwadzieścia
jeden lat - powiedziałem żartobliwie - miliony na koncie, rzeszę
fanek, niezłą dziewczynę i dziecko w drodze...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zamknij się – przerwał mi ruchem dłoni. - Jesteś
idiotą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Chłopak osunął się na bar z głośnym westchnięciem.
Niezaprzeczalnie był nieźle wstawiony. Kiedy zastanawiałem się
nad zabrania mu piwa, które przed chwilą zamówił, ten nagle
podniósł swoją głowę z blatu i spojrzał na mnie żałośnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie poradzę sobie bez niej – znów spuścił głowę. -
Spieprzyłem sprawę, straciłem ją. Serio, miałem nadzieję, że
to nie jest moje dziecko, bo wtedy my nie... ale te cholerne
badania... Kurwa. Zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie pokocham tego
dziecka tak bardzo jakbym chciał? Bo ilektoć na nie spojrzę, będę
przypominał sobie, że to właśnie przez nie moje serce już nigdy
nie będzie kompletne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Niall – przerwałem mu – to dziecko nie jest niczemu
winne. Nie możesz go obwiniać za coś, co zdarzyło się zanim ono
przyszło na świat. Nawet tak nie mów. Weź się w garść.
Przecież jakoś pozbierałeś się po waszym poprzednim rozstaniu.
Wiem, że będzie ci ciężko, ale musisz ruszyć do przodu.
Opłakiwanie waszego rozstania doprowadzi do zniszczenia ciebie.
Jesteś facetem, musisz się pozbierać. Weź na klatę swoje
obowiązki, teraz wszystko się zmieni. Czas dorosnąć, mimo tego
że są te ekstremalne warunki. To moment na zamknięcie rozdziału
z Mags.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Blondyn kręcił głową jakby chciał wyprzeć te słowa.
Wiedziałem, że łatwo jest to wszystko mówić, gorzej wcielić w
życie. Po chwili jednak spojrzał na mnie zrezygnowany.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Masz rację – westchnął.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Przez chwilę milczeliśmy, popijając piwo. Po głowie wciąż
chodziło mi jedne pytanie, które tak bardzo chciałem mu zadać,
jednak bałem się, że to o co zapytam ponownie rozwali go
emocjonalnie. Postanowiłem jednak spróbować.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dlaczego zaprosiłeś Mags na ślub? - wypaliłem, po chwili
żałując swoich słów, kiedy ujrzałem jak mój przyjaciel
gwałtownie obraca głowę w moją stronę i wytrzeszcza oczy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co? - zapytał zszokowany. - Alice nie rozsyłała jeszcze
zaproszeń...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Teraz to ja siedziałem zamurowany. O co tu do cholery chodziło?
Coraz mniej rozumiałem z relacji Mags i Nialla. Ta pojebana telenowela
z ich udziałem zaczynała mnie już drażnić.
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Spojrzałem na Nialla, który był na skraju załamania nerwowego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jak Sophie mogła to zrobić... – powiedział wściekle,
zaciskając pięści.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jeśli to cię pocieszy, to ona i tak by nie przyszła.
Pojutrze wyjeżdża z Londynu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Kolejny raz pożałowałem swoich słów. Jej osoba definitywnie
powinna być tematem tabu w naszym towarzystwie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jak to wyjeżdża? - spytał cicho. - Z Ramosem?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nie odpowiedziałem. Wiedziałem, że i tak się domyśla.
Skinieniem głowy poprosiłem barmana o jeszcze jedną kolejkę dla
siebie i Nialla. Czułem, że będzie nam potrzebne nie tylko piwo,
ale i spora ilość wódki. Myślałem, że moje słowa będą
jakąkolwiek motywacją dla Nialla, jednak kiedy spojrzałem na
niego, serce zaczęło mi się krajać. Dopiero wtedy, kiedy
widziałem go ze spuszczoną głową, patrzącego na swoje spodnie,
dotarło do mnie, że jego problemem nie jest wcale wejście w
dorosłość. Drugi raz w życiu tracił największą miłość
swojego życia i tym razem nie mógł zrobić nic, aby ją zatrzymać,
a nawet ja, jego przyjaciel nie umiałem pomóc mu pogodzić się z
tym faktem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-49965273193111393652015-04-05T21:21:00.003+02:002015-04-05T21:21:49.921+02:0018. Midnight memories.<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Za
oknem robiło się coraz jaśniej, a impreza w <i>Trekstock </i>wciąż
trwała w najlepsze. Co więcej, nikt nie miał zamiaru zbierać się
do domu. Razem z Liamem leżeliśmy niczym kłody na kanapie,
pozwalając, aby dudniący bas jednego z utworów Calvina Harrisa
miażdżył nam czaszki. Byłam całkowicie zalana w trupa, jednak
miałam to gdzieś. Miałam powody by sobie na to pozwolić – w
końcu wygrałam proces, z drugiej strony, jakiekolwiek szanse na
odzyskanie Nialla absolutnie i nieodwracalnie zniknęły. Myślę, że to był
całkowicie wystarczający powód, aby sięgnąć po jeszcze jedną
butelkę Smirnhoffa. A potem Metaxy. I Jacka Danielsa.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Z
całej siły walcząc z uporczywymi mroczkami przed oczami, starałam
się pozostać świadoma tego co wokół mnie się działo, poprzez
obserwowanie innych uczestników imprezy. Niestety, kompletnie nie
pomagał mi w tym Payne, który pijackim głosem opowiadał mi
właśnie o tym, jak zamierza założyć hodowlę biedronek gdzieś w
środkowym Meksyku.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Spojrzałam
przed siebie, gdzie ujrzałam Louisa i Elenę, który zdawali się
nie przejmować się tym, że ich taniec wygląda bardziej jak
pornoteledysk, gdzieś obok nich zauważyłam Zayna i Cailin, który
wyglądali na naprawdę zakochanych, Harry’ego, samotnie
polewającego sobie kolejne kolejki (jednak po jego minie, nie sądziłam, aby mu to przeszkadzało), Mateusza z Tessą, i Penelope,
która piorunowała wzrokiem towarzyszkę mojego kuzyna. Mój wzrok
lustrował kolejne sylwetki moich znajomych, zauważając, że
nigdzie nie dostrzegłam Ramosa. Nim zdążyłam zastanowić się
nad tym, gdzie on się podziewa, poczułam jak ktoś pochyla się
nade mną.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Chyba masz już dość na dziś – ciepły oddech muskał moją
szyję. Przez milisekundę poczułam ciarki na całym ciele.
Uwielbiałam kiedy to samo robił to Niall. Niall… Powinnam
poszukać sobie kolejnej butelki do opróżnienia i kompana lepszego
od Liama, który wciąż opowiadał o biedronkach. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Wyglądam jakbym była pijana? – uzbrojona w sztuczny uśmiech
odwróciłam się w stronę Ramosa, który wciąż pochylał się
nade mną. Jego oczy, zdradzały, że też wypił, jednak nie był
nawet w połowicznym stanie, co ja. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Absolutnie nie – Dan ściągnął brwi, po czym przeszedł przez
środek kanapy, usadawiając się pomiędzy mną a Liamem. – Jak
się trzymasz? </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Cudownie – odparłam, sięgając po szklankę, która stała na
stoliku. Miałam gdzieś co w niej jest, potrzebowałam jeszcze
więcej alkoholu. – Mój były chłopak żeni się z twoją
siostrą. Myślisz, że mogłabym zostać świadkową? </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Zamiast
odpowiedzi Ramos wywrócił oczami i usadowił się wygodniej.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Przestań już. Taka jest kolej rzeczy. Nic już nie zrobisz. Poza
tym, zapomnisz o tym, spokojnie. Czeka nas podróż życia! </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> No
tak, kompletnie zapomniałam. Wciąż nie byłam pewna, czy wyjazd
tuż po odebraniu dyplomu z LSE jest dobrym pomysłem. Zresztą, co
miałam lepszego do roboty? Torturowanie się codziennym czytaniem
newsów o Niallu, który był wniebowzięty tym, że zostanie tatą?
Hm, ja już to robiłam. Jak bardzo to żałosne? W każdym bądź
razie, dzięki Ramos. Teraz już nie wiem, co gorzej ci wychodzi –
prowadzenie przegrywanych spraw, czy pocieszanie.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Uważając
swoją sarkastyczną ripostę za dobrą, miałam zamiar odszczekać
mu się, jednak zamiast tego powiedziałam jedynie:</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Idę rzygać.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Niezdarnie
podniosłam się z kanapy, po czym udałam się w kierunku toalety.
Torsje nasilały się z każdym następnym krokiem, z każdą
następną sekundą miałam coraz mniejszą pewność, iż uda mi się
dojść do łazienki zanim zwymiotuje.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Z
hukiem wpadłam do mikroskopijnej toalety, niemal taranując mojego
adwokata beztrosko całującego się z Jessie, znajomą z uczelni. No
proszę, kto by pomyślał, że najsztywniejszy facet Londynu puści
się w tango z dziewczyną, która w życiu nie miała chłopaka.
Wow, imprezy zbliżają ludzi. Ewentualnie alkohol. Albo
mikroskopijny kibel w mojej fundacji. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Padając
na kolana, oparłam się czołem o chłodną muszlę i oddychając
głęboko, próbowałam oczyścić swój umysł z wszystkich myśli,
które niczym niemy film, przewijały się w mojej głowie.
Widziałam przed oczami wszystko – pierwsze spotkanie z Niallem,
pierwszy pocałunek, jego <i>Little things</i> grane u mnie przed domem,
wesele, chwila w łazience Sophie… Czy ja już umieram?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Po
kilku minutach głębokiego oddychania, torsje przestały się
nasilać; nie odważyłam się jednak podnieść z podłogi. Było mi
dobrze. Miałam gdzieś, że leżę na podłodze w kiblu jak ostatnia
ciota i totalny zgon. Moja głowa wciąż oparta była o muszle i
wciągając zapach cytrynowej kostki <i>Domestos</i>, po prostu było
mi dobrze. Myśli przestały gnać, a ja czułam, że powoli wracam
do rzeczywistości. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Kiedy
rozważałam czy uda mi się naćpać toaletową kostką, drzwi
łazienki otworzyły się i stanęła w nich Penelope. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Tu jesteś – spojrzała na mnie beznamiętnie. – Mam nadzieję,
że zdajesz sobie sprawę, że wyglądasz jak niedorobiony zjeb? -
spytała, szczerząc się. Posłałam jej piorunujące spojrzenie, po
czym powróciłam do poprzedniego zajęcia, jakim było spokojnie
wegetowanie na muszli klozetowej. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Rozumiem, że też mnie olewasz? Co się z wami dzieje! Dlaczego on
nawet na mnie nie spojrzy?! Ubrałam najlepszą kieckę, w której
mnie uwielbia, robię seksowne pozy, co chwilę poprawiam makijaż, a
on co!? On ciągle patrzy tylko na nią! – głos Pen z każdą
następną chwilą był coraz bardziej piskliwy. Kompletnie nie
rozumiałam, o co jej chodzi. Przecież Harry od kilku godzin
samotnie siedział przy prowizorycznym barku, namiętnie z kimś esemesując. Więc może…</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Kłopoty w raju? – spytałam słabo. Zamiast odpowiedzi usłyszałam
ciszy szelest i po chwili ujrzałam Pen na swoim poziomie. Brunetka
spojrzała na mnie żałośnie i schowała twarz w dłoniach.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Co ona ma czego ja nie mam? Czy potrafisz mi to wytłumaczyć, bez
używania dziwnych i długich słów? – zapytała, a ja miałam
wrażenie, że znów totalnie nie mam pojęcia o co chodzi. Czy odkąd
wyszłam z tej pieprzonej wesołej kolacyjki, cokolwiek ogarniałam?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
O czym ty mówisz? – odważyłam się zadać to pytanie, jednak po
milisekundzie wiedziałam, że popełniłam karygodny błąd – oczy
mojej przyjaciółki ciosały we mnie burzą z piorunami, wzbogaconą
o ogniste tornado.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Jesteś tak wielką idiotką, Mags – prychnęła. – Matty. Matty
i ta wywłoka Tessa. Dlaczego on spędza z nią tyle czasu? Czy
naprawdę woli umawiać się z dziewczyną noszącą bojówki niż ze
sławną modelką? – jęknęła.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Wysłuchiwałam
jej żalów, będąc wciąż oparta o toaletę. Naprawdę staram się
być dobrą przyjaciółką. Najlepszą, jaką kiedykolwiek człowiek
miał. Zwykle w takiej sytuacji staję na głowie, aby pomóc drugiej
osobie; wysłuchać jej, doradzić, pomóc jej uporać się z tym
ciężkim okresem, wysłuchać, bądź po prostu posiedzieć w ciszy.
Zawsze to ja byłam tą, która stawiała szczęście przyjaciela i
wszystko inne nad swoim, jednak w obliczu tego, co działo się w
moim życiu przez ostatnie kilka tygodni, miałam dość. Może i
byłam egoistką, ale najzwyczajniej w świecie to ja teraz
potrzebowałam pomocy i wsparcia, jak nigdy wcześniej. Czułam się
okropnie; ciężar, który nosiłam ze sobą wciąż się powiększał,
a ja nic nie mogłam na to poradzić. Tak bardzo potrzebowałam
kogoś, kto będzie potrafił zrozumieć i pomóc mi ogarnąć to, co
właśnie działo. Ja sama nie miałam na to siły. Chciałam się
poddać. Najzwyczajniej w świecie poddać. Miałam wszystko gdzieś.
Chciałam po prostu zniknąć. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Było
mi wszystko jedno, dlatego zdecydowanym głosem przerwałam lamenty
Pen.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Mam to w dupie, Pen. Niall się żeni, nie mam już siły. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Brunetka
natychmiast umilkła i ten stan utrzymywał się więcej niż minutę,
co niezwykle mnie zdziwiło. Poczułam, że już nie wytrzymam. Nie
mam pojęcia, czy winny był tutaj alkohol, czy też te nieprzyjemne
uczucie przed rzyganiem, ale po prostu rozpłakałam się. Wielkie
krople łez zmieszane z tuszem do rzęs, bezlitośnie kapały na
muszlę, zostawiając po sobie czarne smugi. Czułam, że to koniec.
<i>Mój koniec. </i> Moja psychika znów przestała istnieć. Czułam
się tak emocjonalnie pusta, wyczerpana tym wszystkim. Mój szloch
spotęgował się, kiedy poczułam, jak delikatne dłonie Pen,
obejmują mnie, po czym lekko przesuwają do siebie. Brunetka
trzymała mnie w ramionach, po prostu milcząc, a ja wyciskałam z
siebie kolejne porcje łez. Który raz już płaczę? Może to już
tradycja? A może po prostu byłam stworzona do tego, aby ciągle
ryczeć? To była chyba najbardziej prawdopodobna opcja.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Dłonie
Pen gładziły mnie po plecach, a ja wtulona w nią niczym dziecko,
starałam się uspokoić. Nadaremnie. Moją głowę wciąż atakowały
wspomnienia z nim, które w połączeniu z <i>I know you care, </i>które
w tym momencie postanowił sobie puścić w głowie mój mózg,
sprawiły, że poczułam się beznadziejnie jak nigdy. Nie dlatego,
że cholernie nienawidziłam tych wspomnień i tej piosenki, ale
dlatego, że wiedziałam, że mimo tego, iż już nigdy nie będzie
dane nam być ze sobą, że mu zależy. Że zależy nam obojgu, a
świadomość tego sprawiała, że coraz bardziej pogrążałam się
w rozpaczy. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Dlaczego zawsze dostaje po dupie, Pen? – spytałam cicho. – Co
ja takiego zrobiłam?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, Mags. Nie umiem. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Cisza
ponownie wypełniła pomieszczenie, jednak było to tylko chwilowe,
ponieważ po chwili znów usłyszałam głos mojej przyjaciółki. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Poradzisz sobie, rozumiesz? Zawsze to robisz. A ja, my wszyscy ci w
tym pomożemy. Nie możesz wiecznie żyć w żałobie. Życie toczy
się dalej, musisz zrobić kolejny krok w przód, zamiast dwa w tył.
Pozbierasz się, choć nie gwarantuje ci, że będzie łatwo. Moja
Mags zawsze powstaje jak feniks w popiołów, nie? – powiedziała
dziarsko, a na mojej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Miała racje; nie
miałam innego wyboru, musiałam pozbierać się do kupy i ruszyć
dalej. W tamtym momencie moja podświadomość schowała białą
flagę głęboko do kieszeni i podniosła dumnie głowę na znak
rozpoczęcia nowego rozdziału. Ciekawe tylko, ile będzie trwać ten
bojowy stan? Dwa dni? Tydzień?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Znałam
siebie i wiedziałam, że moja chwilowa poprawa nastroju i chęć do
życia nie będą trwały długo. Z drugiej strony, ile można się
mazać!?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> Otarłam
łzy z policzków, po czym nieudolnie podniosłam się z kafelków.
Mój wizerunek pozostawiał wiele do życzenia, jednak nie
przejmowałam się tym. Przecież zanim nie myślałam o Niallu,
nawet dobrze się bawiłam, dlaczego więc nie miałabym wrócić do
tego poprzedniego stanu?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Widzę, że w końcu postanowiłaś się ogarnąć – powiedziała
Pen, która również podniosła się z podłogi. – Zabawmy się
porządnie, urżnijmy się w trupa! </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Pokiwałam
twierdząco głową, czując jak w kieszeni mojej sukienki zaczyna
wibrować telefon. Pen spojrzała na mnie pytająco, a ja w
odpowiedzi wzruszyłam ramionami. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Nie odbierzesz? </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
To pewnie Ramos. Jego przesadna opiekuńczość zaczyna mnie drażnić.
Czy to nie podchodzi pod stalking?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Spojrzałyśmy
na siebie, po czym zachichotałyśmy. Penelope widząc moją
poprawę nastroju odwróciła się i nacisnęła klamkę, wychodząc
z łazienki, miałam dziwne przeczucie. Nie dawało mi to spokoju,
więc pospiesznie wyjęłam telefon z kieszeni. Przesuwając blokadę
i widząc nieodebrane połączenie zamarłam. Stałam jak słup
wpatrując się w te pięć liter, które ułożone w słowo <i>Niall
</i>, sprawiało, że moje serce kolejny raz przeszło przez
krajalnice. Niall. Do. Mnie. Zadzwonił. NIALL. A ja nie odebrałam
tego połączenia. Jestem taką straszną idiotką. Penelope widząc,
że stanęłam, podeszła bliżej.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Co się stało? Znów zmiana nastroju? – zapytała podirytowana. –
Chodź, słyszałam, że Liam załatwił jeszcze więcej alkoholu.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Niall dzwonił… - wymamrotałam. Pen spojrzała na mnie zaskoczona
i to było jedyne, co widziałam, ponieważ sekundę później
zgięłam się w pół, po czym zwymiotowałam wszystko co dotychczas
jadłam. Poczułam nieprzyjemny posmak w buzi, po czym nastąpiła
kolejna runda wymiocin. Miałam wielką nadzieję, że wyrzygałam
wszystkie wnętrzności, łącznie z sercem; jedyne o czym myślałam,
to to, że nie odebrałam tego cholernego telefonu, który
nieświadomie znów sprawił, że pojawił się jakiś płomyczek
nadziei. To zabawne jak jedno, głupie nieodebrane połączenie może
sprawić, że momentalnie odzyskujesz życiowe chęci. Ewentualnie
rzygasz jak pojebana.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Gorączkowo
zastanawiałam się co zrobić, zadzwonić i dalej żyć złudną
nadzieją, czy jednak odpuścić i nauczyć się żyć na nowo? Nim
zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, poczułam się
strasznie senna. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"> -
Pen? Tak bardzo chce mi się spać…</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"><i>Dwa
dni później.</i></span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Razem
z Pen siedziałyśmy w mojej kuchni wpatrując się w mój telefon.
Sprawa telefonu Nialla wciąż nie była wyjaśniona, a ja nie miałam
za grosz odwagi, aby odezwać się do niego i zapytać o co chodziło.
Owszem, mogłabym to robić bez problemu, gdyby moją jedyną
wypowiedzią byłoby cokolwiek innego, niż <i>hej, po co dzwoniłeś?
Dalej mnie kochasz? </i></span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Wiem,
że bez problemu mogłabym puścić ten epizod w niepamięć, (co tak
naprawdę miało miejsce; przecież następnego ranka po imprezie
byłam kompletnie nieżywa i kompletnie pozbawiona jakichkolwiek
urywków z poprzedniego wieczoru i jedynie rejestr mojego telefonu
utwierdził mnie w przekonaniu, że telefon Nialla nie był snem)
jednak moja ciekawość była na najwyższym poziomie od
niepamiętnych czasów. Koniecznie chciałam dowiedzieć się, czego
w środku nocy chciał ode mnie blondyn. Myślałam, że wszystko już
sobie wyjaśniliśmy i nie mieliśmy żadnych powodów aby do siebie
dzwonić – och, oprócz ostatniej rodzinnej kolacyjki u Sophie.
Jaki ten świat jest mały. Może już niedługo dowiem się o innych
przyrodnich braciach i siostrach patologicznej rodziny Ward-Ramos?
Chyba muszę wypytać Elenę o jej dokładne pochodzenie.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Dzwoń
– Penelope podniosła swój wzrok na mnie. Zrobiłam to samo i
przed kolejne kilka sekund wpatrywałyśmy się w siebie. - No
dalej. Co ci szkodzi.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Co
mi szkodzi? Kolejna łzawa noc, których miało już nie być od
momentu mojej ponownej przeprowadzki do Londynu? Miałam być silna,
nie mazgaić się przy pierwszej, lepszej okazji! Kiedy już miałam
podzielić się swoimi spostrzeżeniami z Penelope, znów odezwała
się moja masochistyczna natura.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Okej
– powiedziałam obojętnie, biorąc telefon do ręki. Brawo Mags,
jesteś tak bardzo popierdolona. - Dzwonię.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Kiedy
już miałam wybierać numer, na moim wyświetlaczu pojawiła się
twarz Daniela, sygnalizująca połączenie. Niewiele myśląc,
nacisnęłam zieloną słuchawkę.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Doszłaś
już do siebie? - żadnego powitania. Och, to takie w kurewskim
stylu Ramosa.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Nie
widać? Odebrałam telefon – powiedziałam, na co po drugiej
stronie usłyszałam śmiech Dana.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Faktycznie,
kolosalne osiągnięcie. Zresztą, nie ważne. Załatwiłem nam
bilety. Za cztery dni lecimy do Dubaju!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Co?
- tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić. Dubaj? Cztery dni? O
co do cholery chodzi!?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Nim
zdążyłam zadać to pytanie Ramosowi, moja podświadomość zaczęła
podsuwać mi urywki rozmów na temat wyjazdu. No tak, przecież się
zgodziłam. Wow, zaczynam coraz lepiej kojarzyć fakty. Chyba mój
mózg w stanie dochodzenia do siebie po suto zakrapianej imprezie
potrafi pracować jeszcze szybciej, niż zazwyczaj. Ekstra.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Cztery
dni. Wystarczająco, żeby skończyć studia, spakować manatki,
wyjechać i mieć wszystko w dupie, przynajmniej na jakiś czas. Cóż,
kurczowo trzymałam się myśli, że będzie fajnie, że może
trochę zapomnę o tym wszystkim, jednak wiedziałam, że prędzej
czy później zobaczę zdjęcia Sophie, Nialla i dziecka w jakimś
magazynie czy wiadomościach, a wtedy znów wszystko wróci. A ja
znów będę w rozpaczy. Pieprzone błędne koło. Może najlepszym
rozwiązaniem będzie samobójstwo? Może uda mi się trafić do
Gravesend, gdzie kiedyś skakałam na bungee? Już raz o mało mi się
udało ze sobą skończyć, poza tym śmierć w tym miejscu byłaby
niezwykle spektakularna, w dodatku na pewno mówiliby o tym we
wszystkich mediach! </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Moje
rozmyślania nad tym, czy na moim pogrzebie pojawiłby się Niall,
ponownie przerwał głos Ramosa.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Mags?
Jesteś tam jeszcze?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Penelope
spojrzała na mnie krzywo, po czym pospiesznie wyrwała mi telefon z
ręki.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Halo?
Ramos? Tak się składa, że mamy z Mags bardzo ważną sprawę do
załatwienia, więc czy byłbyś tak uprzejmy i pozwolił nam
dokończyć? O nie, to zabrzmiało zbyt miło, a więc –
spierdalaj, Ramos. Buziaczki – powiedziała słodko, po czym
oddała mi telefon.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Widząc
jak osłupiała przyglądam jej się z otwartą buzią, wzruszyła
jedynie ramionami, po czym wybrała numer Nialla i podała mi
telefon. Ostrożnie przyłożyłam telefon do ucha i czułam
narastającą niepewność z każdym następnym sygnałem. Kiedy w
końcu usłyszałam głos Nialla nagrany na jego sekretarce,
rozłączyłam się czując ulgę. Naprawdę nie byłam gotowa na tą
rozmowę. A może on jedynie się pomylił wybierając numer?</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Odłożyłam
telefon na blat, po czym spojrzałam na Pen, która wpatrywała się
we mnie z konsternacją. Naprawdę, nie miałam pojęcia, co jej
chodzi po głowie, miałam jedynie nadzieję, że nie wpadnie na
szalony pomysł pojechania do apartamentu Horana.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Czuję
się beznadziejnie, Pen. Nic mi w życiu nie wychodzi –
westchnęłam, opierając się o krzesło.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Nie
tylko tobie – odparła brunetka, nalewając do szklanek whisky.
Spojrzałam smętnie na to,co robi. Widocznie zasada nie picia do
południa już nikogo nie obowiązuje. - Zdrowie za naszą
beznadziejną egzystencję na tym świecie, Mags. Mam nadzieję, że
umrzemy marnie – powiedziała uroczyście, podając mi szklankę.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Już
do końca życia będe sama. Chyba czas zacząć rozglądać się za
jakimś puszystym kotkiem – mruknęłam, kiedy pociągnęłam łyk
whisky.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Ewentualnie
zamieścić ogłoszenie na jakieś lesbijskiej stronie – dodała
Pen, ponownie nalewając alkohol do szklanek.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Daj
spokój, z tobą wcale nie jest tak źle. Przynajmniej masz wybór z
którym facetem być – odparłam, na co moja przyjaciółka
spojrzała na mnie jakbym była z kosmosu. Posłałam jej pytające
spojrzenie, lecz kiedy ta już otworzyła usta z zamiarem
powiedzenia czegoś, drzwi mojego domu otworzyły się i po chwili
ujrzałyśmy Mateusza ubranego w garnitur. Ten wchodząc do kuchni
pokręcił głową widząc naszą poranną alkoholizację.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Niezłe
jesteście. Jeszcze wam mało po ostatniej imprezie? - zapytał, na
co wzruszyłam ramionami.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Swoją
drogą, przyganiał kocioł garnkowi. Zapewne już nie pamięta,
kiedy kompletnie zalany siedział jak ostatnia sierota pod ścianą
i porozumiewał się jedynie na migi, ponieważ wydawało mu się,
że zapomniał alfabetu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Ukradkiem
spojrzałam na Pen, która zawsze miała w zwyczaju odszczekać się
mu jakąś ciętą ripostą. Dziś było jednak inaczej. Dziewczyna
siedziała cicho ze spuszczoną głową, wpatrując się w swoje
paznokcie. Ten widok sprawił, że moja podświadomość zapaliła
czerwoną lampkę. Halo, przecież Penelope nigdy tak się nie
zachowuje! </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Widząc
ją w takim dziwnym stanie, spojrzałam oskarżycielsko na Mateusza.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Czy
łaskawie powiesz mi co tu jest grane? Znów wylądowaliście razem
po ostatniej imprezie w jakiejś kanciapie i żałując tego co się
stało nie odzywacie się do siebie? A może...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Zamknij
się już, Mags – podirytowana Penelope rzuciła we mnie swoim
notatnikiem. Nim zdążyłam ją nawyzywać, pociągnęła mnie za
rękę, mówiąc jedynie: - Na górę.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Kompletnie
zdezorientowana pozwoliłam aby brunetka holowała mnie do mojego
pokoju. Nie miałam pojęcia co się dzieje – być może w ciągu
dwóch dni, odkąd rozpaczałam po nieodebranym telefonie od Nialla
coś mnie ominęło? Sądząc po minie Pen, chyba miałam rację. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Kiedy
tylko przekroczyłyśmy próg mojego pokoju, dziewczyna puściła
moja rękę i odwróciła się do mnie. Nim zdążyłam się odezwać,
ona zrobiła to pierwsza.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - To
koniec – westchnęła, po czym rzuciła się na łóżko. - Matty
i ja to koniec.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Co?
Jak to? - zapytałam, czując, że coraz mniej rozumiem z tej
sytuacji. Niezła ze mnie egoistka. Znów za dużo myślę o sobie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Na
tej imprezie w </span><i style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Trekstock, </i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">po tym kiedy wsadziłam cię
kompletnie nawaloną do taksówki, dosłownie wyrwałam Matty'ego z
rąk tej wywłoki. On strasznie się za to wkurzył. Kiedy
próbowaliśmy rozmawiać, powiedziałam mu, że wciąż o nim
myślę, a ten mały epizod z Harrym już się nie liczy. Myślałam,
że będzie się cieszył, jednak on powiedział jedynie, że on i
ta cała Tessa... Że to, co się dzieje między nimi ma sens. A ja
już mogę być tylko jego dobrą znajomą – powiedziała cicho.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Stałam
naprzeciwko niej i wiedziałam, że Mateusz po części ma racje.
Nastrój Penelope był bardziej zmienny niż pogoda. Może i była jednocześnie najgłupszym i najsłodszym człowiekiem na ziemi, ale...</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Dobrze
ci tak – skwitowałam, na co Pen obdarzyła mnie morderczym
spojrzeniem i pozdrowiła środkowym palcem. - Może w końcu
wyciągniesz wnioski z tego, że jesteś niezrównoważona
psychicznie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Kiedy
spodziewałam się następnego ataku złości skierowanego w moją
stronę, Penelope podeszła do ściany, po czym kilka razy puknęła
o nią głową. Wzruszyłam ramionami widząc ten widok. Ona
niezaprzeczalnie była powalona, a ja nic nie mogłam na to poradzić.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Cóż,
jeśli chodzi o beznadziejność to przynajmniej nie jestem sama. O
swoją biedę umysłową musisz już sama się zatroszczyć.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Nim
zdołałam coś dodać, Pen natychmiastowo podeszła do mnie i
wymierzyła mi siarczysty policzek. A jednak, wet za wet. Widocznie
wciąż pamiętała tego liścia, którego dostała, kiedy znów
spóźniłyśmy się na sesję.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Suka
– mruknęła Pen, kiedy wściekła masowałam sobie policzek.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Wzajemnie!
Nawet psycholog ci już... - urwałam w połowie zdania widząc
minę mojej przyjaciółki. Wiedziałam, że właśnie przyszedł
jej do głowy genialny w jej mniemaniu pomysł, a ja zdążyłam już
pięćdziesiąt razy pożałować, że w ogóle się odezwałam.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Psycholog!
- klasnęła w dłonie. - Umówmy się na wizytę! Może okaże
się, że nie jesteśmy jeszcze aż tak popierdolone.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Uśmiechnęłam
się sztucznie widząc jej entuzjazm. Teraz już serio pożałowałam,
że umiem mówić.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Największą
wadą Penelope, oprócz upierdliwości, nadmiernej gadatliwości,
głupoty i jeszcze większej głupoty, było ekspresowe wprowadzanie
swoich pomysłów w życie – i tak oto siedziałam w jednym z
centrów psychologicznych w centrum Londynu. Widocznie przychodził
tu nie byle kto sądząc po tym, jaki był wystrój tego wnętrza i
tego, że gdzieś wśród pacjentów mignął mi Tom Daley.
Siedziałyśmy grzecznie w poczekalni i czując na sobie pobłażliwy
wzrok pielęgniarek, zastanawiałam się czy na pewno jestem normalna.
Owszem, może i czasem za bardzo histeryzuje i ilekroć widzę Nialla
mam ochotę rzucić się z dużej wysokości na beton, nie czyni mnie
jeszcze nienormalną, prawda? Brunetka siedząca obok mnie miała zdecydowanie bardziej nie halo pod sufitem. Poza
tym moje masochistyczne myślenie nie było jeszcze na tyle
zaawansowane abym musiała lądować u psychologa. Moje problemy
przynajmniej w jakimś stopniu rozwiązuje wódka.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Ten
pomysł oficjalnie wskakuje na numer jeden twoich najgłupszych
pomysłów – mruknęłam. Pen nie zareagowała – wciąż była
zajęta czytaniem broszurki dotyczącej zapobieganiu samobójstw.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Nim
zdążyłam sięgnąć po jeden z biuletynów leżących na stoliku w
celu zabicia czasu, zza błękitnej ściany wyłoniła się zgrabna
szatynka.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black; line-height: 100%;"> - <span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Pani </span></span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Walker zaprasza do swojego gabinetu – powiedziała, po czym razem
wstałyśmy i udałyśmy się do gabinetu wskazanego przez
szatynkę. Z każdym następnym krokiem byłam coraz bardziej
zażenowana, a moja żałosność osiągnęła zenitu, kiedy
zobaczyłam kto siedzi za biurkiem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Doktor
Margo?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">W
odpowiedzi kobieta uśmiechnęła się i zaprosiła nas na ciemną
skórzaną kanapę. Posłusznie usiadłyśmy, po czym dołączyła do
nas Margo.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Um,
myślałam, że pani jest chirurgiem – mruknęłam, a kobieta
zachichotała. Serio, nie wiem co w tym śmiesznego. Swoją drogą,
nie zdziwiłabym się, gdyby to ona odbierała poród Sophie. Może
oprócz tego wszystkiego potrafi też żonglować siedmioma piłkami,
jednocześnie stąpając po rozżarzonych węglach?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Więc,
co was tu sprowadza? Z Harrym wszystko w porządku? Przecież
umówiłam się z nim na kontrolę w następnym tygodniu –
mruknęła, zaglądając w notes.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Tu
nie chodzi o Harry'ego – powiedziała Pen opadając na oparcie
kanapy. - No, tak jakby. Bo widzisz, Margo, to jest dość
skomplikowane...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Penelope
jest po prostu popierdolona – odezwałam się, za co Pen
szturchnęła mnie łokciem w żebra. - No co? To nie moja wina, że
jesteś taką paniusią, która myślała, że każdy facet będzie
cierpliwie czekał, aż łaskawie podejmiesz decyzję z którym
chcesz być – prychnęłam.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - I
mówi to osoba, która sama jest psychiczna i nie potrafi pogodzić
się z tym, że Niall będzie ojcem!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Dość!
– Margo spojrzała na nas sceptycznie, a my automatycznie
odwróciłyśmy głowy w jej kierunku. - Obie jesteście
niestabilnie emocjonalnie. I macie spore problemy z alkoholem. Ty –
wskazała na Pen – powinnaś dać sobie spokój ze związkami,
przynajmniej na jakiś czas. Wyraźnie się do nich nie nadajesz.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Pen
zszokowana patrzyła na Margo, po której minie można było
wywnioskować, że na tym jej monolog się nie skończy. Widząc jej
ściągnięte brwi, mogłam się domyślać, że mi dostanie się tak
samo jak Pen.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - A t</span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">y
– wskazała na mnie – najwyraźniej masz problem z przyswajaniem
faktów. Nie rozumiem czemu nie potrafisz zrobić kroku w przód?
Niall będzie miał dziecko, nic już nie zrobisz! Wiesz co może ci
pomóc? Wakacje. Porządne kilkutygodniowe wakacje z jakimś blond
przystojniakiem w luksusowych hotelach, kolorowe mocne drinki i
nastrojowa sensualna muzyka, abyście mogli przeżyć seks wszech
czasów – Margo rozmarzyła się, a ja zaczęłam się
zastanawiać, czy aby Ramos nie zapłacił jej za powiedzenie tego
zdania. Niemniej jednak zdenerwowało mnie jedno.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Może
nie potrafisz zrobić kroku w przód, bo go najzwyczajniej w świecie
kocham? - spojrzałam na nią krzywo, jednak Margo niczym nie
wzruszona wpatrywała się we mnie. - Może to jest ten gigantyczny
powód, z którym nie umiem się uporać?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - I
właśnie dlatego powinnaś przespać się ze skurwielem Ramosem –
Pen wzięła stronę Margo, na co obdarzyłam ją morderczym
spojrzeniem. - Poza tym wszyscy wiemy, że coś wami jest, Mags.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Co?!
W życiu. Owszem, kiedy nie jest skurwysynem, Dan jest nawet całkiem
miły, jednak pomimo tego jednego pocałunku po pikniku, po którym
zresztą kazałam mu więcej tego nie robić, nic więcej się nie
wydarzyło! Ja go wcale tak bardzo nie lubię, jak im wszystkim się
wydaje. To Niall jest miłością mojego życia, czy to się
wszystkim podoba czy nie. Nawet, jeśli będę musiała ukrywać te
uczucie do końca życia.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Jesteś
autentycznie i niezaprzeczalnie powalona, Mags – Pen z
niedowierzaniem pokręciła głową, a Margo zawtórowała jej. Nim
zdążyłam zadać pytanie, o co chodzi, oniemiałam. Chyba nie
powiedziałam tego wszystkiego na głos? O matko. - I właśnie
dlatego, pomimo tego jak bardzo Nialla nienawidzę i jednocześnie
jak bardzo chciałabym abyście byli razem, uważam, że nie warto
tracić już czasu na to beznadziejne uczucie. Powinnaś o nim
zapomnieć. Staraj się żyć tak, jak żyłaś zanim go poznałaś.
Myślę, że to jedyne rozwiązanie – powiedziała cicho Pen.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Westchnęłam.
Dlaczego akurat w gabinecie psychologicznym Pen ma najwyższy iloraz
inteligencji odkąd się urodziła? Wiedziałam, że ma rację,
jednak moja podświadomość za nic nie chciała przyjąć tego do
wiadomości. Cholera jasna. Chyba będę potrzebowała więcej wizyt
w gabinecie Margo.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Penelope
ma rację – dodała lekarka. - Musisz dokładnie zrobić to, co
powiedziała twoja przyjaciółka. Plus te wakacje, o których
wspominałam wcześniej. Och i nie rycz tak dużo – uśmiechnęła
się.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Ta,
jasne. Na myśl o tym, że miałabym żyć jakbym nigdy nie poznała
Nialla, moje serce boleśnie łamało się na pół. To niewykonalne.
Naprawdę. Mój mózg już jest zaprogramowany aby myśleć o Niallu
dwadzieścia cztery na siedem. Inaczej nie umiem nawet przeliterować
swojego imienia. Słabo.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Dobra,
koniec o tej idiotce – Penelope wróciła to dawnej postaci. Być
może powinna się zbadać, czy nie ma jakiegoś rozdwojenia
osobowości? W jej wypadku to byłoby bardzo prawdopodobne. - Margo,
co mam zrobić z Harrym? Skoro Matty wybrał inną, czym złamał
mi serce, to może Styles uratuje moją zranioną duszę?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Niekoniecznie
– Margo wsadziła sobie do ust jedno z ciasteczek leżących na
talerzyku. - Myślę, że on też ma cię gdzieś.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Jak
to? - Pen spojrzała na nią z niedowierzaniem. Ze zdumieniem
obserwowałam zaistniałą sytuację.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Ponieważ
ja i Harry umówiliśmy w ten weekend.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - CO?!
- Nim zdążyłam zareagować, Penelope z morderczym instynktem
rzuciła się na Margo, przerwacając ją na podłogę. Nie zważając
na wszystko, szarpała kobietę za włosy, drąc się przy tym
niemiłosiernie. - Ty cholerna wywłoko! Jak mogłaś!? Przecież on
nie lubi starych pomarszczonych babć!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Mam
dwadzieścia dziewięć lat! - wrzasnęła Margo, po czym role się
odwróciły i to ona okładała Penelope pięściami.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Patrzyłam
na ten obrazek wrzeszczących i bijących się dziewczyn i
zastanawiałam się, czy pozwolić im się pozabijać, jednak
uznałam, że nie chcę mieć na sumieniu dwóch trupów. Poza tym,
słyszałam, że zaznania na policji są niezwykle męczące, a jakoś
się nie złożyło, abym miała znajomości w tej instytucji.
Niewiele myśląc wkroczyłam do akcji, jednak bezskutecznie,
ponieważ po chwili któraś z nich wsadziła mi palca w oko, a druga
zwyzywała i kazała mi się nie wtrącać. </span></span></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Cóż
- pomyślałam, chowając się w bezpieczne miejsce za kanapą i
masując sobie oko – faktycznie nie jestem dobra ani w swataniu
ludzi, ani w rozdzielaniu babskich bójek. Jedyne co wychodzi mi
perfekcyjne, to beznadziejne kochanie Nialla. I właśnie dlatego
wylądowałam tutaj, za kanapą zza której wciąż słyszałam
wrzaski i nawet tłuczone szkło, uświadamiając sobie, że
wszystkich nas powaliło do reszty.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Jutro
oficjalnie przestajesz być studentką – Mateusz wyszczerzył się
do mnie, po czym wziął łyk piwa. Razem z nim, Joshem i Pen, któa
była nieco poobijana, siedzieliśmy na patio, pijąc i rozmawiając.
Wszystkim było na to potrzebne, już dawno nie spędzaliśmy tak
czasu, a ostatnio wydarzyło się tyle, że grzechem byłoby nie
opowiedzieć o tym.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Taa
- mruknęłam. - Wszystko dzięki tej niezrównoważonej
psychicznie Penelope, która oddała mi miejsce w LSE –
uśmiechnęłam się do niej, a ona pokazała mi fucka. Wciąż wisi
mi dwieście funtów, które musiałam zapłacić w ramach kaucji,
aby wyszła na wolność po ataku na personel medyczny. Policja nie
postawiła jej zarzutów tylko dlatego, że na komisariacie
nakłamałam, że jestem jej opiekunką, a Pen ma </span><span style="line-height: 16px;">schizofrenie</span><span style="font-size: 12pt; line-height: 100%;"> i w
trakcie terapii u Margo włączył jej się w mózgu nie ten
guziczek co trzeba. Widocznie bójka rozwinęła się w zaawansowaną
walkę, sądząc po jej posiniaczonych rękach i znacznym braku
części włosów.</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Pamiętacie
jak to się zaczęło? Na początku byliśmy tylko my czworo –
Josh usadowił się wygodniej w wiklinowym fotelu, kładąc sobie
Ala Pacino na kolanach. - Nie uważacie, że mogłoby być tak cały
czas?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Jasne.
Kiedy poznaliśmy chłopaków, zaczęły się same kłopoty –
mruknęła Pen, a wszyscy pokiwaliśmy głową w ramach aprobaty.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Co
racja, to racja. Gdyby nie ta halloweenowa impreza, od której
wszystko się zaczęło, może teraz wszystko potoczyłoby się
inaczej, niż jest teraz? Może nigdy nie miałabym fundacji i razem
z Pen byłybyśmy jednymi z tysiąca szarych studentów, uczących
się na pamięć regułki prawa </span><span style="line-height: 16px;">Kirchhoffa</span><span style="font-size: 12pt; line-height: 100%;">? Być może, jednak z
drugiej strony, w ciągu tych wszystkich lat, kiedy zaczęła się
nasza znajomość z chłopakami, moje życie nigdy wcześniej nie
przypominało takiego rollercoastera.</span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Może
i bywało raz lepiej, raz gorzej, w życiu nie chciałabym aby było
inaczej. Nawet, jeśli teraz jestem w totalnej żałobie.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="line-height: 100%;"> - </span><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">Jutro
koniec studiów, a później podróż życia – Pen stuknęła
swoją butelką o moją, po czym, upiła łyk.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Jak
to? - Mateusz wbił we mnie pytający wzrok. Było mi trochę
głupio, że nie powiedziałam mu o tym wcześniej, skoro wiedziałam
o tym już parę dni.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Wakacje.
Ja i Ramos. Dziesięć krajów, trzy miesiące. Pod moją nieobecność
Elena zajmie się fundacją, a Pen poszuka sobie zastępczego
menedżera – wzruszyłam ramionami.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Wow.
Czyli ty i on... - zaczął Josh, jednak kiedy posłałam mu groźne
spojrzenie, natychmiast umilkł.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Jedziemy
tylko jako przyjaciele – odparłam rzeczowo, na co Mateusz
kaszlnął tak, że dziwnym zbiegiem okoliczności, dało się
słyszeć: </span><i style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">ta, jasne</i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;">.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Nie
podoba mi się ten wyjazd, ale cóż, to twoje życie Mags, nie mam
prawa w nie ingerować – powiedział, na co Pen z Joshem
przytaknęli. - Ale nie myśl sobie, że się nie wkurzę, kiedy
wrócisz i okaże się, że nagle potajemnie wzięliście ślub
gdzieś w środkowej Nowej Zelandii – Mateusz skrzyżował ręce.
- Naprawdę chciałbym się nawalić na twoim weselu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;">Zażenowana
pokręciłam głową, jednocześnie wzdrygając się na myśl, że
Ramos mógłby być moim... ugh, to słowo nawet nie może przejść
mi przez gardło. W życiu nie wyjdę za mąż, poza tym jedynym
facetem, z którym mogła bym żyć, był Niall, ale on... cóż,
zdecydowanie muszę dostosować się do dzisiejszych rad doktor
Margo, zanim zacznę fiksować jak Penelope. Może okaże się, że
moja wola wcale nie jest taka słaba.</span></span></span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt; line-height: 100%;"> - Idę
po piwo – powiedziałam, wstając z krzesła. Kiedy wyjmowałam z
lodówki kolejny czteropak, jednocześnie przysłuchując się
śmiechom dochodzących z patio, poczułam w kieszeni dźwięk
mojego telefonu. Pospiesznie wyjęłam go, zastanawiając się,
czego może chcieć o tej porze Ramos, jednak kiedy spojrzałam w
wyświetlacz, moje serce znów przyspieszyło, widząc od kogo jest
przychodzące połączenie. Trzymając telefon w ręku walczyłam ze
sobą, gorączkowo zastanawiając się, co robić; z jednej strony
cholernie chciałam odebrać, jednak z drugiej strony, czy znów mam
ochotę mazać się całą noc i przeżywać? Mam już dosyć bycia
niedorobioną, płaczącą życiową pierdołą. Może to właśnie
doskonały moment, aby wprowadzić rady Margo w życie? Odpowiadając
sobie na to pytanie, westchnęłam, po czym ostatni raz spojrzałam
na połączenie od Nialla, nacisnęłam guzik wyciszający.
Położyłam telegon na blacie, po czym biorąc czteropak
pomaszerowałam dzielnie na patio. Byłam niesamowicie dumna, że
oparłam się tej pokusie. Moja podświadomość zapłakana biła mi
brawo za moją asertywność. Wiedziałam, że muszę w końcu wziąć
się do kupy. Widząc wzrok Penelope, kiedy wchodziłam na patio,
utwierdziło się moje przekonanie, że to była dobra decyzja.</span></div>
<br />
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 12pt;"><i>I
mam nadzieję, że nigdy nie będę tego żałować</i>, pomyślałam,
otwierając kolejne piwo i włączając się do rozmowy o naszych
najbardziej szalonych przeżyciach, odkąd przybyliśmy do Londynu.</span></span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-85254786426750882652014-03-21T00:08:00.000+01:002014-03-21T00:08:39.766+01:00One Shot<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Hej misie! :) Nowy rozdział pojawi się pod koniec tygodnia, jednak aby umilić Wam czas, wrzucam krótką historię z Niallem w roli głównej :) To nie ma nic wspólnego z opowiadaniem, jest jedynie kolejnym wytworem mojej chorej wyobraźni ;d zapraszam do czytania, a jeżeli nie, to widzimy się w następnym rozdziale, mam nadzieję :) x</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Standard">
Niall z niecierpliwością wpatrywał się w wielkie drzwi,
którymi co chwila wchodziły i wychodziły tabuny fanek. Był przeraźliwie
zmęczony, kolejny raz dał z siebie wszystko na scenie. Kochał robić to, co
robił, a piski oraz krzyki płaczących i rozhisteryzowanych fanek dawały mu
dodatkowego kopa. Dzisiejszego wieczoru szalał, skakał i wygłupiał się bardziej
intensywniej niż zazwyczaj. Wszystko dlatego, aby mógł patrzeć na jej piękny uśmiech,
ilekroć na niego spojrzała. Chłopak odkąd zobaczył ją po raz pierwszy, podczas
wykonywania <i>Up all night</i> , starał się jak najczęściej pojawiać się na
stronie, z której mógł widzieć ją jak najwyraźniej. Kiedy widział, jak żwawo
śpiewała razem z nimi, zabawnie przy tym gestykulując, miał ochotę stanąć i po
prostu patrzeć na jej wygłupy, które sprawiały, że wyglądała jeszcze bardziej
uroczo. Ze zdziwieniem zauważył, że dziewczyna nie miała na sobie żadnej
koszulki z ich podobizną, żadnego plakatu, typu <i>Harry, przeleć mnie!, </i>albo
innych tandetnych gadżetów. Była taka... zwykła. Zwykła w niezwykłym tego słowa
znaczeniu. Wrócił do momentu, kiedy dziewczyna razem ze swoją koleżanką,
śpiewając razem z nim i chłopakami <i>Little Black Dress</i>, zauważyła, że od
dobrej minuty śpiewa patrząc na nią. Niall myślał, że dziewczyna speszy się i
zażenowana spuści głowę, ewentualnie zemdleje z wrażenia, jednak ta spojrzała
na niego, obdarzając go pięknym uśmiechem, nie przerywając swoich wygłupów.
Jego serce zabiło mocniej; adrenalina podskoczyła, działając na niego lepiej,
niż litry energetyków, które wypił dzisiejszego popołudnia. Jej pozytywna
energia, to w jaki sposób odgarniała swoje włosy za ucho, jej wybuchy śmiechu,
ilekroć zamieniły z przyjaciółką parę słów, jej ukradkowe ocieranie łez podczas
<i>Little things...</i> Te wszystkie składniki sprawiały, że chłopak pragnął
poznać ją i zamienić z nią parę słów. Zauważył na jej nadgarstku różową opaskę,
co oznaczało, że dziewczyna pojawi się na <i>Meet
& Greet</i>. Z każdą sekundą wpatrywania się w drzwi, Niall tracił
nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy. Migoczące światła i las
wyciągniętych w górę rąk, sprawiał, że chłopak być może pomylił jej rękę z
czyjąś. Blondyn ze smutkiem zdawał sobie sprawę, że jego złe przeczucia mogły
się sprawdzić, kiedy tylko spojrzał na tarczę zegara wiszącego w sali. Było
piętnaście po jedenastej, co oznaczało, że miał jeszcze kwadrans nadziei, że
znów uda mu się zobaczyć dziewczynę, która tak strasznie zaabsorbowała go
dzisiejszego wieczoru. Z każdą upływającą minutą Niall robił się coraz bardziej
smętny. Kochał swoje fanki, jednak piski, krzyki i spazmatyczne szlochy
zaczynały działać mu na nerwy. Dlaczego one to robią? Zdecydowanie wolałby
zamienić z nimi kilka słów, niż patrzeć w niezbyt atrakcyjne twarze, powykrzywiane
w płaczu. Chłopak wraz z pozostałą częścią zespołu nadal pozował do zdjęć,
uśmiechał się i żartował, jednak w środku jego nastrój był kompletnie odmienny
od tego, który prezentował na zewnątrz. <i>Nie ma jej. </i>Już nigdy więcej nie
obejrzy tego pięknego uśmiechu, na który zwracał uwagę przez ostatnie półtorej
godziny. Owszem, istnieje prawdopodobieństwo, że jeszcze kiedyś ją znajdzie,
jednak wydawało mu się, że prędzej poleci na Uran, niż spotka ją wśród
miliardów kobiet chodzących po tej planecie. <i>Daj spokój, Niall. Na następnym
koncercie na pewno pojawi się dziewczyna z podobnym uśmiechem, </i>pocieszał
się w myślach. Liam zauważył markotne zachowanie swojego przyjaciela, posyłając
mu pytające spojrzenie. Blondyn uśmiechnął się blado, mówiąc, że jest trochę
zmęczony. Podziałało. Przyjaciel posłał mu współczujące spojrzenie, zamykając
tym samym temat. <o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall raz po raz obejmował kolejne fanki, pozując z nimi do
zdjęć. Nie potrafił nawet zmusić się do uśmiechu; dopiero kiedy w głowie
odtworzył sobie wygłupy tajemniczej dziewczyny, jego twarz rozpromieniła się.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Nagle drzwi ponownie otworzyły się, a serce Nialla stanęło. W
stronę całego zespołu kroczyły nieśmiało dwie blondynki. Obie były podobnego
wzrostu, obie miały podobną długość włosów. Różniła je jedynie postura – jedna
z nich była zdecydowanie drobniejsza i szczuplejsza od drugiej. Jedna z nich
była tą, o której Niall myślał od dobrych dwóch godzin. Obie dziewczyny zaczęły
witać się z każdym członkiem zespołu, o ile przywitanie w pierwszą z blondynek
poszło sprawnie, o tyle widząc jak ku niemu porusza się druga z dziewczyn, cały
się spiął, a w żołądku poczuł ucisk.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l10 level1 lfo1; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Cześć – powiedziała, z uśmiechem wyciągając rękę
w jego stronę. Niall oszołomiony ujął jej dłoń. Pierwszy raz w jego karierze
spotkał się z sytuacją, gdzie dziewczyna nie boi się spojrzeć mu w oczy – wręcz
przeciwnie, druga z blondynek obdarowując go kolejnym nieziemskim uśmiechem,
potrząsała jego dłonią, intensywnie się w niego wpatrując. Ciemnoniebieskie
tęczówki dziewczyny, w których dostrzegł błysk, sprawiały, że miał ochotę
wygonić wszystkich znajdujących się na sali, aby zostać z nią sam na sam.
Niebieskooka blondynka działała na niego lepiej niż niejeden afrodyzjak, a sam
zainteresowany nie miał pojęcia dlaczego tak się dzieje. Przecież dzisiaj
ujrzał ją pierwszy raz w życiu i nawet nie miał pojęcia, jak się nazywa.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Po kilku sekundach, które Niallowi wydały się wiecznością,
dziewczyna odsunęła się od niego, po czym wdała się w rozmowę z Zaynem. Blondyn
wlepiał w nią swoje błękitne ślepia, pochłaniając jej każde słowo, każdy gest,
każdy wybuch jej dźwięcznego śmiechu. Brakowało jeszcze tylko rasowego
ślinotoku na jej widok. Kolejny raz skarcił się. <i>Tyle się o nią modliłeś, a
przyszło co do czego, to słowem się nie odezwie. </i>Niall postanowił się
ogarnąć i choć postarać się włączyć do konwersacji na temat wrażeń z koncertu.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l8 level1 lfo2; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Było niesamowicie! Fanki czekały na to tyle
czasu – powiedziała, uśmiechając się i ukazując jednocześnie swoje urocze
dołeczki. Horan wpatrywał się w to fascynujące zjawisko, zastanawiając się, co,
do cholery, ma ta dziewczyna, że sprawia, iż przestaje racjonalnie myśleć? Nie,
żeby od urodzenia był jakimś powołanym mędrcem, ale pierwszy raz zdarzyło mu
się, aby w obliczu takiej sytuacji zdrętwiał mu język, nie pozwalając tym samym
wydusić z siebie nawet takiej głupiej, oklepanej formułki, jak <i>hej, dzięki,
że przyszłaś na ten koncert, mam nadzieję, że Ci się podobało! </i>Może to i
lepiej? Ta dziewczyna zdecydowanie nie zasługiwała na to, aby usłyszeć tak
gówniane zdanie, które kierowali do pięciu ósmych dziewczyn, wchodzących na
spotkanie z nimi. <i>Dalej, Horan, ogarnij się, drugiej szansy może już nie
być. </i>Podziałało. Niall zamrugał parę razy oczami, po czym podchodząc do
reszty, próbował wpasować się w klimat rozmowy.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l8 level1 lfo2; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Naprawdę, nie sądziłam, że brzmicie <i>aż</i>
tak dobrze na żywo – powiedziała zielonooka blondynka, wpatrując się w Liama.
Niall spojrzał, jak druga z nich, uśmiechając się, wymienia ukradkowe
spojrzenia a Louisem. Niall przygryzł wewnętrzną stronę wargi. Czy był
jakikolwiek sens wszczęcia rozmowy, skoro <i>jego </i>blondynka była o wiele
bardziej zainteresowana jego kolegą z zespołu? Może błędnie odebrał jej
sygnały, które wysyłała do niego z widowni? Może ona w ogóle nie wysyłała <i>żadnych
</i>sygnałów? Z letargu wybudziła niebieskooka blondynka, której oczy znów
uważnie lustrowały jego twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l8 level1 lfo2; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Wyglądasz na zmęczonego – powiedziała z troską,
a Niall miał wrażenie, że słowa, które do niego wypowiedziała, odbijają się
echem w jego głowie. Znów zamilkł. Jej spojrzenie paraliżowało go za każdym
razem coraz bardziej, ilekroć na niego spojrzała. To było cholernie intrygujące
i wkurzające jednocześnie. On naprawdę chciał zamienić z nią coś więcej, niż
tylko spojrzenia. Chłopak znów poświęcił kilka sekund na dojście do siebie, po
czy wypuścił powietrze z płuc.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l8 level1 lfo2; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Za to ty wyglądasz na pełną energii –
powiedział. Dziewczyna znów obdarzyła do uśmiechem od którego miękły mu kolana.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l8 level1 lfo2; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Po takim koncercie nie będę spać trzy dni! Poza
tym noc jeszcze młoda, czeka nas niesamowity wieczór! - powiedziała radośnie,
trącając tym samym w ramię swojej przyjaciółki, która nie spuszczając z oczu
Liama, przytaknęła.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l8 level1 lfo2; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Och – wyrwało mu się. - Impreza? - zapytał, a dziewczyna
przytaknęła. W głowie Nialla pojawił się pomysł. <i>No dalej, podaj jeszcze
nazwę klubu.</i><o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l8 level1 lfo2; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Musimy opić jej urodziny – wskazała głową na
przyjaciółkę stojącą obok Harry'ego - wczoraj skończyła osiemnaście lat, teraz
może legalnie kupować wódkę, papierosy i uprawiać seks, woohoo! - powiedziała
radośnie, na co jej przyjaciółka dała jej kuksańca w bok, strasznie się przy
tym rumieniąc. Niall spojrzał na blondynkę stojącą naprzeciwko niego. Nie była
jakąś wielką pięknością, ot zwyczajna blondynka, jednak jej uśmiech sprawiał,
że chłopak widział w niej piękność. Nie dość, że była energiczna, towarzyska,
rozgadana to jeszcze zabawna. Te wszystko sprawiało, że w głowie Nialla
pojawiło się jedno zdanie. <i>Chcę ją poznać.</i><o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l8 level1 lfo2; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Osiemnaście! Boże, kiedy ja miałem tyle lat... -
powiedział Louis z udawanym rozbawieniem, doprowadzając wszystkich do śmiechu.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Przez następne kilka minut wszyscy rozmawiali na błahe
tematy, jednak każdy uczestnik tej rozmowy, wiedział, iż nieuchronnie zbliża
się koniec ich spotkania. Cały zespół był mile zaskoczony „normalnością”
dziewczyn. Była to naprawdę miła odmiana od licznych krzyków, które wypełniały
ten pokój, zanim weszły do niego dwie blondynki.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l21 level1 lfo3; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Czas na zdjęcia – powiedział jeden z członków
sztabu, spoglądając na zegarek. Niall spojrzał na niego ze wstrętem. Pieprzony
Earl, pomyślał, zawsze musi odliczyć wszystko co do sekundy. Dziewczyny, nieco
zmieszane, zaczęły ustawiać się do zdjęć, które miała zrobić ekipa, które z kolei
potem miały ukazać się w Internecie, aby pokazać, jak chłopcy kochają swoich
fanów, bla, bla, bla. Niall jak najszybciej pojawił się u boku <i>swojej</i>
blondynki. Z lekkim wahaniem położył swoją rękę na jej talii. Przecież miał
prawo to zrobić, to były zdjęcia, prawda? Chłopak zamarł, kiedy poczuł dłoń
dziewczyny na swoim boku. Jej delikatne palce objęły jego bok, na co Niall
instynktownie przysunął się do dziewczyny. Jej dotyk przyprawiał go o napady
gorąca i trudności z przełykaniem śliny. Po kilku sekundach znów udało mu się
dojść do siebie, po czym uśmiechnął się w stronę aparatu, z którego po chwili
można było ujrzeć oślepiający flesz. Następnie obie dziewczyny wyjęły swoje
telefony, prosząc o indywidualne fotki, ot dla własnego użytku. Niebieskooka
blondynka molestowała zdjęciami kolejno Zayna, Louisa, Harry'ego i Liama, z
którym zdecydowanie zrobiła sobie najwięcej zdjęć. Rozkojarzony objął w pasie
drugą z blondynek, pozwalając aby pulchna dłoń dziewczyny nacisnęła spust
migawki; flesz wydobywający się z jej aparatu wprawił go w jeszcze większe
oszołomienie – jedyne, co teraz widział, to wielkie, czarne mroczki przed
oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Ukradkowo spojrzał na dziewczynę, która dawała Lou płytę do
podpisu. Cierpliwie czekał, aż w końcu przestanie uśmiechać się do Lou i
podejdzie do niego. W kieszeni obracał swojego iPhone'a. Miał zamiar uwiecznić
siebie i blondynkę również na swoim telefonie. Jeśli już więcej jej nie spotka,
to będzie miał przynajmniej taką pamiątkę, która będzie przywoływała
miłe wspomnienia z dzisiejszego, niesamowitego koncertu.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Jego serce zabiło mocniej, kiedy dziewczyna w końcu odeszła
od wciąż zagadującego ją Louisa i kroczyła w jego stronę. Uśmiech ponownie
pojawił się na jej twarzy, a on zupełnie nieświadomie również to robił.
Zauważył, że dziewczyna pospiesznie kieruje telefon na jego twarz, po czym
usłyszał dźwięk zrobionego zdjęcia. Spojrzał na nią zdziwiony, na co blondynka
wzruszyła ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l19 level1 lfo4; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Masz cudowny uśmiech, nie mogłam tego nie
uwiecznić – powiedziała, a on lekko się zarumienił. Wciąż nie był
przyzwyczajony do komplementów, a ten z jej ust znaczył dla niego więcej, niż
wszystkie inne razem wzięte.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l19 level1 lfo4; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Chodź – powiedział, przyciągając ją do siebie i
zamykając w uścisku. Usłyszał chichot, po czym ręce blondynki ciasno go
oplotły. Spojrzał w uśmiechem na blondynkę, która wpatrywała się w niego z
takim samym wyrazem twarzy. Momentalnie jego serce zaczęło mocniej bić.
Trzymając ją w ramionach dopiero teraz zdał sobie sprawę jak drobna jest
dziewczyna. Lekko przyciągnął ją do siebie mocniej; wydawało mu się, że trzyma
w ramionach cały swój świat, a znał ją zaledwie od kilku minut.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l19 level1 lfo4; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Uśmiech! - jej przyjaciółka krzyknęła w ich
stronę. Niall oderwał wzrok od dziewczyny, zdając sobie sprawę, że przez
dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu. Oboje speszeni, uśmiechnęli
się promiennie, po czym zrobili sobie kilka innych fotek – z dziwnymi minami,
dzikimi uśmiechami, takie znienacka i tym podobne. Kiedy nadszedł czas
pożegnań, aby blondynki mogły ustąpić miejsca innym czekającym fankom, Niall w
końcu odważył się wyjąc z kieszeni spodni telefon.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l19 level1 lfo4; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Co robisz? - spytała zdziwiona, kiedy ponownie
przysunęła się do niego, a chłopak wyciągnął swoją rękę trzymającą telefon przed
siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l19 level1 lfo4; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Też chcę mieć jakąś pamiątkę – powiedział
dziarsko.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Blondynka bez zbędnych słów zarzuciła mu ręce na bok, po czym
znów wyszczerzyła się w uśmiechu. Kilka chwil później razem z blondynką
podziwiali swoje zdjęcie, na którym zdecydowanie nie wyszli jak fanka i jej
idol. Niall wpatrując się w dwoje uśmiechniętych ludzi, doszedł do wniosku, że
gdyby nie wiedział o co chodzi i kompletnie nie znał tych ludzi, z pewnością
powiedziałby, że ludzie na zdjęciu są naprawdę piękną i dobraną <i>parą.</i>
Przyjemne ciepło rozlało się w jego ciele na tą myśl. Z rozmyślań wyrwała go
zielonooka blondynka, która ze smutnym wyrazem twarzy przytuliła go na
pożegnanie. Po kilku minutach <i>jego</i> blondynka, obdarzając go smutnym
uśmiechem, znów znalazła się w jego ramionach.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l15 level1 lfo5; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Miło było cię poznać, Niall. Mam nadzieję, że
kiedyś jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia – szepnęła mu na ucho.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l15 level1 lfo5; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Do zobaczenia – powtórzył. Za nic nie miał
zamiaru wypuścić jej z objęć. Z każdą upływającą minutą ta dziewczyna działała
na niego coraz bardziej, a jego, szczerze powiedziawszy, już nie obchodziło
dlaczego tak się dzieje. Postanowił, że za wszelką cenę odnajdzie ją, nieważne
ile czasu mu to zajmie. Kiedy uświadomił sobie, że bez problemu mógłby zapytać o jej Twittera,
czy choćby maila, jej dłonie przesuwające się po jego plecach, sprawiały, że
znów zapomniał języka w gębie.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Nagle poczuł, jak dziewczyna delikatnie rozluźnia uścisk i z
niechęcią wypuścił ją z objęć, patrząc jak blondynka podchodzi do swojej
przyjaciółki.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l16 level1 lfo6; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->No młoda, czas się zabawić, <i>Parlament, </i>jest
naaaaaasz! - niebieskooka klasnęła w dłonie podskakując przy tym, a jej
towarzyszka zawtórowała. Niall starał się wytężyć maksymalnie słuch, jednak na
niewiele się to zdało – kompletnie nie rozumiał, co dziewczyna powiedziała, do
swojej przyjaciółki. Wyłapał jedynie słowo <i>Parlament. </i><i>Oby był to strzał w dziesiątkę</i>,
pomyślał, pospiesznie wpisując to słowo w Google. Kiedy wyszukiwarka
przekierowała go na strony z wizerunkiem jakiegoś państwowego gmachu,
postanowił do nazwy dodać nazwę miasta, w którym się znajdowali. Kiedy blondyn
ujrzał wyniki wyszukiwania, miał ochotę podskoczyć z radości. Jeden krok bliżej
dziewczyny, która przez dwie godziny zdążyła go zainteresować na tyle, że dla
niej gotowy był rzucić wszystko, byleby mieć ją przy swoim boku.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Uradowany podniósł wzrok, jednak blondynki ani jej
przyjaciółki nie było już w pomieszczeniu. Zmarkotniał, widząc, jak do sali
wchodzą trzy dwunastolatki, z których
dwom z nich zaczęły niebezpiecznie drgać wargi. Niall westchnął, znów
przyklejając do ust sztuczny uśmiech. Spojrzał na zegar. <i>Siedem minut. </i>Tyle
dzieliło go od końca <i>Meet & Greet,</i>
po którym miał zamiar wyruszyć w miasto szukając klubu, w którym będą znajdować
się dwie blondynki. O ile je dobrze zrozumiał<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l12 level1 lfo7; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Daj spokój, Niall. Jestem zmęczony. Nie możemy
pójść kiedy indziej? Przecież zostajemy tu do końca tygodnia – jęknął Zayn,
tuląc do siebie poduszkę w hotelowym pokoju. Łóżko dalej leżał Louis, którego
klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała, dając tym samym wszystkim do
zrozumienia, że chłopak śpi.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l12 level1 lfo7; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Nie, słyszałem, że dziś jest niezła impreza, nie
można tego przegapić – odparł Niall, trącając Mulata nogą. Gówno prawda, nie
wiedział, czy w klubie jest świetna impreza, co więcej, nie miał pojęcia, gdzie
klub się znajduje. Nie chciał mówić wszystkim wokół, że wybiera się na miasto w
poszukiwaniu <i>jego </i>blondynki, ponieważ to właśnie w niej dostrzegł
idealną kandydatkę na swoją drugą połowę. Zresztą, to byłoby kompletnie
irracjonalny i śmieszny powód, wszak nie wiedział, czy czegoś nie przekręcił,
kiedy wsłuchiwał się w obcy język, którym operowała blondynka – mimo wszystko
postanowił spróbować. Do odważnych świat należy.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Po chwili tuż obok Nialla pojawił się Liam, a następnie
Harry, nakładając swoją marynarkę. Obydwoje zgodzili się bez wahania, kiedy
Niall zaproponował im wypad na miasto. Zareagowali na ten pomysł niezwykle
entuzjastycznie, zmęczenie w mig zastąpiło podekscytowaniu, co mogą odkryć w
miejscu, które odwiedzili po raz pierwszy. O ile Harry miał wielką nadzieję,
odkryć jakie uroki kryją klubowe barki, o tyle Liam prawdopodobnie zauważył, że
zachowanie jego blond przyjaciela i nadmierna chęć wyskoczenia gdzieś,
spowodowana jest nie tylko chęcią odreagowania dnia. Nie wnikał jednak w te
sprawy, Niall był dorosły i miał prawo robić co chce. Brunet doszedł do wniosku,
że zainterweniuje wtedy, kiedy chłopak naprawdę będzie potrzebował pomocy,
ewentualnie, kiedy upije się w trupa i nie będzie odróżniał pionu od poziomu.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
O ile wyszykowanie się na wieczorne wyjście nie było
problemem, o tyle wyjście niezauważonym z hotelu było już większym wyzwaniem.
Wizja towarzyszących im ochroniarzy nie bardzo im odpowiadała, a mogłoby się
wydawać, że zabranie ze sobą dwóch umięśnionych goryli to jedyne wyjście z tej
sytuacji. Stali w oczekiwaniu na windę, głośno debatując w jaki sposób mogliby
wyjść bez jakichkolwiek pytań.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l23 level1 lfo8; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->A może zrobimy sznur w prześcieradeł i zejdziemy
po nich na sam dół? - zapytał Harry, a Liam słysząc denny pomysł przyjaciela
pokręcił głową z politowaniem. Niall przysłuchując się coraz gorszym ideom
Stylesa, wyjął z kieszeni kamizelki telefon, po czym spojrzał na zegarek. Było
dwadzieścia po pierwszej. Przy założeniu, że do klubu od hali jest więcej niż
pięć minut drogi, dodając do tego jakieś upiększenia kosmetyczne obu dziewczyn
i dojazd na miejsce, chłopak oszacował, że blondynki są w <i>Parlamencie </i>od
jakiś piętnastu minut. Mimochodem spojrzał na swoje zdjęcie z niebieskooką i
uśmiechnął się. Wiedział, że zachowuje się jak szaleniec, jednak jakaś
niewidzialna siła wręcz pchała go w jej stronę, a podświadomość delikatnie
sugerowała mu, że to, co właśnie wyprawia, nie pójdzie na marne.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l1 level1 lfo9; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Bułka z masłem!
– krzyknął Hazza, starając się dotrzymać kroku Liamowi i Niallowi.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l1 level1 lfo9; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Łatwiej być nie mogło! - odparł Liam.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Cała trójka biegła ile sił w nogach, oddalając się od hotelu,
z którego wymknęli się otwartymi drzwiami dla personelu. Czuli się jak
uciekinierzy z więzienia; wiedzieli, że jeżeli ktoś ze sztabu, albo co gorsza,
menadżer zauważy, że nie ma ich w pokoju, będą mieli przechlapane, jednak ta
myśl powodowała przyrost adrenaliny w ich żyłach, co z kolei sprawiało, że
chcieli biec jeszcze szybciej. Biegli wzdłuż rzeki, której wody skrzyły się w
blasku księżyca. Czerwcowa noc była im przychylna – nie dość, że bezchmurne
niebo obfitowało w tabuny gwiazd, to temperatura była również miłym
zaskoczeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l3 level1 lfo10; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Gdzie teraz? - sapnął Harry, stając i kładąc
sobie dłonie na kolanach. Kilku minutowy bieg zmęczył ich wszystkich. Niall
starał się uspokoić oddech, a Liam oparł się o ochronne barierki ciężko dysząc.
Blondyn spojrzał wokół, po czym po przeanalizowaniu sytuacji, odparł jedynie:<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l3 level1 lfo10; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->W prawo.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Cała trójka udała się w kierunku wyznaczonym przez Horana.
Kiedy skręcili i przeszli nad sklepieniem budynku, przypominającego łuk
triumfalny, ich oczom ukazała się starówka miasta. Z zaskoczeniem wpatrywali
się w tłumy ludzi w każdym wieku, którzy przechodzili obok nich , pomimo późnej
pory. Z kawiarni i restauracji, którymi z obu stron otoczona była ulica,
dosłownie wylewali się ludzie. Jedni pili wino, przysłuchując się melodii
skrzypiec, którą z instrumentu wydobywał uliczny grajek, jeszcze inni siedzieli
przy stolikach z kuflami piwa, co chwila głośno wybuchając śmiechem. Co rusz
widzieli błysk fleszów, co oznaczało, że wokół nich wciąż krążą nienasyceni
zwiedzaniem turyści, bądź... paparazzi, na których myśl, Niall poczuł odruchy
wymiotne. Brnęli w głąb zatłoczonej ulicy, napawając się tym miejscem.
Kolorowe, migoczące światła, przeplatane blaskiem księżyca były naprawdę
ciekawym widokiem. Gdyby mógł, Niall na pewno stanąłby i obserwował tętniącą,
zupełnie jak za dnia, ulicę w sercu Starego Miasta; wiedział, jednak, że dziś
to niemożliwe – miał misję do wykonania.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l24 level1 lfo11; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Stary, na pewno wiesz, gdzie to jest? - Harry podrapał się po głowie, kierując
wzrok ku blondynowi, który niczym wojenny taran brnął wśród ludzi.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l24 level1 lfo11; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Oczywiście, że tak – prychnął, nie przerywając
wędrówki. Chłopak kątem oka zauważył, że Liam patrzy na niego podejrzliwie.
- Wiem, dokąd iść. Jeszcze moment i
będziemy.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Problem w tym, że Niall kompletnie nie miał pojęcia czy
dobrze idzie, i czy ten klub jest akurat w tej części miasta. Kiedy po upływie
dziesięciu minut, Liam zauważył, że Niall nie ma zielonego pojęcia, gdzie się
znajdują, wyrwał mu telefon z dłoni, sprawdzając ich położenie za pomogą GPSa.
Następnie wklepał nazwę klubu, po czym zapamiętując nazwę ulicy, postanowił
zapytać kogoś o drogę. Po kilku nieudanych próbach przekazania zapytania, w
końcu, jeden z przechodniów łamanym angielskim wytłumaczył im, że znajdują się
bardzo blisko ich celu, odetchnęli z ulgą. Nie szli nie wiadomo ile czasu – po
prostu fakt, że blondyn zgubił się, sprawiało, że Harry i Liam stali się lekko
podirytowani. Niall zignorował to, z coraz mocniej bijącym sercem przybliżając
się do budynku, na którym umieszczony był szyld klubu <i>Parlament. </i>Kiedy w
końcu doszli, spojrzeli na siebie, a następnie na ochroniarzy i wejście.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l11 level1 lfo12; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Faktycznie, miałeś racje, czuję, że to będzie
boska noc – Harry cicho gwizdnął, patrząc na ludzi, stojących w kolejce, która
rozciągała się niemal za zakręt następnego budynku.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall dołączył do przyjaciela, przeczesując wzrokiem kolejkę,
z nadzieją, że może akurat tam, dostrzeże swoją blondyneczkę, jednak słaba
widoczność i ilość ludzi dość utrudniała mu sytuację. Obydwaj zupełnie nie
zauważyli Liama kroczącego w kierunku ochrony klubu. Nie zauważyli również
jeden z nich mówi coś do Payne'a , kręcąc przy ty głową, na co brunet, wyjmując
w portfela dwa zielone banknoty, wsadził je do ręki goryla, który o dziwo nie
zareagował – po prostu odsunął swoje umięśnione ciało, ujawniając tym samym
wejście do klubu. Niall słysząc wołanie Liama, automatycznie miał ochotę go
wycałować. Uradowany wszedł razem z przyjaciółmi do środka, gdzie schody w dół
zaprowadziły ich do wnętrza obiektu. Niall uśmiechnął się, widząc ogromną salę,
która po granic możliwości wypełniona była ludźmi, który tańczyli, siedzieli w
lożach, bądź też podpierali ściany, namiętnie się z kimś całując. Los dziś mu
sprzyjał i w dodatku przeczuwał, że jego blondynka na pewno gdzieś się tu
kręci.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Przez kilka chwil cała trójka stała przy barierkach,
obserwując ludzi tańczących na parkiecie usytuowanym pod nimi. Ściany klubu
dosłownie trzęsły się od muzyki, którą fundował im DJ. Niall obserwował
dziewczyny seksownie poruszające się w rytm muzyki.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo13; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Nie rozumiem, dlaczego nie przyjechaliśmy tutaj
wcześniej? - krzyknął mu do ucha, Harry z maślanym wzrokiem patrząc na brunetkę
w kusej sukience, którą Niall obserwował sekundę wcześniej. Blondyn uśmiechnął
się pod nosem – Haz myślał dokładnie o tym samym, co on. Gdyby nie to, że
potencjalny obiekt jego westchnień znajdował się w tym samym miejscu, już dawno
z ochotą dołączyłby się do bujających się w takty utworu dziewczyn. Chłopaki
zauważyli, jak Liam powoli zaczyna podrygiwać do muzyki, krzycząc, że wybiera
się po coś do picia. Harry słysząc przyjaciela podążył za nim, uprzednio
pytając blondyna czy idzie z nimi. Niall pokręcił głową, mówiąc, że jeszcze się
rozejrzy, po czym spotkają się przy barze. Loczek spojrzał na niego zdziwiony,
jednak wzruszył jedynie ramionami, po czym odwrócił się i odszedł razem z
Payno.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall oparł swoje dłonie o metalową barierkę, wracając do
swojego poprzedniego zajęcia. Z uwagą lustrował sylwetki wszystkich dziewczyn,
co nie było takie łatwe, jak mu się wcześniej wydawało. Ludzie wciąż poruszali
się po parkiecie, nie pozwalając mu porządnie przypatrzeć się danej
dziewczynie. Chłopak nie rezygnował i wciąż wytężał swój wzrok. Nagle przed
oczami mignęła mu blondynka, z którą niebieskooka pojawiła się na koncercie. Z
zaskoczeniem obserwował jak ta nieśmiała z pozoru dziewczyna, energicznie
ruszała biodrami w swojej kusej sukience, tańcząc z jakimś chłopakiem. Nie
widział jej dokładnie, dostrzegł jedynie jej ubiór i mocniejszy makijaż.
Blondyn uśmiechnął się sam do siebie, nie mógł uwierzyć we własne szczęście.
Ujrzenie w tłumie jej przyjaciółki dało mu stuprocentową pewność, że ona tu
jest. Nagle zobaczył, jak zielonooka blondynka opuszcza parkiet i trzymając za
rękę swojego towarzysza, idąc w bliżej nieznanym mu kierunku. Natychmiast
zszedł na dół, gdzie z oddali zauważył, jak blondynka kieruje się do pokoju z
mnóstwem stolików i siedzeń. Niall przybliżył się do miejsca, gdzie udała się
dziewczyna i wtedy, kolejny raz tego wieczoru, jego serce przyspieszyło. Tuż
obok zielonookiej blondynki siedziała ona. Chłopak nerwowo przełknął ślinę
dostrzegając jej strój. Ciemnogranatowa sukienka idealnie odsłaniała jej
zgrabne nogi, które dodatkowo wydłużały sandałki na szpilce. Po jej kitku nie
został nawet ślad – teraz jej włosy zaczesane były do góry w zgrabnego koka.
Jej usta zdobiła czerwona szminka, a jej oczy, podkreślone makijażem błyszczały
jeszcze bardziej. Zauważył, że jego blondynka wstaje, nalewając wszystkim wódki
do kieliszków, po czym, nakładając na głowę swojej przyjaciółki tiarę, z
uśmiechem głośno wzniosła toast. Niall mimowolnie uśmiechnął się na ten widok.
Jej szeroki uśmiech, który ustąpił krótkotrwałemu skrzywieniu się, pod wypiciu
alkoholu, sprawił, że Horan był nią oczarowany. Nawet, kiedy się krzywiła,
wyglądała uroczo. Chłopak zdał sobie sprawę, że zachowuje się jak psychopata,
który z ukrycia obserwował swoją ofiarę, jednak ignorował tę myśl, wciąż
obserwując blondynkę. Uśmiech znikł z jego twarzy, kiedy zobaczył, jak
dziewczyna z uśmiechem dosiada się do jakiegoś bruneta, który obejmuje ją
ramieniem. Zalał go zimny pot. Zupełnie nie brał pod uwagę faktu, że ona mogła
mieć kogoś. Wizja dziewczyny, która posiadała status „zajęta”, kompletnie mu do
niej nie pasowała. Zresztą, jedynym facetem, którego widział u boku blondynki,
był on sam.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Brutalna prawda powoli do niego docierała, sprawiając, że
jego humor całkowicie znikł. Nie miał ochoty na zabawę, chciał już wrócić do
hotelu. Smętnie szedł w stronę barku. Skoro tu już jest, to chyba nikt mu nie
zabroni wypić jednego piwa, prawda? Zresztą, jak znał Liama, chłopak na pewno
był już po kilku głębszych i tańczył wśród innych ludzi na parkiecie, a Harry
podrywał jakąś gorącą pannę. Kiedy usiadł na barowym stołku, uświadomił sobie,
że jego podejrzenia sprawdziły się. O ile nigdzie nie ujrzał Hazzy, tak w
tłumie jego wzrok dostrzegł Liama, który z jakimiś ludźmi skakał, popisując się
swoimi umiejętnościami tanecznymi. Barman podał blondynowi piwo, po czym ten,
odwracając się w stronę parkietu, podziwiał klub, opróżniając butelkę w mniej
niż minutę. Jego humor był naprawdę podły. Poprosił zdziwionego barmana o
kolejną butelkę, w myślach torturując bruneta, który śmiał kłaść rękę na
ramionach <i>jego </i>dziewczyny. Nie miał pojęcia, dlaczego sprawy przybrały
taki obrót. Przecież wszystko szło po jego myśli, nawet szczęście uśmiechnęło
się do niego więcej razy, niż zwykle. Zastanawiał się, czy to wszystko miało
jakikolwiek sens, zważywszy na to, że finalnie ujrzał blondynkę z kimś innym.
Westchnął, odkładając kolejną butelkę. Nie tak wyobrażał sobie dzisiejszy
wieczór. Biorąc do ręki kolejną butelkę, podstawioną przez barmana, postanowił
odnaleźć chociaż jednego z chłopaków, aby powiedzieć, że zamierza wrócić do
hotelu. Wszystko zaczynało mu przeszkadzać. Z podirytowaniem stwierdził, że
muzyka jest o wiele za głośno, a dym wydobywający się spod podestu, na którym
grał DJ, zaczynał drapać go w gardło. Ledwie zdążył podnieść się ze stołka,
kiedy ktoś z impetem na niego wpadł, sprawiając, że jego butelka z piwem niemal
wyślizgnęła mu się z dłoni. Złość szybko ustąpiła zaskoczeniu, kiedy
zorientował się, że stoi przed nim dziewczyna, która w dwie godziny,
przewróciła jego życie do góry nogami do tego stopnia, że zaczynał robić
jeszcze głupsze rzeczy, niż zazwyczaj. Spojrzał blondynce w oczy, w których
ujrzał błysk. Dziewczyna spojrzała nieśmiało na niego.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l26 level1 lfo14; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Przepraszam, niezdara ze mnie – powiedziała
głośno. Niall uśmiechnął się szeroko.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l26 level1 lfo14; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Nic się nie stało – odparł.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Przez sekundę gorączkowo zastanawiał się, co powiedzieć, aby
podtrzymać rozmowę, byleby spędzić z nią więcej czasu niż na spotkaniu po
koncercie. Kiedy już miał zamiar coś powiedzieć, blondynka uprzedziła go.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l25 level1 lfo15; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Co tutaj robisz? Myślałam, że wyjechaliście –
powiedziała, nachylając się w jego stronę, tak aby mógł ją usłyszeć bez
niepotrzebnych krzyków.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l25 level1 lfo15; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Zostajemy do końca tygodnia. Słyszałem, że to
najlepszy klub w mieście – odparł, a dziewczyna pokiwała entuzjastycznie głową.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l25 level1 lfo15; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Fakt, jest tu naprawdę świetnie. Jesteś tu sam?
- zapytała, patrząc za niego, jakby doszukiwała się innego członka zespołu. Na
próżno, chłopaki już dawno rozproszyli się po pomieszczeniu, zapewne
zapominając, że nie przyszli tu sami.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l25 level1 lfo15; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Um... przyszedłem z Liamem i Harrym, ale oni są
gdzieś tam – powiedział, pokazując głową parkiet - więc technicznie rzecz
biorąc, jestem tu sam. - dodał, a blondynka uśmiechnęła się. Szminka, która
pokrywała jej wargi, jeszcze bardziej podkreślała jej uśmiech, co sprawiało, że
blondyn miał ochotę wpić się w jej usta i całować ją do końca świata.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l25 level1 lfo15; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Och – spojrzała na niego, a jej wzrok przeszył
go na wskroś. - W takim razie dotrzymam ci towarzystwa. - powiedziała,
wdrapując się na sąsiedni stołek. - Nachalny kumpel powoli zaczynał doprowadzać
mnie do szału – dodała, wywracając oczami, a Niall słysząc to, co przed chwilą
powiedziała, sprawiało, że w jego wnętrzu opaliły się miliardy fajerwerków. Nie
wierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę – najpierw traci ochotę na wszelkie
rozrywki, a chwilę później uroczo konwersuje z dziewczyną, która za nic nie
chciała wyjść z jego głowy. Zresztą, on wcale nie chciał przestać o niej
myśleć.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall ponownie usiadł na stołku, zamawiając dla siebie
kolejne piwo i kolorowego drinka dla swojej towarzyszki. Niall widząc jak
dziewczyna sięga do swojej torebki po portfel, natychmiastowo złapał ją za
ramię. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo16; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Ja stawiam – kolejny raz nachylił się do niej.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo16; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Daj spokój – prychnęła. - Jeszcze stać mnie na
drinka – powiedziała z uśmiechem, wyciągając z portfela banknot i podając go
barmanowi, zanim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Widząc blondynkę, która
z triumfalnym uśmiechem upiła łyk swojego mojito, westchnął, kolejny raz
nachylając się nad jej uchem.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo16; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Stawiam następną kolejkę – powiedział do niej, a
dziewczyna pokręciła głową.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo16; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Nie ma mowy – opowiedziała, obdarzając go
figlarnym spojrzeniem. Blondyn uśmiechnął się pod nosem. Ta dziewczyna
zdecydowanie droczyła się z nim, co sprawiało, że pociągała go jeszcze
bardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo16; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->A gdzie twoja przyjaciółka? - spojrzał na nią,
pociągając łyka z butelki. Blondynka spojrzała na niego, gestami dając do
zrozumienia, że nie słyszała co do niej powiedział. Niall kolejny raz pochylił
się nad nią, powtarzając to, co powiedział kilka sekund wcześniej.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l5 level1 lfo16; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Szaleje ze swoim chłopakiem. Jest już totalnie
wstawiona – zachichotała, a Horan wzdrygnął się kiedy ustami lekko musnęła jego
ucho. W tamtym momencie dziękował Bogu za niewiarygodną głośność. Teraz mógł
pochylać się nad nią ile chciał, pod pretekstem rozmowy, upajając się
jednocześnie delikatnym zapachem jej perfum.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
Przez następną godzinę, nie zwracali uwagi co się dzieję
wokół nich – rozmowa całkowicie ich pochłonęła. Przez te sześćdziesiąt minut
zdążyli się o sobie dużo dowiedzieć, co pozwalało na zgadzanie się w pewnych
aspektach, bądź małych przekomarzaniach, kiedy Niall dowiedział się, że
dziewczyna jest ogromną fanką Barcelony. Starał się zapamiętać jak najwięcej
rzeczy: to, że jest w jego wieku, że mieszka i uczy się w mieście, gdzie
właśnie się znajdowali, że nienawidzi mleka i odczuwa wielki strach jeżeli
chodzi o latanie. Patrząc jak dziewczyna, mocno gestykulując, z ekscytacją mówi
mu, dlaczego Barcelona jest o niebo lepszą drużyną od Realu, Niall patrzył na
nią z rozbawieniem, w duchu wciąż nie wierząc w to, co się dzieje. To było
totalnie niedorzeczne, jak potrafili się dogadać i ile rzeczy ich łączyło. Może
to było głupie, ale w tamtym momencie już wiedział, że nie zamierzał odpuścić i
zrobi wszystko, ich znajomość nie zakończyła się tylko na tym spotkaniu.
Blondyn jak zahipnotyzowany patrzył w szeroki uśmiech dziewczyny, wyobrażając
sobie, że widzi go każdego ranka tuż po przebudzeniu. Nie potrafił tego
wytłumaczyć, ale serce i, tym bardziej, rozum podpowiadały mu, że ta dziewczyna
może stać się kimś naprawdę ważnym i nie
ma sprawa tego spieprzyć.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Nagle blondynka zamilkła wsłuchując się w utwór, który
właśnie zaserwował DJ.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l22 level1 lfo17; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Chodźmy zatańczyć, ten kawałek jest świetny! -
pisnęła, a jej oczy błyszczały i Niall nie miał pewności, czy to z powodu
alkoholu, którego z nim wypiła więcej, niż przy stoliku z przyjaciółmi, czy też
faktu, że koniecznie chciała zatańczyć do tej piosenki. Zresztą, nie miał czasu
ani ochoty się nad tym zastanawiać. Mimo że niezbyt lubił kołysanie się w
zatłoczonych klubach, dla niej mógłby równie dobrze tańczyć nago na Antarktyce.
Blondyn pozwolił się prowadzić dziewczynie w głąb parkietu, gdzie ludzi było
tyle, że jedyną formą ruchu było wzajemne ocieranie się o własne ciała. Chwilę
później blondynka stanęła i odwróciła się do niego przodem, powoli wprawiając
swoje ciało w ruch. Bez żadnej krępacji położyła swoje ręce na jego szyi, na co
on instynktownie położył ręce na jej biodrach. Przyciągnął ją do siebie,
dostosowując się do jej rytmu. Oboje poruszali się na parkiecie zapominając o
całym świecie. Niall spojrzał na dziewczynę, która nie była już tą samą,
zabawną i rozmowną blondynką. Teraz przed nim stała seksowna, pewna siebie
kocica, której ręce błądziły po jego szyi i ramionach, przyprawiając chłopaka o
napady gorąca. Uśmiechała się zalotnie, sprawiając, że myśli Niall gwałtownie
zmieniły swój tor. Widocznie to wina jego krwi, która widząc blondynkę, która w
swojej kusej sukience seksownie poruszała się na parkiecie, natychmiastowo
odpłynęła z jego mózgu w zupełnie inne, strategiczne miejsce w ciele faceta.
Nic nie mógł na to poradzić, po prostu widok <i>jego</i> blondyneczki, miał
ochotę spędzić z nią czas nie tylko za dnia, ale także w nocy – i nie chodziło
mu tu o grzeczne pogawędki przy drinku.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Ich ciała idealnie synchronizowały się ze sobą. Niall widząc,
że dziewczyna nie szczędzi mu czułości, postanowił nie być gorszy. Kolejny raz,
nie przestając tańczyć, chłopak przyciągnął ją do siebie tak, że teraz stykali
się czołami. Napięcie seksualne, które się w nich wytworzyło, intymność oraz
bliskość sprawiały, że klub mógłby płonąć, a oni kompletnie nie zauważyliby
tego. To, co działo się między nimi doprowadzało Nialla do szaleństwa i
uporczywie walczył z pokusą pocałowania blondynki; wiedział jednak, że jeszcze
nie może sobie na to pozwolić. Doskonale zdawał sobie sprawę, że posmakuje jej
ust dopiero, kiedy ona będzie tego chciała. Nie chciał się z niczym śpieszyć,
jeszcze nigdy nie zależało mu na żadnej dziewczynie tak, jak teraz. Czuł jej
oddech na swoim policzku, ciepło jej ciała, dotyk jej dłoni, które wodziły po
jego ramionach. Jego serce znów biło w niewyobrażalnym tempie. On również nie
był jej dłużny. Przemieszczał dłonie wzdłuż jej talii, na co ona lekko spięła
się i spojrzała mu w oczy. Intensywność jej spojrzenia dosłownie miażdżyła go i
starał się robić wszystko aby nie przerwać kontaktu wzrokowego. Po kilku
chwilach dziewczyna uśmiechnęła się, ponownie zaczynając się ruszać w rytm
innego już kawałka. Niall uświadomił sobie, że przed dobre parę minut po prostu
stali na środku parkietu i zatracali się w magii, którą poczuli już wcześniej,
podczas spotkania po koncercie. Blondyn spojrzał na dziewczynę, która patrzyła
na niego zalotnie. Znów to robiła. Ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego,
co robiła. Świadomie doprowadzała go na skraj wytrzymałości. <i>Psotnica.</i> Chłopak postanowił, że jeszcze
odegra się na niej, przecież też potrafił doskonale manipulować kobietami; z
tym wyjątkiem, że nie potrafił wykorzystać swojej wiedzy na niej, ta dziewczyna
sprawiała, że całkowicie oddawał się jej i mogła robić z nim co żywnie jej się
podoba.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Korzystając z faktu, że blondynka miała obcasy, które
sprawiały, że jest niemalże tego samego wzrostu, co on, podczas kolejnego
ruchu, zagłębił swoją twarz w jej szyi i złożył tam mały pocałunek. Poczuł, jak
dziewczyna wplata dłonie w jego włosy, a jej oddech znacznie przyspieszył. To
dało blondynowi do zrozumienia, że dostał nieme pozwolenie na <i>coś więcej. </i>Niall
podniósł głowę, wlepiając swoje oczy w przygryzającą wargę dziewczynę. Jej
zamglony wzrok i ciężki oddech dziewczyny dał mu do zrozumienia, ze to właśnie <i>ten
</i>moment. Kiedy już miał pochylić się nad nią, ktoś gwałtownie pociągnął za
ramię blondynki, która tym samym wypadła mu z objęć. Morderczym wzrokiem
spojrzał na bruneta, z którym uprzednio widział <i>swoją</i> dziewczynę.
Chłopak spojrzał na Nialla, po czym zamienił parę słów z blondynką, w języku,
którego kompletnie nie rozumiał. Mógł jedynie domyślać się, że chodzi o powrót
do domu. Po kilku sekundach brunet znów obdarzył Nialla spojrzeniem, po czym
znów odezwał się do blondynki, która obdarzając uśmiechem swojego kolegę,
pokiwała twierdząco głową, co chyba go uspokoiło, ponieważ ostatni raz spojrzał
na Nialla, po czym cmoknął dziewczynę w policzek i oddalił się. Blondyn, widząc
jak chłopak muska swoimi ustami dziewczynę, poczuł delikatne ukłucie zazdrości.
Nie miał pojęcia, dlaczego się wścieka. Przecież blondynka już wcześniej mówiła
mu, że ten chłopak był jedynie jej kolegą, nic więcej.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Jego rozmyślania przerwała blondynka, która ponownie
zarzuciła mu ręce na szyję, co nieco zaskoczyło Nialla. Zupełnie nie spodziewał
się tego, jednak z zadowoleniem przysunął ją do siebie bliżej, pochylając się
nad nią.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l9 level1 lfo18; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Coś się stało? - zapytał.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l9 level1 lfo18; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Po prostu moja przyjaciółka już skończyła swoją
imprezę – Niall słysząc to zaśmiał się. - Kolega pytał czy zostaję i czy sobie
poradzę. - chłopak usłyszał w jej głosie nacisk na słowo „zostaję”. Coś kazało mu
myśleć, że blondynka nie wyszła razem z przyjaciółmi ze względu na jego osobę,
co bardzo było przyjemną myślą.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Nim dziewczyna zdążyła coś dodać, Niall pociągnął ją w stronę
baru. Tańcząc z nią kompletnie nie zdawał sobie sprawy jak go to zmęczyło;
dopiero kiedy zrobili sobie krótką przerwę uświadomił sobie, jak bardzo chciało
mu się pić. Bez zbędnych słów, wziął ją za rękę i nieświadomie splótł ich palce
ze sobą. Uśmiechnął się szeroko, widząc zdziwienie wymalowane na twarzy
dziewczyny, która natychmiast odwzajemniła uśmiech, ściskając jego dłoń
mocniej. Szedł pierwszy, aby jego towarzyszka nie musiała przezierać się przez
tłumy, które, jak Niall miał wrażenie, zrobiły się jeszcze większe, odkąd
pojawili się na parkiecie. Jego myśli szalały. Wszystko o czym myślał było
związane z blondynką – jej błyszczące oczy, piękny uśmiech, jej seksowne ruchy,
jej dźwięczny głos, dotyk, jej dłoń spleciona z jego. Blondyn upajał się tym
dotykiem; zdał sobie sprawę, że jej dłoń idealnie pasuje do jego. Szedł jak
najwolniej, nie chcąc aby ich kontakt cielesny trwał tak krótko. Chłopak miał
wrażenie, że ich relacja z każdą minutą nabiera coraz głębszego i bliższego
znaczenia, a ona była wszystkim, czego pragnął. Kiedy w końcu doszli do baru,
gdzie siedzieli pół godziny wcześniej, Niall niechętnie puścił jej rękę.
Blondynka stanęła obok niego, patrząc jak barman stawia przed nim kolejną
butelkę piwa i mojito.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall podał jej szklankę i usiadł na stołku. O dziwo,
dziewczyna nie zrobiła tego samego. Zamiast tego podeszła do niego bliżej,
pochylając się nad jego uchem.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l13 level1 lfo19; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Chyba znalazłam twoich kolegów – powiedziała. -
Spójrz w prawo.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall automatycznie spojrzał w dany kierunek, gdzie zobaczył
Harry'ego, który sącząc jakiegoś drinka, spędzał czas z jaką brunetką, a kilka
metrów dalej, zauważył Liama, który stał przy konsolecie didżeja, razem z nim
puszczając muzykę i starając się jeszcze bardziej rozruszać publikę. Payno był
gównianym didżejem, ale Niall miał to gdzieś – spędzał czas ze swoją dziewczyną
i dla niego mogłaby lecieć nawet dziewiąta sonata Beethovena, albo dzikie heavy
metalowe wrzaski jakiegoś niszowego zespołu. Blondyn widząc chłopaków zaśmiał
się, kręcąc głową. Szczerze powiedziawszy miał ich gdzieś, dla niego liczyła
się jedynie dziewczyna, która właśnie stała przed nim z połowicznie opróżnioną
szklanką. Niall spojrzał jej w oczy, po czym położył swoje ręce na jej plecach
i przyciągnął do siebie. Dziewczyna nie zaprotestowała, tym samym zarzuciła mu
ręce na szyję. W końcu ich twarze były na tej samej wysokości.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Wcześniej wydawałeś się nieśmiały. - Słowa
blondynki całkowicie zaskoczyły Nialla. On i nieśmiałość? Przecież to śmieszne,
on nigdy nie należał do ludzi cichym i milczących; od zawsze wszędzie było go
pełno. Jednak kiedy przypomniał sobie, że wtedy, w tamtej sali jej osoba
strasznie go onieśmieliła i faktycznie mogło to tak wyglądać. W tamtym momencie
Niall kolejny raz uświadomił sobie, że poznali się zaledwie kilka godzin
wcześniej, a nie, jak mu się wydawało, parę lat temu.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Wcale taki nie jestem – blondyn zaśmiał się,
widząc zażenowaną minę dziewczyny. Przyciągnął ją do siebie bliżej, na co jej
źrenice lekko rozszerzyły się. Niall z zadowoleniem stwierdził, że podoba się
jej pozycja, w której się znajdują, a on w każdej chwili mógłby zrobić to, o
czym marzy już od kilku godzin, jednak rozsądek natychmiast kopnął go w krocze,
dając mu do zrozumienia, że ona jest zbyt wyjątkowa, aby całować się z nią po
tak krótkim czasie. Przecież był dżentelmenem, nie jakimś frajerem, który nad
jakością preferuje ilość.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Za to ty wydawałaś się taka... - Niall umilkł,
nie bardzo wiedząc jakiego przymiotnika użyć. Miał ich miliony na określenie
dziewczyny, ale gdyby miał je wszystkie wypowiedzieć, zapewne siedzieliby tu do
rana.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level6 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Jaka? - oczy blondynki rozbłysły, a jej głos był
przesycony był ciekawością. Niall zatracał się w jej oczach, rozpaczliwie
próbując znaleźć słowo, które nie zawierałoby podtekstów i nie dawało jej do
zrozumienia, że jest szalenie nią zainteresowany jednocześnie<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Normalna – wypalił i natychmiast tego pożałował,
widząc uniesione brwi <i>jego</i> dziewczyny.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Z wyczekiwaniem wpatrywał się w jej twarz, w duchu modląc
się, aby nie wzięła do siebie tego, co powiedział. Być może mogła inaczej
zrozumieć sens tego słowa, niż on. W głowie miał już najgorsze scenariusze,
kiedy usłyszał głośny śmiech dziewczyny. Jego ciała zalała fala ulgi.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Myślałeś, że jestem taka jak większość waszych
fanek, które modlą się do waszych plakatów i już myślą nad imionami waszych
przyszłych dzieci? - zaśmiała się głośniej, a Niall uśmiechnął się, znów
rozpływając się nad faktem, że poznał tak
wyjątkową dziewczynę – Naprawdę traktujesz mnie jak jedną z fanek? -
zapytała, a jej twarz stała się całkowicie poważna. Niall mógł poczuć
przyspieszone bicie jej serca. Zupełnie nie spodziewał się tego pytania; myślał,
że to z góry wiadome, na jakiej stopie zawarta jest ich relacja. Wiedział
doskonale, jak brzmi odpowiedź, jednak postanowił, że zanim powie, zapyta ją o
to samo.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->A ty? Traktujesz mnie jak... gwiazdę? - spojrzał
jej w oczy, które momentalnie pociemniały, a blondyn nie miał pojęcia,
dlaczego.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Dlaczego miałabym to robić? - jej głos był
niesłyszalny; jej pytanie wyczytał jedynie z ruchu jej warg. Chłopak zdał sobie
sprawę, że właśnie weszli na grząski temat, który może zaważyć na ich
znajomości; wiedział jednak, że ona nie jest cholerną groupie, która za wszelką
cenę chcę wspiąć się na wyżyny sławy. -
Jestem tu z tobą dlatego, bo cię lubię, nie dlatego, że jesteś gwiazdą i
mógłbyś mieć każdą. - powiedziała, a w głowie Nialla ponownie wystrzeliły
fajerwerki, które ułożyły się w zdanie <i>znalazłeś swoją przyszłą żonę, stary.</i>
Bez słowa przyciągnął ją do siebie i najzwyczajniej w świecie przytulił. Kiedy
tylko oderwał się od niej, spojrzał na nią i widząc, jej minę, która
najzwyczajniej w świecie dawała mu do zrozumienia, że zabolały ją jego słowa,
postanowił powiedzieć jej parę słów wytłumaczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Odkąd cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś
wyjątkowa i inna niż wszystkie – szepnął jej do ucha. Uśmiechnął się, czując,
że dziewczyna robi to samo. Spojrzał na jej usta, czując, że już długo nie
wytrzyma. Z każdą sekundą zatracał się z blondynce, nie bardzo wiedząc jak
wytłumaczyć fakt, że zna ją zaledwie kilka godzin, a zaczyna coś do niej czuć.
Rozsądek kazał mu przystopować, jednak to, co zaczynał do niej czuć było czymś
tak silnym i wielkim, że nie pozwalało mu na racjonalne myślenie.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Tu jesteś! Wszędzie cię szuk... - nagle blondyn
usłyszał głos Liama, który momentalnie umilkł, widząc przyjaciela z dziewczyną.
Niall zdał sobie sprawę, że brunet z uśmiechem przeniósł wzrok na splecione
dłonie jego i blondynki, co stało się zupełnie nieświadomie. Blondynka widząc
głupawy uśmieszek Liama, zawstydzona próbowała puścić jego rękę, na co on w
odpowiedzi ścisnął ją jeszcze mocniej. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona,
jednak Niall nic sobie z tego nie robił.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Chciałem tylko powiedzieć, że spadamy –
powiedział Liam utkwiwszy spojrzenie w blondynie. Niall jedynie pokiwał głową,
przenosząc wzrok na swoją towarzyszkę. Payne przeczuwając, że Horan nigdzie nie
idzie, obdarzając blondynkę szerokim uśmiechem, natychmiastowo zniknął z pola
widzenia. Po kilku sekundach dziewczyna puściła jego dłoń, patrząc na Nialla.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Ja też powinnam już wracać – powiedziała,
odsuwając się od niego. <i>Nie teraz. Nie,nie,nie.</i><o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l20 level1 lfo20; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Odprowadzę cię – powiedział, ponownie łapiąc ją
za dłoń. Dziewczyna uśmiechnęła się, a serce znów podskoczyło mu do gardła.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Dopiero kiedy razem opuścili klub, dotarła do niego brutalna
prawda – za kilka chwil rozstaną się, cała magia dzisiejszego wieczoru zniknie.
Te wszystkie myśli nieco dobijały, go jednak powiedział sobie, że nie dopuści
do tego, aby ostatnie chwile z nią tej nocy, zaprzątały mu negatywne myśli.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
Przez następne pół godziny szli przez całkowicie opustoszałą
starówkę. Zbliżał się poranek, więc było to coś całkowicie zrozumiałego, jednak
nie dla nich. Podczas ich spaceru śmieli, wymieniali się wrażeniami w koncertu,
rozmawiali o życiu. Moment, w którym blondynka zdjęła buty i szła na boso,
zaskoczył chłopaka. Bez żadnego pozwolenia, podniósł ją, co spotkało się z jej
śmiechem i prośbami, aby ją postawił na ziemi. Kiedy to zrobił, dziewczyna z
udawaną wściekłością rzuciła w niego swoim butem. Między nimi rozpętała się
zabawna wojna, z której mieli niebywały ubaw.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
Niall oparł się o ścianę kamienicy, ciężko dysząc. Dziewczyna
kompletnie zaskoczyła go, kiedy zaczęła mu uciekać; nie spodziewał się, że ma
aż tak dobrą kondycję.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l18 level1 lfo21; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Boże – zaczął Niall, wciąż próbując uspokoić
oddech. - A myślałem, że nie jest ze mną
tak źle – wydyszał, po czym usłyszał dźwięczny śmiech blondynki.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l18 level1 lfo21; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Tu mieszkam – powiedziała, opierając się o jedną
z ładniejszych kamienic. Niall zauważył, że kilkaset metrów dalej znajduje się
ich hotel i nie będzie miał problemów z powrotem. Szkoda tylko, że... on wcale
nie chciał wracać.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall podszedł do niej, i oparł swoje ręce po obu bokach
dziewczyny, sprawiając, że znów ich twarze były na jednej wysokości. Przez
chwilę panowała niezręczna cisza.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l2 level1 lfo22; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Naprawdę dobrze się bawiłam – powiedziała z
uśmiechem, patrząc mu oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l2 level1 lfo22; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Ja też – odparł. Blondyn poczuł, że dłużej już
nie wytrzyma. Po prostu pochylił się nad nią i pocałował ją. Jej usta były
właśnie takie, jak sobie wyobrażał – niesamowicie miękkie, delikatne i słodkie.
Po kilku sekundach poczuł, że dziewczyna odwzajemnia jego pocałunek.
Automatycznie wplotła swoje ręce w jego włosy, co wprawiło go w zachwyt. Nie
przerywając pocałunku, położył swoje dłonie na jej talii. Całowała
niewiarygodnie. Jeszcze nigdy nie przeżył takiego czegoś. Ich niewinny, leniwy
i delikatny pocałunek przeobraził się w znacznie namiętniejszy, szalony i
brutalniejszy. Niall poczuł, jak dziewczyna drży; instynktownie przyciągnął ją
mocniej, całując zachłanniej. Cichy jęk wydobył się z jej ust, co doprowadziło
go niemal do szaleństwa. Po kilku minutach niechętnie oderwał od niej swoje usta;
jego płuca błagały o tlen. Ciężko oddychając, oparł swoje czoło o jej, wciąż
trzymając ją w objęciach.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l2 level1 lfo22; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Powinienem już iść - powiedział, całując kącik jej ust.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l2 level1 lfo22; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->A może powinieneś zostać? - szepnęła. Tym razem
to ona przejęła inicjatywę. Obdarzyła go długim pocałunkiem, w międzyczasie po
omacku szukając kluczy w torebce. Blondyn nie miał nic przeciwko. Uśmiechnął
się wprost w jej usta, mając całkowitą pewność, że dziewczyna tak samo pragnie
jego, jak on jej, a ich znajomość na pewno będzie miała dalszą przyszłość.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall postanowił pomóc dziewczynie, która mocowała się z
włożeniem klucza do zamka. Niall stanął za nią, opierając swoją głowę o jej
obojczyk, i delikatnie wyjął klucze z jej drżących dłoni, po czym przekręcił
zamek, otwierając masywne, brązowe drzwi. Blondynka uśmiechnęła się z
wdzięcznością i biorąc go za rękę, zaczęła się wspinać na trzecie piętro, gdzie
znajdowało się jej mieszkanie. Tym razem dziewczyna nie miała problemów z
włożeniem klucza i po chwili znaleźli się we wnętrzu jej mieszkania. Niall nie
miał czasu na podziwianie wnętrz, w jakich mieszkała; kiedy tylko usłyszał
dźwięk zamykanych drzwi, dosłownie rzucili się na siebie. Chłopak wyłączył
myślenie – jedyne co siedziało mu w głowie, to smak miękkich ust blondynki i
zapach róży, który uderzył w jego nozdrza, kiedy tylko przekroczył próg. Horan
naparł na nią całym swoim ciałem, przyciskając ją do ściany. Smak jej ust był
czymś oszałamiającym. Pozwolił jej
dominować; opuścił swoje dłonie wzdłuż ciała, a dziewczyna, nadal nie
przerywając pocałunku, zacisnęła swoje dłonie na jego szarej koszulce,
zmuszając go do zrobienia paru kroków. Kiedy kolejny raz potknął się o coś na
tej małej przestrzeni, posadził ją sobie na biodrach i wszedł do pierwszego
lepszego pokoju, który zauważył. Delikatnie położył ją na szerokim łóżku,
wargami sunąc po jej szyi. Usłyszał głośny oddech dziewczyny i jej dłonie,
które dostały się pod jego koszulkę. Delikatnie wodziła palcami po jego
plecach, by za chwilę złapać za koniec materiału i podciągnąć go do góry. Niall
pomógł jej do końca zdjąć tą część garderoby, po czym bezceremonialnie rzucił
swoją koszulkę gdzieś na podłogę. Materiał jej sukienki bardzo drażnił jego
tors, jednak czując dłonie dziewczyny które błądziły po jego ramionach i
plecach, zapomniał o tym. Niall położył się na boku, po czym, nadal całując
blondynkę, jego ręka, którą położył na jej kostce, zaczęła sunąć w górę, aż do
połowy uda, gdzie zaczynała się jej sukienka. Pieszczoty, które fundowała mu
blondynka doprowadzały go do szaleństwa. Nie czekając dłużej, jego ręka
powędrowała dalej, podsuwając sukienkę do góry. Niall upajał się dotykiem jej
miękkiej skóry, a ciche jęki dziewczyny sprawiały, że miał ochotę pójść na
całość. Nie wytrzymując napięcia, oderwał swoje usta od jej, po czym usiadł na
niej okrakiem, próbując odpiąć jej sukienkę. Dziewczyna cicho zachichotała,
widząc jak blondyn nieudolnie próbuje odpiąć zamek jej sukienki. Niall
uśmiechnął się pod nosem, jednak jego podirytowanie rosło z każdą sekundą. W
końcu nie wytrzymał – chwycił obiema rękami za materiał i po prostu go
rozerwał. Gdzieś w głowie przeleciała mu myśl, że będzie musiał odkupić jej tą
kieckę, jednak całkowicie o tym zapomniał, kiedy tylko zobaczył, co blondynka
ubrała pod swoją sukienkę. Jej czarny, koronkowy komplet przyprawiał go o
zachwyt a ucisk w jego spodniach wciąż rósł, ilekroć spojrzał na jej ciało w
bieliźnie. Była idealna, dokładnie tak wyobrażał sobie kogoś, z kim mógłby
pójść do łóżka. Nagle poczuł jak dziewczyna chwyta go za boki, po czym
przekręca tak, że teraz ona była na górze. Uśmiechnęła się zadziornie
pochylając się nad nim i składając małe pocałunki na jego torsie. Niall zamknął
oczy; całe ciało dawało mu do zrozumienia, że znalazł się w niebie. Rozkoszował
się jej pocałunkami, a jego zmysły szalały. Nagle blondynka odsunęła się od
niego, siadając na nim. Jej ręce powędrowały do jej włosów, po czym jednym
ruchem sprawiła, że jej kok zmienił się w kaskadę włosów spływającej po jej
plecach i ramionach. Dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie, a Niall uświadomił
sobie, że właśnie trafił na tą, z którą chce spędzić resztę życia. Po chwili
blondynka, pochyliła się nad jego nagim torsem, po czym, obdarzając go
pocałunkami, wolno kierowała się w dół. Horan drżał z każdym następnym
pocałunkiem. Czuł, że zaraz nie wytrzyma. Jego podniecenie rosło w
niewyobrażalnym tempie i chłopak miał wrażenie, że zaraz nie wytrzyma, kiedy
usta dziewczyny zatrzymały się tuż przy guziku od jego spodni. Nim Niall zdążył
zareagować, smukłe palce blondynki, zręcznie odpięły je i wraz z bokserkami
zsunęła je na dół. Jej pożądliwy wzrok zatrzymał się na jego męskości. Nial
wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany, po czym bez żadnego ostrzeżenia,
pociągnął ją ku górze, aby znów posmakować jej ust. Do ich pocałunków znów
wkradła się dzikość, namiętność, szaleństwo i zachłanność. Blondynka delikatnie
ocierała się o jego krocze, co sprawiało mu niewiarygodną przyjemność. Jego
dłonie powędrowały na jej plecy, aby odpiąć jej stanik, który sekundę później
dołączył do garderoby leżącej na podłodze. Blondynka gwałtownie przerwała
pocałunek, patrząc mu w oczy. Niall widział w nich pożądanie i coś jeszcze –
niepewność. Bała się. Nie wiedziała, czy powinna to robić; czy to, co właśnie
wyprawia z nim, jest dopuszczalne. Widząc jej wzrok, Niall przysiągł sobie, że
nigdy nie pozwoli na to, aby ktoś ją skrzywdził. Delikatnie musnął swoimi
wargami jej, dając mu do zrozumienia, że to właśnie ona jest wszystkim, czego
szukał, przez ostatnie lata. Zaniepokoił się, kiedy dziewczyna nie
odwzajemniała jego pocałunku; po chwili jednak poczuł, jak delikatnie rozchyla
usta, pozwalając, aby jego język wsunął się do środka. Z sekundy na sekundę ich
ciała były coraz bardziej rozpalone. Niall delikatnie ujął pierś dziewczyny,
zachwycając się jej niezwykle gładką i delikatną skórą. Niespiesznie masował
jej sutka, co sprawiało, że dziewczyna cichutko jęczała. Chłopak przeniósł tam
swoje usta, delikatnie ssąc jej pierś, co spowodowało, że blondynka wygięła się
do tyłu, głośno dysząc. Niall poszedł za jej przykładem, odrywając swoje plecy
od materaca i kładąc się na blondynkę. Jego usta całowały teraz jej szyję, a
jęki dziewczyny doprowadzały go na skraj wytrzymałości. Kiedy poczuł, jak jej
paznokcie delikatnie wbijają się w jego plecy, jego ręka powędrowała pomiędzy
uda dziewczyny. Głośno westchnął, czując jak bardzo jest gorąca i mokra. Jego
męskość była bliska eksplozji. Blondyn złapał za skrawek jej bielizny, i
odsuwając ją na bok, delikatnie w nią wszedł. Blondynka zajęczała prosto w jego
usta, a Niall o mało nie zemdlał od tych wszystkich wrażeń. Była taka ciasna i
mokra... Raz po raz wkładał i wyjmował z niej swojego penisa, na co dziewczyna
reagowała westchnięciami<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l6 level1 lfo23; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Nie baw się ze mną – szepnęła.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall zrozumiał, że jego blondynka jest w takim samym stanie
co on, dlatego nie zastanawiając się dłużej, wszedł w nią całą swoją
okazałością. Poczuł błogie ciepło, czuł, że jest we właściwym miejscu i czasie.
Dziewczyna nie pozostawała mu dłużna; zaczęła się poruszać, przyprawiając tym
samym chłopaka o niebywałą rozkosz. Natychmiast dostosował się do jej ruchów.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l4 level1 lfo24; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Jesteś cudowna – wyszeptał w jej usta, aby po
chwili ją pocałować.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Nie przestając się całować, poruszali się w idealnym dla
siebie tempie. Oboje czuli, że to nie jest zwykły seks. To było zdecydowanie
coś więcej, niż tylko stosunek – wkładali w to wszystkie, uczucia, jakie
posiadali i które powstały w nich, kiedy przebywali ze sobą. Było to coś
niebywałego i nowego dla obojga. Razem delektowali się tym, co właśnie działo
się pomiędzy nimi; nie panowali już nad tym. Ich głośne jęki i westchnięcia
opanowały całe pomieszczenie. Ich ruchy przybrały na sile, były coraz szybsze.
Niall czuł, że już nie wytrzyma. Spojrzał na nią i wiedział, że za chwilę ona
również dojdzie. Poczuł jak dziewczyna boleśnie wbija mu paznokcie w plecy i głośno
krzyczy jego imię. Kiedy poczuł, jak jej wnętrze drży i zaciska się na jego
członku, nie wytrzymał i również osiągnął orgazm, tak porażający i silny,
jakiego nigdy nie przeżył. Ciężko dysząc, opadł na materac obok blondynki.
Instynktownie przytulili się do siebie. Kiedy oboje nieco uspokoili oddech,
odważyli podnieść na siebie wzrok. Widząc spojrzenie blondynki, Niall
uśmiechnął się do niej, po czym obdarzając ją pocałunkiem, pomyślał, że nie
musi używać żadnych słów, aby wyrazić to, jak mu z nią dobrze. Kolejny raz
uświadomił sobie, jak bardzo jest ona wyjątkowa i miał pewność, że ich
znajomość na pewno nie zakończy się na tym jednym spotkaniu.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
Niall leniwie przeciągnął się na łóżku. Nawet nie otwierając
oczu, wiedział, że w pomieszczeniu panuje jasność – przecież, kiedy w końcu
poszli spać, był już ranek. Blondyn uśmiechnął się na myśl o tym, co robili
kilka godzin wcześniej. Kochali się nie raz i nie dwa; z każdym ich następnym
razem ich krzyki i jęki były coraz głośniejsze, a blondynka zaskoczyła go
znajomością pozycji, które bez krępacji mu zaprezentowała. Jej bezpośredniość
za każdym razem była dla niego czymś zaskakującym i nowym jednocześnie, ale to
była jedna z cech, która go w niej zachwycała. Instynktownie chciał przyciągnąć
ją do siebie, jednak czując, że miejsce obok niego jest puste i zimne,
natychmiastowo otworzył oczy. Podniósł się, opierając się na łokciach. Jego
wzrok napotkał dziewczynę, ubraną jedynie w jego szarą koszulkę, stojącą przy
oknie i w zamyśleniu podziwiającą to, co działo się za nim. Chłopak uśmiechnął
się, widząc ją w swoim ubraniu. Musiał przyznać, że ten kawałek materiału
wyglądał o niebo lepiej na niej niż na nim. Blondynka nawet w roztrzepanymi
włosami i bez makijażu wyglądała pięknie. Spojrzał w lewo, gdzie na stoliku
nocnym dostrzegł kubek z herbatą i talerz pełen kanapek. Jego uśmiech poszerzył
się – zrobiła mu śniadanie.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Patrząc na nią, Niall z miejsca wiedział, że coś było nie
tak. Jej mina na pewno nie wskazywała, że od samego rana dopisuje jej, tak jak
jemu, doskonały humor. Dziewczyna zauważyła, że blondyn wpatruje się w nią, bo
po chwili odwrócił głowę w jego stronę i uśmiechnęła się blado. Niall wyskoczył
z łóżka i uprzednio nakładając na siebie bokserki, podszedł do niej i stojąc za
nią, oplótł ją w talii, a głowę położył na jej ramieniu. Jej zapach połączony z
jego stwarzał niesamowitą mieszankę, co sprawiało, że Niall upajał się tą
wonią. Złożył mały pocałunek na jej obojczyku, a dziewczyna nałożyła swoje
dłonie na jego. Teraz razem wpatrywali się w widok za oknem. Starówka, którą
jeszcze kilka godzin wcześniej szli samotnie, w tamtym momencie znów tętniła
życiem. Na ulicy wręcz roiło się od turystów, kolorowych szyldów reklamujących
jakieś knajpki, i ludzi, próbujących opchnąć innym tandetne gadżety z wizerunkiem
miasta. Niall musiał przyznać, że o tej porze dnia, starówka również wyglądała
pięknie i uroczo, jednak nic nie mogło się równać w widokiem, który widział
wczoraj w nocy.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Chłopak przytulił się do blondynki i od razu wyczuł, że
między nimi jest inaczej. Ruchy dziewczyny były ostrożniejsze i bardziej
przemyślane. Nie mogąc wytrzymać, delikatnie obrócił ją w swoją stronę, po czym
zapytał:<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l17 level1 lfo25; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->O czym myślisz?<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Próbował spojrzeć jej w oczy, jednak na próżno; ona unikała
jego wzroku. Jej mina wciąż go martwiła i pchała do tworzenia w głowie
absurdalnych wręcz scenariuszy, dlaczego tak jest.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Zaniepokoił się jeszcze bardziej, kiedy jedyną odpowiedzią na
jego pytanie, było jej ciężkie westchnięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo26; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Nie powinniśmy tego robić – powiedziała cicho, a
Niall zamarł.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo26; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Co? - kompletnie nie spodziewał się, że
dziewczyna powie mu takie coś.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo26; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Widzisz – blondynka spojrzała mu w oczy. Niall
dostrzegł w nich obawę i smutek. - To... co robiliśmy wczoraj, nie powinno mieć
miejsca. Ty zaraz wyjedziesz, a ja tu zostanę, ze świadomością, że byłam jedną
z wielu, która wskoczyła do łóżka wielkiemu Niallowi Horanowi – dodała smutno,
a chłopak poczuł, jak zalewa go fala gorąca. Zupełnie nie spodziewał się takiej
odpowiedzi ze strony dziewczyny. W głowie miał tysiące pomysłów, na to, jak
wytłumaczyć dziewczynie, że nie będzie jedną z wielu, że jest wręcz odwrotnie,
jednak ilekroć otwierał usta, znów zapominał języka z gębie. Zupełnie się nie
spodziewał takiej odpowiedzi na to pytanie. Ścisnął usta w wąską kreskę,
spoglądając w niebieskie oczy dziewczyny, w których widział, że im bardziej
zwleka z odpowiedzią, tym blondynka myśli, że to co powiedziała, jest prawdą.
Niall doszedł do wniosku, że rzeczywiście mogło to tak wyglądać – wielki idol
nastolatek uprawia seks-turystykę. Jednak w tamtym momencie, przywołując
wspomnienia z wczorajszego wieczora i nocy, miał już pewność, że znalazł to,
czego szukał i za wszelką cenę nie będzie chciał wypuścić tego z rąk. Drobna
blondynka potrzebowała zaledwie kilkunastu godzin aby zawrócić mu z w głowie na
tyle, aby Niall myślał już o niej w ryzach małżeństwa i rodziny. Był pewien, że
to nie będzie przelotny romans, jednak… dlaczego wciąż nie wiedział jak się
nazywa!?<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level1 lfo26; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->W życiu nie zrobiłbym czegoś takiego. To, co
miało między nami miejsce, po prostu <i>musiało</i>
się stać.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l7 level2 lfo26; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Też to czułeś? – dziewczyna z niedowierzaniem
uniosła wzrok, a Niall w lekkim uśmiechem pokiwał głową.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Blondynka była wyraźnie zaskoczona jego odpowiedzią, mimo
tego chłopak miał pewność, że jego fascynacja nie jest jednostronna. Nagle na
jej twarzy znów pojawił się uśmiech, jednak po chwili zobaczył w jej oczach
niepewność.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l14 level1 lfo27; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Co teraz? – spytała cicho, patrząc mu w oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall znów rozpływał się z zachwytu nad jej kolorem tęczówek;
wiedział jednak, że rozmowa, którą właśnie prowadzili jest tą, która nada ich
relacji właściwy ton. A jego interesowała wyłącznie jedna, jedyna opcja.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
- Teraz?
Teraz zjem kanapki, które wyglądają przepysznie, poprzytulam cię w łóżku, a
potem zabiorę cię na randkę i w końcu dowiem się jak masz na imię – powiedział,
a blondynka roześmiała się, zakładając mu ręce na szyję i mocno przyciągając do
siebie. Niall z uśmiechem objął ją w talii, w myślach dziękując każdej świętej
istocie, za to, że w końcu los postanowił dać mu szansę, której za nic w
świecie nie zamierzał zmarnować. To, że ich znajomość zaczęła się od końca w
niczym im nie przeszkadzało. Może w ich przypadku koniec był początkiem? Niall
nie chciał się za bardzo nad tym zastanawiać – w tamtym momencie miał wszystko,
czego chciał. Stali przytulając się do siebie, w ciasnym pokoiku, w którym
mieściło się jedynie łóżko, komoda i stolik nocny i oboje czuli się… szczęśliwi. Miał gdzieś, że kiedy wróci
do hotelu zostanie dosłownie zmiażdżony przed menadżera za to, że złamał kilka,
a może nawet kilkanaście punktów w ich umowie, w tym najważniejszy –<i> przez cały czas trwania kariery,
zobowiązuje się nie być w żadnym związku partnerskim. </i>Miał to wszystko
głęboko w poważaniu, dziewczyna, dla której robił absolutnie szalone rzeczy aby
tylko ją odnaleźć, było najlepszą rzeczą, którą zrobił do tej pory. Był z nią,
nie liczyły się żadne konsekwencje.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l14 level1 lfo27; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Och, i jeszcze jedno – Niall odsunął się od
niej, na co dziewczyna spojrzała na niego; jej oczy wręcz znów błyszczały z
zainteresowania. – Nigdy więcej nie zostawiaj mnie samego, kiedy się budzę –
powiedział śmiertelnie poważnie. Blondynka spojrzała na niego uważnie, po czym
uśmiechnęła się zalotnie.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l14 level1 lfo27; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Nigdy więcej? – spytała figlarnie. Chłopak
uśmiechnął się, po czym przybliżył swoją twarz do jej twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 0cm; mso-list: l14 level1 lfo27; text-indent: 0cm;">
<!--[if !supportLists]--><span style="font-family: OpenSymbol; mso-bidi-font-family: OpenSymbol; mso-fareast-font-family: OpenSymbol;">–<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 7pt;">
</span></span><!--[endif]-->Nigdy – szepnął,
składając na jej ustach pełen pasji pocałunek.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div class="Standard">
<i>Rok później.<o:p></o:p></i></div>
<div class="Standard">
Był wieczór. Niall razem z blondynką siedział niezauważenie
na kamiennych schodach jednego z budynków wraz z nią obserwując przechodniów,
którzy przechadzali się po starówce. Pogoda znów, mu sprzyjała, zupełnie jak
rok wcześniej. Niall uśmiechnął się na to wspomnienie, przyciągając swoją
dziewczynę do siebie; doskonale pamiętał każdą sekundę z tamtego dnia, w którym
się poznali. Uznał, że wszystko, co robił tamtego wieczoru, było warte zachodu
– dziewczyna, którą trzymał w ramionach, teraz była naprawdę <i>jego </i>dziewczyną. Jego szalona bieganina
po mieście, o którego topografii nie miał żadnego pojęcia, wieczór w klubie, a
następnie noc spędzona w jej towarzystwie – a wszystko dlatego, że widząc ją na
koncercie swojego zespołu powiedział sobie, że zrobi wszystko, aby ją poznać.
Ryzyko opłaciło się. Od momentu, w którym Niall zaprosił ją na pierwszą randkę, każda chwila, którą
spędzał w jej towarzystwie dawała mu do zrozumienia, że ona jest właśnie tą,
której szukał. A ich pierwszą prawdziwą randkę zapamięta do końca życia.
Pamiętał, że wtedy siedzieli w jej malutkim mieszkaniu, jedząc kolacje, którą
ona przygotowała i oglądając stare odcinki <i>Dwóch
i pół, </i>których oboje uwielbiali. Były momenty, w których Nialla wręcz porażała
zwykłość dziewczyny, jednak natychmiast uświadamiał sobie, że właśnie tego
potrzebował – być traktowany jak zwykły Niall, którego znali jedynie znajomi i
rodzina, nie Nialla, który ma rzeszę fanek, miliony na koncie i potrafi
codziennie być w coraz to innym miejscu na świecie. Blondyn wiedział, że może
jej zaufać, dlatego bez żadnego skrępowania powierzał jej swoje największe
tajemnice. Z każdym następnym dniem oboje zbliżali się do siebie, dlatego,
kiedy nadszedł moment wyjazdu chłopaków, to Niall był tym szczególnie
przybitym. Początkowo koledzy z zespołu i cały sztab nadzorujący trasę,
myśleli, że to jedynie przelotna znajomość, jednak kiedy ujrzeli jak blondyn
widząc ją na lotnisku, wraz z ochroniarzem znikają w dyskretnie miejsce, aby
Niall mógł się w spokoju z nią pożegnać, z dala od fanek, które tłumie stawiły
się w terminalu, zrozumieli, że to, co zaczęło ich łączyć, na jednym spotkaniu
się nie skończy. I mieli racje – Niall nie wyobrażał sobie dnia bez rozmowy z
nią. Codziennie godzinami rozmawiali na Skypie, wymieniali miliony esemesów.
Starali się spotykać tak często jak tylko się da. Wszyscy zauważyli, że chłopak
się zmienił. <i>Ona</i> go zmieniła, na
lepsze. Jednak nie było tak dobrze cały czas. Któregoś mroźnego styczniowego
dnia kiedy pokłócili się o nic nie znaczącą rzecz, nie odzywali się do siebie
dwa dni, a ona przyleciała do niego pierwszym, lepszym samolotem, by spędzić z
nim kilka godzin i powiedzieć mu, jak bardzo jej źle z tym, że się pokłócili.
Tuląc do siebie blondynkę, nie mógł uwierzyć, w to, jak wielkie szczęście go
spotkało. To tam, w korytarzu jego domu w Londynie uświadomił sobie, że najzwyczajniej w świecie
ją <i>kocha</i>. Była z nim zawsze, pomimo
wszystkiego. Dzielnie znosiła groźby i falę nienawiści, która na nią spadła,
kiedy Niall w wywiadzie potwierdził, że z kimś się spotyka. Nie protestowała,
kiedy musiała podpisać umowę o zachowaniu poufności, mimo tego, że niektóre
punkty zawarte w tej klauzuli były dla niej szokiem. Chciała być z nim bez
względu na wszystko, nawet jeżeli musiałaby podpisać sto tysięcy takich dokumentów. Niall starał się
jak mógł chronić ją przed życiem publicznym, w którym musiał uczestniczyć.
Doskonale wiedział, że jedyne co onieśmiela ją, to właśnie błyski fleszy i
ciągłe życie na świeczniku, jednak fanki i media szybko wychwyciły kim jest
dziewczyna, co robi i skąd pochodzi. Wiedział jak ciężko znosi utratę
prywatności, więc robił wszystko aby odciągnąć ją od tych myśli. Ich związek
miał wiele zakrętów, jednak wszystko wynagradzała mu jego dziewczyna, która z
uśmiechem na twarzy codziennie mówiła mu jak bardzo go kocha i jak jest
cholernie z niego dumna. Właśnie takie chwile były dla niego najcenniejsze i
starał się wracać do nich ilekroć miał zły humor, osobisty kryzys, albo znów
usłyszał plotki o ich rozstaniu. Śmieli się z tego, kiedy co drugi dzień
docierały do nich informacje z gazet na temat końca ich związku. Cóż, mijały
dni, miesiące… a oni wciąż byli razem i nic nie zanosiło się na to, aby tak nie
było.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="margin-left: 36.0pt;">
- Najlepsze miejsce na ziemi –
mruknął Niall, całując ją w czubek
głowy.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Zawsze, ilekroć przylatywał do tego miasta, w którym się
poznali, jego głównym punktem wycieczki była wizyta na starówce miasta, która
urzekła go odkąd zobaczył ją po raz pierwszy.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
- O tej
porze roku jest najpiękniej – odpowiedziała, a blondyn przytaknął.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Znów milczeli obserwując ludzi i zatracając się w sobie. To
były momenty, które chłopak lubił najbardziej – cisza i bliskość, która mówiła
więcej niż tysiąc słów. <o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Nagle ujrzał trzech zdezorientowanych chłopaków, którzy stanęli
na środku uliczki i z mapą w ręku próbowali dotrzeć do jakiegoś miejsca. Niall
uśmiechnął się pod nosem, kiedy przypomniał sobie, że on dokładnie rok
wcześniej stał w tym samym miejscu razem z Harrym i Liamem.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Może jeden z nich też szuka dziewczyny, którą poznał zaledwie
kilka godzin wcześniej i wpadł na
szalony pomysł odnalezienia jej? Odkąd
udało mu się odnaleźć<i> ją</i>, Niall
stwierdził, że nie ma rzeczy niemożliwych; jedyną rzeczą, którą nas ogranicza,
jesteśmy my sami i nasze negatywne myśli.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Blondyn obserwując oddalających się chłopaków, którzy idąc,
głośno debatowali dokąd teraz mają pójść, zdał sobie sprawę, że jego dziewczyna
nadal nie wiedziała, jakim cudem spotkał ją wtedy w klubie. Postanowił, że to
będzie jego słodka tajemnica, którą zabierze ze sobą do grobu. Ewentualnie,
którą opowie kiedyś swoim wnukom.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Oboje wstali ze schodów, czując chłodne powietrze, które
uderzało ich w ramiona. Tegoroczny czerwiec był nieco chłodniejszy niż rok
temu, jednak jemu to nie przeszkadzało. Trzymał w ramionach wszystko czego
pragnął, lepiej być nie mogło. <o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Splatając swoje ręce skierowali się w jedną w uliczek, która
prowadziła do jej mieszkania. Nie widzieli się ponad trzy tygodnie, dlatego
Niall z utęsknieniem czekał na moment, kiedy najzwyczajniej w świecie położy
się na jej kanapie w maleńkim saloniku, jego mała blondyneczka zrobi mu jego
ulubione jedzenie, po czym obejmie ją ramieniem i obejrzą kolejne odcinki <i>Pamiętników Wampirów.</i> Znów mógł
odpocząć, żyć jak zwykły chłopak, który nie uniknie zmywania naczyń po kolacji
i na którego blondynka znów będzie krzyczeć, kiedy zobaczy, że kolejny raz
zjadł jej ulubione lody straciatella, chociaż zawsze mówił jej, że ich nie
lubi.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niby zwykłe rzeczy, które codziennie na świecie robi miliardy
par, jednak dla niego miały większe znaczenie, niż wszystko inne. Bo był z nią.
Ona dawała mu siłę, nadzieję, wiarę w jeszcze lepsze jutro, świadomość, że
kocha i jest kochany. A myśl o tym sprawiała, że szczerzył się do siebie jak
głupi. <o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Szli wolno wśród ludzi, których tłum malał z każdym następnym
metrem. Niebo z granatu zamieniło się w czerń, a gwiazdy połyskiwały przy
bezchmurnej pogodzie. <o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
- Muszę ci
coś powiedzieć – zaczął niepewnie Niall. Dziewczyna spojrzała na niego,
ściągając brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
- Znów
zjadłeś moje lody?<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Niall nie odpowiedział, obrócił jedynie głowę, próbując nie
zachichotać. Wiedział, że za kilka sekund dziewczyna uda, że jest mocno
wzburzona, po czym na jego ramieniu wyląduje jej mała piąstka.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
-
Wiedziałam! Jesteś najwredniejszą osobą na ziemi, wiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
- Ale mnie
kochasz.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
Dziewczyna stanęła i spojrzała na niego badawczo, a potem na
jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. <o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
- Tak,
kocham cię – odpowiedziała, a Niall, patrząc jej w oczy, wiedział, że mówi
szczerze. Zresztą, czy istniało na ziemi uczucie mniej ukrywalne od miłości?
Chłopak przyparł ją do ściany kamienicy, po czym pochylił się nad nią i złożył
na jej ustach leniwy, słodki pocałunek. Zupełnie w tym samym miejscu co rok
temu i miejscu, gdzie miał zamiar to robić przez następne lata. Nie wyobrażali
sobie, aby było inaczej. <i>Bo nie będzie, </i>pomyślał,
zanim ponownie ją pocałował.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="Standard">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com83tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-30224531026000182622014-03-15T00:40:00.000+01:002015-04-01T23:34:20.432+02:0017. Hello little sister cz. II<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Stałam naprzeciwko mojego największego wroga w ostatnim stuleciu, kompletnie nie dowierzając w to co właśnie się działo. Czy mogło być jeszcze gorzej? Podczas kiedy ja stałam jak wryta, nie mogąc wydobyć z siebie chociaż najmniejszego odgłosu, Sophie stała, wciąż milcząc, natomiast Dan wpatrywał się w nas, kompletnie nie rozumiejąc o co nam chodzi. Czy to w ogóle możliwe, aby Ramos nie widział, że to właśnie jego siostra jest wywłoką, przez którą moje życie legło w gruzach?! Zaraz, przecież oni nawet nie mają tego samego nazwiska. To wszystko się nie klei. To tak totalnie popierdolone.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - Coś nie tak? - spytał Dan, uprzednio podnosząc z podłogi torbę z prezentem. Razem z Sophie wciąż patrzyłyśmy na siebie wilkiem. Och proszę, pozwólcie mi ją zabić.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - Po prostu, um... znam twoją... siostrę - ostatnie słowo wypowiedziałam z trudem chowając odrazę. Sophie, ty cholerna, lubiąca sypiać z miłością mojego życia, suko.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - Skąd? - ciekawość Ramosa zaczynała mnie irytować. O co tu chodzi? Czy w Wielkiej Brytanii mieszkają jakiekolwiek normalne rodziny?</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Kiedy w końcu odważyłam się cokolwiek powiedzieć, doznałam kolejnego, o wiele głębszego szoku, połączonego z hiperwentylacją, kiedy zza ściany wyszedł Niall. Ten widząc mnie, stojącą na tym korytarzu jak ostatni debil, wciąż milczącą Sophie i <i>nie-wiem-co-się-dzieje </i>Ramosa, jego oczy powiększyły się, a bijące z nich niedowierzanie, mogłabym dostrzec z odległości kilku mil. </span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Miałam wrażenie, że moje serce za chwilę wyskoczy z piersi i wlokąc za sobą wszystkie wnętrzności, oplecie Nialla stojącego trzy metry dalej. To było tak cholernie skomplikowane. No dalej świetna rodzino Ramosa, może zza ściany wyskoczą zaraz moi następni byli? I piesek Josha?</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - Skąd się znacie? - Dan ponowił pytanie. - I co on tu robi? - głową wskazał na Nialla, który miał minę, jakby właśnie zjadł kanapkę ze spleśniałym pomidorem. Spojrzałam oskarżycielsko na brunetkę, która nadal nie odezwała się słowem. No dalej, suko, powiedz, że najpierw zabawiałaś się z moim kuzynem, by finalnie zrobić dziecko Niallowi. Zamiast tego, dziewczyna wzięła głęboki oddech i wymamrotała pod nosem:</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - Spotkałyśmy się parę razy na imprezach. Kiedyś spotykałam się z jej kuzynem. A Niall... Niall jest ojcem mojego dziecka.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Torebka z Kaczorem Donaldem ponownie wylądowała na podłodze. Spojrzałam na Ramosa, który doznał szoku, podobnie jak ja wcześniej. Jezu, czy to jakiś kiepski wieczorek szczerości? O ile mi wiadomo Dan zapraszał mnie na rodzinny obiad, nie na dzień wyjawiania sekretów.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Absurd gonił absurd. Kiedy w odpowiedzi na tą żałosną sytuację, miałam zamiar parsknąć śmiechem, zza ściany wyszła mama Ramosa, niosąc pięknie pachnącą pieczeń.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - No co tak stoicie? Zapraszam do stołu! - powiedziała z gracją damy. Kiedy zrobiłam krok w przód, poczułam jak ręka Ramosa ciągnie mnie do tyłu. Zachwiałam się lekko, po czym odwróciłam się w jego stronę, napotykając jego gniewne spojrzenie.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - Nie wspominałaś, że twój były umawia się z moją siostrą - syknął.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - Myślałam, że wiesz - odparłam. - Zresztą, jakim cudem ona jest twoją siostrą?! Nosicie inne nazwiska.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> - To długa historia. Chodź, usiądźmy z resztą, matka nie znosi czekać na kogoś.</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Nim zdążyłam zareagować, Ramos chwycił moją dłoń, po czym niemal siłą zaciągnał mnie do eleganckiego salonu. Zajęliśmy ostatnie dwa wolne miejsca, po czym zjedliśmy jeden z najdziwniejszych posiłków w historii obiadów w moim życiu.</span><br />
<div dir="ltr" id="docs-internal-guid-05004791-c2f5-83ec-5268-b89e48b8dc5e" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Jedliśmy w całkowitej ciszy, która przerywana była jedynie pobrzękiwaniem sztućców. Czułam się jak w jakimś kiepskiej komedii pomyłek, no dajcie spokój. Jakim cudem Ramos i Sophie są rodzeństwem, co więcej, jakim cudem Dan nie wiedział z kim jego siostra będzie miała dziecko!? Boże jedyny, chyba muszę się napić. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Wciąż konsumując posiłek, ukradkiem zerknęłam na Nialla, który siedział na przeciwko mnie. Wyraz jego twarzy był nie do opisania - widocznie nie tylko jemu ten obiad nie do końca się podobał. Mimo że był całkowicie zaabsorbowany jedzeniem, wiedziałam, że to nie jest ten sam Niall, który był ze mną. Jego szczęka, tak idealnie uwydatniona, pełne usta, które jeszcze kilkanaście tygodni temu były moje; jego blond włosy, które tym razem były ułożone i oczy - błękitne, z których bił smutek i tęsknota. Widząc jego smutne spojrzenie, miałam ochotę rozwalić ten cholerny stół, który nas dzielił, po czym wziąć go za rękę, wybiec z domu i udać się prosto na lotnisko, aby uciec byle gdzie, pierwszym lepszym lotem. Nie ważne czy wylądowalibyśmy w Australii, Pekinie, Nowym Jorku czy Vanuatu, ważne że bylibyśmy tam razem. I mielibyśmy wszystko w dupie. Tylko ja i on. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Moje mistyczne przemyślenia przerwał uprzejmy głos matki Ramosa. Kobieta z gracją odłożyła swoje sztućce, po czym odchrząknęła i spojrzała na mnie znacząco.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - A więc… moja droga, skąd znasz mojego syna? - zapytała z czystym brytyjskim akcentem. Zauważyłam, że wszyscy obecni przy stole patrzą na mnie z wyczekiwaniem. Oho, zaczyna się. Rodzinny kurewski wywiad środowiskowy.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Um… Daniel pomagał mi przy… sprawach prawnych związanych z moją fundacją - odpowiedziałam, czując że na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Jezu, jak ja nienawidzę takich pytań.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Prowadzisz faundację? Fantastycznie! - pani Ramos klasnęła w dłonie, a jej mąż pokiwał głową z aprobatą. - Koniecznie podaj mi numer konta, chętnie przekażę datki na rzecz twojej fundacji - uśmiechnęła się. - Dan, kochanie, mam wrażenie, że w końcu ci się udało znaleźć odpowiednią dziewczynę.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">W momencie, kiedy jego matka to powiedziała, usłyszeliśmy głośny kaszel Nialla. Blondyn przez kilka chwil dochodził do siebie, próbując tym samym odstawić na stół szklankę z wodą. Popatrzyłam na Sophie, która zaniepokojona pochylała się nad swoim chłopakiem, cicho pytając czy wszystko w porządku. Boże, nie wierzę, że to powiedziałam - “swoim chłopakiem”. Kocham być masochistką. Przepraszam, gdzie jest wejście na dach? Mam zamiar rzucić się stamtąd.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Niall, kochanie, wszystko w porządku? - spytała z troską matka Ramosa. Widząc jak chłopak po zabraniu kilku głębszych oddechów dochodzi do siebie, dodała: - To dobrze. Mam nadzieję, że ustaliliście razem z Sophie datę ślubu.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Tym razem to Ramos zakrztusił się wodą, a mój kęs kurczaka nieelegancko wypadł mi z buzi. Na twarzy Sophie malował się szok, a Niall wyglądał jakby miał zemdleć. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Ślub? - zapytała Sophie. - Rozmawiałyśmy już o tym, Alice. Nie sądzę, aby to był najlepszy…</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Kiedy jak nie teraz? - zapytała z wyrzutem patrząc na brunetkę. - Uważam, że to najlepszy moment. Szczególnie teraz, kiedy nie ma jeszcze na świecie maluszka. Myślę, że pierwszy tydzień lipca będzie odpowiednią porą? Co wy na to?</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Znalazłam się w kompletnym amoku. Spojrzałam na Nialla, który wpatrywał się we mnie z uwagą. Moja największa miłość bierze ślub. Z inną.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Poczułam jak obraz lekko rozmazuje mi się przed oczami. Widziałam wszystko niczym w zwolnionym tempie. Ktoś coś do mnie mówił, ktoś inny położył mi rękę na ramieniu. A jedyne co widziałam to niebieskie oczy Nialla, które były coraz dalej ode mnie. A potem zrobiło się ciemno. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Czy już umarłam?</span></span></div>
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span></span><br />
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> -Budzi się! </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Głęboki męski głos sprawił, że postanowiłam uchylić oczy. Było mi niewiarygodnie wygodnie oraz ciepło i gdziekolwiek się znajdowałam, nie miałam zamiaru opuszczać tego miejsca. Wszystko było lepsze niż siedzenie na tej chujowej kolacji, na której matka Ramosa ogłosiła ślub Nialla i Sophie. Zajebiście, może jeszcze zostanę pierwszą druhną?</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Wszystko w porządku, Mags? - usłyszałam pełen troski głos Ramosa. Delikatnie obróciłam się w miejsce, skąd dobiegał głos. Ujrzałam zmartwionego Dana oraz jego ojczyma, który delikatnie sprawdzał mój puls. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Chyba tak - mruknęłam słabo. - Czy ten obiad już dobiegł końca? </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Dan pokręcił przecząco głową, po czym posłał spojrzenie Frankowi, który uśmiechnął sie lekko i wyszedł za drzwi.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Nie chcę cię denerwować, ani nic, ale sądząc po ogromnym guzie na twojej głowie, zaliczyłaś niezły upadek - skwitował Ramos. Miałam ochotę zdzielić go w łeb, jednak zważając na mój stan, zdołałam jedynie pozdrowić go środkowym palcem.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Przez chwilę milczeliśmy. Wpatrywałam się z śnieżnobiały sufit, zastanawiając się co takiego zrobiłam niebiosom za to, co właśnie dzieje się w moim życiu. To wszystko robi się już tak piekielnie nudne. Kiedy znów myślałam, że gorzej już być nie może, nagle niczym Filip z konopii wyskakuje matka Ramosa z radosną wieścią - Niall bierze ślub! </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Poczułam, że łzy napierają do moich oczu. Z całej siły przygryzłam wargę, starając się nie rozpłakać. Dan zauważył mój stan, bo po kilku sekundach znalazł się przy mnie, a jego ramię objęło mnie. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Nie bierz słów matki na poważnie. Znając Sophie i tak się nie zgodzi - powiedział, głaszcząc mnie po włosach. Pociągnęłam cicho nosem. - Poza tym, chyba widziałaś jej minę, moja siostra jest ostatnią osobą na ziemi, która chciałaby wyjść za mąż. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Och jasne, o wiele bardziej kręci ją robienie dzieci z największą miłością mojego życia. Wszystkiego dobrego w życiu, Soph.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Jak to możliwe, że wy dwoje jesteście rodzeństwem? Macie inne nazwiska - zapytałam, kiedy trochę się uspokoiłam.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Widzisz, moi rodzice wcześnie się rozwiedli. Mój tata do końca pozostał sam, a mama związała się z Frankiem, którego córką jest Soph. Ot cała historia. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - W takim razie to dziwne, że nie wiedziałeś, że Sophie będzie miała dziecko z Niallem.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Kiedy pytałem, kto będzie moim szwagrem, odpowiadała, że wkrótce go poznam. Nie wnikałem, mam swoje życie. Ważne, aby moja mała Soph była szczęśliwa.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Ponownie opadłam na poduszki. Nie mieściło mi się to w głowie. Miałam dość już tego wszystkiego. Tak bardzo chce przytulić się do mamy. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Zamknęłam oczy. W głowie niczym kadry z filmu przesuwały mi się obrazki: Niall z eleganckim garniturze, Niall pchający wózek, Niall grający w piłkę ze swoim synkiem w Hyde Parku… Wizje cholernie kujące mnie w serce. Cóż, wróć do rzeczywistości, Mags, Już go nie odzyskasz. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Ramos chyba zauważył moją ekspresową depresję, ponieważ spojrzał na mnie uważnie.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Potrzebujesz wakacji. Dłuższych wakacji.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Jezu, serio!? Już raz to przerabiałam. Wakacje na Barbadosie z Pen faktycznie nieco poprawiły mi humor, jednak co z tego, skoro kilkanaście miesięcy potem znów wpadłam w ramiona Nialla, co z kolei skończyło się totalną katastrofą?! Z drugiej strony faktycznie, może wyjazd na dłużej sprawiłby, że zaczęłabym postrzegać rzeczy inaczej? Może w końcu dorosnę i przestanę się mazać ilekroć zobaczę Nialla i Sophie.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Na jak długo? - zapytałam.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Kilka tygodni. Moglibyśmy polecieć do Nowej Zelandii, a potem może Kuala Lumpur, Singapur, co tylko będziesz chciała… Myślę, że naprawdę tego potrzebujesz, Mags. Jestem pewien, że Elena da sobie radę z prowadzeniem fundacji, a Penelope znajdzie sobie tymczasowego menedżera. Będzie fajnie, już ja o to zadbam.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Nie. Nie, nie nie. Nie zgadzaj sie na to, Mags. To znów wprowadzi cię w kłopoty.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Odgoniłam wszystkie myśli na bok i zamiast posłuchać sie swojej podświadomości, powiedziałam jedynie:</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Zgoda.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Na twarzy Ramosa pojawił sie szeroki uśmiech. Wiedziałam, że godząc się na to zwalę na siebie jeszcze większe kłopoty, jednak czy mogło być coś gorszego niż widok szczęśliwego Nialla z inną?</span></span></div>
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><a href="http://www.youtube.com/watch?v=tTV259Iyr4w" target="_blank">[soundtrack]</a><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span></span><br />
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Po kilku minutach psychicznego przygotowania się na kolejne starcie przy stole z rodziną Ramos-Ward, przed wejściem do salonu postanowiłam pójść do łazienki i przypudrować sobie tego cholernego siniaka, ktory widniał na moim lewym łuku brwiowym. Kiedy już miałam zamiar wyjść z pomieszczenia, w drzwiach ujrzałam Nialla, który ponownie wepchnął mnie do środka, po czym wszedł za mną i zamknął drzwi na klucz. Spojrzałam na niego kompletnie zaskoczona, nie wiedząc czego się spodziewać. Może faktycznie chce mianować mnie świadkiem? Chyba muszę zacząć pisać przemówienie. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Niall przypadł mnie do chłodnej kafelkowej ściany. Poczułam bijące ciepło z jego klatki piersiowej, a moje nozdrza wypełnił zapach jego perfum. Zapach, za którym tak cholernie tęskniłam i tak bardzo chciałam go z powrotem…</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Stało się. Mój rozsądek przegrał z moimi uczuciami, które napierały na mnie z potrojoną siłą. Spojrzałam w jego oczy, które wyrażały wszystko to, czego potrzebowałam; tylko dlaczego nie mogłam dopatrzeć się potwierdzenia, że będzie dobrze?!</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Nie rób mi tego - wyszeptałam. Moje ręce, zupełnie nieświadomie, objęły go. Tak bardzo pragnęłam jego dotyku. Czując swoje dłonie na jego plecach, całe moje ciało krzyczało “</span><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: italic; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">jesteś we właściwym miejscu!” </span><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Nie rób mi tego, proszę.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Niall wciąż milczał. Jego oddech zrównał się z moim, jednak chłopak wciąż patrzył na mnie, zupełnie się nie odzywając. Z każdą następną sekundą rosło moje zniecierpliwienie. Niall, dlaczego nic nie mówisz?!</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">W moich oczach ponownie zalśniły łzy. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Masz już z nią dziecko, przebolałam to, ale już nie przeboleję tego. Proszę, powiedz, że tego ślubu nie będzie. Powiedz cokolwiek. - powiedziałam cicho. Jego milczenie doprowadzało mnie do szału. Nagle poczułam, jak jego dłonie obejmują mnie i delikatnie przyciągają do siebie jeszcze bardziej. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Nie umiałam się przed tym bronić. Nawet nie chciałam. Każdy mój mięsień, komórka, nerw pragnęło go jak nikogo innego. To on był wszystkim czego potrzebowałam, był moją świątynią spokoju, oazą, wodą na pustyni, zapasowym kołem w aucie. Był osobą, przy której miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że wszystko powoli będzie się układać w dobrym kierunku. Z drugiej strony to on był powodem mojego uczuciowego rollercoastera, który trwał od momentu w którym z impetem wpadł na moje walizki tamtego dnia na lotnisku. Tak czy inaczej, potrzebowałam go bardziej niż powietrza. Bardziej niż czegokolwiek.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Kiedy już straciłam wiarę w to, że Niall się odezwie, nagle usłyszałam cichy szept.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Kocham cię, Mags. Pamiętaj o tym. Bez względu na wszystko.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Zatkało mnie. Chłopak oparł swoje czoło na moim, jedyne co słyszałam był jego spokojny oddech i słowa, które niczym echo obijały się po mojej głowie. Kocha mnie. A ja kocham jego. Dlaczego, do chuja pana nie możemy być ze sobą?!</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Objęłam go mocniej Teraz oboje milczeliśmy. Doskonale wiedzieliśmy, że pomimo uczuć jakie żywiliśmy do siebie, nic się nie zmieni. Droga, która dzieliła nas od szczęścia, została zamknięta, a my w żaden sposób nie mogliśmy nic z tym zrobić. Nie mogliśmy zrobić nic oprócz… pożegnania. Tak, to było odpowiednie słowo. Pożegnanie. Moje ściśnięte gardło, szybko bijące serce i rozbiegane myśli gorączkowo pragnęły nie dopuścić do siebie tego stwierdzenia, jednak nie było innego wyjścia. Objęłam Nialla mocniej, siląc się na to, aby moje zmysły wyostrzyły się i pozwoliły mi zapamiętać tą </span><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: italic; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">ostatnią</span><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> chwilę. Miękkość jego włosów, zapach perfum, bijące od niego ciepło… </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">To wtedy, w łazience w domu Sophie, </span><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: italic; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Nialine </span><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">oficjalnie przestało istnieć na zawsze, a moje serce umarło.</span></span></div>
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span></span><br />
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Długo będę jeszcze czekać? Myślę, że powinnaś już wyjść spod tej kołdry, ludzie czekają na ciebie do pół godziny! - usłyszałam pełen podirytowania głos Penelope. Zamiast posłuchać jej, naciągnęłam kołdrę na głowę jeszcze bardziej niż przedtem. - Ogarnij się, Mags! Rusz te dupsko! Tak nie można żyć!</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - To, że oddycham, nie znaczy że żyję - odburknęłam.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Przez chwilę w moim pokoju panowała cisza, jednak za chwilę moje ciało przeszył chłodny powiew powietrza, po czym gwałtownie usiadłam. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Och, skończ te swoje gówniane filozofie, czas się zabawić, wygrałaś proces! O sprawie z Niallem pomyślimy później. Poza tym Ramos non stop wydzwania, zaczyna mnie irytować. - ciągnęła, jednak nie widząc we mnie żadnej reakcji, dodała: - No dalej, Mags, nie zepsuj tego, doceń to, że na ten wieczór ściągnęłam tutaj twojego brata z żoną!</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Michał tu jest?! - natychmiast się ożywiłam. Pen pokiwała głową, po czym zanurkowała w szafie w nadziei znalezienia czegoś, co bez skrępowania mogłabym założyć. Po chwili rzuciła we mnie jakąś sukienką. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Przebieraj się, już i tak jesteśmy spóźnione. Będzie zabawa, nawalimy się jak świnie i zapomnimy o wszystkim!</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Widząc entuzjazm Pen postanowiłam na chwilę odstawić moje zawirowania sercowe na bok i przyłączyć się do zabawy. Na prawdę miałam co świętować. Pospiesznie więc ubrałam się i kilka minut potem, już w lepszym nastroju opuszczałam Ealing w drodze do </span><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: italic; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Trekstock.</span><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> Oby Penelope miała racje. Oby była dobra zabawa. Oby było dużo wódki. Obym nie myślała tyle o te dzisiejszym zjebanym obiedzie. Oby. </span></span></div>
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><i><br /><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span></i></span><br />
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<i><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Sophie</span></span></i></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Leniwie uchyliłam oczy i spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej, który wskazywał piętnaście po pierwszej. Nie mogłam się ułożyć, dziecko urządziło sobie harce i nie miałam żadnych szans na wygodę. Z małym trudem odwróciłam się na drugi bok i ujrzałam Nialla wpatrującego się w okno. Widząc go przygnębionego przez cały wieczór, nie wiedziałam co robić. Rodzinny obiad okazał się totalną porażką; naciski Alice na ślub, próby uspokojenia jej przez tatę, zakłopotany Dan, rozchwiana emocjonalnie Mags i załamany Niall. Idealna rodzina, nie ma co. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Wstałam z łóżka i wolno podeszłam do niego. Zdawał się być głęboko zamyślony, a jego wzrok skierowany był gdzieś w dal. Wiedziałam, że przez ostatnie kilka tygodni było między nami dobrze, jednak w głębi duszy wiedziałam, że Horan nigdy nie będzie mój. Pewność zyskałam dziś, w momencie, kiedy blondynka zemdlała, a on miał minę, jakby chciał oddać za nią życie, byle nic się jej nie stało. To, co łączyło tą dwójkę było czymś niesamowitym i totalnie nie wytłumaczalnym. To coś dawało mi do zrozumienia, że Niall nigdy nie będzie cały mój; cząstka jego serca zawsze będzie należała do niej. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Tęsknisz za nią, prawda? - zapytałam cicho. Doskonale wiedziałam jaka będzie odpowiedź, chciałam jedynie usłyszeć to od niego.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Gdyby nie to, że księżyc delikatnie oświetlał pokój, nie zauważyłabym skinięcia Nialla, który wciąż patrzył w dal. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"> - Cholernie - odparł. </span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Spojrzałam w jego stronę; w głębi chciało mi się płakać. Czy był sens trzymania na siłę faceta, który nigdy nie pokocha mnie tak bardzo jak kocha ją? Czy było warto?</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Ból, jaki ujrzałam na jego twarzy uświadomił mi jak wielki błąd popełniłam. Błąd, którego w żaden sposób nie można już było naprawić.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Stałam obok niego, również wpatrując się w bliżej nie określony punkt. Z każdą następną minutą moje wyrzuty sumienia rosły, a ja nie umiałam sobie z tym poradzić. A jedyną rzeczą, która była gorsza, było to, że świadomie zniszczyłam życie Niallowi.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.15; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="background-color: transparent; font-size: 15px; font-style: italic; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Jestem taką straszną suką.</span></span></div>
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br /><span style="background-color: transparent; color: black; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span><br /><span style="background-color: transparent; color: black; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span>_____________________________________________________</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Bardzo Was przepraszam. Dwa tygodnie spóźnienia i w dodatku po mojej dłuuuuugiej nieovecności witam Was takim gównem >.<</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Moja wena totalnie się gdzieś zagubiła, musiałam od nowa przeczytać tą historię aby doprowadzić ją do końca. Teraz zabieram sie za następny rozdział, postaram się go wrzucić jak najszybciej :)</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Kocham Was, pamiętajcie! xxxxxxx</span><br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">Wasza M.<br /><span style="background-color: transparent; color: black; font-size: 15px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline;"></span></span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com53tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-37065281196950357882014-03-01T22:39:00.002+01:002014-03-01T22:39:49.643+01:00OGŁOSZENIE<div style="text-align: center;">
Witam Was po dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugiej nieobecności! <33333333</div>
<div style="text-align: center;">
Pierwsze co, to BARDZO PRZEPRASZAM ZA DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ.</div>
<div style="text-align: center;">
Miałam problemy zdrowotne, tułanie się po wszelkich ośrodkach rehabilitacyjnych, szpitalach, etc., sprawiły, że nie mialam czasu na cokolwiek, nawet na pisanie. </div>
<div style="text-align: center;">
Wszystko już ok, zabieram się za dokańczanie tej historii :) Mam nadzieję, że wybaczycie mi to zniknięcie na troszkę :<</div>
<div style="text-align: center;">
<b>OBIECUJĘ, ŻE JUŻ WIĘCEJ WAS NIE ZOSTAWIĘ NA TAK DŁUGO!</b></div>
<div style="text-align: center;">
Dopiero wróciłam do domu, i zabieram się za opowiadanie, najbliższego rozdziału spodziewajcie się po weekendzie :)</div>
<div style="text-align: center;">
Pozdrawiam Was serdecznie robaczki!</div>
<div style="text-align: center;">
Wasza Mags xxxxxx</div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-71781946778248179962014-01-21T21:11:00.001+01:002014-01-21T21:11:59.116+01:0017. Hello, little sister cz. I<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Miesiąc
później<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Kiedy wyszłam z gmachu budynku, promienie słońca
próbowały przedzierać się przed wielką kopułę chmur, która pokrywała Londyn.
Kolejny tydzień panowała butelkowa pogoda, jednak dziś nic nie zmąciłoby mojego
wspaniałego humoru. Westchnęłam, po czym skierowałam wzrok na Harry’ego i Pen,
która szczerzyła się do mnie, trzymając w ręce transparent <i>Gratulacje! </i>Uśmiechnęłam się szeroko, z piskiem wpadając jej w
ramiona. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Wiedziałam, że się uda! – krzyknęła mi wprost do ucha. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przytaknęłam, po czym ścisnęłam ją mocniej. Udało
się. Wygrałam ten proces, nie stracę swojej fundacji. Ostatni` miesiąc był najbardziej stresujący w
moim życiu, ale na szczęście wszystko powoli zaczynało się układać. Oczywiście
jeżeli chodzi o sprawy zawodowe, moje
życie uczuciowe wypadało nieco blado na tym tle. Zresztą, nie miałam czasu się
tym zajmować, miałam ważniejsze rzeczy na głowie. Proces, egzaminy końcowe,
spotkania charytatywne, pocieszanie Penelope i tak dalej; czasu na moje sprawy
zostało niewiele… Ale to się zmieni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Nie było innej opcji – zawtórował jej Harry, podchodząc do mnie. Z jego gipsu
pozostała jedynie kupka połamanych kawałków, które jakaś fanka zlicytowała za
piętnaście tysięcy. Piętnaście tysięcy za brudny, śmierdzący gips. Pozostawię
to bez komentarza. W każdym bądź razie Harry
był już w pełni sprawny i z tego co zdołałam się dowiedzieć, za kilka
dni wyruszają do Meksyku ze swoją opóźnioną, i jak się okazało pożegnalną,
trasą koncertową. Na wieść o tym, fanki popadły w histerię – groźby śmierci pod
ich adresem przeplatały się z błaganiem o pozostanie na scenie muzycznej.
Współczułam chłopakom z całego serca; założę się, że zupełnie nie spodziewali
się, że ich ogłoszenie dotyczące końca działalności zespołu wywoła taką
rozpacz. Cóż, wywołała, fanki nie mogły uwierzyć, że to koniec. Zresztą ja tak
samo – przecież to właśnie ten zespół zapoczątkował moją przygodę, która wciąż
trwała, dlatego mi również było ciężko się z tym pogodzić. Ale, cóż, wszystko a
swój początek i koniec. Taka kolej rzeczy prawda? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nagle z gmachu budynku wyszedł Robert, adwokat
Mateusza i Josha, po czym stanął obok nas, wyraźnie zadowolony z takich obrotów
sprawy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Wszystko potoczyło się po naszej myśli. Te dokumenty przesądziły sprawę. Wciąż
się zastanawiam, skąd je do cholery wzięłaś!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Odpowiedziałam mu przyjaznym uśmiechem, po czym
skierowałam wzrok na Ramosa, który ubrany w togę, schodził właśnie ze schodów.
Tuż obok niego kroczył naburmuszony Tony Miller, który pospiesznie ścisnął rękę
Dana, po czym odszedł w bliżej nieokreślonym kierunku. Blondyn spojrzał na
mnie, a następnie na transparent, który trzymała Pen, po czym skierował się w
naszą stronę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Wygrałam – wyszczerzyłam się w jego stronę. – Jesteś gównianym adwokatem,
Ramos. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Byłem na z góry przegranej pozycji. Ale przynajmniej zarobiłem niezłą sumkę –
odparł dumnie, a ja zachichotałam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pen spojrzała na mnie uważnie; w jej oczach ujrzałam
sceptyczność. Cóż, pomimo tego, że nawet lubiła Ramosa, na każdym kroku
powtarzała, że Dan wciąż ostrzy sobie na mnie zęby, mimo że po sprawie z
pocałunkiem, dosadnie powiedziałam mu, że nic z tego nie będzie. Zrozumiał i
więcej tego nie zrobił. W tamtym momencie byłam z siebie dumna – przynajmniej
raz wiedziałam czego dokładnie chcę. A raczej czego nie chcę. Zresztą, Ramos
więcej nie próbował mnie całować; zamiast tego zrodziła się między nami całkiem
niezła przyjaźń. Tym bardziej, kiedy co wieczór przyjeżdżał do Ealing, aby
odebrać od nas kompletnie pijaną Tessę, która upierała się, że koniecznie musi
spróbować wszystkich smaków wódki, którą produkuje firma Josha i Mateusza. O
ile ja i chłopaki byliśmy przyzwyczajeni do tego, w jakich ilościach pije się w
Ealing, Tessa, pomimo tego że mieszkała w sąsiedniej dzielnicy, nie bardzo
potrafiła przystopować, w efekcie czego nasz dom śmierdział wymiocinami przez jakiś
czas. W każdym bądź razie z Ramosem nie byłam, co bardzo zadowalało Penelope,
która wciąż wierzyła, że jakimś cudem Niall opamięta się, po czym wpadniemy
sobie w ramiona niczym w końcówkach komedii romantycznych. Taa. Zważając na
zaawansowaną ciążę Sophie i to, że odkąd spotkaliśmy się na pikniku, Niall nie
odezwał się do mnie ani razu, na pewno będzie tak, jak przewidywała Penelope.
Zresztą, jakim prawem mówiła mi co mam robić, skoro sama nie potrafiła pozbierać
do kupy swojego życia uczuciowego? Wciąż nie wiedziała z kim chce być. Odkąd
Harry pozbył się gipsu, miał coraz mniej czasu dla niej, a Mateusz z kolei
umawiał się na kolacje z Tessą. Kiedy spanikowana uświadomiła sobie, że oboje
prędzej znajdą sobie kogoś innego, niż będą czekać na jej werdykt, postanowiła
działać. Razem z Eleną ogłosiły problem Pen na jakimś kobiecym forum, gdzie
kobiety miały zagłosować, z kim wolałyby moją przyjaciółkę. Kobiety pomogły,
lecz to nie usatysfakcjonowało Pen – głosy oddane były po połowie. Wściekła
przyszła wtedy do mojego domu, po czym uderzała głową w naszą prowizoryczną
dyktową ściankę, w efekcie czego ona przez tydzień nosiła wielkiego guza na
czole, a ścianka uzyskała nowy design w postaci odciśniętej czaszki. W każdym
bądź razie – nadal nie wiedziała, którego wybrać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Mam nadzieję, że pamiętasz, co mi obiecałaś? – spytał Ramos, patrząc na mnie
uważnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">No tak, obiecałam mu, że razem z nim pójdę odwiedzić
jego ciężarną siostrę, w której rzekomo podkochiwali się wszyscy koledzy Dana.
Przez ostatni miesiąc blondyn często ją odwiedzał, ponieważ odkąd dowiedział
się, że zostanie wujkiem, kompletnie oszalał na punkcie nowego członka rodziny
i razem z jego matką, popadli w baby-szał. Dziś miałam ją oficjalnie poznać, po
tym jak Ramos błagał mnie przez tydzień, abym poszła z nim, tylko po to, aby
jego matka przestała jęczeć, że wciąż nie znalazł sobie nikogo odkąd rozstał
się z Julie. Widząc jego dość niekonwencjonalne próby przekonania mnie,
uległam, jednak od razu zastrzegłam sobie, że chcę zostać przedstawiona jako
jego znajoma. Przecież nie miałam
najmniejszej ochoty na wikłanie się w kolejną dziwną relację.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pokiwałam głową, w odpowiedzi dostając uśmiech
Ramosa. Ten po chwili pożegnał się z nami, po czym skierował się do swojego
Lexusa i odjechał w stronę Blackburn St. Przez kilka sekund spoglądałam w
stronę odjeżdżającego samochodu, po czym odwróciłam się w stronę moich
przyjaciół i Roberta. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
To co, dziś poznajesz swoją przyszłą szwagierkę? – zapytała uszczypliwie
Penelope, na co odpowiedziałam jej środkowym palcem. Harry zaśmiał się pod
nosem, natomiast Robert wyglądał na nieco zdezorientowanego – cóż, zawsze tak
wyglądał, jeżeli chodziło o moje życie i otoczenie. Biedny Robert. Moje
rozmyślania na temat mojego adwokata przerwała brunetka, która popatrzyła na
mnie świdrującym wzrokiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Dobra, koniec tego dobrego. Wracaj do domu się zrelaksować, pamiętaj, że
wieczorem szykuje się impreza na cześć wygranego procesu, który z góry był
wygrany – powiedziała dumnie, a ja zdążyłam obdarzyć ją pobłażliwym
spojrzeniem. –Robert, czuj się zaproszony. Może w końcu ujrzymy cię bez tego
wykrochmalonego garnituru – dodała zalotnie, pociągając lekko za krawat
bruneta. Robert przełknął głośno ślinę, wyraźnie onieśmielony gestami Pen.
Wywróciłam oczami, po czym pożegnałam się z nimi i skierowałam się do samochodu zostawiając moich
przyjaciół , nim Penelope zdążyła obrzucić mnie prowizorycznym konfetti. Cóż,
jeżeli do kategorii konfetti można zaliczyć ryż i jednopensówki, to w takim
razie w porządku. Pomysłowość mojej przyjaciółki nigdy nie przestanie mnie
zadziwiać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pół godziny później znalazłam się w Ealing. Wysiadając
z samochodu i ignorując bez przerwy
dzwoniący telefon, szybkim krokiem skierowałam się do drzwi. Już od progu
miałam przeczucie, że powinnam się bać, tym bardziej, kiedy usłyszałam błagalne
krzyki Josha. O co chodzi?! Sąsiad Albańczyk znów próbuje go zamordować
otwieraczem do puszek po tym, jak kolejny raz zastawił mu samochód? Znów błaga
Mateusza, aby podał mu brakującą liczbę w numerze telefonu sekretarki, która
dla nich pracuje? Możliwości było wiele, jednak byłam pewna, że moje
podejrzenia są do dupy; pewnie za chwilę dowiem się czegoś, co znów zaburzy mój
pogląd na temat mojego szalonego przyjaciela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">I, cóż, nie myliłam się. Faktycznie, kiedy weszłam
do domu, zastałam Josha w kuchni, który widząc mnie momentalnie zastygł w
ruchu, oraz Mateusza, który wyglądał, jakby właśnie popuścił ze śmiechu w
majtki. Spojrzałam zdezorientowana na chłopaków, a następnie na wielką, żółtą
kałużę, która znajdowała się tuż obok piekarnika. Początkowo pomyślałam, że
któryś z nich rozlał sok jabłkowy, jednak kiedy spojrzałam obok, ujrzałam małą
puchatą, białą kulkę, która właśnie kopulowała z moją draceną, którą postawiłam
obok drzwi prowadzących na patio. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Co wy robicie? I co robi tu ten pies? – skonsternowała spojrzałam na psa, który
zawzięcie uprawiał seks z moim niczemu winnym kwiatkiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
To – Josh urażony wziął na ręce psa, który wciąż machał swoim penisem – Jest Al
Pacino, mój nowy przyjaciel. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Przepraszam bardzo, ale po co ci pies? – spojrzałam pytająco na chłopaka, który
postawił pieska z powrotem na ziemię, który z kolei był wyraźnie z tego
zadowolony, po czym pobiegł w celu znalezienia nowego obiektu do przelecenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Wszyscy macie już kogoś. Matty randkuje z Tessą, Ty masz Ramosa – skrzywiłam
się słysząc to – a ja wciąż sam. Dlatego sprawiłem sobie przyjaciela.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Nieco nadpobudliwego przyjaciela – zachichotał Mateusz, widząc jak Al Pacino
przegryza właśnie jakiś kapeć. – Dlaczego nazwałeś go Al Pacino?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Po tym słynnym reżyserze – odparł z dumą, jednak jego mina zrzedła, kiedy
zobaczył pobłażliwy wzrok mój i Mateusza. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Al Pacino jest aktorem – powiedziałam krótko, po czym kręcąc głową spojrzałam
na białego puchatego Ala, który właśnie postanowił zabawić się z rurą od
odkurzacza. Tak, Josh od dziś na pewno nie będzie się nudził.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Mój telefon ponownie zadzwonił, a ja zirytowana w
końcu odebrałam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Mam nadzieję, że pamiętasz, że za godzinę jedziemy do sklepu dziecięcego? –
Ramos nie krył swojego podekscytowania, a ja ponownie wywróciłam oczami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Pamiętam – odparłam. – Daj mi żyć, chcę nacieszyć się wygranym procesem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - To wieczorem. Pen i Elena z Louisem
zorganizowali całkiem fajną imprezę, na pewno ci się spodoba. – Mogłabym się
założyć, że w tym momencie blondyn uśmiecha się złośliwie. To wyobrażenie
sprawiło, że ton jego głosu zaciekawił mnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Zdradzisz mi jakieś szczegóły? – zapytałam z udawanym błaganiem. Pierwszy raz
nikt nie powiedział mi o szczegółach imprezy, a bycie jedyną z towarzystwa,
która nic nie ogarnia, zaczynało być lekko irytujące.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Zobaczysz wieczorem. Do zobaczenia! – sygnał zakończonego połączenia rozległ mi
się w uszach. Westchnęłam, po czym skierowałam się na górę, po drodze o mało
nie zabijając się o Ala Pacino. Głupie imię, ale kto inny mógł je wymyślić, jak
nie Josh?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Znów tutaj? Myślałam, że ostatniego razu wykupiłeś cały asortyment – spojrzałam
zdziwiona na szyld <i>Hamleys. </i>–
Dostajesz przynajmniej jakiś rabat, za to, że ostatnio przychodzisz tu co drugi
dzień? – zapytałam uszczypliwie, na co ten pokazał mi środkowy palec. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Oboje wysiedliśmy z samochodu kierując się do środka
sklepu. Czy wszystkie luksusowe sklepy mają to do siebie, że z zewnątrz
wyglądają na malutkie, podczas gdy przejdziesz przez próg, masz wrażenie, że
znajdujesz się w jakieś wielkiej hali!? Znów gadam od rzeczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Podczas kiedy Dan niczym przyszła mama zawzięcie
buszował pomiędzy regalikami i drążkami z powywieszanymi ubrankami i gadżetami,
ja przechodziłam smętnie wzdłuż sklepu. Totalnie nie rozumiałam tego wielkiego
szału, tego oczekiwania i takich tam ciążowych problemów. Kompletnie nie wiedziałam
od czego zacząć, jednak kiedy tylko przypomniałam sobie, w jaki dziecięcy szał
wpadłam, kiedy dowiedziałam się, że mojemu bratu urodzi się dziecko,
postanowiłam wskrzesić swoje podekscytowanie z tamtego okresu. Nieco żwawiej
zabrałam się za przebieranie w malutkich ubrankach. Kiedy obracałam w rękach
różową, falbaniastą sukieneczkę do głowy przyszła mi myśl, czy kiedykolwiek ja
będę wybierać takie rzeczy dla <i>swojego </i>dziecka.
Mimowolnie uśmiechnęłam się myśląc, że może kiedyś, z kimś… Cóż, dotychczas
jako ojca moich przyszłych dzieci wyobrażałam sobie tylko jedną osobę, ale
widocznie on za bardzo się pospieszył i w efekcie jedno dziecko już ma. W
zasadzie to za półtora miesiąca, ale to nieistotne. W każdym bądź razie będzie
miał już dziecko. Na myśl o Niallu spochmurniałam. Zupełnie nie rozumiałam
dlaczego nie odezwał się do mnie ani razu. Przecież wtedy na tym pikniku…
myślałam, że może coś jednak… Cóż, widocznie myliłam się. Jak zwykle za dużo
sobie wyobrażałam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Z racji tego, że siostra Dana wciąż nie wiedziała co
urodzi, oparłam się pokusie kupienia różowej sukienki; zamiast tego wylądowałam
w dziale „neutralnym” i postanowiłam zastanowić się nad wyborem zielonych albo
żółtych śpioszków. Kiedy trzymając w ręce jedne z nich, sięgnęłam po kraniec drugich,
poczułam, jak ktoś ciągnie w swoją stronę ten sam kawałek materiału. Zaskoczona
podniosłam głowę i ujrzałam Nialla,
który przypatrywał mi się z podobnym wyrazem twarzy. Świetnie, czy nie mogłam
go spotkać gdzieś indziej? Serio, Boże? Nie musiałeś tak dobitnie dawać mi do
zrozumienia, że już nigdy z nim nie będę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Niall wciąż patrzył na mnie, nie puszczając
zielonych śpiochów. Głośno przełknęłam ślinę, rozpaczliwie zastanawiając się,
co mogłabym powiedzieć. Cokolwiek byłoby lepsze od położenia się na tej białej
posadzce i zalania się łzami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Co tu robisz? Czy ty… - Niall spojrzał uważnie na mój brzuch. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Nie, nie! – natychmiast zaprzeczyłam. Jeszcze czego. Z kim niby miałabym zajść
w ciążę? Chyba z Alem Pacino, który próbował zgwałcić moją stopę, kiedy
wychodziłam z domu. – Po prostu dziś
wybieram się do koleżanki, która jest w ciąży – jasne, Mags, kłam dalej. Jakiej
koleżanki, przecież ty jej nawet nie znasz. – i pomyślałam sobie, że powinnam
coś, wiesz…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Rozumiem – przerwał mi. Zamilkłam zastanawiając się, co takiego powiedziałam.
Jego ton był oschły jak nigdy. Co ja mu takiego zrobiłam? Przecież to on to
popsuł, nie ja. Dlaczego więc to zawsze mi obrywało się najbardziej!? – Jak
proces? – zapytał nagle. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Wygrałam – odparłam z dumą, uśmiechając się szeroko. Kątem oka ujrzałam, że
oczy Nialla rozbłysły. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Super – powiedział szczerze. –
Wiedziałem, że ci się uda. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zarumieniłam się. Matko jedyna, tak bardzo
chciałabym wtulić się w niego! Dlaczego mi to robisz?! Poniesiona fantazją
postanowiłam posunąć się nieco dalej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Dziś wieczorem w fundacji jest impreza. Wpadnij… jeżeli chcesz, oczywiście.
Będzie stały skład, trochę wódki no i może jakieś tańce…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Dzięki – mruknął. Moja podświadomość zapaliła płomyczek nadziei. – Ale nie
mogę. – Co?! Jak to? Moja podświadomość z płaczem zdmuchnęła płomyczek. Kurwa
mać. Dlaczego?! – Nie sądzę, abym był tam mile widziany, no wiesz, Penelope na
pewno próbowałaby zabić mnie wykałaczką, czy coś – zaśmiał się. – Poza tym, nie sądzę, aby twój…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Tu jesteś! Patrz co znalazłem – Dan pomachał mi becikiem z limitowanej serii <i>Ciasteczkowy Potwór</i>. – Och, cześć stary,
nie zauważyłem cię – Dan podał dłoń blondynowi, który lekko nią potrząsnął.
Spuściłam głowę, spodziewając się burzy. Doskonale wiedziałam, że Niall myśli,
że ja i Ramos jesteśmy razem, dlatego oczekiwałam, że zaraz rzucą się na
siebie, demolując pół sklepu, a gdzieś w tle wesoły piesek Josha, będzie bzykał
becik z Ciasteczkowym Potworem. Zamiast tego stało się jeszcze gorsze – oni…
zaczęli rozmawiać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Nie bierz tego, on drażni skórę noworodka – Niall wyjął Ramosowi becik z rąk.
Ten wpatrywał się z Horana z zainteresowaniem. Jezu, tylko nie to. Jeszcze tego
brakowało – może jeszcze usiądą przy filiżance herbaty i będą wymieniać się
informacjami na temat procentu bawełny z bawełnianych dziecięcych śpioszkach?
Boże, zaraz się zrzygam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Tamten jest o wiele lepszej jakości – Niall wskazał na jasnoniebieski becik z
białymi wzorkami. – Jest też nieprzemakalny i w dodatku dostajesz butelkę
gratis.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Naprawdę? – Ramos ożywił się, a ja chciałam wejść do jednego z łóżeczek i nigdy
już stamtąd nie wychodzić. Kiedyś mówiłam, że moje życie jest jak kiepskie fan
fiction. Myliłam się. To, co dzieje się teraz, nie zasługiwało nawet na Złotą
Malinę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; line-height: 115%;"><span style="font-size: x-small;"><i>Cailin. </i></span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Zayn, wróciłam! – krzyknęłam w głąb mieszkania, po drodze rzucając swoją teczkę
na komodę w przedpokoju. – Zayn, jesteś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Po chwili zza ściany wyłonił się Zayn, w koszulce i
bokserkach. Zaspany uśmiechnął się do mnie, a moje serce podskoczyło. Jego
uśmiech wynagradzał mi wszystko, z miejsca wybaczyłam mu nawet to, że śpi
pomimo tego, że jest już druga po południu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Chłopak podszedł do mnie wolnym krokiem, po czym
objął mnie i położył swój drapiący podbródek z zgłębienie mojej szyi. Przez ten
miesiąc zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. On naprawdę
się zmienił. Co prawda wciąż nie określił poziomu znajomości, lecz mi to w
zupełności nie przeszkadzało. Miałam go na co dzień, nic więcej nie było mi
trzeba. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - W
końcu jesteś – wymruczał mi w szyję, a mnie przeszły dreszcze. – Tęskniłem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Uśmiechnęłam się. Cały czas marzyłam o chwilach
takich jak te… Kiedy to wszystko dzieje się teraz na jawie, wciąż wydaje mi się
to wszystko takie surrealistyczne… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Pamiętasz, że dzisiaj idziemy na imprezę do fundacji? – za wszelką cenę
próbowałam zachować chociaż resztki racjonalnego myślenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - A
może jednak odpuścimy sobie to? Kolejna, nic nie znacząca impreza… - Zayn nie
przestawał składać pocałunków na moim obojczyku. – Nawet nikt nie zauważy, że
nas nie będzie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Zayn! – pisnęłam, kiedy chłopak uszczypnął mnie w tyłek. Odskoczyłam na bok, wpatrując się w
Zayna, na którego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
No weź… - jego zachrypnięty głos i roztrzepana fryzura wciąż nie dawały za
wygraną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Mags zrobi się przykro, kiedy nie przyjdziemy. Przecież jesteście najlepszymi
przyjaciółmi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Ta, przyjaciółmi – powtórzył cicho, a jego nastrój wyraźnie przygasł. Wiedziałam,
że rozmowy o niej są między nami tematem tabu; wiedziałam jednak, że Mags wciąż
coś czuje do Nialla i wobec tego nie mam żadnych powodów do niepokoju. Nie chciałam
denerwować Zayna, było nam razem dobrze i za nic nie chciałam tego popsuć
swoimi głupimi oskarżeniami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam
na wyświetlacz, po czym posłałam Zaynowi przepraszające spojrzenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Caleb znów mnie wzywa – jęknęłam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Jeszcze raz? Przecież prowadziłaś jego zajęcia chyba z sześć razy!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Może i tak, ale co zrobię? Jest szefem, on tu rządzi, poza tym ruch to zdrowie.
Muszę lecieć, widzimy się wieczorem! – szybko pocałowałam go w usta, po czym
skierowałam się do holu. Kiedy ubrałam buty i narzutę, miałam zamiar sięgnąć po
swoją teczkę jednak niefortunnie strąciłam ją i inne dokumenty, które leżały na
komodzie. Pospiesznie pozbierałam rzeczy, po czym sięgnęłam po jedną z czarnych
teczek. To na pewno była moja, zawsze miałam w niej stos papierów i programów ćwiczeniowych.
Pospiesznie wzięłam ją pod pachę, po czym wybiegłam z mieszkania mojego faceta.
O mój Boże, właśnie przyznałam się przed sobą, że traktuję nas jak parę. Bo może tak właśnie jest? Czas na
poważną rozmowę z Zaynem. A może nie? Przecież jest dobrze, po co to psuć?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Razem z Ramosem siedzieliśmy w jego aucie przed
jednym z szeregowych domków w Brighton. Jego siostra mieszkała w dosyć
spokojnej dzielnicy, z dala od centrum, gdzie powoli emigrowała większość
mieszczuchów, chcących się wyrwać z miejskiego zgiełku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Na kolanach trzymałam swój skromny prezent dla niej –
zielone śpiochy, zestaw grzechotek i zbiór bajek na dobranoc, co było niczym
przy stercie akcesoriów, które zawalały cały tył samochodu i bagażnik. Ramos oprócz
poleconego przez Nialla becika, kupił jeszcze rzewijak, miliard ubranek,
pieluch, spacerówkę, elektroniczną nianię i kilka rodzajów kocyków i ręczników.
Boże drogi, współczuję jego przyszłej żonie – on zachowywał się tak, jakby sam
był w ciąży. To niedorzeczne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Gotowa? - Dan spojrzał na mnie, a w jego
oczach dostrzegłam podekscytowanie. – Mama z Frankiem już są – powiedział,
wskazując na czerwoną Mazdę stojącą przed nami. Myśl o tym, że ja, nie
posiadająca żadnej bliższej więzi z Ramosem, zostanę zaraz przedstawiona jego
rodzinie, zaczęła przyprawiać mnie o mdłości. A może po prostu udzieliła mi się
ta ciążowa gorączka?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wzięłam parę głębokich oddechów, po czym ponownie
spojrzałam na biały domek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Dobra, zróbmy to – powiedziałam głośno. Ramos posłał mi swój chłopięcy uśmiech
i wyszedł z samochodu, aby otworzyć mi drzwi. Nerwowo wygładziłam swoją
sukienkę, po czym trzymając w ręku torbę z Kaczorem Donaldem, wyszłam z
samochodu. Ledwie moje stopy dotknęły chodnika, drzwi białego domku otworzy się
i moim oczom ukazała się przepiękna kobieta w granatowym kostiumie. Jej blond
loki okalały jej twarz, na której widniał uśmiech. A więc to jest mama Dana. W sumie,
teraz nie mam pytań, po kim odziedziczył urodę. Czemu ja nie urodziłam się w
tak pięknej rodzinie?! Przy nich czuję się jak szara myszka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Daniel! – jego matka wystrzeliła jak z procy, aby jak najszybciej znaleźć się
przy ukochanym synu i wyściskać go. Cóż, widzieli się wczoraj, czy to
dostateczna ilość czasu, aby stęsknić się podobnie jak za kimś, kogo nie
widziało się dwa lata? Przecież Bristol jest tylko dwie godziny drogi od
Londynu. – A to pewnie twoja nowa dziewczyna? – kobieta zlustrowała mnie od
stóp do głów. Boże, czułam się, jakbym stała przed nią naga. A może po prostu ona
ma w oczach jakiś superaktywny skaner, przez co serio widzi mnie gołą?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Kiedy powtrzymałam chęć zakrycia rękoma cycków i
swojego krocza, z domu wybiegł biały labrador, który swoją masą o mało co mnie
nie powalił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Och, Bentley, przestań! – pani Ramos skarciła psa, a mi z niewiadomych przyczyn
przypomniał się pies Josha. Ciekawe co teraz stało się jego seksualnym
obiektem? – Przepraszam bardzo za niego, weterynarz powiedział, że nic nie
można zrobić z jego nadpobudliwością – powiedziała skruszona. Spojrzałam na
psa, który merdał ogonem, wyraźnie zadowolony, z odciśnięcia swoich łap na
mojej kremowej kiecce. Super, zawsze coś. Może wylansuje nową modę? Sukienka w
odciśnięte łapy psa siostry Ramosa, coś genialnego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Po krótkim przywitaniu się z panią Ramos i jej
drugim mężem, Frankiem, skierowaliśmy się do domu. Kątem oka na podjeździe
zauważyłam samochód łudząco podobny do tego, który miał Niall. Śmieszna jestem,
przecież miliony Brytyjczyków jeżdżą identycznymi Range Roverami. Śmiejąc się i
płacząc w duchu jednocześnie nad poziomem swojej żałosności, razem ze
wszystkimi przekroczyliśmy próg mieszkania, gdzie omiótł mnie przyjemny zapach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Nim zdążyłam odłożyć swoją kurteczkę na wieszak, Ramos natychmiast minął mnie i
zamknął w uścisku swoją siostrę. Widziałam jedynie jej brązowe loki i drobną
posturę, która wzbogacona była teraz o ciążowy brzuch. Z boku wyglądała całkiem
ładnie, ciekawe jak z twarzą? Rany, co ja gadam, to siostra Ramosa, na pewno
jest tak samo ładna, jak reszta jej rodziny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Poznaj moją przyjaciółkę – Dan w końcu puścił dziewczynę, aby mogła się ze mną
przywitać. Na twarzy przylepiłam sobie szeroki uśmiech i ścisnęłam mocniej torebkę
z prezentem, którą natychmiast puściłam, widząc dziewczynę. Byłam w szoku nie
dlatego, że była brzydka czy coś. Również dlatego, że pomimo ciąży wciąż
zachwycała figurą. Byłam w totalnie nieodwołanym i nieodwracalnym szoku dlatego,
że siostrą Dana był nie kto inny, tylko najbardziej znienawidzona przeze mnie
istota na świecie – Sophie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">____________________________________________</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Witam po długiej nieobecności! Taka przerwa była pierwszą i ostatnią tak długą. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przepraszam za opóźnienia, złapałam totalną blokadę. To, co własnie przeczytaliście nie jest rozdziałem wysokich lotów, jednak gwarantuje Wam, że druga część będzie o wiele, wiele lepsza :)</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przepraszam Was za wszystko i dziękuję każdemu, kto czekał tyle na nowy <3</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Do zobaczenia (mam nadzieję w weekend) niedługo! W końcu będę miała czas na pisanie :)</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pozdrowienia z UK! :)</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com37tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-52311454721060090342014-01-04T00:51:00.000+01:002014-01-04T02:00:43.901+01:0016. The way I like you.<div class="MsoNoSpacing">
<i>Koleżance z aska, która zamiast pójść spać, czekała na rozdział :*</i><br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
teraz? – Penelope poprawiła swojego koka na głowie. Spojrzałam na nią smętnie,
wzruszając ramionami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Razem z nią, Eleną i Louisem siedzieliśmy w Trekstock,
popijając cidera, którego kupiła Pen i tequilę, którą przyniosłam wracając z
mojego „spotkania” z Ramosem. Perfidny dupek. Kiedy znów miałam nadzieję, że
sytuacja choć trochę się unormuje, znów wszystko się wali, niczym domek z kart.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Pen spojrzała na mnie, po czym zamyśliła się. Mnie
również udzielił się melancholijny nastrój; zamknęłam oczy, próbując sobie
poukładać jakoś logicznie to wszystko, co się wydarzyło do tej pory. Najpierw
wypadek Harry’ego, później ciąża Sophie, rozterki Zayna i sprawa z Ramosem.
Boże, to za dużo na moje biedne serce i duszę. W tamtym momencie chciałam po
prostu zniknąć, ale jeszcze bardziej chciałam przytulić się do osoby którą
kocham niemożliwie mocno, jednak ta tak jakby, um… technicznie przestała być
moja w momencie, kiedy dowiedziałam się, że ma dziecko ze swoją poprzednią
miłością. Świetnie, czy można upaść jeszcze niżej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Moje żałosne rozmyślania przerwała Pen, spoglądając na
mnie i zabierając głos:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Nie mamy tyle pieniędzy... Nie będziemy
obciążać Matty’ego, a moje i Twoje oszczędności nie wystarczą. Na kredyt też
nie mamy co liczyć, nie mamy wystarczająco stałych dochodów, poza tym, który
bank udzieliłby nam kredytu na prawie milion funtów? – podkuliła nogi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dobrze wiecie, że jedno słowo i jutro na konto Millera przeleje brakującą kwotę
plus te cholerne odszkodowanie – powiedział Louis, przytulając do siebie Elenę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Hm, dzięki – mruknęłam, podziwiając jak ta dwójka nie szczędzi sobie czułości. – Ale to nie twoja sprawa, Lou, poradzimy
sobie jakoś – uśmiechnęłam się blado. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Kto by pomyślał, że Ramos okaże się takim dupkiem – Elena pokręciła głową, a ja
przytaknęłam. Kiedy naprawdę zaczynałam wierzyć, że nie jest takim bufonem, za
jakiego się podaje na zewnątrz i postanowiłam, że go polubię, on robi mi takie
coś. Chyba nie byłam aż tak złą osobą, aby na to zasłużyć, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy; żadne z nas nie miało
żadnego pomysłu. W głowie miałam jedną, wielką pustkę. Czułam, że gdzieś
naprawdę blisko znajduje się rozwiązanie tego problemu, jednak ja idę zupełnie
w inną, odwrotną stronę. Musiałam dobrze nad tym pomyśleć, aby nie odejść od tego
jeszcze dalej niż teraz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Wstałam, kierując się do kuchni. Czekając aż zagotuje się
woda, wyjmując kubki znów zaczęłam myśleć o dzisiejszym dniu, o Ramosie, o
Jordanie, o tej nieszczęsnej kolacji i Niallu… Zastanawiałam się jak mogłam być
tak głupia. Miałam zostawić go w spokoju, a nie wypisywać do niego jakieś
głupie smsy, typu „tęsknie za tobą”. W skali od 1 do 10 jak bardzo jest to
żałosne?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i>Koniec myślenia o
Niallu,</i> pomyślałam, zalewając herbatę i biorąc do ręki kubki. <i>Mam ważniejsze rzeczy na głowie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Kiedy weszłam do głównego pomieszczenia, zamurowało mnie.
W środku, oprócz Eleny, Pen i Louisa, pojawił się również Josh z Mateuszem i
Liam. Cała szóstka patrzyła na mnie tak samo jak ja na nich.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
tu robicie? – wyjąkałam, kompletnie nie wiedząc jaki jest ich powód przybycia
tutaj. Upicie się? Zagranie w rozbieranego pokera? Siedzenie w kręgu i
zrobienie sobie wieczorka szczerości? Grupowa psychoterapia?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Słyszałem, że macie mały problem – powiedział z uśmiechem Liam. – Przybyły
posiłki. Czas na wielką burze mózgów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Bez słowa odstawiłam kubki na szafkę, po czym
najzwyczajniej w wiecie podbiegłam i wtuliłam się w bruneta. Chłopak z chichotem pogładził mnie
po plecach, a ja dziękowałam wszystkim świętym, że poza tymi wszystkimi
kłopotami, otaczają mnie ludzie, na których zawsze mogę liczyć. Uśmiechnęłam
się i uścisnęłam go mocniej. Liam i reszta z pewnością zaliczała się do tych
osób. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Siedzieliśmy już godzinę i wciąż nie znaleźliśmy
odpowiedniego rozwiązania, za to zdążyliśmy nieźle się wstawić. Jeżeli twój
kuzyn i jego najlepszy przyjaciel prowadzą imperium alkoholowe, nie sposób tego
uniknąć, przysięgam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Stop, nie mogę już – wymamrotałam, ostatkami sił odsuwając od siebie pustą
szklaneczkę po drinku. – Jutro muszę być na tym charytatywnym pikniku. Jezu,
dopomóż, nie mogę być tam na kacu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zaraz – Josh gwałtownie podniósł się z podłogi, sprawiając, że wszyscy
podnieśliśmy na niego wzrok. – A co, gdyby część dochodu z tego pikniku
przeznaczyć na odszkodowanie? Jeżeli to nie wystarczy, mam jeszcze trochę
oszczędności, dorzucę się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Dlaczego
nie pomyślałam o tym wcześniej? Boże, to przecież…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Genialny pomysł! – pisnęła Elena, a pozostali pokiwali głowami z aprobatą.
Spojrzałam na Josha, który z wyrazem dumy na twarzy, wyglądał, jakby dokonał
jakiegoś przełomowego odkrycia w historii. I dokonał, jego pomysł być może
ocali moją fundację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Możemy zrobić licytację jakiś pamiątek, czy coś – powiedziała Penelope . – Założę się, że chłopaki na pewno przeznaczą
na ten cel swoje majtki z draską, czy coś – dodała, a reszta wybuchła śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- A
my nauczymy ludzi, jak robić bimber – Josh dorzucił kolejny pomysł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- A
my możemy dać mini koncert - dodał Liam,
a Louis pokiwał głową. – Założę się, że Paul nie będzie miał nic przeciwko, a
reszta chłopaków na pewno się zgodzi. Tu przede wszystkim chodzi o pomaganie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Na myśl o tym, że jutro znów miałabym zobaczyć Nialla,
moje serce nieznacznie skurczyło się. Wciąż w głowie miałam obraz jego
obojętnej miny, którą obdarzył mnie, wtedy w restauracji. To był jednak
najmniejszy problem. One Direction nie
mogło wystąpić w niepełnym składzie – to
był warunek ich managera. Niall kiedyś mi o tym opowiadał, dzięki temu
widziałam mniej więcej jak działa ta popieprzona showbiznesowa machina.
Postanowiłam podzielić się z pozostałymi swoimi spostrzeżeniami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Ale… nie możecie przecież wystąpić bez Harry’ego - powiedziałam, jednak nie zrobiło to
wrażenia ani na Liamie, ani na Lou.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Ależ oczywiście że Harry wystąpi z nami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Chciałam
wam tylko przypomnieć, że trzy czwarte ciała Stylesa pokrywa gips.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- I
co z tego? – Liam poprawił się na fotelu. – Owiniemy go jakimiś szalami, tam
gdzieś kokarda, tu znów wstążki i wszystko będzie jak najbardziej w porządku.
Nikt nie zauważy, że w ogóle jest niepełnosprawny!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Roześmiałam się, wciąż nie wierząc, jak skłonni do pomocy
są moi przyjaciele; jednak jeszcze jedna kwestia nie pomagała mi całkowicie
podpisać się pod pomysłem Josha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dobrze, mamy pomysł, wszystko jest pięknie, jednak jak przyciągniemy więcej
ludzi? Nikt nie wie, że One Direction zamierza wystąpić na kameralnym pikniku
charytatywnym – mruknęłam, a Pen prychnęła, rzucając we mnie pustym kubkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jesteś idiotką, Mags. Co może pomóc bardziej w ogłoszeniu czegoś, niż Twitter?
– powiedziała, wyciągając telefon. Pozostali podążyli za jej pomysłem i po
chwili każdy z nas siedział i tweetował o jutrzejszym pikniku. Po chwili
odłożyłam telefon i spojrzałam na resztę ludzi, którzy byli bardzo
podekscytowani jutrzejszym wydarzeniem. Dochodziła pierwsza, a było jeszcze
dużo do zrobienia. A najważniejszym punktem na mojej liście było <i>brak jutrzejszego kaca. </i>I <i>przestać tyle myśleć o Niallu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i></i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p>***</o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Razem z Eleną i Pen, całą noc siedziałyśmy w jej
mieszkaniu, dopracowując nasz pomysł; jedynie hektolitry kawy, które
pochłaniałyśmy co jakiś czas, sprawiły, że wciąż byłyśmy na nogach. Kofeina dobrze na nas
działała – z każdą następną filiżanką miałyśmy coraz więcej pomysłów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nim zdążyłyśmy się zorientować, za oknem zaczęło świtać,
jednak to, co zobaczyłam, było dalekie od moich oczekiwań – Londyn pokrywała
gruba warstwa czarnych chmur i wszystko wskazywało na to, że lada moment
zacznie padać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Świetnie – mruknęłam. – Zdajecie sobie sprawę, że połowa tych rzeczy nie wypali
przy takiej pogodzie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Bez obaw – odparła Elena ziewając. – Dopiero siódma, do południa zdąży się
wypogodzić, zobaczysz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Postanowiłam przestać smęcić i zająć się wszystkim. Po
kilkunastu minutach razem z Eleną byłyśmy w drodze do naszych mieszkań, tylko
po to, aby zrobić szybki prysznic, ubrać się w coś ładnego i zjeść porządne
śniadanie, by zaraz po tym spotkać się w Green Park, gdzie odbywało się całe
dzisiejsze przedsięwzięcie. Dość skomplikowany rajd, jeśli dodam, że mój dom
znajduję dobre czterdzieści minut samochodem od parku. Cóż, wszystko dla moich
przyjaciół. Wszystko dla mojej fundacji. Pomimo tego, że padałam z nóg, myśl o
tym, że w ten sposób mogę uratować fundację, dawała mi wielkiego kopa do
działania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Do domu wpadłam jak tropikalna burza. Nie zważając na to,
czy Mateusz śpi czy też nie, wpadłam do kuchni z zamiarem wypicia kolejnej
kawy, kiedy ujrzałam rozbłyskający się flesz. Gwałtownie wrzuciłam wsteczny, po
czym cofnęłam się do salonu, skąd ujrzałam to zjawisko o w pół do ósmej rano.
Znów coś dziwnego dzieje się w tym domu. Boże przenajświętszy, mieszkam w tym
domu już trochę czasu, powinnam już przywyknąć do tego. Jednak to, co
zobaczyłam w salonie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Stałam w wejściu
do salonu, z oczami jak dwupensówki i rozdziawioną buzią. Duet M&J
przeszedł samych siebie. Byłam zbyt zszokowana aby przerwać to, co działo się
na moich oczach; mój mózg nie pracował, więc tylko stałam i patrzyłam na tą
dwójkę kompletnych idiotów. Mateusz, zaabsorbowany robieniem zdjęć, zupełnie
mnie nie zauważył, podobnie jak Josh, który kompletnie goły siedział na
wielkiej, gumowej piłce, której używałam do ćwiczeń przed telewizorem z Mel B,
która była przepasana taśmą, liną i przymocowana do haka na suficie. Słodki
Jezu, już nigdy nie dotknę tej piłki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Super!
Ale czekaj, możesz nieco się rozbujać? Twoja grzywka będzie wyglądała ekstra. O
tak! Ale hej, zasłoń ptaka, to ma być sztuka, nie porno! Josh, znów widać ci
jaja!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- O
Boże, przestań. Miało być w stylu <i>Wrecking
ball! </i>Moimi klejnotami, jakoś nie odstaje od tematyki. Poza tym byłem na <i>brazilianie*</i>, nawet nie masz pojęcia,
jak to boli! Po takim cierpieniu, moje kuleczki zasługują na byciu na
zdjęciach!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę w to, co właśnie
usłyszałam. Poza tym, że byłam w kompletnym szoku, nie potrafiłam do końca
zrozumieć dlaczego chłopaki bawią się w sesję zdjęciowe tak wcześnie rano, a
Josh udaje Miley Cyrus. Czy ja na pewno trafiłam pod dobry adres?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
się tutaj, do cholery dzieje? – wydukałam, po chwili milczenia, która trwała
dobre dziesięć minut.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Och – Mateusz odwrócił się do mnie i obdarzył szerokim uśmiechem. – Wróciłaś! Wpadliśmy z Joshem na genialny
pomysł. Zrobimy kalendarz z naszymi zdjęciami!
To będzie hit, mówię ci! – powiedział zadowolony, a Josh pokiwał głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jezu, Josh, ubierz się! – powiedziałam, zakrywając oczy kiedy widząc, jak
blondyn zeskakuje z piłki wyglądając, jakby wcale nie miał zamiaru ubrać
spodni, albo chociaż przepasać się jednym z prześcieradeł, którymi obwiesili
całe pomieszczenie. – Czy wy zdajecie sobie sprawę, że zamierzacie sprzedawać
wasze gołe zdjęcia w miejscu, gdzie będą dzieci? Pójdę za to do więzienia!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie są takie gołe – obruszył się Mateusz, biorąc do rąk laptopa i stawiając go
na komodzie. – Zobacz – wskazał na czarno-białe zdjęcia, które zrobili, podczas
mojej nieobecności. Totalnie
skonsternowana spojrzałam w ekran. Josh smażący omlet jedynie w fartuchu,
Mateusz, nakryty białym prześcieradłem, niczym grecki bój zjadający winogrona;
Josh stojący z nagim torsem, podczas przesadzania kwiatka… Jezu. Mimo ich
totalnie porąbanego pomysłu, te ujęcia były faktycznie dobre.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- To
jest fajne – mruknęłam, widząc Mateusza, który wyprężał swoją wyrzeźbioną
klatę, nad którą pracował od trzech lat. Był całkowicie nagi; jego krocze
zasłaniała jedynie para rąk. Zdjęcie w Stylu Adama Levine. Gdyby nie to, że
ciała Mateusza nie zdobi żaden tatuaż, dałabym sobie rękę uciąć, że pozwolił
sobie dokleić swoją głowę do klaty Adama. – Zaraz... – wymamrotałam, bliżej
przyglądając się zdjęciu. – Skoro nie dokleiłeś sobie głowy Adama, to kogo są…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Patrz jak poświęcam się dla sztuki – jęknął Josh, pokazując paznokcie, z
których zdążył zdrapać lakier. – Prawie naprawdę dotknąłem jego krocza! Oby to
okazało się hitem, co ja mówię, to będzie hit jak nic!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na Josha, nie potrafiąc sobie wyobrazić
momentu w którym razem z moim kuzynem robili to zdjęcie; kiedy już to sobie
wyobraziłam, poczułam jak bajgiel, którego jadłam w metrze, oraz kawa,
podchodzą mi do gardła z zamiarem szybkiego wydostania się na zewnątrz. Z
trudem powstrzymałam się od zarzygania laptopa Mateusza, jednak niesmak
pozostał. Postanowiłam jednak dać im wolną rękę, trudno, w razie czego, kiedy
przyjedzie policja, powiem, że ich nie znam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam dziwnie na Josha, który chyba zrozumiał moją
aluzję, ponieważ założył ręce na piersi i wlepił we mnie wzrok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nawet nie myśl, że jestem gejem, Mags – oburzył się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nawet nie przeszło mi to przez myśli. – przeszło. I to wiele razy. Cóż, nie ma
co mnie osądzać, w przypadku Josha widać, że bycie przystojnym, nie idzie w
parze w byciu dobrym w rozmowie z dziewczynami. Owszem, dziewczyny to nawet
kręci, jeżeli chłopak jest odrobinę nieśmiały, jednak… no wiecie, Josh to wciąż
idiota. Postanowiłam jednak nie dzielić się swoimi myślami z chłopakami. Zamiast
tego pobiegłam na górę, aby doprowadzić się do porządku. Miałam mało czasu,
byłam cholernie zmęczona, a do tego wciąż nie miałam napisanej mowy. Cudownie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p> </o:p>Piętnaście minut później, już umyta i pachnąca,
pochłaniałam następną kawę, w międzyczasie przegryzając cynamonową bułeczkę
maczaną w jogurcie truskawkowym. Josh i Mateusz nadal zajmowali się sobą i
fotografowali się w coraz dziwniejszych miejscach i pozach; jedno pozostało
niezmienne – wciąż nie mieli na sobie nic. Nie zwracałam już na to uwagi, większość
mojego prowizorycznego śniadania spędziłam, na tuszowaniu moich gigantycznych
cieni pod oczami. Im bliżej było
południa, tym bardziej się denerwowałam. Zupełnie jak przed ekskluzywną kolacją
charytatywną, od której moja historia znów zaczęła się od nowa. Cholera, a
mogłam zostać w Leeds.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Wychodzę! Spotkamy się na miejscu! –
krzyknęłam, po czym nie czekając na odpowiedź, trzasnęłam drzwiami i wyszłam na
zewnątrz. Westchnęłam spoglądając w górę. Niebo wciąż było szare i nic nie
wskazywało na to, że cokolwiek się poprawi. Cóż, dobre i to, oby się nie
rozpadało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Wszystko gotowe? – spytałam, a pozostali
pokiwali głowami. Do południa została godzina, więc park powoli zapełniał się
ludźmi. Po raz ostatni zerknęłam na plan przygotowany przez Elenę, która w
takich momentach jak ten, zamieniała się z roztrzepanej dziewczyny w doskonale
zorganizowaną asystentkę i wspólniczkę. Cudowna dziewczyna, możecie tylko
zazdrościć. Moja przyjaciółka znów odwaliła kawał dobrej roboty. Czasem się
zastanawiałam się, czy ona przypadkiem nie posiada jakiś super mocy, które
pozwalając dokonać takich rzeczy. Pomimo
gównianej pogody, park przygotowany do imprezy był po prostu… wow. Na jeden
dzień Green Park zamienił się w istny raj dla dzieciaków, ich rodziców i osób
starszych. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, o czym informowały rozstawiane
stoiska, które były istnym festiwalem kolorów. Szliśmy wzdłuż alei ozdobionej
girlandami, połyskującymi wiatrakami i balonami z helem. Czułam się jak w
jakieś krainie czarów, zresztą nie tylko ja. Wszyscy pozostali również
wpatrywali się w dekoracje z nieukrywanych zachwytem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Tak, przestań ciągle o to pytać. – Elena wywróciła oczami. – Dmuchane zamki dla
dzieciaków właśnie przyjechały, kącik gospodyń domowych z Essex rozkłada swoje
stoisko. Matty i Josh właśnie rozkładają
swoje, dziewczyny od malowania twarzy też już są. Mini scena już stoi, teraz
wystarczy uzgodnić z Paulem o której chłopaki dadzą występ. Myślałam nad drugą,
ale możemy poczekać do trzeciej. O, właśnie ich widzę! Hej, One Direction! –
zwróciła się w stronę chłopaków, machając jak nienormalna. Po chwili dołączyła
się do nich Pen, która darła się jeszcze głośniej niż Elena. Wywróciłam oczami,
podążając za nimi. Przywitałam się z każdym po kolei, przy okazji opieprzając
Zayna za wczorajszą akcję na kolacji. Chłopak słysząc moje niecenzuralne słowa,
które skierowałam w jego stronę, jedynie zaśmiał się i przybił piątkę z
Penelope, która nie wiedząc dlaczego, wciąż uważała swój żart za niezwykle
zabawny. Gówno prawda, wcale taki nie był. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Zostawiając Zayna, który przez telefon instruował Cailin
jak ominąć korki w drodze do parku, jeszcze raz spojrzałam na pozostałych
chłopaków. Jednego z nich wciąż nie było, a ja nawet wiedziałam z jakiego
powodu. A myśl o tym, znów rozdzierała moje serce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie martw się – Louis objął mnie ramieniem. – Stoi w korku, zaraz będzie na
miejscu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Pokiwałam głową, uśmiechając się blado, w duchu jednak
zastanawiałam się, czy to możliwe, aby to, o czym, a raczej o kim myślę, było tak przewidywalne. To nie jest tak, że
non stop o nim myślę. Po prostu się… martwię. Boże, znów gadam głupoty. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Po chwili do naszej dwójki podeszła Penelope i Josh,
którzy zaczęli gadać jakieś głupoty. To nie tak, że ich nie słuchałam, po
prostu moje myśli znów krążyły wokół Nialla. A co, jeśli on przyprowadzi tu
Sophie? Czy naprawdę chcę rzucić się w dmuchanego zamku w obecności tylu osób?
Cóż, przynajmniej byłby niezapomniany piknik, a moja śmierć niezwykle
spektakularna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- O. mój. Boże. Ramos na drugiej, Mags – powiedziała cicho Pen, a mnie zmroziło.
Odwróciłam głowę i potwierdziły się moje cholerne obawy. Prosto w naszą stronę
kroczył niezwykle pewny siebie Daniel Ramos, człowiek, który zaledwie
siedemnaście godzin temu pogrzebał moje nadzieje na wyjście bez szwanku w
sprawie fundacji. Wspominałam już, jak bardzo go nienawidzę? Pomimo tego, że w
czarnych dżinsach i błękitnej koszulce wyglądał naprawdę gorąco. Cholera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Ramos? Gdzie? Ten skurwiały prawnik? – usłyszeliśmy Elenę, która wcisnęła głowę
pomiędzy mnie a Lou. Niestety, było już za późno – w momencie wypowiedzianych
przez brunetkę słów, Ramos właśnie stanął naprzeciwko mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Skurwiały prawnik? Nawet mi się podoba. Chyba będę musiał zmienić wizytówki –
powiedział z uśmiechem, na co Elena zarumieniła się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
tu robisz? – spytałam chłodno, krzyżując ręce na piersi. Ramos uniósł brwi, a
szeroki, chłopięcy uśmiech zamienił na ten złośliwy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- To
tereny publiczne. Każdy ma prawo przyjść tutaj i wspomóc domy dziecka w Cardiff
– odparł. – Poza tym, chyba musimy….<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Cześć! Boże, nie widziałam cię trzy dni, a wydaje się jakby to była wieczność!
– nagle zza Daniela wyłoniła się Tessa, która wzięła mnie w ramiona i mocno
wyściskała. – Zapowiada się fajny dzień, co nie? To ty to wszystko
zorganizowałaś? Jezu, ekstra! Widziałam tyle świetnych stoisk! Dan, tu są nawet
babcie z Essex, wiedziałeś!? – spojrzała z podekscytowaniem na Ramosa, który
zignorował ją – jego wzrok wciąż bacznie mnie obserwował, a ja byłam coraz
bardziej wkurzona i zażenowana tą sytuacją. Postanowiłam udawać, że nie
zauważam tego, że ten cholerny dupek gapi się we mnie, jak wół w malowane wrota
i skupiłam całe swoje zainteresowanie na Tessie. – W ogóle na Twitterze pisali,
że ma być sprzedaż jakiś porno kalendarzy, czy to prawda? – dziewczyna nachyliła
się nade mną, szepcąc konspiracyjnym tonem. Roześmiałam się, po czym
odpowiedziałam jej w podobnym tonie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Niekoniecznie porno, ale tak, będzie sprzedaż kalendarzy – powiedziałam, jednak
to sprawiło, że Tessa zrobiła kwaśną minę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- No
cóż, idę zobaczyć, co jeszcze ten piknik oferuje. Widzimy się później, do
zobaczenia! – dziewczyna pocałowała mnie w policzek, po czym siłą zabrała
Ramosa ze sobą. Odetchnęłam z ulgą widząc jak Pan-Niebieska-Koszulka znika w
tłumie, który z momentu na moment robił się coraz większy. Chłopaki mieli rację
– Twitter był doskonałym posunięciem, w życiu nie spodziewałam się, że
przyjdzie aż tyle ludzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Kto to był? – spytała po chwili Pen. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Przyjaciółka Ramosa. Poznałam ją ostatnio, kiedy skakałam na bungee.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
robiłaś? – Penelope wytrzeszczyła oczy, a ja wzruszyłam ramionami. – nie
wierzę! Moja mała, pokemońska Mags skoczyła na bungee i nie osrała przy tym
swoich gaci? Wow, robisz postępy, gratulacje – powiedziała, na co pozdrowiłam
ją środkowym palcem. – Zresztą, i tak nic nie przebije tego porno kalendarza,
który mają dziś sprzedawać. Ktokolwiek to wymyślił, jest genialny! Myślisz, że
którymś miesiącem jest Leo Messi? Albo niech chociaż Pique, proszę! – zawyła, a
ja zastanawiałam się, czy ona naprawdę jest taka głupia, czy zaszkodziła jej ta
ilość kawy. To niemożliwe, aby nikt nie wiedział, kto jest autorem tych zdjęć.
A raczej autorami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zamknij się, Pen. To nie jest porno kalendarz – odparłam spokojnie. – To po
prostu… sztuka nowoczesna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Czyli porno jak nic – odparła, ładując sobie do buzi popcorn, który wzięła od
faceta, który właśnie przejeżdżał mobilną budką obok nas. – Coś czuję, że ten
piknik będzie czadowy!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Uśmiechnęłam się do niej, po czym z Eleną poszłyśmy w
stronę kącika organizatorskiego. Pomimo tego, że wciąż nie było słońca, miałam
nadzieję, że choć z małym stopniu się rozpogodzi. I, że Niall w końcu się
pojawi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- O, nasza zguba się znalazła. Mówiłem, abyś pojechał z
nami! – powiedział Paul, widząc jak podchodzi do nas Niall. Gwałtownie wciągnęłam
powietrze, widząc jak ubrany w szary podkoszulek i dżinsy blondyn staje obok
nas, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Moja podświadomość z całych sił próbowała nie dopuścić do tego, aby moje
serce rozdarło się na pół. Czy wczorajszym smsem już dostatecznie pogrzebałam
naszą relację? Ale ja przecież nie napisałam, że chce go zabić, tylko że za nim
tęsknie! Pod pretekstem sprawdzenia, czy obsługa techniczna jest już
przygotowana, odeszłam od nich, za wszelką cenę starając się przełknąć gulę,
która wytworzyła się w moim gardle. Mój skok z dmuchanego zamku staje się coraz
bardziej prawdopodobny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Stałam przed tłumem ludzi, niedowierzając, jak tyle ludzi
mogło zebrać się w tym miejscu w tak krótkim czasie. Wiedziałam, że ten sukces
zawdzięczam jedynie moim przyjaciołom i darmowym koncercie chłopaków. Liczyłam,
ze w parku pojawi się z dwa tysiące ludzi, a tymczasem jest ich dziesięć razy
więcej! Boże drogi, w życiu bym się tego nie spodziewała. Techniczny uniósł do
góry kciuk na znak, że mogę zaczynać. Wzięłam głęboki oddech, po czym
przybliżyłam się do mikrofonu. W głowie miałam kompletną pustkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Um… Cześć – zaczęłam. Brawo, Mags, bardzo udany początek przemowy. – Bardzo
dziękuję za przybycie, pomimo niezbyt ciekawej pogody przygotowaliśmy dla was wiele atrakcji,
dzięki którym możecie wspierać domy dziecka w Cardiff – i moją fundację. Nie,
tego nie powiedziałam na głos. – Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić,
nie tylko przy wszystkich stoiskach, ale również podczas koncertu One
Direction, które pojawiło się w pełnym składzie – uśmiechnęłam się, zauważając,
jak Harry głośno wiwatuje. – To wszystko, co chciałam powiedzieć. Bawcie się
dobrze! – powtórzyłam, po czym żegnana owacjami zeszłam z podestu. Po chwili
tłum rozszedł się w kierunku wszystkich atrakcji, a do mnie podeszła Elena ze
swoim czarnym notesem. – Wiesz, że właśnie powiedziałaś jedno z najgorszych
powitań z historii wszystkich powitań? – powiedziała, a ja szturchnęłam ją. –
Daj spokój. Właśnie dostałam mega wiadomość: książę Harry ma zamiar wpaść do
nas! Książę Harry, rozumiesz!? Boże drogi, jak ja mam się z nim przywitać?
Ukłonić się? Paść na kolana? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Najpierw się uspokój. Jeszcze nie przyszedł, a skoro ma tu być, trzeba jak
najszybciej sprawić, aby stoisko z kalendarzem znikło jak najszybciej. Wątpię,
aby Harry’emu spodobało się, że w jego kraju imigrantki szerzą pornografię.
Wiesz, kto w końcu jest jego autorem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Oczywiście, że tak – prychnęła. – Kto inny mógł wpaść na tak głupi pomysł, jak
nie Matty i Josh? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Wzruszyłam ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Przynajmniej ty, El. Swoją drogą, wciąż nie rozumiem, jak Pen może być tak
głupia i nie domyślić się tego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Może dlatego, że wpadłaby w szał? Wciąż nie wie którego kocha bardziej, a widok
roznegliżowanych zdjęć jej byłego, nie wróżą nic dobrego. Lepiej noś przy sobie Xanax, w razie czego
dasz jej podwójną dawkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-Jezu,
do czego to już dochodzi. Ona jest gorsza niż pies ogrodnika.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Może i jest gorsza, ale ja już ją w tym doganiam. Sama
zachowuje się nie lepiej niż ona, moja psychika jest już na granicy
wytrzymałości, po tym co zrobił dziś Niall. Albo raczej, czego nie zrobił.
Elena chyba zauważyła moją skwaszoną minę, ponieważ wzięła mnie za ramiona i
spojrzała na mnie bacznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Daj spokój, Mags. Przestań wyolbrzymiać wszystko i po prostu się wyluzuj –
mruknęła zniecierpliwiona Elena. – Idę sprawdzić, czy ten facet od lepienia
glinianych garnków ma papiery BHP. Wygląda nieco podejrzanie – dodała, na co
głośno się roześmiałam. – W razie czego jestem pod telefonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym ruszyłam aleją,
podziwiając ludzi, którzy tłumnie stawiali się przy różnych stoiskach; część z
nich trzymała kolorowe żelki i watę cukrową. Kiedy postanowiłam, że dla poprawy
humoru sprezentuje sobie wielką, różową, cukrzaną, bombę kaloryczną, nagle pod
mój nos została podstawiona wata w kolorze zielonym. Spojrzałam zdziwiona na
tego, kto mi ją oferował, po czym natychmiast odwróciłam się na pięcie i
przyspieszyłam kroku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Hej, zaczekaj – zawołał Ramos, wciąż trzymając kije z gigantyczną watą. – Czy możemy
w końcu porozmawiać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego znów przyspieszyłam.
Wow, nie wiedziałam, że potrafię tak szybko chodzić. To chyba działa tylko,
jeśli łazi za tobą namolny dupek, który cię okłamał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Daj spokój – Dan wciąż za mną szedł. Jego marudzenie jeszcze bardziej działało
mi na nerwy. – Nie dałaś mi wytłumaczyć, to musiało….<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Och, zamknij się w końcu – warknęłam, odwracając się i w tym samym momencie
wpadłam twarzą w wielką, zieloną watę. Dobrą chwilę zajęło mi wyswobodzenie się.
Kiedy wściekła w końcu wyplątałam się z niej, wściekła spojrzałam na Ramosa,
który uśmiechał się szeroko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Karma w końcu cię dopadła – powiedział rzeczowo, biorąc resztki waty w moich
włosów i wsadzając sobie to buzi. Spojrzałam na niego groźnie, marząc, aby drzewo,
obok którego stał, tak nagle na niego spadło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Daj mi spokój. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Oszukałeś mnie, co tu więcej
mówić?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Znów nie dajesz mi…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dość. Nie chcę cię widzieć na oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Czując, jak moja twarz wciąż lepi się od waty, zostawiłam
osłupiałego Daniela, po czym zniknęłam w tłumie ludzi. Byłam coraz bardziej zła
na to wszystko; chciałam zostawić ten cały piknik, wrócić do domu i przykryć
się kołdrą po samą szyję. Wciąż brnąc w tłumie, dostrzegłam Nialla, który stał
w wianuszku dziewczyn rozdając autografy i robiąc sobie zdjęcia. Nagle chłopak
uniósł głowę, a jego oczy były skierowane wprost na mnie. Zupełnie jakby
wiedział, że tam się znajduję. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w niego,
chcąc, aby na moment świat zatrzymał się, bym mogła ot tak podejść do niego i
po prostu go pocałować, a potem zostawić go niczego nieświadomego i sprawić,
aby świat znów działał. Zastanawiałam się, jaka jest przyczyna tego, że blondyn
wciąż mnie ignoruje. Przecież ilekroć było między nami źle, zawsze potrafiliśmy
rozmawiać jak normalni ludzie. Co takiego mu zrobiłam? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
W myślach przewijałam wspomnienia z Niallem, które miały
miejsce kilka dni wcześniej. Próbowałam się skupić, jednak ten jego wzrok… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nagle mnie olśniło. Mój research przyniósł moje oczekiwania
– on wciąż myśli, że to ja doniosłam na niego gazetom! Dlaczego nie wpadłam na
to wcześniej?! Kompletnie o tym zapomniałam; muszę z nim porozmawiać, zanim
znienawidzi mnie do końca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Ukradkiem spojrzałam w miejsce, gdzie stał Niall. Jego
niebieskie tęczówki wciąż mnie obserwowały…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nie wytrzymam, chyba zaraz zemdleję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i><span style="font-size: x-small;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i><span style="font-size: x-small;">Mateusz</span><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Z wielkim uśmiechem na ustach, podałem kalendarz kolejnej
kobiecie. Nasze stoisko było jednym z
najbardziej obleganych; miałem rację – ten pomysł był genialny!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Stary! Zarobiliśmy już prawie trzy tysiące, a patrz jaka jest kolejka! –
powiedział uradowany Josh, który właśnie zrobił sobie zdjęcie z jakąś napaloną
pięćdziesiątką. – Dzwoń do Adama, musimy mieć więcej tych kalendarzy! Mags
będzie dumna!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Pokiwałem głową, po czym odszedłem trochę dalej i
zadzwoniłem do Kenta, prosząc go o kolejny dodruk. W międzyczasie szukałem
wzrokiem Pen, przecież mówiła, że będzie się tu gdzieś kręcić. Zamiast
wysokiej, szczupłej brunetki, zauważyłem
niską blondynkę, która z zainteresowaniem oglądała nasz kalendarz.
Instynktownie podszedłem do niej; ta na mój widok uśmiechnęła się szeroko, po czym zaczęła wskazywać na
jedno ze zdjęć, na którym Josh prawie dotknął moich jaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Moje ulubione – powiedziała. – Chciałabym być tą, którą trzyma twoje klejnoty,
a widzę, że jest co trzymać – dodała, wpatrując się w zdjęcie i unosząc brew. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałem na nią zaskoczony jej bezpośredniością, co
sprawiło, że chciałam pociągnąć tą rozmowę jak najdłużej. Dziewczyna
zdecydowanie nie była w moim typie – była bardzo niska, miała króciutkie blond
włosy i jej figura była daleka od tej, jaką miała Penelope. Mimo tego nie
mogłem oderwać od niej wzroku – zaintrygowała mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Hm, dzięki – mruknąłem zawstydzony. Wciąż się w nią wgapiałem, w duchu jednak
kopnąłem się w jaja. Zajebisty początek rozmowy. Kiedy już myślałem, że
dziewczyna zapłaci za kalendarz i po prostu odejdzie, ona znów się odezwała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mags mówiła, że nie będzie porno kalendarzy. Wiedziałam, że kłamie, podstępna
jędza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Taa, czasem potrafi kłamać jak w nut. Hej, to nie jest porno kalendarz! To
sztuka nowoczesna – powiedziałem wzburzony, na co dziewczyna się roześmiała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Skąd znasz Mags?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Skąd? Mieszkam z tą idiotką pod jednym dachem – prychnąłem, a po twarzy
blondynki przeszedł cień zaskoczenia. – Jestem jej kuzynem. A Ty? Skąd ją
znasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Och, poznałyśmy się niedawno. Nie
wspominała, że w jej rodzinie są tacy przystojniacy – puściła mi oczko i
żartobliwie szturchnęła w ramię. Jeżeli to był sygnał <i>chcę uprawiać z tobą seks</i>!, to bez wahania opuściłbym spodnie w dół
i zrobił to z nią pod tym stołem. Na myśl o tym, mój przyjaciel zaczął trochę
się napiął, więc zażenowany próbowałem ustawić się tak, aby nie było widać. Ale
było. I to z każdej strony. Kurwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jestem Tessa – blondynka z uśmiechem wyciągnęła rękę w moją stronę. Podałem jej
swoją i uścisnąłem lekko jej miękką dłoń.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Przyszłaś tu sama? – wymsknęło mi się zanim zdążyłem ugryźć się w język.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie, z Ramosem – odparła, a ja miałem wrażenie, że gdzieś już słyszałem to
nazwisko. Podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami z dziewczyną, na co ona
uśmiechnęła się przebiegle. – Ze skurwiałym prawnikiem- dodała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Roześmiałem się, nie dowierzając, że nawet ona tak nazywa
tego typa. Podły jebaniec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Zacząłem się coraz bardziej rozluźniać w jej towarzystwie,
wiec postanowiłem zacząć mówić podobnie do niej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- To
w którym miejscu mam złożyć swój autograf? – zapytałem seksownym tonem, na co
blondynka znów zaczęła się śmiać. – Na tej obłędnie seksownej klacie, czy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Tu
jesteś! Wszędzie cię… - nagle z tłumu napalonych kobiet 30+ wyszła
Penelope. Posłałem jej spojrzenie typu <i>wynoś się stąd,</i> jednak to ją jeszcze
bardziej zachęciło do tego, aby podejść do mnie i Tessy. – Co ty robisz?
Dlaczego nie jesteś przy stoisku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jestem – powiedziałem rzeczowo. Pen spiorunowała mnie wzrokiem, a Tessa cicho
zachichotała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Przepraszam bardzo, ale myślałam, że sprzedaż porno kalendarzy, na którym
widniejesz ty i Josh, o czym mnie nie poinformowaliście, nie wymaga
indywidualnego kontaktu z klientem – odparła chłodno. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Razem z blondynką unieśliśmy brwi. Boże, odkąd jest sama
jest coraz bardziej wkurzająca. Ale nadal taka śliczna… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nim zdążyłem zareagować, Penelope podeszła to Tessy i
wyrwała jej kalendarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- To
nie jest na sprzedaż, koleżanko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Co? – spytała zdezorientowana Tessa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie rób cyrku Pen – powiedziałem ostrzegawczo. – oddaj Tessie ten kalendarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie – spojrzała na mnie. W jej oczach widziałem cisnące pioruny. – Kupuję go.
Kupuję wszystkie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Osłupiałem. Ogłupiałem. Co ona wyprawia?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mówisz poważnie? – Tessa postanowiła uprzedzić moje pytanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jak najbardziej – powiedziała triumfalnie, po czym weszła między tłum kobiet,
krzycząc: - Halo, stop! To już nie jest na sprzedaż! Kupiłam je wszystkie!
Zostaw to! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Bezradnie spojrzałem na to, co wyprawiała moja była,
która w tym momencie kłóciła się z Joshem, a następnie na blondynkę, która
obserwowała wszystko z otwartą buzią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dziwna dziewczyna – mruknęła. – Kro chciałby z nią być?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Jeszcze dziesięć minut wcześniej, ja. Teraz zacząłem się
zastanawiać, czy aby na pewno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p>***</o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Weszłam do małej, zabudowanej drewnianej altany, którya
służyła za centrum dowodzenia. Musiałam przygotować jeszcze kilka rzeczy. Kiedy
po kilku minutach uwinęłam się z tym, odwróciłam się gwałtownie i z wielkim
impetem wpadłam na kogoś. Spojrzałam na Nialla, który trzymał mnie kurczowo w
ramionach. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot, a ja tradycyjnie, kiedy
znajdowałam się przy nim, zapomniałam jak się oddycha. Mijały kolejne minuty, a
on wciąż mnie trzymał. Wpatrywaliśmy się
na siebie bez żadnego słowa. Nagle poczułam, jak Niall delikatnie pcha
mnie do tyłu, abym po chwili znalazła się przy drewnianej ścianie. Stojąc do
niej przyparta, znalazłam się w potrzasku; z tą różnicą, że w takim mogłabym
tkwić wieczność. Chłopak wciąż nie
odrywał ode mnie wzroku; delikatnie przygryzłam wargę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Niall – zaczęłam drżącym głosem. – To nie ja doniosłam na ciebie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nic nie mów – szepnął. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Jego ręka delikatnie założyła za ucho kosmyk moich
włosów, a druga nie zauważenie znalazła się na mojej. Mój oddech przyspieszył,
tak samo jak serce. Jestem pewna, że Niall usłyszał łomotanie w mojej klatce
piersiowej, bo po chwili na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Napięcie,
które wytworzyło się między nami, było coraz większe. Zupełnie nie miałam
pojęcia, jak to wszystko dalej się potoczy – bądź co bądź nasze relacje
ostatniego czasu były nieprzewidywalne non stop.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nim zdążyłam się zorientować, jego twarz znalazła się
naprawdę <i>blisko </i>mojej. Kiedy już
czułam jego ciepły oddech, usłyszeliśmy głośne wrzaski, które były coraz
donośniejsze. Gwałtownie od siebie odskoczyliśmy, po czym blondyn szybko
wyszedł, posyłając mi uprzednio ostatnie spojrzenie. Spojrzenie, które było
identyczne, jak kiedyś, przepełnione tymi wszystkimi emocjami, o których bałam
się mówić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Cała magiczna aura zniknęła z momentem, w którym wyszedł.
Znów mnie zostawił, kompletnie zdezorientowaną i z milionem nasuwających się
pytań. Ale jeżeli było coś, co dawało mi nadzieję na to, że wszystko jakoś się
ułoży, był jego wzrok. <i>On
niezaprzeczalnie w to wierzył.</i></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mówiłam ci już, jak bardzo jesteś popierdolona? – powiedziała Elena do
siedzącej obok mnie Penelope. – Wykupić wszystkie porno kalendarze! Nieładnie jest nie dzielić się z bliźnim.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Och, zamknij się, Eleno – warknęła. – Gdybyś tylko widziała, jak on na nią
patrzył. Przecież on nie lubi blondynek!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Kto – zapytałam zdezorientowana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jak to kto? Matty!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zdecyduj się w końcu! Chcesz wziąć xanax samoistnie, czy mam ci go wepchnąć do
buzi!? – Elena wyciągnęła w jej stronę opakowanie tabletek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zabieraj to ode mnie! Przecież jestem spokojna! To nie jest takie łatwe,
dziewczyny… Wciąż nie wiem, czy chcę być Bradem czy Naomi – westchnęła,
opierając łokcie na kolanach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Posłałam Elenie pytające spojrzenie, dała mi znak, że
opowie mi wszystko później. Nie pytałam o nic więcej, wiedziałam, że historie
miłosne mojej przyjaciółki było czymś, o czym należy dyskutować tylko w domu i
przy alkoholu powyżej 25%.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Siedziałyśmy na mini trybunie, z której doskonale było
widać podest, na którym za chwilę mieli wystąpić chłopaki. Nagle w naszą stronę
zaczęły iść Cailin i brunetka, która od pewnego czasu imprezowała, dzieliła
łóżko i spotykała się z Liamem – Monica. Przywitałyśmy się z dziewczynami,
które usiadły obok nas. Cailin, która usiadła po mojej lewej stronie,
uśmiechnęła się blado i bez słowa wlepiła wzrok w chłopaków, którzy właśnie
zaczęli śpiewać. Już po pierwszej piosence razem z Eleną, Pen i Monicą
zaczęłyśmy tańczyć i wygłupiać się. Jedynie Cailin siedziała spokojnie,
obserwując Zayna. Zrobiło mi się jej szkoda, po czym położyłam jej dłoń na
ramieniu zachęcając do zabawy. Blondynka uśmiechnęła się lekko, po czym wstała
i również zaczęła się za nami bujać, by po następnej piosence zachowywać się
równie nienormalnie ja my. Zaskoczyła mnie, zupełnie się tego po niej nie
spodziewałam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Z zaskoczeniem i podziwem obserwowałam Harry’ego, który
pomimo okalającego go gipsu, na którym pozwolił się podpisać fankom, doskonale
radzi sobie na scenie i szaleje. Cóż, może to było za dużo powiedziane, w
każdym bądź razie było zabawnie, widząc, jak chłopaki co chwile zmieniają się,
aby powozić go po scenie wózkiem od Pen, który o dziwno jeszcze się nie
rozleciał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Tęsknisz za nim, prawda? – usłyszałam głos Cailin. Spojrzałam na nią
zaskoczona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Za
kim? – postanowiłam grać głupią, jednak wiedziałam, że Cailin jest bystra i
doskonale wie, że ma racje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Za
nim – brodą wskazała Nialla, który właśnie siedział na skraju sceny i
hipnotyzował publiczność swoim głosem w <i>You&I.</i>
– Widać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nic na to nie poradzę - odparłam,
przygryzając wargę. Zaraz, dlaczego ja jej to mówię?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dlaczego o niego nie walczysz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- On
będzie miał dziecko, jestem na przegranej pozycji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Człowiek nie może walczyć ze swoim przeznaczeniem, pamiętaj. Walcz o swoje
życie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie muszę o nie walczyć, przecież jestem wolna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie, nie rozumiesz. Twoje życie jest właśnie tam, na scenie, w szarej koszulce,
wykonując właśnie najtrudniejszy chwyt
barowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na nią ponownie, jednak ona uśmiechając się
nieśmiało, ponownie skierowała wzrok na chłopaków, którzy zaczęli śpiewać
finałową piosenkę. Cailin była niezaprzeczalnie mądrą dziewczyną. Wlepiłam wzrok
w Nialla, który z uśmiechem wpatrywał się w zgromadzony tłum. Uśmiechnęłam się
blado. Zawsze było widać, że robi to, co kocha. Zresztą, on nigdy nie potrafił
ukrywać emocji. Może to co powiedziała Cailin ma jakiś sens? Może naprawdę
powinnam przestać w końcu użalać się nad sobą i wziąć sprawy w swoje ręce? Kiedy
już byłam bojowo nastawiona, moja podświadomość natychmiast podsunęła mi obraz
ciężarnej Sophie. I właśnie to boleśnie dało mi do zrozumienia, że moje życie
już nigdy nie będzie kompletne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p> ***</o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Było już grubo po jedenastej, a ja dopiero wracałam do
domu. Byłam wykończona ale też niezwykle szczęśliwa – piknik okazał się
olbrzymim sukcesem. Kiedy posprzątaliśmy park, razem z 4/5 zespołu, ich
dziewczynami, Eleną, Pen i Paulem poszliśmy opić ten dzień. Niestety, Niall tuż
po mini koncercie pospiesznie wrócił do domu. Wszyscy wiedzieli o co chodzi,
jednak ze względu na mnie postanowili nie poruszać tego tematu, dzięki Bogu. Mimo
tych wszystkich zawirowań, po jednym piwie odprężyłam się i śmiałam się i
żartowałam razem z resztą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Na dworze zrobiło się coraz zimniej. Potarłam swoje
ramiona; na szczęście byłam już blisko domu. Padałam ze zmęczenia i miałam
ochotę jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku, jednak moje niecne plany
postanowił pokrzyżować Ramos, który siedział na kamiennym murku przed moim
domem. Spojrzałam na niego smętnie; byłam zmęczona, że nawet nie miałam siły
powiedzieć mu, żeby stąd wypierdalał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
tu robisz? – spytałam zrezygnowana, myśląc nad tym, jak bardzo uparty potrafi być
Ramos. Ten widząc mnie, gwałtownie wstał i podszedł do mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zanim mnie wygonisz, wysłuchaj mnie – zanim zdążyłam zaprotestować, Dan znów
zaczął mówić – Pozew tak czy inaczej musiał wpłynąć do sądu. Dowody mogłaś
okazać tylko w sądzie! Czy ty naprawdę myślałaś, że ot tak pójdziesz do Milera
i pokażesz mu te papiery? Masz – Dan podał mi czarną teczkę – tu jest wszystko,
tak jak obiecałem.<br />
Niepewnie sięgnęłam po dokumenty, dochodząc do wniosku, że
może rzeczywiście zbyt pochopnie go oceniłam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Możesz mówić co chcesz, możesz mnie odpychać od siebie, krzyczeć… Ja nie
odpuszczę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie odpuścisz cze… - zanim zdążyłam dokończyć, usta Ramosa wylądowały na
moich. Jego miękkie wargi wciąż
delikatnie muskały moje. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Może to było
zmęczenie? Może halucynacje? Ponieważ kiedy pomyślałam o Niallu, zrobiłam
najgłupszą rzecz na świecie – odwzajemniłam pocałunek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p><a href="http://www.youtube.com/watch?v=m9DO3zpdWqw" target="_blank">[muzyka]</a></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Stałem z bezruchu, patrząc na to, co działo się pod jej
domem. Na początku widząc jej zaskoczenie byłem pewien, że natychmiast się od
niego odsunie i trzaśnie mu w pysk. Miałem tak cholernie wielką nadzieję, która
prysła, kiedy zauważyłam, jak Mags zakłada ręce na jego kark. Miałem wielką
ochotę iść stamtąd, jednak nie mogłem. Wciąż patrzyłem na nią i miałem ochotę
krzyczeć. Dlaczego? Dlaczego mi to robiła? Przecież dziś, w tej cholernej
altanie jej ciało mówiło co innego… jej wzrok, jej gesty. Wszystko mi mówiło,
że jej uczucia do mnie są wciąż tak silne. Gdyby nie wrzaski Penelope i Matty’ego,
z pewnością miałbym wszystko gdzieś i po prostu ją pocałował. Pocałował i
powiedział, że tęsknie za nią, jak jeszcze nigdy za nikim innym. Nie udało się,
chciałem spróbować teraz. Chciałem jej tak samo, jak ona chciała mnie, jednak
widząc to, co właśnie działo się na moich oczach, przed jej domem, pogrzebało
moje wszystkie nadzieje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Uświadomiłem sobie, że taki widok to moja osobista kara,
za krzywdę, jaką jej wyrządziłem. Miała prawo być szczęśliwa, może to właśnie
on był tym, przy którym miała o mnie zapomnieć? Nie mogła non stop czekać, nawet
nie mógłbym jej o to prosić. Musiałem ponieść za swój błąd największą karę w
życiu. Podświadomie chciałem, aby ułożyła sobie życie, jednak każdego dnia miałem
nadzieję, że może to wszystko jednak
okaże się jakimś cholernym snem na jawie… <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNoSpacing">
Nagle mój telefon zawibrował i na ekranie ukazała się
twarz Sophie. Odrzuciłem połączenie, po czym ostatni raz zerknąłem na Mags i
Ramosa, i odwróciłem się na pięcie, idąc w stronę parkingu. Założyłem kaptur na
głowę, a ręce włożyłem do kieszeni kurtki. Moje nogi wolno szybko stawiały
kroki; milczałem, jednak w środku krzyczałem. Walczyłem ze sobą aby jeszcze raz
nie odwrócić się; zamiast tego twardo szedłem ze złamanym sercem, którego
kawałki zostawały w Ealing z każdym moim następnym krokiem.<o:p></o:p></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-9133116501666691062013-12-29T21:30:00.000+01:002013-12-29T22:01:32.137+01:0015. Boy-friends.<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Jestem Julie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Siedziałam
zapatrzona w blondynkę, która nadal miała na ustach swój wkurzający uśmieszek i
z wielką pewnością wyciągała ku mnie rękę. Głośno przełykając ślinę, niepewnie
podałam jej swoją dłoń. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co słychać u Daniela? Nie widzieliśmy
się wieki – westchnęła, teatralnie opadając na kanapę. Obdarzyłam ją
beznamiętnym spojrzeniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co cię to obchodzi? Przecież go
zdradziłaś – odparłam chłodno. Twarz Julie na moment zastygła, jednak po chwili
odzyskała rezon i znów wlepiała we mnie sukowaty wzrok. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Och, czy zawsze zaczynasz rozmowę
wyciągając najgorsze rzeczy? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Tylko w twoim przypadku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Przez
chwilę siedziałyśmy w ciszy nawzajem mierząc się wzrokiem. Naprawdę, nie miałam
pojęcia dlaczego tak zareagowałam – przecież to jego była, totalnie nie
powinnam się mieszać w takie sprawy, w takim razie – dlaczego to robię?
Przecież Ramos nie jest dla mnie kimś ważnym, to, że spędziliśmy razem jeden
dzień nie oznacza, że mam ingerować w jego sprawy. Cholerna Tessa, nie powinna
tyle mówić. Cholerna ja, nie powinnam nawet jej słuchać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie pasujesz do niego – nagle
usłyszałam jej głos. Uniosłam wysoko brwi, zastanawiając się, po jaką cholerę
ona mi to mówi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co? – mój głos przerodził się w pisk.
O nie, to brzmi co najmniej dziwnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - No. Nie jesteś w jego typie –
powiedziała, mieszając słomką w drinku, którego właśnie ktoś jej przyniósł. –
Ramos to dupek, nie zasługuje na kogoś takiego jak ty. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Zdębiałam.
Co? O co tu chodzi? Chyba się pogubiłam. Sukowata, zdradziecka Julie… ostrzega
mnie przed Ramosem? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Dziewczyna
chyba wyczuła moje zaskoczenie, bo po chwili znów zaczęła mówić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Chyba nie myślałaś, że zdradziłam go
ot tak po prostu, bez żadnego powodu?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Widząc
twoją twarz, tak, tak właśnie sobie pomyślałam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Podobno poświęcał ci za mało czasu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Och – Julie spojrzała na mnie z
zaciekawieniem. – To był główny powód?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Z mojego źródła, tak – odparłam
twardo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Cóż, twoje źródła są gówniane. Ramos
naprawdę nie powiedział ci, dlaczego tak naprawdę się rozstaliśmy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Zanim
zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Julie, widząc moją minę, wybuchła gromkim
śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co takiego zrobił?- moja ciekawość
wzięła górę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Dowiedz się sama. Ja będę się temu
biernie przyglądać, jak krok po kroku odkrywasz, jaki jest naprawdę. A teraz
przepraszam, idę poszukać niebywale przystojnego solenizanta. – Julie wstała z
kanapy, po czym odeszła w stronę Liama, który na jej widok o mało nie opluł się
drinkiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Odprowadziłam
ją wzrokiem, zastanawiając się o co do cholery jej chodziło. Z jednej strony
Ramos pomimo tego, że sprawia wrażenie zajebiście pewnego siebie skurwysyna, to
ujrzenie jego dziś z zupełnie innej strony, sprawiło, że moje przekonania
dotyczące niego, nieco się zmieniły; z drugiej jednak, słowa Julie dały mi do
myślenia. Zresztą, o czym tu myśleć, spotykam się z Ramosem tylko i wyłącznie
dla dokumentów. Nic więcej. Zupełnie nic.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Moje
żałosne rozmyślania na temat Ramosa przerwał Mateusz wchodzący do pokoju i Pen,
natychmiast układająca włosy, wchodząca za nim. Spojrzałam na nią pytająco,
kiedy usiadła obok mnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nic nie mów – powiedziała, gwałtownie
opierając się o kanapę. Zmarszczyłam brwi, w ogóle nie wiedząc o co jej chodzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - No dalej Yoko, powiedz swojej
przyjaciółce, co robiłaś z Panem Kasetą – powiedziałam złośliwie, zauważając
rozmoczony bok Mateuszowego przebrania. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Uniosłam
wysoko brwi, widząc, że Pen przygryza policzek wlepiając wzrok w kasetowego
Mateusza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Zamknij się, ok? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Daj spokój, Yoko, myślałam, że znasz
się na żartach. Po prostu wy dwoje tak
nagle zniknęliście i tylko sobie tak myślałam…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Muszę się napić – Pen przerwała mi w
połowie zdania, po czym sięgnęła po drinka stojącego na stoliku obok i duszkiem
wypiła go. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co robisz!? A może była tam tabletka
gwałtu!? – wrzasnęłam, trącając jej drinka, przez co moja wykładzina nabrała nowego
koloru.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Niech sobie będzie. I tak gorzej być
nie może – odparła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Hej, przystopuj, jutro masz sesje –
ręką zagrodziłam jej dostęp do następnej szklanki. Pen usiadła naburmuszona,
krzyżując ręce na piersi. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy do momentu, w
którym, na swojej alternatywnej wersji wózka inwalidzkiego, dołączył do nas
Harry. Swoją drogą, nigdy nie widziałam pijanego inwalidy – Styles swoją
postawą dał mi do zrozumienia, jakim rodzajom osób alkohol powinien być po
prostu zabroniony. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - John Lennon przynosi wam pokój i
miłość – wybełkotał, poprawiając swoje okulary. Spojrzałam na Harry’ego,
zalanego w trupa, po czym zwróciłam się do Pen.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Chyba czas odholować Johna do domu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Brunetka
pokiwała głową, po czym pospiesznie wstała z kanapy. Kiedy wychodziła razem ze
Stylesem, śpiewającym na cały regulator utwory Beatlesów, zauważyłam dziwny
wzrok Mateusza. Spojrzałam na niego, który widząc mój wzrok, speszył się i
natychmiast odwrócił się ode mnie. O co tutaj chodzi!?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Przechodziłam
po naszym skromnym ogródku, chcąc zobaczyć, ile uczestników imprezy zdążyło już
ją skończyć. W trakcie oględzin ludzi leżących bezwładnie na trampolinie, za
plecami usłyszałam znajomy głos.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Uważaj, Pikachu wciąż rzyga. –
Odwróciłam się i ujrzałam Zayna, opierającego się o murek i palącego papierosa.
Uśmiechnęłam się szeroko, po czym usiadłam obok niego i przez chwilę
wpatrywaliśmy się w imprezowe zwłoki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nadzorca całego przedsięwzięcia, jak
zwykle – uśmiechnął się, na co pokazałam mu środkowy palec. – Nie umiesz się
bawić, czy co? – spytał złośliwie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Chyba kpisz – prychnęłam, biorąc od niego papierosa i zaciągając się
nim. Zayn obserwował jak leniwie wypuszczam dym z ust, po czym mu go
oddaje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Szalona – mruknął, wsadzając sobie
papierosa do ust. Szturchnęłam go w ramię, na co zachichotał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Gdzie Cailin? – zapytałam. Zayn
wzruszył ramionami. Jak zwykle tajemniczy. – Więc wy… no wiesz, jesteście ze
sobą, czy coś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Zayn
spojrzał na mnie natychmiastowo. Jego ciemne tęczówki błyszczały w świetle
lampionów ustawionych wokół ogródka. Cholera, znów to robił. Doskonale
wiedział, że nie będę potrafiła przerwać kontaktu wzrokowego; zawsze miękłam
pod wpływem jego spojrzenia. Zresztą, która nie mięknie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie wiem, Mags – westchnął,
odwracając swój wzrok, co przyjęłam z ulgą, ale też z pewnym żalem. – To
wszystko jest trochę… skomplikowane.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ja tu nie widzę niczego
skomplikowanego – odparłam rzeczowo, znów biorąc od niego papierosa. – Ty jej
się podobasz, ona tobie, jest wam ze sobą dobrze, czego chcieć więcej? –
zapytałam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Widzisz, to, co łączy mnie z Cailin
ma dość specyficzną formę…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Niby jaką? Sypiasz z nią dla zabawy?
– zaśmiałam się, jednak widząc dziwny wzrok Zayna, momentalnie umilkłam. –
Nie... Żartujesz, prawda?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Milczał.
Jego pieprzone milczenie mówiło za niego. Jak on mógł? Cailin z pewnością na to
nie zasługiwała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Czy ciebie do końca popierdoliło, Malik!?
– syknęłam, nachylając się nad nim. Omiotło mnie ciepło jego ciała, przez co
przeszły mnie dreszcze. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - To nie tak, Mags – odparł przeciągle,
przysuwając się do mnie. – Po prostu zaczęliśmy od dupy strony. Ale teraz jest
okej. Naprawdę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Spojrzałam
na niego badawczo, podając mu papierosa. Miałam wielką ochotę pogłębić ten
temat, jednak wszelkimi siłami próbowałam temu zapobiec. Miałam już na dziś
dość rewelacji – bungee, Ramos, Pen, teraz jeszcze to… Dość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Znów
siedzieliśmy w ciszy, co chwilę podając sobie papierosa. Wsłuchiwaliśmy się w
bas dudniący z wnętrza domu i o ile Zayn przypatrywał się Pikachu, który
wydawał jakieś niezidentyfikowane dźwięki, ja wpatrywałam się w niego. Malik
definitywnie nad czymś głęboko rozmyślał, a ja koniecznie chciałam wiedzieć o
czym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Grosik za twoje myśli? – zagaiłam,
uparcie się w niego wpatrując.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Zayn
głośno westchnął, po czym zgasił papierosa i spojrzał na mnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Obiecaj mi, że bez względu na
wszystko, bez względu na to, co zrobiłem albo zrobię, już zawsze będziemy
przyjaciółmi, dobrze?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Wciąż
wpatrując się w niego jak zhipnotyzowana, ledwo skinęłam głową, a wtedy Malik
beż żadnego pozwolenia i uprzedzenia, ujął moją twarz w dłonie i przyciągnął do
swojej. Byłam zbyt oszołomiona i zszokowana, aby cokolwiek zrobić. Jego dotyk
przyprawiał mnie o dreszcze, a serce biło niewiarygodnie szybko. Zayn wpatrywał
się w moje oczy, wciąż nic nie mówiąc. Ja zaś siedziałam nieruchomo,
zastanawiając się, jak to możliwe, abym za każdym razem patrząc mu w oczy, była
sparaliżowana. Czy to legalne?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nagle
usłyszałam, jak Zayn cicho wypuszcza powietrze z płuc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ona nigdy nie będzie taka, jak ty.
Żadna nie będzie taka jak ty – szepnął, po czym pocałował mnie w czoło i jak
gdyby nic wstał i zniknął za drzwiami prowadzącymi na patio, zostawiając mnie
samą. Kompletnie samą i oszołomioną. Zaskoczoną. Zszokowaną. I… o mój Boże,
Malik właśnie mnie pocałował!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Siedziałam
z otwartą buzią; powoli dochodziło do mnie, co on właśnie zrobił. W mojej
głowie znów powstał mętlik i znów nie miałam pojęcia, o co w tym wszystkim
chodzi. Wiedziałam jedynie jedno – moje życie było bardziej popieprzone, niż
dotychczas.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Mówiłam żebyś wczoraj tyle nie piła –
mruknęłam, próbując sprawić, aby Pen była choć w połowie przytomna. Byłyśmy już
spóźnione dobre dziesięć minut, a nie byłyśmy nawet w połowie drogi do studia.
Cholera jasna. Widząc, jak moja przyjaciółka ledwo żyje, z całej siły
trzasnęłam ją w twarz. Penelope natychmiast otworzyła oczy, groźnie mierząc
mnie wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Suka. Jeszcze się zemszczę,
zobaczysz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Uśmiechnęłam
się do niej sztucznie, po czym obserwowałam, jak wściekła masuje sobie czerwony
policzek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Wiesz, że przez twoje zaspanie, jesteśmy
już zajebiście spóźnione? Nina mnie zabije, jeśli się o tym dowie. Masz dziś
zdjęcia do <i>Vanity Fair</i>, na miłość
boską! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Niech was wszystkich szlag trafi.
Nienawidzę was – mruknęła, po czym podniosła się z miejsca, kiedy nasza
taksówka zaparkowała pod studiem. Pospiesznie wręczyłam taksówkarzowi dziesięć
funtów, po czym pospiesznie, ciągnąc ją za sobą, wpadłam do środka, gdzie
podbiegłyśmy do szatynki, siedzącej w portierni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Siódme piętro – uśmiechnęła się
życzliwie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Posłałam jej wdzięczne
spojrzenie i ruszyłyśmy w stronę wind. Kiedy znalazłyśmy się we właściwym
miejscu, ujrzałyśmy Molly, makijażystkę, która z reguły współpracowała z nami
przy większych sesjach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Pierdolone korki – mruknęłam, na co
Molly zachichotała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie przejmujcie się, fotograf też
utknął w tym kotle – odpowiedziała, a ja poczułam wielką ulgę. Tym razem nam
się upiekło, dzięki ci Boże Wszechmogący. - Jezu, Pen, coś ty sobie zrobiła? –
Molly uważnie obejrzała policzek mojej przyjaciółki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ta idiotka mnie uderzyła –
powiedziała naburmuszona. Molly wlepiła we mnie wzrok, a ja wzruszyłam
ramionami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Znów nie chciałaś wstać? Czasem
jesteś taka wkurzająca, Penny – ruda uśmiechnęła się pobłażliwie, sadzając
brunetkę na krześle przed lustrem, po czym biorąc do ręki jeden z pędzli,
zaczęła ją malować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Wiesz, że cię nienawidzę? – spytała
słodko, a Molly uśmiechnęła się szeroko do jej odbicia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Podczas,
kiedy Molly doprowadzała Penelope do stanu używalności, ja opadłam na welurową
kanapę, stojącą pod oknem. Miałam masę na głowie – począwszy od dzisiejszej
sesji Pen, musiałam jeszcze spotkać się z Ramosem i odebrać dokumenty, zająć
się piknikiem charytatywnym, no i jeszcze tysiąc innych papierkowych robót w
fundacji. Mojej beznadziejnej sytuacji nie poprawiał fakt, że niedługo
rozpoczynały się egzaminy końcowe na LSE, do których musiałam się przygotować
lepiej, niż dobrze. Och, jak ja kocham mieć tyle na głowie. Dodam jeszcze do
tego wszystkiego sprawę z Niallem, pocałunek Zayna i innego Ramosa. Tak, życie
bywa cudowne, prawda? Pieprzyć to.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nagle
usłyszeliśmy dźwięk windy, po czym z jej wnętrza wyszedł facet, zapewne będący
fotografem. Pospiesznie się przywitał, po czym czmychnął ustawiać sprzęt. Nie
zdążyłam ujrzeć jego twarzy, jednak po wyglądzie uznałam, że skądś go kojarzę.
Z pewnością gościa kojarzyła Pen, która, kiedy ujrzała go, wydobyła z siebie
jedynie głośne „o kurwa!”. Zaciekawiona, podążyłam za nią i wtedy moje serce
stanęło. O cholera. Nie dalej, niż pięć metrów ode mnie, stał Jordan Spencer,
facet, który jeszcze kilka dni temu był moim chłopakiem i którego technicznie
rzecz biorąc, hm… zdradziłam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Mags? – Jordan podniósł wzrok znad
aparatu, wpatrując się we mnie; w jego głosie słychać było zaskoczenie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Um… No… Hej – odparłam zażenowana.
Nim zdążyłam się ewakuować, Jordan oplótł mnie swoimi ramionami. Stałam
zatrzaśnięta w jego uścisku, nie bardzo wiedząc, co zrobić w takiej sytuacji. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Jeny, nie widzieliśmy się tyle czasu
– powiedział.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie dalej niż dwa tygodnie temu zerwałeś
z nią przez telefon, buraku – prychnęła Pen podchodząc do nas. Jordan obdarzył
ją krótkim spojrzeniem, po czyn znów przeniósł wzrok na mnie, uśmiechając się
lekko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co tu robicie? Myślałem, że wróciłaś
do Leeds. Pen, jak miło cię widzieć – ponownie obdarzył ją wzrokiem, na co moja
przyjaciółka pokazała mu środkowy palec.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Zostałam tutaj. –Mój błąd. – A co tam
u ciebie? Jak kalendarz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Jordan
słysząc moje pytanie momentalnie się ożywił. Podczas, kiedy on paplał jak
najęty, ja obserwowałam, jak Molly i Jenna, stylistka <i>Vanity Fair </i>nanoszą ostatnie poprawki na Pen. Nie miałam pojęcia,
czy on zdaje sobie sprawę z tego, że kompletnie go nie słucham, jednak niewiele
mnie to obchodziło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - … i tak to teraz wygląda. Słuchaj –
głos Jordana sprowadził mnie na ziemię. – Może wyskoczylibyśmy gdzieś
dzisiaj? Jestem w Londynie do jutra.
Pogadalibyśmy, zjedli coś, no wiesz, tak jak za dawnych czasów…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Hm – mruknęłam, nie bardzo wiedząc co
odpowiedzieć. Z jednej strony, gdybym się zgodziła, z pewnością na cały wieczór
utonęłabym w Jordanowej krainie szczęśliwości, z drugiej strony, dlaczego miałabym się nie
zgodzić? Przecież był moim chłopakiem, przez kawał czasu, nawet, jeśli
widywaliśmy się raz w miesiącu. – Dobrze – odpowiedziałam, po czym ujrzałam Pen
robiącą dziwne znaki, raz po raz pukając się w czoło. No tak, zapomniałam, że
moja przyjaciółka była wierną shipperką mnie i mojego byłego, która wyrażała to
w trochę inny sposób. Tak, właśnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Świetnie – Jordan wyszczerzył się,
ukazując szereg białych zębów. – Widzimy się dziś o ósmej w Julie’s Restaurant,
dobrze?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Skinęłam
głową, na co chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym podszedł do Pen i
zaczął ją ustawiać tak, aby wyszła jak najkorzystniej. Zignorowałam Penelope,
pukającą się otwartą dłonią w czoło i spoglądającą na mnie w tym samym
momencie. Założyłam ręce na piersi, uśmiechając się szyderczo pod nosem.
Wkurzanie Penelope było jedną z moich ulubionych rzeczy w życiu. Jednak robiąc
jej na złość, nie zrobiłam tego samego… sobie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Penelope<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Wpadłam
z hukiem do fundacji Mags, chcąc jak najszybciej zapomnieć o tej głupiej sesji
z Jordanem. Zobaczenie jego twarzy było ostatnim, co chciałam zobaczyć, ale cóż
– przecież jestem profesjonalistką. To co, że dziś odrobinę się spóźniłam.
Zresztą, miałam na głowie ważniejsze rzeczy, niż przejmowanie jakimś głupim
Jordanem i głupią sesją, których będę jeszcze miała tryliard w swoim wspaniałym
życiu, a jedyna osoba, która mogła mi pomóc, oprócz Mags, która niewiarygodnie
mnie dziś wkurzyła, znajdowała się właśnie w tym miejscu. Przynajmniej miałam
taką nadzieję. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - O mój Boże, miałam nadzieję, że tu
będziesz, musisz mi pomóc! – krzyknęłam w stronę Eleny, stawiając na jej biurku
wielką butlę Cidera, którą kupiłam w pośpiechu od jakiegoś Araba stojącego na
rogu Hunnington i Stampel Road. – Louis, wyłaź zza tej szafy!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Jak
na moją komendę po chwili ujrzałam Lou trzymającego swoje spodnie. Spojrzałam
na Elenę, która zażenowana wpatrywała się we mnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Skąd wiedziałaś, że on tu jest? –
zapytała oskarżycielsko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Następnym razem lepiej ukrywajcie
dowody zbrodni, <i>gołąbeczki</i> –
prychnęłam, rzucając w Louisa zużytą prezerwatywą. – Musisz mi pomóc!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co znów? – westchnęła, opadając na
fotel.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Mam dylemat! Louis, wynocha, to
babskie sprawy! – odwróciłam się w stronę chłopaka, który będąc wciąż w samych
slipach, rozwalił się na kanapie patrząc na nas z zainteresowaniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie szkodzi, posłucham – wyszczerzył
się, jednak jego uśmiech natychmiast zgasł, kiedy obdarzyłam go morderczym
spojrzeniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie mam czasu cię słuchać, Pen… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Od kiedy seks jest ważniejszy od
moich emocjonalnych problemów!? Halo, Elena! Rozpadam się, a ty jesteś jedyną
osobą, która może mi pomóc! – przerwałam jej, znacznie unosząc swój głos. Z
tyłu usłyszałam chichot Louisa, w którego stronę po chwili leciał biurowy
zszywacz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - A gdzie Mags? – spytała naburmuszona
Elena, podchodząc do Lou.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Och, umówiła się z tym idiotą,
Spencerem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Czy ja powiedziałam coś po chińsku?
Umówiła się ze Spencerem. Miałam dziś z nim sesję. Zaprosił ją na kolację, a
ona się zgodziła. Głupia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Och – wyrwało się Lou. – Spencer to
ten nadęty prawnik?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie. Tamten to Ramos. Ten był
wcześniej jej chłopakiem, zanim znów zaczęła umawiać się z Niallem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Pogubiłem się – jęknął. Poklepałam go
pokrzepiająco po ramieniu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Trudno. Nie obchodzi mnie to. A teraz
wynoś się, chcę porozmawiać z Eleną. Och, i ubierz spodnie, twój widok w
slipach z Kaczorem Donaldem jakoś mnie nie kręci.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Z
rosnącą niecierpliwością obserwowałam, jak Louis nakłada spodnie, po czym,
całując Elenę, wychodzi. Z ulgą odetchnęłam i rzuciłam się na kanapę obok
dziewczyny, ignorując jej zabójcze spojrzenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - No co? – spytałam, widząc jej minę. –
Mam problem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - I tak to jest. Co o tym myślisz?
Elena! – krzyknęłam niecierpliwie, widząc, jak brunetka znów zajęta jest
pisaniem ze swoim facetem. Od godziny przebywałam w fundacji, a Elena nadal nie
powiedziała mi co o tym myśli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Taaaaaak. Weź tę zieloną – mruknęła,
nadal stukając w telefon. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Oburzona
podeszłam do niej, siedzącej na biurku, po czym wyrwałam jej telefon i z całej
siły rzuciłam nim o podłogę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Elena! – wrzasnęłam, zawzięcie
gestykulując i ignorując szok na twarzy dziewczyny. – Miałaś mnie słuchać!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Pieprz się – mruknęła, schodząc z
biurka i zbierając części telefonu porozrzucane po całym pomieszczeniu. – Masz
problem z głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Prychnęłam,
po czym pomogłam pozbierać szczątki jej Blackberry’ego. Po chwili usiadłyśmy
razem opierając się o kanapę. Odkręciłam butelkę i pociągnęłam z niej dużego
łyka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie wiem co mam zrobić…- jęknęłam.
Elena głośno westchnęła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Jezu, Pen, zdecyduj się w końcu!
Drążysz ten temat od tygodnia! Mam cię już dość. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Kiedy
dziewczyna chciała wstać, automatycznie przyparłam ją do kanapy, po czym
wlazłam jej na kolana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ostatni raz! Ostatni raz coś mi
poradzisz i dam ci spokój – powiedziałam błagalnie. Elena wywróciła oczami, po
czym zepchnęła mnie ze swoich kolan.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Doprowadziłam
się do porządku, po czym spojrzałam wyczekująco na brunetkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Ta
poprawiła swoją bluzkę, po czym zaczęła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Okej. No więc… sama komplikujesz
sobie życie. Z jednej strony opiekujesz się Harrym i spędzasz u niego większość
swojego czasu, ale z drugiej wciąż ciągnie cię to Matty’ego, czemu dałaś upust
na wczorajszej imprezie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Czyli mnie słuchałaś – wtrąciłam
dumnie, lecz Elena zignorowała mnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Myślę, że kochasz ich obu, wiec to
czyni sprawę nieco bardziej porąbaną. Och, ta sprawa jest mega
popierdolona - ciągnęła, sięgając po
butelkę i biorąc z niej łyka. Ale nie tylko ty przecież miałaś taki dylemat.
Spójrzmy na najbliższy przykład. Mags. Ona, Jordan i Niall. W tym przypadku
wygrała pierwsza miłość, prawda? Najpierw była z blondaskiem, aby potem być z
fotografem, by na końcu uświadomić sobie, że jej jedyną miłością jest Niall –
dodała, rzeczowym tonem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ale w moim przypadku nie ma dziecka
uciskającego mój pęcherz – odparłam. – Mags to kiepski przykład. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Fakt – Elena przygryzła wargę. – A co
było z Bradem, Jennifer i Angeliną? Brad był z Jen, aby potem rzucić ją dla
Angie. W tym wypadku wygrał drugi wariant, czyli ty jesteś Bradem, a Matty
Angeliną. Harry-Jennifer odpada z gry.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Pokiwałam
głową, mniej więcej rozumiejąc o co jej chodzi. Kurde, dobra była.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ale – Elena uniosła rękę, na znak,
abym przedwcześnie nie weszła w fazę euforii – jak było z Emily i Naomi w <i>Skins?</i> Obie się kochały, ale Naomi
musiała zaliczyć epizod z Sophią, aby potem zrozumieć, że jej jedyną miłością
jest Emily?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Czyli… - umilkłam, układając sobie
wszystko w głowie. – Jestem Naomi, która ostatecznie wybrała Emily-Harry’ego,
bo spotykałam się z nim, zanim zaczęłam być z Mattym, czyli Sophią… Och,
rozumiem, w tym starciu wygrywa Styles.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Dokładnie – Elena spojrzała na mnie z
powagą. – Czyli jest po jeden.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - I znów wracamy do punktu wyjścia –
westchnęłam, opadając na wykładzinę. – Co teraz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie mam pojęcia. Zrób jakiś ankietę w
necie czy coś… - brunetka zamyśliła się. – Ludzie kochają demokrację, na pewno
ci pomogą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - A co jeśli wybiorą źle?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Przecież kochasz ich obu. Żaden wybór
nie będzie zły. Chyba, że tylko ci się wydaje, że dzielisz swoją miłość na dwie
równe połowy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Zamyśliłam
się. Cholera, Elena była niezłą terapeutką, zdecydowanie marnowała się,
wypełniając papierkową robotę w fundacji. Mimo że sytuacja po rozmowie z nią
nieco się sklarowała, miałam wrażenie, że wciąż stoję w miejscu. I wciąż nie
wiedziałam co robić, a fakt, że Matty wczorajszej nocy całował się z inną, dał
mi do zrozumienia, że obydwoje nie będą czekać wiecznie. Czas ucieka, a ja
nadal nic nie wiedziałam. Może oddanie swojego losu w ręce kogoś innego to
faktycznie dobry pomysł? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Razem
z Jordanem siedzieliśmy przy jednym ze stolików w Julie’s Restaurant. Z zapałem
pałaszowałam swoją porcję nadziewanego kurczaka, wsłuchując się w leniwą
muzyczkę sączącą się z wnętrza lokalu. Pochłaniając kolejne kęsy pysznej
kolacji, musiałam przyznać, że zgodzenie się na wieczór w towarzystwie byłego
chłopaka był naprawdę dobrym pomysłem. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o zwykłych
rzeczach dokładnie tak, jak kiedyś. W trakcie konsumowania przepysznej margarity,
drzwi restauracji otworzyły się i moje serce zamarło. Do środka wszedł właśnie
Daniel Ramos, ubrany w swój najlepszy służbowy garnitur, trzymający w prawej
ręce swoją skórzaną teczkę. Och, zapewne ma jakieś spotkanie - ale dlaczego
akurat tutaj?! Moja podświadomość natychmiast ostudziła moje pędzące myśli. <i>Uspokój się idiotko, każdy może przyjść tu i
umówić się na spotkanie. </i> W duchu
przyznałam jej rację, widząc, jak blondyn szuka kogoś wzrokiem. Kiedy już się
rozluźniłam i postanowiłam cieszyć się towarzystwem Jordana, Ramos nagle
zauważył mnie i ze swoim złośliwym uśmieszkiem na ustach. Nie. Nie, nie, nie,
nie, nie. On nie może tutaj podejść. Ramos, wynoś się stąd, ale już! Mój oddech
stał się płytszy z każdym następnym krokiem Daniela, który był coraz bliżej naszego
stolika. Kurwa mać. Z coraz bardziej rosnącym napięciem obserwowałam, jak Ramos
zręcznie przechodzi obok naszego stolika, po czym nagle cofa się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Dobry wieczór. Co za spotkanie –
Daniel uśmiechnął się pod nosem. Cholerny skurwysyn, znów wprowadza w życie
jego aktorskie zdolności. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Dobry wieczór, Danielu – uśmiechnęłam
się uprzejmie, jednak w środku miałam ochotę go udusić na oczach wszystkich
obecnych tutaj gości. Jordan posłał mi pytające spojrzenie, a ja tym samym
niewerbalnym sposobem dałam mu do zrozumienia, że zaraz to załatwię i wszystko
będzie w porządku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Jordanie, to jest Daniel. Daniel to
Jordan – zażenowana przedstawiłam sobie tych dwoje. Obaj faceci skinęli sobie
głowami, po czym z wyczekiwaniem patrzyłam na Ramosa, modląc się, aby jak
najszybciej zniknął mi z pola widzenia. Ale on wciąż stał. Skurwiały dupek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Więc – zaczęłam, chcąc przerwać
cisze, która wytworzyła się między naszą trójką – zakładam, że zupełnie
przypadkiem jesteś umówiony w tym samym miejscu, gdzie ja spędzam uroczy
wieczór w towarzystwie mojego starego znajomego – powiedziałam zirytowana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Byłego chłopaka – wtrącił Jordan,
którego obdarzyłam groźnym spojrzeniem. Uśmieszek Ramosa poszerzył się, na co
miałam ochotę uderzyć go w twarz. Jezu, jak ja go nienawidzę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Tak się właśnie złożyło, moja droga –
Ramos wycedził te słowa z idealnym, brytyjskim akcentem. – Victoria Beckham
potrzebuje dobrego prawnika.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Beckhamowie się rozwodzą!? – zapytał
z niedowierzeniem Jordan. Kilka osób odwróciło głowy w naszym kierunku. Daniel
pokiwał głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie żartuj – Jordan spojrzał na
niego. – Jesteś zajebiście ekskluzywnym prawnikiem, czy jak?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Coś w ten deseń. Macie coś przeciwko,
abym dołączył do was? – spytał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Właściwie to… - spierdalaj stąd,
Ramos. Właśnie to chciałam powiedzieć, jednak zamiast tego usłyszałam głos
Jordana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Oczywiście, że nie, stary! Rany,
znasz Beckhamów! Czy podczas waszego spotkania też była taką suką, kiedy miała
ze mną sesję do <i>Vogue’a?</i> – zapytał
podekscytowany.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ale przecież masz spotkanie z
Victorią, poza tym to stolik dla dwóch osób – powiedziałam, piorunując wzrokiem
blondyna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Ramos
nie odpowiedział. Zamiast tego, przyłożył do ucha telefon.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Halo, Vic? Niestety musimy odwołać
spotkanie, coś mi wypadło. Tak… Następna środa? Oczywiście, nie ma problemu.
Buziaczki – Ramos rozłączył się, po czym zawołał kelnera. – Prosimy o jeszcze
jedno nakrycie, Kevin. Dziękuję – dodał, wsadzając mu do kieszeni fartucha pięć
dwudziestofuntowych banknotów. W osłupieniu obserwowałam, jak kelner Kevin
pospiesznie znika za przejściem dla personelu, zupełnie zapominając
przeanalizować fakt, który, do jasnej cholery, facet żegna się mówiąc do
telefonu „buziaczki”. To trochę gejowskie. Może to właśnie miała na myśli
Julie? Ramos wykorzystuje takie dziewczyny, aby służyły mu za brodę, podczas
kiedy on tak naprawdę lubi zabawiać się penisami jakiś opalonych Włochów? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nim
zdążyłam dojść do ładu, przed naszym stolikiem znów pojawił się kelner Kevin,
niosący dodatkowe nakrycie. Dopiero teraz zrozumiałam, że to nie jest żart i
Ramos naprawdę siada na krześle po mojej prawej stronie. Och Ramos, ty
cholernie wkurzający skurwysynie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Moje dokumenty – wypaliłam, wlepiając
świdrujący wzrok w Ramosa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie mam ich przy sobie – odparł
spokojnie, zabierając się za homara. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Chcę. Je. Kurwa. Mieć. Dziś. Na.
Moim. Biurku. – każde słowo wypowiedziałam wolno, tak, aby każda zawarta w nim
litera dotarła do niego. Jordan spojrzał na nas i cicho gwizdnął.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Wow. Lepiej z nią nie zadzieraj,
potrafi pokazać charakterek – powiedział konspiracyjnie w stronę Daniela, na co
ten uśmiechnął się lekko. – A właśnie, skąd się znacie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Przez
następne dziesięć minut Ramos wtajemniczał Jordana w moje popierdolone
ostatnimi czasy życie, kiedy dzwonek w drzwiach wesoło zadźwięczał, zwiastując
nowego gościa. Znudzona i wściekła podniosłam wzrok i wtedy o mało co nie
zakrztusiłam się liściem sałaty. Co tutaj robił Zayn!? Co więcej, dlaczego on
idzie w moją stronę!?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Tu jesteś! Myślałem, że już nigdzie
cię nie znajdę – Zayn uśmiechnął się szeroko. – Słuchaj, mam mega ważną sprawę!
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Spojrzałam
z otwartą buzią na Malika, a następnie na Ramosa, który wciąż żując homara,
wlepiał wzrok w Zayna, i Jordana, który wyglądał na coraz bardziej zagubionego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nim
zdążyłam się odezwać, ujrzałam chłopaka, który bez krępacji podchodzi do
stolika obok, gdzie kolacje jadła para po sześćdziesiątce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Przepraszam, wolne? Dziękuję – Malik
odsunął krzesło, zanim starszy pan zdążył cokolwiek powiedzieć, po czym
przysunął się do nas, siadając po mojej lewej stronie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam –
powiedział, zdejmując katanę. Zignorował mój piorunujący wzrok, po czym zwrócił
się do Jordana. – Jestem Zayn, przyjaciel Mags. <i>Najlepszy przyjaciel</i> – położył nacisk na ostatnie zdanie, po czym
uścisnął dłonie obu facetów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">W
środku aż się zagotowałam. Co to jest, do chuja!? Najpierw Ramos, teraz on…
nie, to jakoś chory spisek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Więc, co takiego było tak ważne, że
wtargnąłeś tutaj bez żadnej zapowiedzi – spytałam złośliwie Zayna, który
uśmiechał się szeroko i udawał, że głęboko się nad czymś zastanawia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Um… Zapomniałem. Ale czekaj, zaraz
sobie przypomnę. Zgłodniałem od tego myślenia. Kelner! – krzyknął, a ja miałam
ochotę go zabić. Zayna, nie kelnera.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie wiedziałem, że umówiliście się we
trójkę – powiedział pełnymi ustami Zayn, kiedy Kevin przyniósł mu talerz z
kurczakiem po tajsku. Przygryzłam wewnętrzną część policzka, marząc, aby ten
wieczór już się skończył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Chłopak
rozumiejąc, że nic mu nie odpowiem, zwrócił się do Jordana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - A więc ty jesteś tym słynnym
fotografem, który był z Mags? – Jordan pokiwał głową. – Nigdy cię nie lubiłem –
wypalił, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Podczas
kiedy ich trójka żywo dyskutowała o najnowszym modelu Xboxa, a ja zastanawiałam
się, jak wysoki dostałabym wyrok za podwójne morderstwo, drzwi knajpki ponownie
otworzyły się. Tym razem bałam się podnieść wzrok, aby nie zobaczyć kogoś, kto
idzie w stronę naszego stolika; moja ciekawość była silniejsza, czego
natychmiast pożałowałam widząc… Nialla. Moje serce ponownie przyspieszyło do
miliona uderzeń na minutę. Nie, tylko nie to. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Czując,
jak mój mózg powoli zamienia się w papkę, skierowałam wzrok na Nialla, który
właśnie zatrzymał się przy naszym stoliku, uśmiechając się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Słyszałem o jakimś spotkaniu
byłych-obecnych chłopaków – Niall posłał mi figlarno-kpiące spojrzenie. – Co
przegapiłem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">I
stało się. Siedziałam w Julie’s Restaurant na uroczej kolacji z Jordanem, do
której tak nagle przyłączyli się Ramos, Zayn i Niall. Ściśnięta pomiędzy Zaynem
a Niallem, przysłuchując się opowieści Jordana o pracy z modelkami Victoria’s
Secret. Smętnie jeździłam widelcem po talerzu, marząc, aby ten, magicznym
zbiegiem okoliczności zsunął się z talerza i wbił się prosto w czaszkę,
któregoś z niezapowiedzianych gości. Wszystko sobie obmyślałam – jeden z nich
zginąłby od ataku sztućcem, pozostałą dwójkę udusiłabym gołymi rękami. Albo odwrotnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">To
jakiś zły sen. To jakiś cholerny spisek. O ile Ramos faktycznie wyglądał, jakby
był umówiony na spotkanie, o tyle Zayn i Niall nie potrafili ukryć, że przyszli
tu celowo, zresztą – oni nawet tego nie ukrywali. Zastanawiałam się, kto
nienawidził mnie na tyle, aby posunąć się do czegoś takiego i nagle mnie
olśniło. Przebiegła, pierdolona jędza. Niech tylko wrócę do domu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Cóż… myślę, że powinniśmy wznieść
toast – Ramos wzniósł swoją szklankę z whisky. – Za to niezwykle… urocze
spotkanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">W
ramach protestu nie podniosłam kieliszka z winem, co nie przeszkadzało
pozostałym stuknąć swoimi szklankami w brzeg mojej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nagle
mój telefon zawibrował. z podirytowaniem wyjęłam telefon z torebki,
zastanawiając się, czy dostałam wiadomość od następnego „niezapowiedzianego”
gościa. Cóż, ten przynajmniej wykazałby się taktem i zapowiedziałby się. Wbiłam
wzrok w wyświetlacz i uniosłam wysoko brwi. Nachyliłam się lekko w stronę
Nialla.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Dlaczego piszesz do mnie smsa,
podczas gdy siedzisz obok? – spytałam. Jego zapach obezwładnił moje nozdrza i
jedyne na co miałam ochotę to rzucić się na niego i już nigdy nie wypuszczać go
z objęć. Niall nie odpowiedział; zamiast tego zauważyłam, że mój wyświetlacz
ponownie się zaświecił.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Od: Niall<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Tak jest zabawniej.
Świetny wieczór, prawda?<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> Twoja
sukienka jest zabójcza. Taka krótka…<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Czerwona
jak burak, włożyłam telefon z powrotem do torby. Z jednej strony byłam
wściekła, bo jego wiadomość dała mi do zrozumienia, że ten wieczór to
faktycznie spisek; z drugiej strony ta jego wzmianka o sukience... tak, to na
pewno podbudowało moje ego. I dało do zrozumienia, że wciąż pożera mnie
wzrokiem. A więc wciąż… Jezu, tak <i>strasznie</i>
za nim tęsknię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nagle
poczułam dłoń na swoim kolanie. Zaskoczona, momentalnie podskoczyłam na
krześle, sprawiając, że wszystkie sztućce na stole niebezpiecznie zadźwięczały.
Zażenowana przeprosiłam wszystkich, po czym udałam się toalety, w myślach
odtwarzając widok Nialla przygryzającego wargę, starając się tłumiąc śmiech,
kiedy to robił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Wpadłam
do łazienki, opierając czoło o chłodne beżowe kafelki. Za dużo rewelacji. Za
dużo testosteronu wokół mnie. O ile obecność Zayna i Ramosa zdołałam jakoś
przełknąć, o tyle pojawienie się Nialla rozstroiło mnie jak… jak nie wiem co.
Jego ciepło, dotyk, jego głos – to wszystko sprawiało, że moje uczucia do niego
wzmagały i wyparły wszystkie inne, które żywiłam do innych chłopaków siedzących
przy stoliku. Miałam coraz większe wrażenie, że się rozpadam, że nie umiem
udźwignąć tego wszystkiego. Tak bardzo chciałam włożyć łeb do muszli klozetowej
i naciskać spłuczkę do momentu aż się utopię, jednak zrobiłam coś jeszcze
głupszego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Pospiesznie
wyjęłam telefon i niesiona emocjami, pozwoliłam, aby moje palce wystukały
wiadomość.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><br /></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Do: Niall<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Tęsknię za tobą.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Przez
chwilę wpatrywałam się w te trzy słowa, które dawały mi nadzieję, że może
jednak Niall się opamięta i rzuci ciężarną byłą. <i>Nadzieja umiera ostatnia</i>, pomyślałam, wciskając<i> wyślij.</i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Ale jest też
matką głupich.</span></i><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">
A ja byłam najgłupszą osobą na świecie i właśnie dlatego, aby uniknąć totalnego
ogłupienia i zażenowania swoją osobą, musiałam jak najszybciej opuścić to
miejsce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Kiedy
podeszłam do stolika cała czwórka spojrzała na mnie z zainteresowaniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Przepraszam cię najmocniej, Jordan,
ale musze już lecieć – skierowałam swój
wzrok na bruneta. – Właśnie dzwoniła do mnie Elena, muszę pilnie wstawić się w
fundacji. Zadzwoń kiedy będziesz znów w Londynie. Koniecznie umówimy się na
kawę. Do zobaczenia – cmoknęłam go w policzek, po czym skierowałam się w stronę
wyjścia, starając się wymazać z pamięci Nialla, kiedy mnie zobaczył po
przyjściu z łazienki. Minę, która kompletnie nie wyrażała nic. A więc jestem
głupia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Wspominałam
już, że jestem tak strasznie <i>głupia</i>?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Kiedy
moja stopa wsunięta w złote sandałki z zajebiście wysokim obcasem, przekroczyła
próg sieni budynku, w którym znajdowała się moja fundacja, od razu wiedziałam,
że ktoś w niej jest. Z głębi słyszałam delikatny bas muzyki i co chwila
wybuchający śmiech. Ledwie otworzyłam drzwi, a omiótł mnie smród papierosów,
wódki i czegoś jeszcze. Weszłam do środka, gdzie zastałam siedzących na środku
Penelope, Louisa i Elenę. Opierając się o framugę, obserwowałam, co ta trójka
wyprawia. Na głowie Pen widniał wielki kok, a pomiędzy nią siedzieli Louis i
Elena. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Następne pytanie – wybełkotała Pen. –
Jak nazywa się Louis Tomlinson?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Pozostała
dwójka sprawiała wrażenie jakby naprawdę się nad tym zastanawiała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nagle
zauważyłam, jak Louis pospiesznie naciska koka Pen i odzywa się profesjonalnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ja!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Poprawna odpowiedź to…- Pen spojrzała
na kartkę i zmrużyła oczy – nie wiem co tu pisze… Elena, naucz się w końcu
ładnie pisać! Nie mam poprawnej odpowiedzi, pijecie oboje!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">W
tym momencie postanowiłam dać o sobie znać. Podeszłam do wieży, maksymalnie ją
ściszając. Wszystkie trzy głowy spojrzały na mnie, a Pen uśmiechnęła się
radośnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - O, wróciłaś? Jak tam wieczór? Udany?
Założę się, że przy stoliku było dość tłoczno – powiedziała, głośno wybuchając
śmiechem. – Zemsta jest słodka, chomiczku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Królowa żartów sytuacyjnych. Zabiję
cię, wiesz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - To nie tylko ja! – Pen podniosła ręce
w geście obrony – oni też mi pomagali! Ja tylko sprowadziłam Ramosa, oni
pozostałą dwójkę!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Spiorunowałam
wzrokiem Lou i Elenę, po czym zostawiłam ich, przechodząc do swojego gabinetu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Usiadłam
przy biurku głośno wzdychając. Musiałam
odreagować; zdjęłam buty i położyłam głowę na biurku, parę razy uderzając o
blat czołem. Cholerne uczucia. Wszystko jest cholerne. Złapałam się za głowę,
zastanawiając się jak to możliwe, abym była tak popierdolona. Jeszcze wczoraj
wieczorem chciałam bronić Ramosa, sprawa z Zaynem, a dziś Jordan, ta cholerna
kolacja i Niall… To wszystko… to było za dużo. Jeszcze te dokumenty. Nie, dziś
o tym nie myślę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nie
wiedząc co począć, zaczęłam przeglądać korespondencję, którą Elena zostawiła na
biurku. Nagle jedna koperta znacząco przykuła moją uwagę. Z szybkością geparda
otworzyłam ją i przeczytałam jej zawartość, po czym zabierając go ze sobą,
gwałtownie wstałam i wyszłam z fundacji, ignorując zdziwione spojrzenia moich
przyjaciół.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Jak
na moje możliwości chodzenia w niebotycznie wysokich obcasach, szłam naprawdę
szybko. W ręku wciąż ściskałam jedną kartkę, która sprawiła, że wszystkie moje
emocje zastąpiło jedno odczucie: wielki, niebotyczny gniew. Pierdolony kutas.
Chyba właśnie zrozumiałam, co miała na myśli Julie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Nie
miałam pojęcia, czy zastanę go w jego kancelarii, wszak było już grubo po
jedenastej. W sumie, szanse były na to nikłe, jednak moje przeczucie mówiło mi,
że spotkam go właśnie tam. I nie myliłam się. Kiedy byłam w połowie ulicy, na
której znajdowała się jego kancelaria, zauważyłam go, wychodzącego z budynku.
Nieco się chwiejąc, postanowiłam zmusić się bo biegu. Kiedy moje oczekiwania
nie przyniosły rezultatu, stanęłam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ramos! – krzyknęłam z całych sił.
Blondyn odwrócił się i po początkowym zaskoczeniu, na jego twarzy znów ujrzałam
ten złośliwy uśmieszek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Co to jest? – spytałam wściekła,
ciskając w jego tors kartkę. Daniel spokojnie wziął ją ode mnie i spojrzał na
jej treść.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Mmm.. wezwanie na rozprawę – odparł
rzeczowo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Przecież wiem! Pytanie tylko,
dlaczego to gówno znalazło się na moim biurku?! Miało do tego nie dojść!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Posłuchaj – Daniel zaczął spokojnie,
jednak ponownie mu przerwałam, unosząc głos jeszcze mocniej, niż przedtem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie, to ty posłuchaj, ty cholerny… -
pokręciłam z niedowierzeniem głową – powinnam była to przewidzieć! Od początku
nie chciałeś dać mi tych papierów, prawda?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Ale…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Daruj sobie! Boże, jak mogłam być taka naiwna!? Przeciwnik, który ot tak
pomagałby mi? Co ja sobie myślałam – mój głos zadrżał. – Po co to robiłeś? Żeby
pod pretekstem dania mi tych pieprzonych dokumentów spotykać się ze mną co raz,
aby później mnie przelecieć? – jego oczy rozszerzyły się słysząc moje słowa. –
Ile dziewczyn nabrało się na takie coś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Czy w końcu dasz…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> - Nie. Pierdol się, Ramos. Nie chcę cię
więcej widzieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Odwróciłam
się, odchodząc w stronę najbliższej stacji metra. Szłam pewnym krokiem, ciesząc
się, że w porę otworzyłam ten cholerny list z sądu. Miałam dość. Wściekłość znów
opanowała całą mnie. Wiedziałam, że muszę znów walczyć, że muszę wykrzesać
ostatki tej siły, której u mnie było coraz mniej. Fundacja była jedynym, co mi
zostało, musiałam pozbierać się do kupy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Kiedyś
będąc w tarapatach, emocjonalnym rozstrojeniu, czy po prostu z powodu złamanego
paznokcie, wiedziałam, że jedyną osobą, która potrafi pociągnąć mnie na górę, był
Niall.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Teraz
też spadałam w dół, jednak nikt nie przyszedł mi z pomocą. <i>Wciąż</i> spadałam i uświadomienie sobie tego było najgorszym, o czym
mogłam pomyśleć.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">A
łzy wciąż skapywały z mojej twarzy. <span style="font-size: medium;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">____________________________________________________________</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Hej :) Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym rozdziałem :) Od razu mówię, że </span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><b>NIE MAM POJĘCIA KIEDY POJAWI SIĘ NOWY ROZDZIAŁ.</b></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Rozwalił mi się laptop i nie mam dostępu do neta, a mój kochany brat jakoś się nie kwapi </span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">aby mi odstąpić swój (teraz go ubłagałam). <b><u>Poza tym możecie zadecydować, z kim ma być Penelope!:)</u></b></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><b><u>Na początku, albo końcu komentarza napiszcie czy wolicie Pen z Mattym albo Harrym :), piszcie, jeżeli chcecie mieć na to wypływ :) GŁOSUJEMY DO PIĄTKU!</u></b></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Chyba wszystko już napisałam, co chciałam + życzę Wam udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku! xx KOCHAM WAS <3</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">+ 5 rozdziałów do końca kahbfuhyavbg ;)</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com61tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-58143334103633265902013-12-21T21:59:00.000+01:002013-12-21T21:59:11.731+01:0014. Drama, drama everywhere!<div class="MsoNoSpacing">
Ostatkiem sił otworzyłam oczy. Światło było coraz
bledsze. Jeszcze raz spróbowałam pociągnąć za tą cholerną linę, jednak na
próżno. Nagle poczułam szarpnięcie i czyjaś ręka ciągnęła mnie ku górze. Po
chwili znalazłam się na powierzchni; zaczęłam się krztusić. Łapczywie brałam
każdy następny oddech, ciesząc się, że ktoś zorientował się, że nie wypływam.
Kiedy mniej więcej doszłam do siebie, spojrzałam na mojego wybawcę z zamiarem
podziękowania mu; moje serce znów stanęło, kiedy ujrzałam twarz wściekłego
Dana. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Czy ty jesteś normalna!? Mogłaś się zabić! – ton jego głosu sprawił, że
przeszły ciarki po moim ciele. Przez moment jak zahipnotyzowana wpatrywałam się
w jego gniewny wyraz twarzy, który po chwili złagodniał; oczy jednak wciąż
kipiały wściekłością. – Płyńmy do brzegu, zaraz się przeziębisz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Wciąż słaba pozwoliłam, aby Ramos objął mnie w pasie i
delikatnie holował do brzegu. Zdałam sobie sprawę, że znalazłam się o krok od
śmierci, co sprawiło, że adrenalina w moim organizmie znów się podniosła. Kiedy
po chwili znaleźliśmy się na brzegu, opadłam plecami na piaszczysty brzeg rzeki
i, ciężko dysząc, spojrzałam w górę. Most z tej perspektywy wydawał się jeszcze
wyższy, niż wcześniej. Nie zważając na nic, zaczęłam się śmiać. Leżący obok
mnie Dan, spojrzał na mnie dziwnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
tak cię śmieszy? – spytał, a w odpowiedzi usłyszał jedynie mój donośniejszy
śmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mogłam umrzeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mogłaś, tylko i wyłącznie przez swoją głupotę! Dlaczego pociągnęłaś za tą
cholerną linę zanim dałem ci znak?! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Myślałam, że twój babski wrzask był tym znakiem – ponownie dostałam ataku
śmiechu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Ramos nie odpowiedział. Zasłaniając oczy, przed ostrymi
promieniami słonecznym, spojrzałam na niego. Ten wpatrywał się we mnie,
całkowicie zastanawiając się nad czymś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Naprawdę wrzeszczę jak baba? – zapytał niepewnie. Śmiałam się tak głośno, że ludzi stojący na
moście zapewne mnie słyszeli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zdecydowanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Wciąż nie potrafiłam opanować swojej głupawki. Po chwili
Dan dołączył do mnie. To naprawdę było
dziwne – śmianie się z tego, że było się o krok od śmierci. Ale czy
kiedykolwiek byłam normalna?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Kiedy nieco się uspokoiliśmy, Dan spojrzał na mnie
badawczo. Jego mokry T-shirt sprawiał, że zauważyłam umięśniony brzuch
prawnika. Daniel Ramos pomimo etykietki dupka był niezaprzeczalnie seksownym
facetem jakiego widziałam ostatnimi czasy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Bałaś się? – spytał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Trochę – odparłam, obserwując jak ktoś właśnie skacze z mostu, a gruba, czarna
lina prostuje się z każdą następną sekundą, aby po chwili pozwolić komuś dotknąć ręką lustra wody i
pociągnąć znów na górę. Po chwili ujrzałam, jak osoba odpina swoją linę, i
wpada do rzeki, po chwili się z niej wynurzając.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Poczułam, jak chłopak przysuwa się bliżej mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Widzisz? Powinnaś była zrobić to samo, co Max – powiedział, widząc, jak
brunet zręcznie płynie w stronę motorówki,
z której ludzie wciągnęli go na pokład. Jeden z nich krzyknął coś do nas,
jednak nic nie zrozumiałam - Dan
widocznie też, ponieważ po chwili odkrzyknął, iż wszystko z nami w porządku i
za chwilę dołączymy do reszty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Wiesz co? Wtedy, pod wodą ogarnęła mnie
panika, jednak wciąż szarpałam się z tym cholernym sznurem. Chciałam się z tego
wyplątać, bo zdałam sobie sprawę, że nie chcę jeszcze umierać. Życie, pomimo
niepowodzeń, porażek i smutku, wciąż jest czymś niezwykłym i wartym każdego
dnia – mówiłam, widząc, jak Daniel kieruj wzrok na mnie i przygląda mi się z
zainteresowaniem. – Ale z drugiej strony
– powiedziałam, kierując twarz do słońca – gdybym miała umrzeć, to właśnie w
taki sposób. Ten skok to było coś niesamowitego! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mówiłem? – Ramos wyszczerzył się do mnie, odsłaniając swoje białe zęby. –
Jednak teraz wiem, że taka dawka emocji i adrenaliny kompletnie do ciebie nie
pasuje. To był ostatni raz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Żartujesz? – natychmiastowo podniosłam się do pozycji siedzącej. – To była
najlepsza rzecz, którą robiłam w życiu! Zaraz zrobię to jeszcze raz!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie ma mowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Założymy się?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zawsze wygrywam zakłady.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie tym razem, Ramos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Wstałam z piasku, z zamiarem znalezienia jakieś drogi
prowadzącej na górę, jednak oprócz gęstych krzaków i wody nie było tu
kompletnie niczego. Spojrzałam pytająco na Dana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jak się stąd wydostaniemy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Normalnie. – Jego beztroski ton zaskoczył mnie. Nim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć, ujrzałam, jak Ramos wkłada dwa palce do ust, po czym gwiżdże
głośno. Kątem oka zauważyłam, że ludzie będący na motorówce odwracają głowy w
naszą stronę, po czym płyną ku nam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Sprytnie – powiedziałam, wstając i otrzepując się z piasku, który oblepił moje
całe mokre ubranie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Po chwili motorówka dopłynęła do brzegu, a Dan pomógł mi
wejść na nią. Usiadłam na brzegu i spojrzałam na jednego z chłopaków, którzy
przyglądali mi się z uśmiechem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zrobiłaś to specjalnie czy od dawna planowałaś samobójstwo? – spytał brunet,
który skakał chwilę wcześniej. – Bo jeśli to pierwsze, to… wow. Nawet Ramos nie
robi tego tak spektakularnie jak ty – dodał, a ja uśmiechnęłam się nieco
zażenowana. Mimo wszystko pochwała od chłopaka sprawiła, że moje ego
zdecydowanie wzrosło. Czy to możliwe,
abym była w czymś lepsza od Daniela?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Żartujesz, Max – blondyn spojrzał gniewnie na kolegę, a ten wybuchł śmiechem. –
Nie mów, że nie widziałeś tego, co robiłem tydzień temu! To było mistrzowskie!
– zakończył dumnie, a ja zachichotałam. Mimo że Ramos zachowywał się jak samiec
alfa, potrafił zachowywać się jak dziecko, co czyniło go w pewien sposób
uroczym, a ja zaczynałam nawet go lubić.
Skurwiały prawnik nie był wcale taki skurwiały jak wcześniej myślałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Daruj sobie, Ramos – prychnął Max. – Po prostu boisz się przyznać, że twoja
dziewczyna pobiła cię na głowę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Słysząc to, poczułam, że moja twarz przybiera kolor
tabasco, a zażenowanie wzrosło o niebotyczną ilość procent. Spojrzałam ukradkiem na Dana, który właśnie
obdarzał morderczym wzrokiem swojego kolegę. Totalnie mnie zatkało. Dlaczego on
wziął mnie za jego dziewczynę? Przecież ja go nawet nie lubię! No, może trochę
jednak lubię. Zresztą… ugh, nieważne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie jesteśmy razem – wymamrotałam, czując na sobie wzrok Maxa i pozostałych
pasażerów w łodzi. Czułam się dziwnie – być samą w towarzystwie pięciu facetów nie
wpływało dobrze na moją kobiecość. Chociaż, gdybym była Penelope, z pewnością
nigdy nie zeszłabym z tej łódki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie? – facet z czarnymi dredami spojrzał na mnie. – W dzisiejszym <i>The Sun </i>wyglądaliście całkiem jak para.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Cholera. Totalnie zapomniałam o wczorajszym udawaniu w
towarzystwie namolnego fotografa. Spojrzałam na Dana, który wpatrywał się w
kolegę z głupkowatym wyrazem twarzy. Chłopak zdawał się nic sobie z ego nie
robić, bo po chwili znów usłyszeliśmy jego głos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- No
cóż, tak tylko myślałem. Już miałem nadzieję, że w końcu przebolałeś tą
gównianą sprawę z Julie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
James, dość – syknął blondyn, ja nagle się ożywiłam. Julie? Czy to było
możliwe, aby prawnik umawiał się z kimś? Do tej pory myślałam, że chodzi na
randki wyłącznie z własnym odbiciem w lustrze. Nie mam pojęcia dlaczego, ale
koniecznie chciałam wiedzieć, co takiego zrobiła Danowi tajemnicza Julie. Może
to pomogłoby mi choć trochę pojąć jego pojebany tok myślenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Okej, ogarnij się, Ramos – James szturchnął naburmuszonego Dana. – Zostajecie
na ognisku? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Daniel posłał mi pytające spojrzenie. Czy miałam coś
innego do roboty przez cały dzień? Zastanowiłam się co byłoby lepsze od
spędzenia całego dnia w towarzystwie Ramosa i jego przyjaciół. Penelope zapewne molestuje Stylesa swoimi kiepskimi
umiejętnościami pielęgniarskimi, Elena spędza czas z Louisem, Mateusz i Josh
wrócą dopiero jutro, Niall już się nie liczy,
a wizja spędzenia samotnego wieczoru, oglądając zeszłotygodniowy odcinek
<i>X Factora</i>, jakoś niespecjalnie
przypadła mi go gustu. Spojrzałam na Daniela i lekko skinęłam głową. Blondyn
uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym wdał się w żywą konwersację ze swoimi
kumplami na temat ich wyprawy na Mauritius, którą planowali w te wakacje.
obserwowałam krajobraz, który był naprawdę i interesujący przy takiej pogodzie
i w tej części kraju. Jeszcze raz spojrzałam w górę i widząc most, mimowolnie
uśmiechnęłam się. Nigdy bym nie podejrzewała, że zdobędę się na coś takiego.
Może wpływają tak na mnie moje cholerne zawirowania życiowe? Nie potrafiłam do
końca odpowiedzieć na to pytanie. Wiedziałam jednak jedno – od dziś koniec z
przesadnymi dramatami i płakaniem w poduszkę. Dziś zrozumiałam, że życie to
jedna wielka zabawa, którą trzeba celebrować codziennie; zabawne, że uświadomił
mi to Daniel Ramos, facet, którego jeszcze dwadzieścia cztery godziny wcześniej
miałam ochotę zabić i spalić na stosie razem z jego pieprzonymi pozwami i
opasłymi teczkami z aktami, i który teraz w niczym nie przypominał tego faceta
w garniturze i plotącego jakieś głupie paragrafy – dziś Ramos był beztroski,
zabawny i cholernie przystojny, a to sprawiało, że myśl o spędzeniu z nim
więcej czasu niż tylko popołudnia, nie wydawała się taka zła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Siedzieliśmy wokół
płonącego ogniska, śmiejąc się, żartując i słuchając głupot plecionych przez
Maxa. Siedziałam obok Dana, piekąc pianki Marshalla, co rusz wybuchając
śmiechem. Znajomi Dana okazali się naprawdę świetnymi ludźmi; nie czułam się
już niezręcznie, jak na początku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Mimo tego, że Daniel żywo konwersował z resztą towarzystwa,
wciąż na mnie zerkał. Robił to tak dyskretnie i niezauważalnie, że pewnie nigdy
bym się tego nie domyśliła, gdyby nie fakt, że… sama posyłałam mu ultrakrótkie
spojrzenia. Im więcej razy widziałam jego uśmiech, tym częściej łapałam się na tym, że coraz
bardziej podoba mi się to wcielenie Ramosa i powoli zaczynam je bardzo lubić.
Dan był tym typem faceta, którzy od zawsze pociągali mnie fizycznie, jednak
sięgając myślami wstecz uświadomiłam sobie, że poznanie Ramosa było bardzo
podobne do tego, w jakich okolicznościach poznałam Jordana, a to przecież nie
skończyło się dobrze. Tak czy inaczej – ta znajomość już od początku skazana
była na totalną porażkę. Może to i lepiej? Nie miałam ochoty pakować się w
kolejną skomplikowaną relację, skoro wciąż nie wyleczyłam się z poprzedniej. <i>O ile kiedykolwiek się wyleczę. </i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Moje rozmyślania przerwał donośny dźwięk telefonu
dobiegający z torby Dana. Blondyn szybko wyciągnął urządzenie i odszedł od nas,
chcąc odebrać z dala od krzyków ludzi siedzących przy ognisku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Jeszcze przez moment odprowadzałam go wzrokiem, po czym
zauważyłam, że obok mnie nagle pojawiła się Tessa. Krótko obcięta blondynka
uśmiechnęła się do mnie ciepło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- No
to teraz mów, co cię łączy z tym niedorobionym bambrem – spytała bez
najmniejszych ogródek, kiwając głową w stronę Ramosa. Mimowolnie wybuchłam
śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nic, jesteśmy po prostu znajomymi – odparłam. Blondynka spojrzała na mnie
głośno wzdychając, wyraźnie niezadowolona z mojej odpowiedzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Szkoda – jęknęła. – Już myślałam, że wy…
no wiesz... – zaczęła dziwnie gestykulować w powietrzu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie! – zaprotestowałam szybko, a Tessa zaśmiała się widząc moją reakcję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Okej, rozumiem. Ale nie zaprzeczysz, że nie widzisz, jak on na ciebie patrzy.
Dobrze widzieć go w takiej formie. Dobrze widzieć, że w końcu zamknął za sobą
rozdział z Julie – powiedziała zamyślona, patrząc w stronę Daniela
rozmawiającego przez telefon.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Przekręciłam swoje pianki na kiju, aby dobrze je upiec. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Skąd wiesz, że zamknął?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Bo
jesteś pierwszą dziewczyną, którą przyprowadził na nasze spotkania odkąd
rozstał się z Jules – Tessa uśmiechnęła się, kierując wzrok na ognisko. – Sama
więc widzisz, coś zdecydowanie jest na rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Zamyśliłam się. Czy to naprawdę możliwe? Znamy się
zaledwie od kilku dni! Poza tym, nie jestem tutaj z własnej woli – robię to
tylko i wyłącznie, aby dostać papiery. Cóż, przynajmniej było tak do południa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Skierowałam swój wzrok na Jamesa, który biorąc do ręki
gitarę, zaczął grać wesołe piosenki. <i>Niall
robi to o wiele lepiej, </i>pomyślałam, wpatrując się w pracę jego rąk podczas
grania. Tą myśl niemal natychmiast wyrzuciłam ze swojego umysłu. Nie chciałam
sobie psuć wieczoru, który był naprawdę fajny. Spojrzałam na Tessę, która
właśnie mocowała się z otwieraczem do piwa. Dziewczyna wydawała się być naprawdę
miłą i zabawną dziewczyną. Postanowiłam ją nieco wypytać o przeszłość Dana, blondynka raczej nie należała do tych
osób, które nie lubią opowiadać o swoich znajomych. Zresztą, to ona zaczęła
temat Ramosa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Kim jest Julie? – zapytałam w momencie, kiedy podała mi piwo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Julie…
- powiedziała, wpatrując się w ognisko i pociągając łyk piwa. Podążyłam za jej
przykładem; w gardle poczułam gorzkawy smak chmielu. – Julie była wielką
miłością Dana. Byli parą już od liceum. Mimo że byli jak ogień i woda, jednak z
jakiegoś racjonalnego powodu pasowali do siebie idealnie. Planowali wspólne
życie, ślub, dziecko… Cholera, naprawdę byli dobraną parą. Dan naprawdę ją
kochał – powiedziała, pociągając kolejnego łyka. – To dzięki niej pozbierał się
po śmierci ojca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Zmroziło mnie. Kompletnie nie spodziewałam się, że Daniel
będzie posiadał taką przeszłość. Dotychczas wyobrażałam sobie go, jako złote
dziecko rodziny, będące jednym z najbardziej rozchwytywanych adwokatów w Londynie;
teraz to, co powiedziała Tessa, sprawiło, że moje dotychczasowa opinia o
prawniku legła w gruzach. Chciałam poznać kolejną część historii, więc
postanowiłam kuć żelazo, póki gorące. W życiu nie spodziewałabym się, że Ramos
okaże się tak warty mojej uwagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dlaczego się rozstali? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Och – Tessa wpakowała sobie do ust właśnie upieczoną piankę. – Zdradziła go. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Obdarzyłam ją zaskoczonym spojrzeniem. Życiorys Daniela był coraz bardziej
zaskakujący. Niemniej jednak na wieść o zdradzie jego dziewczyny, wezbrała się
we mnie złość. Mimo że Ramos również nie
był święty, za nic nie życzyłabym mu takiego czegoś. Byłam wściekła na tą dziewczynę, za to, że go
zraniła. Co więcej, zaczęłam mu nawet… współczuć. Boże, co się ze mną dzieje.
Muszę się napić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Widzisz – Tessa wpakowała kolejną piankę do ust – Dan wcale nie chciał zostać
prawnikiem. Od zawsze kręciły go sporty
ekstremalne, odkąd pamiętam, chciał zostać kaskaderem. Kiedy umarł jego ojciec,
Dan kompletnie się załamał. Wtedy przysiągł sobie, że spełni wolę taty – tuż po
skończeniu ogólniaka, poszedł na studia prawnicze, skończył je nawet z
wyróżnieniem. Były momenty, kiedy miał kryzys, chciał rzucić to wszystko w
cholerę, jednak wtedy Julie zawsze przypominała mu o Derricku - to skutecznie
podnosiło go z dołka. Kiedy już zrobił aplikację adwokacką, rzucił się w wir
pracy. Umiejętności i ogólne wrażenie sprawiło, że był bardzo wziętym
prawnikiem. Wiesz, że prowadził sprawę rozwodową Katie Holmes i Toma Cruise’a?
Pierdolony szczęściarz – Tessa pokręciła
głową z uśmiechem. – Ale potem Dan miał coraz więcej obowiązków i coraz mniej
czasu dla Julie. Nie wystarczały jej, że chłopak harował jak wół, aby spełniać
jej zachcianki i jakoś wynagrodzić jej czas, który spędzali osobno. Jednak to
jej nie wystarczyło. Pewnego dnia zastał ją z innym. Nawet tego nie
ukrywała - blondynka prychnęła. – Danielowi znów pękło serce. Od tamtego
czasu stał się totalnym, wyrachowanym skurwielem, jeżeli chodzi o sprawy
damsko-męskie. Wiele kobiet pociągał tajemniczy, wyniosły i pewny siebie Ramos,
jednak żadnej nie dopuścił do siebie tak blisko, jak ciebie. Mam nadzieję, że tym razem mu się poszczęści
– Tessa puściła mi oczko, a ja uśmiechnęłam się zażenowana. – Teraz jest
jeszcze młody, ma czas na zabawę, w końcu teraz mało kto statkuje się w wieku
Dana – dodała. – Najpierw niech dokończy swoją zajebiście oszałamiającą
karierę, potem będzie miał czas na ciepłe kapcie i wieczorki przed telewizorem
– zaśmiała się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nagle Ramos skończył rozmowę i szedł ku nam. Tessa widząc
go, ponownie nachyliła się nade mną, mówiąc:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Pamiętaj, co złego to nie ja. Ja ci nic nie mówiłam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Wybuchłam śmiechem, po czym stuknęłyśmy się butelkami i
wypiłyśmy do końca, co nam w nich zostało. Nagle poczułam jak ktoś wchodzi
między nas i po chwili obok mnie usiadł
wielce zadowolony Dan. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Twoja siostra nie daje ci spokoju -
powiedział Max, na co Dan pokazał mu środkowy palec. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Daj jej spokój, Max. Wiem, że wciąż ci się podoba - odparł, na co wszyscy głośno się zaśmiali,
widząc jak brunet spuszcza głowę, uśmiechając się pod nosem. – Po moim trupie,
nigdy nie pozwolę ci umówić się z moją małą kuleczką !<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Ich wymiana zdań na temat siostry Dana trwała jeszcze
dobrych kilka minut. Z każdą następną sekundą byłam coraz bardziej zdziwiona,
jakie riposty potrafi rzucać Ramos i jakie zna słownictwo. Zdecydowanie nie
wyglądał na faceta, który słowa „kurwa” używa jak spacji. No cóż, chyba w
każdym chłopcu jest trochę czegoś z <i>bad
boya.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Rozmowa z Tessą sprawiła, że zaczęłam postrzegać go nie
tylko, jako prawnika, który jest moim przeciwnikiem, ale też jako zwykłego
człowieka, któremu nieobce są problemy życia codziennego. Patrząc na niego z
innego punktu widzenia, przyrzekłam sobie, że teraz choć trochę będę milsza. No
dobra, powstrzymam się jedynie od wyklinania go w myślach. Byłam szczerze
zagubiona tą sytuacją, wiedziałam jednak jedno – opowieść Tessy sprawiła, że
miałam ochotę poznać go jeszcze bardziej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- To
był niesamowity dzień, naprawdę – powiedziałam z uśmiechem. Dan odwzajemnił mój
gest. Staliśmy tuż obok mojego domu; zauważyłam, że salonie pali się światło,
co znaczyło, że Penelope znów plądruje moje zapasy w lodówce, albo że chłopcy
wrócili z podróży. Na myśl o tej drugiej
opcji mimowolnie zachichotałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
znów cię tak śmieszy? Wspominałaś swoją próbę samobójczą? – Dan spojrzał na
mnie badawczo; w kącikach jego ust błąkał się mały uśmieszek. Widocznie wciąż
nie wybaczył mi mojego przedwczesnego odpięcia liny. Dajże spokój Ramos,
przecież żyję i mam się dobrze!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nadal się gniewasz? – wywróciłam oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mogłaś się zabić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nic mi się nie stało, przestań.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-Nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jesteś taki uparty, Ramos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Wiem. I to właśnie sprawia, że tak cię pociągam – powiedział dumnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Parsknęłam śmiechem. A więc czar prysł – Daniel znów stał
się dupkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Chyba przeceniasz swoje umiejętności – powiedziałam, a blondyn uśmiechnął się
szeroko. Cholera, w co on gra!? Koniec z tym, muszę jak najszybciej stąd wyjść.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- O
czym rozmawiałaś z Tessą? – spytał w momencie, kiedy w głowie formułowałam plan
idealnego spieprzenia z jego idealnego samochodu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- O
niczym konkretnym – odparłam szybko. – Słyszałam, że planowałeś się ustatkować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Ja? – zapytał, a po chwili wybuchł niezwykle dźwięcznym śmiechem. – Mam dopiero
dwadzieścia cztery lata, nie myślę o takich rzeczach. Zresztą, nie jestem
dobrym materiałem na męża – uśmiechnął się w taki sposób, że moje serce znów
ścisnęło. Biedny Dan. Dlaczego tak mówisz!? Julie była suką, daj spokój!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jak dużo powiedziała ci ta cholerna franca? – zapytał, a ja mimowolnie
uśmiechnęłam się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Wystarczająco dużo, abym nie chciała się z tobą więcej spotkać – odparłam
zadziornie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na niego. Był zdziwiony. Chyba zupełnie nie
spodziewał się takiego czegoś. Dobrze ci tak dupku, zasługujesz na to. W tym
samym momencie pomyślałam sobie o Julie i tym co mu zrobiło. Moje serce ukuła
jakaś niewidzialna szpilka; natychmiast przestałam nienawidzić tego idiotę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Czyli już więcej się nie spotkamy? – zapytał z lekkim wahaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Oczywiście, że tak. Musisz w końcu dać mi te papiery – powiedziałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
W samochodzie zapadła cisza. Kompletnie nie miałam
pojęcia o co mu chodzi. Przecież doskonale wiedział, że robię to tylko i
wyłącznie z powodu fundacji. Owszem, historia jego życia opowiedziana
przez Tessę, sprawiła, że zaczęłam
postrzegać go nieco inaczej, jednak nie zmieniło się to na tyle, abym mogła
pójść z nim na drugie spotkanie – przecież mam swoje moralne zasady! Zaraz, przecież
przyjaźnie się z Pen, kompletnie nie mam pojęcia, co to zasady. Och, sama już
nie wiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nagle Ramos spojrzał mi w oczy. Nigdy wcześniej nie
widziałam u niego takiego wyrazu twarzy. Wydawał się… zagubiony?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Spotkałaś się ze mną tylko po to, aby zdobyć te dokumenty? – spytał cicho. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nie, pomyślałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Tak – odpowiedziałam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Daniel przygryzł wargę i spuścił głowę. Zrobiło mi się
głupio. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, blondyn głośno westchnął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dobrze, spotkajmy się pojutrze w mojej kancelarii. Dostaniesz te papiery, tak
jak obiecałem .<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Pomiędzy nami znów zapadła cisza, tym razem bardziej
niezręczna. Postanowiłam jak najszybciej
stamtąd wyjść, zanim zacznę sobie wmawiać, że zraniłam Ramosa i powinnam
zmienić swoje zdanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Cóż,
dzięki jeszcze raz. Było naprawdę niesamowicie. Dobranoc – powiedziałam, po
czym wyszłam z auta. Nagle zawróciłam i ponownie wsiadłam do samochodu. –
Kiedyś też chciałam być kaskaderem -
powiedziałam lekko, na co Ramos wlepił we mnie zdziwione spojrzenie. –
Dobranoc, Dan. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, po czym skierowałam się w
stronę wejścia do domu. W połowie odwróciłam się, gdzie zastałam Ramosa, który
wciąż nie odjeżdżał. Po raz ostatni posłałam mu uśmiech i pomachałam. Daniel
uśmiechnął się lekko, po czym odpalił silnik i odjechał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Kiedy weszłam do domu, natychmiast oparłam się o drzwi,
zastanawiając się, co ja do cholery wyprawiam. Nim zdążyłam dojść do jakiegokolwiek
wniosku, z salonu dobiegł mnie huk, a
następnie siarczysta wiązanka przekleństw. Zdziwiona weszłam do pomieszczenia,
gdzie zastałam Pen próbującą złożyć coś na rodzaj dwukółki. Ta posłała mi
rozzłoszczone spojrzenie, po czym znów opadła na wykładzinę, wkręcając jakąś
śrubkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Kurwa – mruknęła zirytowana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
robisz? – spytałam opierając się o ścianę. – Budujesz prototyp nowej rakiety
kosmicznej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Kretynka
– rzuciła, ponownie skupiając się na
poprzedniej czynności. Po kilku minutach stanęła obok mnie, wyraźnie zadowolona
z tego, co zrobiła. – To wózek inwalidzki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na jej składankę przeróżnych śrub i prętów, a
następnie na brunetkę, która wyglądała, jakby właśnie udało jej się
przeliterować słowo „nieskoordynowany”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Um… Jesteś pewna, że to bezpieczne? – spytałam niepewnie, podchodząc do tej
kupy złomu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jasne – prychnęła. – Na <i>Amazonie</i>
pisali, że posiada atest! Myślisz, że byłbym zdolna skrzywdzić Harry’ego? –
spytała naburmuszona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Sadzając go w tym czymś, możesz być pewna, że jego rekonwalescencja będzie trwała znacznie dłużej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jesteś okropna. Tak czy inaczej – powiedziała, siadając na swoim wózku – Hazza
musi być obecny tutaj jutro. Ta machina to najlepsze rozwiązanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Jutro?
Co jest jutro? – spytałam kompletnie zdezorientowana. Pen spojrzała na mnie jak
na idiotkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Naprawdę nie wiesz? Kto chciałby mieć cię w rodzinie, skoro zapominasz o
urodzinach Matty’ego, Mags – powiedziała z politowaniem. – Ale od czego jest wasza kochana Penelope! –
krzyknęła z dumą, wciągając do salonu pokaźnej wielkości pudło. – Tu –
poklepała dłonią karton – znajduje się wszystko, czego potrzebujemy do imprezy!
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Otworzyłyśmy karton, po czym Pen zamarła, a ja wybuchłam
niekontrolowanym śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Królowa organizacji – zachichotałam, wyciągając z paczki kolorowe balony z
napisami <i>„masz już trzy latka!”. </i> – Masz rację, Pen, to będzie impreza roku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Ponownie zachichotałam, widząc jak brunetka wyciąga z
pudła kolorowe czapeczki, girlandy i balony, typowe dla kinderbalu. Chociaż z
drugiej strony – z tego całego ambarasu mogłaby wyjść całkiem niezła impreza
tematyczna. Postanowiłam podzielić się swoimi spostrzeżeniami, na co Pen
zareagowała bardzo entuzjastycznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- To
świetny pomysł! Zróbmy imprezę w stylu lat 90.! Spice Girls, Pokemony… o, może
też Jane Fonda i jej seksowne, oczojebne getry!? – rozochocona proponowała
następne rzeczy, za które moglibyśmy się przebrać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Pokiwałam głową, powstrzymując się od powiedzenia, że
Jane Fonda była ikoną innej dekady. Tak czy inaczej, ustaliłyśmy, że jutrzejsza
impreza będzie w pełni poświęcona ubiorowi, muzyce i upodobaniach, które były
popularne jakieś dwadzieścia lat temu. Czad, już nie mogę się doczekać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Podczas, kiedy wysyłałyśmy do wszystkich zaproszenia na
jutrzejszy wieczór, drzwi mojego domu otworzyły się ponownie, po czym w salonie
pojawili się Mateusz i Josh. Kuzyn widząc kanapę, rzucił wszystkie swoje
bagaże, bezceremonialnie rzucając się na kanapę. Razem z Pen spojrzałyśmy na
niego z konsternacją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mówiłam, że tak będzie – powiedziała zadowolona Pen, a Mateusz, nie zawracając
sobie głowy spojrzeniem na nią, wyciągnął ku niej środkowy palec. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jak było? – zapytałam, starając się powstrzymać śmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Okropnie – jęknął Josh, opadając na fotel. – Te szaty, które mieliśmy nosić
były jeszcze w porządku, ale potem zaczęło się piekło. Posiłek był tylko raz
dziennie, oni ciągle się tam modlą, dajecie wiarę? – szepnął przerażony. Kątem
oka spojrzałam na Pen, której mina mówiła <i>„jesteś
głupszy, niż do tej pory myślałam, Josh”.</i> Spojrzałam na Mateusza, który w końcu
obrócił swoją głowę, patrząc na nas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Ci
popierdoleńcy chcieli ogolić nasze głowy! To już była przeginka – powiedział.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
No! A w tym klasztorze nie było żadnej gorącej zakonnicy. W ogóle, tam nie było
żadnej zakonnicy – dodał Josh słabym głosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- A
najgorsze było to, że… - Mateusz zrobił pauzę, chcąc dodać dramatyczności. –
Nie mieli tam Xbox’a!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie przypominaj mi o tym! – jęknął Josh. – W życiu nie wrócę do Tybetu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałyśmy na siebie z Pen, nie bardzo wiedząc, co im
odpowiedzieć. Głupota tych dwojga
przekraczała każde granice i zastanawiałam się czy jeszcze w jakikolwiek sposób
przebiją ten chory pomysł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Idioci – skwitowała krótko Pen, podnosząc pudło. – Właśnie, jutro… - zaczęła,
lecz przerwał jej dźwięk telefonu Josha. Blondyn szybko wyjął go z kieszeni
kurtki, po czym czytając treść wiadomości, wyraźnie się ożywił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Kurde, stary, jutro jest impreza! – powiedział podekscytowany do Mateusza. Ten
spojrzał na niego, zainteresowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Gdzie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- U
was! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Co? – Mateusz spojrzał na nas badawczo. Spiorunowałam Josha wzrokiem, a Pen
postanowiła ratować sytuację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Impreza tematyczna. Zakładamy wszystko co było modne w latach 90, pijemy drinki
z lat 90, słuchamy muzyki z lat 90. No wiecie, czas się trochę rozerwać,
odreagować po tym popierdolonym tygodniu- powiedziała szybko. Mateusz wlepił w
nią wzrok. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, jednak Pen, wyraźnie
zawstydzona, spuściła wzrok. Spojrzałam na nią unosząc jedną brew, i
zastanawiając się o co tutaj chodzi. Czyżby Rodriguezówna znów miała przede mną
jakieś tajemnice?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Super! – z głosu Mateusza niemal bił entuzjazmem. – Przebieram się za MC
Hammera. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Hej – Josh spojrzał na niego z wyrzutem. – Ukradłeś mój pomysł!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
` - Daj
spokój, J. Nawet nie wiesz kto to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Blondyn spojrzał na Mateusza, wyraźnie zbity w tropu. Pen
pokręciła przecząco głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Idioci – westchnęła, kierując się do kuchni. Obdarzyłam ich pobłażliwym spojrzeniem, po czym podążyłam za
brunetką.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 35.4pt;">
- Więc… - Pen odłożyła pudło
na bok, po czym nalewając sobie piwa do szklanki, spojrzała na mnie –zaprosiłaś
już tego swojego prawnika? – spytała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Daj spokój – prychnęłam, sięgając po swoją szklankę. – Nawet go nie lubię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Ale spędziłaś z nim cały dzień, mała szujo. Nie okłamuj mnie, wiem więcej od ciebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- I
co z tego? – prychnęłam. – Robię to
tylko ze względu na fundację. Dobrze wiesz, że w zamian za to obiecał mi
papiery.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Jasne – powiedziała przeciągle, ruszając przy
tym brwiami. – Co robiliście?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Och, skakaliśmy na bungee, gdzie o mało się nie zabiłam,
a potem dowiedziałam się trochę o jego przeszłości i nawet zaczęłam go trochę
lubić, ale potem znów zamienił się w gburowatego gnojka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nic szczególnego – odparłam, a Pen westchnęła zniecierpliwiona, zawiedziona
moją odpowiedzią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Lubisz go czy nie, ale i tak wiem, że ci się podoba – powiedziała ze złośliwym
uśmieszkiem, na co rzuciłam ją orzeszkiem, którego właśnie miałam zjeść. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Jesteś
głupia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Podoba ci się – powiedziała głośno. – Obie wiemy, że Ramos jest przystojny, jak
sam skurwysyn. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Kto? – do kuchni wszedł Mateusz, biorąc do ręki moją szklankę z piwem. – Prawnik-skurwysyn? – spytał, a Pen pokiwała
głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie wiem, czy pozwolę ci spotykać się z tym fiutem, Mags – powiedział sceptycznie,
dopijając moje piwo. – Wkurwił mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie tylko ciebie. Na szczęście jej urok osobisty sprawił, że Mags uratuje fundację,
w czym pomoże jej Dan – powiedziała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- A
co z Niallem? – spytał nagle Josh. W kuchni zrobiło się cicho, jak makiem
zasiał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie wiem – odparłam. – Widocznie od pewnego czasu pochłaniają go inne rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz
i zamarłam; drżącymi rękami odebrałam połączenie, a następnie przyłożyłam
telefon do ucha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jak mogłaś – po drugiej stronie usłyszałam
gniewny głos.. – Jak mogłaś mi to zrobić…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Co? – kompletnie nie rozumiałam o co mu chodzi. Penelope posłała mi
zaniepokojone spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie udawaj, Mags – prychnął rozzłoszczony. – Nie wiedziałem, że jesteś do tego
zdolna. Przecież sama chciałaś się rozstać, dlaczego teraz próbujesz pieprzyć
mi życie!?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Milczałam, w głowie przewijając wspomnienia w celu
dojścia do tego, co ja mu takiego zrobiłam. Znów poczułam to nieprzyjemne
ukłucie w sercu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Możesz jaśniej? – odezwałam się po chwili. Naprawdę, nie rozumiałam już
nic. – Możesz mi w końcu powiedzieć, co
takiego ci zrobiłam, Niall?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Czułam, że trzy pary oczu automatycznie kierują się na
mnie. Kątem oka zauważyłam, że nawet Josh, zajęty do tej pory jedzeniem
czipsów, odłożył paczkę na bok i przyglądał mi się z zainteresowaniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- To
ty… - zaczął. Jego słowa wręcz ociekały wściekłością. – To ty powiedziałaś
paparazzi, że Soph jest w ciąży! Jak mogłaś? NO JAK? – jego głos podniósł się o
kilka tonów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Ja
nic…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Daruj sobie, Mags. Dobrze wiem, że to ty. Dlaczego mi to zrobiłaś? – zapytał cicho.
W moich oczach zaczęły się gromadzić łzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- W
życiu nie zrobiłabym ci czegoś takiego… Nie rozumiem dlaczego posądzasz mnie o
to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Bo…
- Niall umilkł. – Po prostu wiem to, ok? Mogłaś tego nie robić, skoro już
dostatecznie skopałaś mi tyłek tymi zdjęciami z tym skurwysyńskim prawnikiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Co?! Ach, czyli jednak plan Ramosa zadziałał; szkoda, że
z odwrotnym skutkiem. Zaraz, skopałam mu tyłek? Jest o mnie zazdrosny! Ramos,
ty pierdolony geniuszu zła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- To
było czysto biznesowe spotkanie – odparłam spokojnie, choć w środku szalałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie wyglądało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- A
to pech – powiedziałam sarkastycznie. Zdezorientowanie ustąpiło złości. Znów pomyślałam
o jego dziecku, co dostatecznie spowodowało falę złości we mnie. Co tam fala,
to było tsunami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dupek! - wrzasnęła nagle Pen. Spojrzałam
na nią zdziwiona. Ta wzruszyła ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Pen nadal mnie nienawidzi? – spytał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jak sam skurwysyn – odpowiedziałam rzeczowo, czym zaskarbiłam sobie szeroki
uśmiech mojej przyjaciółki. – Poza tym, zanim zaczniesz następnym razem
wyciągać pochopne wnioski, najpierw zadzwoń do mnie. To nie ja doniosłam na
ciebie tym cholernym gazetom. Na razie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Rozłączyłam się, rzucając telefon na blat stołu.
Popatrzyłam na resztę, która przyglądała mi się totalnie zdziwiona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Zaraz… Niall myśli, że to TY dałaś cynk gazetom? – spytała Pen, z
niedowierzaniem kręcąc głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jaki cynk? – spytał zdezorientowany Mateusz. Pen podniosła rękę, sugerując, aby
zaczekał z tym pytaniem, po czym wlepiła we mnie wzrok. Pokiwałam głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Do
tego nieźle się wkurzył za te zdjęcia z Ramosem – powiedziałam zadowolona, a
Penelope pisnęła, natychmiast do mnie podchodząc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- O
mój Boże, ten Ramos to zdolny naprawę zdolny skurwiel – powiedziała radośnie,
łapiąc mnie za ramiona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- O
co chodzi? – spytał podirytowany Mateusz, a Josh pokiwał głową. Pen westchnęła,
po czym zaczęła opowiadać chłopakom to, co działo się w Londynie przez ostatnie
trzy dni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spoglądałam na ich reakcje, uśmiechając się pod nosem; w
głowie jednak dudniły mi słowa Nialla - <i>dostatecznie
skopałaś mi tyłek tymi zdjęciami z tym skurwysyńskim prawnikiem.</i> Więc był
zazdrosny. Wciąż choć trochę go obchodzę. Ale co z tego? Nie mogłam znów
dopuścić do siebie myśli, które zawładnęłyby mną na tyle, że znów nie mogłabym
spać. To wszystko jest takie popierdolone. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Moje
serce ponownie zostało zaatakowane tysiącami maleńkich szpilek. Jezu, jestem
tak strasznie nienormalna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Przez cały następny dzień razem z Pen przygotowywałyśmy
dom do wieczornej imprezy. Nadmuchane balony z napisami „<i>masz już trzy latka!” </i>wyglądały
nieco komicznie, jednak bądź co bądź goście być może zrozumieją popierdolone
wizje Penelope. Zresztą, nie to było największym zmartwieniem. Im bliżej było godziny
zero, tym miałam coraz większe wrażenie, że o czymś zapomniałam. Ostatni raz
rzuciłam okiem na litry alkoholu stojące na stole pod ściana, niezliczoną ilość
przekąsek i kiczowate gadżety z lat 90. Pomimo tego głupiego uczucia
przeczuwałam, że będzie fajnie. Pewnie znów zaleję się w trupa, no cóż - Ealing od zawsze miało na mnie zły wpływ.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Kiedy poprawiałam swoje włosy, wejściowe drzwi otworzyły się z hukiem , po czym w środku
pojawili się Pen i Harry. A niech mnie – ona faktycznie posadziła go na tym
wózku. Spojrzałam na nich zdziwiona.
Harry miał na sobie długą perukę, brązową kamizelkę, okulary lenonki, na szyi
wielki łańcuch z pacyfą, a jego gipsy pokrywały różnego rodzaju kwiaty.
Przeniosłam wzrok na Pen, która również miała perukę. Jej oczy pokryte były
grubą warstwą makijażu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
John Lennon? – spytałam zdziwiona, a Harry posłał mi beznadziejne spojrzenie.
Uh. Faktycznie, bycie ogipsowanym i wpadnięcie tym samym w ręce Pen to
beznadziejne położenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- I
Yoko Ono – odparła dumnie, kładąc rękę na ramieniu Harry’ego-Johna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Uśmiechnęłam się szeroko, starając się powstrzymać wybuch
śmiechu. Oboje wyglądali niezwykle zabawnie; zapomniałam nawet powiedzieć jej,
że Lennon i Beatlesi to zupełnie inna epoka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nie wytrzymałam – dawno tak się nie śmiałam. Zignorowałam
rozpaczliwe spojrzenie Harry’ego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Przysięgam, już nigdy nie wsiądę kółko po alkoholu - jęknął, kiedy Pen zsunęła okulary na jego nos.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Z
czego się śmiejesz, Baby Spice? – spojrzała na mnie z wyrzutem. Posłałam jej
szeroki uśmiech, po czym z góry zszedł dumny Josh, przebrany za Kurta Cobaina. Za nim stoczył się Mateusz, ubrany w wielki
prostokątny karton.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Przebrałeś się za kasetę? – Pen spojrzała na Mateusza zaskoczona. Ten obdarzył
ją szerokim uśmiechem, który natychmiast zgasł, kiedy dostrzegł Harry’ego. Cholera,
nie podoba mi się to. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Obaj panowie przywitali się krótkim cześć, po czym brunet
znikł za ścianą salonu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na Pen zaniepokojona, jednak ona wzruszyła
ramionami, po czym złapała za wózek Hazzy i wjechała z nim do pomieszczenia
obok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Czas się najebać! – krzyknęła, a ja podążyłam za nimi, przyznając jej całkowitą
rację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Impreza trwała w najlepsze. W ten wieczór nasz dom w
Ealing zamienił się w istne szaleństwo. Ludzie wykonywali dziwny układ taneczny
do jednej z piosnek N*Sync na mini parkiecie, a inni pochłaniali następne
shoty, bądź przekąski. Z drinkiem w ręku tańczyłam tuż obok Liama, kiedy na
moim polu widzenia nagle pojawił się Zayn, przebrany za Robbiego Williamsa za
czasów Take That. Chłopak uśmiechnął się na mój widok, po czym odwrócił się za
siebie, wyciągając rękę. Patrzyłam na niego w skupieniu, zastanawiając się co
on do cholery robi. Po chwili ujrzałam Cailin przebraną za Madonnę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Więc mnie posłuchał. Był u niej. Misja <i>Zailin </i>ukończona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Z uśmiechem na ustach skierowałam się w ich stronę, po
drodze mijając zachłannie całujących się Elenę i Louisa, Penelope okręcającą
się wokół wózka Harry’ego i Mateusza tańczącego jakiś disco taniec. Zayn uśmiechnął
się blado, lustrując mnie od stóp do głów, natomiast Cailin spoglądała na mnie
nieśmiało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Miło was widzieć – powiedziałam z uśmiechem, ściskając najpierw Zayna, a
następnie blondynkę. Z miejsca wyczułam dystans, który między nami wytworzyła.
Wciąż jest ostrożna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Tak – powiedział przeciągle Zayn. – Gdzie solenizant? Mamy dla niego zarąbistą
niespodziankę. Hej, Matty! – chłopak razem
z blondynką ruszyli w stronę tańczącej kasety.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Z uśmiechem odprowadziłam ich wzrokiem, uświadamiając
sobie, o czym zapomniałam. Kurwa mać. Zapomniałam o torcie. Co to za urodziny
bez urodzinowego tortu?! Cholera jasna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Jak koń do wodopoju rzuciłam się w stronę kuchni, aby
wziąć do ręki telefon i zadzwonić do pierwszej lepszej cukierni, która pracuje
całodobowo. Czy cukiernie prowadzą całodobowy biznes?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
W momencie, kiedy miałam zadzwonić, do kuchni wpadła
Cailin. Uśmiechnęła się lekko, biorąc z blatu czteropak piw. W momencie, kiedy
wychodziła, nagle odwróciła się, patrząc prosto w moje oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dzięki, Mags – powiedziała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Za
co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Dobrze wiesz, za co – posłała mi uśmiech, po czym wyszła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Uśmiechnęłam się sama do siebie przynajmniej to mi się
udało. Kiedy buszowałam w Internecie w celu znalezienia jakiekolwiek cukierni
na terenie Londynu, która w ekspresowym tempie zrealizowałaby moje zamówienie,
do kuchni wpadła zdyszana Penelope.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie ma tortu – syknęłam, na co Pen, pokazała mi środkowy palec, po czym
otworzyła lodówkę, pokazując wielkie, białe pudło. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Mówiłam, że wszystko załatwione, idiotko – spojrzała na mnie podirytowana. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Okej, wyluzuj, Yoko – odgryzłam się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Pen oparła się o
blat, wzdychając głośno. Przyjrzałam się jej z uwagą. Zdecydowanie nie
wyglądała na osobę, która świetnie się bawi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Coś się stało? – zapytałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie… Po prostu ciężko mi patrzeć na Matty’ego całującego się z kimś innym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na nią zaskoczona. No proszę, widocznie
Mateusz samoistnie zakończył spór o Pen. Świetnie, ta sytuacja zaczynała mnie
drażnić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Uh…
Więc co teraz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Pójdę obić suce ryj – powiedziała wściekle, wychodząc tym samym z kuchni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Och. O co tu chodzi do kurwy nędzy?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i><span style="font-size: x-small;">Penelope</span></i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Przeciskałam się pomiędzy ludźmi, próbując znaleźć Matty’ego
i jego cholerną wywłokę. Kiedy w końcu do niego dotarłam, złapałam go za rękę,
po czym przyłożyłam do jego ucha usta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Musimy pogadać – powiedziałam, po czym zaczęłam ciągnąć go na piętro. Szukałam jakiegokolwiek
wolnego pomieszczenia, gdzie moglibyśmy porozmawiać. Już mnie popamięta
skurczybyk. Jak on mógł?! I to na moich oczach!?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Pokój Matty’ego był zajęty przez jakąś miziającą się
parę, a pokój Mags – cóż, nie wiedziałam, że kiedykolwiek uwierzę, że ktoś
jakimś cudownym sposobem przeleci Elenę, a tu proszę – Louis widocznie znał się
na rzeczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Jedynym pomieszczeniem, które nie było okupowane przez
bzykających się ludzi i nie było zarzygane, była łazienka. Pospiesznie zamknęłam
za nami drzwi i obróciłam się twarzą do Matty’ego. Ten spojrzał na mnie,
totalnie zdezorientowany. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
jest? – zapytał beznamiętnie, wpatrując się we mnie i podciągając sobie strój
kasety. Ja pierdole, to najgorszy strój na tej imprezie, ale postanowiłam mu
wybaczyć – w końcu dziś jego urodziny. Spiorunowałam go wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jeszcze się pytasz? – fuknęłam. – Całujesz się z jakąś ździrą na moich oczach!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Co? – spytał totalnie zaskoczony. Po chwili jednak jego twarz wykrzywiła się w
niezadowoleniu. – Jestem wolny, mogę robić co chcę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Tak, ale nie przy mnie! – wrzasnęłam, podchodząc do niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Będę robił co mi się podoba! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Niemal stykaliśmy się głowami. Napięcie między nami było
wręcz namacalne, jednak w tamtym momencie nie zawracałam sobie tym dupy. Byłam
na niego wściekła jak cholera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jesteś popierdolona – powiedział, już ciszej, wpatrując się w moje oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Ty
bardziej – rzuciłam złośliwie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Staliśmy naprzeciw siebie , by po chwili rzucić się na
siebie. Jego pocałunki przypomniały mi, jak było między nami kiedyś. Moje myśli
szalały, jednak wszystkie dawały mi jasny komunikat: tego potrzebowałam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nagle chłopak popchnął mnie na ścianę prysznica.
Niezauważenie odchyliłam kran, co spowodowało, że prosto na nas zaczęła lecieć
niesamowicie lodowata woda. Nie zaprzątaliśmy sobie tym głowy. Jego usta
pieściły moje, a ja zachłannie pragnęłam więcej. Nie zważając na kurewsko zimny
strumień wody, Matty oderwał swoje usta, ciężko łapiąc każdy oddech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- A
co z Harrym? – szepnął. Lekko uchyliłam oczy patrząc na jego twarz, po której
ściekały krople. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Później. – ponownie wbiłam się w jego
wargi. Nie miałam czasu zaprzątać sobie tym głowy. Wiedziałam jednak, że robiąc
takie coś pakuję się w jeszcze większe tarapaty. Co z Harrym?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Harry, Harry… <i>Pomyślę
o tym później</i>, pomyślałam, mocniej przyciągając do siebie Matty’ego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i>Później.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Z posępną miną usiadłam na kanapie. Chyba pierwszy raz w
życiu nudziłam się na imprezie. Kompletnie nie miałam humoru na zabawę. Zdałam
sobie sprawę, że czuje się tak, ponieważ jestem tu sama. Och, Boże, gdyby był
tu Ramos, mogłoby być nawet zabawnie… Dlaczego
nie posłuchałam Pen!?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nagle obok mnie usadowiła się jakaś blondynka. Spojrzała
na mnie, po czym odezwała się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- A
więc to ty jesteś dziewczyną Ramosa? – spytała ni stąd ni zowąd.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie – odparłam, patrząc na siedzącego obok Harry’ego Zayna i Cailin. A gdzie
Pen? Przecież do tej pory nie odchodziła od niego na krok. Zaraz… gdzie jest
Mateusz?! O nie, ta sytuacja zaczyna mi się mocno nie podobać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Do rzeczywistości sprowadził mnie perlisty śmiech
blondynki. Nie znałam jej, jednak zaczynała mi działać na nerwy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Co
cię tak śmieszy? – warknęłam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nic. Założę się, że już cię przeleciał. A jak nie, to to jeszcze zrobi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na nią gniewnie. Pierdolona suka. Powoli traciłam nad sobą
panowanie. Zaraz, to z tą blondynką całował się Mateusz!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Nie wiesz jak jest – syknęłam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Och, uwierz mi, znam go lepiej niż ktokolwiek na tym świecie – odparła słodko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Bo?
– prychnęłam. Ta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się złowieszczo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
- Bo
sypiałam z nim przez ostanie pięć lat, kochanieńka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spojrzałam na nią zszokowana. To nie może być ona. Jasna cholera. Kurwa mać. Dziewczyna zdawała
się nic sobie nie robić z mojego stanu szokowo-wegetacyjnego, ponieważ z
wielkim, sukowatym uśmiechem, wyciągnęła w moją stronę dłoń.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
-
Jestem Julie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
__________________________________________________</div>
<div class="MsoNoSpacing">
Czeeeeeść :) Przepraszam za poślizg, ale wczoraj późno wróciłam do domu i zasnęłam przed laptopem -.-</div>
<div class="MsoNoSpacing">
wszystkie błędy poprawię potem :D przypominam o asku, pytajcie o co chcecie :)</div>
<div class="MsoNoSpacing">
Rozdział jakoś świetny nie jest, ale obiecuję, że w następnym będzie się działo :D</div>
<div class="MsoNoSpacing">
W sumie, powoli będziemy brnąć do końca, więc wiecie :)</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
No, a w ogóle to:</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p><b><span style="font-size: large;"> <span style="color: #d5a6bd;">WESOŁYCH ŚWIĄT MOJE KOCHANE ROBACZKI!!!!</span></span></b></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p><b><span style="font-size: large;"><span style="color: #d5a6bd;">Życzę Wam aby w te święta nie zabrakło zajebistego jedzenia - jebać dietę! ;d</span></span></b></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p><b><span style="color: #d5a6bd; font-size: large;">Samych radosnych dni i spełnienia marzeń, abyście w końcu spotkały swoich idoli, </span></b></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b><span style="color: #d5a6bd; font-size: large;">wielkiej miłości aż po grób, dużo uśmiechu i spełnienia wszystkich marzeń, które macie!</span></b></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b><span style="color: #d5a6bd; font-size: large;">Poza tym życzę Wam jeszcze mega świetnych prezentów (pochwalcie się potem co dostałyście xd), zarąbiście pachnącej choinki, bałwanków i pierniczków i wszystkich innych smacznych rzeczy :D</span></b></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b><span style="color: #d5a6bd; font-size: large;">Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia po świętach! KOCHAM WAS, PAMIĘTAJCIE <33333333</span></b></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimrONrYNqV528zQYV3-KzIPlwntoHR7Gh49nkWhr10UglI-Dcezu4NWAUAynGfEtV2-bA8l_c7gKm7vtzEmOrrydapmJ5DkAMy0a1gqRTEMBHpmYvZ-fDE0muvCzPBGVape6qwTkYNzq12/s1600/POPOPOOPPOP.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="299" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimrONrYNqV528zQYV3-KzIPlwntoHR7Gh49nkWhr10UglI-Dcezu4NWAUAynGfEtV2-bA8l_c7gKm7vtzEmOrrydapmJ5DkAMy0a1gqRTEMBHpmYvZ-fDE0muvCzPBGVape6qwTkYNzq12/s320/POPOPOOPPOP.png" width="320" /></a></span></div>
<br />
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p><span style="font-size: large;"><br /></span></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p><span style="font-size: large;"><br /></span></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-70449839056298454352013-12-15T01:15:00.001+01:002013-12-15T01:20:20.358+01:0013. Live fast, die young.<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - To... - zaczęłam, lecz głos ugrzązł
mi w gardle. Naprawdę, nie byłam pewna, czy te słowa kiedykolwiek przejdą mi
przez gardło.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - No mów! – Mateusz
ponaglał mnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Spojrzałam na niego, a następnie na blondyna stojącego naprzeciwko
mnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - To twoje dziecko, Niall.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">W pomieszczeniu zapanowała przerażająca cisza. Żadne z nas nie
wiedziało, co można by jeszcze dodać to tych cholernych czterech słów, które
powiedziały same za siebie.<span class="apple-converted-space"> </span><i>To
jego dziecko.<span class="apple-converted-space"> </span></i>Od tego momentu
wszystko miało się zmienić, a ja za wszelką cenę nie chciałam przyjąć tego do
wiadomości. Wszyscy wpatrywaliśmy się tępo w tą cholerną kartkę z wynikami,
która leżała na stoliku, zupełnie nieświadoma, jak wiele kłopotów przysporzyła
nam wszystkim.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - To niemożliwe… - krzyknęła Pen,
szybkim ruchem sięgając po wyniki. Spojrzała na treść a następnie na Nialla,
który z kolei wciąż wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą leżała kartka.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Coś ty narobił –
szepnęła, wlepiając swoje przerażone spojrzenie w blondyna. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - To nie może być prawda! – Josh wyrwał
kartkę Pen, jednak nim chłopak zdążył na nią zerknąć, znów usłyszeliśmy głos
brunetki.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Wątpię, aby
renomowane laboratorium robiło sobie z tego żarty, idioto – prychnęła. – Pisze
jak wół, Niall jest ojcem! Czy nie może być normalnie chociaż przez chwilę?!
Wciąż coś dzieje się coś złego i mam już tego dosyć. Najpierw wypadek Harry’ego, kłopoty Mags z
fundacją, a teraz to... Znów ty, Niall. Kolejny pieprzysz życie mojej
przyjaciółce.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Ja nic… - zaczął,
jednak Penelope natychmiastowo mu przerwała.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nic?! Niczym
nazywasz dziecko, które urodzi ci twoja była? Czy ty siebie słyszysz?! Wszyscy
dobrze wiemy, że jesteś zbyt szlachetny, aby zostawić tą cholerną wywłokę na
pastwę losu; jestem pewna, że postanowisz się nią zaopiekować, podczas gdy Mags
znów będzie udawać, że wszystko z nią w porządku, a tak naprawdę będzie płakać
po nocach! Wszyscy wiemy, że tak będzie i nawet nie próbuj zaprzeczać! –
wściekła Penelope spojrzała na blondyna.
– Do diabła z tobą, Horan.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zszokowana patrzyłam, jak moja przyjaciółka opuszcza patio, głośno
trzaskając drzwiami. Tuż za nią wybiegł Mateusz. Po chwili zauważyłam, iż Josh
również powoli wstaje z fotela, poprawia swoje szaty, po czym obdarzywszy nas
zmartwionym spojrzeniem, wyszedł za drzwi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Spojrzałam bez jakichkolwiek emocji na Nialla, który nadal
wpatrywał się w kartkę z wynikami. Żadne z nas nie potrafiło się odezwać.
Miałam wrażenie, że milczenie potęguje przepaść, która zaczęła nas dzielić,
odkąd znów próbowaliśmy być ze sobą <i>już
na poważnie.</i> Z każdą kolejną sekundą moja nadzieja, na to, że cokolwiek
pójdzie po mojej myśli, gasła coraz bardziej. W końcu odważyłam się odezwać.
Cisza, panująca pomiędzy nami zaczynała doprowadzać mnie na skraj szaleństwa i
szału jednocześnie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Penelope miała
rację, prawda? – spytałam cicho, nie będąc pewna, czy Niall usłyszał mój głos.
Niall podniósł na mnie wzrok, nie dając żadnej konkretnej odpowiedzi; w duchu
jednak wiedziałam, oboje wiedzieliśmy, że blondyn postąpi dokładnie tak, jak
powiedziała Pen. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co mam ci
powiedzieć? – jego głos załamał się. – Kocham cię, ale teraz wszystko się
zmieni? Doskonale wiesz, że jesteś całym moim życiem, ale skoro to moje
dziecko… Nie zostawię jej z tym samej – odparł, a ja poczułam, jak wielka fala
rozpaczy w szybkim tempie nadciąga, aby we mnie uderzyć. Z całych sił
próbowałam bronić się przed tym, rozpaczliwie próbując znaleźć inne
rozwiązanie, niż to, które miałam na myśli. Niestety – najgorsze rozwiązanie
musiało okazać się tym najlepszym. Popatrzyłam na Nialla, po czym głośno
wypuściłam powietrze z płuc. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Myślę, że… - mój
głos załamał się. Nie chciałam płakać, przecież wiedziałam, że potrafię
wykrzesać z siebie choć cząstkę determinacji, aby nie robić tego z obecności
blondyna. Z drugiej strony, patrzenie na to, jak kolejny raz zostaje ci
odebrany twój cały świat, jedyny powód dla którego żyjesz i jednocześnie jesteś
w stanie umrzeć, sprawia, że wszystkie negatywne emocje atakują cię ze zdwojoną
siłą. Siłą, która dała mi do zrozumienia, że moja pozycja z walką z płaczem
jest praktycznie skazana na porażkę. – Myślę, że nie powinniśmy się już
spotykać. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Niall natychmiast spojrzał na mnie zszokowany. Czy naprawdę nie
spodziewał się, że do tego dojdzie? Przecież to było nawet przewidywalne. On
musiał zdawać sobie sprawę, że nie miałam zamiaru być weekendową dziewczyną. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co? – spytał, wciąż
będąc w szoku. Spojrzałam na niego twardo nic nie mówiąc. – Żartujesz, prawda? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie. To koniec,
Niall.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dlaczego kiedy powiedziałam, nie płakałam, nie rzucałam się po
kafelkach i nie wyłam niczym wilk
szukający swojej watahy? Nie czułam kompletnie nic – emanowała ze mnie jedna,
wielka pustka, wielkie nic, zero. Wstałam, wciąż patrząc na zszokowaną twarz
blondyna.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie rób tego – usłyszałam jego szept. Jego
słowa spowodowały, że coś mnie tknęło. Rozpacz w jego głosie uświadomiła mi, że
nie jest mi wcale obojętne to, jak zakończy się nasza historia. Niall miał
rację – byłam jego życiem, tak, jak on był moim. To on był tym pasującym
elementem w mojej życiowej układance. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że już
nigdy nie znajdę kogoś, kto tak bardzo pasowałby do mnie i już do końca swoich
dni będę żyć ze świadomością, że czegoś mi brakuje. Nie mogłam jednak pozwolić,
aby dziecko, <i>jego dziecko, </i>wychowywało
się jedynie z matką; ono niczym nie zawiniło, aby pozbawić go ojca. Gdzieś w
głębi duszy wiedziałam, że postępuje właściwie, a Niall kiedyś to zrozumie i
będzie mi wdzięczny. Po prostu tak musiało być, żadne inne wytłumaczenia nie
istniały. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Moje rozmyślania przerwał Niall, szybko do mnie podchodząc. Stanął
naprzeciw mnie, wlepiając we mnie pełne strachu, niebieskie tęczówki. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie rób tego,
proszę – szepnął ponownie. – To – ujął moją dłoń i położył sobie na sercu – nie
chce się dzielić na pół. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w jego oczy, całkowicie
zapominając o tym, że posiadam zdolność mówienia. W duchu wiedziałam jednak, że
nie mogę mu ulec – zbyt wiele kosztowało mnie to za pierwszym razem, a
świadomość, że historia znów się powtarza, sprawiło, że zrozumiałam, iż nasze
rozstanie było jedynym sensownym wyjściem w sytuacji, w której się znaleźliśmy.
<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Kiedyś mi za to
podziękujesz – powiedziałam cicho, wyswobadzając swoją dłoń z jego uścisku. –
Musisz to zrozumieć. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Chłopak spojrzał na mnie, jakby w ogóle nie docierały do niego
moje słowa. Podczas gdy on wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, ja twardo
patrzyłam w jego oczy, tłumiąc i hamując napływające emocje. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nie mam pojęcia ile czasu minęło, kiedy tak staliśmy naprzeciwko
siebie. Żadne z nas znów nie potrafiło nic powiedzieć. A może to i lepiej? Może
w tej sytuacji słowa były absolutnie zbędne?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Mógłbyś już iść?
Chciałabym zostać sama – mruknęłam, wlepiając wzrok w swoje skarpetki. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Niall posłusznie skierował się ku wyjściu z patio, jednak w
ostatniej chwili odwrócił się.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zawsze będę cię
kochał. Pamiętaj, Mags.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nim zdążyłam zareagować, blondyn nacisnął klamkę, po czym zniknął
za plastikowymi drzwiami prowadzącymi na zewnątrz. Cisza okalająca mnie po jego
wyjściu bezlitośnie informowała mnie, że bagno, w którym utkwiłam w ostatnich
dniach, wciąż się pogłębia i naprawdę niewiele brakowało, abym znalazła się na
dnie. <i>Naprawdę, chciałam być twarda. </i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Trzy dni później.<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Pospiesznie nacisnęłam klamkę, niczym burza wpadając do domu.
Zziajana pobiegłam do kuchni, zgarniając z blatu papiery, które były mi
potrzebne do spotkania z Danielem Ramosem. Przez cały wczorajszy dzień prawnik
dobijał się do mojej komórki, twierdząc, że
ma, w jego cholernym mniemaniu, mega ważną sprawę, która może zaważyć na
sądowej wokandzie w sprawie <i>Trekstock, </i>a
że ostatnio moim jedynym priorytetem była fundacja, postanowiłam za wszelką
cenę postawić na swoim chociaż w tej sprawie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Upewniając się, że wszystkie dokumenty tkwią w czerwonej teczce,
otworzyłam buzię z zamiarem poinformowania Mateusza o tym, że wychodzę, jednak
chwilę później zdałam sobie sprawę, że od dwóch dni stałam się jedyną lokatorką
domu w Ealing. Chłopaki naprawdę nie żartowali – ich fascynacja buddyzmem miała
naprawdę jakieś głębsze podłoże, skoro bez wahania wsiedli w samolot do Pekinu,
skąd mieli dostać się do jednego z tybetańskich klasztorów. O ile myśl o tym,
że w klasztorze będzie obowiązywał post, nie zrobił na nich większego wrażenia,
o tyle widząc minę Josha, kiedy Pen uświadomiła mu, że w Tybecie na pewno nie
działa wi-fi, sprawiła, że dawałam im góra tydzień z miesiąca, który mieli
spędzić z dala od <i>wszelkich, hałaśliwych,
ludzkich bzdur.</i> Penelope obstawiała jeszcze niżej – założyła się z Eleną o
sto funtów, że chłopcy wrócą po trzech dniach. Na wspomnienie o tym zdarzeniu mimowolnie
uśmiechnęłam się. Moja przyjaciółka oraz Elena były jedynymi istotami, które
wywoływały uśmiech na mojej twarzy od momentu wyników analizy DNA.
Postanowiłam, że nie będę rozpamiętywać tego felernego dnia, jak i wmawiać
sobie, że Niall nie będzie całkowicie obecny w moim życiu. Po prostu próbowałam
o tym nie myśleć i skupić się na tym, co w ostatnich dniach było dla mnie
najważniejsze – fundacji i pokazywaniu wszystkim wokół, że naprawdę nic mi nie
jest i fizycznie czuję się naprawdę dobrze. Mentalnie – tutaj bywało już
gorzej. Naprawdę chciałam czuć się dobrze, jednak świadomość, że od naszej
ostatniej rozmowy Niall zadzwonił tylko raz, wprawiało mnie w stan przed
depresyjny. A ja miałam coraz mniej siły, aby z tym walczyć.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nie zastanawiając się dłużej, włożyłam teczkę pod pachę, po czym w
pośpiechu opuściłam dom. Przed spotkaniem z Ramosem miałam jeszcze masę rzeczy
to zrobienia – począwszy od zrealizowania czeku dla domu dziecka w Swansea,
poprzez spotkanie z Eleną w fundacji i zaplanowanie grafiku Pen na następny
tydzień, a kończąc na spotkaniu z Ramosem. Początkowo wydawało mi się, że
załatwienie tylu spraw w ciągu dwóch godzin jest zupełnie niemożliwe, jednak z
zaskoczeniem odkryłam, że im mniej myślę, tym moja praca jest bardziej
efektywna. Postanowiłam więc odgonić natarczywe, <i>niallowe</i> myśli i z pustką w mózgu wyruszyłam odhaczyć pierwszy z
punktów w mojej dzisiejszej <i>to do list.</i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Kiedy kierując się w stronę metra przechodziłam obok kiosku,
zamarłam. Na okładkach prawie wszystkich czasopism widniał Niall. Zszokowana
wodziłam wzrokiem po nagłówkach. <i>Niall
Horan ojcem! Nowy Daddy Direction! Niall i Sophie – dziecko w drodze! Co na to
Milewska?!</i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Spoglądałam na te wszystkie tytuły, czując, że z każdą następną
linijką moja szczęka znajduje się coraz bliżej chodnika. Jak to możliwe?!
Przecież chłopaki już od dobrego kawałka czasu nie byli wikłani w żadne ustawki
z paparazzi, co więcej – dałabym sobie uciąć rękę, że wytwórnia chciałaby za
wszelką cenę zatuszować i ukryć fakt, że jeden z najbardziej pożądanych facetów
na świecie zostanie ojcem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zastanawiałam się, kto był na tyle odważny i głupi, aby zrobić coś
takiego. Stojąc naprzeciwko tego cholernego kiosku, uświadomiłam się, że cynk gazetom
musiał dać któryś z naszych znajomych. Przecież niewiele osób wiedziało, że
Sophie jest w ciąży…<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Pomimo tego, że od trzech dni <i>baby
drama, </i>jak zdążyła nazwać to Penelope, już mnie nie dotyczyła, widząc te
wszystkie nagłówki gazet, w głębi duszy poczułam, że w takim momencie jak ten, Niall
naprawdę mnie potrzebuje. Kiedy wyciągałam telefon z zamiarem zadzwonienia do
niego, nagle na wyświetlaczu pojawiła się zezowata twarz Penelope. Nim
odebrałam połączenie i zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam głośny krzyk
mojej przyjaciółki.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Powiedz, że nie
widziałaś dzisiejszych gazet!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Za późno, Pen –
odparłam, swój wzrok kierując znów na okładki.
<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Kto był tak
porąbany i doniósł o tym bachorze? Całe media szaleją, Mags! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Trzeba to przeczekać, Pen. –
powiedziałam. – Ta sprawa już nas nie dotyczy, możemy jedynie współczuć
Niallowi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Um… - po drugiej
stronie usłyszałam jakiś szmer. – Chyba
jednak nie. Paparazzi oblegają cały chodnik przed fundacją. Elena histeryzuje,
jest przerażona! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co… - zdążyłam
wydusić, lecz Pen znów mi przerwała.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zresztą, jakoś
poradzimy sobie z tą bandą frajerów. Ty idź na spotkanie z Ramosem, spotkamy
się później!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nim zdążyłam powiedzieć jej, jak bardzo ją kocham i jaką jest
wspaniałą przyjaciółką, rozłączyła się. Ale taka właśnie była Pen.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Spoglądając na zegarek i widząc, że znów niewiele brakuje, abym
spóźniła się na spotkanie, ruszyłam w kierunku linii Picadilly Line. W
międzyczasie wybrałam numer Nialla i z niecierpliwością oczekiwałam, aż
odbierze połączenie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie będę komentował
tego, co piszą w gazetach! – nagle w słuchawce usłyszałam podirytowany głos
chłopaka.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Niall, to ja.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Och – ton jego
głosu był co najmniej zdziwiony. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Chciałam ci tylko
powiedzieć, że jeżeli chciałbyś pogadać o tym… - zaczęłam, jednak w tle
usłyszałam damski głos należący do Sophie. To uświadomiło mi, że robię z siebie
idiotkę, ponieważ doskonale wiedziałam, dlaczego Niall nie odzywał się do mnie
– jego dziecko było ważniejsze niż wszystko inne. A ja znów mimowolnie
rozdrapywałam rany. Po co w ogóle wykonałam ten telefon!? – Widzę, że jesteś
zajęty. Nie będę ci przeszkadzać, cześć.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Rozłączyłam się, po czym szybko wyciszyłam telefon i wrzuciłam go
do torby. W tamtym momencie zrozumiałam, że muszę skupić się na najważniejszych
rzeczach i zostawić Nialla w spokoju. Czas zostawić swoją przeszłość za sobą i
rozpocząć wszystko jeszcze raz. Ale… czy miałam w sobie tyle siły?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dochodząc na miejsce spotkania, ostatni raz przyjrzałam się sobie
w sklepowej witrynie, chowając niesforne kosmyki w głąb mojego koka. Tym razem
postanowiłam ubrać się bardziej <i>casualowo</i>
i założyłam opiętą, ołówkową spódnicę i marynarkę, a na nogi założyłam
skradzione z szafy Pen, sandałki na platformie od Jimmy’ego Choo. Kiedy
ujrzałam stojącego Daniela, a następnie miejsce, które wybrał na nasze
spotkanie, pokręciłam głową z niedowierzaniem. Ten facet zdecydowanie miał coś
z głową. Nagle Ramos obrócił się i widząc mnie, jego uśmiech stawał się
szerszy, z każdym moim krokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Kiedy wyglądam jak
ostatni wieśniak, umawiasz się ze mną w najdroższej restauracji na ziemi, a
kiedy w końcu ubrałam się stosownie, ty chcesz omawiać te ważne sprawy w
McDonald’s? - spojrzałam na niego, a
jego uśmiech znów poszerzał. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Popadania ze
skrajności w skrajność nauczyłem się od ciebie – odparł, patrząc mi w oczy.
Przez moment utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy; nie bardzo wiedziałam, jak
zripostować to, co powiedział przed chwilą. W końcu Ramos uciął moje katorgi,
kładąc rękę na mojej talii i kierując w stronę Milton St. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dokąd idziemy? –
spytałam kompletnie zdezorientowana. Nie byłam pewna, czy powodem mojego
rozkojarzenia był fakt, iż nie wiedziałam gdzie idziemy, czy to, że… wciąż
trzymał rękę na mojej talii. Czułam się niezręcznie, przecież tak naprawdę
nawet nie znam tego faceta!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nagle Daniel stanął i delikatnie obrócił mnie twarzą do siebie, po
czym złożył pocałunek na moim policzku. Zszokowana spojrzałam na niego, jednak
ten ponownie pochylił się nade mną i szepnął wprost do mojego ucha.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Paparazzi na
drugiej, udawaj, że jesteś szczęśliwa i zadowolona. Masz szansę pokazać
wszystkim, że gówno cię obchodzi, sprawa dziecka Horana.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nim zdążyłam zareagować, Ramos wziął moją dłoń i uśmiechnął się
czule. Wyraz jego twarzy totalnie mnie sparaliżował, ten pewny siebie gnojek
był doskonałym aktorem. Już miałam wyrwać swoją rękę z jego uścisku, kiedy moja
podświadomość szepnęła mi, że takie coś może faktycznie pokazać, że jestem
nawet w dobrej formie. Widząc nieopodal łysego grubasa z aparatem przewieszonym
na szyi, ścisnęłam mocniej rękę Ramosa i pewnym krokiem ruszyliśmy przed
siebie. Z zadowoleniem mijałam kolejnych ludzi, zauważając, że wszystkie
mijające nas kobiety zawieszały spojrzenie na towarzyszącym mi prawniku. Dan
był niezaprzeczalnie przystojny, jednak jego zbytnia pewność siebie i
umiejętność manipulowania innymi, sprawiały, że w moich oczach był zwykłym, nic
nie wartym dupkiem. Nawet jeśli próbował mi pomóc z fundacją. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nagle zauważyłam, że nasze
poczynania osiągają efekt. Grubas widząc nas, natychmiastowo schował
telefon i zabrał się za robienie zdjęć. Ostentacyjnie zasłoniłam sobie twarz,
na co Ramos zareagował podobnie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dobry z ciebie aktor
– powiedziałam, widząc jak facet intensywnie robi następnie ujęcia, co jakiś
czas poprawiając ostrość albo jakieś inne pierdoły, które robią paparazzi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Cóż, dzięki. Granie
szumiącej trawy w szkolnym przedstawieniu w trzeciej klasie na coś się przydało.
<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nie zważając na to, że znajdujemy się w miejscu publicznym,
wybuchłam głośnym śmiechem. Po chwili dołączył do mnie Dan. Słysząc jego
dźwięczny chichot zaczęłam się zastanawiać, czy to również jego aktorskie
zdolności, czy może prawdziwy odruch – bądź co bądź wciąż obserwował nas
cholerny fotograf.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nagle Dan skierował nas w prawo, po czym weszliśmy do jednej z
kamienic znajdujących się tuż przy ulicy. Po chwili znaleźliśmy się w
przytulnym biurze. Centralne miejsce w pomieszczeniu zajmowało wielkie biurko,
na którym piętrzyły się sądowe akta, brudny kubek po kawie, stos innych
papierów i laptop. Pod oknem znajdowała się czarna, skórzana kanapa, a po lewej
stronie znajdowały się mahoniowe drzwi, zapewne prowadzące do innego
pomieszczenia. Rozglądając się z zaciekawieniem, doszłam do wniosku, że
znaleźliśmy się w jego kancelarii. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Rozgość się –
usłyszałam jego głos. Wciąż przytłoczona sytuacją sprzed kilkunastu minut,
posłusznie usiadłam na kanapie, obserwując jak Ramos zdejmuje marynarkę, rzuca
ją na oparcie krzesła i kieruje się do mahoniowych drzwi, skąd po chwili
wrócił, trzymając w rękach dwie filiżanki herbaty. Z gracją postawił je na
szklanym stoliku stojącym przed kanapą, po czym usiadł obok mnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Masz te papiery, o
które cię prosiłem? – spytał, a ja pokiwałam głową, wyjmując z teczki kilka
kartek. Dan wziął je ode mnie, po czym obserwowałam, jak w skupieniu czyta
dokumenty. Zauważyłam, jak ściska usta w wąską kreskę, a jego brwi unoszą się
coraz bardziej. Kompletnie nie rozumiałam o co tutaj chodzi, ale postanowiłam
mu zaufać, w końcu był prawnikiem i znał się na tym, jak mało kto. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nagle blondyn wstał i podchodząc do swojego biurka, wziął z niego
jedno z opasłych akt, po czym wrócił na miejsce. Otworzył akta, po czym zaczął
zawzięcie szukać w nich czegoś. W końcu wyjął jakąś kartkę i zaczął porównywać
z jedną z moich, po czym odłożył je na bok i spojrzał na mnie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Tak myślałem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co takiego? –
spytałam, kolejny raz nic nie rozumiejąc. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Znalazłem coś, co
daje ci wielką przewagę sprawie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co? – pisnęłam,
kierując wzrok na jego twarz. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - To co słyszałaś.
Dzięki temu wygraną masz praktycznie w kieszeni. Widzisz, Victoria Miller jest
nie tylko pośredniczką nieruchomości ale też nałogową hazardzistką, która od
lat ma ogromne długi. Namawiając dziadka na sprzedaż lokalu postanowiła oszukać
starszego człowieka i w aneksie umowy o sprzedaży dopisała sobie, że w razie
gdyby to właśnie ona miała dokonywać transakcji kupna pomiędzy Millerem a tobą,
dostanie prowizję. Kosmiczną prowizję – powiedział, pokazując mi fragment, o
którym mówił wcześniej. Spojrzałam na dokument, marszcząc brwi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Suka. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - W rzeczy samej.
Chyba już wiem, gdzie podziała się pozostała kwota.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Myślisz, że Miller
wie, że jego wnuczka najzwyczajniej w świecie oszukała go i mnie? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Gdyby wiedział, na
pewno nie siedzielibyśmy tutaj teraz, razem – odparł, patrząc na mnie. Widząc
jego spojrzenie, poczułam się nieswojo. W tamtym momencie Ramos wcale nie
wyglądał jak zadufany w sobie dupek, ale facet, który faktycznie chce mi pomóc.
Może wcześniej niesłusznie go oceniłam?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Świetnie! Daj mi
to, trzeba to koniecznie wytłumaczyć Millerowi! – sięgnęłam po kartkę, jednak w
tym samym momencie wyciągnięta ręka Ramosa przerwała mi tę czynność. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - W dzisiejszym
świecie nic nie ma za darmo – powiedział, a uśmiech z mojej twarzy natychmiast
znikł. Cofam to, co wcześniej o nim myślałam. Wciąż jest cholernym, widzącym
tylko czubek swojego nosa, dupkiem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Przygryzając wargę spojrzałam na niego, krzyżując swoje ręce na
piersi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co chcesz w zamian? – spytałam <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Obiad w twoim towarzystwie. Czysto prywatnie.
<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Uniosłam brwi. Czy on właśnie zaprasza mnie na randkę?! Nic z
tego! Co ja powiem Niallowi? Jak on na to zareaguje? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">W tym momencie w głowie zobaczyłam uśmiechniętego Nialla głaszczącego
wielki brzuch Sophie i zalała mnie złość. Nie będę z niczego rezygnować z jego
powodu. Przecież to on nabroił, nie ja. Spojrzałam na Dana, wpatrującego się we
mnie z wyczekiwaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dobrze. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zauważyłam błysk w jego oczach. Dupek, spodziewał się takiej
odpowiedzi. Jego spojrzenie wręcz krzyczało <i>prędzej
czy później i tak będziesz moja! </i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Cóż, nie masz na co liczyć, Ramos. Moje serce nadal jest zajęte i
nie mam pojęcia czy kiedykolwiek przestanie być.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Świetnie, w takim
razie widzimy się jutro. Sprawię, że to będzie niezapomniany dzień – ton jakim
to powiedział, przyprawił mnie o dreszcze. Cholera, on wie, jak działać na
kobiety. Stop, Mags, ogarnij się, nie możesz myśleć o nim w <i>taki</i> sposób.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Z lekkim uśmiechem wolno wstałam z kanapy, kierując się do drzwi
wyjściowych. Ramos podążył za mną. Tuż przy wyjściu odwróciłam się, napotykając
jego niezwykle intensywne spojrzenie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dzięki –
wymamrotałam, starając się, aby pod wpływem jego spojrzenia nie zapomnieć
języka w gębie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie ma za co –
powiedział cicho, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego twarz była
zdecydowanie za blisko mojej. Czułam, jak każda komórka mojego ciała zostaje
sparaliżowana.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dlaczego mi pomagasz,
Dan? – mój głos przerodził się w szept. Nie miałam pojęcia dlaczego.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Po prostu… po
prostu mam swoje powody – powiedział cicho, a w jego głosie usłyszałam
niepewność. Poczułam, jak jego dłoń styka się z moją. To, co działo się między
nami nie miało żadnego racjonalnego wytłumaczenia. To <i>po prostu</i> było. Całą swoją silną wolą przerwałam ten cholernie
gorący kontakt wzrokowy. Przecież on był moją konkurencją, poza tym nie miałam
ochoty pakować się w następną skomplikowaną relację; już dość namieszałam w
życiu Zayna przez takie zachowanie. Zresztą, Daniel Ramos był nawet osobą
niegodną mojej przyjaźni – musiałam więc w porę się opamiętać. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Do zobaczenia –
powiedziałam szybko, po czym zniknęłam za drzwiami prowadzącymi na zewnątrz. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Ciepły podmuch wiatru postawił mnie do pionu. Co ja wyprawiałam!?
Musiałam natychmiast przestać analizować to, co działo się przed chwilą.
Pospiesznie wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Pen. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Sytuacja opanowana?
– spytała. W tle słychać było szmer, co dawało mi do zrozumienia, że dziewczyna
również przebywa na zewnątrz. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Tak jakby –
odparłam, czekając na przejściu na pieszych. – Paparazzi nadal oblegają
fundację? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Coś ty –
prychnęła. – Powiedziałam im, że Niall już cię nie obchodzi i spotykasz się z
przystojnym skurwysynem Danielem Ramosem – powiedziała rzeczowo, a ja stanęłam
jak wryta. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Co? Żartujesz?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie. To rozjuszyło
tą bandę idiotów, a kiedy powiedziałam im, że Harry wychodzi dziś ze szpitala,
to już przeważyło szalę – odparła zadowolona.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Pokręciłam głową. Pen właśnie strzeliła sobie w stopę. Czy ona
zdawała sobie z tego sprawę, że odbiera
go dziś ze szpitala? Na pewno będzie jej miło podczas przepychania się z tłumem
facetów oślepiających skurwiałym fleszem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - A, właśnie – głos
brunetki przywołał mnie na ziemię – wygrałam zakład – powiedziała radośnie, a
ja nie rozumiałam o co jej chodzi. – Chłopaki są już na lotnisku w Pekinie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Widocznie brak wifi przeważyło na długości pobytu chłopaków w
klasztorze. Albo brak fast foodów. Albo celibat.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Śmiejąc się z głupoty mojego kuzyna i jego przyjaciela, pożegnałam
się z Pen, po czym udałam się na stację metra. Miałam zamiar zrelaksować się
przed wspólnym wieczorem z Hazzą, Eleną
i Pen, która zarządziła piżama party w rezydencji Stylesa. Wiedziałam, że to
dość kiepski pomysł, zważając, że a) Harry będzie jedynym samcem w grupie i b)
wątpię, aby był on skory do zabawy w gipsie pokrywającym trzy czwarte jego
ciała. Ale to były pomysły Pen, która zawsze, ale to zawsze stawia na swoim. A
ja mimo swojej sceptyczności, naprawdę potrzebowałam takiego szalonego
wieczoru. Na pewno będzie fajnie, prawda?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Kiedy wycierałam ostatnie krople spływające z końcówek moich
włosów, rozległ się głośny dzwonek do drzwi. Pospiesznie okrywając się
ręcznikiem, zeszłam na dół, aby otworzyć. W progu stał Zayn trzymający butelkę
taniego wina z Lidla.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Och – wyrwało mu
się, kiedy lustrował mnie od stóp do głów. – Chyba ci w czymś przeszkodziłem –
wymamrotał, widząc mnie jedynie w ręczniku. Pomyślałam, że teraz jesteśmy kwita
– ja też kiedyś widziałam go jedynie w ręczniku i byłam tak samo zakłopotana
jak on teraz.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Daj spokój, Zayn –
uśmiechnęłam się. – Wejdź.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Chłopak wszedł do środka, kiedy ja w ekspresowym tempie pobiegłam
na górę ubrać się. Kiedy po chwili zeszłam do kuchni zastałam go siedzącego
przy kuchennej wyspie i czytającego <i>Daily
Mail. </i> Zayn natychmiastowo podniósł
na mnie wzrok.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Niezły gnój, co? –
spytał, wskazując na okładkę, na której widniał Niall. Pokiwałam głową,
opierając się o futrynę. – Słuchaj – Zayn znów spojrzał na mnie. – Chciałem po
prostu zobaczyć jak się trzymasz. Martwię się o ciebie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Spojrzałam na niego, czując, że za chwilę sprawy między nami znów
przybiorą niechciany obrót. Postanowiłam jednak poczekać na dalszy rozwój
wydarzeń, czekając na odpowiednią chwilę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Wiem, że teraz
jesteś sama, więc przyszliśmy dotrzymać ci towarzystwa – rzucił głupkowato,
przytulając butelkę wina do policzka. Mimowolnie wybuchłam śmiechem. – W której
szufladzie trzymasz otwieracz?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zayn – przerwałam mu.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco. – Myślę, że powinieneś porozmawiać z Cailin.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zayn wyprostował się patrząc na mnie dziwnie. Nie rozumiałam o co
mu chodzi, czułam jednak, że to właśnie ta odpowiednia chwila. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dlaczego? –
spytał, zapewne nie rozumiejąc, co mam na myśli.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Ta dziewczyna jest
zbyt delikatna, abyś ją zranił. I jeżeli jest ktoś, o kogo musisz się martwić w
tym momencie, to właśnie o Cailin. Ja jak widać, jeszcze żyję i w życiu nie
czułam się tak silna jak teraz – uśmiechnęłam się lekko, w duchu wiedząc, że
nie do końca tak jest. Ale po co ma wiedzieć o tym Malik? – Ona naprawdę cię
lubi i wiem, że ty czujesz to samo. Nie próbuj zaprzeczać, widziałam co się
działo między wami u Rodriguezów. Dlatego zabieraj to wino i biegnij do niej. Ona
zdecydowanie jest tego warta. A jeżeli nic z tego nie będzie – dopiero wtedy
najebiemy się jak mopsy – dokończyłam, widząc jak Zayn jest coraz bardziej
osłupiały. Przez chwilę stał nieruchomo, po czym z lekkim wahaniem wziął wino
ze stołu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jesteś wspaniała,
wiesz? – podszedł do mnie i wziął mnie w objęcia. Odwzajemniłam uścisk, w końcu
wiedząc, że chociaż raz zrobiłam coś słusznego w historii mojej i Zayna.
Czułam, że w końcu Zayn stanie się szczęśliwy. Chciałam, żeby tak było.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Z uśmiechem obserwowałam jak Zayn odjeżdża swoim BMW w stronę
centrum, po czym skierowałam się na górę z zamiarem spakowania paru rzeczy na
dzisiejszą piżamową imprezę. Miałam zamiar naprawdę ostro się nawalić – tak jak
półtora roku wcześniej, kiedy każdy nie miał takich problemów i co drugi dzień
chodził na kacu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Mimowolnie spojrzałam na moje zdjęcie z Niallem stojące obok
łóżka. Patrzenie na nas, takich uśmiechniętych i beztroskich, spowodowało, że
dziura w moim sercu znów się otworzyła. Wiedziałam jednak, że postąpiłam
właściwie. Ostatni raz rzuciłam okiem na zdjęcie, jak mantrę powtarzając <i>kiedyś mi za to podziękujesz, Niall. </i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">A dziura w sercu wciąż była większa i większa…<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i><span style="font-size: x-small;">Zayn.</span></i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Stałem pod drzwiami Cailin, kolejny raz naciskając dzwonek. Wiedziałem,
że jest w domu, jej głośno szczekający szczeniak zdemaskował ją. Postanowiłem nie
dawać za wygraną i kolejny raz nacisnąłem dzwonek. Zero odzewu. Westchnąłem, po czym usiadłem pod jej drzwiami. Mowa Mags
o tym, że Cailin naprawdę coś do mnie czuje, podziałała na mnie jak kubeł
zimnej wody. Zupełnie nie umiałem sobie z tym poradzić, przecież odkąd poznałem
Mags, miałem nadzieję, że kiedyś dopuści mnie do siebie na tyle, aby nasza
znajomość przeszła na wyższy poziom. Niestety, to zawsze był Niall… Jednak
teraz, kiedy pojawiła się moja szansa, na drodze pojawiła się zakochana Cailin.
Mags miała rację – Cai była zbyt delikatna aby ją zranić. Nie chciałem robić
tego kolejny raz. W głowie wyświetlił mi się obraz jej roześmianej buzi, kiedy
tańczyliśmy razem na barbecue. Była śliczna, kiedy się uśmiechała. Na to
wspomnienie kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. Nie miałem jednak
pewności, czy to, co do niej czułem było wystarczająco silne, aby zapomnieć o Mags…
Mimo targających mną niepewności, wyjąłem z kieszeni telefon, wybierając numer.
Po czwartym sygnale usłyszałem cichy głos.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dlaczego dzwonisz?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Chcę pogadać. Przeprosić.
Spędzić miło wieczór.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza. Cailin milczała,
jednak nie miałem wątpliwości, że zastanawia się nad moimi słowami. Po chwili
usłyszałem westchnięcie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Mam dość, Zayn.
Wybieraj. Albo ja, albo Mags. Nie możesz zjeść ciastka i mieć je jednocześnie. Określ
się z końcu. Jeżeli wybierzesz ją – w porządku. Jeżeli jednak chcesz, aby nasza
znajomość trwała nadal, zapukaj w drzwi, tak, jak kiedyś.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i>Dwa razy szybko, raz wolno. </i>Nasz sekretny szyfr, który mieliśmy w zwyczaju
stosować w naszych pierwszych schadzkach. <i>Wciąż
pamiętała. </i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Cailin rozłączyła się. Wstałem i
stanąłem naprzeciwko drzwi, powoli zmierzając do pukania, jednak moja pięść
zatrzymała się w połowie drogi. Wciąż nie byłem pewien. Obraz uśmiechniętej Cailin,
zastąpiły chwile z Mags, które znaczyły dla mnie więcej niż można to było sobie
wyobrazić. Z drugiej strony nigdy nie będę drugim Niallem Pieprzonym Horanem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Serce waliło mi ze zdenerwowania; czułem wielką presję i nie
wiedziałem co robić. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Po kilku minutach analizowania wszystkich za i przeciw, wziąłem
głęboki oddech. Miałem nadzieję, że decyzja, którą podjąłem będzie właściwa.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jesteś! –
krzyknęła radośnie Pen, otwierając mi masywne drzwi. Weszłam do środka i
spojrzałam z rozbawieniem na jej czerwoną jednoczęściową piżamę w logo 1D. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Myślałam, że już z
tego wyrosłaś – wyszczerzyłam się.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie mogłam się
powstrzymać - powiedziała głupkowato,
wciskając mi szklankę z drinkiem. – Idź się przebrać, w takim odzieniu nie masz
szans wejścia na tą epicką imprezę – powiedziała, znikając za ścianą. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dom Harry’ego nie zmienił się ani trochę od czasu, kiedy byłam tu
ostatni raz. Chłopak wciąż nie wymienił pękniętego w Halloweenową imprezę
kafelka, a na oknach wisiały te same zasłony. To miejsce sprawiało, że w mojej
głowie roiło się od napływających wspomnień. Technicznie rzecz biorąc to
wszystko zaczęło się od tamtej imprezy. Nasze przebrania, jedzenie octowych
Walkersów, popijanie wódki mlekiem, leżenie na chodniku, szalone karaoke…
Miałam wrażenie, że im bardziej nie chciałam myśleć o Niallu, tym więcej
wspomnień z nim w roli głównej napływało do mojej głowy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Próbując uporać się z moimi myślami, udałam się do pokoju
gościnnego, gdzie przebrałam się w moją niebieską piżamę i z wódką i winem
zapakowanymi w torbę, udałam się do pokoju skąd dochodziła głośna muzyka. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jesteś! Błagam,
zabierz je ode mnie – błagalny głos Harry’ego doszedł do moich uszu. Spojrzałam
na niego i z całych sił próbowałam się nie śmiać. Chłopak ubrany był w koszulę
nocną z Hello Kitty, a część jego gipsu pokryły kwiatki, gwiazdki i serduszka. Spojrzałam
na Elenę, która tłumiąc w sobie śmiech, ocierała łzy. Obserwowałam, jak Pen
podchodzi do chłopaka, całuje go delikatnie w czubek głowy, po czym związuje
jego niesforne loki w wysokiego koczka i diabolicznym wzrokiem patrzy na Elenę, która cicho wyjmuje
zza siebie mazaki, a następnie na mnie. Posłałam przepraszające spojrzenie
Hazzie, a następnie łapiąc rzucone w moją stronę mazaki, rzuciłam się w stronę
czystego kawałka gipsu. Słysząc rozpaczliwy pisk Harry’ego i wyklinanie nas od
najgorszych dziewczyn ever, poczułam, że ten wieczór naprawdę będzie
niesamowity.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Siedziałam po lewej stronie Harry’ego, pozwalając, aby jego zdrowa
ręka malowała na moim ramieniu jakieś dziwne rysunki. Impreza trwała w
najlepsze – z każdą minutą stężenie
alkoholu w mojej krwi rosła. Elena robiła przepyszne drinki, Penelope z gracją
psychopaty śpiewała najnowsze piosenki <i>FabFive</i>,
ja próbowałam stworzyć nowy język, a Hazza przeżywał z nami katorgi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Gotowe –
wybełkotał, podając mi lusterko. Spojrzałam w nie i ujrzałam wielkiego penisa
na moim policzku. Niezłe połączenie, pomyślałam, widząc, na czole kwiatki,
napis „cipa” i „największa fanka 1D”. Kompletnie nie przejmując się rysunkami
na mojej twarzy, podeszłam do Hazzy, dając mu siarczystego buziaka w policzek. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Wynocha –
powiedział zadziornie, próbując mnie odsunąć od siebie jak najdalej. Zaśmiałam
się, sięgając po telefon i robiąc z nim kolejne <i>selfie. </i> Bawiłam się naprawdę
świetnie. Podśpiewując piosenkę, która właśnie leciała, podeszłam w stronę
Eleny, która pomimo swojego stanu, szczebiotała do telefonu jak nigdy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Z kim ona gada,
chomiczku? – krzyknęłam w stronę Pen, która właśnie oddała swoją twarz w ręce
mistrza rysunku, Harry’ego.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zgaaaaaaadnij! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Przez moment stałam, zastanawiając się, z kim Elena mogłaby
prowadzić tak żywiołową rozmowę, mając trzy promile we krwi, podczas kiedy ja
będąc w tym samym stanie nie potrafię powiedzieć alfabetu w kolejności. Nagle Bóg
postanowił się nade mną zlitować i mnie olśnić.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie! – wrzasnęłam
i wyszczerzyłam się w stronę Eleny, która pokazała mi środkowy palec. – Ona i
Louis? Serio? – zwróciłam się w stronę Pen i Harry’ego, którzy pokiwali
energicznie głowami. Kątem oka zauważyłam, że Harry dyskretnie zapina zamek
błyskawiczny od piżamy Pen. A więc historia znów zatacza koło - czy ostatnio
moje życie to jakieś pieprzone <i>deja vu?</i>
<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zamiast użalać się nad tym, że czuję się jak piąte koło u wozu,
postanowiłam, wzorem Eleny, zadzwonić do kogoś. Nie zastanawiając się dłużej
wybrałam numer i mając gdzieś fakt, że zapewne go obudzę, czekałam aż usłyszę
jego głos. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Wiem, jest późno,
a ty nie lubisz kiedy budzę cię w środku nocy, ale wiesz co? Mam to w dupie,
jestem pijana – zaczęłam, kiedy tylko usłyszałam jak odebrał. – Chciałam ci
tylko powiedzieć, że wcale sobie nie radzę. Jest mi cholernie ciężko ze
świadomością, że już nigdy nie będziemy razem. Za błędy się płaci… Szkoda, że
my zapłaciliśmy za to najwyższą cenę. Nie wiem dlaczego to robię, po prostu
musiałam to zrobić… Z całych sił próbuję być silna, jednak cały czas atakują
mnie wspomnienia. I to jest cholernie uciążliwe, wiesz? Bo widzisz, wspomnienie
jest jak ulubiony fragment książki. Mimo że czytasz go tysiące razy i tak
zawsze do niego wrócisz, czy tego chcesz czy nie. Ja mam masę wspomnień, z których można by
zrobić opasły tom, którego tytuł składałby się jedynie z dwóch liter: TY. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">To właśnie ty jesteś moim ulubionym fragmentem naszej wspólnej
powieści, w którym chcę się zatracać się na okrągło. Kocham cię, Niall,
pamiętaj o tym. <i>Zawsze.<o:p></o:p></i></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Pospiesznie rozłączyłam
się, czując, że do oczu napływają mi łzy. Mimo że znów samoistnie rozwaliłam
się emocjonalnie, poczułam się lepiej. On musiał o tym wiedzieć. Biorąc głęboki
oddech, wróciłam do pokoju, starając się przywrócić swój humor do momentu zanim
zadzwoniłam do Nialla. Położyłam telefon na podłodze, po czym sięgnęłam po
drinka. Nagle mój telefon zasygnalizował nadejście nowej wiadomości.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span class="MsoSubtleEmphasis"> - Kto pisze do naszej Mags o tak później porze? – Harry sięgnął
ręką po mój telefon, zanim zdążyłam zdać sobie z tego sprawę. Kiedy rzuciłam
się, aby go odzyskać, Elena odciągnęła mnie od niego, ponaglając chłopaka, aby
w końcu przeczytał smsa. – </span><span class="MsoSubtleEmphasis">Na jego miejscu
zapłaciłbym każdą cenę, aby znów być z tobą.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Uh, ale romantyk z tego
Daniela!<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> -Prawnik-skurwysyn? – spytała Elena, podbiegając do Pen i
Hazzy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Daniela? – spojrzałam oszołomiona na Harry’ego. – Dlaczego
Ramos do mnie napisał? – spytałam zdezorientowana. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Ujrzałam jak Pen wyrywa Stylesowi mój telefon
i coś w nim przegląda.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Może dlatego, że przed chwilą do niego zadzwoniłaś?<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span class="MsoSubtleEmphasis">Jak na szpilkach
czekałam na Ramosa w umówionym miejscu. Wciąż miałam kaca, jednak nie to było
najgorsze – myśl, że do właśnie on usłyszał to, co miałam zamiar powiedzieć
Niallowi, sprawiała, że czułam się jak ostatnia idiotka. Widząc go idącego w
moją stronę, moje serce zabiło mocniej. Nie miałam pojęcia jak się zachowa w
stosunku do mnie. Gdyby nie to, że w zamian za urocze spędzenie popołudnia
dostanę papiery gwarantujące rozwiązanie sprawy </span><span class="MsoSubtleEmphasis">Trekstock</span><span class="MsoSubtleEmphasis">, już dawno
spieprzyłabym stąd i nigdy więcej nie spojrzała mu w oczy. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Widząc, jak Ramos kroczy
ku mnie w innym stroju, niż widziałam go dotychczas, na chwilę zapomniałam o
tym, jak wielką kretynką jestem. Dan wyglądał zupełnie inaczej w dżinsowych
spodniach do kolan, białym T-shircie i koszuli w kratę. Na nosie miał czarne
Ray Bany, a jego roztrzepane włosy, sprawiały, że wcale nie wyglądał jak nadęty
prawnik.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Hej – powiedziałam nerwowo. Dan uśmiechnął się do mnie,
również się ze mną witając. – To gdzie idziemy? – spytałam, rozglądając się
wokół. W pobliżu nie zauważyłam żadnej restauracji, kawiarni albo chociaż budki
z kebabem. Uśmiech blondyna stał się szerszy. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Chodź. Obiecałem ci niezapomniany dzień – powiedział
tajemniczo, po czym wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę samochodu. Posłusznie
wsiadłam na miejsce pasażera, kompletnie nie mając pojęcia dokąd mnie zabiera.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Gdzie jedziemy? – spytałam, widząc, że opuszczamy Londyn,
jednak w odpowiedzi dostałam jedynie kolejny tajemniczy uśmiech.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zobaczysz. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Przez kilka następnych
minut siedzieliśmy milcząc. Ciszę w samochodzie przerywała jedynie muzyka
lecąca w radiu. W połowie nowego kawałka Rihanny, nie wytrzymałam.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Przepraszam.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Za co? – Ramos obrócił głowę w moją stronę. Poczułam, że
się czerwienię. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Za… no wiesz. Wczoraj. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - W porządku. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Znów cisza. Zaczynało doprowadzać
mnie to do szału. Nim zdążyłam znów się odezwać, Ramos zaparkował samochód, po
czym wyszedł i otworzył przede mną drzwi, nim zdążyłam sama to zrobić.
Zaskoczona jego manierami, podążyłam za nim, kierując się w stronę grupki
ludzi, która stała, opierając się o barierki. Zaniepokojona spojrzałam na
Daniela, który widząc moje spojrzenie, uśmiechnął się szeroko.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Nie bój się – powiedział.
– Nic ci się nie stanie, kiedy jesteś ze mną. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Postanowiłam uwierzyć w
jego słowa, pozwalając aby wziął mnie za rękę i prowadził. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Gdzie właściwie jesteśmy? <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Niedaleko Wouldham. Tutaj Medway – wskazał na rzekę
przepływającą pod mostem – jest najgłębsza.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zszokowana spojrzałam na
niego, zastanawiając się, po jaką cholerę mnie tutaj zabrał.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Chcesz mnie zabić? – zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam
jego śmiech.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Zabicie cię, to ostatnie co chciałbym zrobić, Mags –
powiedział miękko, a pode mną ugięły się kolana. Ramos, kiedy nie był odziany w
garniak i nie recytował paragrafów, był zupełnie inną osobą. Taką, którą
mogłabym nawet polubić. – Będziemy skakać na bungee.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Stanęłam jak wryta, nie
wiedząc, co powiedzieć. On chce, abym skoczyła na bungee. Kurwa. Samo patrzenie
z tego mostu przyprawiało mnie o zawroty głowy. Przecież ta cholerna rzeka
znajdowała się jakieś sto metrów pod nami!<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Widząc moją reakcję, Dan
stanął naprzeciwko mnie i położył mi ręce na ramionach. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Na początku miałem zamiar zabrać cię na najwyższą ściankę
wspinaczkową w Londynie, ale kiedy usłyszałem w nocy to, co mówiłaś, doszedłem
do wniosku, że trochę zmienimy plany. Bungee będzie odpowiedniejsze niż
ścianka. – powiedział.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Jesteś fanem sportów ekstremalnych, czy coś? <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - To moje drugie życie. Myślałaś, że jestem tylko gburem,
non stop chodzącym w garniturze i napierdalającym paragrafy jak Meserszmit? –
zaśmiał się, a ja uśmiechnęłam się głupkowato. Tak właśnie myślałam, Ramos. –
Cóż, muszę cię rozczarować. Poza pracą jestem całkiem fajny – powiedział dziarsko,
a ja wybuchłam śmiechem. – Nie bój się. Skoczymy razem – dodał, patrząc mi
oczy. Nie miałam pojęcia dlaczego, jednak widząc jego spokojne, zielone tęczówki,
postanowiłam mu zaufać. W końcu i tak nie wyjdę przy nim na większą idiotkę niż
wczoraj.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Dobrze – powiedziałam,
kierując się w stronę ludzi. – Zróbmy to.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Stałam na krawędzi
barierki spoglądając w dół. Myśl, że za chwilę miałam się najzwyczajniej w
świecie rzucić w mostu, napawała mnie przerażeniem, ale też ekscytacją.
Spojrzałam na Dana stojącego obok mnie, który tak jak ja był ubrany w tą całą,
śmieszną uprząż. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Pamiętaj, na mój znak pociągniesz za tą linkę – kolejny raz
instruował mnie, a ja pokiwałam głową w geście zrozumienia. Tessa, jedna z
koleżanek Daniela, która pomogła mi zapiąć te wszystkie paski i linki, posłała
mi pokrzepiające spojrzenie. Wciąż nie byłam pewna, czy naprawdę chcę to
zrobić, jednak widząc Ramosa cieszącego się jak dziecko, postanowiłam, że
dołączę się do jego zabawy. – Gotowa? – spytał, wyciągając ku mnie rękę. Trzymając
się kurczowo barierki, podałam mu szybko swoją dłoń. Moje serce waliło jak
oszalałe, a krew w żyłach pulsowała. Wzięłam głęboki oddech, po czym skinęłam
głową. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Na trzy. Raz.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Poczułam jak moje
wnętrzności skręcają się w jedną całość. Głośno przełknęłam ślinę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Dwa.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Serce przyspieszyło do
zastraszającego tempa. Ścisnęłam mocniej rękę Daniela. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nagle przed oczami
przemknęła mi twarz Nialla.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> - Trzy. <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Oboje jednocześnie
puściliśmy barierkę. Poczułam jak moje ciało bezwładnie szybuje ku dole, a
jedyne co widzę to coraz bardziej oddalające się twarze ludzi stojących na
moście. Pomimo strachu, byłam podekscytowana. Ramos miał genialny pomysł. W
mojej głowie nie było już wspomnień, myśli, niczego. Byłam tu i teraz i jedynie
mój głośny krzyk dawał mi do zrozumienia, że to się dzieje naprawdę. Wciąż
trzymałam rękę Daniela, który krzyczał równie głośno co ja. Nagle Dan krzyknął
coś w moją stronę, a ja natychmiast pociągnęłam za odpowiednią linkę, która
odpięła mnie od liny. Moja dłoń puściła rękę Ramosa; poczułam, że zaczynam
spadać szybciej. Z oddali usłyszałam jeszcze krzyk blondyna, jednak to nic nie
dało. Z impetem wpadłam w wodną taflę. Woda natychmiastowo wdarła mi się do
ust. Otworzyłam oczy i widziałam tylko słabe światło przebijające się pod wodę.
Próbowałam wypłynąć na powierzchnię, jednak jedna z lin zahaczyła o moją stopę,
uniemożliwiając pracę nogami. Próbowałam rozwiązać supeł, jednak z każdą
sekundą zaczynało brakować mi powietrza. Zaczęła ogarniać mnie panika.
Rozpaczliwie szukałam wzrokiem Ramosa, jednak nigdzie go nie widziałam. Wciąż próbowałam
rozwiązać supeł, jednak brakowało mi sił. Jedyne co widziałam momenty, w
których Niall mówił mi, jak bardzo mnie kocha. Kiedy otrząsnęłam się z letargu,
zdałam sobie sprawę, że światło jest coraz słabsze, a ja opadam powoli na dno.
Panika ogarnęła mnie całkowicie. Wpadłam w pułapkę z której nikt nie mógł mnie
wydostać. A może takie właśnie było moje przeznaczenie? Może historia w końcu
skończy zataczać koło?<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span class="MsoSubtleEmphasis">Może, </span><span class="MsoSubtleEmphasis">pomyślałam, zanim moje powieki opadły. Ostatnią rzeczą, która pojawiła
się w mojej głowie pojawiła się Pen, krzycząca z całych sił, abym się nie
poddawała. A potem? <o:p></o:p></span></span></div>
<br />
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">A potem nie było już
nic.</span><span style="font-size: medium;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">_____________________________________________________</span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Heeeej, przepraszam, że znów się spóźniłam z dodaniem, ale musiałam skończyć ten rozdział tak, a nie inaczej :) Dziękuję, że tyle czekaliście na nowy rozdział, obiecuję Wam, że na następny nie będziecie musieli czekać tyle :) </span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span class="MsoSubtleEmphasis"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Ponadto dziękuję bardzo za tyle obserwatorów i ponad <b>40 000 </b>wyświetleń! Ja pierdole, to więcej, niż mieszka ludzi w moim mieście xD </span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
+ jeżeli macie, skargi, zażalenia, bądź cokolwiek, klikajcie w zakładkę PYTANIA, chętnie odpowiem na każde :D</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
To już wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie tego rozdziału i mam nadzieję, że widzimy się już niedługo! </div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Kocham Was! xxx</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com43tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-41968436981580101222013-12-03T20:42:00.000+01:002013-12-03T20:42:24.538+01:0012. You're so toxic.Następnego dnia obudziłam się z niemiłosiernym bólem głowy, który przeszywał każdy nerw mojej czaszki. Ignorując chęć zwymiotowania na puchaty dywan z flagą Hiszpanii, niechętnie otworzyłam jedno oko, nie do końca zdając sobie spawy, gdzie tak naprawdę się znajduję. Kolory ścian pokoju, w którym przebywałam, sprawiały, że jeszcze bardziej miałam ochotę zwymiotować wszystkie moje organy. Znów zamknęłam oczy, starając się nie przywoływać do głowy wściekłożółtych ścian i krwisto czerwonych dodatków. Kiedy po kilku głębokich oddechach nieco doszłam do siebie, zaczęło do mnie docierać, co działo się wczorajszej nocy. Barbecue w ogrodzie Rodriguezów przybrało o wiele większy rozmach niż przypuszczałam. Z rozmyślań wyrwał mnie głośny jęk dochodzący z prawej strony. Delikatnie obróciłam głowę w tamtą stronę i w drugim końcu pokoju ujrzałam bezwładnie leżącą Penelope, której tyłek w czerwonych stringach wypinał się w moją stronę.<br />
<div>
- O mój Boże... - usłyszałam. - W życiu nie czułam się gorzej - jęknęła, ociężale przekręcając się tak, że teraz widziałam jej twarz; z lekka się przeraziłam, kiedy ujrzałam jej okropne sińce pod oczami. <br />
Spojrzałam na nią z miną zbitego psa, próbując poskładać do kupy to, co pozostało mi w pamięci - brat Penelope próbujący mnie poderwać, dziadek Martin, Cailin, która przyszła z Zaynem, tańce z Louisem, pijana Elena... Zaraz, czy Niall też tam był?<br />
Na myśl o swoim chłopaku, momentalnie doszło do mnie, że to własnie dziś, Niall wybiera się do laboratorium oddać próbkę swojego DNA. <i>Witamy w rzeczywistości.</i><br />
- Pen - powiedziałam słabo. - Co robiłam wczoraj?<br />
- Powinnaś raczej spytać, czego nie robiłaś - prychnęła, a ja natychmiastowo podniosłam się z dywanu. Spojrzałam na nią z otwartą buzią.<br />
- Co takiego? Boże, Pen, powiedz, że nie zrobiłam czegoś głupiego. - jęknęłam błagalnie, z niecierpliwością oczekując odpowiedzi od przyjaciółki. Ta spojrzała na mnie, i przysunęła się bliżej.<br />
- Poza tym, że wyznawałaś mojemu dziadkowi miłość jakieś sześćset razy, pokłóciłaś się z Niallem, zebrało ci się na romantyczne spędzenie wieczoru z Zaynem, przez co Cailin postanowiła pojechać do domu i zarzyganiu połowy ogrodu, to wszystko było w porządku - spojrzała na mnie, a ja miałam wrażenie, że wszystkie wnętrzności ponownie podchodzą mi do gardła. O mój Boże, to nie może być prawda.<br />
- Co? - szepnęłam, czując, że robi mi się słabo. Miałam cholerną nadzieję, że Penelope robi sobie ze mnie żarty.<br />
- Jesteś idiotką, Mags. Już nigdy nie pozwolę pić ci sherry.<br />
- Czy ja i Zayn... - zaczęłam przerażona.<br />
- Och, oprócz tego, że połowę wieczoru spędziliście trzymając się za rączkę, i szepcąc sobie czułe słówka, a Zayn wyglądał jak pies, któremu przywieziono roczny zapas <i>Pedigree</i>, to nic więcej między wami się nie działo - odparła, a ja odetchnęłam z ulgą. Miałam już dość problemów, nie chciałam do tego jeszcze dokładać tego wątku z Zaynem. Boże, rzeczywiście byłam idiotką.<br />
- Powinnaś przeprosić Cailin. Mówiłam ci, abyś trzymała się z daleka od Zayna. Czy ty kiedykolwiek dasz mu spokój? Ilekroć coś złego dzieje się między tobą a Niallem, zawsze lądujesz w objęciach Malika. Jesteś popierdolona.<br />
- Powiedziałaś, że Niall to kutas!<br />
- Czyli jednak coś pamiętasz? Wiem, co mówiłam i nadal tak uważam. Mógł przecież zadzwonić i powiedzieć, że zabiera tą ciężarną ździrę do szpitala, a nie nie odbierać telefonu. Przysięgam, dzwoniłam do niego tyle razy, że zdążyłam nauczyć się formułki, którą nagrał sobie na sekretarce - westchnęła, masując sobie skronie.<br />
- Pen, on nagrał tylko "<i>Hej, tu Niall, zostaw wiadomość."</i> - spojrzałam na nią pobłażliwie.<br />
- Nie poprawiaj mnie i nie zmieniaj tematu. Wiesz, co myślę na temat twojej zażyłości z Malikiem - spojrzała na mnie oskarżycielsko.<br />
Wiedziałam, że ma rację. Musiałam coś z tym zrobić. Przeproszę Cailin i wyjaśnię sobie wszystko z Zaynem. Tylko najpierw wyleczę kaca. I spotkam się z Niallem. I... dlaczego mam wrażenie, że o czymś zapomniałam?<br />
- Poza tym, skup się teraz na najważniejszej sprawie. Walcz o fundację, a ja i Louis zadbamy o to, aby udowodnić wszystkim, że Sophie Ward kłamie - powiedziała bojowo, po czym wyprostowała się i wlepiła ze mnie wzrok. - A swoją drogą, kiedy spotykasz się z tym całym, skurwiałym prawnikiem? - zapytałam, a ja poczułam, jakby ktoś zrzucił mi cegłówką na głowę. Cholera, wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Nie zważając na ból głowy, w pośpiechu przyczołgałam się do swetra, gdzie miałam telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i spanikowana, momentalnie wstałam. Kurwa.<br />
- Za godzinę!- krzyknęłam, biegając w koło pokoju, nie bardzo zdając sobie sprawę dlaczego to robię. - Pomóż mi! - wrzasnęłam błagalnie, patrząc na Pen. Ta wstała jak oparzona, po czym ciągnąc mnie za sobą zaprowadziła do łazienki. Minutę później, wygładzałam swoją poplamioną sosem sukienkę, podczas kiedy Penelope, próbowała dojść do ładu z moimi włosami. Kompletnie zapomniałam o spotkaniu z Danielem Ramosem. Znów się zbłaźnię. Już to sobie wyobrażam - on w swoim idealnie skrojonym garniturze od Armaniego czy innego Hugo Bossa, a ja w poplamionej sosem czekoladowym kiecce. Cudownie.<br />
W takim stroju moje szanse na odzyskanie fundacji na pewno będą większe.<br />
Pięć minut później pakowałyśmy się do samochodu. Z racji tego, że wciąż byłam "wczorajsza", z lekkim wahaniem pozwoliłam prowadzić Penelope. Brunetka była najgorszym kierowcą na świecie i w obawie o swoje życie, wolałam z nią wsiadać do samochodu jako pasażer, jedynie w sytuacjach ekstremalnych, jaką niewątpliwie było dzisiaj spotkanie z Ramosem.<br />
- Ruszaj! - wrzasnęłam, a Pen pospiesznie wcisnęła pedał gazu, tak, że wbiło mnie w fotel. Z przerażeniem obserwowałam jej drogowe wyczyny, i zrozumiałam, że jazda z nią była wielkim błędem, w momencie, kiedy tylko wyjeżdżając z posesji, natychmiast potrąciła kaczkę swoich sąsiadów, która spokojnie spacerowała sobie po dróżce.<br />
Przez całą drogę żarliwie modliłam się, abym dojechała cała, w duchu obiecując sobie, że już nigdy nie wsiądę z tą wariatką do samochodu. Kiedy w końcu znalazłyśmy się w Południowym Londynie, odetchnęłam z ulgą - byłyśmy prawie u celu; szkoda, że nie uświadomiłyśmy sobie, że poniedziałki o te porze są wręcz idealne dla korków. Głośno zaklnęłam, kiedy przy wjeździe do Chelsea, utknęłyśmy w gigantycznym zatorze. Spojrzałam na telefon, uświadamiając sobie, że jestem już spóźniona dobre piętnaście minut. Nie czekając na reakcję Penelope, pospiesznie wysiadłam z samochodu i omijając trąbiące auta, biegiem udałam się na miejsce wyznaczonego spotkania. W głowie wymyślałam już formułki, które choć trochę mnie usprawiedliwią w oczach Daniela Ramosa, jednak nie miałam pojęcia, jak on zareaguje na moje tłumaczenia. Postanowiłam grać na zwłokę; każde wytłumaczenie było lepsze, niż przyznanie się, że wczorajszego wieczoru zalałam się w trupa.<br />
Kiedy byłam bliżej celu, zwolniłam nieco, starając się wyglądać, jakbym spóźnienie się na to cholernie ważne spotkanie miała w planach. Kiedy wyszłam zza rogu Poland Street, już z daleka widziałam sylwetkę blondwłosego mężczyzny w idealnie skrojonym, szarym garniturze. Stał oparty o ściankę przystanku autobusowego, czytając najnowszy numer<i> "OK!". </i>Zdziwiłam się; który facet samoistnie sięgnie bo największe siedlisko wydrukowanych ploteczek? Na pewno musi być z nim coś nie tak. Może jest gejem? Nie miałam czasu się na tym zastanawiać; nim zdążyłam zrobić kolejny krok, wzrok Daniela Ramosa uniósł się ku górze, napotykając moje spojrzenie. Jak najbardziej umiałam, zakryłam plamę na sukience, swoją brązową torbą, po czym z podniesioną głową, udałam się w jego kierunku. Blondyn natychmiast zamknął gazetę i uważnie wpatrywał się we mnie. Kiedy stanęłam naprzeciw niego, na jego twarzy pojawił się nikły uśmieszek. Intensywnie soczysta zieleń jego oczu, rozpraszała mnie za każdym razem, ilekroć spojrzałam w jego twarz. Cholerny prawnik był chyba jednym z najprzystojniejszych kawalerów w Londynie. A może nie jest już kawalerem? Zaraz, on czytał <i>OK!</i>. Na pewno jest gejem.<br />
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam jego głos.<br />
- Chyba nigdy nie przestanie mnie pani zadziwiać. Iście gustowny strój, jak na dzisiejsze spotkanie - powiedział, wolno lustrując moją sylwetkę. Spojrzałam na jego twarz, na której wciąż widniał uśmieszek, i coraz wyżej uniesione brwi, ilekroć jego wzrok kierował się w dół.<br />
Zaczerwieniłam się; kompletnie mnie zatkało. Nie wiedziałam, jak mu odpyskować, przecież jego wypowiedź była niejednoznaczna. Tak czy inaczej postanowiłam być twarda - nie dam się wciągnąć w żadne gierki cholernego prawnika pana Millera. <i>Diabelsko przystojnego prawnika. </i><br />
- Przepraszam za spóźnienie. Miałam, um, małe problemy techniczne - powiedziałam, odgarniając włosy z czoła. - Możemy przejść do rzeczy?<br />
- Oczywiście. Zapraszam - dłonią wskazał mi wejście to jednej z restauracji. Nie zaszczycając go spojrzeniem, otworzyłam drzwi, po czym weszłam do środka; dopiero wtedy uświadomiłam sobie, co tak naprawdę znaczyły słowa Daniela na początku. Zdecydowanie mój ubiór w żadnym stopniu nie pasował do okazji. Wnętrze restauracji było niezwykle eleganckie. Miałam wrażenie, że bogato zdobione żyrandole wręcz krzyczą do mnie <i>wyjdź stąd, nie pasujesz tutaj!. </i>Ignorując swoje dziwne myśli i wzrok kelnera, który prowadził nas do stolika, pozwoliłam, aby Daniel odsunął moje krzesło i usiadł naprzeciwko mnie. Onieśmielona, wpatrywałam się w szkarłatny odcień tapety, która kosztowała zapewne więcej niż kupno mojej fundacji. Z zaciekawieniem lustrowałam wzrokiem kolejne szczegóły zarąbiście drogiej restauracji, kątem oka zauważając intensywny wzrok prawnika. Kiedy chrząknięciem znacząco zaakcentował fakt, iż on również znajduje się tutaj ze mną, ośmieliłam się na niego spojrzeć.<br />
- Może coś zamówimy? Uważam, że sprawy lepiej rozwiązuje się o pełnym żołądku - powiedział, niezwykle mocnym, pewnym głosem.<br />
Bez słowa wzięłam menu leżące przede mną, po czym z wysoko uniesionymi brwiami wodziłam wzrokiem po daniach, które widniały na karcie, a następnie po cenach, które z pewnością przyprawiłyby o zawrót głowy typowego, szarego mieszkańca Londynu. W tym mnie.<br />
Po kilku minutach podszedł do nas kelner chcący odebrać nasze zamówienia.<br />
- Poproszę wodę - powiedziałam, kątem oka uchwycając zdziwione spojrzenie Daniela.<br />
- Dla mnie to samo - zwrócił się do kelnera, po czym spojrzał na mnie. - Jesteśmy w najlepszej restauracji w Londynie, a pani zamawia jedynie wodę? - pokręcił z niedowierzaniem głową.<br />
- Nie lubię przepychu - odparłam, prowokująco patrząc mu w oczy. Blondyn podtrzymywał kontakt wzrokowy, uśmiechając się pod nosem. - Poza tym - kontynuowałam - jestem tu tylko i wyłącznie z powodów zawodowych.<br />
- Ja również.<br />
Jego uśmiech rozszerzył się, a ja za wszelką cenę próbowałam nie wybuchnąć. Pieprzony dupek, myśli, że dam się wciągnąć w jego gierkę. Co to, to nie. Sprawię, że on nieświadomie wplącze się w moją; ja już mu pokaże, kto będzie rozdawał karty, przez wszystkie nasze następne spotkania. O ile jakiekolwiek jeszcze będą.<br />
- Głowa wciąż boli? - Ramos spojrzał na mnie uważnie. Poprawiłam się na krześle, zaskoczona jego wypowiedzią. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dodał: - Mam nadzieję, że barbecue się udało. Twitter jest skarbnicą faktów i ciekawostek, szczególnie profil Penelope Rodriguez- jego uśmieszek znów pojawił się na twarzy.<br />
Pieprzona Penelope i jej chęć dzielenia się wszystkim ze światem. Moja chęć zabicia jej była coraz większa.<br />
- Śledzisz mnie? - zapytałam, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.<br />
- Po prostu wiem więcej, niż ci się wydaje - odparł, wlepiając we mnie swoje niewiarygodnie piękne, zielone oczy. - Muszę wiedzieć, co się dzieje u moich przeciwników. Na tym polega moja praca.<br />
- Czyli twoją pracą jest stalkowanie biednych, nieświadomych ludzi, aby potem roztrząsać ich sprawy w sądzie?<br />
- W rzeczy samej.<br />
Przez następną chwilę zapanowała między nami niezręczna cisza. Podczas, kiedy ja robiłam wszystko, aby na niego nie patrzeć, ten bez żadnego skrępowania wpatrywał się we mnie. Cholera, próbuję mnie rozproszyć. Westchnęłam, po czym spojrzałam na niego. Daniel nadal patrzył się na mnie; dopiero kiedy kelner przyniósł naszą wodę, blondyn przerwał kontakt wzrokowy.<br />
- Więc - zaczęłam niepewnie, nie bardzo wiedząc, do czego dążę. Nadal trzymał mnie kac. - Jak wygląda sprawa fundacji? Pan Miller już nie zmieni swej decyzji?<br />
Uważnie obserwowałam, jak Daniel bierze do ręki szklankę z wodą, upija z niej łyk, po czym niespiesznie odstawia ją na stolik.<br />
- Nie sądzę. Gdyby chciał zmienić decyzję, tak po prostu, dziś nie siedzielibyśmy tutaj razem.<br />
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, znów usłyszałam głos blondyna: <br />
- A co, jeśli nie spotkaliśmy się przypadkiem? - spojrzał na mnie uważnie, ze swoim firmowym uśmieszkiem. Opadłam na oparcie krzesła, uważnie go obserwując.<br />
- Uważam, że ty i ja w jednym miejscu to zupełnie czysty przypadek. Poza tym, nie jesteśmy tu na plotach, tylko omawiać bardzo ważną dla mnie sprawę. Więc skończ snuć swoje głupie teorie, Ramos. Przejdźmy do rzeczy.<br />
Z uniesionymi brwiami obserwowałam, jak uśmiech na jego twarzy powiększa się. Ten człowiek zaczynał doprowadzać mnie do szału.<br />
- Pyskata. Lubię takie - powiedział nazbyt pewnie, co całkowicie mnie rozjuszyło. Wiedziałam, że w tym momencie świadomie wplączę się w jego gierkę, jednak o konsekwencjach pomyślę potem. Cholerny dupek.<br />
- Takie? Czy osoba, w której to powiedziałeś na pewno jest właściwa? Czytałeś <i>OK!, </i>na pewno jesteś gejem - wypaliłam, i z zadowoleniem zauważyłam, że na moje słowa, źrenice Ramosa rozszerzają się. Trafiłam w czuły punkt; jeden zero dla mnie.<br />
- Znajomość najnowszych plotek ze świata showbiznesu punktuje w kontaktach z kobietami; to nie ma nic wspólnego z byciem homoseksualistą.<br />
- Więc robisz to tylko i wyłącznie z czysto egoistycznych pobudek?<br />
Jego jedyną odpowiedzią na moje pytanie był jego intensywny wzrok i figlarny uśmieszek. A jednak. Pieprzony cwaniaczek.<br />
- Jesteś okropny.<br />
- Wiem. Ale to właśnie sprawia, że kobiety mnie kochają.<br />
- I zbyt pewny siebie.<br />
- A to nie znaczy, że cię onieśmielam.<br />
- Dość - przerwałam, uświadamiając sobie, na jak bardzo niewłaściwy tor zeszła nasza rozmowa. - Porozmawiajmy o sprawie <i>Trekstock. </i>W końcu po to tutaj przyszliśmy.<br />
Daniel spojrzał na mnie spod swoich ciemnych rzęs, opierając splecione dłonie na stole. Po chwili poruszył się i sięgnął do swojej teczki, wyjmując z niej plik dokumentów.<br />
- Proszę - podał mi je. - Tu jest pozew, a tu - wskazał na drugi dokument - dokument notarialny potwierdzający realną wartość budynku. Jak widzisz, cena, po której nabyłaś lokal, była zdecydowanie za niska - kontynuował, podczas gdy ja studiowałam jedną z kartek.<br />
- Myślałam, że pięćset pięćdziesiąt tysięcy funtów za taki lokal to wystarczająca kwota - mruknęłam, nadal wpatrując się w dokument.<br />
- Pięćset pięćdziesiąt tysięcy? - prawnik wyprostował się na krześle. - Miller mówił, że na jego konto wpłynęło jedynie dwieście piętnaście tysięcy. To dlatego zdecydował się na pozew.<br />
Natychmiast spojrzałam na niego. Na jego twarzy po raz pierwszy widziałam zdezorientowanie.<br />
- To niemożliwe. Przecież pieniądze wpłacałyśmy od razu po otrzymaniu aktu od wnuczki Millera. Jak to się stało? Trzysta trzydzieści pięć tysięcy jakimś kurewsko magicznym sposobem zniknęły z jego konta? Co to wszystko ma znaczyć? - nie panowałam już nad sobą. Miałam w dupie to, co Ramos o mnie pomyśli. W tamtym momencie, jedyne o czym myślałam, to o nożu leżącym tuż obok talerza, zastanawiając się, czy jest wystarczająco ostry, aby za jednym razem przeciąć klatkę piersiową i wyjąć z siebie wszystkie wnętrzności. Chyba tylko to mi zostaje.<br />
- To znaczy, że masz kurewsko wielki problem - odparł Daniel. - Słuchaj, może nie powinienem tego robić, ale pieprzyć to. Pomogę ci. Postaram się wyciągnąć od Millera wyciągi bankowe z ostatnich kilku tygodni, a ty na następne spotkanie przynieś akt, który dostałaś od jego wnuczki.<br />
- Nie chcę twojej pomocy - odpowiedziałam natychmiastowo. - To niedorzeczne, abyś pomagał wrogowi.<br />
- Lubię łamać zasady.<br />
- Nie w tym wypadku.<br />
Czując, że rozmowa znów schodzi na inny temat, wstałam, powoli zbierając się do wyjścia. Ramos natychmiast podążył za mną i w kompletnej ciszy wyszliśmy na zewnątrz. Dzisiejsza pogoda w żadnym stopniu nie przypominała tej typowo londyńskiej. Całe miasto skąpane było w słońcu, a temperatura tego dnia, była wyższa niż w niejednym tropikalnym państewku.<br />
W upajaniu się piękną pogodą przeszkodził mi blondyn, który stając naprzeciwko mnie, skutecznie zasłonił mi słońce.<br />
- Jeżeli zmienisz zdanie, zadzwoń - podał mi kremową wizytówkę, po czym spojrzał mi w oczy. Słońce i jasność na dworze, sprawiała, że zieleń jego oczu była jeszcze bardziej uwydatniona. Cholera, on miał naprawdę piękne oczy. - Do zobaczenia, Mags - dodał, po czym oddalił się w stronę parkingu.<br />
Spojrzałam na mały, prostokątny kartonik, na którym widniała, prosta, czarna czcionka. Daniel Ramos był niezaprzeczalnie najprzystojniejszym dupkiem, jakiego miałam okazję poznać w życiu, jednak nie zmieniało to faktu, że był moim przeciwnikiem. Z drugiej strony, ten typ strasznie mnie intrygował i tłumiłam w sobie chęć skorzystania z jego pomocy. Biłam się z myślami, jednak wiedziałam, że teraz miałam ważniejsze rzeczy do roboty niż rozmyślanie o Ramosie - na przykład rozmowa z Zaynem, spotkanie z Niallem... Obie sprawy przyprawiały mnie o ucisk w żołądku. Znów zachowywałam się jak gówniara, znów nie wiedziałam czego tak naprawdę chcę; wiedziałam jedynie, że znów naważyłam sobie niewiarygodnie dużo piwa, które musiałam sama wypić. A wciąż miałam kaca.<br />
Odwróciłam się i udałam się w kierunku stacji metra. Idąc chodnikiem nagle zauważyłam dziewczynę, która przykuła moją uwagę - jej długie nogi, które uwydatniały króciutkie szorty, luźna koszulka w paski, i niedbały, blond kok na głowie, sprawiały, że wiedziałam, że już ją widziałam. Miałam stuprocentową pewność, kiedy dziewczyna zdjęła swoje przeciwsłoneczne okulary, kiedy pochylała się nad swoim pieskiem, któremu własnie zapinała smycz. Niewiele zastanawiając się, przyspieszyłam kroku, idąc w jej stronę.<br />
- Hej, Cailin! - blondynka uniosła głowę, zdziwiona moją obecnością. Po chwili wyprostowała się i spojrzała na mnie.<br />
- Cześć - ton jej głosu był nadzwyczaj chłodny. Nie dziwiłam się - na jej miejscu przywaliłabym sobie w pysk. - Jak impreza? Słyszałam, że dobrze się bawiliście.<br />
- Taaak - odparłam. - Słuchaj, chciałam cię przeprosić...<br />
- Daj spokój - przerwała mi, poprawiając swoją torbę na ramieniu. - Wiem, że kiedyś ciebie i Zayna coś łączyło. Naprawdę go lubię, ale chcę, żeby był szczęśliwy, skoro on nie czuje do mnie tego, co ja czuję do niego. - Nie miałam pojęcia, do czego dąży. - Zastanów się, czego chcesz i przestań robić mu nadzieję, Mags. Jesteście przecież przyjaciółmi. <i>Tylko </i>przyjaciółmi. I postaraj się uświadomić mu to w końcu. - dodała. Zrobiło mi się głupio, poczułam się jak ostatnia zołza. Ona naprawdę coś do niego czuła, a ja znów weszłam w życie Malika, kolejny raz je komplikując. Spojrzałam na Cailin, kiwając głową.<br />
- Przepraszam - powiedziałam, wkładając w to słowo całe pokłady szczerości, jakie w sobie miałam. Blondynka uśmiechnęła się blado.<br />
- Nie przepraszaj. Po prostu pozwól mu w końcu ruszyć do przodu - odparła. - A teraz przepraszam, muszę już iść. Do zobaczenia - posłała mi uśmiech, po czym wyminęła mnie. Obejrzałam się za nią, po czym udałam się w swoim kierunku. Cholera, ona była taka mądra! Zazdrościłam jej takich pokładów spokoju. Przysięgłam sobie, że zrobię wszystko, aby <i>Zailin</i> nie była tylko wytworem mojej wyobraźni. Z drugiej strony, czy znów mam ochotę bawić się w swatkę? Wszyscy wiedzą, że jestem w tym totalnie beznadziejna.<br />
Nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu.<br />
- Pamiętasz o dzisiejszej wizycie w klinice? - usłyszałam głos Nialla. Żadnego powitania.<br />
- Tak. Co...<br />
- Świetnie, w takim razie będę u ciebie za godzinę - oparł, po czym rozłączył się.<br />
Schowałam telefon do torby, po czym przyspieszyłam kroku. Do listy rzeczy, które spieprzyłam w ostatnich dniach, powinnam dodać punkt o kłótni z Niallem. Świetnie, czy mogło być jeszcze gorzej?<br />
<br />
<br />
Godzinę później siedziałam w samochodzie obok Nialla. Przez większość czasu milczeliśmy, wsłuchując się w jedną z balladek McFly, która właśnie leciała w radiu. Starałam się zachowywać spokój, jednak przychodziło mi to z trudem. W końcu nie wytrzymałam.<br />
- Przepraszam - powiedziałam cicho.<br />
- Dlaczego mi to robisz? Doskonale wiesz, że oboje przechodzimy ciężki okres i cholernie cię potrzebuję w takich momentach. Dlatego proszę, puśćmy wczorajszy wieczór w zapomnienie i po prostu bądź ze mną tutaj, teraz.<br />
Kiwnęłam głową, po czym położyłam swoją dłoń na jego udzie. Niall nakrył ją swoją, nie odrywając wzroku od jezdni. Zdałam sobie sprawę, że pomimo tego, iż nie miałam zamiaru tolerować Sophie, byłam wplątana w to wszystko tylko i wyłącznie z jego powodu. A myśl, że chcę w tym wszystkim brać udział, oddalała się ode mnie coraz bardziej.<br />
Po kilku minutach znaleźliśmy się w klinice. Na jednym z beżowych korytarzy czekała już na nas Sophie i... Zayn. Uścisk w moim żołądku zacieśnił się; spojrzałam pytająco na Nialla.<br />
- Musiał tu przyjść, przecież on nas tu umówił.<br />
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Niall w strusim tempie podbiegł do brunetki.<br />
- Jak się czujesz? Wszystko w porządku?<br />
Dziewczyna kiwnęła głową. Spojrzała na mnie uśmiechając się blado. Mruknęłam niezrozumiałe "cześć", po czym wpatrywałam się w Nialla, który traktował swoją byłą, ciężarną dziewczynę, jak najdelikatniejszą istotę na ziemi. Niewiele myśląc, opadłam na plastikowe krzesło tuż obok Zayna. Ten spojrzał na mnie.<br />
- Musimy pogadać - szepnął, a ja automatycznie kiwnęłam głową. Jeżeli mieliśmy sobie cokolwiek wyjaśniać, lepiej właśnie tutaj, w miejscu neutralnym, którym było laboratorium. Czas zacząć ogarniać swoje życie, nie mogę non stop być chodzącą papką.<br />
Po kilku minutach zza drzwi wyszedł facet w białym kitlu, niosący koszyczek w wypełnionymi próbówkami. Zayn automatycznie podniósł się z krzesła, witając się z nim. Mężczyzna kazał nam poczekać jeszcze chwilę. Kiedy wrócił, zaprosił do gabinetu Zayna i Sophie. Odprowadziłam ich wzrokiem, po czym spojrzałam na Nialla, który właśnie przeglądał ulotki dotyczące zdrowych właściwości szpinaku. Zabolało mnie to, że nawet do mnie nie podszedł. Wyglądaliśmy jak dwójka zupełnie obcych dla siebie ludzi. Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie byliśmy tak blisko siebie i jednocześnie tak daleko. To boleśnie dawało mi do zrozumienia, że być może to początek końca. Bezpowrotnego.<br />
<br />
Po kilku sekundach Zayn wyszedł zza drzwi, podchodząc do Nialla.<br />
- Załatwione. Wyniki dostaniesz pod koniec dnia. A teraz idź tam - powiedział.<br />
- Jak to zrobiłeś? Przecież na takie wyniki czeka się z miesiąc!<br />
- Zapłaciłem mu.<br />
Niall spojrzał na niego z niedowierzaniem, po czym obdarzył go uciskiem i wszedł do gabinetu. Zayn podszedł do mnie, po czym usiadł na swoim poprzednim miejscu.<br />
- Słuchaj, cały dzień rozmyślałem na ten temat i w końcu do mnie dotarło... To, co działo się wczoraj, zostaje między nami,ok? Byliśmy pijani, dobrze wiemy, że na trzeźwo, żadna ze wczorajszych sytuacji nie miała by miejsca - dodał. - Naprawdę zależy mi na Cailin... na tobie... i nie chcę, aby nasza przyjaźń ucierpiała. Straciłem cię na półtora roku, nie chcę tego znów. Kocham cię i wiedz, że jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu.<br />
Niewiele myśląc przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam.<br />
- Zawsze możesz na mnie liczyć, Zayn - powiedziałam cicho, czując, że zbiera mi się na płacz. Podczas gdy Niall zajmował się czym innym, Malik poświęcał mi swój czas, wspierał mnie i nie pozwalał załamywać się bardziej, niż to możliwe. Siedząc w jego objęciach i wdychając zapach jego perfum, mój mózg odważył się pomyśleć, że może wtedy, półtora roku wcześniej powinnam była dokonać innego wyboru niż ten, przez który miałam teraz więcej zmartwień niż kiedykolwiek. Teraz, kiedy Zayn Malik dał mi do zrozumienia, że między nami nie ma już nic oprócz przyjacielskiej miłości, naprawdę zaczęłam czuć, że moje miłosne wybory sprzed półtora roku były całkowicie nietrafione. A ja już nie mogłam nic z tym zrobić. W końcu dostałam nauczkę.<br />
<br />
<br />
Kiedy znalazłam się w Ealing, był już popołudnie. Niall po dość czułym, jak na ostatnie dni, pożegnaniu, odwiózł Sophie to jej mieszkania, a ja zadzwoniłam po Penelope, czując, że jej głupie gadanie jest jedyną rzeczą, która pozwoli mi zapomnieć o dzisiejszym dniu. I jak zwykle, nie myliłam się - gadanina mojej przyjaciółki o tym, jak wczorajszego wieczoru widziała Elenę całującą się z Louisem w ogrodowej altanie skutecznie zajęła moje myśli. Musiałam przyznać, że nie miałam pojęcia, co się działo wczorajszego wieczoru wśród moich znajomych, a z tego, co opowiadała mi Pen, to wymagało porządnej herbaty i kilku godzin do przegadania. Stojąc przed furtką domu, obie poczułyśmy charakterystyczny zapach kadzidełka drzewa sandałowego. Spojrzałyśmy na siebie zaniepokojone.<br />
- Zjarali się drzewem sandałowym? Ostro - Pen pokręciła z niedowierzaniem głową.<br />
Bez słowa podbiegłam do drzwi, zastanawiając się, co takiego zastanę. Od momentu zerwania z Pen, Mateusz wpadał na coraz dziwniejsze pomysły radzenia sobie z tą sytuacją. A Josh, jako wierny przyjaciel, totalnie mu w tym pomagał.<br />
Kiedy odważyłam się otworzyć drzwi, ze środka wydostały się kłęby dymu, a do uszu dobiegła mnie dziwna, indyjska muzyka. Razem z Penelope weszłyśmy do salonu, gdzie dym dosłownie kuł w płuca, a muzyka była głośniejsza. Z salonu zniknęło większość mebli, a te które zostały, były przykryte kolorowymi, satynowymi płachtami. Na środku salonu po turecku siedział Mateusz i Josh, z zamkniętymi oczami, medytując. Spojrzałam na zszokowaną Pen, która niczym zahipnotyzowana wpatrywała się w to, co właśnie wyprawiał mój kuzyn. Ich dziwne medytacje nie zrobiły na mnie największego wrażenia; dopiero kiedy ujrzałam, w co ubrani są chłopcy, udzielił mi się szok Penelope. Mateusz miał na sobie dziwne, pomarańczowe, luźne spodnie i tunikę w takim samym kolorze. Josh natomiast miał na sobie <i>damskie</i> sari. Obaj mieli na środku czoła czerwone kropki. To dostatecznie sprawiło, że stałam z doszczętnie rozdziawioną buzią. Po kilku chwilach faceci zauważyli nas, wolno wstając z podłogi.<br />
-<i> Namastei</i>, dziewczęta - Josh ukłonił się nisko, a Penelope ryknęła śmiechem. Spojrzałam na ich komiczne ciuchy, rodem z hinduskiego filmu, po czym dołączyłam do mojej przyjaciółki. Czy ja właśnie trafiłam na plan <i>Czasem słońce, czasem deszcz?</i> Kiedy tylko przestawałyśmy się śmiać, wystarczyło jedno spojrzenie na ich idiotyczne kropki między oczami, aby znów wybuchnąć śmiechem. Kiedy po kilku minutach udało nam się doprowadzić do stanu, w którym nie płakałyśmy ze śmiechu, Penelope wzięła parę głębokich oddechów, aby dojść do ładu ze sobą.<br />
- Przepraszam, czy was popierdoliło? - spytała, po czym znów się zaśmiała.<br />
- Najświętszy budda nie toleruje przekleństw - powiedział Josh, ponownie siadając na swoim dywaniku.<br />
- Co? - uniosłam wysoko brwi. Mateusz podszedł do mnie, przykładając swojego kciuka do mojego czoła.<br />
- Od dziś jestem buddystą. To jedyne wyjście, aby osiągnąć wewnętrzny spokój. Czuję, że moja nirvana jest blisko - odparł Mateusz, a ja uporczywie walczyłam z tym, aby nie zacząć się śmiać. Nirvana? O czym on mówi!? Każdy jego następny pomysł jest coraz gorszy. Już zaczęłam się bać, co wymyśli jutro.<br />
- Nirvana? Jak blisko!? Są w Londynie!? O mój Boże, Mags, koniecznie musimy iść na ich koncert! - wrzasnęła Pen, a ja spojrzałam na nią, zastanawiając się, czy ona naprawdę jest tak głupia, czy tylko udaje. Po chwili przeniosłam wzrok na Mateusza, który znów uraczył nas swoim głębokim głosem.<br />
- Pomedytujcie z nami, proszę. Jutro razem z Joshem wylatujemy do Tybetu.<br />
- Co? - razem z Pen spojrzałyśmy na niego. Ten nie zważając na nasze miny, kontynuował.<br />
- Potrzebujemy zmiany. Lecimy na parę dni do klasztoru. Będziemy medytować, synchronizować się z naturą, uczyć się, jak bardziej kochać świat...<br />
- Synchronizować z naturą?! - Pen spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Najpierw zsynchronizuj swój mózg! Nigdzie nie jedziesz, nie pozwalam ci! - wrzasnęła, rzucając się na niego. Ten postawił ją do pionu i odsunął od siebie na długość jego ramienia.<br />
- Nie krzycz, Penelope. Oddychaj... Właśnie tak... Usiądź, pomedytujmy... - mówił do niej spokojnie, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy ten koleś w pomarańczowych lumpach, to na pewno członek mojej rodziny. Po kilku minutach zauważyłam jak klatka Pen miarowo unosi się i opada, po czym odwraca się od Mateusza i podchodzi do mnie.<br />
- Ta medytacja to wcale nie taki głupi pomysł. No co się tak patrzysz, przebieraj się w dresy, i tak nie mamy co robić powiedziała, całkowicie ignorując fakt, że patrzę na nią jak na wariatkę. - Idę do samochodu, gdzieś tam mam spodnie do jogi - powiedziała, po czym natychmiastowo wybiegła z domu.<br />
Stałam w swoim domu w Ealing, w kłębach dymu drzewa sandałowego, w uszach rozbrzmiewała mi hinduska muzyka, a moi przyjaciele wyglądają niczym wyjęci z bollywoodzkiej produkcji filmowej. Czy wszystko ze mną w porządku? Czy na pewno trafiłam do dobrego domu?<br />
Mimo tego że uważałam ten cały chaos za najbardziej popieprzoną rzecz, która przytrafiła mi się dzisiejszego dnia, postanowiłam dołączyć się do szajki tych popaprańców. Penelope miała racje, tak nie miałam co robić, a wszystko inne było lepsze, niż rozmyślanie o moim gównianym życiu; kto wie, może byłam jeszcze gorzej porąbana niż Josh, Mateusz i Penelope?<br />
Pospiesznie udałam się na górę, aby przebrać swoje ciuchy, by po chwili siedzieć w salonie z pozostałą trójką, praktykując coś na kształt medytacji. O dziwo Pen miała rację - to faktycznie trochę podziałało. Może też powinnam wyjechać do jakiegoś Tybetu, aby zsynchronizować się z naturą? Buddyzm to faktycznie fajna religia.<br />
Wieczorem faceci na chwilę porzucili swoje medytację, na rzecz drinka na patio. We czwórkę siedzieliśmy na wiklinowych fotelach, podczas kiedy chłopaki zażarcie dyskutowali z Pen o buddyzmie. Przysłuchiwałam się tej rozmowie, w rękach obracając telefon i zastanawiając się, czy nie zadzwonić do Nialla. Kiedy już wybierałam jego numer, zauważyłam, że w kuchni ktoś zapala światło i po chwili w drzwiach patio stanął mój chłopak, w ręku trzymający białą kopertę. Wszyscy, widząc poważną minę blondyna, zamilkli i w wyczekiwaniu spoglądali na niego. Ten wbił we mnie swoje błękitne tęczówki. Koperta wciąż był zamknięta. Zdałam sobie sprawę, że ten kawałek papieru znajdujący się w środku jest odpowiedzią na dalszą przyszłość.<br />
Przyszłość nie tylko Nialla, ale również każdego z naszych przyjaciół. Świadomość tego, co kryło w sobie wnętrze koperty, którą blondyn położył na stoliku, była bardziej przerażająca niż niejeden horror. A żadne z nas nie było gotowe, aby się z tym zmierzyć. I nikt nie miał odwagi sięgnąć po ten cholerny, biały prostokąt, który wciąż niewinnie leżał na stole.<br />
W końcu nie wytrzymałam napięcia. Ostrożnie sięgnęłam po kopertę, po czym rozerwałam jeden z rogów. Serce waliło mi coraz mocniej, kiedy czytałam każdą następną linijkę. Po chwili odłożyłam kartkę tam, gdzie leżała przed kilkoma sekundami. Siedziałam nieruchomo, wpatrując się w Nialla, który miał minę, jakby miał się zaraz rozpłakać. Moim ciałem targały różne emocje - wszystko skumulowało się w jeden, wielki chaos. I znów nie potrafiłam sobie z tym poradzić.<br />
Ja już wiedziałam. Wszystko już wiedziałam.<br />
- I co? - spytała zaniepokojona Penelope. - No mów! - ponagliła mnie.<br />
Wzięłam głęboki oddech.<br />
- To...<br />
<br />
<br />
__________________________________________________________<br />
Rozdział nie jest najwyższych lotów, ale mam nadzieję, że podobał się Wam choć trochę :)<br />
Przepraszam, że nie dodałam rozdziału w weekend, ale naprawdę nie miałam czasu :<<br />
W następnym rozdziale będę miała dla Was niespodziankę, tyle na razie mogę powiedzieć :)<br />
Do zobaczenia już nie długo, kocham Was xxx</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com41tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-7882580872884866352013-12-01T20:55:00.003+01:002013-12-01T20:55:47.227+01:00INFORMACJA Hej, z racji tego, że nie miałam w weekend czasu na pisanie, nowy rozdział pojawi się w czwartek :)<br />
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;c<br />
Jeżeli chcecie, mogę Wam wrzucić jednego z one shotów, które gdzieś zalegają na dnie mojego laptopa, aby umilić Wam czekanie na nexta :)<br />
Do zobaczenia i mam nadzieję, że spotkamy się w dwunastym rozdziale ;)<br />
KOCHAM WAS xxxxx<br />
<br />
<br />
+ mały sneak peak nowego rozdziału:<br />
<br />
<i>Po kilku minutach podszedł do nas kelner chcący odebrać nasze zamówienia.</i><br />
<i> - Poproszę wodę - powiedziałam, kątem oka uchwycając zdziwione spojrzenie Daniela.</i><br />
<i> - Dla mnie to samo - zwrócił się do kelnera, po czym spojrzał na mnie. - Jesteśmy w najlepszej restauracji w Londynie, a pani zamawia jedynie wodę? - pokręcił z niedowierzaniem głową.</i><br />
<i> - Nie lubię przepychu - odparłam, prowokująco patrząc mu w oczy. Blondyn podtrzymywał kontakt wzrokowy, uśmiechając się pod nosem. - Poza tym - kontynuowałam - jestem tu tylko i wyłącznie z powodów zawodowych.</i><br />
<i> - Ja również.</i><br />
<i>Jego uśmiech rozszerzył się, a ja za wszelką cenę próbowałam nie wybuchnąć. Pieprzony dupek, myśli, że dam się wciągnąć w jego gierkę. Co to, to nie. Sprawię, że on nieświadomie wplącze się w moją; ja już mu pokaże, kto będzie rozdawał karty, przez wszystkie nasze następne spotkania. O ile jakiekolwiek jeszcze będą. </i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-89969434468742438612013-11-23T00:13:00.000+01:002013-11-23T00:20:29.141+01:0011. Viva la vida! cz. IISiedziałam obok Penelope i Louisa, którzy prowadzili zawziętą konwersację na temat świec zapachowych. Miejsce po mojej drugiej stronie wciąż pozostawało puste, a dochodziła ósma. Przysłuchiwałam się rozmowie, jednak zastanawiałam się, gdzie do cholery jest Niall. To niemożliwe, aby jechał tak długo. Dyskretnie wyjęłam telefon z kieszeni i jak na komendę otrzymałam wiadomość. Beznamiętnie wpatrywałam się w głupie<i> "Przepraszam, coś mi wypadło. Spóźnię się x". </i>które wysłał mi Niall. Schowałam telefon, po czym uśmiechnęłam się do Lou i Pen. Oboje wlepili we mnie pytający wzrok.<br />
- Coś nas mało - powiedział Lou. Spojrzałam na niego zdziwiona, mierząc wzrokiem całą długość stołu, gdzie siedziało z pięćdziesiąt hiszpańskich głów, z zapałem pochłaniających narodowe potrawy, a następnie w drugą stronę, gdzie kilka osób zdążyło już zawładnąć parkietem. - Nie o to mi chodzi - prychnął, widząc moje wysoko uniesione brwi. - Nie ma Nialla, Matty'ego, Josha, Harry'ego... To nie to samo, co kiedyś - westchnął wkładając sobie do buzi kolejną porcję krewetek. Zauważyłam, że wspomnienie o Mateuszu, brunetka znów poruszyła się niespokojnie. Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ Louis został zaciągnięty przez Elenę na parkiet, który usytuowany został kilka metrów za stołami.<br />
Korzystając z chwili spokoju, odwróciłam się do Pen.<br />
- Właśnie, chyba miałyśmy o czymś porozmawiać - spojrzałam na nią wymownie. Pen bez słowa wzięła do ręki kieliszek z winem, po czym opróżniła go jednym łykiem. Głośno odstawiła go na stół, po czym wytarła usta ręką.<br />
- Wciąż jestem na to za trzeźwa, Mags - powiedziała, wodząc wzrokiem za brązowowłosą partnerką Liama, która właśnie kołysała biodrami obok jednego z wujków Pen, w rytm jakieś piosenki. - Chodźmy zatańczyć, ta piosenka jest genialna! - krzyknęła, boleśnie łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę parkietu. Po początkowym stawianiu oporu, postanowiłam rozluźnić się i cierpliwie czekać na przyjazd mojego chłopaka. Może faktycznie coś musiało go zatrzymać? Ujęłam dłoń Pen i zaczęłyśmy wirować na parkiecie, udając wielce zakochaną parę, z jakiegoś tanecznego filmu. Nie zdążyłyśmy dokończyć naszego układu; zaledwie kilka chwil potem, znalazłam się w ramionach Louisa, który zaczął okręcać mnie wokół własnej osi, sprawiając, że za wszelką cenę próbowałam zakryć mój tyłek, który wskutek obrotów obnażyła moja kiecka.<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=Pv0PAchVGCw" target="_blank">[muzyka]</a><br />
- Saaaaaamba! - krzyczał radośnie, a ja wybuchnęłam śmiechem, kiedy jedna z jego ciotek, nadal tańcząc, krzyczała do niego nerwowo:<br />
- To nie Brazylia! Żadnej samby, bawimy się po hiszpańsku, <i>mi querido!</i> - tonacja ciotki Pen w połączeniu z jej tańcem wyglądała niezwykle komicznie. Zgodnie odsunęliśmy się w inną część parkietu ,aby więcej nie mieć do czynienia z patriotyczną ciotką Rodriguez. Przez następne kilka minut wyginaliśmy się w jeden z przebojów Enrique Iglesiasa. Louis okazał się naprawdę dobrym tancerzem. Kiedy próbowałam troszkę odetchnąć, zarzuciłam mu ręce na szyję i oparłam głowę o jego obojczyk. Uspokajając oddech, uchwyciłam spojrzenie Alexa, który tańcząc z którąś ze swoich kuzynek, który co chwilę puszczał mi oczko. Wzdrygnęłam się, po czym odkleiłam się od Louisa. Spojrzałam w górę, gdzie niebo z granatu przeobraziło się w czerń, a to mogło oznaczać jedno - było już późno, a Niall wciąż nie dotarł. Przeprosiłam Lou i skierowałam się w stronę stołu. Usiadłam na swoim miejscu i biorąc do ręki kieliszka, i pociągając z niego sporego łyka wina. Z zachwytem wpatrywałam się w obrazki prezentujące się na parkiecie. To było coś niesamowitego patrzeć na ludzi, którzy z niebywałą lekkością poruszali się na parkiecie. Seksowne ruchy damskiej części imprezy były czymś naprawdę godnym uwagi. Z zazdrością obserwowałam, z jak wielkim seksapilem porusza się tańcząca Andrea Rodriguez razem z mężem. Uśmiechnęłam się, kiedy usłyszałam krzyk ojca Pen "<i>Julio, nie patrz!</i>", po czym zasłonił ręką twarz Iglesiasa znajdującego się na sukience żony, i pocałował ją. Rodzice Pen byli niezwykle żywiołową i radosną parą; podpatrując ich zachowanie, dostrzegłam kilka cech charakteryzujących Pen - teraz miałam stuprocentową pewność, że moja przyjaciółka nie była adoptowana.<br />
Spojrzałam na stół, gdzie każdy talerz przyozdobiony był serwetką z konturami Katalonii. Patriotyzm Rodriguezów, podkreślany na każdym kroku, nie wiedzieć czemu rozczulał mnie i zaczęłam żałować, że ja nie potrafię kochać swojego kraju, tak jak oni kochają Hiszpanię. Obróciłam głowę, po czym ujrzałam dziadka Pen, jej kuzyna i Liama, którzy prowadzili ożywioną rozmowę w drugim końcu stołu. Westchnęłam, czując, że znów tracę humor. Wyjęłam telefon, po czym wybierając numer Nialla, czekałam na odzew z jego strony. Nic z tego - po kilku sygnałach usłyszałam jego głos informujący mnie, abym zostawiła wiadomość.<br />
- Gdzie jesteś? Odezwij się, zaczynam się martwić - powiedziałam szybko, czując na sobie wzrok Liama. Pospiesznie schowałam telefon, i znów skierowałam swój wzrok. Zauważyłam Penelope, żwawo tańczącą z Louisem, Elenę wyginającą się z którymś kuzynem Pen i Cailin wpatrującą się w Zayna jak obrazek, kiedy ten ostentacyjnie przechylił ją w dół parkietu. Uchwyciłam jego delikatny uśmiech, kiedy niemal stykali się czołami. Cholera, oni naprawdę do siebie pasowali. Nagle zauważyłam, spojrzenie Malika. Gwałtownie odwróciłam głowę, po czym pospiesznie wstałam z miejsca, uprzednio wypijając kieliszek sherry, i skierowałam się w stronę Liama. Bez słowa, wyciągnęłam dłoń w jego stronę, jednak zanim brunet zorientował się o co chodzi, moją dłoń ujął dziadek Martin, zachwycony, że ktoś w końcu poprosił go do tańca. Liam posłał mi przepraszająco-rozbawione spojrzenie, po czym odwrócił się, szukając kogokolwiek, aby pójść z nim na parkiet.<br />
Dziadek Penelope okazał się niesamowitym tancerzem. O ile wiedziałam, że Penelope odziedziczyła po mamie fanatyzm do idoli, tak Alex swoje puszczanie oczek, miał po dziadku, który co nanosekundę raczył mnie wzrokiem w stylu <i>"mam na ciebie ochotę, złotko"</i>. Było to co najmniej dziwne, jednak przy tym człowieku zapominałam o tym, że mam zły humor - jego żarty i umiejętności taneczne doprowadziły mnie do bólu brzucha - tak, jak wtedy nie śmiałam się chyba nigdy. Kiedy dziadek Martin obrócił mnie, zamiast powrócić do niego, znalazłam się w ramionach kogoś innego. Spojrzałam zaskoczona na Zayna, który posyłając mi figlarne spojrzenie, dał mi do zrozumienia, że czas pokazać wszystkim, jak się tańczy.<br />
Przez następne kilka taktów piosenek, toczyliśmy swoistą walkę, aby dojść do tego, które z nas jest lepszym tancerzem. Malik z łatwością wykonywał różne obroty, przejścia i inne tego typu rzeczy, czym zadziwił mnie. Kiedy skończyliśmy swoje parkietowe akrobacje, nie zdążyłam zamienić z nim żadnego słowa - Cailin delikatnie obróciła go w swoją stronę, ja natomiast zostałam przygwożdżona do parkietu przez Penelope, która poczuła już nadmiar sherry w swoim organizmie. Razem z Louisem pomogliśmy jej wstać, po czym posadziliśmy ją na kamienny murek, znajdujący się tuż obok pięknie oświetlonego lampkami drzewa. Pen jeszcze przez chwilę chwiała się na boki, po czym spojrzała na mnie.<br />
- Muszę z tobą pogadać, Mags - jęknęła. Posłałam Louisowi dyskretne spojrzenie, po czym chłopak ulotnił się w kierunku stołu. Odwróciłam się w stronę Pen, która miała minę, jakby lada moment miała wybuchnąć płaczem.<br />
- Wczoraj... poszłam do szpitala, do Harry'ego - zaczęła.<br />
- A to niespodzianka - prychnęłam, jednak widząc jej spojrzenie momentalnie zamilkłam.<br />
- Był tam Matty... - powiedziała cicho, a ja momentalnie zamarłam. Co Mateusz robił z Hazzą w jednym pomieszczeniu?! - Kiedy miałam wejść do Harry'ego, on własnie wychodził... Stałam na tym głupim korytarzu i nie wiedziałam co robić. Po prostu nie wiedziałam. - opuściła głowę.<br />
Oparłam się o murek, nie wiedząc co powiedzieć. Kompletnie nie spodziewałam się, że usłyszę takie coś. Czułam, że otaczają mnie coraz dziwniejsze sytuacje, które sprawiają, że moje myśli, usposobienie i wszystko inne stają się co najmniej absurdalne. Nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów na zapytanie Pen co ma być dalej. Wciągnęłam więcej powietrza do płuc, po czym spojrzałam na nią troskliwie.<br />
- Zabił go? - widząc zmarszczone czoło Pen, zdałam sobie co tak naprawdę powiedziałam. Zanim zdążyłam dodać jakiekolwiek słowa wytłumaczenia, moja przyjaciółka postanowiła kontynuować swoją wypowiedź.<br />
- Masz za słabą głowę na sherry, idiotko. - spojrzała na mnie podirytowana. - Po prostu... nie wiesz jak mi trudno. Nie mam pojęcia co robić. Kocham Matty'ego, ale to Harry sprawia, że... - znów ukryła twarz w dłoniach.<br />
- Że co? - pochyliłam się nad nią, zawzięcie oczekując odpowiedzi. Jeszcze nigdy nie byłam tak ciekawa, co Pen miała mi do powiedzenia.<br />
- Że czuję się... wyjątkowo. Cudownie. Jedno jego spojrzenie, słowo, dotyk sprawia, że przestaję racjonalnie myśleć. A ten wypadek otworzył mi oczy; w końcu potrafiłam się przyznać sama przed sobą, że wciąż o nim myślę... och okej, powiedziałam to do plakatu Harry'ego, który trzymam pod poduszką - Pen ciężko westchnęła. - W każdym razie, nie wiem co robić.<br />
Przez kilka chwil siedziałam bezruchu, w głowie układając sobie fakty, które powiedziała mi Penelope. Z każdym następnym przeanalizowanym słowem uświadamiałam sobie, że nasze życie nie jest już takie same jak wcześniej. Problemy które ostatnio dotknęły nas wszystkich, sprawiały, że byliśmy bardziej doświadczeni życiowo niż niejeden człowiek w kwiecie wieku. I to dało mi do zrozumienia, że życie jest jedną, wielką kupą gówna, a żadne z nas nie ma pojęcia jak się z tego wydostać. Boże, na chuj było nam dorastać. Dopiero tam, na tym kamiennym murku w ogrodzie posiadłości Rodriguezów, uświadomiłam sobie, że ciągle dokonujemy różnych wyborów w życiu. Czasem są one trafione, czasem mniej. Jednak bez względu na to, co wybierzemy, już zawsze będziemy musieli zmierzyć się z konsekwencjami, które niewątpliwie ponosiła teraz Penelope, dokonując swojego, osobistego wyboru. Nieświadomie.<br />
- Wybrałaś Harry'ego, prawda? - spytałam cicho, uważnie obserwując jej reakcje. Ta wolno oderwała swoje plecy od drewnianego płotu i obróciła głowę w moją stronę.<br />
- Nie... Po tym jak zobaczyłam wzrok Matty'ego, nie miałam odwagi wejść do sali Stylesa - mruknęła.<br />
- To w takim razie co robiłaś tyle czasu w szpitalu? - zapytałam, czując, że coraz mniej ogarniałam z tej całej rozmowy.<br />
- Och - Pen prychnęła, poprawiając ramiączka swojej czerwonej sukienki. - Upiłam się z Margo w jej gabinecie. Ta kobieta powinna zostać psychologiem, a nie ortopedą. I dlatego zamierzam pójść za jej radą i nie robić nic. Niech oboje pokażą, któremu na mnie bardziej zależy - odparła, wyraźnie zadowolona z tego, co właśnie powiedziała. Spojrzałam na nią, powoli składając sobie wszystko w jedną całość.<br />
- Czyli... na jakiej podstawie wybierzesz tego właściwego? - zapytałam, a Pen wzruszyła ramionami.<br />
- Po prostu będę wiedziała - odpowiedziała lekko, po czym jak z procy wystrzeliła w kierunku parkietu, krzycząc, że musi zatańczyć. Spojrzałam na Penelope obracającą się w ramionach jakiegoś blondyna, po czym spojrzałam na kieliszek stojący obok mnie. Bez większego zastanowienia wzięłam łyka, po czym znów oparłam się plecami o drewniany płot. Spojrzałam w niebo - granat zamienił się w czerń połyskującą miliardami gwiazd, zupełnie tak samo, jak w Mullingar, kiedy razem z Niallem leżeliśmy na dachu jego domu. Myśl o chłopaku dała mi do zrozumienia, że wciąż go tu nie ma. Znów wszystko szło nie tak - zamiast spędzenia świetnego wieczoru w towarzystwie swojego chłopaka, siedzę jak ostatnia sierota na tym murku, samotnie opróżniając kieliszek sherry. <i>Cudownie. </i>Kiedy wpatrując się w kolorowe lampiony zawieszone na przeciwko mnie, któryś z uczestników barbecue postanowił dotrzymać mi towarzystwa. Kiedy obróciłam głowę, aby zobaczyć, kim jest ten idiota, który poczuł potrzebę wspierania mnie w fakcie, iż mój chłopak zwyczajnie mnie wystawił, moim oczom ukazał się Zayn, który, trzymając w ręku dwa plastikowe talerzyki z mięsem z grilla, wyciągał w moją stronę jeden z nich.<br />
- Nic jeszcze nie jadłaś, widziałem - powiedział, patrząc mi w oczy. Całkowicie zahipnotyzowana jego spojrzeniem, automatycznie sięgnęłam po jeden z talerzy. Jego ciemne oczy błyszczały w świetle lampionów, sprawiając, że mogłabym patrzeć w nie godzinami. Stop, znów myślę za dużo. Poza tym, Zayn przyszedł tu z tą blondynką.<br />
- Niall przyjedzie, zobaczysz - powiedział pokrzepiająco, widząc, jak smętnie przesuwam jedzenie na talerzu. - Jestem tego pewien, Mags.<br />
- Mam nadzieję - mruknęłam.<br />
- Jak się bawisz?<br />
- W porządku, dzięki. Dziadek Pen jest naprawdę dobrym tancerzem - powiedziałam, w myślach przywołując momenty naszych wspólnych wywijańców.<br />
- Taa, widziałem. Najlepsza para wieczoru - wyszczerzył się. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.<br />
- Ty też nieźle tańczysz. A właśnie, gdzie twoja dziewczyna? - zapytałam, nie umiejąc się powstrzymać. Zayn spojrzał na mnie badawczo, po czym lekko uśmiechnął się.<br />
- Cailin nie jest moją dziewczyną. Jest tylko... koleżanką - powiedział.<br />
<i>Na koleżankę nie patrzy się w taki sposób, jak Ty na nią! Nie kłam, Zayn!</i><br />
- Nie myśl sobie, że między nami coś jest, po prostu, chciałem z nią przyjść - dodał szybko.<br />
- Dlaczego mi o tym mówisz, Zayn? - zapytałam, obserwując go uważnie. Nim zdążyłam usłyszeć odpowiedź, podszedł do nas Liam, prosząc mnie do tańca. Ostatni raz spojrzałam na Zayna, który zmieszany wpatrywał się w swoje dłonie. Uśmiechnęłam się do bruneta, pozwalając prowadzić się na parkiet. Czując na swojej talii dłoń Liama, postanowiłam, że z całych sił spróbuje się dobrze bawić. Zapomnę, że mój chłopak zwyczajnie mnie wystawił. Będzie fajnie, tak po prostu.<br />
Przez następne parę piosenek, faktycznie zapomniałam o tym przykrym incydencie. Śmiałam się i wirowałam na parkiecie, co jakiś czas wymieniając parę słów z Payno. Co jakiś czas widziałam również ukradkowe spojrzenia Zayna, który tańczył z Cailin. Cholera, to, co było między nimi, zdecydowanie nie było koleżeństwem. Postanowiłam jednak nie zaprzątać sobie tym głowy i skupić się na zabawie. Nagle Liam postanowił zrobić gwałtowny obrót, i kiedy już miałam do niego wrócić, okazało się, że wpadłam prosto na Zayna. Chłopak popatrzył na mnie znacząco, po czym ujął moją dłoń. Uśmiechnęłam się, i kiedy mieliśmy zacząć się poruszać, szybkie, taneczne rytmy zmieniły się na rzecz powolnej, gitarowej i romantycznej melodii<a href="http://www.youtube.com/watch?v=ePQoMThoIbE" target="_blank">.[klik]</a>. Nieco skrępowana, pozwoliłam, aby przyciągnął mnie do siebie i powoli wprowadził nasze ciała w kołysanie. Powoli poruszaliśmy się w rytm zmysłowej muzyki. Nasze ciała idealnie się ze sobą synchronizowały. Minęło sporo czasu zanim całkowicie się rozluźniłam i odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie. Znów poczułam, jak historia zatacza koło. Taniec z Zaynem przypomniał mi ten mroźny, styczniowy wieczór, kiedy tańczyliśmy razem w jego apartamencie, co później spowodowało lawinę nieporozumień i nieszczęść, co więcej, od tego właśnie czasu na moim związku z Niallem pojawiła się wielka, głęboka rysa, której o tej pory nie mogliśmy naprawić. Właśnie wtedy, tańcząc z Malikiem, uświadomiłam sobie, że wcale nie miałam pewności, czy drugie wejście do tej samej rzeki było dobrym pomysłem. Jak na razie, ponowne życie z Niallem, przysporzyło mi wiele niespodzianek - szkoda tylko, że większość z nich nie była specjalnie optymistyczna. Może tak miało być?<br />
Pozwoliłam sobie przybliżyć swoją twarz do jego. Chłopak instynktownie przyciągnął mnie do siebie mocniej. Nie miałam pojęcia czy dobrze robię, jednak moje myśli gnały niczym stado koni - może ponowne wpatrywanie się w tak bardzo uwielbiane przeze mnie błękitne tęczówki było najzwyczajniejszym w świecie błędem? Może zamiast w niebieskie oczy, powinnam była wpatrywać się w te brązowe, które właśnie błyszczały na przeciwko mnie, od których wręcz biła wiadomość "<i>Cholernie szaleję za tobą!"</i>?<br />
Znów w mojej głowie pojawił się jeden wielki mętlik. Z jednej strony nie powinnam była tak myśleć, z drugiej jednak Niall kolejny raz mnie zawiódł...<br />
Nasz taniec stał się bardziej intymny, zmysłowy i pełen sprzecznych uczuć; nasze oczy nie oderwały się od siebie ani przez sekundę. Jego spojrzenie kolejny raz mnie zahipnotyzowało. Kątem oka zauważyłam, że ktoś miał zamiar przerwać nasz taniec, jednak Zayn, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku, całkowicie zignorował osobnika. Znów znaleźliśmy się we własnym świecie, do którego nikt z zewnątrz nie miał dostępu. Wiedziałam, że nie mogę dopuścić do sytuacji, w której znów będę myśleć o nim za dużo, wszak Malik miał już partnerkę na dzisiejszy wieczór, a ja wciąż byłam zajęta. Usiłowałam uporczywie z tym walczyć, jednak cichy głosik w mojej głowie powtarzał mi niczym mantrę "<i>on zawsze wybierze ciebie", "Niall ma dziecko z inną. Chcesz być tą drugą?"</i>. Nie chciałam być. Miałam dość problemów. Mroczniejsza strona mnie wygrała - miałam zamiar spędzić ten wieczór z Zaynem, jednocześnie mając gdzieś wszystkie konsekwencje dotyczącego tego wieczoru. Jeżeli ktokolwiek na tej imprezie miał sprawić, że będę się dobrze bawić, to był to właśnie Zayn Malik, mój najlepszy przyjaciel, któremu "świadomie-nieświadomie" znów mieszałam w głowie swoim niezdecydowaniem i niejednoznacznymi sygnałami.<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Cailin</i></span><br />
Szłam niepewnie pośród chmary ludzi, stojących w ogrodzie, wzrokiem szukając Zayna. Obiecał, że będzie czekał na mnie przy stole, kiedy wrócę z toalety. Kiedy po miłej rozmowie z Eleną, odświeżona wyszłam z łazienki, na miejscu, gdzie siedzieliśmy, znajdowały się dzieciaki, podkradające ze stołu butelkę sherry. Westchnęłam, po czym postanowiłam poszukać go na parkiecie. Hiszpańskie rytmy zmieniono na coś bardziej na czasie i teraz większość gości hulała po parkiecie, tańcząc w rytm <i>Hey Ya</i> Outkast. Wciąż czułam się tu obco, mimo iż poznałam większość jego znajomych była bardzo miła; nadal jednak nie poznałam jego najlepszej przyjaciółki - Mags. Gdyby nie to, że wiedziałam, że dziewczyna umawia się z Niallem, pomyślałabym, że Zayn coś do niej czuje. Z jego opowieści wynikało, że jest ona wspaniałą osobą, otwartą i godną zaufania, a ja pierwszy raz w życiu nie chciałam nic, bardziej niż poznać tą dziewczynę. Może zanim znajdę Zayna, uda mi się gdzieś ją znaleźć i zamienić chociaż parę słów?<br />
Nagle wśród tańczących ludzi zauważyłam roześmianego Zayna który wykonywał jakieś dziwne figury. Tuż obok niego zauważyłam śliczną blondynkę w kwiecistej sukience, która wykonywała równie dziwne ruchy, co on. Jej długie włosy spięte w gładki, wysoki kucyk. wesoło podskakiwał razem z nią. To musiała być ona. <i>Mags.</i> Widząc ich razem, uświadomiłam sobie, że nie powinnam się zgadzać na przyjście tutaj. Miałam tego pewność, kiedy Zayn z łatwością zamienił swoją partnerkę na Elenę, podczas, gdy Mags zaczęła tańczyć z Louisem. Nie pasuję tutaj. Oni są jedną wielką paczką, do której nie mam szans wejść. Chyba już do końca życia będę jedynie <i>dziewczyną na jedną noc Zayna Malika.</i> Chyba czeka nas poważna rozmowa. Muszę w końcu wiedzieć na czym stoję. Przecież mówił, że mu zależy...<br />
Odwróciłam się na pięcie, po czym skierowałam się w stronę domu, wyciągając tym samym telefon i dzwoniąc po taksówkę. Nie miałam ochoty na zabawę. Miałam jedynie nadzieję, że Zayn będzie dobrze się bawił. Bo przecież, jeżeli się kogoś kocha, trzeba wykazać odrobinę wyrozumiałości, prawda?<br />
<br />
<br />
<br />
Po godzinie spędzonej na szaleńczych tańcach na parkiecie oraz wypiciu kilku kieliszków wina w towarzystwie przyjaciół, byłam już nieźle wstawiona. Korzystając z chwili, kiedy uwaga wszystkich skupiała się na Louisie i Liamie, opowiadających sprośne i kompletnie bezsensowne żarty, postanowiłam zaczerpnąć naprawdę świeżego powietrza i kawałek się przejść. Było już grubo po północy, jednak pomimo tego wciąż było ciepło jak na koniec maja. Świat lekko wirował mi przed oczami, jednak nie zważałam na to. Na chwilę przystanęłam, przez chwilę podziwiając oświetloną hacjendę Rodriguezów i wsłuchując się w stłumioną muzykę. Usiadłam, na jednym z murków przy wjeździe na posesję i wyciągnęłam telefon. Odblokowałam urządzenie i moim oczom ukazało się powiadomienie o ośmiu nieodebranych połączeniach. Nim zdążyłam zobaczyć, kto dobijał się do mnie o tej porze, zostałam oślepiona przez światła samochodu, który właśnie wjeżdżał na teren posesji. Nagle samochód zatrzymał się i ujrzałam wysiadającego Nialla. W ułożonych włosach, ciemnych dżinsach, białym podkoszulku, na który zarzucił koszulę w kratę wyglądał nieziemsko i z pewnością od razu rzuciłabym się na niego, ale nie. Byłam zła.<br />
- Gdzie byłeś? - zapytałam oskarżycielsko, co sprawiło, że uśmiech natychmiast znikł z jego twarzy.<br />
- Coś mi wyp... - nim zdążył dokończyć, znów się odezwałam.<br />
- Co takiego było ważniejsze od spędzenia ze mną wieczoru? Wiedziałeś jak bardzo mi na tym zależy! - mój głos ze słowa na słowo przybierał ostrzejszy i głośniejszy ton.<br />
- Sophie źle się poczuła, musiałem zawieźć ją do szpitala. Jej ciąża jest zagrożona... - mruknął, a ja poczułam, że gorąco, którego doznałam po wypiciu znacznej ilości sherry, podwaja się.<br />
- Jak to? Byłeś... z nią? - spytałam cicho. Niall pokiwał głową.<br />
- Posłuchaj, jeżeli by coś się stało, czułbym się winny! To moje dziecko!<br />
- A co jeżeli nie?! Co, jeżeli ta suka znów próbuje wyciągnąć od ciebie pieniądze!? Pomyślałeś o tym?!<br />
- Przestań krzyczeć! Miałem nadzieję, że zrozumiesz, naprawdę. Myślałem, że mnie wesprzesz, w tych trudnych chwilach...<br />
- Wesprzeć?! - wrzasnęłam, nie mogąc się opanować. - Czy ty siebie słyszysz!? Może jeszcze grzecznie usunę się w cień, abyś mógł założyć sobie szczęśliwą rodzinkę?! Albo zostanę matką chrzestną? Jedyną rzeczą, której potrzebuję jesteś ty, do cholery! Mam gdzieś Sophie i jej całą ciążową otoczkę, rozumiesz? Bo nie mam zamiaru być tą drugą, dlatego wybieraj - albo ona albo ja.<br />
Niall przez chwilę stał w kompletnym bezruchu, będąc w szoku, po tym, co powiedziałam. Po kilku sekundach, ocknął się, po czym podszedł do mnie bliżej.<br />
- Porozmawiamy jutro - powiedział, po czym poszedł w stronę samochodu. Nie zareagowałam. W milczeniu obserwowałam, jak zawraca i kieruje się w stronę powrotną. <i> Dupek.</i><br />
- Cholera jasna - mruknęłam. - Kurwa.<br />
Nie miałam ochoty użalać się nad sobą i pluć w brodę, za to, że powiedziałam mu co myślę o tej chorej sytuacji. Zasłużył sobie.<br />
Znów usiadłam na murku, kiedy nagle usłyszałam drącą się Elenę, która po chwili podeszła do mnie. Jej rozwalona fryzura i podarte rajstopy dobitnie wskazywały na stan jej nietrzeźwości.<br />
- Co tam, Mags? - spytała żywo. Wzruszyłam ramionami. - W sumie wiesz co? Nie obchodzi mnie to. Chodźmy się bawić! - wrzasnęła mi do ucha, po czym wzięła mi pod rękę, prowadząc w stronę hacjendy.<br />
Kiedy po kilku chwilach dotarłyśmy do pięknego ogrodu, natychmiast zostałam pociągnięta na bok przez Penelope.<br />
-Gdzieś ty była?! Wszędzie cię szukałam! - spytała.<br />
- Niall tu był.<br />
- Jak to!? I nawet nie wszedł? - z jej ust wydobyła się wiązanka soczystych, hiszpańskich przekleństw.<br />
- Był u Sophie. Mówił, że zawiózł ją do szpitala - powiedziałam cicho. - Nie wytrzymałam. Powiedziałam mu, co o tym myślę, a potem kazałam wybierać. Wrócił do Londynu.<br />
Przez moment obserwowałam rozdziawioną buzię Pen i kiedy ten stan jej przeszedł znów zaczęła mówić.<br />
- Kutas - mruknęła. - Oficjalnie stwierdzam, że Niall to największy kutas na ziemi. Nie myśl o tym. Dziś masz dobrze się bawić, nawet jeśli robisz to z Zaynem. Macie moje błogosławieństwo -powiedziała, po czym miała zamiar zrobić krzyżyk na moim czole, jednak w porę zrobiłam skuteczny unik.<br />
- Powtarzasz gesty Mateusza - powiedziałam złośliwie.<br />
- To był czysty przypadek - wyszczerzyła się, po czym dodała: - A teraz chodź, zaraz będziemy puszczać lampiony!<a href="http://www.youtube.com/watch?v=m1-FOxiB9E8" target="_blank"> [nastrój]</a><br />
Przedarłyśmy się przez tłumy kuzynów,ciotek i babć, które już trzymały w rękach białe lampiony. Podeszłam do nich, po czym razem z Pen wzięłyśmy po jednym. Kiedy już miałam iść za nią, poczułam, jak ktoś delikatnie kieruje mnie na bok. Odwróciłam się i ujrzałam Zayna, który uśmiechał się do mnie. Bez słowa podeszłam do niego, po czym przez chwilę wsłuchiwaliśmy się w opowieść mamy Pen na temat symboliki puszczania lampionów szczęścia.<br />
Po kilku minutach odwróciłam się do niego, i kiedy mocowałam z zapaleniem go, Zayn widząc moje nerwowe ruchy, delikatnie wyjął mi go z rąk.<br />
- Robisz to źle - powiedział, po czym zabrał się do zapalenia. Kiedy już to zrobił, położyłam dłonie na podstawę lampionu. Zayn położył swoje dłonie na moich ,po czym szepnął:<br />
- Pomyśl życzenie.<br />
Beznamiętnie wpatrywałam się w papierowy lampion dający niebywałe światło, a następnie spojrzałam na pozostałych, którzy również zabierali się do wypuszczenia swoich światełek w niebo.<br />
Zamknęłam oczy, koncentrując się na tym, czego naprawdę chciałam i co sprawiałoby, że byłabym naprawdę szczęśliwa: <i>ukończyć LSE, abym wygrała proces o fundację, aby Sophie zniknęła, abym już zawsze miała tak oddanych i wspaniałych przyjaciół, aby w Morrison's nigdy nie zabrakło żelków Haribo, aby Niall... abyś nigdy nie wypuszczał mnie z objęć, Zayn</i><br />
Otworzyłam oczy i wolno puściłam lampion, pozwalając, aby poleciał wysoko nad naszymi głowami. Po chwili niebo zapełniło się papierowym kiczem, który naprawdę poprawił mi humor i dał w pewnym sensie nadzieję na lepsze jutro. Uśmiechnęłam się widząc świecące punkciki na naszymi głowami, które były niesamowitym widokiem na tle czarnego nieba z połyskującymi gwiazdami. Obróciłam głowę widząc Elenę puszczającą jeden lampion wraz z Louisem, Penelope z zachwytem wpatrującą się w niebo oraz słysząc okrzyki zachwytu Rodriguezów. Spojrzałam na Zayna, który uśmiechał się, również patrząc w górę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że zupełnie nieświadomie spletliśmy ze sobą nasze dłonie.<br />
Postanowiłam nie myśleć o konsekwencjach tego wieczoru, którego zwieńczeniem było wspaniałe widowisko na niebie, którego byliśmy częściowymi autorami.<br />
Chciałam się upajać tym kawałkiem szczęścia, który dzisiaj stworzyłam wraz z Zaynem. Bo to właśnie mój przyjaciel, sprawił, że dziś czułam się tak, jak chciałam się czuć dzisiejszego wieczoru z Niallem.<br />
Nie miałam pojęcia co wydarzy się jutro. Szczerze powiedziawszy, nie chciałam wiedzieć. Chciałam być tu i teraz.<br />
<i>I byłam.</i><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6j8W70mrUVyS5Z165i_jl8oz-Qj4TN8d6kz1o8DfQGVnItz6takeQCObwbAyrz_3xlHxbOmK911VRpeGTCiUgZ1aR2GCPdawvVefmSG4WRfk5hZ3WkrgfJ9uYWoED69jeVY7v5_hq_EGd/s1600/bbq2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6j8W70mrUVyS5Z165i_jl8oz-Qj4TN8d6kz1o8DfQGVnItz6takeQCObwbAyrz_3xlHxbOmK911VRpeGTCiUgZ1aR2GCPdawvVefmSG4WRfk5hZ3WkrgfJ9uYWoED69jeVY7v5_hq_EGd/s400/bbq2.jpg" width="400" /></a></div>
<i><br /></i>
<i><br /></i><i><span id="goog_371204772"></span><span id="goog_371204773"></span>Przepraszam, że z małym poślizgiem, ale totalnie nie mam czasu na pisanie :< </i><br />
<i>Komentujcie, jeżeli Wam się podoba, macie jakieś uwagi, albo tak po prostu, </i><br />
<i>to naprawdę motywuje. Następny prawdopodobnie w weekend, może wcześniej, kiedy będę miała trochę wolnego czasu :)</i><br />
<i>Trzymajcie się, Kocham Was mocno! xxxx</i><br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com41tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-17140009323271964592013-11-17T20:39:00.000+01:002013-11-17T20:39:44.524+01:0011. Viva la vida! cz. IOparłam się o bok samochodu, ciężko dysząc. Razem z Penelope wpakowałyśmy do auta ostatnie pudła, które miałyśmy zawieźć na miejsce, gdzie odbywało się barbecue Rodriguezów. Kompletnie nie miałam ochoty na tą całą radosną zabawę, jednak postanowiłam pójść za radą Pen i przynajmniej jeden dzień pieprzyć wszystkie problemy, które ostatnimi czasy się pojawiły. Postanowiłam się odprężyć, zapomnieć o dziecku,o Niallu, o Danielu, fundacji i wszystkim innym, co sprawiało, że miałam ochotę wczołgać się pod łóżko i zapłakać się tam na śmierć.<br />
<div>
- Gotowa? - spytała Penelope, patrząc na mnie. Pokiwałam głową, zatrzaskując tym samym klapę bagażnika. Czekała nas ponad godzina drogi, więc musiałyśmy wyjeżdżać już teraz, aby zdążyć pomóc w przygotowaniach.<br />
- Poczekaj, skoczę jeszcze po torbę do domu.<br />
Gwałtownie nacisnęłam klamkę i weszłam do kuchni, szukając swoich rzeczy. W trakcie pakowania jedzenia do torby, zauważyłam Mateusza smętnie wychodzącego z patio. Spojrzałam na niego zdziwiona.<br />
- Będziesz dziś? - spytałam, a on w odpowiedzi pokręcił głową. Zaniepokoiłam się, na pewno było z nim coś nie tak.<br />
- Nie mam ochoty na imprezę, poza tym, mam dużo roboty - mruknął, nawet na mnie patrząc.<br />
- Coś się stało? - zapytałam, teraz naprawdę zaskoczona stanem jego samopoczucia.<br />
- Nic - odparł wymijająco. - Baw się dobrze. - dodał, po czym zniknął za ścianą prowadzącą do komórki, którą przerobił na swój gabinet. Podążyłam za nim wzrokiem zastanawiając się, czy nie zostać w domu i dotrzymać mu towarzystwa, jednak wiedziałam, że nic z niego nie wyciągnę, dopóki on sam nie zechce mi powiedzieć, co tak naprawdę go trapi. Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, po czym wzięłam torbę i wyszłam na zewnątrz.<br />
- Co tak długo? - jęknęła Penelope, patrząc na mnie wymownie. - Zdążyłam pomalować paznokcie! - powiedziała, podsuwając mi pod nos, swoje świeżo pomalowane tipsy.<br />
- Coś się dzieje z Mateuszem - mruknęłam, zapinając pasy i włączając się do ruchu. - Wiesz coś o tym? - zapytałam. Kątem oka dostrzegłam, jak Penelope wierci się niespokojnie na miejscu pasażera. Spojrzałam na nią przez sekundę i widząc jej markotną minę, już wiedziałam, że ona ma coś z tym wspólnego.<br />
- Powiem ci później. Teraz jestem na to zdecydowanie za trzeźwa - odparła.<br />
<br />
Droga do Gravesend, pomimo że miasteczko znajdowało się tuż pod Londynem, ciągnęła się w nieskończoność. W trakcie jazdy nasze humory nieco się poprawiły i znów śmiałyśmy się, fałszując stare przeboje Britney Spears. Wiedziałam, jednak, że pomimo naszej zewnętrznej wesołości, tak naprawdę każda z nas uciekała myślami gdzie indziej. W obliczu wydarzeń z ostatnich dni, wizja dzisiejszej fiesty, przeplatana tańcami w rytm hiszpańskich utworów, wydawała się naprawdę kiepska, jednak moja podświadomość z uporem próbowała mi wpoić do głowy, że na pewno będzie świetna zabawa, no i w bonusie, w końcu poznam rodzinę mojej przyjaciółki.<br />
Kiedy godzinę później zaparkowałyśmy pod wskazany przez Pen adres, oniemiałam. Hacjenda jej rodziny bardziej przypominała pałac królewski, niż <i>zwykły, ceglany domek,</i> o którym mówiła moja przyjaciółka. Kiedy czekałyśmy aż otworzy się automatyczna brama z flagą Hiszpanii, byłam coraz bardziej zdumiona, natomiast Pen coraz bardziej zażenowana.<br />
- Obiecaj mi coś - Penelope zwróciła się do mnie błagalnie. Spojrzałam na nią pytająco. - Obiecaj mi, że po dniu spędzonym tutaj, wciąż będziesz się ze mną przyjaźnić - powiedziała szybko, widząc, jak brama otwiera się do końca, pozwalając na wjechać na teren posesji. Wybuchłam gromkim śmiechem.<br />
- Pen, wytrzymuje z tobą już dwa lata, mogę cię zapewnić, że nic już nic mnie nie zaskoczy - powiedziałam, po czym zaparkowałam tuż obok jednego z pick-upów, które stały nieopodal pałacu Rodriguezów.<br />
- O Boże - jęknęła Penelope, chowając twarz w dłoniach. Spojrzałam na nią, kompletnie nie mając pojęcia o co chodzi. Bez słowa wysiadłam z samochodu i kiedy obróciłam się, wiedziałam, o co chodzi Pen. Z domu wyszło już z dwudziestu domowników, a z pomieszczenia wyłaniali się kolejni. Brunetka zapewne zauważyła moją z lekka przerażoną minę, ponieważ szybko podbiegła do mnie, po czym stanęła przede mną i krzyknęła coś, co skutecznie powstrzymało powitalny orszak w bezpiecznej odległości ode mnie.<br />
Przez chwilę panowała cisza jak makiem zasiał, i po chwili z tłumu hiszpańskiej histerii wyszła szczupła kobieta ze zniewalającym uśmiechem. Podeszła do mnie, aby sekundę później ucałować moje oba policzki.<br />
- Tak się cieszę, że w końcu się poznajemy! Zupełnie nie wyglądasz, jakbyś cierpiała z powodu choroby wenerycznej! - powiedziała radośnie, po czym zamknęła mnie w uścisku. Kiedy tylko kobieta mnie puściła, hiszpański tłum zaczął przepychać się, aby mieć okazję do przywitania się ze mną i Pen. Całe zamieszanie wyglądało bardziej jak tłumy okupujące Cabot Circus podczas promocji, niż zwykłe powitanie w pałacowej hacjendzie Rodriguezów w Gravesend.<br />
Kiedy kilka minut później w końcu wyswobodziłam się z objęć braci, wujków, dziadków i kuzynów Pen, podeszłam do mojej przyjaciółki, która właśnie otwierała bagażnik.<br />
- Choroba weneryczna? Serio? - spojrzałam na nią wymownie.<br />
- Oj nie marudź, musiałam coś wymyślić, aby nie dopuścić do spotkania wcześniej niż teraz - powiedziała twardo, biorąc do ręki pudło z girlandami, którymi miałyśmy udekorować ogród. Westchnęłam zrezygnowana, biorąc jedno z pudeł, po czym udałam się w stronę wejścia. Penelope nigdy się nie zmieni, powinnam była to przewidzieć. Z drugiej strony, powinnam była lepiej dobierać sobie przyjaciół. Kiedy dwa lata wcześniej zagadała mnie na jednym z nudnych wykładów, mogłam ją zbyć, gdybym wcześniej wiedziała, jaką potrafi być kretynką. Kiedy weszłam do wnętrza posesji, kolejny raz mnie zatkało. W środku panował jeszcze większe luksusy niż sobie wyobrażałam, jednak nie to mnie zaskoczyło. Praktycznie z każdej ze ścian spoglądały ma mnie portrety Julio Iglesiasa. Z jednej strony mnie to nie dziwiło,w końcu dowiedziałam się, po kim Penelope odziedziczyła swój przesadny fanatyzm i miłość do gwiazd muzyki, jednak z drugiej strony było z lekka przerażające. Czując się skrępowana w towarzystwie Juliów Iglesiasów, pozwoliłam, aby zniecierpliwiona Pen, pociągnęła mnie za sobą w stronę drzwi prowadzących do ogrodu. Po kilku sekundach maszerowania dotarłyśmy na miejsce. Ogród był przepiękny. Boki porastały pięknymi klombami kwiatów, po prawej stronie znajdował się wielki, murowany grill, a za zawiłym żywopłotem dostrzegłam drewnianą altankę. Całość stwarzała piękne wrażenie, zupełnie jakbym z realnego świata trafiła wprost do jakiegoś baśniowego ogrodu. Chwilę zajęło mi dojście do siebie, po czym ruszyłam za Pen, która szła w stronę drewnianych pali, powbijanych w ziemię, na których miałyśmy zawieszać kolorowe lampki.<br />
Po pół godzinie byłam całkowicie pochłonięta pracą, reszta familii podobnie. Wyglądało to jak wielkie przygotowania do królewskiego ślubu, niż do zwykłego barbecue. Kiedy razem z Pen śmiałyśmy się z jednego z jej kuzynów, mój telefon zaczął wibrować w mojej kieszeni. Widząc na ekranie zdjęcie uśmiechającego się Nialla, automatycznie się uśmiechnęłam.<br />
- Cześć - po drugiej stronie usłyszałam ciepły głos. - Gdzie jesteś?<br />
- W Gravesend, w posiadłości Rodriguezów. Szykuje się niezła fiesta - powiedziałam, widząc, jak tata i dziadek Penelope wsadzają na ruszt wielkiego prosiaka. - Będziesz, prawda? - spytałam. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażałam sobie, aby go tu nie było. Pomimo tego że jego osoba przypominała mi o tym, jak bardzo jest gównianie, Niall był tym człowiekiem, który sprawiał, że nadal funkcjonowałam i umiałam się uśmiechać.<br />
- Nie mógłbym sobie tego odpuścić - odparł, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się. - Przywiozę trochę guacamole! - powiedział lekko, a ja zachichotałam.<br />
- Myślę, że guacamole to niezbyt dobry wybór. Nie sądzę, aby Rodriguezowie wybaczyli ci ten okropny błąd, bo wiesz, oni są dość... - zrobiłam pauzę, szukając odpowiedniego słowa - patriotyczni. - powiedziałam już trochę ciszej, widząc jak jeden z kuzynów Pen, wpatruje się we mnie swoim zezowatym spojrzeniem.<br />
- Na pewno przesadzasz, Mags - odparł. Zza pleców usłyszałam donośny głos dziadka Martina nucącego hymn Hiszpanii. Zdecydowanie nie przesadzałam; oni już są gorsi niż moja własna rodzina. - Powalę ich swoją hiszpańską wersją makareny, zobaczysz! - założę się, że w tamtym momencie Niall wywijał tyłkiem, w głowie odtwarzając sobie kawałek tej piosenki. - Będę o siódmej, kocham cię! - nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, usłyszałam dźwięk oznaczający zakończenie połączenia. Jeszcze przez chwilę stałam z telefonem przyłożonym do ucha, rozpamiętując po raz kolejny jego głos mówiący, że mnie kocha. Wyszczerzyłam się sama do siebie, nie potrafiąc do końca ogarnąć swojego stanu euforii. Kolejny raz zaskoczyło mnie to, jak dwa najzwyklejsze słowa mogły poprawić humor. Może one wcale nie były zwykłe? Przecież ostatnio te słowa, oprócz miłości, niosły mi siłę i nadzieję. Nadzieję, która pomimo tej całej nieciekawej otoki, nie potrafiła zgasnąć. Ja nie pozwalałam jej na to. Wciąż miałam cholerną nadzieję, że wszystko jakimś cudownym sposobem się ułoży, a ja wyjdę z tego wszystkiego cało, bez jakichkolwiek uszkodzeń psychicznych. Tak bardzo chciałam w to wierzyć. <i>Dzisiaj uwierzyłam.</i><br />
Z uśmiechem spojrzałam na zdjęcie Nialla na moim telefonie, po czym w podskokach udałam się w stronę Penelope. Brunetka spojrzała na mnie, całkowicie zaskoczona moim zachowaniem. Posłałam jej uśmiech, po czym bez słowa zabrałam się za dalsze dekorowanie ogrodu.<br />
- Boże, Mags, masz gorsze wahania nastroju, niż kobiety w ciąży - wypaliła, po czym gwałtownie umilkła, zdając sobie sprawę, co powiedziała. - Przepraszam, ja nie chciałam... - zaczęła. - Po prostu nie chciałam, aby to tak zabrzmiało. Nie myśl dziś o niej i tych przeklętym dzieciaku...<br />
Spojrzałam na nią pytająco. Postanowiłam odgrodzić się od natrętnych "ciążowych" myśli i jakoś obrócić to w żart.<br />
- Jakim dziecku, Pen? - spojrzałam na nią. Brunetka spojrzała na mnie z wielkimi oczami, po czym podłapała moją wersję; potrząsnęła głową, mówiąc beztroskim tonem:<br />
- No wiesz, dziecku Sergia i Agorii, tych z "Zaklętej miłości", no daj spokój, opowiadałam ci o tym ostatnio, że kiedy Agoria uciekła sprzed ołtarza z Pablem, bo przecież on rzucił dla niej Mirandę, która okazała się przyrodnią siostrą kuzyna wujka Paoli i wtedy... - paplała bez sensu, a ja już wtedy wiedziałam, że przez najbliższe kilkanaście minut mam ją z głowy. Jeżeli było coś, co pozwalało mi wyłączyć się na chwilę, to właśnie danie kilku minut Pen na streszczenie odcinków jej ulubionej telenoweli. Uśmiechnęłam się pod nosem, całkowicie nie słuchając jej. Wiedziałam, że pomimo jej wrodzonego kretynizmu i szaleństwa była najlepszą przyjaciółką na ziemi. Jedyne, co miałam w głowie, to wciąż słodko brzmiące "kocham cię", powiedziane, przez najlepszego chłopaka pod słońcem. Chłopaka, który ostatnio rani mnie bardziej niż ktokolwiek inny... Ale stop. Dziś wyłączam myślenie. Dziś będę się dobrze bawić.<br />
<br />
<br />
Kilka minut po szóstej, w posiadłości Rodriguezów zaczęli pojawiać się pierwsi goście. Zbliżał się zmrok, co sprawiało, że z każdą minutą postępującej ciemności, byłam coraz bardziej oczarowana wyglądem ogrodu. Lampki ogrodowe były dosłownie wszędzie - Alex z kuzynami pokusił się nawet o obwiązanie nimi jednego z drzew. Kiedy początkowo uważałam ten pomysł za beznadziejny, teraz musiałam przyznać, że robiło to piorunujące wrażenie. Świece w różnych kolorach i ozdobne bukiety poustawiane na stole, potęgowały efekt. Całość wyglądała niczym obrazek wyjęty z jakiegoś pięknego filmu i miłości. Każdy kąt tego miejsca przepełniała magia i za nic nie chciałam aby ten nastrój mnie opuszczał.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw2iiAHAallrAFPoNKNHkuJsN38Q7N0inRc4M95k-Mpau_9CIoFEB4pCmmwstie7FoREMEhxWaJLRlVvUWDTowgzjwT4LmFwsEKsEpv9ZiUNvPtnnYMO11wBCPc9H8szI8xUXQaaiPZp6M/s1600/bbq.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw2iiAHAallrAFPoNKNHkuJsN38Q7N0inRc4M95k-Mpau_9CIoFEB4pCmmwstie7FoREMEhxWaJLRlVvUWDTowgzjwT4LmFwsEKsEpv9ZiUNvPtnnYMO11wBCPc9H8szI8xUXQaaiPZp6M/s400/bbq.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
Razem z Pen, stałam przy wejściu i uśmiechałam się, witając kolejnych kuzynów, ciotki, wujków, braci ciotecznych i kuzynki mojej przyjaciółki, zastanawiając się, jak do cholery mam który kuzyn Martin jest synem ciotki Clarissy, czy też wujka Martina Seniora. Czy nie mogli założyć jakieś plakietki ze swoimi imionami? Byłoby o wiele prościej.<br />
Kiedy mój mózg był o krok od wybuchu na skutek nadmiaru hiszpańskich informacji, z opresji uratowała mnie mama Pen, ubrana w białą sukienkę z wizerunkiem - a to niespodzianka! - Julio Iglesiasa, prosząc, aby pomóc jej w rozstawianiu wszelkiego rodzaju <i>tapas,</i> na długim stole, który robił za bufet. Kiedy kładłam trzeci półmisek ze smakowicie wyglądającymi zakąskami, kolejny raz rąbek mojej sukienki zahaczył o kolce jednego krzaków róż. Cholerna Pen i jej powszechne przekonanie, że na barbecue należy ubrać sukienkę. Przez moment szarpałam się z tym głupim krzakiem, o mało nie wysypując półmiska z krewetkami. Kiedy postawiłam danie na stole, odwracając się, zauważyłam już pierwszych znajomych. W oddali ujrzałam Louisa wesoło gawędzącego z wujkiem Thomasem ( brat cioteczny drugiej linii babci Josefiny - jedyne, co udało mi się zapamiętać spośród niezwykle zawiłej struktury rodzinnej państwa R.), wydawało mi się, że przed oczami przemknął mi Liam w towarzystwie krótko ostrzyżonej szatynki, oraz Elena, która w swojej brzoskwiniowej sukience wyglądała przepięknie, witająca się z tatą Pen. Przez moment złapałam kontakt wzrokowy z Liamem i kiedy starałam się nie przegrać naszej walki, kto mrugnie pierwszy, poczułam czyjąś rękę na swojej talii. Skierowałam zdziwiony wzrok w bok i ujrzałam szczerzącego się brata Penelope.<br />
- Wiesz, że dziś będziesz moja, prawda? - usłyszałam jego piskliwy głos, który starał się brzmieć seksownie. O ile dwunastolatek może mówić seksownym tonem. Boże, o czym ja myślę? Chyba zamieniam się w pedofila.<br />
Widząc jak metr pięćdziesiąt czystego, hiszpańskiego zła szczerzy się do mnie złowieszczo, uniosłam brwi, zastanawiając się, jak spławia się dwunastolatków. Zanim zdążyłam wymyślić jakąkolwiek ripostę, która nie zawierałaby w swojej konkluzji żadnych niecenzuralnych słów, z pomocą przyszła mi mama Penelope, która postanowiła skorzystać z najprostszego wariantu - po prostu pacnęła swojego syna w łeb, krzycząc na niego. Niestety, moja znajomość hiszpańskiego ograniczała się do minimum, jednak z paplaniny pani Andrei zdążyłam wyłapać słowo "<i>imbécil", </i>co sprawiło, że uśmiechnęłam się pod nosem. Gnojek się doigrał. Odeszłam od mamy krzyczącej na Alexa, ukradkiem zerkając na telefon. Siódma była coraz bliżej, a ja wciąż nigdzie nie widziałam charakterystycznej blond czupryny. Kiedy miałam zamiar zadzwonić, nagle przy wejściu do ogrodu ujrzałam Zayna serdecznie witającego się z Penelope. Zaskoczył mnie jego widok. Chłopak posłał mi niepewny uśmiech; już miałam go odwzajemnić, kiedy ujrzałam, jak tuż obok niego pojawia się wysoka blondynka, czule obejmująca go w pasie, która wita się uprzejmie z Pen. Zayn rzucił mi szybkie spojrzenie. Próbowałam się uśmiechnąć, pomachać, czy chociaż odwrócić wzrok, ale... nie mogłam. Stałam jak sparaliżowana, wpatrując się z tych dwoje, zastanawiając się jak to możliwe, aby Zayn nie powiedział nikomu, że z kimś się spotyka. Wizja Malika spotykającego się z kimś sprawiła, że w moją głowę wbił się pocisk, który przeszył na wylot mój mózg. Nie broniłam mu spotykać się z kimś, jednak widząc jak śliczna blondynka z Malikiem u boku kroczy w moją stronę, zrobiło mi się strasznie gorąco. To nie tak, wcale nie byłam zazdrosna, czy coś, ale... <i>przecież mnie kochasz, Malik.</i><br />
- Cześć, jestem Cailin - powiedziała przyjaźnie, wyciągając dłoń w moją stronę. Uśmiechając się lekko, potrząsnęłam jej dłonią, po czym spojrzałam na Zayna, którego wzrok pozostawał nieodgadniony.<br />
- Miło mi cię poznać - w końcu odważyłam się popatrzeć jej w oczy. Nawet w zapadającym mroku jej tęczówki błyszczały szczerością i niewinnością. Wiedziałam, że nie mam do czynienia z żadną suką emanującą nienawiścią na wszystkie strony, tylko ze zwykłą dziewczyną, która wita się ze mną, niczym z dobrą znajomą. Z duchu skarciłam się, za to, że w myślach obrzucałam ją gnojem; byłam idiotką - nie potrafiłam zaakceptować faktu, że mój przyjaciel znalazł sobie kogoś. Postanowiłam posłuchać rozsądku, po czym wdałam się w rozmowę z blondynką, która okazała się niezwykle inteligentną i sympatyczną dziewczyną. Śmiałam się i żywo gestykulowałam, jednak wciąż widziałam ich subtelne gesty - to, jak Zayn muskał jej smukłą dłoń swoją, to, w jaki sposób jeździł palcami po jej talii, to, w jaki sposób ona na niego patrzyła... Nie chciałam tego widzieć, z całych sił próbowałam skoncentrować się na prowadzeniu rozmowy. Na próżno - te cholerne detale za nic nie chciały wyjść w mojej głowy. Wciąż wracały, pomimo mojego oporu.<br />
Po kilku minutach postanowiłam skończyć swoją wewnętrzną katorgę, żegnając się z "Malikami", po czym udałam się w stronę Penelope.<br />
- Nic nie mów - powiedziałam, widząc jej pytający wzrok. Bez słowa wzięłam od niej jej kieliszek z <i>sherry</i> i pociągnęłam sporego łyka, nie zważając na cierpki smak wina.<br />
- Jak bardzo idealna? - spytała, kierując wzrok na Cailin i Zayna, którzy właśnie rozmawiali z Louisem i Eleną.<br />
- Cholernie idealna - mruknęłam, pociągając kolejnego łyka. Pen spojrzała na mnie krzywo. <br />
- Ja tam się cieszę, że w końcu zdecydował się ruszyć do przodu. Ile można ciągle robić krok w tył, prawda? - odparła, patrząc na mnie wymownie. - Widziałam waszą rozmowę. Kiedy podeszli do ciebie, wyglądałaś, jakby trzasnął cię piorun. Co ty robisz, Mags? Nie mąć mu już w głowie - dodała, wyrywając mi kieliszka, upijając odrobinę <i>sherry. -</i> Masz już jednego faceta. A właśnie, gdzie Niall?<br />
- Zaraz będzie - odparłam, siląc się na uśmiech. Pen bacznie spojrzała na mnie.<br />
- Nie oszukasz mnie. Ogarnij się, Mags. Zadzwoń do niego, a potem chodź do stołu. Już nie mogę się doczekać, aż spróbuję gazpacho babci! - pisnęła, po czym jak z procy wystrzeliła w kierunku jedzenia.<br />
Z kieszeni swetra wyjęłam telefon, po czym wybrałam numer Nialla. Po trzech sygnałach usłyszałam tak dobrze znany mi głos.<br />
- Gdzie jesteś? Prawie wszyscy już przyszli.<br />
- Właśnie wyjeżdżam. Do zobaczenia niedługo - odparł, po czym rozłączyłam się. Westchnęłam, po czym spojrzałam w stronę stołu, gdzie goście powoli zajmowali miejsca. Mój humor znów zaliczył wahanie, jednak kiedy przypomniałam sobie, że ten wieczór przeżyję bez zmartwień, rozchmurzyłam się.<br />
- Kochana, siadaj do stołu! Wszystko wystygnie! - po mojej lewej stronie pojawiła się babcia Josefina. Forma kobiety była nienaganna, pomimo tego, że dobiegała osiemdziesiątki. - Chodź nałożę ci czegoś dobrego, Chryste Panie, czy ty w ogóle coś jesz!? Jesteś taka chuda! - babcia znów zaczęła lamentować, a ja z braku laku, uśmiechnęłam się, wzięłam ją pod ramię i razem udałyśmy się w stronę stołu. <i>Zero zmartwień, Mags. Pamiętaj.</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><span style="font-size: x-small;">Niall.</span></i><br />
Ostatni raz obejrzałem się w lustrze i upewniając się, że na mojej koszulce nie widnieje żaden ślad po majonezie, sosie czosnkowym, czy keczupie, zgarnąłem kluczyki z komody i skierowałem się do wyjścia. Kiedy zamykałem drzwi, mój telefon rozdzwonił się. Zacząłem szarpać się z kieszenią kurtki, próbując wyciągnąć urządzenie. Kiedy to mi się udało, pospiesznie przesunąłem kwadracik, odbierając połączenie.<br />
- Mags, mówiłem ci już, że własnie wychodzę - powiedziałem, zamykając drzwi na klucz. Zamarłem, słysząc po drugiej stronie chlipanie i głos, który na pewno nie należał do mojej blondynki.<br />
- Niall... Pomóż mi... - głos Sophie był ledwie słyszalny. Było oczywiste, że płakała. Przycisnąłem telefon do ucha, marszcząc brwi.<br />
- Co się stało? - spytałem, lekko zaniepokojony.<br />
- Niall... Boli mnie... - jej ton głosu przerodził się w szept. Po chwili usłyszałem jej ciężki oddech, a następnie cichy jęk. - Niall, proszę...<br />
- Soph? Nie odkładaj słuchawki.<br />
Mój krok przyspieszył. Sophie była ostatnią osobą na ziemi, której chciałbym pomóc, jednak jej głos przepełniony bólem i niemym wołaniem o pomoc, sprawił, że coś we mnie pękło. Miałem dwa wyjścia z tej sytuacji - albo zignorować ją i jechać prosto na barbecue, aby spędzić czas w towarzystwie mojej dziewczyny i znajomych, albo pojechać do byłej i zobaczyć, czy wszystko w porządku. Przecież była w ciąży, i jeżeli naprawdę działo się coś złego, to fakt, że nie pomogłem jej wtedy, kiedy miałem okazję, prześladowałby mnie na każdym kroku do końca życia. Tym bardziej, że istniało prawdopodobieństwo, że to moje dziecko. Odetchnąłem głęboko, nie mając pojęcia, czy dobrze robię. Miałem nadzieję, że ona zrozumie, że musiałem to zrobić; instynkt, podświadomość, rozsądek i całe wnętrze mnie krzyczało, abym pojechał do Sophie i upewnił się, czy naprawdę nie udaje. <i>Musisz to zrozumieć, Mags.</i><br />
- Soph? - powtórzyłem. - Jadę do ciebie.<br />
<br />
__________________________________________________<br />
Za nami pierwsza część jedenastki, musiałam podzielić to na części; gdybym tego nie zrobiła,<br />
rozdział miałby zapewne z jakieś 8 tys słów, a wiem, że tak długie rozdziały też niektórym nie pasują :)<br />
Dziękuję za poprzednie komentarze i mam nadzieję, że nie zawiedliście się tym rozdziałem, co prawda nic z tego nie wynika, jednak w następnej części, która pojawi się za 2-3 dni, wyjaśni się wiele :)<br />
Pozdrawiam i dziękuję <3<br />
+ serdecznie pozdrawiam osobę, która trafiła na mojego bloga wpisując w wyszukiwarkę <b>PROSTYTUTKI MULLINGAR </b>:D you made my day :D<br />
Pozdrawiam i do zobaczenia xx<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-90904954065707338882013-11-07T21:34:00.001+01:002013-11-07T23:18:28.909+01:0010. No hope, no promises.<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wciąż stałam oparta o ścianę, w ciszy obserwując zszokowaną
minę Penelope, rozdziawioną buzię Zayna i zaskoczoną Elenę.
Postanowiłam wyrzucić wszystkie myśli z mojej głowy, jedyną
czynnością, na której się skupiałam, było oddychanie.
Rozpaczliwie broniłam się przed tym, aby ostatnie pokłady mojej
psychiki nie rozkruszyły się niczym grudka ziemi. Tak bardzo
chciałam pokazać sobie i wszystkim wokół, że przez te półtora
roku stałam się nową Mags – silniejszą, pewniejszą siebie i
nie płaczącą po kątach. Moje powieki wciąż pozostawały suche,
jednak gula, która narastała z każdą sekundą, boleśnie dawała
mi do zrozumienia, że jest ze mną gorzej niż myślałam. Historia
zatoczyła koło; ktoś znów stanął na drodze do mojego szczęścia
i samorealizacji.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale... jak to się stało? - zapytała z niedowierzaniem Penelope,
która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałam na nią smętnie, w myślach odtwarzając wydarzenia,
które rozegrały się raptem pół godziny wcześniej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Niedowierzanie malowało się na mojej twarzy, które szybko
zostało zmienione przez szok, kiedy mój wzrok powędrował w dolne
partie ciała Sophie Ward. Jej brzuch, kiedyś tak strasznie płaski,
teraz był okrągły, zupełnie jakby pod swoją dżinsową koszulą
miała schowaną piłkę do kosza. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam
się w jej brzuch, gorączkowo modląc się, aby to, o czym myślałam
nie okazało się prawdą.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - Cześć – Sophie posłała mi smutne spojrzenie. Patrząc na
jej nieumalowaną twarz, włosy spięte w niechlujnego kucyka i
zmęczone spojrzenie, mogłabym nawet zacząć jej współczuć i
zapytać, czy chce pogadać, jednak, na miłość boską, istniało
prawdopodobieństwo, że Niall ma z nią dziecko!</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - Czy możesz w końcu powiedzieć, o co chodzi? - głos Nialla,
jak echo, przeszedł w mojej głowie. Wciąż patrzyłam na Sophie.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - Miałam powiedzieć ci wcześniej, ale...nie było okazji –
wzrok dziewczyny utkwił w moim chłopaku, a jej dłonie zaczęły
gładzić swój brzuch.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - Sugerujesz... - głos Nialla ugrzązł mu z gardle. Zauważyłam,
że jego dłonie zaczynają się trząść.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - Tak. Będziesz tatą.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Zszokowana spojrzałam na Nialla, który wyglądał jakby właśnie
zajrzał śmierci w oczy. Jego twarz była biała jak kreda, a jego
klatka piersiowa zaczęła unosić się i opadać coraz szybciej.
Mogłabym przysiąc, że słyszałam głośne bicie serca blondyna.
Zamknęłam oczy. To niemożliwe. To musi być jakiś cholerny
koszmar. Zaczęłam na przemian wbijać w swoją dłoń paznokcie i
rozluźniać ręce, rozpaczliwie licząc na to, że jakimś cudownym
sposobem Sophie sobie z nas żartuje. Niestety, kiedy otworzyłam
powieki, przede mną znów stała ciężarna brunetka, która
wpatrywała się w swoje splecione dłonie. Patrzyłam na dziewczynę
starając się z wszystkich sił nie wariować i nie rozglądać się
dookoła, rozpaczliwie szukając ukrytej kamery.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>Który to miesiąc? - Niall w końcu odzyskał zdolność
mówienia.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - Szósty. – Sophie niemal szepnęła.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Ostatkiem rozumu zaczęłam szybko kalkulować wydarzenia z
ostatniego okresu. Mieliśmy maj, co oznaczało, że w ciążę
zaszła w... grudniu? Jak najszybciej umiałam wyszukałam z
zakamarków swojego mózgu parę grudniowych wydarzeń. Święta w
Polsce, Sylwester w Rzymie z Jordanem, zimowe egzaminy na LSE, nowa
płyta One Direction, SKANDAL NIALLA I SOPHIE. Cholera, to był ten
czas. Rozstali się na początku stycznia. A to znaczyło, że
prawdopodobieństwo, iż Niall ma z Sophie dziecko było coraz
większe. O kurwa. To mogło być prawdą. Spojrzałam na Nialla i z
miejsca wiedziałam, że tak jak ja stara się przypomnieć sobie, co
działo się pół roku wcześniej.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>Dlaczego dowiaduje się o tym dopiero teraz? - warknął Niall,
patrząc z pogardą na Sophie, która pod wpływem jego spojrzenia,
skuliła się.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - Byłam w Bristolu, u rodziców... Chciałam poczekać na
odpowiedni moment...</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - Odpowiedni moment! - Niall niemal wrzasnął. Jesteś w szóstym
miesiącu ciąży, do cholery! Skoro jestem ojcem, dlaczego mówisz
mi o tym dopiero teraz!? ODPOWIEDZ!</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Zapanowała przerażająca cisza. Zauważyłam, że na twarzy
dziewczyny zalśniły łzy. Spojrzałam na blondyna, gdzie nie było
widać śladu po jego fazie „niedowierzanie”. Teraz na jego
twarzy malowała się wściekłość i bezradność spowodowana tą
sytuacją. </i>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Nagle poczułam, że to odpowiedni moment na wyjście i
zostawienie ich samych. Skoro teraz łączy ich coś więcej niż
łóżko, uznałam, że nie ma sensu stać tam i pozwalać, aby moje
życie znów rozpadało się na kawałki. Bez słowa sięgnęłam po
swój płaszcz i torebkę, po czym mijając Sophie, nacisnęłam
klamkę drzwi.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>Mags! - za plecami usłyszałam głos Nialla. Posłałam mu
smutny uśmiech po czym opuściłam apartament blondyna, z którym
wiązałam coraz więcej złych wspomnień niż tych dobrych.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - </i>To jest, kurwa, niemożliwe! - krzyknęła Penelope, kiedy tylko
skończyłam opowiadać. - Ona was wrabia! To nie jest normalne,
kiedy dziewczyna która jest w szóstym miesiącu, tak nagle
przypomina sobie o ojcu dziecka! - grzmiała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałam na nią smętnie. Wiedziałam, że ma rację. To
kompletnie nie było normalne. Akurat w momencie, kiedy myślałam,
że powoli odnajduję się w życiu i znów zaczynam się nim cieszyć
u boku chłopaka, którego kocham, nagle pojawia się jego była w
dzieckiem w drodze. <i>Z jego dzieckiem.</i> Owszem, istniało
prawdopodobieństwo, że to nie Niall był ojcem, jednak zachowanie
Sophie wcale nie wyglądało na takie, aby robiła to specjalnie.
Radosna Mags znów rozpadała się na kawałki, moje emocje szalały
– były jedną wielką kulistą plątaniną. Nagle poczułam, jak w
moich oczach gromadzi się tabun łez. Uniosłam swój wzrok na
sufit, byle nie pozwolić wydostać się im na zewnątrz. Dlaczego?
Czy ktokolwiek potrafi sensownie wytłumaczyć mi, dlaczego znów coś
staje na mojej drodze do szczęścia? Czy może w ten sposób los,
Bóg, czy ktokolwiek tam sprawuje nade mną pieczę, daje mi do
zrozumienia, że Niall wcale nie jest mi pisany?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przykryłam twarz dłońmi próbując się uspokoić, kiedy w tym
samym momencie poczułam, jak okalają mnie czyjeś ręce i
delikatnie przyciągają do siebie. Poczułam woń męskich perfum i
drapiący zarost, który kuł mnie z dłonie. Nie zmieniłam swojej
pozycji, po prostu pozwoliłam Zaynowi tulić siebie do swojego
ciała. Kolejny raz poczułam, że historia znów zatoczyła koło.
Drama z Niallem rozpoczęła się od nowa, moje życie znów rozpada
się na kawałki, a rola pocieszyciela znowu przypadła Zaynowi.
Poczułam się jak ostatnia ofiara. Znów byłam tą, która
przesadnie cierpi. I przy okazji popsułam im imprezę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Będzie dobrze – usłyszałam szept Zayna, tuż przy uchu. - Damy
radę...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wsłuchiwałam się w jego kojący szept, nie dopuszczając do siebie
krzyków i bluźnierstw Penelope i Eleny. Tak bardzo chciałam
wierzyć, że słowa, które kierował do mnie Zayn, okażą się
prorocze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale... <i>już raz tak mówiłeś, Zayn...</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Siedziałam na kanapie w salonie, otulona moim ulubionym kocem. Na
stoliku stały dwa kubki po herbacie, a obok mnie siedział
zdezorientowany Mateusz. Nie miałam kompletnie pojęcia, czy chłopak
zrozumiał to, co się stało, w końcu jego życie przez ostatnie
dwanaście godzin również nie było kolorowe.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Niemożliwe – kolejny raz mruknął pod nosem. Odwróciłam głowę
w jego stronę obdarzając go obojętnym spojrzeniem. - To przecież
niedorzeczne. Śmierdzi intrygą na kilometr – dodał, a ja
ponownie wlepiłam wzrok w telewizor, gdzie właśnie pojawił się
Alan Carr. Intryga intrygą, ale co, jeśli dziecko, które nosi
Sophie, jest naprawdę Nialla? Nie miałam już siły myśleć o tej
sytuacji, byłam po prostu zmęczona tym dniem. Jedyne czego
chciałam, to położyć się w swoim łóżku i mieć gdzieś
wiadomości, które co kilka minut przychodziły od Penelope,
Nialla, Eleny i Zayna. Chciałam znów pogrążyć się w samotni,
tak jak półtora roku wcześniej, jednak uniemożliwiał mi to
Mateusz Milewski, który nie wiedząc czemu, postanowił, że będzie
dzielnie mnie wspierał po moim kolejnym rozstaniu z Niallem.
Problem w tym, że... ja wcale z nim się nie rozstałam. Po prostu
mamy... chwilowe problemy techniczne. O ile problemem technicznym
można nazwać jeszcze nienarodzone dziecko. W Londynie byłam
dopiero kilka dni, a już zdążyło wydarzyć się więcej niż w
całym moim życiu. A mogłam zostać w Leeds, na cholerę był mi
przyjazd tutaj.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co teraz? - z rozmyślań wyrwał mnie głos kuzyna. Spojrzałam na
niego, napotykając jego badawcze spojrzenie. Wzruszyłam ramionami.
Co teraz? Kompletnie nie miałam pojęcia. Czułam się emocjonalnie
pusta, jakby wszystkie uczucia uleciały gdzieś daleko, a moją
jedyną reakcją na wszystko była obojętność. Wiedziałam
jedynie, że najbliższe dni będą najcięższymi w moim życiu i,
że nikt mi nie powiedział, że życie u boku Nialla Horana, to nie
tylko błyski fleszy, śpiewanki, muzyka, seks i czułe słówka.
Życie u boku takiej osoby jak on oznaczało zmaganie się z
wszelkimi przeciwnościami losu, i to zależało tylko i wyłącznie
ode mnie, czy znajdę w sobie tyle siły, aby sobie z tym poradzić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kolejny raz odwróciłam się na bok. Westchnęłam, patrząc na
zegarek, którego cyfry wskazywały na 3:14. ilekroć zamykałam
oczy, w głowie pojawiał mi się szczęśliwy obraz Nialla,
pchającego wózek, przewijania syna, który był jego kopią, czy
spacery we trójkę – on, Sophie i ich maluch. Wizje Nialla
układającego sobie życie z kimś innym, niż ja skutecznie
sprawiały, że sen nie miał zamiaru mnie zmorzyć. Myśli kłębiące
się z moim umyśle powoli dawały mi się we znaki. Chciałam mieć
spokój. Chciałam już przestać myśleć, chociaż na chwilę.
Czując, że za moment przed oczami znów pojawi mi się fantastyczny
obrazek Nialla jako przykładnego ojca, wstałam i podeszłam do
okna. Ealing w nocy nie różniło się niczym szczególnym. Wciąż
panowała tu cisza, co jakiś czas tłumiona przez oddalone dźwięki
syreny karetki, policji czy straży pożarnej. Jedyną ekstrawagancją
był intensywnie niebieski neon usytuowany na ścianie domu kilka
metrów dalej, gdzie jeden z Turków prowadził swój bar z kebabem.
Wpatrywałam się w migający szyld, a w mojej głowie wciąż nie
pojawił się żaden pomysł, jak rozwiązać tą sytuację. Może ta
sytuacja nie wymagała żadnego rozwiązania? Może najlepszym
rozwiązaniem było po prostu... odpuścić? Kochałam Nialla,
jednak wizja życia ze świadomością, że to ja jestem tą, która
pozbawiła ojca dziecku, nie napawała mnie jakoś specjalnie
optymizmem. Ilekroć o tym myślałam, tym bardziej dochodziłam do
wniosku, że to może być najrozsądniejsza decyzja. Musiałam
myśleć jak osoba dorosła, przecież nie byłam już tą zahukaną,
rozhisteryzowaną dziewiętnastką. Byłam starsza, miałam własną
fundację, sprawowałam pieczę nad karierą mojej przyjaciółki,
czas nauczyć się stawiać czoło problemom. Wciąż wpatrując się
w neonowy szyld, zacisnęłam pięści. Musiałam dać radę,
chciałam wierzyć, że podniosę się po tym upadku. <i>Poradzę
sobie.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Siedziałam przy kuchennej wyspie, ze spokojem mieszając zawartość
mojego kubka. Karmelowa latte była wtedy najprzyjemniejszą rzeczą,
która ostatnio mnie spotkała. Napawałam się przyjemnym zapachem,
jednocześnie wyobrażając sobie, że żyję w wyidealizowanym
świecie fan fiction, gdzie wszystko układa się pięknie i
nieskazitelnie. Z drugiej strony, równie dobrze mogłam być
bohaterką jakiegoś wielce dramatycznego fanfica, no bo dajcie
spokój, która autorka wpadłaby na taki wątek z dzieckiem?!
Zdecydowanie musiałaby mieć coś z głową.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje rozmyślania przerwał zaspany Mateusz, który rozciągając
się, stanął w drzwiach kuchni.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Już nie śpisz? - ziewnął, patrząc na zegarek, na którym
widniała godzina wpół do dziesiątej. Wzruszyłam ramionami,
upijając łyka kawy. Brunet spojrzał na mnie badawczo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie martw się – poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu. -
Wszystko będzie dobrze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie odpowiedziałam. Dlaczego wszyscy ciągle mówią mi, że będzie
dobrze, chociaż wiedzą, że nie?! Pieprzony optymizm ludzi, z
którymi się zadaję. Czułam, że moje ciało i dusza prędzej, czy
później podda się w walce o Nialla. Czy w ogóle był sens
walczyć? Kolejny raz zadawałam sobie pytanie. Wiedziałam, że moim
ostatecznym ratunkiem może być wykonanie przez Nialla testu DNA.
Chwytałam się tego pomysłu jak tonący brzytwy, jednak kiedy
uświadomiłam sobie, że jest duża szansa na to, że mój chłopak
będzie miał dziecko z byłą, a wtedy mój świat znów legnie w
gruzach. Wczorajsza wiadomość jedynie naruszyła konstrukcję, ale
wiedziałam, że wkrótce może się to zmienić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Powiedz mu, że ma zrobić testy na ojcostwo. To będzie najlepsze
rozwiązanie. - Z rozmyślań wyrwał mnie Mateusz, który spojrzał
na mnie badawczo, jedząc swoją kanapkę z pomidorem i popijając
ją cytrynową herbatą <i>Twinings. </i>Spojrzałam na niego
smętnie. Wcale nie wyglądał na faceta, który zaledwie
dwadzieścia cztery godziny wcześniej zmienił swój status z „w
związku” na „wolny”. Nim zdążyłam coś powiedzieć,
usłyszałam głośny trzask drzwi i chwilę później do kuchni
wbiegła Penelope w swoim szarym dresie. Splątane włosy upięła
wysoko na czubku głowy, a jej oczy były jeszcze podpuchnięte.
Brunetka na widok Mateusza gwałtownie stanęła i, wciąż patrząc
na mojego kuzyna, nerwowo przygryzała wargę. Brunet wpatrywał się
w nią jak zahipnotyzowany, nie zauważając, jak pomidor z jego
kanapki zsuwa się prosto do kubka z herbatą. Widząc ich w takim
stanie, zdałam sobie sprawę, że wczorajsza impreza Pen i
dzisiejszy optymizm Mateusza był tylko przykrywką. Sprawy pomiędzy
nimi wciąż były świeże i nierozwiązane, a ich spojrzenia,
które kierowali do siebie, dawały mi do zrozumienia, że oboje
przeżywają to, co się stało. Według mnie byli najbardziej
porąbaną i kochającą się parą we wszechświecie, jednak jeżeli
miałabym wybierać pomiędzy Penelope i Harrym a Penelope i
Mateuszem, bez wahania wybrałabym drugą parę. Gdybym nie miała
własnych, o wiele większych i poważniejszych problemów, na pewno
starałabym się pomóc im w uporządkowaniu swoich uczuć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Test DNA! - nagle Pen odwróciła się w moją stronę, głośno
krzycząc. - Całą noc o tym myślałam, i to jest totalnie
konieczne, przecież to nie może być, że twój facet będzie
wychowywał cudze dziecko! A może ona żartowała z tą ciążą?
Kopnęłaś ją w brzuch? Może pod tą bluzką miała taki udawany
brzuszek, no wiesz, takie jak czasem noszą te aktorki w telewizji,
albo może ona chce wyciągnąć od niego pieniądze? Znów? On musi
zrobić ten test! - powiedziała, każde słowo ostatniego zdania
akcentując waleniem pięścią w kuchenną wyspę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nim zdążyłam coś powiedzieć, frontowe drzwi znów otworzyły się
i do kuchni wpadł Josh, który wcale nie wyglądał, jakby wychodził
do pracy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć wam – powiedział, podchodząc do ekspresu i nalewając
sobie kawy do filiżanki. Spojrzałam na niego. Ten chłopak
definitywnie zachowywał się jak u siebie. Josh wziął swoją
filiżankę i usiadł obok mnie, po czym lekko zdezorientowany
spojrzał na Pen i Mateusza.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- O, wróciliście już do siebie? - spytał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie – Pen i Mateusz odpowiedzieli jednocześnie. Kolejny raz dali
mi do zrozumienia, że oni są idealnie zsynchronizowani i co za tym
idzie – stworzeni dla siebie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Och. - Josh wziął łyk kawy. - Mags, co z tobą? Masz taką minę,
jakbyś dowiedziała się, że Niall ma dziecko z inną – blondyn
zaśmiał się, a ja zakrztusiłam się swoją kawą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po chwili ujrzałam, jak Pen bierze do ręki pomarańczę, po czym
rzuca ją w stronę Josha.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Kiepski żart, O'Keefe – mruknął Mateusz, ignorując mordercze
spojrzenie przyjaciela, który masował sobie właśnie ramię.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie znacie się na żartach – burknął.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak się składa, że twój badziewny żart ma odzwierciedlenie z
rzeczywistości, idioto – powiedziała z niesmakiem Pen.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Josh gwałtownie postawił swoją filiżankę na spodek, po czym
spojrzał na mnie zszokowany.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Niall jest w ciąży. To znaczy... Niall jest w ciąży z Sophie, to
znaczy Sophie... - próbowałam wypowiedzieć zdanie, które będzie
miało jakieś sensowne brzmienie, jednak na darmo. Z opresji
uratowała mnie Pen.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Sophie tak nagle przypomniała sobie, że jest w ciąży z Niallem –
powiedziała, opierając się o blat.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- O kurde – mina Josha była niezwykle poważna. - Niech zrobi test
na ojcostwo, to niemożliwe, żeby po takim czasie zaszła z nim w
ciążę. - powiedział.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Widzisz? - Pen spojrzała na mnie. - Dzwoń do Nialla i mu to
powiedz!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nim znów zdążyłam coś powiedzieć, drzwi, kolejny raz tego
poranka, otworzyły się i w kuchni pojawił się Zayn.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Hej – Zayn podszedł do mnie, kładąc mi ręce na ramionach.
Kątem oka dostrzegłam, jak Mateusz patrzy pytająco na Penelope, a
ta wzrusza ramionami. - Jak się trzymasz? - zapytał, a w jego
głosie odnalazłam nutkę troski.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak ma się czuć dziewczyna, której facet prawdopodobnie ma
dziecko ze swoją byłą? Cudownie – powiedziałam ironicznie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiesz, mam pomysł. Znajomy mojej mamy ma znajomego, który pracuje
w laboratorium. Wystarczy, że Niall dostarczy do analizy swój
materiał i dziecka... - powiedział cicho.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez chwilę w kuchni panowała cisza. Wiedziałam, że moi
przyjaciele mają racje, ale im bardziej byłam przekonana do ich
pomysłu, tym wyraźniej widziałam w głowie, jak Niall trzyma w
ręku kartkę, która dobitnie daje wszystkim do zrozumienia, że za
niespełna trzy miesiące na rękach będzie trzymał swoją małą
kopię, którą urodzi mu mój wróg numer jeden.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dlaczego nic nie mówisz? Czy to, co mówimy, w ogóle do ciebie...
- Pen nie zdążyła dokończyć zdania kiedy drzwi wejściowe znów
trzasnęły i po chwili w kuchni znalazł się Niall.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Zrobię testy DNA. Nie myśl, że tak łatwo sobie nas odpuszczę,
Mags – powiedział jednym tchem. Zamilkł, kiedy ujrzał Zayna
trzymającego swoje ręce na moich ramionach. - Widzę, że nie
próżnujesz – powiedział chłodno, mierząc wzrokiem Malika.
Zayn natychmiastowo zdjął swoje ręce. Westchnęłam. Czułam się,
jakbym brała udział w tej dyskusji jedynie ciałem, a dusza
przyglądała się temu wszystkiemu z boku. Zresztą, ile bym dała,
aby teraz tak właśnie było...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
świetnie. Nie dość, że moja sytuacja była czym gorszym niż
określenie jej słowem „przejebana”, to jeszcze czuje się, jak
cholerna karta przetargowa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Żadnych kłótni! – krzyknęła Penelope, widząc, że sekundy
dzielą od tego, aby Niall nie rzucił się na Zayna z pięściami.
- Ty – wskazała na Zayna – załatwiaj numer do tego
laboratorium, a ty – skierowała wzrok na Nialla – szykuj
jakiegoś włosa, paznokcia, rzęsę czy cokolwiek, a potem siłą
zaciągnij Sophie na te badanie – powiedziała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Posłałam jej pełne wdzięczności spojrzenie. Pierwszy raz to ona
dyktowała ludziom warunki i całkiem nieźle jej to wychodziło.
Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowało poruszenie.
Wszyscy przerzucali się w pomysłach, kiedy ja nadal milczałam. Czy
to dziwne, że wszystko powoli mnie przerastało? Całe towarzystwo
gwałtownie umilkło, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Jak
gazela zerwałam się z krzesła, aby pójść otworzyć. Nie miałam
już ochoty przebywać w pomieszczeniu, którego atmosfera cały czas
przypominała mi o tym, że Niall będzie tatą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W duchu dziękując osobie, która zauważyła cholerny dzwonek i
wiedziała, jak go obsługiwać, otworzyłam szeroko drzwi i moim
oczom ukazał się wysoki blondyn w eleganckim garniturze, idealnie
skrojonym dla jego postury. Jego zielone oczy emanowały bystrością,
a kilkudniowy zarost dodawał mu uroku. Miałam wrażenie, że już
go gdzieś widziałam, jednak mój mózg przytłoczony wydarzeniami z
ostatniego tygodnia, nie bardzo umiał kojarzyć fakty i
okoliczności, z jego osobą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Blondyn uśmiechał się pod nosem, lustrując uważnie moją
sylwetkę – dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż jestem
w piżamie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- W takim stroju wygląda pani równie uroczo – jego mocny,
brytyjski akcent sprawiał, że moje wnętrzności skręciły się w
jeden, wielki supeł. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, gdzie
widziałam go wcześniej. To był ten sam facet z mojej
charytatywnej imprezy, gdzie o mało nie wylałam szampana na jego
cholernie drogi smoking. To on był tym cholernie seksownym
blondynem, który był obecny w moich myślach, do momentu mojej
kolacji z Niallem. Przede mną stał właśnie Pan-Tajemniczy w
swoim niezwykle casualowym stroju, podczas kiedy ja witam go od
progu moją piżamą z hello kitty, kompletnie nieumalowana i
nieuczesana. Poczułam, jak moje policzki zaczyna trawić czerwień.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, blondyn postanowił znów
uraczyć mnie swoim akcentem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale przejdźmy do rzeczy. Nazywam się Daniel Ramos i reprezentuje
pana Tony'ego Millera. Chodzi o lokal, który mój klient pani
sprzedał. - wsłuchiwałam się w jego głos i czułam, jak fala
gorąca zalewa każdą cząstkę mojego ciała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- O co chodzi? - za wszelką cenę starałam się, aby mój głos nie
był piskliwy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Pan Miller domaga się odszkodowania i wypłacenia należytych
odsetek z racji tego, iż transakcja kupna lokalu, została
przeprowadzona na niekorzyść mojego klienta – odparł fachowym
tonem. Spojrzałam na niego zszokowana.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak to odszkodowania? Przecież wpłaciłyśmy pieniądze na konto
pana Millera zaraz po tym, jak dostałyśmy akt notarialny od jego
wnuczki – powiedziałam cicho.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mój klient uznał, że kwota, którą pani zapłaciła za lokal nie
jest adekwatna do usytuowania budynku – ciągnął, a ja miałam
wrażenie, że zaraz zemdleję. - Pan Miller domaga się za to
odszkodowania w wysokości siedmiuset tysięcy funtów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy usłyszałam jak Brytyjski Daniel Ramos wypowiada kwotę, którą
chce wyłudzić ode mnie Miller, z wrażenia oparłam się o framugę
drzwi głośno dysząc. Przez kilka sekund próbowałam dojść do
siebie i kiedy mi się to udało, natychmiastowo przyjęłam obronną
pozycję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co jeśli się nie zgodzę? - zapytałam, a uśmieszek blondyna
powiększył się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wtedy odbierzemy pani lokal – powiedział z manierą godną
rodziny królewskiej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A to skurwysyn. Nie pozwolę, aby ktokolwiek na tej planecie odebrał
mi moją fundację. Nim zdążyłam wymyślić inną ripostę niż
obrzucanie go bluźnierstwami, dostrzegłam, jak ręka blondyna sięga
do wewnętrznej kieszeni jego marynarki, po czym wyciąga stamtąd
wizytówkę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Myślę, że ta sprawa wymaga przedyskutowania. Powinniśmy się
spotkać i ustalić warunki. Poniedziałek w południe pani pasuje?
- spytał, z uśmiechem godnym hollywoodzkiego aktora, podając mi
wizytówkę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oszołomiona blaskiem jego zębów, wzięłam do ręki kawałek
kremowego kartoniku. Pokiwałam jedynie głową – tylko na tyle
było mnie stać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- W takim razie do zobaczenia – blondyn posłał mi kolejny, szeroki
uśmiech, po czym odwrócił się na pięcie i skierował się w
stronę czarnego Lexusa, który zaparkowany był naprzeciwko mojego
domu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez chwilę wpatrywałam się w odjeżdżający samochód, po czym
zamknęłam drzwi i ponownie weszłam do kuchni, gdzie każdy
odwrócił głowę w moją stronę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co się stało? - Penelope obdarzyła mnie pytającym spojrzeniem.
Podeszłam do lodówki, opierając na jej drzwiach mój rozpalony
policzek. Za wszelką cenę starałam się nie oszaleć. To było
zdecydowanie za dużo jak na te kilka dni.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Właśnie się dowiedziałam, że Pan Miller żąda siedmiuset
tysięcy funtów odszkodowania za lokal, który mi sprzedał –
opowiedziałam, zaskoczona spokojnym tonem. W kuchni natychmiast
zrobiło się niewiarygodnie cicho. Chwilę później nastąpiło
wielkie poruszenie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mags, ja ci pomogę, studiowałem przecież prawo! Znam na to
paragraf! - pierwszy krzyknął Josh.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Studiowałeś dwa dni, stary – Mateusz spojrzał na niego z
politowaniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co teraz? - zapytał cicho Niall, podchodząc do mnie. Westchnęłam,
wzruszając ramionami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mam tyle pieniędzy – szepnęłam, czując jak pod powiekami
gromadzą mi się łzy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, w jakim gównianym położeniu
się znalazłam. Wypadek Harry'ego, zerwanie Pen i Mateusza, sprawa
dziecka Nialla i do tego jeszcze to, na czym ostatnio zależało mi
bardziej, niż czymkolwiek innym. Czułam, że już nie wytrzymam.
Głośny szloch wydobył się z mojej piersi. Nie mogłam się
opanować. Pozwoliłam, aby Niall przyciągnął mnie do siebie,
całując w czubek głosy i kołysał mnie w swoich ramionach. Po
chwili poczułam, jak okala mnie następna para rąk, która należała
do Penelope.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie będziemy nic płacić! - krzyknął Mateusz, a Zayn i Josh
przytaknęli. - Nasz prawnik sprawdzi, czy takie coś jest zgodne z
prawem. O nic się nie martw – dodał, i po chwili wyszedł na
patio, wykonując jakiś telefon. Jego słowa nieco mnie uspokoiły;
teraz jedynie próbowałam uspokoić swój oddech i doprowadzić się
jako tako do porządku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Na razie o tym nie myśl – powiedziała cicho Penelope, gładząc
mnie po włosach. - Jutro jest barbecue, potańczymy, upijemy się,
rozluźnimy... Będzie fajnie. A o dzieciaku i tym kurewskim
prawniku pomyślimy później. Na razie wyłącz się, Mags. Dobrze
ci to zrobi. - dodała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
O dziwo, kolejny raz w swoim nędznym życiu postanowiłam posłuchać
rady Penelope. Wyswobodziłam się z objęć jej i Nialla, po czym
szurając stopami o kafelki, powlokłam się na górę. Weszłam do
swojego pokoju, i wskoczyłam do łóżka, uprzednio zrzucając z
niego książki z LSE, którymi próbowałam się zająć, byle nie
myśleć o tym całym gównie, w którym się znalazłam. Przykryłam
się kołdrą po sam czubek głowy, mocno ściskając powieki. Mój
koszmar nadal trwał, a najbardziej przerażającą rzeczą było to,
że to dopiero początek. Czy to możliwe, aby przeżywać to co ja i
nie zwariować?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Ktoś wszedł i
tak po prostu położył się na łóżku, tuż obok mnie. Poczułam
znajomą woń perfum i mimowolnie uśmiechnęłam się. Poczułam,
jak Niall ściąga kołdrę z mojej głowy i wtula twarz w moje
włosy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Poradzimy sobie – szepnął, splatając ze sobą nasze dłonie.
Tak bardzo chciałam wierzyć w jego słowa, jednak nie potrafiłam.
W środku krzyczałam, jednak na zewnątrz starałam się zachować
spokój. Powoli ocierałam się o szaleństwo, jednak świadomość,
że Niall był tutaj, ze mną, a nie gdzie indziej, trzymała mnie
jeszcze w stanie jakiegokolwiek funkcjonowania; wiedziałam jednak,
że istnieje możliwość, że już za kilka miesięcy u jego boku
może pojawiać się inna dziewczyna, a ta myśl powoli zabijała
mnie od środka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A co jeśli to dziecko naprawdę jest twoje? - szepnęłam,
wpatrując się w ścianę naprzeciwko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niall milczał. Nie znał odpowiedzi. W duchu byłam mu wdzięczna,
że nie wciskał mi żadnych żenujących formułek. Z drugiej
strony, cisza dawała mi do zrozumienia, że blondyn cholernie boi
się następnych dni i przeraża go myśl, że te kilka pieprzonych
dni zadecyduje o całym jego życiu. Życiu, które miał dzielić ze
mną.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Z.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stałem przez mahoniowymi drzwiami, naciskając dzwonek znajdujący
się tuż obok numeru mieszkania. W jednej ręce trzymałem bukiet
czerwonych róż. Wciąż nie wiedziałem, czy robię dobrze, czy
powinienem to robić, jednak po wczorajszej rozmowie z Penelope i
Eleną doszedłem do wniosku: dlaczego nie? Może czas spróbować
czegoś nowego i pójść naprzód, zostawiając za sobą wszystkie
uczucia, które żywiłem do Mags przez ostatnie dwa lata. Na samą
myśl o blondynce, kąciki moich ust uniosły się ku górze. Zanim
całkowicie zatraciłem się w myślach o niej, drzwi, do których
przed chwilą dzwoniłem, otworzyły się i ujrzałem w nich
dziewczynę, dla której ostatnimi czasy zachowywałem się jak
kutas. Na mój widok Cailin zdziwiła się, jednak chwilę potem na
jej twarzy malowało się zmęczenie i zakłopotanie tym, że
postanowiłem odwiedzić ją bez żadnego wcześniejszego telefonu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mam dziś ochoty, Zayn – powiedziała cicho, opierając się o
framugę, wzdychając głośno. Coś kazało mi myśleć, że
smutek, który słyszałem w jej głosie jest w pewnym sensie
związany ze mną. Postanowiłem jednak zignorować tą myśl.
Przypomniałem sobie o kwiatach i pospiesznie podniosłem bukiet do
góry, i uśmiechając się ciepło spojrzałem na blondynkę, która
jak zahipnotyzowana wpatrywała się w pąki czerwonych róż.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jestem ci winien przeprosiny – powiedziałem, patrząc w jej
brązowe oczy. Dziewczyna przeniosła swój wzrok na mnie. Im
bardziej jej oczy lustrowały moją twarz, tym bardziej czułem się
głupio.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ostatnio wyszedłeś bez pożegnania – powiedziała. - Gdyby nie
to, że widziałam w wiadomościach informację o wypadku Harry'ego,
pomyślałabym, że traktujesz mnie jak jakąś cholerną groupie.
Bo tak nazywa się dziewczyny, które dają dupy gwiazdorom, prawda?
- powiedziała ironicznie. Wzdrygnąłem się na ton głosu, jakim
mówiła. Doskonale wiedziałem, że to, co przed chwilą
powiedziała, jest najczystszą prawdą, co jeszcze bardziej
utwierdziło mnie w przekonaniu, że byłem podłym kutasem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Przepraszam – powiedziałem, wkładając w najwięcej szczerości,
na ile było mnie stać. - Przepraszam, że zachowywałem się jak
ostatni dupek. Chciałbym to zmienić. Jutro rodzina mojej
przyjaciółki organizuje barbecue. Pójdziesz ze mną? Poznasz
wszystkich... będzie świetnie, zobaczysz. Naprawdę chciałbym z
tobą pójść – kontynuowałem, obserwując jak twarz Cailin
zmienia się pod wpływem emocji. Dla mnie też było to coś nowego
– dotąd nie pokazywaliśmy się nigdzie razem, zawsze
spotykaliśmy się u mnie, albo u niej. Nie było nic innego niż
konkretne bzykanie i parę przytulasów na koniec. Wciąż nie byłem
przekonany do tego pomysłu, jednak wiedziałem, że decydując się
na taki krok, to będzie mój definitywny koniec z Mags, a ja nie
wiedziałem, czy jestem na to gotowy. Mimo wszystko postanowiłem
spróbować.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mówisz poważnie? - jej mina wskazywała na to, że wciąż do
końca nie wierzy, że zapytałem ją o coś takiego. Zresztą, ja
sam nie byłem pewien co powiedziałem. Czy na pewno zaprosiłem ją
tylko na barbecue Rodriguezów? Przez chwilę z napięciem
wpatrywałem się w twarz Cailin; dziewczyna była naprawdę
zaskoczona moją propozycją.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Poważnie – uśmiechnąłem się ciepło, z napięciem oczekując
jej odpowiedzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Blondynka wciąż wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem, jednak
po chwili na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dobrze – odparła, patrząc mi w oczy, a ja poczułem, że w serca
spada mi ogromny kamień. Gdyby jej odpowiedź brzmiała inaczej,
dziwna atmosfera wprawiłaby nas oboje w zakłopotanie. Na mojej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To... - zacząłem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. - Może
wpuściłabyś mnie do środka... - plątałem się w słowach. Sam
nie wiedziałem dlaczego. - Oglądnęlibyśmy coś, posiedzieli...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uważnie obserwowałem Cailin, która ponownie oparła się o framugę
drzwi i zakładając ręce na piersi, patrzyła na mnie z
obojętnością. Mierzyła mnie wzrokiem, a ja znów zacząłem się
niepokoić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ja wybieram film – powiedziała zadziornie, uśmiechając się
lekko. Odsunęła się, pozwalając mi wejść do środka.
Przekraczając próg jej mieszkania w kontekście innym niż
seksualny, uznałem to za swoisty nowy początek. Nie wiedziałem co
z tego wyniknie, jednak postanowiłem zaryzykować. Czas zrozumieć,
że Mags nie jest jedyną dziewczyną na ziemi. Przez swoją ślepą
miłość do niej mogłem nie zauważyć innych, które również
zasługiwały na moją uwagę. Z pewnością zasługiwała na nią
Cailin, która wsadzając moje kwiaty do wazonu, wpatrywała się w
nie, jakby były najlepszym prezentem jaki dostała w życiu.
Uśmiechnąłem się na ten widok i rozsiadłem się wygodnie na jej
śliwkowej kanapie w niewielkim saloniku połączonym z kuchnią.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po chwili dziewczyna znalazła się obok mnie z miską wypełnioną
popcornem. Przysunęła się ostrożnie, jakby bała się zrobić
pierwszy krok. Bez skrępowania, położyłem jej rękę na talii i
przyciągnąłem do siebie bliżej. Cailin spojrzała na mnie i po
raz pierwszy od naszego poznania ujrzałem jej szeroki uśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co oglądamy?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
[podczas pisania tego fragmentu, słuchałam <a href="http://www.youtube.com/watch?v=bb90SJRGiM8" target="_blank">TEGO</a>; też możecie sobie włączyć :))
<br />
<i>H.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kolejny raz przekręciłem się na szpitalnym łóżku. Gips, w który
wsadzili mi trzy czwarte ciała zaczynał mnie niemiłosiernie
irytować. Westchnąłem, próbując znaleźć jakąkolwiek pozycję,
w której będzie mi wygodnie. Był już wieczór i jak zwykle o tej
porze zaczynałem się cholernie nudzić. Zdrową ręką otworzyłem
laptopa, którego przemyciła dla mnie Mags. Zacząłem wystukiwać w
Google swoje nazwisko, by po chwili ujrzeć miliardy stron. Ciekawy
byłem z kim w tym tygodniu prasa połączyła mnie w związek. To
chyba te prochy, którymi faszerowała mnie doktor Margo, tak na mnie
działały – przecież w życiu o zdrowych zmysłach nie wszedłbym
na takie portale. Powoli przesuwałem stronę w dół, śmiejąc się
pod nosem z niektórych absurdalnych nagłówków. Nagle zauważyłem
jeden, który przykuł moją uwagę na dłużej.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Była dziewczyna Stylesa znów do wzięcia!</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kliknąłem w link i moim oczom ukazało się zdjęcie uśmiechniętej
Penelope. Szybko przeczytałem artykuł, by po chwili zobaczyć jedno
z naszych wspólnych zdjęć. Uśmiechnąłem się na to
wspomnienie. Byliśmy wtedy na premierze najnowszego filmu Willa
Smitha, a Penelope tak bardzo chciała, aby Will podpisał jej się
na cyckach. W tamtym momencie miałem ochotę zapaść się pod
ziemię, ale teraz, z perspektywy czasu wydawało mi się to zabawne
i totalnie pasowało do jej stylu. Była taka roztrzepana, zabawna i
nie raz doprowadzała mnie do szału, ale mimo tego wszystkiego była
tą, która w każdym stopniu uzupełniała mnie. Dopiero teraz,
spędzając z nią czas w tym cholernym szpitalu, uświadomiłem
sobie, ile ona dla mnie znaczy, ile dałbym, aby znów ją tu
zobaczyć... Być może Mags miała rację, nie powinienem mówić
Pen tego wszystkiego tak szybko. Nie miałem najmniejszego pojęcia,
że to ja mogłem by ogniwem, które przesądziło o jej rozstaniu z
Mattym. Co ja sobie myślałem? Że powiem jej, że cholernie za nią
tęsknię i że żałuje, że wtedy nasza znajomość skończyła się
w ten sposób, a nie inny, a wtedy ona rzuci mi się w ramiona? Nigdy
nie byłem mistrzem podrywu; uważałem, że szczerość to najlepszy
sposób. Szkoda, że nikt wcześniej mnie nie uprzedził, że to może
wyrządzić najmniej pożądany efekt, jakiego chciałem.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moje rozmyślanie przerwało ciche pukanie do drzwi. Automatycznie
odwróciłem głowę w tamtą stronę i zamarłem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć, stary – powiedział Matty, przysuwając sobie krzesło i
usadawiając się wygodnie. - Jak się czujesz? - zapytał, a ja
wciąż wpatrywałem się w niego zaskoczony. Ten facet był
ostatnim gościem, o którym pomyślałbym, że chce mnie odwiedzić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Lepiej, dzięki – mruknąłem. - Nie myślałem, że przyjdziesz –
wypaliłem i natychmiast tego pożałowałem, kiedy uchwyciłem
dziwne spojrzenie bruneta. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Taa – odparł. - Sam się sobie dziwię, że tu jestem. Ale chyba
mamy parę spraw do wyjaśnienia, prawda?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Głośno przełknąłem ślinę. Ton jego głosu nie sugerował
niczego złego, jednak, doskonale wiedziałem o co chodzi. Nim
zdążyłem coś powiedzieć, ponownie usłyszałem jego głos.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiedziałem, że Penelope nigdy nie uwolniła się od uczuć do
ciebie. - Mój oddech stał się płytszy i szybszy. Nie tego
spodziewałem się usłyszeć. Przecież przez większość czasu
Pen nienawidziła mnie, za to, co jej zrobiłem, a ja nie mogłem
sobie wybaczyć tego, że zaczęła układać sobie życie z kimś
innym. W życiu nie spodziewałbym się, że ona <i>wciąż </i>coś
do mnie czuła.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak to? - tylko na tyle było mnie stać. Matty spojrzał na mnie
dziwnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Daj spokój. Wiem, że doszło do czegoś między wami. Nie jestem
taki głupi. Myślisz, że ona zerwałaby ze mną bez jakiegokolwiek
powodu?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie odpowiedziałem. Moje sumienie dało o sobie znać, boleśnie
dając mi do zrozumienia, że rozwaliłem udany i dobrze rokujący na
przyszłość związek.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- To nie tak...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie tłumacz się. Gdyby nie to, że znajdujesz się tu cały
połamany, z chęcią bym ci przywalił. Chciałbym ją odzyskać,
wiesz? Ale nie mogę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Oczywiście, że możesz. Nikt ci nie broni być z nią. - mówiłem,
choć miałem cichą nadzieję, że do tego nie dojdzie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mogę, bo nie chce żyć w kłamstwie przez następne lata.
Widzisz, ty i ja jesteśmy jak dwa gatunki czekolady. Kiedy już się
spróbowało tą lepszą, potem już nie mamy ochoty wracać do tej
gorszej. A ja jestem tą gorszym gatunkiem. Bez względu na to, ile
razy będzie mi mówić, że mnie kocha, jej oczy ją zdradzą. Bo
Pen nigdy nie będzie patrzeć na mnie tak, jak patrzy na ciebie i
to jest gorsze niż wszystko inne. I to tak zajebiście boli.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Patrzyłem na jego twarz i miałem ochotę przywalić kolesiowi,
który sprawił, że chłopak siedzący obok mnie, czuje się jak
gówno. Szkoda, tylko, że to ja byłem tym kolesiem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- To zawsze będziesz ty.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Daj spokój – zacząłem – przecież możesz z nią... -
umilkłem w połowie zdania, widząc, że za plastikową szybą,
która dzieliła moją salę z korytarzem, stoi Penelope,
rozmawiająca z doktor Margo. Matty zauważył moje roztargnienie i
również spojrzał w tamtą stronę. Przez chwilę wpatrywał się
w sylwetkę dziewczyny, po czym odwrócił się w moja stronę,
prychając i kręcąc głową.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Widzisz? - powiedział. - To zawsze będziesz ty, Harry.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W osłupieniu patrzyłem jak spokojnie wstaje z krzesła i kieruje
się w stronę wyjścia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<i>P.</i><br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Z uśmiechem pożegnałam wzrokiem doktor Margo. Jak to miałyśmy w
zwyczaju, po kilkuminutowych ploteczkach, kobieta opuściła mnie,
tłumacząc, że czas na jej dyżur podczas obchodu. Kierowałam się
w stronę sali Harry'ego, kiedy tego pomieszczenia wyszedł Matty.
Zamarłam, obserwując, jak bez słowa mija mnie, obdarzając mnie
jedynie wzrokiem pełnym bólu i zawodu. Stanęłam jak wryta, obserwując chłopaka, który właśnie skręcał w stronę wyjścia. Jego spojrzenie dopiero wtedy uświadomiło mi, jak wielki błąd popełniłam. Przecież kochałam go... Wciąż kocham. Czy naprawdę było warto zakończyć to wszystko przez parę głupich słów Harry'ego? Może to, co do niego czuję, to jedynie wytwór wyobraźni? W moich oczach zgromadziły się łzy. Powoli gubiłam się w tym wszystkim. Wciąż wpatrywałam się w korytarz, gdzie przed chwilą znajdował się Matty. Chciałam pobiec za nim, jednak moje nogi, nie miały zamiaru odrywać się od powierzchni. Łzy popłynęły po moich policzkach. Odwróciłam się za siebie, napotykając intensywne spojrzenie Harry'ego. Gwałtownie obróciłam głowę. Głośno oddychając, zmusiłam się do przejścia w pobliże pierwszego lepszego krzesła. Opadłam na nie, chowając twarz w dłoniach. Nie wiedziałam już nic, w mojej głowie była pustka. W życiu nie czułam się gorzej. Do tej pory obwiniałam wszystkich wokół, jednak dziś, widząc wzrok Matty'ego, uświadomiłam sobie, że to ja jestem jedyną winną. Powoli zaczynałam panikować; nie byłam przyzwyczajona do obecności problemów.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie martw się - usłyszałam ciepły głos jednej w pielęgniarek. Automatycznie podniosłam na nią wzrok. - On wyjdzie stąd szybciej niż myślisz. To silny chłopak - dodała, patrząc, na salę, w której leżał Harry, po czym oddaliła się w stronę pokoju pracowniczego. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jakie to zabawne - ona myśli, że ubolewam nad kondycją Stylesa. Gdyby wiedziała, że jedyna kondycja, która jest tutaj trudna do wyleczenia, to ta mojego serca. Wątpiłam, czy jakikolwiek lek pomoże mi w podjęciu decyzji; a najgorsze w tym wszystkim było to, że sama nie wiedziałam czego chciałam. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Czas dorosnąć, Penelope.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><br /></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><br /></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>____________________________________________________________</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Heeeeeeeeej, przepraszam, za taki mega gówniany rozdział, aż wstyd to publikować,</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
ale naprawdę nie mam czasu na pisanie, mam taki zapierdol, że hej :< następny pewnie pojawi się w następny weekend :) dziękuję za tyle komentarzy, mój osobisty rekord :D JESTEŚCIE KOCHANE <3</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<b><span style="color: #ea9999;">Przypominam o głosowaniu na blog ELENN -> <a href="http://allyandonedirection.blogspot.com/" target="_blank">KLIK</a> + zagłosujcie, ona na pewno się ucieszy, tym bardziej, że W NIEDZIELE TA MURZYŃSKA PAŁA MA URODZINY :D</span></b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: white;">Pozdrawiam i do następnego :)</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-89147463780084582822013-11-02T01:00:00.000+01:002013-11-02T01:00:29.506+01:009. Who's your daddy?<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kolejne trzy dni spędzone w Mullingar były najbardziej szalonymi,
dziwnymi i relaksującymi dniami w moim całym życiu. Rodzina Nialla
była kompletnie zaskakująca na każdym kroku, o czym przekonałam
się nie raz podczas mojego całego pobytu w Irlandii. Wychodząc z
samolotu na lotnisko w Heathrow byłam pełna energii, zupełnie
jakbym wróciła z kilkutygodniowych wakacji na Barbadosie. Czułam
się wspaniale; nie byłam pewna jednak, czy powodem mojej
wewnętrznej harmonii były niezwykle zielone i spokojne pastwiska
Irlandii czy... Niall. Może to zabrzmi dziwnie, jednak przebywając
trochę czasu z jego rodziną, tak strasznie chciałam do niej
dołączyć i razem z nimi przeżywać sytuacje na granicy absurdu.
Małżeństwo Bobby'ego i Maury było najbardziej chaotycznym
związkiem, jaki kiedykolwiek miałam okazję spotkać, jednak pomimo
ich ciągłych sprzeczek, droczenia się i zabawnych kłótni, gołym
okiem było widać, że łączy ich uczucie wyjątkowe i piękne.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- I znów wracamy na stare śmieci – westchnął Niall, ściskając
mocniej moją rękę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wracaliśmy do centrum taksówką, ignorując natarczywe spojrzenia
kierowcy. Ścisnęłam usta w wąską kreskę, obserwując budynki
Hounslow, do którego właśnie wjeżdżaliśmy. Im bliżej było do
Ealing, tym bardziej czułam zdenerwowanie. Mój żołądek fikał
koziołki, a w gardle miałam wielką gulę. Podświadomie czułam,
że coś niedobrego wisi w powietrzu - to tak jakby bańka, wolna od
wszelkich problemów i trosk, którą dzieliłam ostatnimi czasy z
Niallem, prysła. Musiałam dopuścić do siebie myśl, że znów
jesteśmy w Londynie, czeka na mnie masa papierów do wypełnienia w
fundacji, a Niall też będzie zajęty swoimi sprawami. Czas wrócić
do rzeczywistości.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wracając do centrum postanowiliśmy wrócić osobno do siebie, aby
uniknąć wścibskich dziennikarzy. Na rogu Picadilly i Emmersons
Green, Niall przesiadł się w inną taksówkę, kierując się w
stronę Chelsea. Żegnając się z nim, chciałam jak najszybciej
znaleźć się w domu, wziąć prysznic i natychmiast pojechać do
Harry'ego razem z blondynem, który miał po mnie przyjechać. Pomimo
tego, że próbowaliśmy wciągnąć go w rozmowę na Skypie dwa dni
wcześniej, widać było, że mimo że jest już z nim nieco lepiej,
niezbyt był skory do zwierzeń. Nasza rozmowa ograniczyła się do
paru zdań, po czym Styles szybko zakończył połączenie. Nie
byłoby w tym nic dziwnego, jednak wiedziałam z jakiego powodu
starał się nas zbyć. Oczywiście Niall niczego nie dostrzegł, o
wiele bardziej skupiał się na odpięciu mojego stanika pod bluzką,
niż rozmową ze Stylesem, jednak ja doskonale słyszałam w tle stłumiony
głos Penelope. Działo się coś złego, a ja koniecznie chciałam
wiedzieć co. Pomimo ostrzeżenia w mojej głowie, że takie coś
zrzuci na mnie lawinę nowych problemów, moja ciekawość
zwyciężyła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy po dwudziestu minutach jazdy znalazłam się przed furtką
mojego aktualnego domu, nawet nie wchodząc, wiedziałam, że coś tu
nie gra. Moje przypuszczenia sprawdzały się coraz bardziej, kiedy z
każdym krokiem donośne krzyki, wywodzące się zza frontowych
drzwi, przybierały na sile.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niepewnie nacisnęłam klamkę i moje uszy przeszyły niemiłosierne
wrzaski. Kolejna awantura Pen i Mateusza. W sumie, jak zwykle to
robiłam, powinnam przejść obok tego obojętnie i nawet nie zwracać
na to uwagi, jednak ta kłótnia była o wiele większa i
poważniejsza, i nic nie zapowiadało, że skończy się happy endem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zaniepokojona skierowałam się do kuchni, gdzie ujrzałam wściekłego
Mateusza opierającego się o zlew, i Penelope, której loki drgały
o wiele bardziej niż zwykle. Postanowiłam wejść do salonu i zza ściany obserwować rozwój wydarzeń.<br />
- Przepraszam bardzo, ale czy przypadkiem nie zapomniałaś, ze już
masz jednego chłopaka? - wrzask Mateusza kolejny raz drażnił moje
uszy.<br />
- On jest moim przyjacielem! To chyba normalne, że pomaga się takim
ludziom!<br />
- Pomagaj sobie komu chcesz, bądź nawet drugą Mags, ale to nie
znaczy, że musisz z nim przesiadywać całe dnie! - głos mojego
kuzyna stawał się coraz donośniejszy. Tym razem Penelope
podniosła głos.<br />
- Po prostu się nim opiekuje! Nikt go nie odwiedza, wszyscy mają go
gdzieś! Odkąd znalazł się w szpitalu, byłeś u niego tylko raz!<br />
- Ale to nie znaczy, że masz tam nocować!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez moment zapanowała grobowa cisza. Oboje stali ze spuszczonymi
głowami. Pierwsza odezwała się Pen.<br />
- Odkąd masz swoją firmę, masz dla mnie coraz mniej czasu –
powiedziała drżącym głosem. Mateusz spojrzał na nią i pokręcił
głową.<br />
- Nie zapominaj, że to nie ja co drugi dzień latam na drugi koniec
świata. A poza tym, teraz, kiedy mam trochę wolnego, ty ciągle
przesiadujesz ze Stylesem! To nie jest normalne, Pen! - Mateusz znów
podniósł głos.<br />
- Nie będziesz mi mówić co mam robić, a co nie! To jest moje życie
i mogę siedzieć i opiekować się Harrym ile chcę i kiedy! Nic ci
do tego!<br />
- Pen, do kurwy nędzy, otrząśnij się! Co się z tobą dzieje!?
Przez cały czas traktowałaś go jak trędowatego i ubliżałaś
mu, kiedy tylko nadarzyła się okazja, a teraz co? Te wszystkie
śmieszne uczucia, które niby – Mateusz zaakcentował to słowo –
do niego żywiłaś, tak nagle wróciły? - zapytał drwiąco.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jedyną odpowiedzią Pen była przerażająca cisza, która w tamtym
momencie wyrażała aż nadto.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moja przyjaciółka stała ze spuszczoną głową, a Mateusz wciąż
patrzył na nią z wyczekiwaniem. Nie tylko on. Ja również, stojąc
z otwartą buzią, z niecierpliwością czekałam ja jej odpowiedź.
Uświadomiłam sobie, że zaraz może paść zdanie, które przesądzi
o całym związku moich przyjaciół, nad którym pracowali już
kawał czasu. Po chwili nostalgii, Pen w końcu podniosła głowę i
spojrzała na bruneta.<br />
- To koniec, Matty.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Twarz Mateusza wyrażała niedowierzanie. Stał jak słup soli
wpatrując się w Pen, która, spokojnym i zdecydowanym krokiem
zgarnęła swoją torebkę z blatu, po czym wyszła z naszego domu.
Kiedy tylko usłyszałam trzask drzwi, natychmiast wyskoczyłam zza
ściany i weszłam do kuchni. Mateusz wciąż stał na swoim miejscu.
Jego trzęsące się ręce ledwie zdołały zapalić papierosa,
którego pospiesznie wziął do ust. Nigdy wcześniej nie widziałam
go w takim stanie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stanęłam naprzeciwko niego opierając dłonie o oparcie krzesła.
Mateusz leniwie podniósł na mnie swój wzrok.<br />
- Słyszałaś? - Skinęłam głową. Mateusz ponownie spuścił
wzrok. - Nie mam pojęcia, co się z nią ostatnio dzieje –
westchnął, wypuszczając dym z płuc.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przygryzłam wargę. Kiedy będąc w Mullingar odniosłam wrażenie,
że znajduję się w zupełnie innym wymiarze, teraz uświadomiłam
sobie, że faktycznie tak było. Kiedy ja spędzałam beztroski czas
w towarzystwie rodziny mojego chłopaka i bawiłam się z nim "w dom", tutaj, w Londynie działy
się rzeczy o których nawet nie wiedziałam. Przecież kiedy
rozmawiałam z nimi przez telefon, wydawało mi się, że wszystko
było w porządku. Nic nie sugerowało, że między nimi panuje tak
napięta atmosfera. Spojrzałam na chłopaka, który zapalał właśnie
drugiego papierosa.
</div>
- Pogadam z nią – powiedziałam. <i>Jednak wątpię, aby to coś
zmieniło</i>, dodałam w duchu.<br />
<div>
Znałam Penelope już kawałek czasu i wiedziałam, że jest uparta
jak osioł i łatwo nie odpuszcza. Samo przekonanie jej do tej
rozmowy będzie graniczyło z cudem, nie mówiąc już o powrocie
tych dwojga do siebie. Zdałam sobie sprawę, że znalazłam się w
gównianym położeniu – moi najlepsi przyjaciele właśnie się
rozstali, a ja nie miałam pojęcia, po której stronie stanąć.
Najzwyczajniej w świecie nie byłam przygotowana na takie coś.
Zawsze myślałam, że pomimo ich szalonych kłótni wytrwają ze
sobą do późnej starości, przecież oni byli dla siebie stworzeni!<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle usłyszeliśmy głośny trzask i po chwili w kuchni pojawił
się zziajany Josh. Jego blond włosy sterczały na wszystkie strony,
a na jego szyi znajdował się rozluźniony krawat.<br />
- Przed chwila widziałem huragan Penelope, opuszczający wasz dom.
Była nieźle wkurzona. Co znów jej zrobiłeś? Zresztą, nie
ważne, i tak się pogodzicie. Stary, spójrz na to! Jesteśmy na
okładce <i>Forbes</i>! - powiedział uradowany, pokazując palcem
na gazetę, którą trzymał w drugiej ręce. Spojrzałam na
Mateusza, który wpatrywał się w bladożółte kafelki ułożone
między kuchenką a szafkami, w międzyczasie zaciągając się
dymem papierosowym. Josh spojrzał zdezorientowany na Mateusza.<br />
- Pen ze mną zerwała – powiedział spokojnie, nie przerywając
swojego zajęcia.<br />
- O kurwa – Josh spojrzał zszokowany na bruneta, a gazeta, którą
przyniósł wypadła mu z rąk. - Co? - zapytał, kompletnie
zszokowany. Mateusz wzruszył ramionami. Blondyn, wciąż zszokowany
słowami Mateusza, otworzył swój czarny neseser, po czym wyjął z
niej dwie ćwiartki wódki. Zdziwiona spojrzałam na Josha, który
pospiesznie podszedł do Mateusza, podając mu buteleczkę. Oboje
wzięli łyka ze swoich ćwiartek.<br />
- Pojebana sprawa, stary – powiedział blondyn, krzywiąc się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>Od: Niall</b></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Paul chce się koniecznie ze mną spotkać.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jedź sama, spotkamy się
na miejscu x</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
No tak, kompletnie zapomniałam o odwiedzinach u Hazzy; wrażenia,
które doznałam przez zaledwie piętnaście minut od powrotu do
domu, sprawiły, że wszystkie inne myśli zostały wyparte z mojego
umysłu. Spojrzałam pytająco na Josha, który posłał mi
spojrzenie <i>zajmę się nim</i>, po czym, spokojniejsza, wyszłam z
kuchni. Kierując się na górę, z kieszeni wyjęłam telefon, po
czym wybrałam numer mojej przyjaciółki. Niestety, zamiast sygnału
usłyszałam jedynie informacje o tym, że abonent ma wyłączony
telefon. Taka była Pen – kiedy na horyzoncie pojawiał się
problem, znikała i wyciszała się. Doskonale znałam swoją
przyjaciółkę i wiedziałam, że potrzebuje samotności.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pospiesznie przywołałam się do porządku i biorąc klucze i
torebkę, wsiadłam do samochodu Mateusza i pojechałam w stronę
centrum. Po półgodzinnym staniu w korku, w końcu udało mi się
dostać do szpitala, gdzie leżał mój przyjaciel. Budynek wciąż
oblegali ciekawscy paparazzi. Jak najszybciej potrafiłam czmychnęłam
niezauważona, po czym znalazłam się w wielkim holu szpitala. Po
kilku minutach wymieniania uprzejmości z ochroniarzami, którzy
siedzieli na plastikowych krzesłach tuż obok sali, weszłam do
pomieszczenia, gdzie leżał Harry. Chłopak wyglądał nieco lepiej,
odkąd ostatni raz go widziałam, mimo że wciąż okalał go gips i
wszelkiego rodzaju bandaże i rurki. Haz spuścił wzrok z telewizora
i widząc mnie w drzwiach, uśmiechnął się szeroko. Podeszłam do
niego wtulając się w jego zdrowy bark.<br />
- Wróciłaś. Zaczynałem tęsknić za twoim matkowaniem –
powiedział zadziornie. Zaśmiałam się, kręcąc głową.<br />
- Nie żartuj, Haz. Przez cały czas miałeś doskonałą opiekę –
odparłam, a chłopak uśmiechnął się zmieszany. Jego mina mówiła
więcej, niż zamierzał mi zdradzić. Doskonale wiedziałam, że
podczas ostatnich dni pomiędzy nim a moją przyjaciółką zaszło
coś, co popchnęło ją do decyzji, którą dzisiaj podjęła. Nim
zdążyłam zapytać o to Stylesa, chłopak odezwał się.<br />
- Jak było w Mullingar? - zapytał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez następne kilka minut zdawałam mu relacje z moich mini
wakacji, które były przerywane wybuchami śmiechu Hazzy. W duchu
musiałam sobie przyznać, że wspomnienia z Irlandii poprawiły mi
nieco humor, jednak wiedziałam, że to tylko chwilowe. Musiałam się
dowiedzieć co tak naprawdę działo się pomiędzy nim a Penelope.<br />
- Harry – zaczęłam, napotykając uważne spojrzenie bruneta - Była
dziś u ciebie Pen? - zaczęłam ostrożnie. Zauważyłam, że jego
zielone oczy posmutniały, kiedy wspomniałam o brunetce.<br />
- Wczoraj, um... trochę się posprzeczaliśmy, po tym, co jej
powiedziałem – powiedział cicho.<br />
- Więc nic nie wiesz... - powiedziałam cicho, jednak nie na tyle,
aby nie usłyszał tego Harry.<br />
- Nie wiem czego? - zapytał, marszcząc brwi. Westchnęłam.<br />
- Penelope i Mateusz... nie są już razem – odpowiedziałam. Harry spojrzał
na mnie z niedowierzaniem. Cóż, nie takiej reakcji się po nim
spodziewałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez kilka minut siedzieliśmy w cichy. W końcu usłyszałam głos
Hazzy.<br />
- To moja wina – wymamrotał. Spojrzałam na niego zaskoczona. -
Powiedziałem jej, że ciągle o niej myślę, i że żałuję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ukryłam twarz w dłoniach. A więc to prawda. Penelope wciąż coś
czuła do Harry'ego, pomimo jej ciągłego zaprzeczania i
przekomarzania się z najmłodszym z Directions. Nagle ogarnęła
mnie fala złości. Pieprzony Styles, co on sobie myślał? Włazić
z butami w czyiś związek i ot tak go rozwalać? Zniszczył to, co
było pomiędzy moją najlepszą przyjaciółką, a chłopakiem,
który był dla mnie jak brat! Co on sobie do cholery myślał?! W
tym całym galimatiasie uczuć, które zaatakowały moje wnętrze,
usłyszałam cichy głos mojej podświadomości, która dała mi do
zrozumienia, że moja sytuacja wyglądała identycznie. Ze mną było
tak samo, więc dlaczego oskarżam Pen? Jestem egoistką. To takie
głupie uczucie.<br />
- O matko – wymamrotałam. Wiedziałam, że powinnam posłuchać
rozsądku i skupić się na własnych sprawach i problemach niż
zgrywać Matkę Teresę i nieść radę oraz pociechę każdemu, kto
ma kłopot. Jak zwykle muszę zdawać sobie sprawę o tym dopiero po
fakcie. - Co teraz? - zapytałam, spoglądając na niego
wyczekująco. Harry wzruszył ramieniem. Wiedziałam, że sam nie
wie, co robić. Widocznie kompletnie się nie spodziewał takiego
obrotów spraw. W sumie, nikt się nie spodziewał.<br />
- Po prostu... po prostu chciałem być z nią szczery. Nie
wiedziałem, że tak zareaguje. Ona jest kompletnie
nieprzewidywalna. Równie dobrze wczoraj mogła wypchnąć mnie
przez okno, a nie spokojnie wyjść z sali. Ilekroć z nią
przebywam i już mam wrażenie, że ją rozgryzam, wtedy zdarza się
coś, co burzy moją piramidę. Jest pełna sprzeczności i to
właśnie sprawia, ze choćbym nie wiem jak bardzo nie chciałbym o
niej myśleć, ona wciąż wraca do mojego umysłu. Czasem mam
wrażenie, że w niej jest jakaś część mnie samego, która nie
pozwala na zerwanie tej więzi. Dlatego czy tego chcę, czy nie,
muszę, po prostu <i>muszę </i>być blisko niej. To, co do niej
czuję przytłacza mnie samego i zastanawiam się, czy to możliwe,
aby tak przywiązać się do kogoś, z kim nie było się nawet
trzech miesięcy i w dodatku to było prawie dwa lata temu. Nie wiem
co się ze mną dzieje. Pomóż mi, Mags – szepnął.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
Spojrzałam na niego, przykrywając jego dłoń moją. Tak bardzo
chciałam mu powiedzieć, że będzie dobrze, że wszystko się
ułoży, że on i Penelope znów będą ze sobą i wszystko skończy
się happy endem. Chciałam mu to wszystko powiedzieć, jednak
wiedziałam, że nie mogę, bo tak nie będzie. Gdyby jedną trzecią
tego pogiętego trójkąta stanowił inny chłopak, ale, na litość
boską, to był Mateusz! Zarówno jego, jak i Penelope i Harry'ego
kochałam jak własne rodzeństwo, więc ten cały popieprzony układ
geometryczny, którego nieświadomie stali się częścią, był dla
mnie jeszcze cięższy do ogarnięcia. Doskonale wiedziałam, że
niezależnie jaki wariant wybiorę, wszystko i tak skończy się źle.
Czułam się, jakbym grała w jakiejś tragedii greckiej. Byłam
Antygoną dwudziestego pierwszego wieku, co prawda z pewnymi
odchyleniami od oryginału, ale jednak.<br />
- Musicie sami to rozwiązać, Haz – powiedziałam cicho. - Ona
potrzebuje czasu, dopiero co rozstała się z facetem. Czy ty
naprawdę myślisz, że życie to film, gdzie główna bohaterka po
zerwaniu jednym chłopakiem, cała w skowronkach biegnie do
drugiego? Żyjemy w zwykłym świecie, gdzie nawet kolorowa Pen ma
swoje chwile słabości. Dlatego ochłońcie, może za bardzo
pospieszyłeś się z tym, co powiedziałeś. - plotłam trzy po
trzy, sama nie bardzo wiedząc o co mi chodzi. Powoli przytłaczało
mnie to wszystko. Jedyne czego teraz potrzebowałam były ramiona
Nialla. Chciałam, aby znów otoczyła nas bańka, która będzie na
tyle elastyczna i wytrzymała, aby nie dopuścić do nas tych
cholernych dylematów, które miały teraz miejsce. Tak bardzo tego
potrzebowałam, tak bardzo chciałam wierzyć, że znów uda nam się
ją wytworzyć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Obracałam telefon na biurku, wpatrując się w niego. Korciło mnie
niemiłosiernie aby go włączyć, jednak baczny wzrok Eleny odwodził
mnie od tego pomysłu. Nie mam pojęcia dlaczego akurat przyszłam
tutaj. Nie mogłam wrócić do domu Mags, a w moim mieszkaniu w
Hackney, wciąż urzędowała moja rodzina, której nie spieszyło
się do pojechania do hacjendy, gdzie miało odbyć się to całe
barbecue. Moja mama doprowadzała mnie do szału na każdym kroku,
zalewając mnie pytaniami o Matta, Mags i innych moich znajomych,
dlaczego nie sprzątam w domu i dlaczego w telewizji pokazują mnie
półnagą w reklamie kostiumów kąpielowych. Jej gadatliwość i
ciągłe zrzędzenie, jak źle jest teraz żyć w Barcelonie oraz
hałas i rodzinny, chaotyczny gwar, sprawiały, że jedynym wyjściem
było przyjście do <i>Trekstock</i> z wielką butelką taniego wina
z <i>Asdy</i> i upicie się. Mama mnie zabije, przecież jutro miałam jej pomóc w przygotowaniu imprezy, a ja zamiast odpoczywać, upijam się. Westchnęłam. To wina Mags, to ona nauczyła mnie pić. Cholerni Polacy, nawet ze świętego zrobią alkoholika. Mój plan spalił się na panewce, kiedy w
jednym pomieszczeń ujrzałam Elenę, która zawzięcie przeglądała
papiery, sortowała je i naklejała znaczki na koperty. Najchętniej
sama przykleiłabym jej znaczek na czoło i wysłała na Neptun czy
skądkolwiek pochodzi. Tolerowałam ją tylko ze względu na Mags. Ta
nędzna kreatura zabierała mi przyjaciółkę, która poświęcała
jej większość swojej uwagi. Nie pasowało mi to, to ja zawsze
byłam numerem jeden! Zawsze i wszędzie! Elena Davis swoją
żywiołowością wkurwiała mnie niemiłosiernie i nie raz miałam
ochotę trzepnąć ją w ten głupi łeb. Kiedy jednak uświadomiłam
sobie, że ja czasem zachowuję się podobnie, w pierwszej chwili
miałam ochotę spoliczkować siebie, zamiast tego pogładziłam
siebie po licu. Moja twarz jest zbyt dużo warta, nie ma sensu robić
sobie niepotrzebnych ran, a jak wiemy ideały rodzą się bardzo
rzadko. Widząc mnie, dziewczyna przerwała pracę i troskliwym głosem
zapytała, czy czegoś nie potrzebuje. Podczas kiedy ja w myślach
torturuje ją czym tylko się da, ona jest dla mnie miła!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zrobiło mi się głupio, kiedy zobaczyłam jej minę. Z braku laku
walnęłam się na kanapę, która stała obok jej biurka i z
papierowej torby wyjęłam wino. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam jej
wszystko opowiadać, w międzyczasie biorąc łyki wina. Zaskoczona
Elena odłożyła wszystkie papiery i usiadła na podłodze,
słuchając mojej gadaniny. Czułam się dziwnie w jej towarzystwie;
zawsze moim psychoterapeutą była Mags, jednak zważywszy na
ekstremalną sytuację, powiedziałam jej o moim zerwaniu z Mattem.
Do tej pory nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłam. Przecież ja i
Harry to jednorazowa przygoda! Nie miałam zamiaru być jak Mags. Ale
zaraz- przecież Niall i moja przyjaciółka to zupełnie inny
gatunek, oni mogą próbować ze sobą ile chcą. To Matty był moją
miłością, kochałam go równie mocno jak Sergia z <i>Prawa
pożądania. </i>Mój mętlik w głowie przybrał na sile. Czułam,
jakby w mojej głowie powstał jakiś kort tenisowy, gdzie Matty
rywalizuje z Harrym, a piłka, którą non stop odbijają, to moje
uczucia do nich. Byłam cholernie zagubiona. Siedząc tu z Eleną, poczułam
straszne wyrzuty sumienia; chciałam włączyć ten telefon i
zadzwonić do Matty'ego, może udałoby mi się jeszcze to wszystko
odkręcić. Zamknęłam oczy i oparłam głowę krzesło. Jestem tak strasznie głupią Penelope. Ale nadal idealną<br />
- Uważam, że powinnaś z nim porozmawiać – powiedziała Elena,
głośno czkając. - Chociaż, nie, nie wiem. Ta historia jest mocno
porąbana. - dodała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałam na nią bez wyrazu.<br />
- No dobra – Elena przewróciła
się na brzuch. - Zróbmy małą debatę – powiedziała, a ja
zmarszczyłam brwi. - Co takiego sprawia, że chcesz być nadal z
Mattym? - zapytała, patrząc na mnie jak prezenterka jakiegoś talk
show.<br />
- Matty... wkurwia mnie – powiedziałam , po czym wzięłam łyka z
butelki. - Ale go kocham. Jest mi z nim dobrze, lubimy te same rzeczy, mamy swoje prywatne rytuały, które zbliżają nas do siebie jeszcze bardziej... Lubię, kiedy mówi do mnie, że mnie kocha... po polsku. Lubię spędzać z nim czas... - zamyśliłam się. Nie spodziewałam się, że tak trudno przyjdzie mi mówić to, dlaczego kocham Matty'ego. Przecież jest tyle rzeczy, które nas różnią i o które się kłócimy, ale to sprawia, że jesteśmy silniejsi i kochamy się bardziej. Chyba nie było na świecie innej takiej pary, która byłaby tak porąbana jak my i jednocześnie tak mocno się kochała.<br />
- Hm... usłyszałam mruknięcie Eleny. - A co z Harrym?<br />
- Harry? On zawsze był moją miłością, kochałam go tak, jak fanki kochają swojego idola. Moja miłość do niego przybrała na sile, kiedy po imprezie halloweenowej poszliśmy na randkę. Wtedy już nie widziałam poza nim świata i każdą chwilę chciałam spędzać akurat w jego towarzystwie. Mags śmiała się ze mnie, że mam manię, ale czy to coś złego nosić koszulki z wizerunkiem Hazzy i mieć poobklejany pokój jego plakatami? Było między nami świetnie, on był taki romantyczny, zabawny, szarmancki, skromny... A potem wszytko się skończyło. Okazało się, że nie nie wyglądałam wystarczająco dobrze u jego boku. Rzucił mnie bez żadnego ostrzeżenia, rozumiesz? - mój głos załamał mnie. Wspomnienia z tamtego okresu zawsze wywoływały u mnie łzy. Tym razem musiałam się powstrzymać, na moich rzęsach nałożony był tusz, który miał większą wartość niż wszystko co miała na sobie Elena razem wzięte. - Postanowiłam sobie, że już nigdy mu nie wybaczę i będę robić wszystko, aby uprzykrzyć mu życie. Jednak wtedy, kiedy był ten wypadek, kiedy uświadomiłam sobie, że może go zabraknąć... Moje życie nie miałoby sensu. Po prostu straciłoby sens i nie mam żadnego wytłumaczenia, dlaczego tak czułam.<br />
- Wiesz - Elena usadowiła się wygodniej - mam wrażenie, że byłaś z Mattym tylko dlatego, że chciałaś pokazać Harry'emu, że stać cię na kogoś lepszego, niż on. Szkoda tylko, że robiłaś to kosztem innego fajnego faceta, skoro wiedziałaś od początku, że nigdy nie wyleczysz się od uczucia do Stylesa. Wiesz, że kiedy Mags się o tym dowie, znienawidzi cię do końca życia? Przez prawie dwa lata oszukiwać chłopaka i samą siebie, Jezu - Elena pociągnęła łyk wina - Jesteś popierdoloną masochistką.<br />
- Przestań tak gadać - warknęłam. - Nikogo nie okłamywałam. Nadal kocham Matty'ego, to zerwanie było zwykłym impulsem, który zamierzam naprawić...<br />
- To w takim razie, dlaczego wciąż myślisz i mówisz o Harrym? - Elena przerwała mi i spojrzała na mnie ze zmarszczonym czołem.<br />
- Przesadzasz. - Ponownie wzięłam telefon do ręki, kładąc kciuka na przycisku, którym uruchamiałam go. Wciąż nie byłam pewna, czy zadzwonić, więc znów odłożyłam go obok mnie.<br />
- Wiesz, Pen, kiedy byłam w Kenii widziałam słonie, które miały
podobny kłopot... - zaczęła, jednak natychmiastowo jej
przerwałam.<br />
- Czy ja wyglądam jak słoń? Mam gdzieś zwierzęta i Kenię. Po
prostu chcę wiedzieć czy powinnam zadzwonić – warknęłam.
Elena spojrzała na mnie beznamiętnie, po czym, mrużąc oczy,
niespiesznie pokazała mi środkowy palec.<br />
- Pieprz się, Rodriguez – powiedziała. - Włącz ten cholerny
telefon i zadzwoń. I podaj mi tą butelkę - dodała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zadziorna. Chyba zaczęłam ją lubić. Zdecydowanym ruchem wzięłam
telefon i włączyłam go. W jednej sekundzie uderzyło we mnie
miliard wiadomości. Nina, Mags, Harry, mama... Żadnej od Matty'ego.
Coś ukuło mnie w sercu, jednak nie dałam po sobie tego poznać.
Nagle mój telefon zadźwięczał. Spojrzałam w wyświetlacz i
zmarszczyłam brwi. Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam
telefon do ucha.<br />
- Cześć Pen – po drugiej stronie usłyszałam głos Zayna. - Masz
ochotę na drinka? Musimy pogadać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pogadać? Doskonale wiedziałam o czym chce pogadać. A raczej o kim.
Biedny Zayn, tyle czasu minęło, a on wciąż nie wyleczył się z
Mags. Nie miałam ochoty rozmawiać na miłosne tematy, jednak po
chwilowym zastanowieniu się nad sprawą, doszłam do wniosku, że
chłopak jest w podobnej sytuacji jak ja, więc możemy dołować się
razem.<br />
- Jestem w <i>Trekstock. </i>Wiesz, gdzie to jest, prawda? Dobrze,
widzimy się za chwilę. Och, tylko weź ze sobą jakieś wino, czy
coś – dodałam, po czym rozłączyłam się. Rzuciłam telefon w
kąt i pochylając się w stronę Eleny, wzięłam od niej butelkę.<br />
- Będziemy miały gościa – zakomunikowałam dziewczynie. - W sumie
to dobrze. Już zaczynałam się nudzić pijąc tylko z tobą, Eleno
– dodałam, po czym w moją stronę poleciał jej
ośmiocentymetrowy pantofel. Jezu, kto w dzisiejszym świecie ubiera
tak niskie obcasy? Równie dobrze mogłaby chodzić w balerinach.
Czekałam z niecierpliwością na przyjście Malika. Przeczuwałam,
że będzie zabawnie, ale z drugiej strony, gdzie pojawia się Zayn,
pojawiają się kłopoty. A ja swoich kłopotów miałam już
serdecznie dość. Jedynym sensownym rozwiązaniem było porządne skonsumowanie procentów. Opróżniając butelkę wina, odsunęłam wszystkie swoje problemy na bok - pomyślę o tym wszystkim jutro.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
Kolejny raz wybrałam numer Nialla, wpatrując się w krople deszczu
spływające po zewnętrznej stronie okna. Po godzinie spędzonej u
Harry'ego postanowiłam się zbierać. Chłopak nadal się nie pojawiał,
a moja rozmowa z Hazzą nieco popsuła mój humor. Kiedy trzeci raz
z rzędu w mojej komórce odezwała się poczta Nialla, postanowiłam
wrócić do domu. Penelope nadal nie dała znaku życia, co zaczynało
mnie martwić. Wysłałam jej krótką wiadomość, po czym wyszłam
z budynku, w którym mieścił się szpital i skierowałam się do
samochodu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dwadzieścia minut później znalazłam się przed swoim domem. Tuż przed naciśnięciem klamki zastanowiłam się nad stanem
upojenia alkoholowego Mateusza i Josha. Przygotowując się
psychicznie na najgorsze, weszłam do środka, gdzie zastała mnie
podejrzana cisza. Jedynie z kuchni wydobywały się jakieś stęki i
westchnięcia. Serce zabiło mi mocniej. No nie. Josh i mój kuzyn?
Przez chwilę zszokowana stałam w przedpokoju, zastanawiając się,
czy w ogóle mam ochotę wchodzić do kuchni. Otrząsnęłam się i
niepewnie stawiałam kolejne kroki ku kuchni. Nagle w salonie
usłyszałam głośne chrapanie, którego dźwięki wydawał z siebie
Josh. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że w kuchni nie zastanę
homoseksualnej orgii. O wiele pewniejszym krokiem weszłam do kuchni,
gdzie na widok Mateusza, który klęczał na kolanach z głową w
piekarniku, serce kolejny raz dzisiejszego dnia, podeszło mi do
gardła. W ekspresowym tempie, rzucając torebkę i kluczyki na
podłogę, podbiegłam do chłopaka i zdecydowanym ruchem odciągnęłam
go do tyłu, pozwalając, aby zahaczył głową o górę piekarnika.<br />
- Czy ty jesteś normalny!? Zostawiam cię na chwilę, a ty już
chcesz się zabić? Daj spokój, Mateusz! Może potem będę
żałować, że to powiedziałam, ale Pen nie jest tego warta, na
miłość boską! - grzmiałam. Brunet patrzył na mnie gniewnie,
jednak po moich słowach, na jego twarzy malowało się zdziwienie.<br />
- Zabić? Chciałem wyciągnąć kotleta, który utknął pomiędzy
blachą a ścianą piekarnika – odparł, masując sobie tył
głowy. - Daj spokój Mags, gdybym miał się zabić, zrobiłbym to
w zupełnie inny sposób. A co do Penelope – nie martw się, zaraz
ją odzyskam. - Mateusz znów wsadził głowę w głąb piekarnika.
- Poza tym, nasza kuchenka jest elektryczna – dodał, wysuwając
głowę i z triumfalnym uśmiechem wsadził sobie do buzi kotleta.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, po czym wyszłam z kuchni i
kiedy wchodziłam po stopniach na piętro, mój telefon zaczął
wibrować.<br />
- Przepraszam, spotkanie z Paulem przedłużyło się – w słuchawce
usłyszałam głos Nialla. - Gdzie jesteś? - zapytał.<br />
- W domu - powiedziałam, wpatrując się w śpiącego Josha. -
właśnie wróciłam.<br />
- Och – wyrwało mu się. - To może wpadłabyś do mnie? Bo wiesz,
tak się składa, że mam wolną chatę – powiedział głupkowato,
a ja mimowolnie zachichotałam. Po popołudniu pełnym wrażeń
przyda mi się chwila relaksu ze swoim chłopakiem.<br />
- Będę za godzinę – odparłam, po czym rozłączyłam się.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Za godzinę znów znajdę
się w bezproblemowej bańce.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
W przypływie pozytywnych emocji, postanowiłam zadzwonić do Pen.
Miałam nadzieję, że odbierze chociaż teraz. Kiedy po piątym
sygnale miałam zamiar się rozłączyć, usłyszałam szmer, a
następnie roześmiany głos Penelope.<br />
- Pen? Gdzie jesteś? - spytałam.<br />
- W <i>Trekstock.</i> Od dziś razem z Zaynem jesteśmy podopiecznymi twojej fundacji! - krzyknęła, a tle usłyszałam głośny wiwat. -
Wpadnij do nas, świetnie się bawimy! - dodała, po czym rozłączyła
się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Popatrzyłam na swój telefon, kręcąc głową. Ta dziewczyna
zdecydowanie ma nierówno pod sufitem. Zaraz. Ona i Zayn? O co tu
chodzi? Co Malik robi w mojej fundacji?! I gdzie jest Elena?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Miliard myśli znów pojawiło się w mojej głowie. Zanim znów
zdążyłam się zdołować, pomyślałam sobie o Niallu. W moim sercu natychmiast rozlało się ciepło. Penelope nie była sama i co ważniejsze - była pijana, co oznaczało, że sobie poradzi. Wizja
spędzenia relaksującego wieczoru z moim chłopakiem przyprawiała mnie o cudowne
uczucie, od którego nie sposób było się uwolnić.<br />
<br />
<br />
<br />
- Kiepsko. - Niall pogładził mnie po głowie. Leżeliśmy na jego
kanapie w salonie, co chwila sięgając po chipsy i żelki Haribo
leżące na szklanym stoliku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Właśnie skończyłam opowiadać mu o Penelope, Mateuszu i Harrym,
nie zapominając wspomnieć o tym, jak w tym wszystkim cholernie się
czuję. Zapadła cisza; każde z nas zatopiło się we własnych
myślach. Wiedziałam, że ani ja ani tym bardziej Niall nie umiemy
pomóc tej trójce, nieważne jak bardzo byśmy chcieli to zrobić.
Zganiłam siebie w myślach. Cholerne przeczucia znów się
sprawdziły. A najgorsze było to, że czułam, że to jeszcze nie
koniec tego wszystkiego.<br />
- Będzie dobrze, wszystko się ułoży i wszyscy będą szczęśliwi
– Niall musnął ustami czubek mojej głowy. - Fakt, Harry jest
narwany, ale mówiąc takie coś, pokazał, że naprawdę coś do
niej czuje. I wiem też, że tak łatwo nie odpuści. Znam go o
wiele dłużej niż ty i wiem do czego ta lokata łachudra jest
zdolna – powiedział, a ja uśmiechnęłam się.<br />
- Głupek – szturchnęłam go w ramię.<br />
- Wiesz co? - spytał. Podniosłam wzrok do góry, gdzie napotkałam
błyszczące oczy Nialla.<br />
- Od początku byłem <i>Perry Shipper</i> – powiedział, a ja
gwałtownie zeskoczyłam z kanapy, zadając mu cios poduszką.
Blondyn bronił się przed moimi ciosami, głośno się przy tym
śmiejąc.<br />
- Jak śmiesz!? Mateusz jest dla mnie jak brat! - okładałam go
poduszką, jednak widząc jego głupią minę, nie mogłam więcej
udawać swojego wielkiego oburzenia i śmiałam się razem z nim.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niall, niczym pantera, rzucił się na mnie i przez następne kilka
minut tarzaliśmy się po wykładzinie jak dzieci.<br />
- Dobrze, że chociaż nam się układa – Niall ciężko dysząc
przyciągnął mnie do siebie.<br />
- Taa – mruknęłam. - Choć wciąż mam głupie przeczucie, że coś
się jeszcze wydarzy.<br />
- Przesadzasz – prychnął. - Jest siódma wieczór, co mogłoby się
zdarzyć o tej porze? - zapytał, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Blondyn zdziwiony spojrzał na mnie, wstając w podłogi, po czym
skierował się w stronę wejścia. Usłyszałam szczęk zamków i
szuranie. Niezapowiedziany gość wszedł do środka.<br />
- Cześć – usłyszałam stłumiony głos. Nie. To <i>niemożliwe</i>.
Gdyby nie to, że ten cholerny głos poznam zawsze i wszędzie,
pomyślałabym, że to okropny koszmar, który przeżywam na jawie.<br />
- Co tu robisz? - usłyszałam lodowaty ton chłopaka. - I co... -
głos Nialla ugrzązł mu w gardle. Zaniepokojona udałam się w
kierunku drzwi. To, kogo zobaczyłam w przedpokoju, potwierdziło
moje najgorsze przeczucia. Na widok Sophie poczułam, jak zalewa
mnie fala gorąca; jakby ktoś wrzucił mnie do wanny pełnej
gorącej, wulkanicznej lawy. Miałam wrażenie, że w całego,
wielkiego apartamentu Nialla zabrano powietrze. Doświadczyłam tego
uczucia, kiedy spojrzałam na jej smutną i przestraszoną twarz.
Niedowierzanie malowało się na mojej twarzy, które szybko zostało
zmienione przez szok, kiedy mój wzrok zlustrował całą sylwetkę
Sophie Ward.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<br />
Siedzieliśmy na podłodze, pijąc ósmą z rzędu butelkę. Zayn
naprawdę się postarał; wino, które nam przyniósł było wprost
przepyszne. Spojrzałam na chłopaka, który patrzył na Elenę,
która z kolei wyglądała jakby głęboko się nad czymś
zastanawiała. Nie mam pojęcia czy cokolwiek zrozumiała z paplaniny
Zayna, który po drugiej opróżnionej butelce postanowił
opowiedzieć nam historię swojego życia.<br />
- Dobra – Elena podniosła palec wskazujący do góry. Jej oczy
błyszczały bardziej niż droga mleczna. Zaraz. Czy droga mleczna
jest świecąca? - Najpierw byłeś z Pagsley, potem pojawiła się
Mags i zacząłeś ją lubić, ale ona wolała Nialla, więc dałeś
sobie spokój i chciałeś dalej być z Pagsley, ale ona miała
dziecko z innym, potem wytwórnia kazała ci chodzić za rączkę z
Perrie, a kiedy wybuchła afera z Niallem i Mags, chciałeś się do
niej zbliżyć, ale dałeś jej czas i kiedy chciałeś znów to
zrobić, to ona była już z Jordanem, a wtedy ty dałeś sobie
spokój i zacząłeś sypiać z Cailin?- Elena spojrzała na Malika,
który leżał na podłodze z rękami za głową i tępo wpatrywał
się w żarówkę, która robiła za niezwykle gustowny żyrandol.
Hm, wciąż wiszę Mags żyrandol. Postaram się to zapamiętać, w
razie co powiem jej, aby zapisała to w swoim notesie.<br />
- Taaa – powiedział przeciągle, wciąż patrząc w górę.
Spojrzałam na niego i w moim ciele rozlało się wielkie tsunami
współczucia. Owszem, od zawsze byłam za <i>Nialine</i>, jednak
kiedy usłyszałam, o jego przylocie do Paryża z tym wielkim
bukietem specjalnie dla mojej przyjaciółki, zrobiło mi się go
żal, tym bardziej, kiedy zobaczył ją z Jordanem. Uważałam, że
jest głupi, jednak podziwiałam go za jego niezwykłą wytrwałość.<br />
- Boże – jęknęła Elena, łapiąc się za głowę. - Gorzej niż
w <i>Modzie na Sukces.</i> Czekajcie, muszę sobie to rozrysować. -
Brunetka wstała z podłogi, po czym chwiejąc się, niezręcznie wzięła do ręki kartkę oraz długopis i ponownie siadając na
podłodze, z wysuniętym końcem języka, zaczęła kreślić na
kartce jakieś dziwne bohomazy. Spojrzałam na nią dziwnie, po czym
przesunęłam się do Zayna, biorąc ze sobą butelkę.<br />
- Jesteś głupi – powiedziałam, klepiąc go po klatce piersiowej.
Zayn spojrzał na mnie.<br />
- Dzięki, Penelope – prychnął – zawsze umiałaś pomagać
ludziom.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wyszczerzyłam się. Wiedziałam, że umiem to robić, a nikt
wcześniej tego nie doceniał. Przynajmniej Zayn jest taki dobry.<br />
- Masz rację, jestem głupi. Robić sobie nadzieję przez tyle czasu
– prychnął. Położyłam rękę na jego ramieniu.<br />
- Daj spokój, Zayn. Przecież wszystko się ułoży... Jakoś –
znów beknęłam. - Może niekoniecznie będzie to Mags, ale... co z
Cailin? Może powinieneś zabrać ją na randkę?<br />
- Może – Zayn wstał z podłogi do pozycji siedzącej. - Hej,
Elena, pokaż to patologiczne drzewo genealogiczne!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Elena, wyraźnie uradowana, że ktoś w końcu zwrócił na nią
uwagę, chwiejnym krokiem, podeszła do nas. Spojrzałam na Zayna,
wyraźnie zaskoczona tym, jak zręcznie potrafił zmieniać temat.
Chciałam o tym jeszcze porozmyślać, jednak w mojej głowie
szumiało od wina. Razem z chłopakiem pochyliłam się nad kartką,
zastanawiając się jak, do cholery mam odczytać to, co znajdowało
się na niej. Czy do tego jest jakiś słownik? I co oznacza ta
falowana linia obok mojego imienia?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych i po chwili ujrzeliśmy
Mags. Zauważyłam, że na jej widok Zayn odrobinę się spiął.
Spojrzałam na moją przyjaciółkę i już wiedziałam, że coś
jest nie tak. Jej wzrok był pusty, a twarz bez żadnego wyrazu.
Oparła się o ścianę obok wejścia, głęboko oddychając.<br />
- Mags? - zapytałam niepewnie. - Coś się stało?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Blondynka spojrzała na mnie beznamiętnie, po czym przeniosła wzrok
na Zayna. Po chwili ciszy usłyszeliśmy jej głos.<br />
- Gratulacje, Zayn – jej bezbarwny ton głosu zaskoczył mnie, dając
jednocześnie do zrozumienia, że stało się coś o wiele gorszego
niż moje rozstanie z Mattym.<br />
- Gratulacje z jakiej okazji? - spytał zdezorientowany Malik, patrząc
wyczekująco na moją przyjaciółkę, której wzrok wciąż
utkwiony był w Mulacie.<br />
- W waszym zespole pojawił się <i>nowy </i>Daddy Direction. <br />
<br />
___________________________________________________<br />
Dobry wieczór, mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem :) Mam trochę kontuzję<br />
i zapewne w tekście roi się od błędów, ale przysięgam, że jak tylko odzyskam pełną sprawność,<br />
to je poprawię :) Jak zawsze dziękuję za komentarze i zachęcam Was do tej czynności - to naprawdę dużo dla mnie znaczy :)<br />
<span style="font-size: large;">+ moja kochana Elenn bierze udział w konkursie na blog miesiąca! Pomóżcie jej wygrać! Wystarczy, że wejdziecie na <a href="http://spis1d.blogspot.com/" target="_blank">TU</a> albo <a href="http://allyandonedirection.blogspot.com/" target="_blank">TU</a> i zagłosujecie :)</span><br />
Dobranoc xx</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-3556896524003323194.post-29734655573842144102013-10-26T23:22:00.000+02:002013-10-26T23:23:40.383+02:008. The Horan Family.<div style="margin-bottom: 0cm;">
Razem z Niallem staliśmy w hali odlotów, czekając na odprawę
paszportową.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak, przecież już mówiłem – powiedział zirytowany, kiedy
setny raz spytałam, czy to na pewno dobry pomysł.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przygryzłam wargę. Nie byłam do końca przekonana do tego pomysłu; nie wiedziałam, czy w ogóle jestem gotowa poznać rodzinę Horanów
w tym momencie. Przecież wróciliśmy do siebie zaledwie kilka dni
wcześniej! Jak to będzie wyglądać w oczach jego rodziców? Poza
tym, w głowie wciąż siedział mi Harry i jego stan zdrowia, nawet
mimo tego, że zapewnił nas, iż możemy spokojnie wyjechać na parę
dni i nie obrazi się na nas; w końcu i tak mu nie pomożemy, a
goście zaczynali go trochę męczyć. Wszyscy oprócz Penelope,
która kompletnie nie przeszkadzała Harry'emu siedząc w sali przez
cały dzień. Poświęcała mu całą swoją uwagę, rzucała swoje
zlecenia, sesje i tym podobne, by jak najwięcej czasu spędzić przy
jego łóżku. Cóż, bardzo się cieszyłam, że tak dba o
przyjaciela, jednak niepokojącym faktem było to, że odkąd Harry
wylądował w szpitalu, moja przyjaciółka widziała się z
Mateuszem raz – wtedy, kiedy przywieźli tutaj. To trochę nie w
porządku olewać swojego chłopaka, z którym jest się prawie dwa
lata, na rzecz byłego, z którym było się niecałe trzy miesiące.
Jednak, kiedy moja podświadomość przypomniała mi moją sytuację
z Jordanem, przestałam się czepiać, chociaż z drugiej strony...
Mateusz był dla mnie jak brat. Nie chciałam aby cierpiał, tym
bardziej przez moja najlepszą przyjaciółkę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z rozmyślań wyrwał mnie Niall, który pochylił się nade mną.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Będzie dobrze, zobaczysz. Mama już nie może się doczekać –
mruknął wprost do mojego ucha.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiem, może gdybym to ja skierowała to zdanie do niego, może by
to uspokoiło. Na mnie zrobiło wręcz odwrotny skutek – strach
opanował każdą komórkę mojego ciała. Dzięki, Niall, naprawdę
mnie pocieszyłeś. Teraz całą drogę będę się zastanawiać, czy
sprostam wymaganiom twojej mamy i czy przypadnę jej do gustu. Nie
wiedziałam, czego się spodziewać, bądź co bądź znałam ją
tylko z opowieści Nialla. Na szczęście z pomocą przyszedł mi
Liam, który zasugerował, że mama Horan uwielbia wiśniowe Martini.
Zastosowałam tą wiedzę w praktyce i w mojej walizce leżało
szczelnie zawinięte wino, tuż obok krowy <i>Krupniku</i>, którą wzięłam
tak na wszelki wypadek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Im było bliżej lądowania, tym nerwy coraz bardziej ogarniały mój
umysł. Pojawiały się setki pytań i niewiadomych. To naprawdę było
stresujące spotkać się z jego rodzicami. Kiedy głos pilota
oznajmił mi, że za piętnaście minut będziemy lądować w
Dublinie, moje serce zaczęło bić w niewiarygodnie szybkim tempie,
a ręce trzęsły się jak galareta. Cholera jasna, nie dam rady,
kompletnie nie jestem na to gotowa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niall zauważył moje zdenerwowanie, bo złapał mnie za rękę i
spojrzał na mnie łagodnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mags, jeżeli w tym momencie nie przestaniesz się denerwować,
przysięgam, że samodzielnie wyrzucę cię zaraz z tego samolotu -
powiedział lekko zniecierpliwiony, a ja naburmuszyłam się. O tak,
Niall, skok z samolotu linii Easy Jet byłby najlepszym rozwiązaniem
w tej sytuacji.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wchodząc do hali przylotów moje zdenerwowanie znów przybrało na
sile, kiedy Niall oznajmił, że na lotnisku czekać będzie jego
tata, a nie jak wcześniej mówił, Greg. Już miałam go obdarzyć
moim morderczym spojrzeniem, kiedy usłyszeliśmy radosny głos taty
H.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nialler! - powiedział radośnie, zamykając syna w uścisku.
Spojrzałam na ten uroczy obrazek, dostrzegając zarazem, jak bardzo
są do siebie podobni. Ojciec Nialla odsunął się od syna, po czym
przeniósł swój wzrok na mnie. Trzęsłam się jak osika, jednak
kiedy spojrzałam w jego niebieskie, pełne radości i spokoju oczy,
trochę się uspokoiłam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dzień dobry – bąknęłam, nie bardzo wiedzieć jak się
przywitać. Pan Tata z uśmiechem podszedł do mnie, po czym
przytulił. Wow, teraz wiem, po kim Niall ma taki uścisk.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- W końcu się poznaliśmy, kochana – powiedział. - Niall dużo mi
o tobie opowiadał – dodał, a ja poczułam, że policzki
zaczynają mnie piec. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak niezręcznie
czułam w towarzystwie Bobby'ego. Teraz wiem, jak się czuł mój chłopak,
kiedy stanął w obliczu poznania mojej porąbanej rodziny. Biedny
Niall.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez całą drogę do Mullingar, przysłuchiwałam się rozmowie obu
panów, obserwując niezwykle malownicze krajobrazy Irlandii. Zielone
pastwiska, niczym ocean niemal dotykały horyzontu, a owce pasące
się na trawie, były miłym dla oka dodatkiem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przeniosłam wzrok na Nialla, który wykłócał się z tatą na
temat wyższości jednej drużyny rugby nad drugą. On i Bobby byli
niezwykle do siebie podobni. Nie chodziło tu tylko o wygląd. Ich
sposób mówienia, gestykulacja, identyczne marszczenie prawej
brwi... Niall definitywnie nie był adoptowanym dzieckiem, wziętym z
okna życia, albo coś w tym rodzaju. Bobby Horan był dostatecznym
dowodem, że w żyłach Nialla płynie krew jego rodu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czterdzieści minut później stałam przed jednym z szeregowych
domków, tępo wpatrując się w numer 7851. Mój mózg i wszystkie
myśli wyparowały. W głowie miałam tylko te brudno złote cyfry.
Pomimo tego, że tata Nialla był naprawdę ciepłym i uroczym
człowiekiem, myśl o tym, że za chwilę poznam jego mamę i brata
napawała mnie przerażeniem. Boże, chcę stąd uciec. Zabierzcie
mnie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy już wyobrażałam sobie, że ziemia pode mną rozstępuje się
i cudownie spadam w dół, poczułam szarpnięcie. Ocknęłam się i
uchwyciłam pytające spojrzenie Nialla. Wzruszyłam ramionami i
smętnie podreptałam za nim. Wchodząc do jego domu, uderzył mnie
przyjemny zapach ciasta jagodowego, zmieszanego z ostrą wonią
chili. Usłyszałam brzdękanie garnków, piosenkę Gwen Stefani,
która skutecznie ogłuszana była przez głosy postaci z bajek,
które leciały w telewizji w którymś z pokoi. Nagle usłyszałam
radosny, dziecięcy pisk, a następnie z jednego z pomieszczeń
wybiegł głośno śmiejący się chłopczyk a za nim wysoka
blondynka. Stałam w tym korytarzu próbując nie oddychać, byle nie
zakłócić tego wspaniałego obrazka. Wow. Nie spodziewałam się,
że będzie tutaj tak... domowo. Niall zawsze mówił, że jego
rodzice są bardzo zapracowani i większość czasu spędzają w
Dublinie. Jednak z drugiej strony było to kompletnie zrozumiałe –
rodzice Nialla, widząc syna raz na kilka tygodni za wszelką cenę
chcieli sprawić aby czuł się u siebie jak najlepiej. Byłam w tej
samej sytuacji – moja rodzina za każdym razem, ilekroć
przyjeżdżałam na moje ukochane Pomorze, ogromną, powitalną
fiestę łączyła z irytującymi pytaniami i pretensjami, dlaczego
przyjeżdżam tak rzadko. Cóż, kochana rodzino, prowadzenie
fundacji wcale nie jest tak prostym zajęciem jakby mogło się
wydawać...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niall kolejny raz szturchnął mnie w ramię, sugerując, że
wypadałoby wejść w głąb domu. Biorąc głęboki oddech, zmusiłam
swoje nogi do robienia kroków. Skręciliśmy w lewo i weszliśmy do
kuchni. Jasne meble, ściany o kolorze kawy z mlekiem szeroki stół,
z czerwonym obrusem w białą kratę, stojący pod oknem, zioła na
parapecie i warkocze czosnku wiszące tuż obok kuchenki sprawiały,
że wnętrze tego miejsca było przytulne i chciało się w nim
przebywać. Po obejrzeniu każdego szczegółu , który znajdował
się w pomieszczeniu, przeniosłam wzrok na niską kobietę, która
mieszając coś w garnku, wesoło podśpiewywała <i>Lady in black </i><a href="http://www.youtube.com/watch?v=AiTfBOdjj_U" target="_blank">[klik]</a>, kręcąc przy tym biodrami. Cóż za zbieg okoliczności, doskonale znałam ten utwór - tata podczas każdej rodzinnej imprezy katował nas piosenkami Bad Boys Blue. Z podziwem obserwowałam jak mama
Nialla, mieszając w garnku, drugą ręką otwiera piekarnik,
wyjmując z niego ciasto. Wciąż śpiewając, nogą, na której
umiejscowiony był różowy kapeć, z hukiem zamknęła piekarnik, po
czym tanecznym krokiem zaczęła poruszać się w stronę szerokiego
stołu. Może to niegrzeczne, obleśne i nieodpowiednie, ale
większość czasu gapiłam się, na biodrowe ruchy Pani Horan.
Cholera, ta to się rusza. Przyłapałam się na tym, że zaczynam
się poruszać w rytm tej piosenki, która dosłownie kipiała latami
osiemdziesiątymi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W trakcie obrotu z ciastem, mama Horan w końcu nas zauważyła. Na
jej twarzy malowało się lekkie zaskoczenie, które natychmiast
ustąpiło szerokiemu uśmiechowi. Pospiesznie odłożyła ciasto,
podchodząc do nas swoim tanecznym krokiem. Kiedy wciąż kołysząc
się, stanęła przy mnie, sparaliżowało mnie i zapomniałam języka
w gębie. Ta jednak z uśmiechem ujęła moją dłoń, po czym znów
zaczęła śpiewać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>She give me a sign</i> – melodyjny głos wydobył się z jej
ust, a ja, widząc wesołe iskierki w jej oczach, postanowiłam
się trochę rozluźnić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>And I followed her</i> – zaśpiewałam, a mama Nialla, wciąż
trzymając mnie za rękę, zaprowadziła mnie na środek kuchni,
po czym drugą położyła mi na talii, zaczynając tym samym
prowadzić nasz dziwny taniec.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>Behind the window, the symbols of red</i> – do naszej
śpiewającej dwójki dołączył głos Nialla, który trzęsąc
tyłkiem ładował sobie do buzi ciasto, które jego mama przed
chwilą wyjęła z piekarnika. Pani Mama, nie przerywając naszego
tańca, z gracją trzepnęła swojego syna w łeb, na co ten
wypluł kawałki ciasta prosto na okno. Maura wywróciła oczami,
a ja zachichotałam. Nagle w kuchni pojawił się Bobby, który
spojrzał na nas, a następnie z niedowierzaniem spojrzał na
radio.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jezu Chryste, wieki tego słyszałem! Najlepsza piosenka na
świecie! Nialler, podgłośnij ten kawałek, synu! - krzyknął,
a kiedy Niall (nadal tanecznym ruchem) spełnił prośbę taty,
ten stanął obok nas i zamknął oczy, skupiając się na czymś.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>Behind the window, I'll never forget, the magic lady, THE LADY
IN BLACK! -</i> donośny głos Bobby'ego skutecznie zagłuszył
mnie, Nialla i jego i mamę. Cała nasza czwórka wciąż śpiewała
i tańczyła w rytm piosenki. Po chwili do kuchni weszła szczupła
blondynka z małym chłopcem na rękach, który z zaciekawieniem
obserwował spontaniczną imprezę w kuchni. Muzyka się
skończyła, a Maura Horan spojrzała na mnie z radością.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiedziałam, że się nadajesz – powiedziała zadziornie, ja
zarumieniłam się. - Miło cię w końcu poznać, Madeline –
dodała, ściskając mnie. Ta kobieta była jednym wielkim
zaskoczeniem. Spontaniczna, radosna, nieprzewidywalna, wręcz
szalona... Zupełnie się tego nie spodziewałam. A może jednak
tak? Zresztą, sama już nie wiem, mój mózg wciąż nie
pracował.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy przywitałam się z Marnie, szwagierką Nialla oraz jego
bratankiem, Gregiem Juniorem, usłyszałam głos Pani Horan.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mam nadzieję, że lubisz kurczaka z chili? Moje popisowe danie.
Jeżeli ci nie zasmakuje, będzie źle. Zwiąże cię, a potem...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- … a potem zabijesz, poćwiartujesz i wrzucisz do starego
rurociągu nieopodal Kinnegad. Mamo daj już jej spokój –
powiedział podirytowany Niall, przyciągając mnie do siebie.
Maura zaśmiała się, puszczając mi oczko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Siadajcie do stołu, obiad już gotowy – powiedziała, po czym
odwróciła się przodem do blatu kuchennego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niall uśmiechnął się lekko, obejmując mnie w pasie i kierując
się do wyjścia, jednak ja stanęłam, po czym odwróciłam się w stronę jego mamy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Um, może potrzebuje pani pomocy? - zapytałam nieśmiało, a
kobieta, natychmiast się odwróciła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A gdzie tam, kochaneczko, przecież jesteś naszym gościem, goście
nie pomagają! Siadaj z chłopakami i Marnie do stołu, jestem
pewna, że i Greg zaraz do nas dołączy, Chryste, ten mój syn to
zapracuje się na śmierć, jeden pracuje ciężej od drugiego, i co
ja mam począć? - szybkość z jaką mama Horan wypowiadała te
słowa, przekroczyły prędkość światła. Nie byłam pewna czy
wszystko zrozumiałam, jednak pokiwałam głową i z uśmiechem
wyszłam z kuchni. Ta kobieta wciąż mnie lekko onieśmielała,
jednak jej radosna aura i specyficzne poczucie humoru sprawiały, że
czułam się coraz swobodniej. Poza tym, w życiu nie widziałam
innej kobiety w jej wieku, która tak dobrze wyglądałaby w
leginsach i swetrze w kolorze fuksji.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niepewnie przekroczyłam progi salonu, gdzie w centralnym punkcie
pokoju stała brązowa kanapa i stół równie szeroki, co tamten w
kuchni, na którym znajdowała się piękna zastawa obiadowa w
kolorze kości słoniowej. Spojrzałam na kanapę, na której
siedziała męska część znajdująca się w domu. Bobby, Niall i
nawet mały Greg wlepiali swoje oczy w telewizor wiszący na ścianie
naprzeciwko kanapy, oglądając jakiś magazyn o piłce nożnej.
Spojrzałam na nich, a w głowie automatycznie pojawił mi się
obrazek mojego taty, brata i chrzestnego, którzy z równie zapartym
tchem oglądali kanały sportowe. Zresztą, oni każdy program
oglądali z zapartym tchem – nieważne czy był to film, mecz,
serial, transmisja obrad sejmu, telezakupy Mango, czy prognoza
pogody. Przecież sześćdziesiciocalowa plazma sprawia, że każdy
program i reklama wygląda interesująco. Typowe samce. Wpatrywałam
się w błyszczące oczy Nialla, kiedy poczułam czyjąś dłoń na
swoim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą twarz
Marnie. Odwzajemniłam jej uśmiech i kiedy blondynka już otwierała
usta, aby coś powiedzieć, do salonu dumnie wkroczyła Maura niosąc
półmisek z pięknie pachnącym kurczakiem. Jeżeli jest coś, co
daje radę odciągnąć Horanów od telewizora, to właśnie zapach
kurczaka z chili. Kiedy półmisek z daniem zdążył dotknąć
blatu, Bobby wraz z Niallem już siedzieli przy stole, trzymając w
rękach sztućce. Maura wywróciła oczami, a ja kolejny raz
zachichotałam. Dlaczego jej wywracanie oczami tak strasznie mnie
bawi?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wraz z Marnie i Gregiem Juniorem podeszłam do stołu i usiadłam
obok Nialla. Po prawej stronie siedział Bobby, a naprzeciwko mnie
Pani Horan, która właśnie nakładała mi wielką porcję kurczaka
na talerz. Obok niej usadowiła się Marnie z Gregiem na kolanach.
Miejsce naprzeciwko Bobby'ego pozostało puste. Greg Senior wciąż
nie wrócił. (od autorki: macie mały schemat dla większego wyobrażenia :D )</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdd0XzxfLMpv4yNoSdFXnBr7Nyo2fr29kM4rWFNNvXHl3rN-c4nkLZGuAH_nzu3ME9uHYVDH1HNkIBVdgZvg_EbeCF3mMQMtuVlGFaeqK5kwEGf_aBqjBhB2Ew1dTdcx1I62LXvL6tw2x3/s1600/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdd0XzxfLMpv4yNoSdFXnBr7Nyo2fr29kM4rWFNNvXHl3rN-c4nkLZGuAH_nzu3ME9uHYVDH1HNkIBVdgZvg_EbeCF3mMQMtuVlGFaeqK5kwEGf_aBqjBhB2Ew1dTdcx1I62LXvL6tw2x3/s1600/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.png" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy każdy nałożył sobie adekwatną dla siebie
porcję jedzenia, wszyscy, w całkowitej ciszy, zaczęliśmy
konsumować posiłek. Mama Nialla zrobiła najpyszniejszego kurczaka,
jakiego kiedykolwiek jadłam. Z zapałem pochłonęłam całą swoją
porcję, uchwyciwszy zadowolone spojrzenie Maury, zaskoczone Nialla
oraz Bobby'ego, który patrzył na mnie z podziwem. O co chodzi? Ten
kurczak był naprawdę dobry. Ciszę przy stole przerywał Greg
Junior, który próbował powtarzać słowa uchwycone w „Britain's
Got Talent”, które właśnie leciało w telewizji, oraz brzdąkanie
sztućców. Spojrzałam na Maurę. Była niezwykle dystyngowaną
kobietą, pełną gracji i dobrego smaku. Swoim wyglądem
przypominała mi księżnę Dianę. Przez następne kilka minut
postanowiłam pobawić się w <i>„jakich znanych ludzi przypomina
rodzina Horanów”</i>. I tak jak Maura została z moim mniemaniu
księżną Dianą, tak Marnie wyglądała jak nieco bardziej
zaokrąglona Dianna Argon, Greg przypominał mi dziecko z reklamy
Bobo Fruit, a Bobby – cóż, był po prostu Bobbym Horanem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dawaj ten talerz, Bob, już wystarczająco dzisiaj zjadłeś. –
Maura próbowała wyrwać talerz tacie Nialla, który wyglądał,
jakby miał się zaraz rozpłakać. Kiedy kobiecie udało się
to, wówczas zobaczyłam jak Bobby udaje, że urania łzę,
szepcząc przy tym <i>„żegnaj”</i>, jednak natychmiast jego humor
się zmienił, kiedy mama Horan postawiła przed nim mały,
deserowy talerzyk.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dzień, w którym się z tobą rozwiodę nastąpi szybciej niż
myślisz, wstrętna babo – powiedział naburmuszony, jednak na
Maurze nie zrobiło to żadnego wrażenia. Spojrzałam na Nialla,
który wyglądał jakby ktoś wsadził mu twarz do sosu
pomidorowego. Czerwień pokrywała jego twarz po same koniuszki
uszów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Obiecaliście, że będziecie normalni – jęknął Niall, a ja
zaśmiałam się razem z Marnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bobby już otwierał usta z zamiarem powiedzenia czegoś, kiedy
usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych i po chwili naszym oczom
ukazał się Greg Senior. Jego syn natychmiast podbiegł do niego,
uczepiając się jego nogi. Greg przywitał się ze wszystkimi, a
jego pogodny wyraz twarzy znikł, kiedy zobaczył... mnie. Jego
spojrzenie przeszywało mnie na wylot, co sprawiało, że znów
poczułam się skrępowana. I to na tyle, że to nie minie przy
tańczeniu do <i>Lady in black.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i> - </i>Cześć – powiedział chłodno, wyciągając ku mnie swoją rękę.
- Miło cię poznać, Mags. - uścisnęłam jego dłoń, patrząc mu
w oczy. Nie widziałam w nich żadnego przyjacielskiego nastawienia
ani chociażby uprzejmości. Szybko puściłam jego dłoń i
usiadłam na swoim miejscu. Greg Horan Senior zdecydowanie mnie nie
polubił, a ja totalnie nie miałam pojęcia dlaczego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez następną godzinę byliśmy zmuszeni do słuchania opowieści
Bobby'ego, o jego kapeli rockowej, z liceum, ignorując prośby i
groźby swojej żony, że jeśli się nie zamknie, nie puści do na
jutrzejszy mecz Derby. Cóż, może opowieści z młodości taty
Nialla nie były jakoś specjalnie interesujące, jednak to było o
wiele lepsze od opowiadania o sobie. Pomimo tego, że śmiałam się
i żartowałam razem z resztą, w głowie wciąż miałam spojrzenie
Grega. Wiem, że nie da się nikogo zmusić, aby cię polubił,
jednak nie lubić kogoś od pierwszego wejrzenia? Takie coś chyba
nie istnieje.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy zadzwonił mój telefon, przeprosiłam wszystkich i wyszłam z
salonu. Usiadłam na schodach i przez następne kilka minut zdawałam
relacje Pen z tego, co się obecnie dzieje. Jej głos pomimo stanu
ożywienia w niektórych momentach, był strasznie zmęczony, więc
mogłam się założyć, że wciąż siedziała w szpitalu. Kiedy po
skończonej rozmowie podniosłam się ze schodów, moim oczom ukazał
się Greg. Stałam jak słup, próbując nawet nie oddychać. Może o
to mu właśnie chodziło – o oddychanie jego prywatnym powietrzem?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co tam słychać? - zapytałam niepewnie, wysilając się na słaby
uśmiech. Greg spojrzał na mnie, a ja znów chciałam się skulić
za szafką na buty i nigdy stamtąd nie wychodzić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- On jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek. Nie spieprz tego –
odparł, po czym minął mnie, wchodząc na piętro. Osłupiałam.
Co prawda to zdanie nie było jakoś nadzwyczaj rozbudowane, jednak
ta groza w jego głosie... Boże. Równie dobrze mógł dodać coś
w stylu <i>chowam pięć rodzajów siekier pod łóżkiem, kiedy
skrzywdzisz mojego brata, wypróbuję tą nowo zakupioną na tobie.
</i>Dobra, Greg, zrozumiałam. Problem tylko, że ja go nie
skrzywdziłam. To wtedy, półtora roku wcześniej on skrzywdził
mnie. Ilekroć próbuję, rozmowa pomiędzy Borisem a Niallem wciąż
wraca do mnie jak bumerang, nie dając całkowicie odciąć się od
przeszłości. To naprawdę spowodowało głębokie szramy w mojej
psychice i jeszcze głębsze w sercu, które naprawił fotograf mody
Jordan Spencer. Jordan. Ten facet przypominał mi dobitnie o tym, że
to właśnie Niall był winien temu wszystkiemu, a Greg, mówiąc mi
takie coś, zdecydowanie wiedział jedynie okrojoną wersję
historii naszego rozstania. Dlaczego to zawsze ja obrywałam
najbardziej?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wróciłam do salonu w zupełnie innym humorze. Towarzystwo przy
stole śmiało się i dyskutowało o występach, które właśnie
pojawiały się w telewizji. Po chwili w salonie pojawił się Greg
Senior, który spokojnie usiadł na swoim miejscu i wyglądał, jakby
pełna ciepła rozmowa, którą prowadziliśmy kilka minut wcześniej,
w ogóle się nie wydarzyła. Miałam wrażenie, że kompletnie nie
pasuję do tego towarzystwa. Westchnęłam cicho, dochodząc do
wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie milczenie, niż psucie
wszystkim humoru. Moje samopoczucie spadło o jakieś trzydzieści
procent. Jedynym sensownym wyjściem było porządne upicie się.
Nagle poczułam, jak Niall ściska moje kolano i patrzy na mnie
badawczo. Automatycznie odwróciłam głowę w jego kierunku, gdzie
moje oczy spotkały się z jego pytającym, błękitnym spojrzeniem.
Wzruszyłam ramionami uśmiechając się blado. Kątem oka
dostrzegłam mamę Nialla, która udając, że bardzo interesuje ją
reklama proszku do prania, co chwila zerka w naszym kierunku. Nagle
przypomniałam sobie o alkoholu, który miałam w walizce. Ponownie
odeszłam do stołu i wyruszyłam na poszukiwania swojego bagażu. O
dziwo, nie musiałam długo szukać – Niall całkowicie
zaabsorbowany domowym jedzeniem, rzucił wszystkie walizki tuż obok
balustrady na piętrze. Biorąc do ręki Martini oraz wódkę,
zastanawiałam się, czy lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu
oprzeć się o barierki i upić się w samotności, użalając się
nad swoją żałosną osobą, jednak wiedziałam, że takie coś
kompletnie nie wchodziło w rachubę. Wstałam w podłogi i po chwili
dziarsko maszerowałam w stronę salonu niosąc pod pachą dwie
butelki. Z nieco lepszym humorem weszłam do pomieszczenia, stawiając
na stole trunki. Spojrzałam na zdziwioną mamę Nialla, która
natychmiast się rozpromieniła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiśniowe! - klasnęła w dłonie. - Przyniosę kieliszki. Marnie,
kochanie, wypijesz lampkę, prawda? Greg będzie dziś prowadził. –
spojrzała na syna wzrokiem, który nie znosił żadnego sprzeciwu.
Kobieta uśmiechnęła się do zgadzającej się blondynki. - Ty –
wskazała na mnie – coraz bardziej cię lubię - puściła mi
oczko, po czym w ekspresowym tempie zniknęła za ścianą.
Przygryzłam wargę, czerwieniąc się. Spojrzałam na Marnie, która
szczerzyła się do mnie, a następnie na Bobby'ego, który z
zaciekawieniem oglądał butelkę <i>Krupniku. </i>Po chwili
usłyszeliśmy radosne nucenie Maury, która pojawiła się przy
stole niosąc trzy kieliszki do wina i jeden do wódki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ty dziś nie pijesz, stary buraku. – Maura wyrwała swojemu mężowi
kieliszek, stawiając go obok talerza Nialla. Bobby spojrzał na nią
naburmuszony. Spojrzał morderczym wzrokiem na kobietę, po czym
wziął do ręki swoją szklankę po napoju, wlewając do niej
wódki. Razem z Niallem i Gregiem seniorem spojrzeliśmy na niego
zszokowani. Bobby ze stoickim spokojem odstawił butelkę na miejsce
i przyglądając się płynowi w szklance, prychnął:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Myślicie, że nie umiem pić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie umiesz. – Maura, Greg i Niall odparli chórem. Spojrzałam na
Marnie, która patrzyła na mnie z miną <i>spokojnie, to normalne</i>.
Spojrzałam na Pana Horana, który podniósł szklankę do ust i
wypił połowę jej zawartości. Z niepokojem patrzyłam, jak jego
twarz robi się coraz bardziej czerwona. Po chwili mężczyzna
odkaszlnął i spojrzał na Nialla.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- I co? - zapytał triumfalnie. - Więcej wiary w ojca, dzieciaki. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niall zachichotał, nalewając wódki
do swojego kieliszka. Maura wywróciła oczami, pociągając łyka
wina. Greg spojrzał na mnie z... podziwem? Nie miałam pojęcia o
co mu chodziło, raz najzwyczajniej w świecie z jego ust padają
groźby skierowane do mnie, a teraz co?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Myślę, że też spróbuję tego trunku - powiedział cicho Greg. -
Mamo, mam nadzieję, że nie nie masz nic przeciwko, abyśmy zostali
dziś na noc? - zapytał, a oczy Maury rozbłysły.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak możesz o to pytać?! To przecież oczywiste. - mama Nialla
postawiła kieliszek przed starszym synem. Spojrzałam na niego,
uśmiechając się pod nosem. Jeden do zera dla mnie, Greg.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiedziałam, że mój stary tak skończy – westchnęła Maura.
Razem z nią i Marnie siedziałyśmy przy stole, podziwiając
rozwalonych na kanapie Grega i Bobby'ego. Pan Tata tulił do twarzy
nogi swojego starszego syna, który leżąc na drugim końcu kanapy,
głośno chrapał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- No więc – Pani Mama odstawiła swój kieliszek i razem z Marnie
nachyliły się w moją stronę. - O czym rozmawiałaś z Gregiem? -
zapytałam, a ja cała się spięłam. Natychmiastowo chciałam
wymyślić jakieś małe kłamstewko, jak to Greg bardzo mnie
polubił, jednak widząc badawczy wzrok mamy Nialla, odpuściłam.
Westchnęłam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cóż – zaczęłam – powiedział, że Niall nie widzi za mną
świata – powiedziałam,</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A
gdzie, zdanie o tym, że masz tego nie spieprzyć? - zapytała
Marnie, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. Cholera, czy ona ma
supersłuch i słyszy przez ściany?! Spuściłam głowę zmieszana.
Westchnęłam, nie bardzo wiedząc jak to wszystko skomentować.
Ciszę przerwał płacz Grega Juniora. Marnie spojrzała na mnie
przepraszająco, po czym wyszła z salonu. Maura również wstała,
po czym biorąc mnie za rękę, wyprowadziła na taras. Kobieta
oparła się o barierkę, wyciągając spod dziury w desce paczkę
<i>Black
Devili</i>.
Włożyła jednego papierosa w usta, zapalając go. Wyciągnęła
paczkę w moją stronę, a ja stałam jak kołek zastanawiając się,
czym ta kobieta jeszcze mnie zaskoczy. Automatycznie pokręciłam
głową; Maura uśmiechnęła się zadziornie, chowając papierosy
do swojej skrytki. Kobieta spojrzała na mnie badawczo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tylko nie mów nic Horanom – powiedziała, wskazując na papierosa
– Czasem muszę odreagować; te chłopy doprowadzą mnie do grobu
- dodała, a ja uśmiechnęłam się. - A teraz mów – co się dzieje? - Maura wypuściła dym z płuc.
Spojrzałam na nią niepewnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Greg chyba nie jest zbyt przyjaźnie do mnie nastawiony –
mruknęłam, wpatrując się w zieloną zjeżdżalnie, która stała
tuż przy schodkach pozwalających wejść do ogrodu. Usłyszałam
ciche westchnięcie kobiety.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Greg
jest bardzo związany z Niallem – powiedziała. - Jeden oddał by
własne życie na rzecz drugiego. On naprawdę nie chce, żeby Niall
przeżywał to samo kolejny raz. - Maura zamyśliła się. - Nikt
się nie spodziewał, że Sophie tak go zniszczy psychicznie. Greg
przeżywał to najbardziej, on uwielbiał tą dziewczynę –
zamyśliła się. - Może dlatego teraz jest tak bardzo
powściągliwy wobec ciebie, jednak uwierz mi, przejdzie mu, kiedy
lepiej cię pozna – dodała. Przez chwilę tkwiłyśmy w ciszy.
Zastanawiałam się nad tym, co powiedziała. To wszystko sprawiło,
że zaczęłam nienawidzić Sophie jeszcze bardziej, niż wcześniej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiesz co jest największym szczęściem matki? - zapytała.
Spojrzałam na nią. - Wiedzieć szczęście swoich dzieci. Uśmiech
swojego dziecka wynagradza wszystko; wszelkie zmartwienia, kłopoty,
czy zły dzień. A jeżeli jest ktoś, kto naprawdę uszczęśliwia
Nialla, to właśnie jesteś ty. Ale widzę jednak, że nie jesteś do
końca przekonana do bycia z moim synem. - Spojrzałam na nią z
niedowierzaniem. Nic się nie dało przed nią ukryć. Czy ona
czytała mi w myślach?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Raz już nam nie wyszło. Co, jeśli popełniam błąd? -
zapytałam cicho, patrząc na Maurę. Ta dopaliła swojego papierosa i
zgasiła go o kamiennego grilla.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jeżeli drugi raz popełniasz błąd, to już nie jest błędem. To
decyzja. I tylko od ciebie zależy czy będzie właściwa –
powiedziała cicho, kładąc dłoń na moim ramieniu. Przygryzłam
wargę. Rozsądek kolejny raz bił się z sercem. Znów nie
wiedziałam czym się kierować. Blondynka znów, jakby czytając mi
w myślach, dodała:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Rozsądek bywa omylny, dlatego kieruj się sercem, zawsze i
wszędzie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zamilkłam. Maura postanowiła przerwać tą nostalgię panującą za
ramię, ponieważ znów wzięła mnie pod ramię, ciągnąc do
salonu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Idź, kochaneczko, on pewnie już na ciebie czeka. - Maura spojrzała
na mnie, uśmiechając się i otwierając tym samym tarasowe drzwi - Zapewne jest w kuchni, pożerając
lazanię, która miała być na jutro. - kobieta uśmiechnęła się
triumfalnie, słysząc głośny trzask drzwi lodówki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy weszłam do kuchni, zastałam Nialla, który pospiesznie
wycierał ścierką swoje ręce. Podszedł do mnie, wtulając swoją
głowę w mój ramię.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Przepraszam – jęknął. - Rodzice i ich obietnice, które można
o kant dupy rozbić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uśmiechnęłam się, czując jego ciepły, alkoholowy oddech. Chodź,
chcę ci coś pokazać – szepnął, biorąc mnie za rękę i
prowadząc do góry.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=u5CVsCnxyXg" target="_blank">[NASTRÓJ]</a><span style="color: maroon;"> </span>Po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju. Nie
miałam czasu dobrze się rozejrzeć, ponieważ Niall szybkim ruchem
otworzył skrzypiące okno i przeszedł przez nie, pnąc się na
dach. Spojrzałam na niego zaskoczona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chodź! - chłopak ponaglił mnie, wyciągając rękę w moją stronę.
Oszołomiona podałam mu dłoń, przedostając się tym samym na
zewnątrz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wooouuu! - Niall zręcznym ruchem wciągnął mnie na dach po tym,
jak moja noga ześlizgnęła się z parapetu. Stanęłam na nogi,
niepewnie spoglądając w dół. Nie było tak wysoko, ale...
wysoko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałam na Nialla, który położył się wygodnie na dachu.
Ostrożnie położyłam się tuż obok niego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co tu robimy? - zapytałam, wpatrując się w bezchmurne niebo.
Miliony gwiazd świeciło nad naszymi głowami, a ja jak zaczarowana
wpatrywałam się w to zjawisko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Oglądamy gwiazdy – odparł rzeczowo, zakładając sobie ręce za
głowę. - Totalne lamerskie, prawda? – zapytał, a na mojej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Taa, totalnie lamerskie – odparłam, co spotkało się z jego
cichym chichotem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez chwilę leżeliśmy w ciszy, podziwiając migoczące punkciki
na niebie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Pamiętasz,
swoją listę życzeń? Tą, którą tak uparcie chciałaś
zrealizować przed urodzinami? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
Bądź co bądź nie udało mi się wszystkiego zrealizować, jednak
to, co zrobiłam i czego się nauczyłam, skutecznie rekompensowało
mi te kilka punktów, których nie zdążyłam osiągnąć. - Ja
też miałem swoje życzenia – dodał. - Jedno z nich brzmiało
<i>patrzeć
w gwiazdy z osobą, którą kochasz. </i>-
Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę. Niall, uśmiechając
się, wciąż patrzył w górę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Myślisz, że nam się uda? - zapytałam cicho, patrząc na niego.
Usłyszałam jego westchnięcie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Musi. - Jego ręka przysunęła mnie do siebie. Nasze usta dzieliły
milimetry i kiedy już miałam zatopić swoje wargi w jego,
usłyszeliśmy donośny głos mamy Nialla.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Bob, nie śliń nóg Grega! Boże, za jakie grzechy musiałam wyjść
akurat za ciebie!? - grzmiała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie
mogłam się powstrzymać. Zachichotałam cicho razem z Niallem,
który po chwili mi zawtórował. Przekręciłam swoją głowę i
oparłam ją o ramię blondyna, a swoją nogę zarzuciłam na jego.
Ciepło jego ciała i zdecydowany uścisk dał mi pewność, że
teraz jest <i>nasz
</i>czas.
Widocznie wcześniej musiało tak być. Musieliśmy dorosnąć,
zrozumieć swoje błędy, być z kimś innym, aby finalnie zrozumieć,
że nie umiemy żyć bez siebie. To, co działo się między nami nie
miało żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Jeżeli istniało coś
silniejszego niż miłość, to właśnie to łączyło mnie i Nialla
Horana, z którym leżałam na dachu jego rodzinnego domu w
Mullingar, patrząc w gwiazdy i myśląc, że w końcu od dłuższego
czasu poczułam się naprawdę zrelaksowana i wolna od wszelkich
problemów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
________________________________________________</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dobry wieczór! Nie mam na nic czasu, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam, </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
zaraz nadrabiam zaległości w czytaniu Waszych blogów, a później zaczynam pisać nexta, trzymajcie kciuki, aby wyszło mi coś sensownego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem, chyba nigdy nie miałam tyle pod jednym postem :D DZIĘKUJĘ <3</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
+ nie jestem pewna, czy dam radę wyrobić się z nowym do poniedziałku, więc zrobię to teraz :) Dlatego co prawda przyspieszone, ale z serca :)</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-DNut2OnjdjGsmcUj1HkysjKgztsUm-x4Mnowo7RySYMhIwlsJZAdScQwnr6FBL0Yj1NEa1Zomk658NSDxVm8rvHc0iTIdsdfNCkOFwYWJEZX2wnyVOkVj1eLCWshvpF5Z3LnybwOFW3y/s1600/20131025_231718.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-DNut2OnjdjGsmcUj1HkysjKgztsUm-x4Mnowo7RySYMhIwlsJZAdScQwnr6FBL0Yj1NEa1Zomk658NSDxVm8rvHc0iTIdsdfNCkOFwYWJEZX2wnyVOkVj1eLCWshvpF5Z3LnybwOFW3y/s400/20131025_231718.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ściskam Was mocno i do zobaczenia w następnym :) KOCHAM WAS <314564156</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01564180104091787230noreply@blogger.com24